Wydarzenia


Ekipa forum
Klif w Blackpool
AutorWiadomość
Klif w Blackpool [odnośnik]09.10.17 17:11

Blackpool

Blackpool to niewielka miejscowość na południu Anglii w hrabstwie Devon, położona nieopodal jednej z najpiękniejszych plaż w Wielkiej Brytanii - Blackpool Sands. Większość mieszkańców to mugole, jednakże na obrzeżach miasteczka mieszka również kilka czarodziejskich rodzin. Wokół Blackpool rozciągają się piękne, zielone tereny o żyznej glebie, doskonałej pod uprawę, nie brakuje więc także gospodarstw rolnych.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Klif w Blackpool Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]09.10.17 22:18
8 V

Ósmy maj.
Zbudzona w nocy o północy, wyrwana z letargu i najgłębszego zamyślenia, odpowiedziałaby bez wahania co stało się tego dnia. Ósmego maja po raz drugi w drobny mak rozpadł się jej świat na tysiące maleńkich odłamków, których nie sposób ułożyć w całość. Po ósmym maja tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego drugiego roku zgasło jej światło, a życie stało się papierowe i kruszyło się w palcach. Nie pamiętała pierwszych dni po jego śmierci. Uciekły z pamięci. Zamiast nich była czarna dziura, niewyobrażalnie zimna ciemność, która pochłonęła wszystko. Później wszystko zdawało się złym snem, koszmarem, senną marą, było nierealne i dziwne. Jedynie dławiące uczucie tęsknoty było boleśnie rzeczywiste, nie pozwalało zasnąć i oderwać od niego myśli.
Ósmego maja świat się skończył, a dziś wypadała tego rocznica. Od jego śmierci minęły cztery lata. Cztery długie i trudne lata. Stare porzekadło głosi, że czas leczy rany, lecz Poppy pierwsza wyrwałaby się, by temu zaprzeczyć. Czas nie leczy ran. Czas jedynie przyzwyczaja do permanentnego bólu, uczy życia z nim, lecz nigdy nie znika. Na sercu Poppy wciąż i wciąż jątrzyła się rana po utraconej miłości, nie mogąc się zagoić i przypominając o sobie czasem, zwłaszcza, gdy kładła się do łóżka - w ciszy i samotności. Nie mogła wtedy zasnąć, a jeśli sen obejmował ją swymi ramionami, były one okrutne i przynoszące koszmary. Budziła się zlana zimnym potem, roztrzęsiona, z krzykiem na ustach.
Bała się ósmego maja. Rana w sercu otwierała się wtedy mocniej, zaczynała krwawić i ból przybierał na sile. Od kilku dni myślała już tylko o nim, a poprzedniego wieczora, gdy wróciła znad jeziora zmarznięta i przemoczona, wyciągnęła spod łóżka starą walizkę, w której trzymała jego listy. Miała je wszystkie, każdy jeden, który do niej wysyłał odkąd tylko nauczył się pisać. Z małym wyjątkiem - gdy miała rozpocząć szósty rok nauki rozstali się w gniewie ostatniego dnia sierpnia, a list który otrzymała już drugiego września przy śniadaniu, wrzuciła do kominka i do dzisiaj nie mogła sobie tego wybaczyć. Znała je niemal na pamięć. Czytając je płakała, płakała wciąż, czasami uśmiechając się przez łzy - wypłakała niemal całą rzekę i zastanawiała się, czy człowiek może uronić aż tyle łez? Później nie mogła zasnąć, leżała z szeroko otwartymi oczyma, aż w końcu zaczęła z nim rozmawiać - a raczej mówić do niego, bo wyobrażała sobie, że leży tuż obok. Opowiadała mu o Zakonie Feniksa, o pracy w Hogwarcie i dzieciach, które tam spotkała, o wzruszającym opowiadaniu Valerie i o herbacie z Garrettem, o tym, że w końcu poprosi Sally o lekcję gotowania i tym, że jej gruby kot, Winnie, czuje się samotny i powinna przygarnąć dla niego przyjaciela. O wszystkim i niczym, rzeczach poważnych i błahych, aż w końcu zamilkła, bo przypomniała sobie jak cudownie było po prostu z nim być i nie mówić nic.
Zasnęła i śniła koszmary, lecz najgorszy z nich zaczął się o poranku, gdy musiała podnieść się i ubrać. Nad kubkiem gorzkiej herbaty trwała w bezruchu, nie potrafiąc już więcej uronić łez, bo poprzedniego wieczora wypłakała już chyba wszystkie, i żałowała, że nie może, być może przyniosłyby pewną ulgę. Myśli pomimo woli wędrowały do najgorszych wspomnień, do łowców, którzy go zamordowali, do cierpienia, które mu zadali. Ból był dławiący i nie do zniesienia. Herbatę wylała do zlewu, nie mogła przełknąć ani kropli.
Głośny trzask oznajmił jej pojawienie się przy kamiennym murku, który odgradzał dom ciotki Euphemii od reszty świata, leżał gdzieś pomiędzy Blackpool a wybrzeżem, na uboczu, wśród pól i łąk. Dom wzniesiony z szarego kamienia majaczył w oddali, lecz nie chciała odwiedzać teraz ciotki. Nie dzisiaj, nie teraz. Czekała jedynie na Valerie ze ściśniętym żołądkiem, moknąc na łagodnej mżawce i nerwowo wygładzając spódnicę czarnej sukni raz po raz.
Nie chciała iść tam sama. Nie dzisiaj.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]21.10.17 22:22
Na ten jeden dzień chciała zostawić wszystkie swoje problemy z dala od siebie i w pełni zająć się swoją przyjaciółką, która ósmego maja przypominała sobie o pewnej śmierci. Śmierci małego chłopca, któremu niegdyś oddała swoje serce. Valerie w pełni to rozumiała – jej ból po utracie tak ważnego elementu w życiu, kawałka serca, ba, jego dobrej, ciepłej połowy; jej samotność. Chciała jej pomóc, ale wiedziała, że nieważne, jak by się starała, niewiele by jej ulżyła w tym, co przeżywała. Nie zwróci jej przecież Charliego, nie ożywi go. Medycy znali wiele magicznych sztuczek, które były w stanie wrócić choć cząstkę dawnego zdrowia, ale… do diaska, nikt jeszcze nie wymyślił eliksiru zmartwychwstania.
Nie odtrąciła prośby Poppy o to, by udała się na cmentarz razem z nią. Nie mogła tego zrobić, nie mogła odciąć się po raz kolejny od problemów, jak zrobiła to, kiedy okazało się, że jest kulą u nogi rodu Ollivanderów. Teraz wróciła, zmuszając tym samym swoją gryfońską naturę do przebudzenia się z zimowego snu, potrząśnięcia grzywą i wydania z siebie ryku, który miał ostrzec innych, że jest tutaj i już nigdy się nie zawaha.
Dzisiaj jednak lew był łagodny. Schował kły i pazury, schował poczucie winy głęboko w sobie, by nikt nie zobaczył, jak zmieniło się jego spojrzenie po pobycie w zimnej Szkocji.
Aportowała się niedaleko jej domu z cichym trzaskiem, od razu przytrzymując dłonią szary kapelusz z białym, gołębim piórem, które wetknęła w nie tuż przed wyjściem. Miała na sobie długą, czarną szatę – prostą, ale nie pozbawioną pewnej finezji, delikatnej, zupełnie w stylu państwa Meadowes. Wypatrzyła przyjaciółkę już z daleka, więc nieco przyspieszyła kroku, by, gdy już do niej dopadła, objąć ją mocno, najmocniej jak tylko potrafiła. Listy, które ze sobą wymieniły w ciągu tych kilku lat, były tylko namiastką tęsknoty, drobnym pyłkiem, głosem słyszanym w swojej głowie. Dopiero teraz, gdy obie mogły się dotknąć, uścisnąć, poczuła, jak bardzo żałowała wyjazdu.
Odsunęła się od niej po dłuższej chwili, by móc przyjrzeć się jej z bliska. Wierzchem bladej dłoni otarła krople deszczu (a może jednak łzy?) z jej jasnego policzka, uśmiechając się przy tym delikatnie, pogodnie, tęsknie.
Poppy – odezwała się w końcu. – Widzę te czerwone pąsy na twoich policzkach i nie muszę już pytać, czy to naprawdę ty.
Przytuliła ją jeszcze raz, nasycając nie tylko siebie, ale też i samą pannę Pomfrey, tą niewysłowioną tęsknotą, jaka ich rozdzieliła.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]04.12.17 16:57
W rzeczywistości wcale nie czekała długo, lecz każda sekunda zmieniała się w minutę, minuta w godzinę, godzina w cały miesiąc: nie mogła oprzeć się wrażeniu, jakby stała tam co najmniej całą wieczność. Z trudem przełknęła ślinę, wciąż powstrzymując łzy; wszystko tu jej o nim przypominało. Wspomnienia powracały, czy tego chciała, czy nie, na nowo otwierając ranę w sercu. Pamiętała jak ostrożnie stawiali kroki na tym kamiennym murku, zakładając się, kto przebiegnie po nim szybciej. Kilkukrotnie spadła na ziemię, raz zwichnęła sobie nawet nadgarstek, a Charlie udawał uzdrowiciela, trzymając w dłoni zwykły patyk, który służył mu za różdżkę-na-niby i wygłaszał wymyślone na prędce inkantacje, niejednokrotnie po prostu głupie, byleby ją rozśmieszyć. Och, a kilka metrów dalej, w stronę domu ciotki, rosło wysokie, rozłożyste drzewo czereśni, które winny dojrzeć na przełomie maja i czerwca. Już niebawem miały nabrać tak ciemnego odcienia czerwieni, że graniczyło to z czernią, a przy tym były cudownie słodkie. Jako dzieci wspinali się na to drzewo, Charlie zawsze był od niej zwinniejszy i bardziej odważny, nie lękał się wejść wyżej. Łamał dla Poppy gałęzie i zrzucał na ziemię, by i ona mogła nacieszyć się słodkim smakiem tych najdojrzalszych czereśni. Często też zawieszał jej dwie czereśnie na złączonych szypułkach na uszy, mówiąc, że to kolczyki. Nosiła je wówczas uparcie do momentu, dopóki nie uschły całkowicie, a ciotka Euphemia nie kazała się ich Poppy pozbyć.
Uniosła dłoń do serca, nagle poczuła mocne ukłucie bólu w piersi; wiedziała, że to nic poważnego, to po prostu jej organizm reagował na to jak cierpiała dusza. A ból był nie do zniesienia. Odwróciła się plecami do czereśniowego drzewa, a spojrzenie jej padło mimowolnie na ścieżkę, która prowadziła w stronę wybrzeża.
Trzask oznajmiający aportację odwiódł Poppy od coraz boleśniejszych wspomnień, choć na chwilę. Odwróciła się ku Valerie, eleganckiej i pięknej, tak jak zawsze. Nie potrafiła jednak wydusić z siebie komplementu, brakowało jej słów, gardło miała ściśnięte, oczy szkliste.
A jednak - uśmiechnęła się, gdy przyjaciółka skomentowała jej pąsy. Był to blady i smutny uśmiech, lecz chociaż na chwilę rozjaśnił ponurą twarz.
-Dziękuję... - powiedziała, wyraźnie urywając zdanie.
Za to, że jesteś, że byłaś i będziesz.
Objęła Valerie mocno, wtulając policzek w jej ramię, nie potrafiąc tłumić już łez; szloch wprawił drobne ciało Poppy w drżenie. Zacisnęła dłonie na czarnym płaszczu przyjaciółki, trwając w uścisku dłużej, niż uprzednio. Odsunęła się po dłuższej chwili, ocierając łzy chusteczką, którą dotychczas miała w kieszeni.
Rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę domu ciotki Euphemii, niczym zaczęła nieśpiesznie kroczyć ścieżką prowadzącą ku wybrzeżu. Jeśli się w połowie drogi zboczyło w lewo i podążyło w dół, można było trafić nad oczko wodne, gdzie rosła wysoka, rozłożysta wierzba - i tam właśnie pochowany był Charles Bell.
-Powiedz mi, że chociaż Ty miewasz się lepiej, dobrze? - zagadnęła, pociągając nosem, ujmując przyjaciółkę pod ramię.
Obie ruszyły ścieżką, kierując się w stronę miejsca, gdzie pochowano Charliego.

| zt x 2
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.05.18 23:31
| 4 lipca

Właściwie trudno było jej się odnaleźć. Dziwnie opustoszała, właśnie taka się czuła bez pracy. A jednocześnie zdawała się za nią nie tęsknić wiedząc - a może mając nadzieję - że uda jej się wstąpić na obraną ścieżkę. Ale zanim miało do tego dojść musiała zrobić coś jeszcze. Od lat nie była w stanie podejść do większych zbiorników wodnych, napawały ją one irracjonalnym strachem którego nie potrafiła zwalczyć dopiero ostatnio odkrywając, że wraz ze ściągnięciem klątwy odszedł i on. Nie całkiem, ciało nawykło do pewnych reakcji, starszych niż klątwa która z nią była. Przecież już wcześniej obawiała się wody. Teraz jednak musiała pokonać swój strach, a może bardziej oswoić się z nim.
Wiedziała już jakie to uczucie topić się. Wiedziała i nie chciała pozwolić by nurt rzeki mógł wciągać ją pod wodę a ona w tym wszystkim mogła być jedynie bezsilnie bezużyteczna, niesiona z prądem.
Obiło jej się też o uszy to, co spotkało Alexandra i nie mogła zwyczajnie tego pojąć. Nie umiała, jednocześnie chcąc pomóc możliwie najlepiej jak tylko potrafiła. Najbardziej jak tylko mogła choć nie bardzo wiedziała jak. Wymieniła kilka listów mając jedynie do dyspozycji wspomnienia, których już nie posiadał. W końcu zostawiła otwartą furtkę pisząc gdzie będzie, gdyby chciał spotkać się z nią i... cóż, poznać na nowo? Brzmiało to tak dziwnie, wręcz absurdalnie zważywszy na fakt że był przecież w jej głowie, jej umyśle, widział rzeczy o których niewielu wiedziało.
Sama na klif dostała się przy pomocy miotły - teleportacja nie działała od jakiegoś czasu, a uczucia które przynosiło przemieszczenie się przy pomocy kominków nigdy nie uważała za specjalnie przyjemnie. Było chłodno, zdecydowanie chłodniej niż można było spodziewać się po lipcu, jednak starała się nie zwracać na to uwagi. Miała cel, którego chciała dopiąć, a jednak coś nadal zatrzymywało ją na brzegu. Stała w ubraniu z kostkami zanurzonymi w wodzie, to robiąc krok w przód, to znów wykonując jeden do tyłu jakby nie mogła do końca się zdecydować czy rzeczywiście chce wejść do wody, czy też wyjść z niej uznając że to wszystko było jednak głupim pomysłem.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]19.05.18 15:42
Ilość listów, odwiedzin, zmartwionych ludzi i pytań o samopoczucie zalała mnie lawiną w przeciągu ostatniego tygodnia - czyli dokładniej rzecz ujmując od kiedy na ulicy wpadłem na Bertiego Botta. Był to efekt domina, od jednej osoby do drugiej okazało się, że znałem całkiem sporo ludzi, dla których mój los nie był wcale obojętny. Ciężko było mi jednak odnaleźć się w tym potoku informacji który tylko wzbierał między jednym a drugim spotkaniem. Rodzina, Zakon Feniksa, staż w Szpitalu Świętego Munga, zbliżający się Festiwal Lata, Gwardia, zaginieni rzekomi przyjaciele, Wendy która wcale nie miała na imię Wendy a Josephine - ciężko było to wszystko przyswoić, a te informacje stanowiły jedynie wierzchołek góry lodowej. Musiałem ciągle dopytywać się o szczegóły - większość z ludzi zapominała się, błędnie wychodząc z założenia, że doskonale wiem o czym mówią. Irytowałem się, czułem dezorientację, bezradność, obojętność, pustkę, wszystkie na zmianę, w różnych kombinacjach. Jednakże chociaż opuściła mnie pamięć wydarzeń, moja intuicja i emocje przeżywały teraz istny zawrót głowy. Za każdym razem gdy spotykałem się z kimś zalewała mnie inna paleta uczuć, które względem tej osoby miałem. Było to dla mnie zbawieniem i przekleństwem zarazem, ponieważ choć było to pomocne w określaniu jak blisko z kimś byłem, nie potrafiłem zweryfikować dlaczego czuję to, o czuję. przecież moje emocje na pewno zmieniały się w czasie i widzę je niczym okładki książek - nie znając treści.
Nie wiem, na ile trafnie da się oceniać po okładce i jak długo można to czynić i się nie potknąć. A byłem zmuszony robić to nieustannie.
Jeden z listów spowodował jednak, że zdecydowałem się poświęcić mój dzień zatytułowany "nie mam zamiaru z kimkolwiek rozmawiać" i zobaczyć się z pewną kobietą. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że powinienem się zjawić, że tak trzeba właśnie postąpić i każda chwila odkąd odbiłem się od trawy w ogrodzie wokół Beaulieu  mnie w tym utwierdzała. Przelot na miotle ponad chmurami i obserwowanie świata w dole sprawił, że poczułem się lekko, jakby wiatr smagający mnie po twarzy wywiał mi z głowy wszelkie zagmatwane myśli i wspomnienia, które wpychano mi przez ostatnie dni do głowy. Wylądowałem w końcu u brzegu morza, na skraju plaży. Było chłodnawo, lecz mimo tego zdjąłem buty i przywiązawszy je za sznurowadła do trzonka miotły ruszyłem w stronę samotnej sylwetki. Mijając jej rzeczy pozostawiłem i moje, ostatnie kroki pokonując niczym nieskrępowany, w pełni pozwalając sobie na odczuwanie każdego podmuchu nadmorskiej bryzy i wszystkich ziarenek piasku pod moimi stopami. Zachowywałem jednak ostrożność, obserwując kobietę - z różdżką w dłoni, skierowaną w dól, lecz w gotowości.
- Tańczysz? - zapytałem neutralnie, stając po jej prawej stronie, kilka kroków dalej. Chłodna woda otuliła moje stopy, a ja ubrałem usta w nieśmiały uśmiech.
- Cześć, Justine.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]19.05.18 20:52
Nie chciała się narzuać. Wiedziała doskonale jak to jest czuć się osaczonym, choć jej przypdek był z goła odmiennym. Ją osaczała mara wyłołana plugawą klątwą. Teraz, gdy była sama wokół znajdowała jedynie ciszę. Chciała więc pomóc, ale nie nachalnie i nie na siłę. To musiała być jego decyzja - nie jej. Dlatego i list nie zmuszał do niczego stanowiąc jedynie propozycję. Nic ponad to.
Nie potrzebowałam towarzystwa, ale mogłam i na nie przystać. Potrzebowałam oderwać się od szaleństwa, które rozlewało się po Londynie. Sama zaś czułam się nader spokojna. Coś się we mnie zmieniło. W końcu odpuściłam, zostawiłam wszystko to, co nie było dla mnie odpowiednie. Żal nie odszedł, jednak złość zelżała, znalazła dla siebie siebie miejsce, nadal tliła się niewidocznym płomieniem w jej sercu, pewnie jeszcze rozpali się w niej, jednak na razie czuła spokój. Spokój i pustkę, mimo tego, że nie wszystko było pewne. Nadal nie wiedziała, czy podjęła dobre decyzje, ale o tym miała dopiero się dowiedzieć. Skreślony list do Bathildy i porzucenie znanej pracy na rzecz próby podjęcia nowej miały ją już niedługo ukształtować. A ona zamierzała stanąć możliwie jak najbardziej przygotwana.
A jednak, stojąc po kostki w wodzie, w podwiniętych spodniach nadal nie mogła się zdecydować. Krok w przód, krok w tył i od nowa. Czasem burzyła harmonie ruchów idąc o jeden, czy dwa więcej do przódu, lub wręcz przeciwinie. Nie zawędrowała jednak zbyt daleko, czuła jak stopy przejął już chłód wody, ale nie był on jeszcze nieznośny. W dłoni, zapobiegawczo trzymała różdżkę, lekko, zwyczajnie, tak po prostu na wszelki wypadek.
Na słowa które dotarły do jej uszu odwróciła spojrzenie, usta wygięły się unosząc wargi w uśmiechu. Innym niż ten, którym częstowała wcześniej, a jednak tak bardzo do niego podobnym. Wyposażonym o doświadczenie i rany które zdążyła zdobyć przez ten czas. Pod oczami nadal znajdowały się zasinienia świadczące o niedobrze snu, a skóra zdawała się lekko za jasna. Mimo wszystko nie wyglądała źle. Większość ran które odnosiła nie sięgały twarzy, postronny obserwator nawet nie przypuszczałby co już przeszła.
Pierwsze z pytań początkowo puściła mimo uszu, skrzywiła się nieznacznie słysząc swoje imię. - Just. - poprawiła go prawie natychmiast, ledwie zdążył wypuścić zgłoski składające się na jej imię. - Just Tonks. - dodała, jakby to miało wyjaśniać więcej. Odwróciła głowę w jego stronę. - Zwyczajnie nie znoszę swojego imienia. - podzieliła się znaną wszystkim prawdą, jednak w tym momencie kompletnie obcą Alexowi. W końcu też zdecydowała się odpowiedzieć na zadane pytanie.  
- Walczę. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, dopiero teraz uświadamiając sobie, że jej ruchy rzeczywiście były w stanie przypominać taniec mimo, że nim nie były. Odwróciła spojrzenie by marszcząc nos zerknąć na horyzont na którym woda zajmowała dużą część miejsca. - Myślałam... - zaczęła mniej pewnie. - Myślałam, że teraz będę już w stanie wejść głębiej. - wyznała unosząc lewą dłoń i zakładając kosmyki krótkich włosów za ucho. Nie potrafiła zrozumieć, czemu nadal nie była w stanie. Zdawała sobie sprawę, że irracjonalny lęk znajdował się w jej umyśle, ale nie wiedziała jak to obejść.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]19.05.18 21:29
Otworzyłem usta chcąc zapytać, jednak zaraz je zamknąłem i pokiwałem tylko głową.
- Just - poprawiłem się, przyjmując ten stan rzeczy do wiadomości. Brzmiała tak, jak gdyby powtórzyła to już setki razy. - Tak też jest ładnie - powiedziałem, przypatrując jej się tak jak i ona spoglądała na mnie. Może jednak moje spojrzenie było pozbawione tej wewnętrznej walki, którą czarownica zaraz zwerbalizowała. Poczułem się dziwnie znajomo, uderzyły mnie odczucia których źródła nie znałem: chciałem jej jakoś pomóc. Martwiłem się o nią.
Zacisnąłem na chwilę mocniej palce na różdżce, nie mogąc znieść uczucia bezradności. Obróciłem się przez ramię, patrząc na pozostawione kawałek dalej rzeczy. Raz jeszcze zacisnąłem mocniej palce na różdżce, uniosłem ramię i... puściłem. Hikorowe drewno świsnęło w powietrzu i wbiło się w piasek przy moich butach.
- Czy wiedziałem, dlaczego nie możesz? - popatrzyłem na nią wyczekująco, chcąc poznać prawdę. Potrzebowałem moich wspomnień i tym razem nikt nie wciskał mi ich na siłę. Zostawiła mi miejsce bym sam zadecydował, nie sugerowała niczego tylko pokazała mi furtkę. Mogła odpowiedzieć zwykłym tak albo  nie, mogła też pójść o krok dalej i wyjaśnić wszystko, mogła pewne rzeczy ominąć lub nie dopowiedzieć. Tak naprawdę każde słowo, które zechciałaby mi powiedzieć było małym krokiem w dobrą stronę. Inni ludzie stanowili ważne części mnie, części do których sam nie potrafiłem wrócić.
Podszedłem do niej bliżej, na wyciągnięcie ręki, przyglądając się jej twarzy. Obszedłem ją naokoło, przebiegłem spojrzeniem od góry do dołu, starałem się zapamiętać jak najwięcej szczegółów - tak, jak gdyby wyrycie jej obrazu w mojej głowie w tej chwili mogło zrekompensować mi to co kiedyś miałem, a o czym nie pamiętałem. - Możemy się przejść - powiedziałem stając znów po jej prawej stronie i patrząc na nią jeszcze przez moment. W końcu odwróciłem się twarzą do morza i wyciągnąłem w jej stronę dłoń.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]19.05.18 22:10
- Zawsze bawiła mnie myśl w której wyobrażałam sobie minę ludzi, spoglądających na kogoś kto woła mnie na zatłoczonej ulicy. - podzieliła się nadal lustrując spojrzeniem horyzont. Nie powiedziała jednak nic więcej. Obecność Alexandra była znajoma, a jednak tak inna. Jednocześnie dziwnie naturalna, ale i nie. Ufałam mu i zdawało się, że i on postanowił choć dać mi kredyt zaufania. A to znów napawało optymizmem. Jego pytanie sprawiło że zmarszczka na moim czole pogłębiła się. Milczała jeszcze kilka chwil zastanawiając się nad odpowiedzią pozwalając by ciszę wypełniał jedynie szum fal.
- Właściwie nie jestem pewna. - przyznawała rozbrajająco szczerze. Nie sądziła, by musiała kłamać. Zresztą starała się tego nie robić, nie wychodziło jej to zbyt spektakularnie. - Woda od zawsze sprawiała mi... trudność. - zastanowiła się jednak nad zdaniem które powiedziała. - Może nie jakąś wielką, bardziej jak kamyk w bucie, czy coś oślizgłego na ciele co powoduje ciarki. Ale nigdy nie nauczyłam się pływać. A potem... - przerwała przymykając powieki. - Potem ten lekki niepokój przerodził się w irracjonalnie nieznośnie przerażanie. Paraliżowało mnie całkowicie gdy tylko znajdowałam się w pobliżu dużego zbiornika wodnego. Włosy naturalnie bez przyzwolenia zmieniały kolor, a ciało zastygało jednocześnie potęgując uczucie waty w kolanach. - kontynuowałam opowieść nie otwierając powiek. Jego towarzystwo zdawało się naturalne. Może wcześniej nie byliśmy wybitnie bliskimi znajomymi, ale łączyła nas jedna idea. Do tego wejście do mojego umysłu, naruszenie terenów tak prywatnych zbliżyło nas w jakiś inny, dziwny sposób - choć niekoniecznie przyjemny. - Opowieść jest długa. - zaśmiała się lekko, odrobinę ponuro. - Ale pomogłeś mi wchodząc tutaj - dodała unosząc palec i uderzając nim kilka razy w bok swojego czoła. - odnaleźć wyparte i ukryte wspomnienia. I gdy już wiedziałam czemu, co i jak, udało mi się przy pozbyć klątwy i wrócić do obawiania się się wody na wcześniejszym pułapie. - zakończyła koślawo gotowa odpowiedzieć na każde z pytań, które dalej padną. Kolejna propozycja sprawiła, że zerknęła na jego profil, a później na dłoń, którą wyciągnął w jej stronę.
- Spróbować nie zaszkodzi. - stwierdziła chwytając za rękę. Może to był jakiś sposób. Może tak będzie łatwiej zrobić więcej.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]20.05.18 9:41
Uśmiechnąłem się pod nosem - tak, faktycznie, miny ludzi wokół musiałyby być dość zabawne. Nie mogło jednak zabraknąć w tym uśmiechu cienia smutku - kim byłaś, Tonks? Czy nadal jesteś tą samą osobą, którą znałem? Czy może zmieniłaś się tak bardzo, że faktycznie musiałbym poznać cię na nowo? Wpatrywałem się w horyzont, lecz nie uzyskałem od niego żadnych odpowiedzi. Nie przyniosły ich także fale, których szum wypełniał przestrzeń wokół nas - pozostawałem w pustce, nie znając ani ciebie, ani siebie.
Zwróciłem ku niej wzrok, kiedy z czystą szczerością w głosie przyznawała mi się do własnych wad. Spojrzenie skierowałem na podkrążone oczy, na bladą twarz - oznaki tego, że życie ostatnio nie obchodziło się z nią lekko. Bez skrępowania przypatrywałem się jej; nie mogłem jednak pozbyć się wrażenia że strach, który narastał z latami, był tylko jakimś zamknięciem. Jakby znajdowała się na rozstaju dróg, a to powstrzymywało ją przed czymś. Musiała w końcu wybrać to miejsce nie bez powodu, skoro z wyprzedzeniem zaplanowała tu być, z moim towarzystwem bądź bez. Z lekkim zaskoczeniem przyjąłem jej kolejne słowa, nie spodziewałem się usłyszeć o moim udziale w tej sprawie. Zaintrygowało mnie to, lecz jednocześnie zmusiło do jeszcze głębszego przeanalizowania tematu. Zapadła cisza, a ja doszedłem do jednego wniosku.
- Jesteś bardzo silna, Just - powiedziałem, wracając na moment spojrzeniem do jej oczu. Imponowała mi. - Cieszę się, że mogłem ci pomóc - przyznałem, patrząc znów w morze i lekko się przy tym uśmiechając; szerzej kiedy poczułem, jak chwyta mnie za rękę. Już wiedziałem, skąd brały się towarzyszące mi emocje - po raz kolejny jak widać znalazłem się w sytuacji, w której mogłem w jakiś sposób wesprzeć Tonks, uczyniłem to już w przeszłości, a to było jej echem. - Zostaw różdżkę. Mogłaby się... zgubić - powiedziałem, robiąc krok do przodu i delikatnie pociągając ją za sobą. Kolejna fala rozbiła się o nasze nogi, a chłodne uczucie rozlało się po ciele. Po pierwszym kroku nastąpił drugi, po drugim zaś trzeci - niespiesznie wchodziliśmy coraz głębiej. Podwinięte rękawy koszuli odsłaniały moje przedramiona, na prawym gdzie skóra była nieuszkodzona zaczęła wychodzić gęsia skórka, zaś koniuszki palców jęły się czerwienić. - To coś naturalnego, bać się. Ale strach nie powinien rządzić naszym życiem, trzeba z nim walczyć, choć to już zapewne doskonale wiesz - spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się odrobinę szerzej. Kiedy woda sięgała mi kolan, a jej do połowy ud obróciłem się, idąc przed nią i podając jej drugą dłoń. Stawiałem kroki tyłem, powoli. - Nie pozwolę by stała ci się krzywda. Wierzysz mi? - zapytałem, zatrzymując się. Uniosłem pytająco jedną brew ku górze zostawiając w jej rękach decyzję, czy wchodzimy dalej.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]20.05.18 17:39
Złożyła siebie na nowo. Ze wszystkich rozbitych części, które udało jej się znaleźć. Niektóre z nich straciła bezpowrotnie, ale była tego świadoma. Bilans zysków i strat nadal nie był równy, ale odnalezienie wypartych i ukrytych wspomnień pomogło jej. Teraz już wiedziała, który czynnik zawodził ją w kontroli własnej umiejętności. Teraz już była w stanie kontrolować je właściwie całkowicie - z drobnymi wyjątkami, lekkimi, ledwie zauważalnymi, gdy pozwalała dotrzeć emocjom do miejsca, które było całkowicie odpowiedzialne za kontrolę jej umiejętności. Wcześniej, mimo że doskonale zdawała sobie sprawę z mechanizmów, zwyczajnie nie była w stanie kontrolować zmian kolorów na głowie.
Złożyła siebie na nowo, zamykając stare drzwi; powiedziała Skamanderowi co czuje, porzuciła pracę do której nie miała już serca, poprawiła swoje umiejętności bojowe, pogodziła się z niesprawiedliwą śmiercią matki pozwalając by pozostał smutek odepchnęła jednak trawiący ją od środka żal. A jednak to wszystko i tak zdawało się nie być dostateczne. Pomimo tego starała się, próbowała, stawiać ciągle kroki do przodu. Coś ciągnęło ją w tył.
Wzrok Selwyna jej nie peszył, nie był pierwszym który jej się przyglądał. Przywykła do spojrzeń wraz z biegiem lat. Choć wcześniej ściągały je głównie jej włosy. Teraz z pewnością nie one przyciągały wzrok. Jego słowa uniosły jej kąciki ust ku górze.
- Staram się być. - odpowiedziała jedynie - nadal wątpiła, we własną siłę i własne decyzje i była pewna, że to uczucie nie zniknie, że mimo wszystko była jedynie człowiekiem, jednostką skonstruowaną właśnie w ten konkretny sposób pozbawiony pewności. - Pomogłeś wielu osobom. Szczęśliwie byłam jedną z nich. - dodała pewna swoich racji. Alexander pomagał nie tylko poproszony, przecież uratował nie jedno życie; niektórzy pewnie nawet nie byli tego świadomi. Poświęcił wszystko w tym samego siebie dla Gwardii. Pamiętała ich spotkanie na strychu, moment w którym dostrzegł jej rozmowę z bratem któremu zdradzała swoje zamiary. Pamiętała, że nie pytał wtedy, zaznaczył jedynie swoją obecność i gotowość krótkim zdaniem nie naciskając. Żałowała, że nie była w stanie przekazać mu tego, jak dobrym człowiekiem był. Zgodnie z zaleceniem odrzuciła różdżkę gdzieś w kierunku reszty rzeczy. Postępowała krok za krokiem, chwilę później niż on a w każdym ruchu widać było niepewność. Chciała odwrócić się, uciec, gdy woda zaczęła sięgać jej kolan. Irracjonalne uczucie powróciło. Siedziało w jej głowie, wiedziała, że tak, a jednak atakowało nader realnie. Zerknęła w dół, na wodę i dopiero jego słowa uniosły ponownie jej głowę. Była wystraszona i widać to było w jej spojrzeniu, ostatnio tak głęboko zapuściła się lata temu, jeszcze zanim na jej barkach spoczęła pierwsza klątwa. Chyba trzęsła się też odrobinę, nie bardzo wiedząc co powoduje te ruchy - przerażenie, czy chłód wody. Zacumowała spojrzenie na jego oczach. Wpatrywała się tylko w nie nie zerkając na bok.  
- Wystarczy, żebyś nie pozwolił mi się utopić. - mruknęła zaczepnie mimo strachu, co wyszło dość blado i mało zgrabnie. Doskonale pamiętała sen z Złotej Wieży, tak żywy i pełen prawdziwych kolorów. Do dziś nie wiedziała czy był on jedynie tym - snem, czy też rzeczywiście się wydarzył. Niezależnie od odpowiedzi, moment w którym wciągała ją morska toń zdawała się w jej wyobraźni nadal bardziej niźli żywa. Wzięła kolejny wdech i pozwoliła pociągnąć się dalej.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.06.18 22:37
Przekrzywiłem lekko głowę, przyglądając się jej zmęczonej twarzy. Chłód wody dobijał się do mej głowy żądając uwagi, jednak ja go całkowicie ignorowałem. Podjęcie decyzji o spotkaniu się dziś z Just było słuszne - otrzymałem od niej pewien element układanki, która ostatecznie miała złożyć się na moje postrzeganie samego siebie sprzed utraty pamięci. Pomagałem ludziom. Byłem dobrym człowiekiem. Coś nie dawało mi jednak spokoju - czy mogłem na pewno tak stwierdzić? Słyszałem to również z ust Foxa, ale to była wersja, którą znali postronni. Jaki byłem tak naprawdę? Czy istniała dla mnie jakakolwiek szansa na to, że odzyskam to, do czego tak bardzo tęskniłem każdego dnia kiedy kładę się spać i zaraz po tym, jak się obudzę? Czułem kotłującą się we mnie złość skierowaną przeciwko temu, kto wymazał mi pamięć. Przeciwko Mulciberowi, bo przecież nie mogła zrobić mi tego pozbawiona różdżki Josephine. A ta kanalia była obecna w moim pierwszym wspomnieniu z nowego życia. I czy ta złość nie mogła rzutować na moje bycie "dobrym człowiekiem"? Jako dwudziestojednolatek powinienem mieć inne problemy z odnajdywaniem własnej tożsamości niż całkowite jej odbudowywanie. Życie było niesprawiedliwe, a rozgoryczenie które czułem musiało siedzieć we mnie już wcześniej. I miałem wrażenie, że nie wiedziałem tego od dziś.
Zamiast skupiać się jednak na wewnętrznych walkach przeniosłem moją uwagę na Justine. Wchodziliśmy coraz głębiej i głębiej do wody.
- Złap się mnie za ramiona, albo szyję, jak ci wygodniej - powiedziałem jej z zachęcającym uśmiechem, kiedy morze pochłonęło mnie już po pierś. - Zaszłaś już tak daleko. Patrz się na mnie, Just. Tylko mnie nie uduś - zaśmiałem się cicho, obniżając się lekko, cały czas z uśmiechem przypatrując się jej twarzy. Jest dobrze. Wszystko jest w porządku. Patrz mi w oczy.
I ruszyłem dalej w rozbujaną wodną toń, aż woda nie sięgała mi do linii obojczyków. - Spróbuj się odprężyć, Tonks. Trzymaj się mnie, ale pozwól nogom swobodnie unieść się na powierzchni wody. Głowa do góry... Pomogę ci trochę - powiedziałem, jedną ręką łapiąc ją za ramię, drugą zaś delikatnie popychając jej brzuch do góry. - Złap mnie za ramiona, wyprostuj ręce. Trzymam cię. Nie pozwolę ci utonąć, Tonks.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]29.06.18 18:42
Nie naciskała, nie była taka. Wolała wyciągnąć dłoń i cierpliwie poczekać. Pewnie propozycje pomocy posypały się z wielu stron, obok nich byli dobrzy i życzliwi ludzie. Zdawała sobie jednak sprawę, że mnogość czegokolwiek, mogła zdawać się przytłaczająca i ona sama nie chciała dokładać mu więcej ciężaru. Nie potrafiła wyobrazić sobie, jak straszliwym było posiadać świadomość, że nie pamięta się niczego. Świadomość, że wcześniej posiadało się życie - rodzinę, przyjaciół, wrogów, pracę. Jednak nie potrafiło się ich odnaleźć w pamięci, natrafiając jedynie na wszechobecną pustkę. Musiał nauczyć się żyć od nowa. Nie wiedział komu prawdziwie może ufać, to też mu zabrano.
Wiedziała jednak, że sobie poradzi. Znała go, był gwardzistą, był też przede wszystkim sobą. A przejście próby jasno świadczyło o jego sile ducha.
Czuła rosnący strach. Gdy woda sięgała coraz wyżej, gdy zaczęła znajdować się już przy szyi wspomnienia uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Obrazy same powróciły przed oczy. Zamknęła powieki chcąc je odgonić. Ale znów się topiła. Coś - a może zapadała się samoistnie - wciągało ją pod wodę. Płuca wypełniały się wodą, zabierając resztki tlenu, serce zwalniało. To uczucie, ze złotej wieży, było tak prawdziwie, tak realne. Czuła jak jej tętno przyśpieszyło, dłonie zacisnęły się mocniej na ramionach Alexandra, na których je ułożyła zgodnie z jego radą. Otworzyła powieki, wciągając powietrze przez nos - była przerażona. Musiała się uspokoić. Jakoś. A jednak, on wiedział jak. Uniosła spojrzenie na jego twarz. Skupiając się na plamkach na tęczówkach i różnorodności odcieni. Ruszyła dalej, za nim. Musiała to pokonać. Siebie samą - znów. Nie, nie była w stanie się odprężyć, wiedziała że nie. Jednak nie odejmowała spojrzenie od jego twarzy. Stała już na placach właściwie, próbując nie pozwolić, by woda dostała się do jej ust. Zamrugała kilka razy, nie bardzo wiedząc - a może nie potrafiąc - pozwolić nogom się unieść. On jednak znał sposób. Czuła jak nogi unoszą się ku górze, a ona znajduje się w pozycji, jakby przed chwilą rzuciła Lento. Tylko, że nie rzuciła. Tylko, że była w wodzie. Która z każdą sekundą, choć nadal niepewna, zdawała się coraz mniej tak okrutnie straszna. Czuła jak jej ciałem poruszają mijające ją fale. Alex coś mówił, ale nie słyszała go. Dopiero po chwili znów zwróciła na jego uwagę. Złapał ją inaczej, pod brzuchem, instruując jak utrzymać się na powierzchni. Nie było to proste, ale wykonalne. Nie miała pojęcia jak długo znajdowali się w wodzie, jednak nie wyszła z niej, póki jej usta całkowicie nie pokrył fiolet, a zęby nie zaczęły uderzać jeden o drugi. I wyszła tylko dlatego, że musiała. Była jednak z siebie zadowolona.
- Dziękuję, naprawdę. - powiedziała już na brzegu. Nie wiedziała, co więcej mogłaby powiedzieć. Usiadła na trawie oplatając kolana dłońmi - Usiądź, opowiem ci historie. Twoje historie, których byłam częścią. - zaproponowała, nie śpieszyło jej się. A jeśli miał jakiś pytania, to nie tylko należało odwdzięczyć się za pomoc, ale i jemu należały się odpowiedzi.
Do domu wróciła późno, a sen odnalazł ją dziś szybciej niż zazwyczaj. Straciła świadomość w momencie położenia głowy na poduszce.

| Just zt



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]04.08.18 18:41
W życiu należy otaczać się nie tylko wartościowymi i dobrymi ludźmi.
Refleksja ta naszła mnie niespodziewanie, wśród krzyku mew i szumu fal. Bo czy znając tylko dobro było się w stanie docenić je w pełni? Czasem jednak granica między tym co właściwe, a postępowaniem złym i karygodnym zacierała się. Działanie w dobrej wierze i w imię wyższych idei stwarzało niebezpieczeństwo przekroczenia granicy. Jak jednak odróżnić przekroczenie od przesunięcia, kiedy sytuacja zmienia się tak diametralnie, iż dotychczasowe środki już nie wystarczały?
Poczułem się niezwykle znajomo z tym dylematem. Jakbym już kiedyś stał przed takimi rozważaniami i przechodził je raz po raz, nie mogąc znaleźć adekwatnej odpowiedzi. Przeniosłem wzrok z horyzontu na Justine. Pod palcami wyczuwałem, jak bardzo jest spięta - wykroczyła daleko poza swoją strefę komfortu. Choć tak właściwie powinienem był powiedzieć, że wypłynęła. Jej dłonie zacisnęły się kurczowo na moich ramionach, kiedy ruch za ruchem przedzieraliśmy się przez morską toń. W jej oczach odbijał się wyraźnym śladem strach, który latami musiał narastać w jej świadomości, kładąc coraz większy cień na jej życie. Od myśli do myśli jąłem zastanawiać się, jak długo tak funkcjonowała? Ile rzeczy ją ominęło, ile nerwów i strachów przynosiły kolejne dni? Rozpaczliwie wyciągała szyję, źrenice rozszerzone adrenaliną, cała postawiona do walki o życie. Tyle energii inwestowanej w to, aby utrzymać się na powierzchni. Nie prosiła jednak, aby wrócić. Nie złamała się, nie przylgnęła do mnie rozpaczliwie nabierając kolejne oddechy, starając się po raz kolejny uciec, schować, nakarmić swoją fobię. Minuty mijały w szepcie siwowłosego oceanu, który czułymi smagnięciami gnał nas przez fale.
Czułem spokój, chociaż zimno poznaczyło moje dłonie czerwienią dawnych odmrożeń, zaś fioletem usta Just. Przez chwilę miałem wrażenie, jakby nic się nie zmieniło, mimo tego, że teraz wszystko było inne. Byłem przez chwilę sobą. Nie czułem się tak ani wcześniej, ani potem, kiedy przemoczeni padliśmy na piach i słuchałem. Wtedy bowiem znów miałem wrażenie, że jestem tylko biernym słuchaczem nie swojej historii.

| zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Klif w Blackpool 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.08.19 23:25
który?

Te widoki przypominały mi dom. W sumie przecież były nim przez długi okres mojego życia. Jego większość spędziłam właśnie tutaj, dorastając wśród śmiechu i miłości po których - co napawało mnie smutkiem - pozostały tylko wspomnienia. Nie wątpiłam w to, że Brendan mnie kocha. Choć nie śmialiśmy się już tak jak wcześniej. Na jego twarz coraz częściej wchodziła zamyślona mina, gdy wracał do czegoś o czym nie mówił głośno. A ja nie wiedziałam nic. A może nie wiedziałam jeszcze wiele, chociaż niezmiennie i dokładnie czytałam księgę za księgą próbując się czegoś więcej nauczyć. Ostatnio - co było moją wielką tajemnicą - mocniej zaczęłam zgłębiać transmutację natykając się nawet na informacje o tak zwanych animagach. Czyż nie było by pięknie, gdybym mogła zmieniać się w takie silne zwierze i swoją mocą móc komuś pomóc? Ale choć próbowałam stosować się do informacji i wskazówek, to nadal nie udało mi się zmienić w cokolwiek. Choćby myszkę. Było to frustrujące. Głównie fakt, że nie byłam w stanie zrobić wiele - bo siedzieć przecież nie umiałam bezczynnie. I to też nie tak, że przecież nie widziałam co się dzieje. Nie byłam głupia, czy niedoinformowana. Ale coraz mocniej zaczęło boleć mnie to, że miałam tylko piętnaście lat. Nikt nie brał mnie na poważnie, tak naprawdę i tak właściwie sama nie wiedziałam, czy na poważnie samą siebie bym wzięła.
Wędrowałam obok brata, co jakiś czas zerkając na niego do góry. Nie miałam pojęcia czemu znaleźliśmy się właśnie tutaj ale w jego milczeniu zdawało się coś znaczącego. Coś co zdawało się na razie trochę nienachalnie dotykać moich ramion. Jakby sam jeszcze zbierał się w sobie, żeby zabrać głos. Może znów zrobiłam coś nie tak? Nie tak, tak bardzo, że naprawdę postanowi mnie oddać do cioteczki i wujaszka. Oh, wtedy moje serce z pewnością pękłoby na milion maleńkich kawałeczków i już nikt nie mógłby ich poskładać na nowo. Musiałabym zmienić imię i nazwisko, bo Neala Weasley nie mogłaby żyć już dla świata. To na pewno nie. Milczałam jednak czekając. Myśląc o tym, jak wiele razy go ostatnio zawiodłam chociaż bardzo starałam się tego nie robić. Myślałam też o tym dniu, gdy wrócił cały we krwi ze strachem, który czaił się gdzieś dalej w jego oczach, myślałam też o sasankach na ktore wtedy przysięgałam do tej pory nie rozumiejąc, jak kiedykolwiek mogłabym zechcieć sięgnąć po coś, co w ogóle nie powinno się magią nazywać. W końcu zatrzymał się, a ja uczyniłam to samo unosząc na niego spojrzenie. Wiatr unosił nam do góry rude włosy. A ja musiałam zadzierać podbródek, bo od zawsze patrzyłam na niego z dołu.
To milczenie powoli zaczynało zdawać się torturą.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Klif w Blackpool
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach