Wydarzenia


Ekipa forum
Oranżeria
AutorWiadomość
Oranżeria [odnośnik]15.11.17 11:28
First topic message reminder :

Oranżeria

Ogromna oranżeria jest osobnym, szklanym budynkiem znajdującym się po lewej stronie zamku. Jest niezwykle wysoka, wykonana z grubego, wzmacnianego magią szkła, rama zaś stworzona została z ciemnego metalu. W środku dodano kamienne elementy, zwłaszcza filary, podłogę oraz ławki. Oprócz najróżniejszych roślin, w tym tych najbardziej egzotycznych, oranżeria mieści również niewielkie oczko wodne, kilka fontann oraz wspaniałych rzeźb. Bez względu na porę roku we wnętrzu budynku zawsze jest ciepło, powietrze zaś wilgotne, stanowiąc w ten sposób idealne warunki dla roślinności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oranżeria - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Oranżeria [odnośnik]11.04.22 9:41
Primrose znajdowała lekturę Horyzontów Zaklęć zawsze za zajmującą i niezwykle ciekawą. Teorie i badania jakie były przedstawiane na jego łamach zwykle należały do porywających i zmuszających do myślenia. Poszerzały horyzonty. Rzeczony paszkwil, który uderzał bezpośrednio w część społeczeństwa magicznego sprawił, że nie potrafiła spojrzeć na okładkę czasopisma inaczej jak z oburzeniem.
Czarownicę zaś, uważała za pismo, które było nośnikiem niezwykle ważnym bo docierającym do większej ilości kobiet i w tej chwili uważała, że powinno się go wciągnąć w całą sytuację. Co by zrobili mężczyźni gdyby okazało się, że nagle ich matki, żony, siostry i córki odmówiły współpracy? Odłożyły różdżki, przestały korzystać z magii, bo przecież ta im szkodzi?
Ściągnęła mocno brwi słuchając łagodnych słów przyjaciółki, która chciała ukoić jej nerwy, wyjaśnić, że na pewno Ramsey Mulciber nie miał nic zdrożnego na myśli, ale artykuł temu przeczył. Gdyby go napisał człowiek mniej znany, o mniejszej wiedzy czy wpływie na społeczność magiczną może by się tak nie uniosła, ale to był Ramsey Mulciber. Sprawa w jej opinii była bardzo poważna.
-To był w pełni świadomie napisany tekst, który miał uchodzić za naukowy, a brzmi jakby został napisany przez początkującego naukowca, który zapomniał go pokazać komuś bardziej… obytemu.- Odparła nim jeszcze przeczytała przyjaciółce odpowiedź od Mulcibera. Teraz zaś trzymając jego odpowiedź w dłoni aż się w niej gotowało. Miała ochotę zgnieść list i rzucić im w kąt. Zamiast tego oddychała mocno i głęboko nie chcąc wpaść w furię. Treść wiadomości miała być uprzejma, ale de facto obraża ją głęboko i wskazywała na pogardę człowieka, który kreślił rzeczone słowa.
Zerknęła na Evandrę przysłaniającą usta chusteczką. Wyciągnęła różdżkę aby wypowiedzieć zaklęcie czyszczące. Blat stolika od razu zalśnił czystością. -Jawnie wskazuje, że właśnie działam w przypływie histerii spowodowanej zerwanymi zaręczynami. Przecież kobieta nie może myśleć racjonalnie, kierują nią emocje. - Westchnęła cicho i przymknęła oczy chcąc uspokoić swoje oburzenie. -Tak, teraz jestem w emocjach, spowodowanymi bzdurami jakie czytam. - Ponownie zerknęła na treść listu i pokręciła głową. -Zobacz… Najpierw pisze to co pisze, a następnie stwierdza, że przysłużyłam się społeczności magicznej więc zaprasza mnie do ścisłego grona. Edgar zapewne wie więcej na ten temat. Z jednej strony dostaję pstryczka w nos, a potem? - Podała list przyjaciółce gdyby chciała doczytać sama jego treść. -Oczywiście, że się z nim spotkam i porozmawiam. Nie zostawię tego. - Postąpiła parę kroków. Wściekłość mijała, spokojne myśli napływały kiedy lady Burke odzyskiwała swoją równowagę. Kobieca pozycja tak niepewna, a jednocześnie silna na innych filarach zaczynała się właśnie chwiać. -Czasami ciężko mi zrozumieć mężczyzn. Chyba nie potrafię wyłapać tego co mówią, co chcą przekazać. Mam problem z odczytaniem ich intencji. Nie mówię tu tylko o panu Mulciberze, ale chociażby taki Mathieu Rosier. O co mu chodzi? - Primrose ostatnimi czasy wciąż zachodziła w głowę co się wokół niej dzieje. Miała już wszystko ułożone i zaplanowane, wiedziała co ma zrobić, na czym się skupić, aż tu nagle znów lord Rosier postanowił zamieszać w jej świecie. -Najpierw wyraźnie daje mi znać, że nie jest zainteresowany moją osobą, a nie tak dawno temu zadaje mi pytanie: “Czy nie chciałabym od niego więcej?” ale czego? Co takiego chce mi zaoferować? Co takiego mi dać? I jeszcze wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że aż czułam się nieswojo i niepewnie. O co chodzi mężczyznom? - Potarła czoło gestem, który często miewał Edgar kiedy nad czymś mocno się zastanawiał.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]13.04.22 13:32
Próbując złapać głębszy oddech i uspokoić rozkołatane serce, słuchała dalszych słów Primrose, na głos potwierdzając obawy Evandry. Za każdym razem, kiedy ktoś rzucał oskarżeniami o histerię coś w niej płonęło, burzyła się na nieprofesjonalną opinię, która padała zawsze wtedy, gdy czarodziejowi brakowało argumentów w prowadzonym sporze. Sama czuła się usprawiedliwiona, czasem pozwalając sobie na popadanie skrajność, zasłaniając się przed samą sobą rodowym szaleństwem, lecz nie u każdej kobiety płynęła w żyłach krew Lestrange’ów, a prawo do uczuć miał przecież każdy.
- Jak mężczyźni nie są emocjonalni, to ja jestem Helga Hufflepuff - mruknęła pod nosem, nie rozumiejąc też co ma znaczyć atak przesłonięty zaproszeniem do ścisłego grona. - Uważaj, bo jeszcze się okaże, że badają tam nowe sposoby na leczenie ataków histerii - Pozwoliła sobie upuszczenie kropli goryczy do tej przelewającej się z wolna czary. - Sądzisz, że rozmowa cokolwiek zmieni? - dopytywała, nieco powątpiewając w skuteczność tego planu. - Artykuł poszedł już do druku, a skoro pan Mulciber wierzy, że na jego łamach zawarł samą prawdę, osób mu podobnych może być wielu… - Aż ponownie ją zemdliło na samą myśl, nie widząc jasnego sposobu jak rozwiązać tę sytuację. Czarodziei można było zmusić do słuchania, wystarczy przecież użyć odpowiednich słów, kilku gestów czy uśmiechów, by skupić na sobie całą uwagę. Niestety do zmiany podejścia do raz obranego toku myślenia nie można było już tak łatwo nakłonić. Wystarczyło jedno spojrzenie na Primrose, by dostrzec malującą się na jej twarzy determinację, świadczącą o tym, że w głowie układa już swój misterny plan.
”Choćby taki Mathieu Rosier”, na dźwięk tych słów Evandra zamarła, przyglądając się czujnie przyjaciółce. Usadowiła się na powrót na ogrodowym krześle, odsuwając od siebie spodeczek z filiżanką. W błękitnych oczach półwili wciąż jeszcze błyszczały wywołane kaszlem łzy. Nie dalej jak przed dwoma miesiącami słuchała słów szwagra o sentymencie wiążącym go z lady Calypso Carrow, by następnie otrzymać dramatyczny list od nielubianej szlachcianki, zarzucającej jej niecne maczanie palców w podjętej przez Mathieu decyzji. Oczywiście, że była jej ona na rękę, któż to widział, by Rosier i Carrow łączyli się w pożal się Merlinie związek, zwłaszcza mając na uwadze dość burzliwą przeszłość szwagra w kwestii miłosnej, ale nie posunęłaby się do tego, by wymóc na nim zmianę zdania - czy aby na pewno? Mathieu po powrocie z morskiej wyprawy wyznał lady doyenne powód tej decyzji, zasłaniając się logicznymi rachunkami o nieopłacalności podobnego małżeństwa. Każdego innego dnia przyjęłaby to wytłumaczenie za rozsądne, lecz stan, w jakim widziała go przed wyprawą, nakazywał wątpić w tak rychłą poprawę.
- Oh Prim… - zaczęła wolno, zaraz urywając z westchnieniem. Cóż miała jej powiedzieć? Żeby przestała interesować się Mathieu, by odrzuciła chaotyczne zaloty, porzuciła nadzieję, iż może z tego wykiełkować coś pięknego? Tak bardzo pragnęła szczęścia przyjaciółki, tak bardzo chciała dostrzec wreszcie na twarzy szwagra radosny uśmiech i jakże wspaniale byłoby mieć ich oboje pod jednym, wspólnym dachem. Zbyt wiele wątpliwości kotłowało się w umyśle Evandry, na przód wybijał się strach, który nie chciał dla tych dwojga bolesnego zawodu. - Chciałabym powiedzieć, byś ufała swemu sercu - mówiła ostrożnie, wpatrując się w piegowatą twarz przyjaciółki nieco zmartwionym spojrzeniem. Jak uczyć o miłości kogoś, kto nie słucha serca, kierując się wyłącznie rozsądkiem? - Mathieu to bardzo dobry czarodziej, bliski przyjaciel, powiernik sekretów. - Uśmiechnęła się nieznacznie, już widząc oczami wyobraźni chwilę, w której we troje zakradają się do kuchni na kanapki z wieprzowiną. - Jak każdy z nas, nosi na swych barkach brzemię obowiązków oraz oczekiwań, czasem błędnie podejmując decyzje w oparciu o zaufanie osób jego niegodnych. Ciężar porażki tylko dokłada mu trudu. Może ci się wydawać, że jego słowa są niezrozumiałe i zbyt chaotyczne, poproś więc, by się przed tobą otworzył. Niech wie, że może mieć w tobie oparcie, oczywiście pod warunkiem, że sama chcesz go wesprzeć. - Niegdyś sama pytała Mathieu o opinię względem Primrose, wyraźnie wtedy zaznaczył, iż łączą go z nią wyłącznie relacje ucznia i nauczyciela. Doświadczenie pokazało jednak, że lord Rosier ze swoją decyzyjnością mierzyć może się z najbardziej kapryśną panną dobierającą rękawiczki na podwieczorek (w myślach Evandry wcale nie pojawiła się sylwetka kochanej kuzynki Cordelii), należało się więc przygotować, że tych zmian może być jeszcze więcej. - Nie chcę jednak, byś rezygnowała z własnych oczekiwań i bezpieczeństwa. Jeśli Mathieu jest tak zdeterminowany, by oferować ci “więcej”, każ mu się postarać, by mieć pewność, że nie jest chorągiewką. - W kwestii tak kluczowej, jaką jest małżeństwo, należało powziąć odpowiednie przygotowania i upewnić się, że za kilka miesięcy oczekiwania i zamiary pozostaną niezmienne. Evandra uśmiechnęła się nieco szerzej, wierząc że zarówno Primrose nie będzie musiała martwić się na zapas, jak i Mathieu otrzyma szansę, by się wykazać.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Oranżeria [odnośnik]13.04.22 19:23
Działanie zmienia świat, aktywne i wskazywanie, że nie godzimy się na dane postępowanie. Primrose Burke już się nauczyła, że nie wystarczy tupnięcie nóżką i powołanie się na miano rodowe. To otwierało wiele drzwi, ale za nimi w parze nie zawsze szedł szacunek jakim chciałaby być obdarzana. Postukała palcem w blat stolika, przy którym jeszcze przed chwilą siedziała zbierając myśli.
-Nawet jeżeli nie zmienię jego zdania, to powinien usłyszeć głos, który się z tym nie zgadza. Inaczej będzie żył w przeświadczeniu, że każdy czytelnik się z nim zgadza albo nie ma odwagi wejść z nim w polemikę. - Wskazała na list od Ramseya. -Pan Mulciber poza opinię odmienną od tej, którą sam reprezentuje.
Zamyśliła się przez chwilę i uśmiechnęła pod nosem bo obydwie doskonale wiedziały, że emocje potrafią targać mężczyznami o wiele silniej niż kobietami. Nie panowali nad nimi tak jakby sobie tego życzyli również ulegając pasją i namiętnością. Nie mówili o tym wprost zasłaniając swoje zachowanie momentem słabości, który zdarza się raz na jakiś czas. Widziała je żyjąc głównie z chłopcami, którzy na równi płakali jak dziewczynki, ale z czasem zaczęto im mówić, że muszą dusić w sobie emocje, że powinni się hamować. To zaś powodowało w nich frustrację i lęk, że ktoś odkryje iż odczuwają coś więcej niż stonowaną radość czy wściekłość; gdzie tam ostatnia ponoć im pasowała.
Trudno jej było samej zrozumieć emocje, które kierowały życiem każdego czarodzieja. O wiele lepiej rozumiała stare zapiski, układy numerologiczne. Uczucia nie dało się wpisać w żaden schemat, nawet zachowania ludzkie, które były nimi kierowane.
Westchnienie ze strony przyjaciółki nie zwiastowało niczego pozytywnego.
-Tak, wiem. Powinnam dać sobie spokój. - Mruknęła pod nosem. Nie było sensu zaprzątać sobie głowy osobą lorda Rosiera. Zapewne źle zinterpretowała jego intencje, kiedy chciał ją upewnić w swojej przyjaźni. Nie wiedziała jak brzmiała treść ostatniej rozmowy Evandry z Mathieu, ani że w ogóle miała miejsce. Podejrzewała jedynie, że ten ma na oku inną panną. Piękniejsza, wyższą, smuklejszą i bardziej przystającą do niego samego. Lady Burke wyróżniała się na tle innych panien i nikt nie śmiał mówił, że jest chodzącą pięknością, a przecież takiej partnerki szukali przeważnie lordowie. Nikt nie chciał szpetnych dzieci. -Sercu? - Uniosła w górę brwi na powrót siadając na swoim miejscu. -Ja mam problem, żeby czasami zaufać rozumowi. - Odparła z nutą ironii w głosie. Nie przerywała wywodu przyjaciółki, która postanowiła przedstawić osobę lorda Rosiera ze swojej perspektywy. Trochę go tłumaczyła? Ale z czego? Z tego, że nie był zainteresowany osobą lady Burke kiedy ta wyglądała jego osoby, na każdym spotkaniu towarzyskim, gdy czytała listy jakie słał? Nie jego winą było iż młoda czarownica uległa jego czarowi. -Nie obawiam się obowiązków czy ciężarów jakie się z nimi wiążą. Jestem ich w pełni świadoma i sama nieraz odczuwam jak przygniatają do ziemi i nie pozwalają oddychać. - Spojrzała uważnie na przyjaciółkę. -Myślisz, że może mieć jakieś plany względem mnie czy to znów moja wyobraźnia płata mi figle?
Zdecydowanie wolałaby wiedzieć co kryło się za tymi słowami, jak miała je interpretować. Przez dłuższą chwilę milczała wsłuchując się w szum wody, w spokojne dźwięki jakie ją otaczały w oranżerii.
-Tak zrobię. - Pokiwała głową, a nie miała problemu aby rozmawiać z mężczyzną o własnych oczekiwaniach. Zrobiła to przed Carrowem, ale nie uszanował jej szczerości wybierając kłamstwo i obłudę. Myślała, że doceni fakt iż jego przyszła małżonka charakteryzuje się rozwagą i całkiem zdrowym rozsądkiem. Srogo się zawiodła. Westchnęła teraz ona, ciężko i przeciągle. -Dlaczego to musi być takie trudne? Relacje z drugą osobą.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]13.04.22 21:00
Zerknęła przelotnie na wskazywany przez Primrose pergamin, odnajdując na nim odręczne pismo Mulcibera. Wciąż miała mieszane skojarzenia, nie potrafiąc jasno określić czy jest zaskoczona czy raczej zawiedziona postawą przyjaciela Tristana.
- Koniecznie opowiedz mi o przebiegu tej konwersacji. Jestem bardzo ciekawa jak Ramsey do tego podejdzie, mając na uwadze zarówno twoją płeć, jak i wysunięte argumenty. - Uniosła jasną brew, pozostając nadal sceptyczną, zarówno względem artykułu, listu, jak i zapowiedzianego spotkania. - Jeśli będziesz potrzebować pomocy oraz wsparcia, nie wahaj się do mnie zwrócić. Chętnie powiem mu co o tym wszystkim myślę.
Mathieu nie wspomniał szwagierce o swych zamiarach względem lady Burke, zapewne chcąc najpierw samemu rozeznać się we własnych uczuciach, nim podejmie zdecydowanie kroki. Trudno więc jej było jednoznacznie określić czy skierowane do Primrose słowa związane były z romantycznym uniesieniem serca, czy też czymś zupełnie innym. Evandra wolała być jednak ostrożna, a i ostrożność zaleciła przyjaciółce.
Przechyliła głowę, uśmiechając się łagodnie nad trapiącą ją kwestią. Dlaczego to wszystko było takiego trudne? - Ponieważ tkwimy w rozdarciu między tym, czego pragniemy, a tym, czego się od nas oczekuje, wszak te dwie kwestie nie zawsze idą ze sobą w parze - powiedziała z tłoczącą się w głosie mglistą nostalgią. - Nie chcę przysparzać ci rozterek, droga Prim, lecz nie ma też co niepotrzebnie się nad tym głowić. Jeśli potrzebujesz jasnych deklaracji, poproś o nie. - Natura płynącej w jej żyłach krwi rodu Burke była silnie pragmatyczna, trudno szukać wśród niej romantyzmu, lecz nie było to niemożliwe. Mathieu zaś zdawał się wierzyć, że każda młoda dama oczekuje owianych tajemnicą wyznań, lecz sprawiał także wrażenie, że przy jasno postawionej sprawie ośmieli się bardziej. Oby tych dwoje doszło do porozumienia.
O własnych pragnieniach uczyła się w ostatnich miesiącach z wielką namiętnością. Nie bez powodu na myśl przyszły jej od razu dwie sylwetki, które doprowadzały półwilę do skrajnych emocji. Na własne życzenie zamknęła się w sobie z przemyśleniami, bojąc się komukolwiek wspomnieć o pożądaniu, jak i strachu, jakie targały nią od dawna.
- Odnośnie trudności w zawieraniu relacji, pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o madame Mericourt, że chcę spróbować nawiązać z nią nić porozumienia? - zagaiła ostrożnie, nie wiedząc jak ubrać w słowa ich ostatnie spotkanie. - Z początkiem lutego zaprosiłam ją do Château Rose na małą pogawędkę. Wciąż doszukuje się we mnie zazdrości, sądzi, że moja chęć kontaktu to niecny plan, by ją zdyskredytować i pogrążyć. - W ostrych słowach rzucała oskarżeniami, czekając tylko na potwierdzenie, że jedynym celem Evandry jest ośmieszenie jej oraz pozbawienie pracy. Czy nie dała jej dostatecznie wiele powodów, by rozwiać te wątpliwości? - Nie wiem czy mi uwierzyła, finalnie opuściła pałac, zresztą na moją własną prośbę. - Tuż po tym, jak ogarnął ją wstyd po pozwoleniu sobie na odsłonięcie słabości. Na policzkach lady Rosier pojawił się subtelny rumieniec, wspomnienie tamtego wieczoru pozostawało w jej pamięci żywe, lecz nie zamierzała wprowadzać Primrose w szczegóły. - Od tamtej pory nie zamieniłyśmy ze sobą słowa, a już wkrótce przyjdzie nam się spotkać na uroczystości wręczenia odznaczeń honorowych w Londynie i sytuacja może być… napięta. Sądzisz, że powinnam wyciągnąć do niej rękę? A może odepchnąć to wszystko w niepamięć, uznać za niebyłe? - Utkwiła wyczekujący wzrok w przyjaciółce, szczerze potrzebując porady. To lady Burke poleciła jej, by nie wszczynać kłótni, nie wywoływać wojny z kochanką męża, że lepiej im będzie żyć w zgodzie. Tyle że dziś cała sprawa przybrała (nie)oczekiwany obrót i w głowie doyenne pozostał wyłącznie mętlik.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Oranżeria [odnośnik]14.04.22 9:02
-Im więcej głosów usłyszy tym lepiej. - Odparła choć zdawała sobie sprawę w jakim świecie żyje, a większość kobiet z jej środowiska akceptowała swój los i nie zadawała pytań, nie drążyła niewygodnych tematów. Nie mogła się poddawać, to by oznaczało, że sama nie wierzy we własne słowa. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Evandry dziękując jej tym samym za wsparcie jakiego potrzebowała.
Lady Burke swego czasu zachwycała się romantycznymi uniesieniami w powieściach. Ostatnio uznała, że należy zagłuszyć takiego porywy i słuchać się rozumu oraz rozsądku. Rozwaga nie zaś romantyczność, działanie a nie wzdychanie. Zdecydowanie czarownica należała do tych, które nie spodziewają się i nie oczekują od mężczyzn wielkich słów, a realnego działania. W takich sytuacjach czuła się pewnie i wiedziała co robić, jak się zachować. -W czasach jak te bywają momenty kiedy trudno określić czego się już od nas oczekuje. - Mruknęła pod nosem, a potem wyprostowała się gwałtownie. -Choć nie. Pan Mulciber wyraźnie wskazał czego się oczekuje. - Pokręciła głową nadal nie mogąc w pełni pojąc co nim kierowało kiedy układał ten artykuł. Tym bardziej chciała się z nim spotkać i porozmawiać. Korespondencja listowna nie była aż tak satysfakcjonująca jak dyskusja, która mogła o wiele więcej wyjaśnić. -Masz rację, powinnam zapytać. I tak zapewne zrobię, ale to już po ceremonii…
Sięgnęła po filiżankę z herbatą, która wciąż była ciepła dzięki magii sprawiającej, że napój nie ostygł. Zwolniła ruchy kiedy przyjaciółka zaczęła mówić o kochance swojego męża. To Primrose przyniosła jej wieści, była posłańcem nowin i to w sytuacji, w której lady Rosier była w wielkiej rozsypce. Z perspektywy czasu stwierdziła, że dobrze się stało, że tego dnia wszystko jej wyznała. Nie potrafiła tego nazwać, ale zdawało się jej, że widzi delikatną przemianę w czarownicy. Coś uległo zmianie, nie wiedziała co i jak, ale była pewna wydarzeń, o których nie miała pojęcia. -Nie dziwię się takiej reakcji. Jest ona naturalna, Madame czuje się zagrożona. Sekret wypłynął, a ty masz w towarzystwie wyższą pozycję od niej. - Odparła spokojnie i upiła łyk z filiżanki. Kochanka lorda Rosiera miała możliwość porozumienia się z jego małżonką, jeżeli z tego nie skorzysta to Primrose uzna, że jednak pomyliła się co do tej kobiety i nie jest ona aż tak inteligentna i przebiegła jaką się zdaje być. Układ z lady doyenne, wzajemne porozumienie mogłoby jej wyjść tylko na dobre, ale to była jej decyzja i konsekwencje jakie poniesie. -Już wyciągnęłaś do niej dłoń. - Odstawiła filiżankę na stolik opierając się wygodniej o krzesło. Pozwalała sobie na swobodę w ruchach, podobnie jak lady doyenne, wiedząc, że nie spotka się z oburzeniem ze strony swojej towarzyszki. -Nie ma sensu ponownie powtarzać gestu, który został wykonany. Wszystko zależy od Madame czy go przyjmie. - Szarozielone spojrzenie spotkało się z błękitem lady Rosier. -Ruch teraz jest po jej stronie. Tak uważam, nie chcę ci narzucać swojego zdania. Nie było mnie przy waszej rozmowie więc mogę jedynie na podstawie relacji wyrazić swoją opinię. Jeżeli uważasz, że ponowne wyciągnięcie ręki zadziała na korzyść, zrób to. Jeżeli zaś chłodna obojętność wydaje się bardziej wskazana, to tym bardziej. Możesz też zobaczyć co się wydarzy na samej ceremonii, choć nie spodziewam się po niej żadnego skandalu. Jest to kobieta, która świetnie się dopasowuje i potrafi być niezwykle elastyczną. - To tyle co zdołała zauważyć sama Primrose kiedy poznała osobiście czarownicę. -Jak się z tym wszystkim czujesz? - To była kwestia, która ją interesowała. Przyjaciółka nie miała łatwo, a troska o jej stan i samopoczucie stało na pierwszym miejscu.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]15.04.22 14:03
Lady Burke miała rację, czasem naprawdę trudno było określić czego się od nich oczekiwało, zwłaszcza gdy otrzymywane wytyczne nie zawsze sformułowane były wprost. W przypadku Mathieu Evandra odnosiła wrażenie, że szwagier nadal poszukuje swojego miejsca oraz celu na nadciągającą przyszłość. Czy obecność Primrose pomoże mu nakreślić wyraźniejsze ramy?
- Od mężczyzn oczekuje się siły i dominacji. Prawdę mówiąc nawet nie dziwię się, że Ramsey pokusił się na taki tekst. Jeśli chce uznania otoczenia, musi pisać to, co uważa, że się przyjmie. - Sama była przecież jedną z tych, które głośno wyrażały swoją aprobatę dla kwestii, z jakimi nie do końca się zgadzała. Związana była jednak węzłem małżeńskim z czarodziejem, będącym prawą ręką Czarnego Pana i za nic nie mogła dopuścić do tego, by misternie upleciona wokół nich otoczka jedności oraz zgodności, upadła przez tak drobne zawahanie. Także i Mathieu dopasować się musiał do wymagań, oddania interesom rodziny, wspólnej misji oraz przykazaniu o zdobyciu małżonki. Czy trafił wreszcie na odpowiednią kandydatkę, która zakończy jego poszukiwania? - Przykre jest tylko to, że wysuwa tak krzywdzące dla czarownic opinie. - Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki na dźwięk zgody i powziętego planu o wyjaśnienie sprawy z Mathieu. Nie pozostało jej nic innego, jak czekać na efekt.
Zasłuchawszy się w opinii Primrose nie mogła uciec od uporczywego wrażenia, iż powinna powiedzieć przyjaciółce o wszystkich aspektach relacji z madame Mericourt, wszak bez posiadania pełni informacji trudno było się odnieść i służyć jakąkolwiek radą. Przez wzgląd na niewinne i nadal nieuświadomione serce przyjaciółki, nie było to najlepsze rozwiązanie, więc należało rozważyć zaproponowane możliwości.
- Oh tak, jest zdecydowanie elastyczna - stwierdziła, mówiąc bardziej do siebie, niż do Primrose, a myślami krążyła tylko wokół krótkiego spotkania w parnej ptaszarni, kiedy przywarta do barowego stolika poddawała się zręcznym palcom Deirdre. Nie, elastyczności nie mogła jej odmówić. - Zwyczajnie zaskoczyło mnie, że osoba tak sprytna i o silnym charakterze, dążyć będzie do wojny. - Choć wiedząc o jej przynależności do bliskich popleczników Czarnego Pana, wcale nie powinno to dziwić. - Muszę oddać jej jednak honor, stale podkreśla, że nie chce wchodzić między mnie a Tristana, mówi o tym jak bardzo mnie kocha i jest oddany. - W ustach Evandry nie wybrzmiewało przekonanie, ani żadna inna emocja, sugerując, że wielokrotnie pochylała się nad tematem i zdążyła się do niego zdystansować. - Jednocześnie twierdzi, że pełen jest pasji i żaru, które okazałyby się niebezpieczne, jakby skupił je wyłącznie na mnie, więc wspaniałomyślnie przyjmuje na siebie to brzemię. - Ta kwestia nadal pozostawała tajemnicą, wspierana przez nieodparte wrażenie, że oboje wciąż wzbraniają się przed odsłonięciem prawdziwych oblicz. Wystawiany na deskach opery spektakl, na który ukochany zabrał ją w dzień zakochanych, bardzo wymownie nakreślił chęć przekroczenia pewnej granicy. Wywołane przejmującą historią pożądanie uświadomiło Evandrze jak bardzo tego potrzebuje, życia w zgodzie z własnym szaleństwem, nawet jeśli świat miał go nie zaakceptować. Powstałe w wyniku spotkania z Deirdre komplikacje nie ułatwiały podjęcia decyzji. - Momentami odnoszę wrażenie, że chciałaby zobaczyć moją złość, bym zwróciła się do Tristana z pretensjami, zupełnie jakby nie mogła się zdecydować czy odpowiada jej pozycja, jaka jej przypadła. - A może zwyczajnie chciała ją sprowokować? Splamić honor doyenne, odrzeć z niewinności i woalki dobroci oraz uprzejmości. Cóż, to jedno już jej się udało. - Sama już nie wiem, Prim. Nie chcę się jej pozbywać, nie ogarnia mnie zazdrość o dzielenie się mężczyzną, który nigdy nie miał zamiaru dotrzymywać złożonej przysięgi. Boli fakt, że podczas gdy on korzysta z pełni życia, ja… - urwała wpół zdania, zawiesiwszy spojrzenie na zgaszonej zieleni tęczówek lady Burke - ... nadal tkwię w miejscu, nie wiedząc jak sięgnąć po to, czego chcę.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Oranżeria [odnośnik]16.04.22 16:30
Nie znała w pełni osoby Madame. Nie była świadkiem ich spotkania i nietypowej rozmowy jaką toczyły. Być może by się zarumieniła, a swoje skrępowanie schowała za filiżanką herbaty.
-Nie znamy de facto jak wygląda dokładnie relacja Madame z Tristanem. - Mogły sie jedynie domyślać co się działo za zamkniętymi drzwiami kiedy ta dwójka była sama. Być może rzeczywiście ta kobieta chroniła Evandrę. Nie takie historie miały miejsce. Co było kłamstwem, a co prawdą w ustach czarownicy, a może wszystko miało to ziarno prawdy absolutnej okraszone tym co sama kochanka uważała za prawdę i szczerze w nią wierzyła.
-Oczywiście, że będzie przyjmować postawę obronną. Jest zagrożona. A najlepszą formą jest taka. Wręcz spodziewa się, że zaatakujesz, bo zapewne większość kobiet tak by właśnie zrobiła. - Zachowanie Madame było dla niej dość naturalne i oczywiste. Zwierzę w poczuciu zagrożenia też się stroszy i syczy w obawie o własne życie czy też swoich młodych. Naturalna kolej rzeczy, z którą ciężko walczyć. -Zachowujesz się inaczej niż sobie założyła. - Primrose złożyła dłonie na swoich udach przez chwile się w nie wpatrując. -Gdybym to była ja. Gdybym musiała zmierzyć się z kochanką męża, to przedstawiłam bym razem swoją pozycję i moje oczekiwania i nie dążyłabym do tego aby mnie polubiła czy upewniała się co o mnie myśli i czy przyjmie wyciągniętą dłoń. - Spojrzała uważnie na przyjaciółkę. -Dałaś jej szansę. To czy z niej skorzysta zależy już od Madame.
Kolejne słowa lady Rosier napawały smutkiem, ale niosły ze sobą również okrutną prawdę, o której sama pół wila wcześniej wspomniała. Oczekiwania otoczenia, a nasze własne pragnienia często stały w sprzeczności ze sobą. -Być może tobie się jedynie wydaje, że korzysta z życia w pełni? Korzysta w taki sposób jaki sama byś chciała, ale nie oznacza to, że sama jest z tego zadowolona. - Odparła Primrose, która sama zaczęła powoli stawiać kroki ku temu aby czerpać z życia tak jak ona chce, bez oglądania się ciągle na stare zasady, które nie pasowały do świata zmieniającego się na ich oczach. -Co cię powstrzymuje? Twój strach, lęk przed nieznanym? Opinia innych? Z jednej strony masz lepszą pozycję do zmian niż ja. Jesteś lady doyenne, osobą, która może dyktować zasady i warunki. Poza tym, jesteś lady doyenne Rosier. Już to połączenie wkłada ci w dłonie władzę i możliwości. Pytanie, jak to wykorzystasz?
Czy podpuszczała trochę przyjaciółkę? Być może. Ale widziała w niej siłę i niezłomność, która tylko czekała aż zostanie uwolniona.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]21.04.22 21:30
”Jeszcze nic nie wiesz”, wybrzmiały w jej głowie słowa Deirdre, będące potwierdzeniem dla wniosku Primrose. Nie miała wszak pojęcia jakie były szczegóły zawiązanej między nimi relacji i musiała przyznać, że zżerała ją okrutna ciekawość, drążąc w brzuchu dziurę niecierpliwości. Chciała poznać odpowiedź, wsunąć palce między drzwi i zerknąć choć na moment, liznąć tajemnicy, która była dla niej niedostępna. Przez moment miała nadzieję, że coś się w tej kwestii zmieni, że uda jej się porozumieć z madame Mericourt, uszczknąć rąbka, zaspokoić ciekawość. Evandra przeniosła wzrok na fontannę, ponownie burząc taflę wody palcami.
- Nie potrzebuję, by wszyscy mnie lubili. - Ale Deirdre by mogła… - Skoro jej nie zaatakowałam, mając ku temu okazję, to już chyba tego nie zrobię, prawda? - Wywróciła oczami, strzepując chłodne krople z opuszków. To nic, że podczas ich pierwszego spotkania w istocie zaatakowała kochankę męża, ale nie taki był przecież plan; to w reakcji na bezczelną prowokację odpowiedziała otwartym ogniem. Wszystko wskazywało na to, że czarownica pragnęła dalszych prowokacji, jakby życie w zgodzie było sprzeczne z jej naturą. Evandra zamyśliła się nad kolejnymi, zaobserwowanymi zachowaniami kobiety, dochodząc do wniosku, że przez życie w ciągłym strachu i potrzebie walki o swoje, w braku akceptacji i wzajemności, czarownica ta nie była w stanie zachowywać się inaczej, bo nikt jej tego nie nauczył, nie pokazał, że można coś zmienić. Tylko czy półwila naprawdę miała czas oraz chęć, by zagłębiać się w taką relację? Czy nie dość miała w życiu skomplikowanych spraw, jak i tych, które przynosiły jej radość, by zaprzątać sobie głowę dodatkowymi problemami?
Kwestia korzystania z życia na własnych zasadach mogła być przez nie inaczej postrzegana. Evandra wiedziała, czego chce - sięgnąć niemożliwego, tego, co zakazane, tego, co skrywane za sekretnym woalem. Chciała spełniać się i trwać w pragnieniu, odkrywać i nadal szukać, poznać siebie, być świadomą własnych możliwości. Otrzymała od Tristana nie jeden sygnał, dowód sympatii, zgodności zamiarów, przecież nic nie stało na przeszkodzie, by zwyczajnie po to sięgnąć, a jednak wciąż wzbraniała się przez świadomość, że nie należy tylko do niej - i nigdy nie będzie - więc dlaczego ograniczać swój wybór?
- Nawet doyenne nie może wszystkiego, zwłaszcza kiedy szlachetność tych działań może zostać poddana w wątpliwość. - Miała świadomość, że nie mówiąc przyjaciółce wprost o swoich zamiarach, nie dojdą w pełni do porozumienia, ale na to miał jeszcze przyjść czas. - Tytuł to nie tylko możliwości czy władza, niesie ze sobą więcej obowiązków i wyrzeczeń, niż mogłoby się wydawać. Może i to lepsza pozycja do zmian, lecz jednocześnie każde, najdrobniejsze nawet potknięcie, niesie za sobą większe, zdwojone konsekwencje - westchnęła ciężko, niejako pogodzona z losem. Uniosła wzrok na przyjaciółkę i nagle wygięła kąciki ust w uśmiechu, jakby tym gestem chciała odepchnąć cały smętny nastrój, w jaki je wprowadziła. - Kiedy tylko podejmę decyzję, na pewno od razu ci o tym powiem.

| zt x2



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Oranżeria [odnośnik]27.07.22 9:53
|02.05.1958

Lady Burke patrzyła na list od Elviry Multon i unosiła do góry brwi z każdym przeczytanym słowem. Treść listu była wymuszona, sztuczna, kwiecista i egzaltowana. Nie brzmiała jak kobieta, którą poznała jakiś czas temu, ale jak dwunastolatka, która pisze list z kalki od guwernantki. Primrose takich sformułowań używała kiedy pisała swoje pierwsze listy pod dyktando opiekunki. Odłożyła list na bok, a następnie przejrzała formuły alchemiczne, nad którymi się pochylała od paru dni. Pracowała nad kolejnymi talizmanami, ale też powróciła do warzenia eliksirów wiedząc, że bez tej podstawowej wiedzy nie rozwinie się dalej. Nie mogła pozwolić aby inne obowiązki odciągnęły ją od pasji jaką była sztuka talizmaniarska. Dlatego jeszcze przed spotkaniem z panną Multon udała się do pracowni, gdzie sprawdziła czy ma wszystkie składniki oraz skupiła się na odpowiedniej mieszance cynku i ołowiu. Dopiero kiedy odstawiła na bok próbnik zerknęła na zegar by zorientować się, że do spotkania została godzina. Idealny czas aby się przebrać i udać do oranżerii gdzie nakazała podać poczęstunek. Lubiła to miejsce, oddalone od głównych pomieszczeń pozwalało na pewną intymność i mogła mieć pewność, że nagle nie wkroczy, któryś z domowników wraz ze swoim gościem choć zwykle informowali siebie z wyprzedzeniem o potencjalnych wizytach. Widziała parę razy Mathieu Rosiera, ale nie miała okazji zamienić z nim słów, wymieniali się jedynie listami. Nie wiedziała czy powziął już jakieś działania względem jej osoby. Evandra o niczym nie wspominała, a brat również nie wezwał ją na rozmowę, to oznaczało, że na razie musiała uzbroić się w cierpliwość.
Ubrana w czarną bluzkę z bufiastymi rękawami haftowanymi srebrną nicią i szerokie, lejące się spodnie udała się niespiesznym krokiem w stronę oranżerii. Ciemne włosy kaskadą opadały na plecy kobiety zebrane jedynie na skroniach za pomocą ozdobnych spinek. Poza tym nie miała na sobie żadnej biżuterii, nie licząc jedynie pierścienia z zielonym kamieniem, który należał kiedyś do jej babki.
W pomieszczeniu już przygotowano stolik i dwa nakrycia, w czajniku czekała herbata, a w karafce iskrzył się burgundowym kolorem likier obok zaś kieliszki z cienkiego szkła stworzone specjalnie pod ten trunek. Skrzat ustawiał paterę z ciasteczkami cytrynowymi - jednymi z ulubionych przez rodzinę Burke, a gdy Primrose wkroczyła do wnętrza zniknął równie bezszelestnie jak się pojawił.
Potoczyła wzrokiem po rozkwitających roślinach, które idealnie wpasowały się w rozbujałą zieleń na zewnątrz. Soczyste kolory maja nie pasowały do wojny jaka wciąż trwała, choć spokojniejsza, tak nadal się toczyła.
-Panna Elvira Multon - Oznajmił skrzat, który przyprowadził blondynkę do Oranżerii. Primrose uśmiechnęła się delikatnie na jej widok.
-Elviro, miło cię widzieć. Dziękuję, że zgodziłaś się na spotkanie. - Podeszła bliżej do blondynki i następnie wskazała miejsce przy stoliku. -To wszystko Maczku, dziękuję.
Skrzat ukłonił się i odszedł zostawiając kobiety w swoim towarzystwie.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]30.07.22 15:53
Freshly dissolved in some frozen devotion
No more alone or myself could I be



Nieprawdą byłoby stwierdzenie, że otwierając się na przyjaźnie i koleżeństwo z innymi kobietami nie oczekiwała, że z czasem zaskarbi sobie zaufanie, sympatię, szacunek - a także, kto wie, może i inne przychylności. Zaproszenie do Durham było dla niej ważne z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze miała okazję udowodnić, że dobrze odnajduje się w szlacheckim otoczeniu - a po drugie, sprawa nie mniejszej wagi, naprawdę dobrze dogadywała się z Primrose i lubiła jej słuchać, co było rzeczą o tyle wyjątkową, że Elvirze zwykle najwięcej przyjemności sprawiał jej własny głos.
Przygotowała się odpowiednio, ale nie ostentacyjnie. Ostatecznie, wciąż nie cierpiała gorsetów i wysokich obcasów, a przy tym nie sądziła, by na Primrose zrobiły wrażenie kreacje rodem wyciągnięte z szafy Parkinsonów. Naprawdę zachwycające suknie miała tylko dwie, tę z Sabatu i tę na nadchodzący ślub, nie było sensu po nie sięgać. Ostatecznie ostała na ciemnych barwach i prostych krojach, bo to wydawało się na miejscu. Czarna suknia z wąskim trenem dodawała powagi, podobnie koronkowe rękawiczki bez palców. Nawet o fryzurę nie zadbała specjalnie, wiążąc ciasnego warkocza i zarzucając go na jedno ramię. Tak było najwygodniej, bo jej blond włosy z każdym miesiącem stawały się dłuższe, sięgały już pasa, a nie miała serca, by się ich pozbywać. Czarna obwódka oczu ołowianym kohlem maskowała zmęczenie, z reszty makijażu zrezygnowała. Na niskim, grubym obcasie prezentowała się godnie - i tyle wystarczyło.
Przed okazałą posiadłością Burke'ów nie zaszczyciła służby nawet spojrzeniem, pozwalając doprowadzić się na miejsce spotkania. Obszerne korytarze i dzieła sztuki oraz przeszklona oranżeria przywoływały miłe skojarzenia z czasów, gdy pracowała na usługach Selwynów. Tutaj jednak było spokojniej, ciemniej, zdawało się, że jeśli człowiek zaczerpnie głębszego tchu, pozostanie w nim odrobina tej mitycznej aury starożytnej wiedzy i magii. Podobało jej się tu znacznie bardziej niż w Boreham.
Wchodząc do oranżerii, ostrożnie chwytała za poły swojej sztywnej sukienki, żeby nie potknąć się na schodach, co zdarzało jej się w domu - zazdrośnie wlepiła spojrzenie w spodnie Primrose, wspominając własną garderobę sprzed miesięcy. Gdyby była choć w połowie tak poważana i bogata jak Burke'owie... może nie musiałaby tak się wysilać, by spełniać cudze oczekiwania. Jeśli jednak taka była cena jej powrotu w łaski Czarnego Pana, była gotowa na wszystko. Czasem tylko zastanawiała się, czy Czarny Pan w istocie przykładał taką wagę do jej ubioru, pisma, płaszczenia się na salonach... służyła mu z taką wiernością, tyle razy przelała krew w imię sprawy... czy marudne życzenie Tristana Rosiera w istocie odzwierciedlało głos ich Pana?
Nie ośmielała się szukać odpowiedzi sama, nawet się nie domyślała, co musiałaby zrobić, by zasłużyć na rozmowę z Czarnym Panem. I nie była pewna, czy wyszłaby z niej upokorzona czy pokrzepiona.
Skrzat przedstawił ją i pożegnał się, Elvira nawet nie zauważyła momentu, w którym wyszedł, zajęta była bowiem podziwianiem miejsca, które Primrose wybrała na ich spotkanie.
- Ciebie również miło widzieć, Primrose. Doprawdy, piękne to miejsce - powiedziała cicho, ale jej głos pozbawiony był zupełnie egzaltacji, na którą nieświadomie pozwalała sobie w listach. - Nie odmówiłabym takiemu zaproszeniu. - Zbliżyła się do Primrose, niepewna, czy powinna wyciągnąć do niej dłoń, przytulić ją czy pocałować w policzek. Nie odnajdywała się jeszcze w tych rytuałach, zastanawiała się nawet, czy najlepszą opcją nie byłoby dygnięcie; ostatecznie jednak żachnęła się i zwyczajnie objęła Primrose jednym ramieniem. Ze wszystkich lady, akurat jej nie posądzałaby o obrażenie się. - Zbliżają się twoje urodziny, a że nie miałam bladego pojęcia co mogę ci wręczyć, przyniosłam ze sobą trochę rzadszych ingrediencji, może przydadzą ci się w pracy. - Sięgnęła do torby, którą cały czas ściskała w dłoni. - W fiolce jest smocza krew, widać po gęstości. W szkatule jest za to trochę smoczych łusek i pęk włosia jednorożca. Nie wspominaj Marii - rzuciła żartobliwie, wręczając przyjaciółce zarówno fiolkę jak i drobną, poręczną szkatułkę. - Wiem, że jeszcze zostało kilka dni, ale chciałabym ci życzyć wszelkiej pomyślności. Spełniaj swoje marzenia, realizuj plany i nie oglądaj się na nikogo - Och, jakże by chciała życzyć sobie tego samego.

Wręczam smoczą krew, smocze łuski i włos jednorożca!


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]09.08.22 13:59
Primrose była ostatnią osobą, która mogła wypowiadać się o modzie i tym co jest aktualne strojem pożądanym na salonach, ale z pewnością wiedziała, ze suknia z trenem na popołudniowe spotkanie to przerost formy nad treścią. Dobre, choć surowe, wychowanie w Durham sprawiło, że nie dała po sobie poznać tego co myśli.
Powitanie przyjęła ze spokojem pozwalając sobie na delikatne objęcie Elviry ramieniem. Widziała starania jakie czarownica włożyła w swój wygląd i doceniała to choć sama sugerowałaby inny dobór stroju; mniej krępujący.
-Dziękuję. - Uśmiechnęła się delikatnie przyjmując prezent, który odstawiła na bok aby nie przeszkadzał w trakcie spotkania. -To bardzo miłe z twojej strony. - Choć nie wiedziała skąd dokładnie panna Multon wiedziała kiedy wypadają urodziny lady Burke. Choć będąc osobą z rodu czystokrwistego jej dane nie były tajemnicą. Nieznaczne machnięcie różdżką sprawiło, że filiżanki zostały napełniony złocistym naparem, a w kieliszkach zaślinił ciężki burgundowy kolor. -Twoje życzenia mają jeszcze wydźwięk spotkania w twoim domu.- Zauważyła sięgając po swoją filiżankę kiedy Elvira zajęła wskazane miejsce przy stoliku. Wspomniała dobrze czas spędzony u czarownicy, choć nic nie zapowiadało, że tak się ona rozwinie. Jedno zmieniło na pewno - wszystkie kobiety zaczęły na siebie inaczej patrzeć, postrzeganie siebie diametralnie się zmieniło. Primrose śmiało zakładała, że Elvira pomogła nawiązać nowe znajomości oraz podwaliny pod ciekawe inicjatywy, które niedługo miały ujrzeć światło dzienne. -Miałabym do ciebie prośbę. - Zaczęła lady Burke, która nie chciała się bawić w całą otoczkę pogaduszek kiedy wokół działo się tyle rzeczy. -Uruchamiamy kopalnię w Durham, chcę obok niej postawić punkt medyczny dla pracowników. Czy byłabyś uprzejma ocenić go swoim fachowym okiem i doradzić co należy zmienić lub poprawić? - Zapytała przy okazji dzieląc się kolejnymi akcjami w jakie się angażowała. -W dogodnym dla ciebie terminie, bo zdaję sobie sprawę, że jesteś bardzo zajętą osobą. - Posiadanie własnej praktyki na pewno zajmowało większość czasu czarownicy, a nie należy zapomnieć o jej czynnej działalności na rzecz Rycerzy Walpurgii. -Wybacz, jeżeli okażę się niedelikatna, jednak nie uszło mojej uwadze, że zaczęłaś zmieniać swój styl. Czy mogę wiedzieć skąd taka zmiana? - Ciekawość bowiem zżerała niezmiernie lady Burke, która od jakiegoś czasu obserwowała przemianę panny Multon i nie znając podłoża całej historii była zaintrygowana tym faktem. Zmiany bywały potrzebne i wskazane jeżeli szło za tym coś więcej, chociażby własna potrzebna i wizja zmiany czegoś w sobie. -Chciałam również zwrócić się do ciebie o radę. Jestem jedną z nielicznych kobiet w szeregach Rycerzy Walpurgii i chciałam wiedzieć jak sobie z tym radziłaś jako kobieta w zdominowanej przez mężczyzn organizacji. - Osiągnięcie to dla Primrose było wielkim krokiem w rozwoju i spełnianiu własnych ambicji. Czuła,  że została dostrzeżona i nie tylko samo nazwisko ale jej własne działania w tym pomogły. Miała nadzieję, że nie wykazywała się w tym względzie naiwnością, która ją kiedyś zgubi.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]12.08.22 15:14
Przez całe lata swojego życia Elvira nie przykładała wagi do ubrań, kosmetyków i biżuterii, bo były to zaledwie dystraktory, błahe drobiazgi odwracające uwagę od pracy. Nikt w tamtych czasach nie zapraszał ją na żadne spotkania ani przyjęcia, jej życie ograniczało się do szpitala, mieszkania i londyńskiej biblioteki z okazjonalnym odwiedzaniem barów w godzinach wieczornych. Nic dziwnego, że strojenie się było dla niej nowym aspektem dnia i choć podobało jej się to, co widziała w lustrze, dobierała garderobę z pieczołowitością, która miała nadrobić czasy jednego i tego samego płaszcza. Chciała wyglądać jak najgodniej i podkreślać wszystko to co było w niej piękne, a że przy okazji korzystała głównie z rad Odetty Parkinson, z pewnością nie przestrzegała wszystkich niepisanych reguł skromności. Nie ufała samej sobie tak jak powinna, to zaufanie i instynkt, którymi się wcześniej kierowała, zostały jej brutalnie odebrane tej zimy.
To dzięki bliższej relacji z Parkinsonówną miała też okazję bliżej zapoznać się z drzewami genealogicznymi - czy raczej jednym wielkim drzewem, bo, na Merlina, nie zdawała sobie dotąd sprawy, że jej własna kuzynka jest spokrewniona z Rosierem.
Po wygłoszeniu życzeń zajęła miejsce wskazane przez Primrose, podciągając skraj niewygodnej sukienki i przebierając nogami w miejscu z dyskomfortu, jaki wywoływała konieczność pamiętania o tym, by nie ciągnąć materiału wyżej niż do kostki. Tak przynajmniej twierdziła Vanity, gdy w grę wchodziły długie kroje, bo sama Elvira najchętniej podciągnęłaby ją do kolan.
Tyle że nie była już dzieckiem ani nawet nastolatką i musiała się podporządkować także temu, co ją raziło.
- Mam nadzieję, że wydźwięk ten pozostaje pozytywny. Byłam bardzo zadowolona z tego, że udało nam się spotkać i zapoznać niektóre z was. Niektórzy powiedzieliby pewnie, że zorganizowanie jednego przyjęcia dla szlachcianek i kobiet klasy średniej jest nieprzyzwoite, ale ja tak nie uważam. - Nie wahała się przed wyrażeniem swoich myśli w sposób bezpośredni i szczery, może tylko bardziej grzeczny. Wychodziła z założenia, że z szacunku do Primrose jako doświadczonej i inteligentnej kobiety nie ma sensu ukrywać się za skromnością zakrawającą o fałsz. Stały po jednej stronie, miały okazję poznać się w ostatnich tygodniach; nie sądziła, by Burke miała nagle okazać się zdradziecka. A jeśli nawet...
Jeśli nawet to obróci się to przeciw niej.
Uśmiechnęła się, słysząc, że i Primrose nie zamierza rozmawiać o pogodzie, tylko przechodzi do sedna spraw. Sama sięgnęła po herbatę, zaledwie muskając kostkami palców kieliszek z czymś ciemniejszym i - zapewne - mocniejszym. Herbata była słodka, ale nie rozgrzewała w najprzyjemniejszy ze sposobów. Musiała jednak pamiętać o tym, że raz już wypiła zbyt wiele w towarzystwie Primrose, lecz wtedy była przynajmniej na swoim terenie. Dopóki będzie to możliwe, zamierzała udawać, że kieliszka nie dostrzega.
- Oczywiście, na moją pomoc zawsze możesz liczyć, zwłaszcza, gdy dotyczy to mojej dziedziny. Nie mam przy sobie niestety kalendarza, ale gdy tylko wrócę poinformuję cię o dniach, które mogę w pełni poświęcić w Durham.
Zacisnęła palce mocniej na uchwycie filiżanki, a potem uśmiechnęła się jakoś ostrzej, chłodniej, odkrywając na moment mroczną naturę, którą skrywała pod śliczną fasadą. Zastanawiała się, ile tak naprawdę może zdradzić, a potem, uświadamiając sobie realną pozycję Primrose, doszła do wniosku, że właściwie... właściwie to może była dobra okazja.
- Chciałabym rzec, że doznałam przemiany serca, po prawdzie jednak była to osobista interwencja lorda nestora Rosier. Po Sabacie, na którym, przyznać muszę, doznałam swoistego załamania, uznał, że jestem rozhisteryzowana i nie zasługuję na pełnienie swojej funkcji dopóki się nie zdyscyplinuję. Dlatego przydzielił mi nauczycielkę etykiety i innych babskich spraw, która kontroluje większość aspektów mojej codzienności, a przy tym donosi mu o wszystkim co robię. - Nie wyglądała na przesadnie poruszoną, ale była to kwestia wprawy; najgorsze były początki, przywykła już do swojej aktualnej sytuacji, choć była ona trudna do przełknięcia. Dostrzegała też pewne zmiany, które w istocie były zmianami na lepsze; ostatecznie, czy byłaby dziś tutaj, gdyby nie przyjęcia, przyjaźnie, dom i sukienki? Merlin jeden wiedział. - Dopóki się lordowi nestorowi nie spodobam, nie wolno mi nikogo reprezentować, zdegradowali mnie. Dlatego nie było mnie w kwietniu na... ech... - Schwyciła łyżeczkę z cukiernicy i wsypała sobie odrobinę, tylko po to, by zająć czymś spięte, białe dłonie; w rzeczywistości nawet nie lubiła cukru. - Nawet nie pozwolili mi odebrać moich nagród. Nie będę dyskutować o tym, czy to sprawiedliwe, czy nie, bo taki był rozkaz, a ja przysięgałam rozkazy wypełniać. Nawet te niespodziewane. - Chętnie powiedziałaby więcej o tym parszywym świecie, w którym nie można nawet celebrować własnych zwycięstw, bo zdaniem mężczyzny nie pasuje się do grona wybranych, ale odpuściła sobie monolog, bo poniżej niej było, by nadal tę sprawę przeżywać. Któregoś dnia wróci i udowodni im, że się mylili. Gdyby się poddała, nie tylko zdradziłaby Czarnego Pana, ale też dała wygrać paternalistycznym ideom, a tego przysięgała nie czynić nigdy.
Odstawiła filiżankę na spodek i zacisnęła palce na materiale sukienki. Ponure spojrzenie nad gorzkim uśmiechem, jasna skóra naciągnięta na coraz wyraźniejsze kości oraz lekkie drżenie przedramion zwiastowało odpowiedź, która Primrose mogła nie przypaść do gustu.
- To chyba widać. Zdegradowano mnie nie przez porażkę na polu bitwy, niespełnione zadanie, czy szkodę dla reform, ale przez histerię, Primrose - Postukała czarnymi paznokciami o podłokietnik fotela. - Niemniej jednak zamierzam walczyć o odzyskanie szacunku, bo tytuł rycerski, jakkolwiek z samej nazwy męski, jest naprawdę wielkim zaszczytem i szansą. Otwiera drogę do wiedzy i potęgi, na którą wiele czarownic nie może liczyć. Na prawdziwie równe traktowanie możesz liczyć co najwyżej, jeśli je sobie wywalczysz krwią i wysiłkiem jak namiestniczka Mericourt, niemniej jednak nie oznacza to, że będziesz tam ozdobą. Skąd. - Z żalem za utraconymi dniami skubnęła nitki w koronce swojej lewej rękawiczki. - Będziesz brała udział w kluczowych obradach i będziesz mieć prawo zabierać w nich głos. Twoje zdanie, jeśli słuszne, będzie nawet brane pod uwagę. Będziesz mieć prawo rozpoczynać własne projekty i przewodniczyć im od początku do końca. Nikt też ze względu na płeć nie zabroni ci dołączyć do misji, która jest wymagająca i niebezpieczna. - Zmrużyła oczy z rozbawieniem. - W twoim wypadku większym problemem niż płeć może być pokrewieństwo. Lord Edgar, lord Xavier, lord Craig troszczą się o ciebie i zapewne chcieliby cię powstrzymać przed zejściem do starożytnych jaskiń takich jak te, które pokonywaliśmy ubiegłego roku. Co byłoby niefortunne, bo twoja wiedza byłaby tam więcej niż cenna.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]16.08.22 14:10
Odczekała aż Elvira zajmie miejsce i dopiero sama usiadła. Widziała jak czarownica zmaga się ze swoim ubiorem, ale taktownie niczego nie skomentowała.
-Jedynie osoba nie znająca realiów świata mogłaby wygłosić takie stwierdzenie. - Zgodziła się  Primrose, która nigdy nie uważała spotkań z kobietami z klasy średniej jako coś poniżej jej godności. Wręcz przeciwnie, uważała, że nie jedna szlachcianka mogłaby się od nich uczyć samodzielności, wytrwałości w dążeniu do celu oraz aktywności społecznej i zawodowej. Nazwisko to za mało aby coś osiągnąć we własnym życiu, choć niektóre panny zapewne miały za swój cel życiowy otrzymać odpowiednie nazwisko po mężu. Nie winiła ich do końca za to, tak zostały ukształtowane i czasami nie miały możliwości czy też siły aby zawalczyć o coś innego.
-Dziękuję. - Skinęła nieznacznie głową. Pomoc zawsze była w cenie, a Primrose gdy zabierała się za jakiś projekt chciała go doprowadzić do końca w niemal idealnym stanie. Tworząc nowe miejsce pracy oraz otwierając na nowo rynek surowców w Durham musiała zatroszczyć się nie tylko o strefę ekonomiczną, w której ostatnio zbierała uparcie wiedzę, ale również o byt i jakość pracy ludzi, którzy będa codziennie chodzić do kopalni. Upiła nieznacznie łyk herbaty dostrzegając nagłą zmianę w wyrazie twarzy panny Multon. To spojrzenie, ten uśmiech był jej znany, naturalny i typowy dla kobiety, z którą właśnie rozmawiała; bez okrycia wpojonych ostatnio zasad. -Lord nestor Rosier wyznaczył nauczyciela dobrych manier ze względu na rozhisteryzowanie? - Zapytała niemalże obojętnym tonem nie chcąc po sobie dać poznać jak bardzo to stwierdzenie przypominało artykuł z Horyzontów jaki miała ostatnio przyjemność czytać. Nie mogła się temu dziwić, takie przekonanie królowało wśród męskiej części magicznej społeczności. Choć nadal nie potrafiła znaleźć momentu w historii, w którym dokonała się taka zmiana wartości. -Nie mogę się nie zgodzić, że dyscyplina jest wskazana, wręcz konieczna aby Rycerze Walpurgii działali skutecznie jak do tej pory. -Dodała po chwili odstawiając filiżankę wraz ze spodeczkiem na blat stolika. Miała świadomość, że bez odpowiedniej karności i zorganizowania sytuacja w kraju wyglądałaby zgoła inaczej niż aktualnie. -Czy mogę wiedzieć co takiego się wydarzyło, że wytrąciło cię z równowagi i zostało określone mianem histerii? - To ostatnie słowo było zbyt często nadużywane. Zdawało się, że każda niezgoda czy wyrażona opinia niezgodna z czyimś wyobrażeniem otrzymywała miano - histerii. Kwestia donoszenia mocno ją zaniepokoiła. Rozumiała, że rzeczona nauczycielka otrzymała bezpośrednie dyrektywy od Tristana, ale chociażby zwykła kobieca lojalność wymagała aby nie mówić wszystkiego mężczyźnie. -Jak dobrze rozumiem, o tym czy powrócisz do łask ma zdecydować, lord Rosier. Oceniając czy twoje wychowanie pasuje do… czego dokładnie? Wypełniania zleconych misji? Do walki na froncie? Czy ładnego wyglądania? - Pytania zadawała głosem spokojnym i chłodnym, nie zdradzającym zbytniej irytacji, ale jedna brew widocznie drgnęła kiedy słuchała dalszych wyjaśnień. -Dobre wychowanie i pewne obycie ma swoje plusy. Wiesz jak poruszać się w zawiłym kodzie wśród towarzystwa. Stajesz się bardziej wyczulona na grę słów, pozorów i uczysz się jakie nakładać maski w trakcie wielu spotkań towarzyskich. - Nigdy nie negowała szlacheckiego wychowania, uważała, że daje im wiele narzędzi, które umiejętnie wykorzystane otwierały wiele drzwi. Dzięki niemu miała do dyspozycji wiele wytrychów, z których sama korzystała. Nie zawsze umiejętnie, czasami dobierała złe narzędzie przez co zderzała się z twardym drewnem rzeczonych, metaforycznych drzwi, ale kiedy już odkryła zamek i jego strukturę, otwierała je wkraczając do kolejnego pomieszczenia, które teoretycznie było dla niej niedostępne. -Zasady te, choć mogą wydawać się śmieszne lub sztywne ułatwiają kontakty i pozwalają na łatwiejsze załatwianie pewnych spraw. Uczą, jak kogoś obrazić w taki sposób aby nie mógł ci zarzucić braku dobrego wychowania. Umiejętność subtelnego acz bolesnego punktowania drugiej strony potrafi przynieść wiele satysfakcji. - Ileż to razy buntowała się przeciw takim zasadom uważając, że ta cała zabawa jest zbędna, ale odkryła, że tak właśnie skonstruowany jest ten świat i albo okaże się mistrzem na tej szachownicy albo zostanie szybko pobita i nigdy nie powie: mat. - Jak rozumiem, twoja nauczycielka ma nauczyć cię dobrych manier. Czy zdradzisz mi kto to jest? - Była niezwykle ciekawa kto został opiekunem Elviry. Zdziwiłaby się gdyby zadanie to zostało zlecone komuś spoza socjety.

Wywalczyć drogę krwią i szacunkiem. Zapewne pomogła tu też kwestia, że obecna Namiestniczka była kochanką lorda nestora Rosier. Zdawała sobie sprawę, że Dei jest wprawną czarownicą i niezwykle silną oraz odważną, co sama widziała w trakcie walk w przytułku, ale nie mogła wykluczyć, że bliskie relacje z Tristanem w jakimś stopniu pewne rzeczy jej ułatwiały. W tym przypadku lady Burke nie była obiektywna i nie miała zamiaru być. Tristan oszukiwał i okłamywał jej przyjaciółkę, kiedy ta nosiła pod sercem Evana i prawie umarła przez poród on zabawiał się z kochanką. -Być może naiwnie, ale chciałabym wierzyć, że fakt iż jestem w szeregach Rycerzy Walpurgii wynika jednak z jakiś moich osiągnięć, a nie tylko nazwiska i działalności mojego brata i kuzynów. - Byli wprawnymi czarodziejami i oddawali się służbie na rzecz Czarnego Pana z pełnym zaangażowaniem. Okupowali to własnym zdrowiem i spokojem rodziny. -Starożytne jaskinie rzeczywiście brzmi jak coś co by mnie bardzo zainteresowało. - Zgodziła się kiwając głową, a następnie sięgnęła po jedno z cytrynowych ciasteczek. Zachęciła gestem dłoni aby czarownica również się poczęstowała tym przysmakiem. -Cóż takiego tam znaleźliście?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Oranżeria [odnośnik]19.08.22 15:06
Wcześniej uważała Primrose zaledwie za dobrą współpracowniczkę, arystokratkę idącą na przekór stereotypom, inteligentną kobietę, z wiedzy której dobrze było korzystać. W czasie ostatnich tygodni ich relacja - przynajmniej w spojrzeniu Elviry - zdała się ewoluować i rozkwitać w zupełnie nowy sposób. Elvira zawsze miała problem z akceptacją autorytetów, nie pozwalała sobie ich narzucać, było to niemożliwe, wszystkich ludzi, których szanowała, szanowała dlatego, że jej zaimponowali. I w dokładnie ten sposób wzorem silnej kobiecości stała się dla niej również Primrose. Jakimś sposobem udawało jej się realizować swoje cele i lekką ręką unikać oskarżeń, podążających za Elvirą jak cień. Była może nieco mniej od Elviry odważna, mniej bezpośrednia i brutalna, ale zachowanie arystokratki mogło stanowić dobrą podstawę do zmian.
Z pewnością lepszą niż Vanity.
Uśmiechnęła się kątem ust, gdy Primrose przyznała jej rację w twierdzeniu dotyczącym międzyklasowych spotkań, uniosła nawet lekko filiżankę, z przyzwyczajenia, choć nie wznosiło się przecież toastów czym innym niż kieliszkiem.
Oferta współpracy w Durham również podbudowała jej ego, jak zawsze, gdy ktoś godny zwracał się do niej z prośbą o fachowe spojrzenie na sprawę, na której świetnie się znała. Schlebiało jej to i sprawiało przyjemność, niejednokrotnie były to zadania prostsze od tych wymagających walki, choć i od upuszczania krwi wcale nie stroniła.
Spochmurniała i przybrała maskę zimnej powagi dopiero wówczas, gdy temat bezpośrednio dotknął jej problemów.
- Tak to wyraził. Uznał taką formę nagany za wyraz szacunku do mojej naturalnej kobiecej ułomności. To również jego słowa, bo Merlinie broń, nie moje. - Zaciskała spazmatycznie palce na uchu filiżanki, a potem odłożyła ją i sięgnęła po zaoferowane ciasteczko. Zupełnie nie miała apetytu, wspomnienie upokorzenia rozzłościło ją, a ostrożna i wyważona postawa Primrose, którą wcześniej tak podziwiała, wydała się teraz cierniem w boku. Nie patrzyła na przyjaciółkę, gdy jadła powoli, milcząc jak przystało i dając kobiecie zadać wszystkie dręczące ją pytania. Spodziewała się ich, a jednak gorąco wpełzło jej do gardła i najchętniej wstałaby i wyszła, gdyby nie trzymała ją w miejscu świadomość jak wielkim byłoby to błędem.
Ona nie jest przeciwko tobie.
Gdy wpadała w złość, ciężko było Elvirze uwierzyć, że ktokolwiek naprawdę ją rozumie, ale odetchnęła cicho i wyobraziła sobie lód wpełzający do żył, czarną magię na czubkach palców i serce z kamienia. Mogła taka być. Ta myśl pozwoliła jej odpowiedzieć ze spokojem i szacunkiem.
- Splot niefortunnych zdarzeń. To był mój pierwszy Sabat, a mam już swoje lata, nigdy nie zaproszono mnie na bankiet choć w ćwiartce przypominający tak ogromną uroczystość, więc byłam przytłoczona. Wciąż podążały za mną złe wspomnienia, a dwa tygodnie wcześniej padłam też ofiarą okrutnej przemocy i nieomal wykrwawiłam się na śmierć. - O tym nie było Elvirze trudno mówić; blizny, rany, przemoc, nic z tego nie znajdowało sobie już drogi do jej emocji, bo każde kolejne morderstwo i fizyczne cierpienie oddalało ją od skrupułów, które niegdyś czuła. Znacznie gorsze, toksyczne i cierpkie było to, co musiała jeszcze powiedzieć: - Lecz z tym bym sobie poradziła. Radziłam sobie z gorszymi rzeczami. Popełniłam po prostu okropnie głupią decyzję, powodowaną... - urwała, zająknęła się i uniosła filiżankę do ust. Nie umiała tego tak opowiedzieć, nie przychodziły jej do głowy żadne eleganckie słowa. - Wybacz, Primrose, nie mogę. Po prostu facet, na którym mi zależy przyszedł z inną. Byłam wściekła, więc większość wieczoru siedziałam pod ścianą i piłam. Lord nestor Rosier przysiadł się do mnie, nie chciałam z nim rozmawiać i dałam mu to do zrozumienia, ale zagadywał mnie tak długo aż wyciągnął ze mnie coś bardzo upokarzającego. Potem zmusił mnie do tańca i zakpił sobie ze mnie. Nie byłam trzeźwa więc powiedziałam mu paskudne rzeczy, których nie powinnam była mówić nikomu. Potem wróciłam do domu. Od razu następnego dnia wystosowałam oficjalne przeprosiny, ale ani się nie obejrzałam, a nie byłam już nawet Rycerzem. Bo uraziłam jego pieprzoną męską dumę - Zatrzymała się prędko i przyłożyła drżącą dłoń do zarumienionej twarzy, żeby nie powiedzieć nic więcej. - Wybacz, zapomnij o tych słowach - mruknęła pusto, zmuszając usta do wstydu, na którym jej nie zależało, nie czuła go, ale podświadomie wiedziała, że musi zostać wypowiedziany.
Cholerni kłamcy i hipokryci.
Kiedy opuściła rękę i odważyła się znów spojrzeć na Primrose, jej oczy były nieruchome, suche i ponure.
- To bez znaczenia. Wyjdzie mi to na dobre. Do nikogo niczego już nie czuję - Była zaznajomiona ze smakiem kłamstwa, to jednak smakowało wyjątkowo cierpko. - Nie odsunięto mnie od zadań, ciągle je skrupulatnie wypełniam, raczej odebrano dostęp do informacji, szacunku i decyzyjności. Ale wrócę tam i udowodnię lordowi Rosierowi, że nie jestem histeryczką i że nie można się mną bawić, Primrose. - Najchętniej sięgnęłaby teraz po kieliszek z likierem, ale z bolesnym rozsądkiem nalała sobie kolejną filiżankę gorącej herbaty i odstawiła ją na spodek. Primrose wykładała jej zalety szlacheckiego obycia, a Elvira rozumiała ją, ale była w stanie co najwyżej kiwać głową i uśmiechać się w sposób daleki od przyjemności. - Zapewne masz rację - uznała w końcu, choć przychodziło jej to z trudem.
Powstrzymała przewrócenie oczami na pytanie o nauczycielkę i przywdziała maskę grzeczności, opierając ramiona na podłokietnikach.
- Valerie Vanity, śpiewaczka - uważnie przyglądała się twarzy Primrose, by rozpoznać jej reakcję.
Nie miała możliwości odczucia pogardy wobec Deirdre, nie znała wszystkich aspektów jej historii i jak dotąd pozostawała przekonana, że Azjatka była jednostką wystarczająco silną, by samodzielnie dotrzeć na szczyt. Miała jednak coś do powiedzenia na temat rodziny Burke.
- Jeśli chcesz znać moje prawdziwe zdanie, uważam, że znalazłaś się wśród  Rycerzy przede wszystkim przez swoje osiągnięcia i doświadczenie. W tym akurat wypadku rodzina jest sprawą drugorzędną, jest wiele arystokratek, które wcale nie są głupie i mają odpowiednie koneksje, a jednak nikt nie dozwala im zbliżyć się do najlepszych. To co miałam na myśli dotyczyło raczej wyjątkowo niebezpiecznych zadań w terenie. Twoim problemem może okazać się nie pokrewieństwo, ale zwyczajna troska, którą wobec ciebie czują. O mnie nie troszczy się nikt, więc nikt nie może mnie przed niczym powstrzymać.
Choć zabrzmiało to gorzko, w rzeczywistości była zadowolona z tego, że uwolniła się spod wpływu nadopiekuńczych rodziców, ma wybór i nikt nie zatrzymuje jej w domu z obawy o jej zdrowie. Jedyną łyżką dziegciu w tym wszystkim była świadomość, że sama czuje często lęk o życie człowieka, który bez najmniejszych skrupułów by się jej pozbył.
Pytanie o jaskinie sprawiło, że zamilkła na dłuższą chwilę i nieobecnym wzrokiem wpatrzyła się w szklane ściany oranżerii. Powoli artykułując słowa, wciąż nie kierowała spojrzenia na Primrose.
- Nie były to pierwsze ani ostatnie jaskinie w moim doświadczeniu, lecz te, które znajdują się pod Londynem, kryły wyjątkowo mroczną tajemnicę. Wyruszyliśmy tam na bezpośrednie polecenie Czarnego Pana i przez kluczowy czas przebywał on z nami. Naprawdę jest tak potężny i inteligentny jak mówią plotki - Z zamyśleniem zacisnęła zęby na wardze. - Wydarzenia te w większości pozostawały objęte tajemnicą, tyle że obecnie nie ma już powodu, abyś ty miała jej nie poznać. Doświadczyłaś zresztą jej efektów, bo nikt nie powrócił stamtąd taki, jaki był wcześniej. Ani lord Edgar ani lord Craig, czy nie tak? - Wreszcie skierowała wzrok na Primrose, choć równie dobrze mogła jej nie widzieć, zatopiona we własnych wspomnieniach. - Minęły już miesiące odkąd ostatni raz zobaczyłam podążającego za mną demona, ale czasem, zwłaszcza nocą, wciąż czuję jego zapach. To niezwykłe. Artefakt znalazł się jednak w rękach Czarnego Pana i tylko to ma znaczenie. Znasz legendę o druidach i Locus Nihil?
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]19.08.22 22:15
Elvira Multon budziła jej żywe zainteresowanie, chociaż stonowanie i spokój jakim cechowała się Primrose mógł temu zaprzeczać. Jednak młoda czarownica z ciekawością przyglądała się osobie blondwłosej kobiety, która ubrana w szykowny strój popijała naprzeciwko niej herbatę starając się mówić w sposób do którego nie nawykła. Osoba wychowana w pewnym środowisku od razu wyłapywała gdy ktoś do niego nie należał, ale aspirował. Choć lady Burke wnioskowała, że aspirować chciała nauczycielka Elviry, nie zaś ona sama.
Za swoją odwagę, plany, które z takim zapałem realizowała płaciła wysoką cenę. Takiej jakiej nie widać od razu, ale osoba płacąca doskonale wie, że właśnie ponosi konsekwencje swoich działań. Były to szepty na salonach, plotki powtarzane na herbatkach i spojrzenia mężczyzn zachodzących w głowę jak to możliwe, że jeszcze nestor rodu Burke nie usadził własnej siostry na miejscu. Płaciła tym, że nie wysyłano listów z innych rodów z prośbą o jej rękę, ponieważ kobieta z własnym zdaniem był to kiepski materiał na żonę. Nie miała zamiaru jednak się powstrzymywać, była gotowa zapłacić cenę staropanieńska byle iść do przodu, otwierać kolejne drzwi, pokonywać kolejne schody, przeskakiwać kłody rzucane jej pod nogi. Jeżeli taki miała wieść los to nigdy nie porzuci nazwiska Burke.
-Nasza naturalna ułomna kobiecość sprawiła, że mianował siebie znawcą kobiecych wartości i wychowania. - Odpowiedziała swobodnie ale ton jej głosu mroził powietrze wokół. Widziała wzburzenie Elviry, takie samo nią targało gdy czytała artykuł Ramseya Mulcibera, ale była wtedy w towarzystwie Evandry, która tonowała jej wybuch gniewu. Teraz to Primrose miała być tą, która kieruje pannę Multon na spokojniejsze wody rozmowy, ale jednocześnie nie odbiera możliwości wyrażania własnych myśli. To była największa zbrodnia, zakazać mówienia tego co się myśli. Oczywiście należało wiedzieć kiedy rzeczone myśli artykułować. Miała zamiar podarować czarownicy bezpieczną przestrzeń, w której mogła mówić swobodnie, być sobą, ponieważ oceniać jej nie miała zamiaru. Mężczyźnie nie mieli najmniejszego pojęcia jak wiele przed nimi ukrywają, jak często przytakują ich słowom budując swój obraz karnej i posłusznej by następnie realizować swoje cele gdy nie patrzyli. Niektóre z nich niestety zatraciły się w tej pierwszej roli. Podsunięte ciasteczko miało pomóc Elvirze zebrać myśli, zająć czymś dłonie. Prosta acz bardzo skuteczna taktyka.
-Jestem w stanie w to uwierzyć. - Przechyliła nieznacznie głowę ku ramieniu słuchając uważnie słów Elviry ale również obserwując jej zachowanie i mowę ciała, która mogła powiedzieć jej znacznie więcej niż wyjaśnienie jakie właśnie słyszała. Sabaty i wielkie przyjęcia dla niej samej były przytłaczające, a przecież urodziła się w tym świecie. Szkolona i kształcona przez kobiety z rodu oraz sztab guwernantek posiadała cały pakiet narzędzi i instrukcji jak sprawnie poruszać się na rzeczonych przyjęciach. Elvira nie otrzymawszy ich od nikogo została postawiona przed ogromnymi wymaganiami, których spełnienia mógł jedynie głupiec oczekiwać. Nie uważała Tristana Rosiera za głupca. Czy się myliła w swoim osądzie?
Kolejne wyznanie sprawiło, że drgnęła delikatnie. Pasja do mężczyzny potrafiła wzniecać pożary w całych aglomeracjach, a co dopiero w sercu pełnej życia i pragnień kobiety. Wzgardzona i zraniona kobieta zaś stanowiła niebezpieczną mieszankę, której nie należało ignorować. Kiedy mężczyzna pozwala sobie na upust emocji, wszyscy mówią, że jest pełen pasji i słusznych racji. Kiedy kobieta choć na chwilę pozwoli aby emocje wzięły górę, mówią że jest pełna histerii. Co zabawne, kierują nimi te same uczucia. -Lord nestor nie uszanował twojej prywatności, narzucał ci się swoją osobą i nie zachował się jak dżentelmen zmuszając cię do podjęcia aktywności, której nie chciałaś. - Sparafrazowała słowa kobiety choć te wypowiadane przez lady Burke brzmiały ostro, przecinając niczym brzytwa powietrze. -Bardzo ciekawe. - Ujęła filiżankę na powrót i upiła nieznaczny łyk ciepłego naparu dokładnie notując przytoczone wydarzenie w pamięci. -Wybaczyć, oczywiście. Zapomnieć, nigdy. - Uśmiechnęła się kącikami ust do czarownicy, a następnie pokręciła delikatnie głową. -Nie jestem romantyczką, Elviro, ale nawet ja przyznaję, że serce służy do czegoś więcej niż pompowania krwi. - Kobietą targały emocje, ponieważ została surowo ukarana i czuła się niesprawiedliwie potraktowana. Najwidoczniej karzący nieumiejętnie wyraził czym się kierował. Z tego co zrozumiała panna Multon przekroczyła pewne granice jako Rycerz. Zapewne wyrażenie w dosadni sposób swoich myśli zostało odebrane jako niesubordynacja, ale czy wtedy była podkomendną czy kobietą, z którą rozmawiał? Możliwe, że cała sytuacja była na tyle myląca, że nie zostało wzięte w sytuacji prywatnej, pod uwagę zależności z organizacji do jakiej należeli obydwoje. -Nie bądź defetystyczna. - Dodała po chwili kiedy blondynka wzięła parę oddechów i zaczęła zapewniać, że nic nie czuje już do nikogo. Primrose zastanawiała się kogo chce przekonać ją czy siebie. -Udowodnisz jemu czy sobie? - Zapytała wiedząc, że właśnie wbija szpilę, co czyniła z czystą premedytacją. Zmiany kierowane czystą zemstą czy chęcią udowodnienia czegoś innym nigdy nie wychodziły na dobre i były bardzo powierzchowne. Zmiany, które wprowadzano dla siebie, z własnego przekonania, te miały siłę uderzenia.  -Coś takiego. - Skomentowała rewelacje odnośnie nauczycielki, a swoje zaskoczenie ukryła za filiżanką herbaty. Był to iście ciekawy dobór. Gdyby na nauczycielkę została wybrana jakaś panna z towarzystwa, ze szlachetnego rodu, która zasady manier ma wpojone od dzieciństwa nie byłaby zaskoczona. Dobór śpiewaczki, osoby która miała w sobie wiele wdzięku i posiadała niezaprzeczalnie odpowiednie obycie było czymś… nieoczekiwany i dość nowatorskim i nowoczesnym jak na orędownika tradycji w osobie Tristana Rosiera. Czyżby jednak miał w sobie nutę rewolucjonisty? -Zasada numer jeden, jeżeli chcesz być brana na poważnie i z szacunkiem. Kamienna twarz. Nie pozwól aby twoja mimika cię zdradziła. Każdą nowinę czy to dobrą czy złą przyjmujesz ze spokojem. Polecam ćwiczenie przed lustrem. - Uznała, że podzieli się z kobietą swoją wiedzą jaką wyniosła od kobiet z rodu Burke i Slughorn. -Zasada numer dwa, uśmiech. Zawsze uśmiech, stonowany, grzeczny i taktowny. Wypowiadasz z nim na ustach zarówno dziękuję, to niezwykle uprzejme z pana strony jak i Zajęłam dość pańskiego czasu, pozwoli pan, że odprowadzę go do drzwi. Zasada numer trzy. Najważniejsza. Kontroluj swoje emocje nim te zaczną kontrolować ciebie. Nie ma nic wspanialszego jak twój spokój kiedy druga strona stara się wyprowadzić ciebie z równowagi. Krzyczeć i kląć możemy w bezpiecznych murach, wśród ludzi, którym możemy ufać. Zasada numer cztery. Gdybym miała szukać logiki, to nie próbowałabym w klasie wyższej. - Ostatnia zasada pozwalała w miarę spokojnie poruszać się w tych meandrach słów i wystudiowanej grzeczności. Być może, którąś z rad Elvira weźmie do serca i zacznie stosować, to znacznie ułatwi jej dalsze działanie i być może też przetrwanie wśród nauk panny Vanity, która chyba uznała, że dobre wychowanie to nauka wyłącznie odpowiedniego ubierania się i pisania listów. Co owszem było ważną umiejętnością i niezwykle pomocną, ale nie najważniejszą.
-Dziękuję, twoje słowa wiele dla mnie znaczą. - Tym razem uśmiech był ciepły i pełen wdzięczności dla blondynki.
Jaskinie, o których mówiła Elvira od razu skojarzyła z wydarzeniami, które napełniły trwogą jej serce na wiele dni. Edgar nie pamiętał o swoim bracie, myślał, że Craig nie żyje i chciał pochować go za życia. Kuzyn zaś musiał zmagać się z przypadłością, która okazała się bardziej niebezpieczna niż zabawna.
-Spotkałam się z opisami druidów i ich rytuałami. Jednak locus nihil przewija się jedynie jako legendarne miejsce, a każdy śmiałek, który postanowił je odnaleźć nigdy nie wracał. - Odpowiedziała na pytanie wyraźnie zaintrygowana tematem, który właśnie poruszyła blondynka. -O jakim artefakcie mowa?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Oranżeria - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Oranżeria
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach