Wydarzenia


Ekipa forum
Przedsionek
AutorWiadomość
Przedsionek [odnośnik]17.07.17 2:10
First topic message reminder :

Korytarz

★★★
To pomieszczenie jest swoistego rodzaju zapowiedzą, ledwie namiastką, artystycznego doznania czekającego kawałek dalej. Jak cała Galeria jest przestronny i elegancki, ze starannie odmalowanymi ścianami i błyszczącym parkietem. Prosto z niego przechodzi się do pierwszego wystawowego pomieszczenia – Sali Zachodniej. Pod ścianą znajdująca się naprzeciw drzwi wejściowych stoi kilka krzeseł, ściany zdobią obrazy – głównie portrety przedstawiająca znanych w całym artystycznym światku krytyków sztuki. Te specyficzne jednostki zawsze chętnie wdadzą się w rozmowę o nowych trendach w sztuce, jak i poświęcą swój czas by wyedukować mniej zaznajomionych z sztuką czarodziei. Po lewej stronie umiejscowione są wieszaki na których można pozostawić swoje odzienie wierzchnie. Nieliczni zdają sobie sprawę że obok nich znajduje się drugie wejście do Pracowni Sztuk Pięknych. Po prawej, za drewnianymi, mahoniowymi drzwiami znajduje się gabinet dyrektora Galerii.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:12, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedsionek - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przedsionek [odnośnik]26.12.19 23:22
7 II 1957

Wpatrywał się w płótno, gdzie gościła mieszanka pastelowych kolorów. Pozostawały ze sobą w pełnej harmonii, idealnie współgrając swą jasnością, niezmącone żadnym konturem, jakby brzydziły się ograniczaniem własnej swobody narzuconymi z góry liniami. Zgrabnie przedstawiały matczyne oblicze, do którego lgnęła twarz niewinna, dziecięca, promiennie uśmiechnięta. Małe usteczka były rozwarte, oczy błyszczały zdrowym i szczęśliwym blaskiem. Oto nastał czas wesołości, wszelkie troski już od nas odeszły, najdroższa matulu! Spojrzenie kobiety pozostawało zaś pełne ufności, była w nim nadzieja, choć cienie pod oczami, pokryte grubszą warstwą farby o innym odcieniu różu sugerowały, że nie każda z trosk została jeszcze odegnana. Gdzieś w sercu czaił się niepokój, być może o przyszłość, która zawsze pozostaje jedną wielką niewiadomą. Trudno mu było nie odbierać przedstawionej sceny emocjonalnie, kiedy w jego życiu takowa już nigdy się nie ziści – nie zdoła już wpaść z uśmiechem w matczyne ramiona, choć w ostatnich latach to on mocniej ściskał rodzicielkę, aby czuła, że może mieć w nim wsparcie. Lecz tak naprawdę to zawsze ona skupiała na nim uwagę w pełni, obdarowywała radami, kojącą obecnością. Bardzo żałował, że przez ostatnie lata nie był zbyt częstym gościem w jej życiu, próbując zadośćuczynić jej brak najstarszego syna wymianą listów.
Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie, ponieważ treść obrazu wkomponowywała się w jego koncepcję idealnie, jednak pod względem technicznym dostrzegał tak wiele niedociągnięć. Problem stanowiło to, że nie wiedział czy brak zamknięcia formy w wyraźnych granicach był zamierzonym efektem, nieco zbyt wymyślnym, czy może raczej stanowił o braku umiejętności. Nawiązanie do impresjonizmu nie budziło żadnych wątpliwości, ale wciąż miał mieszane uczucia. Jeśli sam miał cień wątpliwości, nie ośmieliłby się zaproponować właścicielce tego przybytku wywieszenia podobnego dzieła. Być może zdecyduje się poprosić o opinię kogoś jeszcze, mógł jednak pozwolić sobie jeszcze na odwleczenie takiej konieczności o kilka dni. Wolał nie przyznawać zbyt szybko, że jedne z jego francuskich znajomych niezbyt się spisał, gdy zdecydował się z pomocą Blythe’a wypromować artystę o dość intrygującym spojrzeniu na malarstwo.
Spokojnym krokiem opuścił pracownię, aby przejść się powolnym krokiem po sali południowej, gdzie nie zauważył ani jednej żywej duszy. Godzina otwarcia świątyni kultury jeszcze nie nadeszła, lecz przynajmniej jedna osoba powinna już się tu krzątać, aby wybadać, czy wszystko znajduje się na swoim miejscu w nienagannym stanie. Niektórzy jednak zapominali o swoich powinnościach. Już od ponad dwóch tygodni w prywatnej galerii sztuki lady Avery pracownicy dyskutowali między sobą już wyłącznie o detalach wiosennego wernisażu. Wciąż dbali o porządek w każdym koncie i nieustannie pilnowali bezpieczeństwa obecnie eksponowanych dzieł, jednak wyraźnie narastała w nich ekscytacja na myśl o rychłym rozpoczęciu od nowa cyklu życia. Entuzjazm tego dnia musiał sięgnąć apogeum, skoro tym razem przyszło komuś zapomnieć o obowiązkach. Pierwszy dzień wiosny wydawał im się już zbliżać wielkimi krokami, choć zima jeszcze nie odpuszczała, gdy śnieżne zaspy pozostawały niezmiennej wielkości przy obecnym mrozie, co łatwo zakradał się nawet pod najgrubsze płaszcze. Chyba tylko Valerian, jak przystało na kuratora wystaw, spoglądał na całą sprawę trzeźwym okiem, nie mogąc pozwolić sobie na najmniejszy błąd podczas organizacji całego przedsięwzięcia. Miało to być jedno z najważniejszych artystycznych wydarzeń sezonu, jeśli nie w całym roku, na którym spodziewano się ujrzeć wiele znakomitych postaci. Już nawet lord Fawley zdążył napisać stosowny list z prośbą o uwzględnienie obrazów jego małżonki już podczas planowania wystawy.
Logistyczne pogodzenie wszystkich aspektów nie było wcale takie proste, gdy każdy artysta pragnął jak najwięcej poklasku i wręcz żądał korzystnych warunków. Niektórzy zabiegali o to, aby lady Avery zechciała promować ich twórczość, lecz bardziej znane nazwiska, już rozsławione nie tylko na wyspach, co na całą Europę, miały pełne prawo dyktować warunki. Poniekąd rozumiał, dlaczego szlachciance zależało na tym, aby podczas wystawy zgromadzić jak najwięcej dzieł włoskiego rzeźbiarza, który pozostawał niezwykle wierny klasycznemu nurtowi sztuki, jednak trudno się było z tym człowiekiem porozumieć. Pierwsze trzy listy, które Valerian spisał własną ręką po angielsku, czarodziej zwyczajnie zignorował. ileż musiał się naszukać, żeby znaleźć kogoś biegłego we włoskim, kto zechce chociaż pochylić się nad tym, aby kolejny list, już po włosku, napisać. Ale udało się, czwarty list otrzymał odpowiedź, która również została spisana w ojczystym języku rzeźbiarza. Ten zgodził się wypożyczyć swe dzieła pod warunkiem sowitej zapłaty, lecz w swym zadufaniu nie śmiał wspomnieć o tym, że większość jego rzeźb pozostaje do końca marca do dyspozycji już innej galerii. Valerian szybko skontaktował się z włoską galerią i wciąż prowadził wymianę korespondencji, dziś oczekując kolejnego listu.
Obchód po sali południowej nie był zbyt ożywczym doświadczeniem, ale przynajmniej upewnił się, że wszystko pozostaje w należytym porządku. Gdy zamierzał przejść do kolejnej sali, w progu napotkał nieco zadyszaną czarownicę, której policzki zabarwiły się czerwienią od wysiłku. Biegła przez całą galerię? Szybko podała mu dwa listy adresowane właśnie do niego, dlatego zaraz otworzył pierwszy z nich i powiódł spojrzeniem po kolejnych zdaniach złożonych w języku francuskim. Z każdym kolejnym słowem jego oblicze coraz mocniej pochmurniało, a usta zaciskał z większą siłą. W pewnym momencie szerzej otworzył oczy, docierając już do granicy swojego zdumienia. Taki obrót spraw wydawał mu się nie do pomyślenia! Jeden z francuskich malarzy, z którym, jak wierzył, swego czasu łączyła go nie tylko zawodowa serdeczność, zdecydował się wycofać swój udział w wernisażu pod naporem swojego mecenasa, który był mocno zaangażowany nie tylko w sztukę, ale również we francuską politykę. Blythe nie był naiwny, wiedział, że historia dzieli i zarazem mocno łączy Wielką Brytanię i Francję, ale czy to powinno mieć jakikolwiek wpływ na współpracę artystyczną? Poczuł się zły, zdradzony, a list zgniótł w dłoni, aby w gwałtownym geście wcisnąć go do kieszeni spodni wraz z kopertą. Zignorował pytające spojrzenie współpracownicy stojącej wciąż obok, jakby czekała na jego polecenia, gdy na razie nie miał dla niej żadnych zadań. Czuł, że będzie musiał w najbliższych dniach odpisać na list, który wywołał w nim oburzenie, ale po prostu nie mógł być zadowolony z tak wręcz absurdalnego obrotu zdarzeń. Wydarzenie kulturalne, które miało uświetnić w pierwszy dzień wiosny kres cierpień będących wynikiem anomalii, nie mogło najwidoczniej wyjść spoza politycznych ram, zależne w jakiś sposób od polityki w skali międzynarodowej.
Kolejny list otrzymał od włoskiej galerii, z którą wciąż negocjował. Na swoje szczęście tam znalazł więcej wyrozumiałości wobec prowadzenie korespondencji po angielsku. Po raz kolejny dyrektor galerii obstawał przy tym, że nie może przekazać obrazów przed dwudziestym czwartym marca, ponieważ są one częścią wystawy, która przez ich nagły brak stanie się najzwyczajniej w świecie niespójna. Blythe oferował długoterminową współpracę, wymianę dzieł, ale to wciąż nie przynosiło zamierzonych efektów. Nie było innego wyjścia, musiał odpuścić i zmienić termin wystawy na późniejszy. Zapewne nie zagwarantuje sobie takim rozwiązaniem przychylności lady Avery, jednak pewne rzeczy nie były całkowicie zależne od niego. Doprawdy starał się jak mógł, ale nie były cudotwórcą. Poprosił wreszcie współpracownicę, która przyglądała mu się cierpliwie, o sprawdzenie raz jeszcze stanu sali zachodniej i wreszcie ruszył z miejsca. Wraz z trzymanym listem skierował się do gabinetu, gdzie zamierzał dać odpowiedź włoskiej galerii i zapewnić o chęci przejęcia rzeźb ich rodzimego artysty po zakończeniu ich wystawy. Najpierw jednak musiał tę sprawę uzgodnić ze swoją pracodawczynią. Chciał wierzyć, że nie pomyśli, iż jego ugodowość jest wynikiem braku kompetencji, zawierane przez artystów z galeriami umowy są prawnie wiążące, a przekazanie rzeźb przed wygaśnięciem ich ważności to przejaw dobrej woli. Każdy jednak zawsze dba przede wszystkim o swój własny interes, więc wcale nie dziwiła go postawa włoskiej strony. Postanowił więc zajmować się do końca dnia sprawami, na które miał wpływ. W zaciszu gabinetu rozplanowywał dokładnie rozłożenie dzieł, które miały znaleźć się w zbiorach londyńskiej galerii w najbliższym czasie.

| z tematu (~1260 słów)
[bylobrzydkobedzieladnie]


Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
Valerian Blythe
avatar
Zawód : kurator wystaw, artysta
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler


watch her moving in elliptical patterns


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedsionek - Page 2 VK2vTfp
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7511-valerian-blythe https://www.morsmordre.net/t7564-artystyczna-korespondencja#209469 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-ansdell-street-3-7 https://www.morsmordre.net/t7563-skrytka-bankowa-nr-1821 https://www.morsmordre.net/t7565-valerian-blythe
Re: Przedsionek [odnośnik]19.07.20 16:29
IV 1957

Przez długi czas pozostawał niewiarygodnie naiwny, lecz w końcu musiał dostrzec te niepokojące rzeczy, gdy stały się trudne do przeoczenia. Wmawiał sobie, że prędzej czy później ogłoszony stan wojenny przeminie i wszyscy zgodnie będą dążyć do tego, aby uniknąć rozlewu krwi. Czy całe to zniszczenie było w ogóle komukolwiek potrzebne? Nie chciał nawet rozważać jak wielkie koszty może za sobą pociągnąć późniejsza odbudowa podzielonego społeczeństwa czarodziejów. Rozumiał skąd brała się niechęć do mugoli, jego też często irytował brak obycia u mugolaków, którzy wcale nie próbowali wpasowywać się w ustalony już od wielu wieków porządek. Dopiero nadejście Nocy Bezksiężycowej otworzyło mu oczy, brutalnie wyrwało z mrzonek. Stał się naocznym świadkiem krwawych walk na ulicach Londynu, choć obserwował je z daleka i niedokładnie, pozostają mocno chaotycznym w swoich własnych przeżyciach. Przecież to nie były pierwsze ofiary wojny. Słyszał o zrujnowanym Ministerstwie Magii i o tym, co wydarzyło się w Stonhenge, przeczytał nawet artykuł o śmierci dwóch szlachciców. Przeraził się dopiero w chwili, gdy poczuł, że śmierć i na niego może czyhać tuż za rogiem, jeśli znajdzie się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. O jego losie może zadecydować przypadek.
Kiedy Londyn nieco ucichł, Valerian wciąż trzymał się kurczowo myśli, że jego nie dosięgną żadne reperkusje. Co jednak będzie z Belviną? Pamiętał ich ostatnie spotkanie, kiedy upierała się, że pomoc należy się każdemu. Jego zdaniem była zbyt współczująca i tego obawiał się najbardziej. Nie chciał jej zguby, kiedy stracili już rodziców. Rzeczywiście byli ofiarami wypadku czy może za ich końcem stało coś potwornego? Jedynym powodem, dla którego wciąż znajdował sie w Wielkiej Brytanii, była rodzina, a przynajmniej to co z niej zostało. Żałował tych lat, w których zaniedbał relacje ze swoim rodzeństwem. Powinien z racji starszeństwa spajać ich trójkę, tymczasem to on od zawsze przedkładał własne inspiracje nad potrzeby bliskich.
Względną równowagę w całym tym chaosie pomagała mu utrzymywać tak naprawdę tylko praca. Nawet po przepędzeniu mugoli z Londynu i wielu bojach z tym związanych, lady Avery postawiła sobie za punktu honoru aby jej galeria w stolicy nadal funkcjonowała bez zarzutu. Taka postawa była godna podziwu, zważywszy na fakt, że ród damy dotknęła pod koniec marca ogromna strata, gdy życie młodego lorda zostało brutalnie odebrane przez zbrodniarzy. Tragedia kładła się cieniem na działaniu świątyni kultury – wiosenna wystawa trwała zdecydowanie krócej niż zamierzano, raptem dwa tygodnie, potem zaś zapadła decyzja, aby zamknąć cudowny przybytek do drugiej połowy kwietnia. Za zamkniętymi drzwiami galerii lady Avery toczyła własną walkę, w której oddzielała ziarno od plew, nie mogąc pozwolić na jakikolwiek przejaw promugolskich wpływów w świecie sztuki. Najłatwiej było zacząć od sprawdzenia własnych pracowników. Aby zostać dopuszczonym do pracy, Valerian musiał przedstawić odpowiednie zaświadczenie, które wyraźnie oznajmiało, że dopełnił obowiązku rejestracji różdżki. Gdy w późniejszym czasie dotarł do niego z pomocą sowy pełnoprawny dokument stanowiący przepustkę i dowód czystości krwi, pracodawczyni znów podpisała z nim umowę o pracę na pełny etat. Dzięki dopełnieniu formalności poczuł się nieco pewniej, jego przyszłość w Londynie zdawała się być całkowicie ugruntowana pomimo wciąż szalejącego w stolicy chaosu. Wzmianki o kolejnych próbach ujęcia reszty mugoli docierały również do jego uszu, nawet kiedy pozostawał zamknięty pomiędzy obrazami i rzeźbami. Inni pracownicy, którzy również pozytywnie przeszli weryfikację różdżek, szeptali między sobą różne rzeczy, mimo to nie wchodząc zbyt głęboko w polityczne tematy. To normalne, że chociaż między sobą próbowali dociekać co wydarzyło się w ostatnich dniach i w której londyńskiej dzielnicy, aby czasem nie wejść w paradę ministerialnym służbom.
Sam w ostatnim czasie nie tworzył zbyt wiele, raz nawet dłuto wypadło mu z ręki, gdy w pełni odczuł swą niemoc twórczą. Nie potrafił jednak zamknąć domowej pracowni na cztery spusty, powracał do niej z tęsknotą, ale po przejściu progu kompletnie nie wiedział, co powinien czynić. Zbyt duża ilość trosk zaburzała jego proces twórczy i tylko listy słane do siostry pomagały mu wyciszyć chociaż na chwilę wyrzuty sumienia. A potem bez pamięci rzucał się w wir pracy, aby później, już w domowym zaciszu, znów pisać kolejne listy. Niegdyś nie przepadał za dzierżeniem pióra, teraz z kolei nie mógł się bez tego obyć, spragniony słów pisanych, tych przeznaczonych tylko dla niego. Oczekiwał odpowiedzi z mocno ściśniętym sercem.
Pomimo zamknięcia galerii jako kustosz wciąż miał na swojej głowie mnóstwo obowiązków. Jego głównym zadaniem na początku kwietnia było zadbanie o bezpieczny powrót dzieł do zagranicznych artystów. Ze względu na skrócony czas wiosennej wystawy wszystkie eksponaty musiały zostać wcześniej dostarczone pierwotnym właścicielom. Blythe prowadził cały czas korespondencyjną wymianę zdań z francuskim malarzem, zapewniając go o zachowaniu wszelkich standardów podczas transportu jego obrazów. Cudowne pejzaże ułożył w obłożonych miękkim materiałem drewnianych skrzyniach, każde malowidło lokując w osobnej. Z pomocą prostych zaklęć zadbał, aby we wnętrzu nie zalęgły się żaden insekty, żadna wilgoć i tym samym żadna pleśń. Pomyślał o wszystkim, doskonale wiedząc co najbardziej zagraża obrazom poza ingerencją niedoświadczonego człowieka. Najtrudniejsze było jednak odnalezienie porozumienia z włoskim rzeźbiarzem. Ten wcale nie krył swojego oburzenia, zbyt śmiało krytykując poczynania właścicielki galerii. W zrozumieniu mu tych niewybrednych komentarzy musiał pomóc tłumacz, jak również to on musiał co kilka dni spisywać o wiele bardziej kulturalną odpowiedź. Valerian był jednak boleśnie świadom tego, że to po ich stronie leży złamanie kontraktu związanego z wypożyczeniem dzieł, o które musieli zresztą rywalizować z innym przybytkiem kultury położonym w Sycylii. Osobiście zorganizował trasę transportu do Włoch, podchodząc jak najbardziej rzetelnie do spakowania rzeźb. Sam artysta lub ludzie z jego otoczenia musieli zabezpieczyć dzieła, ponieważ już po przybyciu do Londynu specjalista wykrył nałożone na nie zaklęcia mające zapobiec ich roztrzaskaniu. Jeden z zaufanych współpracowników miał dopilnować, aby rzeźby dopłynęły z brytyjskiego portu do Francji, stamtąd zaś miały już drogą lądową zawędrować do Neapolu. Choć dyskutowali jeszcze o innych opcjach i wówczas ustalili, że we Francji czarodziej skorzysta ze świstoklika do Rzymu, wcześniej jednak pomniejszając skrzynie z rzeźbami przy użyciu zaklęć z zakresu transmutacji. To miało całe przedsięwzięcie uczynić bardziej prostym i mniej czasochłonnym.
W ramach zawodowych obowiązków utrzymywał wymianę listów również ze swoimi francuskimi przyjaciółmi, którzy jak on zdecydowali się piastować stanowiska w francuskich instytucjach kultury. Rozpytywał o obecne i przyszłe wystawy, a także najcenniejsze eksponaty, we własnej głowie kształtując pomysły na kolejne artystyczne wydarzenia w londyńskiej galerii lady Avery. Dama zresztą sama nakazała mu rozpisać kilka planów. Zgodnie z wytycznymi na dokładnych szkicach nakreślił kompozycje, które mogłyby się znaleźć w poszczególnych salach. Rozmieszczenie dzieł miało znaczenie, mogło być skonstruowane według formy bądź tematyki. Valerian musiał być bardzo uważny przy składaniu swoich propozycji, aby w żadnym razie nie narazić się nikomu – musiał z jeszcze większym naciskiem kłaść swa uwagę na czystość krwi artystów, a trudno było takie informacje weryfikować w przypadku artystów pochodzących z dalekich stron. Brytyjskie i francuskie nazwiska były mu doskonale znane, włoskie w mniejszej mierze, ale te hiszpańskie i niemieckie pozostawały dla niego jedną wielką zagadką.
Na nowo musiał nawiązać współpracę z kilkoma angielskimi malarzami, którzy często przyjmowali konkretne zlecenia od lady Avery. Galeria nieraz bywała pośrednikiem z transakcjach – lady Avery godnym czarodziejom podsuwała kandydatury odpowiednich artystów do stworzenia wymarzonego dzieła, potem zaś sama kontaktowała się z twórcami w imieniu innych szlachetnych person. Wcale też nie brała z tego aż tak dużej części zysku, raptem dziesięć procent, z czego śmiało negocjowała całkiem wysokie ceny. Ale również brała pełną odpowiedzialność w sytuacjach, gdy zamówione dzieło jakimś cudem nie trafiało w gusta odbiorcy.
Zajmowali się zresztą sprzedażą już gotowych dzieł. Raz na kwartał galeria organizowała aukcję, gdzie zakupić można było eksponaty wystawione na wcześniejszych wystawach. Taka aukcja miała mieć miejsce w dzień ponownego otwarcia galerii po przerwie, z tego też powodu Valerian musiał dokonać drobnej inwentaryzacji w magazynach. Dokładnie w zbiorach opisywał, które dzieła znajdują się w ich posiadaniu i dokonywał ich pierwszej wyceny, choć i tak miał świadomość, że będzie się musiał w tej sprawie skonsultować. Ceny wywoławcze nie mogły być zbyt wysokie, ale również nie mogły być drastycznie zaniżone. Kiedy zdołał sporządzić pełną listę, pozwolił sobie po jeszcze jednej wnikliwej analizie przesłać ją do lady Avery.

| z tematu (~1300 słów)


Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
Valerian Blythe
avatar
Zawód : kurator wystaw, artysta
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler


watch her moving in elliptical patterns


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedsionek - Page 2 VK2vTfp
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7511-valerian-blythe https://www.morsmordre.net/t7564-artystyczna-korespondencja#209469 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-ansdell-street-3-7 https://www.morsmordre.net/t7563-skrytka-bankowa-nr-1821 https://www.morsmordre.net/t7565-valerian-blythe
Re: Przedsionek [odnośnik]13.03.21 14:52
30 października 1957

Wiele wody upłynęło w Tamizie od czasu, gdy Nicholas po raz ostatni potraktował stworzoną przez jego rodziców okazję do obcowania z kulturą jako przykry obowiązek. Będąc dorosłym mężczyzną nie potrafił już przypomnieć sobie powodów, dla których sztuka lub, co jeszcze dziwniejsze, nauka momentami budziły jego szczerą niechęć czy wręcz zagrzewały do buntu przeciwko opiekunom. Z biegiem lat nudne płótna nabrały głębi, spośród plam różnobarwnych farb wyłoniły się fascynujące historie. Tymczasem młody, chłonny umysł poszukiwał intencji artystów, które skłoniły ich do tworzenia; podziwiał kunszt i ideę stojącą za najbardziej wyróżniającymi się dziełami. Jeszcze później wpatrywał się w te same obrazy, co przed laty, czytał te same wiersze lub słuchał tej samej muzyki i prawie biernie obserwował zmiany zachodzące we własnej percepcji. Używając przenośni, słowa, które kierował do niego utwór fortepianowy, ten sam, co przed laty, były inne. Nauczony doświadczeniem, Nicholas starał się zapamiętać refleksje przemykające przez jego głowę podczas obcowania ze sztuką, tak by wrócić do nich, gdy za kolejne parę miesięcy, lat, dziesięcioleci jego postrzeganie dojrzeje - lub wprost przeciwnie, zwapnieje, pozbawiając go otwartości czy krytycyzmu? Czy dziecko, na które czekali z Charlene, szczerze pokocha wyższą kulturę? Jeżeli tak, z pewnością nie od razu - a jednocześnie, by w przyszłości chętnie z nią obcowało, należało od kołyski zaznajamiać je z klasyką.
Wystarczyło, by Nicholas przekroczył próg muzeum, a strumień wrażeń dotyczących natury sztuki swobodnie przepłynął przez jego umysł. Skrojony na jesienną porę płaszcz wraz z kapeluszem znalazły się na wieszaku, nogi miarowym krokiem przeszły przez przedsionek, a lustrujące otoczenie oczy nie zatrzymały się dłużej na żadnym z elementów wystroju - bo co też można podziwiać w korytarzu? Nie ociągał się więc z wchodzeniem do Sali Południowej, szczerze pragnąc, by te kilka wykradzionych dla niego samego godzin pozwoliło mu oderwać się od przygnębiającej codzienności. Ostatni, zdominowany przez następujące jedno po drugiej nieprzyjemne wydarzenia okres nie należał do najprzyjemniejszych w jego życiu. Chyba najgorsze w tym wszystkim było coraz boleśniej doskwierające poczucie utraty kontroli nad biegiem losu. Teraz, wszak od śmierci Alpharda Blacka minął już ponad miesiąc, a żałobne odzienie na powrót trafiło do garderoby, Nicholas pozwolił sobie na podjęcie próby odzyskania wewnętrznego spokoju i równowagi. Miał obowiązek przez cały czas dbać o własną stabilność i zachowanie przejrzystości myślenia, szczególnie że w tych czasach jego rodzina bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała oparcia.
Światło rozlewające się po pomieszczeniu, w którym się znalazł, sprawiło, że przed jego oczyma zatańczyły różnokolorowe iskierki. Wrażenie nimi wywołane nie przeszkodziło mu jednak w objęciu spojrzeniem najbliżej zawieszonych obrazów. Z ulgą powitał zmienność, umożliwiającą uniknięcie stagnacji, gwarantowaną przez sezonowość wystawy oraz, rzecz jasna, widoczny na obrazach ruch.
Nicholas Bulstrode
Nicholas Bulstrode
Zawód : naukowiec
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If I fail it is only because I have too much pride and ambition.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8984-nicholas-bulstrode https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9171-skrytka-bankowa-nr-1117 https://www.morsmordre.net/t9174-nicholas-bulstrode#277930

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Przedsionek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach