Szklarnia
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Szklarnia
Szklarnia została dobudowana stosunkowo niedawno - przynajmniej w porównaniu do czasu istnienia samego zamku. Znajduje się pod jego prawym skrzydłem, przy najwyższej wieży. Otoczona grubym murem, wybudowana z jasnego kamienia oraz grubego szkła; nie prezentuje się tak bogato jak oranżeria mieszcząca się na drugim końcu rezydencji. I tak przeznaczona jest jedynie dla członków rodziny, skrzętnie chowana przed oczami osób niepowołanych. W środku bowiem hodowane są rozmaite rośliny, nie tylko te przyjazne czy legalne. Najważniejsze jednak, że szklarnia jest źródłem najlepszych alchemicznych ingrediencji.
22.09.1957 – poranek
Nie zastała Edgara na śniadaniu tak jak zwykle miał w zwyczaju. Nie było go też w bibliotece ani gabinecie czyli standardowych miejscach, w których mógł przebywać kiedy zajmował się sprawami rodzinnymi. Wiedziała za to kogo pytać – Maczek. Był jednym z trzech skrzatów w Durham i do tego największa paplą oraz donosicielem. To przez niego miała najczęściej kłopoty, gdyż z wielką lubością coś mu się „wymsknęło” w obecności nestora i dziwnym trafem dotyczyło to zawsze Primrose. Ostatnio zaczęła wszędzie zabierać go ze sobą aby łaskawie nie donosił na nią. Teraz mógł być świetnym źródłem informacji gdzie podział się nestor. Musiała znieść mlaskanie i ciamkanie nim skrzat wreszcie łaskawie ją poinformował, że lord Burke udał się do szklarni. Nie było to typowe miejsce dla brata, ale być może potrzebował odmiany? Musiała jednak z nim porozmawiać albo chociaż upewnić się, że nic mu nie jest. Nie zniosłaby myśli jeżeli coś by musi się stało. Od miesiąca widziała jak z każdej swojej misji wracał poturbowany, zmęczony, coraz bardziej zamknięty w sobie. Choroba na pewno też dawała mu się we znaki. Wcześniej nie sprawdzała czy ma odpowiednią ilość eliksirów, ale tym razem musiała to zweryfikować. Kiedy wrócili z Craigiem nad ranem nim jeszcze wzeszło słońce myślała, że zobaczyła duchy. Głos jej uwiązł w gardle, ale wiedziała, że to nie był czas na pytania. Jedyne co mogła zrobić to zapewnić im odpoczynek i wytchnienie. Swoje zmartwienia musiała zostawić dla siebie. Sama myśl, że mogła stracić kolejnego brata rozrywała jej duszę na strzępy, ból był nie do zniesienia i sprawił, że źle sypiała. Krążyła jedynie po pokoju nie mogąc z nikim podzielić się swoimi obawami, przemyśleniami. Pognała w stronę szklarni aby złapać brata, dość często zapominając, że jest teraz nestorem. Była wściekła na ojca, który postanowił obdarzyć tym ciężarem Edgara. Dlaczego tak szybko zrzucił na niego obowiązki tego tytułu? Czy nie widział jak to go przytłacza? Otworzyła drzwi do szklarni i powitał ją zapach ziół i wilgotnej ziemi. Był kojący i uspokajający myśli. Aż czuła jak ich kotłowisko zaczyna się wyciszać. Rozejrzała się po szklarni, aż w końcu dojrzała sylwetkę brata. Był tam. Stał z zaplecionymi rękami z tyłu i spoglądał na jedna z roślin, która akurat kwitła zdobiąc wnętrze różowym kwieciem. Podeszła do niego szybko.
-Edgar... - Zagadnęła brata sięgając po jego dłoń aby zamknąć ją w dwóch swoich. -Jak się czujesz?
Pamiętała jeszcze jego pusty wzrok, którym wodził po murach domostwa. To ją przeraziło i zmroziło krew. Nie miał na sobie żadnych ran ani urazów fizycznych, ale spojrzenie Craiga kiedy zadała mu pytanie co się stało, mówiło więcej niż tysiąc słów. To co widzieli, to czego doświadczyli wpłynęły na nestora mocno. Pytanie brzmiało jak bardzo. Starała się być dzielna, choć miała ochotę rozpaść się na tysiące kawałków. Już straciła jednego brata, nie mogła utracić kolejnych. Ani Edgara, ani Craiga. Zrobi wszystko aby ich ochronić, choćby ceną własnego życia.
Nie zastała Edgara na śniadaniu tak jak zwykle miał w zwyczaju. Nie było go też w bibliotece ani gabinecie czyli standardowych miejscach, w których mógł przebywać kiedy zajmował się sprawami rodzinnymi. Wiedziała za to kogo pytać – Maczek. Był jednym z trzech skrzatów w Durham i do tego największa paplą oraz donosicielem. To przez niego miała najczęściej kłopoty, gdyż z wielką lubością coś mu się „wymsknęło” w obecności nestora i dziwnym trafem dotyczyło to zawsze Primrose. Ostatnio zaczęła wszędzie zabierać go ze sobą aby łaskawie nie donosił na nią. Teraz mógł być świetnym źródłem informacji gdzie podział się nestor. Musiała znieść mlaskanie i ciamkanie nim skrzat wreszcie łaskawie ją poinformował, że lord Burke udał się do szklarni. Nie było to typowe miejsce dla brata, ale być może potrzebował odmiany? Musiała jednak z nim porozmawiać albo chociaż upewnić się, że nic mu nie jest. Nie zniosłaby myśli jeżeli coś by musi się stało. Od miesiąca widziała jak z każdej swojej misji wracał poturbowany, zmęczony, coraz bardziej zamknięty w sobie. Choroba na pewno też dawała mu się we znaki. Wcześniej nie sprawdzała czy ma odpowiednią ilość eliksirów, ale tym razem musiała to zweryfikować. Kiedy wrócili z Craigiem nad ranem nim jeszcze wzeszło słońce myślała, że zobaczyła duchy. Głos jej uwiązł w gardle, ale wiedziała, że to nie był czas na pytania. Jedyne co mogła zrobić to zapewnić im odpoczynek i wytchnienie. Swoje zmartwienia musiała zostawić dla siebie. Sama myśl, że mogła stracić kolejnego brata rozrywała jej duszę na strzępy, ból był nie do zniesienia i sprawił, że źle sypiała. Krążyła jedynie po pokoju nie mogąc z nikim podzielić się swoimi obawami, przemyśleniami. Pognała w stronę szklarni aby złapać brata, dość często zapominając, że jest teraz nestorem. Była wściekła na ojca, który postanowił obdarzyć tym ciężarem Edgara. Dlaczego tak szybko zrzucił na niego obowiązki tego tytułu? Czy nie widział jak to go przytłacza? Otworzyła drzwi do szklarni i powitał ją zapach ziół i wilgotnej ziemi. Był kojący i uspokajający myśli. Aż czuła jak ich kotłowisko zaczyna się wyciszać. Rozejrzała się po szklarni, aż w końcu dojrzała sylwetkę brata. Był tam. Stał z zaplecionymi rękami z tyłu i spoglądał na jedna z roślin, która akurat kwitła zdobiąc wnętrze różowym kwieciem. Podeszła do niego szybko.
-Edgar... - Zagadnęła brata sięgając po jego dłoń aby zamknąć ją w dwóch swoich. -Jak się czujesz?
Pamiętała jeszcze jego pusty wzrok, którym wodził po murach domostwa. To ją przeraziło i zmroziło krew. Nie miał na sobie żadnych ran ani urazów fizycznych, ale spojrzenie Craiga kiedy zadała mu pytanie co się stało, mówiło więcej niż tysiąc słów. To co widzieli, to czego doświadczyli wpłynęły na nestora mocno. Pytanie brzmiało jak bardzo. Starała się być dzielna, choć miała ochotę rozpaść się na tysiące kawałków. Już straciła jednego brata, nie mogła utracić kolejnych. Ani Edgara, ani Craiga. Zrobi wszystko aby ich ochronić, choćby ceną własnego życia.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Edgar nie był w stanie przespać tej nocy. Uciążliwe koszmary wdzierały się do jego głowy, nie pozwalając zmrużyć oka. Spoglądał na Adelę, spokojnie śpiącą u jego boku. Czuł dotyk jej dłoni na swojej piersi, słyszał jej miarowy oddech, a i tak nie miał pewności, że faktycznie tu jest. Może była tylko kolejną ulotną wizją? Głowa bolała go od tych rozmyślań, mieszających się wspomnień. Przed oczami wciąż widział martwe ciało Craiga, które już na zawsze miało pozostać w niekończących się korytarzach podziemi Banku Gringotta. Nie dość, że nie potrafił go obronić, nie udało mu się również zabrać jego ciała do domu, żeby oddać mu należyty szacunek. Ba, nawet nie powiedział o tym reszcie rodziny, choć od jego powrotu do Durham minął już cały dzień. Grunt usuwał mu się spod stóp; zawsze pewny siebie, zorganizowany, z planem – teraz brakowało mu tych cech, czuł się nieporadny i zagubiony.
W końcu wstał z miękkiego łoża, choć na zewnątrz dopiero świtało. Udał się do łazienki, ubrał się, przemył twarz chłodną wodą, żeby się otrzeźwić. Włóczył się chwilę po pustych korytarzach rodowego zamku, ostatecznie trafiając do niedużej szklarni. Nie planował tego, nogi same zaprowadziły go w to miejsce. Wewnątrz unosił się przyjemny zapach, choć Edgar nie potrafił go sprecyzować. Nie znał się na roślinach, zielarstwo i alchemia nigdy nie były mu bliskie. W związku z tym uważał, żeby przypadkiem nie dotknąć któregoś z okazów – nie miał pewności, czy przypadkiem się nie otruje. Znając swoją rodzinę, był pewny, że wśród tych pięknych kwiatów rosną tu również rośliny trujące. Stał tak przez chwilę (A może przez pół dnia? Miał problem z odczytywaniem czasu), aż wreszcie pierwszy raz od powrotu nabrał jasności umysłu. Wezwał skrzata i poprosił go o pergamin – musiał wszystkich powiadomić o śmierci kuzyna. Ale zaraz, tutaj, w szklarni? Nawet nie było stolika. Skrzat teleportował się u wejścia z kałamarzem w dłoni i chyba zastanawiał się nad tym samym. Wtedy do środka weszła Prim. Wyraźnie zmartwiona, choć przecież nie znała jeszcze całej prawdy. Edgar zawiesił na niej zmęczony wzrok, zwlekając z odpowiedzią. – Prim... Muszę ci o czymś powiedzieć – westchnął, kładąc na jej drobnych dłoniach swoją. Już kiedyś znajdował się w podobnej sytuacji. Parę lat temu, kiedy zmarł ich rodzony brat. – Ev... – zaczął, ale szybko urwał, w porę uświadamiając sobie swój błąd. Potrząsnął głową, jakby miało mu to pomóc w ułożeniu wspomnień na swoje miejsca. – Craig nie żyje – nie dało się tego powiedzieć inaczej, nie było sensu owijać tych ciężkich słów w bawełnę, przecież to nie sprawi, że rzeczywistość stanie się lżejsza. Spojrzał prosto w jej szaro-zielone oczy, tak niepodobne do jego własnych. Nie chciał dzielić się z nią taką wiadomością, dobrze wiedział, jak bardzo była do niego przywiązana.
W końcu wstał z miękkiego łoża, choć na zewnątrz dopiero świtało. Udał się do łazienki, ubrał się, przemył twarz chłodną wodą, żeby się otrzeźwić. Włóczył się chwilę po pustych korytarzach rodowego zamku, ostatecznie trafiając do niedużej szklarni. Nie planował tego, nogi same zaprowadziły go w to miejsce. Wewnątrz unosił się przyjemny zapach, choć Edgar nie potrafił go sprecyzować. Nie znał się na roślinach, zielarstwo i alchemia nigdy nie były mu bliskie. W związku z tym uważał, żeby przypadkiem nie dotknąć któregoś z okazów – nie miał pewności, czy przypadkiem się nie otruje. Znając swoją rodzinę, był pewny, że wśród tych pięknych kwiatów rosną tu również rośliny trujące. Stał tak przez chwilę (A może przez pół dnia? Miał problem z odczytywaniem czasu), aż wreszcie pierwszy raz od powrotu nabrał jasności umysłu. Wezwał skrzata i poprosił go o pergamin – musiał wszystkich powiadomić o śmierci kuzyna. Ale zaraz, tutaj, w szklarni? Nawet nie było stolika. Skrzat teleportował się u wejścia z kałamarzem w dłoni i chyba zastanawiał się nad tym samym. Wtedy do środka weszła Prim. Wyraźnie zmartwiona, choć przecież nie znała jeszcze całej prawdy. Edgar zawiesił na niej zmęczony wzrok, zwlekając z odpowiedzią. – Prim... Muszę ci o czymś powiedzieć – westchnął, kładąc na jej drobnych dłoniach swoją. Już kiedyś znajdował się w podobnej sytuacji. Parę lat temu, kiedy zmarł ich rodzony brat. – Ev... – zaczął, ale szybko urwał, w porę uświadamiając sobie swój błąd. Potrząsnął głową, jakby miało mu to pomóc w ułożeniu wspomnień na swoje miejsca. – Craig nie żyje – nie dało się tego powiedzieć inaczej, nie było sensu owijać tych ciężkich słów w bawełnę, przecież to nie sprawi, że rzeczywistość stanie się lżejsza. Spojrzał prosto w jej szaro-zielone oczy, tak niepodobne do jego własnych. Nie chciał dzielić się z nią taką wiadomością, dobrze wiedział, jak bardzo była do niego przywiązana.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Spojrzała na skrzata, którego mina świadczyła o tym, że nie bardzo rozumie co się właśnie dzieje. Nawet spojrzał na Primrose z prośbą w oczach. Dała mu znak aby na razie się oddalił, jak będzie potrzeba to zostanie wezwany ponownie.
Patrzyła z troską w twarz brata, na której odmalowało się zmęczenie, brak snu oraz coś jeszcze, coś co sprawiło, że serce jej zaczęło bić szybciej, ale nie ze szczęścia. Widziała już raz to spojrzenie. Przyniósł wtedy wieści o śmierci brata, która sprawiła, że młoda czarownica pierwszy raz poczuła przeszywający ból rozdarcia, brakowało jej tchu w piersi, którą wieści przeszyły zimnym sztyletem. Ścisnęła jego dłonie, a jego opiekuńczy gest sprawił, że przeszedł ją zimny dreszcz, a przecież w szklarni było ciepło. Kiedy jednak padły słowa z jego ust na jej twarzy odmalowała się konsternacja pomieszana ze strachem, który ustępował miejsca niezrozumieniu. Nie bardzo wiedziała o chodzi.
-Craig? – Powtórzyła za nim upewniając się, że dobrze rozumie. Edgar przecież by z czegoś takiego nie żartował. Byłoby to zbyt makabryczne, nawet jak na Burke. – Nasz Craig? Edgar… on żyje. Rozmawiałam z nim wczoraj, a dzisiaj rano upewniałam się czy zjadł śniadanie.
W młodej lady Burke odzywała się nadopiekuńcza matka kiedy chodziło o rodzinę i gdy czuli się źle czuwała nad ich stanem nie tylko psychicznym, ale również fizycznym. Ujęła twarz brata w swoje dłonie i spojrzała mu w oczy.
-Co się stało? – Zapytała nie bardzo wiedząc jak interpretować jego słowa. Czy miał zły sen i jeszcze się z niego nie obudził? Dręczyły go w nocy koszmary z misji i nie wie czy jest na jawie czy w śnie? Jego smutek i troska były realne, wręcz namacalne. Jednak ona sama była pewna, że Craig żyje. W końcu okładała go pięściami, a on dzielnie przyjmował każde uderzenie. – Braciszku, jesteś w domu. Wszyscy jesteśmy w dom…
Powiedziała jeszcze, ciszej łamiącym się głosem. Oglądanie Edgara w takim stanie było bolesne i sprawiało, że łzy same cisnęły się do oczu. Wraz z Craigiem tyle przeszli, a nadal trzymali dumnie podniesione głowy. Byli lordami na Durham Castle, nie mogli pozwolić sobie na słabość. Gdyby mogła wzięłaby również troski brata, tak jak chciała zabrać problemy kuzyna. Wiedziała, że bratowa czuła to samo i była obok Edgara, ale żadna z nich nie wiedziała co się wydarzyło. Jedynie mogły się domyślać, ale obydwie były pewne, że wyobraźnia mogła je zawieść. Niech to wszystko już się skończy.
Patrzyła z troską w twarz brata, na której odmalowało się zmęczenie, brak snu oraz coś jeszcze, coś co sprawiło, że serce jej zaczęło bić szybciej, ale nie ze szczęścia. Widziała już raz to spojrzenie. Przyniósł wtedy wieści o śmierci brata, która sprawiła, że młoda czarownica pierwszy raz poczuła przeszywający ból rozdarcia, brakowało jej tchu w piersi, którą wieści przeszyły zimnym sztyletem. Ścisnęła jego dłonie, a jego opiekuńczy gest sprawił, że przeszedł ją zimny dreszcz, a przecież w szklarni było ciepło. Kiedy jednak padły słowa z jego ust na jej twarzy odmalowała się konsternacja pomieszana ze strachem, który ustępował miejsca niezrozumieniu. Nie bardzo wiedziała o chodzi.
-Craig? – Powtórzyła za nim upewniając się, że dobrze rozumie. Edgar przecież by z czegoś takiego nie żartował. Byłoby to zbyt makabryczne, nawet jak na Burke. – Nasz Craig? Edgar… on żyje. Rozmawiałam z nim wczoraj, a dzisiaj rano upewniałam się czy zjadł śniadanie.
W młodej lady Burke odzywała się nadopiekuńcza matka kiedy chodziło o rodzinę i gdy czuli się źle czuwała nad ich stanem nie tylko psychicznym, ale również fizycznym. Ujęła twarz brata w swoje dłonie i spojrzała mu w oczy.
-Co się stało? – Zapytała nie bardzo wiedząc jak interpretować jego słowa. Czy miał zły sen i jeszcze się z niego nie obudził? Dręczyły go w nocy koszmary z misji i nie wie czy jest na jawie czy w śnie? Jego smutek i troska były realne, wręcz namacalne. Jednak ona sama była pewna, że Craig żyje. W końcu okładała go pięściami, a on dzielnie przyjmował każde uderzenie. – Braciszku, jesteś w domu. Wszyscy jesteśmy w dom…
Powiedziała jeszcze, ciszej łamiącym się głosem. Oglądanie Edgara w takim stanie było bolesne i sprawiało, że łzy same cisnęły się do oczu. Wraz z Craigiem tyle przeszli, a nadal trzymali dumnie podniesione głowy. Byli lordami na Durham Castle, nie mogli pozwolić sobie na słabość. Gdyby mogła wzięłaby również troski brata, tak jak chciała zabrać problemy kuzyna. Wiedziała, że bratowa czuła to samo i była obok Edgara, ale żadna z nich nie wiedziała co się wydarzyło. Jedynie mogły się domyślać, ale obydwie były pewne, że wyobraźnia mogła je zawieść. Niech to wszystko już się skończy.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Nie pamiętał Everarda. Razem ze wszystkimi miłymi wspomnieniami z dzieciństwa, ale też tymi późniejszymi z lat dorosłości, kiedy zdarzało im się wspólnie wyjeżdżać daleko poza granice rodzinnego kraju, stracił również ból związany z jego śmiercią, i pustkę, z którą później musiał żyć. Nie potrafił sobie przypomnieć co wtedy czuł, może wtedy łatwiej byłoby mu przetrawić śmierć Craiga, a tak miotał się z kąta w kąt, wiedząc, że zmarł, choć nie potrafiąc do końca tego uchwycić. Wydawało mu się, że doskonale pamięta jego puste martwe spojrzenie, a chwilę później ten obraz wymykał mu się z rąk. Miał w głowie męczący kocioł, który w połączeniu z tym rozrywającym uczuciem pustki nie pozwalał mu się na niczym skupić.
Oczekiwał innej reakcji. Niedowierzania, smutku, może nawet płaczu – sytuacja uzasadniała każdy wybuch emocji, ale wyparcie? Na jego twarzy pojawiła się podobna konsternacja, niemalże bliźniacza do niezrozumienia siostry. – To niemożliwe – powiedział cicho, lekko ściągając brwi. Dlaczego to mówiła? Czy znowu nierozważnie bawiła się talizmanami, a czarna magia podrzucała jej fałszywe wizje? Zaczynała rosnąć w nim złość. Jak inaczej miał jej powiedzieć o śmierci kuzyna? O ile dobitniej miał jej to przekazać, skoro krótkie nie żyje do niej nie dotarło?
Złapał ją za nadgarstki i zsunął jej drobne dłonie ze swojej twarzy. – Prim, nie wiem dlaczego to mówisz. Craig nie żyje. Widziałem go, byłem przy tym – pamiętał Ponuraka w ciemnym pomieszczeniu banku Gringotta, pamiętał jak nieudolnie próbował go pokonać, pamiętał też jak obok niego pojawiło się martwe ciało Craiga. A może od początku tam leżało, ale go nie zauważył, zaoferowany tym wielkim psem? Teraz już nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ale kto by się tym teraz przejmował. Powinien był wrócić po jego ciało, przywieźć je z powrotem do Durham, wtedy nikt nie miałby wątpliwości. – Nie spodziewałaś się tego, rozumiem, nikt się tego nie spodziewał – dodał, a złość na chwilę ustąpiła trosce. Biedna dziewczyna, jeszcze tak nieobeznana z niesprawiedliwością tego świata, tak młoda i naiwna.
Oczekiwał innej reakcji. Niedowierzania, smutku, może nawet płaczu – sytuacja uzasadniała każdy wybuch emocji, ale wyparcie? Na jego twarzy pojawiła się podobna konsternacja, niemalże bliźniacza do niezrozumienia siostry. – To niemożliwe – powiedział cicho, lekko ściągając brwi. Dlaczego to mówiła? Czy znowu nierozważnie bawiła się talizmanami, a czarna magia podrzucała jej fałszywe wizje? Zaczynała rosnąć w nim złość. Jak inaczej miał jej powiedzieć o śmierci kuzyna? O ile dobitniej miał jej to przekazać, skoro krótkie nie żyje do niej nie dotarło?
Złapał ją za nadgarstki i zsunął jej drobne dłonie ze swojej twarzy. – Prim, nie wiem dlaczego to mówisz. Craig nie żyje. Widziałem go, byłem przy tym – pamiętał Ponuraka w ciemnym pomieszczeniu banku Gringotta, pamiętał jak nieudolnie próbował go pokonać, pamiętał też jak obok niego pojawiło się martwe ciało Craiga. A może od początku tam leżało, ale go nie zauważył, zaoferowany tym wielkim psem? Teraz już nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ale kto by się tym teraz przejmował. Powinien był wrócić po jego ciało, przywieźć je z powrotem do Durham, wtedy nikt nie miałby wątpliwości. – Nie spodziewałaś się tego, rozumiem, nikt się tego nie spodziewał – dodał, a złość na chwilę ustąpiła trosce. Biedna dziewczyna, jeszcze tak nieobeznana z niesprawiedliwością tego świata, tak młoda i naiwna.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Coś było nie tak. Czuła to. Nie było to normalne zachowanie. Craig żył, musiał żyć. Rozmawiała z nim, był w Holu, prosił aby zatroszczyła się o Aquilę. Co się stało na misji? Czego doświadczyli, że jej brat był przekonany, że Craig nie żyje? Czy odżyły w nim dawne wspomnienia związane z ich bratem. Złość która malowała się na twarzy Edgara była prawdziwa. On wierzył, że ich kuzyn nie żyje. Odsunęła się od niego dając krok w tył sama marszcząc lekko brwi, a niedowierzanie w jej oczach rosło z każdą sekundą.
Czy rozmowa była złudzeniem? Jej marzeniem sennym, pragnieniem aby byli żywi? Czy może to Craig umarł, a jej umysł wybrał brata Aquili? Czy była aż ta okrutna, że wolała by to brat przyjaciółki umarł zamiast jej kuzyna? Czy ktoś płata jej figle, czy właśnie zatrzymała się w śnie? I nadal śni, a rzeczywistość toczy się swoim rytmem? Pokręciła głową odpędzając od siebie te myśli. Nie mogła to być prawda. Edgar nie mógł widzieć ciała Craiga. Gdyż kuzyn był w zamku. Może jak mu pokaże, że ten jest cały i zdrowy, że żyje to brat się otrząśnie?
-Przestań… - powiedziała cicho kiedy mówił o ciele kuzyna. – Przestań! Przestań!
Krzyknęła choć nie chciała tego robić. Jej głos odbił się od szklanych ścian pomieszczenia i zaginął w gęstwinie zielonej roślinności. Dlaczego jej to robił? Dlaczego jej nie wierzył? W takiej kwestii by go nie okłamała, ale on też nie. Racjonalny umysł Prim nie mógł sobie poradzić z tak sprzecznymi informacjami. Musiała się uspokoić. Wzięła parę głębokich oddechów.
-Edgar – powiedziała powoli starając się zapanować nad drżącym głosem. – Nie wiem co się stało, ale… Powiedz, co się stało? Jak się to stało?
Nie, lepiej nie kłócić się z nim dalej. Może jak zacznie sam układać wszystko w jedno zrozumie, że jest błędzie. Nestor należał do rozsądnych osób, opanowanych, racjonalnych, musiał w końcu przejrzeć na oczy. Nie dopuszczała do siebie myśli, że rozmawiała wczoraj ze swoją wyobraźnią. Spotkanie było zbyt realne aby nie mogło być prawdziwe. To nie mogła być prawda. Śmierć kolejnego członka rodziny rozdarłaby ją na strzępy, pokiereszowała. Powstanie po takiej stracie byłoby wręcz niemożliwe. Obudziłoby lęki, które ledwo uśpione, czujnie czekały aby wyskoczyć i skierować młodą kobietę w ciemne i mroczne miejsce. Takie, do którego jeszcze nie miała odwagi wejść, choć czasami zaglądała.
Czy rozmowa była złudzeniem? Jej marzeniem sennym, pragnieniem aby byli żywi? Czy może to Craig umarł, a jej umysł wybrał brata Aquili? Czy była aż ta okrutna, że wolała by to brat przyjaciółki umarł zamiast jej kuzyna? Czy ktoś płata jej figle, czy właśnie zatrzymała się w śnie? I nadal śni, a rzeczywistość toczy się swoim rytmem? Pokręciła głową odpędzając od siebie te myśli. Nie mogła to być prawda. Edgar nie mógł widzieć ciała Craiga. Gdyż kuzyn był w zamku. Może jak mu pokaże, że ten jest cały i zdrowy, że żyje to brat się otrząśnie?
-Przestań… - powiedziała cicho kiedy mówił o ciele kuzyna. – Przestań! Przestań!
Krzyknęła choć nie chciała tego robić. Jej głos odbił się od szklanych ścian pomieszczenia i zaginął w gęstwinie zielonej roślinności. Dlaczego jej to robił? Dlaczego jej nie wierzył? W takiej kwestii by go nie okłamała, ale on też nie. Racjonalny umysł Prim nie mógł sobie poradzić z tak sprzecznymi informacjami. Musiała się uspokoić. Wzięła parę głębokich oddechów.
-Edgar – powiedziała powoli starając się zapanować nad drżącym głosem. – Nie wiem co się stało, ale… Powiedz, co się stało? Jak się to stało?
Nie, lepiej nie kłócić się z nim dalej. Może jak zacznie sam układać wszystko w jedno zrozumie, że jest błędzie. Nestor należał do rozsądnych osób, opanowanych, racjonalnych, musiał w końcu przejrzeć na oczy. Nie dopuszczała do siebie myśli, że rozmawiała wczoraj ze swoją wyobraźnią. Spotkanie było zbyt realne aby nie mogło być prawdziwe. To nie mogła być prawda. Śmierć kolejnego członka rodziny rozdarłaby ją na strzępy, pokiereszowała. Powstanie po takiej stracie byłoby wręcz niemożliwe. Obudziłoby lęki, które ledwo uśpione, czujnie czekały aby wyskoczyć i skierować młodą kobietę w ciemne i mroczne miejsce. Takie, do którego jeszcze nie miała odwagi wejść, choć czasami zaglądała.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Cisza, która zapadła po jej krzyku, wydawała się jeszcze bardziej przejmująca niż wcześniej. Edgar nie zareagował. Dał jej przestrzeń na ten upust złości. Mogła dalej krzyczeć, rzucać przedmiotami, zniszczyć coś zaklęciem, zwyzywać go – w zasadzie na to zasłużył, przecież jako jedyny był wtedy przy Craigu i nie dał rady go uratować. Oni mieli od dzisiaj żyć z poczuciem straty, natomiast Edgar miał już nigdy nie pozbyć się wyrzutów sumienia. Widok martwego kuzyna miał go prześladować przez kolejne lata. Próbował się usprawiedliwić. Przypominał sobie, że Craig był Śmierciożercą i sam poprzysiągł oddać życie za tę sprawę, ale ten argument nieszczególnie do niego przemawiał. To, że poprzysiągł to zrobić, wcale nie znaczyło, że prędzej czy później musiał tak skończyć. Edgar był jego starszym bratem, nestorem rodu, powinien był jakoś go wspomóc, coś zrobić, cokolwiek, ale oczywiście magia musiała go zawieść. Sparaliżował go strach na widok ponuraka, nie zrobił nic.
Pokręcił lekko głową, zanim zebrał się na odpowiedź. Ciężko było ubrać tę sytuację w słowa, ale przecież wszyscy mieli prawo wiedzieć jak do tego doszło. – To było w podziemiach Gringotta. Zgubiłem się, znalazłem się w takim ciemnym, bocznym pomieszczeniu – zaczął, próbując zebrać myśli, ale nie było to proste. Cały pobyt w Gringotcie składał się z wielu oddzielnych wspomnień, pomieszanych ze sobą, musiał się skupić, żeby sobie przypomnieć, co było wcześniej, a co później. Czy najpierw widział Craiga w tej wielkiej okrągłej sali, czy tam przy bramie? Ale na pewno widział jego martwe ciało, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. – I tam... – zamilkł na chwilę, bo kiedy próbował sobie jakoś to ułożyć chronologicznie, przypomniał sobie, że kiedy wszedł do tego pomieszczenia, Craiga tam nie było. Później się tam teleportował? Czarna magia go tam przeniosła? A może jego ciało od razu tam leżało, a on po prostu nie zwrócił na to uwagi przez ponuraka? Tak, to brzmiało najsensowniej... – ...leżało jego ciało, już martwe. Przykro mi, nie wiem co dokładnie mu się stało, ale spróbuję się tego dowiedzieć – czarodzieje z drugiej grupy musieli posiadać jakieś informacje, Edgar nie miał czasu ich o to zapytać, tak wiele się wtedy działo. – Już przywołałem Maczka z pergaminem – odwrócił się w stronę skrzata, ale już go tam nie było. Zdążył go odwołać? – To znaczy, miałem to zrobić – poprawił się, bo być może o tym zapomniał.
Pokręcił lekko głową, zanim zebrał się na odpowiedź. Ciężko było ubrać tę sytuację w słowa, ale przecież wszyscy mieli prawo wiedzieć jak do tego doszło. – To było w podziemiach Gringotta. Zgubiłem się, znalazłem się w takim ciemnym, bocznym pomieszczeniu – zaczął, próbując zebrać myśli, ale nie było to proste. Cały pobyt w Gringotcie składał się z wielu oddzielnych wspomnień, pomieszanych ze sobą, musiał się skupić, żeby sobie przypomnieć, co było wcześniej, a co później. Czy najpierw widział Craiga w tej wielkiej okrągłej sali, czy tam przy bramie? Ale na pewno widział jego martwe ciało, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. – I tam... – zamilkł na chwilę, bo kiedy próbował sobie jakoś to ułożyć chronologicznie, przypomniał sobie, że kiedy wszedł do tego pomieszczenia, Craiga tam nie było. Później się tam teleportował? Czarna magia go tam przeniosła? A może jego ciało od razu tam leżało, a on po prostu nie zwrócił na to uwagi przez ponuraka? Tak, to brzmiało najsensowniej... – ...leżało jego ciało, już martwe. Przykro mi, nie wiem co dokładnie mu się stało, ale spróbuję się tego dowiedzieć – czarodzieje z drugiej grupy musieli posiadać jakieś informacje, Edgar nie miał czasu ich o to zapytać, tak wiele się wtedy działo. – Już przywołałem Maczka z pergaminem – odwrócił się w stronę skrzata, ale już go tam nie było. Zdążył go odwołać? – To znaczy, miałem to zrobić – poprawił się, bo być może o tym zapomniał.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kolejna noc nie przyniosła mu wiele snu. Jak zapewne wielu, którzy zapuścili się w odmęty mrocznych korytarzy pod Gringottem, Burke roztrząsał wciąż i wciąż wszystko to, co stało się w podziemiach. Ciemność przywoływała wspomnienia, sprawiała, że zdawały się być bardziej wyraziste. Były takie momenty, że nie ważne czy zamykał oczy czy miał je otwarte - widział przed sobą postać istoty udającej celtyckiego boga, która tak długo znęcała się nad jego ciałem i umysłem. Innym razem postać ta przyjmowała kształt martwego Alpharda lub Theodore'a. Niedopowiedzeniem było więc stwierdzenie, że tej nocy nie odpoczął. Może gdyby zaznał eliksiru słodkiego snu... zdawał sobie sprawę jednak, że ostatnimi czasy korzystał z jego zbawiennego działania chyba odrobinę zbyt często. Bardzo nie chciał któregoś razu zorientować się, że nie jest w stanie nawet zmrużyć oka bez wypicia choć odrobiny.
Zwleczenie się z łóżka nie było łatwe, jednakże pozostanie w nim także nie przyniosłoby mu żadnej korzyści. Wolał więc rzucić się w wir dnia codziennego, licząc na to, że podczas zwykłych, prozaicznych czynności jego umysł rozjaśni się odrobinę. Poza tym... zdawał sobie sprawę, że kryjąc się w swojej sypialni po raz kolejny byłby powodem do zmartwień dla własnej rodziny. Robił więc to co zwykle. Właściwie jego plan nawet się sprawdzał... w minimalnym stopniu. Do momentu gdy papierkową robotę przerwał mu jeden ze skrzatów. Burke obrzucił go zirytowanym spojrzeniem, gotów kazać mu się wynosić, lub nawet samodzielnie wykopać jeśli zajdzie potrzeba, jednakże zdecydował się wysłuchać co sługa miał do powiedzenia. I dobrze że to zrobił.
- Co tu się dzieje? - jak nigdy Craig ucieszył się z tego, że Maczek był taką straszną paplą i doniósł mu o scenie w szklarniach. Stworzonko samo nie było pewne, o co dokładnie chodzi, przekazało mu jednak że "wielmożny lord nestor jest bardzo zasmucony, a panienka Primrose wzburzona. Krzyczała, żeby wielmożny lord nestor przestał, a poza tym padło stwierdzenie że wielmożny lord Craig nie żyje." Po dotarciu na miejsce mężczyzna dostrzegł, że faktycznie, atmosfera była bardzo napięta, a nie tego spodziewał się po swoim kuzynostwie. O co się kłócili? - Edgarze? Prim?
Zwleczenie się z łóżka nie było łatwe, jednakże pozostanie w nim także nie przyniosłoby mu żadnej korzyści. Wolał więc rzucić się w wir dnia codziennego, licząc na to, że podczas zwykłych, prozaicznych czynności jego umysł rozjaśni się odrobinę. Poza tym... zdawał sobie sprawę, że kryjąc się w swojej sypialni po raz kolejny byłby powodem do zmartwień dla własnej rodziny. Robił więc to co zwykle. Właściwie jego plan nawet się sprawdzał... w minimalnym stopniu. Do momentu gdy papierkową robotę przerwał mu jeden ze skrzatów. Burke obrzucił go zirytowanym spojrzeniem, gotów kazać mu się wynosić, lub nawet samodzielnie wykopać jeśli zajdzie potrzeba, jednakże zdecydował się wysłuchać co sługa miał do powiedzenia. I dobrze że to zrobił.
- Co tu się dzieje? - jak nigdy Craig ucieszył się z tego, że Maczek był taką straszną paplą i doniósł mu o scenie w szklarniach. Stworzonko samo nie było pewne, o co dokładnie chodzi, przekazało mu jednak że "wielmożny lord nestor jest bardzo zasmucony, a panienka Primrose wzburzona. Krzyczała, żeby wielmożny lord nestor przestał, a poza tym padło stwierdzenie że wielmożny lord Craig nie żyje." Po dotarciu na miejsce mężczyzna dostrzegł, że faktycznie, atmosfera była bardzo napięta, a nie tego spodziewał się po swoim kuzynostwie. O co się kłócili? - Edgarze? Prim?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Świadomość tego, że nie ma pojęcia co takiego robią dla Czarnego Pana brat i kuzyn dopadła Prim w swoje zimne szpony i nie chciała puścić. Docierało do niej, po raz kolejny, jak mało wie. Jak nic nie wie, a brak tej wiedzy pobudzał wyobraźnie, która teraz pracowała na wzmożonych obrotach. Z ust brata padały słowa, ale ich nie rozumiała. Nie chciała zrozumieć. Gringott, ciemny zaułek, ciało Craiga.
Nie wiedział. Jej brat, wszystkowiedzący Edgar, który miał odpowiedź na każde pytanie jakie zadała. Człowiek oczytany, obyty, inteligentny - nie wiedział. Nie potrafił odpowiedzieć na jedno pytanie, co się właściwie stało. Poczuła jak opuszczają ją siły, jak w piersi narasta strach napędzany bólem. Umysł zaś starał się połączyć fakty i informacje jakie przekazywał mężczyzna, ale było to trudne kiedy serce zaczynało panikować. To nie mogło być prawdą. Przeczyło temu wszystko co miało wczoraj miejsce. Nie zajmowała się Wędrującym od paru tygodni wiedząc, że musi spojrzeć na niego ktoś bardziej doświadczony, ktoś kto jej powie co dalej z tym talizmanem zrobić. To nie mogło być jego działanie. Zresztą wszystko inne w takim razie też musiało być snem. Craig nie mógł być wytworem jej wyobraźni. Po prostu nie mógł. Pokręciła głową bojąc się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Patrzyła na Edgara szarozielonym spojrzeniem i dalej kręciła przecząco głową. Zdradliwa łza potoczyła się po policzku.
-Nie… - Wydusiła z siebie w końcu. - Nie… nie… nie, nie.
Powtarzała w kółko jak mantrę. Jakby to jedno słowo miało zaprzeczyć wszystkiemu temu co powiedział przed chwilą. Niczym zaklęcie, wymazać je z pamięci. Nigdy nie padły.
-To nie może być prawdą. Może… Może zdawało się tylko? Może…
Właśnie co? Co mogło się tam wydarzyć? Walczyli z kimś? Spotkali się z potężną magią, które nie mogli pokonać? Czarny Pan wysłał ich na samobójczą misję? Wiedział, że mogą zginąć? Wysłał ich mając pełną świadomość, że ludzie mu wierni zginą?
-Edgar… Alphard Black zginął… - zmusiła swój głos do mówienia, ale wtedy usłyszała za sobą głos, który sprawił, że odwróciła się gwałtownie by spojrzeć na kuzyna.
-Craig! - Zawołała i podbiegła do niego chwytając go za dłonie i ściskając je bardzo mocno, aż za bardzo. - Nie jesteś duchem! Nie jesteś duchem ani przewidzeniem. Edgarze widzisz go, prawda? Edgar twierdzi, że zginąłeś w podziemiach Gringotta. Mówi, że widział Twoje ciało.
Wyrzuciła z siebie potok słów, chcąc szybko streścić co się właśnie wydarzyło. Głos jej drżał, ale wzrok miała zacięty. Teraz kiedy go zobaczyła już wiedziała, że to nie jej umysł płata figle.
Nie wiedział. Jej brat, wszystkowiedzący Edgar, który miał odpowiedź na każde pytanie jakie zadała. Człowiek oczytany, obyty, inteligentny - nie wiedział. Nie potrafił odpowiedzieć na jedno pytanie, co się właściwie stało. Poczuła jak opuszczają ją siły, jak w piersi narasta strach napędzany bólem. Umysł zaś starał się połączyć fakty i informacje jakie przekazywał mężczyzna, ale było to trudne kiedy serce zaczynało panikować. To nie mogło być prawdą. Przeczyło temu wszystko co miało wczoraj miejsce. Nie zajmowała się Wędrującym od paru tygodni wiedząc, że musi spojrzeć na niego ktoś bardziej doświadczony, ktoś kto jej powie co dalej z tym talizmanem zrobić. To nie mogło być jego działanie. Zresztą wszystko inne w takim razie też musiało być snem. Craig nie mógł być wytworem jej wyobraźni. Po prostu nie mógł. Pokręciła głową bojąc się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Patrzyła na Edgara szarozielonym spojrzeniem i dalej kręciła przecząco głową. Zdradliwa łza potoczyła się po policzku.
-Nie… - Wydusiła z siebie w końcu. - Nie… nie… nie, nie.
Powtarzała w kółko jak mantrę. Jakby to jedno słowo miało zaprzeczyć wszystkiemu temu co powiedział przed chwilą. Niczym zaklęcie, wymazać je z pamięci. Nigdy nie padły.
-To nie może być prawdą. Może… Może zdawało się tylko? Może…
Właśnie co? Co mogło się tam wydarzyć? Walczyli z kimś? Spotkali się z potężną magią, które nie mogli pokonać? Czarny Pan wysłał ich na samobójczą misję? Wiedział, że mogą zginąć? Wysłał ich mając pełną świadomość, że ludzie mu wierni zginą?
-Edgar… Alphard Black zginął… - zmusiła swój głos do mówienia, ale wtedy usłyszała za sobą głos, który sprawił, że odwróciła się gwałtownie by spojrzeć na kuzyna.
-Craig! - Zawołała i podbiegła do niego chwytając go za dłonie i ściskając je bardzo mocno, aż za bardzo. - Nie jesteś duchem! Nie jesteś duchem ani przewidzeniem. Edgarze widzisz go, prawda? Edgar twierdzi, że zginąłeś w podziemiach Gringotta. Mówi, że widział Twoje ciało.
Wyrzuciła z siebie potok słów, chcąc szybko streścić co się właśnie wydarzyło. Głos jej drżał, ale wzrok miała zacięty. Teraz kiedy go zobaczyła już wiedziała, że to nie jej umysł płata figle.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Całe szczęście, że nie wiedziała, co tak naprawdę działo się w Banku Gringotta. Prawdopodobnie nawet jej bujna wyobraźnia nie była w stanie podsunąć jej tak tragicznych obrazów, chociaż od dziecka była zaznajamiana z działaniem czarnej magii. Edgar uczył się jej jeszcze intensywniej, będąc pierworodnym synem swojego ojca, i jeszcze dłużej, rodząc się trzynaście lat przed siostrą. Spędził niezliczone godziny w rodowych piwnicach, przeglądając stare woluminy, wiele dni w podróży, stykając się z czarną magią w praktyce. A mimo to i on spoglądał ze zdziwieniem na każde kolejne zjawisko, nigdy wcześniej nie będąc świadkiem takiej siły. Kamienie mieszały im w umysłach – akurat tego był świadomy, choć nie wiedział jak bardzo. Nie wiedział, że stracił wszystkie wspomnienia ze swoim rodzonym bratem, a śmierć Craiga była w jego oczach na tyle realistyczna, że nie był w stanie uwierzyć Prim. Nie odrywał od niej wzroku, kiedy głośno zaprzeczała jego słowom, choć to przecież on tam był, a nie ona. Nie potrafił zdobyć się na żadną konkretną reakcję, nawet wtedy kiedy po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Stał niewzruszony, wpadając w wir wspomnień. Pytanie Prim wciąż dudniło mu w głowie: co się stało, jak to się stało. Tak jak powiedział. Znalazł się w bocznym pomieszczeniu. Jak? Sam nie do końca pamiętał, chyba po prostu szedł przed siebie, próbując odnaleźć Mulcibera i Multon. Leżało tam ciało Craiga. Skąd się tam wzięło? Może zdążył się tam teleportować, przenieść ciemną mglą, może przeniosła go tam sama czarna magia. Tak czy inaczej nie żył, sprawdził to, przecież potrafił odróżnić żywego człowieka od nieboszczyka. Tym bardziej zdziwił się, kiedy Craig pojawił się w szklarni. Znowu ta cholera halucynacja. Przejechał dłonią po zmęczonych oczach, jakby ten gest miał sprawić, że kuzyn zniknie. – Tak, Alphard też zginął – potwierdził słowa siostry, usilnie nie patrząc w stronę wejścia do szklarni. Nie mógł jednak zbyt długo ignorować tego przewidzenia, skoro Prim się na niego rzuciła. A więc Prim też była tylko halucynacją? Czy już całkiem zwariował? Prychnął z niedowierzaniem, przyglądając im się przez chwilę z ciekawością. To na swój sposób fascynujące, że mózg potrafił tworzyć tak realistyczne wizje, ale już więcej nie da się na nie nabrać. – Maczek – kolejny raz wezwał skrzata, a może dopiero pierwszy, trochę się gubił w swoich planach, czy były tylko w jego głowie, czy zdążył je już wcielić w życie. Maczek też zdawał się być skonsternowany tymi mylnymi wezwaniami i coraz bardziej trząsł się ze strachu, pewnie w obawie, że coś robi źle. – Przygotuj oficjalną papeterię i wezwij Prim do mojego gabinetu – polecił, całkiem ignorując sylwetki swojego rodzeństwa, kiedy mijał je w drodze do wyjścia ze szklarni. Najwidoczniej ze stresu mózg podsunął mu rozmowę z siostrą, by mógł ją najpierw przećwiczyć, chociaż wątpił, by za drugim razem miała przebiec lżej. Strata Craiga odbije się głośnym echem od murów zamku Durham.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To wszystko chyba było jakimś pieprzonym złym snem. Dlaczego właśnie był świadkiem tego, jak Primrose płacze, a Edgar patrzy na to niewzruszenie? I co to za stwierdzenie? Duchem? Craig aż uniósł brwi w głębokim zaskoczeniu, słysząc wypowiedź kuzynki. Siła, z jaką ścisnęła jego dłonie dobitnie świadczyła o tym, jak wzburzona i załamana była kobieta. Co tu się działo, na Salazara!
- Co takiego? - wykrztusił tylko, potrzebował chwili aby wyjść z szoku. To, co mówiła, nie miało żadnego sensu. - Oczywiście że nie jestem przywidzeniem. Jestem tutaj - ścisnął mocno dłoń Primrose, chcąc dodać jej otuchy. Przecież wczoraj ze sobą rozmawiali, przytulał ją, przyjmował uderzenia delikatnych pięści o własną klatkę piersiową. Ścierał jej łzy i całował w czoło. Duchy tego nie potrafiły. Aby jeszcze bardziej upewnić Prim w przekonaniu, że jej kuzyn był żywy, cały i tylko trochę poturbowany, zamknął ją po raz kolejny w silnym uścisku ramion. Złożył także na jej włosach pocałunek, chcąc ją uspokoić.
To co powiedziała, dało mu do myślenia. Edgar widział jego martwe ciało w Gringotcie? Nie zamierzał zarzucać kuzynowi kłamstwa. Był tam przecież, widział co to miejsce potrafiło robić z ludźmi. Rosier w którymś momencie pod wpływem kamienia dostał szału, Craig został ubezwłasnowolniony we własnym ciele, Sigrun ponoć była martwa, po czym nagle okazało się, że jednak przeżyła - prawdopodobnie zamiast niej naprawdę zginął Alphard. W podziemiu natykali się na rzeczy straszne. Takie, które nie wahały się mieszać ludziom w głowach. Craig wierzył więc, że Edgar faktycznie zobaczyć mógł tam ciało kuzyna. Niepokojącym był jednak fakt, że nie mógł się z tego otrząsnąć.
- Edgarze - kiedy mężczyzna najwyraźniej uznał ich dwójkę za przywidzenie, Craig nie zawahał się złapać go za rękę. Musiał go przekonać, że nie był halucynacją. Nie potrzebowali wywoływania popłochu wśród szlachty oraz rycerzy - Ja żyję. Jestem tutaj. Wróciłem do domu razem z tobą. Nie wiem co widziałeś, ale przeżyłem Gringotta tak samo jak ty. - próbował tłumaczyć. Miał nadzieję, że kontakt fizyczny upewni kuzyna w tym, że rozmawia z prawdziwym, żywym członkiem rodziny, a nie okrutną halucynacją.
- Co takiego? - wykrztusił tylko, potrzebował chwili aby wyjść z szoku. To, co mówiła, nie miało żadnego sensu. - Oczywiście że nie jestem przywidzeniem. Jestem tutaj - ścisnął mocno dłoń Primrose, chcąc dodać jej otuchy. Przecież wczoraj ze sobą rozmawiali, przytulał ją, przyjmował uderzenia delikatnych pięści o własną klatkę piersiową. Ścierał jej łzy i całował w czoło. Duchy tego nie potrafiły. Aby jeszcze bardziej upewnić Prim w przekonaniu, że jej kuzyn był żywy, cały i tylko trochę poturbowany, zamknął ją po raz kolejny w silnym uścisku ramion. Złożył także na jej włosach pocałunek, chcąc ją uspokoić.
To co powiedziała, dało mu do myślenia. Edgar widział jego martwe ciało w Gringotcie? Nie zamierzał zarzucać kuzynowi kłamstwa. Był tam przecież, widział co to miejsce potrafiło robić z ludźmi. Rosier w którymś momencie pod wpływem kamienia dostał szału, Craig został ubezwłasnowolniony we własnym ciele, Sigrun ponoć była martwa, po czym nagle okazało się, że jednak przeżyła - prawdopodobnie zamiast niej naprawdę zginął Alphard. W podziemiu natykali się na rzeczy straszne. Takie, które nie wahały się mieszać ludziom w głowach. Craig wierzył więc, że Edgar faktycznie zobaczyć mógł tam ciało kuzyna. Niepokojącym był jednak fakt, że nie mógł się z tego otrząsnąć.
- Edgarze - kiedy mężczyzna najwyraźniej uznał ich dwójkę za przywidzenie, Craig nie zawahał się złapać go za rękę. Musiał go przekonać, że nie był halucynacją. Nie potrzebowali wywoływania popłochu wśród szlachty oraz rycerzy - Ja żyję. Jestem tutaj. Wróciłem do domu razem z tobą. Nie wiem co widziałeś, ale przeżyłem Gringotta tak samo jak ty. - próbował tłumaczyć. Miał nadzieję, że kontakt fizyczny upewni kuzyna w tym, że rozmawia z prawdziwym, żywym członkiem rodziny, a nie okrutną halucynacją.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To się nie mogło dziać? Dlaczego nie rozumiał? Craig stał przed nim, a Edgar go ignorował. Nie przyjmował jej słów, jakby nie istniała. Była w stanie uwierzyć, że została zamknięta w jakimś koszmarze, tylko jej czy Edgara? Czując ciepło rąk kuzyna uspokajała się, a gesty jego troski sprawiły, że myśli płynęły spokojniej i łapała równowagę, która była jej tak bardzo potrzebna. Otarła ukradkiem łzy, które potoczyły się po policzku. Nie był fantazją, pragnieniem zmęczonego umysłu. Żył i był obok niej, na równi skonsternowany jak ona oraz skrzat, który był blady jak ściana i drżały mu kolana. Zwykle miała ochotę pogonić Maczka gdyż zbyt często załaził jej za skórę, ale tym razem było jej niemal go żal. Wzięła parę głębszych oddechów i spojrzała na kuzyna dając mu znać, że już jest lepiej, że pozbierała myśli i powraca spokój oraz siła, która im wszystkim byłą teraz tak bardzo potrzebna. Następnie przeniosła spojrzenie na brata, który prychał. On prychnął! Na nich? Na siebie? Zaczynała się zastanawiać czy Edgar ma w ogóle świadomość gdzie się znajduje.
-Na Merlina, co się działo w podziemiach Gringotta? – Zapytała cicho, gdyż to musiały być efekty uboczne ich misji. Inaczej tego wytłumaczyć nie mogła i nie potrafiła. Gdyby mogła to cofnęłaby czas i sprawdziła co się tam wydarzyło. Zobaczyła własnymi oczami choć nie miała pojęcia jaki horror mężczyźni przeżyli. Ostatnie słowa brata sprawiły, że natychmiast się wyprostowała i ściągnęła brwi oraz zmrużyła oczy w lekkiej irytacji. Nawet rozsądek mu odjęło? Należało działać nim Edgar zrobi jakąś głupotę, a hasło oficjalna papeteria świadczyło o jednym – chciał słać listy do ważnych osób, o tym co było czystą fikcją.
-O nie! – Zawołała i spojrzała na skrzata. – Maczek nie ruszaj się! Zrób to, a wszystkie poduszki upchane w twoim legowisku nagle znikną. Nikt mnie nie będzie nigdzie wzywał! Jestem tutaj! A ty - spojrzała na brata z uporem w szarozielonych oczach - nigdzie nie idziesz, póki nas nie wysłuchasz.
Craig próbował powstrzymać nestora w łagodny acz stanowczy sposób, a Prim nie chciała być bierna. Chwyciła Edgara za poły jego ubrania chcąc aby się zatrzymał w swoim szaleństwie. Musieli sprawić aby im uwierzył i przejrzał na oczy. Skrzat stał jak zamurowany nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z jednej strony dostał rozkaz od nestora, ale z drugiej od panienki Prim, która słyszała polecenie. Jego oczy przybrały kształt spodków od herbaty, które wodziły po twarzy każdego z rodu Burke, którzy właśnie przebywali w szklarni i najwyraźniej starali się zrozumieć co się wokół nich dzieje.
-Na Merlina, co się działo w podziemiach Gringotta? – Zapytała cicho, gdyż to musiały być efekty uboczne ich misji. Inaczej tego wytłumaczyć nie mogła i nie potrafiła. Gdyby mogła to cofnęłaby czas i sprawdziła co się tam wydarzyło. Zobaczyła własnymi oczami choć nie miała pojęcia jaki horror mężczyźni przeżyli. Ostatnie słowa brata sprawiły, że natychmiast się wyprostowała i ściągnęła brwi oraz zmrużyła oczy w lekkiej irytacji. Nawet rozsądek mu odjęło? Należało działać nim Edgar zrobi jakąś głupotę, a hasło oficjalna papeteria świadczyło o jednym – chciał słać listy do ważnych osób, o tym co było czystą fikcją.
-O nie! – Zawołała i spojrzała na skrzata. – Maczek nie ruszaj się! Zrób to, a wszystkie poduszki upchane w twoim legowisku nagle znikną. Nikt mnie nie będzie nigdzie wzywał! Jestem tutaj! A ty - spojrzała na brata z uporem w szarozielonych oczach - nigdzie nie idziesz, póki nas nie wysłuchasz.
Craig próbował powstrzymać nestora w łagodny acz stanowczy sposób, a Prim nie chciała być bierna. Chwyciła Edgara za poły jego ubrania chcąc aby się zatrzymał w swoim szaleństwie. Musieli sprawić aby im uwierzył i przejrzał na oczy. Skrzat stał jak zamurowany nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z jednej strony dostał rozkaz od nestora, ale z drugiej od panienki Prim, która słyszała polecenie. Jego oczy przybrały kształt spodków od herbaty, które wodziły po twarzy każdego z rodu Burke, którzy właśnie przebywali w szklarni i najwyraźniej starali się zrozumieć co się wokół nich dzieje.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Już go bolała głowa od tych wszystkich głosów. Potrzebował chwili ciszy i spokoju, żeby nie oszaleć. Wspomnienia z Banku Gringotta zaczęły mu się mieszać ze wspomnieniami z innych wypraw. Musiał jak najszybciej wyjść z tej piekielnej szklarni – może wydzielały się tutaj jakieś opary, które tak na niego działały? Craig wyglądał tutaj wyjątkowo żywo, zresztą Prim również, jeszcze przed chwilą prowadził z nią poważną rozmowę. Pewnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, zamierzając udać się do swojego gabinetu i zamknąć się w nim na cztery spusty. Czekało go jeszcze wiele pracy; musiał wysłać listy, zawiadamiające o śmierci Craiga, zacząć planować pogrzeb. Żeby tylko się nie zdublować z pogrzebem Alpharda... I tak bez ciała? W tym momencie właśnie to najbardziej go męczyło. Już nigdy nie będzie w stanie oddać mu należytego szacunku, a jego ciało będzie gdzieś gnić w ciemnych podziemiach Gringotta...
Zaskoczony drgnął, kiedy poczuł na swoim nadgarstku uścisk Craiga. Uniósł na niego wzrok, uważnie przyglądając się rysom jego twarzy, bystremu spojrzeniu niemalże bliźniaczych jasnych oczu. Stał tak blisko niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jak żywy. Teoretycznie mógł być wdzięczny swojej podświadomości, dzięki niej mógł mieć z nim kontakt nawet po jego śmierci – a jednak niesamowicie go to męczyło i tylko przypominało o swojej porażce. – CISZA! – Wyrwał rękę z uścisku i złapał się za głowę, mając nadzieję, że za chwilę te halucynacje go opuszczą. Tak nie dało się żyć. Nie słyszał własnych myśli. – Zamknijcie się, nic nie mówcie – mruknął, wzdychając głęboko. Ostatni raz na nich spojrzał, jakieś upiorne wizje swoich najbliższych, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę posiadłości. – Zostaw tę papeterię – Rzucił do Maczka. Najpierw musiał wszystko zaplanować. – Wezwij Prim – Musiał jej dzisiaj o wszystkim powiedzieć, ale tym razem jej naprawdę, a nie jakiemuś wytworowi swojej wyobraźni. Im szybciej tym lepiej, nie było sensu dłużej z tym zwlekać. – I Adeline – Tak, lepiej będzie powiedzieć im obydwu naraz. Szybkim krokiem oddalił się od szklarni, nie mając odwagi zerkać za siebie. Poczuł niewysłowioną ulgę, kiedy znalazł się w środku sam bez żadnych męczących głosów.
zt
Zaskoczony drgnął, kiedy poczuł na swoim nadgarstku uścisk Craiga. Uniósł na niego wzrok, uważnie przyglądając się rysom jego twarzy, bystremu spojrzeniu niemalże bliźniaczych jasnych oczu. Stał tak blisko niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jak żywy. Teoretycznie mógł być wdzięczny swojej podświadomości, dzięki niej mógł mieć z nim kontakt nawet po jego śmierci – a jednak niesamowicie go to męczyło i tylko przypominało o swojej porażce. – CISZA! – Wyrwał rękę z uścisku i złapał się za głowę, mając nadzieję, że za chwilę te halucynacje go opuszczą. Tak nie dało się żyć. Nie słyszał własnych myśli. – Zamknijcie się, nic nie mówcie – mruknął, wzdychając głęboko. Ostatni raz na nich spojrzał, jakieś upiorne wizje swoich najbliższych, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę posiadłości. – Zostaw tę papeterię – Rzucił do Maczka. Najpierw musiał wszystko zaplanować. – Wezwij Prim – Musiał jej dzisiaj o wszystkim powiedzieć, ale tym razem jej naprawdę, a nie jakiemuś wytworowi swojej wyobraźni. Im szybciej tym lepiej, nie było sensu dłużej z tym zwlekać. – I Adeline – Tak, lepiej będzie powiedzieć im obydwu naraz. Szybkim krokiem oddalił się od szklarni, nie mając odwagi zerkać za siebie. Poczuł niewysłowioną ulgę, kiedy znalazł się w środku sam bez żadnych męczących głosów.
zt
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie było innego wytłumaczenia dla zaistniałej sytuacji. Już w podziemiach Gringotta Edgar zachowywał się specyficznie, spoglądając na kuzyna dość nieufnie - jednakże sam Craig uznał, że jest to wina okazałego poroża, które w tamtym czasie zdobiło jego skronie. Był z resztą zbyt zmęczony i poraniony by przejmować się tym, jak patrzy na niego Edgar. Teraz jednak mógł ocenić sytuację na trzeźwo i wydawało się, że było gorzej, niż początkowo zakładał. Gringott naprawdę odcisnął piętno na wszystkich, ale żeby doprowadzał nestora Burke'ów do takiego stanu? To było naprawdę przerażające. Przede wszystkim dlatego, że mentalna tortura, której Edgar musiał być poddawany najwyraźniej była niezwykle potężna, okrutna i zostawiła jakiś ślad. Oby nie permanentny. O Edgara należało się jednak martwić również z innego powodu - chodziło tu o władzę, jaką posiadał. A przecież jako głowa ich rodziny, miał jej całkiem sporo. Jego pogubiony umysł jak nic lada moment zrobi coś głupiego. Jeszcze by się im tutaj pół szlacheckiej Anglii zjechało na pogrzeb, by zaraz potem się okazało, że nieboszczyk tak naprawdę żyje.
Craig zgrzytnął zębami, kiedy Edgar nie pojął, że naprawdę ma do czynienia z żywym kuzynem. Nadal upierał się przy swojej wersji, widział to w jego oczach. Młodszego Burke'a aż ręka świerzbiła, żeby dobitnie pokazać kuzynowi, że żyje i ma się wcale nie tak najgorzej. Nie zrobił jednak nic, pozwalając by Edgar opuścił szklarnię. Jedno krótkie spojrzenie Maczkowi wystarczyło - miał iść za nestorem i go doglądać. A także donosić Craigowi o wszystkim co Edgar robił.
- Przemówię mu do rozsądku, obiecuję - powiedział, spoglądając na umartwioną twarz Prim. Właściwie to go zabolało nawet bardziej, to, że Edgar własną siostrę wziął za halucynację. Jak śmiał? Nie widział jak wielki ból jej tym sprawia? Cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała, uznał, że udanie się do gabinetu Edgara będzie dziś jego priorytetem. Musiał przekonać kuzyna, że organizowanie pogrzebu będzie całkowicie niepotrzebne. - Obiecuję - powtórzył jeszcze cicho, przytulając Prim do piersi. Nie mógł sobie wyobrazić, jak przerażona musiała być. Jeszcze wczoraj sądziła, że nic poważniejszego im nie dolega. Byli w końcu w domu. Trochę poturbowani, ale jednak żywi. Tymczasem nagle Edgar dostał po prostu świra. To naprawdę był koszmar...
Craig zgrzytnął zębami, kiedy Edgar nie pojął, że naprawdę ma do czynienia z żywym kuzynem. Nadal upierał się przy swojej wersji, widział to w jego oczach. Młodszego Burke'a aż ręka świerzbiła, żeby dobitnie pokazać kuzynowi, że żyje i ma się wcale nie tak najgorzej. Nie zrobił jednak nic, pozwalając by Edgar opuścił szklarnię. Jedno krótkie spojrzenie Maczkowi wystarczyło - miał iść za nestorem i go doglądać. A także donosić Craigowi o wszystkim co Edgar robił.
- Przemówię mu do rozsądku, obiecuję - powiedział, spoglądając na umartwioną twarz Prim. Właściwie to go zabolało nawet bardziej, to, że Edgar własną siostrę wziął za halucynację. Jak śmiał? Nie widział jak wielki ból jej tym sprawia? Cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała, uznał, że udanie się do gabinetu Edgara będzie dziś jego priorytetem. Musiał przekonać kuzyna, że organizowanie pogrzebu będzie całkowicie niepotrzebne. - Obiecuję - powtórzył jeszcze cicho, przytulając Prim do piersi. Nie mógł sobie wyobrazić, jak przerażona musiała być. Jeszcze wczoraj sądziła, że nic poważniejszego im nie dolega. Byli w końcu w domu. Trochę poturbowani, ale jednak żywi. Tymczasem nagle Edgar dostał po prostu świra. To naprawdę był koszmar...
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To był istny koszmar lub bardzo niesmaczna groteska, z której nie potrafiła się śmiać. Może kiedyś, kiedy będzie to jedynie wspomnieniem, ale na razie nie wiedziała co robić. Patrzyła z mieszaniną strachu i niedowierzania ja brat krzyczy i odtrąca ich obydwoje. Czy doznał aż takiego pomieszania zmysłów? Czy było to tylko chwilowy defekt czy mający się pogłębiać z każdym dniem? Co jeżeli własne dzieci uzna za halucynacje? Maluchy tego nie zrozumieją! Myśli kotłowały się w głowie Primrose, gnały przed siebie nie pozwalając jej ich uchwycić i uspokoić, zebrać w całość i poukładać. Jedna jednak świdrowała uparcie – Gringott, co się tam wydarzyło? Czego doświadczyli? Co takiego zobaczyli? Silne ramiona kuzyna przywróciły ją do rzeczywistości, słowa zapewniające, że znajdzie rozwiązanie dawały pociechę i pokrzepienie. Spojrzała na niego uważnie.
-Jaki masz plan? – Zapytała rzeczowym tonem patrząc na plecy oddalającego się Edgara. Widziała też jak Maczek wiernie przy nim drepcze. Teraz jego gadulstwo bardzo im się przyda. – Jeżeli fizyczny dotyk go nie przekonuje? Jeżeli myśli, że to co widzi to halucynacja?
Sama nie miała pomysłu jak załatwić tą sprawę, ale była zdeterminowana przywrócić zdrowy rozsądek bratu. Widziała całe napięcie jakie kotłowało się w Craigu i zmarszczyła lekko brwi.
-Chyba nie chcesz go pobić? – Spojrzała z ukosa na mężczyznę zastanawiając się czy jednak nie byłby to dobry pomysł. – Chociaż… wysiłek fizyczny, może być jakimś wyjściem. Tylko czy za bardzo go to nie wyczerpie, ale jak się zmęczy to pójdzie spać i odpocznie, a wtedy może wszystko w miarę wróci do normy… z czasem.
Mówiła do siebie na głos jakby zapominając, że kuzyn ją słucha i może być zaskoczony tym tokiem myślenia u kuzynki. Ktoś kiedyś jednak powiedział, że drastyczne metody są wskazane i chociaż nie była zwolenniczką przemocy to mogło stanowić jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Wiedziała, że czas działa na ich niekorzyść. Im dłużej Edgar będzie żył w przeświadczeniu, że Craig nie żyje tym łatwiej może popaść w obłęd lub zrobić głupotę nie będąc jej świadomym.
-Jaki masz plan? – Zapytała rzeczowym tonem patrząc na plecy oddalającego się Edgara. Widziała też jak Maczek wiernie przy nim drepcze. Teraz jego gadulstwo bardzo im się przyda. – Jeżeli fizyczny dotyk go nie przekonuje? Jeżeli myśli, że to co widzi to halucynacja?
Sama nie miała pomysłu jak załatwić tą sprawę, ale była zdeterminowana przywrócić zdrowy rozsądek bratu. Widziała całe napięcie jakie kotłowało się w Craigu i zmarszczyła lekko brwi.
-Chyba nie chcesz go pobić? – Spojrzała z ukosa na mężczyznę zastanawiając się czy jednak nie byłby to dobry pomysł. – Chociaż… wysiłek fizyczny, może być jakimś wyjściem. Tylko czy za bardzo go to nie wyczerpie, ale jak się zmęczy to pójdzie spać i odpocznie, a wtedy może wszystko w miarę wróci do normy… z czasem.
Mówiła do siebie na głos jakby zapominając, że kuzyn ją słucha i może być zaskoczony tym tokiem myślenia u kuzynki. Ktoś kiedyś jednak powiedział, że drastyczne metody są wskazane i chociaż nie była zwolenniczką przemocy to mogło stanowić jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Wiedziała, że czas działa na ich niekorzyść. Im dłużej Edgar będzie żył w przeświadczeniu, że Craig nie żyje tym łatwiej może popaść w obłęd lub zrobić głupotę nie będąc jej świadomym.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Szklarnia
Szybka odpowiedź