Salon
AutorWiadomość
Salon
Reprezentatywna, chociaż niewielka część mieszkania - wyjątkowo okna są ogromne oraz okrągłe. Cyrus od razu uznał to miejsce za idealne na część wypoczynkową, dlatego zniósł tam starą kanapę oraz dwa wygodne fotele. W każdym możliwym zakamarku upchnął rośliny różnej przydatności, przy ścianach zaś znalazły się zaszklone regały z mnóstwem książek o różnorodnej tematyce - chociaż alchemicznych znajduje się tutaj najmniej, prawie wszystkie zajmują miejsce niewielkiej pracowni. Bez składu i ładu wala się mnóstwo bibelotów, rzecz jasna niesamowicie dla Snape'a istotna. Na tyle, żeby nie móc ich wyrzucić.
Do salonu można wejść z korytarza, a stąd dopiero do innych pomieszczeń.
Do salonu można wejść z korytarza, a stąd dopiero do innych pomieszczeń.
Na salon nałożone jest zaklęcie Muffliato.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Z festiwalu
Czas mijał nieubłaganie, minuty zlewały się w jeden nieprzerwany ciąg wydarzeń dziejących się gdzieś obok. Cyrus w pewnym momencie przestał koncentrować się na ludziach krążących dookoła - muzyka niemalże przestała grać, śmiechy oraz urywane rozmowy omijały uszy alchemika, zaś w epicentrum toczącego się życia tkwiła Leanne. Coraz mocniej pijana, chociaż jeszcze zachowująca względną trzeźwość umysłu. Powinien jej zabronić jako ten roztropny, były pijak, jednakże nie zrobił nic, wiedząc, że Tonks była uparta jak osioł i nic nie zdołałoby jej odessać od butelki ze słodkim winem. Wnętrze szkła pustoszało niezwykle szybko - prawdopodobnie zbyt szybko jak na słabą głowę blondynki. Snape tego nie przewidział, chociaż powinien, wszakże szczycił się mianem naukowca; czy raczej tak widział siebie w lustrzanym odbiciu.
Cisza zastygła w swym okrucieństwie, lecz Lea na szczęście pociągnęła zgoła inny temat. Mężczyzna przechylił głowę na prawą stronę, spoglądając intensywnym wzrokiem w rozjaśnioną ognistymi płomieniami twarz towarzyszki. Zwierzenia - zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu wieczora. Pociągnął kolejny łyk alkoholu, wchodzącego już bez zbędnych przeciwności w rozgrzane gardło. Gorączkowo myślał nad tym, co mógłby kobiecie powiedzieć, jednakże wpływ procentów krążących w żyłach rozmazywał wszelkie próby wykrzesania z siebie konkretnych, gotowych rozwiązań postawionego przed Cyrusem problemu. Chrząknął, zasłaniając usta wierzchem dłoni, aż wreszcie podał butelkę w ręce Leanne, aż omyłkowo dotykając ją opuszkami palców.
- Czasy nie są odpowiednie dla kogokolwiek - wyrzucił z siebie z goryczą, tak mocno kontrastującą ze słodkim posmakiem na podniebieniu. - Zwłaszcza dla nas - dodał tym razem cierpko, celowo podkreślając ostatnie słowo. Powinna wiedzieć, o czym mówił. Dla świata byli ledwie robakami, niewartymi splunięcia. Już samo istnienie było niebezpieczne. - Jeśli jest co najmniej tak samo uparta jak ty, to nie odwiedziesz jej od tego pomysłu. - Delikatny uśmiech wykwitł na ponurej twarzy. - Jedyne, co możesz zrobić, to wspierać ją w tej decyzji. I spędzać z nią jak najwięcej czasu, żeby niczego nie żałować - zakończył jeszcze w miarę trzeźwy monolog. Każdy miał swoje życie i musiał je przeżyć według swoich wyborów. Dyrygowanie cudzym istnieniem nigdy nie kończyło się dobrze. Zresztą atmosfera zmieniła się dość szybko, płynnie przechodząc ze smutku oraz teraźniejszości w potrzebę zabawy. Uśmiechnął się, kładąc puste już naczynie na piasku przy siedzisku, żeby ruszyć w ślad za Tonks. Nawet się zaśmiał. - Tobie już dosyć, pijaczko - stwierdził niemalże pieszczotliwie. Przytrzymał chwiejącą się kobietę, po czym uznał, że chyba prościej będzie im iść, jak weźmie czarownicę na ręce - toteż tak właśnie zrobił. I niewiadomym sposobem dotarli na Pokątną, do jego mieszkania. Zgrzany z wysiłku ułożył Leę na kanapie, sam zaś opadł ciężko na fotel obok, rozmasowując skronie. - Ciągle na mnie narzekasz, a nie zostawiłem cię zasypaną na plaży - rzucił w przestrzeń, nawet żartując.
Czas mijał nieubłaganie, minuty zlewały się w jeden nieprzerwany ciąg wydarzeń dziejących się gdzieś obok. Cyrus w pewnym momencie przestał koncentrować się na ludziach krążących dookoła - muzyka niemalże przestała grać, śmiechy oraz urywane rozmowy omijały uszy alchemika, zaś w epicentrum toczącego się życia tkwiła Leanne. Coraz mocniej pijana, chociaż jeszcze zachowująca względną trzeźwość umysłu. Powinien jej zabronić jako ten roztropny, były pijak, jednakże nie zrobił nic, wiedząc, że Tonks była uparta jak osioł i nic nie zdołałoby jej odessać od butelki ze słodkim winem. Wnętrze szkła pustoszało niezwykle szybko - prawdopodobnie zbyt szybko jak na słabą głowę blondynki. Snape tego nie przewidział, chociaż powinien, wszakże szczycił się mianem naukowca; czy raczej tak widział siebie w lustrzanym odbiciu.
Cisza zastygła w swym okrucieństwie, lecz Lea na szczęście pociągnęła zgoła inny temat. Mężczyzna przechylił głowę na prawą stronę, spoglądając intensywnym wzrokiem w rozjaśnioną ognistymi płomieniami twarz towarzyszki. Zwierzenia - zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu wieczora. Pociągnął kolejny łyk alkoholu, wchodzącego już bez zbędnych przeciwności w rozgrzane gardło. Gorączkowo myślał nad tym, co mógłby kobiecie powiedzieć, jednakże wpływ procentów krążących w żyłach rozmazywał wszelkie próby wykrzesania z siebie konkretnych, gotowych rozwiązań postawionego przed Cyrusem problemu. Chrząknął, zasłaniając usta wierzchem dłoni, aż wreszcie podał butelkę w ręce Leanne, aż omyłkowo dotykając ją opuszkami palców.
- Czasy nie są odpowiednie dla kogokolwiek - wyrzucił z siebie z goryczą, tak mocno kontrastującą ze słodkim posmakiem na podniebieniu. - Zwłaszcza dla nas - dodał tym razem cierpko, celowo podkreślając ostatnie słowo. Powinna wiedzieć, o czym mówił. Dla świata byli ledwie robakami, niewartymi splunięcia. Już samo istnienie było niebezpieczne. - Jeśli jest co najmniej tak samo uparta jak ty, to nie odwiedziesz jej od tego pomysłu. - Delikatny uśmiech wykwitł na ponurej twarzy. - Jedyne, co możesz zrobić, to wspierać ją w tej decyzji. I spędzać z nią jak najwięcej czasu, żeby niczego nie żałować - zakończył jeszcze w miarę trzeźwy monolog. Każdy miał swoje życie i musiał je przeżyć według swoich wyborów. Dyrygowanie cudzym istnieniem nigdy nie kończyło się dobrze. Zresztą atmosfera zmieniła się dość szybko, płynnie przechodząc ze smutku oraz teraźniejszości w potrzebę zabawy. Uśmiechnął się, kładąc puste już naczynie na piasku przy siedzisku, żeby ruszyć w ślad za Tonks. Nawet się zaśmiał. - Tobie już dosyć, pijaczko - stwierdził niemalże pieszczotliwie. Przytrzymał chwiejącą się kobietę, po czym uznał, że chyba prościej będzie im iść, jak weźmie czarownicę na ręce - toteż tak właśnie zrobił. I niewiadomym sposobem dotarli na Pokątną, do jego mieszkania. Zgrzany z wysiłku ułożył Leę na kanapie, sam zaś opadł ciężko na fotel obok, rozmasowując skronie. - Ciągle na mnie narzekasz, a nie zostawiłem cię zasypaną na plaży - rzucił w przestrzeń, nawet żartując.
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie protestowałam kiedy Cyrus wziął mnie na ręce, bo doskonale wiedziałam, że nie zamierza zrobić mi krzywdy a w moim stanie nietrzeźwości nie zwróciłam uwagi na jego zdolności utrzymania równowagi z około czterdziestu kilogramowym obciążeniem. Nie zwróciłam uwagi na posyłane w naszym kierunku spojrzenia znajomych i nieznajomych, i właściwie podczas drogi niewiele mówiłam, uwieszając mu się na szyi i wtulając nosem w przegub między obojczykiem a szyją pachnącą mieszanką ziół i kurzu. Nie zastanawiałam się, dokąd idziemy – widocznie miał swój plan, którego nie zamierzałam wybijać mu z głowy, skoro obiecał, że nie zostawi mnie na pastwę losu na zimnej plaży. Kiedy jednak zniknęliśmy z terenu festiwalu, dotarło do mnie, że Snape chyba nie znał mojego adresu zamieszkania, co zapaliło w mojej głowie pierwszą lampkę ostrzegawczą. Druga zapaliła się, gdy dotarliśmy po długiej, ciężkiej trasie na Pokątną, ale w zaskakującym nawet dla mnie geście, nie protestowałam. Zamiast tego kulturalnie położyłam się na kanapie, w nieco pokraczny sposób pozbywając się obuwia ze stóp a potem podciągnęłam się na rękach na oparcie kanapy, układając na nim głowę.
– Nie narzekam na ciebie – sprostowałam szybko, ale na tym nie poprzestałam, niestety – na początku może trochę tak, trochę bardzo, ale w ostatnim czasie nawet dałam radę cię polubić – sama w to nie wierzyłam, skoro jeszcze kilka miesięcy temu chciałam go zamordować gołymi rękoma za nadzwyczaj pretensjonalny ton głosu i dziwne zachowanie wobec mnie, ale mawiali, że kto się czubił, ten się lubił. Czy jednak działało to obustronnie? Nie byłam pewna i już dawno moje myśli zaczęły nie do końca świadomie zbaczać w stronę jego osoby; od pewnego czasu chciałam to sprawdzić – ale zauważyłam, że trochę się do mnie przekonałeś, co? – Zaczęłam więc, może niezbyt subtelnie, ale nie przejmowałam się tym kiedy w głowie szumiało mi od słodkawego, mdłego wina. Podjęłam również próbę podniesienia się do pozycji półsiedzącej, w tym celu wpychając sobie dwie poduszki pod plecy – A swoją drogą to nie wiedziałam, że masz tyle siły. Nie posądziłabym cię o to. – Stwierdziłam na koniec zaczepnie, oczywiście poddając w wątpliwość siłę wątpliwych rąk Cyrusa, choć słowa te skwitowałam rozbawionym, lekkim uśmiechem.
– Nie narzekam na ciebie – sprostowałam szybko, ale na tym nie poprzestałam, niestety – na początku może trochę tak, trochę bardzo, ale w ostatnim czasie nawet dałam radę cię polubić – sama w to nie wierzyłam, skoro jeszcze kilka miesięcy temu chciałam go zamordować gołymi rękoma za nadzwyczaj pretensjonalny ton głosu i dziwne zachowanie wobec mnie, ale mawiali, że kto się czubił, ten się lubił. Czy jednak działało to obustronnie? Nie byłam pewna i już dawno moje myśli zaczęły nie do końca świadomie zbaczać w stronę jego osoby; od pewnego czasu chciałam to sprawdzić – ale zauważyłam, że trochę się do mnie przekonałeś, co? – Zaczęłam więc, może niezbyt subtelnie, ale nie przejmowałam się tym kiedy w głowie szumiało mi od słodkawego, mdłego wina. Podjęłam również próbę podniesienia się do pozycji półsiedzącej, w tym celu wpychając sobie dwie poduszki pod plecy – A swoją drogą to nie wiedziałam, że masz tyle siły. Nie posądziłabym cię o to. – Stwierdziłam na koniec zaczepnie, oczywiście poddając w wątpliwość siłę wątpliwych rąk Cyrusa, choć słowa te skwitowałam rozbawionym, lekkim uśmiechem.
Nie komentowała już przytoczonych przez Cyrusa słów - prawdopodobnie winne temu było upojenie alkoholowe. Nie przejmował się tym, nie potrzebował ciągnąć podjętego ówcześnie tematu. Wręcz przeciwnie, Snape nie czuł się na siłach w udzielaniu rad w tak chwiejnym stanie; sam nie wiedział jak dokonał tego, że zdołał trzymać Leanne tak długo. Dobrze, że w pewnym momencie odnalazł zorganizowany do centrum Londynu świstoklik, na bieżąco tworzony przez organizatorów festiwalu. To znacznie skróciło czas wystawiania ramion alchemika na słodki ciężar upojonej alkoholem Tonks, chociaż dojście na Pokątną również pożarło sporo cennego czasu. Nie przejmował się tym - raczej odczuwał dumę, że nie zatracił dawnej kondycji. Jasne, że była ona w gorszej formie niźli te kilka lat temu, jednakże nie odczuwał przesadnie zgubnych skutków zastygnięcia w alchemicznej pracowni.
Z drugiej strony czuł się wykończony tą podróżą - odczuł potrzebę zatopienia się w miękkiej poduszce twardego fotela oraz złapanie oddechu. Jak dotąd oddychał szybko oraz łapczywie, wsłuchując się jednakże w słowa pijanej Lei. Nie mając świadomości, że czarownica odczuwała dyskomfort z powodu miejsca w jakim się znalazła. Cyrus nie mógł nic na to poradzić - nie znając adresu zamieszkania blondwłosej kobiety nie mógł jej tam eskortować, chociaż mógł się o niego zwyczajnie zapytać. Nie wpadł na to, uznając, że u niego w mieszkaniu odnajdą bezpieczeństwo. Nie dok końca, bowiem w jego klatce schodowej co rusz znajdowało się coś, co naruszało spokój sąsiadów. Dzisiejszej nocy było spokojnie… zdecydowanie zbyt spokojnie. Podejrzane.
Nie narzeka. Jasne. Zaprzeczyłby, gdyby nie późniejsza deklaracja spływająca z ust Leanne. Nawet cię lubi, wybrzmiało w głowie Snape'a. Skwitował to szczerym uśmiechem, odrobinę zbyt szerokim jak na jego ponurą naturę, lecz alkohol skutecznie przytępiał wiele zwyczajowych barier.
- To miło - powiedział mimo wszystko, bowiem nie chciał być niegrzeczny – nie poprzez ciągłe milczenie. - Masz bystry wzrok - pochwalił chwilę później, z niegasnącym uśmiechem. Tak, miała rację, Cyrus faktycznie przekonał się do drugiej z sióstr Tonks. Początki były trudne, lecz powoli ich sytuacja naprostowywała się, owocując w przyjemniejszą wersję relacji. - Ja też nie sądziłem - odparł już neutralnie, wzruszając ramionami. - Chcesz coś jeść, pić? Oczywiście nie mam na myśli alkoholu - spytał, czując, że powinien okazać się przykładnym gospodarzem. Miał chyba jakieś ciastka upchnięte po szafkach, herbatę też umiał zaparzyć, zatem nie było z nim tak źle. Poprawił się na fotelu, czując, że docierają do dość niezręcznego momentu tego spotkania. Może jednak powinien odstawić kobietę do domu?
Z drugiej strony czuł się wykończony tą podróżą - odczuł potrzebę zatopienia się w miękkiej poduszce twardego fotela oraz złapanie oddechu. Jak dotąd oddychał szybko oraz łapczywie, wsłuchując się jednakże w słowa pijanej Lei. Nie mając świadomości, że czarownica odczuwała dyskomfort z powodu miejsca w jakim się znalazła. Cyrus nie mógł nic na to poradzić - nie znając adresu zamieszkania blondwłosej kobiety nie mógł jej tam eskortować, chociaż mógł się o niego zwyczajnie zapytać. Nie wpadł na to, uznając, że u niego w mieszkaniu odnajdą bezpieczeństwo. Nie dok końca, bowiem w jego klatce schodowej co rusz znajdowało się coś, co naruszało spokój sąsiadów. Dzisiejszej nocy było spokojnie… zdecydowanie zbyt spokojnie. Podejrzane.
Nie narzeka. Jasne. Zaprzeczyłby, gdyby nie późniejsza deklaracja spływająca z ust Leanne. Nawet cię lubi, wybrzmiało w głowie Snape'a. Skwitował to szczerym uśmiechem, odrobinę zbyt szerokim jak na jego ponurą naturę, lecz alkohol skutecznie przytępiał wiele zwyczajowych barier.
- To miło - powiedział mimo wszystko, bowiem nie chciał być niegrzeczny – nie poprzez ciągłe milczenie. - Masz bystry wzrok - pochwalił chwilę później, z niegasnącym uśmiechem. Tak, miała rację, Cyrus faktycznie przekonał się do drugiej z sióstr Tonks. Początki były trudne, lecz powoli ich sytuacja naprostowywała się, owocując w przyjemniejszą wersję relacji. - Ja też nie sądziłem - odparł już neutralnie, wzruszając ramionami. - Chcesz coś jeść, pić? Oczywiście nie mam na myśli alkoholu - spytał, czując, że powinien okazać się przykładnym gospodarzem. Miał chyba jakieś ciastka upchnięte po szafkach, herbatę też umiał zaparzyć, zatem nie było z nim tak źle. Poprawił się na fotelu, czując, że docierają do dość niezręcznego momentu tego spotkania. Może jednak powinien odstawić kobietę do domu?
Love ain't simple
Promise me no promises
Promise me no promises
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie komentowałam wcześniejszego tematu, bo nie czułam się ani w nastroju ani na siłach i próbowałam przyjemnie zakończyć nasz wieczór. A płaczu, czy depresji, przecież nie mogłam do tego zaliczyć, prawda? Z drugiej strony nie znałam Cyrusa na tyle, bo poruszać z nim kwestię moich zachwiań emocjonalnych, które już niejednokrotnie w niego uderzyły. Nie wiedziałam czy zastanawiał się nad moim zachowaniem, podciągając to wszystko na nieporadność życiową w ostatnim czasie, czy byłam mu obojętna i nie zastanawiał się nad tym – z pewnością nie zamierzałam o to pytać, nawet teraz, gdy byłam w stanie lekko wskazującym i równie dobrze mogłabym zrzucić wszystko na karb alkoholu. Ale dla swojego dobra wstrzymałam się; nie potrzebowałam kolejnych rozpraszających bodźców, skoro w przeciągu minionych miesięcy pracowałam bardzo mało, prawie w ogóle, w ten sposób strzelając sobie w kolano w przypadku moich badań naukowych.
Westchnęłam, słysząc wylewność Snape'a, ale nie przeszkadzała mi ona szczególnie, kiedy po chwili stłumiłam ziewnięcie przyciskając dłoń do ust.
– Chce mi się spać – odparłam, ziewając po raz kolejny, przeciągle i zupełnie nieświadomie zsuwając się do pozycji półleżącej. Moja głowa automatycznie wtuliła się w miękką poduszkę, a powieki przymknęły się. Oczywiście nie widziałam nic złego w tym, żeby spędzić noc poza domem – w ostatnim czasie stało się to zresztą tonksową tradycją – jednak nie mogłam tak po prostu odwrócić się na bok. Nie byłam u nikogo bliskiego, nie wiedziałam, czy Snape życzy sobie w ogóle mojego towarzystwa i czy właśnie nie pożałował przyprowadzenia mnie tu, bo tak wyglądał skonsternowany grymas zdobiący jego twarz. Uśmiechnęłam się lekko, zupełnie niechcący zsuwając wzrok z jego oczu na usta a gdy uświadomiłam to sobie, odwróciłam spojrzenie na zasłonę.
– Mogę zostać? – spytałam w końcu cicho, chyba nawet z jakąś nadzieją, ale wcale nie dotyczącą chęci zostania tu. O nie, nie. Bardziej dotyczyła tego, że nie chciało mi się opuszczać ciepłego mieszkanka i tłuc się na Manor Road. – Zostanę tutaj, nie krępuj się – wsunęłam dłoń pod policzek, drugą zaś wcisnęłam pod poduszkę i pokręciłam się, pokręciłam, aż nareszcie ułożyłam w wygodnej pozycji. Brakowało mi tylko koca, ale po niego też mi się nie chciało wstawać.
Westchnęłam, słysząc wylewność Snape'a, ale nie przeszkadzała mi ona szczególnie, kiedy po chwili stłumiłam ziewnięcie przyciskając dłoń do ust.
– Chce mi się spać – odparłam, ziewając po raz kolejny, przeciągle i zupełnie nieświadomie zsuwając się do pozycji półleżącej. Moja głowa automatycznie wtuliła się w miękką poduszkę, a powieki przymknęły się. Oczywiście nie widziałam nic złego w tym, żeby spędzić noc poza domem – w ostatnim czasie stało się to zresztą tonksową tradycją – jednak nie mogłam tak po prostu odwrócić się na bok. Nie byłam u nikogo bliskiego, nie wiedziałam, czy Snape życzy sobie w ogóle mojego towarzystwa i czy właśnie nie pożałował przyprowadzenia mnie tu, bo tak wyglądał skonsternowany grymas zdobiący jego twarz. Uśmiechnęłam się lekko, zupełnie niechcący zsuwając wzrok z jego oczu na usta a gdy uświadomiłam to sobie, odwróciłam spojrzenie na zasłonę.
– Mogę zostać? – spytałam w końcu cicho, chyba nawet z jakąś nadzieją, ale wcale nie dotyczącą chęci zostania tu. O nie, nie. Bardziej dotyczyła tego, że nie chciało mi się opuszczać ciepłego mieszkanka i tłuc się na Manor Road. – Zostanę tutaj, nie krępuj się – wsunęłam dłoń pod policzek, drugą zaś wcisnęłam pod poduszkę i pokręciłam się, pokręciłam, aż nareszcie ułożyłam w wygodnej pozycji. Brakowało mi tylko koca, ale po niego też mi się nie chciało wstawać.
Salon
Szybka odpowiedź