Charon Black
Nazwisko matki: Abbott
Miejsce zamieszkania: Własny dworek na obrzeżach Londynu.
Czystość krwi: Szlachetna
Status majątkowy: Bogacz
Zawód: Alchemik
Wzrost: 179 cm
Waga: 82 kg
Kolor włosów: Czarny
Kolor oczu: Ciemny zielony
Znaki szczególne: Powodujące dreszcze spojrzenie, czarujący uśmiech.
13 i pół cala, dość sztywna, ostrokrzew, włos abraksana.
SLYTHERIN
Lis
Inferius
Bez, tytoń, pomarańcza.
Widzi siebie na czele swojego rodu, kiedy dzięki swoim umiejętnościom zyskał ogromną sławę jak i szacunek wśród arystokracji, powiększając ogromnie prestiż rodu oraz bogactwo. Powoduje to również prawdziwy uśmiech i zadowolenie na twarzy ojca i matki, którzy w odbiciu, stoją obok niego.
Czytanie książek, picie i spotykanie się z innymi czarodziejami. Poświęca się również nauce ważenia eliksirów.
Harpie z Holyhead
Szachy czarodziejów, pojedynki czarodziejów
Klasyczna
Milo Ventimiglia
Matka Charona była wspaniałą kobietą. Uczciwą, pomocną , jednak przy tym nigdy nie wychodziła ze swojej roli damy.. Zawsze dbała o swój wygląd , ubierała się zgodnie z najnowszą modą i potrafiła zawrócić w głowie swoim uśmiechem, co też zrobiła, uwodząc mężczyznę z rodu Blacków, który to całkowicie zatracił dla niej głowę. Sprawy potoczyły się szybciej niż planowano czy można w ogóle było się spodziewać i w dość młodym wieku, zaszła w ciążę. Nikt prócz Pani Abbott i Pana Blacka nie wiedział o tym, iż jeszcze przed ślubem, w brzuchu kobiety zaczęło rozwijać się życie. Wtedy też zorganizowano szybki ślub, dość huczne wesele a po dziewięciu miesiącach, w kwietniu, urodził się On. Najbardziej energiczne i żądne przygód dziecko. Niestety poród nie należał do tych najbardziej udanych. Pani Abbott zmarła zaraz po wydaniu dziecka na świat, przez co z ojca Charona zrobiła wdowca. Ten długi czas był załamany, jednak nie zaniedbywał swojego syna i oczywiście robił wszystko co było w jego mocy, żeby zapewnić dobrobyt podopiecznemu jak i dostarczyć odpowiednią wiedzę, żeby ów nie przyniósł hańby swojej rodzinie. Często znajdował się w sytuacjach, gdzie samemu ciężko było upilnować wszystkiego, tym bardziej kiedy miało się do czynienia z tak energicznym dzieckiem. Dlatego też do pomocy miał całkiem pokaźną ilość guwernantek. Nigdy nie szczędził na swojego jedynego potomka, zapewniając mu wszelakie nauki od najmłodszych lat, nie zapominając tutaj o lataniu na miotle czy jeździe konnej. Opiekunki i nauczycielki przychodziły tym częściej, im częściej Pan Black był nieobecny, zajęty wszelkimi sprawami politycznymi i finansowymi.
Ile to razy zdarzyło się, że go nie upilnowały i tylko łut szczęścia sprawił, że nic mu się nie stało. To strącił jakiś wazon, to przewrócił coś w pokoju , to prawie spadł ze schodów. Wszystko to miało miejsce jak raczkował a kiedy nauczył się chodzić, mogło być tylko gorzej i tak też właśnie było.
Lata mijały a Charon wyrastał z bycia niesfornym, wszędobylskim chłopczykiem, który ciągle za czymś biegał. Przede wszystkim , większość jego uwagi zajmowało opiekowanie się znalezionym lisem, którego ojciec po długim czasie proszenia, zgodził się przygarnąć. Od tamtej pory zaczął dowiadywać się, na czym polega bycie odpowiedzialnym. Drugą sprawą były pierwsze objawy niechęci do mugolaków czy czarodziei półkrwi. Stało się tak , kiedy został zrugany za zabawę z dzieckiem pochodzącym z rodziny o nieczystej krwi. Wtedy też zaczął się nieco izolować od innych, skupiając zupełnie na innych rzeczach. Z wiekiem zaczął poważnieć, nie interesowały go sprawy błahostkowe i już od bardzo młodych lat, wykazywał wielkie zainteresowanie światem magii. Od początku o jego edukację dbały guwernantki, jednak w miarę upływu czasu, on sam brał się za zgłębianie wiedzy o literaturze, o malarstwie , o historii magii a także o tworzeniu wywarów. Oderwaniem od poważnych lektur i nauki , były księgi dotyczące opieki nad magicznymi zwierzętami jak i tymi zwykłymi. Prócz ćwiczenia swoich umiejętności czytania czy zgłębiania wiedzy, nie zapomniano również o szermierce czy też tańcu,
by w pełni przygotować go do życia na salonach. Dlatego też kilka razy w tygodniu przychodził zarówno nauczyciel walki bronią białą jak i nauczycielka tańca, oczywiście jedna z najlepszych jakie Pan Black mógł znaleźć.
Na początku chłopakowi było trudno, nie potrafił dobrze wyczuć rytmu czy poruszać się dobrze, zawsze wyglądało to zdecydowanie zbyt sztywno. Jednak jak to się mówi : Trening czyni mistrza. Nie inaczej było i w jego przypadku.
Mimo ciężkich początków, w końcu zrozumiał na czym to polega. Było pewne,
że muzykiem nigdy nie zostanie ale tańczysz nauczył się bardzo dobrze. Kolejną rzeczą, o którą zadbano tego czasu była nauka języka obcego. Jedyne o czym pozwolono mu zadecydować, był wybór języka. Tak też padło na francuski. Jak się okazało, do nauki języków miał bardzo dobrą głowę i już po kilku miesiącach, potrafił płynnie się w owym porozumiewać.
Krótko mówiąc, dzieciństwo Charona wcale nie było złe a całkiem szczęśliwe, nie licząc tego iż rzadko miał kontakt ze swoim ojcem, a im starszy się stawał, im bardziej samodzielny, tym było go jeszcze mniej. Nie przeszkadzało mu to jednak nigdy. Miał swój świat w postaci lisa, książek i wypadów w okolice dworu, w którym mieszkał na długie spacery. Tylko on i kolejna księga o eliksirach. Ciężko było jednakowoż zadowolić surowego i konserwatywnego ojca, który od początku bacznie przyglądał się wszystkim jego wzlotom i upadkom. Kiedy coś mu się udawało, ojciec spoglądał tylko na niego i kiwał lekko głową. Jeśli jednak jakaś rzecz mu nie wychodziła, zawsze trzeba było przygotować się na wykład odnośnie tego, jak ważna jest dana dziedzina, że powinien się postarać bardziej, powinien być lepszy. Próbował tak jak tylko zdołał, choć bardzo rzadko udawało mu się dostrzec błysk prawdziwego zadowolenia w spojrzeniu ojca.
Kiedy zbliżały się jego jedenaste urodziny, z Hogwartu nadszedł list zapraszający go do zostania jednym z uczniów tego jakże zacnego przybytku. Ojciec dowiedziawszy się o tym, był wyraźnie zadowolony i w tym właśnie okresie znalazł dla swojego syna najwięcej czasu. Chociaż nie można tego było nazwać raczej tęsknotą a bardziej obawą przed tym, jaki inne osoby mogą mieć na niego w szkole. Dlatego wtedy zaczęły się opowieści, pewnie po części zmyślone, na temat niedopuszczalnych zachowań osób, które nie były z rodów szlacheckich. Opowiadania o zbrodniach jakich się dopuszczali, o mieszaniu się krwi. Wtedy też, Pan Black zaczął zabierać syna na spotkania polityczne rodu w posiadłości na Grimmauld Place. Prócz teorii, musiał nabrać obycia w towarzystwie, miał przebywać z rodziną by przesiąknąć konserwatywnymi poglądami. Krótko mówiąc, wpajano się mu jak być prawdziwym Blackiem. Po pewnym czasie całkiem dobrze odnajdował się w światku polityki, potrafił odgadnąć również, jakie decyzje z nim związane spodobały by się rodzinie i krewnym a jakie niekoniecznie. Pierwszy raz pojawiły się opowieści o wybrykach szkolnych, o pierwszych lekcjach, o znajomych a nawet o jego pierwszej miłości, co też zaskoczyła Charona, gdyż rodzic nigdy się przed nim za bardzo nie otworzył. Bynajmniej w tym wieku, dziewczyny nie interesowały za bardzo Charona, więc kiedy ojciec schodził na ten temat, zdawało mu się to zwyczajnie nudne i mało potrzebne, chociaż nadal uważnie słuchał wszelkich rad i zaleceń. Najważniejsze, by nie splamić honoru rodziny i by wyrosnąć na dumę rodu Blacków.
W końcu nadszedł - pierwszy dzień szkoły, nowe znajomości, nowe miejsce do poszerzania horyzontów. Nie pozwolono mu jednak zabrać ze sobą lisa, nad czym Charon bardzo ubolewał, jednak musiał to jakoś przetrawić. Tuż przed wyjazdem, otrzymał podarek. Był to sygnet z herbem rodowym, który miał mu przypominać kim jest, jaki powinien być i czego się od niego oczekuje. Na początku nie rozmawiał ze zbyt wieloma osobami. Nie było również wielu, którzy chcieliby z nim rozmawiać, z racji tego jak odnosił się do nich odnosił. Był dumny, spoglądał na wszystkich z wyższością a czasem i nawet pogardą, kiedy słyszał nazwisko nie należące do szlacheckich rodzin. Dlatego większość podróży spędził z nosem w książce, przygotowując się do pierwszego dnia. Wiedzę jak na swój wiek, miał zdecydowanie obszerniejszą niż jego rówieśnicy. Można było również śmiało założyć, że przewyższał ową nawet osoby starsze o kilka lat.
Pierwszy raz zdarzyło mu się czymś tak bardzo stresować - a było to przydzielenie do jednego z czterech domów. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, czego oczekuje od niego ojciec. Dokładnie wiedział również, gdzie większość jego krewnych była przydziela, dlatego tak bardzo obawiał się iż zawiedzie ojca. Tiara przydziału jednak nie zastanawiała się zbyt długo i ledwie chwilę po spoczęciu na głowie chłopaka, wykrzyczała : Slytherin!
Nie dało się nie zauważyć, że zdecydowanie mu ulżyło. Wiele dobrego słyszał o tym miejscu, o tym jakie perspektywy przed nim stawia, że może stać się potężnym czarodziejem a co najważniejsze, wiedział że wszyscy Blackowie będą z owego faktu zadowoleni.
Pierwsze trzy lata minęły mu bardzo szybko. Skupiał się na pochłanianiu jak najwięcej wiedzy, chociaż nigdy nie przesiadywał nad książkami zbyt długo. Nauka przychodziła mu łatwo, nie miał większych problemów z zaklęciami, był całkiem niezły w eliksirach, niektórzy twierdzili że był o wiele, wiele lepszy niż tylko niezły.Skutkowało to zdobywaniem od czasu do czasu pochwał za swoje wybitne umiejętności i wiedzę w tej dziedzinie. Czwartego roku dołączył do drużyny Quidditcha na pozycji szukającego i przez kolejne trzy lata , brał aktywny udział w treningach drużyny, zapewniając jej często zwycięstwo, chociaż zdarzały się również porażki. W następnym roku dołączył do klubu pojedynkowiczów, chcąc rozpocząć swoją drogę do zostania naprawdę potężnym czarodziejem, co wcale tak łatwo mu nie przychodziło. Mimo dość szerokiej wiedzy teoretycznej, walki z innymi osobami nie były łatwe i wcale nie zaliczał się do grona najlepszych. Nie przeszkadzało mu to jednak, żeby trenować dalej i dążyć do udoskonalenia swoich umiejętności a nawet do perfekcji, w końcu tego od niego oczekiwano. Bycia najlepszym. Jedną z wielu rzeczy, jakich nauczył się w murach Hogwartu, była umiejętność kłamania, maskowania swoich prawdziwych uczuć czy emocji. Nabrał również nieco odmiennego zdania , co do czarodziei czystej krwi ze skazą bądź wyjątkach tej jeszcze niżej. Powodem było dostrzeżenie możliwości jakie to przed nim stawiało, mógł wykorzystywać innych, ich zazdrość do posiadania takiego majątku, pragnienie władzy czy chociażby szlacheckiej krwi, którą Charon przecież miał. Nie zmieniało to jednak faktu, że mugoli traktował niemalże z nienawiścią.
