Caley Eirian Spencer-Moon
Nazwisko matki: Wilkes
Nazwisko ojca: Goyle
Miejsce zamieszkania: przedmieścia Londynu
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: tłumaczka na zlecenie w Ministerstwie Magii
Wzrost: 166 cm
Waga: 50 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: malachitowe
Znaki szczególne: piegi na nosie, obsesyjnie przykrywane pudrem; konstelacja pieprzyków na plecach oraz kilka na twarzy, lekko odstające uszy, niewielkie blizny na udach; nierzadko ma przy sobie damską lufkę i czarodziejskie papierosy lub kieliszek jakiegoś trunku; blizna po ranie szarpanej w prawym boku
Giętką, o długości 11 cali, z drzewa jakarandy, zawierającą łuskę chimery
Durmstrang
brak
płaczącego noworodka
anyżem, słoną morską bryzą, korą sandałowca
skrzynię pełną skarbów
językami obcymi, magią umysłu, jubilerstwem
brak
jeździectwo, szachy czarodziejów, eliksiry warzone dla relaksu
klasycznej
Marloes Horst
New blood joins this earth and quickly she's subdued.
Through constant pained disgrace, the young girl learns their rules.
W opowieściach o wzburzonym morzu, spienionych falach, heroicznych decyzjach i wiernej załodze nie było miejsca dla kobiet. Jak Anglia długa i szeroka i jak głęboko sięgały korzenie rodu Goyle, tak wzmianki o jego przedstawicielkach pojawiały się jedynie przy okazji korzystnych mariaży lub skandali, których żadne złoto tego świata nie było w stanie wyciszyć. Posłuszne i pokorne żony miały tylko jedno zadanie, a piękne i niewinne siostry jedyne tylko przeznaczenie; wszystko oscylowało dookoła trybu życia wilków morskich, jakimi byli członkowie ich rodzin. „To męski świat, kochanie” mawiała matka Caley, wędrując do swej pracowni i zabierają ze sobą jedyną córkę, która jednak o wiele bardziej wolałaby spędzić czas w towarzystwie braci i ojca. Niczym ćma uwięziona w starodawnym abażurze, tak młoda panna Goyle od maleńkości miotała się w próbach usatysfakcjonowania surowego ojca i zwrócenia na siebie jego uwagi. Bezskutecznie. Jej płeć od samego początku nakreśliła tor, jakim miało biec jej życie i nie było w nim miejsca na ojcowską miłość, ani nawet zrozumienie. Patriarchat, przywiązanie do tradycji i konserwatyzm w pełnej okazałości przenikały rodzinną posiadłość w Londynie niemalże tak dokładnie, jak czyniła to magia, nieustannie towarzysząca potomkom Caerusa Golibrody.
Caley Eirian przyszła na świat jako czwarte i ostatnie dziecko Cadmona oraz Barbary z rodu Wilkes; obojętność ojca sprawiła, że matka roztoczyła nad nią swoje opiekuńcze skrzydła, przelewając tyle zainteresowania i tego, co nazywała miłością, ile tylko mogła. Cadmon miał już trzech dorodnych synów, a córka miała być jedynie kartą przetargową w przyszłości – do tego czasu dbał jedynie o to, czy pobiera nauki odpowiednie dla jej słabej płci oraz czy wykazuje zdolności magiczne, z urodzenia przynależne czystokrwistym protoplastom rodu mężnych żeglarzy. Zdobyła chwilowe zainteresowanie braci, bowiem szybko nauczyła się uśmiechać na zawołanie, a urokliwe usposobienie dawało im chwilowe i ulotne złudzenie czegoś, co w przyszłości przerodziło się w przywiązanie. Nie miała sobie równych w poprawianiu im humoru, gdy jako berbeć ładowała się na kolana zmęczonych po ćwiczeniach z ojcem chłopców i zasypywała pytaniami o miniony dzień, czy prośbami o kolejną opowieść o Caerusie oraz jego załodze. Marynarskie opowieści nierzadko trafiały do jej uszu w wersji ocenzurowanej; próbowano oszczędzić dziewczynce nazbyt wyrazistych opisów brutalności, nie umniejszając jednocześnie legendom o przodkach. Mimo wszystko nawet mała Caley chłonęła te rodzinne opowieści, a jej dziecięcy umysł z zawrotną prędkością produkował wizje przygód, które okraszone zalążkiem nadziei czekały na ziszczenie się. Naiwność młodej panny Goyle ścierała się z rzeczywistością w postaci osoby ojca, który dość szybko dał wszystkim do zrozumienia, że córka nie może liczyć na jego względy. Traktował ją z chłodną obojętnością, wychowanie pozostawiając matce oraz piastunkom, a z licznych wypraw rzadko przywoził dla niej cokolwiek, choć gdy już jakiś drobiazg wpadł w jej ręce, Caley traktowała go jak największy skarb.
Idealizowała ojca do granic możliwości. Przyzwyczajona do atencji matki i starszych braci, pragnęła sięgnąć po to, czego nigdy nie miała – szacunek Cadmona. Jego zalążek można było dostrzec na twarzy głowy rodziny, gdy jej najmłodsza latorośl w wieku lat trzech objawiła wreszcie swoje magiczne zdolności i nienaumyślnie rozgrzała do czerwoności wszystkie sztućce na rodzinnym obiedzie, na którym po raz kolejny otrzymała odmowę odnośnie wspólnej wyprawy żeglarskiej. Takie niesprawiedliwości bolały ją zwłaszcza w późniejszych latach, gdy bracia wypływali z ojcem, a jedyne, na co mogła liczyć Caley, to ckliwe pożegnania w porcie i powrót do domu z matką, prosto do jej pracowni eliksirów. Barbara była utalentowaną trucicielką, która przywykła już do hierarchii panującej w domu i czarodziejskim świecie; próbowała bezboleśnie przekazać córce, gdzie jest jej miejsce, jednak panna Goyle wciąż i wciąż liczyła na choć odrobinę zainteresowania ze strony ojca i walczyła o nią tak, jak tylko potrafiła. Zaczytywała się w księgach traktujących o żeglarstwie, wyuczyła się na pamięć opowieści o wspaniałych, przebiegłych przodkach i wtrącała je niemalże do każdej rozmowy, podlizując się ojcu, którego uważała za bohatera rangi Caerusa Golibrody. Pomna tego, do jakiej szkoły będzie uczęszczać, szybko rozpoczęła naukę norweskiego, do której przykładała się niezwykle mocno. Chciała mieć taką samą pozycję, jak jej bracia, lecz nieustannie spotykała się z krytyką, a nawet poniżeniem ze strony ojca, który nie wahał się mówić głośno, że Caley nigdy nie wyruszy z nimi w morze, bo jest tylko głupią dziewką. Pocieszenie odnajdywała u braci, z których zwłaszcza Calhoun był zawsze gotów do poprawienia jej humoru. Starszy jedynie o rok, był niezwykle związany z młodszą siostrą i od najwcześniejszych lat ta dwójka rozumiała się niemalże bez słów. Brat usiłował ukazać jej prawdziwą twarz ojca, którego dawno już zdążył pozbawić w swoim wyobrażeniu bohaterskich przymiotów, jednak desperacko żebrząca o atencję rodzica Caley pozostawała zaślepiona. Im bardziej Cadmon był jej nieprzychylny, tym mocniej starała się zasłużyć na jego szacunek i masochistycznie marzyła o tym, że pewnego dnia obdarzy ją choćby sympatią.
Nie była zazdrosna o braci, których jako jedyna córka zdołała już prawie okręcić sobie wokół palca. Po kolei wyruszali do Durmstrangu, pobierać nauki, o których ona na razie mogła tylko śnić, lecz zawsze przysyłali jej listy, w których przemycali ciepłe słowa otuchy. Żaden z nich nigdy nie stanął otwarcie po jej stronie, nie próbował nawet przemycić na pokład i zabrać w pełen przygód rejs, lecz nie miała im tego za złe. Dość szybko zrozumiała, że tego właśnie byli nauczeni i do takiej roli przyzwyczajeni – według nich to mężczyźni mieli władzę nad kobietami, a nie odwrotnie. Przekorna część jej charakteru postanowiła zrobić wszystko, by w przyszłości role się odwróciły.
Przybyła do szkoły uzbrojona w biegle opanowany język norweski oraz zainteresowanie alchemią, zaszczepione przez matkę, nic więc dziwnego, że szybko dała się poznać jako wzorowa uczennica z Eliksirów oraz dusza towarzystwa. W Durmstrangu nie było ojca, któremu nieustannie chciała zaimponować, dlatego Caley rozkwitła, a wraz z nią umiejętności, o jakich wcześniej sądziła, że są niewystarczające. Potrafiła zjednać sobie innych uczniów oraz nauczycieli; niewinnie wyglądająca twarzyczka w parze z bystrym umysłem i brakiem skrupułów dała podwaliny pierwszych pokazów manipulacji. Lepsza ocena, przepisanie pracy domowej, czy zaproszenie na podwieczorek w gronie szlachcianek okazały się być osiągalne, a dzięki temu pewność siebie młodej panny Goyle rosła z miesiąca na miesiąc. Wprost proporcjonalnie rosły jej umiejętności – smykałka do Zaklęć przykrywała niepowodzenia z Transmutacji, a nauka Czarnej Magii przychodziła jej znacznie łatwiej, niż myślała. Na tym polu niewiele odbiegała od swoich braci, osławionych już w ten czy inny sposób pomiędzy murami Durmstrangu – miała coś do udowodnienia samej sobie, lecz z tyłu głowy wciąż pozostawała myśl o zadowoleniu ojca. Dbała więc o dobre oceny oraz swoją reputację; nie ukrywała się ze swoimi poglądami odnośnie utrzymania czystości krwi w czarodziejskim społeczeństwie. Argumenty dobierała starannie, nie starając się brzmieć jak populistka, być może dlatego potrafiła przekonać część niezdecydowanych osób do nieco bardziej radykalnych poglądów. Sukcesy na polu towarzyskim zamieniły jej pewność siebie w arogancję, która znikała pod płaszczem pokory w każde wakacje spędzane w domu. Caley umiała znakomicie udawać i odczytywać ludzi; mówiła to, co jej rozmówca chciał usłyszeć, jednocześnie posiadała w sobie na tyle ambicji, by wiedzieć, że na samych manipulacjach daleko nie zajedzie. Porzuciła już marzenia o morskich podróżach, lecz przyniesienie dumy ojcu wciąż widniało na szczycie listy jej priorytetów. Egzaminy zdawała bez problemów, pozostawiając za sobą przedmioty, które sprawiały jej jakiekolwiek trudności i skupiając się na tych, które mogą przydać się w przyszłości. Jako kobieta miała ograniczone możliwości odnośnie przyszłości, a rozmowy z matką utwierdziły ją jedynie w przekonaniu, że prędzej czy później definiować ją będzie jedynie pozycja nabyta dzięki aranżowanemu małżeństwu, jakie ojciec powoli zaczynał dla niej planować. Lekcje tańca i francuskiego były subtelnym przypomnieniem powinności, jaka miała ją spotkać krótko po ukończeniu szkoły, lecz póki co Caley postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Świadoma własnych zdolności językowych zapragnęła zagłębić się w tej dziedzinie, a nieoczekiwany pomysł wpadł jej do głowy przy jeden z rodzinnych kolacji w wakacje, gdy wyjątkowo obecny na niej ojciec wspominał o problemach z transportem artefaktów przemyconych dla pewnego chciwego goblina. O ile nielegalny aspekt tej historii nie zrobił na niej wrażenia, Goyle zauważyła potencjał, jaki leżał w poznaniu języka goblideguckiego, dzięki któremu niewątpliwie usprawniłaby cały proces transakcji, jednocześnie przydając się ojcu i przynosząc mu wreszcie chlubę, której pragnęła. Zapalona do tego pomysłu zatonęła w księgach do nauki tajemniczego języka, podjęła także kurs korespondencyjny, który miał przerodzić się w realny, gdy tylko ukończy szkołę.
Ciężko było pożegnać się z murami Durmstrangu, który niespodziewanie stał się miejscem, do którego żywiła prawdziwy sentyment, lecz dobre wyniki z egzaminów satysfakcjonowały ją, a zdobyte koneksje miały przydać się w przyszłości. Odbierając gratulacje od braci i matki wracała do domu z poczuciem kontroli nad własnym życiem i przekonaniem o własnej świetności.
Pomyślny wiatr nie przestawał wiać w jej żagle; nauka języka szła jej bardzo dobrze, a staż zdobyty w Komisji Handlu Magicznego miał pomóc nie tylko jej samej, ale także rodzinnym interesom. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że widzi cień uśmiechu na twarzy ojca, gdy oznajmiała mu swój sukces. Zachłysnęła się tym wrażeniem na tyle, że straciła z oczu inne ważne kwestie, choćby to, że relacja z Calhounem wpływała na niebezpieczne wody. Podobało jej się to, jak ją traktuje, jak jest od niej zależny, jak uspokaja się pod wpływem jej słów i wzburza niczym sztorm, gdy szeptała mu do ucha odpowiednie, niekiedy całkiem zmyślone rzeczy. Chełpiła się tym, że jest spoiwem dla swoich braci, że potrafi przemówić im do rozsądku i zjednoczyć, bowiem dobro rodziny zawsze było dla niej najważniejsze. I wtedy nadszedł moment próby.
Cal wyznał jej wreszcie swój afekt, lecz zrobił to chwilę po tym, jak Caley dowiedziała się o zaplanowanych przez ojca zaręczynach. Przez krótki moment miała wreszcie realną władzę nad swoim życiem – uciec z bratem i wyruszyć daleko stąd, przeżywając przygody, o jakich śniła od dziecka, czy zadowolić rodzica i wreszcie ujrzeć na jego twarzy dumny wyraz. Odpowiedziała bratu krótkie „Wiem” po czym powędrowała do gabinetu Cadmona zapytać o swojego wybranka. Nazajutrz po Calhounie nie było już śladu, za to na palcu panny Goyle widniał przepiękny pierścień otrzymany od uroczego Cedrica Spencer-Moona. Brat byłego Ministra Magii, choć znacznie od niej starszy, był w oczach ojca idealnym kandydatem; dodatkowo jako narzeczony sprawował się bez zarzutu – zabrał Caley do opery, obdarowywał kwiatami i błyskotkami, wykazywał zainteresowanie jej pasjami i chętnie dzielił się swoimi. Podzielił się smutkiem po stracie pierwszej żony i nadzieją na to, że kolejne małżeństwo będzie dla niego drugą szansą. Sprawiał wrażenie uległego, a choć młoda panna przeżywała odejście brata, nie mogła pozbyć się wrażenia, że trafiła idealnie i przy odrobinie wysiłku będzie zdolna manipulować swoim przyszłym mężem, który zatańczy tak, jak tylko ona mu zagra.
I screamed so loud, but no one heard a thing.
Niezwykle boleśnie odbił się na niej fakt, że nie doceniła przeciwnika. Przepiękny ślub okazał się być końcem mrzonki o świetlanej przyszłości, a brutalny gwałt w noc poślubną zapowiedział koniec łagodnego traktowania ze strony Cedrica, który wybrał pannę Goyle jedynie ze względu na wpływy jej rodziny oraz możliwość podporządkowania jej sobie w taki sposób, w jaki robił to jej ojciec. Niespełnione ambicje polityczne i chęć szybkiego wzbogacenia się doprowadziły do tego, że szukał dla siebie nie tylko kobiety, która będzie zdolna dać mu syna, ale jednocześnie oręża, jakim wywalczy sobie należne mu miejsce w czarodziejskim społeczeństwie. Caley miała być jego szpiegiem w Ministerstwie Magii, a w domu jedynie zabawką, którą mógł traktować jak tylko chciał. Nowa pani Spencer-Moon zwierzyła się matce ze swojego losu, lecz ta poleciła jej jedynie zacisnąć zęby i przeczekać do wszystko tłumacząc, że po pierwszym dziecku na pewno sprawy ulegną zmianie. Cedric nie ustawał w próbach spłodzenia potomka, a Caley początkowo mu się stawiała, lecz w starciu z kierowanym chorymi ambicjami czarodziejem nie miała szans. Poddawała się jego woli, łamała się coraz bardziej z każdym dniem; przynosiła z pracy wieści, jakie pragnął usłyszeć i dzięki swym umiejętnościom zdobywała poufne informacje, jakie Cedric i jej ojciec mogli wykorzystać do obejścia prawa lub choćby uniknięcia kontroli celnej. Jednak jej mąż chciał wciąż więcej i więcej. Gdy wydawało mu się, że na dobre zgasił już w żonie jakiekolwiek objawy buntu, postanowił ją także wyposażyć w broń, jaka miała przydać się im obojgu. Jako utalentowany legilimenta penetrował jej umysł z regularnością wypełniania małżeńskiego obowiązku, a Caley nie miała dość siły, by mu się przeciwstawiać. Była jednak pojętną uczennicą, a w nauce magii umysłu upatrywała dla siebie szansę wyrwania się spod władzy tyrana. Ćwiczyli dniami i nocami, proces przyswajania umiejętności był długi i bolesny – ona miała dosyć i prosiła, by przestał, on nie dawał za wygraną i wdzierał się do jej wspomnień, obnażając te najbardziej wstydliwe i wyszydzając je bez skrupułów. Rosnąca złość i frustracja, ale także resztki nadziei na poprawę własnego losu sprawiły, że w końcu i Caley udało się wydobyć z męża niewielkie, świeże wspomnienie. Dojrzała w jego oczach dumę, jakiej nie widziała nigdy u ojca, lecz na tym etapie gardziła nią z nienawiścią zaszczutego zwierzęcia.
Nową umiejętność wykorzystała w pracy nie raz, a zdobyte informacje natychmiast przekazywała mężowi. Nigdy nie atakowała grubych ryb, a jedynie pozornie nieznaczące nic płotki; naiwne asystentki czy nieopierzonych młodzików, a później wędrowała po nitce do kłębka i łączyła ze sobą zdobyte fakty. Czytanie emocji i wykrywanie kłamstwa przychodziło jej z łatwością, lecz w obawie przed przyłapaniem nigdy nie odważyła się na rzucenie zaklęcia; była zbyt niedoświadczoną legilimentką, by zdecydować się na tak niebezpieczny krok. Nie widziała niczego złego w takiej formie zdobywania pozycji, gdyż przebiegłość płynęła przecież w jej krwi – nie mogła wykorzystać jej na statku, robiła to więc na wzburzonym morzu polityki. Cedric awansował, stając się ważnym członkiem Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, a ona po raz kolejny uległa złudzeniu, że coś w jej życiu może zmienić się na lepsze. Nazwisko Spencer-Moon mimo wszystko otwierało wiele drzwi, a młode małżeństwo bez skrupułów wykorzystywało swoją pozycję.
Mieli z mężem jedną wspólną pasję, kultywowaną gdy tylko opadały emocje po sypialnianych nieprzyjemnościach; jeździectwo relaksowało ją nawet lepiej niż przygotowywanie eliksirów w małej, domowej pracowni. W siodle chwytała namiastkę wolności i galopowała przed siebie, a gdy wystarczająco uciekła myślami, sylwetka jadąca obok niej przestawała na moment być mężem-tyranem i zamieniała się w obraz tego, za kim Caley najbardziej tęskniła. Ale wieści zza siedmiu mórz nie nadchodziły.
Pozory spokoju w małżeństwie zakłócone zostały tragedią. Wszędzie pełno było krwi; szkarłatem przesiąkły śnieżnobiałe dotąd prześcieradła i kołdra, a ból w podbrzuszu był nie do zniesienia. Caley rozpaczliwie chwytała każdy oddech, chaotycznie wyszukując ręką własnej różdżki, która winna przecież leżeć na nocnym stoliku tuż przy łóżku. Znalazła ją wreszcie i wezwała pomoc, lecz nikt nie był już w stanie uratować dziecka wyplutego przez jej łono. Cedric wściekł się, obwiniając żonę o zażycie Eliksiru Rue i nawet gwałtowna penetracja jej umysłu, po której nie odnalazł potwierdzenia swoich oskarżeń, nie uspokoiła go. Chwilowa utrata kontroli sprawiła jednak, że i Caley mogła wniknąć w jego wspomnienia głębiej, niż za pierwszym razem, a to, co tam zobaczyła, wcale jej się nie spodobało. Jej poprzedniczka, pierwsza pani Spencer-Moon, również doświadczyła traumy poronienia. Kosztem wydobycia tego wspomnienia było kilka nowych blizn na udach, lecz w Caley zasiane zostało ziarno niepewności. Nie mogła w żaden sposób udowodnić, że to Cedric ponosi winę za dotychczasowy brak potomka, jednak zagłębienie się w umowach małżeńskich dało jej obraz tego, jak szybko jej mąż pocieszył się po pierwszej żonie.
Nie wiedziała, co mogłaby zrobić ze zdobytymi informacjami, bo na tym etapie swojego życia miała wrażenie, że znikąd nie otrzyma już wsparcia. Bracia, poza Calhounem, pisywali sporadycznie, a chociaż odwiedzała czasem ich rodziny, nikomu nie zdradziła się nawet słowem o tym, co przeżywa w czterech ścianach swojej posiadłości. Rzuciła się w wir pasji, a choć jej ulubiony wierzchowiec został ścięty przez Cedrica jednym zaklęciem po tym, jak Caley straciła ich dziecko, resztki ambicji nie pozwoliły jej zatracić się w marazmie. Znajomości z pracy nie dotyczyły jedynie czarodziejów, a dzięki swym umiejętnościom językowym miała okazję poznać niejednego goblina. I choć większość z nich utrzymywała z nią relacje czysto służbowe, jeden z nich wykroczył poza nie przy kieliszku piołunówki i opowiedział pani Spencer-Moon o złotnictwie, którym zajmował się przed rozpoczęciem dyplomatycznej kariery. Zafascynowana błyskotkami i artefaktami Caley błyskawicznie połknęła bakcyla i zamarzyła, by i spod jej ręki zaczęły wychodzić małe, jubilerskie arcydzieła. Nauki było wiele, pracy jeszcze więcej, lecz ucieczki przed mężem dawały jej mnóstwo wolnego czasu, który mogła dzielić z kończeniem swojego stażu. Wcześniejsze zainteresowanie alchemią było doskonałą bazą do poszerzania wiedzy o stopach metali takich jak złoto, srebro czy platyna, a sprowadzane przez Cadana kamienie szlachetne komponowały się idealnie, dając pożądane efekty. Caley nie chciała wcale zrewolucjonizować rynku biżuterii, jednak w jej umyśle kwitła niecna myśl, by za jakiś czas połączyć siły z bratem i wytwarzanym błyskotkom nadawać złowieszczej mocy.
I znowu na tyle pogrążyła się we własnym świecie, że nie przewidziała nadchodzącej burzy – drugi przypadek poronienia przykuł ją do łóżka na cały tydzień, podczas którego po raz pierwszy zaczęła poważnie obawiać się o własne życie. Oszalały z frustracji Cedric stracił w krótkim czasie nie tylko potencjalnego potomka, ale także pracę – Wielka Brytania wystąpiła z Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, a jego samego przeniesiono na niższe stanowisko. Również dla Caley nie udało się utrzymać miejsca, jednak dzięki zawartym koneksjom zdołała pozostać w Ministerstwie Magii i tłumaczyć dokumenty na zlecenie. Jednak jak długo jeszcze jej mąż zamierzał czekać na upragnionego syna? Tajemnicza śmierć jego pierwszej żony powodowała tysiące domysłów.
Zdesperowana do granic możliwości, zdecydowała się szukać pomocy u Calhouna, od którego przez ponad dwa lata nie otrzymała ani jednego listu. „Potrzebuję Cię” – dwa pospiesznie skreślone słowa miały na nowo sprowadzić Chaos do Londynu, lecz była w tym wszystkim chłodna kalkulacja. Resztki samozaparcia i cień dawnej Caley wciąż jeszcze tliły się w osłabionym ciele pani Spencer-Moon, a pozbycie się męża upatrywała jako ratunek dla samej siebie.
A thousand nights have passed, change doesen't happen overnight, not visible at first. It's important to hold on. Inject your advice to me, incinerate our shackles.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 20 | (+2 różdżka) |
Czarna magia: | 10 | (+3 różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 5 | Brak |
Sprawność: | 1 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język norweski | II | 2 |
Język goblidegucki | II | 2 |
Język francuski | I | 1 | Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | III | 25 |
Retoryka | II | 10 |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | I | 5 |
Wytrzymałość fizyczna | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Jubilerstwo | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jeździectwo | II | 7 |
Żeglarstwo | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Reszta: 1 |
różdżka, legilimencja, sowa
[bylobrzydkobedzieladnie]
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Ostatnio zmieniony przez Caley Spencer-Moon dnia 26.12.17 9:27, w całości zmieniany 1 raz
the pain
Witamy wśród Morsów
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 09.03.19 18:17, w całości zmieniany 1 raz
- Wywar z sangwinairy (2 porcje, stat. 5)
- Memento (1 porcja, stat. 5, moc +5)
- [?] Caput (2 porcje, stat. 5)
- Mikstura błazna (2 porcje, stat. 5)
- Płynne srebro (2 porcje, stat. 5)
- Pies gończy (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir kurczący (2 porcje, stat. 5)
- Eliksir grozy (1 porcja, stat. 5)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 5)
[04.12.18] Oddano Caelanowi: Pies gończy (1 porcja, stat. 5), Niemo-War (1 porcja, stat. 5), Wywar z sangwiniary (1 porcja, stat. 5), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
[01.03.19] Otrzymano od Madeline: eliksir Rue (1 porcja)
[10.03.19] Zużyto: eliksir Rue (1 porcja)
[02.05.2019] Uwarzono: Wywar z sangwiniary (1 porcja), Czuwający strażnik (1 porcja), Eliksir grozy(1 porcja)
[26.12.17] Losowanie (maj)
[28.12.17] Wykorzystanie: jaja widłowęża
[05.02.18] Zużycie: krew człowieka
[14.05.18], [cz.2] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[11.07.18] Wykorzystanie: jad smoka, akonit, piołun, kość człowieka
[23.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[30.10.18] Wykorzystano: ludzka kość, akonit, włosie akromantuli, pnącze diabelskiego sidła x2, jad jadowitej tentakuli, jaja popiełka
[11.11.18] Wykorzystano: róg buchorożca, kora drzewa Wiggen, płatki ciemiernika, róg garboroga x2
[30.03.19] Ingrediencje (listopad/grudzień)
[02.05.2019] Wykorzystano: akonit, krew reem, włosie akromantuli
[19.03.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec I) +2 PB
[08.08.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec II) +1 PB
[14.10.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +1 PB
[31.10.18] Rozwój biegłości: wytrzymałość fizyczna na I poziom (wykorzystanie 2 PB z reszty)
[09.03.19] Wsiąkiewka (wrzesień/październik): +0,5 PB
[30.12.17]Zdobycie osiągnięcia: Mały pędzibimber +30 PD
[01.02.18] [G] - zakup krwi człowieka (-50 PM)
[04.02.18] [G] - zakup diablego ziela, 10 sztuk (-10 PM)
[16.03.18] Wykonywanie zawodu (maj/czerwiec) +50PD
[19.03.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec I) +90PD +2PB
[08.08.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec II) +30PD, +1PB
[19.08.18] Aetonan (wygrana w gonitwie)
[25.08.18] Zdobycie osiągnięcia: Na głowie kwietny ma wianek, +30 PD
[02.10.18] [G] Zakupy: świetlny bursztyn, 2x susz grzybów
[14.10.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +60PD, +1PB
[19.10.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień), +50 PD
[27.10.18]Zdobycie osiągnięcia: Obieżyświat, Trucicielka +60 PD
[12.11.18] [G] Zakupy: Oko ślepego, - 100 PM
[12.11.18] Zdobycie osiągnięcia: Zdolny Alchemik; +60PD;
[25.12.18] Zdobycie osiągnięcia: Weteran, +100 PD
[06.01.19] Klub pojedynków (październik), +10 PD
[07.01.18] Zdobycie osiągnięcia: Masakrator, Mam tę moc; +60 PD
[09.03.19] Udział w wydarzeniu Nie wszystko złoto co się świeci +100 PD
[09.03.19] Wsiąkiewka (wrzesień/październik): +30 PD, +0,5 PB
[27.03.19] Rozwój postaci: +5 opcm, -400 PD
[29.03.19] Wykonywanie zawodu (wrzesień/październik): +50 PD
[10.05.19] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +10 PD
[05.06.19] Klub pojedynków (listopad), +30 PD