Wydarzenia


Ekipa forum
Ruiny
AutorWiadomość
Ruiny [odnośnik]26.05.17 11:35

Ruiny

Niegdyś stał tu dwór należący do mugolskich możnowładców, jednak po zagarnięciu przez Rowle'ów ziem Cheshire został on zrównany z ziemią. Po rezydencji został ledwie kamień na kamieniu, symbol zwycięstwa czarodziejskiej krwi nad brudem niemagicznych poczwar.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Ruiny [odnośnik]14.08.17 22:21
Wizyta u ulubionego wujka Marie była wyczekiwana również przez Brutusa, który o dziwo, nie podskakiwał z radości na myśl o przypuszczalnych atrakcjach, jakie mógł im zafundować lord Rowle (łakocie? lekcja fechtunku na świeżym powietrzu? poszukiwanie słynnego, fioletowego kocura?), a ciuchutko oczekiwał w swojej sypialni na sygnał do wymarszu - naturalnie, przybyć do Cheshire mieli za pomocą sieci Fiuu. Czekał z rumieńcami na bladych policzkach: czerwienił się prawie tak jak Marianne, kiedy wujek Tristan prawił jej komplementy i prawie tak samo jak Septimus, gdy dostawał burę od guwernera za niedokładne wyuczenie się kodeksu Czarodziejskiej Konfederacji Czarodziejów z jakichś dawnych czasów. Na jasnej skórze chłopca różowe wykwity widoczne były już ze znacznej odległości, co Brutus skrupulatnie sprawdził w wielkim lustrze, odbijającym całą jego dziecięcą sylwetkę. Dumnie uniesiony podbródek i nowa szata w barwach zieleni i srebra niestety nie maskowały mankamentu, uwidaczniającego nadmierne podekscytowanie. Albo... zawstydzenie? Brutus przed lustrem pokręcił gwałtownie głową, aż jasne, prawie białe (srebrne!) włosy rozsypały się w nieładzie dalekim, od ułożonej uprzednio grzecznej fryzury. Odbicie w lustrzanej tafli zgadzało się z nim w stu procentach, pewnie znowu dawała o sobie znać metamorfomagia, psotnie próbując bez udziału woli, zmienić go w jakiegoś Weasleya. Tatko strasznie się wtedy denerwował, ale Brutus wcale nie robił tego specjalnie! Dziś też nie cieszył się na te płonące policzki, może tylko trochę, jednak świadom, że to gorąco wywołało rychłe spotkanie z lady Helene. Pierwszy raz bez kompanii Marie, bo tatuś wciąż się na nią gniewał za eskapadę na Pokątnej, z panem Bottem, który nauczył ją piec wesołe ciasta. Ten czynnik też odbijał się na twarzyczce chłopczyka, którego gryzło sumienie, że raduje go nieobecność siostry. Chociaż to było tylko uczucie i pozostawało w nim, w samym środku, to Brutus i tak się męczył, rozrywany sprzecznymi emocjami, zbyt dojrzałymi, by mógł pojąć, co tak naprawdę się dzieje. Koniec końców, wirował w kominku wśród zielonych płomieni ze swoim opiekunem, bez czerwieni burzącej obraz małego, idealnego lorda, za to z białym piórem w kieszonce, ukradkiem wyrwanym jednemu z ich ogrodowych pawi. Rytualne powitanie z wujkiem i ciocią dłużyło mu się strasznie, ale przetrwał je jak prawdziwy rycerz, by już chwilę później móc przechadzać się z Helene po ogrodzie. Wyrwanie się spod kurateli opiekunów nie wchodziło w grę, szczególnie ze względu na wydarzenia - podsłuchał, jak tato rozmawia o tym z dziadkiem - ale i tak dyskretnie spacerował z lady Rowle, nieco oddalając się od obserwujących ich przyzwoitek.
-Lady Rowle, to dla mnie prawdziwa przyjemność, móc ci dzisiaj towarzyszyć - zadeklamował gładko (znowu z tą piekielną czerwienią na policzkach!), gdy jeszcze ta stara para sępów mogła go usłyszeć - strasznie nie mogłem się doczekać! Mam coś, specjalnie dla ciebie - wyrzucił z siebie prędkim strzałem, gdy już tylko jeden ich profil był na widoku. Wyjął z kieszeni - już nieco pogięte - białe piórko i niczym kwiatek wręczył je dziewczynce - Helena Trojańska była najpiękniejszą kobietą na świecie i nawet wybuchła o nią wojna - powiedział, w przypływie odwagi, zezując jednak na swoje buty i zastanawiając się, czy aby przypadkiem nie przypomina teraz marchewki - chyba już wiem, dlaczego twój tatko dał ci tak ładnie na imię - bąknął.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]14.08.17 22:21
The member 'Brutus Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny [odnośnik]11.09.17 14:59
Jestem bardzo zła oraz zawiedziona, że Marianne nie może nas dziś odwiedzić. Z jednej strony rozumiem szlaban nadany jej przez tatę (jak tak można spoufalać się z brudnymi czarodziejami?) i to, że chce ją najpewniej chronić przez te wszystkie niezwykłe wydarzenia z magią w roli głównej, ale z drugiej strony nie mam zbyt wiele przyjaciółek. Chciałam pojeździć z nią na koniku, pokazać kilka sztuczek, jakich nauczyłam lorda Chestera czy też polecić jej wypróbowanie puddingu panny Carmackle, który jest absolutnie wyśmienity - z wyczuwalną nutą cytrynową może się niemalże równać uwielbianej przeze mnie tarcie. Niestety życie jest okrutne i niesprawiedliwe, co nieraz już miałam okazję doświadczyć. Samo wspomnienie o przeprosinach s ł u ż ą c e g o napawają mnie wstrętem do samej siebie. Momentalnie czerwienieją mi ze złości policzki i naprawdę pasowałabym w dniu dzisiejszym do samego Brutusa. Jednakże strojenie się na to spotkanie skutecznie odgoniły moje myśli od tak okropnych wydarzeń, jakie miały miejsce jeszcze nie tak dawno temu. Ubieram zatem (już prawie sama!) elegancką, jasnofioletową suknię z lejącego się, dość prostego materiału, z delikatną, czarną koronką. Buciki mam elegancko wypastowane, rajstopy są odpowiednio grube, a wstążka we włosach starannie obwiązuje niesforne kosmyki włosów. Wyglądam idealnie, skropiona perfumami o cytrusowej (a jakże) nucie, na pewno zapieram dech w piersiach. Nawet Brutusowi, który raczej goni za mrzonkami niż godnym życiu lorda. Nie to co ułożony Septimus - taki mądry, taki elokwentny, taki szarmancki! Nie wiem dlaczego młodszy brat nie bierze przykładu ze starszego, ale to nie mnie oceniać. Jestem tylko kobietą, w dodatku nie Malfoy’ówną, więc nie mam wpływu na jego zachowanie.
Mimo wszystko chcę się z nim spotkać, gdyż w domu mi się nudzi. Dlatego ledwie się powstrzymuję od niecierpliwego przebierania nóżkami kiedy chłopiec wita się z moimi rodzicami. Kiedy wszystkie formalności zostają dopełnione, niemal wybiegam z zamku, byleby tylko wreszcie pobawić się w ogrodzie! Może znajdziemy nawet fioletowego kuguchara-poltergeista?
Uprzejmie udaję, że nie widzę tych czerwieniuśkich policzków; nie wypada mi na to zwracać uwagę. Za to chętnie szybciej przebieram nóżkami, byleby tylko przyzwoitki nie mogły za nami nadążyć. - Ja również się cieszę lordzie Malfoy - odpowiadam kulturalnie, z leciutkim uśmiechem oraz zadowoleniem czającym się w oczach. Nie domyślam się nawet, że brat Marie ma dla mnie prezent, a moja osoba wpędza go w zakłopotanie. Tak sobie myślę, że ten kolor lic to chyba od wysiłku jest raczej.
Odwracam głowę zaciekawiona obietnicą posiadania dla mnie podarku - zobaczywszy pogięte pióro mrugam intensywnie oczami, chcąc zrozumieć cóż to za przedmiot i do czego mam go użyć? Czy to znaczy, że mam słać lady Mariannie listy? Spoglądam na chłopca pytająco, ale kolejne komplementy sprawiają, że zupełnie zapominam o tym pytaniu, które chciałam wypowiedzieć na głos. Odwracam nieco zawstydzona wzrok, starając się przypomnieć wszystkie nauki pani Cattermole, ale jak na złość nic mi nie przychodzi do głowy.
- A Brutus okazał się być zdrajcą, do czego zmierzamy? - wypalam bez zastanowienia, dopiero po chwili rozumiejąc co tak właściwie powiedziałam przed sekundą. - Przepraszam. To bardzo… zacny prezent. I komplement. Dziękuję - dodaję w celu załagodzenia niefortunnej odpowiedzi, przyjmuję też prezent. Spoglądam na drzewa dookoła, a między nami na chwilę zalega cisza. - Wiesz co to za ruiny? To tutaj wybiliśmy mugoli - rzucam z wyczuwalną dumą w głosie, zaraz zresztą unoszę wyżej podbródek. A chwilę później już podwijam suknię nieelegancko do góry, stając na jednym z kamieni. Niefortunnie wystający konar zahacza o moje rajstopy, rozdzierając nie tylko materiał, ale też trochę skóry. Zostaje niewielki, krwisty ślad na łydce. - Och. - Tylko tyle wydobywa się z moich ust.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]11.09.17 14:59
The member 'Helene Rowle' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny [odnośnik]14.10.17 18:35
Uwielbiał wycieczki, im dalsze, tym lepiej się bawił, bo tato rzadko pozwalał mu na opuszczanie Wilton. Zwłaszcza teraz, kiedy coś niedobrego działo się z magią, a on nie mógł nawet wyjść do ogrodu, żeby skorzystać z majowego słońca i łapać koniki polne, wygrzewające się na białych kamieniach otwartego dziedzińca. Sama perspektywa podróży już napawała chłopca skrajną ekscytacją, gdyby nikt go nie widział, zapewne zacząłby skakać z radości, że udało mu się wynegocjować odwiedziny u wujka. Musiał jednak zachować czujność: wizyta była nagrodą, co do znudzenia powtarzał ojciec, więc tuż przed punktem kulminacyjnym, nie mógł zrobić niczego, co sprawiłoby, że Abraxas będzie z niego niezadowolony. Kredyt zaufania, tak nazwał to tata, co absolutnie nie podobało się Brutusowi - przecież był niezwykle słowny, zawsze dotrzymywał obietnic... Przynajmniej tych danych Marie i tych składanych na poważnie. Jasne, przyrzekał wielokrotnie, że będzie grzeczny, ale skąd miał wiedzieć, że w tym pojęciu mieści się tak wiele ograniczeń, przy czym tatko często gniewał się na niego za całkiem niewinne zabawy. Przecież espada po zniszczonych murach zamku wcale nie była tak bardzo niebezpieczna, zachwiał się tylko raz i wcale nie spadł, a nocny spacer po korytarzach dworku nie stanowił przyczyny jego przeziębienia.
