Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
Pracownia alchemiczna [odnośnik]27.10.17 14:22
First topic message reminder :

Pracownia alchemiczna

Ze względów bezpieczeństwa znajduje się w wydzielonej części piwniczki znajdującej się pod domkiem. Pod sufitem jest umieszczone szerokie, choć niskie okienko wpuszczające do środka dzienne światło, jednak mimo niego i wiszących na ścianach świec panuje tu lekki półmrok. Jedna ze ścian jest zastawiona księgami poświęconymi alchemii i astronomii, na drugiej znajdują się szafki ze składnikami i fiolkami. Centralną część pomieszczenia zajmuje stół, na którym znajduje się kilka kociołków i innych niezbędnych przyborów. Pod sufitem także wiszą pęczki suszących się roślin. Pomieszczenie jest stale przesycone mieszanką zapachów ziół i innych ingrediencji, jest też tu bardzo cicho; warunki są idealne do skupienia się.

[bylobrzydkobedzieladnie]




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?


Ostatnio zmieniony przez Charlene Leighton dnia 17.04.19 0:44, w całości zmieniany 3 razy
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton

Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]13.12.18 22:08
Charlie była oddana swojej pasji i rozumiała to samo u innych. Bez wątpienia świat potrzebował ludzi takich jak Brendan i wielu innych członków Zakonu, którzy starali się naprawiać zło i bronić słabszych.
- To musiał być straszny dzień. Nie zazdroszczę oglądania tego piekła na własne oczy – powiedziała, wracając pamięci do momentu, kiedy dowiedziała się o całej tragedii. Gdy tylko o tym usłyszała, natychmiast napisała list do rodziny, by się upewnić, czy jej pracujący w ministerstwie ojciec bezpiecznie znajdował się w domu, a potem niezwłocznie udała się do Munga, by z innymi alchemikami przygotować ogromne ilości maści na poparzenia i innych niezbędnych lekarstw. – Mnie tam nie było, ale spędziłam kolejne dni w Mungu, widząc rannych oraz rodziny desperacko szukające swoich bliskich po salach. A ja nie mogłam zrobić dla nich nic więcej niż tylko warzyć eliksiry dla tych, którzy mieli szczęście przeżyć. – Choć rzadko wynurzała się z pracowni, nie dało się przegapić tego, co działo się na korytarzach. I znowu zobaczyła wspomnienia tego wszystkiego, jednocześnie żywiąc gorącą nadzieję, że to już się nie powtórzy. Nikt nie powinien umierać w taki sposób.
- Do eliksirów trzeba mieć dużo cierpliwości, to prawda. Ale odkąd pamiętam, zawsze mnie intrygowały i nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła je warzyć. Moja matka hobbystycznie zajmowała się alchemią i zaraziła mnie pasją – wyjaśniła. Do spokojnej, cierpliwej Charlie pasowała taka statyczna dziedzina wymagająca cierpliwości i precyzji, zawsze radziła sobie z nią lepiej niż z innymi. Była za to kiepska w umiejętnościach wymagających szybkiej reakcji oraz dużej tolerancji na stres. Aurorem by zostać nie mogła, nie miała predyspozycji do takiego zawodu.
Chciała wierzyć, że to, co na spotkaniu powiedzieli badacze, miało szansę się ziścić – że naprawdę mogli naprawić anomalie raz na zawsze. Tym, którzy się tego podejmą, Charlie dostarczy tyle eliksirów, ile zdoła. Chociaż tyle mogła zrobić dla ratowania świata.
- Czasem bywam, jak każdy. To moja pasja, kocham to, ale nadal pozostaję tylko człowiekiem, który czasem potrzebuje odpoczynku i snu. Ale także pragnę, by do naszego świata powrócił spokój, a moje zmęczenie to i tak niewielka cena. Także chcę zrobić coś dobrego i przydać się słusznej sprawie.
Charlie czasem miewała wyrzuty sumienia z powodu faktu, że może w porównaniu z innymi nie robiła wystarczająco. Nie potrafiła walczyć, nie naprawiła jeszcze żadnej anomalii, a tylko warzyła eliksiry. Szczególnie dręczyło ją to po tym, jak ucierpieli Hannah i Ben. Dlatego starała się dawać z siebie jak najwięcej i kiedy ktoś z Zakonu prosił ją o eliksiry, nie potrafiła odmówić.
- Ciasto? – uniosła brwi w wyrazie zdziwienia. Owszem, kojarzyła to miejsce i nawet tam kiedyś była, ale... ciasto? Wzdrygnęła się na myśl o tym, że anomalie mogłyby dotknąć i eliksirów. Jak wtedy pomagałaby Zakonnikom i chorym w Mungu, kiedy eliksiry mogłyby zostać zatrute zgubną mocą anomalii? – Oby do tego nie doszło. Wolałabym nie myśleć, co by się wtedy działo, eliksiry to obecnie jeden z najbezpieczniejszych sposobów pomagania rannym. – Nie mówiąc już o tym, że sama czułaby się głęboko nieszczęśliwa, nie mogąc robić tego, co lubiła najbardziej i co najlepiej jej wychodziło.
- Zawsze można też zaopatrzyć się w specjalne sakwy z kieszonkami, które możesz nosić pod szatą lub umieszczać w wewnętrznej kieszeni – rzekła. Kojarzyła, że istniało coś takiego. Sama na spotkanie wzięła eliksiry w torbie, odpowiednio popakowane i zabezpieczone, ale gdyby miała je nosić bezpośrednio przy sobie to wybrałaby specjalną sakiewkę. – Eliksiry lecznicze nie są zbyt niebezpieczne, w przypadku rozlania po prostu się zmarnują i poplamią ubrania. Podejrzewam, że bardziej ryzykowne byłoby rozlanie na siebie trucizn. Niektóre specyfiki zresztą dawkuje się bezpośrednio na skórę i rany, na przykład wszelkie maści. Będziesz potrafił wydawkować sobie przynajmniej podstawowe medykamenty? – zapytała. Eliksir wiggenowy wymagał większej wiedzy, ale te prostsze mógł ogarnąć każdy kto znał choćby fundamentalne podstawy anatomii.
Ich podejścia różniły się pewnie dlatego, że on był aurorem, obytym z walką i często zmagającym się z moralnymi dylematami, a ona była siedzącą za kociołkiem alchemiczką, która do tej pory nie musiała się nigdy zastanawiać nad takimi rzeczami. Legilimencja zawsze jawiła jej się jako umiejętność niepokojąca i pogwałcająca umysł, więc jej moralność była mocno dyskusyjna, zaś veritaserum... Dawniej nawet nie myślała, że kiedyś uwarzy je w celu innym niż sprawdzian umiejętności i alchemiczne wyzwanie.
- Z takimi eliksirami łatwo o nadużycia, jeśli użyje ich ktoś nieodpowiedni. Gdyby podał ci go ktoś spoza Zakonu, mogłoby to narazić na szwank tajemnice, których musisz i pragniesz strzec, ale po podaniu tego eliksiru nie ma się innego wyboru, trzeba mówić wszystko, o co tylko zostanie się zapytanym. Chyba że masz pod ręką odpowiednie antidotum, łzy nimfy – są jednak bardzo rzadkie i trudne do zdobycia – powiedziała. Nie chciałaby, żeby taki eliksir znajdował się w rękach złych ludzi. Nie chciałaby sama go zażyć i zostać zmuszoną do zdradzenia tajemnic Zakonu – bo to były najpoważniejsze sekrety, jakie nosiła w swym młodym umyśle. Przerażająca była dla niej wizja tego, jak łatwo można dzięki temu poznać najskrytsze sekrety danego człowieka, często narażające także innych. – Ale wam ufam. Wiem, że nikt z was nie zrobi tego dla kaprysu i wobec osoby niewinnej. Jesteście dobrymi ludźmi, a wojna... cóż, zmusza do różnych rzeczy. Mam jednak obawy, że skoro my mamy veritaserum i Felix felicis, oni także mogą je mieć. Na pewno mają własnych alchemików i wątpię, by ograniczali się oni tylko do eliksirów leczniczych i bojowych.
Oczywiście, że bała się wojny, nie chciała jej. Wolałaby żyć w świecie, na którym panował pokój. No, ale to nie Zakon wszczynał konflikt, nie Zakon zabijał niewinnych.
Niestety, okazało się, że eliksiru wiggenowego nie mogła nazwać udanym. Jego kolor nie był taki jak potrzeba, być może w którymś momencie omsknęła jej się ręka, może zamieszała o raz za dużo lub za mało, lub dodała minimalnie za dużo jakiegoś składnika. Przy tym eliksirze łatwo było o pomyłki, nie należał do prostych w przygotowaniu.
- W tym przypadku niestety nie mogę pozwolić, żeby ktoś to wypił. Jego kolor nie jest odpowiedni. Przepraszam – powiedziała, czując ukłucie wstydu, że zepsuła eliksir w obecności Brendana. Nie chciała, by pomyślał, że była nieudolna, choć nawet lepsi od niej popełniali błędy w tej subtelnej sztuce.
- Spróbuję może z eliksirem grozy – rzekła po chwili, postanawiając uwarzyć stosunkowo prosty eliksir bojowy.
Po wyczyszczeniu kotła z nieudanego wywaru znów zagotowała wodę, następnie dodała do niego ogon szczura, a potem suszone łuski ramory. Zamieszała miksturę, odpakowując pakunek z włosiem akromantuli, które przyniósł Brendan i wytrząsając jego zawartość do kociołka. Szczecinowate, czarne włoski wielkiego pająka wylądowały w wywarze. Liście chińskiej kąsającej kapusty posiekała na desce i po chwili i one trafiły do kociołka. Na samym końcu procesu warzenia, po odpowiednim odstępie czasowym, wlała odrobinę krwi salamandry i wróciła do mieszania. Eliksir lada moment miał być gotowy.

| zużywam włosie akromantuli (od Brendana) na eliksir grozy (ST 30)




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]13.12.18 22:08
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 16
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]28.12.18 17:49
To było piekło. Straszny, potworny dzień; długo nie zapomni przeplatających się wrzasków i sypiących z kolejnych zawalających się przejść iskier: tak wiele cennych ludzkich istnień odeszło, tak wiele z nich spotkała tamtego dnia ponura, niezasłużona i bolesna śmierć. Ale najgorsza w tym wszystkim była chyba bezradność, świadomość, że ludzie, którzy się tego podejmą, nigdy nie zaznają kary. Chronieni murem koneksji i powiązań wciąż wierzyli, że byli ponad całą resztą; ale z tak wysokiej pozycji niezmiernie łatwo było spaść. Musieli tylko czekać na właściwy moment.
- Świadomość, że nie jesteś w stanie pomóc, to straszne uczucie - przyznał, wspominając kolejny obraz z tamtego dnia; zwłoki kilkorga czarodziejów zasypane gruzem, dogrywające; zostawił ich tam, kalkulując zyski i straty - nie zdążyłby ich odkopać, jedynie marnując czas, podczas którego mógł pomóc komuś innemu. Chłodny rachunek brzmiał brutalnie. Ale prawdziwie. - Czasem trzeba się z tym pogodzić, Charlie, jesteśmy tylko ludźmi - dodał tonem pocieszenia, choć nie był w tym dobry; z pewnością miał od niej większe doświadczenie w radzeniu sobie z kryzysowymi sytuacjami - ciężkie wybory były nieodłączną częścią aurorskiej profesji.
- Coś w tym jest, że trudno wyrwać się z rodzinnego fachu - stwierdził lekko, sam poszedł w ślady ojca. - Co lubisz w tym najbardziej? - W alchemii, hobby mogło powiedzieć o człowieku bardzo dużo; o jego temperamencie, charakterze, cechach, nie przepadał za eliksirami, nie ufał niczemu, czego nie rozumiał, nie lubił też pić niczego, czego składu nie potrafił rozpisać. Nie znając zbyt dobrze ich działania nie potrafił też ustrzec się przed potencjalnie niebezpiecznymi skutkami ich zażycia. A Brendan chciał ją poznać - może trochę wybadać - dobrze było znać ludzi, którym powierzał własne życie - a pijąc eliksir uwarzony jej dłońmi to własnie robił. Skinął jej lekko głową, zgadzał się z nią, bezpiecznej pomocy można dziś było udzielić wyłącznie medykamentami. Ale wierzył, że koniec tego chaosu był już bliski, Zakon był na tropie rozwiązania.
- Właśnie o tym pomyślałem - przyznał - porozmawiam z siostrą, radzi sobie z takimi robótkami. Moja ręka - podniósł lekko rękę zakończoną stalową protezą - nie była chwytna, upośledzała jego ruchy - trochę mnie ogranicza - musiał je mieć na podorędziu drugiej, lewej, ale to było do zrobienia. - Trucizn i tak nie zamierzam przy sobie nosić - Trucizna była podstępną bronią kobiet i węży, nie był ani jednym ani drugim - Za gazami też nie przepadam, wolę liczyć na swoją różdżkę- mimo anomalii czuję się z nią pewniej - Uśmiechnął się lekko. - Znam podstawy pierwszej pomocy - stwierdził lekko - myślę, że z tymi trudniejszymi też sobie poradzę, choć będę musiał trochę o tym poczytać. Trenuję wytrzymałość młodych aurorów, trochę się na tym znam. - Fizyczną, rzecz jasna, choć ta psychiczna stała już blisko, on i Charlie nie wiedzieli o sobie zbyt dużo.
- Nie mówimy o wyimaginowanym kimś, mówimy o kimś konkretnym - skontrował od razu jej słowa, jej veritaserum nie miało zostać oddane w ręce obcego - w ręce gwardzistów, których czystość duszy zostało potwierdzone wystawieniem na próbę najpotężniejszej magii, z jakiej czerpali. - Nie ma też być wykorzystane przeciwko zwykłym czarodziejom, a przeciwko ludziom, którzy dawno utracili swoje człowieczeńctwo - patrząc na Hannę i Benjamina, na Alexa i Josie, nie można ich już było nazwać ludźmi, byli potworami. Bestiami. Zwierzętami łaknącymi rozlewu krwi dla zabawy. Argumenty Charlie wydawały mu się nietrafione, przypominały frazesy, jakich uczono ich w szkole - bez kontekstu, bez znajomości realiów. Bez trwającej wojny. Leighton musiała zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego skinął głową, kiedy zapewniła o swoim zaufaniu. - Jestem pewien, że je mają, choć poza nazwiskami wyciągną od nas niewiele informacji. Jeśli poznają tożsamości Zakonników, tych, którzy zostaną wystawieni na niebezpieczeństwo, będzie należy otoczyć większą ochroną. To wszystko, co jest dla nas zagrożeniem - i wszystko, co będziemy mogli zrobić. - Nie bał się veritaserum, nie miał nic do ukrycia, nie bał się też pokazać rycerzom swojej twarzy - choć nie chciał narażać na niebezpieczeństwo swoich przyjaciół. Był silny. Będzie potrafił się sprzeciwić - w to chciał teraz wierzyć.
Eliksir wiggenowy nie wyszedł - cóż, nie było sensu płakać nad rozlanym mlekiem.
- Nie przejmuj się, to pewnie moje wibracje - zapewnił ją, pewien talentu Charlene; wypadki zdarzały się najlepszym. - Jak poszło z kolejnym?


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]28.12.18 22:42
Brendan miał rację. Straszna była świadomość, że nie można zrobić nic więcej. Odczuwała ją wtedy w Mungu, nie mogąc zrobić nic poza przygotowaniem eliksirów. Nikt nie mógł przywrócić życia tym, którzy odeszli ani ukoić rozpaczy ich bliskich. Żaden czarodziej, żadne zaklęcie ani żaden, nawet najpotężniejszy eliksir. Należąc do Zakonu czuła się trochę mniej bezsilna, nawet jeśli nie walczyła otwarcie. Wiedziała przynajmniej, że coś robi, że nie jest bierna i obojętna, nie odwraca wzroku.
- Nadal możemy spróbować zrobić coś dobrego dla innych. Jeszcze nie wszystko stracone – rzekła może nieco naiwnie, ale wojna nadal nie była przegrana, mogli jeszcze uratować niewinne życia i powstrzymać świat przed całkowitym pogrążeniem się w chaosie. Szkoda, że tyle złego już zdążyło się wydarzyć.
- Właściwie to trudno wybrać jeden konkretny aspekt i trudno wytłumaczyć moją fascynację akurat tą dziedziną. Eliksiry zawsze wydawały mi się ciekawe, tak samo jak to, co można za ich pomocą zrobić tylko dzięki zmieszaniu w kociołku kilku odpowiednich składników. Jak byłam dzieckiem chyba najbardziej fascynował mnie eliksir giętkiej mowy, umożliwiający rozmawianie ze zwierzętami. Moja matka jest zwierzęcoustą, ale ja nie odziedziczyłam daru, mogłam jednak rekompensować sobie ten brak eliksirem, gdy chciałam porozmawiać z naszym starym kocurem lub innymi zwierzętami pałętającymi się w pobliżu domu – wyjaśniła z pewnym sentymentem i rozrzewnieniem. Była w towarzystwie Zakonnika, więc mogła mu zaufać, choć czuła się lekko zawstydzona, opowiadając o dzieciństwie przy kimś, kto wydawał się osobą od zawsze dojrzałą i dorosłą, oddaną poważnym sprawom. – Oczywiście z czasem poznałam i inne. Każdy eliksir wychodzący z mojego kociołka ma w sobie coś fascynującego. Jedne potrafią szybko leczyć rany, inne umożliwiają inne niesamowite rzeczy, a wszystko to mogło być w zasięgu moich możliwości, oczywiście po odpowiedniej nauce. – Gama możliwości alchemicznych wytworów była ogromna. I wszystko to można było stworzyć samemu, jeśli tylko się wiedziało, jak to zrobić. – A teraz, pracując w Mungu, lubię także to, że oddając się pasji mogę pomagać innym. To także jest ważne.
Wiedziała, że pokładał w niej spore zaufanie. Zażywanie eliksirów nieznanego pochodzenia było ryzykowne, ale ktoś, kto nie miał odpowiedniej wiedzy, mógł mieć problem z odróżnieniem poprawnie wykonanej mikstury od błędnej. Brendan mógł jednak patrzeć jej na ręce, a Charlie nie zamierzała oddać mu niczego, czego poprawności nie była pewna. Niepewne wywary wylewała, nie ryzykując tym, żeby ktoś je pił.
- Nie chciałeś odtworzenia brakującej kończyny? – zapytała, patrząc na protezę utraconej dłoni aurora. Eliksir odtworzenia dobrze radził sobie z hodowaniem nowych kończyn i narządów. – Twoja siostra z pewnością będzie mogła ci pomóc, jeśli lubi takie robótki. A jeśli znasz podstawy, z większością tych specyfików sobie poradzisz. Odnośnie wiggenowego najlepiej wypytać uzdrowiciela, który zna się na tym lepiej. – A nie mieli problemu z dostępem do zaufanych uzdrowicieli. Każdy należący do Zakonu z pewnością chętnie by pomógł.
Charlie z pewnością musiała jeszcze dorosnąć do realiów wojny i do trudnych wyborów. Na ten moment była żółtodziobem, który nie widział nawet ułamka tego, co Brendan. Jego podejście było naznaczone wiedzą o tym, do jakich potworności zdolni są ludzie. Niewątpliwie już musiała przewartościować wiele spraw i spojrzeć inaczej na kwestie, na które kiedyś miała inny pogląd. Ale podstawą przynależności do Zakonu było nie tylko działanie, ale też zaufanie sobie wzajemnie. I głęboka nadzieja, że nikt z nich w toku wojny nie zatraci swojego człowieczeństwa tak, jak stracili je tamci. Bo oni kiedyś też byli tylko ludźmi, którzy pewnego dnia zbłądzili na manowce. Na swój chory, spaczony sposób pewnie wierzyli, że to oni są tymi dobrymi.
- Oni też kiedyś nimi byli. Ludźmi takimi jak my, zanim zabłądzili i zaprzedali się czarnej magii. Czasem zastanawiam się, jak to jest, że niektórzy błądzą i zatracają się w źle. Dlaczego ma ono tak silną moc przyciągania? – zastanowiła się, skoro już dyskutowali o kwestiach moralności. Ale rzeczywiście ją to nurtowało, bo nie potrafiła zrozumieć. Sama nigdy nie czuła pociągu do ciemnej strony mocy, nigdy nie chciała krzywdzić innych ani czuć władzy nad nimi. Czarna magia była jednoznacznie zła i plugawa.
- Myślisz, że mogą już o nas wiedzieć? Czy powinniśmy się jakoś bardziej... przygotować? Z przykrością przyznaję, że magia ofensywna i defensywna nie jest moją mocną stroną. Nie potrafię wyczarować nawet cielesnego patronusa – przyznała ze wstydem, ale musiała mieć świadomość swoich słabych punktów. Choć znajomość patronusa zamierzała udoskonalić. Tylko raz w życiu w krótkim, parosekundowym błysku widziała, jaką ma postać, potem nie udało jej się powtórzyć tego sukcesu. – Gdy po mnie przyjdą, nie będę w stanie się skutecznie obronić przed tak potężną mocą, jaką dysponują. Nawet Ben nie podołał, a jest dużo silniejszym czarodziejem ode mnie, Gwardzistą. To było straszne dowiedzieć się, co spotkało jego i Hannah. Nie wiem czy wiesz, ale jesteśmy rodziną. Moja mama była niegdyś Wrightem. W Zakonie jest też moja siostra.
Miała więc o kogo się martwić. Vera, Hannah i Ben byli zdolniejsi w magii obronnej, ale też bardziej skłonni do ryzyka i brawury niż ona, zachowawcza alchemiczka, która poświęciła swoje życie doskonaląc się w dziedzinach takich jak eliksiry czy astronomia, które w walce były bezużyteczne. Bardziej niż o siebie bała się jednak o to, że zostanie zmuszona do wydania bliskich, że mogli ucierpieć przez nią.
Eliksir wiggenowy był trudny w przygotowaniu i nawet bardziej doświadczonym alchemikom od Charlie zdarzało się go psuć. Eliksir grozy był jednak udany.
- Ten się udał – powiedziała, po chwili przelewając zawartość kociołka do fiolek. – Pięć porcji eliksiru grozy. – Pięć fiolek po zapieczętowaniu znalazło się obok pozostałych uwarzonych poprawnie.
Charlie zabrała się do pracy nad kolejnym wywarem, tym razem decydując się na eliksir znieczulający. Zaczęła od dodania do kociołka, oczywiście już po zagotowaniu wody, kilku kolców jeżozwierza. Pokroiła na desce gryfonię, a także liście moly. Najpierw jedna, a potem druga roślina znalazły się w kociołku w odpowiednim odstępie czasowym. Odpakowała przyniesioną przez Brendana paczkę płatków ciemiernika; powoli mieszając wsypała je do wywaru, nie przerywając czynności dopóki wszystkie płatki nie znikły pod powierzchnią cieczy. Na końcu dodała kilka piór hipogryfa. Ten eliksir także nie był prosty w przygotowaniu i musiała zachować ostrożność i wyczucie. Ale jeśli nie popełniła żadnego błędu, a składniki okażą się jej sprzyjać, to efekt może okazać się bardzo cenny. Udany powinien przybrać barwę szmaragdu.

| zużywam płatki ciemiernika (od Brendana) na eliksir znieczulający (ST 70)




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]28.12.18 22:42
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 72
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]29.12.18 19:12
Pokręcił głową przecząco, póki należał do gwardii, póki był częścią Zakonu, zamierzał walczyć - a póki żył, nie przegrał. I wcale nie był w tym sam.
- Nic nie jest stracone, Charlie - zaprzeczył zatem wprost, szybko, niemal wchodząc jej w słowo. Morale były ważne. Musieli o nie dbać. - Pokażemy tym sukinsynom, gdzie ich miejsce. - Mogli to zrobić. Potrafili. Mieli w szeregach potężnych czarodziejów, których zamierzał wspomóc najlepiej, jak potrafił. Sam był zresztą silny - i nie zamierzał poddawać się bez walki.
Opowieści o eliksirach słuchał w skupieniu, z lekkim rozbawieniem, dzieci miały dużą wyobraźnię i czasem to zaskakujące, w jaki sposób odnajdywały ujście swoich fantazji. Wyjątkowa i utalentowana matka Charlene musiała pozostawić u niej swoje piętno, pchnąwszy ją tym samym ku dziedzinie, z którą było jej wybitnie do twarzy.
- Powiedział ci kiedyś coś ciekawego? - zapytał, niepewny, czy chciałby, żeby jakiekolwiek zwierzę powiedziało mu, co tak naprawdę o nim myśli. Szczęśliwie, w domu nigdy żadnego nie chował. Ani nie miał ku temu warunków ani ich nie lubił. - Kocur albo pozostałe zwierzęta? - Rozbawienie nie znikało z jego twarzy, ale sentyment Charlene wydawał się całkiem uroczy - wydawała się wrażliwą istotką, wyczuloną na krzywdę innych. To dobrze o niej świadczyło. Obserwował ruchy jej rąk nad kociołkiem, właściwie dobrze mu było z tym poczuciem - że wie o niej więcej - choć mógł obserwować jej działania, zapewne nie zorientowałby się, gdyby dolała do któregoś z eliksirów silnego smoczego jadu.
- Ciekawe pytanie - uznał, rozbawienie nie zeszło z jego twarzy, urocza ciekawość Charlene złączona z rozbrajającą szczerością wziął za niezręczność, której nie zamierzał brać do siebie. - Oczywiście, że myślałem - Byłby sprawniejszy z ręką niż bez niej, byłby kompletny, stałby się całością. Nie miałby przytroczonego do ciała ciężkiego żelastwa upośledzającego harmonię jego ruchów i naturalną równowagę ciała. A te wszystkie cechy - były dla niego ważne. Stracił coś niezwykle cennego, fragment siebie - dłoń. Ale magia, choć potężna, nie potrafiła dokonać wszystkiego. - To niemożliwe, uzdrowiciele twierdzą, że czarna magia wsiąkła zbyt mocno. Tkanki obumarły natychmiast. Widzisz, moc, która zabrała mi rękę, była naprawdę potężna. Ufam, że niebawem jej się wreszcie odpłacę - Mieli wszak w końcu ostateczny plan na zakończenie kwestii anomalii - i oby był to plan skuteczny. Miał dług do wyrównania.
- Poradzę sobie - Skinął jej głową na wspomnienie wiggenowego, jej porady były uprzejme, ale zbędne, potrzebował tego eliksiru dla siebie, nie dla uzdrowiciela - nie zamierzał spożywać go pod okiem tegoż. Ale musiał trochę o tym doczytać. Nie szkodzi, przygotowywał się do walki na różne sposoby - najważniejsze to dobrać odpowiednią taktykę pod swojego przeciwnika. Słuchał w tym czasie jej dalszych słów, idealistycznie naiwnych. Byłyby piękne, gdyby były prawdziwe - Brendan naznaczony był zgorzkniałością wytrąconą ze wszystkiego, co widział jako auror.
- Jesteś pewna, że nimi byli, Charlie? - odpowiedział więc wprost, na krótko umilkłszy, wracając wspomnieniami do lat szkolnych. Dzieliły ich tylko dwa lata, to i owo pamiętali wspólnie. - Pamiętasz opowieść o uczniu, który miał otworzyć Komnatę Tajemnic? - Który już w szkole zamordował po raz pierwszy? - Niektórzy po prostu rodzą się źli. Ze spaczonymi umysłami. Zmąconymi umysłami. Arystokraci od lat żenią się tylko między sobą, nie mogą być normalni - a to oni trzęsą Slytherinem. - W teorii przysługiwał mu tytuł lorda, ale czuł się inny od nich; nigdy nie przykładali wagi do swoich tytułów ani do rodowodu kobiet, które brali sobie za żony. Mieli bardziej różnorodną krew. - Innych przyciąga wszystko to, co czarna magia oferuje - potęga i władza - bo zapominają, że za nią płaci się najwyższą cenę. - Wielu takich zapełniało cele Azkabanu- głupców, którzy wierzyli, że zostaną kimś, zaprzedając duszę najmroczniejszej ze sztuk. Jak bardzo mylnie.
- Wiedzą o nas, Charlie, wyprowadzali już na nas ataki. Niektórzy w trakcie nich zginęli.  - Potterowie. On sam - u boku Garretta - okazał się zbyt trudnym przeciwnikiem, osadził tamtego dnia Craiga w Azkabanie. Westchnął, słysząc o ich powiązaniach - każdy, kto dołączał do Zakonu, wiedział, czym ryzykował. Ryzykowali wszyscy: bo chcieli podjąć walkę zamiast stać bezczynnie, kiedy ginęli niewinni. Rozumiejąc, że sami mogą zginąć.  - Ćwicz - odpowiedział tylko, nie zamierzał jej uspokajać - jeśli odczuwała lęk, lęk mógł być jej najlepszym motywatorem. - Ćwicz, kiedy zdołasz już wyczarować patronusa, będziesz w stanie zawołać pomoc. - Innej rady nie było. Nie skomentował porażki Benjamina, Wright trafił na silniejszego od siebie - bywało i tak - przegrana bitwa nie była przegraną wojną. Sam martwił się o Nealę, dotarcie do niej wcale nie było dla wroga trudne - o nim samym wiedzieli przecież już od dawna. A Neala - była tylko dzieckiem, w przeciwieństwie do dorosłych czarodziejów - nie miała szansy sobie z nimi poradzić.
- Dziękuję - Skinął głową, obserwując mieniące się w świetle świec kolejne fiolki z eliksirami; wziął łyk herbaty, w ciszy, nie przeszkadzając jej w dalszym ważeniu. Dopiero po chwili - znów zabrał głos.
- To dla ciebie mnóstwo pracy - zauważył - jest coś, czym mogę się za to odwdzięczyć?


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]30.12.18 2:02
Stracili już ministerstwo i wielu niewinnych ludzi – ale wciąż mogli coś zrobić dla tych, którzy żyli. Tak, aby każdy mógł funkcjonować bez obaw o swoje życie, bez względu na to, jaką miał krew. Może była naiwna, ale marzyła o takim utopijnym świecie, w którym ludzie nie zabijaliby się w imię wyimaginowanych podziałów.
Uśmiechnęła się do niego – wiedziała, że na pewno wierzył w swoje słowa. Niezaprzeczalnie był silnym i odważnym czarodziejem, który nie wahał się działać.
- Zwierzęta są mądre. I wiedzą wiele rzeczy, na które ludzie często nie zwracają uwagi – powiedziała. Kiedy kocur miał ochotę na rozmowy mógł podzielić się wieloma interesującymi wiadomościami odnośnie tego, co widział. Kiedy była dzieckiem fascynowało ją to, ale i w dorosłości potrafiła znaleźć pociechę w kontakcie ze stworzeniami. – A jeszcze bardziej fascynujący jest świat widziany z ich perspektywy, który mogłam poznać dzięki zostaniu animagiem. – Kiedy pierwszy raz zmieniła się w kota, przekonała się, jak niesamowite jest to doświadczenie: spojrzeć na świat i ludzi z perspektywy zwierzęcia. Ciekawiło ją to od lat, bo oprócz eliksirów interesowała się także transmutacją oraz opieką nad magicznymi stworzeniami. Ponadto opanowanie animagii było niejako uczczeniem pamięci zmarłej, znającej mowę kotów siostry, która niestety nie doczekała pierwszej przemiany Charlie, umierając w wieku zaledwie dziewięciu lat. – Tak odnośnie tego, o czym było mówione na spotkaniu, odnośnie obserwacji pewnych osób i miejsc... Może niegłupie byłoby zażycie takiego eliksiru i podpytanie napotkanych zwierząt o to, co widziały? – zastanowiła się. Nigdy nie używała tego w podobny sposób, traktując ten eliksir raczej jako narzędzie do rekreacyjnych rozmów ze zwierzętami, ale równie dobrze można było go użyć do innych celów.
Szkoda, że nie dało się mu pomóc. Może jego przypadek był inny niż większość. Zazwyczaj możliwe było hodowanie kończyn w eliksirze odtworzenia i wszczepianie ich po miesiącu tak, że potem właściwie nie było widać, że część ciała nie jest „oryginalna”.
- To anomalie? – zapytała, zastanawiając się, czym była aż tak potężna moc. Niemniej jednak funkcjonowanie bez tak ważnej części ciała musiało być trudne, choć auror ewidentnie dobrze sobie radził. – Zwykle da się temu zaradzić. Hannah na przykład niedługo odzyska oko, osobiście uwarzyłam dla niej eliksir i nadzoruję proces odtwarzania. Szkoda, że nie dało się odtworzyć twojej ręki.
Charlie była osóbką beznadziejnie wręcz szczerą i prostolinijną, o wciąż czystym, na wskroś dobrym sercu i umyśle. Była też niewinna i nieświadoma wielu rzeczy. Pragnęła wierzyć, że ludzie nie byli źli od zawsze, że stawali się tacy dopiero przez niektóre złe decyzje. Każdy miał wybór – niestety niektórych bardziej pociągało zło niż dobro i zatracali się w nim.
- Kiedyś może byli... a przynajmniej część z nich. Trudno uwierzyć, że każdy z nich już urodził się zły do szpiku kości, choć opowieści o ich działaniach, które zostały przedstawione na spotkaniu... – westchnęła ze smutkiem; nie dało się zaprzeczyć, że po drugiej stronie znajdowały się prawdziwe potwory zdolne do wszystkiego. – Słyszałam o tamtej historii od starszych znajomych i krewnych, choć jeszcze nie było mnie wtedy w szkole. Nie przeżyłam tego strachu na własnej skórze, ale nie wątpię, że było to straszne doświadczenie dla tych, którzy to pamiętali – wzdrygnęła się na myśl o osobie tak bardzo zdegenerowanej już w tak młodym wieku, o kimś kto zabił już w szkole. – Ale przecież nie tylko oni uprawiają czarną magię, prawda? Podejrzewam, że i wśród innych czarodziejów można znaleźć podobne przypadki. – Czy krew i szkolny dom zawsze musiały determinować to, czy ktoś był dobry czy zły? Zdaniem Charlie nie. Mieli w Zakonie przykłady, że nie wszyscy o krwi czystej lub szlachetnej byli źli, tak samo na pewno nie wszyscy mieszańcy, mugolacy i mugole byli dobrzy. W dzieciństwie słyszała o wojnie wywołanej przez mugoli, którzy także zabijali się nawzajem w imię wyimaginowanych podziałów. Także byli wśród nich źli ludzie, dokładnie tak samo, jak wśród czarodziejów. Dlatego też nigdy nie lubiła generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka na podstawie kilku złych lub dobrych jednostek, bo świat wcale nie był czarno-biały. Niemniej jednak czasem zadawała sobie to pytanie – dlaczego niektórzy ludzie robili innym takie podłości i co takiego pociągało ich w plugawej czarnej magii? Nigdy nie miała podobnych ciągot. Nigdy, nawet przez chwilę nie kusiło ją, by spróbować zgłębić czarną magię, ani nie pragnęła władzy i potęgi.
Nieprzyjemna była myśl o tym, ile tamci mogli wiedzieć o Zakonie. Że mogli atakować jej bliskich i przyjaciół, także ją. Że bezkarnie czynili straszne rzeczy i nie wiadomo było, kiedy uderzą znowu i w kogo.
- Muszę poprosić kogoś o parę treningów. Znam podstawy i umiem wyczarować srebrną mgiełkę, ale potrzebuję więcej umiejętności, by nadać jej konkretną postać – powiedziała. Może kiedy przyłoży więcej wagi do ćwiczeń (teraz miała silniejszą motywację niż kilka lat temu), w końcu uda jej się sprawić, że mgiełka znów stanie się kotem i będzie mogła skuteczniej się bronić oraz wzywać pomoc. Dotychczas większość czasu poświęcała swoim wiodącym dziedzinom, magię obronną poznając tylko w podstawowym stopniu, co musiała nadrobić.
- Nie chcę za to zapłaty, ale jeśli kiedyś w przyszłości pojawi się coś, co będziesz mógł dla mnie zrobić, poinformuję cię – powiedziała. Nie pomagała Zakonowi dla osobistych korzyści, robiła to, bo chciała pomagać, a zapłatą było dla niej bezpieczeństwo przyjaciół oraz zdobywane doświadczenia i wiedza.
Ukończyła pomyślnie warzenie eliksiru znieczulającego i przelała szmaragdowozielony płyn do fiolek, które odstawiła tam, gdzie kładła inne udane mikstury. Rzeczywiście zajmowało to sporo czasu; od przyjścia Brendana na pewno minęło dobrych kilka godzin, podczas których rozmawiali, a ona warzyła kolejne eliksiry.
- Gotowe. Teraz spróbuję uwarzyć wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu – rzekła, przygotowując stanowisko pracy do kolejnej mikstury. – Mam nadzieję, że i twoja aurorska praca nie ucierpi znacząco przez to, że spędziłeś dziś tyle czasu w mojej pracowni.
Jako serca zamierzała użyć skorupki jaja smoka, ingrediencji o neutralnym charakterze, który nie kolidował z naturą eliksiru. Pokruszyła je w moździerzu i dodała do kociołka gdy woda osiągnęła punkt wrzenia. Później dodała także starannie odmierzoną szczyptę sproszkowanego srebra oraz posiekane na drobno liście dyptamu. Zamieszała eliksir, po chwili wrzucając do kociołka również pokrojone, mięsiste liście aloesu i pokawałkowaną korę lipy. Na końcu dodała trzy wijące się pijawki i wróciła do mieszania, obserwując powierzchnię wywaru.

| zużywam skorupkę jaja smoka na wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (ST 70)




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]30.12.18 2:02
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]30.12.18 16:03
Patrzył na nią z uśmiechem, zwierzęta były dla niego tylko zwierzętami, potencjalną skórą, kością, mięsem; surowcem, nigdy nie spoglądał na nie w innych kategoriach - rozmowy z kotami kojarzyły mu się trochę z rozmowami z lalkami, a na to nigdy nie miał czasu. Nie wydawało mu się też, by ludzkie utarczki były dla nich zrozumiałe lub warte uwagi a co dopiero zapamiętania.
- Myślisz, że okoliczne wyglądały czarnej magii w przerwie pomiędzy dziobaniem starego chleba? - zapytał więc - choć z zaciekawieniem - to jednak przeszytym rozbawieniem, zapewne nieco bagatelizując rolę braci mniejszych. - Możesz spróbować, ale nie brałbym takich zeznań zbyt poważnie: musisz pamiętać, że zwierzę niekoniecznie rozumie to, co widzi. U zwierząt agresja jest naturalniejsza - tym się różnimy - nie znają pojęcia dobra i zła, bo liczy się przetrwanie - a przetrwa silniejszy. Nie jestem pewien, czy gołębie interesuje, kto jest silniejszy wśród ludzi, ale znasz ten świat lepiej ode mnie - możesz spróbować. - Nie spodziewał się efektów, ale ostatecznie nie chciał podcinać jej skrzydeł; jeśli istniała szansa, że Charlene zdobędzie w ten sposób inforamcje - mogła próbować to zrobić, niczym nie ryzykowała. - Jesteś animagiem? Słyszałem, że to trudna sztuka - musisz być wszechstronnie utalentowana - Umiejętności Charlene robiły wrażenie, pomimo młodego wieku potrafiła już bardzo dużo. Dziwiło go trochę, że tak utalentowana osoba z taką niepewnością podchodzi do swojego zajęcia.
- Tak - dodał zdawkowo, nie chciał zagłębiać się w szczegóły swojego wypadku, nie mógł jej powiedzieć, że trzymał puszkę pandory w momencie jej otwarcia, że to on wypuścił na świat te demony, że brak jego ręki był karą za tamtą decyzję. Nie wolno mu było o tym mówić.  - Mam nadzieję, że Ben też dojdzie do siebie - dodał z westchnieniem, stan Hannah był potworny i serce się krajało, kiedy widział jej twarz; wiadomość, że wszystko szło ku lepszemu, wydawała się pokrzepiająca.
- Nie wiesz, jak zły potrafi być człowiek - Choć powinnaś już to wiedzieć; po tym, co stało się z Potterami, z Josie, z Alexem, z Hanną i z Benem, bo tych, których już między nami nie było. Makabryczne zbrodnie ścieliły trupem krętą ścieżkę Zakonu Feniksa wiodącą ku zwycięstwu - i nic nie wskazywało na to, by coś miało stać się prostsze. Stojąc dalej od walki być może dało się dłużej pozostać naiwnym, ale Zakonnicy musieli w końcu przejrzeć na oczy. Poglądy Charlene wydawały się bezpieczne - przynajmniej nie próbowała ich bronić. - Ten strach jest żywy, Charlie, zginąć można dziś na ulicy - Doskonale o tym wiedział odkąd napadali go tamtego dnia. - Komnata tajemnic była być może preludium do tego, co dzieje się dzisiaj. Zadbaj o siebie, potrzebujesz móc się ochronić. - Ćwiczenia były rozsądnym pomysłem - wszyscy Zakonnicy musieli posiąść tę trudną sztukę, mogła stać się gwarantem przetrwania. Jedynym gwarantem. - Ale jeśli jesteś animagiem, nie jesteś aż tak bezbronna, jak to przedstawiasz - dodał z uśmiechem, nie wiedział, w jakie zwierzę potrafi się zamieniać, ale przypuszczał, że nie w lwa: Charlene wydawała się być kimś, kto nie lubi rzucać się w oczy. - Tak jak mówiłem, są też ci, którzy pragną władzy - powtórzył - czarna magia jest do niej najprostszą drogą - Tego nie robili szlachetni lordowie pochodzący z chowu wsobnego, to robili zwykli czarodzieje, którzy pobłądzili w życiu - lub urodzili się źli z innych powodów. Widział dziesiątki takich jak oni, ścigał ich, umieszczał za kratami, zamykał w Azkabanie - na tym polegała jego praca. Każdy z nich miał swoją historię i przeszłość, które na swoj sposób były tragiczne. Ale to oni sami decydowali, czego się ze swojej historii nauczą.
- Pamiętaj, że w razie czego możesz na mnie liczyć - zapewnił ją, przysługa brzmiała uczciwie: nawet, jeśli zażądana miała zostać dopiero w przyszłości. - Jestem po patrolu, jedyne, co ucierpi, to mój obiad - odparł z rozbawieniem , zdrową ręką delikatnie przenosząc już fiolki do przyniesionej przez niego torby. Nie był w stanie ich zabezpieczyć - po drodze będzie musiał być ostrożny.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]30.12.18 21:53
Charlie podchodziła do zwierząt z dużą ilością sympatii, były dla niej czymś więcej niż tylko jedzeniem czy materiałem na ingrediencje. Była to zasługa wychowania – w jej domu szanowano i lubiano magiczne i nie tylko stworzenia. Była córką kobiety znającej mowę kotów, więc w pobliżu ich domku na obrzeżach Tinworth zawsze kręciło się ich sporo, najwyraźniej w jakiś niewytłumaczalny sposób przyciągała je moc jej matki i zmarłej siostry. Po zamieszkaniu w Londynie także Charlie starała się pomagać okolicznym kotom, regularnie zostawiając dla nich jedzenie i pozwalając nocować na swoim podwórzu. Po wybuchu anomalii po Londynie błąkało się wiele bezpańskich, osamotnionych stworzeń, a serduszko Charlie krajało się na myśl o tym, że nie mogła dać domu wszystkim potrzebującym sierściuchom.
Zdawała sobie też sprawę, że zwierzęta niekoniecznie mogły udzielić bardzo szczegółowych i konstruktywnych wskazówek, ale mimo to podobał jej się pomysł z podpytywaniem ich choćby o bardziej ogólnikowe sprawy, na przykład o to, w jakich miejscach Nokturnu i w jakich porach dnia było najmniej ludzi i którędy można było się tam względnie bezpiecznie dostać, a które miejsca były tak przesycone złem, że unikały ich nawet zwierzęta. Koty znały wiele przejść i dróg ucieczki, które często były obce ludziom, zwłaszcza takim którzy nie bywali w danych miejscach.
- Zawsze warto spróbować. Ich świat wygląda inaczej, ale dzięki temu dostrzegają też aspekty, które my pomijamy, zwłaszcza, jeśli nie znamy jakichś miejsc i nie wiemy o nich tego, co wiedzą stali bywalcy, nawet tacy czworonożni – rzekła. Bo co innego mogła w tej sprawie zrobić poza zapleczem alchemicznym lub ewentualną zmianą w zwierzę? Niezbyt wiele. Gdyby ktoś się domyślił, że nie jest kotem, tylko animagiem, byłoby po niej.
- Potrafię zmienić się w kota – przyznała. Nie musiała się z tym kryć, była zarejestrowanym animagiem, ponadto przed Zakonnikami nie mogła i nie chciała ukrywać swoich umiejętności. Nikt, kto znał ją w dzieciństwie i młodości, nie byłby zaskoczony. Kot – jakże oczywiste, biorąc pod uwagę, co potrafiły jej matka i zmarła siostra, i jakie zwierzęta od zawsze miały szczególne miejsce w jej sercu. – Nauczenie się tego kosztowało mnie dużo pracy i wysiłku, ale w końcu się udało. Niestety coś kosztem czegoś. Umiem warzyć dużo różnych eliksirów i zmieniam się w kota, ale przerasta mnie cielesny patronus – parsknęła nerwowym śmiechem. Była bardzo wszechstronna, w sierpniu udało jej się nawet uwarzyć płynne szczęście, ale to sprawiało, że w żadnej z tych dziedzin nie była mistrzem, bo za bardzo się rozdrobniła i musiało minąć trochę czasu, by to nadrobiła. Była wciąż młoda. I koniecznie musiała się podszkolić w magii obronnej, bo Brendan miał rację. Mogli przyjść po każdego, także po nią. Musiała przećwiczyć wszystkie rodzaje magicznych tarcz oraz patronusy.
- Ben jest silny. Wszyscy Wrightowie są – rzekła z przekonaniem, jednocześnie czując gorzką myśl, że sama nie odziedziczyła zbyt wiele po rodzinie matki poza dobrym sercem i miłością do najbliższych. Niemniej jednak wierzyła, że i Ben i Hannah niedługo się wyliżą, choć patrzenie na nich tak okaleczonych było bardzo przykre. – Masz rację, nie wiem tego. Taka rzeczywistość do tej pory była mi całkowicie obca. Nigdy nie walczyłam w warunkach innych niż klub pojedynków. Moją codziennością nie jest ściganie czarnoksiężników i oglądanie makabrycznych śladów ich działalności, a warzenie eliksirów w zaciszu pracowni. – Niemniej jednak podczas spotkań słyszała dużo. Wiele strasznych opowieści o złych ludziach, którzy palili ministerstwo i atakowali niewinnych a także członków Zakonu. Okaleczyli Bena i Hannah, pozbawili pamięci Alexa i Josephine. A przed nimi, przed jej dołączeniem do Zakonu, na pewno byli też inni. Nie zamierzała bronić potworów ani usprawiedliwiać ich czynów. Broniła jedynie siebie przed dopuszczeniem do świadomości faktu, że takie rzeczy naprawdę dotykały jej bliskich i znajomych, że zło ścieliło się wszędzie wokół, że naprawdę zaczynała się wojna.
- Rozmowa z tobą z pewnością jest bardzo pouczającym doświadczeniem, otwierającym oczy na pewne sprawy – odezwała się cicho. Byli z dwóch różnych światów, auror i alchemiczka, ale stali po tej samej stronie. – Jako animag mogę uciec. W postaci kota nie jestem w stanie nikomu zagrozić, ale mogę skuteczniej się chować i uciekać. Lub obserwować. – Kot był bezbronny w obliczu czarnej magii. Może gdyby była lwem lub innym dużym zwierzęciem mogłaby stanowić zagrożenie, ale jako kot mogła najwyżej kogoś podrapać. I to tylko jeśli ten ktoś dałby się zaskoczyć. – Chyba nikt normalny i rozsądny nie chciałby płacić takiej ceny za poczucie władzy? – Dla niej brzmiało to niedorzecznie, ale była osobą, która wierzyła, że do wszystkiego trzeba dojść uczciwą pracą i byciem dobrym dla innych. Nie przemocą, nie czarną magią. Pytanie tylko, kim by była, gdyby urodziła się w innej rodzinie? Gdyby życie ukształtowało ją w zupełnie innym kierunku? Czy stałaby dziś po drugiej strony barykady, gdyby wychowali ją inni ludzie i gdyby życie ułożyło jej się tak niefortunnie, że by zbłądziła?
- Jeśli jesteś głodny to powiedz, pójdę ci zrobić chociaż jakąś kanapkę – rzekła; w końcu nie chciała, by siedział tu cały wieczór głodny. – I będę pamiętać.
Niestety najwyraźniej okazało się, że skorupka smoczego jajka to nie jest najlepszy wybór, jeśli chodzi o serce dla tego eliksiru. Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu zupełnie się nie udał i przypominał raczej rozgotowaną breję niż dobry eliksir. Pozbyła się go.
Widząc że próbował pakować fiolki, rzuciła w jego stronę rolkę ochronnego papieru wziętą z pobliskiego regału.
- Spróbuj poprzekładać je tym. W razie czego pomogę, jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić z tą ręką – powiedziała. – Może spróbuję jeszcze raz, tylko ze skórką boomslanga? Ze skorupką smoczego jaja nie wyszło. – Może to wina serca, a może jej błąd? W przypadku tego typu eliksirów należało uważać na dobór serca i warzenie go z takich składników było ryzykowne, ale przynajmniej miała okazję do eksperymentów.
Tak więc tym razem po zagotowaniu wody wrzuciła do kociołka skórkę boomslanga. Następnie znów nabrała miarką odrobinę sproszkowanego srebra i posiekała kolejną porcję liści dyptamu. Dodała też aloes, a zamiast kory lipy użyła tym razem ingrediencji o charakterze neutralnym: pokrojonych korzeni stokrotki. Zamiast pijawek użyła gąsienic. Wyjęła kilka ze słoiczka i pojedynczo wrzuciła do kotła, mieszając. Ciekawe, czy tym razem wyjdzie? Nigdy nie warzyła tego eliksiru z takiego serca, w Mungu zwykle dobierała inne.

| zużywam skórkę boomslanga na wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (ST 70)




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]30.12.18 21:53
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 90
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]09.01.19 3:24
Świat zwierząt z pewnością krył więcej niż jedną nieodkrytą tajemnicę przed Brendanem; nie doceniał jego magii i różnorodności, nie potrafił odnaleźć w nim radości ani piękna, zbyt ciągnięty ku przyziemności przez sprawy, które codziennie zatruwały mu umysł. Lekceważył ich niewątpliwie słusznie zauważaną przez Charlene siłę, lekceważył też ich umysły, traktując jako oczywiście słabsze od ludzkich.
- Sądzisz, że potrafią zrozumieć nasz świat? Sam widok czarodzieja jeszcze o niczym nie świadczy - błysk zaklęć też nie - musiałyby potrafić odróżnić dobro od zła, słowa wplecione w ludzką mowę, znaczenie ludzkich gestów... w większość miejsc na Nokturnie nie zapuszczają się nawet psy, a ptaki czy gryzonie znacznie trudniej będzie namierzyć - wydaje się, że mają też ograniczone zmysły. I zdolności poznawcze - To nie tak, że nie dopuszczał do siebie w ogóle racji Charlene, chciał wysłuchać jej argumentów, choć nie do końca dostrzegał własną ignorancję. - Czy to nie tym różnimy się od zwierząt - moralnością? - Nie rozumiał, jak chciała podpytać o złych lub podejrzanych ludzi istoty, które z natury uznawały prawo silniejszego i miejskie prawo przetrwania.
Słysząc kolejne wyznanie Charlie, zaśmiał się cicho pod nosem.
- Imponujące - przyznał, nie znal wielu animagów, choć jeszcze nie odnajdywał cech łączących Leighton z kotką - zastanawiał się nad nimi. - Stawiasz sobie ogromne wymagania, Charlie - zauważył, wciąż z rozbawieniem; mówiła o cielesnym patronusie tak, jakby jego wyczarowanie było błahostką, a animagia zdolnością posiadaną przez co drugiego czarodzieja. Być może była na tyle bystra, by mogła odbierać świat w ten sposób, ale wydawało mu się, że cielesny patronus nie był wcale aż tak powszechną sztuką. Niewielu dorosłych czarodziejów potrafiło go wyczarować - choć być może w towarzystwie aurorów i Zakonników spostrzeżenie można było mieć inne.
- Uczestniczyłaś też w Klubie Pojedynków? - nie krył zdziwienia - Zdecydowanie jesteś zbyt skromna, nie znałem nawet części twoich talentów. Czemu o tym nie mówisz? - Pokiwał głową, nie wątpił, że makabryczne widoki nie były częścią jej codzienności: zasadniczo gdyby były częścią życia większości czarodziejów, przestałyby być makabryczne. Nie powiedział jednak nic, nie będąc pewnym, jak interpretować jej słowa - odniósł wrażenie, że nie podoba jej się jej domowe zacisze i tęskni za zewem przygody.
- Sądziłem, że aby zostać animagiem, należy jednak mieć pewne uzdolnienia - odparł z rozbawieniem, po raz kolejny zdumiony niezwykłą skromnością Charlie; był pewien, że skoro opanowała tę trudną sztukę, posiadała wyjątkowy magiczny talent. Niepotrzebnie go umniejszała. Z uśmiechem skinął głową - jeśli rozmowa z nim mogła jej pomóc, cieszyło go to.
- Nikt rozsądny nie sięgnąłby nigdy po czarną magię - zapewnił ją, przybierając na twarz większą powagę; czarnoksiężnicy już go nie bawili. - I nikt rozsądny tego nie robi. To potężna moc, która wyniszcza każdego, kto sądzi, że użyje ją według własnych celów. Jak zły dżin, któremu przedstawisz trzy życzenia, sądząc, że ten je spełni - ale w swojej złośliwości spełnia je w taki sposób, że żałujesz ich już do końca życia. Czarodzieje, kiedy stają przed wyborem po raz pierwszy, nie są w pełni świadomi konsekwencji. - Te ich gubiły. Wyniszczały. Zabijały. Czasem odnajdywali jż jedynie skrawki ludzi, podobne zwierzętom kreatury, które całkowicie zatraciły siebie, oddając się mocom śmierci. Coś obrzydliwego.
- Dziękuję, i tak zająłem ci już dość czasu - na pewno masz ciekawsze plany na spędzenie wieczoru, niż robienie mi kanapek. Zwinę się, kiedy skończymy, będziesz mogła odpocząć. - Choć propozycja była bardzo uprzejma i gdyby miał w sobie mniej przyzwoitości przyjąłby ją z wdzięcznością; zaraz kiszki zagrają mu marsza żałobnego. Uchwycił rzuconą rolkę w locie  - miał dobry refleks - w lewą rękę, z zainteresowaniem rozpościerając ją wzdłuż stołu. - Jest magiczna? - zagaił - pewnie głupio - ale przybory alchemików były dla niego obcym światem. - Nie popełnia błędu ten, kto nic nie robi - odparł na powiadomienie go o niedanym eliksirze, nie miał jej niczego za złe, tym bardziej nie obarczał ją winą; był świadom, jak trudną sztuką było eliksirowarstwo. W Hogwarcie musiał ją opanować na zadowalającym poziomie - nie było łatwo. Zgodnie z poleceniem Charlie rozpostarł folię na stole, przyciskając ją od jednej strony protezą - od drugiej usiłując w miarę równo przedrzeć dłonią i oderwać kawałek odpowiedni, by owinąć część eliksirów - później spojrzał na błyszczące fiolki. - Chyba będę wdzięczny za pomoc, Charlie - westchnął, nie był w stanie zrobić tego porządnie jedną ręką.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]09.01.19 20:21
Charlie zawsze była bliska naturze. Dorastała w małej wiosce, od dzieciństwa uczona wrażliwości wobec wszystkiego, co żyje. Matka mówiła czasem, że o ludziach najmocniej świadczy nie to, jak traktują równych sobie, a to, jak obchodzą się ze słabszymi, w tym zwierzętami i istotami. Charlie starała się okazywać dobroć i troskę zarówno wobec ludzi, jak i innych istot żywych. Miała w sobie wiele wrażliwości.
- Pewnie zwierzęcouści mogliby powiedzieć na ten temat coś więcej. – Charlie nie dostąpiła możliwości posiadania faktycznego daru, ale to była niezwykła magia niedostępna dla ludzi, którzy nie urodzili się ze specjalnymi umiejętnościami. Nawet eliksiry nie mogły tego w pełni zrekompensować. Obserwowała jednak swoją matkę i widziała jej wyjątkową więź z kotowatymi, której sama nie miała szczęścia dostąpić, ale czuła, że to było coś więcej. – Mimo wszystko niektórzy czarodzieje mogliby się uczyć od zwierząt. To nie one opracowują coraz to nowe metody zabijania i krzywdzenia innych dla zabawy.
Nazywanie czarnoksiężników zwierzętami byłoby obrazą dla zwierząt. Ludzie posiadali moralność i umieli odróżniać dobro od zła, a jednak tak często wybierali zło i wykorzystywali swoje możliwości umysłowe do tego, by krzywdzić i ranić, i bardzo często robili to po prostu dla rozrywki, czego Charlie w swojej prostolinijnej dobroci nie mogła pojąć. Na szczęście istnieli też dobrzy ludzie, tacy jak ci, którzy byli w Zakonie Feniksa, i dawali oni nadzieję na to, że ich świat nie był skazany na pogrążenie się w ciemności. Istnieli jeszcze ci, którzy nie byli obojętni na krzywdę niewinnych i słabszych.
Charlie była osobą niezwykle ambitną, ale i skromną. Często sama sobie umniejszała, bo nauczono ją, że pycha i przechwałki nie przynoszą pożytku, że na sukces pracuje się długo i w ciszy, i nigdy nie można spocząć na laurach, bo zawsze można zrobić jeszcze więcej. Może miała nieco skrzywione postrzeganie swoich umiejętności przez to, że otaczali ją ostatnio głównie Zakonnicy i zdecydowana większość nie miała problemów z cielesnym patronusem i zaawansowaną magią obronną. W Zakonie byli naprawdę zdolni czarodzieje. Przy nich podstawowe umiejętności Charlie prezentowały się nadzwyczaj marnie, chociaż rekompensowała to innymi talentami, rzadko spotykanymi – animagią i wysokimi umiejętnościami alchemicznymi, a w Hogwarcie mało kto lubił ten przedmiot.
- Zawsze trzeba dążyć do tego, by rozwijać się jeszcze bardziej i umieć coraz więcej – rzekła z przekonaniem. – A w tych czasach umiejętności obronne mogą być kluczowe dla przeżycia mojego lub innych. Jeśli chodzi o Klub Pojedynków, to dopiero od niedawna do niego uczęszczam, ale jak dotąd ciągle przegrywam. Ale robię to nie dla wygrywania, a dla treningów, żeby się czegoś nauczyć i umieć odpowiednio zareagować. Ale przyznaję, że o wiele bardziej wolę eee... inne dziedziny. Eliksiry, astronomia, opieka nad magicznymi stworzeniami czy transmutacja to pola, na których czuję się dużo pewniej niż w obrzucaniu się zaklęciami. – Rzeczywiście jak dotąd tylko obrywała. Nie miała wprawy w pojedynkach, dopiero się uczyła jak się zachować, jak reagować, a jej znajomość bardziej skomplikowanych uroków przedstawiała się beznadziejnie. Gdy trafiała na kogoś, kto radził sobie na tym polu lepiej, zgarniała bęcki, bo choć w Klubie można było używać transmutacji i chętnie z niej korzystała, większość zaklęć mogących uszkodzić przeciwnika i przechylić szalę zwycięstwa na jej stronę pozostawała poza jej zasięgiem. W Klubie nie miało to znaczenia, bo nic poważnego jej nie groziło, ale w prawdziwej walce mogło zaważyć na jej przetrwaniu. – Nie lubię się przechwalać – dodała, lekko się rumieniąc. Umiejętnościami pojedynkowymi nawet nie miała się co chwalić, jej talenty skupiały się na eliksirach, animagii, astronomii i umiejętnościach teoretycznych. Była osobą, która musnęła w swoim życiu wiele różnych dziedzin i ceniła sobie wiedzę i intelekt. Nie na darmo była kiedyś Krukonką. Jej ambicją było osiągnięcie mistrzostwa w dziedzinie eliksirów i zamierzała wytrwale do tego dążyć, skoro marzenie o zostaniu animagiem już spełniła.
- Więc oni pewnego dnia sami pożałują tego, że zbłądzili na tak podłą drogę i sięgnęli po plugawą moc? – zastanowiła się. Ale to, co mówił Brendan, utwierdzało ją w przekonaniu, że czarna magia jest zła. Istniała po to, by niszczyć, i niszczyła również tych, którzy ją uprawiali, zatruwając ich ciała, dusze i umysły.
Za drugim razem eliksir się udał. Była nieco zdumiona, biorąc pod uwagę serce, jakiego wcześniej nigdy w nim nie używała, ale natura tego eliksiru bywała zaskakująca, a ona zdobyła nowe doświadczenie, jeśli chodzi o bardziej niekonwencjonalne serca. Przelała eliksir do fiolek, a potem podeszła do Brendana, by pomóc mu w pakowaniu eliksirów. Chwila przerwy od kociołkowych oparów i siekania składników dobrze jej zrobi. Pomogła mu rozwinąć rolkę i poprzekładać fiolki tak, żeby były owinięte ochronnym papierem i szklane ścianki nie obijały się o siebie. Jej drobne palce z łatwością poradziły sobie z tym zadaniem.
- Spróbuję jeszcze raz zrobić eliksir wiggenowy z drugiej kory. Może teraz pójdzie lepiej. – Na to liczyła. Skoro wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu za drugim razem się udał, to i wiggenowy mógł się powieść. Nalała więc do kociołka wody, która zaczęła się gotować akurat gdy skończyła pomagać Brendanowi. – Został jeszcze jeden bezoar, to później mogę spróbować uwarzyć kolejne porcje antidotum. I to by było na tyle, jeśli chodzi o serca, które przyniosłeś.
Pokruszyła korę lipy i wrzuciła do kociołka kilka ulistnionych gałązek świeżej mięty; zostało jej jeszcze trochę po poprzednich eliksirach. Odpakowała drugą korę drzewa Wiggen i także wrzuciła ją do kociołka, po czym zamieszała. Po odpowiednim czasie w kociołku znalazły się piórka memortka, a jako ostatni składnik znów dodała kolce jeżozwierza, bo ta mieszanka z reguły się sprawdzała, przynajmniej w Mungu. Przez cały czas pozostawała uważna, wiedząc, jak kapryśną naturę miała ta trudna, ale bardzo użyteczna mikstura.

| zużywam korę drzewa Wiggen (od Brendana) na eliksir wiggenowy (ST 80)




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]09.01.19 20:21
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 45
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemiczna - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia alchemiczna [odnośnik]10.01.19 0:02
Skinął głową, nie znał żadnego czarodzieja obdarzonego tym rzadkim darem, ale podejrzewał, że obcowanie z nim było na swój sposób niezwykłym przeżyciem - takim, jakim zawsze było obcowanie z potężną magią, która znajdowała się poza jego zasięgiem. Talenty czarodziejów fascynowały i inspirowały, ukazując całkiem nowy, wielobarwny wachlarz doświadczeń.
- Ale bywają nie mniej brutalne - pozwolił sobie zaważyć, bo choć faktycznie zapewne nie zastanawiały się dniami i nocami nad technikami nowych zabójstw, choć nie dokonywały makabry dla czystej zabawy, jak robili to rycerze, to wciąż były tylko zwierzętami. - Wiedzione instynktem z głodu rozszarpią każdego i wszystko - Liczyło się przetrwanie, człowiek też był jak zwierzę, ale skute łańcuchami tego, co wypadało i tego, co nie wypadało, na dodatek z nałożonym kagańcem zasad prawnych. Nie czuł sie lepszy od dzikich zwierząt - raczej lepiej od nich wychowany. Ale, choć obstawiał przy swoim, nie zamierzał denerwować Charlie; gładko wszedł w kolejny temat, lekko uśmiechając się na słuszną mądrość alchemiczki.
- Ważne i rozsądne słowa - stwierdził, stały rozwój był ważny, żadne z nich nie mogło spocząć na laurach, Zakon Feniksa wręcz wymagał od nich stałego samodoskonalenia. Zresztą - na wojnie każdy walczył o przetrwanie, nie tylko własne. Potrzebowali tych nauk. Jeśli to był sposób Charlie na ich odnalezienie, nie zamierzał jej w tym przeszkadzać. Był zdania, że żadne blizny nie będą nigdy zbyt ciężkie, by wywołać zniechęcenie - tylko upór i determinacja pozwalały na osiągnięcie celu. Co prawda było to dla niej niebezpieczne, ale nie widział na jej twarzy sińców - być może dobrze je maskowała. - Zawsze sądziłem, że transmutacja to też dziedzina zaklęć - dodał, wciąż z uśmiechem; pogodzony już ze skromnością Charlie nie zamierzał drążyć tematu - pewien, że na arenie wywijała różdżką równie sprawnie, co dziś chochlą nad kociołkiem. - Nie musisz zmieść nikogo piorunem, żeby pokonać przeciwnika. Oprócz brutalnej siły ważny jest też spryt, a tego, jestem pewien, wcale ci nie brakuje. - Z uśmiechem też dostrzegł, choć nie skomentował rumieńca, który wykwitł na jej drobnej buzi. Wydawał się kontrastować z jej potężnym duchem.
- Tylko, jeśli do tego czasu nie stracą całkiem rozumu - kontynuował myśl, odpowiadając na jej pytanie; owszem, wielu czarnoksiężników kajało się przed swoim ostatnim słowem, nawet Samantha. Dla większości z nich - było już wtedy za późno. Ale znaczna część tych szubrawców zbyt mocno zanurzyła się w czarnych mocach, by spojrzeć trzeźwo na siebie lub na rzeczywistość. - Czarna magia jest jak trucizna, z wolna zatruwa ciało i umysł. Jeśli się jej poddasz - stracisz samą siebie, to dzieje się z większością z nich. - Tracili człowieczeństwo, ludzkość, stawali się bestiami, zwierzętami pozbawionymi jasnej myśli. Większość określiłaby to jako zaiste potworny los. - To dlatego są tak groźni, nie mają zahamowań, bo nie pozostało im nic do stracenia. Bo przestało ich obchodzić cokolwiek. Bo przestali rozumieć - siebie i świat jako taki. - Stawali się megalomanami i egocentrykami, psychopatami, z którymi żaden rozsądny czarodziej nie chciał mieć nic wspólnego.
- Dziękuję, Charlie - westchnął, kiedy sama owinęła fiolki folią - choć pomógł jej na tyle, na ile był w stanie, nie wtrącając się  w te czynności na tyle, by w nich przeszkadzać. Nie czuł się dobrze ze swoją niepełnosprawnością - nie przywykł do proszenia innych o pomoc, a nade wszystko nie przywykł do tego, że tej pomocy faktycznie potrzebował. W takich chwilach najmocniej czuł mrowienie nieistniejących palców; chciał ich dotknąć, przetrzeć, podrapać, ale przecież ich już nie było. Zamiast tego - miał wielki kawał goblińskiej stali będący dziś fragmentem jego ciała. - Zająłem ci cały wieczór. Pamiętaj - jeśli będziesz potrzebowała przysługi, jestem na twoje zawołanie. Bardzo mi dzisiaj pomogłaś, a w perspektywie przyszłościowej może i ocaliłaś życie. Poczekam na antidotum i nie będę ci więcej zabierał czasu - jeszcze raz dziękuje.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach