Boczna scena
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Boczna scena baletowa
Boczna scena służy mniejszym przedstawieniom oraz nielicznie organizowanym prywatnym pokazom; tutaj królują odcienie niebieskiego, kotara zakrywająca scenę ma modrą, ciemną barwę o złotym połysku. Nie jest tak pyszna jak główna, iluzje nie uświetniają występów, a na podwyższeniu zmieści się tylko mniejszy zespół, czasem przeprowadzane są tutaj również elegantsze koncerty. Przedstawienia baletowe na mniejszej scenie odbywają się bez udziału orkiestry: za muzykę służy śpiew a cappella trzech zamieszkujących to miejsce syren; istoty pozostają niewidoczne dla widzów, pozostając w przejściu rzecznym wykopanym pod sceną. Ich śpiew umila również koncerty - doskonała harmonia splata się w jedność, kuszącą, uwodzicielską i niepowtarzalną. Śpiewane przez nie pieśni są w języku trytońskim - bez jego znajomości nie jesteś w stanie ich zrozumieć, ale eleganckie kaligrafowane libretta na pergaminach materializują się przy każdym fotelu i pozwalają śledzić sens.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:23, w całości zmieniany 1 raz
List od Czarnego Pana był dla mnie nie lada zaskoczeniem. Jednak mimo wszystko tym z gatunku jak najbardziej pozytywnych; szczególnie w ostatnim czasie. Mógłbym się zadręczać zastanawianiem się o co konkretnie chodziło i czy przypadkiem nie zrobiłem czegoś źle, niepoprawnie i tak dalej, ale starałem się nie oddawać w ręce pesymistycznym wizjom. Z góry założyłem, że Pan miał dla nas jakieś szczególne zadanie; musiałem jednak przyznać, że to było niezwykłe. To, że z treści pergaminu wyraźnie wynikało, że miał się z nami spotkać osobiście. Zaskakujące i niepokojące zarazem, ale naprawdę próbowałem nie dać się porwać własnym obawom oraz lękom. Nic dobrego nie przyszłoby z zamartwiania się na zapas lub drżenia rąk podczas leczenia pacjentów, których wcale mi nie ubywało, a wręcz przeciwnie. Odkąd anomalie zawładnęły światem nie tylko magicznym, ilość poszkodowanych piętrzących się na oddziale urazów pozaklęciowych przybywała z każdym dniem, a w skali miesiąca dochodziła do niebotycznych wręcz liczb. Nie narzekałem na pracę, w gruncie rzeczy ją lubiłem, bo zwykle mogłem wybierać sobie tych, których łaskawie mógłbym wyleczyć. Nie znosiłem jedynie braku możliwości wyboru, ale takie sytuacje zdarzały się naprawdę rzadko.
Odłożyłem na bok prywatne sprawy i przygotowałem się do wyjścia. Starannie, chcąc prezentować się nienagannie i jednocześnie profesjonalnie. W myślach układałem już plany na najbliższy czas oraz temu, czemu miałem się później poświęcić. Wszystko oscylowało oczywiście wokół kariery, bo ojciec coraz mocniej naciskał na to, bym wystąpił przed szereg innych uzdrowicieli. Nie rozumiał, że to wymagało czasu oraz poświęcenia, a ja jeszcze miałem obowiązki wobec Rycerzy Walpurgii, które prawdopodobnie stały nawet wyżej w hierarchii ważności niż osobisty awans w Świętym Mungu. Musiał uzbroić się w cierpliwość i tyle, choć obawiałem się, że i ta się szybko wykończy. Przecież był Blackiem i wymagał doskonałości.
Kiedy jakimś cudem dotarłem na miejsce, a co więcej, wszedłem do środka, zauważyłem, że W Fantasmagorii nie byłem sam. Przywitałem się ze wszystkimi dopiero teraz odczuwając zaniepokojenie oraz obawę, dużo bardziej nasiloną niż po otrzymaniu listu. Ale stałem prosto, gotowy na… na cokolwiek, choć słowo wszystko byłoby raczej nadużyciem.
Odłożyłem na bok prywatne sprawy i przygotowałem się do wyjścia. Starannie, chcąc prezentować się nienagannie i jednocześnie profesjonalnie. W myślach układałem już plany na najbliższy czas oraz temu, czemu miałem się później poświęcić. Wszystko oscylowało oczywiście wokół kariery, bo ojciec coraz mocniej naciskał na to, bym wystąpił przed szereg innych uzdrowicieli. Nie rozumiał, że to wymagało czasu oraz poświęcenia, a ja jeszcze miałem obowiązki wobec Rycerzy Walpurgii, które prawdopodobnie stały nawet wyżej w hierarchii ważności niż osobisty awans w Świętym Mungu. Musiał uzbroić się w cierpliwość i tyle, choć obawiałem się, że i ta się szybko wykończy. Przecież był Blackiem i wymagał doskonałości.
Kiedy jakimś cudem dotarłem na miejsce, a co więcej, wszedłem do środka, zauważyłem, że W Fantasmagorii nie byłem sam. Przywitałem się ze wszystkimi dopiero teraz odczuwając zaniepokojenie oraz obawę, dużo bardziej nasiloną niż po otrzymaniu listu. Ale stałem prosto, gotowy na… na cokolwiek, choć słowo wszystko byłoby raczej nadużyciem.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Na środku baletowej sceny stał stół z pięcioma krzesłami - dwoma po bokach i jednym u szczytu. To właśnie przy nim równo w południe pojawiła się czarna mgła, która po chwili przybrała sylwetkę wysokiego, szczupłego mężczyzny w długiej, ciemnej szacie. Blade dłonie ułożył na oparciu spoglądając na zgromadzonych w sali badaczy.
- Usiądźcie, proszę - mówił cicho, ale jego głos dzięki akustyce sali bez problemu dotarł do uszu przybyłych Rycerzy. Nie czekał aż wykonają jego polecenie, zajmując swoje miejsce u szczytu stołu i splatając palce przed twarzą, obserwując znad nich pozostałych, łokcie opierając na rzeźbionych poręczach.
- Anomalia, z którą Śmierciożercy zetknęli się w Azkabanie była wyjątkowo silna. Chcę żebyście się jej przyjrzeli - umilkł spoglądając uważnie na wszystkich, po kolei, na Quntina, Valerija, Cassandrę i Lupusa wystarczająco długo, by móc poczuć się pod jego wzrokiem niekomfortowo.
- Nestor Trversów był także łaskaw poinformować mnie, że w jednej z naprawionych anomalii, w Kasynie w Norfolk doszło do dziwnego pożaru. Temu też się przyjrzycie - ponownie przerwał na chwilę zanim wrócił do wydawania poleceń. - Każdego dnia pracy, jeśli będzie potrzebować więcej niż jednego dnia, na koniec waszych poszukiwań, wyślecie mi krótki raport z informacją o postępach i odkryciach, jakie dokonaliście. Naszym celem nie jest powstrzymanie anomalii dopóki nie dowiemy się, w jaki sposób ich nieokiełznaną magię możemy wykorzystać do naszych celów. Miejcie to na uwadze podczas waszych poszukiwań.
Czarny Pan rozplótł palce opierając się o oparcie wysokiego krzesła.
- Czy wszystko jest jasne? Macie jakieś pytania? - Jego głos pozostawał bez wyrazu. Aż do czasu, gdy Lord Voldemort zwrócił się bezpośrednio do Burke'a tonem nieco chłodniejszym niż dotychczas. - Quentinie?
|Na odpis macie 48 godzin.
- Usiądźcie, proszę - mówił cicho, ale jego głos dzięki akustyce sali bez problemu dotarł do uszu przybyłych Rycerzy. Nie czekał aż wykonają jego polecenie, zajmując swoje miejsce u szczytu stołu i splatając palce przed twarzą, obserwując znad nich pozostałych, łokcie opierając na rzeźbionych poręczach.
- Anomalia, z którą Śmierciożercy zetknęli się w Azkabanie była wyjątkowo silna. Chcę żebyście się jej przyjrzeli - umilkł spoglądając uważnie na wszystkich, po kolei, na Quntina, Valerija, Cassandrę i Lupusa wystarczająco długo, by móc poczuć się pod jego wzrokiem niekomfortowo.
- Nestor Trversów był także łaskaw poinformować mnie, że w jednej z naprawionych anomalii, w Kasynie w Norfolk doszło do dziwnego pożaru. Temu też się przyjrzycie - ponownie przerwał na chwilę zanim wrócił do wydawania poleceń. - Każdego dnia pracy, jeśli będzie potrzebować więcej niż jednego dnia, na koniec waszych poszukiwań, wyślecie mi krótki raport z informacją o postępach i odkryciach, jakie dokonaliście. Naszym celem nie jest powstrzymanie anomalii dopóki nie dowiemy się, w jaki sposób ich nieokiełznaną magię możemy wykorzystać do naszych celów. Miejcie to na uwadze podczas waszych poszukiwań.
Czarny Pan rozplótł palce opierając się o oparcie wysokiego krzesła.
- Czy wszystko jest jasne? Macie jakieś pytania? - Jego głos pozostawał bez wyrazu. Aż do czasu, gdy Lord Voldemort zwrócił się bezpośrednio do Burke'a tonem nieco chłodniejszym niż dotychczas. - Quentinie?
|Na odpis macie 48 godzin.
Dokonywał wielkich rzeczy strasznych, to prawda, ale wielkich
Czarny Pan
Zawód : Czarnoksiężnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Konta specjalne
Czarna mgła budziła u niej wstręt - nie kierowała się jednak prywatnymi animozjami, miała przed sobą czarnoksiężnika, o którym najpotężniejsi z tych, których znała, wypowiadali się z lękiem i szacunkiem. Miała przed sobą czarnoskiężnika, który zebrał pod swoim przywództwem tych wszystkich zdolnych czarodziejów. I, wreszcie, miała przed sobą kogoś, czyją protekcję zamierzała zdobyć. Nie wyobrażała go sobie wcześniej w żaden sposób - był człowiekiem w czarnej szacie pozbawionym twarzy, o białej skórze. Te elementy się zgadzały - twarz zaskakiwała o tyle, że wydawała się szlachetna. Przystojna. Tak naprawdę wcale nie powinno jej to dziwić - ktoś, kto porwał za sobą tłumy tak dumnych czarodziejów, musiał cechować się nadzwyczajną charyzmą.
Krótką chwilę zajęła jej pobieżna analiza miejsc przy stole, przy którym mieli usiąść. Prawa strona zawsze była ważniejsza, miejsca bliżej samego Czarnego Pana - również wydawały się bardziej nobilitujące. Nie znając w tym świece jeszcze do końca swojego miejsca, zajęła krzesło dalej od przywódcy i znajdujące się po lewej stronie. Ignotus opuścił Azkaban z sinicą, pozostali nosili nie mniej zagrażające zatrucia wywołane bliskością czarnej magii: widziała na własne oczy, jak bardzo potężną była ta anomalia. Słuchała Czarnego Pana z uwagą, nie wiedząc, jak powinna się zachować, kiedy napotkała jego przeszywające spojrzenie. Pomimo lęku, niepewności i towarzyszącego tej chwili niepokoju, nie opuściła wzroku. Czego oczekiwał Czarny Pan - pokory czy odwagi? Miał w sobie coś, co bardzo szybko uczyło tej pierwszej. W pomieszczeniu zaczynało się robić dziwnie duszno, a ona sama - czuła się coraz bardziej nieswojo.
- Tak, panie - Skłoniła się w wyrazie szacunku, odpowiadając na pierwsze z pytań. Zastanawiając się nad odpowiedzią na drugim z pytań - śmierciożercy dostali się do Azkabanu przy pomocy świstoklików ministerstwa - ogień zaś strawił wszystko, nie obiorą tej samej drogi. Pytanie o to uznała jednak za niestosowne, gdyby Czarny Pan zamierzał ułatwiać im drogę na wyspę, z pewnością sam by ich o tym powiadomił. Rzekomo to intelektem mieli wspierać organizację - jeśli będzie trzeba, znajdą sposób samodzielnie. Przeniosła więc spojrzenie na Quentina, wyczekując reakcji na bezpośrednio zwrócone ku niemu pytanie ich pana - nie znając kontekstu nie wyczuwała w nim ironii, biorąc Burke'a za tego, który znajdował się na najsilniejszej pozycji i cieszył największymi przywilejami.
Krótką chwilę zajęła jej pobieżna analiza miejsc przy stole, przy którym mieli usiąść. Prawa strona zawsze była ważniejsza, miejsca bliżej samego Czarnego Pana - również wydawały się bardziej nobilitujące. Nie znając w tym świece jeszcze do końca swojego miejsca, zajęła krzesło dalej od przywódcy i znajdujące się po lewej stronie. Ignotus opuścił Azkaban z sinicą, pozostali nosili nie mniej zagrażające zatrucia wywołane bliskością czarnej magii: widziała na własne oczy, jak bardzo potężną była ta anomalia. Słuchała Czarnego Pana z uwagą, nie wiedząc, jak powinna się zachować, kiedy napotkała jego przeszywające spojrzenie. Pomimo lęku, niepewności i towarzyszącego tej chwili niepokoju, nie opuściła wzroku. Czego oczekiwał Czarny Pan - pokory czy odwagi? Miał w sobie coś, co bardzo szybko uczyło tej pierwszej. W pomieszczeniu zaczynało się robić dziwnie duszno, a ona sama - czuła się coraz bardziej nieswojo.
- Tak, panie - Skłoniła się w wyrazie szacunku, odpowiadając na pierwsze z pytań. Zastanawiając się nad odpowiedzią na drugim z pytań - śmierciożercy dostali się do Azkabanu przy pomocy świstoklików ministerstwa - ogień zaś strawił wszystko, nie obiorą tej samej drogi. Pytanie o to uznała jednak za niestosowne, gdyby Czarny Pan zamierzał ułatwiać im drogę na wyspę, z pewnością sam by ich o tym powiadomił. Rzekomo to intelektem mieli wspierać organizację - jeśli będzie trzeba, znajdą sposób samodzielnie. Przeniosła więc spojrzenie na Quentina, wyczekując reakcji na bezpośrednio zwrócone ku niemu pytanie ich pana - nie znając kontekstu nie wyczuwała w nim ironii, biorąc Burke'a za tego, który znajdował się na najsilniejszej pozycji i cieszył największymi przywilejami.
bo ty jesteś
prządką
prządką
Oczekiwanie na przybycie pozostałych badaczy oraz samego Czarnego Pana dłuży się w nieskończoność. Podczas tej nieskończoności - w każdej jednej chwili pragnę, żeby to się wreszcie zakończyło. Wciskam się mocniej w ścianę, ale już bardziej nie mogę. Złorzeczę w myślach na swoje materialne ciało i modlę się o przyspieszenie czasu. Wejście Valerija, potem Cassandry i Lupusa kwituję krótkim skinięciem głowy. Nie mam ochoty rozmawiać, nie po to się tu znaleźliśmy. Zresztą jestem całkowicie skoncentrowany na własnym strachu oraz zażenowaniu, które osiąga już poziom krytyczny.
Zjawienie się Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, budzi we mnie nieprzyjemne wspomnienia z tamtej przeklętej nocy, o której naprawdę z chęcią bym zapomniał. Z drugiej strony może to dobrze, że nadal pamiętam i nadal towarzyszy mi wstyd - to dobra lekcja, która niesie ze sobą wartość edukacyjną. Bardzo staram się, żeby stres nie zjadł mnie tak do końca, całkowicie, bo wtedy nie mógłbym się ruszyć. A muszę się ruszyć. Zostaje wydany rozkaz obejmujący konieczność posadzenia swoich czterech liter na krześle, przy stole. Nabieram powietrza w płuca i żwawym krokiem podążam do blatu. Chcę to uczynić jak najsprawniej, bez żadnego ociągania się oraz wątpliwości. Siadam obok Vablatsky, dalej od Czarnego Pana, bo jeśli mielibyśmy się bawić w hierarchię, to powinienem się wcisnąć w kąt zupełnie odległego pokoju, ale nie jest to możliwe z wielu różnych przyczyn. Dlatego wybieram mniejsze zło.
Siedzę wyprostowany i spięty, nie myśląc zupełnie o niczym. Jakby wszystkie myśli uleciały wraz z ciężkim spojrzeniem Lorda Voldemorta. Staram się patrzeć w jego stronę tylko czasami, na krótko, żeby upewnić go o moim zainteresowaniu jego słowami, ale żeby go nie prowokować ani nie narażać się na zuchwałość - to chyba ostatnie, co mógłbym teraz odczuwać.
Szybko analizuję wszystkie zebrane informacje, przetwarzam je i zastanawiam się jak mógłbym pomóc. Nie wiem czy którakolwiek z tych spraw nadaje się do zbadania przez alchemika, ale wątpliwości nie pojawiają się w mojej głowie ani przez chwilę. Po prostu muszę to zrobić. To nie są prośby, tylko stwierdzenia, rozkazy, do których musimy się dostosować, dlatego nie pobudzam umysłu do refleksji nad słusznością (lub nie) powierzonej misji.
Pytań mam mnóstwo. Przede wszystkim - jak dostać się do Azkabanu? Czy ślady anomalii mogły pozostać w miejscach, skąd zbieraliśmy Śmierciożerców oraz Rycerzy? Czy mamy badać tylko jeszcze te nieujarzmione źródła czarnej magii czy zbierać również informacje z miejsc, w którym my jako ugrupowanie zdołaliśmy zyskać moc? Ale żadnego z nich nie wypowiadam na głos sądząc, że brzmią głupio oraz bezsensownie, a ja wykorzystałem już limit na idiotyzm na najbliższe tysiąclecia. - Wszystko jest zrozumiałe, Panie - odpowiadam więc. Słabo, bo mrożący ton głosu oraz wypowiedzenie mojego imienia na głos przyprawia mnie o początki kolejnego zawału. W międzyczasie muszę pomyśleć nad eliksirem na ustalowienie nerwów.
Zjawienie się Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, budzi we mnie nieprzyjemne wspomnienia z tamtej przeklętej nocy, o której naprawdę z chęcią bym zapomniał. Z drugiej strony może to dobrze, że nadal pamiętam i nadal towarzyszy mi wstyd - to dobra lekcja, która niesie ze sobą wartość edukacyjną. Bardzo staram się, żeby stres nie zjadł mnie tak do końca, całkowicie, bo wtedy nie mógłbym się ruszyć. A muszę się ruszyć. Zostaje wydany rozkaz obejmujący konieczność posadzenia swoich czterech liter na krześle, przy stole. Nabieram powietrza w płuca i żwawym krokiem podążam do blatu. Chcę to uczynić jak najsprawniej, bez żadnego ociągania się oraz wątpliwości. Siadam obok Vablatsky, dalej od Czarnego Pana, bo jeśli mielibyśmy się bawić w hierarchię, to powinienem się wcisnąć w kąt zupełnie odległego pokoju, ale nie jest to możliwe z wielu różnych przyczyn. Dlatego wybieram mniejsze zło.
Siedzę wyprostowany i spięty, nie myśląc zupełnie o niczym. Jakby wszystkie myśli uleciały wraz z ciężkim spojrzeniem Lorda Voldemorta. Staram się patrzeć w jego stronę tylko czasami, na krótko, żeby upewnić go o moim zainteresowaniu jego słowami, ale żeby go nie prowokować ani nie narażać się na zuchwałość - to chyba ostatnie, co mógłbym teraz odczuwać.
Szybko analizuję wszystkie zebrane informacje, przetwarzam je i zastanawiam się jak mógłbym pomóc. Nie wiem czy którakolwiek z tych spraw nadaje się do zbadania przez alchemika, ale wątpliwości nie pojawiają się w mojej głowie ani przez chwilę. Po prostu muszę to zrobić. To nie są prośby, tylko stwierdzenia, rozkazy, do których musimy się dostosować, dlatego nie pobudzam umysłu do refleksji nad słusznością (lub nie) powierzonej misji.
Pytań mam mnóstwo. Przede wszystkim - jak dostać się do Azkabanu? Czy ślady anomalii mogły pozostać w miejscach, skąd zbieraliśmy Śmierciożerców oraz Rycerzy? Czy mamy badać tylko jeszcze te nieujarzmione źródła czarnej magii czy zbierać również informacje z miejsc, w którym my jako ugrupowanie zdołaliśmy zyskać moc? Ale żadnego z nich nie wypowiadam na głos sądząc, że brzmią głupio oraz bezsensownie, a ja wykorzystałem już limit na idiotyzm na najbliższe tysiąclecia. - Wszystko jest zrozumiałe, Panie - odpowiadam więc. Słabo, bo mrożący ton głosu oraz wypowiedzenie mojego imienia na głos przyprawia mnie o początki kolejnego zawału. W międzyczasie muszę pomyśleć nad eliksirem na ustalowienie nerwów.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Osiągnięcie wielkich czynów wymagało wielkich poświęceń. Mówił mi to ojciec i musiałem przyznać, że wiele było w tym prawdy. Nie spodziewałem się, że coś przyjdzie mi łatwo, a manna z nieba spadnie samoistnie. Nie miałem tu na myśli dóbr, wygód oraz zachcianek, ten schemat wpisywał się w praktycznie każdego arystokratę. Problem pojawiał się w ambicjach, samorealizacji oraz wszystkich innych aspektów życia, których nie można było kupić. Nie mogłem więc poprzestawać na laurach, musiałem piąć się dalej po wyboistej ścieżce nie tylko kariery, ale teraz też organizacji. Dawanie z siebie wszystkiego było moim obowiązkiem, z którego na pewno się wywiążę. To chyba te myśli pozwoliły mi nie wpaść w panikę lub przynajmniej intensywniejsze zdenerwowanie, gdy przed nami pojawił się On. Wydaje mi się, że widziałem tę twarz gdzieś przelotnie, zapewne w Hogwarcie, ale przez dużą różnicę wieku nigdy nie próbowałem się do tego czarodzieja zbliżyć. Zacząłem żałować tamtej decyzji widząc drzemiącą w Lordzie Voldemorcie charyzmę oraz potęgę, o której wspominała Deirdre. Jednak nie miałem czasu się nad tym zastanawiać; głos Czarnego Pana pozornie wydawał się obojętny, ale przebijała przez niego moc oraz surowość, która potrafiła skutecznie podporządkować sobie każdego. Bez szemrania podszedłem do stołu przyglądając się krzesłom wsuniętym pod blat. Wszyscy siadali mocno zachowawczo i nie wiedziałem do końca z czego to wynikało. Jeszcze nigdy nie miałem okazji uczestniczyć w spotkaniu, które prowadził nasz Pan, a na wszystkich innych każdy siadał gdzie tylko mu się podobało. Byłem chyba za krótko w organizacji, by jeszcze wyłapać te drobne niuanse. Z drugiej strony nie mogliśmy (chyba?) wszyscy siedzieć po jednej stronie, dlatego zdecydowałem się zasiąść naprzeciwko siedzącej już dwójki czarodziejów, nie zastanawiając się nad tym zbyt długo. Były ważniejsze rzeczy do zrobienia, o których zaraz zostaliśmy poinformowani.
Starałem się nie dać po sobie poznać jakim ciężarem było stanowcze spojrzenie Czarnego Pana, ale w rezultacie dało się zauważyć kilka nerwowych drgań gdy poprawiałem ułożenie ręki lub stopy pod stołem. Musiałem odrzucić na bok wszystkie obawy i lęki, a skupić się wyłącznie na słowach oraz oczekiwaniach, jakie przed nami postawiono. Wydawało mi się, że do dokładniejszego zbadania anomalii potrzebowalibyśmy biegłego numerologa, ale to akurat w naszej gestii leżało jak dokonamy powierzonego nam zadania. Naszego przywódcy interesowały jedynie wymierne wyniki, o które musieliśmy się postarać. Nie będzie łatwo przez wzgląd na utrudnioną komunikację; brak teleportacji, oraz kominków, trzeba byłoby przygotować odpowiedni świstoklik, który mógłby nas przenieść do Azkabanu. Do innych miejsc powinniśmy się dostać w inny sposób, choć i to będzie sporym wyzwaniem. Ale w końcu od tego byliśmy, od odnajdywania rozwiązań. – Jest jasne, panie – potwierdziłem i ja. Nawet jeśli nie wnosiło to niczego do sprawy, to zapewniało o posłuchu, jaki miał Czarny Pan.
Starałem się nie dać po sobie poznać jakim ciężarem było stanowcze spojrzenie Czarnego Pana, ale w rezultacie dało się zauważyć kilka nerwowych drgań gdy poprawiałem ułożenie ręki lub stopy pod stołem. Musiałem odrzucić na bok wszystkie obawy i lęki, a skupić się wyłącznie na słowach oraz oczekiwaniach, jakie przed nami postawiono. Wydawało mi się, że do dokładniejszego zbadania anomalii potrzebowalibyśmy biegłego numerologa, ale to akurat w naszej gestii leżało jak dokonamy powierzonego nam zadania. Naszego przywódcy interesowały jedynie wymierne wyniki, o które musieliśmy się postarać. Nie będzie łatwo przez wzgląd na utrudnioną komunikację; brak teleportacji, oraz kominków, trzeba byłoby przygotować odpowiedni świstoklik, który mógłby nas przenieść do Azkabanu. Do innych miejsc powinniśmy się dostać w inny sposób, choć i to będzie sporym wyzwaniem. Ale w końcu od tego byliśmy, od odnajdywania rozwiązań. – Jest jasne, panie – potwierdziłem i ja. Nawet jeśli nie wnosiło to niczego do sprawy, to zapewniało o posłuchu, jaki miał Czarny Pan.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W powietrzu zawisła magia, która zaczęła w nim ciążyć z chwili na chwilę coraz bardziej. Kumulowała się, zatrważała, zaciskała się na płucach. Nie było to zaskakujące biorąc pod uwagę, że wirującej mgły wyłonił się Czarny Pan, który osobiście przed nimi stanął. Valerij pobladł, spuszczając spojrzenie. Pochylił głowę w geście powitania, jak i poddaństwa. Serce mu biło szybko, gdy czarnoksiężnik się odezwał nakazując pojawianie się przy stole. Dolohov tak też uczynił.
Słuchał rozkazów. Wspomnienie Azkabanu, konieczności pójścia i zbadania tamtejszej anomalii napawała go paranoicznym strachem tłumionym przez irracjonalne podekscytowanie. Słyszała na spotkaniu wspomnienie o rzekomym chłopcu, który w tych więziennych murach miał rzekomy budować sobie ciało. To go najbardziej interesowało. Pogranicze życia i śmierci stawały się dla niego dziwną obsesją w którą brnął coraz odważniej. Jeżeli anomalie również w jakiś sposób oddziaływały na manipulacje związane z duszą i ciałem to on się tego dowie, a odpowiedzi na te pytanie niewątpliwie skrywał właśnie Azkaban. Nie zadawał pytań. W głowie pojawiła mu się okropna pustka, gdy tylko czarnoksiężnik poruszył kwestię potencjalnych pytań. Prawdopodobnie gdyby Valerij jakieś posiadał wstydziłby się z nimi obnosić. Zależało mu na aprobacie Czarnego Pana. Nie chciał, by ten uznał go za głupca.
- Zrozumiałem, Panie.
Słuchał rozkazów. Wspomnienie Azkabanu, konieczności pójścia i zbadania tamtejszej anomalii napawała go paranoicznym strachem tłumionym przez irracjonalne podekscytowanie. Słyszała na spotkaniu wspomnienie o rzekomym chłopcu, który w tych więziennych murach miał rzekomy budować sobie ciało. To go najbardziej interesowało. Pogranicze życia i śmierci stawały się dla niego dziwną obsesją w którą brnął coraz odważniej. Jeżeli anomalie również w jakiś sposób oddziaływały na manipulacje związane z duszą i ciałem to on się tego dowie, a odpowiedzi na te pytanie niewątpliwie skrywał właśnie Azkaban. Nie zadawał pytań. W głowie pojawiła mu się okropna pustka, gdy tylko czarnoksiężnik poruszył kwestię potencjalnych pytań. Prawdopodobnie gdyby Valerij jakieś posiadał wstydziłby się z nimi obnosić. Zależało mu na aprobacie Czarnego Pana. Nie chciał, by ten uznał go za głupca.
- Zrozumiałem, Panie.
Czarny Pan skinieniem głowy przyjął deklaracje Rycerzy nie odpowiadając na niezadane pytania.
- Dostanie się do Azkabanu nie będzie proste - wydobył różdżkę i za pomocą jednego, eleganckiego gestu wyczarował na stole podobny talerz, jaki służył za świstoklik dla śmierciożerców docierających do uzdrowicieli. - Jest on naładowany dostateczną magią anomalii, by móc was tam przenieść. Musicie udać się w jedno z miejsc, w którym wylądowali wracający z Azkabanu rycerze i korzystać z magii tak długo, aż nie zadziała któraś z anomalii. Świstoklik natychmiast się aktywuje. W Azkabanie zadziała na takiej samej zasadzie.
Czarny Pan wpatrywał się przez chwilę w znajdujący się przed nim świstoklik. Niezbyt jednak długą.
- Valeriju, Quentinie, wsparcie, które udzieliliście wszystkim wyprawom rycerzy było... nieocenione - oczy Lorda Voldemorta powędrowały w kierunku obu alchemików, by następnie przenieść się na uzdrowicieli. - Lupusie, Cassandro, wy również się spisaliście się bardzo dobrze.
Czarny Pan nie zwykł dziękować. Także i pochwały w jego ustach nie bywały wylewne.
- Jak postępują wasze badania? - W głosie Czarnego Pana wybrzmiała nuta zainteresowania. Splótł palce ponownie opierając łokcie na poręczach i spoglądając na zgromadzonych przy stole badaczy, unosząc nieco brwi czekał na zwięzłą, ale i wyczerpującą odpowiedź.
|na odpis macie 48 godzin
- Dostanie się do Azkabanu nie będzie proste - wydobył różdżkę i za pomocą jednego, eleganckiego gestu wyczarował na stole podobny talerz, jaki służył za świstoklik dla śmierciożerców docierających do uzdrowicieli. - Jest on naładowany dostateczną magią anomalii, by móc was tam przenieść. Musicie udać się w jedno z miejsc, w którym wylądowali wracający z Azkabanu rycerze i korzystać z magii tak długo, aż nie zadziała któraś z anomalii. Świstoklik natychmiast się aktywuje. W Azkabanie zadziała na takiej samej zasadzie.
Czarny Pan wpatrywał się przez chwilę w znajdujący się przed nim świstoklik. Niezbyt jednak długą.
- Valeriju, Quentinie, wsparcie, które udzieliliście wszystkim wyprawom rycerzy było... nieocenione - oczy Lorda Voldemorta powędrowały w kierunku obu alchemików, by następnie przenieść się na uzdrowicieli. - Lupusie, Cassandro, wy również się spisaliście się bardzo dobrze.
Czarny Pan nie zwykł dziękować. Także i pochwały w jego ustach nie bywały wylewne.
- Jak postępują wasze badania? - W głosie Czarnego Pana wybrzmiała nuta zainteresowania. Splótł palce ponownie opierając łokcie na poręczach i spoglądając na zgromadzonych przy stole badaczy, unosząc nieco brwi czekał na zwięzłą, ale i wyczerpującą odpowiedź.
|na odpis macie 48 godzin
Dokonywał wielkich rzeczy strasznych, to prawda, ale wielkich
Czarny Pan
Zawód : Czarnoksiężnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Konta specjalne
Skłoniła lekko głowę, gestem dając znać, że rozumie instrukcje: co prawda nie miała pojęcia, w jakich miejscach wylądowali śmierciożercy po opuszczeniu Azkabanu - przetransportowali się tamtego dnia bezpośrednio do niej - jednak zdobycie tych informacji od któregoś z rycerzy nie powinno być niczym trudnym. Domyślała się, że Lupus dzielił te doświadczenia razem z nią, Valerij należał do jednej z grup - został Quentin, czy alchemik posiadał podobne informacje? Uniosła ku niemu na krótko spojrzenie, nie werbalizując jednak pytania, które równie dobrze mogło paść później, kiedy zostaną sami. I skłoniła się nieco głębiej, przyjmując pochwały - minęło już parę tygodni, odkąd pojęła, że łaska Czarnego Pana mogła być tym, co stanie się jej bezpiecznym azylem - nie zamierzała zmarnować tej szansy.
- Panie - odezwała się jako pierwsza, jednocześnie nie wyrywając się do odpowiedzi - niemal ukończyłam pierwszą fazę moich badań - to była najtrudniejsza część. Dokonałam dokładnego studium sinicy jako takiej, przyjrzałam się zmianom w organizmach wywołanych tą przypadłością zarówno pod kątem naturalnego zarażenia, jak i wywołanego anomalią. Sekcja zwłok osób zmarłych na skutek obrażeń wzmocnionych chorobą przyniosła odpowiedzi na wiele pytań - obecność anomalii pozwoliła przyjrzeć się przyśpieszonym zmianom stadium choroby w krótkim czasie. Czas spędzony na opatrywaniu ran czarodziejów, którzy powrócili z wypraw końcem czerwca przerwał moją pracę, ale jestem o krok od rozpracowania formuły. Zamierzałam zainfekować osobę zdrową celem przyjrzenia się początkom rozwoju... jednak rany odniesione przez śmierciożerców są wystarczające, bym mogła skupić się na nich - potrzebowały jedynie oczyszczenia. Valerij wspomógł mnie analizą numerologiczną, Lupus udzielił wsparcia jako drugi uzdrowiciel. Pomogła także nieobecna dziś wśród nas Eir Goyle. - Skinęła ku nim głową, szybko jednak powracając spojrzeniem ku Czarnemu Panu - Zamierzam również pomóc Morgothowi z jego przypadłością, choroba niepotrzebnie osłabia jego działania. Przyśpieszę swoje wysiłki. - Przez ostatnie tygodnie nie miała dużo czasu. Musiała zająć się rekonwalescencją rycerzy, którzy priorytetowo potrzebowali jej pomocy, zarówno tych, którzy opuścili Azkaban, jak i tych, którzy mężnie stawali czoła anomaliom - ale kiedy najgorszy czas przeminął, mogła w pełni skupić się na tym, co było najistotniejsze. Spuściła wzrok i pochyliła głowę - na znak, że nie ma nic więcej do dodania.
- Panie - odezwała się jako pierwsza, jednocześnie nie wyrywając się do odpowiedzi - niemal ukończyłam pierwszą fazę moich badań - to była najtrudniejsza część. Dokonałam dokładnego studium sinicy jako takiej, przyjrzałam się zmianom w organizmach wywołanych tą przypadłością zarówno pod kątem naturalnego zarażenia, jak i wywołanego anomalią. Sekcja zwłok osób zmarłych na skutek obrażeń wzmocnionych chorobą przyniosła odpowiedzi na wiele pytań - obecność anomalii pozwoliła przyjrzeć się przyśpieszonym zmianom stadium choroby w krótkim czasie. Czas spędzony na opatrywaniu ran czarodziejów, którzy powrócili z wypraw końcem czerwca przerwał moją pracę, ale jestem o krok od rozpracowania formuły. Zamierzałam zainfekować osobę zdrową celem przyjrzenia się początkom rozwoju... jednak rany odniesione przez śmierciożerców są wystarczające, bym mogła skupić się na nich - potrzebowały jedynie oczyszczenia. Valerij wspomógł mnie analizą numerologiczną, Lupus udzielił wsparcia jako drugi uzdrowiciel. Pomogła także nieobecna dziś wśród nas Eir Goyle. - Skinęła ku nim głową, szybko jednak powracając spojrzeniem ku Czarnemu Panu - Zamierzam również pomóc Morgothowi z jego przypadłością, choroba niepotrzebnie osłabia jego działania. Przyśpieszę swoje wysiłki. - Przez ostatnie tygodnie nie miała dużo czasu. Musiała zająć się rekonwalescencją rycerzy, którzy priorytetowo potrzebowali jej pomocy, zarówno tych, którzy opuścili Azkaban, jak i tych, którzy mężnie stawali czoła anomaliom - ale kiedy najgorszy czas przeminął, mogła w pełni skupić się na tym, co było najistotniejsze. Spuściła wzrok i pochyliła głowę - na znak, że nie ma nic więcej do dodania.
bo ty jesteś
prządką
prządką
To byłoby zbyt proste, gdyby Czarny Pan wtargnął do naszych umysłów i odpowiedział na niezadane pytania. Tak się nie stało i to akurat dobrze - legilimencja jest czymś prawdziwie strasznym. Doświadczyłem jej tylko raz i wiem, że więcej nie chcę. Za to część tajemnicy i tak zostaje zaraz ujawniona - przed nami pojawia się krążek teleportacyjny, jaki już widziałem wcześniej. Jest piękny w swej prostocie, ale niestety przywołuje same nieprzyjemne wspomnienia, dlatego szybko odwracam od niego wzrok. Odnotowuję w pamięci jak powinniśmy się dostać do Azkabanu, a później się z niego wydostać. Aż ciśnie się na usta pytanie co z dementorami - nie wiem jak inni, ale ja nie umiem przywołać zaklęcia patronusa. Będziemy musieli wymyśleć coś innego, chociaż jeszcze nie wiem co. Spoglądam po innych jakbym chciał się dowiedzieć czy i oni mają podobne wątpliwości, ale wszyscy zajęci są koncentrowaniem uwagi na Lordzie Voldemorcie, co i ja szybko robię.
Z szacunkiem pochylam głowę, czując się nieco lepiej, nie będąc już pod ostrzałem jako ten, co zawsze wszystko psuje. Serce trochę zwalnia tempa, ale nadal jestem niespokojny i zestresowany. Brak kontroli nad tym, co może za chwilę nastąpić, jest doprawdy obrzydliwym uczuciem.
Jedno, krótkie pytanie, żeby utrzymać wzbierający w duszy niepokój; to zadziwiające, jak niewiele trzeba. Pierwsza odzywa się Cassandra, relacjonując krótko swoje postępy. Analizuję je szybko, będąc pod wrażeniem. Czarodzieje znający się na anatomii i uzdrawianiu zawsze wzbudzali mój podziw.
- Dotarły do mnie obiekty badań - zaczynam, kiedy kobieta już skończyła swój raport. - Najwięcej okazów otrzymałem od Tristana Rosiera, ale inni również nie zawiedli - doprecyzowuję skąd tak naprawdę mam tych kilka inferiusów, gdyż ofiarodawcom należą się podziękowania oraz pochwała. Rzucanie na zwłoki skomplikowanego, czarnomagicznego zaklęcia jest niełatwe, szczególnie w dobie szalejącej magii. - Wszystkie testy z pierwszego etapu wypadły pomyślnie. Określiliśmy jakie dawki światła oraz ognia są dla inferiusów destrukcyjne. W oparciu o te badania stworzyłem już recepturę potrzebną do wzmocnienia naszych sług, przede mną praktyczne jej uwarzenie oraz przetestowanie jej na obiektach do badań* - wyjaśniam pokrótce. - Do końca miesiąca wszystko będzie gotowe - zapewniam jeszcze. Nie może być inaczej, nawet jeśli ilość obowiązków na naszych ramionach niebezpiecznie rośnie.
*zakładam, że do 12.08 taka część pracy zostanie wykonana, staram się to załatwić.
Z szacunkiem pochylam głowę, czując się nieco lepiej, nie będąc już pod ostrzałem jako ten, co zawsze wszystko psuje. Serce trochę zwalnia tempa, ale nadal jestem niespokojny i zestresowany. Brak kontroli nad tym, co może za chwilę nastąpić, jest doprawdy obrzydliwym uczuciem.
Jedno, krótkie pytanie, żeby utrzymać wzbierający w duszy niepokój; to zadziwiające, jak niewiele trzeba. Pierwsza odzywa się Cassandra, relacjonując krótko swoje postępy. Analizuję je szybko, będąc pod wrażeniem. Czarodzieje znający się na anatomii i uzdrawianiu zawsze wzbudzali mój podziw.
- Dotarły do mnie obiekty badań - zaczynam, kiedy kobieta już skończyła swój raport. - Najwięcej okazów otrzymałem od Tristana Rosiera, ale inni również nie zawiedli - doprecyzowuję skąd tak naprawdę mam tych kilka inferiusów, gdyż ofiarodawcom należą się podziękowania oraz pochwała. Rzucanie na zwłoki skomplikowanego, czarnomagicznego zaklęcia jest niełatwe, szczególnie w dobie szalejącej magii. - Wszystkie testy z pierwszego etapu wypadły pomyślnie. Określiliśmy jakie dawki światła oraz ognia są dla inferiusów destrukcyjne. W oparciu o te badania stworzyłem już recepturę potrzebną do wzmocnienia naszych sług, przede mną praktyczne jej uwarzenie oraz przetestowanie jej na obiektach do badań* - wyjaśniam pokrótce. - Do końca miesiąca wszystko będzie gotowe - zapewniam jeszcze. Nie może być inaczej, nawet jeśli ilość obowiązków na naszych ramionach niebezpiecznie rośnie.
*zakładam, że do 12.08 taka część pracy zostanie wykonana, staram się to załatwić.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czas nie działał na naszą korzyść, ale nad tym nie było już co dumać. Trzeba było przyjąć każde możliwe konsekwencje na siebie, nie byliśmy już dziećmi, które należało trzymać za rękę. Siedziałem udając człowieka spokojnego, ale w środku zastanawiałem się co dalej? Jak tego dokonamy? Postawione przed nami zadanie nie należało do łatwych, ale należało je wypełnić, więc obawy narastające gdzieś w środku były uzasadnione. Istniało wiele niewiadomych koniecznych do zmiany, by stały się jak najbardziej wiadome. Myślałem intensywnie nad wszystkim i choć część wątpliwości została rozwiana przez Czarnego Pana, to wciąż istniało wiele pytań, na które musieliśmy znaleźć odpowiedzi.
Z zainteresowaniem spojrzałem na świstoklik; nigdy go nie widziałem, na pewno nie w takiej formie. Wydawał się niepozorny, ale jak się zaraz okazało, miał moc przeniesienia nas do Azkabanu i z powrotem. Nagle w mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej obaw co do tego, czy damy radę się tam dostać i ile nas to będzie kosztować; sam pobyt tam musi być przerażający, nawet jeśli część więzienia uległo zniszczeniu. Ale skoro trzeba tam dotrzeć, to dotrzemy. Usłużnie podziękowałem za docenienie mojej roli w ostatnim leczeniu Rycerzy oraz Śmierciożerców.
Istotniejsze na tę chwilę, choć może nie do końca, okazał się temat samych badań. Mój wkład w pomoc Cassandrze przy leku na sinice była znikoma, ale na uśmiechnąłem się lekko kiedy mówiła. Słuchałem zarówno jej słów jak i kolejnego mówcy, zastanawiając się nad doborem moich własnych, mogących opisać etap, na którym się obecnie znajdowałem w wynalezieniu eliksiru regenerującego. Odczekałem stosowną pauzę, aż także zabrałem głos.
- Jeśli chodzi o eliksir nad którym pracujemy, to cała faza przygotowawcza jest gotowa. Poświęciłem kilka dni na studiowanie leczniczej literatury oraz zbieranie cennych informacji. Pozyskaliśmy też prawie wszystkie testy do badań, pozostał jeszcze ktoś, kto choruje na śmiertelną bladość. To rzadka choroba, ale udało mi się dotrzeć do pewnego pacjenta, który na nią choruje. Jestem pewien, że niedługo ruszy produkcja oraz ostateczne testy czy mikstura zadziała i czy tak, jak tego oczekujemy. Na pewno nie będzie żadnych komplikacji i niedługo skończymy wszystko – wyjaśniłem rzeczowo i oszczędnie, nie podając jednak ostatecznej daty. Po prostu zepniemy się, by zakończyć ten temat. Jak najszybciej. Niestety przez duży natłok obowiązków cały proces nie idzie tak prędko jakbym tego chciał, ale zostało już niewiele.
Z zainteresowaniem spojrzałem na świstoklik; nigdy go nie widziałem, na pewno nie w takiej formie. Wydawał się niepozorny, ale jak się zaraz okazało, miał moc przeniesienia nas do Azkabanu i z powrotem. Nagle w mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej obaw co do tego, czy damy radę się tam dostać i ile nas to będzie kosztować; sam pobyt tam musi być przerażający, nawet jeśli część więzienia uległo zniszczeniu. Ale skoro trzeba tam dotrzeć, to dotrzemy. Usłużnie podziękowałem za docenienie mojej roli w ostatnim leczeniu Rycerzy oraz Śmierciożerców.
Istotniejsze na tę chwilę, choć może nie do końca, okazał się temat samych badań. Mój wkład w pomoc Cassandrze przy leku na sinice była znikoma, ale na uśmiechnąłem się lekko kiedy mówiła. Słuchałem zarówno jej słów jak i kolejnego mówcy, zastanawiając się nad doborem moich własnych, mogących opisać etap, na którym się obecnie znajdowałem w wynalezieniu eliksiru regenerującego. Odczekałem stosowną pauzę, aż także zabrałem głos.
- Jeśli chodzi o eliksir nad którym pracujemy, to cała faza przygotowawcza jest gotowa. Poświęciłem kilka dni na studiowanie leczniczej literatury oraz zbieranie cennych informacji. Pozyskaliśmy też prawie wszystkie testy do badań, pozostał jeszcze ktoś, kto choruje na śmiertelną bladość. To rzadka choroba, ale udało mi się dotrzeć do pewnego pacjenta, który na nią choruje. Jestem pewien, że niedługo ruszy produkcja oraz ostateczne testy czy mikstura zadziała i czy tak, jak tego oczekujemy. Na pewno nie będzie żadnych komplikacji i niedługo skończymy wszystko – wyjaśniłem rzeczowo i oszczędnie, nie podając jednak ostatecznej daty. Po prostu zepniemy się, by zakończyć ten temat. Jak najszybciej. Niestety przez duży natłok obowiązków cały proces nie idzie tak prędko jakbym tego chciał, ale zostało już niewiele.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Valerij marzyło się zawsze uznanie. Teraz ten san zaczął się iścić. Przez ostatnie miesiące był doceniany, mówiono o nim dobrze, jego renoma wzrastała. Nie mógł więc pomimo strachu nie czuć radości z pochwały, która znaczyła dla niego wiele.
- Z końcem maja ukończyłem badania nad eliksirem bojowym wywołującym potężne, lodowe eksplozje. Przez wzgląd na czerwcowe przygotowania prezentacja receptury przesunęła się w czasie jednak na ostatnim, lipcowym spotkaniu nadrobiłem to niedociągnięcie i zaznajomiłem obecnych wówczas alchemików z działaniem oraz składem. Gdy zakupię sowę roześlę listownie jeszcze raz recepturę by mieć pewność, że nikt nie popełni pomyłki przy dozowaniu. To by było niebezpieczne... - Mówiąc biegał spojrzeniem po podłodze, zupełnie jakby widział tam biegające mrówki, a on sam próbował je właśnie policzyć. Było mu głupio. Powinien dokonać prezentacji wcześniej, powinien znaleźć czas. Stało się jednak. Do tego nie miał środków na sowę. Nim pomyślał wszystko ponownie wydał na ingrediencje. - Obecnie wspieram Pannę Vablatsky w jej przedsięwzięciu. Mam również rozpisane plany badań na miesiące w przód. Prawdopodobnie na dniach rozpocznę pracę nad eliksirem mającym podnieść efektywność warzenia nawet najtrudniejszych eliksirów. Lord Rosier bardzo ułatwia mi pracę swoim finansowaniem. Lord Percival Nott również szczodrze łoży na najpotrzebniejsze ingrediencje - mówił swoim rusyfikowanym angielskim by na końcu zamilknąć i nieśmiało podnieść swoje spojrzenie na czarnego Pana - To jednak są sprawy mniejsze...Od pewnego czasu, od spotkania z piątego lipca zastanawiam się... Śmierciożercy wspominali o tym, że natrafili tam na kogoś, kto z ludzkich szczątek budował sobie ciało do którego chciał się przenieść - reinkarnacja za życia - Zaobserwowali również tajemnicze pismo runiczne. Zależałoby mi znalezieniu tego miejsca, zebraniu próbek, notatek...Myślę, że mógłbym oprzeć na znaleziskach kolejne badania. Dowiedzieć się czegoś znaczącego. Pomoc w dotarciu do tego miejsca przez kogoś kto tam już był byłaby nieoceniona... - zasugerował, nieśmiało pragnąc prosić o pozwolenie, aprobatę i być może wyznaczenie kogoś kto przeżył Azkaban o zaprowadzenie w to ciekawe miejsce bądź przynajmniej na jego nakaz dał alchemikowi wskazówki, bądź też zezwolił na opóźnienie w wyruszeniu do ponurego więzienia tak by Valerij zyskał czas na ich zdobycie przed wyruszeniem w drogę. Gdy skończył mówić opuścił wzrok w napięciu czekając na odpowiedź, zastanawiając się czy nie był zbyt zuchwały w swych prośbach i słowach.
- Z końcem maja ukończyłem badania nad eliksirem bojowym wywołującym potężne, lodowe eksplozje. Przez wzgląd na czerwcowe przygotowania prezentacja receptury przesunęła się w czasie jednak na ostatnim, lipcowym spotkaniu nadrobiłem to niedociągnięcie i zaznajomiłem obecnych wówczas alchemików z działaniem oraz składem. Gdy zakupię sowę roześlę listownie jeszcze raz recepturę by mieć pewność, że nikt nie popełni pomyłki przy dozowaniu. To by było niebezpieczne... - Mówiąc biegał spojrzeniem po podłodze, zupełnie jakby widział tam biegające mrówki, a on sam próbował je właśnie policzyć. Było mu głupio. Powinien dokonać prezentacji wcześniej, powinien znaleźć czas. Stało się jednak. Do tego nie miał środków na sowę. Nim pomyślał wszystko ponownie wydał na ingrediencje. - Obecnie wspieram Pannę Vablatsky w jej przedsięwzięciu. Mam również rozpisane plany badań na miesiące w przód. Prawdopodobnie na dniach rozpocznę pracę nad eliksirem mającym podnieść efektywność warzenia nawet najtrudniejszych eliksirów. Lord Rosier bardzo ułatwia mi pracę swoim finansowaniem. Lord Percival Nott również szczodrze łoży na najpotrzebniejsze ingrediencje - mówił swoim rusyfikowanym angielskim by na końcu zamilknąć i nieśmiało podnieść swoje spojrzenie na czarnego Pana - To jednak są sprawy mniejsze...Od pewnego czasu, od spotkania z piątego lipca zastanawiam się... Śmierciożercy wspominali o tym, że natrafili tam na kogoś, kto z ludzkich szczątek budował sobie ciało do którego chciał się przenieść - reinkarnacja za życia - Zaobserwowali również tajemnicze pismo runiczne. Zależałoby mi znalezieniu tego miejsca, zebraniu próbek, notatek...Myślę, że mógłbym oprzeć na znaleziskach kolejne badania. Dowiedzieć się czegoś znaczącego. Pomoc w dotarciu do tego miejsca przez kogoś kto tam już był byłaby nieoceniona... - zasugerował, nieśmiało pragnąc prosić o pozwolenie, aprobatę i być może wyznaczenie kogoś kto przeżył Azkaban o zaprowadzenie w to ciekawe miejsce bądź przynajmniej na jego nakaz dał alchemikowi wskazówki, bądź też zezwolił na opóźnienie w wyruszeniu do ponurego więzienia tak by Valerij zyskał czas na ich zdobycie przed wyruszeniem w drogę. Gdy skończył mówić opuścił wzrok w napięciu czekając na odpowiedź, zastanawiając się czy nie był zbyt zuchwały w swych prośbach i słowach.
Czarny Pan kiwał w milczeniu głową, przyjmując do wiadomości podawane informacje i dokładnie zapamiętując wszystkie deklaracje, które zdążyły paść. Każdego słuchał skupiając na kolejnych mówcach swoją uwagę, poczynając od Cassandry, przez Quentina i Lupusa, na Valeriju kończąc. Żaden z rycerzy nie doświadczył jednak nieprzyjemnego uczucia wdzierania się do umysłu. Czarny Pan ufał, że jego oddani słudzy wiedzą lepiej, by nie próbować go okłamać.
- Dobrze - skwitował jedynie rozplatając palce. - Bardzo dobrze.
Jego oczy powędrowały na chwilę gdzieś nad głowy zgromadzonych rycerzy. Moment zamyślenia był jednak krótki i ponownie skupiony wzrok spoczął na Valeriju.
- Bagman zapisywał runy w księdze, jeżeli uda się wam ją znaleźć, z pewnością znajdziemy kogoś odpowiednio biegłego w sztuce, by je rozszyfrować. Ale ważniejsza od chłopca, który chciał być smokiem, jest anomalia. Nie wiem, na ile możliwe będzie przemieszczanie się po Azkabanie po tym, co się w nim stało - przez usta Czarnego Pana przemknął cień uśmiechu, który zniknął jednak niemalże natychmiast. - Najważniejsza jest anomalia, z którą związane są insygnia śmierci i dzieci. Ten związek jest jednak niejasny. Szukajcie śladów po czarnej różdżce albo kamieniu i pelerynie. Śladów ich użycia głównie, insygnia prawdopodobnie nie znajdują się w Azkabanie. Jeśli chłopiec od run okaże się jednym z dzieci, dowiedzcie się wszystkiego, czego zdołacie. Z raportu śmierciożerców wynika jednak, że jest martwy, dzieci, o które chodzi, powinny być żywe, musicie się dowiedzieć, jaką odgrywają w tym rolę. W pierwszej kolejności jednak skupcie się na anomalii, to prawdopodobnie jedna z najpotężniejszych, z jakimi do tej pory ktoś się spotkał, jej zbadanie powinno przybliżyć was do odpowiedzi.
Czarny Pan podniósł się z miejsca, a ciemne szaty poruszyły się nieznacznie, całkowicie zasłaniając jego sylwetkę.
- Cassandro, tobie powierzam pieczę nad tym zadaniem, ufam, że dopilnujesz, by wszystko odbyło się sprawnie - skinął głową uzdrowicielce zanim odszedł od stołu. - Możecie korzystać z tego miejsca lub przenieść się w dowolne, w którym będzie wam wygodniej. Azkaban i kasyno - gdzie najpierw wolicie się udać - wzrok Lorda Voldemorta zatrzymał się na chwilę na uzdrowicielce. - Zacznijcie jednak od razu.
Stojąc w pewnym oddaleniu od stołu znajdującego się na scenie, Czarny Pan zdawał się znikać w cieniu, który niebawem pochłoną go w całości. Po chwili po sylwetce Lorda Voldemorta pozostały jedynie strzępy czarnej mgły, które rozwiały się niedługo po jego odejściu.
| zt Czarny Pan
Mistrz Gry bardzo przeprasza za opóźnienie.
Czarny Pan opuścił spotkanie, możecie poświęcić jeszcze kolejkę na ustalenia (chyba że potrzebujecie ich więcej, to nawet dwie, a nawet i trzy) albo od razu przystąpić do zadania. W momencie, w którym będziecie chcieli przystąpić do zadania, napiszcie wiadomość na konto Ignotusa ze wskazaniem, w której lokacji chcecie rozpocząć (dla kasyna właściwe jest kasyno, dla Azkabanu dowolna lokacja spełniająca wymagania). Wówczas pojawi się stosowny post Mistrza Gry. W razie wszelkich pytań i wątpliwości jest to również właściwe konto do wysyłania próśb o wyjaśnienie, pytań, zażaleńi pochwał.
Na ustosunkowanie się do posta tj. odpis lub wiadomość z prośbą o przejście do następnego etapu, macie 48h. W przypadku odgrywania przygotowań, odpisy muszą pojawiać się sprawnie (kolejka nie powinna przekraczać 72 godzin). Jednocześnie informuję, że jako wydarzenie z Mistrzem Gry, wątek nie wymaga od was przestrzegania limitu słów. Dotyczy to także ewentualnych przygotowań.
Jednocześnie chcę tylko poinformować i z góry przeprosić, bowiem w piątek mam ostatni egzamin i do tego czasu może zdarzyć się, że skrzynkę sprawdzę nie częściej niż raz, dwa razy dziennie. Odpowiedzi jednak na pytania związane z wydarzeniem na pewno otrzymacie.
- Dobrze - skwitował jedynie rozplatając palce. - Bardzo dobrze.
Jego oczy powędrowały na chwilę gdzieś nad głowy zgromadzonych rycerzy. Moment zamyślenia był jednak krótki i ponownie skupiony wzrok spoczął na Valeriju.
- Bagman zapisywał runy w księdze, jeżeli uda się wam ją znaleźć, z pewnością znajdziemy kogoś odpowiednio biegłego w sztuce, by je rozszyfrować. Ale ważniejsza od chłopca, który chciał być smokiem, jest anomalia. Nie wiem, na ile możliwe będzie przemieszczanie się po Azkabanie po tym, co się w nim stało - przez usta Czarnego Pana przemknął cień uśmiechu, który zniknął jednak niemalże natychmiast. - Najważniejsza jest anomalia, z którą związane są insygnia śmierci i dzieci. Ten związek jest jednak niejasny. Szukajcie śladów po czarnej różdżce albo kamieniu i pelerynie. Śladów ich użycia głównie, insygnia prawdopodobnie nie znajdują się w Azkabanie. Jeśli chłopiec od run okaże się jednym z dzieci, dowiedzcie się wszystkiego, czego zdołacie. Z raportu śmierciożerców wynika jednak, że jest martwy, dzieci, o które chodzi, powinny być żywe, musicie się dowiedzieć, jaką odgrywają w tym rolę. W pierwszej kolejności jednak skupcie się na anomalii, to prawdopodobnie jedna z najpotężniejszych, z jakimi do tej pory ktoś się spotkał, jej zbadanie powinno przybliżyć was do odpowiedzi.
Czarny Pan podniósł się z miejsca, a ciemne szaty poruszyły się nieznacznie, całkowicie zasłaniając jego sylwetkę.
- Cassandro, tobie powierzam pieczę nad tym zadaniem, ufam, że dopilnujesz, by wszystko odbyło się sprawnie - skinął głową uzdrowicielce zanim odszedł od stołu. - Możecie korzystać z tego miejsca lub przenieść się w dowolne, w którym będzie wam wygodniej. Azkaban i kasyno - gdzie najpierw wolicie się udać - wzrok Lorda Voldemorta zatrzymał się na chwilę na uzdrowicielce. - Zacznijcie jednak od razu.
Stojąc w pewnym oddaleniu od stołu znajdującego się na scenie, Czarny Pan zdawał się znikać w cieniu, który niebawem pochłoną go w całości. Po chwili po sylwetce Lorda Voldemorta pozostały jedynie strzępy czarnej mgły, które rozwiały się niedługo po jego odejściu.
| zt Czarny Pan
Mistrz Gry bardzo przeprasza za opóźnienie.
Czarny Pan opuścił spotkanie, możecie poświęcić jeszcze kolejkę na ustalenia (chyba że potrzebujecie ich więcej, to nawet dwie, a nawet i trzy) albo od razu przystąpić do zadania. W momencie, w którym będziecie chcieli przystąpić do zadania, napiszcie wiadomość na konto Ignotusa ze wskazaniem, w której lokacji chcecie rozpocząć (dla kasyna właściwe jest kasyno, dla Azkabanu dowolna lokacja spełniająca wymagania). Wówczas pojawi się stosowny post Mistrza Gry. W razie wszelkich pytań i wątpliwości jest to również właściwe konto do wysyłania próśb o wyjaśnienie, pytań, zażaleń
Na ustosunkowanie się do posta tj. odpis lub wiadomość z prośbą o przejście do następnego etapu, macie 48h. W przypadku odgrywania przygotowań, odpisy muszą pojawiać się sprawnie (kolejka nie powinna przekraczać 72 godzin). Jednocześnie informuję, że jako wydarzenie z Mistrzem Gry, wątek nie wymaga od was przestrzegania limitu słów. Dotyczy to także ewentualnych przygotowań.
Jednocześnie chcę tylko poinformować i z góry przeprosić, bowiem w piątek mam ostatni egzamin i do tego czasu może zdarzyć się, że skrzynkę sprawdzę nie częściej niż raz, dwa razy dziennie. Odpowiedzi jednak na pytania związane z wydarzeniem na pewno otrzymacie.
Dokonywał wielkich rzeczy strasznych, to prawda, ale wielkich
Czarny Pan
Zawód : Czarnoksiężnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Konta specjalne
Po tym jak Czarny Pan dosłownie rozpłynął się w powietrzu Dolohov jeszcze trochę o tym w przejęciu stał w osłupieniu zbierając swoje myśli. Nie wiedzieć czemu czuł się trochę jak głupiec i to strapiło go mocno. Wydawało mu się, że tak wiele rzeczy powiedział nie tak, lecz z drugiej strony cieszył się, że się odważył. Ambiwalencja targających nim odczuć sprawiła, ze potrzebował chwili na wyciszenie. Gdy ta nastąpiła spojrzał na Cassandrę - to ją Czarny Pan wyznaczył na przewodniczkę. Valerij nie miał z tym najmniejszych problemów. Została naznaczona przez wolę Pana, a on nie zamierzał jej podważać tym bardziej, że dostrzegał słuszność tej decyzji.
- Przed wyruszeniom chciałbym wziąć ze sobą eliksiry. Na wszelki wypadek - zakomunikował ostatecznie czarownicy. Nie wiadomo czy się przydadzą, jednak z nimi czuł się zdecydowanie pewniej. Nie powinno to zająć dużo czasu. Równie dobrze mogli umówić się na stawienie się jeszcze dziś w wybranym miejscu. Wówczas przyszedłby już przygotowany. A jakim miejscu? Był w stanie się dostosować do jej wyboru, chociaż zważywszy na jego zainteresowanie księgą Bagmana które okazał, to gdzie wolałby udać się w pierwszej kolejności było dość oczywiste.
- Przed wyruszeniom chciałbym wziąć ze sobą eliksiry. Na wszelki wypadek - zakomunikował ostatecznie czarownicy. Nie wiadomo czy się przydadzą, jednak z nimi czuł się zdecydowanie pewniej. Nie powinno to zająć dużo czasu. Równie dobrze mogli umówić się na stawienie się jeszcze dziś w wybranym miejscu. Wówczas przyszedłby już przygotowany. A jakim miejscu? Był w stanie się dostosować do jej wyboru, chociaż zważywszy na jego zainteresowanie księgą Bagmana które okazał, to gdzie wolałby udać się w pierwszej kolejności było dość oczywiste.
Uważnie słucham wszystkich słów wszystkich raportów z postępowania badań oraz naturalnie tych słyszalnych od Czarnego Pana. Staram się poukładać wszystkie zdobyte informacje w głowie, chociaż jest ich naprawdę wiele i trudno się połapać? Dzieci? Żywe? Próbuję nie okazywać za bardzo zdziwienia, nie chcę znów sobie nagrabić. Dlatego po prostu obserwuję jak Lord Voldemort znika w czarnej mgle, jeszcze raz kiwając głową. I zaczynam myśleć. Cassandra, dobrze. Na pewno poradzi sobie z przewodnictwem, a my z zadaniem. Przenoszę wzrok na Valerija.
- Tak, powinniśmy wziąć ze sobą wszystko, co możliwe - przytakuję. Poprawiam ułożenie dłoni na stole podnosząc lekko rękawy, czuję się już swobodniej bez oceniającego, wręcz przewiercającego wzroku naszego Pana na sobie.
- Znam dwa miejsca, w których czekaliśmy na przybyłych z Azkabanu. Pierwsze to spalony sierociniec w okolicach Londynu, a drugie to ogrody rezerwatu smoków w Kent - zaczynam spokojnie, prześlizgując się spojrzeniem po każdym z obecnych w lokalu. - Osobiście byłbym za tym pierwszym, może uda nam się nie stać niczyim posiłkiem jeszcze przed dotarciem na miejsce - rzucam luźną uwagą. Ostateczna decyzja należy do Vablatsky. - W kasynie powinniśmy uzbroić się w coś przeciwko ogniowi, chociaż z drugiej strony mamy aż dwóch uzdrowicieli, więc może się uda - zaczynam kolejny, istotny temat pierwszej lokacji, do której się udamy. - Azkaban wymaga większego przemyślenia działań. Domyślam się, że część więzienia zostało zniszczone. Nie wiemy co tam zastaniemy. Ci więźniowie, co mieli uciec, zapewne uciekli, a inni zginęli. Ale zostaje ważna sprawa dementorów. Niestety wątpię, żeby każdy jeden opuścił wieżę lub został wchłonięty przez anomalię. Nie umiem wyczarować patronusa - mówię, kończąc wypowiedź ciężkim westchnięciem. - Teoretycznie mogłoby zadziałać protego kletva, ale nie jestem tego pewien - dodaję, szukając rozwiązania dla hipotetycznego problemu. - Albo eliksir ochrony, ale nie mamy czasu na jego uwarzenie - stwierdzam jeszcze na koniec, ciekaw, jak inni to widzą. Może martwię się niepotrzebnymi rzeczami, sam nie wiem. Za dużo myślę.
- Tak, powinniśmy wziąć ze sobą wszystko, co możliwe - przytakuję. Poprawiam ułożenie dłoni na stole podnosząc lekko rękawy, czuję się już swobodniej bez oceniającego, wręcz przewiercającego wzroku naszego Pana na sobie.
- Znam dwa miejsca, w których czekaliśmy na przybyłych z Azkabanu. Pierwsze to spalony sierociniec w okolicach Londynu, a drugie to ogrody rezerwatu smoków w Kent - zaczynam spokojnie, prześlizgując się spojrzeniem po każdym z obecnych w lokalu. - Osobiście byłbym za tym pierwszym, może uda nam się nie stać niczyim posiłkiem jeszcze przed dotarciem na miejsce - rzucam luźną uwagą. Ostateczna decyzja należy do Vablatsky. - W kasynie powinniśmy uzbroić się w coś przeciwko ogniowi, chociaż z drugiej strony mamy aż dwóch uzdrowicieli, więc może się uda - zaczynam kolejny, istotny temat pierwszej lokacji, do której się udamy. - Azkaban wymaga większego przemyślenia działań. Domyślam się, że część więzienia zostało zniszczone. Nie wiemy co tam zastaniemy. Ci więźniowie, co mieli uciec, zapewne uciekli, a inni zginęli. Ale zostaje ważna sprawa dementorów. Niestety wątpię, żeby każdy jeden opuścił wieżę lub został wchłonięty przez anomalię. Nie umiem wyczarować patronusa - mówię, kończąc wypowiedź ciężkim westchnięciem. - Teoretycznie mogłoby zadziałać protego kletva, ale nie jestem tego pewien - dodaję, szukając rozwiązania dla hipotetycznego problemu. - Albo eliksir ochrony, ale nie mamy czasu na jego uwarzenie - stwierdzam jeszcze na koniec, ciekaw, jak inni to widzą. Może martwię się niepotrzebnymi rzeczami, sam nie wiem. Za dużo myślę.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To nie miała być byle misja, wiedziałem to niby wcześniej, ale obawy zmaterializowały się dużo później. Dokładnie to wraz ze wsłuchiwaniem się w sprawy poruszane przez Czarnego Pana. Zadrżałem wewnętrznie na myśl, że faktycznie moglibyśmy stać się ofiarami dementorów, ale jednocześnie wolałem wierzyć, że do tego nie dojdzie. Że anomalia całkowicie dała nam przewagę nad tymi istotami; z drugiej strony gdyby tak było to czy musielibyśmy wracać do tamtego miejsca i badać tej niecodziennej, czarnomagicznej siły. Na wzmiankę o dzieciach uniosłem lekko brwi utwierdzając się w przekonaniu, że może być co najwyżej gorzej. Skłoniłem głowę Panu, który postanowił nas zostawić; reszta należała już tylko do nas.
Początkowo nie wiedziałem jak się za to zabrać. Azkaban był priorytetem, ale także nastręczał dodatkowych problemów z organizacją. Łudziłem się jednak, że nie było wcale tak źle jak malowała to rzeczywistość. Może wystarczyło się tam po prostu dostać, a wszystko inne nie miało znaczenia. Na przykład dementorzy wcale nie okażą się być zainteresowani naszą obecnością, w końcu wizyta w więzieniu przebiegła pomyślnie. Na tyle, na ile mogła przebiec tak niebezpieczna wyprawa. Przecież nie byliśmy wojownikami, a naukowcami; nie musimy doszukiwać się zagrożenia tam, gdzie go nie ma, prawda? Za dużo myślałem.
Pokręciłem głową, bo ja również nie potrafiłem wyczarować cielesnej formy patronusa. Nie miałem też żadnych eliksirów, ale może zdołalibyśmy poradzić sobie inaczej. Chwilowo nie miałem na to pomysłów, bo tak naprawdę nie wiedziałem z czym dokładnie będziemy się mierzyć. Na pewno nie zaszkodziłaby jakaś dobra energia w starciu z anomaliami i… dziećmi?
Początkowo nie wiedziałem jak się za to zabrać. Azkaban był priorytetem, ale także nastręczał dodatkowych problemów z organizacją. Łudziłem się jednak, że nie było wcale tak źle jak malowała to rzeczywistość. Może wystarczyło się tam po prostu dostać, a wszystko inne nie miało znaczenia. Na przykład dementorzy wcale nie okażą się być zainteresowani naszą obecnością, w końcu wizyta w więzieniu przebiegła pomyślnie. Na tyle, na ile mogła przebiec tak niebezpieczna wyprawa. Przecież nie byliśmy wojownikami, a naukowcami; nie musimy doszukiwać się zagrożenia tam, gdzie go nie ma, prawda? Za dużo myślałem.
Pokręciłem głową, bo ja również nie potrafiłem wyczarować cielesnej formy patronusa. Nie miałem też żadnych eliksirów, ale może zdołalibyśmy poradzić sobie inaczej. Chwilowo nie miałem na to pomysłów, bo tak naprawdę nie wiedziałem z czym dokładnie będziemy się mierzyć. Na pewno nie zaszkodziłaby jakaś dobra energia w starciu z anomaliami i… dziećmi?
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Boczna scena
Szybka odpowiedź