Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]15.11.17 11:23

Jadalnia

Wspólna dla całej rodziny jadalnia ma swoje położenie na parterze. Można ją zauważyć już od progu, po wyjściu z głównego holu oraz dotarciu na sam koniec korytarza. Pomieszczenie jest ogromne, utrzymane w ciemnych barwach - szerokie i wysokie okna rzadko są odsłaniane, głównie podczas wizyt gości. Grube, zadbane szyby ukazują wtedy tyły domostwa - pokryte zielenią pola oraz gołe, szare drzewa. Na ścianach wyłożonych ciemnoszarą tapetą widnieją obrazy umieszczone w złotych ramach; część z nich jest ruchoma. Centralną kompozycję jadalni stanowi naturalnie długi, dębowy stół, potrafiący magicznie pomieścić każdą ilość biesiadników. Jest także wiecznie nakryty, po środku nieustannie palą się rzędy świec. Ciemna zastawa oraz serwety są idealnie widoczne na tle jasnoszarego obrusu. Stojące przy blatach krzesła pasujące barwą obicia do nakrycia stołu są zaskakująco wygodne.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 2:45
13 października 1956
Minęło sporo czasu od ostatniej wizyty Zachary'ego w Durham, kiedy wahał się i próbował pojąć zmiany zachodzące nie tyle w jego własnym światopoglądzie, lecz w całym świecie. Jeszcze mniej upłynęło go od ostatnich wydarzeń, wokół których nieustannie kręcił się, próbując odnaleźć właściwą drogę. Zachowywał się tak, jakby nie znał kierunku, choć prawda pozostała zupełnie przeciwna. Wiedział. Miał całkowitą świadomość tego, co winno nastąpić i to przecież właśnie z tego powodu powierzył Craigowi Ammuna, nie mając w sobie dość odwagi, by ryzykować poruszenie tak ważnych kwestii przy pomocy atramentu, pióra oraz pergaminu. Już samo to, że ośmielił się napisać zamiast przyjść z niezapowiedzianą wizytą, traktował jako namiastkę szaleństwa wkradającego się w jego spokojne i chłodne życie. Nie potrafił jednak postąpić inaczej, okazując tak ważne w tej kwestii zaufanie.
To właśnie jemu ufał najbardziej i nie był w stanie tego kwestionować. Nie teraz, gdy późną nocą, tuż po skończeniu dyżuru oraz zorganizowaniu odpowiedniego środka transportu, opuścił Londyn, zostawiając za sobą wątpliwości. Im mniej czasu pozostawało do godziny odmierzającej na nowo kolejną dobę, tym odczuwał coraz większy spokój. Pewność i zdecydowanie wypełniały go z każdym krokiem stawianym w stronę wrót zamku Durham, dostrzegając majaczący cień eskorty, za którą nie było już odwrotu. Jakby w ogóle było to w tej chwili możliwe, stwierdził sucho we własnych myślach, oddając się prowadzeniu służby. W miarę pokonywania zaciemnionego korytarza, powoli odwijał z głowy, szyi oraz ramion szeroki szal, pozwalając ciężkiemu materiałowi spływać razem z obszerną peleryną, skrywającą, niemal ochraniającą złotymi nićmi przed mrokiem, w który właśnie wkraczał.
Był całkowicie pewien tego, co miało się stać. Jego własna decyzja została podjęta; nie miał jednak śmiałości ani impertynencji, by wszystkiego dokonywać osobiście. Nie mógł pozwolić sobie na tak oczywiste działanie, jeśli choć trochę ufał intuicji oraz wpajanym przez lata przekonaniom. Ani trochę nie zależało mu na nagłym, gwałtownym i czytelnym dla świata zaangażowaniu. Wciąż pozostawał tym samym człowiekiem, który skrywał się gdzieś w cieniu, podążał ścieżką wytyczoną zasadami przyświecającymi rodowej spuściźnie. Choć nie przypuszczał, że droga ta poprowadzi go właśnie w tę stronę; Do komnaty, w której oczekiwał go przyjaciel; do rozmowy mającej rozwiać mętną grę pozorów.
Milczącym spojrzeniem omiótł jadalnie, nim jeszcze całkowicie przekroczył próg. Kroki stawiał wolno, nieznacznie akcentując nimi swoją kolejną wizytę w zamku, wzrokiem podążając za nakryciami oraz rzędami rozpalonych świec, by ostatecznie zatrzymać się na nim, kiwając lekko głową w ramach formalnego przywitania.
Wybacz tę późną porę. — Raz jeszcze, tym razem osobiście, przeprosił przyjaciela za konieczność odbywania tego spotkania tak późno. — Mam nadzieję, że Ammun nie sprawiał zbyt wielu kłopotów — dodał cicho, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Mimo tego, że wiedział, po co prosił przyjaciela o tę rozmowę, nie potrafił jej rozpocząć. Słowa grzęzły mu w gardle i mógł zaledwie obdarzyć Craiga jasnym, oczekującym spojrzeniem, zrzucając na jego barki odpowiedzialność; bez względu na to, czy uważał to za właściwe, czy też nie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 10:37
List, który dotarł do niego przed kilkoma dniami, był niemal jak znak. Burke wiedział, że prędzej czy później coś takiego się wydarzy. Wiedział, że dociekliwe umysły, żądne prawdy, będą poszukiwać odpowiedzi na dręczące je pytania - i po Stonehenge pytań tych narosło więcej niż zwykle. A lord Shafiq był właśnie takim umysłem. Niepewnym, domagającym się informacji na temat niedorzecznych zdarzeń, które miały miejsce na zgromadzeniu rodów - i nie tylko. Burke podejrzewał, że kwestią kilku dni będzie więc, aż nadejdzie moment, gdy na parapecie swojego okna dostrzeże znajomą sylwetkę smukłego raroga. I był bardziej niż zadowolony, że to właśnie on może udzielić odpowiedzi na liczne z pytań, które na pewno będą się cisnąć Shafiqowi na usta. A ponadto wyjaśnić wiele z nieporozumień, które były powodem ich drobnej sprzeczki w nie tak dalekiej przeszłości.
Wykazał się zrozumieniem w kwestii dotyczącej pory dnia, którą to Zachary wybrał na ich spotkanie. Praca uzdrowiciela nie mogła należeć do lekkich, więc bez zająknięcia zaprosił przyjaciela na bardzo późną kolację. Chciał, aby to spotkanie nabrało wyjątkowego charakteru, dlatego kazał służbie przygotować najlepszą zastawę, wyciągnąć z piwnic najszlachetniejsze wino, a także przyrządzić wykwintne, ale także lekkie dania. Craig liczył na to, iż ten wieczór zmieni los ich obojga, oraz na to, że wkrótce będzie mógł nazywać Zachary'ego nie tylko swoim przyjacielem, ale również bratem.
Gdy tylko służba poinformowała go, że oto do Zamku w końcu dotarł wyczekiwany gość, Burke powoli odstawił kieliszek z winem, którym się delektował. Zastawa została przygotowana dla dwóch osób, Craig uznał, że musi ugościć swojego przyjaciela tak, jak nakazywało dobre wychowanie. Szczególnie, że Zachary na pewno nie miał okazji zjeść niczego porządnego podczas swojego dyżuru i był wykończony. Burke podejrzewał ponadto, że ich rozmowa mogła się nieco przeciągnąć - a niewiele rzeczy było mniej przyjemnych niż przesiadywanie o pustym żołądku.
Na widok przyjaciela Craig prędko wstał od stołu i wyciągnął zapraszająco obie dłonie.
- Mój drogi Zachary - zaczął, przywołując na twarz szczery uśmiech. Swoją pewnością siebie chciał dodać przyjacielowi otuchy. - Nie przejmuj się proszę. Radością jest widzieć cię o każdej porze. A co do Ammuna, to mogę wyrażać się o nim w samych superlatywach. Myślę, że nawet Blanche to potwierdzi - tu przerwał na chwilę, zerkając za siebie. Nieopodal stołu przy którym obaj mieli zasiadać, ustawione były dwie żerdzie. Jedną z nich zajmowała śnieżnobiałą sowę Craiga, a drugą - smukły raróg należący do Zachary'ego. Oba ptaki zostały odpowiednio nakarmione i napojone. Blanche jeszcze przed chwilą wyglądała, jakby lada moment miała schować głowę pod skrzydło i uciąć sobie drzemkę. Teraz spoglądała jednak uważnie na gościa swoimi wielkimi, żółtymi oczami. - Przyjacielu, nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył mnie twój list. Właściwie sam rozważałem, aby napisać do ciebie w pierwszej kolejności, jednak ty mnie ubiegłeś. Ale chodź, usiądź najpierw, odpocznij. Mamy naprawdę wiele do przedyskutowania, nie ma co tak stać w progu. - po tym, jak pozwolił sobie objąć Zachary'ego znanym im już dobrze uściskiem, wskazał swojemu gościowi przeznaczone mu miejsce.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 13:54
Spoglądanie na uśmiechniętą twarz Burke'a było czymś, co wprawiało go w lekkość mimo mknących nieprzerwanym strumieniem myśli. Ten jeden z niewielu razy, kiedy wyszedł na wolność. To jedno kłamstwo, któremu dał wiarę i nie naciskał na prawdę, której się domagał; nie miało znaczenia. Chciał tak uważać, lecz ani intuicja, ani wieloletnia znajomość z Craigiem nie mogły tego zmienić. Za najbezpieczniejszą drogę przyjął więc cichą, niezadowoloną akceptację i nieporuszanie tematu, póki sam zainteresowany nie zechce tego wyjaśnić. Przyświecająca mu cierpliwość musiała zostać któregoś dnia nagrodzona.
Tymczasem, gdy wymieniał powitalny uścisk ze swoim gospodarzem, zastanawiał się, jak wiele okrutnych faktów będzie zmuszony poznać. Nie wątpił, że takie czaiły się za ostatnimi wydarzeniami, lecz czy rzeczywiście było ich tak wiele; lecz i na to nie było chwili, by się zastanowić. Jego własną twarz przecięło rozbawienie, a z ust wydobył się krótki, serdeczny śmiech, stłamszony nieco na siłę, wszak nie na plotki i pogaduchy postanowił odwiedzić przyjaciela.
Nie wątpię — odparł, rzucając zmrużone spojrzenie w stronę ptaków zajmujących żerdzie. Rozchylił lekko wargi i cicho gwizdnął, zwracając na siebie uwagę latających towarzyszy. Jedno spojrzenie raroga, gdy przerwał mu skubanie pióra, było wystarczające – szerszy uśmiech rozjarzył twarz uzdrowiciela, którym ofiarował także i przyjaciela. Pomimo wyraźnego zmęczenia, znużenia wykonywaną pracą, zdawał się być w dobrym nastroju. Nie był już tak uciemiężony tym, co nękało jego myśli, choć nadal pozostawał człowiekiem pogrążonym w zadumie. Rozmyślał, badając pacjentów, wypełniając rubryki, katalogując dostarczane mu eliksiry do gabinetu, wracając ze i do szpitala. Niemal bez przerwy analizował to, co się stało, poświęcając znaczną część czasu na incydent mający miejsce w trakcie zgromadzenia.
Zbyt wiele — przytaknął zasłyszanym słowom — lecz najpierw kieliszek wina na rozluźnienie gardła — zasugerował, kierując się ku wskazanemu mu miejscu. Jedynie pobieżnym wzrokiem obdarzył suto zastawiony stół i bogatą porcelanę, uświadamiając sobie, jak niewiele jadał, a mimo wszystko wyglądał zdrowo. Nie zamierzał powstrzymywać się od uszczknięcia kilku kąsków, jednak tego konkretnego wieczora istotnie interesował go mocniejszy wybór napoi. Tak często unikane wino miało zatem stać się wiernym towarzyszem nadchodzącej rozmowy; i może katalizatorem ułatwiającym przez to wszystko przebrnąć bez większych scysji.
Jak się czujesz po zgromadzeniu? — zapytał cicho, gdy kieliszek został napełniony, a koniuszki jego palców spoczęły na nóżce, delikatnie gładząc szkło. — To, co się tam stało, Craig... ta tragedia. Czy mogliśmy tego uniknąć? Czy mogliśmy złagodzić poczynione szkody przez tych... impertynentów? — Mówił półszeptem, nieco drżącym od powstrzymywanych emocji głosem, nad którym zazwyczaj panował, by ten załamał się i zabrzmiał zgodnie z urodzonym akcentem; nisko i gardłowo. Gdy unosił wzrok, twarz – będąca na co dzień kamienną maską chłodnej obojętności – przecinały gniew, rozgoryczenie... pragnienie zemsty. Zemsty na tych, którzy to uczynili; na tym jednym człowieku wzbudzającym w nim tak skrajne emocje, które dopiero poznawał w swej prawdziwej formie. Czy musiał wymawiać nazwisko głośno? Przecież jego usta same z siebie układały się w nazwisko Macmillana.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 14:28
Gdy dolał wina także sobie, a w powietrzu zwisło pierwsze z wielu pytań, Craig na chwilę wbił wzrok w jedną ze świec, próbując jakoś zebrać myśli. To była jedna z tych kwestii, którą tak naprawdę ciężko było poruszyć, trudno było odpowiedzieć jednoznacznie. Dziś mogli już tylko zapłakać nad każdym z żyć, które utracili podczas tego szczeniackiego wybryku jednego z przeklętych aurorów będących pod butem Abbottów oraz Macmillana, który obecnie uosabiał sól w oku Shafiqa. Mogli też spróbować nie dopuścić do podobnych sytuacji w przyszłości - Nie wiem, czy dało się tego uniknąć, mój drogi. Żałuję, że sam nie mogłem zrobić więcej, ale zapewne widziałeś, że moja magia była tamtego dnia niezwykle kapryśna. - z pewną irytacją wspomniał chwilę, gdy nie był w stanie sięgnąć nawet po tak dobrze już znaną sobie sztukę powiązaną z czarną magią. Czuł wstyd na myśl o tym, że nie potrafił samodzielnie uciec ze Stonehenge, i że musiał mu w tym pomóc Czarny Pan. Był jednak pewien, że prędzej czy później zarówno Macmillan jak i Skamander zostaną wynagrodzeni w odpowiedni sposób za swoje czyny. Nie zdziwiłby się, gdyby nowy Minister Magii osobiście wyznaczył nagrody za ich głowy. Niestety, należało również założyć że najprawdopodobniej Zakon Feniksa zapewni im na ten czas całkiem skuteczną ochronę. Burke nie podupadał jednak na duchu. Koniec końców, nikt nie będzie mógł się przed nimi schować.
- Odpowiedzą przed Czarnym Panem - poinformował Zachary'ego, również chwytając za swój kieliszek i pozwalając by ciecz lekko zakołysała się wewnątrz szkła - A skoro już jesteśmy przy Czarnym Panu... co o nim sądzisz? - po tych słowach Burke wbił w przyjaciela bardzo uważne spojrzenie. Wiele zależało od tej odpowiedzi. Craig długo myślał nad tym, co właściwie powinien powiedzieć Zachary'emu. Jaki obraz powinien nakreślić w wyobraźni Shafiqa, aby ten dokładnie zrozumiał przyświecający Rycerzom cel. Jakich słów użyć, aby najdokładniej zobrazować stawkę, o którą toczy się cała gra. Bardzo liczył na to, że uda mu się ukazać przyjacielowi całą sprawę ze swojej perspektywy. Rozważał to długo, a jednak najodpowiedniejszym wyjściem wydało mu się powiedzenie mężczyźnie wszystkiego wprost. Poprzednim razem Burke starannie ukrywał prawdę, nadwyrężając ich przyjaźń i zaufanie, którym darzył go Shafiq. Dziś zdecydowanie wolał zagrać w bardziej otwarte karty. Tak jak przewidywał Zachary, jego cierpliwość miała zostać wynagrodzona.
Zanim Craig podjął dalej swój wątek, ostrożnie odstawił kieliszek na stół, po czym zaczął rozpinać jeden z mankietów swojej koszuli. Kiedy tylko guzik ustąpił, Burke podciągnął materiał lewego rękawa. Czerń mrocznego znaku bardzo wyraźnie wybijała się na tle jakże charakterystycznej, niezwykle bladej i typowej dla lordów Durham skórze. Craig, który zwykle bacznie pilnował tego, aby tego nietypowego tatuażu nie dostrzegły niepowołane oczy, teraz bez większego zawahania wyprostował rękę, opierając łokieć o stół. Był dumny z symbolu, który nosił i chciał się tą dumą podzielić dziś z Zacharym.
- Jestem pewien, że ten symbol już widziałeś - ponownie wbił intensywne spojrzenie swoich jasnych oczu w tęczówki Zachary'ego. Na razie to wszystko mogło wydawać się zagmatwane, niejasne i zdecydowanie szokujące, ale już wkrótce wszystkie odpowiedzi miały zostać udzielone - To my jesteśmy Rycerzami Walpurgii. Zakładam, że ta nazwa również nie jest ci obca.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 14:29
Palce błądziły wokół nóżki kieliszka, aż w końcu chwycił ją delikatnie i uniósł, przez moment przyglądając się karminowej barwie wina. Wolnym ruchem przysunął do ust; wziął niewielki łyk, smakując go, czując kwaśny posmak wymieszany z innymi nutami, zapominając się na krótką chwilę. Zapomniał, o tym, co stało się zaledwie przed kilkoma dniami. I znów przypomniał, z goryczą spoglądając na przyjaciela, nie szczędząc mu emocji spływających po twarzy pozbawionej maski.
Nie żałuję rzuconego wtedy zaklęcia — odpowiedział, po czym wziął jeszcze jeden łyk, wznosząc niemy toast dla swojego małego sukcesu. — Być może nie byliśmy w stanie tego powstrzymać. Niektórzy z nas... szlamoluby przelewające własną krew. Tragiczny upadek wzoru, którym byliś... jesteśmy od wieków i musimy kontynuować dziedzictwo naszych przodków. — Zdawał się mamrotać pod nosem, nieco oszołomiony alkoholem rozpływającym się w jego wnętrzu. Brzmiał jednak przytomnie, lecz słowa wydobywające się z ust stanowiły prawdziwą pogardę dla słabości, które ujrzał w czasie zgromadzenia.
Osobiście podam mu łeb Macmillana na srebrnej tacy — wyrwało mu się gniewnie i arogancko, wciąż wpatrując się w płyn kołyszący się w kieliszku. Był na swój sposób hipnotyzujący, pobudzający. Odzierał go z chłodnego spokoju, pozbawiał kontroli. — Zapłacą za to — dodał, choć słowa te nie miały większego celu. Całe jego pragnienie pomszczenia niewinnych ofiar głupoty zostało już obwieszczone. Dla Zachary'ego, poznającego chęć zemsty, było to jednak zdecydowanie za mało. Pragnął działać; zrobić coś, za co inni będą mu wdzięczni, bowiem nie wątpił ani przez moment, że ukrócenie tak nędznego żywota spotkałoby się z czyjąkolwiek dezaprobatą. Tych, którzy popierali i chwalili ten incydent, traktował jako wrogów. I nic tego nie mogło zmienić.
Kolejny łyk wina został powstrzymany. Nieco zamglone przez gorączkowe rozmyślania spojrzenie odzyskało ostrość, gdy padło pierwsze pytanie. Spojrzał na Craiga z uwagą, pozwalając brwiom lekko unieść się do góry, jakby w pewien sposób nie dowierzał postawionemu pytaniu. Z drugiej strony doskonale rozumiał jego obawy, choć byli przyjaciółmi. Szarganie zaufania było ostatnią rzeczą, której dziś pragnęli. Nie mogli sobie na to pozwolić, jeśli mieli się zjednoczyć.
Trudno wyrazić opinię o kimś, kogo nie znam — odpowiedział zdawkowo, po czym wychylił resztę wina z kieliszka, odstawiając go z cichym brzdęknięciem na stole, domagając się kolejnej, pozornie znieczulającej dawki. — W Stonehenge nieporównywalnie wywarł wrażenie. Przez krótką chwilę miałem nadzieję, że rzuci klątwę na Prewetta, naprawdę. Choć mogłem dostrzec, spektakularny pokaz jego mocy, niewiele mogę stwierdzić na jego temat. — Urwał, opuszczając na moment wzrok, błądząc nim po zastawionym stole, wolną ręką sięgając ku jednemu z drogich widelców, opuszkami palców badając jego fakturę. — Charyzmatyczny. Umie zjednać sobie ludzi. Widziałem ich, Craig. I wzbudza to we mnie szacunek, którego nie umiem krótko opisać. Być może powiem dziś więcej niż kiedykolwiek miałeś okazję ode mnie usłyszeć... Czarny Pan... przypomina mi te wszystkie historie o faraonach. — Zamilkł raz jeszcze, potrząsając lekko głową, nie chcąc roztrząsać tematu zupełnie niezwiązanego ze spotkaniem. Nie chciał burzyć swojego wyobrażenia, którego nabrał podczas zjazdu w Stonehenge. Nie mógł jednak powiedzieć wszystkiego, jeśli w głowie kłębiło się wiele spraw, których nie potrafił pojąć w pełni. Jeszcze nie, wszak liczył, że klaryfikacja nastąpi ze strony jego przyjaciela.
Lekko poruszył ramionami, rozluźniając mięśnie. Nie chciał być spięty; nie potrzebował tego. Wolnymi rękami rozpiął pelerynę, odsłaniając luźną koszulę, nieeleganckim ruchem podciągając jej rękawy, by w końcu poprawić pierścienie na palcach, przyglądając się rodowym symbolom z należytą im czcią i szacunkiem. Ponownie odpływając w stronę własnych myśli, aby wrócić do rzeczywistości, kiedy Craig odstawił kieliszek. Cichy dźwięk stykającego się szkła z drewnem pokrytym obrusem był subtelnym tłem ich rozmowy. W jego uszach mógłby trwać znacznie dłużej, lecz przestał na niego zwracać uwagę. Uważnie przyglądał się przyjacielowi podwijającemu rękaw koszuli, pod którym skrywał się ten znak. Ze znacznie szerzej otwartymi oczami przyglądał się odsłaniającemu przed nim symbolem Czarnego Pana.
Przytaknął w milczeniu słowom Craiga, po czym uniósł wzrok, odrywając swoją uwagę od mrocznej magii, którą oczyma wyobraźni dostrzegał w znaku.
My — powtórzył cicho, świdrując Burke'a wzrokiem, w myślach przywołując chwilę ze zgromadzenia, kiedy poszczególni lordowie oddawali szacunek, gdy Czarny Pan ujawnił swoją obecność. Black, Burke, Crouch, Nott, Travers, Rosier, Rowle, pamiętał wszystkie nazwiska, chorągwie powiewające nad sektorami, i uświadomił sobie z całą mocą, co to wszystko oznaczało, niemo poruszając ustami niczym ryba pozbawiona wody. — Absolutnie — odparł cicho, zgodnie z prawdą. Nim zjawił się na zjeździe, doszły go słuchy z każdej możliwej strony o Rycerzach Walpurgii. Miał z nimi do czynienia, choć o tym nie wiedział. Nie wiedział, a gdzieś w głębi własnej duszy chciał. To dziwne, nieznajome uczucie towarzyszące mu za każdym razem... znał już jego źródło.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 14:32
Powietrze przeszył wyrazisty, kryształowy dźwięk srebrnego dzwoneczka - zaraz potem, drzwi na drugim końcu jadalni otworzyły się, wpuszczając do pomieszczenia kilku służących, niosących na tacach aromatyczne, wyśmienite dania. Burke na ten widok prędko obciągnął ponownie rękaw, pragnąć schować mroczny znak. Już wkrótce czaszka z wysuwającym się ze szczęk wężem miała być rozpoznawana przez wszystkich, miała symbolizować władzę czystej, magicznej krwi nad brudnym szlamem, zalegającym w rynsztokach. Był to znak władzy i potęgi - ale Burke nie lubił, by spoglądały na niego niepowołane oczy. Zapiął ponownie guzik mankietu, dając jednocześnie znak jednemu ze służących, aby ponownie napełnił winem oba kieliszki.
- O faraonach? - Burke uniósł lekko brwi. Musiał przyznać Zachary'emu, że było to porównanie całkiem udane. Zarówno dawnych władców egipskich jak i Czarnego Pana łączyła niezwykła charyzma, przeszywające spojrzenie, pod naporem którego kolana i karki same gięły się w ukłonach, a także dzierżona w ich rękach władza. Craig dostrzegał jednak również jedną, dość znaczącą różnicę - Wybacz moją śmiałość, ale osobiście uważam, że w sposobie działania przypomina raczej któreś z egipskich bóstw - Czarny Pan nie pragnął rozgłosu. Miał możliwość sięgnięcia po jedno z najważniejszych i stanowisk w ich kraju - po fotel Ministra Magii. Nikt by mu się nie sprzeciwił. Najpierw swoje poparcie wygłosiliby głośno Rycerze Walpurgii - a pozostałe spośród rodzin, które chciały zrzucić Longbottoma ze stanowiska, prędzej czy później również zaakceptowałyby taki stan rzeczy. Kilku odszczepieńców pokroju Abbottów czy Macmillanów nie byłoby nawet branych pod uwagę. Ale jednak Lord Voldemort wolał koordynować wszystko z ukrycia. Nie chciał poklasku i sławy. Powierzył stanowisko ministra komuś, kto doskonale znał się na polityce - i to na polityce, które miała oddać szlachcie to, co się jej prawnie należało.
Kiedy tylko służba ponownie opuściła komnaty, Burke przeniósł wzrok z zamykających się właśnie drzwi i zatrzymując je na swoim rozmówcy. Zanim postanowił rozpocząć swoją opowieść, pozwolił sobie nabrać na talerz odrobinę najdelikatniejszego mięsa przepiórczego - jak zwykle poświęcił kilka chwil na to, aby w myślach pochwalić kunszt zatrudnionego u nich kucharza. Spod jego ręki wychodziły same kulinarne arcydzieła. - To wszystko zaczęło się jeszcze w szkole. W Hogwarcie - zaczął, ostrożnie krojąc mięso na swoim talerzu. Było tak soczyste i kruche, że niemal samo dzieliło się na małe kawałeczki, ledwo dotknął je widelcem. - Sam widziałeś, jaką Czarny Pan wykazywał się charyzmą. Jakie emocje potrafił wywołać samą swoją obecnością. I musisz mi wierzyć, przyjacielu, że posiadał wszystkie te cechy już wtedy. Był ode mnie młodszy. Nie tylko ode mnie. Ale dostrzegał to zepsucie, ten ropień, który toczył nasz świat - widział to dużo wyraźniej niż my, urodzeni i wychowani w luksusie oraz przepychu. Otworzył nam oczy, pokazał jak obrzydliwa jest rzeczywistość, w której żyjemy. To on dał nam siłę, aby w końcu sięgnąć po swoje, aby popchnąć do przodu marzenie, które dotąd było tylko ułudą. Marzenie o świecie bez szlamu. Razem mieliśmy większe szanse aby nasze działania odniosły sukces. - Rycerze Walpurgii powstali jeszcze za czasów, kiedy oni wszyscy byli ledwie podlotkami. Kiedy każdy z nich pokończył szkołę, Voldemort zniknął, ale nie opuścił ich na zawsze. A kiedy powrócił, jego wierni słudzy czekali na niego, gotowi podjąć się zadań, które przed nimi postawił.
- Ciebie również wyżera od środka niepokój. Strach o to, co przyniesie jutro. A niestety muszę cię zasmucić - takich szaleńców jak Longbottom, czy nawet duet Skamander-Macmillan, jest więcej. Swoimi działaniami wciąż próbują zniszczyć świat, który znamy. - z każdym kolejnym słowem coraz mocniej zaciskał dłoń na sztućcach. W chwili kiedy to zauważył, gwałtownie odłożył je obok talerza, dając sobie chwilę na ochłonięcie oraz zebranie myśli. Miała to być również krótka przerwa dla samego Zachary'ego, którego głowę musiała wypełniać teraz zapewne prawdziwa gonitwa oraz plątanina pytań i wątpliwości. Niemal widział, jak w umyśle Shafiqa poszczególne elementy układanki wskakują na swoje miejsce, powoli odsłaniając skrywany wcześniej obraz - wciąż nie do końca jasny, jeszcze niewyraźny i miejscami zamglony. Każda minuta zbliżała jednak do całkowitego odkrycia prawdy. Burke przez ten czas wciąż milczał. Objaśniał właśnie przed przyjacielem swój najpilniej strzeżony sekret. Niczego nie chronił tak jak tajemnic związanych z posługą Czarnemu Panu. Tytuł śmierciożercy był dla niego istotniejszy nawet niż tytuł szlachcica. - Domyślasz się już zapewne, po co ci to wszystko mówię?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]06.01.19 14:37
Pozostawał dumnym z kontroli nad własnym ciałem i umysłem. Chłód, spokój, opanowanie, kamienny wyraz twarzy. Nie zostało to zaburzone, gdy poznał prawdę. Część prawdy, jednak nie było w nim krzty zwątpienia, że reszta mogłaby zostać zatajona. Craig powiedział zbyt wiele, by wszystko mogło zostać nagle zamiecione pod dywan, by on sam wycofał się z tego. Tak wielka niesłowność nie miała prawa zostać zaakceptowaną. Było za późno na wątpliwości; te opuściły go, inaczej nie zaznałby ani uncji ukojenia nerwów, zmuszając się do opróżnienia całej butelki wina, po której czekałby tylko nic niewnoszący ból głowy.
Wraz z dźwiękiem dzwoneczka, poprawił się na wygodnym krześle, nie pozwalając pelerynie spaść na podłogę. Dyskretnymi ruchami poprawił materiał spoczywający na plecach i oparł się, przyjmując kamienną pozę godną marmurowych rzeźb. Zapach docierający do jego nozdrzy przypominał mu o posiłku. Prosta potrzeba zaspokojenia głodu stała się nagle dominująca. Nie był jednak dzikim zwierzęciem, a potomkiem znamienitego rodu rozsławionego na cały świat i potrafił zachować się przy stole w odróżnieniu do dzikusów siejących chaos w trakcie zgromadzenia.
Tak — potwierdził krótko, sięgając po sztućce rozłożone wokół talerza, powoli postępując za Craigiem i nasycając skryte w nim pragnienie. Niemym skinieniem wyraził uznanie dla zaserwowanej kuchni, choć tak pozostawała daleką od tej, którą za każdym razem ubóstwiał i wielbił. Nie mógł jednak odmówić talentu temu, kto przyrządził dania. Sztuka, którą mógłby pochwalić się nie jeden artysta.
Nie jeden Shafiq wdałby się w polemikę co do tego stwierdzenia — odpowiedział w krótkiej przerwie, podczas której wziął niewielki łyk wina. — Nasze bóstwa, pełniące tak wiele aspektów jednocześnie, bywają niezwykle kapryśne. To, co widziałem podczas zgromadzenia, ani trochę nie przypominało nic z tych gestów. A w obecnej sytuacji pozwolę sobie zostać przy mojej metaforze faraona, w której my spoglądamy zazdrośnie zza jego tronu, chroniąc go i wypełniając jego wolę. — kontynuował nieco przekornie, odsłaniając przed przyjacielem zasłonę egipskich tajemnic strzeżonych przez stulecia. — My, Shafiqowie, z dumą staliśmy za tronem faraona. Doradzaliśmy. Strzegliśmy. Dla każdego z nich byliśmy w stanie przelać cudzą krew, by skropić nią kamienie, po których stąpał. A jak wiesz, posiadamy wiele talentów. — Skinął porozumiewawczo w stronę Ammuna, po czym wrócił spojrzeniem do Craiga i kontynuował: — Jak myślisz, ile razy uchroniliśmy faraonów przed truciznami, które podtykano mu pod nos? Nasze uzdrowicielskie tajemnice nie wzięły się znikąd, mój drogi przyjacielu. — I zamilkł, ponownie oddając się przygotowanej uczcie, sycąc żołądek ten jeden z niewielu razy w taki sposób, by nie tylko zaspokoić głód. Najedzenie się do syta, choć nigdy nie zostało mu odebrane, zawsze znajdowało się gdzieś z tyłu realizowanych potrzeb, pragnień oraz marzeń. Dziś, tego bardzo specyficznego wieczoru, mógł odetchnąć z ulgą w towarzystwie, które uznawał za niezwykle drogie i bliskie jego sercu. I nie zamieniłby go na nic innego; zrobiłby wszystko, aby je ocalić – co poniekąd budziło w nim żal, że nie był w stanie w żaden sposób zapobiec temu, co spotkało Craiga kilka miesięcy temu. Nic z tym nie mógł już zrobić; poza udzieleniem wszelkiego możliwego wsparcia oraz wysłuchania historii o tym, który ostatecznie zburzył pozorny spokój jego serca i pomógł wytyczyć nową ścieżkę życia.
Razem mamy większe szanse — skomentował cicho opowieść. — Czuję jednak, że to wciąż za mało. Zbyt mało. — Wzrokiem ponownie podjął spojrzenie swojego ptasiego towarzysza, wykonując niewielki ruch brodą, na którym Ammun zareagował tak jak zwykle. Został przyzwany. Zerwał się z żerdzi i spoczął na ramieniu swojego ludzkiego pana; Zachary uśmiechnął się lekko i odłożył sztućce, lewą ręką wygładzając pióra raroga, pieszcząc dziób, wsłuchując się w żywe krakanie będące odpowiedzią na to wszystko, co usłyszał.
Tak, ty też — zagwizdał w odpowiedzi, spoglądając nieco rozbawiony na Craiga. Wiedział, że to małe zdarzenie wciąż mogło być dla niego dziwne, gdy jako jeden z niewielu znał prawdę skrywającą się za bliską relacją Zachary'ego z ptakiem. — Widziałem. Widziałem wszystko, Craig. Gdy wróciłem na wyspę, musiałem wypić napar na uspokojenie, żeby mieć pewność, że to nie był sen — rzekł nieco głośniej, powracając do przerwanej rozmowy. — Niepokój? Już mnie tak nie rozsierdza od środka jak pragnienie dostania w swoje ręce tych... kalających nasze piękno szlamolubów. Sam doskonale widziałeś ich zaślepienie. Dwoje szlachciców zostało wydziedziczonych. Longbottomowie sztywno obstający za swoim ministrem. Wiem, że niewiele wiem o całej polityce, Craig, ale jednego jestem pewien — zrobił krótką pauzę, kiwając głową w stronę przyjaciela. — Będą chcieli odzyskać to, co zostało im odebrane. Nie mam pojęcia, jak to zrobią, ale wiem, wiem zbyt mocno, że nie będziemy siedzieć z założonymi rękami. Zbyt wcześnie na świętowanie sukcesu. — Zakończył gorzko, odrywając się od piór Ammuna, by sięgnąć po kieliszek i wychylić nieco większy łyk niż pozwalała na to etykieta. Był jednak na skraju, gdzie poznawał nowe emocje, jednocześnie próbując za wszelką cenę zachować spokój i kontrolę. Paradoks ten wypełniał go i sprawiał, że zaczynał czuć się jak szaleniec. Miał jednak pewność, iż nie zostanie okutany przez okrucieństwo tego rodzaju. Pozostawał przy zdrowych zmysłach; wypełniony zdecydowaniem do podjęcia kroków wymagających naprawy świata, przywrócenia go do stanu, który Zachary'emu był bliski.
Owszem. Tak jak ty wiesz, dlaczego zjawiłem się tutaj tak późno — odpowiedział, porozumiewawczo przytakując głową. Czy coś więcej musiało zostać powiedziane, by ceremonii stało się zadość? Zapewne nie. Wciąż jednak pozostawało wiele spraw, które musiał poznać i od nich również nie było odwrotu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Jadalnia [odnośnik]09.01.19 0:51
Satysfakcja, którą czuł, odbiła się w jego oczach. Być może źle zrobił, że nie pomyślał o zaproszeniu Zachary'ego wcześniej. Nie był w stanie określić, czy zdolności przyjaciela drastycznie zmieniłyby bieg poszczególnych wydarzeń lub starć z zakonem feniksa, których rycerze doświadczyli... ale chociaż jego własne sumienie zostałoby uspokojone dużo wcześniej, gdyby tylko miał świadomość, że nie skazuje przyjaciela na błądzenie we mgle tak długo. Teraz jednak nie miało to już znaczenia. Zachary znał już prawdę.
- Masz zatem okazję do pokazania światu, przypomnienia mu, że choć faraonowie odeszli, jego dawni obrońcy wciąż istnieją i nie dadzą się mieszać z błotem. - Rycerze bardzo chętnie przyjmowali uzdolnionych czarodziejów. Uzdrowicieli, runistów, nakładaczy oraz łamaczy klątw. Umiejętności czarodzieja takiego jak Zachary na pewno nie zostaną zignorowane. Miały zmieniać świat.
Gdy tylko Shafiq wspomniał o wydziedziczonych szlachcicach, twarz Craiga wykrzywiła się w bolesnym grymasie. Nie żałował Selwyna. Więcej nawet, cieszył się z jego wydziedziczenia. Utracił protekcję swojego rodu, który od tej pory związał swoje działania z Traversami. A ta rodzina wyznawała poglądy, które były znacznie bliższe ich sprawie. I chociaż Alexander wciąż miał protekcję zakonu, był teraz odrobinę łatwiejszym celem. Ale bolączkę Craiga - a także wszystkich Rycerzy Walpurgii - stanowił Percival. Burke przez długi czas uważał go za przyjaciela. Byli w tym samym wieku, chodzili razem do szkoły, zasiadali w jednej ławce. Od czasów Hogwartu jednak wiele się zmieniło i ich kontakty uległy znacznemu rozluźnieniu. Pluł sobie za to w brodę, może gdyby tylko pilnował Percivala trochę bardziej... Skąd jednak mógł wiedzieć? Jak mógł przewidzieć, że ktoś, kogo uważał za przyjaciela, bez ostrzeżenia wbije mu - im - nóż w plecy?
Kiedy Burke podniósł swoje spojrzenie na Zachary'ego, było ono twarde i ostre. Rycerzy Walpurgii oraz bezpośrednio jego samego zdradzono już dwukrotnie. Za pierwszym razem skończyło się to Azkabanem. Więc choć bolało go, że musi wypowiedzieć te słowa, Zachary musiał je usłyszeć. I bardzo dokładnie zapamiętać.
- Wydajesz się być już zdecydowany, jednak pozwól, że jeszcze cię przed czymś ostrzegę. Otrzymałeś dziś ode mnie zaproszenie do przyłączenia się do popleczników Czarnego Pana. Chcę pokazać ci sposób na odzyskanie świetności, którą, kawałek po kawałku, mugole oraz szlamoluby próbują nam odebrać. Zanim jednak dasz mi ostateczną odpowiedź, musisz zrozumieć, że podjęta dziś przez ciebie decyzja jest ostateczna. - urwał na moment, chcąc podkreślić wagę tych słów. Ciszę przerwało jedynie skrobanie pazurów Blanche, która przestąpiła z nogi na nogę na swojej żerdzi. Jej żółte oczy wpatrywały się w Zachary'ego z równą intensywnością co jej właściciel. - Nie można się rozmyślić albo zmienić zdania. Ani tym bardziej, odwrócić się od Niego. Ostatni czarodziej, który zdradził Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, i przez którego ja wylądowałem w Azkabanie, skonał w męczarniach po wypiciu żrącej trucizny. Percivala także wkrótce spotka śmierć.
Nie działali pokojowo. Niejednokrotnie sami nieśli śmierć i zniszczenie, ale to wszystko miało na celu przywrócenie porządku. Chore gałęzie drzewa należało uciąć, aby drzewo przestało marnować swoje siły na odżywianie tkanek, które i tak nie mogły przynieść plonów. Działali radykalnie, stając nie raz oko w oko ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. I pomimo strachu, pomimo trudności oraz bólu, każdy z nich nadal głęboko wierzył w wizję, którą przedstawiał im Czarny Pan. Shafiq musiał być gotowy na to samo. Burke wyprostował się więc na fotelu, wyciągając ku Zachary'emu rękę i licząc, że przyjaciel uściśnie go na znak podjęcia właściwej decyzji o dołączeniu. Przyszłość sama się nie zmieni. Musieli jej pomóc. Razem.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]09.01.19 1:34
W urywanych myślach zastanawiał się, co by było gdyby. Możliwe scenariusze powstające w jego głowie stanowiły jednak tylko przypuszczenia i porzucił ich tworzenie, patrząc w oczy odzyskanego przyjaciela. Nie zamierzał unikać ofiarowanego mu spojrzenia; raz podjął kontakt i trzymał się go, zawierzając Craigowi dużo bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. O ile było to w ogóle możliwe, patrząc wstecz, patrząc na tajemnice, które przed nim ujawnił. Nie zniszczyło one ich przyjaźni, a podejrzenia Zachary'ego krążyły wokół tego, że być może stały się katalizatorem dzisiejszej kolacji. Nie zamierzał myśleć o tym spotkaniu jak o rekrutacji. Słowo to ani trochę nie odzwierciedlało charakteru spotkania; nie po to się spotkali, skoro zdawali się wzajemnie czytać we własnych myślach, odpowiadając na niepostawione pytania w sposób całkowicie pozbawiony charakteru pytanie–odpowiedź.
Amyin — odpowiedział w swym rodowym języku pewien, że żaden tłumacz nie był potrzebny. Słowo to, tak namaszczone religijnością powszechną w mugolskim świecie, w jego własnym – egipskim – wciąż pojawiało się i nie znikało. Stanowiło starożytny wyraz zgody, której udzielał, gdy jego przodkowie byli kapłanami, a ówczesny Egipt przenikały rozmaite kultury i religie. Dziś, obdarte ze swej magii, zostało ponownie przywołane przez Zachary'ego, jakby dla podkreślenia wcześniejszych słów i faraonowych metafor. Nic więcej. Żadnego innego, ukrytego przekazu. Czysta prawda wydzierająca się z jego oczu, choć dłoń pozbawiona kieliszka machinalnie błądziła po ptasich piórach. Nie musiał mówić nic przyjacielowi moszczącemu się na jego barku, ufanie wtulającemu we włosy, szczebioczącemu ciche, ledwie słyszalne wyrazy wsparcia.
Wsparcie pozostawało istotne. Nie wiedział, czego oczekiwać. Nie miał pojęcia, co miał zastać, znajdując się w środku i choćby z tego powodu bardzo cenił sobie możliwość poznania pewnych detali i szczegółów ze znajomych ust będących mu pociechą wtedy, gdy jej potrzebował. Teraz on sam miał się zrewanżować, działając na rzecz znacznie ważniejszych okoliczności niźli tych, z którymi stykał się na co dzień. Jeszcze nie wiedział, czy zostanie doceniony za swoje próby. Przez przodków, przez żyjących krewnych, przez pozostałych Rycerzy. Niewiedza słono kosztowała, a teraz [wiedza] była mu życiodajną wodą, podczas gdy on pozostawał suchą jak pieprz pustynią targaną wiatrem zmian. Wolał jednak poznać ją powoli, w tempie odpowiadającym wrażeniom następującym wraz z kolejnymi rewelacjami.
Przychodząc do ciebie, zwracając się do ciebie z prośbą, nie brałem pod uwagę możliwości wycofania się, Craig — odparł cicho, jakby zdradzał swój kolejny sekret. — Nie byłoby takiej możliwości. Dowiedziałem się za wiele, bym mógł pozostać w szarej strefie. Czyż nie dość jasno opowiedziałem się podczas zgromadzenia, gdy wypowiedziałem sojusz szlamolubnym Abbottom? Nie ma drogi wstecz. Nigdy. — Nie sądził, by musiał przypominać o tym Craigowi. Był tam. Widział go, jednak pragnął podkreślić swoje stanowisko, swoją decyzję. Jeśli jego świat miał ogarnąć chaos, musiał coś z tym zrobić. Nie zamierzał bezczynnie stać w cieniu i obserwować siejącego się zniszczenia, które cicho sprzątał pośród szpitalnych korytarzy. Choć zdawał sobie sprawę z działań, jakie w dużej mierze czynili zwolennicy Czarnego Pana, tliło się w nim światło dające nadzieję, że nie wszystko musiało kończyć się w ten sposób. Nie wszystko musiało być tak brutalne, lecz o tym musiał przekonać się na własnej skórze. Nie mógł wyrokować czemuś, co jeszcze nie zaistniało w świecie. Nie przepowiadał przyszłości, jednak potrafił na nią wpływać. Umiał uleczyć wszelkie rany ciała, zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie ta umiejętności stanowiła jeden z jego atutów. Czy był w stanie dokonać więcej niż tylko powstrzymanie rozlewu szlachetnej krwi? Nie wiedział. Za kartę losu w tym wypadku stawiał czas, bowiem nie było już odwrotu.
Dłoń wyciągnięta w jego stronę zwiastowała ostatni krok, by nowa ścieżka została wytyczona. Nie było w nim wahania, choć sztywno tkwił na siedzisku, będąc nieco zaskoczonym szybkością, z jaką potoczyła się rozmowa. I był za to wdzięczny. Dalsze przedłużanie niezadanych głośno pytań, niewypowiedzianych próśb i przyrzeczeń mogło przynieść klęskę. Dlatego nie wahał się, gdy wyciągnął ramię przed siebie, poruszając Ammunem, niejako zrzucając go z barku, by raróg zawisł nad nimi, trzepocząc skrzydłami, kiedy uścisnął dłoń przyjaciela, wyrażając ostateczną wolę. Niech tak będzie, krótka myśl wywołująca na twarzy uśmiech, gdy woli przodków stało się zadość.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Jadalnia [odnośnik]09.01.19 13:09
Blanche, do tej pory siedząca na swojej żerdzi w ciszy, uznała że także wtrąci swoje trzy grosze do rozmowy. Idąc niejako za przykładem Ammuna, rozłożyła skrzydła aby podfrunąć do swojego właściciela - choć zamiast na jego ramieniu, usiadła na oparciu krzesła. Kilka razy kłapnęła dziobem, co zwierzęcousty mógł odczytać jako jej ciche zapewnienie swojej lojalności. Nawet sowa zdawała sobie sprawę z tego, że to, o czym właśnie rozprawia się podczas tej kolacji, jest kwestią życia i śmierci. Była świadkiem tego, jak Burke wychodził nocami z posiadłości. Czekała na niego, gdy zniknął na tak długo, zamknięty w klatce, z której sam nie potrafił się wydostać. Widziała też, w jakim stanie wrócił. Słyszała, jak krzyczał przez sen, gdy dręczyły go koszmary. I chociaż dla niej osobiście nie istniało pojęcie czystej krwi, rozumiała koncepcję przetrwania. Silny pożerał słabszego. Ofiary ginęły, gdy polował na nie drapieżnik. A teraz w świecie ludzi najwyraźniej to ofiary próbowały sięgnąć po władzę. Było to co najmniej oburzające. Więc choć ta wojna nie dotyczyła jej osobiście, Blanche miała zamiar wziąć w niej udział - wiernie służąc swojemu panu i nosząc listy, często zawierające bardzo ważne treści. I tego samego oczekiwała od Ammuna, swoje zdanie prezentując w postaci cichego, piskliwego skrzeku. Burke uniósł rękę i również pogładził sowę delikatnie po piórach.
Podobało mu się to, co widział i słyszał. Nie dostrzegł w oczach przyjaciela - ani też w głosie czy postawie - zawahania. Nie widział go wcześniej, nie widział także teraz, kiedy Zachary został tak dosadnie ostrzeżony. Burke mu wierzył. Wierzył w każde słowo, wypowiedziane zarówno tamtego dnia, pośród wiekowych kamieni Stonehenge, a także w te, które padły dzisiaj. Musiał go jednak ostrzec, dla spokoju własnego sumienia. Shafiq musiał mieć całkowitą pewność co do tego, jakie grozić mu może niebezpieczeństwo. Uścisk, który wymienili, był ostatecznym przypieczętowaniem wyboru ścieżki, którą Zachary postanowił podążyć - niczym uderzenie sędziowskiego młotka, albo przebłysk iskry padającej na suche podłoże. Burzy wydarzeń, która miała nastąpić później już nie można było odwrócić. To był pamiętny wieczór, który obaj mieli zapamiętać na długo.
- Od dziś jesteś więc Rycerzem Walpurgii, przyjacielu. - ta wizja napawała Craiga autentyczną radością oraz ulgą. Połączyć ich miała więź nie tylko przyjaźni, ale także braterstwa. Dość zatajania prawdy i kłamstw. Do celu, który majaczył przed nimi w oddali, mieli dojść wspólnie. Kiedy więc, po dwóch godzinach które jeszcze spędzili w swoim towarzystwie, Burke żegnał się z Zacharym, emanował zadowoleniem. I gdy już został sam, Craig pozwolił Blanche przycupnąć na jego ramieniu i udał się z nią do swojego gabinetu. Choć było już późno, musiał wysłać kilka listów, których pergamin miał ogłosić adresatom dobrą nowinę.

zt x2


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]26.12.20 16:11
10 lipca
Hep!
Przypadkowa wizyta w rezerwacie smoków skończyła się równie szybko, co zaczęła, i chociaż w innych okolicznościach ucieszyłaby się z tego stanu rzeczy, w tym momencie doprawdy wolała przyjąć pomoc z rąk wrogiego rodu; ugłaskanie urażonej własnej dumy i zdenerwowanego nestora wydawało się o wiele korzystniejsze – i prostsze – niż wskrzeszenie, gdyby następne miejsca okazały się bardziej śmiercionośne od obserwatorium (a to trudno było jej sobie wyobrazić po dosłownym stanięciu oko w oko ze smokiem). Ledwo usiadła, złapała oddech po próbie zjedzenia przez smoczycę i nieprzyjemnej wymianie zdań, po której lord Rosier łaskawie posłał informację do jej rodziny o niespodziewanym zaginięciu lady, gdy w pewnej chwili poczuła dokładnie to samo, nieprzyjemne uczucie – nie zdążyła jednak zareagować w żaden sposób, powiedzieć, że coś jest nie w porządku, kiedy czknęła i przeniosła się natychmiastowo w następne miejsce. Lądowanie nie okazało się wcale milsze, bo równie twarde co poprzednio, a pierwsze nerwowe zorientowanie się w sytuacji uświadomiło jej, że prawdopodobnie znalazła się u kogoś w domu. Ciemna kolorystyka, ciężkie kotary i charakterystyczny zastawiony najwyraźniej do posiłku stół – miała dziwne wrażenie, że już tu kiedyś była i nie musiała długo czekać na potwierdzenie swojego przeczucia. Gdy tylko podniosła się z ziemi słysząc czyjeś kroki, a zaledwie po kilku sekundach wzrok natrafił na wchodzącego do środka lorda, w pierwszym odruchu uniosła obie dłonie do góry w geście obronnym.
Czkawka teleportacyjna – wykrzyknęła głosikiem zaskakującym nawet ją samą, po czym odchrząknęła i ruchem dłoni strzepała z pokiereszowanej sukni kurz. – Męczy mnie od rana, przerzuca z miejsca na miejsce, nie w mojej intencji było nachodzenie cię, lordzie... proszę mi uwierzyć – dodała na swoją obronę, zerkając nad ramię Craiga. Nie była pewna jakie zasady panowały w tej rodzinie, czy wszystkie posiłki spożywano razem, czy nie, lecz szczerze liczyła, że tym razem nie skonfrontuje się z całym rodem. O ile młodszych członków podejrzewała o wyrozumiałość, o tyle rodziców i nestora już nie... a wystarczająco narobiła sobie problemów wcześniejszym spotkaniem, które nie wypadło najlepiej.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Jadalnia [odnośnik]29.12.20 21:06
Rzadko kiedy pozwalał sobie na takie lenistwo. Zamiast wstać wcześnie rano i wszystkie poranne czynności załatwić niemal w biegu, by móc prędko oddać się pracy, dziś pozwolił sobie na nieco dłuższe  rozkoszowanie się snem. Wciąż czekało go dużo pracy, tego dnia zamierzał jednak zamknąć się w swoim gabinecie i oddać w pełni papierologii. Stąd też każdy z posiłków jadł z pewnym opóźnieniem. Nie w smak to było zapewne kucharkom i służącym, którzy musieli specjalnie dla niego, osobno przygotować zarówno jadło jak i zastawę, ale czy Burke przejmowałby się takimi szczegółami? Nie płaciło się im w końcu za wygodę, tylko za wykonywanie poleceń. Mógł oczywiście zawsze zjeść w swoim gabinecie, ale wtedy musiałby sprzątać z biurka papiery, nad którymi pracował - a nie miał zamiaru tracić czasu na późniejsze ponowne ich układanie. Nie po to segregował i wypisywał je od kilku godzin... Gdy więc w końcu nadszedł czas na posiłek i służący poinformował go o tym, że wszystko było gotowe i czekało na konsumpcję, Burke z pewną ulgą wstał zza biurka i skierował się do jadalni. Jadanie w samotności nie było dla niego niczym szczególnym, nawet jeśli Burke'owie cenili rodzinę ponad wszystko, nie byli specjalnie wylewni w okazywaniu sobie uczuć.
Nagły huk wyrwał Craiga z rozmyślań o niczym, ostatnie dwa kroki schodów pokonał właściwie jednym długim krokiem, spiesząc sprawdzić, skąd taki hałas. W pierwszej kolejności obstawiał, że to właśnie jakaś pokojówka popełniła pierwszy i zapewne ostatni błąd w swojej karierze, tłukąc jakąś ozdobną wazę lub przewracając antyczne krzesło. Mężczyzna wpadł więc do pomieszczenia niczym chmura burzowa, jego gniew jednak po chwili zniknął - zastąpiony przez zaskoczenie. Zamrugał kilkukrotnie, zastanawiając się, czy na pewno dobrze widzi.
- Lady Shacklebolt? - wykrztusił, w pierwszej chwili nie będąc nawet pewnym, czy to faktycznie ona - chociaż przecież znał tę twarz. Nie mógł jednak powiedzieć, że znał jej osobę dobrze - ich kontakty były do tej pory raczej znikome, Burke znacznie częściej spotykał się z jej ojcem, młodą Safiyę widując raczej tylko przelotnie w ich rodowej posiadłości. Nie sposób było jednak pomylić tej egzotycznej urody z żadną inną personą.
Przez krótki moment stał jeszcze jak kołek, w końcu jednak zreflektował się, spiesząc jej z pomocą i podając kobiecie pomocną dłoń - rezydencja była obłożona zaklęciami ochronnymi, kobieta nie mogła się tu więc dostać tak łatwo. Czkawka teleportacyjna? Słyszał już kiedyś o tym, sam jednak nigdy tego nie doświadczył. Podsunął jej więc prędko krzesło, chociaż mimo wszystko nadal zamierzał zachować odrobinę czujności. Żyli w naprawdę interesujących, ale i nieprzewidywalnych czasach. - Miałaś raczej twarde lądowanie, lady. Nic ci nie jest? Wymagasz wizyty uzdrowiciela?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Jadalnia [odnośnik]30.12.20 19:45
Nieco życzliwszy odbiór w porównaniu z pierwszym lordem niewątpliwie dodał czarownicy otuchy, ale i spowodował, że pierwsze zdenerwowanie trochę ustąpiło. Nie tylko dlatego, że nie dostała już na wstępie reprymendy, ale również z prostego powodu – rodu Burke, w tym stojącego obok lorda, nie znała od dzisiaj. Jej ojciec, znawca prawa magicznego, wielokrotnie pozytywnie wypowiadał się na temat współpracy z lordami, więc nie widziała przyczyny, przez którą miałaby sądzić inaczej. Z całej rodziny najbliżej charakterem było jej właśnie do ojca, rozmyślaniami i opiniami na pewne tematy, co tylko utwierdzało ją w pewnym przekonaniu. Korzystając z ofiarowanej dłoni, podniosła się i szybko poprawiła ubranie, zerkając na Craiga z połowicznym uśmiechem.
Wizyta u uzdrowiciela zdecydowanie pomogłaby mi z czkawką – przyznała, dziwiąc się samej sobie, że pomyślała o tym dopiero teraz – nie jestem jednak pewna jak dużo czasu zostało mi przed następnym czknięciem i, nie daj Merlinie, przeniesieniem w kolejne miejsce – dodała, zamyślając się na moment. A gdyby tak czkawka okazała się łaskawa w swojej uciążliwości i przeniosła ją z powrotem do babki, na Jamajkę? Czy to było w ogóle możliwe? Może gdyby dobrze się skupiła i gorączkowo o tym myślała, dałaby radę oszukać los? Ponoć jeśli o czymś się dużo myślało, to ściągało się to na siebie... ale ile w tym było prawdy, nie wiedziała. Westchnęła cicho, jednocześnie wracając z powrotem duchem tutaj, do Durham, wraz z podsunięciem jej przez mężczyznę krzesła. Przelotnie zerknęła na zegar a potem zastawiony stół, w mimowolnym odruchu uznając, że pora była rzeczywiście dziwna jak na śniadanie i obiad, nie jej jednak było oceniać zwyczaje innych szlachciców. Przywykła do tego, że każdy ród miewał własne dziwactwa, w tym również rodzimy.
Mam nadzieję, że moje nagłe pojawienie się nie zepsuło ci posiłku, sir – powiedziała pobudzona zapachem aromatycznej kawy, do której przywykła od kiedy mniej więcej zaczęła udzielać się w angielskim towarzystwie. To wprawdzie preferowało herbatę, ale na temat podawania herbaty, smaku i sposobu, miała zdecydowanie nienajlepsze zdanie. – Sądząc po ilości nakryć, nikt już więcej do lorda nie dołączy? – jeszcze tego brakowało, całej rodziny w komplecie i jej, nieproszonego rodzynka, odznaczającego się na ich tle.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Jadalnia [odnośnik]10.01.21 12:59
Faktycznie, wzywanie tu uzdrowiciela nieco mijało się z celem. Zanim przybył by na miejsce, kobiety już by tu najprawdopodobniej po prostu nie było. Chyba jedynym co mogła w tym momencie zrobić, to odczekać, aż samo jej przejdzie. Craig nie znał się co prawda na tym zjawisku, jednak z tego co kojarzył, nie mogło ono trwać w nieskończoność. Prędzej czy później w końcu musiało przejść - tak jak zwykła czkawka. Może jednak, jeśli lady Shacklebolt będzie miała szczęście, udałoby się jej wylądować w Mungu? Albo chociaż jego pobliżu? Może wtedy będzie w stanie uzyskać potrzebną pomoc medyczną i pozbyć się uciążliwej dolegliwości wcześniej. Burke'owie co prawda mieli własnego uzdrowiciela, jednakże Cassandra nie mieszkała w Durham z nimi, jej przybycie z pewnością zabrałoby zbyt wiele czasu.
- Mniemam, że już się lady kilka razy przeniosła. Na pewno jesteś cała? Czy nikt nie zrobił ci krzywdy? Gdzie wylądowałaś? - dopytywał. Gdy tak obejmował ją wzrokiem, nie dostrzegł nigdzie krwi, znaczy że raczej się nie poraniła. Na pierwszy rzut oka widać już było jednak, że jest nieco poturbowana, włosy w nieładzie, suknia pognieciona... Dobrze że Zachary jej w takim stanie nie widział. Właściwie, może nawet dobrze się stało, że ją tu przeniosło? Nie tylko dlatego, że gdziekolwiek indziej mogłaby natknąć się na jakichś niemilców lub niezbyt przyjaźnie nastawione dzikie zwierzęta... nadarzała się jednak okazja by po prostu porozmawiać z ową kobietą. Tą samą, o której wiedział, że miała związać swoją przyszłość z osobą lorda Shafiqa, którego Craig był przecież serdecznym przyjacielem. Nie będzie to co prawda rozmowa długa, jakże jednak Burke mógł przepuścić okazję do tego, by poznać ją bliżej? Zachary zasługiwał przecież na wszystko co najlepsze.
- Dopiero miałem zasiąść do stołu, spokojnie - odpowiedział uprzejmie. Sięgnął po filiżankę - jedyną - i nalał do niej kawy z dzbanka. Właściwie nie był pewien, czy kobieta ją lubi, ale i tak postawił przed nią napój. Sam pstryknął palcami, wydając skrzatowi rozkaz, by przyniósł naczynia i sztućce dla jeszcze jednej osoby. - Moja rodzina już jadła. Ale ty zjedz coś proszę, jeśli jesteś głodna. - oznajmił. Nie wiedział ile właściwie czasu przeskakiwała między miejscami, może umierała z głodu, a przecież niegrzecznie byłoby jej nie ugościć. - Czy powinienem kogoś powiadomić o twoim zniknięciu? Ojca? Może lorda Shafiqa?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach