Antonin Dolohov
Nazwisko matki: Bojczuk
Miejsce zamieszkania: Londyn, Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Czystość krwi: półkrwi
Wzrost: 117cm
Waga: 20kg
Kolor włosów: jasny brąz
Kolor oczu: orzechowy
Znaki szczególne: podłużna blizna na lewym udzie (pamiątka po jednym z wielu upadków)
z patyka
Nokturn
jeszcze nie wiem
rozgniewanego ojca
spaloną szarlotką, tytoniem, powietrzem po burzy
siebie jako króla złodziei
zwierzętami, magicznymi stworzeniami, męczeniem innych
Jastrzębiom z Falmouth tak jak mój tata
biegam, odkrywam, okradam innych
szumu Nokturnu
Barney Clark
Antonin Dolohov przyszedł na świat ósmego lipca. Ten dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym, wręcz przeciwnie, padał deszcz. Robiło się późno, ludzie spieszyli się więc do swoich domów. Nie zwracali uwagi na to co być może działo się za ścianą, byli obojętni na niosące się krzyki i dziecięcy płacz. W tym miejscu nie było to nic szczególnego: wiele osób rodziło się i umierało. Podobne odgłosy dało się słyszeć całymi dniami, poza tym większość mieszkańców wolała nie wtrącać się w życie sąsiada. Taki był Nokturn; rządził się swoimi własnymi prawami, a mały Antonin miał je znać na wylot.
Wychowywano go na prawdziwego mężczyznę. Nigdy się nad nim nie roztkliwiano, nie chuchało na rozdrapane kolano ani nie całowało guza na głowie. Miał być silny i sprawny tak jak jego ojciec i stryj. Dla małego dziecka nie zawsze było to proste zadanie, ale dawał z siebie wszystko, żeby nikogo nie zawieść. Lubił oglądać dumę na twarzy ojca i dążył do tego, by widzieć ją jak najczęściej. Chciał urosnąć tak duży i silny jak on, powielał więc niemalże każdy jego ruch. Stawiał szklankę z łoskotem na drewnianym stole, wplątywał w rozmowę poznane rosyjskie słówka, zasłuchiwał się w jego grze na bałałajce. Nie zauważał, że bezwarunkowe odruchy odziedziczył po matce i nawet godziny ćwiczeń nie były w stanie tego zmienić. Tak samo pewne charakterystyczne cechy wyglądu jak chociażby przenikliwe spojrzenie orzechowych oczu czy niewielkie dołeczki, pojawiające się na jego gładkich policzkach podczas najmniejszego uśmiechu. Kochał swoją matkę całym sercem, ale nie zawsze potrafił to okazać. Naoglądał się ojca, który rolę kobiety najczęściej sprowadzał do niewiele znaczącej gosposi, i choć szanował swoją rodzicielkę, również w tym aspekcie próbował naśladować ojca. Podziwiał go, ale jednocześnie czuł przed nim duży respekt i strach. Nie raz dostał od niego bolesną karę za większe czy mniejsze przewinienia. Starał się nie pokazywać bólu, jaki wtedy odczuwał, ale nie zawsze było to możliwe. Wtedy zazwyczaj dostawał jeszcze mocniej za rozmazywanie się jak baba, jednak i to nie zniechęciło go do wpatrywania się w ojca jak w obrazek. On czasem mówił, że więcej nie podniesie na niego ręki - Antonin odpowiadał, że już nigdy nie napsoci. A koło kręciło się dalej.
Większość wolnego czasu spędzał poza domem, a przez swoją dociekliwość i pewność siebie poznał niemalże każdy zakątek Nokturnu. Przebiegł przez każdą ciasną uliczkę, zajrzał do każdej znalezionej dziury - a przynajmniej do każdej, która wydawała się bezpieczną. Na początku mały Antonin nie rozumiał jak wielkie niebezpieczeństwo niesie ze sobą życie na Nokturnie. Przecież to był jego dom! Matka wielokrotnie tłumaczyła mu czego nie powinien robić i gdzie nie powinien chodzić, co jeszcze bardziej zachęcało go do zwiedzenia tamtych miejsc. Raz wykradł się wieczorem z domu i srogo tego pożałował, spotykając na swojej drodze starą wiedźmę z ostrym nożem w jednej ręce. Anotnin nie potrafił stwierdzić czego chciała, ale z pewnością łączyło się to z zadaniem mu bólu, więc zaczął jak najszybciej uciekać. Wiedźma okazała się być równie szybka i złapała Antonina za włosy, przystawiając mu nóż do gardła. Mały Dolohov momentalnie stracił całą swoją pozorną odwagę, wyczuwając prawdziwe niebezpieczeństwo. Los chciał, że ojciec zauważył jego nieobecność i wyszedł go szukać, w odpowiedniej chwili ratując przez groźną wiedźmą. Zaraz po przyjściu do kamienicy sprał go porządnie za karę, ale przynajmniej Antonin zrozumiał, że Nokturn nie jest tylko jego domem ale również ulicą Śmiertelnego Nokturnu. Zaczął się bardziej pilnować, tak samo jak jego rodzice, którzy częściej sprawdzali czy na pewno gdzieś nie uciekł. Zdarzało mu się zaglądać na ulicę Pokątną, gdzie podziwiał kolorowe witryny sklepów, ale przede wszystkim okradał bogatszych czarodziejów. Niewielki wzrost i doświadczenie życia na Nokturnie, ostatecznie miła twarz, pomagały mu w zdobywaniu większych czy mniejszych łupów. Nie traktował tego jako zwykłą kradzież, a raczej świetną zabawę z zastrzykiem adrenaliny. Zdobyte knuty, sykle i czasem galeony najczęściej przeznaczał na zakupy w lokalnym sklepie ze słodyczami. Postanowił spróbować wszystkiego co mają w asortymencie i był już bliski do osiągnięcia tego celu. Oprócz tego lubił zwierzęta i magiczne stworzenia. Tak energiczny na co dzień, potrafił w spokoju śledzić powolne ruchy gąsienicy, wspinającej się po ścianie w kierunku otwartego okna. Fascynował go ten alternatywny świat, szczególnie kolorowych owadów. Nie krzyczał na widok karaluchów, wolał urządzać im podziemne walki albo po prostu rozdeptywać i przyglądać się ich wnętrznościom. Był ciekawy, pragnął odkrywać i próbować nowości. Były jednak rzeczy, których się obawiał. Oprócz rozzłoszczonego ojca bał się otwartych przestrzeni. Przyzwyczajony do małego mieszkania i niekończącego się tłoku na ulicach, czuł się niepewnie nie czując za sobą chłodnej ściany kamienicy. Większą przyjemność czerpał z zabawy w ciemnej skrzyni niż biegania po zielonej polanie. Nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą, pragnąc przecież zostać człowiekiem nieustraszonym.
Z początku nie ciągnęło go do magicznej szkoły. Paradoksalnie czuł się bezpiecznie na dobrze znanym Nokturnie, nawet jeżeli było to miejsce przepełnione oprychami i czarną magią, i straszyła go myśl o przeprowadzce w nieznane. Niedawno jednak zmienił zdanie, zainspirowany opowieściami ojca o jego przygodach z Durmstrangu. Chciał zdobyć różdżkę i nauczyć się czarować. Na razie udawało mu się to przy okazji tak jak trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy ujawniła się w nim magia. Sam tego nie pamiętał, ale reszta rodziny do tej pory wspomina jak nagle podpalił stryjowi koszyk z ingrediencjami. Antonin znowu chciał coś podpalić, ale z rozmysłem. Chciał udać się do szkoły, nauczyć się magii i wrócić do rodzinnego domu, zastępując ojca i stając się królem złodziei.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
język rosyjski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
ukrywanie się | I | 2 |
zręczne ręce | I | 2 |
spostrzegawczość | I | 2 |
kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
- | - | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
muzyka (śpiew) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
- | - | - |
Reszta: 12,5 |
komplet gargulków, łajnobomba, złoto leprokonusów
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Antonin Dolohov dnia 01.09.17 1:28, w całości zmieniany 5 razy
Witamy wśród Morsów
historia ingrediencji
[21.06.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec), +30 PD, +1 PB