Przez te parę lat, dzięki swojemu charakterowi, zdołał zyskać całkiem sporą ilość znajomych, nie tylko z rodzin szlacheckich. Otwierało mu to wiele możliwości, do czego nie przyznawał się jednak nikomu ze swojej rodziny czy innych arystokratów. Tych, którzy nie przeszli jego ścisłej selekcji całkowicie ignorował, gardził i często traktował jak powietrze. Nie obchodziło go , co tak naprawdę o nim myślą, ważne było by go szanowali i znali swoje miejsce w szeregu. Wtedy też przyszedł czas na jego pierwszą miłość - Laurettę. Czarodziejkę czystej krwi. Mogłoby się wydawać, że byli dla siebie stworzeni. Idealna para, nigdy się nie kłócili , nie było między nimi żadnych starć czy chociażby sprzeczek. Jak to często w takich sytuacjach bywa, na początku miłość była płomienna i szalona, jednak z czasem wypalała się z powodu braku jakiś większych emocji w tym związku czy chociażby wspólnych zainteresowań. On prawie zawsze badał światek polityki, siedział zaczytany w książkach, praktykował rzucanie zaklęć albo ważył eliksiry, które nawet skrzydło szpitalne często używało. Ona miała zupełnie inne zainteresowania dlatego Lauretta znalazła sobie innego czarodzieja, zostawiając Charona ze złamanym sercem. Zdołał je jednak w niedługim czasie poskładać, zdając sobie sprawę z tego, że zależało jej wyłącznie na prestiżu jaki Blackowie oferowali. Po rozstaniu, zaczął się wypalać uczuciowo i nie ufał kobietom tak jak wcześniej. Zdołał jednakże zauważyć, że wiele z nich za nim się ogląda. Zdał sobie sprawę iż należy do grona przystojnych mężczyzn, noszącym się zawsze w eleganckich strojach i z dumnie wypiętą piersią. Działało to na płeć przeciwną, dlatego korzystał ze swoich atutów, uwodził nie tylko gestami a również opanowaną do perfekcji grą słowną. Nie było to jednak nic poważnego i szybko o sprawie zapominał.
Nadszedł tym samym czas na pierwszy w jego życiu Sabat. Było to wydarzenie oczekiwane zarówno przez ojca jak i samego Charona, gdyż było to miejsce w którym mógł się zaprezentować, pokazać z jak najlepszej strony, co też robił. Dzięki temu mógł praktycznie przebierać w kandydatkach do zaślubin, jednak prócz tańców, rozmów na najwyższym poziomie czy przelotnych pocałunków, nie zdecydował się do tej pory. Nie zdarzyło się nawet razu, by przyszedł na owe spotkanie w nieodpowiednim stroju czy chociażby nieodpowiednio się na takim zachował. Zdarzało się, że od czasu do czasu widywał tam Laurettę, bawiącą się wyśmienicie z innymi uczestnikami. Żeby tego było mało, był również na wieczorze kawalerskim, teraźniejszego jej męża co nieco go ubodło, jednak szybko się z tego otrząsnął.
Tak też ukończył szkołę, nie mając jednak większych planów na swoją przyszłość. Nie chciał marnotrawić swojego potencjału oraz zawieść krewniaków, więc skupił się na tym, co umiał najlepiej. Tworzenie eliksirów oraz pojedynkowanie się, w czym stał się naprawdę dobry. Niestety postępów jakie zrobił, nie udało mu się przedstawić ojcu, gdyż ten zapadł w bardzo ciężką chorobę i miesiąc później umarł, pozostawiając syna samego z majątkiem i ze światem, w którym przyszło mu teraz się odnaleźć samemu.
Postanowił wtedy wspierać Szpital Świętego Munga, inwestując w niego pieniądze. Na początku rozważał również przebycie odpowiedniego szkolenia w katedrze alchemii i uzdrowicielstwa. Nie podobało mu się jednak, iż będzie musiał spędzić tam tak wiele czasu, dlatego obrał inną ścieżkę. Opłacił swoje szkolenie Ministerstwu Magii. Był to doprawdy bardzo ciężki okres dla Charona, gdyż ów nie podszedł od razu do egzaminu a postanowił oddać się w ręce profesjonalistów, którzy uzupełnili jego wiedzę. Dzięki temu, po półtorarocznym treningu otrzymał swój certyfikat, dołączając tym samym do Brytyjskiego Stowarzyszenia Alchemików. Wtedy przeznaczył część pieniędzy na otwarcie własnego warsztatu, gdzie mógł całkowicie oddać się swojej pasji i zarabiać na tym duże pieniądze. Ważył mikstury nie tylko dla klientów indywidualnych czy firm ale także dla Szpitala Świętego Munga.
Nadszedł czas Wielkiej Wojny Czarodziejów. Był to okres zdecydowanie burzliwy jednak sprawił, że interes rozkwitł i majątek stale powiększał się, co było zdecydowanie mężczyźnie na rękę. Otwierało to przed nim jeszcze więcej możliwości, które w przyszłości na pewno chciał wykorzystać. Uważał jednak od tej pory na dobór towarzystwa, starając się względnie pozostać na neutralnym gruncie, by nie nabawić się kłopotów. Zaczął udzielać się wtedy bardziej na arenie politycznej, wspierając swoją rodzinę , gdyż uznał to za odpowiednie.
Pod naciskiem swoich krewniaków, częściej stawiał się na wszelkiego rodzaju balach, sabatach i uroczystościach. Często mówiono o tym, by znalazł sobie odpowiednią narzeczoną, chociaż nie do końca mu to odpowiadało. Zdecydowanie nadal wolał korzystać ze swego wyglądu i zwabiać kobiety do łóżka, nie chcąc jednak w najmniejszym stopniu wiązać się na dłużej, póki jakaś faktycznie go nie oczaruje, ewentualnie zaczaruje oraz z którą małżeństwo opłacałoby się pod względem zarówno politycznym jak i ekonomicznym. Znajdował jednak dość prostą wymówkę a mianowicie - rozwój kariery. Dodatkowo pokazywał się czasem z towarzyszką na bankietach, więc sprawa nieco ucichła, chociaż nadal wspominano mu od czasu do czasu o obowiązku założenia rodziny, spłodzeniu potomka rodu oraz ustatkowaniu się.
W chwili obecnej, mieszka w swojej posiadłości w Londynie, z zamiarem rozwinięcia swoich interesów, wzbogacenia się , znalezienia partnerów biznesowych a może i partnerki do życia. Ciężko było stwierdzić, nad czym konkretnie myślał, co miał w planach, pewnym było, że w końcu przyjdzie opowiedzieć mu się po którejś ze stron, na co w tej chwili jednak nie był gotowy w najmniejszym nawet stopniu. Doskonale wiedział, że na wojnie można się wzbogacić oraz zyskać ogromne wpływy. To była pierwsza rzecz, na której postanowił się skupić.
Taki również jest Charon, kiedy do czegoś dąży, korzysta również z mało uczciwych metod, stara się być zawsze o krok przed innymi. Mały lisek był zwierzęciem znalezionym przez niego w dzieciństwie, którego przygarnął i oswoił.
Z całą pewnością ma to jakieś znaczenie. Przywołuje zawsze moment odnalezienia zwierzęcia.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 4 | 1 - różdżka |
Zaklęcia i uroki: | 6 | 4 - różdżka |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 5 | Brak |
Sprawność: | 0 | 5 |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
francuski | II | 6 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Silna wola | III | 10 |
Retoryka | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | II | 20 |
Zarządzanie | II | 10 |
Mugoloznastwo | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | II | 7 |
Malarstawo (wiedza) | I | 2 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | II | 7 |
Latanie na miotle | I | 2 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
Skrzat domowy, jastrząb, 2 pb
Ostatnio zmieniony przez Charon Black dnia 20.05.17 11:17, w całości zmieniany 6 razy