Darius Carrow
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta - szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: hodowca i trener aetonanów
Wzrost: 180 cm
Waga: 79 kg
Kolor włosów: ciemny brąz, wyraźnie posiwiały
Kolor oczu: chłodny brąz
Znaki szczególne: niewzruszona pewność siebie
12 cali, dość sztywna, cis, włókno z serca smoka
slytherin
źrebak
martwy ojciec ułożony w trumnie, wśród białych róż
mokrym igliwiem, skórą, goździkami, trochę też stajnią
siebie, w różnych miejscach - na stepie, w dżungli,
w jaskinach... podróżuję i poznaję nowe gatunki magicznych stworzeń
aetonany - nic nie może się z nimi równać
nie interesuje go to
jeździectwo, szermierka, strzelectwo, literatura
klasyczna, szczególnie koncerty fortepianowe
Javier Bardem
Urodził się w zimną i śnieżną grudniową noc. Niebo było zachmurzone, panowała ogólna atmosfera oczekiwania. Ciemne pokoje ogrzewał jedynie blask płomyków świec i ciepła poświata kominków. Wszędzie, zarówno w domu, jak i na zewnątrz, panowała absolutna cisza – do czasu gdy przerwały ją dźwięki porodu i nowo narodzonego dziecka. Pierworodnego syna swoich rodziców. Ich nadziei na przyszłość…
Darius był pogodnym, ale spokojnym dzieckiem. Zaskakująco rozważnym jak na swój wiek – większość poważniejszych wypadków które zdarzyły mu się w dzieciństwie, nie była jego winą. On po prostu nie pakował się nigdy w kłopoty (no... może nie licząc kilku incydentów z okresu przebudzania się u niego magicznej mocy, ale miał wtedy zaledwie trzy lata i kompletnie nad tym nie panował - ta cała porcelana to był wypadek...). Oprócz tego był bystry, bardzo ciekawy świata i z dużymi skłonnościami do robienia co mu się podoba - co przez pierwsze lata życia regularnie spędzało sen z powiek jego opiekunom. Ze względu na fakt, że wiązano z nim wielkie nadzieje, jako dziecko nie miał jednak zbyt wiele swobody. Wręcz odwrotnie - od początku naciskano na to, aby reprezentował sobą najlepsze cechy rodu. Miało to ogromny wpływ na jego rozwój. Presja szybko zaczęła być dla niego za wielka. Zamiast się jednak wyłamać – poddał się jej, dając ukształtować wedle woli rodziców. Jako ośmiolatek zachowywał się zaskakująco dorośle jak na swój wiek, nie płakał i nie marudził – w zamian uzyskując aprobatę rodziny. Na szczęście takie wychowanie nie zabiło jego najlepszych cech. Mimo temperowania, pozostał ciekawy otaczającego go świata – szczególnie tego ukrytego w książkach. Uczył się chętnie i szybko. Od początku posiadał również wyjątkową rękę do zwierząt. Gdy miał pięć lat nauczył się jeździć konno, jako ośmiolatek posiadał już „własnego” wierzchowca. Szybko odkrył, że tylko w trakcie obcowania z należącymi do rodziny aetonanami może czuć się w pełni sobą. Potrafił całe dnie przebywać w stajniach – jeżdżąc, szczotkując sierść lub czytając książki w kątach boksów, z dala od wzroku dorosłych. Nierzadko wprawiało to jego ojca w irytacje i było jedyną formą nieposłuszeństwa Dariusa. Poza tym był idealnym synem i dziedzicem, więc ostatecznie dorośli przymykali na to oko, jeśli tylko nie zaniedbywał obowiązków.
Większość dzieciaków z niecierpliwością oczekiwała listu z Hogwartu. Darius jednak cieszył się myślą, że ze względu na swoją datę urodzenia, swój dostanie prawie rok później. Mimo zainteresowania szkołą i gruntowną zmianą życia, którą powodowało wstąpienie w jej mury, młody Carrow czuł przede wszystkim lęk i niechęć. Przede wszystkim wiązało się to z utratą jego ukochanych aetonanów na co najmniej pięć lat. Ta myśl wprawiała go w przygnębienie i bezsilną złość, która nie potrafiła znaleźć ujścia. Ze względu na poglądy rodziny był również bardzo źle nastawiony do przymusu obcowania z dziećmi czarodziejów brudnej krwi i, o zgrozo, szlamami. Mimo wizji wolności od obowiązków i wyrwania się chociaż trochę spod władzy ojca, perspektywa opuszczenia domu nie cieszyła go. Tym bardziej, że doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma w tym temacie żadnego prawa głosu i będzie musiał zrobić to, czego życzy sobie ród. Bez gadania, bez sprzeciwu, bez oznak niezadowolenia.
Mimo małej przychylności dla szkoły i jej zasad z jego strony, adaptacja w nowym miejscu poszła mu zaskakująco gładko. Atmosfera Slytherinu (niewątpliwie był to dla niego najlepszy dom, mimo że Tiara sugerowała przez moment coś innego) nie różniła się aż tak bardzo od tej w rezydencji Carrowów, a i towarzystwo innych uczniów było znośne – wielu z nich kojarzył ze spotkań arystokracji. Pomógł mu również fakt, że był starszy od większości dzieciaków na swoim roku i pochodził z szanowanego rodu - co już od początku postawiło go na lepszej pozycji względem innych. Po pierwszych dniach wycofania i burkliwości, powoli zaczął się zmieniać. Jego pewność siebie gwałtownie wzrosła, w pewnym momencie stając się wręcz bezczelnością – do czasu aż nie został utemperowany przez nauczycieli i starszych kolegów. Powrót do równowagi po pierwszym zachłyśnięciu się wpływami, jakie zdobył, nie zajął mu dużo czasu. Po kilku pierwszych tygodniach ponownie stał się spokojnym i rozsądnym sobą, co w połączeniu z obowiązkowością i inteligencją zyskało mu uznanie profesorów. Od tego czasu do końca nauki niewątpliwie był wzorowym reprezentantem swojej rodziny i wzorowym uczniem. W związku z tym, gdy był na piątym roku, jednogłośnie został wybrany na prefekta. Liczył również na stanowisko prefekta naczelnego, ale mimo że doskonale sprawdzał się w swojej roli, był za mało tolerancyjny do czarodziejów brudnej krwi, aby było to możliwe.
Nieco więcej czasu pozwoliło mu jednak rozwijać się w innych dziedzinach. Lekcje ONMS szybko stały się jego ulubionymi i od początku na nich błyszczał. Szybko zaczął myśleć poważniej o przyszłości i swojej w niej roli, dopasowując do własnej wizji przedmioty, które mogły najbardziej przydać się mu w nadchodzących latach – ONMS, OPCM, zaklęcia. Przy okazji odkrył też pasję do patrzenia w gwiazdy, a astronomia stała się jedyną dziedziną, której poświęcił się wyłącznie dla przyjemności. Dobrą ocenę uzyskał również z historii magii, za którą średnio przepadał, ale wiedział, że właśnie takiego wyniku od niego oczekiwano (po kilku latach i tak większość z tego zapomniał). Jako człowiek odpowiedzialny, ale praktyczny, pozostałe przedmioty zaliczał tylko na tyle, aby nie sprowokować gniewu ojca i nie popsuć sobie opinii.
Po zdaniu owutemów i zakończeniu nauki, Darius wrócił w rodzinne strony. Nie zagrzał jednak długo miejsca. Spodziewał się szybkich swatów, więc zanim w ogóle poruszono ten temat, wyruszył w objazd rodzinnych włości, a później dalej – pod pretekstem pogłębiania wiedzy i poprawiania kontaktów z innymi rodami. Mimo, że cały czas czuł na karku oddech ojca, przedłużył tym sposobem swoją wolność o prawie dwa lata. Wykorzystał ten czas na ile mógł, podróżując i zwiedzając. Oczywiście robił też to co obiecał (odwiedzanie hodowli skrzydlatych koni oraz posiadłości zaprzyjaźnionych rodzin), ale przede wszystkim poznawał świat zanim zostanie ostatecznie uziemiony w Sandal Castle.
Jednak gdy wreszcie osiadł w miejscu okazało się, że nie zostanie ożeniony tak szybko jak mu się wydawało. Na wybór przyszłej partnerki czekał jeszcze trzy lata, w trakcie których poświęcił się sprawom rodziny, w szczególności stadninie. Temat od zawsze był mu bliski, więc nauka szła sprawnie. Jeszcze przed zaręczynami stał się specjalistą od aetonanów, a czas i zdobywane doświadczenie tylko działało na jego korzyść. W międzyczasie ojciec postanowił wprowadzić go w tajniki czarnej magii, uważając to za dziedzictwo ich rodu. Darius nigdy nie czuł pociągu do tego typu zaklęć, ale okazało się, że ma do nich niepokojący dryg, a regularne ćwiczenia ugruntowały jego umiejętności w tej dziedzinie.
Ślub, który nastąpił po roku od zaręczyn, nieco go otrzeźwił. Właśnie wchodził w nowy etap życia i to nie z własnej woli, a obowiązku. Przyzwyczaił się już jednak, a perspektywa przejęcia rodzinnej stadniny osłodziła mu zaistniałą sytuację.
Mimo, że żadne z nich nie miało większego wpływu na decyzję o ślubie, zaskakująco dobrze dogadali się z Marion. „Dotarcie się” zajęło im dłuższy czas, ale po pierwszym etapie schodzenia sobie z drogi, zaczęli dostrzegać wzajemne zalety. Jego skłonność do introwertyzmu doskonale równoważyła pogodą ducha, łagodnością i dobrze rozwiniętą empatią. Była przy tym na tyle stanowcza, że kiedy zdarzały mu się chwile zawahania, chęć wycofania się – potrafiła delikatnie ale stanowczo przejąć ster. Szybko zyskał w niej oparcie, a z czasem obdarzył miłością i przywiązaniem. Było to dla niego całkowicie nowe i cudowne doświadczenie. Tym bardziej, że mając problemy z wyrażaniem uczuć, stanowczo nie zaliczał się do najłatwiejszych partnerów. Sprawę ułatwiała jego szczerość, utrudniała jednak potrzeba dokładnego przemyślenia każdego działania.
Mimo początkowych trudności, gdy wreszcie nauczyli się wspólnie żyć, nie czekali długo na pierwszego potomka. W 1934 roku urodził się ich pierwszy syn. Wtedy Darius obiecał sobie i dziecku, że nigdy nie będzie wobec niego tak wymagający, jak jego własny ojciec wobec niego. I rzeczywiście, mimo że również oczekiwał wiele od swojego pierworodnego, zawsze pamiętał aby syn czuł jego wsparcie i miłość. Tak samo zresztą postąpił w przypadku drugiego dziecka, które żona urodziła mu dwa lata po pierwszym. Niewątpliwie ten czas, podzielony między rodzinę i rozwijającą się stadninę, był dla niego najszczęśliwszymi latami.
Los nie dał mu się jednak długo cieszyć tymi chwilami. Gdy młodsze z dzieci miało trzy latka, zdrowie Marion gwałtownie się pogorszyło. Przyczyną była choroba genetyczna – klątwa Ondyny – która niespodziewanie nabrała na sile, powodując, że pewnego ranka Marion nie wstała z łóżka. Mimo leczenia szybko nadeszło silne osłabienie organizmu, a następnie w ciągu kilku dni - śmierć. Darius bardzo ciężko zniósł odejście żony. Dopilnował pogrzebu i innych spraw, ale nie mógł znaleźć sobie miejsca w rodzinnym majątku. Przes dobre pół roku walczył z chęcią wyjazdu, ale poczucie obowiązku i miłość do dzieci trzymały go na miejscu - nie mógł porzucić ich w takiej chwili. Nie był jednak sobą. Całe dnie chodził zamyślony i nieobecny, wiele godzin przesiadywał w gabinecie próbując czytać, przeglądać rodowody koni, robić cokolwiek co zajęło by jego umysł - a tak naprawdę pogrążając się w żalu i tęsknocie. Ostatecznie uciekł w swoją pasję - ukochane aetonany. Dopiero to pozwoliło mu wrócić do względnej równowagi. Kiedy dzieci podrosły i poszły do szkoły, cały swój wolny czas poświęcił skrzydlatym koniom, treningom z nimi i rozwijaniu linii, którymi dysponowała jego część rodziny. W ciągu kilku lat znacząco poprawił własne umiejętności oraz jakość posiadanych przez rodzinę zwierząt, zarówno pod kątem wyglądu, jak i usposobienia oraz wartości użytkowej. Praca i wielogodzinne ślęczenie nad księgami w końcu przyniosły zamierzony skutek – pozwalając na znalezienie spokoju i pogodzenie się z losem. Ostatnimi czasy pozwolił sobie nawet na snucie kilku marzeń, nawet jeśli ich spełnienie zapowiadało się na trudne lub wręcz niemożliwe.
Powyższa biografia pewnie dała jakiś ogląd na jego postać, ale jaki tak właściwie jest? Na pewno inteligentny, cierpliwy i spokojny, co było już wspominane, bo cechy te miał od początku. Zazwyczaj twardo stąpa po ziemi, ale od czasu do czasu zdarza mu się oderwać od rzeczywistości – poświęca te chwile na przemyślenie własnych uczuć, reakcji, decyzji. Jego postawa to ,,nie zaangażowanie'' - połączenie bezstronności i współczucia. Dobrze czuje się we własnym ciele i we własnym towarzystwie, jednocześnie odruchowo unikając wchodzenia w zażyłości. Jest w stanie nieświadomie przeczuwać zagrożenia i odpowiednio na nie reagować. Jest raczej typem myśliciela, żyje bardziej we własnym umyśle, niż ciele. Od małego doskonale analizował i przyswajał wiedzę – i nie minęło mu to z wiekiem. Jednocześnie jest nieco upośledzony socjalnie, co pogłębiło się po śmierci żony. Jego strach dotyczy w dużej mierze kontaktów z innymi ludźmi. Stara się unikać uzależnienia i przytłoczenia sprawami innych. Dotyczy to również wchodzenia w trwałe relacje. W przypadku, gdy czuje presje, odruchowo reaguje obroną - wycofaniem się, odcięciem. W skrajnych przypadkach zaczyna kumulować w sobie myśli i emocje, a nawet zacząć się od nich odcinać. Jest to dla niego bardzo szkodliwe i z czasem prowadzi do problemów, z którymi trudno mu sobie potem poradzić. W takich chwilach zwykle znika, dając sobie czas na pracę nad samym sobą. Mogąc wszystko dokładnie przemyśleć, jeśli nikt mu w tym nie przeszkadza, zazwyczaj szybko wraca do równowagi między interakcją a wycofywaniem się.
W normalnych warunkach Darius cieszy się życiem. Jest ambitny i żądny sukcesów (ale nie chorobliwie). Jest z natury współczujący i szczery, ale woli obserwować z pewnej perspektywy. W kryzysowych sytuacjach potrafi zachować zimną krew, a jego spokój zwykle udziela się innym.
Niechętnie rozmawia o swoich uczuciach - wychodząc z założenia, że uczucia łatwiej pokazać, niż wypowiedzieć. Jednocześnie potrafi szybko stać się zaborczy i zazdrosny, chociaż niekoniecznie to po sobie pokaże. W pracy jest obowiązkowy, sumienny i niechętnie przerywa rozpoczęte zadanie. Nie lubi marnować swojego czasu i sił na coś bezwartościowego lub bez szans na efekt. Potrafi się czemuś całkowicie poświęcić, w zamian pragnąc jedynie, aby dano mu święty spokój. Lubi być przygotowany na każdą sytuację, więc nie przepada za niespodziankami. Nie przepada za pracą w grupie. Gdy ktoś podejmuje decyzje w oparciu o emocje, traktuje to jako utratę kontroli. Zapytany o coś, zwykle zastanawia się dłuższą chwilę nad odpowiedzią. Ze względu na to, że poświęca czas na ułożenie każdego wypowiedzianego zdania, denerwuje go, gdy musi się powtarzać. Nie przepada też za osobami, które nie wyrażają się prosto i zwięźle. Jest już na takim etapie swojego życia, że zazwyczaj robi to, co uważa za słuszne i nie przejmuje się zdaniem otoczenia.
po czym ruszył prosto do łóżka, w którym leżała Marion. W ramionach trzymała niewielkie zawiniątko, kołysząc je lekko. Gdy wyczuła jego obecność,
podniosła na niego swoje piękne, błękitne, przepełnione miłością oczy. Mimowolnie uśmiechnął się w odpowiedzi. Ruchem głowy skłoniła go do podejścia, po czym bez słowa podała zawiniętego w kocyk syna. Darius uniósł go, dziwiąc się przez moment, że jest tak mały i lekki. A później spojrzał w okrągłą dziecięcą twarz, poczuł rączkę syna na palcu i świat na moment się zatrzymał.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | +4 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 8 | Brak |
Czarna magia: | 5 | +1 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 1 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 16 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
ONMS | IV | 20 |
Jasny umysł | I | 2 |
Zastraszanie | II | 5 |
Retoryka | II | 5 |
Astronomia | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Silna wola | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Zarządzanie | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 1 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jeździectwo | III | 25 |
Szermierka | I | 1 |
Taniec balowy | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
różdżka
Ostatnio zmieniony przez Darius Carrow dnia 24.10.17 16:44, w całości zmieniany 12 razy