Karli ogródek
Rzut kością k100 (do rzutu dodaje się biegłość zielarstwa):
poniżej 0 – Roślinom nie przypada do gustu twoja obecność. Jakieś pnącze wystrzeliwuje w twoim kierunku swoje pędy, które oplatają się wokół twoich kończyn. Niestety posiadają kolce, co kończy się niegroźnymi, ale krwawiącymi rankami na twojej skórze.
1-40 – Przechodząc obok jednej z roślin niechcący trącasz ją ręką. Z dziwnych bąbli na jej łodydze wytryska nieprzyjemny, zielony płyn, który plami twoje ubrania.
41-70 – Nic się nie dzieje. Ogród wydaje się wyglądać zupełnie zwyczajnie i nie odsłania żadnych niespodzianek – ani tych miłych, ani przykrych.
71-90 – Kwiaty wokół ciebie roztaczają wyjątkowo przyjemną woń, a na twoim policzku przysiada motyl. Atmosfera wydaje się naprawdę dobra do zagoszczenia tu na dłużej.
91+ – Ogród wydaje się pozytywnie reagować na twoją obecność. Gdy idziesz jedną ze ścieżek, nagle znajdujesz wyjątkowo urodziwy kwiat róży. Możesz go zerwać; kwiat przez najbliższy miesiąc nie zwiędnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.05.19 19:29, w całości zmieniany 1 raz
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
To zaczarowane miejsce nie przyciągało zbyt wielu czarodziejów dotąd. Było dobrze ukryte, trzeba było wiedzieć, jak tu trafić, a po odkryciu tajemnicy ludzkim oczom ujawniał się ogród pełen kwiatów i ziół kwitnących niezależnie od pogody i pory roku. Ale szalona burza, która rozpętała się wraz z nadejściem listopada przełamała część zaklęć zabezpieczających. Wyładowania atmosferyczne i magiczne doprowadziły do zaburzeń energii w tym rejonie. Rośliny zaczęły rosnąc w zabójczym tempie, jakby deszcz i magia zaburzyły ich naturalny rozwój. Z ziemi wyrastały nowe łodygi, które puszczały pędy, liście, a w końcu pączki kwiatów, które w kilka minut przeradzały się w dorosłe, pełne okazy, by za chwilę uschnąć. Przesiadująca tu często zielarka błagała ludzi o pomoc, próbowała na własną rękę naprawić niestabilną energię, ale ta odpowiedziała jej agresją. Pędy owinęły się wokół jej kostek i pociągnęły ją w ciemność, a ślad po niej zaginął.
Po przedostaniu się do ogrodu pnącza bluszczu owijają się wokół kostek czarodziejów. Jeśli nie uda się wam ich pozbyć, mogą okazać się niebezpieczne.
Wymaganie Uwolnienie swoich nóg za pomocą zaklęcia Incendio - przez każdego czarodzieja na każdą nogę. (W poście należy dwukrotnie rzucić kością k100 i anomalią).
Niepowodzenie sprawi, że pnącza zacisną się i pociągną czarodzieja w krzaki, gdzie błyskawiczny wzrost roślin umożliwi im wniknięcie pod nogawki spodni, do butów, pod ubranie, mimo próby ucieczki zatrzymując w ciemności. Łodygi rośliny, która będzie próbowała dotrzeć najdalej i najgłębiej jak się da, będą wywoływać oparzenia i reakcje alergiczne na skórze. Rośliny uschną w końcu, pozwalając na wydostanie się z zabójczych ziół i traw. Czarodziej straci 20 punktów żywotności, dalsza naprawa nie będzie możliwa, a uzdrowione rany będą się goić przez następne dni.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 130, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Ustabilizowanie magii w tym miejscu zatrzyma nienaturalny rozwój roślin. Wszystko stanie w miejscu, a oczom śmiałków ukaże się dłoń zielarki ukryta w suchych gałęziach. Nawet jeśli nie leżało to w naturze śmiałków nie mogli przejść obok tego obojętnie.
Wymaganie: Zielarkę należy wydostać z pułapki i udzielić jej podstawowej pomocy. Do rzutu należy doliczyć bonus z anatomii. ST wynosi 30.
Niepowodzenie skutkuje śmiercią kobiety. Zaburzona magia zabierze jej ciało do ziemi i nasyci się nią, a następnie anomalia znów odżyje. Róże obrosną śmiałków, kalecząc ich dotkliwie, nim zdołają się uporać z roślinami ich szaty będą potargane, a ciała poranione. Kilka powstałych z ran blizn pozostanie na zawsze, w tym jedna niewielka na twarzy (należy do zgłosić w aktualizacjach).
Wydarzenia związane z jej poprzednią próbą naprawy anomalii nie złamały jej postanowień. Wiedziała że brat na pewno nie miałby jej za złe kolejnych prób. Sam należał do Zakonu, także wiedział jak szalenie niebezpieczne są te wyładowania, nie mógłby stać jej na drodze pod tym względem. Kiedy więc usłyszała o kolejnym miejscu które potrzebuje pomocy, szukała jedynie osoby z którą mogłaby się tam wybrać. Steffena nie znała bliżej nawet jeśli Willy'ego uważała za swego rodzaju przyjaciela. Ich relacja miała kilkuletnią lukę, trudno było jednak zapomnieć o szkolnym sentymencie, szczególnie kiedy ten nagle znów pojawił się w jej życiu.
Steffena kojarzyła jedynie jako jego młodszego brata, polecono jej jednak ów chłopaka jako gorliwego, pretendującego by wstąpić do Zakonu. Nie miała więc wątpliwości.
Na tereny Engield dotarli na miotłach, choć w tej pogodzie było to szalenie nienaturalne. Julia lekko drżała, odkładając magiczny przedmiot na bok. Poprawiła swój zimowy płaszcz i spojrzała na chłopaka.
- Byłeś już w takim miejscu? - spytała po chwili. Sama miała spore doświadczenie jeśli chodzi porażki i zaledwie jeden sukces. Nie zamierzała jednak rezygnować. Dawała z siebie co mogła dla tej organizacji, to zawsze był jej priorytet.
Wejście na teren ogródka nie było trudne. Julia tego nie komentowała. Nie sądziła by to miało jakikolwiek sens, każdy trzeźwo myślący człowiek widział że to miejsce jeśli nie ma być naprawione, powinno być o wiele lepiej zabezpieczone.
Nie minęła z resztą chwila, a efekt szalejącej magii oboje poczuli na sobie. Prawie się wywróciła kiedy w jednej chwili wyczuła że nie jest w stanie przesunąć nogi. Z niemałym trudem zachowała równowagę, patrząc w dół na pnącza oplatające jej kostki i poruszające się coraz dalej.
Zacisnęła usta, spojrzała na Steffena który widocznie także wpadł w tę pułapkę, skierowała trzymaną w dłoni różdżkę na pnącza wpierw oplatające jedną, później drugą z jej nóg.
- Incendio.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'k100' : 95
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Steffen był taki podekscytowany! A zarazem zestresowany! Wybierał się
Martwił się trochę, czy były mąż Julii nie pogniewa się na niego za pałętania się po ogródkach z jego eksżoną. Steffen był w duszy romantykiem i naiwnie uważał, że Ulyssesa łączą zapewne z Julią silne emocje (w końcu była PIĘKNA!) i od dwóch miesięcy zastanawiał się, jak dyskretnie poruszyć ten temat przy okazji ich współpracy zawodowej. Temat rozwodu oczywiście, nie naprawy anomalii. Steff przyjmował różne zlecenia od pana Ollivandera od dłuższego czasu - jego dawny mentor pomagał czasem Ulyssesowi w sprawach związanych z klątwami i różdżkami i po jego śmierci młody Cattermole przejął trochę te obowiązki. Bardzo cenił tą współpracę i możliwość dorobienia dodatkowych pieniędzy i rozsądek nakazywał mu trzymanie buzi na kłódkę, niewypytywanie Ollivandera o życie osobiste i brak podejmowania prób nielegalnego naprawienia anomalii z jego eksżoną. Ale ciekawość i pragnienie przygód zawsze brały głowę nad rozsądkiem w przypadku Steffena. Dość, że postanowił już, że nie będzie pisał do "Czarownicy" o tym głośnym rozwodzie. Szanował Ulyssesa, ale jeszcze bardziej szanował Julię, odkąd dowiedział się, że jest Zakonniczką! Szlachcianka i Zakonniczka i umie latać na miotle - młody Cattermole zakochałby się w niej od pierwszego wejrzenia, gdyby nie drobny szczegół, czyli przyjaźń z jego starszym bratem. Nigdy nie zakochiwał się w dziewczynach zanim nie przekonał się, że Will nie jest nimi zainteresowany. Nie z powodu miłości do brata, tylko gorzkiego smaku goryczy, gdy przegrywał rywalizację.
Takie oto myśli dudniły w głowie młodemu łamaczowi klątw, gdy dotarł na miejsce razem z Julią. Zsiadł z miotły i, wciąż rozkojarzony własną gonitwą skojarzeń, nie zrozumiał zupełnie pytania panny (pani? ekspani?) Prewett.
-W takim ogródku? W sensie, z magicznymi roślinami? - powtórzył za nią, zdezorientowany. Był od niej młodszy i miał mamę mugolkę, ale bez przesady, bywał w magicznych ogródkach. Choć głównie jako szczur. -Byłem, ale chyba akurat nie w tym konkretny...aaa, pytasz o anomalie! - uświadomił sobie nagle i pokrył się rumieńcem.
-Uhm, powiedzmy, że jestem początkujący, ale Bertie mi trochę poopowiadał! - wybrnął, czując się jak żałosny nowicjusz. Ktoś musiał go nauczyć naprawy anomalii, nie było się czego wstydzić, ale nie spodziewał się, że będzie to urodziwa szlachcianka.
Na (nie)szczęście od niezręcznej rozmowy wybawiły go rośliny. Poczuł, że jego nogi są unieruchomione. Instynktowną i uzależniającą pokusą była w tej sytuacji przemiana w szczura, ale po pierwsze nie wiedział, czy przyznawać się Julii do animagii, a po drugie czuł na sobie działanie magii, które mogło wpływać na animagię, a po trzecie nie mógł tchórzyć! Dlatego poszedł za przykładem dziewczyny i pewniej chwycił różdżkę w dłoni.
-Incendio! - skierował różdżkę na pnącza oplatające jego lewą nogę, a potem na te na prawej.
little spy
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'k100' : 83
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
METODA ZAKONU!
Spojrzała na Steffena zdziwiona jego odpowiedzią, a na jej twarz wkradł się łagodny uśmiech gdy tylko chłopak zrozumiał jaki był faktyczny sens jej pytania. Nie miała bladego pojęcia jak duże emocje wzbudza w nim zarówno ta wyprawa jak i jej osoba, choć w gruncie rzeczy jednego i drugiego mogła się domyślić. Sama Prewett była postacią kontrowersyjną od jakiegoś czasu i sama nie wiedziała czy bardziej przez odsiadkę czy rozwód. Naprawa magii? W niej wzbudzała głównie niepewność i poczucie że jest tak na prawdę cholernie słabą czarownicą. Nie czuła ekscytacji, a raczej poczucie obowiązku, choć nawet jej dość ukryte gryfońskie ja lekko reagowało na rzucone przez czarną magię wyzwanie.
- Rozumiem. - skinęła głową. Chłopak zdawał się być zestresowany, choć możliwe że też jego sposób bycia wyolbrzymiał lekko to wrażenie w oczach Prewett. W sumie Julia dawno nie spotkała kogoś emocjonalnego w podobnie otwarty sposób i gdyby bardziej nie skupiała się w tej chwili na ogrodzie, zapewne dostrzegłaby w tym wiele uroku.
Po chwili oboje całkiem sprawnie poradzili sobie z pnączami jakie zaczęły oplatać ich nogi.
- Musisz skupić się na magii. Spróbuj ją wyczuć, aż nie odnajdziesz jej centrum. - powiedziała zaraz, spiesząc się przy tym. Nie wiedziała czy kolejne pnącza nie wysuną się za chwilę by ich atakować. - Potem musisz ją stłumić przy pomocy własnej magii. Wiem, że to brzmi strasznie intuicyjnie ale... po prostu się skup, wyczujesz to.
Nie wiedziała jakie zdolności ma chłopak, jednak nawet ona jako dość słaba czarownica zrozumiała zasadę. Nie zawsze dawała sobie radę, jednak była w stanie to wyczuć, nie wątpiła więc że on także da radę. Musiała choć starać się wierzyć w powodzenie. Naprawy anomalii są zbyt ważne.
Nie przeciągała jednak rozmowy i uniosła własną różdżkę. Ruszyła dalej, wgłąb ogrodu, poszukując ogniska tej dziwnej, wykrzaczonej magii. Pozwalała się jej prowadzić, aż nie dotarła we właściwe miejsce. Poruszała różdżką, starając się skoncentrować wyłącznie na zadaniu, stłumić niestabilną magię, zastąpić ją swoją własną.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
'k100' : 58
Oczywiście w animagii pomagały mu ćwiczenia i zdolności z zakresu transmutacji, a anomalie były dla niego nowością...ale przecież były czarnomagiczne, a on od lat poszerzał swoją wiedzę o obronie przed czarną magią.
-Dobrze. Um...dzięki. - kiwnął głową, przymykając oczy. Zwolnił i uspokoił swój oddech, usiłując ignorować zielonkawe, wywołane chyba zresztą przez własny czar, błyskawice na niebie. Był zdolnym czarodziejem i łamaczem klątw, a jego serce leżało po stronie idei Zakonu Feniksa. To, czego brakowało mu w wieku i doświadczeniu, chciał nadrobić swoim młodzieńczym zapałem i energią. Sięgnął więc wgłąb siebie, chcąc odnaleźć w sobie wspomnianą przez Julię magię, zdolną przeciwstawić się czarnej mocy. Chciał przynajmniej spróbować, bo kto nie ryzykuje, nie wygrywa! Ale nie mógł traktować tego jako próby, dlatego koncentrował się z całych sił. Ścisnął różdżkę mocniej w dłoni i ruszył za Julią. Najpierw zorował się trochę na niej, ale potem zaczął wsłuchiwać się w siebie i swój własny instynkt, który miał mu pomóc zlokalizować czarną magię i zastąpić ją własną. Miał nadzieję, że wystarczy mu tej magii i zdolności, ale na analizie rezultatów będzie się skupiał po wykonaniu zadania. Teraz liczyły się teraźniejszość - podjęcie próby i zaangażowanie. Poruszał różdżką, podążając za swoim instynktem.
METODA ZAKONU
little spy
'k100' : 43
Teraz jednak było inaczej. Coś było nie tak. Przez chwilę było jakby spokojniej, nie trwało to jednak na tyle długo by wzbudzić ekscytację Prewett. Nagle powietrze jakby mocniej zawibrowało, coś się zmieniało, to miejsce stawało się niebezpieczne. Ich próby były zbyt słabe, zły ruch któregoś z nich jedynie podjudził anomalię. Ich obecność w tej chwili była tu nie tylko bezużyteczna ale zwyczajnie stanowiła zagrożenie.
- Wiejemy. - odezwała się, opuszczając swoją różdżkę. Omijając kolejne pędy przedzierała się ku wyjściu, choć miała wrażenie że przede wszystkim przepycha się przez gęstniejące, wibrujące intensywnie powietrze. Jakby sama anomalia im groziła, jakby podkreślała własną moc.
Ledwo wydostała się za teren ogródka, podniosła z ziemi swoją miotłę, wsiadła na nią i ruszyła byle dalej.
Zwolniła dopiero kiedy znaleźli się w sporej odległości od punktu zapalnego. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie, irytacja. Nieznosiła tego uczucia. Nienawidziła czuć się słaba. Czuć że zawodzi.
- Znam jeszcze jedno miejsce. - odezwała się jednak. Spojrzała na Cattermole'a. - Ale jeśli nas tam złapią, mogą być problemy.
Przyznała, zawisając w powietrzu, by mogli pomówić przez chwilę. Lecieli między dość gęstymi drzewami więc wiatr nie przeszkadzał aż tak.
- Ale wiem że ta anomalia jest aktywna od dawna i nikt z tym nic nie robi. - zacisnęła dłonie. - O ile chcesz dalej próbować. Nie wiemy co tam się stało. Czy któreś z nas popełniło błąd czy my oboje. Czy byliśmy za słabi czy zbyt mało skupieni. - dodała jeszcze, bo skoro to pierwsza anomalia chłopaka chciała mu wyjaśnić sprawę by nie obwiniał się o niepowodzenie. Nie wziął sobie potężnego sojusznika. - Ale to nie oznacza że następna próba też się tak skończy.
Podsumowała, ruszając powoli dalej.
zt x 2 :<
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Pierwsza anomalia. Czuł charakterystyczne napięcie, gdy lądował na ziemi, opuszczając animagiczna postać i skrzydła, które ofiarował nocy. Wieczorna pora przysłaniała tyły kamienicy, o której - zdążył usłyszeć. Anomalia. Karli ogródek, który oblał się złą sławą, nie należał do zwyczajnych jeszcze, zanim we władanie wziął ją chaos magii. Zniknęła i zielarka, która podobno opiekowała się miejscem. Dorian podjął decyzję, by samemu wyjść z inicjatywą, niż czekać na ofertę. Nie potrafił i nie chciał tkwić w miejscu, wiedząc, że Rycerze rośli w siłę. On też musiał. I prawdopodobnie dlatego, w pierwszej kolejności, zwrócił się do poznanych podczas spotkania - badaczy, a właściwie, badaczki - uzdrowicielki. Niepokoił go co prawda stan błogosławiony, w jakiej znajdowała się kobieta, ale - jako przedstawicielka organizacji, która sięgnęła tak niezwykłe osiągnięcia, stawiał na jej roztropność. najpierw list, potwierdzenie i ustalenie spotkania. Umiejętności, które posiadała, miały okazać się nieocenione.
- Witaj, Pani - drgnął w lekkim, nieco sztywnym ukłonie, gdy czarnowłosa, niby duch pojawiła się niedaleko, w zasięgu wzroku - Jestem wdzięczny za towarzystwo i obecność - Nie pytał, jak przybyła, chociaż zwinność, z która się poruszała sugerowała, że nie należała do zwykłych przedstawicielek płci pięknej, które spotykał. Zmierzył wzrokiem zielonookie oblicze, dostrzegając żywą, przenikliwą, bardziej nieujarzmioną iskrę w kobiecych źrenicach. I chociaż nie powiedział tego na głos, musiał uznać za piękne. Wszystko to, co nieuchwytne, zmuszające głuche serce do gonitwy, uznawał za takie. A kobieta, kryła w sobie pierwiastek wyzwania, które cenił i dostrzegał, jako łowca.
Nie pozbył się wewnętrznej wibracji, która wyczuwał, podczas pierwszego polowania. Czuł się podobnie, niby otrzymując zlecenie na nową, zupełnie niezwykłą zwierzynę, którą chciał okiełznać. Tym razem, stajać przeciw istoty bardziej niebezpiecznej, mniej przewidywalnej, a przez to - fascynującej. I to dzięki czarnej magii można było osiągnąć sukces, dzięki niej, ujarzmić szalejącą moc - Incendio - zacisnął różdżkę mocniej, gdy pierwszy, żyjący własnym życiem bluszcz, owinął się wokół obutej w jeździecki but nogę - Incendio - powtórzył, gdy pnącze sięgnęło i drugiej strony, coraz silniej wciągając w głąb zielarskiego ogrodu. Nie widziało mu się sczeznąć przykryty warstwa zieleniny. Jeśli już miał ulegać, chciał zginąć w walce z wrogiem potężniejszym, niż wspinający się po ciele bluszcz. I mimowolnie, spojrzał na towarzyszkę, która zechciała wtajemniczyć go w arkana naprawy anomalii. Zdążył przeczytać zapiski, które przekazał podczas spotkania Mulciber, ale jej praktycznie zastosowanie wciąż czaiło się niewiadomą. W tym jednak momencie, największa niewiadomą stanowiły anomalie, które kłębiły się tuz po tym gdy wypowiadał inkantacje - z dziedziny, w której nigdy nie czuł się wybitny. Mimo to, podejmował wyzwanie. Podwójnie.
He'll fight because he knows he cannot hide
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 83
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
- Dorianie - odpowiedziała na jego powitanie skinięciem głowy. Nie znała go dość dobrze, z kontekstu spotkania wywnioskowała, że był dobrze urodzony, wydawał się też znacznie młodszy i mniej doświadczony od niej. I zdecydowanie lepiej wychowany od większości rycerzy, wydawał się cechować dobrą manierą. - Ufam, że moje zdolności będą tu przydatne, ale trzeba ci wiedzieć, że nie jestem wojowniczką - Jeśli natrafią na kłopoty, będą musieli sobie z nimi poradzić. A on - będzie musiał włożyć w to zdwojony wysiłek. - Pojawiłeś się ostatnio pośród nas po raz pierwszy - podniosła z zainteresowaniem, ogniskując na jego twarzy spojrzenie szmaragdowych oczu. Niezmiennie, zawsze ją to ciekawiło. - Dlaczego? - Nie pytała z przezorności ani z ostrożności, nie zamierzała badać nowego sojusznika; to było zadanie innych. Ona chciała poznać motywacje, po niedawnych wydarzeniach nie potrafiąc całkiem pozbyć się sceptycyzmu.
- Najpierw... musimy podejść bliżej źródła - poinstruowała spokojnie, po czym ruszyła wolnym krokiem wgłąb ogródka, śladem Doriana - wpierw dostrzegając reakcję towarzysza na oplatającego go pnącza, dopiero później wyczuwając, że to samo działo się równiez z nią. W pierwszym odruchu chciała się po prostu wyszarpać, jednak słysząc reakcję Doriana - jego śladem chwyciła za różdżkę i wypowiedziała inkantację zaklęć:
- Incendio! - Po które nie sięgała wcale często, choć prosta inkatnacja służyła niekiedy do podpalania świec. Powinna podołać - Incendio - powtórzyła po raz drugi, zamierzając objąć ogniem wszystkie pnącza.
prządką
#1 'k100' : 92, 78
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Strona 1 z 2 • 1, 2