Aldora Bedelia Burke
Nazwisko matki: Crouch
Miejsce zamieszkania: Zamek Durham
Czystość krwi: czysta
Wzrost: 121
Waga: 22
Kolor włosów: brązowy
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: -
za młoda jestem
za młoda jestem
za młoda jestem
mugol
orientalny zapach przywodzący na myśl perfumy przywożone matce przez ojca z dalekich podróży
ona sama jako biała dama
węgiel, atrament
Tajfunom z Tutshill jak wujek Craig
łobuzowanie, jazda konna
klasycznej - z gramofonu ojca
Lara Robinson
Wybiła północ 20 grudnia 1949 roku, kiedy przyszły na świat bliźniaczki; data była znamienna, według rodzinnych kronik to tego dnia Asa stworzyła zaklęcie Avady Kedvary - przyjmowano to jako dobrą wróżbę na dobre, silne geny dziewczynek. Młodsze nadano imię Aldora - po ciotce, która wyszła za kuzyna II stopnia na zawsze pozostając w rodzie Burke, okrywając się w jednych kręgach złą, w innych imponującą sławą jako uzdolniona zaklinaczka. Przeżywszy sto czterdzieści lat zmarła w przededniu narodzin dziewczynek.
Już jako noworodek była cicha. Mało płakała, nigdy nie gaworzyła, ale zawsze bystrze obserwowała otoczenie oczyma, które zawsze zdawały się starsze i dojrzalsze od jej dziecięcej twarzy. Otoczona guwernantkami i rodzicielską miłością zaczęła wyrastać na przyszłą panią zamku Durham. Nikt nigdy nie mówił o niej piękne dziecko, choć bardzo często słyszała, że jest mądra. W Herbie Burke'ów kwitnie mak, skromny między liliami i różami, ale lilie i róże są tylko ozdobami, a polne kwiaty i zioła niosą śmierć lub pozwalają zachować życie. Aldora od urodzenia była cennym polnym kwiatem, który doskonale znał swoją wartość.
Bardzo wcześnie dała pokaz swoich zdolności magicznych: miała niecałe trzy lata, kiedy za sprawą jej mocy sadza z kominka przeniosła się na ścianę i wymalowała na niej kształt runy, którą widziała tego samego dnia u ojca. Fakt, ze ubrudziła tamtego dnia sadzą nie tylko swoją nową sukienkę, ale tę, w której ubrana była jej siostra oraz strój guwernantki, a nawet matki, nie miał już większego znaczenia, to było jej święto.
Sześć lat to niewiele, tydzień zdaje się wiecznością, a rok - całym życiem - pierwszych lat życia nie pamięta, późniejsze jawią się jako niekończące się pasmo koniecznych nauk i obowiązków. Heraldyka i rodowe legendy nieszczególnie ją interesują, wszystkie poza jedną: historią dzielnej Asy, czarownicy, która stworzyła zaklęcie Avady Kedavry. Nikt Asie nigdy nie powiedział - że dziewczynce nie wolno. Zna się na zwierzętach, bo sama do nich lgnie, uznając, że w swoim milczeniu są czasem znacznie mądrzejsze od ludzi. Skupia się na runach, uznając je za fascynujące - choć trudno powiedzieć, czy bardziej porywają ją runy jako takie, czy może fakt, że zajmuje się nimi jej ojciec. Jej ojciec to najzdolniejszy czarodziej i niezwykły dżentelmen, chciałaby wyjść za niego za mąż. Podstawy francuskiego przychodzą jej z łatwością, ma ku temu naturalne predyspozycje - podobnie szybko nauczyła się czytać i pisać, zawsze twierdziła, że pisanie przypomina malowanie, a nazywanie świata w innym języku jest jak tworzenie tego świata od nowa: każdy język jest wszak choć trochę inny. Ćwiczenia związane ze szlachecką etykietą - chód, siadanie jak dama, wstawanie jak dama, kłanianie się jak dama, robienie wszystkiego jak dama - ją nudzi i często w trakcie lekcji daje temu pokaz, żartując sobie tak z guwernantki, jak i przekazywanych przez nią nauk - zawsze starcza jednak jedno ponaglające spojrzenie ojca, by z małego łobuza zamieniła się znowu w damę. Nosi w sobie więcej energii, niż mała dziewczynka powinna - zamiast więc haftować piękne suknie (jej ścieg zawsze był niemiłosiernie krzywy, a palce poranione igłą) woli wskoczyć w siodło, od niedawna pobierając lekcje jazdy konnej. Kiedy nikt nie patrzy, podgląda ćwiczących na zamku szermierkę - marząc, by pewnego dnia mogła stanąć między szermierzami na równi. I każdemu, kto wyśmieje to marzenie, tonem księżne zawsze hardo odpowiada: Asie nikt by tego nigdy nie zabronił. Tak jak biegania po drzewach, biegania z patykami, straszenia starego kota, wdrapywania się na największego konia i wymykania się na dach znajdujący się nad najwyższą z zamkowych wież, z której rozciąga się taki piękny widok na przyległe jej domu ziemie. Zawsze lubiła wysokość - przestrzeń - czasem fantazjuje, że kiedy rodzina wyda ją za mąż za mężczyznę innego niż jej ojciec, to rzuci się z tej wieży i zostanie na zamku na zawsze jako majestatyczna biała dama - one zawsze są niesamowite.
Uspokaja się nad papierem. Nie lubi kolorowych kredek, pasteli ani farb, rysuje węglem lub czarnym atramentem, kreskę ma niezwykle dojrzałą jak na swój wiek, rysuje ponure mury Durham, kruki, czarne maki, rysuje pobliski cmentarz i rysuje martwą ciotkę, po której nosi imię, a najczęściej piękną królewnę, którą nazywa Asą. Zwykle musi tłumaczyć - ma dopiero sześć lat. Od niedawna spotyka się z nauczycielem rysunku, który dba o jej talent - nalegała na to babka, wierząc, że pociąg do sztuki ostudzi plebejskie zapędy do zdzierania kolan podczas dziecięcych szaleństw. Nie pomogło: wciąż marzy o dziecięcej miotełce do latania. Fascynują ją również alchemiczna fiolki, których w posiadłości Burke'ów nie brakuje - lubiła w nich myszkować, podziwiać kryształowe czerwienie, błękity i purpury zamknięte w pękatych buteleczkach, póki ojciec się nie zorientował i nie zabezpieczono laboratorium lepiej - podobno to nie było bezpieczne, ale przecież niczego nie dotykała.
Nie do końca rozumie sprawę z mugolami - wyobraża ich sobie jak istoty podobne pająkom, stojące na dwóch nogach i ziejące ogniem: obrzydliwe, dziwne, nieludzkie i niebezpieczne. Nie zna ich, więc się boi, od dziecka karmiona niechęcią połknęła ją w całości. Porównuje ich do brukselek z zastrzeżeniem, że nie jest to porównanie do końca trafne: brukselki są w końcu zielone jak barwy Slytherinu, w którym za kilka lat się znajdzie i pozdrowi ciocię Elizabeth.
Nie lubi się stroić, kokardki zapięte na głowie szybko - przypadkiem, naprawdę - ściąga, pierścionki i kolczyki - przypadkiem, naprawdę - gubi od razu, błyszczące buty szybko brudzi błotem, a kiedy tylko może, wybiera sukienki pozbawione falbanek i tiulu. Lubi rodowe barwy, czerń i szarość, tak poważne i nieprzystające do dziecka - ale jej oczy tak naprawdę nigdy nie były do końca oczami dziecka. Jedyną ozdobą, która zawsze zdobi jej szyję, jest medalion z wybitym w srebrze symbolem maku - bliźniaczy posiada jej starsza siostra. Pokój ozdobiony ma dzwonkami: mniejszymi i większymi, na ścianach i kandelabrach, wokół kolumienek wysokiego łóżka; każdy dzwoni inaczej, a ona te drobne różnice wychwytuje. I szuka tego jedynego: idealnie delikatnego, jak perliste krople deszczu uderzające o stare szyby, którym będzie dzwoniła, kiedy stanie się już tą całą białą damą.
Mało mówi, mało się śmieje, rzadko się uśmiecha, oprócz ogromnej wyobraźni wbrew wszystkiemu posiada w sobie mnóstwo dziecięcej energii, królewskie maniery wyssała z błękitną krwią od matki, a poczucie własnej wartości starannie wypielęgnowała w niej cała rodzina. Jest ciekawa świata, bystra i szybko się uczy, łaknie przygód, lubi baśnie, do których tworzy czarne ilustracje. Wciąż ma w sobie mnóstwo dziecięcej naiwności, choć wydaje się jej, że wie już, kim jest - i kim kiedyś się stanie.
Tak naprawdę to nie wie.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia magii | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Starożytne runy | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Malarstwo (tworzenie) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jazda konna | I | 0.5 |
Gimnastyka | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (brak) | - | - |
Reszta: 5 |
sowa
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Percival Nott