Póki jednak tatko się nie rozmyślił, skwapliwie korzystał - zachwycony odwiedzeniem Cheshire, a jeszcze bardziej uradowany spotkaniem zachwycającej Helene. Maniery młodego lorda w stosunku do dobrze urodzonych panienek pozostawały nienaganne, chociaż Brutus nieco się denerwował, przez co... wydawało mu się, że troszkę bredzi. Bez wątpienia powinien staranniej selekcjonować słowa i komplementy, lecz zdenerwowanie nie objawiało się u chłopca nieśmiałym spuszczaniem wzroku, ani też wstydliwym rumieńcem, wręcz przeciwnie, stawał się nad wyraz gadatliwy i rozochocony, usiłując ukryć popełniane gafy w lawinie słów i spontanicznych gestów, jakimi zarzucał towarzyszącą mu dziewczynkę. Co krok podziwiał jeszcze jej zgrabne kroki, wzdychał nad unoszącą się nad ziemią elegancką sukienką, zatrzymywał się nieznacznie, by tylko zerknąć na delikatny profil Helene... Była
śliczna i ślicznie mówiła, ślicznie grała na skrzypcach i ślicznie śpiewała. Czy to przez napór tych ideałów, młody Malfoy czuł się nieco onieśmielony? Weź się w garść - rzekł twardo w myślach - jesteś dziedzicem Wilthsire i lordem[/i] - czemu dziewczynka doprowadzała go do stanu, w jakim niemalże zapominał o eleganckiej postawie i manierach, nie mówiąc już o odpowiednim tonie głosu i pochylaniu głowy pod należytym kątem?
-[b]Dostałem imię po moim przodku
- rzekł z lekkim wyrzutem, natychmiastowo się poprawiając; nie powinien czynić damie wymówek - Brutus Malfoy był założycielem Walczącego Maga. Bardzo wyraźnie sprzeciwiał się związkom czarodziejów i mugoli - opowiadał dziewczynce, jednocześnie przeskakując przez większy kamień, zagradzający mu drogę. Podał Helene rączkę, by łatwiej jej było przejść - nie chciałbym chyba spotkać mugola. Tata mówi, że oni są źli - zwierzył się lady Rowle. Nie bał się, ale... wolał jeszcze podrosnąć do swej pierwszej potyczki z prawdziwym mugolem, w wyobrażeniach Brutusa równie groźnej, jak pojedynek ze smokiem.
-To musiała być wspaniała bitwa. Wielu ich umarło? Straszą tu ich duchy? - dopytywał ze spokojem, właściwym dziecku wychowanym w zbytku szlacheckiej rodziny. Śmierć robiła na chłopcu wrażenie, lecz pogrom mugoli... nie podobał mu się tylko odrobinę, wygrała ciekawość, z jaką zaciekle drążył temat.
-Ojej - zauważył elokwentnie, dostrzegając ślad na nóżce Helen - bardzo cię boli? Może usiądziemy, o tam, pod drzewem? Chodź, pomogę ci - zaoferował jej swe ramię i podprowadził do okazałego drzewa, którego korona skryła dzieci przed ostrymi promieniami słońca. Brutus zdjął swoją pelerynę i rozłożył ją na trawie, by Helene miała na czym usiąść, po czym przycupnął tuż obok - wiesz, Marie ostatnio była na Pokątnej. Tacie się to nie spodobało, ale ona spotkała księcia Botta i bardzo się cieszyła. Obiecała, że nauczy mnie robić wesołe ciasta. Też mogę cię nauczyć, jeśli chcesz - zaproponował nieśmiało, podnosząc wzrok, by spojrzeć na Helene spod długich, jasnych rzęs i gęstej czupryny, nieco przesłaniającej mu obraz dziewczynki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]14.10.17 18:35
The member 'Brutus Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny ThTEPiY
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny [odnośnik]07.11.17 10:26
Myślę, że tatko byłby zadowolony, że spotkaniem z Brutusem zacieśniam pozytywne relacje między rodami, nawet jeśli egzystencja dzieci nie cieszy się szczególnym poważaniem. Doskonale wiem, że nie jestem i nigdy nie będę mężczyzną; jakby tego było mało, posiadam ledwie dziesięć lat - to tyle, co nic. Nie dam się jednak stłamsić, chcę w pełni wykorzystać swój potencjał. Pragnę, żeby wreszcie ktoś mnie docenił, chociaż to droga przez niesprawiedliwą mękę. Mely wystarczy, że mrugnie, a już zbiera laury niesamowitych pochwał. Ja zyskuję komplement dopiero, kiedy szczerze oraz bez pójścia na skróty sobie na to zapracuję. To często bywa męczące, wręcz denerwujące, zaś moja osoba dumnej lady Rowle nie potrafi znieść nadmiaru negatywnych emocji. Uwalniam je w najmniej spodziewanych momentach siejąc istną destrukcję - nie zliczę ile razy mój pokój niemal stawał w płomieniach z powodu wściekłości jaka mnie ogarniała. Mam zdecydowanie zbyt ognisty temperament, zaś duszenie go w sobie oraz sprawienie wrażenie perfekcyjnej szlachcianki jest wybitnie wyniszczające.
Dopiero zaczynam to zauważać, kiedy tonę w rozmyślaniach; na co dzień nie dostrzegam związku, poddając się tym destrukcyjnym uczuciom lub pętając je ściśle we wnętrzu mej świadomości, w dużej mierze nieświadomie. Mimo wszystko nadal pozostaję dzieckiem - bez względu na to, że beztroska już jakiś czas nie stanowi mojej domeny. Niefrasobliwość jest zła, nieroztropność karygodna, za zabawę zaś nie należy się pochwała.
Zdarza się, że pragnę uciec od przytłaczających obowiązków - tak jak teraz, oddalając się co tchu od wolno idących ścieżką przyzwoitek. Trochę obawiam się Brutusa, pod pewnymi względami mocno przypomina mi siostrę, którą zawsze chciałam być, a którą nigdy nie będę. Młodszy brat Septimusa, ten z ich dwóch najbardziej nieułożony, pragnący zabawy oraz popadający w kłopoty. Patrzę na niego niepewnie, dość nieufnie sądząc, że chciałby mnie zwieść na drogę wprost ku upadkowi. Prezent oraz gładkie komplementy ostudzają jednak moje wątpliwości, chociaż nie oznacza to wcale, że ich nie mam.
- Masz rację Brutusie. Proszę więc o wybaczenie oraz wyrozumiałość dla mej dziurawej wiedzy historycznej - odpowiadam machinalnie, trochę zbyt sztywno; nie do końca panuję nad wyuczonymi odruchami. Pamiętam naukę, że nie powinnam zawstydzać mężczyzny, całą winę za nieporozumienie przyjmując na siebie - wszak jestem tylko kobietą. Osobiście również nie jestem zadowolona z mojego nietaktu, ale wynika on z ogólnego podenerwowania, nie tylko istnieniem anomalii, które staram się skrupulatnie ignorować. - To musiał być wspaniały czarodziej - dodaję jeszcze ugodowo, uśmiecham się nawet lekko. Podaję chłopcu swą dłoń, dzięki czemu zgrabnie pokonuję przeszkodę w postaci kamienia. - Ja się boję mugoli. Muszą wyglądać paskudnie i być niebezpieczni. Dlatego wolałabym uczyć się w Durmstrangu, tam ich nie ma - odwzajemniam się zwierzeniem za zwierzenie, ściszając głos do konspiracyjnego. W Hogwarcie czy Beauxbatons nikt nie mógłby mnie przed nimi obronić, co napawa mnie dreszczami przerażenia.
Tak naprawdę to nie wiem ilu. Liczę więc zawzięcie na palcach, ale nie mogę się doliczyć.
- Wielu - odpowiadam więc z przejęciem i unoszę spojrzenie. - Nie. Mugole nie mają dusz - stwierdzam pogardliwie, w kierunku tych kreatur naturalnie. - W końcu się nie boisz, prawda? - pytam, chociaż kryje się w tym stwierdzenie. Uśmiecham się szerzej, jakby potencjalna odpowiedź miała mnie rozbawić.
I to właśnie przez moją nieuwagę zraniłam się w łydkę. Spoglądam na nią rozczarowana, że właśnie podarłam tak piękne rajstopki. - Nie, nie boli - przyznaję z prawdą. Nawet gdyby bolało, nie przyznałabym się. Jestem Rowle, nie mazgaję się. Z chęcią za to korzystam z pomocnego ramienia oraz idealnie zaaranżowanego schronienia. - Dziękuję - mówię z wdzięcznością, po czym siadam ostrożnie na pelerynie. Kolejna lawina słów wprawia mnie w zdziwienie, które z pewnością widnieje w moim spojrzeniu. Pokątna? Książę? Wesołe ciastka? Nie mieściło mi się to w głowie. I to, że zapoczątkowała to Marie!
- Co robiła na Pokątnej? Kim jest książę Bott? Czy ciastek nie robią skrzaty? - dopytuję pełna obaw, może nawet strachu? To brzmi tak nierozsądnie!
I wtedy dzieje się coś dziwnego - włosy Brutusa rosną jak oszalałe. Otwieram usta jeszcze mocniej zszokowana tym widokiem; mrugam intensywnie. - Masz piękne włosy - rzucam, zakrywając dłonią usta. Żeby ukryć rozbawienie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]07.11.17 10:26
The member 'Helene Rowle' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny [odnośnik]16.11.17 13:07
Z Helene to było inaczej, niż z wszystkimi dziewczynkami, jakie znał. Lady Rowle sprawia wrażenie dystyngowanej damy - to trudne słówko, którego nauczył go tato, żądając od Brutusa zachowania, wpisującego się w treść owego określenia. Wytłumaczył chłopcu dokładnie, co oznacza, lecz blondynek mimowolnie wyrzucił zbędne informacje z pamięci, kodując sobie w główce wyłącznie najważniejsze hasła. Elegancki, wysublimowany, szlachetny - z tymi przymiotnikami miał się utożsamiać i takowe najwyraźniej odbijały się w drobniutkiej postaci Helene, zgrabnie ściągającej na siebie całkowitą uwagę młodego Malfoya. Panicz niechybnie straciłby grunt pod nogami, gdyby dziewczynka zechciała wciągnąć go w pułapkę, lecz takie niegodziwości musiały być jej najzupełniej obce. Na szczęście dla Brutusa, szczenięco zapatrzonego w elfią sylwetkę Helene, odzianej w zwiewną sukienkę. Była piękna, jak malowany kwiatuszek i dorównywała nawet Marie, którą brat solidarnie zwał najśliczniejszą dziewczynką, jaka chodziła po ziemi. Musiał trochę zweryfikować tę opinię, a przynajmniej ozdobić laurowym wieńcem skronie dwóch istotek - żałował trochę, że nie nauczył się pleść wianków pod czujnym okiem siostry-estetyki. Fioletowe płatki cudownie wyglądałyby we włosach lady Rowle. Niefrasobliwy spacer, przeznaczony w całości dla nich, dla dzieci, odsuwał automatycznie widmo obowiązków, czekających po powrocie do domu. Kaligrafia i historia, arytmetyka, geografia, nauka postawy i manier... Straszne! Przez pogodną twarzyczkę Brutusa przemknął cień, gdy przypomniało mu się, że nie odrobił kilku przykładów z działań matematycznych, zadanych mu przez guwernera, a wieczorne zajęcia nie zostaną mu przecież podarowane. Na pewno dostanie karę... Ale przecież i tak cały czas siedział zamknięty w wielkiej bawialni, rzadko widząc się z tatą i tylko czasami z Marie i Septimusem. Co mogło być gorszego? Nie dostanie deseru? Całe szczęście, że zostało mu jeszcze kilka ciastek od księcia Botta. Na pewno będą już twarde, ale lepsze takie, niż żadne.
-Ależ nic się nie stało, Helene. Tata mówi, że póki jesteśmy dziećmi, największy nacisk kładzie się na naukę historii naszego rodu. Na pewno moja wiedza nie dorówna twojej, gdy przyjdzie nam rozmawiać o przeszłości rodu Rowle - odparł wyrozumiale, chyląc lekko główkę przed dziewczynką i ignorując płonące uszy. Zwykłym rumieńcem - uff - bo nie chciałby zbłaźnić się przed Helene i zamienić w Weasleya. Skandal. Teraz rozumiał, dlaczego tata czasami się o to złościł. Momentalnie czerwień na końcówkach uszu bucha jeszcze większym szkarłatem - wnętrze dłoni dziewczynki jest miękkie i delikatne, jak najmilszy aksamit i przyprawia Brutusa o szybsze bicie serduszka. To chyba rytm, jaki ostatnio grał na nowym bębenku, doprowadzając do szału opiekunów.
-Mugole wyglądają podobnie, ale nie są tacy ładni i nie mają takich ubrań, jak my. I nie znają manier, nie wiedzą, kiedy trzeba się pokłonić. Ale muszą być sprytni. Słyszałem, jak dziadek mówił, że ukradli nam magię. Skoro ją zabrali, to są przebiegli. Niełatwo oszukać czarodziejów - odparł Brutus, ukrywając leciutki podziw w głosie. Właściwie, gdyby sam był mugolem, też chciałby umieć czarować - ja chciałabym uczyć się w Hogwarcie i trafić do Slytherinu, jak tata. Szkoda, że nie pójdziesz tam ze mną - wypalił, zanim zdążył ugryźć się w język. Najgorzej. Wbił uporczywe spojrzenie w ziemię, by uniknąć fiołkowego wzroku Helene. Wolałby nie tłumaczyć się z tego przypływu dziecięcej szczerości - są jak zwierzęta? - zainteresował się, natychmiast zmieniając obiekt zainteresowania i świecąc oczami wzdłuż kępy krzaków, z jakąś nikłą nadzieją, że może jakieś widmo ujawni się przed nimi - nie boję się niczego - wyrzekł godnie, wypinając pierś - no, może tylko tego, że tata będzie ze mnie niezadowolony. Ale nie powiesz nikomu? - spytał, raz jeszcze chwytając Helene za drobną rączkę. Tak na wszelki wypadek, by na pewno złożyła mu obietnicę.
-Poszła na spacer z panią Abernathy i trafiła do magicznej cukierni księcia Botta. On jest miły i robi słodycze. Marie przyniosła do domu trochę ciasteczek i wszystkie były pyszne. Zjedliśmy je po kolacji - ściszył głos do konspiracyjnego szeptu, jakby ktoś mógł donieść jego opiekunowi o popełnionym występku - skrzaty też je robią, ale można samemu. Mąka jest fantastyczna. To taki biały proszek, który się daje do wszystkich ciast. Jest sypka i można z nie zrobić bombę pyłową i kogoś obsypać. Szkoda, że nie świeci jak fae feli - wyrzucił z siebie potok słów, musząc przy tym kilkakrotnie odgarniać opadającą mu na czoło grzywkę. Co się działo? Dlaczego nagle zrobiła się taka długa, Wilton niedawno wszak odwiedzał balwierz.
-Ojej. Nic nie widzę - zakłopotał się, ale zaraz potrząsnął głową, jak lew, żeby odgarnąć bujną, białą grzywę - co się stało? Tym razem, to nie moja wina - jęknął, z żałością spoglądając na swoje ciałko, ukryte pod kotarą z jego własnych włosów. I jak teraz pokaże się w domu?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]16.11.17 13:07
The member 'Brutus Malfoy' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny YfWsreo
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny [odnośnik]16.12.17 20:11
70/100, -15

Na pewno powinnam być beztroska, biegać wszędzie i zachowywać się nieprzyzwoicie, skoro nadal należę do grupy dzieci, ale nie mogę taka być. Oczekiwania wobec mnie są znacznie większe niż mogłoby się wydawać. Jestem najstarsza z rodzeństwa, w dodatku niedługo otrzymam list ze szkoły magii, a co więcej, muszę być lepsza od tej okropnej Mely. Nie wiem dlaczego cieszy się ona takim uznaniem, skoro wiecznie coś psoci. Daleko jej do dystyngowanej damy - czyżby to się teraz ceniło w arystokratycznych dziewczątkach? Aż nie chce mi się wierzyć. Na pewno wuj Salazar uważa inaczej. Tak to sobie przynajmniej wmawiam podczas kolejnej lekcji, gdzie nienagannie stawiam taneczne kroki, dygam, recytuję wiersz bądź odpowiadam z historii magii. Jestem chłonna wiedzy, ambitna - dlaczego niektórzy tego nie doceniają? Wydaje mi się, że Brutus to wolałby właśnie taką Mely, z którą mogliby pobiegać po ogrodach oraz piec ciastka. Wbrew wszystkim szlacheckim standardom. To dlatego przychylniej patrzę na Septimusa, tak samo szanującego tradycje czy godne, reprezentatywne zachowanie. Jednak spacer z młodszym Malfoy’em również jest miły, nawet ciekawy wbrew temu, co jeszcze wydawało mi się na początku. Wszak umknęliśmy przed oczami opiekunek, nawet rozmawiamy jak dorośli i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.
- To bardzo obszerna historia - zauważam taktownie. Nie wypada mi mówić, że lord mógłby mieć jakieś braki w wiedzy, nawet jeśli dotyczy ona dziejów innego rodu. - Zapewne równie treściwa co dokonania władców Wiltshire. Muszę przyznać, że nie wiem o niej wszystkiego - dodaję. Miałam to jakiś czas temu na zajęciach z historii, ale coś mi mówi, że i tak nie poznałam wszystkich szczegółów. Nic dziwnego, każda z wysoko postawionych rodzin dba o swe sekrety oraz umiejętności. Tak jak u nas nikt spoza watahy nie pozna sztuki ujarzmiania duchów.
Zerkam na chłopca - czerwień uszu widocznie odstaje od bladości twarzy i jasności włosów, ale nic nie mówię. Uśmiecham się tylko lekko, zaraz znów kierując spojrzenie przed siebie. - Niemożliwe - wyrywa się z moich ust. Aż z tego wszystkiego przystaję, patrząc na Brutusa z mieszaniną przestrachu jak i zdziwienia. - Jak to? Jak to się mogło stać? - dopytuję. Nie powinnam nie wierzyć słowom mojego towarzysza, zwłaszcza, że usłyszał tę opowieść od swego dziadka, zapewne szanowanego lorda Malfoy’a, jednak nadal nie mieści mi się to w głowie. Mugole nie mogliby być tak sprytni, po prostu nie mogliby. To zakała społeczeństwa, trawiąca je choroba. Może właśnie są jak choroba, która zaraża wszystkich, robiąc z nimi co tylko zechce? Aż mnie ciarki przechodzą po plecach.
- Szkoda - przytakuję. I tak nie mogłabym, jestem starsza. Nie dodaję tego jednak, po prostu kiwam smutno głową. - Tak. I nie powiem - obiecuję. - Też się tego boję. Tylko, że mój tata, nie twój - prostuję, trochę chichocząc, bo trochę zabawnie to wyszło. Chociaż żeby lord Abraxas był mną zawiedziony to też bym nie chciała, ale jednak trochę mniej.
- Ojej, i nic jej się nie stało? I słodycze po kolacji? Nie bolały was brzuchy? - dopytuję. To wszystko wydaje mi się całkowicie nierealne. Tata nie pozwoliłby mi iść do jakiegoś księcia Botta i jeść tak późno słodkości. Dziwne zwyczaje mają w tym Wilton. - Gotowałeś kiedyś? - zadaję kolejne pytanie, a memu zdziwieniu nie ma końca. Już nawet zapominam o podartych rajstopkach i rance na łydce, bo wszystko, co mówi Brutus, zadziwia mnie. Niemal śmiertelnie.
Nie bardziej niż nagły skok elektryczności. Siedzimy sobie, śmiejemy się z długich włosów i nagle bach. Czuję intensywne kopanie, przez które drżę. To boli. - Przestań… - rzucam ostatkiem sił, nie mając zupełnie kontroli nad własnym ciałem, a i umysł powoli robi się zbyt mętny, żeby odnaleźć rozwiązanie problemu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ruiny [odnośnik]16.12.17 20:11
The member 'Helene Rowle' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Ruiny BAs31bM
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Ruiny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach