Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Morska grota
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Morska grota
Cliodna poza piaszczystymi plażami przyciągającymi roześmianych czarodziejów ma także swoją mroczną stronę. Strome, ostre klify oraz wyraźnie widoczna mielizna, która w rzeczywistości jest tylko magicznym złudzeniem, skutecznie odstraszają niewtajemniczonych, bowiem... Morska grota od wieków stanowi idealny punkt magazynowy dla przemytników. Co rusz zmienia swoje położenie, by pracownicy Ministerstwa nie mogli skonfiskować nielegalnych przedmiotów, a także ciekawscy turyści nie zwracali na nią zbytniej uwagi. Woda w grocie przybiera szarawy kolor, a obmywane przez fale grafitowe kamienie lśnią w świetle. Pieczara nie zwraca na siebie uwagi niczym szczególnym; na stromym, klifowym, niedostępnym wybrzeżu znalazłoby się wiele innych, na pierwszy rzut oka odpowiedniejszych na magazyn wyżłobień. Wejście jest ciasne i nieprzystępne, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. Jednakże nieprawdą jest, że tylko mała łódka może wpłynąć do groty bez większych uszkodzeń - na wejście przed wiekami nałożono silne czary maskujące i dostosowujące szerokość do rozmiarów każdej bandery, dzięki którym towary mogą być transportowane bez przenoszenia ze statku. Wystarczy tylko znać odpowiedni zaklęcie i rzucić je w wejście, bez jego znajomości jest się skazanym na przeładowywanie towaru do małych łódek, mogących się wcisnąć pomiędzy wystające kamienie. Kolejnym zabezpieczeniem jest kończące się przejście, tuż za rogiem, otwierające się na życzenie. Zaklęcie to znają tylko wprawieni przemytnicy, gorliwie strzegący tej tajemnicy przed potencjalnymi złodziejami. A ty? Trafiłeś tutaj przypadkiem, czy masz coś do ukrycia?
Raiden mruczał pod nosem jakąś melodyjkę z dłońmi wbitymi w kieszenie płaszcza dłońmi i patrzył na rozlegające się przed nimi morze. Słońce jeszcze nie wzeszło, więc dookoła panowała szarzyzna tak charakterystyczna dla tej godziny. Zostało jeszcze trochę czasu do świtu, ale zanim ten miał nastąpić, mieli dopłynąć do celu. A żeby się tam dostać Carter musiał się nieźle nagimnastykować. W końcu jednak znalazł jakiegoś przemytnika, któremu wlepił w łapsko kilka monet i kazał się zabrać właśnie do morskiej groty. Osławione miejsce, które znali jedynie przemytnicy i nikt poza nimi w niej nie był. Cóż. Dzisiejszego poranka miało się to zmienić. Zgodnie z listem czekał na Botta w magicznym porcie, gdzie ten stawił się nawet przed czasem przez co mogli wyruszyć wcześniej. Wsiedli na podrzędną łajbę i opuścili doki razem z ów milczącym przemytnikiem, którego historia niech zostanie przemilczana. W towarzystwie wielkiego, czystego nieba płynęli w wyznaczonym, nieznanym sobie celu. Mieli jedynie słowa mężczyzny z salonu luster i nadzieję, że znajdą w tej grocie coś, co ich naprowadzi na los Anastasii. A może nawet odkryją co się z nią stało? Raiden liczył się z tym, że może się okazać, że znajdą tam jej ciało, ale nie odzywał się. Nadzieja, która trzymała się Bertiego była zrozumiała i nie zamierzał w jakikolwiek sposób utrudniać mu tej sprawy. Sam czułby się podobnie, gdyby taka sytuacja przydarzyła się właśnie jemu. Przemierzali otwarte wody, a Carter ani razu nie wszedł pod pokład małej napędzanej przez węgiel łodzi przypominającej te, które kiedyś pływały w kanałach. Stał na dziobie i patrzył przed siebie jakby zamierzał coś dostrzec. Myślał o Artis i o tym, że jeszcze spała jak wychodził. Podniósł oczy ku niebu i zdał sobie sprawę, że gwiazdy zaczynał blaknąć. Świt był bardzo blisko, a przed nimi zaczynały rozpościerać się klify wybrzeża Cliodny.
- Dopływamy - zakomunikował ich podstarszawy kapitan, nakierowując ich na prosto na skalne urwisko. Wyglądało to co najmniej jakby za chwilę mieli się rozbić, ale ten wyciągnął różdżkę i zaraz oczom Raidena ukazała się wspaniała, sporawa grota.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wstawanie nad ranem nie było jego specjalnością, ale tej nocy nie bardzo mógł w ogóle zasnąć. Siedział w pokoju, próbował coś czytać, w końcu poszedł do pubu na jakieś piwo. Nie nawalał się, wypił jedno, czy dwa, posiedział i zrobiła się druga. Czuł się zamulony. Myślał, żeby wpaść do Judy, ale co by zrobił? Nie lubił gadać o takich rzeczach, a nie miał ochoty udawać świetnego humoru, bał się tego co może znaleźć.
Tak, czy inaczej na miejscu zjawił się grubo przed czasem i czekał.
Kiedy zjawił się Carter, przywitali się i zaraz ruszyli jakąś małą łodzią. W innych okolicznościach pewnie by go to cieszyło, a teraz? Cóż, stał oparty, z dłońmi wbitymi w kieszenie i patrzył gdzieś w wodę. Starał się nie myśleć o tym, co może znaleźć, minęło w końcu tyle czasu. Może ona na prawdę nie żyje? A może nie chce być znaleziona? Tylko... dlaczego?
Bertie chwilami w to wszystko nie wierzył, nie chciał wierzyć. Czuł się beznadziejnie, nie mogąc nic zrobić, pytając znajomych, znajomych znajomych, znajomych siostry i nie dowiadując się niczego. Niektórzy mówili rzeczy w które nie chciał wierzyć. A co, jeśli jego siostra na prawdę się zmieniła? A jeśli zrobiła coś złego i to przed tym musiała uciekać?
Utonął we własnych myślach na całą tę drogę i wybudził się dopiero na słowa milczącego do tej pory mężczyzny. Wiedział, że to raczej nie jest miejsce które mógłby odwiedzić byle kto, został z resztą uprzedzony gdzie wyruszą.
- Co ona miałaby tu robić.
Mruknął, bo i wcale mu się to wszystko nie podobało. Kiedy tylko się dało, przeszedł na ląd, potykając się przy tym przez całe swoje zamyślenie. Udało mu się jednak nie wylądować w wodzie, a na ścieżce, co niebywale go cieszyło.
Otrzepał się na szybko, wstając i nie bardzo się przejmując spojrzeniami - zdarzało mu się to na tyle często, że gdyby miał się przejmować, musiałby chyba mieć depresję.
- To jakieś konkretne miejsce? - spytał, czy pracownik sklepu z lusterkami podał dokładniejszą informację, czy przyjdzie im przeszukiwać całą tę grotę za lusterkiem które może być kompletnie wszędzie. Cóż, jeśli będzie trzeba, pewnie spędzi tu i cały tydzień.
Tak, czy inaczej na miejscu zjawił się grubo przed czasem i czekał.
Kiedy zjawił się Carter, przywitali się i zaraz ruszyli jakąś małą łodzią. W innych okolicznościach pewnie by go to cieszyło, a teraz? Cóż, stał oparty, z dłońmi wbitymi w kieszenie i patrzył gdzieś w wodę. Starał się nie myśleć o tym, co może znaleźć, minęło w końcu tyle czasu. Może ona na prawdę nie żyje? A może nie chce być znaleziona? Tylko... dlaczego?
Bertie chwilami w to wszystko nie wierzył, nie chciał wierzyć. Czuł się beznadziejnie, nie mogąc nic zrobić, pytając znajomych, znajomych znajomych, znajomych siostry i nie dowiadując się niczego. Niektórzy mówili rzeczy w które nie chciał wierzyć. A co, jeśli jego siostra na prawdę się zmieniła? A jeśli zrobiła coś złego i to przed tym musiała uciekać?
Utonął we własnych myślach na całą tę drogę i wybudził się dopiero na słowa milczącego do tej pory mężczyzny. Wiedział, że to raczej nie jest miejsce które mógłby odwiedzić byle kto, został z resztą uprzedzony gdzie wyruszą.
- Co ona miałaby tu robić.
Mruknął, bo i wcale mu się to wszystko nie podobało. Kiedy tylko się dało, przeszedł na ląd, potykając się przy tym przez całe swoje zamyślenie. Udało mu się jednak nie wylądować w wodzie, a na ścieżce, co niebywale go cieszyło.
Otrzepał się na szybko, wstając i nie bardzo się przejmując spojrzeniami - zdarzało mu się to na tyle często, że gdyby miał się przejmować, musiałby chyba mieć depresję.
- To jakieś konkretne miejsce? - spytał, czy pracownik sklepu z lusterkami podał dokładniejszą informację, czy przyjdzie im przeszukiwać całą tę grotę za lusterkiem które może być kompletnie wszędzie. Cóż, jeśli będzie trzeba, pewnie spędzi tu i cały tydzień.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Wierzył w to, że znajdą ją, chociażby nawet miało być to jej ciało. Przecież ludzie nie rozpływają się w powietrzu. Owszem. Istniały sposoby skuteczne na pozbycie się ciała i to zupełne tak by nikt nigdy się nie dowiedział. Ale kto chciałby w taki sposób pozbywać się siostry Botta? Zresztą nawet jeśli - coś zaczynało się dziać, a Raiden zmotywowany też sprawą swoich rodziców, zamierzał dowiedzieć się wszystkiego. Taki już był. Wrzód na tyłku korupcji. Zresztą nie tylko w Anglii był taki problem. W Chicago i w każdym miejscu na ziemi trudno był znaleźć kogoś szczerego, bo wszędzie gdzie się spojrzało byli łapówkarze. Nąie zamierzał nikomu o tym mówić, ale wiedział kto z biura policyjnego bierze w łapę, by siedzieć cicho lub wyrzucić czyjeś papiery do ognia. Ale taki już był ten świat. Wpierw musiał zacząć naprawiać go dookoła siebie, a Bertie poprosił go o odnalezienie członka swojej rodziny. Czy nie był to znak, że powinien działać? Nie był mu w niczym winny. Pomimo że nie był prywatnym detektywem i nie brał spraw spoza tych, co trafiały na jego biurko w Ministerstwie Magii - tym razem się ugiął. Nie wiedział czy był to jakiś znak, ale nie wierzył w przypadek. Miał prowadzić tę sprawę w Ameryce, a teraz miał ją skończyć w Anglii.
Od czasu do czasu zerkał w stronę Botta jakby sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Raiden musiał przyznać, że miał jaja. Wierzył w to, że jego siostra gdzieś tam była pomimo wszystkich dowodów i wszystkiego, co mówili inni. Ale on też by nie zmienił zdania. W końcu sprawa Carterów była podobna pod tym względem. Jedyne czym się różnili, że on działał sam. Nie wyobrażałby sobie jednak tego chuderlawego cukiernika, chodzącego po melinach magicznego portu i wyciągającego informacje. I tak podziwiał go za to, co już zrobił.
- Też myślałem, że nigdy nie wyląduje w meksykańskim pierdlu - mruknął mu w odpowiedzi Raiden, obserwując skały nad ich głowami, które poprzez zacieki wytworzyły stalaktyty. Zapewne gdyby któryś się odczepił, nie skończyłoby się to dla nich za dobrze. Płynęli w ciszy, słuchając jedynie delikatnego plusku wody, gdy kołowrotek obracał się, by nadawać ruchu łodzi. - Słyszałem o tym miejscu, ale tylko z opowieści - odpowiedział Raiden, schodząc na brzeg za nim, a następnie każąc ich kapitanowi, by został. Mógłby ich zostawić. A i owszem. Ale Carter miał coś więcej niż jedynie siłę perswazji - gdyby nie wrócili w ciągu dwunastu godzin, całe Ministerstwo Magii miało się dowiedzieć o przemytniku. A to za sprawą jednego listu wysłanego do Aspena. Nic prostszego. Złodziej chyba nie chciał sprawdzać czy gliniarz mówi prawdę. - Witaj w Sezamie angielskich przemytników - dodał, po czym zaczął iść jako pierwszy wydeptaną ścieżką. - Twój znajomy ustalił położenie jak i coś więcej - tłumaczył, schodząc w dół do tafli wody. - Drugie lustro jest tutaj - mruknął jakby do siebie, kucając i wpatrując się w ciemną otchłań podziemnej zatoki. Dotknął dłonią twarzy i przez chwilę tak trwał, nim wyciągnął różdżkę, by rzucić Accio. Nic jednak się nie wydarzyło. Przemytnik z tyłu zarechotał.
- Nie masz tu władzy, panie psie - odparł, a Raiden zrozumiał, że w tym miejscu nie istniała magia, chociaż było nią ukryte przed światem. Carter podniósł się i obejrzał na Botta.
- Umiesz pływać? - spytał.
Od czasu do czasu zerkał w stronę Botta jakby sprawdzając czy wszystko z nim w porządku. Raiden musiał przyznać, że miał jaja. Wierzył w to, że jego siostra gdzieś tam była pomimo wszystkich dowodów i wszystkiego, co mówili inni. Ale on też by nie zmienił zdania. W końcu sprawa Carterów była podobna pod tym względem. Jedyne czym się różnili, że on działał sam. Nie wyobrażałby sobie jednak tego chuderlawego cukiernika, chodzącego po melinach magicznego portu i wyciągającego informacje. I tak podziwiał go za to, co już zrobił.
- Też myślałem, że nigdy nie wyląduje w meksykańskim pierdlu - mruknął mu w odpowiedzi Raiden, obserwując skały nad ich głowami, które poprzez zacieki wytworzyły stalaktyty. Zapewne gdyby któryś się odczepił, nie skończyłoby się to dla nich za dobrze. Płynęli w ciszy, słuchając jedynie delikatnego plusku wody, gdy kołowrotek obracał się, by nadawać ruchu łodzi. - Słyszałem o tym miejscu, ale tylko z opowieści - odpowiedział Raiden, schodząc na brzeg za nim, a następnie każąc ich kapitanowi, by został. Mógłby ich zostawić. A i owszem. Ale Carter miał coś więcej niż jedynie siłę perswazji - gdyby nie wrócili w ciągu dwunastu godzin, całe Ministerstwo Magii miało się dowiedzieć o przemytniku. A to za sprawą jednego listu wysłanego do Aspena. Nic prostszego. Złodziej chyba nie chciał sprawdzać czy gliniarz mówi prawdę. - Witaj w Sezamie angielskich przemytników - dodał, po czym zaczął iść jako pierwszy wydeptaną ścieżką. - Twój znajomy ustalił położenie jak i coś więcej - tłumaczył, schodząc w dół do tafli wody. - Drugie lustro jest tutaj - mruknął jakby do siebie, kucając i wpatrując się w ciemną otchłań podziemnej zatoki. Dotknął dłonią twarzy i przez chwilę tak trwał, nim wyciągnął różdżkę, by rzucić Accio. Nic jednak się nie wydarzyło. Przemytnik z tyłu zarechotał.
- Nie masz tu władzy, panie psie - odparł, a Raiden zrozumiał, że w tym miejscu nie istniała magia, chociaż było nią ukryte przed światem. Carter podniósł się i obejrzał na Botta.
- Umiesz pływać? - spytał.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
- Pewnie cię zaszokuje, że nie słyszałem o niczym takim. - stwierdził z lekką nutą ironii na informację, że Carter zna to miejsce tylko z informacji. Owszem, Bertie lubił kłopoty, ale nie był recydywą, zdecydowanie daleko mu było od tego typu problemów.
Miejsce... w innych okolicznościach pewnie kusiłoby go, żeby się rozejrzeć. Pogadać z kimś, coś kupić dla samej zabawy. Teraz zwyczajnie nie miałby ochoty, za bardzo, zbyt obsesyjnie myślał o tym, że Anastasia tu była. Co miałaby tu robić? Co ONA miałaby tu robić?
- Największym przewinieniem mojego życia jest ucieczka z domu na wycieczkę. A to ona była tym grzecznym dzieciakiem. - powiedział wprost o czym myślał. On by mógł się tu świetnie bawić, wpaść w kłopoty i uciekać, ale nie Ana. Ana była rozważna, wiedziała, że z ciemnymi typami nie powinno się rozmawiać, nie ładowała się w niepotrzebne tarapaty. Nie była sztywna, ale rozważna, inteligentna i może po prostu nie była wiecznym dzieckiem? Nie przyszłaby tu tak po prostu. Uciekała przed kimś? Chciała się schować? A może ktoś tu przyniósł jej lusterko? Tylko czemu?
Właściwie teraz największe przewinienie to chyba zaczarowany motor, ale o tym nie powiedziałby policji. I to także nie było nic wielkiego, nic poważnego - a nadal coś, czego Anastasia nigdy by nie zrobiła. Tym bardziej nie szukałaby głupiej rozrywki w takim miejscu.
Czekał, kiedy policjant rzucił zaklęcie, ale reakcja człowieka, który ich tu prowadził dość szybko wyjaśniła sytuację.
- Nieszczególnie, ale postaram się nie utonąć. - stwierdził na zadane pytanie, zdejmując płaszcz. Zrzucił jeszcze buty, żeby jakkolwiek móc poruszać się w wodzie i zsunął się do wody - lodowata. - Masz pomysł na zaklęcie, żeby móc tam oddychać?
Spytał jeszcze. Nie znał żadnego, ale był przekonany, że coś istnieje. Jeśli Carter na nic nie wpadnie, będą musieli się wynurzać, Bertie pewnie bardzo często. Nie pływał inaczej, niż wygłupiając się na jeziorem, więc prawie wcale - bo i to właściwie nie pływanie - ale nie zniósłby czekania. Jeśli Carter na coś wpadnie, poradzi sobie. Jeśli nie wpadnie... to też sobie porazi, ale gorzej.
Miejsce... w innych okolicznościach pewnie kusiłoby go, żeby się rozejrzeć. Pogadać z kimś, coś kupić dla samej zabawy. Teraz zwyczajnie nie miałby ochoty, za bardzo, zbyt obsesyjnie myślał o tym, że Anastasia tu była. Co miałaby tu robić? Co ONA miałaby tu robić?
- Największym przewinieniem mojego życia jest ucieczka z domu na wycieczkę. A to ona była tym grzecznym dzieciakiem. - powiedział wprost o czym myślał. On by mógł się tu świetnie bawić, wpaść w kłopoty i uciekać, ale nie Ana. Ana była rozważna, wiedziała, że z ciemnymi typami nie powinno się rozmawiać, nie ładowała się w niepotrzebne tarapaty. Nie była sztywna, ale rozważna, inteligentna i może po prostu nie była wiecznym dzieckiem? Nie przyszłaby tu tak po prostu. Uciekała przed kimś? Chciała się schować? A może ktoś tu przyniósł jej lusterko? Tylko czemu?
Właściwie teraz największe przewinienie to chyba zaczarowany motor, ale o tym nie powiedziałby policji. I to także nie było nic wielkiego, nic poważnego - a nadal coś, czego Anastasia nigdy by nie zrobiła. Tym bardziej nie szukałaby głupiej rozrywki w takim miejscu.
Czekał, kiedy policjant rzucił zaklęcie, ale reakcja człowieka, który ich tu prowadził dość szybko wyjaśniła sytuację.
- Nieszczególnie, ale postaram się nie utonąć. - stwierdził na zadane pytanie, zdejmując płaszcz. Zrzucił jeszcze buty, żeby jakkolwiek móc poruszać się w wodzie i zsunął się do wody - lodowata. - Masz pomysł na zaklęcie, żeby móc tam oddychać?
Spytał jeszcze. Nie znał żadnego, ale był przekonany, że coś istnieje. Jeśli Carter na nic nie wpadnie, będą musieli się wynurzać, Bertie pewnie bardzo często. Nie pływał inaczej, niż wygłupiając się na jeziorem, więc prawie wcale - bo i to właściwie nie pływanie - ale nie zniósłby czekania. Jeśli Carter na coś wpadnie, poradzi sobie. Jeśli nie wpadnie... to też sobie porazi, ale gorzej.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nie zdziwił go tym ogłoszeniem, ale przecież obaj wiedzieli jaka była prawda. Historie o tym miejscu można było usłyszeć w dokach, gdzie kręcili się przemytnicy, którzy albo byli, albo zamierzali tam płynąć. Czy Bertie znajdował się kiedykolwiek w tych brudnych, śmierdzących dokach? Raiden pamiętał jedną ze spraw, które działy się jeszcze, gdy był brygadzistą. Podobno złodzieje przewozili właśnie tędy uciekające przed oddziałem ścigania wilkołaki. Był to punkt przeładunkowy, gdzie wszystkie tropy się urywały. Tylko czy była to prawda czy mit tego nigdy się nie dowiedzieli. Wyłowili jedynie ciała trójki poszukiwanych osób z linii nadbrzegowej. Słysząc słowa Botta, Carter nie zareagował. Może Bertie wcale nie znał swojej siostry? Jeśli opuściła dom z innym mężczyzną, którego nikt nie znał i możliwe, że należał do szlachty... Cóż. Było naprawdę mało informacji na ten temat, ale i tak zaszli o wiele dalej niż w Chicago. Tam po prostu były mijające dni za dniem bez informacji. Nic. Pustka. Zupełnie jakby badali powietrze. Do tego zamknięcie sprawy odgórnie... Coś tu śmierdziało i to poważnie.
- To świetnie - odparł mu Raiden, po czym wyciągnął z płaszcza buteleczkę z niewielką ilością płynu. Wyglądała jakby nic tam nie było, ale była to odpowiednia dawka wywaru Herkulesa, którą zdobył od znajomego alchemika. Wchodząc do tak lodowatej wody, obaj potrzebowali rozgrzania się. Znał jego smak, ale musieli go przeboleć. - Młody - wykrztusił, czując paskudny, gorzki posmak w ustach i przekazał fiolkę Bottowi. Skrzywił się, ale zaraz zsunął z ramion płaszcz, kapelusz rzucił obok, pozbył się krawatu, marynarki i kamizelki. Buty też zostały na brzegu. Poczuł nieprzyjemny chłód, ale wywar niedługo miał zadziałać. Praktycznie to już rozlewał się w jego żyłach, by dotrzeć do mięśni i stawów. - Bąblogłowa - zaczął, patrząc na towarzysza. - Albo to - mruknął i wyjął z kieszeni spodni skrzeloziele, które kupił od razu gdy dowiedział się, gdzie znajduje się drugie lusterko. Podał chłopakowi roślinę, bo sam zamierzał załatwić to w inny sposób. - Z tego co mówił ten stary w wodach nic nie ma, ale bądź czujny. Bierzesz zachodnią, a ja wschodnią część groty.
Nie chciał przypominać Bertiemu, że mogli znaleźć tam jeszcze zwłoki. Co prawda zapewne zdawał sobie z tego sprawę, ale wyrzucił to z myśli - w końcu wierzył w to, że jego siostra żyła. Czy słusznie, czy nie to chyba był pierwszy krok do dowiedzenia się prawdy. Raiden rzucił bąblogłowę i zanurkował od razu żałując, że pierwsze wrażenie dalej było paskudne. Pod wodą było ciemno, ale odpowiednie zaklęcie rozświetliło mu drogę. Dodatkowo ukazało mu, że podziemne jezioro wcale nie było takie głębokie jak można było sądzić. Skierował się w kierunku dna - musieli wszystko przeszukać, a to było naprawdę trudne zadanie.
- To świetnie - odparł mu Raiden, po czym wyciągnął z płaszcza buteleczkę z niewielką ilością płynu. Wyglądała jakby nic tam nie było, ale była to odpowiednia dawka wywaru Herkulesa, którą zdobył od znajomego alchemika. Wchodząc do tak lodowatej wody, obaj potrzebowali rozgrzania się. Znał jego smak, ale musieli go przeboleć. - Młody - wykrztusił, czując paskudny, gorzki posmak w ustach i przekazał fiolkę Bottowi. Skrzywił się, ale zaraz zsunął z ramion płaszcz, kapelusz rzucił obok, pozbył się krawatu, marynarki i kamizelki. Buty też zostały na brzegu. Poczuł nieprzyjemny chłód, ale wywar niedługo miał zadziałać. Praktycznie to już rozlewał się w jego żyłach, by dotrzeć do mięśni i stawów. - Bąblogłowa - zaczął, patrząc na towarzysza. - Albo to - mruknął i wyjął z kieszeni spodni skrzeloziele, które kupił od razu gdy dowiedział się, gdzie znajduje się drugie lusterko. Podał chłopakowi roślinę, bo sam zamierzał załatwić to w inny sposób. - Z tego co mówił ten stary w wodach nic nie ma, ale bądź czujny. Bierzesz zachodnią, a ja wschodnią część groty.
Nie chciał przypominać Bertiemu, że mogli znaleźć tam jeszcze zwłoki. Co prawda zapewne zdawał sobie z tego sprawę, ale wyrzucił to z myśli - w końcu wierzył w to, że jego siostra żyła. Czy słusznie, czy nie to chyba był pierwszy krok do dowiedzenia się prawdy. Raiden rzucił bąblogłowę i zanurkował od razu żałując, że pierwsze wrażenie dalej było paskudne. Pod wodą było ciemno, ale odpowiednie zaklęcie rozświetliło mu drogę. Dodatkowo ukazało mu, że podziemne jezioro wcale nie było takie głębokie jak można było sądzić. Skierował się w kierunku dna - musieli wszystko przeszukać, a to było naprawdę trudne zadanie.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wywar pomógł. Był obleśny, smakował gorzej niż eliksiry na złamane kości i inne bzdury, którymi torturowali go za karę za wszystkie urazy jakim ulegał, czy tam żeby się szybko goiło (zależy w czyje zeznania wierzysz!). Był jednak skuteczny, już po chwili mróz przestał mieć znaczenie, robiło się ciepło, a wręcz gorąco i przebywanie w wodzie nie było tak trudne.
Zjadł jeszcze skrzeloziele, które rozpoznał bez trudu - że też o nim nie pomyślał! Minęła chwila, zanim jego organizm dostosował się do zmian, jednak kiedy tylko to się stało - zaczął osuwać się pod wodę. Ta była już rozjaśniona zaklęciem Cartera.
Oddychał powoli, ostrożnie, jakby trochę nieufnie. Nie pływał zbytnio, więc i pod wodą nie mógł czuć się swobodnie, oddychanie pod wodą tym bardziej było nienaturalne. Nie zamierzał jednak marudzić, trzymał tylko różdżkę w dłoni na wszelki wypadek i rozglądał się. Starał się trzymać dna, bo to tam musieli szukać. Nie było szczególnie głęboko, na szczęście.
W niektórych miejscach glony utrudniały widoczność. Ryby, czy inne wodne stworzenia, które dostały się tu podobnie jak statki też wiele nie ułatwiały, dno było mulaste i jeśli lusterko jest tu od roku, znalezienie go może okazać się nawet niemożliwe - chyba, że na prawdę mają szczęście i okaże się, że wylądowało na bardziej skalistym fragmencie, gdzieś przy ścianie jeziora.
Oby samo. Carter nie musiał mówić o swoich podejrzeniach, Bertie słyszał podobne bardzo często. Odpychał je jak mógł, ale przecież musiał wiedzieć, że wcale nie musi się udać.
Zjadł jeszcze skrzeloziele, które rozpoznał bez trudu - że też o nim nie pomyślał! Minęła chwila, zanim jego organizm dostosował się do zmian, jednak kiedy tylko to się stało - zaczął osuwać się pod wodę. Ta była już rozjaśniona zaklęciem Cartera.
Oddychał powoli, ostrożnie, jakby trochę nieufnie. Nie pływał zbytnio, więc i pod wodą nie mógł czuć się swobodnie, oddychanie pod wodą tym bardziej było nienaturalne. Nie zamierzał jednak marudzić, trzymał tylko różdżkę w dłoni na wszelki wypadek i rozglądał się. Starał się trzymać dna, bo to tam musieli szukać. Nie było szczególnie głęboko, na szczęście.
W niektórych miejscach glony utrudniały widoczność. Ryby, czy inne wodne stworzenia, które dostały się tu podobnie jak statki też wiele nie ułatwiały, dno było mulaste i jeśli lusterko jest tu od roku, znalezienie go może okazać się nawet niemożliwe - chyba, że na prawdę mają szczęście i okaże się, że wylądowało na bardziej skalistym fragmencie, gdzieś przy ścianie jeziora.
Oby samo. Carter nie musiał mówić o swoich podejrzeniach, Bertie słyszał podobne bardzo często. Odpychał je jak mógł, ale przecież musiał wiedzieć, że wcale nie musi się udać.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Czego mieli się spodziewać po takim miejscu jak to? Raczej nie fajerwerków, które wskazały by im miejsce, gdzie leżało lusterko. Do tego brak magii w morskiej grocie był bardzo... Przekorny. Potrzebował jedynie małego Accio. Nic więcej. Może gdyby wypłynęli przed i rzucił? Koniec kombinowania. Na to było już za późno. Musieli się zorientować w sytuacji, a konkretnie w przeszukiwaniu jeziora. Nie było to takie proste. Bertie na pewno zdążył już zanurkować i zobaczyć to muliste dno. Czy było możliwe, żeby je znaleźli? Bez magii? W końcu Raiden sprawdzał się w szukaniu osób, nie przedmiotów tak nikłych, że prawie niewidzialnych. Czy lusterko znajdowało się gdzieś na wierzchu? W końcu skoro dopiero co postanowiło zaczynać płakać w salonie luster musiało się tutaj nie tak dawno dostać. A przynajmniej taka była jego teoria, w którą chciał wierzyć. Czy powinien? W sumie jak inaczej miał wytłumaczyć to, że dopiero teraz coś podobnego się stało? Mężczyzna w salonie luster też nie był zupełnie pewny swojej odpowiedzi na ten temat. Mówił coś o uszkodzeniu, ale co mogłoby się stać z tkwiącym wiele lat w wodzie... Pod mułem lusterkiem? Kamień spadł akurat w to miejsce? Jakaś ryba przesunęła ogonem i zbiła je? Nie... To jakoś słabo pasowało mu do wyjaśnienia przyczyny zachowania obiektu badań. Co w takim razie się wydarzyło jak nie właśnie zwyczajne wyrzucenie go za burtę, by powędrował na samo dno? Carter zaczął badać wpierw miejsce, gdzie przybijały statki. Może właśnie tam miało się ono znajdować?
|do 250
|do 250
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
The member 'Raiden Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
250-86=164
Nie tracił nadziei. Jeśli kiedyś sobie na to pozwoli, to będzie jego największa porażka. Nigdy nie poddawał się zanim porażka nie była absolutnie oczywista i nie mogło się to teraz zmienić: tak po prostu, zwyczajnie nie mogło. Wiele rzeczy działo się dookoła, ale one działały na niego jedynie motywująco. Im więcej było problemów tym więcej było powodów, żeby walczyć dalej, dalej się starać, dalej pokazywać światu, że jest najbardziej upartym osłem jaki po tej ziemi chodził i, że wszystko musi skończyć się dobrze. Bo po prostu nie przyjmuje innego wyjścia, bo inaczej po prostu być nie może.
Trzymał się dna, choć nie czuł się za pewnie, uważał żeby nie znajdować się za blisko statków i odgarniał czasem sterczące glony, wypatrywał odbicia światła, koloru, czegokolwiek. Skoro to tu jest... powinno się znaleźć. Jeśli tylko nie jest zagrzebane głęboko w tym cholernym mule.
Pocieszająca była jednak jedna myśl: gdyby była tu Anastasia, najpewniej już by coś zauważyli. To nie był duży teren, zwłok, czy kości by się tak dobrze nie ukryło, przynajmniej taką miał nadzieję. O wiele lżej mu się robiło, kiedy myślał o szukaniu samego lusterka. Nawet, jeśli ten ślad niczego im nie da.
Nie tracił nadziei. Jeśli kiedyś sobie na to pozwoli, to będzie jego największa porażka. Nigdy nie poddawał się zanim porażka nie była absolutnie oczywista i nie mogło się to teraz zmienić: tak po prostu, zwyczajnie nie mogło. Wiele rzeczy działo się dookoła, ale one działały na niego jedynie motywująco. Im więcej było problemów tym więcej było powodów, żeby walczyć dalej, dalej się starać, dalej pokazywać światu, że jest najbardziej upartym osłem jaki po tej ziemi chodził i, że wszystko musi skończyć się dobrze. Bo po prostu nie przyjmuje innego wyjścia, bo inaczej po prostu być nie może.
Trzymał się dna, choć nie czuł się za pewnie, uważał żeby nie znajdować się za blisko statków i odgarniał czasem sterczące glony, wypatrywał odbicia światła, koloru, czegokolwiek. Skoro to tu jest... powinno się znaleźć. Jeśli tylko nie jest zagrzebane głęboko w tym cholernym mule.
Pocieszająca była jednak jedna myśl: gdyby była tu Anastasia, najpewniej już by coś zauważyli. To nie był duży teren, zwłok, czy kości by się tak dobrze nie ukryło, przynajmniej taką miał nadzieję. O wiele lżej mu się robiło, kiedy myślał o szukaniu samego lusterka. Nawet, jeśli ten ślad niczego im nie da.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
164 - 41 = 123
Przy jego części portowej nic nie znalazł. Był tego pewny. Było to głębiej, ale woda była czysta przez co dostrzeżenie lusterka byłoby najprostszą rzeczą. Przejechał również dłonią po mulistym dnie, ale nie było tam nic prócz ziemi. Jego ręka równie szybko z błota znów stała się czysta, a Raiden popłynął dalej. Nie widział wielu ryb. Tak naprawdę była to bardzo uboga część podziemnego jeziora, ale nie spodziewał się niczego specjalnego. Może to i lepiej. Byli pewni że żadne zwierzę nie połknęło przedmiotu, którego szukali. Dawno nie był na podobnej akcji. W sumie to nie pamiętał, żeby kiedykolwiek musiał nurkować. No... Tylko raz, ale wtedy widział jak dziecko zostaje wciągnięte pod taflę przez jedno z jeziornych stworów. To było straszne. Trzymanie nieprzytomnego jedenastolatka i wypływanie ku powietrzu, a potem próba odratowania. Wszystko potoczyło się dobrze, ale wciąż miał w głowie to uczucie i wspomnienie. Nieprzyjemne... Bał się. Wtedy naprawdę się bał. Gdzieś w oddali widział ciemny kształt, który zapewne należał do Botta. Raczej dałby mu znać, jeśli coś by znalazł. Raiden widział też nad głową zarys łodzi, którą przypłynęli. A więc stary wciąż wierzył mu na słowo. I dobrze. Bo nie żartował z tym listem gończym. Czasem strach ludzi był niezwykle przydatny. Przeniósł uwagę na dolne pokłady - dalej niezbadane czekały na jego uwagę. Przewrócił oczami i zszedł jeszcze niżej. Pora na kolejną część jeziora.
Przy jego części portowej nic nie znalazł. Był tego pewny. Było to głębiej, ale woda była czysta przez co dostrzeżenie lusterka byłoby najprostszą rzeczą. Przejechał również dłonią po mulistym dnie, ale nie było tam nic prócz ziemi. Jego ręka równie szybko z błota znów stała się czysta, a Raiden popłynął dalej. Nie widział wielu ryb. Tak naprawdę była to bardzo uboga część podziemnego jeziora, ale nie spodziewał się niczego specjalnego. Może to i lepiej. Byli pewni że żadne zwierzę nie połknęło przedmiotu, którego szukali. Dawno nie był na podobnej akcji. W sumie to nie pamiętał, żeby kiedykolwiek musiał nurkować. No... Tylko raz, ale wtedy widział jak dziecko zostaje wciągnięte pod taflę przez jedno z jeziornych stworów. To było straszne. Trzymanie nieprzytomnego jedenastolatka i wypływanie ku powietrzu, a potem próba odratowania. Wszystko potoczyło się dobrze, ale wciąż miał w głowie to uczucie i wspomnienie. Nieprzyjemne... Bał się. Wtedy naprawdę się bał. Gdzieś w oddali widział ciemny kształt, który zapewne należał do Botta. Raczej dałby mu znać, jeśli coś by znalazł. Raiden widział też nad głową zarys łodzi, którą przypłynęli. A więc stary wciąż wierzył mu na słowo. I dobrze. Bo nie żartował z tym listem gończym. Czasem strach ludzi był niezwykle przydatny. Przeniósł uwagę na dolne pokłady - dalej niezbadane czekały na jego uwagę. Przewrócił oczami i zszedł jeszcze niżej. Pora na kolejną część jeziora.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
The member 'Raiden Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
123-70 = 53
Powoli się przyzwyczajał. Nie miał lęku przed wodą, przestrzenią czy głębokością, jednak fakt, że nie mógł powiedzieć żeby umiał pływać sprawiał go w pewną niepewność. Skrzeloziele prawiło, że mógł oddychać, a poruszanie się nie było w gruncie rzeczy trudne. Zaczynał czuć się bardziej swobodnie i oddychał coraz pewniej, jednocześnie coraz mniejszy problem sprawiało mu przeszukiwanie kolejnych części jeziora. Nie było wielkie. Dadzą radę.
Przesuwał się dalej i głębiej, odgarniał rośliny, przesuwał dłońmi po skałach, zerkał od czasu do czasu na Cartera w nadziei, że ten mu zamacha z informacją że już coś znalazł. Nic takiego jednak się nie działo, więc szukał dalej.
Czy to coś da? Nie wiedział. Pewnie nie. Nie, jeśli Anastasia sama nie zostawiła przy nim jakiejkolwiek informacji. Ale samo znalezienie czegoś, co należy do niej, a nie znalezienie jej zwłok było krzepiącą w jakiś sposób informacją. Nadal nie wiedział nic, ale lepiej nic nie wiedzieć, niż wiedzieć najgorsze?
Powoli się przyzwyczajał. Nie miał lęku przed wodą, przestrzenią czy głębokością, jednak fakt, że nie mógł powiedzieć żeby umiał pływać sprawiał go w pewną niepewność. Skrzeloziele prawiło, że mógł oddychać, a poruszanie się nie było w gruncie rzeczy trudne. Zaczynał czuć się bardziej swobodnie i oddychał coraz pewniej, jednocześnie coraz mniejszy problem sprawiało mu przeszukiwanie kolejnych części jeziora. Nie było wielkie. Dadzą radę.
Przesuwał się dalej i głębiej, odgarniał rośliny, przesuwał dłońmi po skałach, zerkał od czasu do czasu na Cartera w nadziei, że ten mu zamacha z informacją że już coś znalazł. Nic takiego jednak się nie działo, więc szukał dalej.
Czy to coś da? Nie wiedział. Pewnie nie. Nie, jeśli Anastasia sama nie zostawiła przy nim jakiejkolwiek informacji. Ale samo znalezienie czegoś, co należy do niej, a nie znalezienie jej zwłok było krzepiącą w jakiś sposób informacją. Nadal nie wiedział nic, ale lepiej nic nie wiedzieć, niż wiedzieć najgorsze?
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 09.02.17 15:13, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Morska grota
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk