Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro
AutorWiadomość
Jezioro [odnośnik]24.06.15 23:19

Jezioro

Kilka miut drogi przed mokradłami, na skraju niewielkiego lasku znajduje się jezioro, które swymi wodami przyciąga szczególnie w okresie letnim, gdy na niebie nie uświadczy się ani jednego obłoku. Miejsce to cieszy się niemałą popularnością, na co dzień słychać stamtąd gwar rozmów wymieszany ze śmiechem i krzykami osób skaczących na linie w niebieskawą toń. Co niektórzy grają w gargulki, które ktoś pozostawił na ściętym pniu. Panie kryją swoją jasną skórę w cieniu parasoli i stylowych kapeluszy lub nieśmiało pluskają się na płyciźnie. Co odważniejsze nurkują lub skaczą razem z mężczyznami na linie. Kąpiący się czarodzieje winni jednak uważać na druzgotki, agresywne demony wodne, które tylko czekają na chwilę nieuwagi swojej ofiary.
Możliwość gry w gargulki
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro [odnośnik]29.09.15 3:00
Czasem dzieje się tak, że cię wzywają i musisz rzucać wszystko w cholerę. Tak dla wyższego dobra. Niekiedy wolałbym zostać w łóżku z żoną, albo z synem w ogrodzie. Zapomnieć o wszystkim. Że gdzieś na świecie grasuje zło, które ja, kilkanaście lat temu zobowiązałem się do jego unicestwienia. Wyplewienia z naszych podwórek i obserwacji, czy nie odrasta na nowo. To była iście syzyfowa praca zważywszy na to, że ludzie wciąż woleliby być mniej ludzcy, a bardziej okrutni. Woleliby, bo to jest łatwiejsze. Dobro wymaga pracy nad sobą, do zła jesteśmy wręcz predysponowani. Nie, żebym był z natury pesymistą, jednakże tyle widziałem w życiu mrocznych serc, karygodnych zbrodni i smutnego losu pozornie porządnych obywateli, że nie umiem z góry założyć pozytywnego scenariusza. Po mojej głowie krążą jedynie te niepokojące, czasem przyprawiające o gęsią skórkę. Nie potrafię swobodnie oddychać, kiedy wiem, gdzie jestem gdzieś potrzebny.
W konsekwencji nie mogłem ani leżeć w łóżku, ani bawić się w ogrodzie. Musiałem iść, a raczej teleportować się do pracy. Wciąż zapominam o równym zapięciu guzików, o przyczesaniu odstających z jednej strony włosów (choć wąsy zawsze prezentują się nienagannie!), o postawie pełnej profesjonalizmu, jak gdyby ten był moim drugim imieniem. Byłem raczej typem dość niefrasobliwym, aczkolwiek samą posturą mogłem budzić respekt, nawet, jeśli wygląd wydawał się być nieco zabawnym.
Dotarliśmy z Elizabeth na miejsce zbrodni. Jezioro to nie cieszyło się szczególnie dobrą renomą z powodu mieszkających tu demonów wodnych. I nawet, jeśli te nie szarżowały nieustannie, to zdarzało się, że czarodzieje znikali w niewyjaśnionych okolicznościach. Teraz jednak mieliśmy się zmierzyć z przypadkiem samobójstwa i zawiśnięcia na gałęzi. Przede wszystkim trzeba było ustalić, czy na pewno samobójstwo nie jest mylone z zabójstwem, co ma raczej dość istotny wydźwięk.

//nie umiem zaczynać, postaram się lepiej tears
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jezioro [odnośnik]30.09.15 20:55
Czasami miała dni, gdy zastanawiała się czy czasem nie popełniła największego w życiu błędu zostając Aurorem. Należały one do rzadkości, ale nieznośnie wydłużały jej czas w pracy i natrętnie psuły jej humor. Kochała swoją pracę, wiedzieli o tym wszyscy co ją znali. Mimo, że nie należała do łatwych i wymagała od człowieka poświęceń to dawała niesamowitą satysfakcje z powodu czynienia słusznych rzeczy. Przynajmniej uważała, że są słuszne i gdyby kiedykolwiek zmieniła zdanie to zburzyłoby to cały jej światopogląd. Nie zawsze działała zgodnie z prawem, które było aż za nadto dziurawe, a granice były dosyć płynne, ale robiła to co było jej powinnością. Jednak, gdy musiała siedzieć w biurze i powoli tonąć w stertach dokumentów to zaczynała naprawdę tracić cierpliwość do tego zawodu. To nie tak, że była człowiekiem czynu. Nie, była dzieckiem polityka i zbyt dużo się go nasłuchała, by nie przejąć kilku jego cech. Jednak gdy widziała te dokumenty, które tylko utrudniały im pracę i nikt ich tak naprawdę nie sprawdzał, prócz raportów, to miała ochotę zapłacić komuś, aby zrobił to za nią. Właśnie na tym cudownym zajęciu miał jej minąć dyżur w pracy gdy została uratowana! Dostali zgłoszenie o wisielcu nad jednym z jezior w Salisbury. Nawet nie chciała pytać dlaczego nie zajmie się tym policja, nawet spodziewała się odpowiedzi- ofiara mogła zostać zabita za pomocą czarnej magii. Jakby nie było, to był jak dar od Merlina dlatego nie chciała kwestionować decyzji przełożonych. Poczekała trochę zanim Zain dotarł do biura, a te minuty dłużyły się niesamowicie. Cały czas obawiała się, że jednak czarodziejska policja postanowi zająć się tą sprawą. Jednak mężczyzna przybył i od razu udali się na miejsce gdzie powinno wisieć ciało. Było to miejsce, które zdarzało się jej odwiedzać już wcześniej, ale w zupełnie innym celu. Można tu było wypocząć, jeśli ktoś mógł to i poopalać się- ona sama stawała się jednak błyskawicznie czerwona jak burak od słońca i od razu skóra jej schodziła.
- Ta sprawa na zawsze zmieni moje spojrzenie na to miejsce, można się tu było świetnie bawić. – skomentowała z niezadowoleniem, gdy teleportowali się nad jezioro. To zadziwiające, że mając w swych rodzinnych stronach tyle pięknych jezior w ogóle zawitała do Salisbury, ale czasem było lepiej oddalić się od rodziny. – Jak tam twój synek? – zapytała go, gdy szli do wskazanego miejsca. Wiedziała, że mężczyzna był ześwirowany na punkcie swojego potomka i potrafił on tej małej istocie opowiadać bardzo dużo. Cały czas jednak zachowywała czujność, nie wiadomo co mogą tam zostać. Równie dobrze mogła to być zasadzka, który wystawi ich jak na patelni- była urodzoną pesymistką, co jednak przydawało się w tym zawodzie.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Jezioro [odnośnik]05.10.15 12:29
Długo przyzwyczajałem się do tego, że nie pracuję jedynie z mężczyznami, a również z kobietami. Miałem dość staroświeckie poglądy i uważałem, że płeć piękna powinna zajmować się domem, dziećmi, ogrodem, nie pracą. A tym bardziej tak niebezpieczną. Nie oszukujmy się, ale bycie aurorem to nie była posadka dla każdego. Nie przypominała pracy w biurze, nawet, jeśli kazano nam co chwilę latać po salach i uzupełniać jakieś durne świstki pergaminów. To była wciąż głównie praca w terenie, pośród niebezpiecznego otoczenia oraz ludzi, którzy uważali nas za wrogów. A my ich. Czarna magia była największą zmorą tych czasów. Plugarstwem, które należało wyplenić czym prędzej. Co nie było wcale takie proste widząc szerzące się wpływy Grindewalda. Zbiesiłbym się, gdybym jeszcze wiedział o podobnych praktykach Riddle'a, lecz póki co chyba o tym wiedzieć nie mogłem. Świat napawał mnie przerażeniem, nawet, jeśli walka ze złem nie toczyła się w moim przypadku kilka miesięcy, a wiele solidnych lat. Ludzie niczego się nie nauczyli, mimo wojen i szkód, które te działania wyrządziły. Wiele osób miało klapki na oczach i dziwną tendencję do pragnienia dzierżenia władzy, koniecznie za pomocą siły.
I pośrodku tego chciała stać kobieta.
Owszem, było wiele bitew O niewiastę, ale toczonych Z kobietą w szeregach zbrojnych? Wciąż nie mogłem się nadziwić temu zjawisku. Jak takie kruche istoty pchają się na śmierć. Nie da się ukryć, że to najczęstsze powikłanie w walce z czarną magią, na które zapadają aurorzy. Możliwe zatem, że byłem dość długi czas niemiły, ale ostatecznie dogadałem się z Elizabeth, z Doreą. Wspólne akcje zbliżają, szczególnie, że nie masz wyboru - musisz zaufać swojemu partnerowi, inaczej szanse, że oboje zginiecie, są bardzo duże. A ja lubiłem swoje życie - miałem cudowną żonę, wspaniałego syna i dalekosiężne plany na kolejne potomstwo. Musiałem zatem ulec.
Oczywiście, że trochę się bałem, kiedy zmierzaliśmy w stronę, gdzie podobno czekał wisielec. Jak mniemam, nie spieszyło mu się, dlatego i ja nie gnałem na łeb na szyję. Trzeba było być ostrożnym przede wszystkim, dlatego uważnie stawiałem kroki, mając różdżkę w dłoni. Rozglądałem się bacznie po okolicy, jednocześnie słuchając panny Fawley.
- To prawda. Latem woda była niesamowicie ciepła, a z tego lasu obok wydobywały się niesamowite pieśni ptaków. Szalenie lubiłem przychodzić tutaj z rodziną. Nie wiem, czy teraz się odważę, zobaczymy, na czym stoimy - odpowiedziałem. Nigdy nie byłem zbyt oszczędny w słowach. Dodatkowo musiałem znacząco ściszać głos, bo ten mam tak donośny, że przy normalnej konwersacji zapewne bym przepłoszył wszystko, co mogło się czaić w okolicy.
- Och, wspaniale! Seth ostatnio podpalił firankę za pomocą swoich zdolności magicznych, to było bardzo urocze. Do czasu, kiedy ogień zniknął i pojawił się na ulubionym obrusie Harriett. Zestresowany z powodu konsekwencji czym prędzej rzuciłem aquamenti. Chlusnął taki strumień wody, że nie tylko ugasiłem ogień, ale także i kreację żony. Nie ma jednak tego złego... - Znów się rozgadałem. Szczęśliwie w porę zorientowałem się, że może Eli nie ma ochoty na słuchanie opowiadań o moim pożyciu intymnym więc przymknąłem się w odpowiednim momencie. Sukces!
- Tam coś jest - wskazałem nagle na element zwisający z grubej gałęzi tuż przy brzegu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jezioro [odnośnik]05.10.15 21:38
Bardzo dobrze znała opinie wielu mężczyzn na temat roli kobiety we współczesnym społeczeństwie. Miały one rodzić dzieci, wychowywać je, zajmować się domem i ładnie wyglądać. To była esencja spełnienia według niektórych  i zupełne marnotrawstwo jednostki, która w żaden sposób nie przysłuży się społeczeństwu prócz tworzeniem kolejnych obywateli. Przecież to dla niej za trudne mieć własne zdanie, zawód czy ambicje! Niech leży, pachnie i nie kłopoczę się zbytnio, aby cokolwiek znaczyć prócz roli matki i żony. Nie przeczy- niektóre kobiety chciały takiego życia, szczególnie arystokratki. Jakże wygodne to było! Wieczna niepełnoletność, która pozwala żyć bez posługiwania się rozumem i bez podejmowania decyzji, za które byłyby odpowiedzialne. Najpierw niech odpowiadają za nich ojcowie, potem mężowie a na końcu synowie. Czy to zaskakujące, że oczekiwała czegoś więcej od życia? Miała swój cel zostając Aurorem i czuje, że to coś co powinna robić. Nie była w żadnym stopniu gorszą czarownicą niż jej współpracownicy i przeszła takie samo szkolenie jak oni. Co zauważalna ludzie boją się tego co nieznane. Najgłośniej swoje konserwatywne poglądy głoszą mężczyźni, którzy nigdy z kobietą nie pracowali; to przecież nie jest ich godne. Gdyby jednak otworzyli się trochę na płeć przeciwną i dostrzegli, że kobiety i mężczyźni świetnie siebie uzupełniają w pracy może by zmienili zdanie. Przykładem był na przykład jej dzisiejszy partner, który mimo swych poglądów potrafił zaakceptować stałą obecność płci pięknej w Biurze Aurorów. Można? Oczywiście, że tak. W końcu pierwszą kobietę Minister mieli już w 1798 roku i była to dodatkowo Puchonka! Minęło ponad 150 lat a nadal są obecne podobne konflikty jak wtedy, choć na pewno rzadziej.
- A jakie tu imprezy wieczorami były. – powiedziała z nostalgią, a następnie uśmiecha się do niego szeroko. Zdarzało się tu jej bywać z Inarą, gdy ta robiła sobie krótkie przerwy w Wielkiej Brytanii. Czasami można było być już zmęczonym klubami i pubami wtedy takie miejsce było idealne, aby się dobrze bawić nieporównywalnie spokojniej. – Za dnia jednak też tu jest naprawdę bardzo miło, a jezioro jest tu zaskakująco czyste. Ty jednak na pewno nie potrzebujesz opalenizny. – Jej jasna karnacja, która ani dobrze się nie prezentowała na plaży ani nie ułatwiała nabrania jakiś kolorów tylko utrudniała jej czas spędzony na plaży. Trzeba było stale pamiętać, aby się nie spalić albo jakieś inne głupstwa.
- To dobrze, że tak szybko wykazuje zdolności magiczne. Na pewno będzie utalentowanym czarodziejem albo piromanem; sam wybierz co lepsze. A sukienki żony szkoda, na pewno nie jeden raz jeszcze takie wypadki mogą się zderzyć. – stwierdziła z pełną powagą, choć można było się domyślić jak skończyła się owa historia. Przerwała swoje przemyślenia na temat sukienek, wody i dzieci skupiając się w pełni na wskazanym przez Zaima punkcie. Podeszli bliżej a tam na wytartej, zużytej linie wisiało ciało kobiety. – Znaleźliśmy to czego szukaliśmy. – skomentowała przystając, aby przyjrzeć się całej tragicznej scenerii, która zastała. Koniec życia może być zaskakująco szybki, zupełnie nie proporcjonalny do długości życia. Niektórzy jednak twierdzą, że człowiek od chwili narodzin umiera i jest to tylko wydłużony proces, a zaprzestanie bicia serca to jego zwieńczenie. – Wybrała sobie piękne miejsce na śmierć albo ktoś jej pomógł. – Promienie słoneczne padały na jej twarz utrudniając patrzenie w kierunku wisielca, ale mogła dostrzec, że było to wyjątkowo urokliwe i spokojne miejsce z brzozami, soczyście zieloną trawą i śpiewem ptaków. Obecnie jednak ten idylliczny krajobraz zakłócał wiszące zwłoki kobiety co nadawało mu  karykaturalnego wydźwięku. Z każdym podmuchem wiatru biała sukienka powiewała a wraz z nią całe ciało jakby zaraz miało spaść do wody.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Jezioro [odnośnik]07.10.15 15:36
To nie tak, że byłem człowiekiem złej woli. Tak mnie wychowywano. Nawet, jeśli kocham moją siostrę całym sercem, wiedziałem, że tak naprawdę to ja zawsze będę głową naszej rodziny kiedy nasi rodzice zginą. Zgineli i choć ja powinienem dostać więcej majątku po nich, podzieliłem wpływy na nas oboje. Głównie ze względu na moich siostrzeńców, którzy mieli prawo do godnego życia. To także ja naciskałem na to, aby Ise została wydana za mąż, nawet, jeśli nasz ojciec miał więcej do powiedzenia w tej kwestii. Od zawsze wpajano mi, że mężczyźni stoją wyżej w hierarchii każdej rodziny. Święcie w to wierzyłem, dlaczego bym nie miał? Nasza matka się na to godziła, zresztą, nie działa jej się żadna krzywda. I nawet, jeśli pracowała tak jak mój ojciec, to w domu właśnie on podejmował wszelakie decyzje. Ona je wykonywała, bez słowa sprzeciwu. Czemu zatem miałbym sądzić, że to powinno wyglądać inaczej? Kobiety nawet, jeśli zaczynały pracować tak jak faceci, to i tak zarabiały mniej, traktowano je bardziej pobłażliwie. Były także mało opłacalne zważywszy na to, że w pewnym momencie przyjdzie ich czas na zakładanie rodziny, zajmowanie się domem. Nawet, jeśli pojawiało się coraz więcej wyzwolonych kobiet deklarujących, że chcą zostać starymi pannami, pracować i nosić spodnie, to wciąż było to nowe zjawisko, do którego chwilę musiałem się przyzwyczajać. To nie tak, że miałem traktować je gorzej, ale nie zaprzeczę, że było mi na początku bardzo ciężko. I byłem zgryźliwym człowiekiem. Kiedy jednak dostrzegłem ich zalety tak bezpośrednio, kiedy uznałem, że niektóre również potrafią być równie dobre co my, zacząłem je tolerować, aż wreszcie przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy. Nie, żebym nagle zmienił poglądy. Najzwyczajniej w świecie przestałem o nich otwarcie mówić, zacząłem także sobie chwalić moje współpracownice. Muszę jednak przyznać, że wciąż się o nie straszliwie bałem! Nawet, jeśli zauważyłem ich siłę, to zawsze będę patrzeć na nie przez pryzmat kruchych istot, którymi należy się zająć i je obronić. Ale to dlatego, że się o nie martwię i czuję się za nie odpowiedzialny!
Również się uśmiechnąłem, słysząc o wieczornych imprezach. Być może jestem uważany za starego pryka, ale wciąż lubię się dobrze zabawić. W tym również nad jeziorem. Ostatnio jednak nieustannie większość miejsc, w których kiedyś byłem, kojarzy mi się z rodziną. To tak jakby... moje nowe życie, tamto poprzednie wydaje mi się mniej ważne.
- Nie, żebym miał coś przeciwko, ale ty chyba też nie potrzebujesz. Podobno im bielsze lico, tym szlachetniejsza krew - odparłem z lekkim rozbawieniem. Dla mnie od zawsze te wszystkie podziały były bezsensowne, wręcz żałosne, ale cóż, sam świata nie zbawię. Wolę łapać złoczyńców, gdzie nie muszę patrzeć ani na pochodzenie delikwenta, ani na dobre maniery. Tak żyło się zdecydowanie lepiej.
- Ha! Jako odpowiedzialny rodzic powinienem powiedzieć, że chciałbym, aby był wspaniałym czarodziejem, ale bycie piromanem wydaje się być bardziej ekscytujące. Chociaż krzywdzenie innych jest godne potępienia, muszę zatem zweryfikować swoje oczekiwania względem mojej latorośli - odpowiedziałem wesoło, ale rzecz jasna spoważniałem widząc na horyzoncie wiszące ciało. Przyspieszyłem kroku, by zaraz stanąć przed nieżywą kobietą. Widok był straszny - szary odcień skóry, grymas na twarzy, półprzymknięte powieki i zabrudzona suknia, chociaż żadnej z tych rzeczy nie byłem pewien przez padające słońce. Przeniosłem wzrok na otoczenie, szukając jakichś śladów, które mogłyby świadczyć o charakterze tej zbrodni.
- Mam wrażenie, że ta sprawa jest bardziej skomplikowana - stwierdziłem ostatecznie. Podejrzewałem nawet, że kobieta nie została uduszona przez powieszenie, a zginęła w zupełnie inny sposób, a potem zostało upozorowane samobójstwo. Póki co były to jednak jedynie moje hipotezy, trzeba było się zabrać za zbieranie dowodów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jezioro [odnośnik]10.10.15 14:34
Pozycja kobiety w jej rodzinie była.. skomplikowana. Byli arystokracją, a to tworzy całą gamę absurdalnych obowiązków i kanonów zachowań. Ale gdy byli już w własnym domu, gdzie mogli czasem zdjąć maski i przestać odstawiać przedstawienia godnego Teatru Narodowego to nie widać było, aby jej ojciec mocno zaznaczał swoją rolę Pana Domu. Może miało na to wpływ te cukierkowe uczycie do Glorii, a może było to coś więcej. Zapewne było to coś więcej; jej ojciec nigdy nie był głupi a jeszcze bardziej cwany i sprytny od niej. Był on jednak nadal konserwatystą- urodzony jeszcze w XIX wieku i nadal miłujący Imperium Brytyjskie, które jednak za jego życia miało swój koniec. Widział on jasno rolę kobiety, ale zarazem wiedział, że idą zmiany. Po nim na fotelu Ministra zasiadła kobieta, a jego młodszej córce daleko było do cnotliwych arystokratek. Mimo, że czystokrwiste rody nadal były skostniałe i wszelkie transformacje społeczne dotykały ich z opóźnieniem to jednak nie można było tego zatrzymać. Elizabeth była pewna, że boi się tego większość część arystokratów, ale przecież nigdy tego nie powiedzą. Hector Fawley też nigdy nie podzieli się z nią swoimi obawami i nadal będzie z cichą akceptacją przesuwać niewidzialne granice, by ostatecznie stworzyć mur w postaci jej zamążpójścia. Była tyle warta ile jej posag. W tej zabawie była przedmiotem handlu i udanej transakcji, który nie miał wiele do powiedzenie, choć na razie miała wystarczająco dużo wsparcia dziadków i własnych sił, by przynajmniej zachować ramy bycia podmiotem. Przerażała ją wizja własnego ślubu, dzieci czy po prostu utraty obecnego życia- jaką wykazywała się hipokryzją, bo przecież większość arystokratów ma podobne lęki patrząc na feministki. Człowiek często nie docenia tego co ma, póki tego nie straci; ona bardzo lubiła swoje życie i sama myśl, by mogło się one zmodyfikować napawała ją złymi przeczuciami.
- Niestety nie prezentuje się ono najlepiej na plaży. Tam wyglądam po prostu jakbym była chora. – poskarżyła mu się na okrutny los i geny jakie przekazali jej rodzice. Oczywiście, taka Ally była jeszcze bledsza od niej, ale ona chorowała i się nie liczy. Jednak od razu raźniej jej było, gdy zauważała, że ktoś ma jeszcze gorzej od niej.
- Bycie piromanem musi być niesamowite- taka odpowiedzialność, gra na granicy prawa i zabawa z żywiołem. Jednak myślę, że mógłby szybko wpaść, a kontakty z czarodziejską policją nie należą do najmilszych, nie wspominając już jakie miałby po nich kłopoty. Lepiej niech zostanie tym wspaniałym czarodziejem. – zawyrokowała pewnym głosem. Tak samo jak jej partner skupiła się jednak na zwłokach kobiety, które musiały to wisieć co najmniej kilka godzin. Popatrzyła na sznur, który był wystarczająco długi, by zapewnić kobiecie skręcenie karku od razu po powieszeniu- oczywiście, jeśli nie byłaby już wcześniej martwa. Powieszenie było metodą kary śmierci stosowaną już od kilku wieków, więc może ktoś zabawił się w sędziego i kata jednocześnie. Jeśli było to zabójstwo, czego nie można było wykluczyć przed oględzinami zwłok, to owa metoda mogła świadczyć, że morderca uważał za winną ofiarę.
- Nie możemy niczego na razie wykluczyć. – zgodziła się z nim skupiając się na śladach stóp, które widać było na ziemi. Było to popularne miejsce, więc mogły należeć do dużej grupy osób, ale były wystarczająco świeże, by przyciągać uwagę. Był to spory rozmiar buta, więc można było założyć, że należał do mężczyzny.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Jezioro [odnośnik]30.10.15 14:47
Nie chciałem wierzyć w to, że kobieta miała w życiu ciężej. Gdyby robiła to, co do niej należy, jej życie byłoby proste i piękne. W to wierzyłem już od dziecka, nawet, jeśli moja rodzina nie była do końca schematyczna w rozumieniu podziału ról. Naturalnym dla mnie jednak było to, że kobieta sprzątała, zajmowała się ogrodem, bawiła dzieci, a ojciec pracował. Schematy się zmieniały, ja również, chociaż ciężko jest przełamać wyrosłe drzewo. Pełni jesteśmy swoich przyzwyczajeń i poglądów, które trudno zmieniać z biegiem czasu, ba, nawet coraz trudniej. Zapewne dlatego mówi się, że siła leży w nowych, młodych pokoleniach. Ich umysły można kształtować podług nowej idei, albo je delikatnie zmienić pod inne dyktando. Nie uważałem w sumie, aby to było dobre. Dlatego, że świat, na jaki patrzyłem teraz, był dobry. Nie w sensie moralności jako takiej, a jego porządku. Te wszystkie rewolucje kojarzyły mi się ze zmianą tego, co było dobre. Najpewniej większość odezwałaby się "to dlatego, że jesteś mężczyzną". Nie przeczę, nigdy nie kryłem się z moją ograniczoną tolerancją. Z czasem się po prostu przyzwyczajałem, do Elizabeth, do Dorei, do wielu innych kobiet w departamencie. Doceniałem ich oddanie, zasługi, lecz gdyby ktoś mnie spytał o zdanie, najpewniej odpowiedziałbym, że jednak kobiety powinny zająć się ogniskiem domowym, a pracę, w szczególności tak niebezpieczną, zostawić nam. Nie chciałem się natomiast nad tym szczególnie rozwodzić, to nie było przewodnią myślą mojego życia, zwłaszcza tu i teraz. Teraz martwiłem się o coś, co definitywnie powinno być zmienione: o dyskryminację ze względu na czystość krwi. Widocznie punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia, bo w tym aspekcie byłem dyskryminowany i w tym przypadku do Fawley mogłaby źle na mnie patrzeć czy traktować dużo gorzej. Jednakże myśli o sprawiedliwości czy braku hipokryzji ulatywały tak prędko, jak siedzące do tej pory ptaki na gałęzi. Tej niedaleko naszego trupa.
- Nie przejmuj się, nikt i tak nie odważyłby się ci powiedzieć czegokolwiek złego. A nawet jeśli, to w oczach plażującej arystokracji i tak przecież byłabyś postrzegana dobrze, tam chyba każdy siedzi pod parasolką - odpowiedziałem. Możliwe, że nieco cynicznie, możliwe, że gdzieś po drodze coś zazgrzytało, ale uśmiechnąłem się szczerze, ruszając wąsami, na pewno wyglądało to cudownie, jak gdybym powiedział coś zabawnego.
- Tak, zdecydowanie. Nie chciałbym też, aby za bardzo ryzykował, nie przeżyłbym, gdyby coś mu się stało. Dzieci to niesamowite szczęście, dopóki ich nie utracisz - skomentowałem jeszcze odnośnie mojego Setha. Czasem zastanawiałem się, czy nie wypytać Lizzy o to, dlaczego jeszcze nie założyła swojej rodziny, ale gdzieś tam w głębi zawsze się hamowałem, zasłaniając się rzekomym dobrym wychowaniem.
Szybko sprawa rodzinna opuściła moją głowę, a ja zająłem się oględzinami. Wpierw ciała zwisającego z gałęzi, a potem jakichkolwiek śladów. Tuż na brzegu znajdowały się sporych rozmiarów ślady, co z pewnością Fawley już dostrzegła.
- Nie wygląda na to, aby denatka miała tak dużą stopę - stwierdziłem oczywistą oczywistość, znów rzucając spojrzenie w kierunku wisielca. - Nie widzę z tak dużej odległości, ale wydaje mi się, że ma ślady wokół nadgarstków. To zdecydowanie nie było samobójstwo. Tylko pytanie czy widać tu obecność czarnej magii. Dobrze byłoby się dowiedzieć, czy ktoś nie zgłosił zaginięcia - gadałem dalej, marszcząc czoło. To robiło się skomplikowane.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jezioro [odnośnik]07.11.15 20:05
Ona nierównego traktowania ze względu na krew nigdy nie zaznała, akurat tutaj zawsze była na uprzywilejowanej pozycji. Jednak doskonale wiedziała, że wyznacza ona pozycje społeczną co dla niej samej było niezrozumiałe. Każda krew była czerwona i temat ten powinien być w tym momencie zakończony. To umiejętności, wiedza i magia powinna być wyznacznikiem danej osoby, a nie coś co jest niemożliwe dla zmiany. Najważniejsze, że człowiek posiadał magię. To ona była dla niej ważna, dlatego nigdy nie mogła powiedzieć, że ma poglądy promugolskie. Samych mugoli szanowała, ale była za granicą miedzy ich światem a czarodziejów. Niech oni sobie spokojnie żyją i dadzą żyć innym. Uważała, że każdy czarodziej powinien mieć takie same prawa i możliwości, niech tylko od niego zależy czy mu się powiedzie. Nie można cały czas prowadzić kogoś za rączkę, aby nie stał się życiowym nieudacznikiem. Sama wywodziła się z arystokracji, ale ich pycha i poczucie o wyższości bardziej ją odpychała niż przyciągała. Wiedziała, że wiele osób pragnie się wkupić w łaski socjety czy to poprzez małżeństwo czy przez pieniądze. Wszyscy krytykowali, ale gdy tylko arystokracja na nich spojrzała piali z zachwytu. Kilkadziesiąt razy w życiu się skaleczyła i może z czystym sumieniem powiedzieć, że jej krew jest czerwona i żadnego błękitu tam nie ma. Ale to dzieci z szlacheckich rodów miały zapewnione od dziecka lekcja u najlepszych nauczycieli co dawało im świetny start, a późniejsze koneksje rodziny pomagały w zdobyciu pracy, uniknięciu kłopotów prawnych czy po prostu zapewniały życie w luksusie. Z drugiej strony nie można ich winić za to, że urodzili się w takiej rodzinie. Dlaczego nie mieliby korzystać z wpływów rodziny? Trzeba było znaleźć równowagę pomiędzy dyskryminacją osób nieczystej krwi, a szlacheckiego pochodzenia.
- Nie jestem pewna czy to miejsce jest wystarczająco „arystokratycznie” dla całej tej śmietanki towarzyskiej. – stwierdziła sceptycznie wyobrażając sobie ludzi pokroju Panny Yexley na tej plaży. – I całe szczęście. –dodała szybko z uśmiechem wyraźnie zadowolona z tego faktu. Musiała z tymi osobami spędzać nierzadko czas na różnych uroczystościach i gdyby mieli zabrać jej jeszcze przyjemność z przebywania w tym miejscu..
- Potrafią jednak czasami dopiec. Zapewne najtrudniejsze jeszcze przed tobą, czasy nastoletnie muszą wyglądać przerażającą patrząc na to od strony rodzica. – wyobraża sobie jakie problemy mogą mieć rodzice ze swymi pociechami. Sama nie była łatwym dzieckiem, które od początku buntowało się dla samej idei buntu i często nawet nie znając celu swych protestów. Było to łatwiejsze niż próby rozwiązania problemów. Jednak w tamtym czasie chciała się dobrze bawić i zaznawać wolności, która była czymś upragnionym.
- Mogła to jednak być tylko  kolejna osoba ze znieczulicą społeczną. – zaznacza, gdyż wszystko na razie mówią pozostaje w sferze domysłów. Mogła sobie wyobrazić mężczyznę, który z zafascynowaniem obserwuje jak młoda dziewczyna postanawia się powiesić i notuje powolny proces umierania z powodu braku tlenu lub szybką śmierć przez skręcenie karku. – Ja nadal jednak nie wykluczałabym samobójstwa. Miała związane ręce, ale to od razu nie oznacza, że została zamordowana, choć wszystko na to wskazuje. Najlepiej będzie, gdy zabezpieczymy wszystko co tu znajdziemy w czasie przeszukania, a następnie oddamy ciało do koronera.- powiedziała powoli pochodząc do drzewa.

zt
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Jezioro [odnośnik]30.09.16 13:05
|20 luty 1956

Przyszłam trochę wcześniej niż zamierzałam. Nic na to poradzić nie mogłam. Od tych kilku dni nieustannie mną nosiło. Denerwowałam się i zdecydowanie nie była to zdrowa ekscytacja. Wypuściłam ciężko powietrze. Zsunęłam z ramienia torbę w której kisił się termos z gorącym kakao i słodkie, maślane bułeczki, które upiekłam dziś rano specjalnie z myślą o moim spotkaniu z Sophie. Mając jeszcze chwilkę dla siebie wyciągam zza pazuchy różdżkę i wywołuję w przestrzeń kilka zaklęć. Wcale nie poprawiło mi nastroju to, że dwa z trzech magiczek wydobyły z siebie jedynie jęk protestującej magii. Może to przez to, że zbyt wysoko mierzyłam? Może powinnam jednak postawić na proste zaklęcia obezwładniające? Lecz czy wtedy nie wyjdę na amatora?
- Ale ty jesteś amatorem, Sally. - upominam ponuro samą siebie i niestety muszę się jak zawsze z sobą samą też w tej kwestii zgodzić.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Jezioro [odnośnik]30.09.16 14:48
Na szczęście udało jej się znaleźć trochę wolnego. Najwyraźniej źli czarodzieje tego świata jakimś cudownym zrządzeniem losu postanowili nie robić dzisiaj wielkiego zamieszania ani wyciągać aurorów z przestrzeni biura, więc poza papierkową robotą nie miała wielu zajęć. Mogła więc dotrzymać obietnicy danej Sally i pojawić się w umówionym miejscu, gdzie miała udzielić jej wskazówek na temat pojedynkowania się. Sophia miała już trochę doświadczenia, bo już w Hogwarcie lubiła tego typu zmagania. Była w gorącej wodzie kąpana i z reguły wolała wyzwać delikwenta na pojedynek, zamiast silić się na wymyślanie racjonalnych argumentów. Przynajmniej tak było w pierwszych latach jej nauki, bo potem trochę zmądrzała, no i wyżywała nadmiar energii w quidditchu lub pojedynkach klubowych.
Zmaterializowała się na niewielkiej polance koło jeziora, gdzie już czekała Sally, najwyraźniej próbująca samodzielnie rzucać zaklęcia w oczekiwaniu na nią.
- Witaj! – rzuciła, przyglądając jej się. – Więc o co poszło z tym Barrym? Ten pojedynek to tak na poważnie, prawda? – zmarszczyła brwi, bo lubiła i Sally, i Barry’ego, i choć zapewne wiedziała o ich szkolnych perypetiach, to nie chciała, żeby teraz zrobili coś głupiego. Bardziej obawiała się o Sally, bo już teraz mogła zauważyć, że jej przyjaciółka miała niewielkie pojęcie o pojedynkowaniu się.
- Chyba musimy zacząć od początku, prawda? – spytała więc. – Jakie przydatne zaklęcia przynajmniej kojarzysz?
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Jezioro [odnośnik]30.09.16 16:40
Słysząc za sobą charakterystyczny dźwięk towarzyszący teleportacji odwracam się i widzę Sophie.
- Hej! - czuję wzbierającą we mnie falę entuzjazmu, a zaraz potem coś na kształt wyrzutów sumienia - Głupio mi trochę, że być może wtarabaniam się tak i chaos robię ci w codzienności z tą moją prośbą, lecz mówiąc szczerze nie miałam pojęcia do kogo mogłabym się zgłosić o pomoc. - wyznają szczerze bo przez ostatnie lata mój świat się zamykał w stajni i jedynymi moimi towarzyszami dnia codziennego były konie, które w magie są jeszcze słabsze ode mnie.
- Pamiętasz jak ci wspominałam tam w barze, że będę mieć rozmowę o pracę? No i się tak złożyło, że ją dostałam... - zaczynam, będąc lekko zakłopotaną, lecz zaraz ciągnę dalej i wspominam panienkę Baudelaire, która właśnie mnie zatrudniła i której pomagam przy ptakach. Nie wchodzę w szczegóły moich obowiązków bo to nie o tym. Mówię za to o Barrym. O tym, że go tam spotkałam. Wydawał się wpaść w odwiedziny do Clementine. To był istny przypadek, że na mnie trafił, a ja na niego. Przypadkiem jednak nie było to co mi zrobił. Nim bowiem w ogóle zdałam obie sprawę z jego obecności to wylał na mnie z zaskoczenia przy pomocy magii wiadro wody! Byłam cała mokra! Nie ukrywałam przed Sophie tego, że trochę straciłam na panowaniu, trochę na niego nakrzyczałam. Byłam zaskoczona. Niechcący przez to spłoszyłam ptaki. Mogło się to skończyć źle, lecz na szczęście obyło się bez pierzastych i nie pierzastych ofiar. Stres dla mnie tym większy, że to mój drugi dzień w pracy był. Bałam się, że ją stracę przez to zamieszanie.
- ...i nim zdałam sobie sprawę po prostu go wyzwałam. To był impuls. Byłam frustrowana tym wszystkim, do tego zaskoczona tym, że go spotkałam po latach i tak mnie potraktował. Ja wiem, że to przypomina bardziej, jakąś dziecinną sprzeczkę niż cokolwiek poważnego, lecz...jakoś odebrałam to bardziej osobiście niż chciałam i powinnam. Może to przez to, że dawniej mnie odrzucił, a teraz nawet na mnie nie patrzył. Poczułam się przez to jakbym nastawiła drugi policzek i znów oberwała. Głupia sprawa, że poświęcił mi uwagę gdy rzuciłam mu rękawicę. Właściwie wiedziałam i może podświadomie tego chciałam. - Zwierzam się, może trochę marudzę i gadam jak potłuczona, lecz zawsze byłam szczera sama z sobą i się tego nie wstydziłam. Wiedziałam też, że Sophie mogę powiedzieć, bo to właśnie jej się zawsze zwierzałam ze wszystkiego co mi chodzi po głowie, a wiele rzeczy to było. Taka nostalgiczna nuta mnie wręcz dopadła. - No i tyle tej mojej opowieści. - kończę i sprawdzam, jak z czasem stoimy, gdy pada bardzo ważne pytanie.
- Czy od początku to ja nie wiem. Trochę czytałam o tych manierach i zasadach pojedynkowania się. Czuję jednak obawę co do zaklęć, które można oficjalnie stosować. Boję się trochę, że pośle we mnie coś w rodzaju Ignitio, a ja spanikuję i się nie obronię...Nie powinnam chyba się obawiać czegoś takiego, prawda? - W końcu to Barry, myślę sobie, lecz czy ja znałam obecnego Barrego na tyle by być tego pewna? - Z tych zaklęć to wszystkie prostsze mi wychodzą, takie, jak przykładowo Concitus, lecz zastanawia mnie, czy nie wyjdę na amatora, jak po najmniejszej linii oporu pójdę. Też nie chcę mu zrobić krzywdy. Nie wiem więc czy powinnam postawić na proste zaklęcia, czy też może te bardziej skomplikowane.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Jezioro [odnośnik]30.09.16 20:50
Sophia wcale się nie gniewała. Sally była dla niej w końcu przyjaciółką, i mimo długiej rozłąki miały szanse odbudować swoje relacje. Skoro tylko mogła się pojawić i nie kolidowało jej to z żadnym pilnym zadaniem w pracy, dlaczego miałaby tego nie zrobić? Tym bardziej że naprawdę wolałaby, żeby Sally wróciła do domu w jednym kawałku. Oczywiście nie podejrzewała Barry’ego o jakieś podejrzane sprawki, ale nawet zwykłymi zaklęciami zaaprobowanymi przez Klub Pojedynków mogli zrobić sobie krzywdę.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. Obiecałam, że ci pomogę, więc zamierzam dotrzymać słowa – zapewniła ją starannie, po czym wysłuchała jej wyjaśnień na temat nowej pracy i spotkania z Barrym, ich sprzeczki i wyzwania na pojedynek. Może to było lekkomyślne ze strony Sally, ale Sophia potrafiła ją zrozumieć, w końcu znała ją z Hogwartu, pamiętała jej wyrywny charakter... No i sama pod wieloma względami była podobna. Bo gdyby ją ktoś sprowokował, ktoś, z kim wiązałyby się niezręczne wspomnienia z przeszłości, czy zdołałaby uniknąć pokusy, żeby zrobić coś takiego? Pewnie nie. Na pewno nie w przeszłości, bo teraz może wygrałby zdrowy rozsądek. Może.
- To głupie i lekkomyślne, ale skoro już się stało, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i trzeba się z tym zmierzyć – powiedziała, bez przygany w głosie, raczej z lekkim rozbawieniem, w którym nie brakowało też troski. – Barry w przeszłości zachował się jak kompletny kretyn, i chociaż go lubię, to nie chcę, żebyś stanęła naprzeciwko niego zupełnie bezradna. To co, spróbujesz skopać mu tyłek? – rzuciła żartobliwie, oczywiście bez żadnych złych intencji, bo naprawdę wolałaby, żeby nic złego się nie stało i żeby oboje jakoś wyjaśnili swoje nieporozumienia.
Zamyśliła się na moment, zastanawiając się, co powinna polecić Sally. Żałowała, że nie ma tutaj manekina takiego jak w salach treningowych Biura Aurorów, na którym mogłaby zademonstrować działanie przydatnych zaklęć i uroków. Jak następny raz będzie kogoś uczyć pojedynkowania, jeśli do tego dojdzie, musi chyba pomyśleć o tego typu rozwiązaniu.
- Przede wszystkim nie powinnaś panikować i tracić kontroli nad sobą i swoją różdżką, bo przeciwnik może to wykorzystać – zaczęła. Mówiła dosyć ogólnie, bo można było to odnieść również do innej sytuacji, niekoniecznie pojedynku z Barrym. Umiejętności walki mogły okazać się przydatne również później, w innych warunkach. – Oczywiście, najlepiej byłoby skorzystać z zatwierdzonych zaklęć pojedynkowych, tym bardziej, że jak mówisz, już o nich czytałaś, ale tutaj nikt nie zdyskwalifikuje cię za użycie innych czarów. Tym bardziej, że nie mamy pewności, co zrobi Barry, musisz przygotować się na ewentualność, że w takich warunkach jak obecne, przeciwnik może użyć innych zaklęć niż te, które obowiązują na spotkaniach klubu. Nie wspominając już o sytuacjach prawdziwego zagrożenia...
Urwała jednak, bo nie chciała teraz wpędzać Sally w żadne paranoje, po czym znowu uważnie na nią spojrzała, naprawdę ciekawa, jakie skrywała w sobie umiejętności.
- Wiesz, czasami nawet tak proste zaklęcia, jak wspomniane przez ciebie Concitus, mogą okazać się bardzo skuteczne – powiedziała po chwili. – Nie warto ograniczać się tylko do najbardziej skomplikowanych czarów, te łatwo mogą zawieść przy niedostatecznej koncentracji. Liczy się przede wszystkim efekt i to, by możliwie szybko i najlepiej bez poważniejszych urazów wyeliminować przeciwnika z dalszej walki.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Jezioro [odnośnik]02.10.16 19:37
Cement mi z serca spadł, kiedy Sophia cieszy się, że może tu ze mną być. Posyłam więc jej z wdzięczności ciepły uśmiech, który jednak blednie, gdy opowiadam jej o wszystkim. W tym momencie bardziej czuję zakłopotanie bo wspominam w głowie tą scenę w której Barry daje mi kosza. Jenak bez względu, jak bardzo ponure myśli chodziły mi po głowie pozostało mi jedynie jakoś przełknąć talerz tej zupy, który sobie zgotowałam. Nie było co nad nim płakać. Zresztą to nie było w moim stylu. Zatem oczywistym było, że byłam gotowa stanąć przeciwko Barremu! W każdym razie na pewno Sophia zaraz o to zadba.
- Oczywiście! - zapowiadam ochoczo, wznosząc przy tym swoją różdżkę w powietrze. Potem przysłuchuję się mojej koleżance i temu co mówi.
- Wiem... - przytakuję jej głową. - Ciężko mi to przychodzi. To przez to, że nadmiernie to wszystko przeżywam. Powinnam wypić przed tym wszystkim wiadro melisy. - Powinnam być jak ta oaza pośrodku pustyni, lecz to nie taki proste. Tym bardziej, że zaraz czuję zimny dreszcz na plecach, jakby kto mnie oblał wiadrem zimnej wody. Przyłożyłam w trochę nerwowym geście paznokcie do ust, a oczy moje wyglądały jakbym pierwszy raz widziała człowieka. Tak wielka świadomość dzięki Sophie na mnie spłynęła. No bo - czemu z góry założyłam, że to będzie wszystko zgonie z zasadami obowiązującymi w klubie pojedynków? To przecież nie był pojedynek klubowy! Ba! Ja sama do niego w ogóle nie należałam. Strach mnie przejął. Cieszę się jednak, że uświadomiła mnie o tym Sophie i miałam jeszcze czas dla siebie by się z nim oswoić. Barry pewnie zakpiłby z mojej zalęknionej twarzy.
- Jakie zaklęcia razisz więc mieć na uwadze? Tak by szybko i w miarę efektownie rozbroić przeciwnika? Myślę, że nie będę w stanie rzucić żadnego zaklęcia, które mogłoby wyrządzić jakąkolwiek krzywdę. - przynajmniej nie umyślnie bo nieświadomie to zdarzało mi się bić ludzi. Na samą jednak myśl, że miałabym z premedytacją kogoś zranić to czuję jak trzęsą mi się ręce.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Jezioro [odnośnik]02.10.16 22:03
Sophia posłała jej ciepły uśmiech. Zdawała sobie sprawę, że Sally niekoniecznie podzielała jej zainteresowanie pojedynkami i zapewne czuła się teraz zagubiona, gdy miała stanąć na przeciwko Barry’ego i denerwowała się tym, zwłaszcza że przegrana w tym przypadku mogła być bolesna dla dumy. Sophia była niemal pewna, że oboje będą się starali wygrać to starcie, więc chciała, żeby choć trochę wyrównać ich szanse. Nie byłoby przyjemnie, gdyby Barry powalił Sally przy pierwszym zaklęciu.
- Postaraj się mimo wszystko uspokoić. Skupić się nie na emocjach, a na tym, co masz robić – pouczyła ją. Sama musiała się tego nauczyć, bo rozemocjonowany auror podczas starcia w prawdziwej walce, gdzie druga strona nie przebierała w środkach, bardzo szybko stałby się martwym aurorem. Lub przynajmniej poważnie uszkodzonym. Poza Klubem Pojedynków mało kto przejmował się zasadami. Trudno się spodziewać, żeby uciekający opryszek kulturalnie się ukłonił goniącym go aurorom, po czym zaczął rzucać same nieszkodliwe zaklęcia. Oczywiście dzisiaj nie mieli do czynienia z tak ekstremalną sytuacją, to tylko zmagania dwójki młodych, skłóconych czarodziejów, którzy próbowali dojść swojej racji (jak jej się wydawało), ale Sophia i tak wątpiła, żeby ten pojedynek przypominał te klubowe.
- Nie musisz robić mu krzywdy, żeby go rozbroić. Jeśli czujesz się na siłach w transmutacji, możesz spróbować skleić mu palce lub zmienić go w coś, na przykład w królika lub inne zwierzę. Po kilku minutach taka przemiana samoistnie mija – powiedziała, uśmiechając się w duchu na wizję Barry’ego jako puszystego króliczka. – Ewentualnie prosty i praktyczny Expelliarmus albo zaklęcie pełnego porażenia ciała. Niegroźne, ale jak efektowne!
Później tłumaczyła jeszcze Sally, w jaki sposób powinna trzymać różdżkę, poruszać się i rzucać zaklęcia, a nawet pokazała jej kilka inkantacji z wyszczególnieniem prawidłowej wymowy i ruchów różdżką. A kiedy uznały, że zbliża się umówiony czas, teleportowały się w miejsce, gdzie Sally miała zmierzyć się z Barrym.

| zt. x 2, przenosimy się
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Jezioro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach