Cadan Goyle
Nazwisko matki: Wilkes
Miejsce zamieszkania: dzielnica portowa, Orchard Place 4, Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: były żeglarz, obecnie zaklinacz przedmiotów oraz poszukiwacz artefaktów
Wzrost: 183 cm
Waga: 85 kg
Kolor włosów: jasny blond
Kolor oczu: błękitny
Znaki szczególne: niewielki tatuaż na wewnętrznej stronie prawego nadgarstka, leworęczność, zmienność w aparycji - jednego dnia zakłada eleganckie szaty, drugiego wygląda niechlujnie, z ubraniami wybranymi zupełnie losowo; kilka drobnych blizn na dłoniach.
O długości 14 cali, sztywnej, wykonanej z drewna wężowego z rdzeniem z pióra memortka
Durmstrang
kormoran
martwe ciała rodziny
morską bryzą, jałowcem, solą, piołunem
nowe, lepsze czasy pod rządami Czarnego Pana; moją rodzinę - całą, zdrową, szanowaną i potężną
czarną magią, artefaktami, żeglarstwem
Zjednoczonym z Puddlemere
pływam
szant, muzyki wzbudzającej niepokój, mrocznej
Boyd Holbrook
pirates will be pirates
Od zawsze lubowali się w opowieściach o swym własnym męstwie, o odwadze przodków, o początkach wpływowego rodu - za taki się uważali od zarania dziejów, w duchu tożsamych wartości wychowując każdego Goyle'a. Wszakże według ich historii, protoplasta rodziny pochodził jeszcze ze starożytnej Grecji. Miał być wojownikiem, jednym z najlepszych - tych, którzy brali udział w bitwie pod Termopilami, broniąc się w wąwozie, od którego rodzina przyjęła nazwisko. Wszakże Goyle w angielskim dialekcie oznacza właśnie wąwóz. Niepomni na fakt, że mogło to dotyczyć każdego innego na świecie, lubili dopowiadać sobie barwne szczegóły do własnych metryk. Późniejsze podania rodziny mówiły o przodku, mającym wraz ze sławnym Brutusem płynąć statkiem dostając się tym samym do Brytanii. Został tam już aż do śmierci, budując niewielką wioskę na południu kraju, niedaleko późniejszej stolicy - Londynu. Wszystkie powieści o bohaterskich krewnych na przestrzeni lat zostawały skrupulatnie przekazywane z ust do ust; później równie starannie spisywane na pierwszych pergaminach. Papier przyjmie wszystko - czas mijał, a oni uprzejmie nie wspominali w zapiskach o mugolskich korzeniach znamienitych przodków, rzekomo żyjących w starożytności. Gdy ktoś zaczął podważać ich zdanie, wykręcali się podpinaniem gałęzi rodu pod Herpona Podłego, chociaż nigdy wśród nich nie zanotowano żadnego przypadku wężoustości.
Jednakże pierwszą, udokumentowaną – prawdopodobnie najbliższą prawdy - wzmianką o początkach Goyle'ów zapisano dopiero w średniowieczu. Tej personie nikt nie mógł niczego zarzucić - nie względem jej magicznych zdolności. Caerus był korsarzem, szubrawcem, starym wygą i wilkiem morskim miłującym morze nad własne życie. Nie odznaczał się gentlemańskimi manierami, lecz głupi nie był - wynalazł pierwszy kompas wskazujący posiadaczowi bezpieczne miejsce. To właśnie dzięki niemu zdołał umknąć każącej ręce sprawiedliwości kiedy wraz z załogą okradali mugolskie - nigdy magiczne - statki. Uwielbiał rozprawiać się z niczego nieświadomymi żeglarzami czarnomagicznymi klątwami, cały spektakl kończąc uroczystym podrzynaniem gardeł, rzęsiście kolorując drewno gęstym szkarłatem. Wkrótce stał się postrachem mórz i oceanów, natomiast zlęknieni marynarze mówili o nim Caerus Golibroda. To właśnie on nadał ostateczny kształt rodzinie. Szczycącej się żeglarskim zacięciem, słabością do artefaktów i czarnej magii, zaś nienawiścią do mugoli.
sink or swim
Wśród takich opowieści dorastał Cadan, sycąc swój dziecięcy umysł historiami makabrycznymi, lecz jednocześnie pięknymi w swym okrucieństwie. Zaznajomiony z krzywdą - zasłużoną karą wymierzaną podludziom - od najmłodszych lat chował się w poczuciu wyższości oraz dumy ze swojego nazwiska. Niepomny na rzeczywistą wersję wydarzeń żył baśniami opowiadanymi przez Cadmona, swojego ojca. Mężczyzna był kapitanem rodzinnego statku, na który zbierały majątek całe pokolenia Goyle'ów i który przekazywany był wraz z dowództwem najstarszemu synowi w rodzinie. Oprócz tego parał się zaklinaniem przedmiotów, prężnie współpracując ze sklepem Borgin & Burke. Przez pewien próbował szczęścia prowadząc niewielki interes na Nokturnie, gdzie oferował najciekawsze artefakty przywiezione z odległych zakątków świata. Niestety biznes dość szybko podupadł z powodu silnej konkurencji jaką niewątpliwie były dwa potężne, wpływowe nazwiska. Zdążył jeno przekazać swoją wiedzę o artefaktach synom, od najmłodszych lat zaznajamiając ich z trudną sztuką nakładania klątw.
Cadmon jawił się społeczeństwu jako tajemniczy człowiek. Wyznawał konserwatywne poglądy - był tradycjonalistą. Zgodził się na wybraną mu przez rodziców małżonkę, pochodzącą z równie czystokrwistej rodziny co jego. Barbara Wilkes wyglądała niepozornie - pszeniczne włosy, malachitowe oczy patrzące z bystrością dookoła, drobna postura oraz niski wzrost nie wzniecały w ludziach ognia podejrzeń. Niewiele osób wiedziało jak potężną czarownicą była, lubującą się w trucicielstwie z równą zapalczywością co jej mąż w czarnej magii. On zaś miał świadomość kim była, na co było ją stać - Nokturn czasami bywał skarbnicą najstraszniejszej wiedzy. Nie protestował ujmując jej dłoń podczas ceremonii zaślubin. Każdy dzień przeżyty z Barbarą uznawał za cud - bowiem każdego świtu drżał w obawie o to, że kobieta go zwyczajnie otruje, on zaś nie będzie w stanie tego przewidzieć. Uspokoił nieco swe nerwy dopiero podczas narodzin ich pierwszego dziecka - Caelana. Wierzył naiwnie, że jego małżonka nie skaże się na los wdowy samotnie wychowującej syna. Jednakże dla upewnienia i tak poszedł po poradę zaprzyjaźnionej wróżbitki. Wywróżyła mu ona, że Cadmon umrze ze starości w podeszłym wieku, kojąc tym samym zszargane nerwy marynarza.
Cadan przyszedł na świat jako drugi, w zimowy wieczór, kiedy kogut zapiał nad jego narodzinami trzykrotnie jakoby zwiastować miał śmierć. Z matką od zawsze kojarzył mu się intensywny, gorzki zapach piołunu wypełniający ich dom w jednej z dzielnic Londynu. Ojca utożsamiał z samym Caerusem, widząc go oczami dziecięcej wyobraźni jako nieustraszonego kapitana z bezwzględnością na twarzy mordującego mugoli. Istniał w jego głowie jako bohater - poprzysiągł sobie, że też kiedyś mu dorówna. Będąc zrodzonym z odwagi oraz przebiegłości rycerzem ratującym niewiasty z rąk najohydniejszych, niemagicznych kreatur i ich sojuszników, władcą rodzinnego bogactwa, królem mórz i lądów. Z tych marzeń ziścił się raptem niewielki procent.
classic asshole
Magiczne zdolności chłopca objawiły się już w wieku trzech lat. Toczył właśnie bój na śmierć i życie na własnym statku, w samotności szarżując na potężnego krakena - przeszkodził mu w dokonaniu abordażu na mugolską łajbę. Kiedy zeskakiwał pomiędzy kładkami, czyli z fotela na łóżko, w pokoju nagle wezbrała woda, w którą się zapadł zamiast miękkiego materaca. Niechybnie poszedłby na dno, gdyby do środka nie weszła matka z zamiarem zabrania go na obiad. Otworzywszy drzwi woda rozlała się po całym piętrze, pozostawiając przemoczonego, zziębniętego i przerażonego Cadana na łóżku. Ten drobny incydent z niepożądanego urósł do rangi najwyższego zadowolenia - dumny Cadmon następnego dnia zaczął uczyć syna pływać, później również zabrał go na statek zaszczepiając w nim miłość do żeglugi - tą namacalną.
Poza kilkoma niekontrolowanymi ujawnieniami się magicznych zdolności pozostałych dzieci - młodszego brata, Calhouna, oraz młodszej siostry, Caley - dzieciństwo Goyle'ów było nadzwyczaj spokojnym. Przez większą część czasu wychowywała ich matka zaznajamiając ze smrodem alchemicznych trucizn oraz ingrediencji różnego pochodzenia. Magia wypełniała każdy zakamarek domu przyzwyczajając każde z dzieci do zupełnie nowej roli - roli ucznia magicznej szkoły.
Nie byle jakiej. Potomkowie Caerusa od pokoleń zasilali szeregi mroźnych murów Durmstrangu, ceniąc sobie dyscyplinę, morskie tradycje oraz czarną magię. Również brak obaw o skażenie swoich latorośli nieodpowiednim towarzystwem obecnym zarówno w Hogwarcie jak i Beauxbatons. Nieobecność w norweskiej placówce edukacyjnej mugolaków uznawali za jeden z największych atutów oraz komfort, jaki mogli zapewnić swym pociechom.
Caelan, kilka lat starszy od Cadana, przecierał mu szlaki na wyboistej drodze do zrozumienia istoty Durmstrangu. Chowany na przyszłego przywódcę, kapitana, trochę zbyt pobłażliwie podchodził do młodszego rodzeństwa. Dystansował się od nich coraz mocniej, na co jego młodszy brat nieświadomie przystał oddalając się odeń na coraz większą odległość. Kiedy zjawił się wreszcie w magicznej szkole, praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Obracali się w całkowicie różnych kręgach znajomych, czego powodem nie była jedynie różnica wieku. Cadan pozwolił przejąć Caelanowi stery, stać się niepisanym liderem, głową rodziny pod nieobecność ojca. Rezygnując tym samym z rywalizacji o pierwszeństwo w rodzie.
Rozpoczęła się wojna. Nie rodzinna, Czarodziei.
Nie był zbyt pilnym uczniem. Zapisał się do Klubu Pojedynków oraz Akademii Morskiej. Z wrodzonym zapałem uczył się latać na miotle, na trzecim roku uczęszczał na dodatkowe zajęcia ze starożytnych run chcąc dalej się kształcić w tej dziedzinie, potrzebnej do zaklinania przedmiotów, najwięcej zaś wysiłku poświęcał czarnej magii - wiedza wyniesiona z domu okazała się stać na wysokim poziomie - wyższym niż większości dzieci na roku. Część uczniów się go obawiała, inni lgnęli do jego przewrotnej osobowości. Cadan sprawiał wrażenie skrytego, chociaż bardzo dowcipnego młodzieńca - nawet jeśli dowcip ten ocierał się o granice dobrego smaku. Jego problemem była impulsywność objawiająca się zarówno w werbalnej jak i fizycznej agresji - zwłaszcza, kiedy sprawy nie szły po jego myśli. Z tego powodu częściej niż inni otrzymywał szlabany. Co gorsza, nie widział w swoim zachowaniu niczego niewłaściwego, będąc głuchym na dobre rady innych osób. Nie zależało mu na ocenach - uczył się jedynie dla siebie. Poszukiwał nowej, życiowej drogi, pozbawiony w oczywisty sposób tronu przez starszego brata. Najchętniej zostałby likwidatorem mugoli gdyby tylko taki zawód istniał - niestety było to niemożliwe. Długo nie mógł się zdecydować na żadne rozwiązanie, to zaś doprowadzało go do jeszcze większej frustracji. Nie spodziewał się, że za kilka lat to właśnie Caelan przyjdzie mu z pomocą.
SUM-y zdał całkiem nieźle, przynajmniej z zaklęć, starożytnych run oraz obrony przed czarną magią. Z historii magii i zielarstwa otarł się o granicę zdawalności - bez powtarzania materiału - zaś resztę przeszedł z wielkim trudem. Kosztowało go to wiele nerwowych, nieprzespanych nocy kiedy studiował bezsensowną - jego zdaniem - literaturę z transmutacji, astronomii i eliksirów, przeplataną jeszcze trudniejszą praktyką. Matka prawie się załamała widząc marny wynik swojego syna z dziedziny alchemii. Sam Cadan podszedł do otrzymanych not z najwyższą obojętnością; odczuł nieopisaną ulgę na myśl, że wreszcie nadszedł kres jego mąk. Nigdy więcej żadnych bzdurnych testów. Zmienił zdanie, kiedy zrozumiał wreszcie, że mógł zdawać nawet jeden egzamin - wyłącznie z czarnej magii. Rozentuzjazmowany tą informacją spędzał dużo czasu na jej doskonaleniu, a wkrótce pod koniec szkoły przystąpił do Owutemów z tego właśnie przedmiotów, zdając go na najlepszą ocenę, jaką kiedykolwiek w Durmstrangu otrzymał. Był z siebie dumny, tak jak dumni byli z niego rodzice.
Mimo to i tak ciekawszym zajęciem od nauki magicznych przedmiotów było dla Goyle'a zdobywanie wiedzy na temat szkolnych dziewcząt. Tego, jak całują, jak poddają się jego woli praktycznie bez protestów. Dzielił je na uczennice na jeden wieczór, kilka wieczorów i na nigdy. Takie podejście nie przysporzyło mu sympatii płci pięknej w późniejszych latach nauki - nie zliczyłby ilości otrzymanych ciosów w policzek od zawiedzionych nastolatek. W pewnym momencie zaczęło to być męczące, dlatego z każdym kolejnym rokiem zmniejszał ilość swoich podbojów, mocniej koncentrując się na snuciu przyszłościowych planów. Rodzina na niego liczyła - nie mógł jej zawieść.
i was filled with poison
Była tą na nigdy. Przypominała mu dzikość natury - zawsze z zawziętym wyrazem twarzy, o złotych włosach oraz zdeterminowanym spojrzeniu. Potrafiła ujarzmić każdą dziką bestię, zaś na miotle poruszała się zwinnie niczym mknąca po polanie łania. Lubił na nią patrzeć na szkolnych korytarzach, lubił przyglądać jej się kiedy zdobywała punkty dla szkolnej drużyny i nigdy nie robił tego subtelnie. Wwiercał się w jej sylwetkę nachalnym spojrzeniem, uśmiechał się równie bezczelnie - nic poza tym. Nigdy nie powiedział do niej ani jednego słowa, nawet jeśli mógłby skorzystać na jej wiedzy, wreszcie wykazując zainteresowanie magicznymi stworzeniami będącymi dlań całkowicie obcym tematem. Myślał o niej jak o syrenie mamiącej słodkim głosem, żeby jego okręt roztrzaskał się o ostre skały. Lubił wierzyć, że był ponad to, siłował się z jej nieistniejącym alter ego, wyobrażał sobie jak walczy ze zdradliwym urokiem nieznanego dziewczęcia - dzięki temu mógł zawsze zwyciężyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby uległ chociaż na krótką chwilę, przegrałby zatapiając się i opadając na samo dno, nie mogąc się dłużej opierać. Bał się, że wtedy nie spojrzy już na żadną inną, nie mógł zaś pozwolić sobie na przywiązanie. Nie, kiedy był wolnym ptakiem, niespokojnym duchem, kiedy wolność znaczyła dla niego tak wiele - i nieważne, że wolność ta istniała jedynie w głowie. Zawsze był uzależniony od obowiązków względem rodziny. Sądził, że to i tak o jedno uzależnienie za dużo.
Ukończenie szkoły oraz powrót do Wielkiej Brytanii oznaczał dorosłe życie. Cadan pragnął czerpać z niego garściami, zanurzyć się w tym szaleństwie po czubek głowy. Już dawno pogodził się z faktem podporządkowania Caelanowi mającemu w tamtym momencie większe doświadczenie w żegludze niż jego młodszy brat. Nie oponował - nie wyrywał mu sterów z dłoni, nie podważał rozkazów, nie zmieniał kursów wypraw. Po prawdzie w ogóle go nie słuchał - od razu lokował się na bocianim gnieździe, godzinami wpatrując się w horyzont, ruszając się stamtąd jedynie podczas sztormów. Był biernym obserwatorem potęgi brata, nie utożsamiał się nigdy z jego sukcesami. Udawał, że nie istnieje, informując jednakże o wypatrzonych zagrożeniach. W wolnym czasie sięgał po notatki ojca, z zaciekawieniem wertując informacje o artefaktach oraz ich zaklinaniu, studiował starożytne runy potrzebne do nakładania klątw, nałogowo zapisywał wszystkie pergaminy runicznymi znakami, porządkując tym samym zdobytą przed laty wiedzę.
Nie przeszkadzało mu to jednakże w zabawie na hucznym weselu brata - był nawet jego świadkiem. Z przyczyn oczywistych, Caelan nie posiadał starszego od Cadana brata. Młodszy Goyle w ogóle nie przejął się swoją rolą oraz relacjami między rodzeństwem, wywiązał się z kolejnego obowiązku nałożonego mu przez rodzinę. Załatwił najpiękniejsze obrączki w całym kraju, wykupił mnóstwo alkoholu od znajomych handlarzy, bawił gości aż do świtu - którego notabene następnego dnia nawet nie pamiętał.
Dużo bardziej zainteresował się statkiem w przyszłym roku, w którym do załogi dołączył jego najlepszy przyjaciel, jeszcze z czasów szkolnych. Był dlań jak brat, chociaż miał ich aż dwóch - z Caelanem nie układało mu się najlepiej, zaś Calhoun pobierał nauki w Durmstrangu. Potrzebował przy sobie życzliwej duszy, z którą mogli zdobywać świat - pełen pułapek, niebezpieczeństw oraz cennych łupów. Wydawało się, że przed Cadanem stały niezliczone możliwości rozwoju, przede wszystkim własnego ducha. Nadal pozostawał zawieszony między nie-żeglarstwem a nie-zaklinaniem lekkomyślnie podchodząc do życia. Uważając, że czas stał po jego stronie. Pomylił się.
Rychłe polecenie ożenku spłynęło na niego jak grom z jasnego nieba - zupełnie niespodziewanie. Pamiętał, że stał wtedy przed rodzicami z szeroko otwartymi oczami oraz rozdziawionymi ustami. Zegar w salonie bezlitośnie tykał wypełniając pokój jedynym dźwiękiem. Mógłby przysiąc, że widział unoszący się w powietrzu kurz. Nie potrafił zasłyszanej informacji ogarnąć własnym umysłem - ślub? Teraz? Miał ledwie dwadzieścia lat, całe życie przed sobą. Tyle planów, tyle marzeń… ugryzł się w wargę przypominając sobie o tej nieprawdzie. Nie miał żadnego pomysłu na samego siebie. Założył, że będzie żył z dnia na dzień oddając się przede wszystkim przyjemnościom, hulaszczemu życiu bez większych perspektyw. Dorywczo zajmie się statkiem, nałoży od czasu do czasu parę klątw na piękne przedmioty. Wszystkie pieniądze przepuści na grze w karty, alkoholu oraz portowych kobietach. Tymczasem państwo Goyle wzięli jego życie w swoje ręce aranżując mu małżeństwo, jedną decyzją przekreślając jego jakże ambitne plany. Zgarbił się, czując przygniatający go ciężar odpowiedzialności - dokładnie tej, której zdawał się nie odczuwać przez całe swoje życie. Odniósł wrażenie, jakoby z sekundy na sekundy starzał się coraz bardziej, aż zabrakło mu tchu.
Wyszedł wtedy bez słowa, za to racząc domowników głośnym trzaśnięciem drzwiami.
Wrócił rankiem, przywleczony przez przyjaciela po mocno zakrapianej nocy - wieczorze kawalerskim, jak gorzko wspominał. Z powodu własnego sztormu szalejącego w duszy nie wiedział nawet z kim przyjdzie mu stanąć na ślubnym kobiercu. Fakt, że miał pojąć za żonę syrenę wprawił go w zdenerwowanie. Spojrzał wtedy na matkę badawczym spojrzeniem - na pewno to jej pomysł. Nie wiedział jak się zachować w obecności kobiety, która z na nigdy urosła nagle do niebagatelnej rangi na zawsze - rangi, która nawet nie istniała. Denerwował się, oczywiście, że tak. Prawdopodobnie dlatego, że mu z a l e ż a ł o, co skrzętnie usiłował ukryć przed całym światem - szczególnie przed sobą samym. Nie zrobił na niej dobrego wrażenia, widział to w jej jasnych oczach przypominających górę lodową, o którą się rozbijał z każdym spotkaniem. Nie była typową kobietą, której mógł kupić kwiaty bądź błyskotkę i zapewnić sobie jej wieczną miłość oraz oddanie. Relacja ta wymagała p r a c y, przed którą uciekał jak oparzony. Ona zaś stała spokojnie, wyczekując jego ruchu, z opanowaniem przyjmując wszystko, co jej ofiarowywał - dopiero po latach zrozumiał o co w tym całym życiu we dwoje chodzi. Było co prawda między nimi różnie, bowiem temperament małżonki był równie ognisty co palący się stos na Sankthansie, lecz to sprawiało, że Cadan nigdy nie odczuł nudy zatapiając się w jej miękkich ramionach.
partners in crime
Małżeństwo podziałało na niego kojąco. Już po roku urodził mu się syn - wziąwszy go na ręce wiedział, że nie doświadczy w życiu niczego piękniejszego. Zdawało się, że wraz z nim ściskał w dłoniach całą wiedzę, której do tej pory nie zdołał posiąść. Nazwał go Agnarem, kolejnym rodzinnym wojownikiem - pękał z dumy za każdym razem kiedy pomimo licznych wypraw udawało mu się go dostrzec. Drugiego człowieka, ich wspólne dzieło stworzone przez niego oraz Inge, jego żonę. Wreszcie dorósł i mógł nazywać się mężczyzną.
Niestety przez najbliższy rok nadal błądził nie mogąc odnaleźć swojego miejsca, nie mogąc podjąć żadnej konkretnej pracy - działał na pół gwizdka. Niespodziewanie to Caelan przyszedł mu z ostateczną pomocą wskazując odpowiedni kierunek. Zaprowadził go wprost do Czarnego Pana, któremu odtąd miał wiernie służyć. Utożsamiając się z jego ideami, wyczuwając jego potęgę, zapragnął być częścią wielkiego planu. Dopiero właśnie konkretny przymus oraz motywacja pchnęły go do działania. Mocniej zaangażował się w poszukiwanie artefaktów, w trudną sztukę zaklinania przedmiotów, studiowanie starożytnych run, wszystko to czyniąc zarówno ku chwale Lorda Voldemorta jak i wspólnych poglądów mających na celu oczyszczenia świata z zarazy trawiącej magiczny świat. Więcej pracował, tym chętniej wracając do domu, wolną chwilę spędzając z żoną oraz synem. Coraz mniej czasu poświęcał na własne przyjemności - nie odczuwał się z tego tytułu poszkodowany. Odnalazł się w nowym życiu, ledwie już pamiętając, że jeszcze kilka lat temu tak mocno przed nim uciekał.
Jego kontakty ze starszym bratem uległy znacznej poprawie; do ich załogi dołączył również Calhoun. Czekała ich wspaniała przyszłość, w której okradali mugolskie statki wyrzynając marynarzy w pień oraz zgarniając cenne przedmioty, które mogliby sprzedać, względnie przetopić. Poszukiwali artefaktów, zgarniając przy okazji ingrediencje alchemiczne lub rdzenie do różdżek, jeśli mieli takie zamówienie.
anger was better than tears, better than grief, better than guilt
Do dziś nie wie jak to się stało. Jakim cudem jego brat nie zapanował nad statkiem, a przyjaciel nie uchylił się przed lecącym na niego bomem. Z roztrzaskaną czaszką wyglądał makabrycznie. Szalejące morze zmyło większe ślady krwi. Dobrze, że go utrzymali przed wsiąknięciem w wodę oraz opadnięcie na dno. Szkoda, że nie przeżył, a Cadan nie zebrał w sobie siły na uczestnictwo w pogrzebie. Nigdy nie zapomni wyrazu twarzy jego rodziny, kiedy oddawał im martwe ciało ich syna, brata, męża. Nie uronił ani jednej łzy pomimo rozpaczy wypalającej wszystkie trzewia.
Wrócił do domu będąc bardziej nieobecnym niż zwykle. Zamknął się na cztery spusty nie rozmawiając o tym z nikim - ze stoickim spokojem zjadł tamtego wieczora kolację. Nawet nie zauważył, że przecież Agnar nie był jedynym jego dzieckiem - raptem miesiąc temu Inge powiła mu rumianą córkę, której dość długo nie dostrzegał.
Dopiero kiedy został sam w domu, wyładował swoją furię na jednym z pokojów, roznosząc w pył umieszczone tam meble. Nigdy nie wytłumaczył dlaczego to zrobił - następnego dnia kupił nowe. Od tamtej pory był niezwykle drażliwy. Denerwowało go wszystko, począwszy od nierówno ułożonych butów, po nieodpowiedni kolor zasłon, bez względu na to, że te wisiały przy oknach od niepamiętnych czasów - ba, prawdopodobnie nigdy ich nawet nie dostrzegł. Pojawiał się w domu rzadziej, biorąc na swoje barki więcej pracy niż czasem potrafił unieść.
Szalejący sztorm powoli cichnie pozwalając żeglarzowi powrócić domu - poświęcił wreszcie więcej czasu dzieciom i małżonce. Ostatni raz wziął udział w wyprawie - z polecenia Czarnego Pana, który zapragnął pewnego przedmiotu. Niezwłocznie go dla niego zdobył, lecz powróciwszy w zeszłym miesiącu na ląd wiedział, że zanurzył się w morskim świecie po raz ostatni. Oddalił się od swoich braci, w nich upatrując przyczyny tamtego tragicznego zdarzania - lepiej obarczyć odpowiedzialnością kogoś innego niż samego siebie. Poświęca się teraz egzystencji lądowej, doskonalenia umiejętności nakładania klątw, czytania runicznego pisma, artefaktów zaś szuka na kontynencie, nie zaś tam, gdzie należy dopłynąć. Duch morskiego wilka został pogrzebany.
there’s blood in the water
Przywołując patronusa Cadan myśli o narodzinach swojego syna, o tym, jak pierwszy raz trzymał go na rękach - i o tym, jak to wydarzenie odmieniło całe jego życie. Obok pojawia się również gaworząca córka spoglądająca na swojego ojca z miłością i ufnością jakiej Goyle nigdy w swoim życiu nie doświadczył.
To smutny lata zmierzch.
Już kormorany odleciały stąd
Poszukać ciepłych stron.
Powrócą wiosną nad jeziora.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | +2 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 5 | +1 (różdżka) |
Czarna magia: | 21 | +2 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: norweski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Starożytne runy | III | 25 |
Ukrywanie się | II | 10 |
Zastraszanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | I | 5 |
Wytrzymałość fizyczna | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | I | 6 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
- | - | - | Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | I | 1 |
Żeglarstwo | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (brak) | - | 0 |
Reszta: 5 |
Różdżka, umiejętność nakładania klątw, oko ślepego, krwawa pieczęć
[bylobrzydkobedzieladnie]
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Ostatnio zmieniony przez Cadan Goyle dnia 01.11.18 11:20, w całości zmieniany 4 razy
to take possession
to take your h e a r t
Witamy wśród Morsów
- Baza pod klątwę Tropiciela (2 porcje, stat. 5) [od Caley]
- Eliksir odtworzenia (3 porcje, stat. 26) [od Eir]
[06.11.17] Losowanie ingrediencji (maj)
[07.11.17] [G] Oddano Eir Goyle: jaja popiełka [transfer przez skrytkę]
[27.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[07.11.18] Oddano Quentinowi: żądło mantykory x2, krew jednorożca x2, krew człowieka x2, włókno z ludzkiego serca, figa abisyńska
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[27.09.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec) +2PB do reszty
[31.10.17] Zakup zaklęć ochronnych: Muffliato, Bubonem, Tenebris, Repello Mugoletum; -0 PD
[14.11.17] Zwrot za nakładanie klątw, +300 PD
[29.11.17] Spotkanie Rycerzy, +10 PD
[20.01.18] Zwrot (oko ślepego, krwawa pieczęć), +70 PD
[14.05.18] Wydarzenie: Nie kraty tworzą więzienie, +150 PD, +3 PB organizacji
[14.05.18] I poziom Rycerzy Walpurgii, +1 CM
[06.06.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +10 PD
[27.07.18] Udział w wydarzeniu Odbudowa Białej Wywerny: +10 PD, +1 PB organizacji
[27.09.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec): +60 PD, +2PB
[27.09.18] Zdobycie osiągnięcia (Mroczny Znak I), +30 PD
[05.11.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +5 PD
[14.03.19] Podsumowanie napraw anomalii (wrzesień/październik): +30 PD, +1PB organizacji