Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Jezioro Nieproszonych Gości
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Jezioro Nieproszonych Gości
To dość obszerne i bardzo głębokie jezioro było niegdyś miejscem odpoczynku dla wielodzietnej rodziny państwa Diggorych. Kilkadziesiąt lat temu rodzina wyniosła się z dworku, a cały teren, cóż, zarósł. Budowlę, dotąd podtrzymywaną i chronioną przez magię, zniszczyły złe warunki pogodowe, a co drogocenniejsze rzeczy rozkradziono. Jezioro natomiast, w przeciwieństwie do dworku, tak zaniedbane wyglądało nieco bardziej urokliwie. Dookoła rosły omszone pałki wodne, wysokie trawy lśniły delikatną, szmaragdową poświatą, przywodne kwiaty roztaczały dookoła słodką woń, która na myśl przychodzi pieczone owoce z cynamonem. Z biegiem lat wiele ptaków postanowiło uwić tu swe gniazda, zalewając okolicę feerią barw swych piór i melodyjnym trelem. Jedynym niezmienionym elementem krajobrazu była łódka - stara, ale bez znaków upływu lat, pokryta ładną, błękitną farbą, z samotną pochodnią przymocowaną do lewej burty i jednym, wciąż mocnym, nieuszkodzonym wiosłem. Łódka była zaczarowana - ilekroć ludzie chcieli ją ukraść, kołysała się sama, a ptaki podnosiły się ze swoich gniazd, atakując złodziei; jednak jeśli ktoś miał ochotę po prostu wsiąść na nią i udać się w niedługi rejs po jeziorze, z największą ochotą odpowiadała na prośbę. Jedyny problem stanowiły ptaki. Były psotliwe i niezwykle kapryśne, więc każdemu, kto znajdował się na jeziorze, wrzucały do łódki jakieś podarunki - lub nie, oczywiście.
Aby zobaczyć, co tym razem wrzuciły do łódki ptaszyny, rzuć kością k10 (jeśli zostaną wylosowane wartości 2, 4, 6, 8 i 10, nie dzieje się nic):
1 - Co za pech! Nad łódką przelatywał akurat kormoran i wrzucił wam do niej kilka zdechłych, śmierdzących ryb!
3 - Bukiet pięknych, związanych wstążką purpurowych lilii zleciał wam z nieba i wygląda na to, że jest wasz.
5 - Martwa żaba to nie jest to, co chcielibyście w tej chwili dostać, prawda? Niestety właśnie ona, z ostatnim podrygiem rechotu, wylądowała u waszych stóp.
7 - Tuż przed wami wylądował niewielki koszyczek pełen łakoci - dominują w nim dyniowe paszteciki i musy-świstusy.
9 - Latające nad łódką ptaki wypuściły z pazurów poplątane, mokre wodorosty i spadły one na akurat na wasze głowy!
Lokacja zawiera kościAby zobaczyć, co tym razem wrzuciły do łódki ptaszyny, rzuć kością k10 (jeśli zostaną wylosowane wartości 2, 4, 6, 8 i 10, nie dzieje się nic):
1 - Co za pech! Nad łódką przelatywał akurat kormoran i wrzucił wam do niej kilka zdechłych, śmierdzących ryb!
3 - Bukiet pięknych, związanych wstążką purpurowych lilii zleciał wam z nieba i wygląda na to, że jest wasz.
5 - Martwa żaba to nie jest to, co chcielibyście w tej chwili dostać, prawda? Niestety właśnie ona, z ostatnim podrygiem rechotu, wylądowała u waszych stóp.
7 - Tuż przed wami wylądował niewielki koszyczek pełen łakoci - dominują w nim dyniowe paszteciki i musy-świstusy.
9 - Latające nad łódką ptaki wypuściły z pazurów poplątane, mokre wodorosty i spadły one na akurat na wasze głowy!
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k10' : 9
--------------------------------
#2 'Zdarzenia' :
#1 'k10' : 9
--------------------------------
#2 'Zdarzenia' :
Dźwięki otaczającej przyrody coraz brutalniej atakowały umysł młodej czarownicy. Z jednej strony miały przynieść oczekiwany spokój z drugiej strony podświadomość niemal natychmiast szukała ich źródła niepotrzebnie tracąc przy tym energię. Kto by się zresztą spodziewał, że nawet w środku zimy jezioro wciąż pozostanie tak żywym miejscem. Pod lekko przymkniętymi powiekami tworzył się plan, by przedostać się na drugi brzeg nie za pomocą łódki, ale przechodząc po lodzie, który wydawał się dość gruby, by utrzymać wątłe ciało dziewczyny. Za nim jednak do końca zdążyła przeanalizować każdy możliwy krok coś mokrego spadło jej na głowę. -Proszę tylko żeby to nie była kupa.- Zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim otwarła oczy i zobaczyła, że coś zielonego zwisa jej z głowy. Wesoły śmiech wypełnił przestrzeń wokół niej. Nie była to zbyt racjonalna reakcja w takiej sytuacji, ale czy naprawdę było się o co wściekać? To przecież ona była tutaj intruzem. Nic dziwnego, że ptaki pilnowały swojego miejsca. Ostrożnie zrzuciła z głowy poplątane wodorosty wrzucając je ponownie do wody. Nawet nie chciała się zastanawiać, jak wyglądają jej włosy. Po powrocie do zamku będzie musiała czym prędzej znaleźć się w swoich komnatach. Nikomu nie był potrzebny wykład o niepotrzebnych włóczęgach. Ostrożnie wyszła z łódki i gdy już stanęła na podeście chwyciła w dłonie rude włosy i wycisnęła z nich ewentualne krople wody. Po czym nałożyła na głowę kaptur płaszcza i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała dokąd idzie. Przecież to i tak nie miało większego znaczenia. Może gdyby skręciła w prawo zamiast w lewo nic złego by się nie zdarzyło. Może na tej drugiej drodze czekały zupełnie nowe, znacznie gorsze kłopoty. Trzeba przyznać, że Juno przyciągała je ostatnimi czasy jak magnes. Wszystko zadziało się w zaskakująco szybko. Mężczyzna grożący kobiecie różdżką, uniesiony dłonie Juno i jej cichy i spokojny głos zapewniający, że to nie jest potrzebne. Przecież mogła im pomóc, od tego przecież obecnie byli lordowie. Błysk wystrzelony z różdżki, który trafił prosto w młodą czarownicę. Tak naprawdę na początku nic nie poczuła. Była bardziej zaskoczona, że została trafiona. Wciąż jeszcze trzeźwy mózg czym prędzej starał się odnaleźć w pamięci to zaklęcie, by wiedzieć czego się spodziewać. Zanim jednak do tego doszło klątwa zaczęła działać. Wściekłość nie była co prawda obca Juno, ale nigdy nie w taki stopniu. Była gotowa roznieść wszystko co znajdowało się w zasięgu wzroku. Chciała jednak żywej ofiary. Chciała poczuć jak drobne pieści wbijają się w miękkie ciało. Chciała krzyków i bólu. I w końcu ktoś się znalazł. Gdy tylko się odwróciła zobaczyła stojącego za nią mężczyznę. Nie miała szans zapanować nad własnym ciałem. Momentalnie znalazła się przy nim i zaczęła go okładać drobnymi pięściami. Mimo potencjalnego wysportowania raczej nie miała szans zrobić mu krzywdy. Czy tak wyglądała walka Dawida z Goliatem? O ile oczywiście, ktoś przy zdrowych zmysłach nazwałby coś takiego walką.
Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you
your queen summons you
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Brudny, wręcz zepsuty kolor szafiru zabłyszczał na niebie, lecąc w dół prosto do łódki, w której siedziała nieznajoma przemienionemu rudzielcowi dziewczyna. Nie trzeba było czekać na niepożądany ciąg zdarzeń, które w czystej dżentelmeńskiej kurtuazji zmusiły go do obniżenia lotu i wręcz podlecenia do drewnianej łajby, w której nie było już nikogo. Tafla wody dość dobrze niosła dźwięki, a ukształtowanie terenu pozwalało na dosyć swobodne przejrzenie tego, co dalej na horyzoncie. Wzrokiem czujnie lustrował otoczenie, w którym zniknęła postać nieznajomej dziewczyny. Podleciał do lądu, ostrożnie stawiając stopy na pokrytej śniegiem ziemi. Czy to była jakaś podpucha? Na dróżce ciągnącej się od małego mostku gdzieś w głąb lasku zdołał spostrzec sylwetkę podążającą w jakimś niby konkretnym celu. Pewnie było jej zimno, pora roku zdecydowanie nie dopieszczała, a już niejednokrotnie spotkał się z wyziębieniem organizmu u osób trzecich, które nawet nie wiedziały, kiedy organizm przestawał działać, jak należy. Nie chciał, żeby przy jego obecności komukolwiek stało się to samo. Fakt, że nieznana postać płynęła po częściowo zamarzniętym jeziorze, świadczył za siebie.
Niedługo trzeba było czekać na błysk jakiegoś zaklęcia w idącą postać. Przemieniony rudzielec momentalnie złapał w dłoń różdżkę, przechodząc z szybkiego kroku na bieg. Ktoś bezkarnie zasadził się na nieznajomego, a może kwestią było jakieś szemrane spotkanie? Czy mógł coś zepsuć swoją obecnością? Nie byłoby to jakoś szczególnie dziwne!
Jednakże zamiast spektakularnego upadku na podłogę postaci, za którą podążał, zauważył zwyczajny zastój. Agresor zniknął z trzaskiem aportacyjnym, więc jedynym co pozostało do zrobienia, to dowiedzenia się, kim był, co się stało i jak właściwie mógłby pomóc. Fakt bycia na terenie nieprzyjaciół mugoli to jedno, drugim jest fakt, że na tych ziemiach żyły różne przekroje czarodziejów, a nawet istot niemagicznych!
- Hej, wszystko w porządku? Wiesz kto to... - zawołał do zastałej sylwetki, która zaraz zaczęła jakby niebezpiecznie się zbliżać. Oczy, które w pewnym momencie wyłapał, ciskały iskrami złości. O co chodziło? Chciał tylko porozmawiać! - Colloshoo! - zainkantował niemalże od razu, starając się jakoś ustawić w miejscu dziewczynę, która wyglądała, jakby miała ochotę mu przywalić. Dobrze, że zdążył się nieco wycofać! Z różdżki wyleciał strumień, który zamiast trafić w nią, zaklęcie uderzyło w okoliczne drzewo. - Colloshoo! - spróbował po raz drugi, pewien swojego celu, była już praktycznie niemalże na wyciągnięcie różdżki i zadziałało! Zaklęcie pomknęło w kierunku dziewczyny z zaciśniętymi pięściami jakby do bójki. - Spokojnie... spokojnie! Hej, co się stało? Nie zrobię Ci krzywdy. - próbował uspokoić zarówno ją, jak i samego siebie. - Ktoś Cię zaatakował? - spytał rzeczowo, bacznie przyglądając się dziewczynie przez cały czas, o co właściwie chodziło? Chyba już nawet nikt nie pamiętał o tych glonach.
Niedługo trzeba było czekać na błysk jakiegoś zaklęcia w idącą postać. Przemieniony rudzielec momentalnie złapał w dłoń różdżkę, przechodząc z szybkiego kroku na bieg. Ktoś bezkarnie zasadził się na nieznajomego, a może kwestią było jakieś szemrane spotkanie? Czy mógł coś zepsuć swoją obecnością? Nie byłoby to jakoś szczególnie dziwne!
Jednakże zamiast spektakularnego upadku na podłogę postaci, za którą podążał, zauważył zwyczajny zastój. Agresor zniknął z trzaskiem aportacyjnym, więc jedynym co pozostało do zrobienia, to dowiedzenia się, kim był, co się stało i jak właściwie mógłby pomóc. Fakt bycia na terenie nieprzyjaciół mugoli to jedno, drugim jest fakt, że na tych ziemiach żyły różne przekroje czarodziejów, a nawet istot niemagicznych!
- Hej, wszystko w porządku? Wiesz kto to... - zawołał do zastałej sylwetki, która zaraz zaczęła jakby niebezpiecznie się zbliżać. Oczy, które w pewnym momencie wyłapał, ciskały iskrami złości. O co chodziło? Chciał tylko porozmawiać! - Colloshoo! - zainkantował niemalże od razu, starając się jakoś ustawić w miejscu dziewczynę, która wyglądała, jakby miała ochotę mu przywalić. Dobrze, że zdążył się nieco wycofać! Z różdżki wyleciał strumień, który zamiast trafić w nią, zaklęcie uderzyło w okoliczne drzewo. - Colloshoo! - spróbował po raz drugi, pewien swojego celu, była już praktycznie niemalże na wyciągnięcie różdżki i zadziałało! Zaklęcie pomknęło w kierunku dziewczyny z zaciśniętymi pięściami jakby do bójki. - Spokojnie... spokojnie! Hej, co się stało? Nie zrobię Ci krzywdy. - próbował uspokoić zarówno ją, jak i samego siebie. - Ktoś Cię zaatakował? - spytał rzeczowo, bacznie przyglądając się dziewczynie przez cały czas, o co właściwie chodziło? Chyba już nawet nikt nie pamiętał o tych glonach.
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Błysk nietrafionego zaklęcia jedynie mocniej ją rozsierdził. Przecież chciała tylko jednego dnia świętego niczym niezakłóconego spokoju. Jeden głupiec postanowił rzucać zaklęciami w kogo popadnie to zaraz pojawił się drugi. Po co tym ludziom różdżki skoro jedynie drażnią nimi innych. Tego typu myśli krążyły po głowie młodej czarownicy, która wciąż czuła w sobie skutki działania poprzedniej klątwy. Podobnego zaklęcia, ktoś powinien na niej użyć, gdy już znajdzie się ponownie w Corbenic. W takim przypadku byłby z tego przynajmniej jakiś pożytek. Błękitne oczy dostrzegły kolejny wycelowany w nią błysk jednak nie dała rady przed nim umknąć. Gdy tylko poczuła, że nie może się ruszyć wydała z siebie wściekłe warknięcie. Tego jeszcze brakowało. Będzie tu stała, póki nie zmieni się w drzewo albo pomnik straszący przygłupie dziewczynki przed samotnymi wędrówkami? Głos, który w końcu do niej dotarł był równie irytujący, jak cała ta sytuacja. Odpowiedzią na próby uspokojenia rudowłosej złośnicy było wyraźne prychnięcie. Pozostawało rzucić w powietrze pytanie, kiedy ludzie w końcu się nauczą, że „spokojnie” nigdy nie przynosi oczekiwanych skutków. Potem było tylko gorzej. Nie zrobi jej krzywdy?! Świetnie! Niech ją tylko wypuści, a już ona mu pokaże, jaka jest z tego powodu wdzięczna! - Takich jak ja się nie atakuje, chyba że chce się być pozbawionym głowy. - Wydobyła z siebie kilka nasączonych wściekłością słów. Nie miało znaczenia, że podobna egzekucja miała ostatni raz miejsce jakieś 100 lat temu.- Chociaż ta głupia wojna nawet tak proste zasady wymazała ludziom z tych pustych czaszek! - Kolejne warknięcie. Czyżby to był właśnie ten moment, w którym Juno przyzna się do własnych myśli? Skoro i tak ma skończyć jako pomnik. - Cała ta przeklęta wyspa powinna raz na zawsze wyparować. Ziemia pozbędzie się przy okazji całej masy idiotów. - Warczała dalej mając w niepokojąco głębokim poważaniu kto ją usłyszy i jak to zinterpretuje. - Pewnie, że mnie zaatakował! - Wypaliła w końcu po kilku sekundach ciszy. - Chciałam mu dać jedzenie. Po co ta cała zabawa w jałmużnę skoro ludzie i tak wiedzą, że to wszystko nasza wina?! - Rzuciła pytanie w powietrze. Juno nie wierzyła w coś takiego jak tajemnica poliszynela. Coś albo było powszechnie wiadome, albo nie, koniec i kropka
Come out, sea demons wherever you are
your queen summons you
your queen summons you
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Jezioro Nieproszonych Gości
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk