Prywatny salonik
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Prywatny salonik
Prywatny salonik Magnusa, miejsce męskich spotkań i dłuższych rozmów, nierzadko przeciągających się do późnych godzin wieczornych bądź kończących się dopiero nad ranem dnia następnego. Królują tu wygodne, obite skórą fotele i wyłożone aksamitem sofy, a w barku nigdy nie może zabraknąć świetnego alkoholu.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
– Nie możemy być pewni kiedy rozpoczął prace nad przekształceniem Azkabanu w więzienie, więc szukajmy również w tych wczesnych etapach jego politycznej kariery. A może nawet w zapiskach o latach młodzieńczych. Miejsce urodzenia i ulubione miejsca do bywania możemy sobie darować, ale interesują nas jego przemyślenia, plany odnośnie politycznej przyszłości, Azkaban – zaakcentował nazwę więzienia, nie zamierzając kryć tego, że był to najbardziej istotny element poszukiwań, jakie miały miejsce w tym miejscu i w tej chwili. Zapewne nie było potrzeby przypominać o tym Elaine, ale chciał z jej pomocą znaleźć coś znaczącego, a przynajmniej cokolwiek, żeby tylko nie odejść stąd bez nawet najmniejszej wzmianki. Wierzył, że jakieś informacje musiały tu zostać ukryte, aby chociaż potomkowie Damoclesa mogli pochwalić się większą wiedzą o najbardziej mrocznym więzieniu w całej historii czarodziejów.
– Gospodarze wiedzą, że informacje, których szukamy, są istotne dla sprawy prowadzonej przez Ministerstwo – zakłamywał nieco rzeczywistość, ale sprawa, jaka ich sprowadziła do tej biblioteki, była wielka i słuszna, a realizacji badań przyglądał się sam Czarny Pan. Sam nestor rodu dostał odpowiednie instrukcje i Alphard szczerze wierzył, że wydał on wszelkie konieczne rozporządzenia, aby nikt nie śmiał utrudniać im pracy. Woli Lord Voldemorta nie należało ignorować, o ile ceniło się swoją głowę na własnym karku. Po szczycie w Stonehenge był przekonany o tym, że nestorowie konserwatywnych rodów powierzyli w dużej części swój los najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi. – Jeśli zaistnieje taka potrzeba, być może uda nam się niektóre pozycje zabrać ze sobą, choć sądzę, że lordowie Cheshire zrobią wszystko, abyśmy dokładne kopie sporządzili na miejscu. Zapewne jeszcze nam w tym dopomogą.
Teraz jednak wolał skupić się na przeszukiwaniu kolejnych ksiąg niż spisywaniu informacji. Przede wszystkim musieli coś odkryć. Każda informacja była na tyle cenna, aby nie dało się jej zapomnieć tak po prostu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może zawieźć. Cały sens badań opierał się na uzyskaniu pomocnych informacji w tym wczesnym etapie. Z jeszcze większym zaangażowaniem dalej kontynuował przeglądanie księgi. Nie odnalazł w tej pierwszej żadnej wzmianki, dlatego sięgnął po kolejną, nie tracąc nadziei na dokonanie jakiegokolwiek odkrycia. Tutaj coś musiało być. Może to rodowe zapiski skrywały w sobie cel tej wyprawy?
– Gospodarze wiedzą, że informacje, których szukamy, są istotne dla sprawy prowadzonej przez Ministerstwo – zakłamywał nieco rzeczywistość, ale sprawa, jaka ich sprowadziła do tej biblioteki, była wielka i słuszna, a realizacji badań przyglądał się sam Czarny Pan. Sam nestor rodu dostał odpowiednie instrukcje i Alphard szczerze wierzył, że wydał on wszelkie konieczne rozporządzenia, aby nikt nie śmiał utrudniać im pracy. Woli Lord Voldemorta nie należało ignorować, o ile ceniło się swoją głowę na własnym karku. Po szczycie w Stonehenge był przekonany o tym, że nestorowie konserwatywnych rodów powierzyli w dużej części swój los najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi. – Jeśli zaistnieje taka potrzeba, być może uda nam się niektóre pozycje zabrać ze sobą, choć sądzę, że lordowie Cheshire zrobią wszystko, abyśmy dokładne kopie sporządzili na miejscu. Zapewne jeszcze nam w tym dopomogą.
Teraz jednak wolał skupić się na przeszukiwaniu kolejnych ksiąg niż spisywaniu informacji. Przede wszystkim musieli coś odkryć. Każda informacja była na tyle cenna, aby nie dało się jej zapomnieć tak po prostu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może zawieźć. Cały sens badań opierał się na uzyskaniu pomocnych informacji w tym wczesnym etapie. Z jeszcze większym zaangażowaniem dalej kontynuował przeglądanie księgi. Nie odnalazł w tej pierwszej żadnej wzmianki, dlatego sięgnął po kolejną, nie tracąc nadziei na dokonanie jakiegokolwiek odkrycia. Tutaj coś musiało być. Może to rodowe zapiski skrywały w sobie cel tej wyprawy?
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Zrozumiałe - pokiwała głową zapominając, że przy ich usytuowaniu jej gestykulacja nie miała najmniejszego znaczenia. Nie chciała jednak by jej pytania brzmiały jak oskarżenia niedostatecznego przygotowania do badań. Jakby szukała dziury w całym. Nie miała szczególnych oczekiwań, kiedy Alphard poprosił ją o pomoc, nie miała też w związku z tym czym być rozczarowana. Było w gruncie rzeczy wręcz przeciwnie, im więcej dowiadywała się o badaniach, tym bardziej interesujące się wydawały. Azkaban powracał, niczym przywołany echem. W świetle tego co zaszło w Stonehenge, zainteresowanie sławetnym brytyjskim więzieniem dla czarownic i czarodziejów nie brzmiało ani trochę niewinnie. Nie czyniło to oczywiście problemu mniej naukowym, zmusiło jednak Elaine do zastanowienia. W czym tak naprawdę brała udział? Komu dokładnie pomagała?
- Postaram się znaleźć jak najwięcej, chociaż tutaj nie znajdziemy jego osobistych zapisków. Jeśli w ogóle je robił i zostały zachowane. Może zresztą to tego brakuje wśród ksiąg... kiedy obraz rodu maluje nieodpowiednia osoba, w szczególności na użytek prywatny, zwykle... cóż, jest czego się wstydzić. Nawet po tych wszystkich latach.
Przemyślenia te nie przeszkadzały jej przeglądać kolejnych stron, wracać do wcześniejszych, porównywać zastane informacje. Zdała sobie jednak sprawę, że dla kogoś innego może to być uciążliwe, lub po prostu rozpraszające. Dalej siedziała więc cicho, dopóki kolejne odnalezione wzmianki nie przykuły jej uwagi. Przez chwilę jeszcze analizowała je samodzielnie, wreszcie jednak postanowiła podzielić się znaleziskiem.
- O wczesnych etapach... rozwoju naprawdę nie ma tu wiele, może nie zapowiadał się szczególnie dobrze. Ale Azkabanem zainteresował się bardzo młodo, wiesz, był tam... no, próbował tam się dostać, kiedy to jeszcze nie było więzienie. Niezbyt rozsądny pomysł. - Musiał mieć dużo szczęścia, żeby w ogóle opuścić fortecę zamieszkałą przez dementorów po tym, jak się już tam zapuścił. Z trudem przychodziło jej wyobrazić sobie takie przeżycie, rozumiała na swój sposób rozpacz i brak nadziei, ale stanąć oko w oko z kreaturą, która jest w stanie zupełnie wyssać z ciebie chęci do życia? Z całą chmarą tych istot? Absolutny koszmar.
- Postaram się znaleźć jak najwięcej, chociaż tutaj nie znajdziemy jego osobistych zapisków. Jeśli w ogóle je robił i zostały zachowane. Może zresztą to tego brakuje wśród ksiąg... kiedy obraz rodu maluje nieodpowiednia osoba, w szczególności na użytek prywatny, zwykle... cóż, jest czego się wstydzić. Nawet po tych wszystkich latach.
Przemyślenia te nie przeszkadzały jej przeglądać kolejnych stron, wracać do wcześniejszych, porównywać zastane informacje. Zdała sobie jednak sprawę, że dla kogoś innego może to być uciążliwe, lub po prostu rozpraszające. Dalej siedziała więc cicho, dopóki kolejne odnalezione wzmianki nie przykuły jej uwagi. Przez chwilę jeszcze analizowała je samodzielnie, wreszcie jednak postanowiła podzielić się znaleziskiem.
- O wczesnych etapach... rozwoju naprawdę nie ma tu wiele, może nie zapowiadał się szczególnie dobrze. Ale Azkabanem zainteresował się bardzo młodo, wiesz, był tam... no, próbował tam się dostać, kiedy to jeszcze nie było więzienie. Niezbyt rozsądny pomysł. - Musiał mieć dużo szczęścia, żeby w ogóle opuścić fortecę zamieszkałą przez dementorów po tym, jak się już tam zapuścił. Z trudem przychodziło jej wyobrazić sobie takie przeżycie, rozumiała na swój sposób rozpacz i brak nadziei, ale stanąć oko w oko z kreaturą, która jest w stanie zupełnie wyssać z ciebie chęci do życia? Z całą chmarą tych istot? Absolutny koszmar.
It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Pozostawał świadom tego, że w głowie Elaine rodzić się mogły różne pytania. Na całe szczęście nie wypowiadała ich głośno, najwidoczniej zdając sobie sprawę z tego, że większej ilości szczegółów całej sprawy znać nie powinna. I ten brak wtajemniczenia nie był oznaką braku zaufania, Alphardem kierowała przede wszystkim troska o jej dobro – i właściwie nie tylko jej. Doceniał jej wiedzę i umiejętności, ale nie potrafił zignorować faktu, że była matką i to właśnie na tej roli powinna skupić się najbardziej. Nie odmawiał jej prawa do samorealizacji, jednakże nie chciał wyjawiać szczegółów wojny, która przybierała coraz ostrzejszą formę. Wierzył, że zdołał okazać jej swoje uznanie, choćby poprzez zaproszenie do przedsięwzięcia, a właściwie to do jego wczesnej fazy, gdy jedynym ich celem było odnajdywanie informacji, a nie wnikliwe analizowanie całości materiałów i stawianie różnych tez. Te zadania spoczywały już na Valeriju, który był inicjatorem badań i pozostawał ich głównym prowadzącym.
– Oby nikt nie znalazł moich zapisków – rzucił żartobliwie, choć rzeczywiście lepiej by było, aby pewne listy i notatki, które spisał własną ręką, nigdy nie ujrzały światła dziennego. Wydawać by się mogło, że każdego za młodu nachodzą wątpliwości odnośnie własnego jestestwa i wówczas podważa nawet najbardziej fundamentalne prawdy. W jego przypadku okres nastoletni był jeszcze bardziej burzliwy, gdyż z trudem radził sobie z własnymi emocjami, które potrafiły zmienić się w mgnieniu oka, pchając go tym samym ze skrajności w skrajność. Przez lata walczył z tą przypadłością, a kilkuletnia podróż po Europie okazała się bardzo kształcącą i w tym wymiarze. Z wiekiem udało mu się zyskać większą kontrolę nad sobą samym, choć właściwie to ostatnie miesiące były najbardziej decydujące, ponieważ pojął, że dłużej nie może sobie pozwalać na błędy.
– Naprawdę tam był? – spytał z jawnym zaskoczeniem, będąc pod wrażeniem tego przejawu odwagi lub głupoty. Samotna wyprawa na wyspę pełną dementorów jawiła mu się jako misja samobójcza. Czy Damocles Rowle był aż tak pewny swoich umiejętności? Na pewno musiał do perfekcji opanować zaklęcie Patronusa. – W zapiskach jest mowa, że był utalentowanym czarodziejem. Szkoda, że jego działania zostały ocenzurowane – szczerze żałował, że tak się stało. Już kilka raz w życiu głowił się na tym, co Brytyjski Minister Magii musiał zrobić, że aż Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów wymusiła odsunięcie go od władzy i wymazała wszelkie zapiski o jego polityce wobec mugoli z kart historii.
Przeglądał kolejną księgę, wreszcie napotykając na pierwszą wzmiankę o Azkabanie. Dobrze typował, żeby szukać w księgach z XVIII wieku. – Też coś mam – oznajmił z zadowoleniem. Czytał kolejne zdania, które potwierdzały znane mu już fakty o tym, że Azkaban był miejscem kaźni dla zagubionych na morzu mugoli, których statki pewien potężny czarnoksiężnik ściągał na wyspę. – Fortecę stworzył jeszcze w XV wieku czarnoksiężnik o imieniu Ekrizdis. Po jego śmierci Zaklęcie Ukrywające ustało i wszyscy stali się świadomi istnienia wyspy na Morzu Północnym – nie zostały jednak podane dokładne współrzędne, a dalej była już tylko wzmianka o nieudanej misji zbadania fortecy przez grupę pracowników Ministerstwa. Przewertował księgę, jednak więcej szczegółów już w niej nie było. Odłożył ją na bok i sięgnął po kolejną.
– Oby nikt nie znalazł moich zapisków – rzucił żartobliwie, choć rzeczywiście lepiej by było, aby pewne listy i notatki, które spisał własną ręką, nigdy nie ujrzały światła dziennego. Wydawać by się mogło, że każdego za młodu nachodzą wątpliwości odnośnie własnego jestestwa i wówczas podważa nawet najbardziej fundamentalne prawdy. W jego przypadku okres nastoletni był jeszcze bardziej burzliwy, gdyż z trudem radził sobie z własnymi emocjami, które potrafiły zmienić się w mgnieniu oka, pchając go tym samym ze skrajności w skrajność. Przez lata walczył z tą przypadłością, a kilkuletnia podróż po Europie okazała się bardzo kształcącą i w tym wymiarze. Z wiekiem udało mu się zyskać większą kontrolę nad sobą samym, choć właściwie to ostatnie miesiące były najbardziej decydujące, ponieważ pojął, że dłużej nie może sobie pozwalać na błędy.
– Naprawdę tam był? – spytał z jawnym zaskoczeniem, będąc pod wrażeniem tego przejawu odwagi lub głupoty. Samotna wyprawa na wyspę pełną dementorów jawiła mu się jako misja samobójcza. Czy Damocles Rowle był aż tak pewny swoich umiejętności? Na pewno musiał do perfekcji opanować zaklęcie Patronusa. – W zapiskach jest mowa, że był utalentowanym czarodziejem. Szkoda, że jego działania zostały ocenzurowane – szczerze żałował, że tak się stało. Już kilka raz w życiu głowił się na tym, co Brytyjski Minister Magii musiał zrobić, że aż Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów wymusiła odsunięcie go od władzy i wymazała wszelkie zapiski o jego polityce wobec mugoli z kart historii.
Przeglądał kolejną księgę, wreszcie napotykając na pierwszą wzmiankę o Azkabanie. Dobrze typował, żeby szukać w księgach z XVIII wieku. – Też coś mam – oznajmił z zadowoleniem. Czytał kolejne zdania, które potwierdzały znane mu już fakty o tym, że Azkaban był miejscem kaźni dla zagubionych na morzu mugoli, których statki pewien potężny czarnoksiężnik ściągał na wyspę. – Fortecę stworzył jeszcze w XV wieku czarnoksiężnik o imieniu Ekrizdis. Po jego śmierci Zaklęcie Ukrywające ustało i wszyscy stali się świadomi istnienia wyspy na Morzu Północnym – nie zostały jednak podane dokładne współrzędne, a dalej była już tylko wzmianka o nieudanej misji zbadania fortecy przez grupę pracowników Ministerstwa. Przewertował księgę, jednak więcej szczegółów już w niej nie było. Odłożył ją na bok i sięgnął po kolejną.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Na tyle, na ile go znała i miała szansę obserwować w tamtych latach, Black jawił jej się jako odpowiedzialny... a przynajmniej, ten odpowiedzialny w duecie, który tworzył z jej młodszym bratem. To o konsekwencje jego wyczynów martwili się zwykle oboje. Wiele jednak mogło wtedy umknąć uwadze Elaine, w końcu nie na Alphardzie tak naprawdę się skupiała. Teraz było trochę inaczej, mimo obietnic jakie niosła ze sobą dorosłość z perspektywy nastolatków, w wielu względach mogli sobie pozwolić na coraz mniej, przynajmniej jeśli chodziło o jawne pogwałcenie zasad funkcjonowania ich klasy społecznej. Kiedy jednak przyrównać to do samotnej wyprawy do Azkabanu w tamtych czasach... nie, może lepiej nie było się nad tym szczególnie rozwodzić. Trwała wojna. Każdy błąd mógł mieć fatalne konsekwencje, ostracyzm mógł nieść prawdziwe zagrożenie.
- Ani moich - odparła teatralnym szeptem, odkładając na bok otwartą księgę, by chwycić się wcześniejszej i porównać daty. - Tak, musiał być wtedy naprawdę młody... Tak jak mówił Alphard, dużo informacji brakowało i tylko szacunkowo mogła wydatować czas, w jakim tam się wybrał. Wszystko wskazywało na to, że wyprawy nie powtórzył, w każdym razie nie w tamtym czasie. Na ile ucierpiał? Czy miało to wpływ na jego późniejsze decyzje i działania? W pewnym sensie na pewno, ale na ile? Może nie wiedziała za wiele o celu badań, ale nie trzeba jej było wiele, by zaangażować się w ich wstępny etap. Pytania same się mnożyły, a razem z nimi wzrastał jej głód wiedzy.
Szybko przejrzała resztę księgi i, nie znajdując w niej więcej interesujących informacji, chwyciła za następną. Wzrok oderwała od niej dopiero gdy Black wspomniał o znalezieniu czegoś interesującego. - Myślisz, że Rowle mieli z nim coś wspólnego? Powinnam szukać czegoś w tych okolicach? Może tym bezpośrednio zainspirował się Damocles? Działaniami swojego praszczura... chociaż... - zmarszczyła lekko brwi. Na język cisnęło jej się, że gdyby tak było, to przecież już by o tym wiedziała. Taka ciekawostka przecież nie uszłaby jej uwadze.
- Tutaj jest więcej o jego ścieżce kariery, sukcesach... wciąż brakuje szczegółów - nieco nerwowo przewracała kolejne strony - o. Jest o jego korespondencji z ówczesnym Ministrem i z naczelnym Wizengamotu. To czasem pomaga odsłonić więcej, niż podsumowania i wzmianki o poglądach i planach... ukonkretnić je. W każdym razie, byłoby doskonale dotrzeć do oryginałów, ale i wzięcie pod uwagę relacji nie zaszkodzi. - Przecierając dłonią oczy zastanawiała się ile w tym było racji. Może przyjęła zbyt szerokie ramy tego, co może być pomocne? - Co o tym myślisz, Alphardzie? Czy to też również pomoże w badaniach tego, czym zainteresowało się Ministerstwo? - Jej ton był może odrobinę prowokacyjny, ale nie było w nim natarczywości wskazującej na to, że planuje siłą wyciągać z niego informacje. Bardziej intrygowało go ile wie on sam, a idąc dalej na ile zaangażowany jest w nowe badania, nowe Ministerstwo, nowy porządek...
- Ani moich - odparła teatralnym szeptem, odkładając na bok otwartą księgę, by chwycić się wcześniejszej i porównać daty. - Tak, musiał być wtedy naprawdę młody... Tak jak mówił Alphard, dużo informacji brakowało i tylko szacunkowo mogła wydatować czas, w jakim tam się wybrał. Wszystko wskazywało na to, że wyprawy nie powtórzył, w każdym razie nie w tamtym czasie. Na ile ucierpiał? Czy miało to wpływ na jego późniejsze decyzje i działania? W pewnym sensie na pewno, ale na ile? Może nie wiedziała za wiele o celu badań, ale nie trzeba jej było wiele, by zaangażować się w ich wstępny etap. Pytania same się mnożyły, a razem z nimi wzrastał jej głód wiedzy.
Szybko przejrzała resztę księgi i, nie znajdując w niej więcej interesujących informacji, chwyciła za następną. Wzrok oderwała od niej dopiero gdy Black wspomniał o znalezieniu czegoś interesującego. - Myślisz, że Rowle mieli z nim coś wspólnego? Powinnam szukać czegoś w tych okolicach? Może tym bezpośrednio zainspirował się Damocles? Działaniami swojego praszczura... chociaż... - zmarszczyła lekko brwi. Na język cisnęło jej się, że gdyby tak było, to przecież już by o tym wiedziała. Taka ciekawostka przecież nie uszłaby jej uwadze.
- Tutaj jest więcej o jego ścieżce kariery, sukcesach... wciąż brakuje szczegółów - nieco nerwowo przewracała kolejne strony - o. Jest o jego korespondencji z ówczesnym Ministrem i z naczelnym Wizengamotu. To czasem pomaga odsłonić więcej, niż podsumowania i wzmianki o poglądach i planach... ukonkretnić je. W każdym razie, byłoby doskonale dotrzeć do oryginałów, ale i wzięcie pod uwagę relacji nie zaszkodzi. - Przecierając dłonią oczy zastanawiała się ile w tym było racji. Może przyjęła zbyt szerokie ramy tego, co może być pomocne? - Co o tym myślisz, Alphardzie? Czy to też również pomoże w badaniach tego, czym zainteresowało się Ministerstwo? - Jej ton był może odrobinę prowokacyjny, ale nie było w nim natarczywości wskazującej na to, że planuje siłą wyciągać z niego informacje. Bardziej intrygowało go ile wie on sam, a idąc dalej na ile zaangażowany jest w nowe badania, nowe Ministerstwo, nowy porządek...
It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Wyłapał wyszeptane słowa zrodzone w bibliotecznej przestrzeni, których najwidoczniej mnoga ilość regałów nie była w stanie całkowicie stłamsić. Nie wydawały mu się w żaden sposób wiążące, wszak dobrze wiedział, że siostra jego serdecznego przyjaciela jest na tyle rozsądną damą, aby nie wyjawiać w jego towarzystwie prawdy o myślach, które nie powinny zostać ani wypowiedziane, ani spisane. Jedynie pociągnęła drobny żart dalej, chcąc uczynić mu tę uprzejmość, przy okazji wskazując, że i ona tak naprawdę nie posądza go o hańbiące ród i życie szlachty zapisy podyktowane młodzieńczym buntem, teraz skrzętnie skryte z dala od ciekawskich oczu. O wiele bezpieczniej byłoby jednak spalić to, co może w przyszłości okazać się kompromitujące, ale z pewnymi listami zwyczajnie nie potrafił tak postąpić, choć momentami bardzo chciał. Czasem wciąż dawały o sobie znać dawne sentymenty, niby już dawno pogrzebane, wygasłe.
Dobrze, że mieli przed sobą jasno wytyczony cel, bo porzucił niemądre rozważania na rzecz ważkich powinności. Damocles, Azkaban – tylko te dwa hasła miały znaczenie, kiedy wertował pożółkłe stronnice kolejnej księgi. Również na napotkane imię czarnoksiężnika miał baczenie. Zdołał już przejrzeć większą część trzymanej pozycji, a jednak nie znalazł niczego obiecującego.
– Musielibyśmy poszukać w starszych księgach, ale nie wydaje mi się, aby istniało ścisłe powiązanie rodu Rowle z tym czarnoksiężnikiem, a przynajmniej nie pozostawiono na to dowodów – podzielił się swoja opinią w tym temacie, choć niczego całkowicie nie wykluczał, wszak narodowość Ekrizdisa pozostawała nieznana. Może w archiwach innych rodów czają się gdzieś wzmianki o czarodzieju z tym imieniem, któż może wiedzieć. Największe nadzieje wiązał jednak z archiwum Rowle’ów, a dokładniej to z zapiskami o Damoclesie. I jego wiara okazywała się zasadna, ponieważ Elaine natknęła się na kolejne informacje. A więc Rowle już wcześnie zaczął budować swoje polityczne zaplecze, próbując nawiązać bliskie stosunki z władzą. To był mądry krok.
– Nawet jeśli nie pomoże, to również nie zaszkodzi – odparł spokojnie, z cenną księgą, w której znalazł wzmianki o Azkabanie, kierując się w stronę lady Avery. Przystanął dwa kroki od niej, spojrzenie ciemnych oczu kierując na spoczywającą w jej dłoniach księgę. – Być może w korespondencji znajdziemy coś pomocnego. To są oficjalne pisma czy prywatne? – jeśli okażę się, że to oficjalnie wystosowane listy, z dużym prawdopodobieństwem powinny być zachowane w ministerialnych archiwach. O ile nie zniszczył ich czerwcowy pożar. Nie chciał jednak zniechęcać się całkowicie taką opcją, przeszuka wszystko. – I tak coś już udało nam się znaleźć. Zamierzam jeszcze odwiedzić Dział Ksiąg Zakazanych w Bibliotece Londyńskiej – to był wręcz obowiązkowy punkt przy próbie zdobywania informacji do badań. Zgodę już uzyskał, musiał tylko przejść do działania. – Przejrzyjmy jeszcze tutaj rodowe zapiski.
Sięgnął po kolejną pozycję z lat życia Damoclesa, jednak natknął się już na późniejsze lata jego rządów.
Dobrze, że mieli przed sobą jasno wytyczony cel, bo porzucił niemądre rozważania na rzecz ważkich powinności. Damocles, Azkaban – tylko te dwa hasła miały znaczenie, kiedy wertował pożółkłe stronnice kolejnej księgi. Również na napotkane imię czarnoksiężnika miał baczenie. Zdołał już przejrzeć większą część trzymanej pozycji, a jednak nie znalazł niczego obiecującego.
– Musielibyśmy poszukać w starszych księgach, ale nie wydaje mi się, aby istniało ścisłe powiązanie rodu Rowle z tym czarnoksiężnikiem, a przynajmniej nie pozostawiono na to dowodów – podzielił się swoja opinią w tym temacie, choć niczego całkowicie nie wykluczał, wszak narodowość Ekrizdisa pozostawała nieznana. Może w archiwach innych rodów czają się gdzieś wzmianki o czarodzieju z tym imieniem, któż może wiedzieć. Największe nadzieje wiązał jednak z archiwum Rowle’ów, a dokładniej to z zapiskami o Damoclesie. I jego wiara okazywała się zasadna, ponieważ Elaine natknęła się na kolejne informacje. A więc Rowle już wcześnie zaczął budować swoje polityczne zaplecze, próbując nawiązać bliskie stosunki z władzą. To był mądry krok.
– Nawet jeśli nie pomoże, to również nie zaszkodzi – odparł spokojnie, z cenną księgą, w której znalazł wzmianki o Azkabanie, kierując się w stronę lady Avery. Przystanął dwa kroki od niej, spojrzenie ciemnych oczu kierując na spoczywającą w jej dłoniach księgę. – Być może w korespondencji znajdziemy coś pomocnego. To są oficjalne pisma czy prywatne? – jeśli okażę się, że to oficjalnie wystosowane listy, z dużym prawdopodobieństwem powinny być zachowane w ministerialnych archiwach. O ile nie zniszczył ich czerwcowy pożar. Nie chciał jednak zniechęcać się całkowicie taką opcją, przeszuka wszystko. – I tak coś już udało nam się znaleźć. Zamierzam jeszcze odwiedzić Dział Ksiąg Zakazanych w Bibliotece Londyńskiej – to był wręcz obowiązkowy punkt przy próbie zdobywania informacji do badań. Zgodę już uzyskał, musiał tylko przejść do działania. – Przejrzyjmy jeszcze tutaj rodowe zapiski.
Sięgnął po kolejną pozycję z lat życia Damoclesa, jednak natknął się już na późniejsze lata jego rządów.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Jego odpowiedź na wątpliwości dotyczące Ekrizdisa pozostawała w jej mniemaniu mało rozstrzygająca, wystarczyła jednak by póki co zepchnąć jego pochodzenie na drugi tor. Nawet jeśli Rowle miał dzięki temu ułatwiony dostęp do wiedzy na temat twierdzy, to on ostatecznie ją wykorzystał, to nim musieli zająć się najpierw. A pracy nie brakowało. Z nieznacznym uśmiechem wertowała kolejne strony, nie znajdowała jednak dalszych wzmianek o Democlesie. Najwyraźniej został przyćmiony, przynajmniej przez pewien czas, przez innych, starszych, być może na ten czas bardziej znamienitych członków własnego rodu. Tymczasem jednak usłyszała kroki i, choć niechętnie, odwróciła chciwe spojrzenie od informacji zawartych w księgach, do których przecież dotąd nie miała dostępu (zupełnie mimo woli zapisywała w pamięci pewne daty, wydarzenia i nazwiska, na wypadek gdyby przydały jej się w uzupełnianiu archiwów Nottów, dotyczących przecież nie tylko dziejów własnego rodu). Zamrugała kilkukrotnie, jak gdyby nie zrozumiała pytania. Ach, no tak. Pisma. Wróciła do wcześniejszych stron i odwróciła księgę tak, by Alphard mógł z łatwością odczytać jej treść. - Trudno stwierdzić jednoznacznie, bogata korespondencja w moim doświadczeniu oznacza jednak, prędzej czy później, obydwie drogi. Panowie - ostatnie słowo podkreśliła tyleż mimowolnie, co niepotrzebnie. W końcu któż inny miał wpływ na wszelkie istotne sprawy dotyczące polityki, szczególnie w tamtych czasach i w oficjalnych przekazach? Nie było to jednak miejsce i czas, by dawać upust swojemu niezadowoleniu z tego stanu rzeczy, wynikającemu zresztą nie tyle z jakiegoś szczególnego przywiązania do wyzwoleńczych ideologii, co do własnych, niespełnionych aspiracji - zwyczajowo ustalali prywatnie to, co najważniejsze, by później jedynie utrwalić i nadać odpowiednim kwestiom mocy sprawczej w pismach oficjalnych. Zresztą - uśmiechnęła się niemal przepraszająco - z własnego doświadczenia wiesz o tym wszystkim z pewnością lepiej ode mnie. Przypuszczam, że to jedna z tych rzeczy, które pozostają odporne na mijający czas.
Po tych słowach spuściła wzrok na księgę i przez dłuższy czas unikała spojrzenia Blacka. Z głową zajętą myślami o informacjach, których szukali pozwoliła sobie na może nieco większą niż zwykle swobodę w wyrażaniu siebie i wreszcie dotarło do niej, że ta poufałość mogła z łatwością okazać się błędem. Po tym, do czego posunął się Percival jej postawa wzbudzać mogła większą ciekawość, ale i podejrzliwość. Kolejne słowa towarzysza przyjęła więc w milczeniu, potakując jedynie głową. Odłożyła na bok dotychczasowe znaleziska, chwytając za kolejny tom archiwów. - Trochę o dekretach, nic o Azkabanie. To ostatnie lata jego rządów i wygląda na to, że zapiski z tych lat są... mówiąc otwarcie, przetrzebione przez kogoś, kto był tu przed nami.
Po tych słowach spuściła wzrok na księgę i przez dłuższy czas unikała spojrzenia Blacka. Z głową zajętą myślami o informacjach, których szukali pozwoliła sobie na może nieco większą niż zwykle swobodę w wyrażaniu siebie i wreszcie dotarło do niej, że ta poufałość mogła z łatwością okazać się błędem. Po tym, do czego posunął się Percival jej postawa wzbudzać mogła większą ciekawość, ale i podejrzliwość. Kolejne słowa towarzysza przyjęła więc w milczeniu, potakując jedynie głową. Odłożyła na bok dotychczasowe znaleziska, chwytając za kolejny tom archiwów. - Trochę o dekretach, nic o Azkabanie. To ostatnie lata jego rządów i wygląda na to, że zapiski z tych lat są... mówiąc otwarcie, przetrzebione przez kogoś, kto był tu przed nami.
It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Stupid and brutal
But I do not
I do not
– Zawsze trzeba odpowiednią część gry odegrać w kuluarach – stwierdził bez wielkich emocji, bo i do dziś właśnie tak czyniono, najpierw różnymi sposobami badano grunt, aby uznać, jak bardzo jest on podatny na wpływy i jak wielkie zmiany może zaakceptować. Rowle działał stopniowo, z wyczuciem, czego uczono wszystkich szlachciców właściwie już od kołyski. Samotnie udał się do Azkabanu, chcąc poznać tajemnice wyspy i mrocznej fortecy, mógł się więc z początku im jawić jako szaleniec. Z drugiej strony wydawał się też być zręcznym politykiem. Nie potrzebowali jednak wnikliwej charakterystyki nieżyjącego już od wieków lorda Cheshire, mieli dotrzeć do informacji o brytyjskim więzieniu przeznaczonym dla czarodziejów. Ledwie znaleźli kilka wzmianek. Wciąż mogli szukać, ale przewertowanie kolejnego tomiszcza rodowych zapisków nie posunęło ich badań do przodu.
Elaine miała rację, dokumenty zostały w dużej mierze zredukowane. Dobrze wiedział, że lord nestor został poinformowany o celu ich przybycia, dlatego nie ośmieliłby się w jakikolwiek sposób sprzeciwić woli Czarnego Pana. Zniszczenie pewnych zapisków musiało nastąpić dawno temu. Wcale by się nie zdziwił, gdyby to Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów maczała w tym palce. To właśnie ta organizacja robiła wszystko, aby wymazać uczynki Damoclesa z kart historii, uznając je za zbyt radykalne.
– Gdyby ktoś był przed nami w ostatnim czasie, wiedzielibyśmy o tym – rzucił pod nosem bardziej do siebie, nawet nie rozważając możliwości, że ktokolwiek w tych murach mógłby działać przeciw ich sprawie. Byłoby łatwiej, gdyby Magnus sam pochylił się nad tą sprawą, ale najwidoczniej miał inne zobowiązania. Alphard zamknął w końcu jedną z ksiąg i odłożył ją na miejsce. – Nie ma sensu dłużej się męczyć, kiedy zdołaliśmy już dowiedzieć się kilka rzeczy.
Prawie jak na zawołanie usłyszał spokojne kroki w bibliotecznej przestrzeni. Opiekun tej świątyni doskonale wiedział, kiedy powinien powrócić. Zaprowadził gości do części, gdzie urządzono czytelnię i dołożył wszelkich starań, aby mogli sporządzić potrzebne kopie na miejscu, ewidentnie próbując wszystkie księgi zatrzymać w bezpiecznych murach rodowej siedziby. I trudno było się dziwić takiej postawie, bo gdzież niby cenne kroniki Rowle’ów mogłyby być bezpieczniejsze niźli w Beston? Alphard sporządził odpowiednie zapiski z pomocą towarzyszącej mu damy, następnie opuścił z nią siedzibę dumnego rodu i dopilnował bezpieczeństwa jej podróży.
| z tematu x 2
Elaine miała rację, dokumenty zostały w dużej mierze zredukowane. Dobrze wiedział, że lord nestor został poinformowany o celu ich przybycia, dlatego nie ośmieliłby się w jakikolwiek sposób sprzeciwić woli Czarnego Pana. Zniszczenie pewnych zapisków musiało nastąpić dawno temu. Wcale by się nie zdziwił, gdyby to Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów maczała w tym palce. To właśnie ta organizacja robiła wszystko, aby wymazać uczynki Damoclesa z kart historii, uznając je za zbyt radykalne.
– Gdyby ktoś był przed nami w ostatnim czasie, wiedzielibyśmy o tym – rzucił pod nosem bardziej do siebie, nawet nie rozważając możliwości, że ktokolwiek w tych murach mógłby działać przeciw ich sprawie. Byłoby łatwiej, gdyby Magnus sam pochylił się nad tą sprawą, ale najwidoczniej miał inne zobowiązania. Alphard zamknął w końcu jedną z ksiąg i odłożył ją na miejsce. – Nie ma sensu dłużej się męczyć, kiedy zdołaliśmy już dowiedzieć się kilka rzeczy.
Prawie jak na zawołanie usłyszał spokojne kroki w bibliotecznej przestrzeni. Opiekun tej świątyni doskonale wiedział, kiedy powinien powrócić. Zaprowadził gości do części, gdzie urządzono czytelnię i dołożył wszelkich starań, aby mogli sporządzić potrzebne kopie na miejscu, ewidentnie próbując wszystkie księgi zatrzymać w bezpiecznych murach rodowej siedziby. I trudno było się dziwić takiej postawie, bo gdzież niby cenne kroniki Rowle’ów mogłyby być bezpieczniejsze niźli w Beston? Alphard sporządził odpowiednie zapiski z pomocą towarzyszącej mu damy, następnie opuścił z nią siedzibę dumnego rodu i dopilnował bezpieczeństwa jej podróży.
| z tematu x 2
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Prywatny salonik
Szybka odpowiedź