Wydarzenia


Ekipa forum
Donna Heidelberger
AutorWiadomość
Donna Heidelberger [odnośnik]28.08.17 23:53

Donna Heidelberger

Data urodzenia: 25 sierpnia 1930 r.
Nazwisko matki: Heidelberger
Miejsce zamieszkania: Londyn, UK
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: malarka, fałszerz dzieł sztuki
Wzrost: 160 cm
Waga: 51 kg
Kolor włosów: brąz
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: brak



Well a hard headed woman,
A soft hearted man
Been the cause of trouble
Ever since the world began.
Oh yeah, ever since the world began
A hard headed woman been
A thorn in the side of man



Świat wygląda zupełnie inaczej, niż to sobie na ogół wyobrażamy. Jeśli nie jesteśmy wystarczająco dojrzali, życie weryfikuje nasze wybory, sprowadzając na nas kolejne kłopoty. I tak właśnie było z panną Heidelberger.
Zacznijmy może od tego, że dużo z tego było winą pani Heidelberger. Myślała, że gdy tylko córka skończy te szesnaście lat, wyda ją bogato za mąż. I dlatego właśnie faszerowała małą Suzanne od dziecka taką ilością bajek o dobrych księciach, że głowa mała. Dziecko miało spaczony obraz rzeczywistości. Co więcej, życie nigdy nie nauczyło Suzanne Heidelberger, że wcale nie trzeba ufać każdemu młodemu, przystojnemu człowiekowi, który wydaje się świecić manierami.
Jak mugolska, młoda, amerykańska dziewczyna spotkała tajemniczego mężczyznę? Na jakimś festynie. Przechwalał się, że umie robić rzeczy, jakich nigdy nie widziała. Zaproponował, że kilka z nich jej pokaże. I chociaż Suzanne do dziś utrzymuje, że pokazał jej prawdziwą magię, dziewięć miesięcy później pojawiło się nieślubne dziecko… Nieślubne dziecko Warbecka, jak się wiele lat później okazało. Teraz jednak były tylko Suzanne i jej „wpadka”, za którą rodzice wyrzucili ją z domu.



Now Adam told to Eve,
"Listen here to me,
don't you let me catch you
messin' round that apple tree."
Oh yeah, ever since the world began
a hard headed woman been
a thorn in the side of man



Jak więc można się domyślić, dzieciństwo Donny nie było usłane różami. Jej matka była powszechnie uznawana za urodziwą, co sprowadzało do ich domu wiecznie nowych kochanków Suzanne; dla większości była jednak tylko zabawką, żaden z tych amerykańskich „gentlemenów” nie brał na poważnie pracującej kobiety z dzieckiem. Zresztą – nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że Suzanne często starała się w jakiś sposób zrekompensować sobie utraconą bezpowrotnie, beztroską młodość. Donna niezliczoną ilość razy oglądała matkę w kompromitujących sytuacjach – zalaną tanim alkoholem na kanapie, przelewającą się przez palce na ramieniu jakiegoś nieznanego mężczyzny. Pani Heidelberger sprzątała w domach różnych ludzi za pieniądze. Próbowała również robić karierę muzyczną, chociaż nigdy nie wyszła poza rolę „piosenkarki do kotleta”. Do własnego dziecka zdawała się mieć jakiś niewysłowiony żal, że niespodziewana ciąża wynikająca z lekkomyślnie spędzonego wieczora doprowadziła do poczęcia i zepsuła wszystkie perspektywy, które kiedyś przed sobą miała. Mogła zostać opływającą w luksusy żoneczką jakiegoś bogacza, nie musiałaby martwić się samotnym utrzymaniem siebie i dziecka w czasach wielkiej inflacji, w których ludzie masowo popełniali samobójstwa. Dawno wpojone katolickie morały nie pozwoliły jej jednak dokonać aborcji.
Sytuacja ekonomiczna zdawała się poprawiać po kilku latach, szczególnie wraz z wprowadzeniem przez prezydenta Roosevelta programu New Deal, ale to nie zmieniło sytuacji pani Heidelberger i jej córki. Kości nie wystawały już jednak tak bardzo, jak w czasach głodu. Jedynie od czasu do czasu w domu działy się coraz dziwniejsze rzeczy...



W tym właśnie momencie, jakby zupełnie znikąd, pani Heidelberger nawiązała kontakt z pewnym tajemniczym mężczyzną. Był wysoki i szczupły, nad jego wąskimi ustami rósł modnie przystrzyżony wąsik, wydawał się zbyt idealny w tej ponurej szarej rzeczywistości. Suzanne zachowywała się, jakby po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochała, zaczęła nawet być trochę milsza dla córki, która od najmłodszych lat przyzwyczaiła się do tego, że miłość nie jest taka jak w bajkach, nawet na matczyną trzeba sobie w jakiś wszak sposób zasłużyć. Temu właśnie pragmatycznemu dziecku o dużych orzechowych oczach podarował pan Pelletier jej pierwsze farbki i pędzelek. Jak często podkreślała Suzanne, dla pana Pelletier trzeba było być miłym, bo był bogatym wdowcem, na dodatek naprawdę przeuroczego usposobienia. Donna uśmiechała się więc szczerbatym uśmiechem, gdy Pelletier zaglądał jej przez ramię i chwalił jej malunki. Mówił, że zna się na sztuce, a ona ma duży talent. W samym środku rozgrzanego nowojorskiego lata roku 1935 matka spakowała walizki i wepchnęła córkę do środka ładnego samochodu, w którym czekał już Pelletier. Jak się okazało, zaręczył się z jej mamą… i cała trójka leciała do jego rodzinnego domu na francuskiej riwierze.
Pelletier posiadał małą, ale gustownie urządzoną rezydencję w pobliżu Saint Tropez. Przeprowadzka do europejskiego kraju, którego języka w ogóle się nie znało, a pogoda drastycznie różniła się od nowojorskiej było trudne, ale dla dziecka nie ma nic niewykonalnego. Pan Pelletier i tak był odludkiem handlującym obrazami francuskich artystów, więc Suzanne ograniczyła się do nauki kilkudziesięciu słów w języku kochanków, natomiast Donna… Powiedzmy, że już niedługo miejscowe dzieci dowiedziały się, że jeśli podejdą zbyt blisko ogrodzenia i spróbują rzucić kamieniem w małego białego pieska biegającego po ogrodzie, będzie je gonił potok francuskich i angielskich przekleństw wykrzykiwanych cienkim głosikiem. Czasem na jakiegoś gapia spadały przypadkowo jabłka z pobliskiego sadu, ale przecież to nie wina małej dziewczynki…
… Która piękne pejzaże Lazurowego Wybrzeża przenosiła teraz na płótno. Obcowanie ze sztuką, którą sprzedawał pan Pelletier bardzo ją wzbogaciło pod względem artystycznym, chociaż lepiej od matki wyczuwała, że to, czym zajmuje się mąż Suzanne, nie jest do końca legalne. Pod płaszczykiem początkujących artystów przemycał bowiem prawdziwe perełki znanych malarzy, najczęściej obciągnięte nową warstwą płótna, na którą naniesiono wzór w stylu art deco, wyglądający z pozoru na tyle wartościowo, by handlować nim u ceniących nowoczesność Amerykanów.



Now Samson told Delilah
loud and clear,
"Keep your cotton pickin' fingers
out my curly hair."
Oh yeah, ever since the world began
a hard headed woman been
a thorn in the side of man



Rok 1940 był dla Donny rokiem przełomowym. Atak III Rzeszy na Francję, powstanie Państwa Vichy… A później, gdy ani trochę się go nie spodziewała, list z Akademii Magii Beauxbatons przyniesiony do domu w rękach jasnowłosej kobiety, która obrzuciła jedynie powierzchownym spojrzeniem skromne wnętrze pokoju. Od kiedy pan Pelletier trafił do więzienia, zmuszone zostały do wyprowadzki do miasta i podjęcia pracy fizycznej. Matka znosiła wszystko, ale twardy błysk w jej oczach jednoznacznie oznajmiał, że nie daruje nikomu oderwania jej od złoconego koryta.
Ich sytuacja ekonomiczna nie była zresztą jedynym problemem. Jako obywatelki USA były stale obserwowane; matka była wielokrotnie przesłuchiwana i podejrzana o bycie szpiegiem. Gdyby znajdowały się teraz w Paryżu, nie mogłyby liczyć na cokolwiek.
Na szczęście we wrześniu była już w szkole. W cudownym zamku ulokowanym w najwyższych Alpach… W baśni. Została przyjęta do Harpii - nie tylko zresztą dlatego, że malowała. Donna Heidelberger była podstępną dziewczynką, gotową zrobić wszystko, by tylko zagwarantować sobie lepszy los, którego zaznała przez te cztery lata, zanim wszystko runęło. Nie chciała skończyć jak matka – w zgotowanym przez Nazistów piekle.



I heard about a king
who was doin' swell
till he started playing
with that evil Jezebel.
Oh yeah, ever since the world began
a hard headed woman been
a thorn in the side of man



Ukończyła Akademię Magii Beauxbatons ze średnimi wynikami w nauce. Była inteligentną dziewczyną, ale nie grzeszyła szczególnie talentami magicznymi - w przeciwieństwie do sztuki, co do której miała ponadprzeciętne oko, które potrafiło uchwycić każdy szczegół. Doskonale szło jej kopiowanie dzieł znanych twórców, chociaż jej własne obrazy również były niezwykle interesujące. Wyglądało na to, że przeznaczona jest jej kariera malarki… ale pojawił się On.
Wszyscy mówili mu, żeby tego nie robił. On jednak był zakochany na zabój - a zakochany człowiek to człowiek zdeterminowany. Poznał ją w jakimś francuskim barze, gdzie próbowała przepić Chevy'ego - i prawie jej się udało, chyba. Prawdę powiedziawszy mało pamięta z tamtej nocy, ale następnego dnia również na niego wpadła. I następnego, i jeszcze następnego.
Miał urodę, pieniądze, każdy chciał być jak on. Skusił ją jego majątek, ale - na jej usprawiedliwienie - myślała, że naprawdę potrafi go pokochać. Tyle że on chciał czego innego niż Donna. Przez swoją młodą żonę zawsze miał problemy... I po pewnym czasie już wiedziała, że z jej strony to nie to. Czasem czuła, że z miłości do niego ściska jej serce tak, że nie może oddychać, ale rano znów była tylko zirytowana tym, jak bardzo stali w miejscu. On chciał dzieci, ona nawet nie mogła o nich myśleć. On lubił czułe słówka, a ona nie lubiła analizować swoich uczuć, chociaż z natury była bardzo ekstrawertyczną kobietą, po której nigdy nie można było się niczego spodziewać.
Byli małżeństwem przez cztery lata, ale ona spakowała walizkę i przekroczyła Kanał La Manche, nic mu nie mówiąc. Pewnie myśli, że nie żyje...



Z perspektywy czasu można zauważyć, że dzięki małżeństwu wyciszyła większość swoich złych nawyków, które teraz powróciły z podwójną siłą. Anglia witała ją z otwartymi ramionami mocnym, uderzającym do głowy alkoholem, tańcami do białego rana. Wolność może czasem stuknąć do głowy, a ona zawsze była od niej uzależniona.
Tak właśnie, podczas chłodnego wieczora spędzonego w podejrzanym pubie, spotkała Clive’a. Mężczyzna podawał się za handlarza obrazami, ale, jak się później okazało, jego macki sięgały dużo dalej, w dużo bardziej nielegalne rejony. Dzięki niemu zaczęła się jej przygoda z podrabianiem dzieł sztuki. Kto by pomyślał, że będzie w tym tak celować? A jednak szybko okazało się, że jej sprawne oko wychwytywało szczegóły, których nie widzieli inni, a wyćwiczona ręka doskonale przenosiła je na zagruntowane płótno. Dzięki tej „działalności” do jej sakiewki zaczęło wpadać coraz więcej monet.
Oczywiście obracanie się w szemranym towarzystwie nie było najbezpieczniejsze. Raz widziała, jak kilku byczków Clive’a torturowało jakiegoś gościa za pomocą czarnomagicznych zaklęć. Wyraźnie słyszała formuły, które wypowiadali, i widziała efekty ich czarów – wszystko to zapadło jej głęboko w pamięć, wżerając się niczym kwas. Nigdy nie sądziła, że dojdzie do tego, że wpląta się w coś takiego, ale wyglądało na to, że z tymi ludźmi było warto zadzierać jeszcze mniej niż z Nazistami. Clive zresztą groził jej tym samym, jeśli wyda go psom, demonstrując jej, jak działa czarna magia i co z jej pomocą może jej zrobić. A jeśli jest coś, co Donna ceni bardziej od malarstwa, to jest to właśnie swoje bijące serce - chociaż na wszelki wypadek udało jej się nauczyć od jakiegoś podejrzanego typka paru nielegalnych zaklęć, tak zupełnie na wszelki wypadek.
Czas mijał, a do jej drzwi zapukał… dawno zaginiony ojciec. Nie wiadomo, jak ją znalazł, najprawdopodobniej wiedział o jej istnieniu od samego początku. Rzuciła wtedy w niego kilkoma ciężkimi przedmiotami, zanim udało jej się uspokoić. Ale zrozumiała, że jego niezwykle późno odnalezione poczucie winy związane zapewne z kryzysem wieku średniego może być dla niej przepustką ku lepszemu jutru.
Po raz pierwszy w życiu mogła zrekompensować swoją niezbyt czystą krew czymś więcej. Poznała rodzinę, o której istnieniu nawet nie wiedziała – a która okazała się nie być aż tak konserwatywna i powitała ją z otwartymi ramionami. Powtarzali jej, że powinna nazywać się Warbeck, jak ciotka Celestyna, która z dnia na dzień stawała się coraz większą gwiazdą piosenki.



Chyba właśnie rosnąca popularność nazwiska rozpaliła jej nadzieję na zawojowanie salonów. Po raz pierwszy w życiu przeczytała tyle książek, musiała jednak wiedzieć wszystko o dobrym wychowaniu i historii magicznego świata, a także szlacheckiej etykiecie, jeśli chciała zrealizować swoje marzenia. Można pomyśleć, że każda dziewczynka wyrasta ze snucia fantazji o bogatym, przystojnym mężu z wyższych sfer, fortunie, wielkiej rezydencji i szacunku – ale nie Donna. Nie, Heidelberger wiedziała, że czeka przed nią gigantyczny mur, kto jednak go nie pokona, jeśli nie ona? Szczególnie z takim talentem do zjednywania sobie ludzi i finezją malarską, która mogła być doskonałą wymówką do zwrócenia na siebie pożądanej uwagi. A że koneksje Warbecków mogą jej w tym tylko dodatkowo dopomóc...



I got a woman,
a head like a rock.
If she ever went away
I'd cry around the clock.
Oh yeah, ever since the world began
a hard headed woman been
a thorn in the side of man



Patronus: Piesek preriowy
Pieski preriowe są rdzennie amerykańskimi stworzeniami. To słodkie, puchate gryzonie, które stały się plagą dla farmerów. Być może dlatego pasują do Donny - słodkie oczy, niewinny wygląd, ale w rzeczywistości szkodnicze usposobienie. Pieski preriowe są zresztą zwierzętami stadnymi, żyjącymi w "miastach" - Heidelberger zaś uwielbia duże miasta i możliwości, jakie ze sobą noszą.
Kiedy przywołuje patronusa, wraca myślami do złotego piasku Riwiery Francuskiej, zapachu soli uciekającego z wiatrem znad morza, turkusowej, głęboko malachitowej barwy zatoki. Przypomina sobie, jak pan Pelletier ustawiał jej sztalugę na skarpie, z której rozciągał się widok na Morze Śródziemne, a ona - w białej letniej sukience - trzymała w rękach pudełko akwareli. Czuła się tak podekscytowana perspektywą przyłożenia pędzla do kredowego kartonu, na którym wtedy malowała, że ze szczęścia rozsadzało jej serce. Później było już tylko bezkresne morze, ona i jej farby, a także pędzel zmieniający wygląd jej nowego "obrazu".


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 10 +2 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 10 +2 (różdżka)
Czarna magia: 1 +1 (różdżka)
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 9 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
francuskiII3
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia magiiI2
KłamstwoIII10
RetorykaIII10
Zręczne ręceI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznawstwoI5
Szkachecka etykietaI20
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Malarstwo (tworzenie)III25
Malarstwo (wiedza)I1
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec balowyI1
PływanieI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak-0
Reszta: 0

Wyposażenie

różdżka, sowa, zamiana 5 punktów statystyk na 5 punktów biegłości



Ostatnio zmieniony przez Donna Heidelberger dnia 19.09.17 23:03, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Donna Heidelberger [odnośnik]07.09.17 0:15
KP gotowa hug
Gość
Anonymous
Gość
Donna Heidelberger
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach