Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]27.08.17 10:04
First topic message reminder :

Kuchnia

Podczas, gdy drzwi na lewo od wejścia w salonie prowadzą do sypialni, to te na wprost - do kuchni. Na podłodze leżą stare deski, lecz ściany odmalowane zostały na biało. Jest bardzo skromnie, lecz Poppy dokłada wszelkich starań, by było schludnie - w oknie wisi bielusieńka, świeża firanka, tak samo obrus. Piękny, rzeźbiony kredens kupiła kiedyś za bezcen na Pokątnej - trzyma w nim porcelanową zastawę po babci ze strony mamy. Naprzeciwko okna stoi natomiast kilka szafek i półek, gdzie panuje doskonały porządek - wszystko stoi na swoim miejscu. W pokoju tym znajduje się również palenisko, zarówno pod garnek,
jak i kociołek.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Re: Kuchnia [odnośnik]03.10.17 16:23
Trudna sztuka eliksirów pozostawała poza zasięgiem przeciętnych czarodziei, wymagała więcej cierpliwości od zaklęć i pozornie wydawała się mniej efektowna, odległa od zapierających dech w piersiach walk na różdżki, które opisywano w baśniach dla dzieci. Benjamin początkowo podchodził do alchemii nie doceniając kryjącej się w kociołkach mocy, dopiero gdy dojrzał - i zmądrzał - przejrzał na oczy, widząc, jak wiele zawdzięcza sile, kryjącej się w kryształowych fiolkach. Ciągle w uszach brzmiały mu też słowa Bathildy: potrzebowali zdolnych alchemików. Nawet najzdolniejsi, najbardziej odważni czarodzieje, aurorzy, przechodzący wieloletnie szkolenia, profesorowie posiadający wielką wiedzę - nawet ci najlepsi nie mogli obyć się bez zaplecza eliksirów. Płynów mogących pomóc im pokonać wrogów, zniszczyć słabości, wzmocnić zalety - choć odrobinę przeważyć szalę starcia na korzyść Zakonu Feniksa, gwarantując im większe szanse na przywrócenie czarodziejskiemu światu sprawiedliwości i dobra.
Zaczynało się od drobnych gestów, niewielkich przysług - i niezbyt skomplikowanych receptur na eliksiry lecznicze, chociaż będąc zupełnie szczerym, nawet prymitywna miksturka na kaszel byłaby dla Benjamina wiedzą tajemną, dlatego też z wielką powagą i przejęciem odebrał od Pomfrey chochlę. Zerknął na zarumienioną brunetkę kontrolnie, trochę pytająco, upewniając się, że wie co robi, powierzając mu tak niezwykle odpowiedzialne zadanie, ale skoro była pewna jego kompetencji - zabrał się za mieszanie. Nieco za mocno, maź chlupnęła wesoło, na szczęście nie zalewając i tak wymęczonej tego dnia podłogi. - Ups - powiedział nieco niepewnie, starając się naśladować delikatne ruchy Poppy. Eliksir się udał, nie mógł zaprzepaścić pracy pielęgniarki i rozlać go teraz bezsensownie na podłogę, niwecząc dzielne próby. - Wygląda coraz lepiej - powiedział po chwili, zaglądając do środka kociołka. Miał już do czynienia z maścią z wodnej gwiazdy, wielokrotnie pomagała mu na wyprawach: pomoże także i Zakonowi. Nie osiadali przecież na laurach, kontynuując postawione przed nimi zadania. Na razie taki eliksir powinien wystarczyć: jeśli będą potrzebowali czegoś silniejszego, udadzą się do Snape'a. Pomfrey i tak niezwykle im pomogła, poświęcając wolny czas, by uzupełnić podstawowe braki w alchemicznym składziku Zakonu Feniksa. - Gdybym miał go ze sobą na odsieczy... - zaczął, ale urwał zanim na dobre rozkręcił się w wyrzutach sumienia. Szybciej pomógłby dzieciom uratowanym z Wyspy Rzeźb, nie przedłużyłby ich lęku i bólu, gdy czekały aż wróci z pomocą. Było, minęło; na następne wyprawy wyposażą się znacznie dokładniej i nie powtórzą swych błędów. - Dziękuję, Poppy. Bardzo nam pomogłaś - powiedział, ponownie oddając kobiecie chochlę. W tym samym momencie przypomniał sobie o posiadanych ingrediencjach - tak zaaferował się nieudanym eliksirem a potem powtórnym warzeniem, że prawie zapomniałby o tym, co przyniósł pielęgniarce. Dobrze, że Cerise miała głowę na karku. On także sięgnął do kieszeni i położył na kuchennym stole paczuszkę z dwiema porcjami płatków ciemiernika.  - Może da się uwarzyć z tego coś równie przydatnego Zakonowi - zastanowił się na głos, obserwując, jak Pomfrey nalewa do fiolek gęstą, zieloną maź.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]22.10.17 11:12
Eliksiry z pewnością były wyjątkową dziedziną magii - ja jednak nie miałam do nich cierpliwości. Dostrzegam zmieszanie na twarzy Poppy i dość dobrze ją rozumiem. Ja też nie potrafię przyjmować komplementów. Czarodziej stoi wtedy jak słup i sam nie wie co ma robić. A jednak uważam, że akurat jej pochwały należą się jak najbardziej. Z pewnością większe prawdopodobieństwo, że wyszłabym zwycięsko ze starcia ze smokiem niż z jakimkolwiek, nawet najprostszym eliksirem. Cieszę się, że ingrediencje które przyniosłam przydadzą się do czegoś zakonowi, bo sama nie zrobiłabym z nich żadnego pożytku. Posyłam Pomfrey ciepły uśmiech, czując jej ręce na swoich ramionach. Słysząc, że mikstura się udała i na dodatek jest doskonała aż wstaję z zachwytu i kieruję w stronę pielęgniarki dumne spojrzenie. Przyszliśmy do dobrej osoby, chce powiedzieć. W obliczu ostatnich zagrożeń każdy specyfik był na wagę złota, a eliksiry lecznicze mogły uratować komuś życie - maść z wodnej gwiazdy potrafiła uleczyć poważne oparzenia, przynajmniej z tego co wiedziałam. W moim zawodzie była bardzo przydatna, ale to samo tyczyło się napewno walki z czarnoksiężnikami. Słyszałam w końcu kiedyś o wyniszczającym zaklęciu szatańskiej pożogi, które kiedyś podobno spopieliło cały Londyn. Coś się we mnie kruszy kiedy słyszę słowa Bena. Nie byłam na odsieczy i choć słyszałam o tym same straszne słowa, część mnie żałowała, że tego nie zrobiłam. Może byłabym w stanie coś pomóc. Może byłabym w stanie coś zmienić. Może nie - może sama bym zginęła. Tego nie dowiem się już nigdy.
- Jestem pewna, że maść przyda się zakonnikom. Nie musisz być taka skromna, Poppy - mówię łagodnie i szczerze.
Moje spojrzenie kieruje się na Bena, który również wyjmuje przyniesione ingrediencje. Dobrze że o nich nie zapomniał - podejrzewam, że choć w innych sytuacjach był niezastąpiony, na eliksirach znał się mniej więcej tak jak ja. Z pewnością to Pomfrey wykorzysta składniki jak najlepiej. Przez chwilę jeszcze siedzimy, pijemy herbatę i rozmawiamy - cieszę się, że jest taka gościnna, bo przez ostatnie kilka lat niemal zapomniałam co to słowo oznacza. Kiedy jednak wskazówki zegara biegną nieubłaganie i zbliża się późna godzina, podnoszę się z krzesła i kiwam głową w stronę Bena. Oboje opuszczamy mieszkanie, żegnając się z jego właścicielką i będąc w posiadaniu tego po co tu przyszliśmy - przede wszystkim eliksiru leczniczego, ale też poprawionego humoru.

zt x2
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]03.11.17 12:54
Nie czuła potrzeby bycia komplementowaną i choć sama nie szczędziła pochwał, gdy były one zasłużone, sama czuła się skrępowana, gdy była ich adresatem. Była nadwyraz skromna i być może miała po prostu o sobie zbyt niskie mniemanie, lecz nie zamierzała z tym walczyć - pycha to grzech i jst nader zgubna, a ponadto nie przystoi kobietom. Zwłaszcza tak młodym, które mają jeszcze wiele do nauki. Ludzki organizm nie miał przed Poppy tajemnic, lecz wiele dziedzin z całą pewnością: w tym właśnie alchemia, bądź zielarstwo. Zawsze była typem tej dziewczyny, która siedzi z nosem w książkach i ciężko pracuje na to, by coś osiągnąć, Mimo iż ukończyła kurs uzdrowicielski oraz staż, mimo że zdążyła nabrać sporo doświadczenia pomimo krótkiego stażu pracy - nie uważała, by jej wiedza mogła pozostać na obecnym poziomie. Czuła wewnętrzną potrzebę samorozwoju i zwyczajną ciekawość świata: znała się nieco na zielarstwie, lecz pragnęła dowiedzieć się jeszcze więcej! Przynajmniej w taki sposób mogła być dla Zakonu przydatna. Nie władała na tyle potężnymi mocami, by przydać się w pojedynkach, lecz przecież wojna, to nie same pojedynki. Zgoda profesor Bagshot na jej obecność w jednostce badawczej Zakonu jedynie zmotywowała Poppy do działania i dodała wiary we własne możliwości.
Poklepała Benjamina po ramieniu, choć wyglądało to nieco groteskowo, był wszak wyższy o dużo ponad dwadzieścia centymetrów i czuła się przy nim młodsza, niż w rzeczywistości.
-Nie myśl tak, Ben - powiedziała Poppy kojącym, ciepłym głosem -Nie rozgrzebuj świeżej any. Pozwól się temu zagoić, Ben. Następnym razem będziemy lepiej przygotowani. A teraz nie myśl o tym już - było jeszcze za wcześnie na podobne rozmowy. Wszyscy mocno przeżyli to, co zdarzyło się podczas odsieczy, trudno było o tym rozmawiać, wspomnienia były zbyt świeże i bolesne. Przyjdzie jeszcze czas, aby chłodno to przeanalizować. Ale jeszcze nie teraz.
-Ależ to nic takiego - odparła od razu, odkładając filiżankę -Cieszę się, że mogłam pomóc! - zapewniła ich z uśmiechem -Dziękuję, Ben, obiecuję nie zmarnować - dodała wskazując na pakunek, który jej pozostawił -Zostańcie jeszcze chwilę! Trzeba zjeść ciasto!
Zostali, a Poppy zrobiło się cieplej na sercu. W takich chwilach samotność bywała trudna i przytłaczająca... Starała się zająć rozmową o błahostkach zwłaszcza Bena, mając nadzieję, że oderwie go od ponurych myśli. Wypytała go nawet o wyniki ostatnich meczy quidditcha decydując się na wysłuchanie monologu, który nie do końca rozumiała, bo na najpopularniejszym sporcie czarodziejów znała się po prostu słabo - lecz kiwała głową, uśmiechała się i podpytywała Wrighta z wyraźnym zainteresowaniem.
Żałowała, że musieli opuścić ją tak szybko. Miała nadzieję, że zobaczy ich niebawem.

/ zt
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]04.11.17 21:29
19 maj


Burze ucichły. Najpotężniejsza z nich wstrząsnęła Wielką Brytanią w posadach przed dziewięcioma dniami, wiedziała o tym od znajomych rozsianych po Wyspach i z gazet, jednakże - na całe szczęście - deszcze były coraz słabsze, a pogoda zdawała się wracać do majowej aury. Dziewiętnastego maja przez okiennice mieszkania Poppy obficie wpadał słoneczny blask, czyniąc skromne komnaty nieco przytulniejszymi i cieplejszymi. Winnie spał rozciągnięty na parapecie w kuchni, wygrzewając się w cieple, mruczał przy tym leniwie i absolutnie ignorował nowego towarzysza, który próbował go zaczepiać. Robin, czarny, młodziutki kocurek o białych łapkach, był z nimi zaledwie od kilku dni, lecz zdążył się już ze starszym rezydentem zaprzyjaźnić. Zdecydowanie miał odeń więcej energii i próbował go zachęcić do zabawy, a Poppy pozwalała im na najdziksze harce - Winnie zrobił się nieco za gruby, więc z pewnością przyda mu się nieco ruchu. Zrobił się za gruby, najpewniej go przekarmiła i trochę było Poppy wstyd, bo była przecież pielęgniarką. Sabrina, sowa panny Pomfrey, przyglądała się kotom ukradkiem, udając niezainteresowaną, siedząc na żerdzi zawieszonej na ścianie.
Sama Poppy krzątała się piecu, na którym stał garnek z zupą. Przyglądała mu się ze zmartwioną miną, mieszając od czasu do czasu. Zupa ani nie pachniała, ani nie wyglądała tak jak powinna. Pewne było to, że ją przypaliła, a do tego była okropnie za słona. Lada chwila miała zjawić się Sally, nie chciała by spędziła u niej czas jedynie o filiżance herbaty, ciasteczek nie miała, zbliżała się pora obiadowa, przyjaciółka z pewnością była głodna. Problem tkwił jedynie w tym, że panna Pomfrey przez wszystkie lata swojego życia nie zdążyła nauczyć się gotować. Ciotka Euphemia rządziła w kuchni i bardzo nie lubiła, gdy ktoś wściubiał tam swój nos, a już zwłaszcza cokolwiek przestawiał.
Rozległo się pukanie do drzwi, zestawiła więc garnek z pieca, z cichym jęknięciem, bo w powietrzu pachniało spalenizną i poszła otworzyć, wpuszczając Sally z radosnym uśmiechem.
-Cudownie Cię widzieć, kochana!
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]09.11.17 19:56
Dziś byłam względnie wolna od pracy. Rano tylko, skoro świt udałam się do lecznicy by nakarmić i oporządzić zwierzęta. Potem będę musiała zabieg ten powtórzyć wieczorem. Do tego czasu - miałam wolne. Powróciłam więc do domu, zmyłam z siebie zapach zwierząt. Ubrałam już nieco poblakłą sukienkę z długimi rękawami i dzierganym kołnierzykiem. Teraz był już trochę poszarzały, lecz i tak go lubiłam. Na grzbiet narzuciłam lżejszą szatę z kapturem. Potem już tylko trzewiczki na nogi i cicha prośba do mojego zwierzyńca by nie zdewastowała domu - potem wyszłam. Trzymając w zagięciu ręki wiklinowy koszyk udałam się na zakupy. Ciągle gdzieś tam czaiła się jakaś paranoiczna obawa, że ktoś mnie obserwuje, ktoś na mnie czyha, sztywniałam i wbijałam wzrok w bruk gdy mijałam strażników. Była to jednak moja wyobraźnia z którą nieco wojowałam. Przecież nie będę kisiła się w domu tylko dlatego, że sobie coś w mówiłam! Czułam się więc względnie swobodnie wśród magicznego tłumu. Tak krzątałam się po sklepach dokonując sprawunków, a potem, gdy dochodziło południe - udałam się do Poppy. Na samą myśl o tym, że kogoś odwiedzę aż mi się uśmiech przyklejał do twarzy. Brakowało mi kobiecego towarzystwa.
- Nie wiesz nawet jak bardzo mi ciebie dobrze widzieć- mruknęłam po tym, jak się zbliżyłam do przyjaciółki, na tyle, że przytuliłam się do niej jak do ulubionego pluszaka - Przyniosłam wino - dodałam, nie odklejając się. Dobrze było mieć obok coś znajomego, dobrego. Rozchyliłam szerzej ślepka i patrząc przez ramię przyjaciółki na którym podparłam głowę naszła mnie myśl - Poppy, zmieniasz kuchnie w wędzarnie? - odsunęłam się od niej patrząc jej już teraz w oczy, a to zaraz na tą gęstwinę dymnej spalenizny za nią. Nie chciałam od razu wyciągać wniosku, że być może coś się jej pali czy coś. W końcu to może tak miało być. Przecież wiedziałam, że prócz zwykłego gotowania można było gotować magicznie.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kuchnia [odnośnik]14.11.17 17:25
W ostatnich tygodniach trudno było odnaleźć spokój i wyciszenie, bądź chociażby odpocząć w zaciszu własnych czterech ścian; Poppy była wyjątkowo zabiegana. Większość czasu poświęcała na pracę w Hogwarcie, niekiedy spędzała tam także i noce, poza zamkiem także miała wiele spraw, którymi winna była się zająć. Przede wszystkim spotkanie Zakonu Feniksa i powierzone jej przezeń zadania; wolne chwile poświęcała także badaniom naukowym, którym przewodził lord Carrow i miała nadzieję, ze okaże się mu przydatna. Nie chciała zawieść zarówno niego, jak i profesor Bagshot.
Dzień wolny spędzony jedynie z Sally był więc wizją absolutnie rozkoszną. Nie widziały się od kwietnia, a o tragicznych wydarzeniach mających miejsce na przełomie jego i maja jedynie korespondowały, lecz to nie zastąpi rozmowy w cztery oczy. Widok przyjaciółki przywołał na usta Poppy szczery, ciepły uśmiech, uściskała ją serdecznie - a raczej pozwoliła się uściskać - obejmując Sally w pasie, była odeń niższa o dobre kilka centymetrów. Odebrała od niej płaszcz i gestem zaprosiła do środka, zawstydzona zapachem spalenizny i dymem.
-Och, nie trzeba było - odparła, gdy Sally podała jej wino. Czerwone i słodkie, takie jak lubiła - miała nadzieję, że nie za mocne, bo nigdy nie mogła za dużo wypić -Chciałam ugotować dla nas zupę - odparła zawstydzona, prawie podbiegając do kuchni.
Rękoma próbowała rozproszyć dym, zakrztusiła się kilkukrotnie; wino postawiła na stole, koty zgoniła stanowczo ręką -Psiiiik! - a okiennicę nad stołem otworzyła na rozcież. Kuchnię należało porządnie wywietrzyć, aby pozbyć się smrodu. Robin prędko wskoczył na stół i wybierał się na parapet, Poppy złapała go w pół i postawiła na ziemi, stopą zachęcając, by poszedł sobie gdzie indziej - nie chciała, by głuptas spadł z wysokiego piętra.
-Nigdy nie byłam w tym taka dobra jak Ty - jęknęła żałośnie, celując różdżką w spalony garnek -Evanesco! - zaklęcie wciągnęło nieudaną zawartość, która miała być ich obiadem -Ale mam ciastka - dodała niepewnie. Ciastka kupne, ale na pewno bardzo smaczne, choć jeśli miały pić alkohol, to nie z pustym żołądkiem.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]29.11.17 4:48
- Wiem ale to taka moja mała egoistyczna zachcianka. Wiesz to takie moje pierwsze towarzyskie wyjście od tamtego momentu. Pomyślałam więc, że może trochę zaszaleję, a właściwie zaszalejemy i to tak po celebrujemy czy...coś - zdradziłam szczerze, nieco zawstydzona swoją chęcią przebojowości. O ile w ogóle spotkanie z przyjaciółką w ciągu dnia i suszenie z nią lampki wina mogło uchodzić za coś przebojowego, szalonego. Chociaż biorąc pod uwagę wariactwo jakie ogarnęło Londyn, Anglię...zwykły spacer poza domem było czymś ryzykownym. Gotowanie chyba też. Przynajmniej do takiego wniosku doszłam patrząc na to jakkuchniamojejprzyjaciółki zionęła kołtunami dymu. Uśmiechnęłam się podnosemi pokiwałam niedowierzająco głową patrząc jak w nimznika.Sama zdjęłam buty układając je zaraz pod powieszonymnakołku płaszczu i podażyłam za nią.
- O rety, jaki słodziak - rozpromieniłam się. Przykucnęłam zaraz i patrzyłam na małe, kocie stworzonko popychane Poppową stopą. Nie sięgałam gu niemu. Nie chciałam go spłoszyć. Pachniałam pewnie obco. Czekałam, aż samo zechce mnie zbadać - Dziewczynka czy chłopczyk? - podpytałam, słuchając jednocześnie o jej planach.
- Och daj spokój. Po prostu nie miałaś okazji eksperymentować na takiej dużej grupie jak ja. Na dużej, wygłodniałej grupie - sprostowałam uciekając wspomnieniem do tego, jak w czasie wakacji, gdy mama się czuła gorzej to ja stawałam nad kuchenką mając w tle piątkę, wygłodniałych mężczyzn - zresztą nic straconego. Możemy razem coś ukręcić. Nie wiem czy masz jeszcze składników na zupę ale jak nie to może kopytka serowe? Mam przy sobie ziemniaków i twarogu więc jeśli znalazłabyś mąki i jajek to możemy powojować - posłałam jej uśmiech wraz z propozycją strzelając, że Poppy raczej nie zaopatrzyła się w nadmiar składników "na drugi raz" bo raczej mało kto zakłada z góry, że "pierwszy" nie wyjdzie - Tylko nie myśl, że nie wypada. Uznaj to również za taką moją egoistyczną zachciankę - puściłam jej figlarne oczko
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kuchnia [odnośnik]04.12.17 17:01
Poppy zaśmiała się perliście, nie potrafiąc powstrzymać czułego gestu: pogładziła Sally po policzku wierzchem dłoni, a troska wkradła się do niebieskich tęczówek. Nie zamierzała drążyć tematu tego, co stało się pod koniec kwietnia, nie chciała rozgrzebywać ran Sally, które jeszcze się nie zagoiły, lecz nie potrafiła się powstrzymać, by nie zadać krótkiego pytania: -Jak się czujesz? - dochodzisz do siebie, Sally? Czy to w ogóle możliwe po czymś takim? Bardzo się o Moore martwiła. To, co ją spotkało było okrutne i niesprawiedliwe, dlatego dziś zrobiłaby wszystko, byleby poprawił jej humor i odciągnąć myśli od strasznych wspomnień.
-Jest u mnie od kilku dni - powiedziała Poppy, wymachując w powietrzu energicznie ścierką, chcąc pozbyć się w ten sposób dymu. Zakasłała, bo powietrze przesiąknięte było zapachem spalenizny -To on, dałam mu na imię Robin - młody, czarny kocur z ciekawością przyglądał się Sally, nie podchodząc do niej od razu. Nie uciekł jednak spłoszony, wysunął lekko łebek, wyraźnie badając zapachy, które ze sobą przyniosła. Moment ten wykorzystał Winnie, duży, bury kot, którego Sally już znała: podbiegł do niej tak, jakby pachniała kocimiętką i zaczął ocierać się o kostki Moore, wyraźnie domagając się pieszczot. Zachęcony ufnością towarzysza Robin, również nieco się zbliżył.
-Och, tak! Naucz mnie tego, proszę, niedługo umrę z głodu - powiedziała błagalnie Poppy, wyjmując z szafki dwa, czyste kielichy. Zaklęciem pozbyła się korka i napełniła je winem; jeden z nich podała Sally, a sama znów uniosła różdżkę, by przywołać z szafek mąkę i jajka. Ciężka torebka z brązowego papieru oraz kilka białych jajek znalazło się już po chwili na stole, który Poppy przetarła jeszcze wilgotną ścierką. W końcu chodził na nim koty.
Być może nie wypadało, by gość u niej gotował, jednakże Sally znała już na tyle dobrze i długo, by nie musiała się krępować: od zawsze była zabiegana. Miała masę obowiązków i nauki, zwłaszcza na kursie i stażu uzdrowicielskim; a odkąd pracowała w Hogwarcie bardzo często jadała po prostu razem z gronem pedagogicznym w Wielkiej Sali. Skrzaty w szkole były naprawdę utalentowane! Wypadało jednak, by dwudziestopięcioletnia kobieta potrafiła nie przypalić zupy...
-Mów mi, co mam robić, dobrze? - poprosiła Poppy, sięgając po wino. Jeśli miały szaleć, to niechże tak będzie: Sally musiała jedynie pamiętać, że jej przyjaciółka ma bardzo słabą głowę.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]07.12.17 16:53
- Właściwie źle nie jest. Zaraz ci wszystko opowiem - zapewniłam przyjaciółkę, wertując w głowie  wszystko co mi się przytrafiło od początku maja. Po podsumowaniu wszystkiego wychodziło na to, że więcej dobrego tego było niż złego. Po raz pierwszy od dawna coś się faktycznie układało. Na wszystko jednak przyjdzie czas. Przecież nam się nigdzie nie śpieszyło, prawda...? Weszłam więc za Poppy do kuchni by odsprzedać swoją dusz małemu potworkowi - Robinowi. Postanowiłam go nie napastować swoją chęcią wymemłania w łapkach jego drobnego, kociego ciałka. Głupio byłoby gdyby mnie potem na starość unikał. Na szczęście Winnie przybył w samą porę dając upust zbierającym się we mnie nadmiarze cukru. Zatopiłam dłonie w jego futrze budząc terapeutyczny pomruk. Zachęciło to też czarnuszka, którego po-miziałam po drobniutkiej mordce.
- To przyda się za chwilkę, najpierw musimy obrać i ugotować ziemniaków. Wyciągnij jakiś garnuszek oraz nożyki. Wiesz, jakoś tak nie mam przekonania do używania magii na ostrych narzędziach po tym całym popsuciu się magii. Może to  wydać się upierdliwe, lecz zobaczysz pójdzie nam rach-ciach - powiedziałam, pozwalając sobie poczuć się jak w domu. Podwinęłam przy tym rękawy swojej sukienki za łokcie. Niedługo po tym siedziałam z Poppy obierając ziemniaki. Obierki opadały na blat. Potem się je z niego ściągnie - Rozkrajaj je tak o...na drobno to potem szybciutko się ugotują, jak robisz zupę i chcesz dodać ziemniaki jako dodatek to też tak drobno je pokroić możesz tylko wtedy dodawaj je tak 30-20 minutek przed końcem gotowania bo ci się totalnie rozgotują i rozpaćkają - poradziłam po tym, jak upiłam wina z lampki. Zaraz po tym zaczęłam traktować nożem kolejnego kartoflanego drania - Tak poza tym, to zaczęło mi się układać wszystko po trochu w tym moim życiu. To aż tak bardzo dziwnie, że zastanawiam się w którym momencie coś znów pójdzie nie tak. Nie to, że chcę zło wróżyć, lecz no...Znalazłam pracę u szlachcianki. Jestem prywatną asystentką lady Prwett w jej lecznicy dla magicznych stworzeń. Ta kobieta jest taka dobra i o rety...rozumiesz, że sama zaproponowała bym trzymała swojego konia w stajni przyległej do lecznicy? Nie musząc za to płacić...? To jakbym dostawała dodatkowo 200 funtów miesięcznie do kieszeni. Bardzo się z tego cieszę bo nie chcę dłużej odciążać Alana swoją osobą w jego mieszkaniu. Już się w sumie rozglądam za najęciem czegoś. Mam nadzieję, że tym razem nie trafię na współlokatora psychopatę. Właściwie jak zaczynam o nim myśleć to przekonuję się coraz bardziej do tego, by jednak dać się przekonać Billemu do znalezienia dla mnie kąta w swojej kamienicy - zmarszczyłam nosek. Wspominałam Poppy o tym swoim ex współlokatorze...?
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kuchnia [odnośnik]09.12.17 15:16
Zazwyczaj ganiła Winniego, gdy tak się usilnie przymilał, wymuszając głaskanie i drapanie za uszkiem, nie każdy w końcu przepadał za kotami i chciał skończyć z ubraniem obleźniętym w burą sierść, a ponadto dyscyplina w życiu Poppy była bardzo ważna (nawet jeśli chodziło o zwierzęta), ale znała Sally na tyle dobrze, by wiedzieć jaką sympatią darzy zwierzęta. I to, że najpewniej w końcu sama nie oparłaby się pokusie dopadnięcia kotów, jeśli same najpierw by do niej nie podeszły: dlatego jedynie uśmiechała się ciepło. Sabrina, przeciętna płomykówka o biało-kremowym upierzeniu, zahukała zazdrośnie, siedząc na swojej żerdzi, Poppy musiała więc do niej podejść, przekupić ją przysmakiem dla sów i pogładził po łebku; wtedy zahukała już wesoło, pozwalając pannie Pomfrey zająć się gościem
-Tylko umyj ręce - zastrzegła Poppy, wyciągając z szafek garnek, który napełniła zimną wodą oraz dwa, ostre nożyki do obierania. Sally głaskała koty, a choć były niewychodzące, to wciąż zwierzęta, dłonie należało więc wymywać. Zaraz po tym wzięły się do obierania ziemniaków bez użycia magii, Moore miała rację, magia od ponad dwóch tygodni była nad wyraz kapryśna, więc strach jej używać na nożach - jeszcze skończyłyby bez palców.
Obierała kartofle milcząc, słuchała bowiem Sally uważnie, chcąc jak najwięcej zapamiętać z jej słów - i w końcu nauczyć się gotować, aby nie przynosić sobie więcej takiego wstydu jak dzisiaj. Zaopatrzyła się kiedyś w książkę kucharską, musiała ją wygrzebać z regału i w końcu przeczytać. Obieranie szło jej w miarę sprawnie, w międzyczasie delektowała się winem, przyniesionym przez Sally - choć ostrożnie, nie chciała, by uderzyło jej do głowy zanim zjedzą -A kiedy posolić zupę? - już na początku gotowania, czy pod koniec? Nie wstydziła się zadawać głupich pytań, w końcu to Sally. Brudnym od ziemi palcem podrapała się po policzku, zostawiając na nim brudny ślad.
-Och, naprawdę? - ucieszyła się szczerze, gdy panna Moore zaczęła opowiadać o nowej pracy -To wspaniale Sally, gratulacje! Zasłużyłaś na to jak mało kto - ujęła brudną dłonią kielich wina, by wznieść go jako toast -Za Twoją nową, świetną pracę, Sally - powiedziała Poppy, tym razem zwilżając gardło nieco większą ilością wina, które i tak było dla niej dość mocn -Nie martw się na zapas, dobrze? Jest dobrze i będzie dobrze, zobaczysz. Było już tak źle, że teraz może być już tylko lepiej - [i]sama też chciałabym w to wierzyć[/b], pomyślała -Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś, Sally? - oburzyła się Pomfrey, chwytając za ścierkę i zdzielając nią lekko Sally po ramieniu -Możesz przecież zamieszkać ze mną. Mnie i tu tak prawie nie ma, tyle czasu spędzam w Hogwarcie. Jest przecież dość miejsca, w sypialni możemy dostawić drugie łóżko, obiecuję, że nie chrapię.
Poppy mówiła całkowicie poważnie: miała nieduże mieszkanie, a i tak było aż za duże dla niej samej. Salon, kuchnia, sypialnia i łazienka - cztery pokoje nie były może bogato urządzone, może były stare i nieco obdrapane, ale z pewnością czyste, przytulne i ciepłe.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]28.12.17 20:52
- Nie ma to większego znaczenia. Możesz na początku, w trakcie, pod koniec - ważne jest by szczyptami i na bieżąco smakować coby niechcący nie przesolić. No chyba, że przyrządzasz krupnik - tą taką zupę z kaszą. Wtedy to lepiej od koniec bo jak posolisz na początku to kasza ściemnieje. Chociaż właściwie to wpłynie tylko na wygląd potrawy. Smak będzie ten sam niezależnie czy na początku, czy końcu -tłumaczyłam obierając ziemniaczki i czerpiąc z tej chwili codziennej zwyczajności niezwykle wiele satysfakcji.
- Za moją nową pracę! Mam nadzieję że w przeciągu najbliższych miesięcy to nawet taką całkiem stałą - Rozciągnęłam na ustach uśmiech wznosząc toast, kiwając potakująco głową. Wiedziałam, że nie powinnam wymyślać sobie trosk i jakoś się cieszyć tym, że w danej chwili było dobrze jednak to nie było takie proste.
- Nie wiem...Wiesz, może to jakoś dlatego, że w poprzedniej pracy to kwaterunek miałam zapewniony. Wtedy, kiedy pracowałam w prywatnej stajni takiego jednego szlachcica. Po tym, jak zostałam zwolniona było mi wstyd bo wiesz... to pierwszy raz kiedy zostałam zwolniona. Nawet rodzinie się nie przyznałam do tej pory. To już nie jest co prawda takie ważne w tym momencie, lecz gdy o tym myślę to aż mi głupio. Potem to poszło jakoś z górki - potrzebowałam łóżka więc najęłam pokój w kawalerce. Padło na taką w mugolskiej części Londynu. Taką całkiem sympatyczną. Przynajmniej do czasu kiedy mój magiczny współlokator okazał się seryjnym mordercą. Zabili go ci z Departamentu Bezpieczeństwa podczas obławy - opowiadałam o tym, jako czwartkowej promocji ziemniaków. Nie budziło to we mnie już jakichś dzikich emocji. Powtórzona po stokroć tragedia stawała się zwykłą historią - To stało się jakoś podczas tej mojej niedyspozycji społecznej. Gdy się o tym dowiedziałam to się bałam, że wszystkie moje rzeczy przepadły ale w maju przyszedł do mnie list, że co moje to leży i czeka w magazynie. Nie powiem - wszystko było ładnie poskładane, nic nie uszkodzili, zwierzęta były żywe. Może i dobrze się stało. Jak tak po tym usunęli mnie ze wspomnień właścicielki od której najmowałam. Bałam się trochę, że mi kaucję potrąci jak zauważy, że pobiłam jej płytki w łazience - zabawne że człowiek potrafi myśleć o tak absurdalnych rzeczach w tak dramatycznych sytuacjach. Jednak naprawdę mi lżej się robi, nawet teraz, kiedy wiem, że nie będę musiała się tłumaczyć z tych kafelek. Fakt,że nie będę mieszkała z utajnionym psychopatą dawał się być przy tym milutkim dodatkiem. Westchnęłam.
- Wiem, że mogę na ciebie liczyć, jednak myślę, że gdybym zamieszkała z Billym to mogłabym mu pomóc. Tak, pomoc zdecydowanie mu się przyda... - stwierdziłam pod nosem, dorzucając kolejnego kartofelka do garnka - Ma nieślubne dziecko. Córeczkę.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kuchnia [odnośnik]10.01.18 20:33
Wszystkich rad słuchała z najwyzsżą uwaga, próbując je odntować to w pamięci. W przypdku krupnika najwyraźniej moment osolenia nie miał większego znaczenia, lecz z tego co Poppy już wiedziała - w innych przypadkach jednak miało. A przynajmniej tak słyszała, bo wszystko, co próbowała dotychczas przyrządzić, nie smakowało najlepiej. Pod tym względem praca w Hogwarcie była ogromnym szczęściem. Szkolne skrzaty, zamieszkujące kuchnię, były nader utalentowane kulinarnie i wszystko, co wychodziło spod ich małych paluszków. Smakowało po prostu wybornie. Musiała się jednak pilnować, aby nie dać się ponieść własnym kaprysom, bo skończyłoby się to bólem brzucha i nadprogramowymi kilogramami, a chciała dawać młodym dobry przykład. Zresztą, okrągła jak piłka, niesprawna i powolna, na nic by się zdała Zakonowi Feniksa, gdzie zawsze i wszędzie wszyscy powinni być w pełni gotowości.
-Na pewno tak będzie - powiedziała z mocą Poppy, chcąc zakląć tym samym rzeczywistość i dodać Sally wiary w lepsze jutro. Zasługiwała przecież na święty spokój i stabilność finansową. Szkło stuknęło o szkło, napiły się wina, po czym wróciły do namiętnego obierania ziemniaków. Już kilka im ich zostało, więc próbowała to robić szybciej i sprawnieć. W żołądku już jej burczało -Och... Naprawdę?... Oj, przestań... Co ty mówisz, Sally! - przerywała mnolog przyjaciółki tylko czasem, zgrabnie wtrącając się krótko, gdy brała oddech, by pamiętała, ze słucha jej z uwagą i bierze udział w tej rozmowie.
Seryjnym mordercą.
Poppy odłożyła obieraczkę i złapała Sally za nadgarstek, jakby się bała, że ów morderca zaraz wyskoczy zza rogu i rzuci się na nie, wymachując różdżką i wykrzykując najobrzydliwsze z klątw. Poppy przełknęła ślinę, nim spytała: -Czemu nic mi wcześniej nie powiedziałaś? Mogłaś u mnie zamieszkać, przecież i tak prawie ciągle siedzę w Hogwarcie - powiedziała zniecierpliwiona; była po prostu szczerze zmatwiona. Los i dobro panny Moore od wielu lat już leżał szkolnej pielęgniarce na sercu, odkąd tylko poznały się w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. -Nie mogłaś użyć zaklęcia Reparo? - zdziwiła się nieco, gdy już Sally uspokoiła ją, że na pewno nic jej nie jest, a historia skończyła się dobrze.
Ziemniaki zostały obrane, więc wrzuciła je wszystkie do garnka z zimną wodą, a obierki zsunęła do wiaderka na śmieci. Wzięła garnek, by podejść do zlewu i odkręcić kran; zaczęła obmywać ziemniaki, by wyczyścić je z reszty brudu, nim je ugotują. Sally wciąż siedziała przy stole, kiedy Poppy odwróciła na pięcie, zasłaniając usta dłonią. Nieślubne dziecko? ALE JAK TO?! Billy Moore i podobny skandal? Na Merlina, ale tak bez ślubu? Nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak oburzona. Billy był jej bliski, przez wzgląd na Sally, nigdy nie powiedziałaby tego głośno, bo nie zwykła wtrącać nosa w nieswoje sprawy - ale miłość przedmałżeństwa była godna potępienia. Bardzo nieładnie, Billy.
-Ojej... ale... z kim? Ta córeczka... teraz się urodziła? Zdrowa jest? Jak się czuje Billy? - zasypała Sally gradem pytań, lecz pomimo oburzenia niewłaściwym zachowaniem jej brata, martwiła się po prostu.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]11.01.18 3:22
- Oj, nie wiedziałam, że jest seryjnym mordercą. Nie chwalił się. Nawet go nie podejrzewałam gdy miałam okazję. Opuszczał po sobie klapę, sprzątał okruchy po sobie na kuchennym blacie, chodził w wyprasowanych koszulach... - w sumie jakby nie patrzeć to wszytko było wyjątkowo dziwne. Młody, samodzielny mężczyzna - Potem okazji nie miałam, no bo wiesz, to przesłuchanie... - wywróciłam oczami, o tym nie chciałam mówić - ...i ten wybuch majowy... - o rety, o tym, to nawet nie chciałam myśleć - potem to nie było potrzeby bo wylądowałam u Alana. Alan Bennett - znasz go, prawda. Życie mi uratował. Przyszedł tam po mnie, do tego, no... więzienia. To znaczy nie po mnie, bo właściwie kompletnie się mnie tam nie spodziewał, a to wszystko to był jakiś ruch społeczny bo uzdrowiciele i aurorzy... - zaczynałam przyśpieszać i mówić coraz to szybciej, aż w końcu zamilkłam na dłuższą chwile. Poliki mnie zapiekły, gdy poczułam, że wracają do swej pierwotnej barwy zaczęłam mówić dalej - Wiele mu zawdzięczam, lecz chyba zaczynam mu swoja osobą za bardzo ciążyć. Stał się ostatnio bardziej chłodny i chyba próbuje mi w ten sposób dać mi do zrozumienia, że jego pomoc dobiegła już końca - było słychać w mym głosie zawód. Może chciałam liczyć na coś więcej, może widziałam w nim pocieszenie, jakąś ostoję, może sama nie wiedziałam czego w tym momencie było mi trochę smutno. Bolało mnie w sumie to, że dystansował się ode mnie w taki dziwny sposób - cichaczem, z dnia na dzień zamiast powiedzieć mi w oczy o co mu chodzi.
- Oj, potraktowałam je reparo. Tak bardzo je potraktowałam, że faktycznie wyglądały jak nowe, lecz coś poszło nie do końca tak jak powinno i choć wyglądały jak płytki to miały fakturę gąbki. I to jeszcze zanim anomalie stały się modne - zgrabnie chwyciłam się trochę innego tematu. Siadłam sobie potem na krześle, wycierając łapki o ściereczkę, którą składałam, kiedy to sobie dalej trajkotałam zapewniając moją przyjaciółkę, ze będę miała dach nad głową. Naturalnie bardziej niż ten dach interesowało mnie to by pomóc Billemu odnaleźć się w nowej roli - samotnego ojca małej dziewczynki. Nie zdziwiło mnie oczywiście iskrzące w oczach Pomny oburzenie. Sama się oburzyłam. Nie mogąc jednak nic na to poradzić postanowiłam to zaakceptować i jakoś pomóc bratu.
- Sportowcy... - jęknęłam na rozładowanie atmosfery wzruszając przy tym ramionami i w nieco teatralnym geście rozkładając ręce - To znaczy, o rety, Poppy, sama jestem zamieszana tym wszystkim no bo no... trochę jak na mój gust, nie uwłaszczając wszelakich atrybutów mojego brata, brakuje mu do samczego, wyglądającego jak trzydrzwiowa szafa stereotypowego, charyzmatycznego sportowca-gwiazdora, który co tydzień zmienia kobiety. Jednak najwyraźniej każda gwiazda sportu chyba nim stanie się gwiazdą to musi przejść... no, wiesz... rytuał. Czy coś. Nie wiem, może oni mają to zapisane w kontraktach... - dobra, zaczynałam powoli fazować - W każdym razie jest teraz tatą. Samotnym. Matka dziecka zmarła podczas anomalii. Billi nic nie wiedział do tego czasu nawet, że jest ojcem sześciolatki. Fizycznie nic jej nie dolega, lecz magia koło niej strasznie fiksuje. Nie wiem czy to z powodu anomalii, czy po prostu to już ten czas - przebudzenie magicznych zdolności - Sama wiec widzisz - przydam mu się tam w domu.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kuchnia [odnośnik]11.01.18 12:28
-Pisali o tym w gazetach? Jak się nazywal? - dopytywała Poppy; chciała poznać chociaż nazwisko, aby uważać na przyszłość. Zło się nie brało w człowieku znikąd, bardzo często mial to po prostu w genach, bądź przyczyna tkwiła w nieodpowiednim wychowaniu. Nie była plotkarą, ale lepiej takie rzeczy wiedzieć, niż nie wiedzieć, prawda? -Och, tak, to uzdrowiciel... - oczywiście, że kojarzyła, choć nie mieli okazji, by bliżej się poznać, a łączył ich nie tylko Zakon Feniksa, lecz takze zawód. Co prawda od momentu podjęcia pracy w Hogwarcie Poppy w szpitalu św. Munga prawie już nie bywała, no ale...
Panna Pomfrey zamilkła. Sally wciąż nie wiedziała o istniniu Zakonu Feniksa, a ona nie wiedziała, czy powinna była jej powiedzieć. Przyjaźniły się od dawna, to prawda, lecz jednocześnie bardzo się o Sally martwiła - zdawała się taka delikatna i miała juz na karku tyle trudnych doświadczeń. Zacisnęła usta, pozwalając przyjaciółce się wygadać, jednocześnie obdarzając ją spojrzeniem pełnym współczucia. Pan Bennett dał Sally do zrozumienia, że ma się wynieść? Cóż za nietakt! Tego się po nim nie spodziewała. Bez słowa podesza do Sally, zanim jeszcze podeszła do zlewu, by ją objąć i uścisnąć - bo co mogła zrobić więcej? Czasami takie gesty znaczyły o wiele więcej niż słowa.
-Na mnie zawsze możesz liczyć, Sally, nie wahaj się do mnie napisać, dobrze? Może... Może dam Ci zapas kluczy i jakby coś się, nie daj Merlinie, stało, to zawsze możesz tu przyjść - powiedziała, a jej ton stał się bardziej nauczycielski i nieznoszący sprzeciwu, jakby mówiła do niesfornego ucznia. Odeszła, by opłukać te ziemniaki, a potem spadła na nią oburzająca wieść, że Billy Moore ma nieślubne dziecko.
Co za s k a n d a l.
Aż opadła znów na krzesło, obok Sally, zakrywając usta dłonią i kręcąc głową z niedowierzaniem; coś takiego, a to Ci heca!
-Też bym się tego po nim nie spodziewała... - bąknęła pielęgniarka -Zawsze wydawał mi się... Bardzo porządnym chłopcem... to znaczy mężczyzną, oczywiście - mówiła dalej, nie dowierzając słowom Sally, lecz słuchając ich z uwagą; wtrącała się tylko, gdy brunetka przerywała monolog na oddech -Ojej, to było... sześć, zaraz... siedem lat temu? No, to... błędy młodości - dodała kwaśno. Błędów młodości po Billym mimo wszystko się nie spodziewała. A przynajmniej nie takich -Dlaczego ta matka nie odezwała się wcześniej? Dlaczego mu nie powiedziała? Dziecko potrzebuje ojca. Obojga rodziców potrzebuje! Powinni wtedy wziąć ślub i odpowiedzialność za swoje czyny, takie jest moje zdanie, jakby mnie kto pytał - nie chciała się wymądrzać, no ale jakoś tak samo wyszło. Wiedziała, że Sally zrozumie, że nic złego nie miała na myśli.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]11.01.18 22:29
- Szczerze to nie mam pojęcia - właściwie to było bardzo dobre pytanie. Nigdy nie byłam na bieżąco ze światem, a i jakoś podczas bycia więźniem Miniterstwa nikt za bardzo nie myślał o tym by zorganizować nam jakieś rozrywki, lecz może warto było zbadać temat. Może też byłam w gazecie. Na swój sposób byłoby to jakieś wyróżnienie - Mortimer Krueger. Pracował jako zegarmistrz. Nie był Niemcem - sprostowałam, bo nazwisko mogło wprowadzić w błąd. Ogólnie informacja o tym człowieku nijak nie wpłynęła na to jak go zapamiętałam. Ciągle byłam zaskoczona. To chyba świadczyło o tym, jak dobrze się ukrywał. Potem poświęciłam rozdział mojego wywodu Alanowi. Nie byłam pewna czy to ja się przyczyniłam do jego zmiany nastawienia wobec mnie. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak trudna potrafiłam być zwłaszcza, gdy pozwalano mi na swobodę. Tam, u niego w domu czułam się chyba aż nazbyt swobodnie. Jeśli jednak coś mu się nie podobało mógł mi powiedzieć o tym wprost, a nie takie gierki uprawiać i zostawiać mnie z domysłami. Przytuliłam się więc do Poppy która otuliła mnie kołderka swej przyjaźni oraz zapewnieniem, którego nie zamierzałam odtrącić.
- Dziękuję. Poproszę jednak od razu dwie kopie bo jestem ostatnio roztrzepana i wszystko gubię - wysiliłam się na żart mrugając szybciej powiekami, bo się trochę rozczuliłam. Miałam zresztą bardzo ochotę skończyć pod kołderką.Nie wiedziałam jeszcze, ze dzisiejszy dzień mniej więcej w taki właśnie sposób się skończy.
- Myślę, że to trochę bardziej skomplikowana sprawa, Poppy. Widzisz, matka tej dziewczynki była z Billym bardzo blisko. Wszyscy myśleli, że z tego będzie coś więcej - właśnie wesele i tak dalej. Ona jednak znikła. Teraz wychodzi na to, że prawdopodobnie powodem tego była właśnie ciąża. Może właśnie się wystraszyła, że tak bez ślubu. Nie mam pojęcia, lecz pewna jestem, że gdyby tylko Billy wówczas wiedział to na pewno zachowałby się odpowiedzialnie tylko że no właśnie nie wiedział. Obecne ta wiedza niewiele wnosi no bo no... - matka dziewczynki już nie żyła. Żal mi było brata, że nie dano mu wyboru, że kobieta z którą kiedyś wiązał przyszłość postawiła go przed faktem dokonanym o swoim zniknięciu. Dwukrotnie. - Mówię ci o tym bo nie wątpię w to, że Billy prędzej czy później może pojawić się na nagłówkach gazet. Fakt, faktem można potępiać go za brak wstrzemięźliwości, jednak nie chcę byś oceniała go zbyt surowo przez wzgląd na okoliczności. Jakby nie było Billy jest też mężczyzną... - to ostatnie zdanie rzuciłam z lekkim zadumaniem i niepewnością. Nie wiem czemu, zawsze czułam się dziwnie, gdy używałam słowa "Billy" i "mężczyzna" w jednym zdaniu. - ...w ich świecie takie niuanse trochę inaczej się rozpatruje - dokończyłam, mając na myśli oczywiście no... podboje. Kiedy skończyłam myśl, aż musiałam pociągnąć sążnego łyka wina.
Potem plotkowałyśmy sobie z Poppy trochę jeszcze czekając, aż ziemniaki się ugotują. Nie trwało to długo. Odcedziliśmy je, potraktowałyśmy tłuczkiem i zostawiłyśmy do przestygnięcia. W między czasie szykowałyśmy miejsca na stoliku do pracy, wykładaliśmy potrzebne produkty. Gdy ziemniaki przestygły tłumaczyłam Poppy co i jak powinna robić. W jaki sposób łączyć proporcje mąki, ziemniaków i jajka. Powiedziałam też, że twarożek nie jest wymagany, że to dodatek, lecz bardzo smakowity zwłaszcza, jeśli zamierzamy zjeść kopytki na słodko, a zamierzałyśmy! Mówiłam też o tym, że im więcej mąki doda tym bardziej kopytka będą zbite i twarde. W przypadku kopytków z twarożkiem lepiej było użyć mniej mąki bo inaczej cała potrawa straci na uroku. Śmiejąc się rolowaliśmy kopytkowe dżdżownice, które potem bezlitośnie traktowałyśmy nożem krojąc je w plasterki. Pouczałam przyjaciółkę o tym, jak długo należy ten rarytas gotować przestrzegając o tym, że niezwykle łatwo je rozgotować więc nie bardzo można je zostawić samym sobie. Potem pozostało nam je już tylko pałaszować. Było ich dużo, nam się jednak nie śpieszyło. Ciamkałyśmy je powoli zapijając winem. Opowiadałyśmy sobie przy tym jakieś zabawne historie. Musiały być zabawne bo z jakiegoś powodu strasznie się śmiałam. Czas przy tym przyśpieszył, zapadła noc, a wino się opróżniło nie dając mi innego wyboru w miejscu do noclegu jak w łóżku Poppy. Do dziś nie mam pojęcia jakim sposobem doczołgałam się rano do pracy.

|zt
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach