Wydarzenia


Ekipa forum
Skalny Donikąd
AutorWiadomość
Skalny Donikąd [odnośnik]17.07.17 1:42

Skalny Donikąd

Podłużna ścieżka usypana z ostrych, dużych kamieni i wchodząca prosto w spokojne wody Tamizy, dziś w jej zaporę, pochodzi jeszcze z czasów masowych polowań na czarownice. Kobiety uciekające przed mugolami uzbrojonymi w pochodnie i widły mogły przebiegnąć kamienny most kończący się nagle nad wodą - należy iść dalej. Choć dla mugoli wygląda to, jakby czarodziej wskoczył w przepaść i znalazł się pod wodą, w rzeczywistości zaczarowana pułapka porywa każdego śmiałka jak świstoklik i wyrzuca w losowym, niegdyś bezpiecznym miejscu. Dziś mapa Londynu uległa lekkiej zmianie, a z mostu nikt nie potrafi ściągnąć potężnego zaklęcia. Otoczony gęstą roślinnością i wysokimi drzewami Donikąd stanowi pierwszy plan w doskonałym widoku na okoliczną przyrodę, jak i na spokojne spacery na łonie przyrody.

Przejdź na koniec Donikądu: rzuć dwa razy kością k10, suma rzutów przekieruje cię do miejsca, w które zostaliście przeteleportowani - razem, jeśli weszliście razem lub osobno, jeśli nie. Wówczas druga osoba, jeśli również wejdzie w przejście osobno, również powinna rzucić kością.

2. świstoklik
3. świstoklik
4. świstoklik
5. świstoklik
6. świstoklik
7. świstoklik
8. świstoklik
9. świstoklik
10. świstoklik
11. świstoklik
12. świstoklik
13. świstoklik
14. świstoklik
15. świstoklik
16. świstoklik
17. świstoklik
18. świstoklik
19. świstoklik
20. świstoklik
Lokacja zawiera kości
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]02.08.17 19:46
To był maj1 maja 1956 roku
Postać A: Na początku nic się nie stało. A potem, zajęło to zaledwie mrugnięcie oka, ze skrzyni do twoich uszu dobiegł syk i wychyliła się z niej głowa węża. Po wybrzuszeniu na jego ciele mogłeś stwierdzić, że niedawno jadł i doskonale wiedziałeś, co takiego połknął. Jaja feniksa już znalazły się w jego trzewiach, teraz przyszła kolej na ciebie. Zaatakował natychmiast, a gdy znajdował się tuż przed tobą, zamienił się w czarną błyskawicę, która poraziła cię boleśnie. Zrobiło ci się ciemno przed oczami, przez mroczki, które pojawiły ci się przed oczami ledwo zdawałeś sobie sprawę, że już nie jesteś w Kwaterze Zakonu.
Obrażenia: oparzenia (200) od czarnej magii, sinica (30)

Postać B: To działo się w nocy, z kwietnia na maj. Do wnętrza zamku Beeston nagle wdarł się mocny wicher niosący ze sobą czarną mgłę. Szyby rozkruszyły się w drobny mak, szczątki szkieł wpadły do wnętrz, z ogromną siłą zasypując cię krystaliczną, błyszczącą falą. Odłamki ostro zarysowały twoją skórę, a ze zranienia trysnęła niewspółmierna do zranień fala krwi. Nie opadła jednak, zatrzymała się w powietrzu i powróciła w twoją stronę, rozprysnąwszy ci się na twarzy. Oszołomiona nawet nie dostrzegłaś momentu, w którym dziwna moc wyniosła cię gdzieś daleko, rzucając tobą o brzeg pobliskiej rzeki. Miałaś siły jedynie wesprzeć głowę na kamieniach - krwawiłaś z brzucha, a czerwona struga mieszała się z nurtem rzeki, czymkolwiek była ta siła: zabijała cię.
Obrażenia: szarpane (180) od czarnej magii; krwawisz, wykrwawiasz się na śmierć.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]06.08.17 0:24
Cichy trzask wśród gęstwiny na Zamglonym Wzgórzu oznajmił truchłu jednorożca, że Daphne Rowle zniknęła. Jedno uderzenie serca później jej stopy dotknęły świeżej trawy nieopodal rzeki płynącej przez ogrody Beeston. Potężny grzmot sprawił, że poczuła go w sercu, a ciemne niebo przeszyła błyskawica. Niemal natychmiast przemokła do cna, nim dotarła do wrót zamku. Beeston pogrążone było we śnie. Wydawało się niemal puste. Ciche i przerażające. Daphne niemal bezszelestnie przemierzała korytarze, nie okazując zdziwienia, gdy ze ścian raz po raz wyłaniał się duch. Nocą było ich tu jeszcze więcej. Mierzyły ją spojrzeniami, lecz nie śmiały się odezwać. Zaklęciem otworzyła drzwi własnych komnat, wślizgnęła się do środka. Chwilę mocowała się z mokrymi szatami, nie mogąc zdjąć ich z siebie. Sięgnęła po koszulę nocną, gdy...
-Wiesz jak łatwo byłoby Cię teraz zabić? - unieruchomiło ją silne ramię mężczyzny, który nagle znalazł się za nią. Poczuła koniec różdżki, który wbijał jej w gardło. Naparł biodrami na jej biodra, przylegając zbyt blisko. Nie wypadało damie być tak blisko mężczyzny. Bratu nie wypadało tak zbliżać się do siostry.
-Nikt niepożądany nie wdarłby się do zamku - odrzekła mu szeptem, zastygając w doskonałym bezruchu. Ciemne niebo znów przeszył jasny błysk, prze ułamek sekundy widziała jego rękę. Deszcz bębnił o szyby, a Roderick Rowle obrócił ku sobie swą siostrę. Nie protestowała. Wycisnął na jej ustach mocny pocałunek, a Daphne go odwzajemniła. Nawet przez chwilę nie przemknęła jej przez głowę myśl o jego żonie, która najpewniej w innym skrzydle pogrążona była we śnie.
Drobne dłonie zacisnęła na jego szacie. Nigdy nie odczuwała wyrzutów sumienia. Nigdy nie miała wątpliwości. Mieli to we krwi, czyż nie? To było ich dziedzictwo. Cofnęła się o krok, ciągnąc go za sobą. Rod opuścił różdżkę, ruszył za nią, a w świetle kolejnej błyskawicy dostrzegła uniesiony kącik ust w kpiącym uśmiechu. Pchnął ją na łóżko.

Dwie godziny później zniknął za drzwiami pozostawiając Daphne samą, lecz nie miała mu tego za złe. Nie była ani ckliwa, ani sentymentalna. Wiedziała ponadto jak ważne jest, by nie pozwolić nikomu się nakryć - co zakrawało o cud w zamku pełnym duchów i mówiących portretów. Zasnęła. Zasnęła snem bez snów i koszmarów. Męczyły ją ubiegłej nocy, prześladował ją ogień trawiący Wywernę, lecz teraz nie było nic. Nic. Ze snu wybudził ją hałas. Coś się stało. Nie było w porządku. Lady Rowle zerwała się z łoża, odziana zaledwie w koszulę noc, a wtedy czarna magia wdarła się do jej komnat. Rozkruszyła szyby w okiennicach, wszystkie okruchy szkła pod wpływem tej energii wbiła się w jej ciało z niebywałą siłą. Wrzasnęła z bólu, nie mogła się powstrzymać. Zranienia piekły, bolały tak mocno jak nigdy nie powinny, a krew spłynęła obficie, natychmiast tworząc u stóp Daphne kałużę krwi.
Okruchy szkła nie opadły jednak na podłogę tak jak powinny, lecz wróciły do niej, by zranić bladą, delikatną skórę Daphne Rowle jeszcze dotkliwiej. Jeden z nich wbił się w jej gardło. Zamknęła oczy, różdżka wypadła z jej dłoni. Ból był dotkliwy, lecz ta siła była jeszcze potężniejsza. Nie potrafiła i nie mogła z nią walczyć. Przymknęła oczy, starając pozbierać myśli. Poczuła jak jej stopy odrywają się od podłogi, poczuła jak jej obolałe ciało wiruje, a potem nagle - uderza o twarde, ostre kamienie z niebywałą siłą.
Nie mogła się poruszyć, choć bardzo chciała. Próbowała złapać się za gardło, powstrzymać krwawienie, lecz na próżno - nie mogła jej unieść.
Cierpiała.
Nie sądziła, że można odczuwać taki ból. Czy właśnie umierała? Podświadomość podpowiadała, że tak. Nie widziała nikogo, nie potrafiła obrócić głowy. Charczała cicho, próbując złapać ostatni oddech. Nie sądziła, że tak właśnie będzie wyglądał jej koniec. Zimno pierwszej majowej nocy przeniknęło jej aż do kości. Koszula nocna zmieniła barwę ze śnieżnobiałej na rubinową czerwień. Cała była już czerwona od krwi.
Wiedziała, że nikt jej już nie pomoże. Nikt nie byłby w stanie. Chciała jedynie, by ten ból się kończył.
Zamknęła oczy.
Myśli nerwowo wracały do Beeston, do zjaw Nawiedzonego Lasu, wszystkich chwil spędzonych z Rodem. Nie były szczęśliwe, nigdy wszak taka się nie czuła, dlatego teraz... Była wyłącznie pustka. Marna, przeraźliwa pustka.
Zacharczała jeszcze raz, próbując złapać ostatni oddech - na próżno. Nie wiedziała dlaczego, nie miała pojęcia co się stało. Nie wiedziała co ją pokonało.
Daphne Rowle, od lat pragnąca poznać sekret nieśmiertelności - odeszła na zawsze.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]05.11.17 23:34
W chwili, w której otwierała się skrzynia, wstrzymał oddech.
A potem działo się wiele - syk, wąż, narodzenie się skrytych lęków, ból, strach; kalejdoskop zjawisk i emocji przytłaczał, czynił wszystko jeszcze mniej realistycznym, niż zdawało się z początku. Garrett dławił się wszystkim tym, co widział i wszystkim tym, czego dostrzec nie mógł - zrodziła się błyskawica, która przekształciła całą rzeczywistość w ciemność i nieopisane cierpienie.
Czuł wrzącą krew - nieomal czuł też pękające żyły i zalewającą go krew, uciekający oddech, wirujący świat; smak krwi parzył język, ciepły strumień wytaczał ścieżkę od nozdrzy ku brodzie, oczy zachodziły barierą łez i szum w uszach doprowadzał do szaleństwa. Zastanawiał się, czy umarł - czy właśnie tak miał wyglądać jego koniec, okraszony nieudolną próbą naprawienia świata.
Obraz, który dostrzegł, otwierając oczy, przypominał bardziej rozsypaną układankę - składał się z rozmytych plam i torturujących umysł barw, a świat budowały natrętne smaki, zapachy i dźwięki. Metaliczny posmak krwi; przytłaczający zapach chłodu i świeżości; dźwięki fal, grzmotów, trzasków - czyjś jęk? Obraz wirował, nie chcąc się ustabilizować, a Garrett mrużył oczy, uświadamiając sobie, że leżał - każdy oddech sprawiał ból, a coś ostrego wbijało mu się w plecy, rozrywało szatę; kamienie? Nie wiedział, gdzie jest, nie wiedział, dlaczego; dopiero odzyskiwał świadomość, dopiero zaczynał rozumieć, choć zrozumienie to przychodziło mu ze znacznym trudem.
Widział coś, może kogoś - szkarłatną (od krwi?) postać leżącą jak szmaciana lalka, której rysów nie widział; nie widział zresztą niczego - tylko ten chaos, te plamy, bliżej nieokreślone kształty, które raz za razem pulsowały, przeobrażając się w przerażającą nicość. Wiedział, że choć wciąż żył, to blisko było mu do śmierci - siły uciekały mu wraz z każdym oddechem i dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zatrzyma się, zmruży oczy, to nie otworzy ich już nigdy. Martwy nie przyda się nikomu - żegnając się z życiem już teraz, straci możliwość zrozumienia, co się stało i naprawienia własnych błędów.
Nie był do końca pewien, co robi; pogłos myśli rozsadzał mu czaszkę, gdy - tknięty bliżej nieokreślonym impulsem - próbował się podnieść, by zaraz znów przewrócić się i niemalże czołgać naprzód; nawet nie czuł, jak ostre kamienie rozorały mu twarz, łokcie, nogi, rozdzierały szatę i pozostawiały na niej szary pył.
Nie rozumiał, co się stało - już wtedy jednak wiedział, że wypuścili ze skrzyni coś strasznego. Coś, co zabija jego i ciemną posturę leżącą nieopodal.
Czołgał się przez czas, który zdawał się nieskończonością - z każdą chwilą robił to coraz słabiej, coraz mniej udolnie, a świat z upływem kolejnych sekund coraz mocniej tracił ostrość. Oddychanie było już nie tylko uciążliwe, ale sprawiało już prawdziwy ból; choć już od dawna pogodzony był ze śmiercią, z jakiegoś powodu dzisiaj nie potrafił umrzeć bez walki. Jakimś cudem - nie miał pojęcia, jakim - udało mu się znaleźć przy leżącej na ścieżce osobie: była nieruchoma, lodowata, zakrwawiona, o rysach rozmytych tak, że nie potrafił zapamiętać jej twarzy. Kobieta o jasnych włosach zabarwionych posoką - najpewniej martwa lub konająca. Przekląłby, gdyby miał siłę to uczynić; przejąłby się, gdyby wciąż potrafił czuć cokolwiek oprócz obezwładniającego bólu. Odsunął się, wiedząc, że nie potrafiłby już nic zdziałać ani w ogóle jej pomóc; czołgał się więc dalej, rozpaczliwie łapiąc oddechy, pragnąc po prostu stąd zniknąć. A gdy zbliżył się ku końcowi ścieżki, świat zawirował raz jeszcze - tym razem znacznie mocniej. Ostatecznie.

| zt i rzucam kością na to, gdzie mnie wyśle!


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]05.11.17 23:34
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 2, 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]05.03.20 17:05
| 17 kwietnia

To miało być proste zadanie.
Tydzień temu jeden z Zakonników pomógł dziesięcioletniej dziewczynce wydostać się z miasta. Dziecko było jednak nieprzytomne i ranne, dlatego trafiło do Oazy, gdzie poznało Gwen. Panna Grey, mając już pewne doświadczenie z dziećmi, nawiązała z młodziutką czarownicą nić porozumienia, zdobywając jej zaufanie. Gdy dowiedziała się, gdzie znajdują się jej mugolskiego pochodzenia rodzice, razem z Keatem mieli po prostu ją odstawić i namówić jej bliskich do przeprowadzki w miejsce bardziej oddalone od stolicy.
Niestety, tłumaczenia niewiele dały. Mieszkająca niedaleko granicy z Londynem rodzina nawet nie chciała słyszeć o przeprowadzce. To było ich miasto i to w nim mieli zamiast zostać. Żadne tłumaczenia nie potrafiły przemówić im do rozsądku i Gwen miała ochotę zabrać dziewczynką z powrotem do Oazy. Kto wie, co stanie się jej pod dachem nierozsądnych rodziców? Niestety, po prostu nie mogła tero zrobić. Nie miała takiej mocy sprawczej. Keat też nie.
Odeszli więc od domu, niepocieszeni. Zamiast jednak teleportować się od razu do bezpieczniejszego miejsca, panna Grey poprosiła o krótki spacer. Musiała odetchnąć. Wolała nie ryzykować rozszczepienia przez niemożność skupienia.
Naprawdę nie możemy nic zrobić? – spytała, chyba już po raz kolejny. Znała odpowiedź, wiedziała, że nie. Przecież nie mogli innych do niczego zmuszać. Ale naprawdę wolała mieć poczucie, że zrobiła absolutnie wszystko, co tylko mogła. Inaczej by tego sobie nie wybaczyła.
To była jedna z jej pierwszych spraw, więc dziewczyna przeżywała wszystko niezwykle intensywnie. Niby wiedziała, że nie każdemu można pomóc i że w trakcie wojny po prostu ludziom dzieje się krzywda. Ale jej wrażliwość po prostu się przed tym buntowała. Nie chciała na to pozwolić. Starała się opanować, ale to naprawdę nie było łatwe.
Nawet nie wiedziała kiedy nogi poniosły ją w chaszcze, zza których wyłoniła się Tamiza i kamienista ścieżka wiodąca wzdłuż wody. Nie myśląc wiele weszła na jej początek, spoglądając w dal rzeki. Wiatr targał jej rude, spięte w kitkę włosy. Westchnęła, przymykając na chwilę oczy. Próbowała myśleć o czymś innym, jednak na niewiele się to zdało. Mimo to odezwała się znów, licząc, że uda jej się wciągnąć w rozmowę.
Ładne miejsce. Nie byłam tu jeszcze – przyznała. Znała samo miasto, ale niekoniecznie jego okolice. – U Frances wszystko w porządku? Wiesz coś może? Nie rozmawiałyśmy odkąd… odkąd… no wiesz – powiedziała, spoglądając na niego i drapiąc się po głowie. Następnie wzrok dziewczyny znów powędrował w stronę końca ścieżki, omiatając wzrokiem okolicę. Tamiza płynęła wolno i leniwie, nie interesując się sprawami żywych. Bo i czemu by miała? Była rzeką. Siłą, której śmiertelnik nie był w stanie pokonać. Nie mógł jej nic zrobić.
Policzki dziewczyny zaczęły czerwienieć od uderzającego w nie, chłodnego wiatru.
– Chyba słyszałam kiedyś o tej ścieżce – powiedziała, już nieco spokojniej. Przyroda miała niezwykłe, kojące możliwości. – Jeśli to jest to miejsce… Gdy pracowałam w muzeum jednak z czarownic powiedziała mi, że gdy dojdzie się na koniec kamiennego mostu i spróbuje się go przekroczyć, zabiera czarodzieja w miejsce, w którym skrycie pragnął się znaleźć – mówiła, cały czas spoglądając przed siebie.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]16.03.20 17:37
Nie zareagował aż tak emocjonalnie, jak ona, lecz mimo wszystko czuł się po prostu poirytowany tym, jak bezrefleksyjnie podchodzili do zaistniałej sytuacji ludzie, którzy na kilka dni stracili z oczu własne dziecko - czy nie powinni zastanawiać się, czy ono w ogóle przeżyło? A jeśli takie pytanie pojawiło się w ich głowie - choć raz - to czy właściwą reakcją nie było zadbanie o to, by coś podobnego nigdy więcej nie miało miejsca?
- Nie możemy ich do niczego zmusić, choć gdybym mógł, to rzuciłbym na nich imperiusa, przysięgam - wysapał w odpowiedzi, odpalając magicznego papierosa, bez pytania o to, czy Gwen w ogóle nie ma nic przeciwko temu - chcesz? - burknął, podsuwając jej paczkę, nim kościste palce schowały ją na powrót do kieszeni. - Wiesz, może byłbym w stanie to zrozumieć, sam też nie zamierzam się ruszać z Londynu, to moje miasto, ale, kurwa, ja mam różdżkę i wbrew pozorom czasem jestem w stanie zrobić z niej jakiś użytek, a oni co mogą? Patrzeć, jak wszystko wokół płonie? Mówić dziecku - nie martw się, śpij spokojnie, kiedyś ten koszmar się skończy? - jakie to było f r u s t r u j ą c e. A ponoć to on jest nieodpowiedzialny. - Wiesz, co widziałem? Tamtej nocy, pierwszego kwietnia, dziecięce ciała jak szmaciane kukły porozrzucane na bruku, dla nich nie ma znaczenia, żadnego, kurwa, znaczenia, czy celują w szlamę czy w mugola, w starca czy w gówniarza ledwie odrastającego od bruku - zaciągnął się zbyt pospiesznie, gryzący dym wypełnił całe jego płuca, zmusił go do milczenia przez dłuższą chwilę; wyładowywał się, idąc zbyt szybko, minął moment, nim zreflektował się, że wyrwał się do przodu, a ona została nieco w tyle, przystanął więc, czekając, aż do niego podejdzie i przypatrywał jej się w ciszy, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie; minęło ledwie kilka miesięcy, a on miał wrażenie, że co najmniej kilka lat. - Kiedy dołączyłaś? - nie był pewien, czy dopiero, kiedy wojna wybuchnęła, czy może już wcześniej; chyba w ten pośredni sposób pytał też o to, czemu w ogóle się zdecydowała. On wciąż tak do końca nie wiedział, ale miał wrażenie, że to była jedna z tych lepszych decyzji, które podjął w tym roku.
- Też raczej się nie zapuszczam aż tak daleko od portu, ale w sumie możemy przejść się tym pomostem, stąd wygląda tak, jakby nie miał końca, może dojdziemy na drugą stronę jeziora - starał się wypatrzeć cokolwiek pośród gęstej mgły, ale było to niemożliwe - u Frances... w sumie to... wszystko dobrze - dokończył niezgrabnie, nie wdając się w szczegóły, ani tym bardziej nie wspominając o tym, że widzieli się na samym początku kwietnia, a od tamtego dnia... jak zawsze miał czas dla wszystkich - ale nie dla siostry - skąd się znacie? - sztywne pytanie, nie czuł się zbyt komfortowo zadając je, tego typu rozmowy uświadamiały go tylko, jak mało o siostrze wie.
Odchrząknął, spowalniając gwałtownie, bo nie był już wcale pewien, czy to taki dobry pomysł, by brnąć w stronę krańca tego pomostu. Jeśli w tym, co mówiła Gwen, tliło się choć trochę prawdy, to mogło się to skończyć naprawdę różnie. Parsknął jednak śmiechem, ostatecznie uznając, że to jakieś bzdury. - Znaczy, jak? A co, jeśli idziemy razem, most w magiczny sposób przeniesie nas w miejsce, o którym razem skrycie marzymy? Nie śni ci się czasem po nocach, że wpadasz do przytulnego gniazdka Malfoya i dusisz go poduszką przez sen? Bo jeśli tak, to chyba możemy się szykować na wizytę w biurze Ministra Magii albo w jego sypialni, w sumie nie wiem, co byłoby bardziej przerażające... - brnął do przodu, przeskakując od większego stopnia do większego, grając sam ze sobą. Zaraz to przeznaczenie zagra z nim.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]16.03.20 17:37
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]17.03.20 12:59
Doskonale wiedziała, że nic nie dało się zrobić. Że nie mogli ludzi do niczego zmuszać, że musieli to wszystko zostawić tak, jak było. Nie zmniejszało to jednak irytacji i poczucia bezsilności, które targało Gwen. Przecież to oni byli tymi dobrymi, to oni się starali! Doskonale wiedziała, że ta rodzina nie znajdzie pomocy u nikogo innego. Sami siebie skazywali na śmierć.
Może czasem powinniśmy? – mruknęła. Czarna magia była potworna, ale jednocześnie skoro tamci jej używali to może i oni czasem powinni się przełamać? I również po nią sięgnąć? Bo czy zła czasem nie dało się zniszczyć tylko większym złem? Książki, baśnie, legendy, wszystkie wiary tego świata, mówiły inaczej, ale Gwen nie była już taka pewna, czy to na pewno było dobre podejście.
Pokręciła głową. Nie paliła. Nigdy nie sięgnęła po papierosa i teraz mogłaby co najwyżej zadławić się dymem. Choć do samego smrodu fajek była przyzwyczajona. Jej ojciec palił. I Johnatan.
W pierwszej części monologu Keata spoglądała na niego smutnymi oczyma, nie wiedząc, co właściwie może powiedzieć. Przytaknąć? Chyba tylko to byłaby w stanie zrobić. Gdy jednak mężczyzna nawiązał do TAMTEGO dnia, Gwen zadrżała, przymykając na moment powieki.
Możemy… możemy o tym nie rozmawiać? – spytała, drżącym głosem. Oczami wyobraźni już widziała płonący Londyn. Miała wrażenie, że żołądek zaraz podejdzie jej do gardła. – Ja… przepraszam, ale chyba… nie jestem w stanie – powiedziała, spoglądając na Keata przepraszająco i próbując opanować odruch wymiotny, gdy przypomniała sobie Wrońskiego ściągającego buty z trupa przywalonego ruinami.
Przystanęła na moment, próbując się uspokoić. Na całe szczęście, udało jej się w miarę sprawnie odgonić bolesne wspomnienia tamtej nocy, z którymi cały czas nie potrafiła sobie poradzić.
Końcem marca – odpowiedziała dość słabym głosem, próbując dogonić mężczyznę. Już chwilę później znów szli ramię w ramię.
Kiwnęła głową.
Możemy… ale jeśli wpadniemy do wody… nie umiem pływać – przyznała. – A tam dalej może być głęboko. Na pewno? Nie wiem, jak wygląda teraz praca w Mungu…  – Wzięła głęboki oddech. – Ze szkoły. Byłyśmy razem na roku – wyjaśniła.
Nie musiał wiedzieć o ich znajomości. Frances w latach szkolnych nie chwaliła się Gwen bratem, a rudowłosa była zbyt skupiona na poznawaniu magicznej części świata, aby wnikać w relacje rodzinne dziewczyny. Może powinna? Może gdyby próbowała poznać ją lepiej… ich kontakt nie urwałby się na lata? Może teraz byłyby najlepszymi przyjaciółkami, walcząc ramię w ramię z obecną propagandą? Każda na inny sposób, każda z innymi talentami… ale mogłyby walczyć z ministrem magii razem. A teraz… czyżby los znów je rozdzielił?
Ja… nie wiem – powiedziała, śmiejąc się cicho na kolejne słowa Keata. – Chyba… chyba raczej nie. Ale kto wie, może śni mi się łóżko któregoś z lordów Rosierów? Poznałam dwóch z nich, Keat. I tylko jeden wydawał się straszny – przyznała, idąc po kamiennej ścieżce za mężczyzną.
Chwilę później do ich uszu dotarł trzask i obydwoje przenieśli się w zupełnie inne miejsce.

| ztx2 (?), idziemy tutaj


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]30.11.20 21:34

29 VIII 1957


Słyszała kiedyś o tym miejscu, poznała historię snutą przez jakiegoś przypadkowego czarodzieja, który prowadząc wyjątkowo głośną rozmowę, zaznajomił otoczenie z owymi faktami, zwracając uwagę w różnym stopniu. Wtenczas nie poświęciła temu więcej czasu, ale teraz, gdy przypadkowo powróciła historia podszyta niebezpieczeństwem oraz przykrymi czasami, paradoksalnie idealnie zgrywając się z jej własną, nagłą chęcią wyrwania ze ścisłej stolicy i nie byłaby sobą, gdyby tego nie wykorzystała. Miała również drugi powód, nawet jeśli z każdą przeczytaną linijką tekstu powątpiewała czy ma to jakikolwiek sens, by próbować zdzierżyć jego towarzystwo, a tym samym wyjaśnić pewne kwestie i przestać usilnie komplikować sytuację, kolejnymi jakże wybitnie mądrymi decyzjami, podyktowanymi chwilą. Może powinna dać sobie spokój, ponownie ukrócić kontakt i tym razem nie dopuścić do naruszenia jakiejkolwiek granicy, pozostając na formalnym poziomie. Jednak czy tak się dało? Byłoby miło, ale z perspektywy czasu nie próbowała się oszukiwać, że takie podejście zda rezultat w nawet najmniejszym stopniu. Trzeba było przez to przebrnąć, gdy miała wrażenie, że nie tylko ją zastanawiało dlaczego teraz, dlaczego w ogóle.
Pokonując ostatnie metry do celu, w duchu pogratulowała sobie, że nic jej nie podkusiło, aby nałożyć wyższe buty. Wszystko, co chociaż odrobinę odbiegało od płaskiej podeszwy, było głupotą w tym miejscu, na takim terenie i musiała to przeczuwać, zanim jeszcze opuściła mieszkanie. Rozejrzała się powoli, ale nie widziała nigdzie swego dzisiejszego towarzysza niedoli, którego sama poprosiła, aby pofatygował się tutaj. Nie miała pojęcia czy historia była prawdziwa czy po zrobieniu o jeden krok za daleko, nie władują się do wody, a jeśli zaklęcia nadal działały, co było miejscem docelowym. Dużo niewiadomych i ryzyko w najczystszej, a jednak śmiesznej postaci. Dlatego właśnie Macnair wydawał jej się idealny jako kompan ów małej przygody, gdy specyficzny humor trzymał się go mocno. Niestety. Słysząc szelest za plecami, obejrzała się za siebie, obracając na tyle raptownie, że materiał czerwonej sukienki otulił na chwilę szczelniej jej sylwetkę. Nie zobaczyła jednak nic, co zdecydowanie nieprzyjemnie przypomniało o alejce. Tym razem jednak nie zrezygnowała od razu, a powiodła ciemnymi tęczówkami po wszystkim co znajdowało się w zasięgu wzroku, by finalnie pokręcić głową. Powtórka z marnej rozrywki szargającej nerwy? Liczyła, że nie. Objęła się delikatnie ramionami, spoglądając na koniec kamiennej ścieżki i zostawiając za plecami resztę otoczenia.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]05.12.20 16:20
Nie spodziewał się listu równie szybko, a właściwie sądził, iż nie otrzyma go wcale. Po tym co między nimi zaszło zwiastował długie tygodnie ciszy, pozostawienia ciężkiej atmosfery samej sobie, aby uleciała w powietrzu tudzież została po prostu zapomniana. Był przekonany, ż jeszcze niejednokrotnie przyjdzie im się spotkać; w końcu dołączyła jako sojusznik do Rycerzy Walpurgii, a ponadto przyzwyczaił się do szukania u niej uzdrowicielskiej pomocy. To jednak nie obligowało ich do prywatnych schadzek, które ostatnio wiodły prym w ich nieco skomplikowanej relacji.
W chwili, gdy wspomniała o miejscu spotkania nie krył zdziwienia. Słyszał legendy o „Skalnym Donikąd”, jednakże nigdy nie miał okazji sprawdzić ich słuszności na własne oczy. Z uwagi na swą pasję zainteresował go ów temat i niezwłocznie zgodził się towarzyszyć jej w tej krótkiej, ale być może wyjątkowo ciekawej przygodzie. Dawno już nie opuszczał granic Londynu, więc nie potrzebował nader wiele czasu do namysłu.
Zastanawiał się czy za propozycją spotkania kryło się coś więcej. Pragnęła porozmawiać? Poruszyć temat, który ostatnio urwali? W końcu nie przyszło im wyjaśnić nader wiele. Nie obawiał się konfrontacji, być może im obydwu była takowa potrzebna. Istniała też szansa, że po prostu pominą ją i wrócą na stare, znacznie prostsze tory.
Czarny dym rozścielił się na niebie, po czym z impetem uderzył w dół wybrzeża i zmaterializował. Szatyn w ostatnim czasie unikał innych środków transportu uważając ten za znacznie szybszy z uwagi na utrudnioną teleportację. Rozglądnąwszy się na boki starał odnaleźć wzrokiem dziewczynę i dopiero, kiedy skupił się na skalnej ścieżce zyskał pewność, że ta już na niego oczekiwała. Ruszył pewnym korkiem w danym kierunku i zachodząc ją od tyłu wygiął wargi w kpiącym wyrazie mając już nieco tradycyjnie idiotyczny tekst na przywitanie. -Oczekujesz na jakiegoś przystojniaka, który uratuje cię z opresji?- szepnął do jej ucha, kiedy otulił ją ramionami, a dłonie splótł w okolicy brzucha. -Muszę cię zawieść, jak zwykle- dodał nieco głośniej pozwalając sobie musnąć wargami jej ciepły policzek. -Wszystkich zabierasz w to miejsce na pierwszą randkę? To całkiem cwane panno Blythe. Jak jakiś patałach się spóźni możesz mu obiecać, że skoczysz razem z nim i finalnie wracasz spokojnie do domu, kiedy on walczy o przetrwanie w nowym, nieznanym mu miejscu- przedstawił – jak zwykle – jej nieistniejące plany, po czym roześmiał się cicho pod nosem skupiając wzrok na tafli wody. -Czyżbym znów ci podpowiadał?- westchnął przeciągle, choć nie było w tym krzty szczerości.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]05.12.20 17:55
Tygodnie permanentnej ciszy byłyby wygodne i o wiele łatwiejsze niż wysłanie listu z perspektywą specyficznej konfrontacji. Niestety przekonała się w ostatnim czasie dość boleśnie, że to nie jest najlepsze rozwiązanie, finalnie doprowadzając do jeszcze bardziej nieprzyjemnych konsekwencji. Nie miała chęci się z nimi mierzyć później, a skoro sytuacja była dość świeża, była gotowa podjąć próbę wyjaśnienia przynajmniej kilku kwestii. Zwłaszcza że pamiętała pytania, które padały i nie doczekały się żadnej konkretnej odpowiedzi, gdy najpierw nie wiedziała, co może powiedzieć, a później nie miała już do tego głowy. Potrzebowała tej rozmowy, nawet jeśli w chwili, kiedy mężczyzna stanie obok, znów odpowie ciszą i próbą wycofania się. Przecież miała pretekst, wystarczająco mocny, aby w razie czego zasłonić się innymi pobudkami. Przygryzła delikatnie dolną wargę, zatapiając się w myślach, starając się zapanować nad chaosem w głowie, ponieważ ponad wszystko nie znosiła takiego stanu. Wolała rozsądek i poukładanie, dające poczucie panowania nad sytuacją, gdy zwykła przewrotność zawodziła.
Nie zorientowała się, kiedy mężczyzna pojawił się za nią, dlatego wzdrygnęła się delikatnie, słysząc jego głos tuż przy uchu i czując ramiona zamykające ją w potrzasku. O dziwo, nie budziło to tak silnej chęci ucieczki, więc mogła nad tym zapanować, nawet jeśli serce wybiło szybszy rytm podyktowany strachem. Powoli zamknęła palce na jego nadgarstkach, ale nie odtrąciła go, mimo że rozsądek podpowiadał inaczej.- Opresji? Czyżbym miała kłopoty? – podjęła, przechylając nieco głowę, aby kątem oka zerknąć na niego.- Przystojniaka… chyba właśnie przyszedł albo może nie? – udała, że faktycznie zastanawia się nad tym. Takie słowa padały z jej ust rzadko, nie miała jednak problemu, aby opuściły usta teraz. Przymknęła na moment powieki, czując lekkie muśnięcie na policzku. Dlaczego komplikujesz? krótka myśl pozostała nią, bo nie potrafiła powiedzieć tego na głos.
Zaśmiała się cicho, gdy przedstawił niecny plan, jaki mogła mieć.
- Oczywiście, każdego… średnio raz w tygodniu, żeby nie pomylić imion, bo nie istnieje chyba nic gorszego.- ciekawa perspektywa, ale zdecydowanie mijała się z prawdą, co zdradzał kłamliwy ton podszyty rozbawieniem, gdy mówiła dalej.- Obiecuję albo wpycham ich w przepaść niewiadomej, gdy bardziej działają mi na nerwy. Kim wolisz być? Tym, który uwierzy w słodkie obietnice czy pokonany podstępem w ostatniej chwili? – spytała, odwracając głowę tak, aby spojrzeć na niego przez ramię, chociaż musiała nieco zadrzeć głowę do góry. Różnica wzrostu była teraz bardziej zauważalna, gdy nie miała ukochanych szpilek, które zacierały ów centymetrów chociaż trochę.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]06.12.20 12:19
Niedopowiedzenia rodziły nowe pytania, podobnie jak każde kolejne spotkanie, podczas których na próżno było szukać odpowiedzi. Im dłużej się w to zagłębiał tym bardziej upewniał się we wniosku, że niewiele wiedział, zbyt mało rozumiał i być może było mu to na rękę. Daleko mu było do osoby otwarcie mówiącej o swych myślach, wątpliwościach, a nie dało się ukryć, iż rozgrzebywanie tematu z pewnością go do takowego zmusi. Lubił spędzać czas w jej towarzystwie; podobał mu się żartobliwy ton rozmów, zgryźliwość i nawet rzekoma obojętność, w którą gdzieś w głębi siebie nie do końca wierzył. Nawet jeśli rzeczywiście był dla niej na równi z innymi mężczyznami to nie zamierzał nad tym rozpaczać, bowiem czerpał z tej relacji tyle ile chciał. Nie zmieniało to jednak faktu, że dawno nie czuł się przy kobiecie równie dobrze i swobodnie, co przy Belvinie.
-Ogromne- rzucił czując jak wzdrygnęła się na skutek dotyku. Zapewne wyrwał ją z rozmyślań i przy tym nieco przestraszył, jednakże kiedy otuliła dłońmi jego nadgarstki zyskał pewność, że nie skończy się to kolejną wymianą zaklęć. Do tej pory z uśmiechem wspominał zbłądzoną w oczach agresję, tlącą się złość, której wybuch zaobserwował w postaci wiązki czaru mknącego w swoim kierunku. Nie powaliła go na kolana, nie zmusiła do prośby o przerwanie działania magii, tak aby mogli porozmawiać, a nie wzajemnie się atakować. Z resztą nawet gdyby promień go dosięgnął to i tak nie pozwoliłby sobie na podobne poniżenie. Być może był zbyt dumny; od zawsze cechowała go pewność siebie i swego rodzaju egoizm.
-Ja nigdzie takiego nie widzę- mruknął pod nosem. -Choć w tej kwestii mogę mieć wątpliwy gust. Zdecydowanie bardziej wolę podziwiać kobiece piękno, ale niestety i takiego tutaj zabrakło- dodał z nutą ironii w głosie. Czy kiedyś jej powiedział, że onieśmiela swą urodą? Prawdopodobnie nie – chyba, że był całkiem nieźle podpity – i istniała mała szansa, aby padło to z jego ust, choć z pewnością doskonale wiedziała jak na nią reagował. Zdecydowanie zbyt długie spojrzenia, taksowanie wzrokiem i lekkie uśmiechy nie były przypadkowe. -Masz odpowiedź, dlaczego nazywam was wszystkie księżniczkami, Bello- zrobił celową pauzę -Belvino, oczywiście- dodał z fałszywym zakłopotaniem, a na jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek. Czuł, że nieco ją zirytuje, ale czy nie była już do tego przyzwyczajona?
-Wolę być pośrodku, dlatego Cię nie puszczę- mówiąc wykonał kilka kroków w stronę przepaści zmuszając ją do tego samego. Ramiona zacisnął mocniej, jakoby w obawie, iż postawi mu się w ostatniej chwili wyrwać.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]06.12.20 18:09
Z każdą kolejną minutą coraz bardziej nabierała pewności, że i dzisiejszego dnia nie padnie żadna odpowiedź na wiszące w powietrzu pytania. Niewiedza komplikowała, lecz może paradoksalnie była dla nich sposobem, aby uniknąć sytuacji budzącej obustronny dyskomfort? Może tak było łatwiej, mimo że musiała wtenczas zrezygnować z jednego z powodów, dla którego posłała sówkę do Drew, ale koniec końców nie żałowała decyzji. Pomimo braku większego zaufania i sukcesywnej próby odsunięcia, lubiła jego towarzystwo, łapiąc się na tym, że jego obecność działała odstresowująco dzięki specyficznemu podejściu, jakie zdradzał przy prawie każdej rozmowie. Oczywiście budził zirytowanie, ale o wiele częściej wywoływał rozbawienie, którego nie kryła, jeśli akurat nie bawiła się słowem, kłamiąc na tyle, na ile potrafiła.
- I znikąd ratunku.- westchnęła cicho, ale od kilku dni nie widziała w nim zagrożenia. Udowodnił, że nie zrobi jej krzywdy, a jeśli za mocno w niego wierzyła, cóż pożałuje tego później i będzie sama sobie winna. Była pewna, że po wstępie obejmujące ją ramiona znikną, ale zdziwiła się wyjątkowo, gdy pozostały. Zastanawiała się, cóż się kryło za ów gestem, co planował pozostając blisko, ale nie przeszkadzało jej to. Co też potwierdziła, przesuwając ręce niżej z nadgarstków na dłonie, by spleść palce ich dłoni, a przy tym odchylić mocniej głowę, aby złapać ciemne spojrzenie.
- Oh, do bólu arogancki, a jednak skromny? – zastanowiła się na głos, rzucając ów pytanie w przestrzeń, gdy dotarł do niej sens jego słów. Kolejne za to spowodowały lekkie przewrócenie oczami. Nie potrzebowała komplementów, zapewnień o swej urodzie, nie uważając się za najpiękniejsza, a jednak świadoma, że mężczyznom podobał się typ urody, jaki odziedziczyła po matce. Mimo to ten komentarz odrobinę naruszył kobiecą dumę, potrafiącą być przecież równie wrażliwą na pewne docinki, jak ta męska.- Jakiś ty biedny, nie ma czym sycić wzroku.- zawtórowała ironicznie, chociaż w ton głosu wkradły się emocje, których zdecydowanie tam nie chciała.
Spojrzała na niego z cieniem irytacji, które zaraz zdominowało rozbawienie z tak perfidnej zagrywki z myleniem imion.- Jesteś okropny.- mruknęła, chociaż jej samej nie dotykało to w większym stopniu. Nie zależało jej przesadnie, nie była w niego zapatrzona i nie patrzyła z nadzieją na cokolwiek, więc taka możliwość, specyficzna strategia, aby się nie pomylić, budziła obojętność, bądź rozbawienie jak w tej chwili.
Kiedy zmusił ją do zrobienia kilku kroków naprzód, zerknęła ku krawędzi. Niespodziewanie obawiała się, że to ona zaraz zostanie zepchnięta z krawędzi albo w świstoklik, jeśli historia była prawdziwa.
- Pośrodku? – szepnęła, jakby to miało kupić jej czas.- Myślałam, że na górze.- dodała odrobinę drwiąco, puszczając jego dłonie, aby faktycznie wywinąć się z uścisku. Nie wyszło jej to, a przynajmniej nie, tak jak chciała, dlatego przed ostatnim krokiem, złapała go jeszcze raz za rękę, dla pewności, aby nic ich nie rozdzieliło.

| zt i idziemy tu

[bylobrzydkobedzieladnie]



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.



Ostatnio zmieniony przez Belvina Blythe dnia 07.03.21 23:25, w całości zmieniany 3 razy
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Skalny Donikąd [odnośnik]06.12.20 18:09
The member 'Belvina Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 8, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skalny Donikąd Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Skalny Donikąd
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach