Poppy Pomfrey
AutorWiadomość
no matter how destroyed she was, she still believed in love
Wartość żywotności postaci: 200
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 162-180 |
71-80% | brak | -10 | 142-161 |
61-70% | zaklęcia z st > 90; potężne ciosy w walce wręcz | -15 | 122-141 |
51-60% | silne ciosy w walce wręcz | -20 | 102-121 |
41-50% | blokowanie ciosów w walce wręcz | -30 | 82-101 |
31-40% | metamorfomagia, animagia | -40 | 62-81 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 70 | -50 | 42-61 |
11-20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja | -60 | 22-41 |
1-10% | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 2-21 |
0 | Utrata przytomności |
Listy od Charlesa
Charles, z racji swego wilkołactwa, nie mógł nigdy wyjechać do Hogwartu wraz z Poppy, uczył się w domu, lecz regularnie ze sobą korespondowali. Pisali do siebie nader często, sowy ich za to chyba nienawidziły, jednakże nie potrafili wytrzymać bez siebie. Poppy wszystkie, dosłownie wszystkie jego listy, przechowywała i wciąż je ma. Często do nich wraca i nigdy nie może powstrzymać łez.
Naszyjnik z muszelek
Podarek od Charlesa - jest to jedynie muszelka,
znaleziona na wybrzeżu Blackpool, nawleczona na srebrny łańcuszek, jednakże ma on dla Poppy znaczenie sentymentalne i jest jej jej talizmanem.
znaleziona na wybrzeżu Blackpool, nawleczona na srebrny łańcuszek, jednakże ma on dla Poppy znaczenie sentymentalne i jest jej jej talizmanem.
Sabrina
Płomykówka zwyczajna, lecz nader urokliwa. Sabrina ma piękne, biało-żółte upierzenie i radosne spojrzenie, którym obdarza dosłownie każdego. Jest sową bardzo przyjacielską i sympatyczną, skorą do psot i figli, uwielbia pieszczoty i rozmowy ze swoją właścicielką, podczas których Poppy mówi, a Sabrina pohukuje jakby rozumiała.
Winnie
Kocur, który imię swe otrzymał po uwielbianym przez Poppy bohaterze z bajki, którą jej mama mugolka zwykła czytać córce do snu - po Kubusiu Puchatku, rzecz jasna. Winnie tak jak ten miś, jest żarłoczny, lecz ze wszech miar słodki i najkochańszy na świecie. Uwielbia pieszczoty, zwłaszcza drapanie za łóżkiem i uwielbia spać ze swoją właścicielką pod kołdrą. Poppy zabiera go wraz ze sobą do Hogwartu, a on jest na tyle mądry, by unikać sali chorych w Skrzydle Szpitalnym i nie wnosić tam sierści.
Winnie to bardzo duży, bury i pręgowany kocur, który wydaje się być grubiutki, ale w rzeczywistości jest po prostu bardzo puszysty.
Winnie to bardzo duży, bury i pręgowany kocur, który wydaje się być grubiutki, ale w rzeczywistości jest po prostu bardzo puszysty.
Robin
Każda wiedźma potrzebuje swojego czarnego kota, czyż nie? Skoro jest Winnie, musi być i Robin. Mały łobuz.
Kanarek
Ptaszek o żółciutkim upierzeniu, którego Poppy otrzymała w prezencie za udział w wyścigu saneczek zorganizowanym przez Towarzystwo Przyjaciól Demimozów.
▲ Pierwszy kryształ [pozwala czarować osobie niemagicznej przez 20 tur]
▲ Drugi kryształ [+10 do wszystkich rzutów przez 3 tury]
▲ Trzeci kryształ [+5 do transmutacji przez 3 tury]
▲ Drugi kryształ [+10 do wszystkich rzutów przez 3 tury]
▲ Trzeci kryształ [+5 do transmutacji przez 3 tury]
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 30.07.19 17:05, w całości zmieniany 25 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Grudzień, 1944 r. | Valerie Meadowes | Hogwart/Hogsmeade
Zmartwienia szybko potrafiły zniknąć, kiedy zabawa zajmie to pierwsza, najważniejsze miejsce i odgoni od siebie wszystkie natrętne myśli. Valerie pobiegła za Poppy, formując w dłoni śniegową kulkę, która w akompaniamencie radosnych okrzyków, poszybowała w górze w stronę jednego z chłopców.
Zakończone
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 09.12.17 10:38, w całości zmieniany 7 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
she was like April sky, sunrise in her eyes,
child of light, shining star, fire in her heart
child of light, shining star, fire in her heart
8 IV | Belle Cattermole | Tron księcia
Westchnęła głęboko, po czym odwróciła się i ujęła żabę w dłonie. Była zimna i obślizgła. Zakumkała cicho.
-Pozwoli pani, że ja pierwsza...? - spytała, lecz nie czekała na odpowiedź.
Złożyła na grzbiecie płaza ostrożny pocałunek.
Zakończone - rozliczone
-Pozwoli pani, że ja pierwsza...? - spytała, lecz nie czekała na odpowiedź.
Złożyła na grzbiecie płaza ostrożny pocałunek.
Zakończone - rozliczone
10 IV | Quentin Burke | Kolegium Uniwersyteckie
Prawdziwą miarą człowieka nie jest tytuł stojący przed jego imieniem, ani nazwisko, lecz jego czyny i dobre serce, takiego zdania od zawsze była panna Pomfrey.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
13 IV | Brendan Weasley | Wyniuchaj troski
Poppy wyciągnęła napotkanego na Pokątnej przyjaciela na herbatę, by miło porozmawiać, jednakże wszystko się zagmatwało i wyszła z tego absolutna katastrofa z niuchaczem i wilkołakami w tle.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
20 IV | Neala Weasley | mój salon
-Spróbuj zaintonować to słowo opadająco. A-guille. Ostatnia litera jest cichsza - w mniemaniu Poppy było to nader proste, wystarczyło załapać, kilka razy powtórzyć i nie będzie to nikomu sprawiać trudności. To drobne zaklęcie należało do jednych z najprostszych, lecz było nader przydatne. Zwłaszcza, kiedy z szyciem bez użycia czarów było komuś nie po drodze. Tak jak pannie Pomfrey.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
28 IV | zakon feniksa | mieszkanie Freda
Wezwana za pomocą patronusa Poppy bezzwłocznie udaje się do mieszkania, by udzielić pomocy medycznej Brendanowi oraz uratowanej przez nich dziewczynce.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
28 IV | Garrett Wealsey | wyspa wight
Po raz drugi tej samej nocy Poppy została wezwana na pomoc, tym razem przez Garretta, który zdołał uciec z Hogwartu z dwójką dzieci, wymagających natychmiastowej pomocy medycznej.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 17.03.19 9:32, w całości zmieniany 9 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
i spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas — porę burz.
1 V | Ignotus Mulciber | Niebieski las
Znaleźli ją, gdy ból powrócił, a Poppy czuła, że zaraz straci przytomność. Ignotus Mulciber nie kłamał. Wezwał pomoc i wiedziała, że ma wobec niego dług wdzięczności.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 V | zakon feniksa | Gospoda Pod Świńskim Łbem
Stała pod ścianą, skryta w cieniu i nie wychylająca się przed szereg. Splotła dłonie na podołku i po prostu słuchała z uwagą tego, co mówią inni. Nieco zmartwiła ją nieobecność pani Bagshot; nie uważała tego za sprawiedliwe, lecz nie miała w sobie tyle pychy, by uważać, że jej racja jest właśnie tą właściwą.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
7 V | Benjamin i Cerise | moja kuchnia
-Ależ to nic takiego - odparła od razu, odkładając filiżankę -Cieszę się, że mogłam pomóc! - zapewniła ich z uśmiechem -Dziękuję, Ben, obiecuję nie zmarnować - dodała wskazując na pakunek, który jej pozostawił -Zostańcie jeszcze chwilę! Trzeba zjeść ciasto!
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 7 V | Adrien Carrow | London Borough of Waltham Forest
A potem zdarzył się coś bardzo, bardzo dziwnego. Coś, co nie przydało się pannie Pomfrey nigdy wcześniej. Zaczęła się kurczyć, z niebywałą prędkością, a kiedy zrobiła się już taka maleńka, zniknęło jej ubranie, a zamiast niego pojawiło się brązowe, podszyte bielą futro. Tułów nieproporcjonalnie się wydłużył, nogi i ręce zmieniły się w małe łapki; włosy Poppy wrosły w skórę głowy i pozostał tylko pyszczek... Fretki.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
9 V | Adrien Carrow | Makowe Ogrody
Panna Pomfrey poczuła nagłą ogarniającą ją niemoc, zacznie osłabienie. Zakręciło się jej w głowie, poczuła jak traci siły, a zaraz po tym coś ciepłego i lepkiego tuż pod nosem. Uniosła dłoń do twarzy, spojrzała na swoje palce - jawiła się na nich czerwona, świeża krew.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 10 V | Jayden Vane | dom jaydena
Westchnęła cicho, znów ujmując ołówek w dłoń i powracając do szkicowania. Na kilku rolkach pergaminu znalazły się więc różne projekty. Oczywiście były to tylko prymitywne, bardzo proste koncepty, schematy jedynie, wymagające dopracowania i upiększenia przez uzdolnioną rękę, takiej do rysunku panna Pomfrey jednak nie posiadała. Na osobnej rolce spisała także hasła, które ułożyli wraz z Jaydenem, nie wiedząc które będą najbardziej odpowiednie.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
12 V | Antonin Dolohov | Primrose Hill
Różdżkę natomiast skierowała na jego kolano, gdy wyraził zgodę -Może zapiec - ostrzegła, dodając mu otuchy ciepłym uśmiechem -Purus! - z końca wierzbowej różdżki wychynęła strużka białego światła, która wniknęła w zranione kolano.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
15 V | Charlotte Moore | zwierzyniec pani pickle
-Moje głupie pytanie... Zabieram Cię z całym dobrodziejstwem inwentarza - powiedziała rozczulona Poppy, drapiąc kocura za uchem. Drugie zdanie wypowiedziała bardziej do kocura, niż Charlotte i zaraz dodała -Dam Ci na imię Robin!
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 17 V | Marine Lestrange | Skrzydło Szpitalne
- Przepraszam, że przeszkadzam – jej wzrok spoczął na pannie Pomfrey, ponieważ to ją postanowiła przeciągnąć na swoją stronę w tej kwestii – Jestem uczennicą siódmej klasy, zbliżają się egzaminy, a ja mam problemy ze snem – wyjaśniła, nie wchodząc w szczegóły.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 19 V | Sally Moore | moja kuchnia
Obierała kartofle milcząc, słuchała bowiem Sally uważnie, chcąc jak najwięcej zapamiętać z jej słów - i w końcu nauczyć się gotować, aby nie przynosić sobie więcej takiego wstydu jak dzisiaj. Zaopatrzyła się kiedyś w książkę kucharską, musiała ją wygrzebać z regału i w końcu przeczytać. Obieranie szło jej w miarę sprawnie, w międzyczasie delektowała się winem, przyniesionym przez Sally - choć ostrożnie, nie chciała, by uderzyło jej do głowy zanim zjedzą -A kiedy posolić zupę? - już na początku gotowania, czy pod koniec?
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II |23 V | Billy Moore | Pub pod Trzema Miotłami
Radosna i skoczna melodia ogłuszyła ich nagle tak bardzo, że panna Pomfrey podskoczyła w miejscu, niemal oblewając całą sukienkę piwem. Rozejrzała się zdezorientowana i dostrzegła, że koło ich stolika jakby z podłogi wyrosła mała orkiestra - trzech mężczyzn ze skrzypcami i akordeonem wyraźnie wygrywało weselną melodię, a jeden z nich śpiewał co sił w płucach.
- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJĄ ŻYJĄ NAM, STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJĄ ŻYJĄ NAM... NIECHAJ GWIAZDKA POMYŚLNOŚCI NIGDY NIEEEE ZAAAGAŚNIE, NIGDY NIEEE ZAGAAAŚNIE... - wył najwyższy z nich - STO LAT MŁODEJ PARZE!
Zakończone - rozliczone
- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJĄ ŻYJĄ NAM, STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJĄ ŻYJĄ NAM... NIECHAJ GWIAZDKA POMYŚLNOŚCI NIGDY NIEEEE ZAAAGAŚNIE, NIGDY NIEEE ZAGAAAŚNIE... - wył najwyższy z nich - STO LAT MŁODEJ PARZE!
Zakończone - rozliczone
24 V | Charlene Leighton | Dom Charlie
-Och, to mojej sąsiadki - powiedziała Poppy, a policzki jej poczerwieniały. Miała nadzieję, że Charlene nie poruszy tego tematu, ale skoro już to zrobiła, to Poppy poczuła potrzebę sprostowania - niepowiedzenie całej prawdy to też kłamstwo. A Poppy nigdy nie kłamała.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
gdyby na tę naszą miłość padł końca lodowaty cień.
II | 2 VI | Florence Fortescue | Lodziarnia Fortescue
To przecież nie mógł być przypadek, że obie znalazły się w tym samym miejscu, dokładnie teraz, czyż nie? Wpatrywała się w piękną, doskonałą wręcz twarz Florence jak oniemiała, rozchylając lekko usta w wyrazie zachwytu. Oczy miała szeroko otwarte, zdziwione tą nagłą, bardzo silną ochotą, by się do tej dziewczyny zbliżyć - jak najbardziej. Pragnęła poczuć zapach jej perfum, dotknąć bladego policzka; a te grzeszne myśli przywołały na policzki Poppy krwisty rumieniec.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 3 VI | Anthony Skamander | stara chata
Sama była zsapana tylko troszkę; pozornie miała w ramionach o wiele mniej siły, niż on, lecz te rączki nie jeden worek z ziemniakami w młodości już przeniosły, albo wiadra z wodą. Pomagała Anthonemu we wszystkim, co mogła. Wkrótce przed budynkiem znalazł się już pokaźny stos rzeczy niepotrzebnych, a przynajmniej tak się jej zdawało, który wkrótce w istcie znalazł się pod drzewami, okryty materiałem chroniącym przed deszczem i śniegiem.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
11 VI | PRZYJACIELE DEMIMOZÓW | Highlands
Nie bardzo wierzyła w to, ze uda się jej porozumieć z trollem. Nigdy nie uczyła się trollińskiego, choć słyszała o nim nieco. Nie sądziła jednak, że jego znajomość kiedykolwiek się jej przyda... Na całe szczęście potrafiła chociaż chrząkać na tyle przekonująco, by udawać, ze wie co mówi.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
13 VI | Benjamin Wright | Fish & Chips
Dopiero po chwili uniósł wzrok znad rozbebeszonej ryby, łypiąc na brunetkę dość przychylnie. - No, pielęgniarkę, chyba tym się zajmujesz, co? Nie awansowałaś na uzdrowicielkę ani ordynatorkę, co nie? - zagadnął beztrosko, lecz w kontekście poprzedniej wypowiedzi brzmiało to jak pierwszej wody kpina, podkreślona jeszcze rubasznym chichocikiem, wydobywającym się spomiędzy tłustych warg Benjamina.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
II | 14 VI | Aldrich McKinnon | Ogród magizoologiczny
Co się dzieje, co się stało..., gorączkowe myśli kotłowały się w głowie obolałej Poppy, która rozglądała się zdezorientowana, próbując zrozumieć swoją sytuację. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że jest... w zagrodzie, najpewniej w ogrodzie magizoologicznych, a wokół niej było pełno pingwinów.
I ona sama także była pingwinem.
Zakończone - rozliczone
I ona sama także była pingwinem.
Zakończone - rozliczone
II | 24 VI | ślub harewarda i eileen | Loch Ness
Podążyła za Pomoną, w stronę tłumu dziewcząt i młodych kobiet, które pragnęły złapać bukiet na drobną wróżbę - niemałe jej zdziwienia wzbudziła Bathilda Bagshot wśród nich, lecz uśmiechnęła się ciepło na myśl, ile ta kobieta ma poczucia humoru. Sama również wyciągnęła dłonie do góry, a nuż uśmiechnie się do niej szczęście?
Uśmiechnęło - bukiet złapała właśnie Poppy.
Zakończone - rozliczone
Uśmiechnęło - bukiet złapała właśnie Poppy.
Zakończone - rozliczone
II | 26 VI | Jackie Rinheart | Szpital św. Munga
- Bardzo proszę, abyś się uspokoiła - powiedziała chłodno Poppy. Nie miała zamiaru tolerować podnoszenia na nią głosu, bo było to wyjątkowo niegrzeczne i niewdzięczne, biorąc pod uwagę, że właśnie doprowadziła ją do stanu używalności. Nie oczekiwała, rzecz jasna, podziękowań, lecz zwykłej uprzejmości. No tak, ale czegóż mogła się spodziewać po krzykaczce, która na dzień dobry traktuje inne kobiety prawym sierpowym?
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 17.03.19 9:25, w całości zmieniany 5 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Wiatr cicho zawodzi,
bo słodycz odchodzi.
bo słodycz odchodzi.
2 VII | Kieran Rineheart | Szpital św. Munga
Cieszyła się, że tym razem ani anomalia, ani żaden błąd nie wpłynęły na powodzenia jej zaklęć i pan Rineheart nie odczuwał już bólu. Wolałaby, aby naprawdę został na obserwację; mocno podczas pojedynku oberwał, ona go ciut dobiła i wolałaby mieć pewność, aby wszystko jest w prządku. - Jest pan naprawdę niereformowalny - westchnęła ciężko Poppy, wspierając dłonie o biodra i patrząc na dużo starszego od siebie czarodzieja jak nauczycielka na niesfornego uczniaka. - Proszę odpocząć i się wyspać - rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Może i nie musiała się martwić, ale i tak zawsze się martwiła. Obojętnie, czy był to pan Rineheart, Margaux, Sally, czy Billy. Mogła jedynie załamać ręce nad mężczyznami pokroju Kierana, którzy sądzili, że są niezniszczalni i odpoczywać nie muszą wcale.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 VII | Eileen Bartius | Szpital św. Munga
– Dziękuję, Poppy. Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. – uniosła ramionami, żeby objąć nimi pannę Pomfrey. Długą chwilę nie mogła się od niej oderwać, jakby ten przyjacielski uścisk, tak tęskny, był w tej chwili jedynym lekiem, jakiego potrzebowała. Potrzebowała jej bliskości, potrzebowała zapewnienia o tym, że nie zostanie sama, chociaż sprawy mogły przybrać inny kierunek. Czasy zmuszały do podejmowania takich opcji. W końcu ją puściła i odetchnęła głębiej. – Będę wysyłała do ciebie sowę zawsze, kiedy zobaczę coś niepokojącego. I jedno wiedzieć będę na pewno – podjęła nieco bardziej oficjalny ton, ale nie udało jej się utrzymać go zbyt długo. Uśmiechnęła się po prostu i otarła palcem ostatnie ślady po płaczu. – Młody Bartius będzie miał najlepsze ciocie na świecie.
Zakończone
Zakończone
4 VII | Charlene Leighton | mój salon
Odsunęła talerz z resztkami niedojedzonej zupy na bok i pochyliła się nad książką, gdy Charlene zaczęła swój niewieki wykład. Słuchała bardzo uważnie, starając się zrozumieć z niego jak najwięcej. Wiele wątpliwości panna Leighton rozwiała, a niejasności wytłumaczyła. To, co w książce brzmiało niezwykle skomplikowanie, okazywało się ciut prostsze. Poppy nie wahała się w pewnych momentach - za przeproszeniem rzecz jasna - wchodzić Charlene w słowo i zadawać pytań, na tym wszak polegała nauka.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 VII | Zakon Feniksa | Gospoda pod Świńskim Łbem
ciąg dalszy
- Tak, masz rację - wyrzekła cichutko po chwili, niemal szeptem - Głupia jestem i tyle. Naiwna bardzo - to prawda, był naiwna; wojna nadeszła, a ona nie była na nią gotowa. Miała w sobie za dużo łagodności, miękkości, ideałów. Te ostatnie były wyraźnym problemem. Westchnęła ciężko w ramię pani Bartius, z wolna się uspokajając; takie serca jak jej nie były stworzone do życia, aby funkcjonować w tak brutalnym świecie. Serce miała jakby ze szkła - mogło rozpaść się w pył przy mocniejszym uderzeniu.
Zakończone - rozliczone
- Tak, masz rację - wyrzekła cichutko po chwili, niemal szeptem - Głupia jestem i tyle. Naiwna bardzo - to prawda, był naiwna; wojna nadeszła, a ona nie była na nią gotowa. Miała w sobie za dużo łagodności, miękkości, ideałów. Te ostatnie były wyraźnym problemem. Westchnęła ciężko w ramię pani Bartius, z wolna się uspokajając; takie serca jak jej nie były stworzone do życia, aby funkcjonować w tak brutalnym świecie. Serce miała jakby ze szkła - mogło rozpaść się w pył przy mocniejszym uderzeniu.
Zakończone - rozliczone
10 VII | ELIKSIRY | Moja pracownia
Mieszała i mieszała energicznie w kociołku, a wywar wciąż gęstniał i zmniejszał jednako swą objętość. Niewiele tam było wody, za to wiele składników, gdyż ostatecznie miał przybrać konsystencję maści. Nie był to potężny specyfik, lecz niezwykle przydatny. W pewnym stopniu leczył wiele rodzajów ran - zarówno kłute, szarpane, cięte, tłuczone, czy kąsane. Niby niewiele, jednakże w obliczu niebezpiecznych misji, w których brali udział członkowie Zakonu Feniksa - mógł komuś uratować życie. Wywar przybrał odpowiednią konsystencję maści oraz przyjemną, zieloną barwę.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
13 VII | Laurent Baudelaire | Ulica Pokątna
- Wiem, proszę pana - zapewniła Laurenta; nie posądzała go przecież o niecne zamiary, wywarł na niej dobre wrażenie. Wahała się, lecz ostatecznie złożyła na żabim ciele pocałunek. Poczuła chłodną, obślizgłą skórę, zaledwie jednak przez jedno uderzenie serca. Po chwili coś błysnęło, a żaba zaczęła rosnąć w nienaturalnym tempie; spadła jej z rąk, wprost na brukowaną uliczkę. Panna Pomfrey cofnęła się o krok obserwując przemianę ropuchy w dorosłego mężczyznę.
A więc udało się.
Teraz, gdy stał przed nią już czarodziej, wcale przystojny i nie mniej czarujący, poczuła się dziwnie zawstydzona; zwłaszcza, gdy uchwycił jej dłonie i każdą z nich ucałował.
Zakończone
A więc udało się.
Teraz, gdy stał przed nią już czarodziej, wcale przystojny i nie mniej czarujący, poczuła się dziwnie zawstydzona; zwłaszcza, gdy uchwycił jej dłonie i każdą z nich ucałował.
Zakończone
13 VII | Rufus Longbottom | Czerwony Imbryk
Od samego początku zdawałoby się, że coś jest nie tak i gdy się zbliżył do stolika, zauważył... brak brwi? Dziwna sprawa, pomyślał, dziwna moda i dziwne te mugolskie zwyczaje, dziwny ten świat nieczarodziejów i ich dziwne pomysły. I oczywiście był przecież Rufusem Longbottomem i nie omieszkałby wyrazić swego zainteresowania tym ciekawym zjawiskiem poprzez intensywne wpatrywanie się w jej twarz i śmiały, bezkompromisowy komentarz:
- Pierwszy raz się spotykam z czymś takim i przyznaję, że to całkiem ciekawe rozwiązanie wizualne. Czy to jakaś mugolska moda? - pełen był oczywiście serdeczności, lekkiej zadziorności i tegoż nadzwyczajnego, nieludzkiego zaciekawienia, bo oto miał dowiedzieć się czegoś nowego na temat tego tajemniczego, sekretnego światka. Czegoś co być może przewróci jego świat do góry nogami.
Zakończone
- Pierwszy raz się spotykam z czymś takim i przyznaję, że to całkiem ciekawe rozwiązanie wizualne. Czy to jakaś mugolska moda? - pełen był oczywiście serdeczności, lekkiej zadziorności i tegoż nadzwyczajnego, nieludzkiego zaciekawienia, bo oto miał dowiedzieć się czegoś nowego na temat tego tajemniczego, sekretnego światka. Czegoś co być może przewróci jego świat do góry nogami.
Zakończone
II VIII | Tilda Fancourt | Festiwal Lata
W myślach Poppy pojawiły się gigantyczne pająki o wielu włochatych nogach i wzdrygnęła się lekko, lecz po chwili zamarła w bezruchu, otworzyła oczy szerzej, spoglądając na Tildę z przestrachem - bynajmniej nie z powodu owadów, które hodowała.
A co z Charliem?
To pytanie sprawiło, ze zaschło jej w gardle, a serce załopotało w piersi bardzo boleśnie. Spojrzała na swoje dłonie, na których próżno był szukać obrączki, czy pierścionka, choć tyle lat marzyła, by Charlie je wsunął na jej palec. Niby przypadkiem wsunęła dłonie pod nogi.
- Zmarł kilka lat temu - powiedziała zbolałym głosem w końcu powoli, po długiej chwili milczenia, nie patrząc na Tildę.
Zakończone
A co z Charliem?
To pytanie sprawiło, ze zaschło jej w gardle, a serce załopotało w piersi bardzo boleśnie. Spojrzała na swoje dłonie, na których próżno był szukać obrączki, czy pierścionka, choć tyle lat marzyła, by Charlie je wsunął na jej palec. Niby przypadkiem wsunęła dłonie pod nogi.
- Zmarł kilka lat temu - powiedziała zbolałym głosem w końcu powoli, po długiej chwili milczenia, nie patrząc na Tildę.
Zakończone
3 VIII | Ernie Prang | Festiwal Lata
Jej własne nieszcęście, które sobie wywróżyła (po co w ogóle tu przychodzila...) było jednak niczym w porównaniu z tym, co poczuła, gdy ujrzała jaki kształt przybrał wosk przelany przez pana Pranga.
Poppy wydała z siebie zduszony okrzyk i zasłoniła usta dłońmi. Oczy rozwarły się szeroko w wyrazie przerażenia.
- Wykrakałam - wydusiła z siebie przerażona, wciąż zasłaniając usta dłonią. Wątłe ramiona zaczęły drżeć, a potem... Zaczęła głośno szlochać. Z oczu gęsto popłynęły łzy, plamiąc piegowate policzki, głośno pociągnęła nosem i kręciła głową z niedowierzaniem. - To wszystko moja wina - zaszlochała Poppy, - Wszystkim przynoszę nieszczęście - ciągnęła dalej pod wpływem emocji, ścierając łzy wierzchem dłoni. - Teraz będzie pana pech prześladował z mojej przyczyny - dodała rozpaczliwie, rozpłakując się jeszcze bardziej.
Naprawdę nie chciała, aby ich przygoda z wróżbami miała taki przykry finał.
Zakończone
Poppy wydała z siebie zduszony okrzyk i zasłoniła usta dłońmi. Oczy rozwarły się szeroko w wyrazie przerażenia.
- Wykrakałam - wydusiła z siebie przerażona, wciąż zasłaniając usta dłonią. Wątłe ramiona zaczęły drżeć, a potem... Zaczęła głośno szlochać. Z oczu gęsto popłynęły łzy, plamiąc piegowate policzki, głośno pociągnęła nosem i kręciła głową z niedowierzaniem. - To wszystko moja wina - zaszlochała Poppy, - Wszystkim przynoszę nieszczęście - ciągnęła dalej pod wpływem emocji, ścierając łzy wierzchem dłoni. - Teraz będzie pana pech prześladował z mojej przyczyny - dodała rozpaczliwie, rozpłakując się jeszcze bardziej.
Naprawdę nie chciała, aby ich przygoda z wróżbami miała taki przykry finał.
Zakończone
4 VIII | Sally Moore | Festiwal Lata
Wybrzeże
Serce zabiło jej mocniej, usta rozchyliły się bezwiednie, złapała chaust powietrza, jakby za chwilę miała się udusić. - Sally! - wyszeptała cicho, spoglądając na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczyma. Brodą wskazała na mężczyznę, który walczył z wodą, aby dorwać biało-błękitne dzieło. - Nie wierzę... - jęknęła cicho.
No dobrze, przyszła wypuścić na wodę swój wianek, ale naprawdę nie spodziewała się, że zostanie złapany. Jedyny mężczyzna, który byłby tym zainteresowany od dawna nie żył. Poczuła się dziwnie przestraszona. Skołowana. Zdezorientowana. Przełknęła z trudem ślinę, lecz w niczym to nie pomogło. Zwłaszcza, gdy mężczyzna odwrócił się i zaczął wracać ku plaży - z jej wiankiem w dłoniach.
Zakończone - rozliczone
Serce zabiło jej mocniej, usta rozchyliły się bezwiednie, złapała chaust powietrza, jakby za chwilę miała się udusić. - Sally! - wyszeptała cicho, spoglądając na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczyma. Brodą wskazała na mężczyznę, który walczył z wodą, aby dorwać biało-błękitne dzieło. - Nie wierzę... - jęknęła cicho.
No dobrze, przyszła wypuścić na wodę swój wianek, ale naprawdę nie spodziewała się, że zostanie złapany. Jedyny mężczyzna, który byłby tym zainteresowany od dawna nie żył. Poczuła się dziwnie przestraszona. Skołowana. Zdezorientowana. Przełknęła z trudem ślinę, lecz w niczym to nie pomogło. Zwłaszcza, gdy mężczyzna odwrócił się i zaczął wracać ku plaży - z jej wiankiem w dłoniach.
Zakończone - rozliczone
12 VIII | Bathilda Bagshot | Dolina Godryka
Na słowa Poppy o możliwości śmierci dzieci Bathilda nie odpowiedziała. Uniosła ku niej smutne spojrzenie - wciąż milcząc - i wyglądała, jakby zbierała myśli.
- Upewnijcie się, że Zakonnicy robią, co mogą, by zdobyć kamień wskrzeszenia. Zaangażowanie wszystkich jest kluczowe, musimy sprawdzić każdy ślad. Musimy go zdobyć. - To on miał być wszak ratunkiem - tego jednak Bathilda już nie dodała, być może nauczyła się nie obiecywać rzeczy, co do których nie mogła już mieć pewności.
- Musimy z tego skorzystać na tyle, na ile jest to możliwe. Jeśli anomalia jest w stanie przynieść cokolwiek dobrego - sięgnijmy po to - przytaknęła słowom pielęgniarki. - Myślałam o tym - przyznała - postaram się porozmawiać z Piersem jeszcze raz. Być może z czasem łatwej będzie mu o tym porozmawiać - lub znajdę inny sposób, aby się z nim porozumieć. Na ten moment ta wiedza pozostanie dla nas niedostępna, jednak sama świadomość, że to mogło się zdarzyć, powinno wzmóc naszą czujność. - Pokręciła ze smutkiem głową.
Zakończone - rozliczone
- Upewnijcie się, że Zakonnicy robią, co mogą, by zdobyć kamień wskrzeszenia. Zaangażowanie wszystkich jest kluczowe, musimy sprawdzić każdy ślad. Musimy go zdobyć. - To on miał być wszak ratunkiem - tego jednak Bathilda już nie dodała, być może nauczyła się nie obiecywać rzeczy, co do których nie mogła już mieć pewności.
- Musimy z tego skorzystać na tyle, na ile jest to możliwe. Jeśli anomalia jest w stanie przynieść cokolwiek dobrego - sięgnijmy po to - przytaknęła słowom pielęgniarki. - Myślałam o tym - przyznała - postaram się porozmawiać z Piersem jeszcze raz. Być może z czasem łatwej będzie mu o tym porozmawiać - lub znajdę inny sposób, aby się z nim porozumieć. Na ten moment ta wiedza pozostanie dla nas niedostępna, jednak sama świadomość, że to mogło się zdarzyć, powinno wzmóc naszą czujność. - Pokręciła ze smutkiem głową.
Zakończone - rozliczone
19 VIII | Sophia Carter | Redakcja Proroka Codziennego
bezpieczeństwo, życie i zdrowie pozostałych członków Zakonu Feniksa.
- Skoro wam się udało, będziemy musiały odwiedzić także i tamto miejsce... - zastanowiła się Poppy, podchodząc do ściany, wyraźnie czegoś szukała. W wątłym świetle Lumos trudniej było to dostrzec, lecz w końcu się udało. - Ma większe znaczenie, niż możesz przypuszczać. Ostatnio dokonaliśmy... pewnego odkrycia. Schemat naprawy anomalii zawiera pewne błędy. Myślimy jednak, że można te błędy wykorzystać. Widzisz to? - wskazała brodą na miejsce na ścianie, gdzie tynk ociekał śluzem i mieniącymi się drobinkami. - To ślad po tym, czego tutaj dokonaliście. Zarówno czarna, jak i biała magia. Jeśli nasza teoria nie jest błędna, to tutaj powinno zawierać drobinki włókienka z pachwiny nietoperza... Z twojej różdżki właśnie, Sophio.
Zakończon - rozliczonee
- Skoro wam się udało, będziemy musiały odwiedzić także i tamto miejsce... - zastanowiła się Poppy, podchodząc do ściany, wyraźnie czegoś szukała. W wątłym świetle Lumos trudniej było to dostrzec, lecz w końcu się udało. - Ma większe znaczenie, niż możesz przypuszczać. Ostatnio dokonaliśmy... pewnego odkrycia. Schemat naprawy anomalii zawiera pewne błędy. Myślimy jednak, że można te błędy wykorzystać. Widzisz to? - wskazała brodą na miejsce na ścianie, gdzie tynk ociekał śluzem i mieniącymi się drobinkami. - To ślad po tym, czego tutaj dokonaliście. Zarówno czarna, jak i biała magia. Jeśli nasza teoria nie jest błędna, to tutaj powinno zawierać drobinki włókienka z pachwiny nietoperza... Z twojej różdżki właśnie, Sophio.
Zakończon - rozliczonee
21 VIII | Anthony Skamander | Szpital św. Munga
- Ciii... to potrwa chwilę - uspokoiła go łagodnym głosem, choć nie była pewna, czy ją słyszy. Zerknęła na jego brzuch i klatkę piersiową - wybroczyny zniknęły wraz ze śladami czarnej magii. Poppy odetchnęła z ulgą. - Dam ci coś na osłabienie - wyrzekła uzdrowicielka, po czym wyciągnęła z kieszeni limonkowej szaty fiolkę eliksiru wzmacniającego. - To cię wzmocni, wypij - nakazała mu znów, powinien był jej zaufać i grzecznie wszystko wypić jak dziecko szklankę mleka.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
25 VIII | Maeve Cleartwater | Schronisko dla zwierząt
- Oczywiście, że wszystkie są wspaniałe, prawda kochanie? - zaświergotała już radośniej, bardziej do rudego kocura, niż kuzynki. Zaraz pod dłoń Poppy wcisnął swój łebek inny kot, bury i gruby, podobny do tego, którego przygarnęła przed laty. - Wiesz, Maeve, to wszystko zależy od tego, czy lubisz niespodzianki. Taki maluszek to jedna wielka niewiadoma - tłumaczyła tonem znawczyni kociej natury - Nie masz pewności co z niego wyrośnie, nawet jeśli poświęcisz sporo uwagi na jego wychowanie. - Chociaż czy kota można tak naprawdę wychować?
Zakończone
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 17.03.19 9:25, w całości zmieniany 7 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
szukam świata, w którym
człowiek człowiekowi człowiekiem
człowiek człowiekowi człowiekiem
? IX | Justine Tonks | dom mody parkinson
- A teraz zbiorę nieco tej substancji do pustych fiolek... Oddzielę to później w laboratorium. Białą magię, od czarnej magii. Jaki jest rdzeń twojej różdżki, Just? - spytała Poppy, wyciągając z torby kryształowe fiolki. Podeszła do ściany, aby zacząć zbierać do nich sporo próbek - nie wiedziała ile będzie jej potrzebne, a wolała mieć więcej - tak na wypadek błędu.
Zakończone
Zakończone
3 IX | Eliksiry | moja pracownia
Mieszała i mieszała chochelką w kociołku tak zawzięcie jak gdyby zależało od tego jej życie. Pięć razy zgodnie ze wskazówkami zegara i sześć razy w odwrotną stronę. Czynność tę powtarzała co kilka minut. Tak kazała instrukcja w księdze, która leżała otwarta na stronie sto pięćdziesiątej szóstej, gdzie widniała receptura na eliksir niezłomności. W końcu eliksir zaczął przybierać odpowiednią barwę i konsystencję, a przynajmniej wszystko na to wskazywało, zgadzało się z opisem w recepturze. Uśmiechnęła się lekko zadowolona i zaczęła studzić miksturę.
Zakończone
Zakończone
5 IX | Zakon Feniksa | Gospoda pod Świńskim Łbem
Wcale nie czuła się lepiej, gdy wyrzuciła już z siebie to wszystko, co członkom Zakonu Feniksa przekazać musiała. Nie było żadnej ulgi. Żelazna pięść strachu i poddenerwowanie nie poluzowała uścisku na żołądku. Z wątłych barków nie odjęto ciężaru. Wciąż czuła się z tym wszystkim paskudnie. Przytłoczona i załamana ostatecznością jaka przed nimi stała. Spodziewała się, że członkowie Zakonu Feniksa nie przyjmą tego w milczeniu, zdziwiłaby się gdyby tak było, nie spodziewała się jednak, że oskarżą ją, iż nie sprawdzili innych opcji. Sophia jako jedna z nielicznych starała się podejść do tematu racjonalnie i ze zrozumieniem, wierząc, że sprawdzili wszystkie opcje - bo tak było. Susanne zauważyła, że potrzebowali czasu.
Tyle, że czasu nie mieli.
Zakończone - rozliczone
Tyle, że czasu nie mieli.
Zakończone - rozliczone
6 IX | Anthony Skamander| Ulica Pokątna
Panna Pomfrey spędziła dłuższą chwilę na zbieraniu czarnego pyłu do probówek. Nie była pewna jak wiele będzie jej potrzebne, wolała zabrać więcej, niż było to konieczne.
- Będziemy musieli odwiedzić inne miejsce, gdzie udało ci się poskromić magię. To za mało - odpowiedziała Skamanderowi, starannie zamykając jedną fiolkę i sięgając po kolejną.
To dopiero początek pracy nad wzmocnieniem jego różdżki. Teraz będzie musiała w skomplikowanym procesie alchemicznym oddzielić białą magię od czarnej.
- Na dziś to już wszystko. Lepiej chodźmy już stąd - szepnęła Poppy, wsuwając ostatnią fiolkę do torby.
Zakończone
- Będziemy musieli odwiedzić inne miejsce, gdzie udało ci się poskromić magię. To za mało - odpowiedziała Skamanderowi, starannie zamykając jedną fiolkę i sięgając po kolejną.
To dopiero początek pracy nad wzmocnieniem jego różdżki. Teraz będzie musiała w skomplikowanym procesie alchemicznym oddzielić białą magię od czarnej.
- Na dziś to już wszystko. Lepiej chodźmy już stąd - szepnęła Poppy, wsuwając ostatnią fiolkę do torby.
Zakończone
9 IX | Sophia Carter | Londyn, moja kuchnia
Młoda uzdrowicielka powiodła dłońmi po skórze Sophii. Jej ruchy były ostrożne i delikatne, by nie przysporzyć jej bólu. Wszystko wskazywało jednak na to, że tkanki nie stały się bardziej odporne na zadawane obrażenia.
- Rozumiem. Między innymi dlatego poprosiłam was o pomoc... - powiedziała nieśmiało, świadoma, że zawód aurora był bardzo niebezpieczny. Nie miałaby serca, by poprosić kogoś, by ot tak dał się trafić bolesnymi zaklęciami, by mogła przetestować swój eliksir. Sytuacja taka jak ta była wygodniejsza dla obu stron - tak wolała to sobie tłumaczyć, by zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Zakończone - rozliczone
- Rozumiem. Między innymi dlatego poprosiłam was o pomoc... - powiedziała nieśmiało, świadoma, że zawód aurora był bardzo niebezpieczny. Nie miałaby serca, by poprosić kogoś, by ot tak dał się trafić bolesnymi zaklęciami, by mogła przetestować swój eliksir. Sytuacja taka jak ta była wygodniejsza dla obu stron - tak wolała to sobie tłumaczyć, by zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Zakończone - rozliczone
12 IX | Archibald Prewett | Weymouth, dwór Prewettów
Odłożył filiżankę na spodek z cichym brzdękiem porcelany. - A skoro już o tym mowa... Poppy, jestem pod ogromnym wrażeniem rezultatów jednostki badawczej. Wiem, że trochę mnie uniosło na spotkaniu, za co przepraszam, ale sama przyznasz, że wyniki waszych działań są dość skomplikowane - zaczął, splatając palce u dłoni, by oprzeć je na brzuchu. - W każdym razie pomyślałem, że chciałbym w jakiś sposób podziękować za waszą ciężką pracę, w zasadzie twoją - wstał, podchodząc do niewielkiej szafy, w której znajdował się złoty kociołek z czerwoną wstążką. - i - stęknął, bo jednak ten kociołek nie należał do najlżejszych, a chciał go wysunąć. - podarować ci ten kociołek. Tak pomyślałem, że może ci się przydać. Złoto wspaniale reaguje z warzonymi eliksirami. Co prawda trochę ciężej się go czyści, ale wydaje mi się, że to niewielka cena za resztę plusów - niemal z czcią przejechał dłonią po gładkiej krawędzi lśniącego kociołka. To nie był najnowszy model, prawdę mówiąc był to jeden ze starszych, ale loża Prewettów zgodnie uważała go za najlepszy do tej pory.
Zakończone
Zakończone
13 IX | Kieran Rineheart | Londyn, Ławki nad Tamizą
Wysłuchał młodej kobiety, pozostając niewzruszonym na jej zmartwione oblicze, rozdygotane gesty, nawet na drżący nieco głos przy tłumaczeniu pokrewieństwa. Ale w środku odczuwał żal, ponieważ nie chciał być posłańcem nieprzychylnego świata dla ludzi o dobrych sercach.
– Nie chciałem cię bardziej denerwować – wyrzucił z siebie lekko zachrypniętym głosem, lecz w końcu odchrząknął, po czym powstał z miejsca. – Chciałem się upewnić – dodał ciszej, przez co i jeszcze bardziej mrukliwie. Zaraz jednak wyprostował się, nie chcąc się posępnie garbić, kiedy wyzna wreszcie powód ich spotkania. – Manfred Pomfrey nie żyje – rzekł niczym wyrok, surowy i ostateczny, bo właśnie taka była sama śmierć. – Jego ciało zostało odnalezione kilka dni temu w jego domu na obrzeżach Sheffield.
Zakończone - rozliczone
– Nie chciałem cię bardziej denerwować – wyrzucił z siebie lekko zachrypniętym głosem, lecz w końcu odchrząknął, po czym powstał z miejsca. – Chciałem się upewnić – dodał ciszej, przez co i jeszcze bardziej mrukliwie. Zaraz jednak wyprostował się, nie chcąc się posępnie garbić, kiedy wyzna wreszcie powód ich spotkania. – Manfred Pomfrey nie żyje – rzekł niczym wyrok, surowy i ostateczny, bo właśnie taka była sama śmierć. – Jego ciało zostało odnalezione kilka dni temu w jego domu na obrzeżach Sheffield.
Zakończone - rozliczone
14 IX | Gabriel Tonks | Londyn, mój salon
Ostrożnie podwinęła materiał koszuli, odsłaniając rany. Przyjrzała się im uważnie, zbadała, a jej ruchy były pełne delikatności, łagodne, by nie przysporzyć mu więcej bólu.
Wnioski były raczej smutne. Dokładnie takie same jak w przypadku obrażeń jakie odniosła Sophia Carter.
Modyfikacja wywaru wzmacniającego nie przyniosła żadnych efektów.
- Och, obawiam się jednak, że eliksir zadziałał standardowo... Czyli nic ci nie dał, bo w chwili zażycia nic ci nie dolegało - stwierdziła z żalem. Odeszła na kilka chwil, by zapisać coś na przygotowanych wcześniej rolkach pergaminu. - Nie czułeś się w żaden sposób wzmocniony po zażyciu, prawda?
Zakończone - rozliczone
Wnioski były raczej smutne. Dokładnie takie same jak w przypadku obrażeń jakie odniosła Sophia Carter.
Modyfikacja wywaru wzmacniającego nie przyniosła żadnych efektów.
- Och, obawiam się jednak, że eliksir zadziałał standardowo... Czyli nic ci nie dał, bo w chwili zażycia nic ci nie dolegało - stwierdziła z żalem. Odeszła na kilka chwil, by zapisać coś na przygotowanych wcześniej rolkach pergaminu. - Nie czułeś się w żaden sposób wzmocniony po zażyciu, prawda?
Zakończone - rozliczone
16 IX | Charlene Leighton | Londyn, moja pracownia
- Tak, ale eliksir wiggenowy i maść z wodnej gwiazdy to nie środki profilaktyczne, a leczące rany, które już powstały. A mnie chodzi o to, aby te obrażenia były od razu mniejsze, rozumiesz, co mam na myśli? Aby organizm był bardziej odporny na zaklęcia, które je zadają. Albo... - myśli Poppy znów się rozpędziły, w poszukiwaniu idei działania nowego receptury. - ... albo by sam od razu je nieco podleczył. Dlatego część składników musiałaby mieć właściwości leczące, ale nie jestem pewna, czy samo serce powinno takie być... Ono powinno raczej wzmacniać, nie sądzisz?
Serce eliksiru było wszak odpowiedzialne za główny kierunek działania eliksiru, musiało go wyznaczać, a reszta jedynie z nim współpracować. - Mam na myśli... Coś w rodzaju samoregeneracji ran - wyrzuciła z siebie w końcu. - Tak. To chciałabym zrobić. Muszę jeszcze raz przejrzeć listy składników i ich właściwości, wszystko przeanalizować... - zastanawiała się na głos. - Myślisz, że to ma w ogóle sens? Że w ogóle da się coś takiego stworzyć?
Zakończone - rozliczone
Serce eliksiru było wszak odpowiedzialne za główny kierunek działania eliksiru, musiało go wyznaczać, a reszta jedynie z nim współpracować. - Mam na myśli... Coś w rodzaju samoregeneracji ran - wyrzuciła z siebie w końcu. - Tak. To chciałabym zrobić. Muszę jeszcze raz przejrzeć listy składników i ich właściwości, wszystko przeanalizować... - zastanawiała się na głos. - Myślisz, że to ma w ogóle sens? Że w ogóle da się coś takiego stworzyć?
Zakończone - rozliczone
25 IX | George Lyon | Hogwart, Skrzydło Szpitalne
Nie miała już zapasów eliksiru znieczulającego, a nie chciała by tak cierpiał. Zaklęcie na kilka chwil powinno podnieść jego próg bólu, a co za tym szło - poniekąd znieczulić. Do tego czasu upora się z jego obrażeniami i poskłada go w całość.
- Nie będzie długo bolało, ale może powinno, to byś się nauczył, że takie wspinaczki nie są najmądrzejszym pomysłem, nie sądzisz? - spytała Poppy, ale łagodnym tonem. Chciała mu coś uświadomić. Niech wreszcie zrozumie, że narażał swoje zdrowie na litość Merlina. Ręce jej opadły, kiedy Lyon rozwiał wątpliwości Poppy, które miała na temat powodu wspięcia się tak wysoko.
A więc zrobił to, aby się popisać. Typowe.
Zakończone
- Nie będzie długo bolało, ale może powinno, to byś się nauczył, że takie wspinaczki nie są najmądrzejszym pomysłem, nie sądzisz? - spytała Poppy, ale łagodnym tonem. Chciała mu coś uświadomić. Niech wreszcie zrozumie, że narażał swoje zdrowie na litość Merlina. Ręce jej opadły, kiedy Lyon rozwiał wątpliwości Poppy, które miała na temat powodu wspięcia się tak wysoko.
A więc zrobił to, aby się popisać. Typowe.
Zakończone
3 X | Archibald Prewett | Szpital św. Munga
Uzdrowicielka po kilku chwiejnych krokach posłusznie zajęła znów miejsce na łóżku. Pokiwała głową na znak zgody; to dobry pomysł, Archibald powinien był przeprowadzić podstawowe badania - sprawdzić jej oczy, przesłuchać płuca, zmierzyć temperaturę. Poddawała się tym zabiegom cierpliwie i w ciszy
- Nie, nie... Właśnie o to chodzi, że ma być zażywany profilaktycznie. Na wypadek, gdyby trafiło cię zaklęcie. On jest w krwiobiegu przed otrzymaniem rany, dlatego ona po powstaniu połowicznie się zregeneruje - upierała się Poppy; to nie mogła być wina tego, że nic jej nie było. Eliksir nie miał być zażywany po, a przed. - Przypuszczam, że to wina żółci, ale spójrz jeszcze na tę recepturę i oceń ją, dobrze? Spisałam tam dokładną gramaturę jakich używałam - mówiła z przejęciem. Sięgnęła do torebki, aby wyjąć zeń rolkę pergaminu i oddać ją Archibaldowi, by ten, profesjonalnym okiem magomedyka specjalizującego się w zatruciach eliksiralnych, wyraził swoją opinię.
Zakończone
- Nie, nie... Właśnie o to chodzi, że ma być zażywany profilaktycznie. Na wypadek, gdyby trafiło cię zaklęcie. On jest w krwiobiegu przed otrzymaniem rany, dlatego ona po powstaniu połowicznie się zregeneruje - upierała się Poppy; to nie mogła być wina tego, że nic jej nie było. Eliksir nie miał być zażywany po, a przed. - Przypuszczam, że to wina żółci, ale spójrz jeszcze na tę recepturę i oceń ją, dobrze? Spisałam tam dokładną gramaturę jakich używałam - mówiła z przejęciem. Sięgnęła do torebki, aby wyjąć zeń rolkę pergaminu i oddać ją Archibaldowi, by ten, profesjonalnym okiem magomedyka specjalizującego się w zatruciach eliksiralnych, wyraził swoją opinię.
Zakończone
10 X | Brendan Weasley | szpital św. munga
Zdołali po cichu wemknąć cię do wnętrza sklepiku; kiedy jednak oboje przekroczyli próg, drzwi zamknęły się za nimi z hukiem, odcinając ich od drogi ucieczki. W bladym świetle sączącym się przez okiennice Poppy dostrzegła stopy wystające zza lady. Nie myśląc wiele, właściwie wcale, zerwała się do biegu i znalazła przy mężczyźnie, w którym rozpoznała Joela, pracownika sklepiku.
- Joel?! Joel, słyszysz mnie?! - mówiła gorączkowo; czarodziej nie odpowiedział. Przyłożyła koniec wierzbowej różdżki do jego klatki piersiowej i siląc się na spokój wyrzekła: - Surgito!
Zakończone - rozliczone
- Joel?! Joel, słyszysz mnie?! - mówiła gorączkowo; czarodziej nie odpowiedział. Przyłożyła koniec wierzbowej różdżki do jego klatki piersiowej i siląc się na spokój wyrzekła: - Surgito!
Zakończone - rozliczone
12 X | Anthony Macmillan | Puddlemere, dwór Macmillanów
- Tak, Anthony - potwierdziła, a w głosie Poppy zabrzmiało szczere współczucie. Uniosła dłoń i położyła ją na ramieniu mężczyzny w pełnym troski geście. - Pomogą ci przetrwać ten trudny czas. Nie ma się czego wstydzić, to zaklęcie może doprowadzić człowieka do prawdziwego obłędu, jesteś silny, że je przetrwałeś. Uporasz się z nim, potrzebujesz jedynie czasu. Pij te eliksiry, a to minie, obiecuję. Nie przestawaj bez konsultacji z uzdrowicielem, dobrze? Możesz napisać do mnie, możesz porozmawiać z magomedykiem ze szpitala świętego Munga, gdy te sny i wizje ustaną. Po prostu nie odstawiaj ich samodzielnie, dobrze?
Wyciągnęła ze swojej torby rolkę pergaminu, poprosiła Macmillana o kałamarz i pióro; rozpisała mu nazwy eliksirów i konkretne dawki w mililitrach, aby mógł wypić je samemu, bez pomocy uzdrowiciela. Wymogła na nim obietnicę, że odpocznie i zregeneruje siły; zapewniła, że zawsze może zwrócić się do niej o pomoc, jeśli coś będzie się działo.
Zakończone
Wyciągnęła ze swojej torby rolkę pergaminu, poprosiła Macmillana o kałamarz i pióro; rozpisała mu nazwy eliksirów i konkretne dawki w mililitrach, aby mógł wypić je samemu, bez pomocy uzdrowiciela. Wymogła na nim obietnicę, że odpocznie i zregeneruje siły; zapewniła, że zawsze może zwrócić się do niej o pomoc, jeśli coś będzie się działo.
Zakończone
15 X | Benjamin Wright | kuchnia Poppy
. - Podlewamy wodą, tak - a ja ugotuję ziemniaki. Masz może jakieś zioła? Koperek? Szczypiorek? - zdecydował, rozglądając się za workiem ziemniaków: gdy już go zlokalizował, zabrał się za obieranie bulw, dość niechlujnie, ale szybko. Później odmierzył odpowiednią ilość wody i wsypał do niej zdecydowanie za dużo soli, machnięciem różdżki sprawiając, że garnek zagwizdał i w środku zabulgotał wrzątek. - Ja zjem z...dziesięć. A ty...kobiety jedzą mniej, to osiem? - spytał, rzucając liczby typowo męskie: nie chciał wyjść na głodomora, czasem pochłaniał naprawdę zatrważające porcje, lecz przy tych gabarytach, męśniach i ciężkiej pracy było to względnie zrozumiałe. - I maślankę. Myślę, że pasuje do tego maślanka - zadumał się, zerkając kontrolnie zarówno na gotujace się ziemniaki, jak i na wstawioną już do piekarnika pieczeń. Wszystko pod kontrolą; spoglądał też na Poppy, wyraźnie oczekując oceny swych obiadowych przygotowań - oby była zadowolona z wspólnego kucharzenia.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
17 X | Anthony Skamander | Bexley High Street 27/4
Kontynuacja w Tower
Po zakończeniu treningu, który Anthony poddał, wiedząc, że jest już zbyt słaby, aby walczyć dalej, dokładnie przebadała aurora. To prawda, oberwał kilkoma bardzo potężnymi zaklęciami jak Lamino, Commotio, czy Everte Stati, jednakże - w obliczu tego jak silne były, to rany były znacznie mniejsze, niż mogła się tego spodziewać. A więc eliksir działał - odniosła sukces. Zauważyła jednak, że wokół czerwonych plam na świeżo zregenerowanej skórze pojawiła się lekka wysypka. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to przez wciąż za dużą ilość wlanej do kociołka żółci niedźwiedzia. Postanowiła więc skorygować gramaturę tej ingrediencji. Dokonawszy dokładnych oględzin ran Anthonego, przeszła do ich wyleczenia - nie mogła pozwolić, aby trwał w bólu, gdy ona będzie zapisywała swoje obserwacje. Dokładnie spisała je, kiedy uleczyła w pełni jego obrażenia.
Później, gdy znalazła się już w swojej pracowni, przeanalizowała je bardzo dokładnie i ponownie wprowadziła drobne zmiany w recepturze, skorygowała listę składników i liczyła, że to zmiany ostateczne. Miała się o tym przekonać przy najbliższym spotkaniu z Sophią Carter.
Zakończone
Po zakończeniu treningu, który Anthony poddał, wiedząc, że jest już zbyt słaby, aby walczyć dalej, dokładnie przebadała aurora. To prawda, oberwał kilkoma bardzo potężnymi zaklęciami jak Lamino, Commotio, czy Everte Stati, jednakże - w obliczu tego jak silne były, to rany były znacznie mniejsze, niż mogła się tego spodziewać. A więc eliksir działał - odniosła sukces. Zauważyła jednak, że wokół czerwonych plam na świeżo zregenerowanej skórze pojawiła się lekka wysypka. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to przez wciąż za dużą ilość wlanej do kociołka żółci niedźwiedzia. Postanowiła więc skorygować gramaturę tej ingrediencji. Dokonawszy dokładnych oględzin ran Anthonego, przeszła do ich wyleczenia - nie mogła pozwolić, aby trwał w bólu, gdy ona będzie zapisywała swoje obserwacje. Dokładnie spisała je, kiedy uleczyła w pełni jego obrażenia.
Później, gdy znalazła się już w swojej pracowni, przeanalizowała je bardzo dokładnie i ponownie wprowadziła drobne zmiany w recepturze, skorygowała listę składników i liczyła, że to zmiany ostateczne. Miała się o tym przekonać przy najbliższym spotkaniu z Sophią Carter.
Zakończone
19 X | Sophia Carter | Stara chata
Wystarczyło niewielkie skaleczenie ostrym nożykiem, by to sprawdzić. Poppy pochyliła się nad ramieniem Sophii. Ujrzała krople czerwonej krwi, lecz rozcięcie zasklepiło się od razu w połowie - uzdrowicielka klasnęła w dłonie z uciechy. - Działa!
Nie potrafiła powstrzymać radości - uściskała Sophię jeszcze raz, serdecznie, wzdychając z ulgą. Carter zgodziła się zostać na noc, mogła więc obserwować ją i reakcje jej organizmu cały wieczór. Uparła się, aby zajrzeć jej w oczy, kontrolować temperaturę oraz oddech; przesłuchała płuca i przebadała brzuch. Musiała się upewnić, że eliksir samoregeneracji nie będzie miał negatywnego wpływu na organizm aurorki.
Zakończone - rozliczone
Nie potrafiła powstrzymać radości - uściskała Sophię jeszcze raz, serdecznie, wzdychając z ulgą. Carter zgodziła się zostać na noc, mogła więc obserwować ją i reakcje jej organizmu cały wieczór. Uparła się, aby zajrzeć jej w oczy, kontrolować temperaturę oraz oddech; przesłuchała płuca i przebadała brzuch. Musiała się upewnić, że eliksir samoregeneracji nie będzie miał negatywnego wpływu na organizm aurorki.
Zakończone - rozliczone
20 X | Eileen Bartius i święto dyni | Świat Dyni
Do tego jeszcze chłopiec, który podbiegł do nich, ekscytując się tym, że nie jest już strachem na wróble. Co z nim będzie? Spojrzała na Eileen pytająco, gdy uwagę skupiła znów na sobie gospodyni Świata Dyni.
- Mamy to... zjeść? - spytała szeptem, pochylając się do pani Bartius.
Na twarzy Poppy malowało się święte oburzenie. Spojrzała to na miąższ, to na Eileen, to na czarownicę. Czy ona naprawdę zwariowała? Nie wątpiła w to, że surowa dynia może być smaczna - ale, na Merlina, jak mogłaby to zjeść palcami?! Z brudnego stołu?!
- Wykluczone. Absolutnie wykluczone. Nie będziemy jeść bez sztućców z brudnego stołu... Nie wiadomo co na nim wcześniej leżało... - szeptała oburzona Poppy, kręcąc przy tym głową z wyraźną dezaprobatą. Odchrząknęła, nim zwróciła się do gospodyni przepraszającym tonem: - Przepraszamy, ale-ale... my nie jesteśmy głodne... właściwie to jadłyśmy niedawno i... no... - mówiąc te słowa zawstydziła się jeszcze bardziej.
Zakończone
- Mamy to... zjeść? - spytała szeptem, pochylając się do pani Bartius.
Na twarzy Poppy malowało się święte oburzenie. Spojrzała to na miąższ, to na Eileen, to na czarownicę. Czy ona naprawdę zwariowała? Nie wątpiła w to, że surowa dynia może być smaczna - ale, na Merlina, jak mogłaby to zjeść palcami?! Z brudnego stołu?!
- Wykluczone. Absolutnie wykluczone. Nie będziemy jeść bez sztućców z brudnego stołu... Nie wiadomo co na nim wcześniej leżało... - szeptała oburzona Poppy, kręcąc przy tym głową z wyraźną dezaprobatą. Odchrząknęła, nim zwróciła się do gospodyni przepraszającym tonem: - Przepraszamy, ale-ale... my nie jesteśmy głodne... właściwie to jadłyśmy niedawno i... no... - mówiąc te słowa zawstydziła się jeszcze bardziej.
Zakończone
23 X | Charlene Leighton | mój salon
Poppy wzięła rolkę pergaminu do ręki, rozwinęła nią i odczytała dokładny spis ingrediencji oraz ich gramaturę, by Charlie wiedziała na jakie składniki ostatecznie się zdecydowała. - Przekażę wam recepturę, oczywiście, przecież po to się z tobą spotkałam! Żałuję, ze nie ma z nami innych, nie chciałam ich jednak ściągać, tyle wszyscy mają pracy... - westchnęła ciężko. Uświadomiła sobie, że od spotkania w Gospodzie pod Świńskim Łbem właściwie nie miała kontaktu z lordem Adrienem Carrowem. Co się z nim działo, czy wszystko było z nim w porządku? - Dotąd mogę powiedzieć, ze zadawane rany regenerują się mniej więcej połowicznie, ale uwarzony w odpowiednim dniu miesiąca eliksir będzie działał dłużej. To zależy od układu ciał niebieskich, sugerowałam się także tym, co sama mi przekazałaś we wstępnej recepturze.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 24.07.19 14:13, w całości zmieniany 2 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
1 XI | Charlene Leighton | Hotel Transylvania
Wrzasnęła, kiedy dwie zbroje poruszyły się nagle i zagrodziły im drogę odwrotu, uniosły miecze, których stal zalśniła w blasku świecy. Wyraźnie wyzwały je do walki.
- AAAAAAAA, CHARLIE, CO TERAZ?! - krzyknęła z rozpaczą, upuszczając kaganek ze świecą. Zbroje napierały na nie i Poppy cofnęła się o krok. - ZABIJĄ NAS - pisnęła z rozpaczą, w ostatniej chwili dostrzegając wbity w posadzkę miecz.
Jakie miała wyjście?!
Chwyciła za klingę obiema dłońmi, licząc, że zdoła go unieść - przynajmniej na tyle wysoko, aby zablokować atak zaczarowanej zbroi.
To był naprawdę niemądry pomysł, że tu przyszły.
Zakończone - rozliczone
- AAAAAAAA, CHARLIE, CO TERAZ?! - krzyknęła z rozpaczą, upuszczając kaganek ze świecą. Zbroje napierały na nie i Poppy cofnęła się o krok. - ZABIJĄ NAS - pisnęła z rozpaczą, w ostatniej chwili dostrzegając wbity w posadzkę miecz.
Jakie miała wyjście?!
Chwyciła za klingę obiema dłońmi, licząc, że zdoła go unieść - przynajmniej na tyle wysoko, aby zablokować atak zaczarowanej zbroi.
To był naprawdę niemądry pomysł, że tu przyszły.
Zakończone - rozliczone
13 XI | Will Cattermole | Grimmauld Place 6/1
Blade, piegowate policzki natychmiast pokryły się krwawym rumieńcem. Co miała powiedzieć? Prawdę? Przecież to brzmiało niedorzecznie. Nastał jeden z nielicznych momentów w życiu Poppy, gdy zapomniała języka w gębie i nie wiedziała co powiedzieć.
- Ja... ja... - zaczęła się jakąś, próbując ułożyć sobie w głowie to, co powinna powiedzieć. Złapała za parasol i złożyła go, by nie wyrządził większych szkód. Wzięła głębszy oddech, próbując się uspokoić. - Bardzo pana proszę o wybaczenie... Ja naprawdę nie wiem co się stało i jak tu się znalazłam... Proszę nie myśleć, że... że ja się wła-włamałam, to naprawdę nie tak... Och, przepraszam, powinnam się przedstawić. Nazywam się Poppy Pomfrey. Byłam w Londynie, w parku, robiłam zakupy, gdy... Nie uwierzy mi pan, ale naprawdę pojawił się dirkrak... Wie pan czym są dirkraki? To magiczne ptaki, potrafiące się teleportować, żyją na Mauritiusie, ja naprawdę nie wiem jak jeden z nich znalazł się w Londynie... - mówiła Poppy, bo gdy mówić już zaczęła, to wyrzucała z siebie te wszystkie słowa z niebywałym przejęciem. Z każdym rumieniła się coraz bardziej z zawstydzenia.
Zakończone - rozliczone
- Ja... ja... - zaczęła się jakąś, próbując ułożyć sobie w głowie to, co powinna powiedzieć. Złapała za parasol i złożyła go, by nie wyrządził większych szkód. Wzięła głębszy oddech, próbując się uspokoić. - Bardzo pana proszę o wybaczenie... Ja naprawdę nie wiem co się stało i jak tu się znalazłam... Proszę nie myśleć, że... że ja się wła-włamałam, to naprawdę nie tak... Och, przepraszam, powinnam się przedstawić. Nazywam się Poppy Pomfrey. Byłam w Londynie, w parku, robiłam zakupy, gdy... Nie uwierzy mi pan, ale naprawdę pojawił się dirkrak... Wie pan czym są dirkraki? To magiczne ptaki, potrafiące się teleportować, żyją na Mauritiusie, ja naprawdę nie wiem jak jeden z nich znalazł się w Londynie... - mówiła Poppy, bo gdy mówić już zaczęła, to wyrzucała z siebie te wszystkie słowa z niebywałym przejęciem. Z każdym rumieniła się coraz bardziej z zawstydzenia.
Zakończone - rozliczone
17 XI | Benjamin Wright | Apteka Sluga i Jiggersa
Starała się zrobić dobrą minę do złej gry, gdy Wright poklepał ją po ramieniu. Obawiała się, to oczywiste, zarówno ataku - bo wiedziała, ze w chwili starcia byłaby mu bardziej kulą u nogi, niż prawdziwym wsparciem - jak i tego, czy poradzi sobie z siłą anomalii. Za nic nie chciała jednak, by zarządził o odwrocie; naprawdę potrzebowała to zbadać, a jak się okazało jej obecność w aptece Sluga i Jiggersa okazała się szczęśliwym zrządzeniem losu. Zawartość fiolki, którą wlała w kałużę z ostrożnością, zneutralizowała niebezpieczne substancje. W kilka chwil wybuchy ustały, ciecz przestała syczeć, wrzeć i parować.
- Och, to nic takiego. Mieszanka wywaru z owoców dyptamu i nalewki ciemiernikowej weszły w reakcję z cząstkami rogu buchorożca, bo sądzę, że to one właśnie były przyczyną wybuchów... - wytłumaczyła Poppy, unosząc brodę wyżej, ucieszona z tego sukcesu; zachęcona nim śmielej pomaszerowała przed siebie, trzymając się blisko Gwardzisty, trzymając uniesioną przed sobą różdżką.
Zakończone - rozliczone
- Och, to nic takiego. Mieszanka wywaru z owoców dyptamu i nalewki ciemiernikowej weszły w reakcję z cząstkami rogu buchorożca, bo sądzę, że to one właśnie były przyczyną wybuchów... - wytłumaczyła Poppy, unosząc brodę wyżej, ucieszona z tego sukcesu; zachęcona nim śmielej pomaszerowała przed siebie, trzymając się blisko Gwardzisty, trzymając uniesioną przed sobą różdżką.
Zakończone - rozliczone
27 XI | Percival Blake | Rezerwat Trójogonów Edalskich
– Nikomu nie trzeba niczego przyszyć, jeżeli o to chodzi – odpowiedział, pilnując się, żeby nie przyspieszać już kroku, choć prawdę mówiąc miał ochotę przejść z marszu do biegu; panujący w rezerwacie chaos przywoływał nieprzyjemne wspomnienia feralnej wyprawy, chociaż powtarzał sobie raz po raz, że tym razem nie było tak samo: że wina nie leżała po jego stronie, i że nikt nie stracił życia przez jego błędy. Że nikt w ogóle nie stracił życia – wszystkie zniszczenia dało się odwrócić, wszystkie szkody – naprawić. – Smoczyca nie zaatakowała nikogo bezpośrednio; rozdrażniła ją anomalia, więc zionęła w jej stronę ogniem – dodał, z jakiegoś powodu czując odruchową potrzebę wytłumaczenia zachowania Ogniomiotki, mimo że panna Pomfrey ani razu nie dała mu do zrozumienia, że obarcza winą przerażone stworzenie. Wiedział jednak, że większość czarodziejów bała się smoków i uważała je za zwyczajne zagrożenie, które woleliby widzieć w zamkniętych na cztery spusty klatkach niż na wolności. – Z poważniejszych urazów – Jones ma poparzoną twarz. Nie wiem, co z jego oczami, nie mógł ich otworzyć – powiedział jeszcze, nim znaleźli się w środku; miał nadzieję, że młody łowca nie utracił wzroku, a przynajmniej – nie na zawsze.
Zakończone
Zakończone
21 XII | Jamie McKinnon | mój salon
- Dobrze, już dobrze... Prawda jest taka, że takie mamy czasy, że każdy powinien opanować choćby podstawy pierwszej pomocy - zarówno dla samego siebie, jak i dla innych. Licho nie śpi. Niestety, może zdarzyć się tak, że od tego może zależeć cudze życie, a uzdrowiciela nie będzie obok... - westchnęła ciężko Poppy. Na bladej, piegowatej twarzy pojawił się smutek i żal, w oczach cień strachu o to, co będzie jutro. Z nią, z jej przyjaciółmi, z Henrym i jego siostrą. Trudno było przyjąć to do wiadomości, nie mogli jednak odpychać od siebie czarnych wizji, stały się zbyt prawdopodobne. Musieli być na to przygotowani - wszyscy. - Musimy jednak zacząć od samego początku. Od podstaw. By sobie pomóc, musisz wiedzieć czemu pomagasz. Znać podstawową budowę ludzkiego organizmu. Poznań główne układy: oddechowy, pokarmowy, ruchu, krwionośny, nerwowy, kostny.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
23 XII | Maeve Clearwater | Londyn, Cockerell Road 3/14
Sama nie wiedziała, jak zabrać się do tego tematu, a przy tym nie zacząć się rumienić. Poza tym, w emocjach obiecała Floreanowi, że nie będzie o tym z nikim rozmawiać... Lecz dopóki nie wspomni jego imienia, to nie powinien być problem, prawda? - Jakiś czas temu przechadzałam się Pokątną i nieznajomy zaprosił mnie na potańcówkę. Tak po prostu. - Wzruszyła ramionami, próbując trzymać nerwy na wodzy. - Zgodziłam się, choć nie wiem dlaczego. Kupiłam nową sukienkę, szykowałam się, jakby to była nie wiadomo jaka okazja... - urwała, z każdym kolejnym słowem czując się coraz gorzej. Zrobiła z siebie idiotkę, czy naprawdę chciała o tym opowiadać Poppy? - Było bardzo miło. Choć dziwnie. Zachowywałam się, jakbym nie była sobą, wiesz? Później... wpadłam na niego jakiś czas później, ale powiedział, że to był taki... jednorazowy wypad. - Skrzywiła się na wspomnienie tamtej rozmowy w herbaciarni. Bardziej była jednak zła na siebie, na swą głupotę i emocje, których nie potrafiła kontrolować, niż na Floreana.
Zakończone
Zakończone
26 XII | Eileen Bartius | Hogsmeade 134
...
27 XII | zakon feniksa | stara chata
2, 3, 4, 5, 6, 7
Wyprostowała się lekko. Nie zamierzała dziś wracać do swego mieszkania. Nie, dopóki nie zobaczy i nie przekona się, że wszyscy wrócili cali i zdrowi. Inni podjęli już temat oczekiwania na śmiałków, którzy wyruszali do Azkabanu; Poppy skupiła spojrzenie na profesor Bagshot - gdzie mieli na nich oczekiwać?
- Tak jak mówiłam: ja również przyniosłam ze sobą sporo eliksirów. Wszystkie opatrzone są etykietą, mają odmierzone porcje - powiedziała zaraz po Charlene, podchodząc do stołu i wykładając wszystkie elikisry, które przyniosła ze sobą. Oddała kilka fiolek Gabrielowi oraz Anthonemu Skamanderowi. Każdemu, kto do niej podszedł pokrótce wytłumaczyła do czego służył dany eliksir.
Gdy rozdała już wszystko, podeszła do świstoklika, aby go dotknąć i przenieść się... gdzieś, gdzie wiódł ich plan profesor Bagshot.
Zakończone - rozliczone
Wyprostowała się lekko. Nie zamierzała dziś wracać do swego mieszkania. Nie, dopóki nie zobaczy i nie przekona się, że wszyscy wrócili cali i zdrowi. Inni podjęli już temat oczekiwania na śmiałków, którzy wyruszali do Azkabanu; Poppy skupiła spojrzenie na profesor Bagshot - gdzie mieli na nich oczekiwać?
- Tak jak mówiłam: ja również przyniosłam ze sobą sporo eliksirów. Wszystkie opatrzone są etykietą, mają odmierzone porcje - powiedziała zaraz po Charlene, podchodząc do stołu i wykładając wszystkie elikisry, które przyniosła ze sobą. Oddała kilka fiolek Gabrielowi oraz Anthonemu Skamanderowi. Każdemu, kto do niej podszedł pokrótce wytłumaczyła do czego służył dany eliksir.
Gdy rozdała już wszystko, podeszła do świstoklika, aby go dotknąć i przenieść się... gdzieś, gdzie wiódł ich plan profesor Bagshot.
Zakończone - rozliczone
28 XII | Ulysses Ollivander | Stara Chata
...
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 12.10.19 15:07, w całości zmieniany 3 razy
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Żadnym już chwytem retorycznym,
kwestii tej nie upiększę,
czemu stawiamy na mniejsze zło,
a nie na dobro większe?
kwestii tej nie upiększę,
czemu stawiamy na mniejsze zło,
a nie na dobro większe?
31 XII | Sylwester | Dolina Godryka
2, 3, 4, 5
Starała się zachować zimną krew. Musiała. Obiecała pomoc i wiedziała jak to zrobić. Opary eliksiru, to musiały być one, odebrały jej na kilka chwil jasność myślenia i siłę w nogach, starała się jednak na nie dźwignąć i natychmiast z kieszeni płaszcza wyciągnęła różdżkę, której koniec zbliżyła do własnej krtani. Nie znała się dobrze na transmutacji, ale musiała spróbować. Chciała zostać usłyszana przez wszystkich.
- Sonorus - powiedziała Poppy, chcąc rzucić na siebie zaklęcie, które zwiększy siłę jej głosu, po czym zaczęła krzyczeć tak głośno jak tylko potrafiła. - UWAGA - ZASŁOŃCIE USTA, NIE WDYCHAJCIE OPARÓW ELIKSIRU, JEST TRUJĄCY. EWAKUACYJNE ŚWISTOKLIKI ZNAJDUJĄ SIĘ KOLEJNO - PRZY FONTANNIE ŻYCIA, W KATAKUMBACH, NA ZAPLECZU PUBU ROZBRYKANY HIPOGRYF, ZA DAWNYM DOMEM RODZINY DUMBLEDORE.
Zakończone
Starała się zachować zimną krew. Musiała. Obiecała pomoc i wiedziała jak to zrobić. Opary eliksiru, to musiały być one, odebrały jej na kilka chwil jasność myślenia i siłę w nogach, starała się jednak na nie dźwignąć i natychmiast z kieszeni płaszcza wyciągnęła różdżkę, której koniec zbliżyła do własnej krtani. Nie znała się dobrze na transmutacji, ale musiała spróbować. Chciała zostać usłyszana przez wszystkich.
- Sonorus - powiedziała Poppy, chcąc rzucić na siebie zaklęcie, które zwiększy siłę jej głosu, po czym zaczęła krzyczeć tak głośno jak tylko potrafiła. - UWAGA - ZASŁOŃCIE USTA, NIE WDYCHAJCIE OPARÓW ELIKSIRU, JEST TRUJĄCY. EWAKUACYJNE ŚWISTOKLIKI ZNAJDUJĄ SIĘ KOLEJNO - PRZY FONTANNIE ŻYCIA, W KATAKUMBACH, NA ZAPLECZU PUBU ROZBRYKANY HIPOGRYF, ZA DAWNYM DOMEM RODZINY DUMBLEDORE.
Zakończone
5 I | Zakon Feniksa | Londyn, Stara Chata
2, 3, 4, 5
Wyprostował się ponownie po chwili, przesuwając zmęczonym spojrzeniem po twarzach zgromadzonych przy stole Zakonników. - Dzięki zaangażowaniu każdego z was udało się nam pokonać anomalie, ustabilizować magię, przynoszącą tak wiele cierpień, zwłaszcza mugolom i najmłodszym - Ci, którzy wzięli udział w misji do Azkabanu, tak sam jak ci, którzy pomogli w przygotowaniach, powinni być z siebie dumni. Miał nadzieję, że widzą to w jego cieplejszym wzroku. Tak, mieli powody do dumy, zrobili coś dobrego, naprawili to, co zniszczyli. - Zapłaciliśmy jednak za to wysoką cenę. Między nami nie ma Pani Profesor, Bathildy Bagshot - zawiesił głos, po czym znów odkaszlnął, przenosząc spojrzenie na Justine. To ona przewodziła dzisiejszym spotkaniem. Gestem wskazał, że oddaje jej głos i przestrzeń: wiedziała, jakie kwestie muszą poruszyć i jakie pytania zadać, by udało się im przedyskutować najważniejsze sprawy. Mieli jeszcze wiele do zrobienia i wiele do ustalenia.
Zakończone
Wyprostował się ponownie po chwili, przesuwając zmęczonym spojrzeniem po twarzach zgromadzonych przy stole Zakonników. - Dzięki zaangażowaniu każdego z was udało się nam pokonać anomalie, ustabilizować magię, przynoszącą tak wiele cierpień, zwłaszcza mugolom i najmłodszym - Ci, którzy wzięli udział w misji do Azkabanu, tak sam jak ci, którzy pomogli w przygotowaniach, powinni być z siebie dumni. Miał nadzieję, że widzą to w jego cieplejszym wzroku. Tak, mieli powody do dumy, zrobili coś dobrego, naprawili to, co zniszczyli. - Zapłaciliśmy jednak za to wysoką cenę. Między nami nie ma Pani Profesor, Bathildy Bagshot - zawiesił głos, po czym znów odkaszlnął, przenosząc spojrzenie na Justine. To ona przewodziła dzisiejszym spotkaniem. Gestem wskazał, że oddaje jej głos i przestrzeń: wiedziała, jakie kwestie muszą poruszyć i jakie pytania zadać, by udało się im przedyskutować najważniejsze sprawy. Mieli jeszcze wiele do zrobienia i wiele do ustalenia.
Zakończone
13 I | Belvina Blythe | Londyn, St. James Park
Parzywka
23 I | Eileen Bartius | Hogsmeade, dom Bartiusów
Parzywka
2 II | Jamie McKinnon | Londyn
Pojawiła się na Pokątnej o umówionej godzinie w zwykłej, brązowej sukience i granatowym płaszczu, włosy miała spięte nad karkiem, wyglądała zwyczajnie i nie przykuwała uwagi. Uważnie wypatrywała Jamie, nie rozpoznając jej od razu przez zmieniony kolor włosów, nie mogła sobie przypomnieć, czy już wcześniej wiedziała, że dziewczyna jest metamorfomagiem.
- Och, to ty. Dzień dobry - westchnęła z ulgą, zbliżając się do sojuszniczki. Rozejrzała się wkoło, by mieć pewność, że nikt podejrzany blisko się nie kręci i jej słowa nie wpadną w niepowołane uszy. - Musimy odebrać składniki na eliksiry od zaufanego aptekarza. Będzie ich bardzo dużo, nie poradzę sobie raczej z teleportacją, nie uniosę tyle. Przyczepienie ich do miotły... To niezły pomysł. Jeśli pan Spinnet użyczy mi swojej, to i mogłabym polecieć... - zastanowiła się cicho. Potrafiła latać, na pewno nie tak dobrze jak graczka quidditcha, właściwie to nawet nie w połowie tak dobrze, ale była pewna, że utrzyma się na miotle i nie runie w dól razem ze skrzynkami. Nie szalała już tak gwałtowna śnieżyca.
Zakończone
- Och, to ty. Dzień dobry - westchnęła z ulgą, zbliżając się do sojuszniczki. Rozejrzała się wkoło, by mieć pewność, że nikt podejrzany blisko się nie kręci i jej słowa nie wpadną w niepowołane uszy. - Musimy odebrać składniki na eliksiry od zaufanego aptekarza. Będzie ich bardzo dużo, nie poradzę sobie raczej z teleportacją, nie uniosę tyle. Przyczepienie ich do miotły... To niezły pomysł. Jeśli pan Spinnet użyczy mi swojej, to i mogłabym polecieć... - zastanowiła się cicho. Potrafiła latać, na pewno nie tak dobrze jak graczka quidditcha, właściwie to nawet nie w połowie tak dobrze, ale była pewna, że utrzyma się na miotle i nie runie w dól razem ze skrzynkami. Nie szalała już tak gwałtowna śnieżyca.
Zakończone
9 II | Kieran Rineheart | Londyn, salon Poppy
Odkręciła wieko, a powietrze natychmiast nasyciło się mocnym, nieprzyjemnym zapachem formaliny. Włożyła do słoja drobną dłoń i chwilę walczyła, by wyłowić męskie ucho, czemu towarzyszyło chlupotanie. Poppy poczuła się niezręcznie i dla jej pacjenta również musiało to takie być - patrzenie jak ucho raz po raz wyślizguje się z palców uzdrowicielki. - Mam cię... - mruknęła w końcu, zaciskając ucho w dłoni i wyciągając je ze słoja.
Przyłożyła je do odsłoniętego miejsca, gdzie widniała dziura bębenka. Pan Rineheart musiał poczuć jak krople eliksiru spadają na jego skórę i spływają po pomarszczonej szyi. Poppy chwilę poświęciła, by lewą dłonią ułożyć ucho w odpowiedniej pozycji, po czym różdżkę trzymaną w prawej przysunęła bardzo blisko. Wzięła głęboki oddech i spokojnym, pewnym głosem wyrzekła: - Transplantatio!
Zakończone
Przyłożyła je do odsłoniętego miejsca, gdzie widniała dziura bębenka. Pan Rineheart musiał poczuć jak krople eliksiru spadają na jego skórę i spływają po pomarszczonej szyi. Poppy chwilę poświęciła, by lewą dłonią ułożyć ucho w odpowiedniej pozycji, po czym różdżkę trzymaną w prawej przysunęła bardzo blisko. Wzięła głęboki oddech i spokojnym, pewnym głosem wyrzekła: - Transplantatio!
Zakończone
12 II | Gwendolyn Grey | Londyn, Kawiarnia z czytelnią
Parzywka
20 II | Bertie Bott | Londyn, Cukiernia
Parzywka
3 III | Maeve Clearwater | Londyn, Cockerell Road 3/14
Uniosła lewą dłoń, by pogładzić czarownicę po włosach - zawsze ciemnych i nie tak długich jak jej własne, a teraz siwych i kruchych. Lada chwila, a wpadną Maeve w oko, zaraz zorientuje się, że połamanie żeber nie było jedyną konsekwencją nieudanej przemiany. Choć zdecydowanie mniej groźną i bolesną. Oby nie najbardziej trwałą. Z połamanymi kośćmi Poppy poradziła sobie bardzo szybko, lecz co mogła zrobić by przywrócić kuzynce dawny wygląd? Intensywnie się nad tym zastanawiała, ale jedyne co przychodziło jej do głowy... - Wiesz... Jeśli to nie minie w ciągu kilku godzin, no nie wiem, może dnia albo dwóch, chyba powinnaś udać się do szpitala świętego Munga, by znaleźć specjalistę, który będzie potrafił cofnąć skutki feralnej transmutacji. Wiem, że można to zrobić, ale ja nie potrafię rzucać takiego zaklęcia, nie pamiętam nawet inkantacji, wolałabym więc nie ryzykować... - powiedziała ostrożnie. Na twarzy uzdrowicielki pojawiło się szczere zmartwienie.
Zakończone
Zakończone
21 III | Zakon Feniksa | Oaza, Pomnik pamięci
2, 3, 4, 5
Odstawiwszy ostatnie naczynie na długi stół wygładziła spódnicę sukienki i podążyła w stronę kamiennego łuku, gdzie zgromadzili się także inni i panna Rineheart szykowała się do wygłoszenia przemowy; nie spodziewała się, że strony tak szorstkiej kobiety padnie tyle pięknych słów, czuła się wzruszona i poruszona. Niebieskie oczy Poppy prędko zrobiły się szkliste, a gdy Jackie wspomniała o profesor Bagshot, ukradkiem otarła łzy kraciastą chusteczką. Minęły trzy miesiące, lecz tęsknota za kobietą, która stała się jej mentorką i przewodzicielką, ogromnym autorytetem, wcale nie osłabła.
- Oczywiście - odpowiedziała cicho, kiedy aurorka wywołała ją i Charlene; razem z alchemiczką rozdała zebranym wieńce i znicze, by mogli złożyć je pod pomnikiem pamięci; podając znicz Percivalowi utkwiła w nim spojrzenie o dwa uderzenia serca zbyt długo, lecz prędko przywołała się do porządku i ruszyła dalej. Sama także położyła pod łukiem kwiaty - miała ochotę, by coś powiedzieć, ale dławił ją smutek i nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Zakończone
Odstawiwszy ostatnie naczynie na długi stół wygładziła spódnicę sukienki i podążyła w stronę kamiennego łuku, gdzie zgromadzili się także inni i panna Rineheart szykowała się do wygłoszenia przemowy; nie spodziewała się, że strony tak szorstkiej kobiety padnie tyle pięknych słów, czuła się wzruszona i poruszona. Niebieskie oczy Poppy prędko zrobiły się szkliste, a gdy Jackie wspomniała o profesor Bagshot, ukradkiem otarła łzy kraciastą chusteczką. Minęły trzy miesiące, lecz tęsknota za kobietą, która stała się jej mentorką i przewodzicielką, ogromnym autorytetem, wcale nie osłabła.
- Oczywiście - odpowiedziała cicho, kiedy aurorka wywołała ją i Charlene; razem z alchemiczką rozdała zebranym wieńce i znicze, by mogli złożyć je pod pomnikiem pamięci; podając znicz Percivalowi utkwiła w nim spojrzenie o dwa uderzenia serca zbyt długo, lecz prędko przywołała się do porządku i ruszyła dalej. Sama także położyła pod łukiem kwiaty - miała ochotę, by coś powiedzieć, ale dławił ją smutek i nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Zakończone
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Poppy Pomfrey
Szybka odpowiedź