benjamin wright
AutorWiadomość
1. Na start banalnie - jaki jest ulubiony kolor Twojej postaci?
Benjamin nie rozróżnia zbyt wielu kolorów, są mu one raczej obojętne - chyba, że stanowią barwy ukochanej drużyny Quidditcha - i absolutnie nie zna się na estetycznym ich łączeniu, ale w sekrecie swego wielkiego serca rozpoznaje i kocha kolor pomarańczowy. Wesoły, intensywny, optymistyczny, kontrowersyjny, nie da się go zignorować, rzuca się w oczy...czyli bardzo pasujący do charakteru Benjamina (sprzed życiowych perturbacji, rzecz jasna). Niezbyt za to współgra on z cerą brodacza i ogólnym obrazem mięsiastego zakapiora, ale gdyby mógł, nosiłby tylko oranżowe ubrania.
2. Wykonaj "w imieniu" swojej postaci test MBTI. Jaki otrzymałeś wynik? Czy się z nim zgadzasz? Dlaczego?
Animator. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza.
(Czy to wymaga komentarza??)
Realistyczny, poszukujący, kierujący się zasadami ekstrawertyk - zgadza się. Spontaniczna chęć tańca i zabawy także, o czerpaniu energii z kontaktów z innymi ludźmi nie wspominając, ale już lekceważenie obowiązków i osiadanie na laurach swej popularności mocno gryzie mi się z charakterem Jaimiego. Wydaje mi się, że jest raczej biedniejszą wersją Animatora, bez gwiazdorskiego zacięcia (mimo miotlarskiej przeszłości) i żądania natychmiastowych gratyfikacji. Proste wychowanie i niezbyt lotny umysł (o, jeszcze nie grała mi wysoka retoryka - Wright owszem, lubi przemawiać i sądzi, że jest w tym doskonały, ale no, wiadomo jaka jest prawda!) - uchroniły go od zadufania i rozpieszczenia.
Część opisu bardzo pasuje do Benjamina, część nie, więc wyrażam okres połowicznej zgody na Bena-Animatora, ze świadomością, że w obecnym stanie depresyjnego ducha wynik byłby całkowicie odmienny.
3. Jakie marzenie miała Twoja postać w dzieciństwie? Jak widziała swoją przyszłość?
Marzenia o dalekich podróżach, hen, aż za horyzont szkockiej wioski. Nie było to podyktowane chęcią ucieczki z wypełnionego miłością domu raczej straceńczym pragnieniem kumulowania doznań. To, co nieznane i nieodkryte zdawało mu się najpiękniejsze, zwłaszcza, jeśli wiązało się z tym jakieś poważne zagrożenie. Widział siebie jako sprytnego czarodzieja-podróżnika, zwiedzającego obce kraje, poskramiającego nieznane zwierzęta, wykopującego magiczne artefakty i przeżywającego zapierające dech w piersiach przygody -
koniecznie w towarzystwie przyjaciół i smoków. Pełne nieposkromionej mocy stworzenia zawsze znajdowały się na liście marzycielskich priorytetów - jak widać,
spełnionych. Praca w Peak District, chociaż odmienna od dziecięcych wizji,
w której smoki dają się głaskać, dosiadać i przybiegają do nogi radośnie jak szczeniaczki, jest dla Benjamina prawdziwą przyjemnością.
4. Jak wyglądało pierwsze zauroczenie Twojej postaci? Jeżeli jeszcze nie miało miejsca - jak myślisz, jak będzie wyglądać?
Zapewne takim pierwszym-pierwszym zadurzeniem była jakaś pulchna i wesoła dziewczynka z wioski, w której się wychował. Rumiane policzki,
złote włosy spięte rzemieniem, jasnoróżowa sukienka, buty brudne od pyłu i drewnianych wiórów. Wspólne wspinanie się na drzewa, wgryzanie się w soczyste i nieziemsko kwaśne jabłka, szaleńczy bieg do domów, by nie spóźnić się na kolację. Widzę Bena i tajemniczą Mary jako kilkuletni duet brzdąców,
którzy z czasem przenosili na swoją relację zachowania dorosłych. Pewnie bawili się w dom, być może nawet podczas wyjątkowo upalnego sierpnia, siedząc w zbożu, Wrightowi udało skraść się dzierlatce pierwszego, umorusanego całusa.
Nie było to jednak z pewnością nic poważnego i na tyle znamiennego, by w jakikolwiek sposób powracał do tych baśniowych momentów - ot, dziecięca miłostka, w żaden sposób niewpływająca na obecne losy. Wspomnienia związane z Mary zlewają mu się jedno z całym szczęśliwym, słonecznym dzieciństwem.
Pierwsze poważne zauroczenie dopadło go natomiast już w Hogwarcie,
chociaż początkowo nie zdawał sobie z tego zupełnie sprawy. Oczywista przyjaźń bardzo szybko zmieniła się w nieoczywistą więź, przerażającą zdezorientowanego Jaimiego do głębi. To dojrzalsze zakochanie miało w sobie tyle samo strachu co radości, tyle samo szczęścia, ile wyrzutów sumienia i zagubienia - odcisnęło trwałe piętno na całym dorosłym życiu.
5. Co o Twojej postaci mówi jej różdżka i w jaki sposób objawiają się u niej te cechy charakteru?
Bardzo sztywna - co doskonale odzwierciedla niezmienne poglądy Benjamina, nieskorego do ulegania manipulacjom - o wielkości odwrotnie proporcjonalnej do znacznych gabarytów, towarzyszy mu od pierwszych zakupów,
dokonywanych na Pokątnej tuż przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie. Krótka i dość topornie wykonana - jedna z najtańszych, jakie stary Ollivander posiadał w swym składziku - od razu dopasowała się do ręki chłopaka, niezawodnie służąc mu przez te wszystkie lata. Drewno sekwoi wyjątkowo dobrze sprawia się w dłoni osoby mającej sporo szczęścia, odnajdującej się w kryzysowych sytuacjach, zawsze spadającej na cztery łapy i wychodzącej obronną ręką z najgorszych tarapatów. Wright wiele razy znajdował się na krawędzi katastrofy, ale zawsze
- być może poniekąd dzięki mocy, drzemiącej w różdżce - wychodził z nich prawie bez szwanku. Przeżył emocjonalne turbulencje, szaleństwa świetlanej kariery,
rozpad szczęśliwego życia; przewędrował pół Europy, kontaktował się z podejrzanymi szumowinami, łowił smoki, badał magiczne stworzenia, wykaraskał się z wielu nokturnowych tarapatów. Na niespotykaną siłę ducha (i ciała) wskazuje także rdzeń, stworzony z łuski smoka, która charakteryzuje osoby twarde, niezłomne, niezwykle trudne do złamania. Przymioty różdżki przenikają się z przymiotami Benjamina, doskonale podkreślając jego upór, waleczność i nie-do-zdarcia charakter, w które on sam ostatnio powątpiewa.
6. Czy Twoja postać wciąż posiada swoją pierwszą różdżkę? Jeżeli nie - w jakich okolicznościach ją straciła? Jeżeli tak - czy ma do niej sentyment?
Tak, ciągle posiada pierwszą, ukochaną różdżkę.
Wyraźnie widać na niej ślady użycia, w miejscach nacisku palców pojawiły się wgłębienia (co sprzyja jej przyczepności) a drewno nabrało niemalże szlachetnego kolorytu. Benjamin jest do niej przywiązany, bez sekwojowego ciężaru w kieszeni czuje się nieswojo, ale nie posiada do niej stosunku sentymentalnego - posiadanie różdżki w ręku wydaje mu się równie oczywiste, co posiadanie samej ręki. I oby tak zostało.
7. Psidwak czy kuguchar?
Oczywiście, że psidwak. Wierne, kochane psiska, bez kaprysów kugucharów. Można zabrać je na koniec świata, przeczołgać przez błota, nakarmić tylko lekko nadgniłym mięsem i nie będą się na nic skarżyć. Prawdziwy przyjaciel czarodzieja!
8. Czy bogin Twojej postaci ulegał zmianom na przestrzeni lat? Jeżeli tak - dlaczego? Jakie wcześniej przyjmował formy?
Strach przed ogniem towarzyszył Benjaminowi chyba od zawsze - już jako mały chłopczyk obawiał się okropnego pożaru, który pochłonie wioskę. Wychował się wśród tartaków i zajmujących się drewnem rzemieślników a więc każde drobne zaprószenie ognia mogło skończyć się tragicznie dla całej społeczności. Bardzo przestrzegano bezpieczeństwa w tym zakresie, przestrzegając dzieci przed zabawą zapałkami. Utkwiło to w pamięci chłopca bardzo głęboko, niemożliwych do powstrzymania płomieni bał się przez całe dzieciństwo - wyleczyła go dopiero fascynacja smokami. W latach młodzieńczych najbardziej obawiał się odrzucenia, czego symbolem był list-wyjec wydalający go z Hogwartu. Pergamin ewoluował na przestrzeni lat, najpierw głosząc wyrzucenie z drużyny Jastrzębii, później nowiny o tragicznej śmierci Harriett, w międzyczasie przypominając przez jakiś czas ślubne zaproszenie, wysłane przez żeniącego się Percivala. Ostatnie lata - a zwłaszcza miesiące - zintensyfikowały formę bogina,
jednocześnie ją upraszczając. Jaimiego najbardziej przerażają zwłoki bliskich osób - płonące zwłoki, zapach spalonych włosów, skwierczącej skóry, osmalonych kości. Z pewnością ma na to wpływ doświadczenia Próby Gwardzisty, gdzie na śmierć w ten okrutny sposób skazał Harriett i bezbronnego Charliego.
9. W jaki sposób Twoja postać odreagowuje stres?
Kiedyś - piciem na umór, wszczynaniem burd i spożywanie nielegalnych substancji. Teraz - ...płaczem? Benjamin przeszedł ostatnio życiową przemianę, dlatego na razie porusza się po swoich zachowaniach dość niepewnie,
po omacku poznając to, co może przynieść mu ulgę, chociaż pozorną. Wydaje się udręczony i przygnieciony nową odpowiedzialnością, ciężko więc zapomnieć mu nawet na chwilę o nadchodzącej burzy, o ofiarach, o tych, których nie zdołał uratować. Zapewne wcześniejsze formy odreagowania skutecznie zepchnęłyby te poważne myśli i wyrzuty sumienia w dal, lecz jedynie na chwilę,
czego trzeźwy Ben jest boleśnie świadomy. Niekoniecznie szuka też ucieczki od trudności: masochistycznie uważa, że zasługuje na cierpienie i zamartwianie się przyszłością (i przeszłością) wydaje mu się czymś naturalnym. Jeśli jednak naprawdę nie może poradzić sobie ze zdenerwowaniem i smutkiem, zapija je miętową herbatą (nowy, zdrowy nawyk, wpojony mu przez Margaux). Lubi też przebywać z ludźmi - towarzystwo zakonników nieco łagodzi poszarpane uczucia,
jednak to wsparcie smoków zdaje się działać na niego najlepiej. W rezerwacie odżywa, skupiając się jedynie na obowiązkach i opiece nad zwierzętami. Wtedy prawdziwie odpoczywa, nawet pomimo ciężkiej fizycznej pracy i bezpośredniego niebezpieczeństwa.
10. Twoja postać jest skowronkiem - lubi wcześnie wstawać i zasypiać, czy sową - późno chodzi spać i późno wstaje?
Typowy skowronek - wstaje skoro świt, co jednak nie przeszkadza mu w przesiadywaniu do późnego wieczora nad jakimś nowym atlasem magicznych stworzeń czy poradnikiem dla opiekunów smoków. Wymagająca praca nauczyła go regularności a nowe obowiązki, które otrzymał wraz z awansem, jeszcze bardziej ustrukturyzowały jego dzień. Im wcześniej się zacznie, tym więcej zdoła zrobić - to nowa dewiza Benjamina.
11. Jak Twoja postać reaguje na krytykę - zarówno ze strony nieznajomych, jak i bliskich osób?
Krytyka nie jest Benjaminowi obca - przywykł do niej już w szkole, ciągle strofowany nie tylko za swoje niegrzeczne zachowanie, ale i za tragiczne wyniki w nauce. Połajanki otrzymywane od nauczycieli uczyniły jego skórę twardszą, dlatego niezbyt przejmuje się jakąkolwiek krytyką. Czasem wydaje się, że w ogóle jej nie słyszy, robiąc przygłupie miny, czasem naprawdę stara się zapamiętać słowa przestrogi, ale pomimo skupienia ulatują one w niebyt. Generalnie puszcza krytykę mimo uszu, jednocześnie nie bojąc się prosić o pomoc czy rady. W poważnych przypadkach potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski z czyjegoś doświadczenia, uczy się na błędach innych -
i swoich - a w ciągu ostatnich tygodni jego podejście do pewności siebie uległo destrukcji. W tej kwestii także błądzi, stając się bardziej wrażliwym na krytykę innych: mocno bierze ją do siebie, nawet, jeśli nie pada wprost - wszędzie doszukuje się wyrzutów, argumentów za tym, że zawiódł. Może nie okazuje tego, jak mocno bolą go ostrzejsze słowa, ale zapadają głęboko w podatny grunt depresyjnego przewrażliwienia, nawożonego wyrzutami sumienia i wspomnieniami ludzi, którzy stracili przez niego życie.
12. Jakie jest ulubione miejsce Twojej postaci i dlaczego?
Rezerwat w Peak District. Miejsce, w którym przyjęto go do pracy pomimo braku oficjalnego doświadczenia i szemranej reputacji.
miejsce, gdzie dano mu drugą szansę na wyprostowanie swojego życia. Miejsce,
które nazywa domem, pełne przyjaciół, żyjących zgodnie z tą samą pasją,
pełne zwierząt, które od wielu lat kocha. Pomimo szlacheckiej pieczy i oczywistych wpływów Greengrassów, Benjamin czuje się tam absolutnie swobodnie - zapewne ma na to wpływ bardzo tolerancyjna polityka rodu - mogąc awansować i spełniać się zawodowo. Uwielbia otwarte przestrzenie, zalesione wzgórza, głębokie jaskinie, ale też nieco zatęchły budynek administracji czy szklane terraria, chroniące najmłodsze lub słabe osobniki. To wśród smoków odpoczywa, dzielnie zajmując się właściwie wszystkim. Nie brzydzi się fizyczną pracą, wręcz przeciwnie, lubi przebywać w zagrodach, nawet jeśli tapla się w smoczym błocie albo ryzykuje poparzenie trzeciego stopnia. Także praca biurowa, jaka towarzyszy mu każdego dnia od awansu, wydaje się milsza, jeśli poświęcona jest zapewnieniu dobrobytu Peak District. Serce rezerwatu stanowią dla niego podopieczni, zwłaszcza mały trójogon edalskieg, Okruszek, którego wychowuje od niecałego roku oraz para wiekowych ogniomiotów katalońskich, ocalonych z czeluści Gringotta.
Drugim miejscem, w którym Ben czuje się jak w domu jest mieszkanie przy St. James's Street, w którym przebywa od około miesiąca. Wbrew bolesnym doświadczeniom ekstremalnego odwyku, skumulowanego w kilkunastu przerażających dobach, Wright nie cierpi katuszy, gdy widzi kąt salonu, w którym przywiązano go do kaloryfera. Wręcz przeciwnie, polubił nawet zioła, którymi poiła go Margaux, a włości dziewcząt traktuje już jako swoje miejsce. Stara się nie zawadzać w wąskim korytarzyku, sprzątać po eksperymentach kulinarnych i nie dopuszczać do tego, by Kudłacz zeżarł na śniadanie Śnieżkę - ceni jednak ten ciepły, przytulny chaos, który stał się częścią mieszkania, do którego został przygarnięty. Nie wyobraża sobie opuścić już jego progów, dlatego odsuwa wyprowadzkę gdzieś dalej - czuje się odpowiedzialny za Margo i Tonks, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
13. Czy Twoja postać ma jakieś rytuały - coś, co robi każdego dnia, np. przed wyjściem z domu lub pójściem spać? Jakie?
Raczej nie - chociaż żyje w dość uporządkowanym rytmie ze względu na pracę, to nie dorobił się znaczących rytuałów. Chyba, że za takie uznawać naturalne dla każdego dorosłego człowieka czynności, które niegdyś nie były dla Bena takie oczywiste. Mycie zębów, zimny prysznic, śniadanie; to wszystko stanowi dla niego przyjemną nowość. Buduje swoje nawyki od nowa,
tym razem bez wspomagania ze strony alkoholu i narkotyków. Zawsze jednak dużo je i dużo pali, to właściwie dwie czynności, bez których nie może się obejść nie tylko każdego dnia, ale prawie każdej godziny.
14. Co przyczyniło się do tego, że Twoja postać posiada takie a nie inne poglądy polityczne?
Myślę, że takie a nie inne spojrzenie na świat jest dla Benjamina czymś oczywistym i naturalnym - nie rozpatruje go w kategorii polityki.
Mieszane pochodzenie, które w szkockiej wiosce nie stanowiło dla nikogo problemu, dopiero z czasem okazało się czymś względnie problematycznym,
lecz szczęśliwe dzieciństwo i grono przyjaciół umocniło Bena na tyle, by nie czuł,
że odstaje. Właściwie dopóki nie przekroczył murów Hogwartu niezbyt rozumiał ideę czystości krwi - znał się z młodymi Macmillanami, ale oni także nie wywyższali się przesadnie, żyjąc w dobrej komitywie ze swymi poddanymi.
Historia magii, niesnaski arystokracji, nienawiść do mugoli: wszystko to było Benowi całkowicie obce, nawet w szkole nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo.
Przyjaźnił się i ze szlachcicami i z osobami pochodzącymi z rodzin mugoli,
darząc sympatią praktycznie wszystkich. Wraz z dorastaniem widział jednak coraz więcej, zdając sobie sprawę z niesprawiedliwości czarodziejskiego świata. Niezgoda rosła w nim coraz goręcej, lecz był zbyt zajęty własnymi problemami,
by zainteresować się działaniem w sprawie słabszych tak, jak powinien to zrobić.
Dopiero powstanie Zakonu Feniksa pozwoliło mu na skonkretyzowanie poglądów i podjęcie decyzji o poświęceniu swojego życia dla idei. Chwilowo zagubiona w emocjonalnym cierpieniu, po otrzymaniu drugiej szansy stała się dla Benjamina jeszcze ważniejsza. Po przejściu Próby poglądy Wrighta uległy radykalizacji -
obecnie nie istnieje nic ważniejszego od wygrania wojny; wojny ze złem, niesprawiedliwością i cierpieniem, zsyłanych na niewinnych ludzi - za wygraną w tej nierównej walce jest gotów zapłacić najwyższą cenę.
15. Dlaczego amortencja Twojej postaci ma akurat taki zapach?
Dla osoby postronnej aromat amortencji, unoszący się nad kociołka Benjamina, byłby pewnie odrzucający. Trochę męskiego potu, trochę nawilgłego drewna, jakieś zakurzone witki, odurzająca siarka i gryzący w nos zapach nagrzanego piachu. Jedynie ostre, wilgotne powietrze tuż przed burzą nadawałaby eliksirowi akceptowalnej świeżości - i to właśnie tę cząstkę najłatwiej wyjaśnić. Ulewy i burze kojarzą się Benowi z wolnością, z dzikością nieokiełznanej natury, ale też z nowym początkiem, z przemijającymi problemami, z czarnymi chmurami, które niosą piękne zniszczenie, dając jednocześnie nadzieję na powrót słońca. Rozgrzanym piaskiem wysypane były europejskie i peruwiańskie bezdroża,
po których wędrował wraz z innymi łowcami smoków - to symbol przygody,
drogi prowadzącej w nieznane, umknięcia rutynie. Mimo gorzkiego końca,
lata tułaczki są dla Jaimiego jednym z najmilszych, w pełni kawalerskich
wspomnień.
Najintensywniejsze - i obiektywnie wątpliwie przyjemne - zapachy pamięta jednak jeszcze z Hogwartu. To na Komecie 140 po raz pierwszy wzbił się w powietrze,
szybując nad boiskiem Quidditcha; to na niej po raz pierwszy zmierzył się z tłuczkiem, wygrał ważny mecz dla Gryffindoru i to z niej spadł, łamiąc sobie rękę w trzech miejscach. Brzozowe witki intensywnie pielęgnowanej miotły, pomieszane z pastą Fleetwooda, wypełniały nozdrza Bena podczas najszczęśliwszych chwil także później, gdy zdobywał popularność jako gwiazda Jastrzębi z Falmouth. Nuta serca amortencji należy do aromatu męskiej szatni, tuż przy szkolnym stadionie Quidditcha. Nieco zużyte sportowe ubrania, wilgotne włosy, męski pot, przetarty materiał opinający tłuczki i kafle; słona gorycz podbita słabym echem drogiej, zupełnie niepasującej do całości obrazu, wody kolońskiej. Bolesne i ważne wspomnienia, zamknięte w nieoczywistym aromacie młodzieńczego zakochania.
16. Czy Twoja postać dobrze wspomina szkołę? Dlaczego? Jeżeli była uczniem Hogwartu lub Beauxbatons - czy uważała, że pasuje do swojego domu?
Hogwart był chyba najszczęśliwszym okresem w świadomym - bo dzieciństwa nie pamięta aż tak dokładnie i nie miało ono na niego aż takiego wpływu - życiu Benjamina. Wyczekiwał dotarcia do szkolnych murów a gdy już w nie wstąpił, wiedział, że znajduje się w domu. Kochał każdy zakątek zamku, zachwycał się obrazami, schodami, duchami, błoniami,
Zakazanym Lasem, wieżami, posadzkami; no, dosłownie wszystko wywoływało w nim euforię, niegasnącą przez lata nauki. A raczej prób nauki, powiem z edukacją Ben był mocno na bakier, tylko dzięki upartości i pomocy Ollivandera udało mu się pozaliczać niezbędne przedmioty. Wolał poświęcać się Quidditchowi i życiu towarzyskiemu, które kwitło bujnie i zachwycająco, nie tylko wśród Gryfonów.
Owszem, to dzieci Godryka miały w sercu Benjamina szczególne miejsce ale w swych sympatiach nigdy się nie ograniczał, brylując w każdym dostępnym miejscu. Stał się prawdziwym lwem salonowym - no, może korytarzowym. Najgłośniej mówił, najgłośniej się śmiał, najgłośniej konsumował śniadanie, najgłośniej wygrażał Ślizgonom - zwłaszcza przed meczami - i najgłośniej wyrażał swoje zdanie w spornych kwestiach, zawsze stając po stronie słabszych. Hogwart wspomina z tęskną nostalgią, nawet biorąc pod uwagę gorzkie zakończenie edukacji i najważniejszej z przyjaźni.
17. Jak w mimice Twojej postaci odbija się jej zażenowanie?
Rozpoznanie zażenowania nie jest trudne, zależy jednak, czy wywołane jest ono własnymi potknięciami, czy też czyimś zachowaniem. W pierwszym przypadku Wright wygląda jak rażony piorunem wstydu – wytrzeszczone oczy, wykrzywione usta, potem: nerwowy chichocik, mający przykryć popełnione faux pas, ewentualnie: szybka zmiana tematu, by pozostałlo ono niezauważone. W drugim natomiast wystarczy zatroskany grymas i pokręcenie głową, ewentualnie w przypadku naprawdę doskonałych (żenujących) wybryków najbliższych przyjaciół, Wright z niedowierzaniem wpatruje się przed siebie z niemądrym wyrazem twarzy, po czym wykonuje klasyczny facepalm.
18. Czy Twoja postać ma zwierzęta? Czy miała je w przeszłości? Jeżeli tak - jakie? Jaki jest jej stosunek do zwierząt?
Benjamin + zwierzęta = wielka miłość. Kocha wszelkie stworzenia, magiczne i niemagiczne, a już największą atencją obdarza smoki.
Osobiście posiada psa, szczenię kundelka, którego otrzymał od Charlotte.
Kudłacz jest nowym towarzyszem życiowej wędrówki, entuzjastycznym, żywiołowym i jeszcze nie do końca wychowanym, ale Ben już wie, że ten wyrośnie na wielkie, wierne i mądre bydlę. Oprócz tego czuje się w obowiązku dokarmiania i roztaczania opieki nad należącą do Margaux Śnieżką, jastrzębiem Tonks i własną sową, puszczykiem uralskim. Nie straszna mu odpowiedzialność wiążąca się z posiadaniem zwierzątek ani też ryzyko kontaktu z tymi wielkimi - ma doskonałą rękę do smoków, potrafi zdobyć ich zaufanie i nawet liczne poparzenia, zdobiące jego ciało, nie były w stanie zmniejszyć jego miłości do tych przerażających i pięknych stworzeń.
19. Czy Twoja postać dba o swój wygląd? Jak najczęściej się prezentuje? Jaką ma postawę, fryzurę, ubiór? Czy przykłada do niego wagę?
Lustro jest najgorszym przeciwnikiem. Wright absolutnie nie przejmuje się tym, co wrzuca na grzbiet, zdarza mu się chodzić w tych samych ciuchach przez kilka dni z rzędu, pozostaje też ślepy na przetarcia i dziury przeróżnego rozmiaru. Ubiera się prosto i wygodnie, a jego szafa nie pęka w szwach - dwie pary spodni, trzy koszule, kilka roboczych szat. Lubi chodzić w czarnej, skórzanej kurtce, mającej już dobrych kilka lat, co widać szczególnie po przetarciach na łokciach, nosi też rękawice, niezbędne w pracy w rezerwacie. Wysokie buty, szeroki skórzany pas, przepastny plecak z zwisającymi rzemieniami, przerzucony przez ramię - typowy, zaniedbany, trochę brudny obieżyświat. Włosy zawsze w nieładzie - czarne loki przycina rzadko, układają się więc dość chaotycznie, często opadając filuternymi lokami na czoło. Łagodność wręcz damskich, ufryzowanych loczków tonuje krzaczasta broda. W kwietniu dopiero odrasta po Próbie, ale gdy jest w swym naturalnym stanie sięga do szyi. Szorstka, nieokiełznana, wzbogacona o listki albo - czasem - kawałki jedzenia, stanowi znak rozpoznawczy Benjamina, którego i tak nie sposób przeoczyć, głównie ze względu na potężne gabaryty. Zawsze góruje nad tłumem; wysoki, umięśniony, bardzo barczysty - krążą plotki, że ma w sobie coś z genów olbrzyma, chociaż porusza się zdecydowanie płynniej. Daleko mu do zgrabności, bardzo tupie, ale jest za to zwinny - lata praktyki wśród smoków i innych dzikich stworzeń wyrobiły w nim doskonałe unikowe nawyki, dzięki którym umykał płomieniom i kąsającym paszczom.
Unika ozdób, jego ubraniom daleko do elegancji, a biżuteria, jaką posiada, ogranicza się do dosłownie kilku przedmiotów. Na szyi nosi kilka ciemnych rzemieni, między innymi ten z nawleczoną czarną perłą. Palec serdeczny lewej dłoni, ten, przeznaczony świadectwu wiecznej miłości, zdobi natomiast złoty pierścień Zakonu - prosty w formie, bez żadnych zdobień,
świadczących o prawdziwym znaczeniu obrączki.
20. Jakie złe wspomnienia wywołują spotkania z dementorami u Twojej postaci? Jeżeli nigdy nie miała z nimi do czynienia - jak myślisz, jakie by one były?
Towarzystwo dementorów całkowicie obezwładnia Benjamina, czyni go słabym i przerażonym, topiącym się w wizjach z przeszłości. Najboleśniej i najżywiej widzi siebie, zawodzącego Zakon, opadającego na samo dno nałogu. Napotyka twarze Cressidy, Luna, Dorei, Roberta - obecnie dołączą do nich pewnie sylwetki osób, które zginęły na Wyspie Rzeźb, i głośny krzyk umierającego w walce Alexandra, którego zostawił za sobą. Usta wypełnia mu gorzki smak porażek, popełnionych błędów, ale także i gorzkiego poczucia osamotnienia. Po raz setny żegna się z Harriett, widząc piękną twarz wykrzywioną rozpaczą i obrzydzeniem; miota się w najgorszych uczuciach, które wzbudziła w nim Lovegood, z jednej strony drżący od wyrzutów sumienia, rozdrapujący rany, jakie jej zadał, z drugiej: od okropnego poczucia porzucenia i zdrady. Myślę, że w tej chwili widziałby także podszepty swojej wyobraźni, rysujące mu szczęśliwą złotowłosą w objęciach Rosiera - obrazek plugawy, wulgarny, niezwykle rzeczywisty.
Poza tym powraca wspomnieniami do Hogwartu, do rozstania z Percivalem - był to pierwszy moment w dotąd beztroskim życiu młodego Benjamina, kiedy musiał skonfrontować marzenia z rzeczywistością, zderzyć naiwne przekonanie o własnym szczęściu z wyborami Notta, finalnie przekonać się o dzielącej ich przepaści. Ból złamanego serca, zaprzepaszczenia planów na rozpoczynającą się dorosłość, utrata najbliższego przyjaciela - wszystko to odbija się koszmarnym echem w jego głowie, wraz ze zrezygnowanym, obojętnym głosem Percivala. Po prostu odpuść, Wright.
21. O czym śni Twoja postać? Czy śpi spokojnie, może ma koszmary, a może nigdy nie potrafi zapamiętać swoich sennych wizji?
Benjamin ma spory problem z zaśnięciem - fizyczne zmęczenie, wręcz wycieńczenie, nie przekłada się na łatwe odpłynięcie w objęcia morfeusza. Zbyt dużo myśli atakuje głowę, zbyt dużo przerażających wyobrażeń i bolesnych wspomnień rysuje się wyraźnie pod powiekami. Gdy już jednak zaśnie, śpi bardzo płytko i niespokojnie - ciągle się wierci, przekręca z boku na bok, zdarza mu się też nieświadomie mówić: i to często bardziej zrozumiale niż gdy jest przytomny. Urywane zdania, choć wymamrotane, niosą ze sobą niepokojącą treść: zazwyczaj jest to część narracji koszmarów, które go nawiedzają. Widzi w nich śmierć i zniszczenie, widzi nieoczywistą trzecią siłę, zalewającą pożogą znane mu miejsca, widzi ginących tragicznie najbliższych - ich palące się ciała lub zwłoki, bezczeszczone czarnoksięskimi klątwami, rzucanymi przez tych, których do niedawna uważał za przyjaciół. Budzi się zlany potem, przerażony i drżący, a rozcięte przedramiona pulsują tępym bólem, promieniującym aż do barków. Jedyne, co pomaga mu względnie spokojnie zasnąć, to towarzystwo - niezależnie, czy oddychającego gdzieś niedaleko człowieka, czy posapującego przez sen Kudłacza, wciskającego włochaty pysk w zagłębienie szyi.
22. Czy Twoja postać posiada jakieś charakterystyczne odruchy, mimowolne gesty, nerwowe tiki? Jeśli tak - jakie? W jakich sytuacjach się objawiają?
Wright cały jest nerwowym tikiem. Szkoda mu energii na ukrywanie emocji, dlatego zazwyczaj można czytać z niego jak z otwartego woluminu, wypełnionego w dodatku samymi prostymi obrazkami. Gdy się denerwuje, wykręca sobie palce i umyka wzrokiem w bok; gdy jest wściekły zaciska zęby i wbija je w dolną wargę, co nadaje mu naprawdę przerażającego wyglądu (ta zacięta mina + te gabaryty = zapowiedź bolesnego zgonu). Pozytywne emocje także są doskonale widoczne a uśmiech rozjaśnia całą, brodatą twarz. W chwilach, w których zależy mu na dobrej prezencji i pokazaniu pewności siebie, poprawia wyćwiczonym, nonszalanckim gestem czarne loki, opadające na czoło. Generalnie wszystkie gesty, które wykonuje, noszą ze sobą znamiona jasnych emocji, więc nie trzeba się specjalnie wysilać, by rozpoznać, czy Wright jest zdenerwowany - miażdżenie papierosa w dłoniach, zmarszczone, krzaczaste brwi, łypanie spode łba - czy też rozluźniony.
23. Jak na przestrzeni lat zmieniała się relacja Twojej postaci z najbliższą rodziną? Co było tego powodem?
Żadnych zmian - od trzech dekad rodzina Wrightów jest wielką, kochającą się familią, bez żadnych większych niesnasek. Są ze sobą blisko, ufają sobie wzajemnie, tęsknią, wspierają, będąc właściwie w stałym kontakcie, pomimo opuszczenia szkockiej wioski. Ben bardzo lubi wracać do domu, rozczula go widok siwiejącego ojca i wiecznie zabieganej matki, chociaż ostatnio coraz rzadziej pojawia się na progu drewnianej chatki - wie, że nie ukryje swych prawdziwych emocji, dlatego nie chce obarczać swoimi problemami najbliższych oraz w jakikolwiek sposób narażać ich na niebezpieczeństwo. Nieco inaczej rzecz ma się z młodszym rodzeństwem - opiekuje się nimi, czuje się za nich odpowiedzialny, ale wie, że jeśli podejmą decyzję o wspólnej walce, to doskonale sobie w niej poradzą. Nie ma dla nich taryfy ulgowej, nie trzyma ich - nawet siostry - pod kloszem. Jest naprawdę dobrym starszym bratem, pełnym ciepła, wyrozumiałości, ale i specyficznej surowości, podszytej rozbawieniem. Przyjaciół, niepołączonych więzami krwi, także traktuje jako część rodziny, właściwie na równi z rodzicami i rodzeństwem. Wychowany wśród dziesiątek kuzynów i w przeróżnych domach, nie przykłada większej wagi do genealogii: w miłości liczy się tylko dobre serce, wspólni przodkowie nie mają najmniejszego znaczenia, dlatego też za brata uważa zarówno Foxa jak i szlacheckiego Ollivandera.
24. Jaki alkohol najbardziej lubi Twoja postać i dlaczego? A może w ogóle nie lubi pić?
Temat-rzeka. Pić uwielbia(ł?), to najdoskonalsza z rozrywek, rozluźniająca umysł i ciało, uprzyjemniająca codzienną rutynę i dodająca życiu ostrzejszego smaczku. Wszystko jedno, jakiego - lubował się zarówno w domowej roboty nalewkach, pachnących intensywnie owocami, jak i droższych trunkach, które podawano mu na wystawnych bankietach, gdzie brylował jako gwiazda Qudditcha. Skłamałby jednak, gdyby powiedział, że luksusowe alkohole bardziej trafiały w jego gusta - może dlatego, że są to gusta niewybredne. Jeśli coś ma procenty i odpowiednio kopie, to już zasługuje na miano ukochanego napitku. Posiada jednak wielką słabość do ognistej whisky i to ją najczęściej spożywa - dziedzictwo Macmillanów kojarzy mu się z rodzinnymi stronami, latami młodzieńczej beztroski i dalekimi podróżami, w których zawsze towarzyszyła mu piersiówka z tym napojem. Tylko raz próbował Toujours Pur i było to najohydniejsze, w czym zamoczył usta. Nie przepada też za winami i drogimi szampanami - im prostszy trunek, tym lepiej. Doprawdy nie pojmuje, dlaczego szlachcice skazują się na takie smakowe tortury. Obecnie porzucił pijaństwo na umór, alkoholu wręcz unika, bojąc się nie tyle powrotu do nałogu, co wywołanych alkoholem wizji, nasilenia się koszmarów i przerwania emocjonalnych tam, jakie stawia na wezbranej rzece rozpaczy.
25. Jaki jest stosunek Twojej postaci do innych klas społecznych oraz osób o innej czystości krwi?
Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać. Wolność, równość, braterstwo - Benjamin merlińsko w to wierzy, pewien, że w końcu na świecie zapanuje pokój a wszelkie niesnaski i dyskryminacja odejdą w niechlubną przeszłość. Bariery krwi czy też pochodzenia nigdy nie stanowiły dla niego problemu, potrafił znaleźć wspólny język dosłownie z każdym, z podobną sympatią podchodząc i do pozornie naburmuszonego szlachcica i do napotkanego w barze mugola. Owszem, w czasie Hogwartu nieco psioczył na Ślizgonów, lecz było to właściwie dziecinną igraszką, żartem, zwłaszcza biorąc pod uwagę dwóch przyjaciół pochodzących z Domu Węża. Dopiero ostatnio, po bolesnych doświadczeniach związanych ze zdradą, zaczyna wyrabiać w sobie niechęć do najwyższego, szlacheckiego stanu. Nie generalizuje, w końcu i wśród szlachciców są jego przedstawiciele, ale na pewno podchodzi do arystokracji z większą podejrzliwością, od razu doszukując się w nich najgorszych intencji.
26. Co czyta Twoja postać przed snem? A może wcale nie czyta, a robi coś innego?
Przekręca się z boku na bok i stara się nie rozpłakać? Obecnie Wright nie prowadzi zbyt szalonego życia, pozwalającego mu przed snem oddać się jakimkolwiek rozrywkom czy rytuałom. Kładzie się do łóżka bardzo późno, boi się snu, wie, że zanim odpłynie, czeka go przynajmniej kilka godzin tortur i zostania sam na sam ze swoim poszatkowanym tragicznymi wydarzeniami umysłem, co nie jest miłą perspektywą. Stara się więc rzucić w pościel w momencie, w którym jest już prawie śmiertelnie zmęczony - dużo więc pracuje, zasiadając nad papierkową robotą związaną z rezerwatem. Wychodzi też z Kudłaczem na długie spacery, wypalając przy tym całą paczkę papierosów. Niezbyt zdrowy tryb życia, ale cóż poradzić.
27. Jak wyobrażasz sobie swoją postać za dwadzieścia lat?
Przytulna, porośnięta chwastami, zapomniana przez wszystkich mogiła gdzieś w lesie...? W bardziej optymistycznej wersji, w której Zakon wygra ze złem a pamięć o Benie nie umrze razem z nim: zadbana tabliczka przy rodzinnym grobie, zasypanym kwiatami, magicznymi świecami i figurkami smoków i feniksów, przynoszonymi przez tych, którzy pamiętają. Nie łudzę się, Benjamin niedługo zginie, zapewne w mało przyjemnych okolicznościach. W tym momencie zwizualizowanie sobie szczęśliwej przyszłości jest dla mnie niemożliwe - Wright za bardzo cierpi, by nie radykalizował się coraz mocniej,
a co za tym idzie ryzykował jeszcze częściej swoim życiem w obronie najsłabszych i niewinnych. Dodajmy do tego wściekłość, poczucie beznadziei i brak zdrowego rozsądku - cóż, z pewnością nie skończy dobrze.
28. Czy Twoja postać posiada przedmiot - może pamiątkę - do którego ma wielki sentyment? Jeśli tak, czym on jest?
Ben jest chomikiem i bałaganiarzem - nic nie wyrzuca,
dlatego posiada bardzo wiele przedmiotów z zamierzchłych czasów, pochowanych w przeróżnych pudłach i kufrach. Ma tam kilkanaście map z bałkańskich podróży, wyciosane przez ojca figurki smoków, całą stertę czarodziejskich wiz, na wpół spalone atlasy oraz notatniki ze stronicami pokrytymi jeszcze chłopięcym pismem. To tam planował - wraz z Percivalem - dalekie podróże, szkicował smoki, rozpisywał miotlarskie taktyki i grał z Frederickiem w kółko i krzyżyk na nudnych lekcjach historii magii. W najgłębszym miejscu skrzyni, do której nie zagląda już od lat, leży zmięta paczka mugolskich papierosów i lekko już zaśniedziała przypinka Slytherinu, z wyrytym na odwrocie Gryffindor górą - obydwa przedmioty zawinięte są w wątpliwej świeżości skarpetkę w różdżki, podkradniętą Ollivanderowi.
Reprezentacyjnego miejsca nad kominkiem doczekały się tylko przedmioty związane z Quidditchem - na zakurzonej półce stoją puchary ze zwycięskich mistrzostw (wypełnione wycinkami z gazet, wspominającymi o Jastrzębiach) i złote trofeum dla najlepszego pałkarza dekady. Ponad wiszą stare plakaty drużyny. Benjamin ciągle posiada też starą szatę w barwach Jastrzębi z Falmouth, która ciągle, mimo upływu lat, pachnie wiatrem, deszczem i perfumami Harriett.
29. Podaj jedną decyzję, która miała największy wpływ na to, kim obecnie jest Twoja postać. Czy Twoja postać podjęłaby ją ponownie, znając już konsekwencje?
Dołączenie do Zakonu Feniksa i przejście Próby Gwardzisty.
Działanie w organizacji stało się sednem życia Benjamina, podstawą każdego podejmowanego działania, sensem i celem samym w sobie. Gdyby nie wkroczenie na tę ścieżkę, Wright zapewne stoczyłby się na samo dno, wpadając w śliskie maski szerzącego się na Nokturnie zła. Śpiew feniksa dał mu nadzieję na odkupienie dawnych grzechów, pozwoli mu też zredefiniować to, co uważał za dobre - to w Zakon jest jego rodziną, odpowiedzialnością, nadzieją i,
jednocześnie, czymś, co doprowadzi do jego śmierci. Nie boi się tego, nie cofnąłby czasu, a jeśli już - ponownie dołączyłby do Zakonu, tym razem, nauczony potwornymi błędami, nigdy nie potykając się po drodze o własne, egoistyczne problemy.
30. Co dokładnie sądzi Twoja postać o czarnej magii?
Ohydna. Plugawa. Przerażająca. Wright zna jej prymitywne podstawy, których nauczył się podczas dalekich wędrówek przy spotkaniach z szemranymi czarodziejami, ale nigdy nie używał jakichkolwiek silniejszych klątw. Brzydzi się tą dziedziną magii, nie mogąc pojąć jak czarodziejska moc może stać się narzędziem okrutnych zbrodni. Rosnąca w potęgę trzecia siła, posługująca się czarną magią, wywołuje w nim odrazę i jednocześnie strach - nie wie, czego spodziewać się po kimś, kto utracił człowieczeństwo na rzecz poznawania arkan morderczej mocy, a okrucieństwa, których dopuszczają się Rycerze, nie mieszczą mu się w głowie. Myślę, że mimo wszystko Ben jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie wyrasta tuż obok, naiwnie sądząc, że w bezpośrednim starciu żaden człowiek nie byłby w stanie wyrządzić drugiemu tak potwornych krzywd.
31. Czy Twoja postać przeklina? Jeżeli tak - jakich wulgaryzmów używa najczęściej?
Oj, klnie dużo i często. Może już nie tak nagminnie, jak,
powiedzmy, przed rokiem, ale i tak zdolności oratorskie Bena wypełnione są bonusowymi kwiatkami zerwanymi z rynsztoków Nokturnu. Stara się panować nad językiem, co wychodzi mu raz lepiej raz gorzej. Zwłaszcza w skrajnym stanie poruszenia ciężko mu powstrzymać potok wulgaryzmów, hojnie spływający z ust. Nie ma świętości, klnie na czym tylko czarodziejski świat stoi, co niekiedy posiada akcent humorystyczny, bowiem często przekręca utarte powiedzonka, nadając im zupełnie inny sens. Wypowiada się niechlujnie także wśród dam, chociaż towarzystwo godnych Zakonników ma na niego zbawienny wpływ: wtrąca oszczanego psidwakosyna co trzecie zdanie a nie co drugie słowo. Oby tak dalej!
32. Co najbardziej lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Ciężko powiedzieć. Ben nie zastanawia się nad swoim jestestwem, wadami i zaletami, cechami charakteru - przyjmuje samego siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza, po prostu akceptując imponujący c(i)ałokształt. Pomimo wielu docinków i niewygody lubi swoją posturę. Lubi szczere, czekoladowe spojrzenie dużych oczu. Lubi szorstką brodę. Lubi beztroski, szczery charakter. Mocne dłonie, silne ramiona, potrafiące nieźle przysolić, ale i wyciągnąć potrzebującego z tarapatów. Szeroki uśmiech. Zadziwiającą przy tych gabarytach zwinność, pozwalającą uniknąć i tłuczków i klątw. Podejście do zwierząt, umiejętność odczytania ich zamiarów, zapewnienia im dobrobytu i bezpieczeństwa. Ogólnie lubi siebie, chociaż nie ma w tym ani grama przesadnej dumy czy narcyzmu.
33. Czego najbardziej nie lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
I znów, Wright niezbyt się nad tym zastanawia i nawet jeśli wie, jakie słabości ducha działają na niego destrukcyjnie, to nie jest w stanie załamać nad nimi rąk ani jakoś wpłynąć na zmianę nieprzyjemnych nawyków. Płynie z prądem życia, akceptując fakt, że bywa wybuchowy, niezbyt bystry, pełen emocjonalnej porywczości. Nie może pogodzić się tylko z jedną swoją cechą, z jedną słabością, którą skrzętnie przez te wszystkie lata ukrywa. Nieco dorósł, nieco złagodniał w ocenie samego siebie i nie czuje już obrzydzenia do swojej niemoralnej skłonności, ale i tak fakt posiadania serca rozerwanego na pół wobec tej samej płci wydaje się mu okropnym znamieniem, zawsze niosącym ze sobą perspektywę cierpienia. Początkowo uważał to za coś naturalnego, potem zaczął z tym walczyć, by finalnie - chyba - po prostu się poddać, będąc zbyt wyczerpanym ranieniem samego siebie. Nie zmienia to faktu, że uwiera go to niemiłosiernie a perspektywa ujawnienia niezdrowej słabości do mężczyzn wydawała się do niedawna najgorszym koszmarem. Na szczęście życie postawiło przed nim prawdziwe problemy, lecząc nienawiść i skłonności autodestrukcyjne. Ma aktualnie większe trudności na głowie i lepsze powody do masochizmu.
34. Jaki charakter pisma posiada Twoja postać? Czy przykuwa uwagę do tego, jak pisze, a może czyni to niedbale?
Bazgrze. Potwornie. Niedbałość to mało powiedziane, Benjamin nie przykłada żadnej wagi do utrzymania swych zapisków schludnymi, pergaminy zalewa kawą lub zupą, zostawia tłuste odciski palców, przekreśla słowa, popełnia wiele błędów, zagina rogi kartek. Jedynie dokumentację związaną z pracą w rezerwacie stara się sporządzać dokładnie, przez co jest też ona niezwykle konkretna i krótka – nie ma siły na długie opanowywanie szalonego pióra.
35. Czy Twoja postać posiada poczucie humoru? Jeżeli tak - jak byś je krótko opisał?
No ba ( ͡° ͜ʖ ͡°) . W telegraficznym skrócie: soczysta rubaszność pomieszana z magicznymi sucharami wzbogacona o tematy, których nie powinno się poruszać. Trochę taki humor pięciolatka zainteresowanego fizjologią, biologią i niedorzecznościami na sterydach aka rubaszny wujek, sprzedający najgorsze żarty podczas rodzinnych popijaw. Benjaminowi zdarza się być jednak - czasami - naprawdę zabawnym, lecz wtedy, gdy dzieje się to nieświadomie. Poprawia humor przyjaciołom swymi szalonymi mądrościami, przejęzyczeniami i przytoczonymi anegdotkami, w które szczerze wierzy. Wyrafinowane umiejętności rozbawienia towarzystwa odeszły jednak w niepamięć i z Wrighta-lwa-salonowego nie pozostało już właściwie nic, ot, nędzne ochłapy silącego się na żarty komika ze spalonego teatru; żarty, które jeszcze wyraźniej podkreślają zmianę Benjamina w smętny cień samego siebie.
36. Jak myślisz, jakie wrażenie sprawia Twoja postać na obcych - swoją postawą, mimiką, tym, co mówi i w jaki sposób?
Z pewnością budzi respekt. Potężnej budowy, potężnego wzrostu, z potężnymi barami i potężną brodą sprawia wrażenie nieprzyjemnego zakapiora z Nokturnu. W budowaniu nieprzychylnej prezencji pomaga z pewnością obdrapany ubiór i niekonieczne przestrzeganie higieny osobistej. Zła aura jest jednak niezwykle złudna i po pierwszym przestrachu, gdy już przyjrzy się Benjaminowi dokładniej, można odetchnąć z ulgą, zwłaszcza, jeśli na jego twarzy gości ciepły, uspokajający uśmiech. Bardziej przypomina wtedy dużego niedźwiedzia, niebezpiecznego, ale jednocześnie zachęcającego do mocnego uścisku. Trudno jednak od razu uznać Wrighta za przyjaciela, zwłaszcza mając w pamięci jego wyczyny na boisku, gdzie zasłynął jako jeden z brutalniejszych graczy, miażdżący kości i czaszki bez mrugnięcia okiem.
37. Jaki jest stosunek Twojej postaci do dzieci? Jeżeli nie posiada własnych - czy chciałaby je mieć: teraz, kiedyś?
Zawsze chciał mieć dzieci. Dużo dzieci. Wychował się wśród krewnych i znajomych królika, jego dom zawsze stał otworem dla rówieśników,
on sam także wędrował po chatkach przyjaciół i od zawsze pragnął dla siebie ogromnej rodziny. Piątka dzieci minimum, najlepiej jeszcze więcej, by stworzyć drużynę Quidditcha z prawdziwego zdarzenia. Płeć potomstwa nigdy nie miała dla niego znaczenia, nie rozumiał dziwnego pędu ku uzyskaniu pierworodnego syna, dziedzica rodu i innych szlacheckich pierdół. Chciałby mieć jednak i córki i synów, chciałby mieć pełny, szczęśliwy dom, kochającą się rodzinę. Był pewien, że założy ją z Harriett, lecz niestety na marzeniach się skończyło. Teraz wie, że te ckliwe plany są niemożliwe do spełnienia, że prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł trzymać w ramionach swojego dziecka - jest to dla niego bardzo bolesna świadomość, o czym właściwie nigdy nie mówi, przeżywając żałobę za utraconym życiem, w którym byłby wspaniałym, ciepłym, opiekuńczym ojcem. Gdzieś na dnie rozgrzanego śpiewem feniksa serca tli się jeszcze nadzieja o czasach pokoju, kiedy to może spotka tę jedyną, która pojmie jego zobowiązania i słabości, będąc mu żoną i matką ich dzieci, ale wie, że to tylko mrzonki, mające nieco złagodzić szarpiący ból tęsknoty za czymś, czego od zawsze pragnął, a co nigdy się nie spełni.
38. Jaki Twoja postać ma głos - niski, wysoki, chrypliwy, lekko piskliwy? Mówi w sposób znudzony, wiecznie obojętny, czy może śpiewająco? Nie boi się mówić głośno czy może eterycznie szepcze - nawet wtedy, gdy nikt jej nie podsłuchuje?
Ben mówi donośnie, nie zdając sobie nieco sprawy z siły swego głosu. Doskonale słyszalny, z emocjonalną intonacją, często bawiący się brzmieniem radiowego, niskiego tonu - naprawdę przyjemnie się go słucha. Przynajmniej ze względu na dźwięki, bo treść często pozostawia wiele do życzenia. Śmieje się także głośno, trochę szczekliwie: generalnie ciężko go nie usłyszeć, nawet jeśli stara się szeptać wychodzi mu to marnie. Często natomiast mówi z sporą chrypką - wynik nałogowego odpalania jednego papierosa od drugiego, jednak szorstkość głosu dodaje mu tylko uroku. Z powodzeniem może podrywać nawet na największe herezje, tak pociągająco brzmi - o ile wyłączy się rozumienie tego, o czym z zapałem (i bez sensu) się wypowiada.
39. Jeżeli Twoja postać mogłaby zmienić jedną rzecz ze swojej przeszłości, zapobiec jakiemuś wydarzeniu, podjąć inaczej jakąś decyzję - co by to było?
Jest wiele sytuacji, w których nauczony doświadczeniem Jaimie zareagowałby teraz zupełnie inaczej. Odsunięcie od siebie Percivala, dochowanie wierności Harriett, opanowanie agresywnych odruchów na boisku, ominięcie szerokim łukiem szemranego towarzystwa czarnoksiężników, przewidzenie tragicznych wydarzeń z płonącej mugolskiej wioski, uratowanie Zakonników, którzy stracili życie w Tower i na misjach - tych naprawczych powrotów do przeszłości byłoby naprawdę mnóstwo, ale to, co Benjamin najmocniej pragnąłby wymazać, dotyczy zdradzenia idei Zakonu i narkotycznego obłędu, w jaki wpadł na początku tego roku. I choć nie stracił wtedy wiele czasu ani możliwości ochronienia najbliższych, to i tak czuje potworny wstyd i wyrzuty sumienia. Być może nieadekwatne do sytuacji, ale w kontekście Próby i ofiary innych Zakonników wydaje mu się to tragicznym błędem, którego bardzo chciałby uniknąć.
40. Jak myślisz - jak zginie twoja postać?
Niedługo. No i na pewno tragicznie, być może w jakiejś heroicznej walce, osłaniając własną piersią niewinne dziecko bądź przerażonego walką mugola. Poświęcenie się dla innych - czy to przy pomocy sacrificio
czy też po prostu rzucenia się przed promień śmiercionośnej klątwy - byłoby pięknym zakończeniem historii Bena, ale podejrzewam, że nie będzie tak ładnie. Widzę go w jakiejś ohydnej dziurze, do której zaciągną go śmierciożercy. Wiele dni paskudnych tortur, czyniących z niego strzęp człowieka.
Okrutne cierpienia, powodujące, że wpadnie w całkowity obłęd, mimowolnie zdradzając jakieś informacje na temat Zakonu - świadom zdrady, będzie utrzymywany w stanie minimalnej egzystencji, by dogorywał z ciężarem wyrzutów sumienia, obserwując ginących przez niego przyjaciół. Zapewne ostateczny cios otrzyma od Rosiera, przypominającego mu jeszcze o Harriett, opowiadającego o śmierci Zakonu, o straconej idei, o rzezi mugoli, o rozwleczonych zwłokach Tonks, Garretta, rodziców, Foxa i innych, zbezczeszczonych i porzuconych gdzieś na śmietnikach. Wisienką na koszmarnym torcie byłoby jednak spotkanie z Percivalem, mężczyzną, któremu ufał i którego pokochał, stojącego teraz po przeciwnej stronie barykady, niszczącego to, co dla Benjamina najważniejsze.
Benjamin nie rozróżnia zbyt wielu kolorów, są mu one raczej obojętne - chyba, że stanowią barwy ukochanej drużyny Quidditcha - i absolutnie nie zna się na estetycznym ich łączeniu, ale w sekrecie swego wielkiego serca rozpoznaje i kocha kolor pomarańczowy. Wesoły, intensywny, optymistyczny, kontrowersyjny, nie da się go zignorować, rzuca się w oczy...czyli bardzo pasujący do charakteru Benjamina (sprzed życiowych perturbacji, rzecz jasna). Niezbyt za to współgra on z cerą brodacza i ogólnym obrazem mięsiastego zakapiora, ale gdyby mógł, nosiłby tylko oranżowe ubrania.
2. Wykonaj "w imieniu" swojej postaci test MBTI. Jaki otrzymałeś wynik? Czy się z nim zgadzasz? Dlaczego?
Animator. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza.
(Czy to wymaga komentarza??)
Realistyczny, poszukujący, kierujący się zasadami ekstrawertyk - zgadza się. Spontaniczna chęć tańca i zabawy także, o czerpaniu energii z kontaktów z innymi ludźmi nie wspominając, ale już lekceważenie obowiązków i osiadanie na laurach swej popularności mocno gryzie mi się z charakterem Jaimiego. Wydaje mi się, że jest raczej biedniejszą wersją Animatora, bez gwiazdorskiego zacięcia (mimo miotlarskiej przeszłości) i żądania natychmiastowych gratyfikacji. Proste wychowanie i niezbyt lotny umysł (o, jeszcze nie grała mi wysoka retoryka - Wright owszem, lubi przemawiać i sądzi, że jest w tym doskonały, ale no, wiadomo jaka jest prawda!) - uchroniły go od zadufania i rozpieszczenia.
Część opisu bardzo pasuje do Benjamina, część nie, więc wyrażam okres połowicznej zgody na Bena-Animatora, ze świadomością, że w obecnym stanie depresyjnego ducha wynik byłby całkowicie odmienny.
3. Jakie marzenie miała Twoja postać w dzieciństwie? Jak widziała swoją przyszłość?
Marzenia o dalekich podróżach, hen, aż za horyzont szkockiej wioski. Nie było to podyktowane chęcią ucieczki z wypełnionego miłością domu raczej straceńczym pragnieniem kumulowania doznań. To, co nieznane i nieodkryte zdawało mu się najpiękniejsze, zwłaszcza, jeśli wiązało się z tym jakieś poważne zagrożenie. Widział siebie jako sprytnego czarodzieja-podróżnika, zwiedzającego obce kraje, poskramiającego nieznane zwierzęta, wykopującego magiczne artefakty i przeżywającego zapierające dech w piersiach przygody -
koniecznie w towarzystwie przyjaciół i smoków. Pełne nieposkromionej mocy stworzenia zawsze znajdowały się na liście marzycielskich priorytetów - jak widać,
spełnionych. Praca w Peak District, chociaż odmienna od dziecięcych wizji,
w której smoki dają się głaskać, dosiadać i przybiegają do nogi radośnie jak szczeniaczki, jest dla Benjamina prawdziwą przyjemnością.
4. Jak wyglądało pierwsze zauroczenie Twojej postaci? Jeżeli jeszcze nie miało miejsca - jak myślisz, jak będzie wyglądać?
Zapewne takim pierwszym-pierwszym zadurzeniem była jakaś pulchna i wesoła dziewczynka z wioski, w której się wychował. Rumiane policzki,
złote włosy spięte rzemieniem, jasnoróżowa sukienka, buty brudne od pyłu i drewnianych wiórów. Wspólne wspinanie się na drzewa, wgryzanie się w soczyste i nieziemsko kwaśne jabłka, szaleńczy bieg do domów, by nie spóźnić się na kolację. Widzę Bena i tajemniczą Mary jako kilkuletni duet brzdąców,
którzy z czasem przenosili na swoją relację zachowania dorosłych. Pewnie bawili się w dom, być może nawet podczas wyjątkowo upalnego sierpnia, siedząc w zbożu, Wrightowi udało skraść się dzierlatce pierwszego, umorusanego całusa.
Nie było to jednak z pewnością nic poważnego i na tyle znamiennego, by w jakikolwiek sposób powracał do tych baśniowych momentów - ot, dziecięca miłostka, w żaden sposób niewpływająca na obecne losy. Wspomnienia związane z Mary zlewają mu się jedno z całym szczęśliwym, słonecznym dzieciństwem.
Pierwsze poważne zauroczenie dopadło go natomiast już w Hogwarcie,
chociaż początkowo nie zdawał sobie z tego zupełnie sprawy. Oczywista przyjaźń bardzo szybko zmieniła się w nieoczywistą więź, przerażającą zdezorientowanego Jaimiego do głębi. To dojrzalsze zakochanie miało w sobie tyle samo strachu co radości, tyle samo szczęścia, ile wyrzutów sumienia i zagubienia - odcisnęło trwałe piętno na całym dorosłym życiu.
5. Co o Twojej postaci mówi jej różdżka i w jaki sposób objawiają się u niej te cechy charakteru?
Bardzo sztywna - co doskonale odzwierciedla niezmienne poglądy Benjamina, nieskorego do ulegania manipulacjom - o wielkości odwrotnie proporcjonalnej do znacznych gabarytów, towarzyszy mu od pierwszych zakupów,
dokonywanych na Pokątnej tuż przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie. Krótka i dość topornie wykonana - jedna z najtańszych, jakie stary Ollivander posiadał w swym składziku - od razu dopasowała się do ręki chłopaka, niezawodnie służąc mu przez te wszystkie lata. Drewno sekwoi wyjątkowo dobrze sprawia się w dłoni osoby mającej sporo szczęścia, odnajdującej się w kryzysowych sytuacjach, zawsze spadającej na cztery łapy i wychodzącej obronną ręką z najgorszych tarapatów. Wright wiele razy znajdował się na krawędzi katastrofy, ale zawsze
- być może poniekąd dzięki mocy, drzemiącej w różdżce - wychodził z nich prawie bez szwanku. Przeżył emocjonalne turbulencje, szaleństwa świetlanej kariery,
rozpad szczęśliwego życia; przewędrował pół Europy, kontaktował się z podejrzanymi szumowinami, łowił smoki, badał magiczne stworzenia, wykaraskał się z wielu nokturnowych tarapatów. Na niespotykaną siłę ducha (i ciała) wskazuje także rdzeń, stworzony z łuski smoka, która charakteryzuje osoby twarde, niezłomne, niezwykle trudne do złamania. Przymioty różdżki przenikają się z przymiotami Benjamina, doskonale podkreślając jego upór, waleczność i nie-do-zdarcia charakter, w które on sam ostatnio powątpiewa.
6. Czy Twoja postać wciąż posiada swoją pierwszą różdżkę? Jeżeli nie - w jakich okolicznościach ją straciła? Jeżeli tak - czy ma do niej sentyment?
Tak, ciągle posiada pierwszą, ukochaną różdżkę.
Wyraźnie widać na niej ślady użycia, w miejscach nacisku palców pojawiły się wgłębienia (co sprzyja jej przyczepności) a drewno nabrało niemalże szlachetnego kolorytu. Benjamin jest do niej przywiązany, bez sekwojowego ciężaru w kieszeni czuje się nieswojo, ale nie posiada do niej stosunku sentymentalnego - posiadanie różdżki w ręku wydaje mu się równie oczywiste, co posiadanie samej ręki. I oby tak zostało.
7. Psidwak czy kuguchar?
Oczywiście, że psidwak. Wierne, kochane psiska, bez kaprysów kugucharów. Można zabrać je na koniec świata, przeczołgać przez błota, nakarmić tylko lekko nadgniłym mięsem i nie będą się na nic skarżyć. Prawdziwy przyjaciel czarodzieja!
8. Czy bogin Twojej postaci ulegał zmianom na przestrzeni lat? Jeżeli tak - dlaczego? Jakie wcześniej przyjmował formy?
Strach przed ogniem towarzyszył Benjaminowi chyba od zawsze - już jako mały chłopczyk obawiał się okropnego pożaru, który pochłonie wioskę. Wychował się wśród tartaków i zajmujących się drewnem rzemieślników a więc każde drobne zaprószenie ognia mogło skończyć się tragicznie dla całej społeczności. Bardzo przestrzegano bezpieczeństwa w tym zakresie, przestrzegając dzieci przed zabawą zapałkami. Utkwiło to w pamięci chłopca bardzo głęboko, niemożliwych do powstrzymania płomieni bał się przez całe dzieciństwo - wyleczyła go dopiero fascynacja smokami. W latach młodzieńczych najbardziej obawiał się odrzucenia, czego symbolem był list-wyjec wydalający go z Hogwartu. Pergamin ewoluował na przestrzeni lat, najpierw głosząc wyrzucenie z drużyny Jastrzębii, później nowiny o tragicznej śmierci Harriett, w międzyczasie przypominając przez jakiś czas ślubne zaproszenie, wysłane przez żeniącego się Percivala. Ostatnie lata - a zwłaszcza miesiące - zintensyfikowały formę bogina,
jednocześnie ją upraszczając. Jaimiego najbardziej przerażają zwłoki bliskich osób - płonące zwłoki, zapach spalonych włosów, skwierczącej skóry, osmalonych kości. Z pewnością ma na to wpływ doświadczenia Próby Gwardzisty, gdzie na śmierć w ten okrutny sposób skazał Harriett i bezbronnego Charliego.
9. W jaki sposób Twoja postać odreagowuje stres?
Kiedyś - piciem na umór, wszczynaniem burd i spożywanie nielegalnych substancji. Teraz - ...płaczem? Benjamin przeszedł ostatnio życiową przemianę, dlatego na razie porusza się po swoich zachowaniach dość niepewnie,
po omacku poznając to, co może przynieść mu ulgę, chociaż pozorną. Wydaje się udręczony i przygnieciony nową odpowiedzialnością, ciężko więc zapomnieć mu nawet na chwilę o nadchodzącej burzy, o ofiarach, o tych, których nie zdołał uratować. Zapewne wcześniejsze formy odreagowania skutecznie zepchnęłyby te poważne myśli i wyrzuty sumienia w dal, lecz jedynie na chwilę,
czego trzeźwy Ben jest boleśnie świadomy. Niekoniecznie szuka też ucieczki od trudności: masochistycznie uważa, że zasługuje na cierpienie i zamartwianie się przyszłością (i przeszłością) wydaje mu się czymś naturalnym. Jeśli jednak naprawdę nie może poradzić sobie ze zdenerwowaniem i smutkiem, zapija je miętową herbatą (nowy, zdrowy nawyk, wpojony mu przez Margaux). Lubi też przebywać z ludźmi - towarzystwo zakonników nieco łagodzi poszarpane uczucia,
jednak to wsparcie smoków zdaje się działać na niego najlepiej. W rezerwacie odżywa, skupiając się jedynie na obowiązkach i opiece nad zwierzętami. Wtedy prawdziwie odpoczywa, nawet pomimo ciężkiej fizycznej pracy i bezpośredniego niebezpieczeństwa.
10. Twoja postać jest skowronkiem - lubi wcześnie wstawać i zasypiać, czy sową - późno chodzi spać i późno wstaje?
Typowy skowronek - wstaje skoro świt, co jednak nie przeszkadza mu w przesiadywaniu do późnego wieczora nad jakimś nowym atlasem magicznych stworzeń czy poradnikiem dla opiekunów smoków. Wymagająca praca nauczyła go regularności a nowe obowiązki, które otrzymał wraz z awansem, jeszcze bardziej ustrukturyzowały jego dzień. Im wcześniej się zacznie, tym więcej zdoła zrobić - to nowa dewiza Benjamina.
11. Jak Twoja postać reaguje na krytykę - zarówno ze strony nieznajomych, jak i bliskich osób?
Krytyka nie jest Benjaminowi obca - przywykł do niej już w szkole, ciągle strofowany nie tylko za swoje niegrzeczne zachowanie, ale i za tragiczne wyniki w nauce. Połajanki otrzymywane od nauczycieli uczyniły jego skórę twardszą, dlatego niezbyt przejmuje się jakąkolwiek krytyką. Czasem wydaje się, że w ogóle jej nie słyszy, robiąc przygłupie miny, czasem naprawdę stara się zapamiętać słowa przestrogi, ale pomimo skupienia ulatują one w niebyt. Generalnie puszcza krytykę mimo uszu, jednocześnie nie bojąc się prosić o pomoc czy rady. W poważnych przypadkach potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski z czyjegoś doświadczenia, uczy się na błędach innych -
i swoich - a w ciągu ostatnich tygodni jego podejście do pewności siebie uległo destrukcji. W tej kwestii także błądzi, stając się bardziej wrażliwym na krytykę innych: mocno bierze ją do siebie, nawet, jeśli nie pada wprost - wszędzie doszukuje się wyrzutów, argumentów za tym, że zawiódł. Może nie okazuje tego, jak mocno bolą go ostrzejsze słowa, ale zapadają głęboko w podatny grunt depresyjnego przewrażliwienia, nawożonego wyrzutami sumienia i wspomnieniami ludzi, którzy stracili przez niego życie.
12. Jakie jest ulubione miejsce Twojej postaci i dlaczego?
Rezerwat w Peak District. Miejsce, w którym przyjęto go do pracy pomimo braku oficjalnego doświadczenia i szemranej reputacji.
miejsce, gdzie dano mu drugą szansę na wyprostowanie swojego życia. Miejsce,
które nazywa domem, pełne przyjaciół, żyjących zgodnie z tą samą pasją,
pełne zwierząt, które od wielu lat kocha. Pomimo szlacheckiej pieczy i oczywistych wpływów Greengrassów, Benjamin czuje się tam absolutnie swobodnie - zapewne ma na to wpływ bardzo tolerancyjna polityka rodu - mogąc awansować i spełniać się zawodowo. Uwielbia otwarte przestrzenie, zalesione wzgórza, głębokie jaskinie, ale też nieco zatęchły budynek administracji czy szklane terraria, chroniące najmłodsze lub słabe osobniki. To wśród smoków odpoczywa, dzielnie zajmując się właściwie wszystkim. Nie brzydzi się fizyczną pracą, wręcz przeciwnie, lubi przebywać w zagrodach, nawet jeśli tapla się w smoczym błocie albo ryzykuje poparzenie trzeciego stopnia. Także praca biurowa, jaka towarzyszy mu każdego dnia od awansu, wydaje się milsza, jeśli poświęcona jest zapewnieniu dobrobytu Peak District. Serce rezerwatu stanowią dla niego podopieczni, zwłaszcza mały trójogon edalskieg, Okruszek, którego wychowuje od niecałego roku oraz para wiekowych ogniomiotów katalońskich, ocalonych z czeluści Gringotta.
Drugim miejscem, w którym Ben czuje się jak w domu jest mieszkanie przy St. James's Street, w którym przebywa od około miesiąca. Wbrew bolesnym doświadczeniom ekstremalnego odwyku, skumulowanego w kilkunastu przerażających dobach, Wright nie cierpi katuszy, gdy widzi kąt salonu, w którym przywiązano go do kaloryfera. Wręcz przeciwnie, polubił nawet zioła, którymi poiła go Margaux, a włości dziewcząt traktuje już jako swoje miejsce. Stara się nie zawadzać w wąskim korytarzyku, sprzątać po eksperymentach kulinarnych i nie dopuszczać do tego, by Kudłacz zeżarł na śniadanie Śnieżkę - ceni jednak ten ciepły, przytulny chaos, który stał się częścią mieszkania, do którego został przygarnięty. Nie wyobraża sobie opuścić już jego progów, dlatego odsuwa wyprowadzkę gdzieś dalej - czuje się odpowiedzialny za Margo i Tonks, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.
13. Czy Twoja postać ma jakieś rytuały - coś, co robi każdego dnia, np. przed wyjściem z domu lub pójściem spać? Jakie?
Raczej nie - chociaż żyje w dość uporządkowanym rytmie ze względu na pracę, to nie dorobił się znaczących rytuałów. Chyba, że za takie uznawać naturalne dla każdego dorosłego człowieka czynności, które niegdyś nie były dla Bena takie oczywiste. Mycie zębów, zimny prysznic, śniadanie; to wszystko stanowi dla niego przyjemną nowość. Buduje swoje nawyki od nowa,
tym razem bez wspomagania ze strony alkoholu i narkotyków. Zawsze jednak dużo je i dużo pali, to właściwie dwie czynności, bez których nie może się obejść nie tylko każdego dnia, ale prawie każdej godziny.
14. Co przyczyniło się do tego, że Twoja postać posiada takie a nie inne poglądy polityczne?
Myślę, że takie a nie inne spojrzenie na świat jest dla Benjamina czymś oczywistym i naturalnym - nie rozpatruje go w kategorii polityki.
Mieszane pochodzenie, które w szkockiej wiosce nie stanowiło dla nikogo problemu, dopiero z czasem okazało się czymś względnie problematycznym,
lecz szczęśliwe dzieciństwo i grono przyjaciół umocniło Bena na tyle, by nie czuł,
że odstaje. Właściwie dopóki nie przekroczył murów Hogwartu niezbyt rozumiał ideę czystości krwi - znał się z młodymi Macmillanami, ale oni także nie wywyższali się przesadnie, żyjąc w dobrej komitywie ze swymi poddanymi.
Historia magii, niesnaski arystokracji, nienawiść do mugoli: wszystko to było Benowi całkowicie obce, nawet w szkole nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo.
Przyjaźnił się i ze szlachcicami i z osobami pochodzącymi z rodzin mugoli,
darząc sympatią praktycznie wszystkich. Wraz z dorastaniem widział jednak coraz więcej, zdając sobie sprawę z niesprawiedliwości czarodziejskiego świata. Niezgoda rosła w nim coraz goręcej, lecz był zbyt zajęty własnymi problemami,
by zainteresować się działaniem w sprawie słabszych tak, jak powinien to zrobić.
Dopiero powstanie Zakonu Feniksa pozwoliło mu na skonkretyzowanie poglądów i podjęcie decyzji o poświęceniu swojego życia dla idei. Chwilowo zagubiona w emocjonalnym cierpieniu, po otrzymaniu drugiej szansy stała się dla Benjamina jeszcze ważniejsza. Po przejściu Próby poglądy Wrighta uległy radykalizacji -
obecnie nie istnieje nic ważniejszego od wygrania wojny; wojny ze złem, niesprawiedliwością i cierpieniem, zsyłanych na niewinnych ludzi - za wygraną w tej nierównej walce jest gotów zapłacić najwyższą cenę.
15. Dlaczego amortencja Twojej postaci ma akurat taki zapach?
Dla osoby postronnej aromat amortencji, unoszący się nad kociołka Benjamina, byłby pewnie odrzucający. Trochę męskiego potu, trochę nawilgłego drewna, jakieś zakurzone witki, odurzająca siarka i gryzący w nos zapach nagrzanego piachu. Jedynie ostre, wilgotne powietrze tuż przed burzą nadawałaby eliksirowi akceptowalnej świeżości - i to właśnie tę cząstkę najłatwiej wyjaśnić. Ulewy i burze kojarzą się Benowi z wolnością, z dzikością nieokiełznanej natury, ale też z nowym początkiem, z przemijającymi problemami, z czarnymi chmurami, które niosą piękne zniszczenie, dając jednocześnie nadzieję na powrót słońca. Rozgrzanym piaskiem wysypane były europejskie i peruwiańskie bezdroża,
po których wędrował wraz z innymi łowcami smoków - to symbol przygody,
drogi prowadzącej w nieznane, umknięcia rutynie. Mimo gorzkiego końca,
lata tułaczki są dla Jaimiego jednym z najmilszych, w pełni kawalerskich
wspomnień.
Najintensywniejsze - i obiektywnie wątpliwie przyjemne - zapachy pamięta jednak jeszcze z Hogwartu. To na Komecie 140 po raz pierwszy wzbił się w powietrze,
szybując nad boiskiem Quidditcha; to na niej po raz pierwszy zmierzył się z tłuczkiem, wygrał ważny mecz dla Gryffindoru i to z niej spadł, łamiąc sobie rękę w trzech miejscach. Brzozowe witki intensywnie pielęgnowanej miotły, pomieszane z pastą Fleetwooda, wypełniały nozdrza Bena podczas najszczęśliwszych chwil także później, gdy zdobywał popularność jako gwiazda Jastrzębi z Falmouth. Nuta serca amortencji należy do aromatu męskiej szatni, tuż przy szkolnym stadionie Quidditcha. Nieco zużyte sportowe ubrania, wilgotne włosy, męski pot, przetarty materiał opinający tłuczki i kafle; słona gorycz podbita słabym echem drogiej, zupełnie niepasującej do całości obrazu, wody kolońskiej. Bolesne i ważne wspomnienia, zamknięte w nieoczywistym aromacie młodzieńczego zakochania.
16. Czy Twoja postać dobrze wspomina szkołę? Dlaczego? Jeżeli była uczniem Hogwartu lub Beauxbatons - czy uważała, że pasuje do swojego domu?
Hogwart był chyba najszczęśliwszym okresem w świadomym - bo dzieciństwa nie pamięta aż tak dokładnie i nie miało ono na niego aż takiego wpływu - życiu Benjamina. Wyczekiwał dotarcia do szkolnych murów a gdy już w nie wstąpił, wiedział, że znajduje się w domu. Kochał każdy zakątek zamku, zachwycał się obrazami, schodami, duchami, błoniami,
Zakazanym Lasem, wieżami, posadzkami; no, dosłownie wszystko wywoływało w nim euforię, niegasnącą przez lata nauki. A raczej prób nauki, powiem z edukacją Ben był mocno na bakier, tylko dzięki upartości i pomocy Ollivandera udało mu się pozaliczać niezbędne przedmioty. Wolał poświęcać się Quidditchowi i życiu towarzyskiemu, które kwitło bujnie i zachwycająco, nie tylko wśród Gryfonów.
Owszem, to dzieci Godryka miały w sercu Benjamina szczególne miejsce ale w swych sympatiach nigdy się nie ograniczał, brylując w każdym dostępnym miejscu. Stał się prawdziwym lwem salonowym - no, może korytarzowym. Najgłośniej mówił, najgłośniej się śmiał, najgłośniej konsumował śniadanie, najgłośniej wygrażał Ślizgonom - zwłaszcza przed meczami - i najgłośniej wyrażał swoje zdanie w spornych kwestiach, zawsze stając po stronie słabszych. Hogwart wspomina z tęskną nostalgią, nawet biorąc pod uwagę gorzkie zakończenie edukacji i najważniejszej z przyjaźni.
17. Jak w mimice Twojej postaci odbija się jej zażenowanie?
Rozpoznanie zażenowania nie jest trudne, zależy jednak, czy wywołane jest ono własnymi potknięciami, czy też czyimś zachowaniem. W pierwszym przypadku Wright wygląda jak rażony piorunem wstydu – wytrzeszczone oczy, wykrzywione usta, potem: nerwowy chichocik, mający przykryć popełnione faux pas, ewentualnie: szybka zmiana tematu, by pozostałlo ono niezauważone. W drugim natomiast wystarczy zatroskany grymas i pokręcenie głową, ewentualnie w przypadku naprawdę doskonałych (żenujących) wybryków najbliższych przyjaciół, Wright z niedowierzaniem wpatruje się przed siebie z niemądrym wyrazem twarzy, po czym wykonuje klasyczny facepalm.
18. Czy Twoja postać ma zwierzęta? Czy miała je w przeszłości? Jeżeli tak - jakie? Jaki jest jej stosunek do zwierząt?
Benjamin + zwierzęta = wielka miłość. Kocha wszelkie stworzenia, magiczne i niemagiczne, a już największą atencją obdarza smoki.
Osobiście posiada psa, szczenię kundelka, którego otrzymał od Charlotte.
Kudłacz jest nowym towarzyszem życiowej wędrówki, entuzjastycznym, żywiołowym i jeszcze nie do końca wychowanym, ale Ben już wie, że ten wyrośnie na wielkie, wierne i mądre bydlę. Oprócz tego czuje się w obowiązku dokarmiania i roztaczania opieki nad należącą do Margaux Śnieżką, jastrzębiem Tonks i własną sową, puszczykiem uralskim. Nie straszna mu odpowiedzialność wiążąca się z posiadaniem zwierzątek ani też ryzyko kontaktu z tymi wielkimi - ma doskonałą rękę do smoków, potrafi zdobyć ich zaufanie i nawet liczne poparzenia, zdobiące jego ciało, nie były w stanie zmniejszyć jego miłości do tych przerażających i pięknych stworzeń.
19. Czy Twoja postać dba o swój wygląd? Jak najczęściej się prezentuje? Jaką ma postawę, fryzurę, ubiór? Czy przykłada do niego wagę?
Lustro jest najgorszym przeciwnikiem. Wright absolutnie nie przejmuje się tym, co wrzuca na grzbiet, zdarza mu się chodzić w tych samych ciuchach przez kilka dni z rzędu, pozostaje też ślepy na przetarcia i dziury przeróżnego rozmiaru. Ubiera się prosto i wygodnie, a jego szafa nie pęka w szwach - dwie pary spodni, trzy koszule, kilka roboczych szat. Lubi chodzić w czarnej, skórzanej kurtce, mającej już dobrych kilka lat, co widać szczególnie po przetarciach na łokciach, nosi też rękawice, niezbędne w pracy w rezerwacie. Wysokie buty, szeroki skórzany pas, przepastny plecak z zwisającymi rzemieniami, przerzucony przez ramię - typowy, zaniedbany, trochę brudny obieżyświat. Włosy zawsze w nieładzie - czarne loki przycina rzadko, układają się więc dość chaotycznie, często opadając filuternymi lokami na czoło. Łagodność wręcz damskich, ufryzowanych loczków tonuje krzaczasta broda. W kwietniu dopiero odrasta po Próbie, ale gdy jest w swym naturalnym stanie sięga do szyi. Szorstka, nieokiełznana, wzbogacona o listki albo - czasem - kawałki jedzenia, stanowi znak rozpoznawczy Benjamina, którego i tak nie sposób przeoczyć, głównie ze względu na potężne gabaryty. Zawsze góruje nad tłumem; wysoki, umięśniony, bardzo barczysty - krążą plotki, że ma w sobie coś z genów olbrzyma, chociaż porusza się zdecydowanie płynniej. Daleko mu do zgrabności, bardzo tupie, ale jest za to zwinny - lata praktyki wśród smoków i innych dzikich stworzeń wyrobiły w nim doskonałe unikowe nawyki, dzięki którym umykał płomieniom i kąsającym paszczom.
Unika ozdób, jego ubraniom daleko do elegancji, a biżuteria, jaką posiada, ogranicza się do dosłownie kilku przedmiotów. Na szyi nosi kilka ciemnych rzemieni, między innymi ten z nawleczoną czarną perłą. Palec serdeczny lewej dłoni, ten, przeznaczony świadectwu wiecznej miłości, zdobi natomiast złoty pierścień Zakonu - prosty w formie, bez żadnych zdobień,
świadczących o prawdziwym znaczeniu obrączki.
20. Jakie złe wspomnienia wywołują spotkania z dementorami u Twojej postaci? Jeżeli nigdy nie miała z nimi do czynienia - jak myślisz, jakie by one były?
Towarzystwo dementorów całkowicie obezwładnia Benjamina, czyni go słabym i przerażonym, topiącym się w wizjach z przeszłości. Najboleśniej i najżywiej widzi siebie, zawodzącego Zakon, opadającego na samo dno nałogu. Napotyka twarze Cressidy, Luna, Dorei, Roberta - obecnie dołączą do nich pewnie sylwetki osób, które zginęły na Wyspie Rzeźb, i głośny krzyk umierającego w walce Alexandra, którego zostawił za sobą. Usta wypełnia mu gorzki smak porażek, popełnionych błędów, ale także i gorzkiego poczucia osamotnienia. Po raz setny żegna się z Harriett, widząc piękną twarz wykrzywioną rozpaczą i obrzydzeniem; miota się w najgorszych uczuciach, które wzbudziła w nim Lovegood, z jednej strony drżący od wyrzutów sumienia, rozdrapujący rany, jakie jej zadał, z drugiej: od okropnego poczucia porzucenia i zdrady. Myślę, że w tej chwili widziałby także podszepty swojej wyobraźni, rysujące mu szczęśliwą złotowłosą w objęciach Rosiera - obrazek plugawy, wulgarny, niezwykle rzeczywisty.
Poza tym powraca wspomnieniami do Hogwartu, do rozstania z Percivalem - był to pierwszy moment w dotąd beztroskim życiu młodego Benjamina, kiedy musiał skonfrontować marzenia z rzeczywistością, zderzyć naiwne przekonanie o własnym szczęściu z wyborami Notta, finalnie przekonać się o dzielącej ich przepaści. Ból złamanego serca, zaprzepaszczenia planów na rozpoczynającą się dorosłość, utrata najbliższego przyjaciela - wszystko to odbija się koszmarnym echem w jego głowie, wraz ze zrezygnowanym, obojętnym głosem Percivala. Po prostu odpuść, Wright.
21. O czym śni Twoja postać? Czy śpi spokojnie, może ma koszmary, a może nigdy nie potrafi zapamiętać swoich sennych wizji?
Benjamin ma spory problem z zaśnięciem - fizyczne zmęczenie, wręcz wycieńczenie, nie przekłada się na łatwe odpłynięcie w objęcia morfeusza. Zbyt dużo myśli atakuje głowę, zbyt dużo przerażających wyobrażeń i bolesnych wspomnień rysuje się wyraźnie pod powiekami. Gdy już jednak zaśnie, śpi bardzo płytko i niespokojnie - ciągle się wierci, przekręca z boku na bok, zdarza mu się też nieświadomie mówić: i to często bardziej zrozumiale niż gdy jest przytomny. Urywane zdania, choć wymamrotane, niosą ze sobą niepokojącą treść: zazwyczaj jest to część narracji koszmarów, które go nawiedzają. Widzi w nich śmierć i zniszczenie, widzi nieoczywistą trzecią siłę, zalewającą pożogą znane mu miejsca, widzi ginących tragicznie najbliższych - ich palące się ciała lub zwłoki, bezczeszczone czarnoksięskimi klątwami, rzucanymi przez tych, których do niedawna uważał za przyjaciół. Budzi się zlany potem, przerażony i drżący, a rozcięte przedramiona pulsują tępym bólem, promieniującym aż do barków. Jedyne, co pomaga mu względnie spokojnie zasnąć, to towarzystwo - niezależnie, czy oddychającego gdzieś niedaleko człowieka, czy posapującego przez sen Kudłacza, wciskającego włochaty pysk w zagłębienie szyi.
22. Czy Twoja postać posiada jakieś charakterystyczne odruchy, mimowolne gesty, nerwowe tiki? Jeśli tak - jakie? W jakich sytuacjach się objawiają?
Wright cały jest nerwowym tikiem. Szkoda mu energii na ukrywanie emocji, dlatego zazwyczaj można czytać z niego jak z otwartego woluminu, wypełnionego w dodatku samymi prostymi obrazkami. Gdy się denerwuje, wykręca sobie palce i umyka wzrokiem w bok; gdy jest wściekły zaciska zęby i wbija je w dolną wargę, co nadaje mu naprawdę przerażającego wyglądu (ta zacięta mina + te gabaryty = zapowiedź bolesnego zgonu). Pozytywne emocje także są doskonale widoczne a uśmiech rozjaśnia całą, brodatą twarz. W chwilach, w których zależy mu na dobrej prezencji i pokazaniu pewności siebie, poprawia wyćwiczonym, nonszalanckim gestem czarne loki, opadające na czoło. Generalnie wszystkie gesty, które wykonuje, noszą ze sobą znamiona jasnych emocji, więc nie trzeba się specjalnie wysilać, by rozpoznać, czy Wright jest zdenerwowany - miażdżenie papierosa w dłoniach, zmarszczone, krzaczaste brwi, łypanie spode łba - czy też rozluźniony.
23. Jak na przestrzeni lat zmieniała się relacja Twojej postaci z najbliższą rodziną? Co było tego powodem?
Żadnych zmian - od trzech dekad rodzina Wrightów jest wielką, kochającą się familią, bez żadnych większych niesnasek. Są ze sobą blisko, ufają sobie wzajemnie, tęsknią, wspierają, będąc właściwie w stałym kontakcie, pomimo opuszczenia szkockiej wioski. Ben bardzo lubi wracać do domu, rozczula go widok siwiejącego ojca i wiecznie zabieganej matki, chociaż ostatnio coraz rzadziej pojawia się na progu drewnianej chatki - wie, że nie ukryje swych prawdziwych emocji, dlatego nie chce obarczać swoimi problemami najbliższych oraz w jakikolwiek sposób narażać ich na niebezpieczeństwo. Nieco inaczej rzecz ma się z młodszym rodzeństwem - opiekuje się nimi, czuje się za nich odpowiedzialny, ale wie, że jeśli podejmą decyzję o wspólnej walce, to doskonale sobie w niej poradzą. Nie ma dla nich taryfy ulgowej, nie trzyma ich - nawet siostry - pod kloszem. Jest naprawdę dobrym starszym bratem, pełnym ciepła, wyrozumiałości, ale i specyficznej surowości, podszytej rozbawieniem. Przyjaciół, niepołączonych więzami krwi, także traktuje jako część rodziny, właściwie na równi z rodzicami i rodzeństwem. Wychowany wśród dziesiątek kuzynów i w przeróżnych domach, nie przykłada większej wagi do genealogii: w miłości liczy się tylko dobre serce, wspólni przodkowie nie mają najmniejszego znaczenia, dlatego też za brata uważa zarówno Foxa jak i szlacheckiego Ollivandera.
24. Jaki alkohol najbardziej lubi Twoja postać i dlaczego? A może w ogóle nie lubi pić?
Temat-rzeka. Pić uwielbia(ł?), to najdoskonalsza z rozrywek, rozluźniająca umysł i ciało, uprzyjemniająca codzienną rutynę i dodająca życiu ostrzejszego smaczku. Wszystko jedno, jakiego - lubował się zarówno w domowej roboty nalewkach, pachnących intensywnie owocami, jak i droższych trunkach, które podawano mu na wystawnych bankietach, gdzie brylował jako gwiazda Qudditcha. Skłamałby jednak, gdyby powiedział, że luksusowe alkohole bardziej trafiały w jego gusta - może dlatego, że są to gusta niewybredne. Jeśli coś ma procenty i odpowiednio kopie, to już zasługuje na miano ukochanego napitku. Posiada jednak wielką słabość do ognistej whisky i to ją najczęściej spożywa - dziedzictwo Macmillanów kojarzy mu się z rodzinnymi stronami, latami młodzieńczej beztroski i dalekimi podróżami, w których zawsze towarzyszyła mu piersiówka z tym napojem. Tylko raz próbował Toujours Pur i było to najohydniejsze, w czym zamoczył usta. Nie przepada też za winami i drogimi szampanami - im prostszy trunek, tym lepiej. Doprawdy nie pojmuje, dlaczego szlachcice skazują się na takie smakowe tortury. Obecnie porzucił pijaństwo na umór, alkoholu wręcz unika, bojąc się nie tyle powrotu do nałogu, co wywołanych alkoholem wizji, nasilenia się koszmarów i przerwania emocjonalnych tam, jakie stawia na wezbranej rzece rozpaczy.
25. Jaki jest stosunek Twojej postaci do innych klas społecznych oraz osób o innej czystości krwi?
Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać. Wolność, równość, braterstwo - Benjamin merlińsko w to wierzy, pewien, że w końcu na świecie zapanuje pokój a wszelkie niesnaski i dyskryminacja odejdą w niechlubną przeszłość. Bariery krwi czy też pochodzenia nigdy nie stanowiły dla niego problemu, potrafił znaleźć wspólny język dosłownie z każdym, z podobną sympatią podchodząc i do pozornie naburmuszonego szlachcica i do napotkanego w barze mugola. Owszem, w czasie Hogwartu nieco psioczył na Ślizgonów, lecz było to właściwie dziecinną igraszką, żartem, zwłaszcza biorąc pod uwagę dwóch przyjaciół pochodzących z Domu Węża. Dopiero ostatnio, po bolesnych doświadczeniach związanych ze zdradą, zaczyna wyrabiać w sobie niechęć do najwyższego, szlacheckiego stanu. Nie generalizuje, w końcu i wśród szlachciców są jego przedstawiciele, ale na pewno podchodzi do arystokracji z większą podejrzliwością, od razu doszukując się w nich najgorszych intencji.
26. Co czyta Twoja postać przed snem? A może wcale nie czyta, a robi coś innego?
Przekręca się z boku na bok i stara się nie rozpłakać? Obecnie Wright nie prowadzi zbyt szalonego życia, pozwalającego mu przed snem oddać się jakimkolwiek rozrywkom czy rytuałom. Kładzie się do łóżka bardzo późno, boi się snu, wie, że zanim odpłynie, czeka go przynajmniej kilka godzin tortur i zostania sam na sam ze swoim poszatkowanym tragicznymi wydarzeniami umysłem, co nie jest miłą perspektywą. Stara się więc rzucić w pościel w momencie, w którym jest już prawie śmiertelnie zmęczony - dużo więc pracuje, zasiadając nad papierkową robotą związaną z rezerwatem. Wychodzi też z Kudłaczem na długie spacery, wypalając przy tym całą paczkę papierosów. Niezbyt zdrowy tryb życia, ale cóż poradzić.
27. Jak wyobrażasz sobie swoją postać za dwadzieścia lat?
Przytulna, porośnięta chwastami, zapomniana przez wszystkich mogiła gdzieś w lesie...? W bardziej optymistycznej wersji, w której Zakon wygra ze złem a pamięć o Benie nie umrze razem z nim: zadbana tabliczka przy rodzinnym grobie, zasypanym kwiatami, magicznymi świecami i figurkami smoków i feniksów, przynoszonymi przez tych, którzy pamiętają. Nie łudzę się, Benjamin niedługo zginie, zapewne w mało przyjemnych okolicznościach. W tym momencie zwizualizowanie sobie szczęśliwej przyszłości jest dla mnie niemożliwe - Wright za bardzo cierpi, by nie radykalizował się coraz mocniej,
a co za tym idzie ryzykował jeszcze częściej swoim życiem w obronie najsłabszych i niewinnych. Dodajmy do tego wściekłość, poczucie beznadziei i brak zdrowego rozsądku - cóż, z pewnością nie skończy dobrze.
28. Czy Twoja postać posiada przedmiot - może pamiątkę - do którego ma wielki sentyment? Jeśli tak, czym on jest?
Ben jest chomikiem i bałaganiarzem - nic nie wyrzuca,
dlatego posiada bardzo wiele przedmiotów z zamierzchłych czasów, pochowanych w przeróżnych pudłach i kufrach. Ma tam kilkanaście map z bałkańskich podróży, wyciosane przez ojca figurki smoków, całą stertę czarodziejskich wiz, na wpół spalone atlasy oraz notatniki ze stronicami pokrytymi jeszcze chłopięcym pismem. To tam planował - wraz z Percivalem - dalekie podróże, szkicował smoki, rozpisywał miotlarskie taktyki i grał z Frederickiem w kółko i krzyżyk na nudnych lekcjach historii magii. W najgłębszym miejscu skrzyni, do której nie zagląda już od lat, leży zmięta paczka mugolskich papierosów i lekko już zaśniedziała przypinka Slytherinu, z wyrytym na odwrocie Gryffindor górą - obydwa przedmioty zawinięte są w wątpliwej świeżości skarpetkę w różdżki, podkradniętą Ollivanderowi.
Reprezentacyjnego miejsca nad kominkiem doczekały się tylko przedmioty związane z Quidditchem - na zakurzonej półce stoją puchary ze zwycięskich mistrzostw (wypełnione wycinkami z gazet, wspominającymi o Jastrzębiach) i złote trofeum dla najlepszego pałkarza dekady. Ponad wiszą stare plakaty drużyny. Benjamin ciągle posiada też starą szatę w barwach Jastrzębi z Falmouth, która ciągle, mimo upływu lat, pachnie wiatrem, deszczem i perfumami Harriett.
29. Podaj jedną decyzję, która miała największy wpływ na to, kim obecnie jest Twoja postać. Czy Twoja postać podjęłaby ją ponownie, znając już konsekwencje?
Dołączenie do Zakonu Feniksa i przejście Próby Gwardzisty.
Działanie w organizacji stało się sednem życia Benjamina, podstawą każdego podejmowanego działania, sensem i celem samym w sobie. Gdyby nie wkroczenie na tę ścieżkę, Wright zapewne stoczyłby się na samo dno, wpadając w śliskie maski szerzącego się na Nokturnie zła. Śpiew feniksa dał mu nadzieję na odkupienie dawnych grzechów, pozwoli mu też zredefiniować to, co uważał za dobre - to w Zakon jest jego rodziną, odpowiedzialnością, nadzieją i,
jednocześnie, czymś, co doprowadzi do jego śmierci. Nie boi się tego, nie cofnąłby czasu, a jeśli już - ponownie dołączyłby do Zakonu, tym razem, nauczony potwornymi błędami, nigdy nie potykając się po drodze o własne, egoistyczne problemy.
30. Co dokładnie sądzi Twoja postać o czarnej magii?
Ohydna. Plugawa. Przerażająca. Wright zna jej prymitywne podstawy, których nauczył się podczas dalekich wędrówek przy spotkaniach z szemranymi czarodziejami, ale nigdy nie używał jakichkolwiek silniejszych klątw. Brzydzi się tą dziedziną magii, nie mogąc pojąć jak czarodziejska moc może stać się narzędziem okrutnych zbrodni. Rosnąca w potęgę trzecia siła, posługująca się czarną magią, wywołuje w nim odrazę i jednocześnie strach - nie wie, czego spodziewać się po kimś, kto utracił człowieczeństwo na rzecz poznawania arkan morderczej mocy, a okrucieństwa, których dopuszczają się Rycerze, nie mieszczą mu się w głowie. Myślę, że mimo wszystko Ben jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie wyrasta tuż obok, naiwnie sądząc, że w bezpośrednim starciu żaden człowiek nie byłby w stanie wyrządzić drugiemu tak potwornych krzywd.
31. Czy Twoja postać przeklina? Jeżeli tak - jakich wulgaryzmów używa najczęściej?
Oj, klnie dużo i często. Może już nie tak nagminnie, jak,
powiedzmy, przed rokiem, ale i tak zdolności oratorskie Bena wypełnione są bonusowymi kwiatkami zerwanymi z rynsztoków Nokturnu. Stara się panować nad językiem, co wychodzi mu raz lepiej raz gorzej. Zwłaszcza w skrajnym stanie poruszenia ciężko mu powstrzymać potok wulgaryzmów, hojnie spływający z ust. Nie ma świętości, klnie na czym tylko czarodziejski świat stoi, co niekiedy posiada akcent humorystyczny, bowiem często przekręca utarte powiedzonka, nadając im zupełnie inny sens. Wypowiada się niechlujnie także wśród dam, chociaż towarzystwo godnych Zakonników ma na niego zbawienny wpływ: wtrąca oszczanego psidwakosyna co trzecie zdanie a nie co drugie słowo. Oby tak dalej!
32. Co najbardziej lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Ciężko powiedzieć. Ben nie zastanawia się nad swoim jestestwem, wadami i zaletami, cechami charakteru - przyjmuje samego siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza, po prostu akceptując imponujący c(i)ałokształt. Pomimo wielu docinków i niewygody lubi swoją posturę. Lubi szczere, czekoladowe spojrzenie dużych oczu. Lubi szorstką brodę. Lubi beztroski, szczery charakter. Mocne dłonie, silne ramiona, potrafiące nieźle przysolić, ale i wyciągnąć potrzebującego z tarapatów. Szeroki uśmiech. Zadziwiającą przy tych gabarytach zwinność, pozwalającą uniknąć i tłuczków i klątw. Podejście do zwierząt, umiejętność odczytania ich zamiarów, zapewnienia im dobrobytu i bezpieczeństwa. Ogólnie lubi siebie, chociaż nie ma w tym ani grama przesadnej dumy czy narcyzmu.
33. Czego najbardziej nie lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
I znów, Wright niezbyt się nad tym zastanawia i nawet jeśli wie, jakie słabości ducha działają na niego destrukcyjnie, to nie jest w stanie załamać nad nimi rąk ani jakoś wpłynąć na zmianę nieprzyjemnych nawyków. Płynie z prądem życia, akceptując fakt, że bywa wybuchowy, niezbyt bystry, pełen emocjonalnej porywczości. Nie może pogodzić się tylko z jedną swoją cechą, z jedną słabością, którą skrzętnie przez te wszystkie lata ukrywa. Nieco dorósł, nieco złagodniał w ocenie samego siebie i nie czuje już obrzydzenia do swojej niemoralnej skłonności, ale i tak fakt posiadania serca rozerwanego na pół wobec tej samej płci wydaje się mu okropnym znamieniem, zawsze niosącym ze sobą perspektywę cierpienia. Początkowo uważał to za coś naturalnego, potem zaczął z tym walczyć, by finalnie - chyba - po prostu się poddać, będąc zbyt wyczerpanym ranieniem samego siebie. Nie zmienia to faktu, że uwiera go to niemiłosiernie a perspektywa ujawnienia niezdrowej słabości do mężczyzn wydawała się do niedawna najgorszym koszmarem. Na szczęście życie postawiło przed nim prawdziwe problemy, lecząc nienawiść i skłonności autodestrukcyjne. Ma aktualnie większe trudności na głowie i lepsze powody do masochizmu.
34. Jaki charakter pisma posiada Twoja postać? Czy przykuwa uwagę do tego, jak pisze, a może czyni to niedbale?
Bazgrze. Potwornie. Niedbałość to mało powiedziane, Benjamin nie przykłada żadnej wagi do utrzymania swych zapisków schludnymi, pergaminy zalewa kawą lub zupą, zostawia tłuste odciski palców, przekreśla słowa, popełnia wiele błędów, zagina rogi kartek. Jedynie dokumentację związaną z pracą w rezerwacie stara się sporządzać dokładnie, przez co jest też ona niezwykle konkretna i krótka – nie ma siły na długie opanowywanie szalonego pióra.
35. Czy Twoja postać posiada poczucie humoru? Jeżeli tak - jak byś je krótko opisał?
No ba ( ͡° ͜ʖ ͡°) . W telegraficznym skrócie: soczysta rubaszność pomieszana z magicznymi sucharami wzbogacona o tematy, których nie powinno się poruszać. Trochę taki humor pięciolatka zainteresowanego fizjologią, biologią i niedorzecznościami na sterydach aka rubaszny wujek, sprzedający najgorsze żarty podczas rodzinnych popijaw. Benjaminowi zdarza się być jednak - czasami - naprawdę zabawnym, lecz wtedy, gdy dzieje się to nieświadomie. Poprawia humor przyjaciołom swymi szalonymi mądrościami, przejęzyczeniami i przytoczonymi anegdotkami, w które szczerze wierzy. Wyrafinowane umiejętności rozbawienia towarzystwa odeszły jednak w niepamięć i z Wrighta-lwa-salonowego nie pozostało już właściwie nic, ot, nędzne ochłapy silącego się na żarty komika ze spalonego teatru; żarty, które jeszcze wyraźniej podkreślają zmianę Benjamina w smętny cień samego siebie.
36. Jak myślisz, jakie wrażenie sprawia Twoja postać na obcych - swoją postawą, mimiką, tym, co mówi i w jaki sposób?
Z pewnością budzi respekt. Potężnej budowy, potężnego wzrostu, z potężnymi barami i potężną brodą sprawia wrażenie nieprzyjemnego zakapiora z Nokturnu. W budowaniu nieprzychylnej prezencji pomaga z pewnością obdrapany ubiór i niekonieczne przestrzeganie higieny osobistej. Zła aura jest jednak niezwykle złudna i po pierwszym przestrachu, gdy już przyjrzy się Benjaminowi dokładniej, można odetchnąć z ulgą, zwłaszcza, jeśli na jego twarzy gości ciepły, uspokajający uśmiech. Bardziej przypomina wtedy dużego niedźwiedzia, niebezpiecznego, ale jednocześnie zachęcającego do mocnego uścisku. Trudno jednak od razu uznać Wrighta za przyjaciela, zwłaszcza mając w pamięci jego wyczyny na boisku, gdzie zasłynął jako jeden z brutalniejszych graczy, miażdżący kości i czaszki bez mrugnięcia okiem.
37. Jaki jest stosunek Twojej postaci do dzieci? Jeżeli nie posiada własnych - czy chciałaby je mieć: teraz, kiedyś?
Zawsze chciał mieć dzieci. Dużo dzieci. Wychował się wśród krewnych i znajomych królika, jego dom zawsze stał otworem dla rówieśników,
on sam także wędrował po chatkach przyjaciół i od zawsze pragnął dla siebie ogromnej rodziny. Piątka dzieci minimum, najlepiej jeszcze więcej, by stworzyć drużynę Quidditcha z prawdziwego zdarzenia. Płeć potomstwa nigdy nie miała dla niego znaczenia, nie rozumiał dziwnego pędu ku uzyskaniu pierworodnego syna, dziedzica rodu i innych szlacheckich pierdół. Chciałby mieć jednak i córki i synów, chciałby mieć pełny, szczęśliwy dom, kochającą się rodzinę. Był pewien, że założy ją z Harriett, lecz niestety na marzeniach się skończyło. Teraz wie, że te ckliwe plany są niemożliwe do spełnienia, że prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł trzymać w ramionach swojego dziecka - jest to dla niego bardzo bolesna świadomość, o czym właściwie nigdy nie mówi, przeżywając żałobę za utraconym życiem, w którym byłby wspaniałym, ciepłym, opiekuńczym ojcem. Gdzieś na dnie rozgrzanego śpiewem feniksa serca tli się jeszcze nadzieja o czasach pokoju, kiedy to może spotka tę jedyną, która pojmie jego zobowiązania i słabości, będąc mu żoną i matką ich dzieci, ale wie, że to tylko mrzonki, mające nieco złagodzić szarpiący ból tęsknoty za czymś, czego od zawsze pragnął, a co nigdy się nie spełni.
38. Jaki Twoja postać ma głos - niski, wysoki, chrypliwy, lekko piskliwy? Mówi w sposób znudzony, wiecznie obojętny, czy może śpiewająco? Nie boi się mówić głośno czy może eterycznie szepcze - nawet wtedy, gdy nikt jej nie podsłuchuje?
Ben mówi donośnie, nie zdając sobie nieco sprawy z siły swego głosu. Doskonale słyszalny, z emocjonalną intonacją, często bawiący się brzmieniem radiowego, niskiego tonu - naprawdę przyjemnie się go słucha. Przynajmniej ze względu na dźwięki, bo treść często pozostawia wiele do życzenia. Śmieje się także głośno, trochę szczekliwie: generalnie ciężko go nie usłyszeć, nawet jeśli stara się szeptać wychodzi mu to marnie. Często natomiast mówi z sporą chrypką - wynik nałogowego odpalania jednego papierosa od drugiego, jednak szorstkość głosu dodaje mu tylko uroku. Z powodzeniem może podrywać nawet na największe herezje, tak pociągająco brzmi - o ile wyłączy się rozumienie tego, o czym z zapałem (i bez sensu) się wypowiada.
39. Jeżeli Twoja postać mogłaby zmienić jedną rzecz ze swojej przeszłości, zapobiec jakiemuś wydarzeniu, podjąć inaczej jakąś decyzję - co by to było?
Jest wiele sytuacji, w których nauczony doświadczeniem Jaimie zareagowałby teraz zupełnie inaczej. Odsunięcie od siebie Percivala, dochowanie wierności Harriett, opanowanie agresywnych odruchów na boisku, ominięcie szerokim łukiem szemranego towarzystwa czarnoksiężników, przewidzenie tragicznych wydarzeń z płonącej mugolskiej wioski, uratowanie Zakonników, którzy stracili życie w Tower i na misjach - tych naprawczych powrotów do przeszłości byłoby naprawdę mnóstwo, ale to, co Benjamin najmocniej pragnąłby wymazać, dotyczy zdradzenia idei Zakonu i narkotycznego obłędu, w jaki wpadł na początku tego roku. I choć nie stracił wtedy wiele czasu ani możliwości ochronienia najbliższych, to i tak czuje potworny wstyd i wyrzuty sumienia. Być może nieadekwatne do sytuacji, ale w kontekście Próby i ofiary innych Zakonników wydaje mu się to tragicznym błędem, którego bardzo chciałby uniknąć.
40. Jak myślisz - jak zginie twoja postać?
Niedługo. No i na pewno tragicznie, być może w jakiejś heroicznej walce, osłaniając własną piersią niewinne dziecko bądź przerażonego walką mugola. Poświęcenie się dla innych - czy to przy pomocy sacrificio
czy też po prostu rzucenia się przed promień śmiercionośnej klątwy - byłoby pięknym zakończeniem historii Bena, ale podejrzewam, że nie będzie tak ładnie. Widzę go w jakiejś ohydnej dziurze, do której zaciągną go śmierciożercy. Wiele dni paskudnych tortur, czyniących z niego strzęp człowieka.
Okrutne cierpienia, powodujące, że wpadnie w całkowity obłęd, mimowolnie zdradzając jakieś informacje na temat Zakonu - świadom zdrady, będzie utrzymywany w stanie minimalnej egzystencji, by dogorywał z ciężarem wyrzutów sumienia, obserwując ginących przez niego przyjaciół. Zapewne ostateczny cios otrzyma od Rosiera, przypominającego mu jeszcze o Harriett, opowiadającego o śmierci Zakonu, o straconej idei, o rzezi mugoli, o rozwleczonych zwłokach Tonks, Garretta, rodziców, Foxa i innych, zbezczeszczonych i porzuconych gdzieś na śmietnikach. Wisienką na koszmarnym torcie byłoby jednak spotkanie z Percivalem, mężczyzną, któremu ufał i którego pokochał, stojącego teraz po przeciwnej stronie barykady, niszczącego to, co dla Benjamina najważniejsze.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Benjaminie nasz malutki, rośnij duży, okrąglutki. Benji rośnie, że aż strach, no i różdżką robi - trach!
Gratulujemy zdobycia osiągnięcia:
ZŁOTY MYŚLICIEL
benjamin wright
Szybka odpowiedź