Rufus Eamon Scrimgeour
Nazwisko matki: Abbott
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: auror
Wzrost: 172cm
Waga: 77kg
Kolor włosów: płowy
Kolor oczu: niebieski z piwną otoczką wokół źrenicy
Znaki szczególne: nieco wysklepiona, wrzecionowata blizna pod prawą ręką (wskroś żeber) i kilka rozproszonych, elipsowatych na zewnętrznej stronie prawej nogi
niecałe 14 cali, dość sztywna, drewno cynamonowe z włosem centaura
Gryffindor
sokół wędrowny
mnie, starego i niedołężnego
herbatą, różami i wanilią
siebie na czele biura aurorów
mugolską filozofią, edukacją, ekspresjonizmem
Harpiom z Holyhead
dużo latam (czasem gram amatorsko w quidditcha), dużo spaceruję, okazyjnie-nawet-tańczę
swing & jazz
Aaron Tveit
It takes a lot to understand
The warrior, the sage
The little boy enraged
Drugie zupełnie zdrowie dziecko kobiety, która miała być niezdolna do rodzenia dzieci, młodszy brat bezwarunkowo kochającej siostry, przyszły dziedzic ojcowskiej fortuny w postaci zakurzonej biblioteczki i dziurawego fotela, Rufus może nie urodził się ze srebrną łyżeczką w ustach ale w czepku? Zdecydownie. Wrodzone szczęście testował od samego początku wykazując temperament wulkanu energii z przewagą wulkanu. Zanim nauczył się mówić, donośnym krzykiem i bełkotem domagał się tego, czego bardzo potrzebował na przed chwilą. Zanim nauczył się raczkować, czołgał się i turlał po każdą kolejną najważniejszą zdobycz wszechczasów. Zanim nauczył się latać... no, to już jego pierwsza wielka tajemnica. Dość powiedzieć, że jako ofiara niezliczonych wypadków i dolegliwości wieku dziecięcego, pytany czy upadł w dzieciństwie na głowę mógłby z pełną powagą przyznać, że nieraz.
Tak minęły pierwsze lata, a później nadszedł czas szkoły. Rufus był gotowy. Bardziej, niż gotowy - właściwie był pewien, że mógłby po prostu dołączyć do rocznika swojej siostry, bo przecież dzieliła się z nim wszystkim a to prawie to samo, co chodzić na zajęcia. Tylko, jak się szybko okazało... jakby mniej nudno. Młody Scrimgeour nie wyobrażał sobie nawet, ile można mówić o robieniu rzeczy bez faktycznego robienia rzeczy. Samo usiedzenie w jednym miejscu, w stosunkowym bezruchu było wystarczającą torturą a tu jeszcze niekończące się zapowiedzi, że są fantastyczne mikstury, zaklęcia, zwierzęta... ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie można. Jeszcze nie!
Gdyby taka zapobiegawczość przychodziła mu naturalniej zapewne Tiara miałaby większe wątpliwości co do przydzielenia go do Gryffindoru a on nie bywałby w Skrzydle Szpitalnym prawie tak często jak w dormitorium. Przynajmniej (jak sądził) ubarwiał szkolnej pielęgniarce czas.
Wszystko zmieniła pierwsza miłość. Quidditch. Prędkość, walka, działanie w zespole, taktyka... no tak, taktyka. Był naprawdę nieźle zapowiadającym się pałkarzem dopóki nie okazało się, jak łatwo wyprowadzić go z równowagi zarówno w przenośni jak i dosłownie. W takich okolicznościach o wdrożeniu rozbudowanych strategii gry, o tworzeniu ich nie wspominając, raczej ciężko. Wtedy Rufus po raz pierwszy świadomie odczuł, że poskromienie własnego temperamentu (i cóż, samego ego) może rzeczywiście, w ostateczności, coś jednak... dać. Zmagania trwały miesiącami pełnymi szlabanów, kar dyscyplinarnych, niepotrzebnych kontuzjii i wreszcie otarciem się o wyrzucenie z drużyny ale kiedy już zapracował na miano przynajmniej umiarkowanie zdyscyplinowanego, ujawnił ku własnemu zdziwieniu smykałkę taktyczno-przywódczą. Wreszcie, w trakcie piątego roku nauki osiągnął upragniony szczyt: został kapitanem drużyny. Zaszczyt, splendor, odpowiedzialność! Wtedy chyba po raz pierwszy w miejsce pobłażania zobaczył wypisane na twarzy ojca uznanie.
A lot to know, to understand
The father and the son
The hunter and the gun
Chociaż wydarzenia 1945r. odbiły swoje piętno na Szkole Magii i Czarodziejstwa, świat pozahogwarcki, polityka i interesy możnych w tym czasie delikatnie mówiąc raczej umykały Rufusowi. To jest, dopóki ich świadomość nie stanęłą tuż przed nim i tyleż boleśnie co mimochodem nie wytknęła mu ignorancji. A ucieleśnieniem tejże świadomości wydawał się być wybranek serca jego siostry. Przy tym sama idea owego wybranka wydawała mu się do tego czasu wysoce abstrakcyjna, uznawał Eleanore (w sposób intensywnie nieartykułowany) za cokolwiek niedościgniony autorytet. Ale skoro już istniał ktoś, z kim dobrowolnie zdecydowała się dzielić życie musiał on być kimś równie wyjątkowym... w swojej dziedzinie. Pod jego wpływem powoli ale sukcesywnie ścieżka życiowa Rufusa zaczęła zmieniać tory. Coraz mniej czasu spędzał z miotłą, coraz więcej z książkami. Dobrowolnie zrezygnował z przewodzenia drużynie. Na oku miał nowy cel. Zostanie aurorem.
Nigdy wcześniej - a stworzył ku temu niezwykle dużo sprzyjających okoliczności - nie czuł się tak upokorzony, jak na początku ministerialnego szkolenia. Lwia nomen omen część tego, dzięki czemu uważał, że został przyjęty jako adept były bez krzty litości i (co gorsza!) humoru obracane przeciwko niemu. W dodatku przyszłość w zawodzie zaczęła wyglądać coraz bardziej mgliście. Kto stoi po czyjej stronie, ile jest stron? To były długie lata. Na początku myślał, że próbują go złamać. Później był pewien, że chcą go stłamsić. Wreszcie przyznał, że jeśli im pozwoli - mogą mu pomóc. Jeśli mu pozwolą, może stać się lepszy. Czuć się na każdym kroku prowadzonym, zależnym, podporządkowanym nie było mu w smak ale wreszcie pojął, że to cenne. Konieczne. Nawet jeśli nie zamierzał się przyzwyczajać.
Śmierć szwagra była wstrząsem. Widok cierpienia siostry, podniesienie jego rangi w życiu malutkiej Dorcas. Nie był na to gotowy. To znaczy był - w teorii. Eleanore nie raz i nie dwa uświadamiała go jak beznadziejnie niebezpieczny wybrał sobie zawód. Ale wiedzieć a poczuć, przeżyć... to zupełnie dwie inne rzeczy. Zobaczyć dlaczego czasem trzeba ostrożnie stąpać, a nie biec. Czasem zatrzymać się wpół kroku. Czasem cofnąć. Czasem na odwrót. A żadna z tych rzeczy może nie wystarczyć. Znowu to, co dotąd było dla Rufusa oczywiste stało się zagmatwane. Był pewien jednego: tym razem nie pozwoli sobie na zakręt. Dotarł do końca szkolenia. Rozpoczął właściwą karierę. Stał się osobą, której opiece można powierzyć dziecko. No dobrze, w tym ostatnim przypadku ciągle popełnia błędy, które każda szanująca się pani domu uznałaby za kardynalne ale... robił co mógł. I tylko okazyjnie to, czego raczej nie.
What is it you're thinking that will happen if you do?
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 20 | 3 |
Zaklęcia i uroki: | 10 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | 2 |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | 4 |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | II | 5 |
Retoryka | III | 10 |
Silna Wola | IV | 25 |
Spostrzegawczość | IV | 25 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Mugoloznastwo | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | I | 1 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec współczesny | II | 7 |
Latanie na miotle | II | 7 |
Pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta: 0 |
-