Wydarzenia


Ekipa forum
Fleet Street
AutorWiadomość
Fleet Street [odnośnik]02.05.15 13:23
First topic message reminder :

Fleet Street

Jedna z najstarszych ulic Londynu, przy której mieszczą się różnego rodzaju punkty usług. Jeśli wierzyć miejskiej legendzie, niegdyś jeden z nich prowadzony był przez seryjnego mordercę, golibrodę Sweeney Todda. Jego historia rozsławiła to miejsce na cały świat. Zamknięta dla samochodów, stanowi przejście pomiędzy City of Westminster a City of London, ozdobione przepiękną bramą. Można tutaj również podziwiać jedną z wielu rzeźb Charlesa Bella Bircha; postument uwieńczony statuą smoka.    
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fleet Street - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Fleet Street [odnośnik]03.11.17 15:29

Właściwie to nie za bardzo wiem, co się dzieje. Wszytko jakieś takie zamazane jest i mocno niewyraźne, choć zdaje mi się, że ogarniam odrobinę lepiej niż robiłem to jeszcze przed chwilą – ale znów, nie jestem tego taki pewien. Może ten specyfik którym mnie potraktował ten alchemik trochę odpuszcza, a może to tylko złudzenie.
Ale nadal niewiele zrobić mogę, więc w sumie to siedzę i pozwalam, żeby dłonie kobiety, która jeszcze chwile temu wydawała mi się poduszką ciągnęły mnie ku górze. Ale jakoś marnie jej to idzie, pewnie dlatego też, że swoje ważę, a raczej jeszcze dość bezwładne to ciało mam, nie panuje nad nim za wiele i w tym momencie pewnie dźwigniecie mnie do pionu przez tak drobną osobę graniczy niemal z cudem. Ale nie mówię tego na głos. Właściwie nic już nie mówię, bo zdaje mi, że to co mówię, to jakiś odwrotny od zamierzonego skutek przynosi. Też nie tak, żeby mi żadna kobieta nigdy nie odmówiła tańca, ale raczej nie brały i nie krzyczały tak na mnie, biednego, niczemu winnego, chcącego jedynie bujać się w rytmie przyjemnej dla ucha melodii. Ale nie, zamiast tego krzyk jest i złość i zgrzytanie zębów i ból tyłka, bowiem owa niewiasta puszcza moje dłonie i uniesione lekko ciało i na nowo pozwala mi na ziemi wylądować. Pewnie pomasowałbym pośladki, gdyby nie fakt, że trochę ciężko rękę wcisnąć między chodnik a tyłek.
- W którym momencie? - pytam z konsternacja na twarzy, bo naprawdę nie wiem, co, jak, kiedy i gdzie źle zrobiłem, bo wydawało mi się że pełen byłem elokwencji - jak zawsze i że słowa z sensem z moich ust padają - jak zawsze, a jednak podniesiony ton głos zdawał się mówić, że jest inaczej a ja ciągle nie wiedziałem co się dzieje i właściwie dlaczego. I w końcu trochę się zezłościłem nawet, jak mi tą policją grozić zaczęła, bo ja tu do niej z sercem na dłoni, kulturalnie i w ogóle a ona jakieś takie rzeczy na mnie tu rzuca. Więc nawet w tym całym oburzeniu spróbowałem się podnieść, no i chwilę to trwało i za łatwe nie było, ale w końcu na dwóch nogach już byłem. Dłoń na biodrze ułożyłem i jakże elokwentnie - znowu, powiedziałem. - A niechże pani wzywa! - bo ta cała policja to mi nakichać jedynie mogła, ot co!


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Fleet Street [odnośnik]04.11.17 16:20
Co to za niedorzeczny pomysł, żebym tańczyła przed pijakiem w miejscu publicznym, na chodniku? No właśnie. Nie zamierzam tego robić. Tak naprawdę tracę już cierpliwość, zaczynam panikować - co mam zrobić? Nie mogę go tutaj tak zostawić samego sobie. Umarłabym z wyrzutów sumienia. Dlatego staram się myśleć szybko nad poprawnym rozwiązaniem. Co jakiś czas rozglądam się dookoła siebie w poszukiwaniu inspiracji na rozwiązanie tego impasu. Byłoby łatwiej gdyby rzeczony mężczyzna mnie tak mocno nie denerwował swoją opieszałością. On się upił, w dodatku świetnie się bawi, boki zrywać, a ja cierpię. Tak jak moja podeptana godność i najwyraźniej zagubione poczucie humoru.
Rzuceniem go z powrotem na ziemię mam nadzieję, że się ocknie. Żeby mieć większą pewność co do tego, dodaję groźbę odnośnie policji - nic nie działa. Nieznajomy pozostaje wciąż nieugiętym, niefrasobliwym marginesem społecznym. Zaciskam mocno zęby, starając się przeczekać pierwszą i zarazem największą falę wściekłości, żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo, czego z pewnością później bardzo bym żałowała.
- Cały czas - odpowiadam chłodnym głosem. Aż nie poznaję samej siebie. Poprawiam swoją szatę, zawiązuję mocniej apaszkę, w tym czasie intensywnie zastanawiając się nad alternatywą. Wreszcie, kiedy uspokajam rozemocjonowane myśli, wynajduję rozwiązanie. Zostawiam mężczyznę na chwil, żeby schować się w zaułku niedaleko i stamtąd wezwać medyków. Mogę być spokojna, gdyż z pewnością nie grozi mi nagła ucieczka pacjenta - skoro nie potrafi ustać pionowo, również nie znajdzie w sobie siły na opuszczenie miejsca zdarzenia.
- Medico - wypowiadam, wyciągając różdżkę. Potem ją ponownie chowam oraz wracam do bezczelnego czarodzieja. Dobrze, że to nie mugol (oni raczej się tak nie ubierają), wtedy miałabym więcej problemów ze znalezieniem wyjścia z tej dziwacznej sytuacji. Mam tylko nadzieję, że ratownicy wiedzą, że muszą ukrywać się przed niemagicznymi; z drugiej strony to chyba są zawodowcami. Ciekawe czy spotkam Just albo Margaux? Stoję trochę zniecierpliwiona tuż obok winowajcy, przez którego mam tak niewyraźny humor.
- Zaraz zabiorą pana do szpitala - informuję go, chociaż nie wiem w zasadzie dlaczego. Oddycham z ulgą, kiedy rzeczywiście zjawia się ambulans. Wszystko odbywa się z zachowaniem Kodeksu Tajności, a kiedy mężczyzna zostaje zabrany do Munga, oddycham z ulgą. Chwilę jeszcze stoję na chodniku zastanawiając się co właściwie miałam zrobić - ach, tak, sklep i rośliny. Obym tylko nie miała nieprzyjemności w pracy za spore spóźnienie!

zt.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Fleet Street [odnośnik]28.04.18 22:05
25 maja

Dzisiaj zamykała lodziarnię. Wieczór był chłodny, więc włożyła na siebie nieco przyduży, szary, powyciągany już sweter i ziewnęła w rękaw, zaraz po schowaniu kluczy do najgłębszej kieszeni jaką w ogóle miała w ubraniach. Dzisiejszy dzień był już męczący. Nie wyrabiała z zamówieniami. W dodatku wszyscy poza nią musieli wyjść gdzieś wcześniej. Cieszyła się natomiast, że miała już na tyle zaufania kierownictwa, że powierzali jej takie rzeczy jak klucze... Jedyny problem - jutro musiała wstać z samego rana na otwarcie, a po tym jak zamykały jej się oczy z senności już wiedziała, że to będzie trudne. Być może właśnie dlatego postanowiła przejść się do domu zamiast wygodnie się teleportować. Chłodne powietrze zawsze ją ożywiało, a dodatkowo lubiła po prostu swoją drogę do domu. Teraz pewnie nie spotka nikogo znajomego, żeby zatrzymać się na miłą rozmowę o wszystkim i niczym. Było zbyt późno. Trochę minęło, zanim posprzątała w lodziarni po całym dniu pracy. Pewnie też dlatego była nieco rozproszona. Szła jedną z najbardziej znanych ulic, a wydawała się ona kompletnie pusta. Ktoś jedynie szedł tuż za nią, ale nie wydawał się jej śledzić. Tak, wydawał się to kompletny przypadek. Odwróciła się nawet na chwilę, aby dostrzec, że jest to jedynie jakaś kobieta.
Słyszała z któregoś z okien małżeńską kłótnię, chociaż starała się chociaż próbować nie podsłuchiwać. Ci ludzie byli jednak zbyt głośno. Z innego mieszkania było zaś słychać muzykę, możliwe, że z maszyny grającej lub zaczarowanych skrzypiec. Korzystając z okazji postanowiła, że zapali papierosa, odpalając go z pomocą różdżki. Przystanęła więc na chwilę, aby mozolnie znaleźć paczkę i wyciągnąć jednego niespiesznie.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]28.04.18 22:45
Nie lubiła mugolskiego Londynu. Unikała go jak tylko mogła; od czasu tamtego incydentu z dzieciństwa miała do tego miejsca uraz, choć minęło wiele lat od tamtej niegodnej i odrażającej napaści pijanego mugola na czarodziejskie dzieci, które chciały tylko popatrzeć na metalowe smoki, którymi mugole się przemieszczali. Wtedy była tylko dzieckiem, ciekawskim, krnąbrnym i chcącym zrobić na przekór ojcu, który nią gardził i traktował jako mniej wartościową z powodu skazy na krwi, którą wypominał jej odkąd sięgała pamięcią.
Tak czy inaczej po tamtym zdarzeniu unikała świata mugoli i ich samych. Była przecież czarownicą, nie potrzebowała ich do szczęścia. Jej świat dostarczał jej wszystkiego co mogła pragnąć. W dorosłości jednak czasem trzeba było udawać się w różne miejsca i czasem trzeba było opuścić obręb magicznej dzielnicy czy innych czarodziejskich miejsc. Czasami trzeba było zanurzyć się i w tym obcym świecie, bo niektórzy czarodzieje uparli się, by zamieszkać właśnie w nim, co wciąż ją zaskakiwało, bo spędziła swoje życie mieszkając albo na Pokątnej, albo w obłożonym zaklęciami domu ojca nieopodal lasu. Teraz, odkąd parę tygodni temu zabiła go anomalia, miała go dla siebie, a Vincent prawdopodobnie przewracał się w grobie. Nie obchodziło jej to.
Szła szybko ulicą, spiesząc do lokum czarodzieja z którym była umówiona na spotkanie w sprawie pewnego przedmiotu. Była ubrana na czarno, więc w półmroku zapadającego zmierzchu nie rzucała się w oczy. Była jeszcze jedną młodą kobietą w nieco zbyt staroświeckich ubraniach i w długim do ziemi płaszczu; ostatnie noce z powodu anomalii pogodowych były zimne, i już po zachodzie słońca zaczynało się szybkie obniżanie temperatury.
Nie było to zbyt wielu ludzi, i całe szczęście. Nie zdecydowałaby się raczej na taki spacer w godzinach kiedy ulice były pełne mugoli. Wieczór był dużo lepszy, było spokojnie i cicho. Ciszę przerywało stłumione stukanie niskich obcasów jej butów z wysokimi cholewami oraz odgłosy czegoś, co przypominało małżeńską kłótnię w jednym z mieszkań, które znajdowały się w kamienicy którą właśnie mijała, a z oddali dobiegał stłumiony warkot jakiegoś mugolskiego ustrojstwa. Kto ich tam wiedział?
Przed nią szła inna osoba, sądząc po sylwetce również kobieta. Nie widziała jeszcze jej twarzy, ale przyspieszyła kroku, zamierzając po prostu ją wyminąć. W momencie kiedy się zrównały zauważyła dłoń próbującą odpalić papierosa... Za pomocą różdżki. Czyżby czarownica? Widok różdżki w miejscu takim jak to przykuł jej uwagę na ułamek sekundy za długo, bo z różdżki (a może odpalonego nią papierosa) nagle buchnęła struga iskier, które pomknęły w stronę płaszcza Lyanny. Nie zdążyła uskoczyć, kiedy brzeg jej odzienia zaczął płonąć. Czym prędzej zaczęła je klepać dłonią, próbując zagasić ogień zanim ją poparzy i zniszczy jej ubranie.
- Co ty wyprawiasz? – syknęła do kobiety, która najwyraźniej nie przewidziała nagłego kaprysu magii w wykonaniu swojej różdżki, którą chciała dokonać tak z pozoru niewinnej czynności.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Fleet Street [odnośnik]28.04.18 23:22
Dostrzegła pewną zmianę w otaczającym ją świecie. Nawet na jej niestłumioną pogodę ducha podziałały negatywnie te niezwykłe wybuchy magii. Z jednej strony były czymś fascynującym i nietypowym, z drugiej zaś - były trochę przerażające. Stephanie oczywiście starała się być jak najbardziej ostrożna - rozejrzała się nawet przed użyciem swojej różdżki, na wszelki wypadek, jednak w jaki w ogóle inny sposób mogłaby poradzić sobie z problemem zapalenia papierosa? To jest w ogóle możliwe bez różdżki?
Ostrożność nie była jej mocną stroną, to było widać. Nawet wyglądała na bardzo zaskoczoną, kiedy zaklęcie najwyraźniej wymknęło się spod kontroli. Mogłaby być też zaskoczona, że zamiast buchnąć ogniem w jej twarz, jednak postanowiło polecieć w stronę idącej za nią osoby. Nie była pewna, czy powinna odetchnąć przez to z ulgą czy może być martwić się o brunetkę. Nie musiała się nawet zastanawiać nad opcjami - oczywistym było, że ta druga była jej naturalną reakcją.
- O rany! - pisnęła przestraszona. Nie była pewna, czy ta kobieta również jest czarownicą, jednak nie mogła nie zareagować. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i już prawie miała wypowiadać zaklęcie, gdy nastąpił kolejny nieoczekiwany zwrot akcji.
Kobieta w płaszczu zwróciła na siebie aż tyle uwagi Stephanie, że ta nie zauważyła przypadkowego człowieka, przechadzającego się tą ulicą. Pan w ciemnym płaszczu i kapeluszu, zapewne wracający właśnie po długim dniu pracy był świadkiem całego zdarzenia, a jego mugolski umysł nie potrafił zrozumieć z czym miał do czynienia. Sytuacja dla niego wyglądała, chociaż wybitnie wyjątkowo, to klarownie.
Wiedźma!
Rudowłosa usłyszała oskarżenie z ust mężczyzny, choć nawet nie zdążyła się odwrócić. Ten rzucił się na nią, wytrącając jej różdżkę z ręki, przez co nawet nie była w stanie specjalnie pomóc biednej kobiecie, która pewnie niedługo dostanie oparzeń drugiego stopnia.
- Co pan... ałć! - jęknęła, gdy mugol wykręcił jej rękę za plecy. Był całkiem silny, a Stephanie nigdy nie miała okazji trenować walki wręcz. Ba, nigdy nie sądziła, że takie umiejętności mogą jej się przydać w życiu i to jeszcze na ulicy jej własnego miasta!


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]29.04.18 0:00
Natura anomalii w pewien sposób jednocześnie niepokoiła i intrygowała Lyannę. Chciała się dowiedzieć o nich czegoś więcej, była to czysto naukowa ciekawość która domagała się zaspokojenia, choć to, że sama też ucierpiała, niewątpliwie też miało w tym swoją rolę. Tak czy inaczej była osobą, która lubiła wiedzieć i rozumieć zachodzące wokół niej zjawiska, czuła się wtedy spokojniej i pewniej. Niewątpliwie była to bardzo potężna moc, skoro była w stanie przenosić, ranić, a nawet zabijać ludzi, niszczyć budynki oraz wpływać na pogodę, która zdecydowanie odbiegała od tego, co zwykle miało miejsce w maju.
Ulica wyglądała spokojnie, były to jednak tylko pozory. Wiedziała, że anomalie nie oszczędzały nawet mugoli. Choć ich los był jej całkowicie obojętny, tak nie podobała jej się myśl, że wiedzieli o czarach, a więc mogli stanowić zagrożenie dla świata czarodziejów. Magia była zastrzeżona tylko dla nich i nigdy nie powinna przypaść w udziale mugolom, a jednak to się stało, choć z tego co wiedziała, nie było to świadome używanie magii, a jedynie dziwne anomaliowe incydenty, których tak prymitywne jednostki nie rozumiały, a które mogły wzbudzić w nich agresję.
O tym lada moment sama miała się przekonać.
Najpierw jednak musiała uporać się z innym problemem, jakim była kobieta próbująca odpalić papierosa, a zamiast tego podpalająca jej płaszcz. Lyanna syknęła z rozdrażnieniem, szybko próbując dogasić okrycie, choć niestety i tak prawdopodobnie zostały na nim brzydkie nadpalone i tlące się lekko ślady. Trudno, tym będzie musiała zająć się później.
Dziwną scenę widziały nie tylko one; jak się okazało, zobaczył je też idący z naprzeciwka mężczyzna, sądząc po reakcji i niemal zwierzęcym strachu w oczach, mugol.
Mugole bali się tego, czego nie znali. Bali się magii, tak, jak Lyanna bała się tego, co w swoim strachu potrafili robić. Strach rodził nienawiść, jak mawiano. Blizna na jej ramieniu przypominała, że to prawda, i odruchowo się spięła, kiedy zobaczyła, jak mugol rzucił się w kierunku drugiej kobiety, sprawczyni całego zajścia. Przed oczami stanął jej widok tamtych rozdrażnionych, pijanych mężczyzn i „metalowych różdżek” w ich dłoniach. Ciągle pamiętała palący ból, który zadało jej jedno z tych narzędzi. Na szczęście w dłoni tego mugola nie widziała go, wtedy prawdopodobnie nie zawahałaby się przed użyciem magii, ale teraz jeszcze się z tym wstrzymywała, w obawie że jawna demonstracja czarów przyciągnie ich więcej i tylko spotęguje ich prymitywnie wrogie nastawienie.
Choć mogła uciec i zignorować tamtą, coś, prawdopodobnie czysta przekora i chęć poczucia, że nie jest już tak słaba jak wtedy, gdy była dzieckiem, kazało jej się rzucić na mugola. Szczupła ręka uderzyła w jego plecy i szarpnęła płaszcz, z furią strąciła z jego głowy kapelusz. Pragnęła użyć magii i przepędzić go. Nie wiedziała, kim jest nieznajoma, ale czarownica to czarownica, nie powinna paść ofiarą byle mugola, nawet jeśli przed chwilą podpaliła jej płaszcz. Żaden czarodziej nie powinien padać ofiarą mugola, żaden nie powinien musieć się mugoli bać. Po prostu nie i już.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Fleet Street [odnośnik]06.05.18 22:36
Nigdy nie sądziła, że spotka ją sytuacja, w której zostanie właściwie przyłapana przez mugola na czarach. Nie znała ich zwyczajów - nie potrzebowała żadnej wiedzy na temat ich życia, aby normalnie funkcjonować. Jedynie często, gdy poruszała się po mugolskim Londynie, zapoznawała się nieco z panującą modą, aby nie odznaczać się za mocno na tle przechodniów, jak to działo się w przypadku wielu, wielu innych czarodziejów, których znała. Zwłaszcza tych starej daty, których ubiór nawet z czarodziejską modą nie miał wiele wspólnego.
Maj przyniósł duże zmiany. Trudno było ufać nawet prognozom pogody, które otrzymywała o znajomego jasnowidza, bo ta sytuacja zmieniała się niemal co chwila. Anomalie wprowadziły w świecie ogromny zamęt i choć nie dotykały jej często, nadal się pojawiały. Próbowała prowadzić jakieś teorie, skąd ów niepokój w magii, jednak żadna z nich nie wydawała się dosyć prawdopodobna. Szkoda, że miała tak niewiele czasu na prowadzenie dochodzenia w tym temacie. Nawet Stephanie nie zawsze lubiła po prostu przyjmować to, co się dzieje i zajmować własnymi problemami. Chociaż najczęściej tak postępowała... Świat się wali, prawda, ale nadal trzeba chodzić do pracy, mieć z czego żyć, załatwiać swoje przyziemne potrzeby.
Z całej siły woli skupiła się, aby zacisnąć dłoń tak mocno, aby podczas tego niespodziewanego ataku różdżka nie wypadła jej z dłoni, nawet jesli to sprawiało, że odczuwała większy ból nadgarstka. Jednak zaraz po pojawieniu się niezadowolonych krzykach mugola, poczuła nieznaczną ulgę. Nieznaczną, ale wystarczającą, aby z poluzowanego uścisku się wyszarpać. To wyłącznie dzięki pomocy nieznajomej kobiety, jak wskazywały na to wszelkie znaki, czarownicy, która zwróciła skutecznie uwagę mugola na siebie. Nie było innego wyjścia, chociaż najchętniej stanęłaby w obronie nieznajomej, jednocześnie spłacając swój dług, uzyskany przed chwilą, musiały uciec. Nie z powodu strachu, ale zasad panujących w magicznym świecie. Nie mogły przecież pokazać temu mężczyźnie kim tak naprawdę są. Ciągle ściskając różdżkę w wolnej już dłoni, złapała za nadgarstek brunetki po czym po prostu pobiegła wzdłuż ciemnej ulicy, ciągnąc ją tym samym za sobą. Kilka razy skręciła w mniejsze uliczki, żeby nieco zmylić mężczyznę. Wyglądał na sporo starszego oraz bardziej zaniedbanego fizycznie od nich - zapewne zmęczy się po bardzo krótkim biegu.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]07.05.18 22:08
Lyannę nigdy nie interesowali mugole. Gardziła nimi i unikała ich oraz ich świata. Zwykle wolała marginalizować ich istnienie i skupiać się całkowicie na świecie magicznym. Jej świecie, którego była częścią. Choć się do tego nie przyznawała, w głębi duszy trochę się mugoli bała od czasu nieszczęśliwego zdarzenia z dzieciństwa. A przynajmniej bała się ich niebezpiecznych wynalazków, którymi zastępowali sobie magię i stanowili zagrożenie dla nieświadomych czarodziejów. Oni sami w swym zwierzęcym strachu przed magią też mogli być groźni, a przypuszczała, że teraz, w dobie anomalii, było to tym bardziej prawdopodobne. Świat wywrócił się do góry nogami, a porządek zdawał się o wiele bardziej kruchy niż dotychczas.
Kwestia anomalii interesowała ją dużo bardziej niż mugole, przede wszystkim, że zagrażały one czarodziejom, a więc było to coś, czym należało się przejąć nie tylko z tego naukowego punktu widzenia. Nie chciała skończyć jak jej ojciec, zabita przez anomalię. Nie spieszyło jej się na tamten świat, kiedy wciąż wiele do zrobienia pozostawało w tym. Wiele perspektyw i możliwości, po które mogła sięgnąć, i wiele wiedzy, którą mogła jeszcze poznać. To byłaby wielka strata, gdyby tak straciła życie przez anomalię lub przez rozszalałego mugola.
Co ją podkusiło, żeby się na niego rzucić? Być może właśnie chęć przezwyciężenia strachu i przekonania się, że teraz, kiedy już nie jest dzieckiem, nie musi się bać. Nie lubiła się bać, a już na pewno nie ludzi, którzy byli słabsi od czarodziejów. W ostateczności mogłaby użyć magii... pal licho zasady tajności, na pewno nie pozwoli żadnemu mugolowi się podziurawić. Niemniej jednak póki sytuacja nie była nagląca różdżki nie wyciągała, bardziej po to by nie sprowokować innych mugoli mogących być świadkami tej sceny. Gdyby rzuciło ich się na nie więcej...
Mugol warknął, kiedy go uderzyła. Niestety nie miała zbyt wiele siły fizycznej, w końcu zwykle korzystała z magii i nigdy nie potrzebowała silnych mięśni, skoro mogła użyć różdżki. Mężczyzna odwrócił się i zamachnął na nią; silna pięść uderzyła ją w ramię, a druga ręka sięgnęła ku jej twarzy, ale zanim znowu ją uderzył, Lyanna poczuła szarpnięcie za nadgarstek; to nieznajoma czarownica pomogła jej uniknąć ciosu. Lyanna zwiększyła dystans od mężczyzny, wyrywając mu się, i pobiegła za czarownicą. Obie były młode, szybkie. Na pewno szybsze niż zmęczony, znacznie większy od nich mugol, i rzeczywiście, ten dość szybko zaniechał pościgu, nie mogąc dogonić żadnej z kobiet.
W jednej z bocznych uliczek mogły przystanąć.
- Dzięki – powiedziała; nie była przyzwyczajona do tego by ktoś obcy bezinteresownie jej pomagał, ale nie była aż tak niewychowana, by nie podziękować. – Ci mugole... Przebywanie w ich świecie robi się coraz bardziej groźne – zauważyła.
Tak naprawdę nie wiedziała nic o swojej niespodziewanej towarzyszce, z którą nieoczekiwanie wpadła w kłopoty po tym, jak tamta podpaliła jej płaszcz, choć jej spojrzenie obserwowało ją uważnie w wątłym blasku dziwacznego mugolskiego oświetlenia ulic. Tutaj ów blask był słaby, nie wszystkie latarnie działały. Była do jedna z mniejszych, mniej uczęszczanych ulic w pobliżu Fleet Street, którą przed chwilą opuściły.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Fleet Street [odnośnik]26.05.18 21:19
Na szczęście nie gonił ich zbyt długo. Nie poczuła nawet zmęczenia. Lata, miesiące ciągłego biegania w pracy wyrobiły jej może średnią kondycję, ale nie męczyła się wcale tak szybko. Tak czy siak, przystanęła dopiero kiedy naprawdę poczuła bezpieczeństwo, a za nimi rozciągała się już tylko cisza. Żadnych pospiesznych kroków tego przedziwnego mugola. Miała nadzieję, że wróci do domu i uzna to za sen. Nie chciała męczyć się ze śledzeniem tego, że doszło do pewnego rodzaju wycieku... To naprawdę slaby scenariusz w jej życiu. Nie miała czasu na ciąganie się po sądach! W dodatku niedługo miała zakładać własny biznes... Tak w ciągu... Pięciu? Może dziesięciu lat...
Odetchnęła przez chwilę, aby po chwili skupić całą swoją uwagę na ciemnowłosą czarownicę, która jej towarzyszyła. Absolutnie jej nie kojarzyła, ale wiedziała, że w tej chwili powinny trzymać się razem.
- Zauważyłam... Ale to moja wina. - przyznała cicho. Nie było mowy, żeby Stephanie tak po prostu oskarżyła mugola o wszystko. Nieopatrznie użyła różdżki... No i wypadł jej papieros! To jest zdecydowanie zbyt duża strata! Aż było jej smutno. Po chwili jednak odpędziła te myśli i znów skupiła się na brunetce. - Wszystko w porządku?
Spytała bardzo troskliwie. Matka i babcia zawsze uczyły ją, że powinno się być życzliwym wobec każdego człowieka, nawet jeśli jesteśmy pewni, że nie spotkamy ich już nigdy. Dobre uczynki zawsze do nas wracają, może nie pod taką postacią pod jaką zawsze się spodziewamy. Dziewczyna nie wyglądała na zbyt chętną do znajdowania nowych znajomości, ale to jakoś niespecjalnie zrażało Pettigrew. Nie każdy musi być otwarty i przemiły od razu. - Mam nadzieję, że ten facet nic Ci nie zrobił... Był strasznie gruby, pewnie miał dużo siły. - Prychnęła tylko. Zauważyła, że towarzyszka dostała uderzenie w ramię. Ona sama też nie potrafiłaby się za bardzo przed tym obronić. - Jaki bezczel, jak w ogóle można było uderzyć kobietę...


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]27.05.18 16:36
Lyanna podejrzewała, że w ostatnim czasie mugole naoglądali się tyle dziwnych rzeczy, że jedna więcej nie zrobi im różnicy. Ścigający je mugol się zmęczył i zaniechał pościgu, i zapewne mógł teraz co najwyżej pomstować w myślach, że nie złapał tych dziwnych kobiet. Tak naprawdę to nie miała pojęcia, jak mugole sobie radzą w podobnych sprawach, bo nigdy się nie interesowała ich światem. Nie było w nim magii, za to wiele dziwnych, złowieszczych przedmiotów. Wolała trzymać się z daleka, poza tym samo dorastanie w konserwatywnej rodzinie i towarzystwie wybiło jej z głowy wszelkie przejawy zainteresowania czy sympatii wobec niemagicznych. Od zawsze ojciec tłukł jej do głowy, jak ważna jest krew i pochodzenie, a w jego mniemaniu mugole byli ledwie podludźmi, niewartymi tego, by czarodzieje się z nimi bratali.
Było tu na tyle ciemno, że nie widziała wyraźnie twarzy czarownicy. Ale nawet gdyby widziała, i tak mogłaby nie skojarzyć dwa lata młodszej Gryfonki. W Hogwarcie nie była zbyt towarzyska, a za Gryfonami nie przepadała, jak większość Ślizgonów. Byli głośni, nieznośni i odważnie głosili swoje postępowe poglądy stojące w sprzeczności z tradycyjnymi wartościami, w które wierzyła Lyanna. Jak na ironię, to nieznajoma miała krew czystszą od niej, ale o tym Lyanna nie wiedziała i raczej się nie dowie, bo zaraz pewnie każda z nich pójdzie w swoją stronę.
- No cóż. Anomalie płatają nam figla – rzekła. – Wszystko w porządku – potwierdziła. Teraz nie dałaby się tak łatwo skrzywdzić mugolowi jak w dzieciństwie. Nie była już dzieckiem, a dorosłą czarownicą, znającą się na magii i to nie tylko tej powszechnie używanej. – Był silny, ale ja byłam szybsza.
Nie była przyzwyczajona do troski ze strony obcych, więc czuła się dziwnie i niezręcznie. Nie należała też do najbardziej otwartych ludzi, była raczej zdystansowana i zamknięta w sobie.
- Po mugolach można spodziewać się różnych rzeczy – skwitowała, zrzucając to zwierzęce zachowanie na karb mugolskości i niezrozumienia magii. Jej słowa mogły jednak zabrzmieć nieco kontrowersyjnie, bo było w nich czuć pewną niechęć do mugoli i do sytuacji sprzed chwili. Bardzo nie podobała jej się myśl, że byle mugol podniósł na nią rękę, ale nie zamierzała rozwijać tematu przy kimś, kogo poglądów nie była pewna. – Żyjemy w dziwnych czasach – zmieniła więc temat, po czym rozejrzała się. Zaraz i tak musiała stąd iść, spieszyła się na spotkanie. Będzie tylko musiała chyba znaleźć okrężną drogę, by ominąć tamtą ulicę, na której mógł wciąż czaić się ten mugol.
- Niestety i tak nie uniknę dziś tych okolic. Spieszę się na spotkanie - rzekła, dając tym samym czarownicy do zrozumienia, że nie ma czasu na dłuższe pogaduszki.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Fleet Street [odnośnik]02.06.18 23:52
Stephanie czasami zastanawiała się jak żyją mugole, jednak kompletnie nie w kontekście zainteresowania... Bardziej niedowierzania, jak w ogóle można prowadzić normalne życie tak... Niemagiczne. Bez pomocy ze strony magii prawdopodobnie nie potrafiłaby ułożyć sobie choćby jednego dnia, dlatego tym bardziej dziwili ją mugole jako istoty. Oni też mieli jakieś swoje... Dziwne wynalazki. Nigdy się nimi nie interesowała, choć wiedziała o ich istnieniu. Jednak jej, w przeciwieństwie do towarzyszki, ich istnienie kompletnie nie przeszkadzało. Niech sobie będą, niech sobie żyją w spokoju, zupełnie tak jak czarodzieje. W końcu byli częscią jednego gatunku i nie mogli żyć bez siebie nawzajem. Nawet jeśli to magiczna strona była tą żyjącą w ukryciu.
- To mogło się źle skończyć, nawet gdy byłaś szybsza. - pokręciła lekko głową. Obserwowała teraz kobietę już bez oszołomienia. To prawda, że zazwyczaj od obcych nie usłyszy się słów troski czy zaniepokojenia, choć na pewno Stefka nie była jedynym ewenementem w tej dziedzinie. Każdy w pewnym stopniu musiał okazywać jakieś ludzkie odruchy... Jaki byłby świat, gdyby nikt nie interesował się ani trochę drugim człowiekiem! Zniszczyłaby nas znieczulica, nigdy nie tworzylibyśmy żadnych grup społecznych i bylibyśmy do końca życia pustymi, smutnymi jednostkami...
Kiedy kobieta okazała dosyć jasno, że chce się zmyć, Stephanie zrobiła krok w jej stronę. Nadal wyglądała na chętną do pomocy.
- Wiesz, jest mniejsze prawdopodobieństwo, że znów zdarzy się coś przykrego, gdy będziemy we dwie, niż gdy będziemy szły pojedynczo. W którą stronę idziesz? Ja mam niedaleko do świstoklika.
Uśmiechnęła się ładnie. Chciała taką odrobiną troski podziękować czarownicy za pomoc w pozbyciu się mugola. Jakby nie patrzeć, to od Stephanie wyszła ta iskra, rozpoczynająca konflikt, dlatego nadal czuła się winna całej sytuacji. Z resztą, kobieta wydawała się raczej chłodna, choć sama Pettigrew uważała, że to bardziej przez niepewność do ludzi niżeli bycie złym, zimnym człowiekiem. Nikogo nigdy nie brała z góry za złego, zimnego człowieka! A mogła mieć okazję do poznania nowej osoby, być może nawet bardzo wartościowej. Nie było aż tak wielu ludzi, którzy pomogliby drugiej osobie, w takiej sytuacji. Lyanna miała możliwość ucieczki, a tego nie zrobiła. Rudowłosa bardzo to ceniła.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]07.06.18 12:01
Lyannę w dzieciństwie też to ciekawiło. Przynajmniej do momentu tamtego wypadku, który pozostawił po sobie tylko strach i niechęć, zwłaszcza że ojciec wykorzystał to wydarzenie do własnych celów, by skuteczniej urobić córkę i wpoić jej, że mugole to podludzie, którymi trzeba gardzić. Nie pozwolił nawet wyleczyć rany po spotkaniu z mugolem, chcąc, by ból był dla niej nauczką i przestrogą przed kolejnymi eskapadami poza magiczną część Londynu.
Wychowanie miało bardzo duży wpływ na jej poglądy. Gdyby dorastała w innej rodzinie i odebrała inne wzorce, byłaby z pewnością inną osobą, ale spędzenie tylu lat z Vincentem Zabini oraz ogólnie w konserwatywnym środowisku musiało zrobić swoje. Tym bardziej, że sama nie miała czystej krwi, więc zawsze musiała udowadniać, że mimo tego wyznaje słuszne wartości, że jest taka jak oni – nie jak inni mieszańcy. Nigdy nie czuła się jak jedna z nich, ludzi którzy nie czuli odrazy do płynącej w nich skalanej cząstki i wręcz obnosili się z nią.
Lyanna mimo wszystko także nie była zupełnie bez serca, choć jej empatia była dość ograniczona. Jej nikt nie uczył tego, by kochać i współczuć, i sama ze strony rodziny tego nie zaznała. Ojciec tolerował ją z konieczności i wychowywał szorstko, nie okazując jej pobłażania czy wyrozumiałości. Wyrosła więc na osobę samotniczą i skrytą, którą konsternowała bezinteresowność i okazywanie sympatii przez obcych. Nie było to coś, co znała ze swojej codzienności. Jej dorastanie wyglądało inaczej, zwykle musiała radzić sobie sama. Ślizgoni w Hogwarcie też nie byli wzorem empatii i wspaniałomyślności, więc i tam musiała się nauczyć zaradności, sprytu i interesowności.
Sama się zastanawiała, dlaczego pomogła nieznajomej. Mimo wszystko był to odruch, poczucie, że każda czarownica, nieważne, kim była, nie zasługuje na krzywdę z rąk mugola, na tak ordynarny i prostacki atak.
- Poradziłabym sobie – rzekła, ale kącik jej ust nieznacznie uniósł się do góry. Na pewno by sobie poradziła, bo ostatecznie, nie mając innego wyjścia, użyłaby magii.
Nieznajoma wyraźnie próbowała być miła, jeszcze bardziej konsternując Lyannę, przyzwyczajoną już do tego, że rzadko kto był dla niej miły, a już na pewno nie obcy. Patrzyła na nią jak na dziwny, zaskakujący okaz, choć byłaby pewna, że gdyby ta kobieta wiedziała, co Lyanna potrafiła i czym się skrycie interesowała, uciekłaby z krzykiem i nie byłaby już tak chętna do pomagania jej. Jednak pozory myliły, i ze swoją atrakcyjną, miłą dla oka aparycją ani trochę nie wyglądała jak początkująca adeptka czarnej magii.
- Dziękuję za dobre chęci, ale naprawdę muszę już iść – powiedziała; to było miłe ze strony nieznajomej, ale Lyanna wolała już czmychnąć, nie chciała jej też wtajemniczać w swoje sprawy. Nie ufała obcym, nawet, kiedy byli mili – bo przecież to mogła być sprytna zmyłka. Wolała, żeby nikt nie wiedział, dokąd się dziś kierowała, dlatego najszybciej jak było to możliwe uwolniła się od towarzystwa zadziwiająco miłej nieznajomej, i dopiero wtedy podążyła tam, gdzie miała się kierować.

| zt. x 2
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Fleet Street [odnośnik]18.07.18 18:04
| 13.9.56.

Trzynasta. Tak wskazywał zegar. Oby ten dzień był dobry i nie skończył się źle. Anthony szedł przez Londyn z trochę zwieszoną głową. Festiwal się skończył, mówi się trudno. Zabawa minęła i nadchodziła smutna rzeczywistość. Nic nie mógł na to poradzić, wiecznie bawić się nie można. Za rok będzie kolejny festiwal, na pewno, o ile ktoś ni wywoła w Anglii wojny, a ostatni miesiąc wydawał się być niepewny. Kto wie, co się szykowało, dobrze że póty co był nieświadomy. Szedł więc ulicami Londynu, a dokładniej mugolską częścią. W końcu musiał dotrzeć do swojego dalekiego wujka, co by to wyciągnąć od niego kilka pomysłów do udoskonalenia rodzinnego alkoholu.
Chciał użyć skrótu, żeby jak najszybciej dostać się na odpowiednią ulicę. Skręcił więc w jedną z nich, wyjątkowo wąską i trzymając się jedną ręką ściany szedł przed siebie. Zatrzymał się na chwilę, zastanawiając się czy aby na pewno użył dobrego skrótu. Dawno nie chodził ulicami Londynu. Coś mogło się zmienić w układzie ulic. Kto wie… Oparł się, na chwilę, ręką o ścianę, nie zauważając, że tak właściwie dotknął w ten sposób instalację elektryczną i to niezabezpieczoną. Swoją nierozwagę zrozumiał dopiero w momencie kiedy poczuł nagły szok.
Zaklął głośno. Dawno nie czuł takiego bólu. Skóra piekła go niemiłosiernie. Sam nie wiedział jak długo trzymał się instalacji, ale miał wrażenie, że trwało t wieczność. Prąd mocno nim potrzepał, a on jeszcze odczuwał niekontrolowane spięcia mięśni, szczególnie w dłoni którą dotknął instalacji. Zauważył jednak, że dłoń, którą dotknął tego mugolskiego pudła z tak zwanym prądem, mocno się zaczerwieniła… tak samo jak i druga, choć słabiej. Kto wie jak wyglądała jego twarz. Poklepał się po głowie. Nawet włosy stanęły mu dęba... westchnął ciężko. Musiał jakoś wydostać się z ulicy, nie zwracając na siebie uwagi mugoli.
Natychmiast ruszył w stronę końca przejścia między ulicami, w którym się znajdował. Niepewnie wyjrzał zza ściany budynków pomiędzy którymi się znajdował. Oby nikt nie rozpoznał w nim siebie samego. Oby! To byłby wstyd, gdyby ktoś zrozumiał, że przypadkiem dotknął instalacji elektrycznej. Nie mówiąc o tym ile by mu zeszło na tłumaczeniu tego czym jest w ogóle instalacja. Czuł się źle i słabo. Skóra naprawdę niemiłosiernie go piekła, a on jeszcze czuł jak niektóre jego mięśnie się niespodziewanie kurczyły.
Dlaczego to zawsze muszę być ja… – westchnął cicho.

|Mugolozawstwo (2)

[bylobrzydkobedzieladnie]


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати


Ostatnio zmieniony przez Anthony Macmillan dnia 04.01.19 14:51, w całości zmieniany 1 raz
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fleet Street - Page 8 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Fleet Street [odnośnik]23.07.18 22:05
Miała dzisiaj odwiedzić swoją przyjaciółkę. Osobę, do której nie mogła niestety podróżować bezpieczniejszymi, magicznymi sposobami, a ostatnio włóczenie się po mugolskim Londynie niczego dobrego w jej życiu nie przynosiło. Ale trudno! Przecież nie mogła stwierdzić, że rezygnuje ze swoich planów, bo ostatnie wydarzenia przyprawiają ją o dreszcze na plecach i zwyczajnie, jak normalny człowiek, się boi... Nie po to wmawiała wszystkim wokół, że niczego nie mogła się bać. Dlatego właśnie, splatając ręce na piersi uparcie maszerowała, pilnując, aby nie stało się nic przez co musiałaby wyciągnąć różdżkę i znowu nabawić się problemów... Niestety, przeliczyła się. Ostatnim razem została zaatakowana przez mugola, a dzisiaj... Dzisiaj wydarzyło się coś jeszcze bardziej zaskakującego.
Idąc opustoszałą uliczką, dostrzegła nagły, nieoczekiwany blask i cichy trzask, przypominający zaklęcie uwalniające pioruny. Nie obserwowała człowieka, który szedł przed nią przez ten cały czas. W końcu był środek dnia, a ta ulica również służyła do tego, żeby z niej korzystać. Zamarła od razu w szoku, nie mając pojęcia jak się w tej sytuacji zachować. Przecież on tylko dotknął ściany! Może to wina anomalii? Już nawet cegła nas atakowała?!
- Wszystko w porządku? - Postanowiła jednak podejść do tego człowieka i upewnić się, czy żyje... Natomiast cofnęła się o krok w tył, kiedy zobaczyła jego niemrawe ruchy, niechętne pomruki i te nastroszone włosy. W końcu czytała gazety i doskonale wiedziała przed czym ostrzegały w ostatnim czasie. Aż się zapowietrzyła, bo nie sądziła, że spotka takiego potwora w codziennym życiu.
Osunęła burzę włosów do tyłu i wyciągnęła różdżkę, żeby zacząć machać nią ostrzegawczo w stronę postaci przed nią. Zapewne te wszystkie iskry były spowodowane tym, że ghule zazwyczaj lubią bawić się jakimiś mugolskimi przedmiotami. Nawet lubią ich domy.
- Spokojnie mały... - zaczęła cicho. Zastanawiała się jakim cudem w ogóle mógł chodzić po ulicy normalnie i jeszcze Brygada Specjalna się nim nie zajęła. - Za chwilę zaprowadzę Cię w fajne miejsce, może znajdziemy Ci nowy dom...
Uśmiechnęła się, gotowa, żeby rzucić jakieś zaklęcie jakby chciał zacząć w nią czymś rzucać.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Fleet Street [odnośnik]24.07.18 9:32
Wciąż bolały go wszystkie mięśnie, a przy tym i skóra. Dlaczego nie patrzył na to co dotyka dłonią? Gdyby tylko wcześniej zauważył tę instalację. Przeklęci mugole… dlaczego zostawiają to bez żadnych zabezpieczeń? Przecież równie dobrze mogłoby to kogoś zabić, to znaczy kogoś pozbawionego magicznych zdolności. Jego myśli skupiły się na jak najszybszym wydostaniu się z mugolskiej części miasta do tej magicznej. Byleby jak najszybciej! Ale sprawność ograniczały mu wciąż napinające się mięśnie.
Wtedy właśnie zauważył płomienną czuprynę. Mógłby przysiąc, że to Ria, gdyby nie to, że miała loki. Miał nadzieję, że w ten sposób kobieta pomoże mu dojść do ulicy Pokątnej. Prawda? Łudził się jedynie. Wystarczyła chwila, żeby przekonać się, że zamiast tego wolała go zaatakować.
Nie – odpowiedział panicznie, zezując na jej różdżkę. – Dlaczego celuje pani we mnie różdżką? – Dlaczego chciałaby go atakować? Ludzie chyba jeszcze tak nie zwariowali, prawda, żeby atakować przypadkowych przechodniów? Był tylko zwykłym czarodziejem, sobą, Anthonym Macmillanem, dlaczego miałaby więc zrobić mu krzywdę? Czy coś komuś zrobił?
Tym bardziej niepokoiło go to, o czym mówiła. Brzmiała naprawdę strasznie, tak, jak gdyby coś ją opętało i nie była tego świadoma. Miał przecież swój własny dom, nie potrzebował kolejnego. A na pewno nie jakiejś obcej kobiety, która wyjątkowo niegrzecznie celowała w niego różdżką. Spojrzał to na nią, to na jej różdżkę. Kalkulował czy opłacało mu się uciekać. Prawdopodobnie powinien.
Ja mam dom – rzucił zaraz. – Nigdzie nie idę – wyjaśnił zaraz. Natychmiast się skrzywił, bo poczuł w dłoni okropny ból. Z niepokojem przyglądał jej reakcji rudowłosej. Czy naprawdę musiał mieć zawsze takiego pecha, żeby pakować się w dziwne sytuacje? W ogóle… dlaczego tak na niego reagowała? – Proszę opuścić różdżkę. Nic pani nie zrobiłem – poprosił w końcu. – Dlaczego w ogóle pani pomyślała, że mógłbym coś pani zrobić? – Zapytał niepewnie.
To nie był zwiastun miłego spotkania, był o tym wyjątkowo mocno przekonany. Przecież żadna dobra osoba nie celowałaby w niego różdżką. A to z kolei wydawało się być ostrzeżeniem przed atakiem. Tylko dlaczego? Nic nie zrobił! Zupełnie nic! To on potrzebował pomocy! Może powinien to wyjaśnić tej nieznajomej kobiecie?
Dotknąłem mugolskiej instalacji. Tego czegoś przez co przepływa ten ich dziwny „prąd”. Zamiast celować we mnie różdżką, mogłaby mi Pani pomóc. Zaraz to wszystko wytłumaczę! – Pisnął, ciągnąc czarownicę za ramię w stronę Tower Bridge.

| do Tower Bridge, gdzie kontynuuje lusterko

[bylobrzydkobedzieladnie]


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати


Ostatnio zmieniony przez Anthony Macmillan dnia 04.01.19 14:56, w całości zmieniany 2 razy
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fleet Street - Page 8 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Fleet Street
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach