William Moore
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 340
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 275 - 306 |
71-80% | brak | -10 | 241 - 274 |
61-70% | brak | -15 | 207 - 240 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 173 - 206 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 139 - 172 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 105 - 138 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 71 - 104 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 70 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:27, w całości zmieniany 28 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
maj // czerwiec 1956
joseph | ambasada | 4 V
Jak się okazało, jego plany zostały niespodziewanie pokrzyżowane, gdy tuż przy długim kontuarze zobaczył rozczochraną czuprynę Wrighta. Obecność przyjaciela zaskoczyła go na tyle, że na całe trzy sekundy się zatrzymał, z niedowierzaniem zerkając najpierw na tkwiący na nadgarstku zegarek, a później znów na tył głowy ścigającego Zjednoczonych, jakby się spodziewał, że któreś z nich za moment pospieszy z wyjaśnieniem.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Krótki korytarz zaprowadził ich na główną salę, gdzie wpadli na samego zainteresowanego, z którym Billy przywitał się serdecznie, przedstawiając go również Just. Karczma, tak jak się spodziewał, była pusta – poza sezonem Quidditcha rzadko można było spotkać tutaj kogoś poza odpoczywającymi po treningu graczami.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
samuel i jackie | lasy cairngorms | 14 V
Mroźne powietrze, uderzające w zaczerwienione od chłodu policzki, sprawiało, że czuł się jak nagle przebudzony z długiej drzemki; poranna pobudka, słońce wychylające się dopiero zza horyzontu, niebieskoszary kolor świtu i zapach skórzanych rękawic przypominały o bliskim, doskonale znajomym reżimie codziennych treningów, przerwanych całe dwa tygodnie temu ze względu na szalejące anomalie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
poppy | trzy miotły | 23 V
Pojawił się w Hogsmeade wraz z cichym trzaskiem, charakterystycznym dla teleportacji, lądując względnie bezproblemowo w jednej z bocznych, brukowanych uliczek. Chociaż był lekko spóźniony – jego wysłużony zegarek pokazywał kilka minut po trzynastej trzydzieści – nie ruszył w stronę pubu od razu, dając sobie chwilę na pozbieranie rozbieganych myśli.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
bitwa na śnieżki | dolina glendalough | 10 VI
Być może odrobinę oszukiwał samego siebie, po raz kolejny beztrosko korzystając z uroków pogodowych anomalii i pojawiając się na miejscu śnieżnej bitwy. Wszechobecna biel była oślepiająca i on też chwilowo pozwalał się oślepić; na to, że jasny puch stanowił tylko ładną otoczkę większego problemu i na to, że ta sama siła, która brutalnie ściągnęła w dół słupki brytyjskich termometrów, spowodowała lawinę zdecydowanie mniej niewinnego spustoszenia.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
wyścig saneczek | highlands | 11 VI
Mroźne, czerwcowe powietrze (to połączenie wyrazów powoli przestawało brzmieć dziwnie w jego myślach) szczypało go przyjemnie w policzki, gdy razem z Sally i Amelką (kolejne połączenie, które jeszcze do niedawna spowodowałoby wywrócenie się wszystkich jego wnętrzności do góry nogami) stał na obsypanym śniegiem placu, obserwując osobliwy pokaz fajerwerków i jednym uchem słuchając siostrzanego trajkotania, które – zaskakująco – okazało się o wiele bardziej zajmujące, niż chwytająca za serce przemowa kobiety z Towarzystwa Przyjaciół Demimozów.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
ślub bartiusów | brzeg jeziora, ruiny | 24 VI
Skoczne dźwięki muzyki przyciągnęły go do zamkowych ruin tak samo skutecznie, jak okrzyki i wiwaty przywoływały go zazwyczaj na boisko do Quiddticha; chociaż nie mógł pochwalić się tanecznym talentem – jego podrygi przypominały zazwyczaj próby odgonienia od siebie stada trutni krwiopijców – to uwielbiał zarówno żywe melodie, jak i zabawę, a połączenie tych dwóch rzeczy stanowiło już w ogóle przepis na popołudnie idealne.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 30.11.23 8:49, w całości zmieniany 4 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
lipiec // sierpień 1956
primrose | wianki | 4 VIII
Nie planował pojawiać się tego dnia w Weymouth. Właściwie – pierwotnie nie planował robić tego wcale, w wyrobionym przez lata odruchu unikając ostrożnie wszelkich okoliczności, które mogłyby umieścić go w centrum niechcianej uwagi. Nie przepadał za tłumami, zapobiegawczo omijając zwłaszcza zbiorowe wydarzenia towarzyskie, wiedząc doskonale, że wśród ubranych w lekkie sukienki i szaty czarodziejów, kryło się co najmniej kilku reporterów magicznych czasopism.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
kieran | wyjałowiona ziemia | 13 VIII
Na wskazanym przez Kierana miejscu pojawił się o czasie, lądując tuż przed ścianą lasu i żwawo zeskakując z miotły – choć bynajmniej nie był to sposób, w jaki pokonał całą drogę od Londynu, większość trasy spędzając w zatłoczonym Błędnym Rycerzu. Zaczarowany autobus (jeszcze) nie oferował jednak przepraw wodnych, ostatni etap zdecydował się więc pokonać drogą powietrzną, w ten sposób kradnąc dla siebie odrobinę osobistej strefy komfortu.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Tym razem ich podniebna podróż trwała nieco dłużej, bo kolejne miejsce, które zdecydowali się odwiedzić, znajdowało się już poza granicami miasta, ale Billy nie narzekał; trwający kilkanaście minut lot wśród czystego, nocnego powietrza, pozwolił mu strząsnąć z siebie resztki pajęczego smrodu (częściowo dosłownie) i przygotować do ponownego zmierzenia się z anomalią.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 30.11.23 8:49, w całości zmieniany 3 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
wrzesień // październik 1956
benjamin | charnwood | 27 IX
Gdy tylko otrzymał możliwość zmierzenia się z kolejnym źródłem anomalii, nie wahał się ani chwili; choć pasmo jego ostatnich życiowo-zawodowych porażek nie nastrajało optymistycznie, nie miał zamiaru spędzić jesieni na użalaniu się nad sobą w zamkniętych czterech ścianach domu. Wprost przeciwnie, wyrastające jak gnomy po deszczu trudności zdawały się jedynie podsycać jego determinację, sprawiając, że trenował dwa razy częściej i starał się dwa razy bardziej.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
florean | dunbar castle | 1 X
Słuchał słów Floreana z uwagą, starając się powstrzymać własne myśli od swobodnego dryfowania w sobie tylko znanych kierunkach, choć trudno było mu się nie zastanawiać nad tym, jak to się stało, że znalazł się właśnie tutaj, zamiast za zniczem goniąc za owianą mrokami przeszłości tajemnicą potężnego zamku. Chociaż w młodości lubił czytać o krążących legendach i często zasypiał w towarzystwie opowiadanych spokojnym głosem matki historii o czasach zamierzchłych, to zawsze były dla niego właśnie tym – historiami, baśniami, nad którymi specjalnie się nie pochylał, nie myśląc o tym, że mogło kryć się w nich ziarno prawdy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 30.11.23 8:49, w całości zmieniany 3 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
kwiecień // czerwiec 1957
penny | zielony zagajnik | 8 IV
Nie tak wyobrażał sobie powrót do kraju. Choć właściwie - był czas, kiedy nie wyobrażał go sobie wcale, uparcie przekonując samego siebie, że było to bezcelowe; że po ucieczce przed anomaliami z Amelką i ojcem, bezpowrotnie zamknął za sobą te drzwi - nie spodziewając się, że chaos, który za nimi pozostawił, miał z każdą chwilą napierać na nie coraz mocniej, aż ich powtórne wyważenie stanie się jedynie kwestią czasu.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | plaża odpocznienia | 10 IV
Doskonale pamiętał dzień, w którym był tutaj po raz ostatni. Hannah musiała wiedzieć, że pamiętał – bo to właśnie ona go wtedy znalazła, gdy uciekając przed palącym wstydem po widowiskowej przegranej Jastrzębi, dotarł na kornwalijską plażę. Położoną niespecjalnie daleko od stadionu w Puddlemere; choć sama konstrukcja pętli i trybun nie była stąd widoczna, to czasami – przy odpowiedniej pogodzie – wiatr niósł ku morzu echo brzmiących ponad boiskiem okrzyków, przemieszanych ze wzmocnionym magicznie głosem komentatora.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | dolina glendalough | 20 V
Zerwał się z łóżka tuż przed świtem, nie potrafiąc pozbyć się mglistego wrażenia, że w ogóle nie zdążył zasnąć; wydawało mu się, że zaledwie parę minut wcześniej odpisywał na ostatni list Hannah, walcząc z pełzającym pod skórą niepokojem. Chociaż zapewniła go, że nic jej się nie stało, a całe starcie z Rycerzami Walpurgii nie pociągnęło za sobą ofiar po ich stronie, to nie mógł nie myśleć o tym, jak niewiele brakowało.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa i rycerze walpurgii | apteka | 15 VI
Starał się mieć oczy dookoła głowy, choć te prawdziwe pozostawały skierowane na ulicę; wymianie zdań pomiędzy aptekarzem a swoimi towarzyszami przysłuchiwał się jednym uchem, uwagę skupiając na obserwowaniu terenu. Trzy sylwetki, pojawiające się na krawędzi jego pola widzenia, dostrzegł więc natychmiast; zmarszczył brwi, przyglądając się każdemu po kolei, ale na zewnątrz panował półmrok - nawet bystre oko szukającego nie było więc w stanie dostrzec skrytych w cieniu kapturów twarzy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
harry | rozbrykany hipogryf | 20 VI
Uniósł do ust męczoną od dłuższego czasu szklankę ognistej, dopijając bursztynowy płyn do końca i rozglądając się za barmanem – ale zamiast niego jego spojrzenie zatrzymało się na kimś innym, choć początkowo nie wiedział, dlaczego właściwie zwrócił uwagę na wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę; obrazy połączyły się ze wspomnieniami dopiero kilka sekund później, sprawiając, że wykonał dziwny ruch – coś pomiędzy poderwaniem się z barowego stołka, a pochyleniem się niżej nad blatem – zupełnie, jakby jego ciało posprzeczało się ze sobą w kwestii odpowiedniej reakcji.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:24, w całości zmieniany 7 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
lipiec // wrzesień 1957
hannah | lusterko dwukierunkowe | 4 VII
Nie pamiętał, o czym dokładnie śnił, ale rozmywające się pod drgającymi powiekami obrazy były słoneczne, jasne jak światło przedzierające się przez okna, zajmujące całą przestrzeń od podłogi do niskiego sufitu; wydawało mu się, że była tam Amelka, śmigając wokół pni starych drzew na dziecięcej miotełce, i że gdzieś w pobliżu znajdowała się Hannah – a przynajmniej na to wskazywał jej głos, niosący się mgliście ponad zieloną trawą.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
fantastyczna czwórka | londyn, sklep | 7 VII
Nie potrafił powstrzymać odruchu nerwowego oglądania się za siebie, kiedy – starając się trzymać jak najbliżej długich, rzucanych przez kamienice cieni – zaciskał mocniej palce na miotle, zmierzając na umówione miejsce spotkania. Być może w pewnym sensie niewiele różniło się to od meczu Quidditcha – poza faktem, że to nie charczące tłuczki mogły w każdej chwili wylecieć z pustej okiennicy czy ciemnego zaułka; to nie ich charakterystycznego dźwięku zresztą nasłuchiwał, zamiast tego w dźwiękach pogrążającego się w niespokojnej drzemce miasta szukając inkantacji zaklęć albo świstu nadciągających promieni.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
wren | poddasze | 11 VII
Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien był tu wracać. Pojawianie się w Londynie bez zarejestrowanej różdżki stawało się z tygodnia na tydzień coraz bardziej ryzykowne; już raz został zaatakowany – i istniało spore ryzyko, że ludzie, którzy to zrobili, rozpoznaliby jego twarz. Przemieszczanie się ulicą Pokątną, niegdyś centrum czarodziejskiego świata, dziś jedynie smutnym jego echem, obwieszonym plakatami z twarzami jego przyjaciół, było proszeniem się o kłopoty – a jednak po raz kolejny kusił los, podciągając wyżej kołnierz letniego płaszcza i naciągając szary kaszkiet na samo czoło, nim ukrył go cień kamienicy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
lydia | ambasada | 14 VII
Miał mieszane uczucia przychodząc tutaj. Z jednej strony – Ambasada od dawna kojarzyła mu się z domem, z miejscem, gdzie nie musiał nikogo udawać; swego czasu przesiadywali tam z Josephem prawie w każdy weekend, znał więc niemal wszystkich stałych bywalców, i zazwyczaj trudno mu było dojść od wejścia do ulubionego stolika tak, by nikt po drodze nie poklepał go przyjacielsko po plecach. Z drugiej – lokal, na swoje szczęście lub nieszczęście, przycupnięty był niebezpiecznie blisko Londynu, i nawet w dzień tak słoneczny tak ten, Billy’emu czasem wydawało się, że jest w stanie wyczuć w powietrzu charakterystyczny, oblepiający opustoszałe ulice, wilgotny zapach roznoszonej przez dementorów mgły.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa | stara chata | 15 VII
Pojawił się przed starą chatą odrobinę za wcześnie, wyhamowując miotłę tuż przed furtką, najpierw upewniwszy się, że nikt za nim nie podążał. Kwatera główna Zakonu Feniksa, choć bezpieczna, wciąż znajdowała się niezwykle blisko patrolowanych przez magiczną policję ulic – nim więc skierował się w jej stronę, krążył przez chwilę po okolicy, raz po raz sprawdzając, czy przypadkiem nie miał za sobą ogona.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
friedrich | polana świetlików | 18 VII
Coś mu nie pasowało, kiedy zbaczał z przecinającej polanę ścieżki, krótko oglądając się za siebie, a później zanurzając się między rzadko rosnące drzewa. Początkowo nie był w stanie tego umiejscowić: dziwnego, podskórnego przeczucia, że coś było nie porządku, nie tak, jak być powinno; zupełnie jakby ktoś poprzestawiał pod jego nieobecność elementy krajobrazu albo rzucił na okolicę budzące niepokój zaklęcie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Droga z Londynu do Oazy nigdy wcześniej nie wydawała mu się taka długa – być może dlatego, że nigdy jeszcze nie starał się przebyć jej tak szybko. Miał wrażenie, że ścigał się z czasem, dyszącym mu w kark, siedzącym na ogonie – przeciekającym przez palce razem z ciepłą, przesączającą się przez ubranie przyjaciela krwią.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
cedric | plac główny | 1 VIII
Czuł jakiś cichy sentyment, gdy po udanej teleportacji lądował nieco chwiejnie na wydeptanej ścieżce w Dolinie Godryka, otrzepując się i tuż obok siebie odnajdując Cedrica. Chociaż w wiosce nie bywał często, to właśnie tutaj mieszkał przez kilka tygodni tuż po powrocie do ogarniętego wojną kraju, bezpieczną przystań odnajdując u Penny.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
wianki | (nie)bezpieczne wybrzeże | 3 VIII
To Amelia wpadła na pomysł wspólnego spaceru po wybrzeżu. Chociaż pogoda na porzuconej gdzieś pośrodku Morza Północnego wyspie nie należała do najłagodniejszych, nawet w lecie potrafiąc zaskoczyć ich gwałtowną ulewą lub silnym, nieustającym przez kilka dni wiatrem, to tego dnia nad ich głowami wisiało słońce, przyjemnie grzejąc skórę nawet pomimo rześkiej, morskiej bryzy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
frances | szafirowe wzgórze | 4 VIII
Rzadko zdarzało mu się przyjmować zlecenia w tych okolicach. Redhill, niewielkie miasteczko, które z przezorności ominął szerokim łukiem, znajdowało się zaledwie rzut kaflem od Londynu – ogarniętego wojną, opanowanego przez wroga. Tutaj co prawda niewidocznego – lecąc na miotle ponad rozciągającymi się na przedmieściach polami, nie dostrzegł ani śladu po patrolach magicznej policji – ale znajdującego się wystarczająco blisko, by wzbudzić jego niepokój, zmusić do czujności; na tyle, że w pierwszej chwili odmówił – decydując się na podjęcie ryzyka dopiero, gdy uświadomił sobie, że naprawdę potrzebował tych pieniędzy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
jayden | poddasze | 17 VIII
Jeśli miałby być szczery sam ze sobą, to przez długi czas zwyczajnie nie myślał o otrzymanym kilka miesięcy wcześniej liście. Gdy do niego dotarł – chyba gdzieś początkiem marca, pamiętał, że na drzewach nachylających się nad wciąż remontowaną kuchnią zieleniły się już wiosenne liście – tkwił daleko poza granicami kraju, jeszcze naiwnie wierząc, że pozostawił Anglię na dobre za sobą.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | plaża odpocznienia | 21 VIII
W trakcie długich miesięcy po śmierci matki, spędzał w niej całe godziny: najpierw wypływając daleko w morze, aż mięśnie nóg i rąk zaczynały piec w proteście, a brzeg zamieniał się w cienką kreskę na horyzoncie, później – zwyczajnie dryfując; rozkładał wtedy ręce szeroko, pozwalając, żeby spokojne fale same przywiodły go z powrotem na płyciznę, czasami obserwując przy tym niebo, częściej – wstrzymując oddech i śledząc przesuwające się pod nim dno.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
anthony i lucinda | cmentarz | 25 VIII
Niebo było już ciemne, kiedy obniżał lot, pochylając się nisko nad trzonkiem miotły i zaciskając palce na lakierowanym, choć nieco chropowatym drewnie; późnowieczorne powietrze, już chłodne, wyciskało z jego oczu pojedyncze łzy, tych jednak prawie nie czuł, skupiony na bezszelestnym dotarciu do celu – i starając się wykorzystać te ostatnie sekundy powietrznej podróży do oczyszczenia myśli z panującego tam w ostatnich dniach chaosu.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | szmaragdowy staw | 27 VIII
Czekał pełny tydzień, żeby napisać list do Hannah, a gdy w końcu to zrobił, nie potrafił określić, dlaczego zwlekał tak długo. Może trochę się obawiał – bo gdy po nocy nadszedł poranek, a jaskrawe promienie rozgoniły miękką ciemność, rozpierzchło się także to ciepłe, dziwne uczucie, które otoczyło go tamtego wieczoru. To, które skłoniło go do odsłonienia się w sposób, w jaki nie odsłonił się chyba przed nikim innym, do wypowiedzenia zdań, które od tamtej pory odtwarzał we własnej pamięci tak wiele razy, aż w końcu przestał być pewien, czy w rzeczywistości brzmiały dokładnie tak samo – czy może po drodze je przekształcił, zmienił, wygładził ostre krawędzie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
anthony | rezerwat testrali | 30 VIII
Stwierdzenie, że nie miał bladego pojęcia, na co się pisał, byłoby niedopowiedzeniem stulecia. Chociaż w ciągu ostatnich miesięcy raczej nie grymasił w kwestii pracy, biorąc się za wszystko, za co tylko ktoś chciał zapłacić (o ile, rzecz jasna, nie narażał tym po drodze ani innych, ani siebie), to w większości przypadków starał się ustalić przynajmniej szczątkowy zakres obowiązków z wyprzedzeniem; do Anthony’ego trafił zaś dzięki Josephowi, który powiedział mu tyle, że potrzebna jest pomoc w biznesie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Uśmiechnął się, trochę bezwiednie, a trochę z wdzięcznością, gdy Marcelius przytaknął w odpowiedzi na wysunięty przez niego pomysł. Zdawał sobie sprawę, że budowa boiska nie była ani niczym przełomowym, ani absolutnie koniecznym – wciąż były kolejne schronienia do wzniesienia, Oaza potrzebowała miejsc na trzymanie zapasów, lecznicy – ale z jakiegoś powodu chciał, a może potrzebował, wyjść poza tę konieczność; zrobić coś więcej, coś co pozwoliłoby na oderwanie myśli od wojny i tej otaczającej go zewsząd tymczasowości, nieodpartego wrażenia czekania na nieuniknione.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa | brama zdrajców, azkaban | 20 IX
Aż trudno było mu uwierzyć, jak wiele mogło zamknąć się w zaledwie ułamkach sekund: różdżka drżąca gwałtownie pod naporem zaklęcia, które – chwała Godrykowi – udało mu się odeprzeć; świst zaklęć, promienie przecinające powietrze; bieg do przodu – na ślepo, ryzykownie; gdyby miał czas na zastanowienie, uznałby to za szaleństwo, a fakt, że żadna ze świetlistych wiązek w nich nie trafiła – za cud, ale skupiony był tylko na poruszaniu się do przodu, pokonywaniu kolejnych metrów, krok za krokiem – uważając, by nogi nie zaplątały mu się w poły niewidzialnych szat współtowarzyszy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
jayden | upper cottage | 22 IX
Kiedy uciekał z Azkabanu, z całych sił walcząc o wydostanie się na zewnątrz – o wydostanie ich na zewnątrz – towarzyszyła mu myśl, naiwna, złudna, że gdy tylko zdoła ponownie wznieść się ponad Londyn, to razem z majaczącym we mgle więzieniem pozostawi za sobą najgorsze. Że później będzie już tylko łatwiej – że jakoś poradzą sobie ze wszystkim; że jego rzeczywistość wróci do normy, tak jakby przeżyty w podziemiach koszmar nigdy się nie wydarzył.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:24, w całości zmieniany 8 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
październik // grudzień 1957
cillian | dom | 5 X
Łóżko zaskrzypiało pod nim głośno, częściowo przywracając go do rzeczywistości, choć przez kilka długich sekund charakterystyczny zapach wypełniający chatę wciąż jeszcze mieszał się z echem niosącego się wzdłuż korytarzy odoru; zareagował instynktownie, w pierwszym odruchu chcąc odtrącić od siebie obcą dłoń, dopiero po dwóch nerwowych oddechach orientując się, że należała do jego brata. – Cillian – wyrzucił z siebie na wydechu, czując falę ulgi – zalewającą go jednak w pełni dopiero, gdy odwrócił się przez ramię, tuż obok dostrzegając zagrzebaną w pościeli twarz córki.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Po pierwszej dosyć chaotycznej (po części – z jego winy) ewakuacji, kolejne wydawały się nabierać pewnej systematyczności; nie mogli co prawda całkowicie okiełznać emocji, które każdorazowo budziła wieść o spaleniu kryjówki, ale Anthony radził sobie świetnie z wydawaniem dyspozycji, dzieląc odpowiedzialność i wyznaczając ludzi do pomocy – a ci z kolei chyba bali się odrobinę mniej dzięki obecności kogoś, kto panował nad sytuacją. Billy również był za to wdzięczny; nie był pewien, czy sam poradziłby sobie ze zorganizowaniem ucieczki i zaprowadzeniem porządku, zwłaszcza, że wciąż czuł na plecach chłodny oddech lepkich wspomnień – przemieszanych ze strachem, że wstydliwa słabość, którą z trudem od siebie odepchnął, mogła w każdej chwili do niego wrócić.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
cedric | ruiny | 8 X
Zimne, październikowe powietrze w otrzeźwiający sposób chłodziło skórę, jednocześnie nagrzaną od snu, jak i pokrytą cienką warstewką lodowatego potu; wiejący od morza wiatr bez trudu przedzierał się przez grube oczka swetra – narzuconego byle jak na podkoszulek, ubranego w pośpiechu, w nagłej potrzebie wydostania się z klaustrofobicznych czterech ścian drewnianej chatki. Oddychał głęboko, starając się uspokoić łomoczące serce i drżąc na całym ciele; nie wiedział – z zimna czy z emocji, wspomnień przemieszanych ze snami, lepiących się do niego jak cienki materiał wilgotnego ubrania.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | irlandia | 20 X
Zatrzymał się tuż przy krawędzi szumiącego za jego plecami lasu, w miejscu, gdzie przerośnięta i pożółkła trawa zaczynała miękko uginać się pod stopami, sygnalizując bliskość szemrzącego cicho strumienia; znał już jego melodię, wiedział też, zaledwie kilkanaście metrów dalej zakręcał ostro, a później mknął w stronę pobliskiego wzniesienia, omijając je dookoła. Przez ostatnie tygodnie przemierzał tę trasę niejednokrotnie, pozostawiając po sobie wąskie deseczki rzucone dla wygody, po których razem z kilkoma mieszkającymi w okolicy chłopakami przechodzili już tyle razy, że pokryły się warstwą wysuszonego na wiór błota.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | dom josepha | 24 X
Przystanął na moment przed wejściem, zatrzymując się na tej samej żwirowej ścieżce, na którą kilka miesięcy wcześniej się wywrócił, uciekając przed szarżującą na niego gęsią. Przemknął spojrzeniem po ścianach kamiennego domku, zawieszając je na najdalszej krawędzi, jakby spodziewał się, że za moment dostrzeże tam białe, rozłożone w złości skrzydła – ale okolica była cicha i pusta. Zbyt cicha i zbyt pusta; ciężkie, wiszące nisko nad ziemią chmury, w połączeniu z lodowatym, przenikającym na wskroś wiatrem, stanowiły jednoznacznie potwierdzenie tego, jak wiele czasu minęło – po ciepłym, majowym słońcu nie został nawet ślad, wszystko wydawało się bardziej szare, mniej wyraźne, jakby pozbawione nadziei.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
anthony | szmaragdowy staw | 27 X
Cieszył się na to popołudnie. Nie tylko dlatego, że z całego serca zależało mu na jak najszybszym ukończeniu prac nad boiskiem; stworzenie miejsca dla Płazów było dla niego istotne, tym bardziej, że powoli zaczynał poczuwać się do roli ich opiekuna, ale perspektywa budowania nie była jedyną, która sprawiała, że mimowolnie się uśmiechał, przeskakując nad niezabezpieczoną jeszcze wyrwą i ruszając w stronę prowadzącej do żabiego mokradła ścieżki.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
forsythia | flamborough | 31 X
Zsunął się po cichu z łóżka, przysiadając na moment na jego krawędzi i chowając głowę w dłoniach, żeby kilkoma spokojnymi wdechami odegnać od siebie przeraźliwy, otaczający go zewsząd chłód. Niemający nic wspólnego z październikowym, nocnym powietrzem, ani lodowatym wiatrem wiejącym od morza; zimno było lepkie, gęste, skraplało się na skórze w postaci warstewki chłodnego potu; pachniało wspomnieniami – tymi paskudnymi, powracającymi zarówno we śnie, jak i na jawie, przychodzącymi pod postacią widziadeł, mieszających się z rzeczywistością i barwiących ją trwale, uporczywie, niczym plamy błota wpełzającego w nierówności desek.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
alexander i marcelius | kurnik | 2 XI
Zerknął na Marcela z lekką konsternacją, gdy zaproponował, że tak po prostu porozmawia z Idą; do tej pory nie pomyślał o tym, że mogliby się znać, choć sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Niewypowiedziane pytanie zatańczyło na jego wargach, ale nim zdążyłby się odezwać, na horyzoncie pojawił się Alexander – a krótka wymiana zdań między czarodziejami szybko rozwiała jego wątpliwości. Czasami zapominał o tym, jacy oni wszyscy – Marcel, Alexander, Ida – wciąż byli młodzi, być może stopniowo zaczynając mierzyć upływający czas nie latami, a wydarzeniami, z którymi musieli się mierzyć.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
charlene | zagajnik | 8 XI
Zdawał sobie sprawę, że był spóźniony, dlatego mostek przerzucony ponad skalistymi brzegami wypływającego ze Źródła strumienia przebył lekkim truchtem, zwalniając dopiero, kiedy jego nogi zanurzyły się po kostki w wilgotnej, kołyszącej się lekko trawie. Ostatni sztorm, który nadciągnął nad Oazę, pozostawił po sobie wiele uszkodzonych dachów, ostatnie dni spędzał więc głównie w wiosce, zajmując się najpilniejszymi naprawami. Robiło się coraz zimniej, chłodne, niesione wiatrem powietrze zbyt łatwo wciskało się we wszelkie szczeliny, a gromadzony opał musiał im wystarczyć do późnej wiosny; nie mogli pozwolić, żeby chaty pozostały bez ochrony – zwłaszcza że ta zapewniana przez magię miała tylko charakter tymczasowy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | miał być ślub | 9 XI
Cieszył się na ten dzień. Odkąd tylko na jego parapecie pojawiła się niosąca zaproszenia sowa, nadchodzący ślub Alexandra i Idy zdawał się jednym z nielicznych jaśniejszych punktów na horyzoncie, szczęśliwszą datą wyróżniającą się w zawieszonym na spiżarnianych drzwiach kalendarzu, mimo że wcale nie zakreślił jej na kolorowo. W wojennej rzeczywistości niezwykle rzadko miewali okazje do świętowania – właściwie nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni zdarzyło im się spotkać z przyjaciółmi w celu innym niż misja czy narada wojenna – i perspektywa spędzenia wieczoru na wspólnej zabawie, nawet jeśli skromnej, napawała go jakąś cichą nadzieją na to, że poza wojną istniało coś jeszcze.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa | ratusz | 15 XI
Wiadomość o tym, że kolejne spotkanie Zakonu Feniksa miało odbyć się tutaj, w Oazie, budziła w nim mieszane uczucia. Z jednej strony - porzucenie zebrań w starej chacie stanowiło ostateczne potwierdzenie tego, co już właściwie wiedział, ale nie chciał przyjąć do wiadomości: że wróg na dobre przejął Londyn. Z drugiej - czuł ulgę na myśl, że nie musiał zbliżać się do miasta; opanowanego przez ludzi Malfoya, oklejonego listami gończymi z jego fotografią, przesyconego wspomnieniami, które chciałby wypalić z pamięci, ale w żaden sposób nie mógł tego zrobić.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
castor | szmaragdowy staw | 16 XI
Srebrzysty bernardyn opadł miękko na kamieniste wybrzeże, żeby zatoczyć ostatnią, szeroką pętlę i rozmyć się w szarawym powietrzu – razem z zamykającym się za ich plecami portalem. Podmuch zimnego, wiejącego od Morza Północnego wiatru, uderzył Billy’ego w twarz niemal od razu, przypominając mu, że opuścił właśnie stosunkowo łagodniejszy, irlandzki klimat, żeby zamiast na zalesionej polanie znaleźć się na odciętej od świata wysepce.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
justine | góry derryveagh | 17 XI
Zdawał sobie sprawę, że nadmierna uwaga musiała ją irytować. Poniekąd czuł się podobnie: gdy po raz kolejny odwracał się za siebie z przestrachem, pomiędzy drzewami dopatrując się nieistniejących sylwetek, albo gdy bez ostrzeżenia obraz przed jego oczami ciemniał, a on budził się kilka sekund później, klęcząc albo leżąc na wilgotnej trawie, otoczony śledzącymi go z troską i współczuciem spojrzeniami.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | głębia lasu | 23 XI
Rozlane szeroko, ciemnozielone plamy porastających szkockie wzgórza lasów zamajaczyły mu przed oczami, kiedy obniżał lot, schodząc poniżej poziomu ciężkich, zawieszonych nisko nad ziemią chmur; potrząsnął głową, pozbywając się z włosów zebranych po drodze kropelek wilgoci, tuż pod sobą dostrzegając już polanę, na której miał spotkać się z Hannah – ale chociaż dłonie i policzki zdążyły mu już porządnie zdrętwieć od zimnego wiatru, to nie skierował się od razu w dół.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
trixie | schody głuchych | 4 XII
– Muszę się do czegoś p-p-przyznać – odezwał się cicho do idącej obok niego młodej kobiety, gdy po słowach powitania i paru wymienionych uprzejmościach, ruszyli za starszym czarodziejem w stronę przycupniętego na wzniesieniu gospodarstwa. Billy zerknął krótko w jego kierunku, zatrzymując spojrzenie na przygarbionych plecach, jakby chciał zgadnąć, czy pasterz mógł ich usłyszeć – ale był niemal pewien, że nie; przeniósł więc ponownie lekko zmieszany wzrok na Trixie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
anthony | irlandia | 7 XII
Kiedy dotarli do otaczającego gospodarstwo ogrodzenia, naprzeciw wyszedł im starszy, całkowicie siwy już czarodziej, ubrany w wysokie do kolan buty i roboczą kurtkę, z czujnym wyrazem twarzy przyglądając się najpierw Billy’emu, a później Anthony’emu. Zanim zdążyłby się odezwać, Billy pomachał do niego uspokajająco – zdawał sobie sprawę, że mężczyzna miał lekkie problemy ze wzrokiem, prawdopodobnie jeszcze go nie rozpoznawał.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:23, w całości zmieniany 7 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
styczeń // marzec 1958
thalia | opuszczona wieża | 15 I
List od Lavinii był dla niego zaskoczeniem – minęło mnóstwo czasu, odkąd widzieli się po raz ostatni, i w pierwszej chwili nie rozpoznał jej charakteru pisma w skreślonej na pergaminie wiadomości, potrzebując paru sekund na przypomnienie sobie jej twarzy, śmiechu i ogniście rudych włosów migających na boisku, pojawiających się w polu jego widzenia zawsze tuż przed wściekłym furkotaniem nadlatującego tłuczka.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | dom | 17 I
Straconego czasu nie udało mu się nadrobić – ani szybkim, graniczącym ze zdrowym rozsądkiem lotem na miotle, ani pokrojeniem ziemniaków w nieco niezgrabne ćwiartki – a wymuszony okolicznościami pośpiech sprawił, że gdy przez kuchenne okno dostrzegł zmierzającą w stronę domu Hannah, kuchnia przedstawiała sobą obraz niezbyt reprezentatywny, ze smugami gryczanej mąki na drewnianych blatach i resztkami przegapionych ziemniaczanych obierków na podłodze.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
marcelius | szczurza jama | 22 I
Dzień był niezwykły. Nie tylko ze względu na pogodę – na słońce, które po całych tygodniach wypełnionych kłębiącą się na niebie szarością, roziskrzyło zalegający w ogrodzie śnieg, sprawiając, że w trakcie całej ceremonii musiał mrużyć łzawiące od jasności oczy – ani nawet nie z uwagi na samą okazję, choć i jej trudno było odmówić niecodzienności; była w końcu częścią (nie początkiem, ale przecież też nie końcem) historii jakby wyjętej z bajkowej powieści, mimo że wojenna rzeczywistość, w której została osadzona, wcale bajkowa nie była.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
ulysses i thalia | stara chata | 2 II
Przerzedzające się leniwie ciemności przechodziły w chłodną szarość zimnego, ponurego poranka, osiadającego nieśmiało na łysych gałęziach rosnących rzadko drzew. Wczesnego – niemal identycznego do tych, które zapamiętał z odległej przeszłości, przedzierającego się okrutnie przez drewniane, okienne framugi, podczas gdy on sam z trudem wygrzebywał się z ciepłej pościeli, próbując rozbudzić się na tyle, by móc bezpiecznie teleportować się na zasnute gęstą mgłą boisko.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
volans | spiżania | 17 II
Przeciągłe skrzypnięcie metalowych zawiasów przecięło nocną, otulającą kuchnię ciszę niczym przerdzewiałe ostrze tępego noża – w dźwiękowej pustce wybrzmiewając kilka razy głośniej niż należałoby się spodziewać, i sprawiając, że poruszający się na palcach bosych stóp winowajca zamarł w miejscu, przez kilka długich sekund nasłuchując z dłonią mocno zaciśniętą na drewnianej klamce. Nie miał pojęcia, która mogła być godzina; gdy parę minut wcześniej porzucił wreszcie bezskuteczne próby ponownego zaśnięcia, za pojedynczym oknem sypialni było całkiem ciemno, nie licząc odbijającego się w miękkim śniegu światła księżyca.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hector | cmentarz | 25 II
Śnieg skrzypiał cicho pod jego butami, kiedy – naciągając wyżej kołnierz ciepłego, zimowego płaszcza – skręcał w znajomą alejkę starego cmentarza, oświetlonego wyłącznie żółtawym blaskiem wydobywającym się z witrażowych okiennic drewnianego kościoła. Zmrok zdążył zapaść już dobrą godzinę temu, w ostatnich miesiącach przychodząc wyjątkowo wcześnie, choć gruba warstwa białego, odbijającego światło puchu sprawiała, że poruszanie się pomiędzy marmurowymi i granitowymi płytami nagrobnymi nie przysparzało Williamowi problemów.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
volans i aurora | wrzosowisko | 26 II
Kiedy Volans po raz pierwszy wspomniał mu w liście o przyjaciółce, w której domu przebywała potrzebująca pomocy kobieta z dwójką synów, nawet przez moment nie pomyślał o Aurorze; jego myśli nie pobiegły też pierwotnie w stronę Doliny Godryka, z jakiegoś powodu oscylując raczej wokół oblężonego ze wszystkich stron Derbyshire. Wieści o rozgrywającym się na ziemiach Greengrassów horrorze dotarły i do niego, zresztą – praca łącznika w ostatnich tygodniach coraz częściej kierowała go właśnie tam, widział więc na własne oczy ślady bestialskiej działalności Rycerzy Walpurgii i szmalcowników.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
volans i steffen | elkstone | 26 II
Od momentu opuszczenia Wrzosowiska nie znalazł jeszcze chwili, żeby się zatrzymać – czy może, nie chciał się zatrzymywać, nie potrafiąc pozbyć się naglącego przekonania, że nie mieli czasu – choć nie był w stanie jeszcze jednoznacznie stwierdzić, co właściwie starali się prześcignąć. Wskazówki przekazane im przez Dorothy były w najlepszym wypadku mgliste, podążenie za nimi mogło zaprowadzić ich w szczere pole – ale jeśli istniał przynajmniej cień szansy na pomoc jednemu z chłopców, to musieli spróbować to zrobić.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:23, w całości zmieniany 6 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
maj // czerwiec 1958
hector | walia | 4 IV
Nie potrafił wyrzucić z głowy skreślonych przez Hectora słów, w teorii nieprzeznaczonych wcale dla niego – a w jakiś paradoksalny sposób wgryzających się prosto w myśli; sprawiających, że po dotarciu do ostatniej linijki atramentowych znaków utrwalonych na pergaminie, przez dłuższą chwilę zwyczajnie siedział na brzegu łóżka, wpatrując się w nieistniejący wzór na ścianie sypialni – i zastanawiając się, raz po raz, co by było, gdyby to wszystko naprawdę się stało.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
sheila | dom | 5 IV
Grube strugi rzęsistego deszczu wciąż spływały z szarego nieba na rozmokniętą ziemię, gdy – po krótkiej podróży świstoklikiem – lądowali na kamienistej plaży rozciągniętej wokół irlandzkiego jeziora, zaledwie kilkaset metrów od domu. Pogoda była paskudna; utrzymujący się w powietrzu chłód gryzł nieprzyjemnie każdy centymetr odsłoniętej skóry, a nieustające od paru dni ulewy zamieniły górskie ścieżki w błotniste potoki, sprawiając, że niemożliwym stało się przejście nimi suchą nogą.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
garry i amelia | pomost | 6 IV
Dostrzegł jego zdenerwowanie już w chwili, w której stanął w progu domu – schowane pod uśmiechem posłanym Amelii i przykryte pogodnym tonem głosu, ale jednocześnie: uwidaczniające się ledwie zauważalną nerwowością gestów, bezwiednym zaciśnięciem szczęki, zdradzającym niecierpliwość spojrzeniem odruchowo skierowanym w stronę okna.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
eve | farleigh hungerford | 10 IV
Połyskujące słabo wody rzeki Frome rozlewały się pod nim szeroko; po ostatnich ulewnych deszczach wezbrane do niebezpiecznego poziomu, odbijały mgliste światło księżyca, uchwycone nie tylko w drobnych zmarszczkach na czarnej powierzchni, ale też w mlecznobiałej, snującej się wzdłuż brzegów mgle, która – miejscami wylewając się z krętego koryta – leniwie wspinała się po wyrastających z ziemi, starych murach, otaczających zamkowe, nadgryzione zębem czasu ruiny.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
adriana | most godryka | 13 IV
Wypuścił worek z ręki odruchowo; spadł na ziemię z głuchym tąpnięciem, podczas gdy sam William podskoczył, starając się zejść z drogi miotającym się jak oszalałe butom. Nic z tego; zmieniły kierunek płynnie, nadal za nim podążając, gdy przebiegł parę metrów, wracając na most – przez cały czas zabawnie i nienaturalnie wysoko podnosząc stopy.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
hannah | plaża odpocznienia | 20 IV
Wiadomości ukrytej w garści piasku nie rozczytał od razu, pierwszą wskazówkę dostrzegając nie tyle w samej kopercie, co w obecności Dallasa, przez chwilę zastanawiając się nawet, który z Wrightów mógłby do niego napisać. Wszystkie listy, które otrzymał z Francji, przyniosły mu inne sowy, Hannah wspomniała zresztą, że stary puchacz nie poradziłby sobie z taką podróżą, a jednak – przesypujące się przez jego palce złotawe drobinki z jakiegoś powodu sprawiły, że serce zabiło mu szybciej, poruszone budzącą się gdzieś za mostkiem nadzieją.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
hannah | łódka | 1 V
– Nie podglądaj – przypomniał cicho, zerkając kątem oka na Hannah i upewniając się, że wciąż miała przymknięte powieki. Prowadził ją w dół – po płaskich, kamiennych schodkach, które zaczynały się w ogrodzie za domem, a kończyły tuż nad brzegiem schowanego pomiędzy górami jeziora.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
ian i garry | misja | 16 V
– Smith! – krzyknął co sił w płucach, przykładając dłonie po obu stronach ust, po czym wyciągnął w górę ramię, wykonując gest sygnalizujący lądowanie; ani na moment nie odrywając spojrzenia od szybującego na miotle chłopaka, ignorując stalową, zaciskającą się na klatce piersiowej obręcz, której obecności nie potrafił jednoznacznie wytłumaczyć.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
ian | kamienny wiatrak | 16 IV
Serce wciąż biło mu zbyt szybko, kiedy pokonywali ostatni fragment otwartego terenu, stopniowo obniżając lot – żeby wreszcie wylądować kilkadziesiąt metrów od opuszczonego budynku, który od paru tygodni pełnił funkcję kryjówki działających w okolicy Hipogryfów. Chociaż po drodze dwukrotnie uparł się na zrobienie szerokiej pętli nad lasem, zyskując w ten sposób stuprocentową pewność, że nikt za nimi nie podążał, to i tak raz po raz odwracał się przez ramię, jakby spodziewał się ujrzeć pościg złożony z gromady szmalcowników.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
michael | jezioro dobrych chęci | 30 V
Wiatr świszczał mu w uszach, kiedy zniżał lot, uważnie obserwując zbliżające się błyskawicznie wierzchołki drzew, szukając dla siebie miejsca, w którym mógłby bezpiecznie zanurkować pomiędzy rozłożystymi gałęziami. Zdawał sobie sprawę, że leciał za szybko: wyczuwał ostrzegawcze drgania zaciskanej w palcach rączki miotły oraz opór, jaki stawiała w trakcie najprostszych manewrów; przy tej prędkości jakiekolwiek zmiany kierunku stawały się nieprzewidywalne, a najdrobniejsze potknięcie mogło spowodować, że nie zdążyłby wyminąć na czas pojawiającej się przed nim przeszkody – ale wiadomość, którą miał dostarczyć stacjonującym w Yorkshire Hipogryfom, nie pozwalała mu zwolnić.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
zakon feniksa | ratusz | 31 V
Wszedł do pustego pomieszczenia, odruchowo rozglądając się dookoła; wyglądało niemal dokładnie tak samo, jak je zapamiętał: długi stół z surowego drewna, proste krzesła i rząd okien na jednej ze ścian. Zawiesił na nich spojrzenie, zdając sobie sprawę, że były tak zaczarowane, by nie pozwolić nikomu z zewnątrz na zajrzenie do środka – i ta świadomość sprawiła, że celowo pozostawił drzwi do sali szeroko otwarte, chcąc zniwelować w ten sposób lekko klaustrofobiczne wrażenie, które od czasu wyprawy do Azkabanu ogarniało go za każdym razem, gdy zostawał sam.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
lucinda, aidan i steffen | łąka białych kwiatów | 31 V
Starał się nie biec, ze wszystkich sił zmuszając się do szybkiego, ale opanowanego tempa, chociaż instynkt namawiał go, by rzucił się pędem do przodu; panika była tak samo niebezpieczna jak wymykające się spod kontroli żywioły, a on nie chciał napędzać panującego dookoła chaosu. Niepojącego, przerażającego; zmierzając w stronę łąki białych kwiatów i przechodząc przez most, wszędzie widział ludzi: zdenerwowanych, zdezorientowanych, pytających o to, co właściwie się działo i przekazujących sobie zdobyte naprędce informacje.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
herbert, volans i samuel | oaza | 31 V
Opuszczenie doliny, w której znajdował się Ołtarz Światła, zabrało im więcej czasu, niż początkowo zakładał – bo chociaż droga do wioski nie była długa, to mijając po drodze znajome twarze (kobiety, u której czasami zostawiał Amelię, kiedy jeszcze mieszkali w Oazie; czarodzieja zawsze chętnie dzielącego się z nim magiczno-budowlaną wiedzą; młodszej siostrzyczki Barty’ego, przez ostatnie godziny umierającej ze strachu o brata) nie potrafił powstrzymać się przed zamienieniem z nimi przynajmniej paru ciepłych słów.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
justine i hannah | dom | 1 VI
Obrazy, których był świadkiem: rażona piorunem Lucinda, Aidan spadający do głębokiej szczeliny, osuwająca się w czeluści kobieta, spoglądające na niego oczy Rodericka, pulsujący kokon – raz po raz przelatywały pod jego powiekami, budząc na nowo poczucie zagrożenia, mimo że miał świadomość, iż dawno minęło; przypominały mu o tym wspomnienia całych i zdrowych Płazów, skrzekliwy pisk wyglądającego z kupki popiołu Faweksa, butelka malinowego soku stojąca na stole w kuchni.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
michael | bar | 2 VI
Uśmiechnął się ze zrozumieniem do Ansleya, gdy ten przerwał w połowie opowiadaną historię o przebudzeniu się magii u swojej córki, żeby nalać ognistej czarodziejowi, który właśnie pojawił się przy barze. Powiódł za nim wzrokiem bezwiednie, unosząc do ust własną szklankę i dopiero wtedy dostrzegając znajomy profil Michaela.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
ted | borrowash | 2 VI
Pamiętał, że uciekał – potrafił przywołać stłumiony dźwięk świszczących wokół zaklęć, oraz to, jak przemknął pomiędzy drzewami, wylatując na otwarty teren; pamiętał, że leciał pod słońce – i że gdy spojrzał w jego kierunku, wzrok zawiódł go zupełnie, wybuchając festiwalem kolorów pod powiekami, które – wirując dookoła niego jak zaczarowane fajerwerki – sprawiły, że stracił kontrolę nad miotłą.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
tristan | leśna droga | 5 VI
Jego świat składał się z bólu, z nieprzerwanego cierpienia, z rdzawego zapachu krwi i z kotłującego się we wnętrznościach strachu, ale przecież nie musiał wytrzymać już długo; jeszcze parę sekund, i kłębiąca się na krawędziach pola widzenia czerń pożre go całego, a ciężka od zawrotów głowa opadnie w dół, on sam się osunie, w sen, w nicość; już teraz przestał zresztą walczyć, zawisając bezwładnie na ramionach, przytrzymywany w pionie wyłącznie przez czarne, utkane z cienia macki.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
[bylobrzydkobedzieladnie]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 23.06.24 14:23, w całości zmieniany 6 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
lipiec // sierpień 1958
Steffen | dom | 2 VII
Najpierw wrócił do niego węch, a przynajmniej – powrót tego zmysłu zauważył w pierwszej kolejności, gdy wdychane powietrze przyniosło ze sobą zapach kurzu i drewna, a także wątłą woń rosnących w ogrodzie kwiatów.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
Ted | Kościół na wzgórzu | 3 VII
Tuż nad nimi, ponad ich głowami, nad targaną wiatrem łąką, zawisła kometa – a przynajmniej tak mu się wydawało, bo nigdy w życiu żadnej nie widział – nie licząc drobnych rysunków na kartach podręczników do astronomii, kiedyś, dawno temu.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Charlie | zagajnik | 4 VII
Poczuł ukłucie wyrzutów sumienia natychmiast, ledwie słowa opuściły jego usta, wyciągając spomiędzy warg Charlie cichy jęk strachu. Wyciągnął dłoń instynktownie, żeby ostrożnie, w uspokajającym geście dotknąć palcami jej ramienia.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Michael | Graciarnia | 5 VII
Propozycja Michaela spadła mu jak z nieba, ożywił się natychmiast, zanim Tonks zdążyłby dokończyć pierwsze zdanie. Podniósł się znad pudła, do którego wrzucał pomniejsze przedmioty, żeby łatwiej było wynieść je wszystkie na raz.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
Adda | budka z kawą | 6 VII
Kołysząca się w papierowym kubeczku kawa przyjemnie parzyła go w palce, odwracając uwagę od irytującego mrowienia lewego nadgarstka, uporczywej pozostałości po niedawnym urazie. Powinien nim poruszać, przywrócić krążenie w gojącej się jeszcze dłoni, zanim zacznie cierpnąć – ale póki co spychał drażniące uczucie gdzieś na krawędź świadomości, skutecznie rozproszony rozbawionym wyrazem twarzy Addy.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Charlie | dom | 7 VII
– P-p-powinnaś zobaczyć to miejsce na jesień – wtrącił z uśmiechem, gdy Charlie skomplementowała okolicę. Zielona, wciśnięta pomiędzy górskie wzniesienia dolina, miała w sobie sporo uroku, a chociaż krajobrazy były zupełnie inne od tych, które otaczały jego rodzinny dom, to przez tych parę miesięcy zdążył już pokochać Derryveagh, rześkość powietrza i spokój niewielkich jezior, zmienność pogody i życzliwość mieszkających w pobliżu sąsiadów.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
Hannah | kuchnia | 10 VII
Zmarszczył brwi, odstawiając kubek na bok, żeby w dwóch krokach pokonać dystans dzielący go od stołu. Kącik ust drgnął mu w górę, kiedy sięgał po kopertę, a w nos załaskotał go charakterystyczny zapach miodu i cynamonu, a także czegoś jeszcze, kwiatowej woni perfum, sprawiającej, że za jego mostkiem rozlało się przyjemne ciepło – utrzymujące się tam także później, kiedy czytał ułożone w zgrabne wersy słowa.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
Justine | ogródek za domem | 19 VII
Westchnął bezgłośnie, kiedy w paru słowach podsumowała stan swojego nowego lokum. Milcząc przez chwilę i nie spiesząc się, zrobił krok do przodu, żeby móc przysiąść na jednym z prowadzących na werandę schodków – ze wszystkich sił starając się ukryć nienaturalną sztywność ciała i ostrożność w ruchach, którą w instynktowny sposób próbował ograniczyć ból, wciąż rozpalający trzewia przy zmianach pozycji.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
Argus | sowia poczta | 22 VII
Zareagował instynktownie, odruchowo, w wymuszonym uniku prawie wpadając na porośnięty bluszczem płot – i tylko to (oraz szybka reakcja kierującego rowerem mężczyzny) uratowało go przed bolesnym zderzeniem pierwszego stopnia.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
Justine | łąka białych kwiatów | 24 VII
Zbyt długo zwlekał z powrotem na tę polanę. Ziejąca w ziemi szczelina spędzała mu sen z powiek właściwie od dnia, w którym się pojawiła – od tego strasznego popołudnia, kiedy skończyło się wszystko – ale chociaż zdawał sobie sprawę, że przejście do Azkabanu należało zabezpieczyć i zamknąć na cztery spusty prędzej niż później, to nie potrafił zebrać się w sobie.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
rodzina | dom | 27 VII
Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to właśnie jego imię, wywołane przez Hannah, przypomniało mu o odwiedzinach Teda: nie słyszał stukania do drzwi, nie widział go też na prowadzącej do ogrodu ścieżce; nie usłyszał powitań wymienianych w przedpokoju. Być może zaalarmowało go coś w samym głosie żony, a może zwyczajnie tknęło go przeczucie, w każdym razie – uświadomił sobie, że zawalił. Znowu.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
Iris | plymouth | 28 VII
Minęło kilka tygodni odkąd wrócił w szeregi Sów, a chociaż początkowo obawiał się oceniających spojrzeń i niezręcznej ciszy zapadającej akurat w momencie, w którym pojawiał się w pomieszczeniu, to musiał przyznać, że wszystkie te lęki okazały się bezpodstawne – a w zagraconych pokojach podziemnego ministerstwa znów zaczynał czuć się w jak w domu.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
rytuał | plaża | 1 VIII
Przysunął się nieco bliżej, nie chcąc, by zgubili się pomiędzy świętującymi, kiedy – po powitaniu przez dziewczynę – znaleźli się pomiędzy stolikami. Zmierzając ku wolnym miejscom, uśmiechał się w stronę znajomych twarzy, odmachując i odpowiadając na krótkie pozdrowienia, gdzieś w połowie drogi w jakiś cudowny sposób zapominając zupełnie o bliznach, które do niedawna powstrzymywały go przed pojawieniem się tutaj.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
wianki | brzeg | 2 VIII
Nachylił się, żeby upić łyk piwa przemieszanego z miodem, i dlatego nie odpowiedział Michaelowi od razu, wracając myślami do rytuału dopiero, kiedy przekazał naczynie młodemu, jasnowłosemu chłopakowi, u którego boku szła zarumieniona dziewczyna z kwietną koroną na głowie; młodzieniec miał bose stopy i spodnie podwinięte do kolan, a wilgotne plamy na materiale zdradzały, że już zaliczył swoją podróż po wianek wybranki.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
celine, hannah, ben | łąka pamięci | 4 VIII
Przyglądał się jej w milczeniu, zielonym listkom kołyszącym się na cienkiej, sztywnej łodyżce; obrócił ją w palcach prawej dłoni (lewa, pomimo upływu czasu, nadal wydawała mu się nieprzyjemnie sztywna, słabsza), zupełnie jakby obejrzenie jej ze wszystkich stron miało dać mu odpowiedzi na niezadane pytania.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
ted | latarnia | 10 VIII
Planował zajrzeć do lecznicy Teda już jakiś czas temu, ale dni spędzone na świętowaniu letniego festiwalu mijały mu dziwnie szybko. Zbyt szybko; chociaż początkowo trudno mu było dostosować się do świata, który ogłoszone początkiem lipca zawieszenie broni poniekąd zatrzymało w miejscu (przerażające, że to właśnie wojnę zaczynał traktować jako nową normalność), to teraz zrobiłby wszystko, żeby ta chwila oddechu potrwała jeszcze trochę.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
koniec świata | łuk durdle door | 13 VIII
Upadł na plecy, siła uderzenia wycisnęła z jego płuc całe powietrze; przeturlał się na brzuch, ramionami odruchowo osłaniając głowę, starając się osłonić przed falą parzącego gorąca, powstrzymać przed wdychaniem otaczającego ich zewsząd pyłu. Huk, który przetoczył się po plaży później, na chwilę zupełnie go ogłuszył; zakręciło mu się w głowie, miał wrażenie, że obraca się na dryfującej po falach tratwie. Piach wplątał mu się we włosy, oblepił skórę, w uszach zaczęło mu dzwonić; przed oczami zatańczyły mroczki, miał ochotę już tak zostać – ale nie mógł, buzująca w żyłach adrenalina zmusiła go do dźwignięcia się na nogi.
ZAKOŃCZONE
ROZLICZONE
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
Ostatnio zmieniony przez William Moore dnia 02.11.24 19:16, w całości zmieniany 2 razy
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
sierpień // listopad 1958
Maisie | koniec świata | 14 VIII
Świat rozpadał się wokół niego na kawałki już od paru długich godzin, ale gdyby ktoś zapytał go, ile dokładnie minęło od wyścigu pod Durdle Door, nie potrafiłby określić, czy było to kilkadziesiąt minut, czy kilka dni.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
Liddy | sala oczekiwań | 15 VIII
Wiadomość o tym, że zaczęto ją wybudzać, dotarła do niego, kiedy kończył naprawiać wyrwę w dachu zachodniego skrzydła; odrzucił narzędzia od razu, ostatnie poprawki mogły zaczekać – tego dnia nie spodziewali się deszczu. Poznawszy już całkiem dobrze układ szpitala, bez trudu odnalazł miejsce, w którym leżała Liddy – prowizoryczne, sklecone z paru koców posłanie upchnięte pod ścianą przepełnionego korytarza łatwo było ominąć, ale dla Williama wyróżniało się spośród pozostałych tak mocno, jakby oznakowano je świecącym szyldem.
W TRAKCIE
NIEROZLICZONE
Leo | las | 7 X
Nie istniało na to logiczne wytłumaczenie. Może chodziło o fakt, że doskonale wiedział, co z młodzieńcem zrobią mężczyźni, jeżeli go schwytają; może jego uwagę przyciągnęło coś w zaciętości jego wyrazu twarzy, a może przydługie, opadające trochę na czoło kosmyki nieco za bardzo kojarzyły mu się z jego najmłodszym bratem – ale dostrzegając, jak czarodzieje wyciągają różdżki, póki co jeszcze na ślepo mierząc nimi w miejsce, w którym stał nieznajomy, William bez zastanowienia sięgnął po swoją.
ZAKOŃCZONE
NIEROZLICZONE
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
William Moore
Szybka odpowiedź