Pracownia alchemiczna na piętrze
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna na piętrze
Przestronny pokój, specjalnie wydzielony na potrzeby alchemicznych działań Inary, zawiera szereg ustawionych pod ścianą regałów, na których rozstawiono cały zestaw ksiąg, buteleczek, kolorowych fiolek i magicznie zamkniętych ampułek, które zawierały co ważniejsze ingrediencje.
W centrum pod ścianą znajduje się kamienny kominek i wklęsłe żłobienie u jego stóp, na którym zazwyczaj był zawieszany kociołek.
Dwa równolegle stojące stoły zawierały większość ziół i pachnących naturą składników oraz rozsypane drobiny kolorowego pyłu. W kącie znajduje sie osobny, okrągły stolik z fotelem, zdobnym kandelabrem, przy którym leżała na wpółotwarta księga, notatnik właściwie, w którym widniały zapiski oraz zgrabne rysunki właścicielki. Proste pióro oraz inkaust ułożone obok pergaminów wyglądały, jakby jeszcze przed chwilą były używane.
Kubek zdobiony zielenią, zazwyczaj wypełniony kawą nieodłącznie towarzyszy każdej obecności alchemiczki. To jednak co najbardziej charakterystyczne, to ulotny, chociaż bez problemu wyczuwalny zapach bzu, nieodłącznie kojarzący się z Inarą.
W centrum pod ścianą znajduje się kamienny kominek i wklęsłe żłobienie u jego stóp, na którym zazwyczaj był zawieszany kociołek.
Dwa równolegle stojące stoły zawierały większość ziół i pachnących naturą składników oraz rozsypane drobiny kolorowego pyłu. W kącie znajduje sie osobny, okrągły stolik z fotelem, zdobnym kandelabrem, przy którym leżała na wpółotwarta księga, notatnik właściwie, w którym widniały zapiski oraz zgrabne rysunki właścicielki. Proste pióro oraz inkaust ułożone obok pergaminów wyglądały, jakby jeszcze przed chwilą były używane.
Kubek zdobiony zielenią, zazwyczaj wypełniony kawą nieodłącznie towarzyszy każdej obecności alchemiczki. To jednak co najbardziej charakterystyczne, to ulotny, chociaż bez problemu wyczuwalny zapach bzu, nieodłącznie kojarzący się z Inarą.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Nie wyszło. Alchemiczka wykrzywiła wargi, ze zmęczeniem patrząc, jak eliksir - drga, burzy się i zmienia barwę na bladą czerwień. Powtórnie skorzystała z pomocy skrzatki, czując, jak niepokój sięga niebezpiecznie głęboko osadzonych strun w sercu. Miała zacząć od nowa, skupiając się raz jeszcze na przygotowywanym eliksirze. Lepiej, bo miała wrażenie, że niewiele brakowało, by z kociołka trysnęły palące iskry. Nie planowała dziś wybuchu...prawda?
Letnia woda zalała dno kociołka, w którym leżały już liście dyptamu. Czarnowłosa odsunęła się, czekając długą sekundę, nim unosząca się para zniknie, wywar miał pozostać klarowny, przynajmniej do czasu połączenia z innymi składniami. Kulki z pajęczyny wrzuciła w następnej kolejności, gdy woda zawrzała, a unoszące się bąbelki wchłonęły pływające na powierzchni nici. Żabi skrzek mieszała z suszonymi liśćmi mięty. Długo obracała miseczkę i kręciła mieszadłem, by osiągnąć jednolitą maź. Utworzoną papkę dodała do wywaru i zamieszała ponownie, kolejne, pełne okrążenia w lewo i w prawo. Glinianą chochlę wyciągnęła ostrożnie i odłożyła na brzegu kociołka. Dopóki ostatnie elementy nie znalazły się w naczyniu, nie mogła mieszać.
Opiłki srebra nadal leżały na stole, więc szybko znalazły się na dłoni. Ogrzała je w palcach, przytrzymując ostre krawędzie przy skórze. Drugą ręką złapała garść żywych płatków z kwiatu dyptamu. Barwa nie miała znaczenia, to szlachetny metal miał nadać całości właściwa konsystencję. Wywar wchłonął ingrediencje, tak intensywnie, kolorowe kwiaty, jak i połyskujące srebrem fragmenty.
Użyła mieszadła dla zwieńczenia procesu warzenia. Zmieniła odrobinę proporcje i składowe elementy oczekiwania, ale poprzednie fiasko dało jej do myślenia. Alchemiczne receptury, tak skrupulatnie odwzorowywane, nie raz już kończyły się z niedopowiedzeniem. Chciała ich uniknąć. Jeśli i tym razem procedura zostanie zachwiana, będzie musiała sprawdzić, czy przyczyna nie kryła a astronomicznych przypadłościach.
Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu - brak serca
Letnia woda zalała dno kociołka, w którym leżały już liście dyptamu. Czarnowłosa odsunęła się, czekając długą sekundę, nim unosząca się para zniknie, wywar miał pozostać klarowny, przynajmniej do czasu połączenia z innymi składniami. Kulki z pajęczyny wrzuciła w następnej kolejności, gdy woda zawrzała, a unoszące się bąbelki wchłonęły pływające na powierzchni nici. Żabi skrzek mieszała z suszonymi liśćmi mięty. Długo obracała miseczkę i kręciła mieszadłem, by osiągnąć jednolitą maź. Utworzoną papkę dodała do wywaru i zamieszała ponownie, kolejne, pełne okrążenia w lewo i w prawo. Glinianą chochlę wyciągnęła ostrożnie i odłożyła na brzegu kociołka. Dopóki ostatnie elementy nie znalazły się w naczyniu, nie mogła mieszać.
Opiłki srebra nadal leżały na stole, więc szybko znalazły się na dłoni. Ogrzała je w palcach, przytrzymując ostre krawędzie przy skórze. Drugą ręką złapała garść żywych płatków z kwiatu dyptamu. Barwa nie miała znaczenia, to szlachetny metal miał nadać całości właściwa konsystencję. Wywar wchłonął ingrediencje, tak intensywnie, kolorowe kwiaty, jak i połyskujące srebrem fragmenty.
Użyła mieszadła dla zwieńczenia procesu warzenia. Zmieniła odrobinę proporcje i składowe elementy oczekiwania, ale poprzednie fiasko dało jej do myślenia. Alchemiczne receptury, tak skrupulatnie odwzorowywane, nie raz już kończyły się z niedopowiedzeniem. Chciała ich uniknąć. Jeśli i tym razem procedura zostanie zachwiana, będzie musiała sprawdzić, czy przyczyna nie kryła a astronomicznych przypadłościach.
Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu - brak serca
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Drobiny pisaku opadły wyznaczając końcówkę ostatniego procesu. Blada zieleń eliksiru nosiła odpowiedź sukcesu. Kilka gestów, magia, różdżki i zawartość kociołka znalazła się we fiolkach. Porcje powędrowały do przygotowanej szkatuły. Na później.
Kociołek był pusty, ale Inara nie podeszła do niego. To co teraz ją interesowało, to wywar który przez ostatnie kilka dni przegryzał się. Szklany, pękaty słój zawierał wyciąg z belladonny. Trucizna. W bardzo okrojonej formie i złagodzona liśćmi blekotu. Intensywny kolor żółci przypominał, że powinna odsączyć wywar od miękkich już ziół. Te jednak, wciąż wilgotne, przecedzone, wrzuciła do glinianej miseczki. Wywar wlała do kociołka i podpaliła ognik. Potrzebowała szybkiego nagrzania. W tym czasie, do nabrzmiałych od wody ziół wlała kila kropel krwi nietoperza i zamieszała energicznie, miażdżąc roślinne grudki. Masę odstawiła do stężenia.
Tymczasem w ręku alchemiczki pojawił się włos kelpii. Z kociołka uniosły się drobiny pary, dlatego wrzuciła czarna nitkę ingrediencji do naczynia. Minęła sekunda, a długiego pasemka pozostała ledwie ciemna, rozpraszająca się w wywarze plama. W we wnętrzu zawrzało i czarnowłosa musiała odsunąć się, by mieniące się czernią krople nie upadły na skórę. Dopiero, kiedy powierzchnia cieczy uspokoiła się, mogła działać dalej.
Przygotowana wcześniej masa, łyżeczkami została odmierzona i wrzucona do eliksiru. Na dnie kociołka znalazło się także serce eliksiru - skórka boomslanga. Mieszadłem zanurzyła cienką warstwę ingrediencji zwierzęcej. Odczekała minutę, nim wyjęła mieszadło, a zamoczony w wywarze składnik skurczył się i rozkruszył. Nieduże fragmenty przez kilka sekund pływały przy brzegu, by w końcu zniknąć, łącząc się z całością. Suszone pijawki wrzuciła na koniec. Pełna garść opadła na ciemniejącą w kociołku, rzadką masę. Eliksir wymagał jeszcze kilka zabiegów. Inara przetarła brzegi kociołka lnianą chustką, dbając, by ciemne plamy zniknęły ze ścianek. Półprzeźroczystą pokrywą przysłoniła wrzący wywar. Jeszcze tylko zmniejszony ogień i odczekać dwie kwarty odmierzone delikatną klepsydrą, stojącą na długiej ławie pod oknem.
Mikstura otępienia - serce: skórka boomslanga
Kociołek był pusty, ale Inara nie podeszła do niego. To co teraz ją interesowało, to wywar który przez ostatnie kilka dni przegryzał się. Szklany, pękaty słój zawierał wyciąg z belladonny. Trucizna. W bardzo okrojonej formie i złagodzona liśćmi blekotu. Intensywny kolor żółci przypominał, że powinna odsączyć wywar od miękkich już ziół. Te jednak, wciąż wilgotne, przecedzone, wrzuciła do glinianej miseczki. Wywar wlała do kociołka i podpaliła ognik. Potrzebowała szybkiego nagrzania. W tym czasie, do nabrzmiałych od wody ziół wlała kila kropel krwi nietoperza i zamieszała energicznie, miażdżąc roślinne grudki. Masę odstawiła do stężenia.
Tymczasem w ręku alchemiczki pojawił się włos kelpii. Z kociołka uniosły się drobiny pary, dlatego wrzuciła czarna nitkę ingrediencji do naczynia. Minęła sekunda, a długiego pasemka pozostała ledwie ciemna, rozpraszająca się w wywarze plama. W we wnętrzu zawrzało i czarnowłosa musiała odsunąć się, by mieniące się czernią krople nie upadły na skórę. Dopiero, kiedy powierzchnia cieczy uspokoiła się, mogła działać dalej.
Przygotowana wcześniej masa, łyżeczkami została odmierzona i wrzucona do eliksiru. Na dnie kociołka znalazło się także serce eliksiru - skórka boomslanga. Mieszadłem zanurzyła cienką warstwę ingrediencji zwierzęcej. Odczekała minutę, nim wyjęła mieszadło, a zamoczony w wywarze składnik skurczył się i rozkruszył. Nieduże fragmenty przez kilka sekund pływały przy brzegu, by w końcu zniknąć, łącząc się z całością. Suszone pijawki wrzuciła na koniec. Pełna garść opadła na ciemniejącą w kociołku, rzadką masę. Eliksir wymagał jeszcze kilka zabiegów. Inara przetarła brzegi kociołka lnianą chustką, dbając, by ciemne plamy zniknęły ze ścianek. Półprzeźroczystą pokrywą przysłoniła wrzący wywar. Jeszcze tylko zmniejszony ogień i odczekać dwie kwarty odmierzone delikatną klepsydrą, stojącą na długiej ławie pod oknem.
Mikstura otępienia - serce: skórka boomslanga
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Podciągnęła rękawy koszuli, której brzegi naznaczone były ostatnimi ingrediencjami. Ciemny granat soków i zieleń ziół wyznaczała nierówną linię, która wskazywała, w którym miejscu materiał zetknął się z rozdrobnionymi składnikami. W kociołku wrzała już woda, połączona z wywarem z warzuchy. Mieszała już dobre 10 minut bulgoczącą zawartość, ale przerwała dopiero wtedy, gdy wywar nabrał lekkiego odcienia błękitu. Chwilowa dyspozycja, ale konieczna.
W palcach pojawiły się owoce jemioły - jagody. Trzy, pękate kulki, które pozostawiały na skórze ciemny fiolet plam. Miała się ich pozbyć później, nie przejmując się zbytnio wyglądem. od rana siedziała w pracowni, robiąc przerwę jedynie na krótki posiłek i wypicie ziół, które zalecała jej uzdrowicielka. Gorzki posmak zbijał większość, unoszących się w pracowni zapachów, ale dziwnie - organizm nie reagował reakcją zwrotną. Alchemiczka wykorzystała to, by pokroić i posiekać język kameleon i pawie pióro. Wsypała na sucho oba składniki na deskę i dłonią wymieszała. Zsunęła z drewnianej powierzchni prosto do kociołka. Drobne fragmenty plusnęły, powoli rozpuszczając się i pozwalając, by całość zaczęła tężeć. Wsunęła mieszadło i bardzo powoli rozpoczęła mozolny proces łączenia i mieszania. Całość miała gęstnięć z każdą minutą, ale nie mogła pozwolić, by większe, pozostawione grudki znalazły się w kawałkach. Wszystko musiało być utarte na jednolita masę. Ogień pod kociołkiem płonął an najmniejszym, możliwym poziomie. Masa potrzebowała ciepła, a unosząca się para, rozniosła przyjemny, ziołowy zapach dla powstającej maści.
Maść z wodnej gwiazdy - serce: jagody jemioły
W palcach pojawiły się owoce jemioły - jagody. Trzy, pękate kulki, które pozostawiały na skórze ciemny fiolet plam. Miała się ich pozbyć później, nie przejmując się zbytnio wyglądem. od rana siedziała w pracowni, robiąc przerwę jedynie na krótki posiłek i wypicie ziół, które zalecała jej uzdrowicielka. Gorzki posmak zbijał większość, unoszących się w pracowni zapachów, ale dziwnie - organizm nie reagował reakcją zwrotną. Alchemiczka wykorzystała to, by pokroić i posiekać język kameleon i pawie pióro. Wsypała na sucho oba składniki na deskę i dłonią wymieszała. Zsunęła z drewnianej powierzchni prosto do kociołka. Drobne fragmenty plusnęły, powoli rozpuszczając się i pozwalając, by całość zaczęła tężeć. Wsunęła mieszadło i bardzo powoli rozpoczęła mozolny proces łączenia i mieszania. Całość miała gęstnięć z każdą minutą, ale nie mogła pozwolić, by większe, pozostawione grudki znalazły się w kawałkach. Wszystko musiało być utarte na jednolita masę. Ogień pod kociołkiem płonął an najmniejszym, możliwym poziomie. Masa potrzebowała ciepła, a unosząca się para, rozniosła przyjemny, ziołowy zapach dla powstającej maści.
Maść z wodnej gwiazdy - serce: jagody jemioły
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 18
'k100' : 18
| 12 września
To nie był dobry pomysł. Wiedział o tym doskonale, już w momencie, w którym wchodził do pracowni, czując się w niej dziwnie nie na miejscu bez nieodłącznej obecności Inary. Jej pochylająca się nad kociołkiem sylwetka stanowiła dla niego widok tak naturalny, że teraz, stojąc na środku pustego pomieszczenia, nie potrafił pozbyć się irytującego wrażenia, że znajdował się gdzieś, gdzie znajdować się nie powinien - zupełnie, jakby naruszył czyjąś prywatność albo wszedł na zakazany teren. Nie pomagała świadomość, że przecież był u siebie, oraz że stała lokatorka tego pokoju udzieliła mu swojego pozwolenia na bezkarne skorzystanie z jego zasobów; ba, był tutaj tak naprawdę z jej powodu, odpowiadając (nieco zbyt gorliwie i pochopnie) na rzucone w spontanicznej rozmowie wyzwanie.
Rozejrzał się dookoła nieco nerwowo, jakby zastanawiając się, od czego właściwie powinien zacząć, i wreszcie ruszając do leżącego na stoliku notatnika, wypełnionego skrupulatnie sporządzonymi instrukcjami. Receptura mająca pomóc mu w uwarzeniu Auxilika była jedną z najkrótszych i - względnie - najprostszych, czytając więc listę potrzebnych ingrediencji, stwierdził z nadzieją, że być może nie będzie tak źle; koniec końców, jak trudne mogło być sporządzenie eliksiru na ból głowy?
Odnalezienie zasuszonych, dębowych liści, o dziwo nie sprawiło mu problemu, najprawdopodobniej dzięki panującemu w szafkach porządkowi (podejrzewał, że była to zasługa dbającej o pracownię Inary). Odważając właściwą ilość liści na mosiężnej wadze, czuł się, jakby z powrotem znalazł się w klasie alchemicznej w Hogwarcie; nie był jednak pewien, jaki margines błędu był dopuszczalny, spędził więc dobrych kilka minut pocąc się nad szalkami i starając się uzyskać idealną wartość. Kiedy był już usatysfakcjonowany wynikiem, przypomniał sobie, że nie podpalił odpowiednio wcześniej wody pod kociołkiem; zrobił to zaraz potem, w ostatniej chwili powstrzymując się przed użyciem różdżki, żeby uniknąć ryzyka zdemolowania pomieszczenia niestabilną anomalią. Czekając, aż baza osiągnie odpowiednią temperaturę, wrócił do notatek, jeszcze raz uważnie je studiując i upewniając się, że rozumie wszystkie instrukcje; nie wydawały się skomplikowane, ale alchemiczna precyzja nigdy nie była jego mocną stroną - czynności, które Inara zdawała się wykonywać intuicyjnie, od niego wymagały skupienia zakrawającego wręcz o śmieszność.
Gdy powietrze wypełniło się cichym bulgotaniem, sprawdził temperaturę, a później ostrożnie dodał odmierzone ingrediencje, przyglądając się uważnie powierzchni eliksiru. Wyglądała prawidłowo, a przynajmniej - tak mu się wydawało, wziął więc do ręki łyżkę (jeżeli miała jakąś fachową nazwę, to jej nie pamiętał) i z prawie przesadną dokładnością zamieszał wywarem, odliczając odpowiednią ilość obrotów w obie strony. Gdy skończył, raz jeszcze spojrzał na zegar; teraz pozostało mu jedynie zaczekać na efekty.
| auxilik - brak serca
To nie był dobry pomysł. Wiedział o tym doskonale, już w momencie, w którym wchodził do pracowni, czując się w niej dziwnie nie na miejscu bez nieodłącznej obecności Inary. Jej pochylająca się nad kociołkiem sylwetka stanowiła dla niego widok tak naturalny, że teraz, stojąc na środku pustego pomieszczenia, nie potrafił pozbyć się irytującego wrażenia, że znajdował się gdzieś, gdzie znajdować się nie powinien - zupełnie, jakby naruszył czyjąś prywatność albo wszedł na zakazany teren. Nie pomagała świadomość, że przecież był u siebie, oraz że stała lokatorka tego pokoju udzieliła mu swojego pozwolenia na bezkarne skorzystanie z jego zasobów; ba, był tutaj tak naprawdę z jej powodu, odpowiadając (nieco zbyt gorliwie i pochopnie) na rzucone w spontanicznej rozmowie wyzwanie.
Rozejrzał się dookoła nieco nerwowo, jakby zastanawiając się, od czego właściwie powinien zacząć, i wreszcie ruszając do leżącego na stoliku notatnika, wypełnionego skrupulatnie sporządzonymi instrukcjami. Receptura mająca pomóc mu w uwarzeniu Auxilika była jedną z najkrótszych i - względnie - najprostszych, czytając więc listę potrzebnych ingrediencji, stwierdził z nadzieją, że być może nie będzie tak źle; koniec końców, jak trudne mogło być sporządzenie eliksiru na ból głowy?
Odnalezienie zasuszonych, dębowych liści, o dziwo nie sprawiło mu problemu, najprawdopodobniej dzięki panującemu w szafkach porządkowi (podejrzewał, że była to zasługa dbającej o pracownię Inary). Odważając właściwą ilość liści na mosiężnej wadze, czuł się, jakby z powrotem znalazł się w klasie alchemicznej w Hogwarcie; nie był jednak pewien, jaki margines błędu był dopuszczalny, spędził więc dobrych kilka minut pocąc się nad szalkami i starając się uzyskać idealną wartość. Kiedy był już usatysfakcjonowany wynikiem, przypomniał sobie, że nie podpalił odpowiednio wcześniej wody pod kociołkiem; zrobił to zaraz potem, w ostatniej chwili powstrzymując się przed użyciem różdżki, żeby uniknąć ryzyka zdemolowania pomieszczenia niestabilną anomalią. Czekając, aż baza osiągnie odpowiednią temperaturę, wrócił do notatek, jeszcze raz uważnie je studiując i upewniając się, że rozumie wszystkie instrukcje; nie wydawały się skomplikowane, ale alchemiczna precyzja nigdy nie była jego mocną stroną - czynności, które Inara zdawała się wykonywać intuicyjnie, od niego wymagały skupienia zakrawającego wręcz o śmieszność.
Gdy powietrze wypełniło się cichym bulgotaniem, sprawdził temperaturę, a później ostrożnie dodał odmierzone ingrediencje, przyglądając się uważnie powierzchni eliksiru. Wyglądała prawidłowo, a przynajmniej - tak mu się wydawało, wziął więc do ręki łyżkę (jeżeli miała jakąś fachową nazwę, to jej nie pamiętał) i z prawie przesadną dokładnością zamieszał wywarem, odliczając odpowiednią ilość obrotów w obie strony. Gdy skończył, raz jeszcze spojrzał na zegar; teraz pozostało mu jedynie zaczekać na efekty.
| auxilik - brak serca
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pracownia alchemiczna na piętrze
Szybka odpowiedź