Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Odłamki gargulca poleciały ich w stronę, jednak uniknęli przy tym zranień. Przejście jednak było zbyt małe, aby mogli uznać je za drogę ucieczki. Tak naprawdę tylko wpuściło z początku trochę świeżego powietrza, gdy tajne przejście został odkryte dzięki mocy zaklęcia. Było to jednak na tyle z jego pożyteczności, która już się zresztą skończyła. Musieli szukać innych rozwiązań.
Przeczytana przez Maxine rymowanka brzmiała cholernie upiornie, jednak musieli ja rozszyfrować. Z całą pewnością była to receptura na jakiś paskudny eliksir. Czy naprawdę powinni go ukończyć? O to w tym wszystkim chodziło? Musieli odnaleźć Julię za wszelką cenę, więc jeśli uwarzenia mikstury złożone z ludzkich organów miało być jedynym rozwiązaniem, to musieli chociaż spróbować.
Starał się wydedukować jak najwięcej, Desmond jednak przejęła inicjatywę i przyznawała jej słowom rację poprzez ugodowe milczenie. Obserwował je poczynania, gdy wrzuciła do kotła zakrwawioną katanę oraz garść własnych włosów. Potem Lucan zajrzał do niego, aby przyjrzeć się gotującej miksturze. Jakich składników jeszcze brakowało?
Smród był coraz gorszy, przez co i jeszcze trudniejszy do zignorowania, zwłaszcza że w powietrze wzbiły się bańki wypełnione zgniłym odorem. Kieran wiedział jedynie przekazu Abbotta, że ściany pokryte są ludzkimi szczątkami. Czy będą ich potrzebowali, aby zdobyć ingrediencje? Spokoju nie dawało mu też to jedno ucho. Ścieżka podyktowana była Herewardowi, wymagała poświęcenia. Czy mogło chodzić już o zranione ucho?
Uniósł wreszcie różdżkę, czując potrzebę ujrzenia wszystkiego zgodnie ze stanem faktycznym.
– Veritas Claro.
Przeczytana przez Maxine rymowanka brzmiała cholernie upiornie, jednak musieli ja rozszyfrować. Z całą pewnością była to receptura na jakiś paskudny eliksir. Czy naprawdę powinni go ukończyć? O to w tym wszystkim chodziło? Musieli odnaleźć Julię za wszelką cenę, więc jeśli uwarzenia mikstury złożone z ludzkich organów miało być jedynym rozwiązaniem, to musieli chociaż spróbować.
Starał się wydedukować jak najwięcej, Desmond jednak przejęła inicjatywę i przyznawała jej słowom rację poprzez ugodowe milczenie. Obserwował je poczynania, gdy wrzuciła do kotła zakrwawioną katanę oraz garść własnych włosów. Potem Lucan zajrzał do niego, aby przyjrzeć się gotującej miksturze. Jakich składników jeszcze brakowało?
Smród był coraz gorszy, przez co i jeszcze trudniejszy do zignorowania, zwłaszcza że w powietrze wzbiły się bańki wypełnione zgniłym odorem. Kieran wiedział jedynie przekazu Abbotta, że ściany pokryte są ludzkimi szczątkami. Czy będą ich potrzebowali, aby zdobyć ingrediencje? Spokoju nie dawało mu też to jedno ucho. Ścieżka podyktowana była Herewardowi, wymagała poświęcenia. Czy mogło chodzić już o zranione ucho?
Uniósł wreszcie różdżkę, czując potrzebę ujrzenia wszystkiego zgodnie ze stanem faktycznym.
– Veritas Claro.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Cała ścieżka źle podjętych decyzji i każda kolejna jak na razie okazywała się błędną. Tonks zaciskała zęby ze złości. Głównie dla siebie. Powinna był to jakoś przewidzieć, ale umieć zareagować na to lepiej. Poprawniej. Nie tak. Chłopiec załkał, ale Marcela zadziała błyskawicznie. Uniosła lekko głowę. Miała rację, przekonany do współpracy mógł im pomóc się wydostać, a później one mogłaby podlewitować jego. Musiała jednak zrobić coś z cholerną trucizną. Tylko co? Antidotum nie pomogło jej, mogła na to wpaść, kolejny głupi błąd. Nie miała silniejszego. Jedną nadzieję był więc patronus.
- A gdy zrobi się ciemno i strasznie, zawołamy patronusy. - dodała, licząc na to, że przywołanie magicznej energii uspokoi go, uleczy ją i pomoże im dalej działać. Uniosła różdżkę, skupiając się na melodii. Dźwiękach pełnych nadziei. Na kształcie feniksa. Wszystkim tym, co wlewało w jej ciało spokój, pewność i siłę. - Expecto Patronum. - szepnęła, kierując różdżkę na siebie, licząc na to, że zaklęcie się powiedzie.
| korzystam z mocy zakonu, leczę siebie, cóż, próbuję.
- A gdy zrobi się ciemno i strasznie, zawołamy patronusy. - dodała, licząc na to, że przywołanie magicznej energii uspokoi go, uleczy ją i pomoże im dalej działać. Uniosła różdżkę, skupiając się na melodii. Dźwiękach pełnych nadziei. Na kształcie feniksa. Wszystkim tym, co wlewało w jej ciało spokój, pewność i siłę. - Expecto Patronum. - szepnęła, kierując różdżkę na siebie, licząc na to, że zaklęcie się powiedzie.
| korzystam z mocy zakonu, leczę siebie, cóż, próbuję.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko, jednocześnie będąc zbyt wolnym. Ria odniosła wrażenie, że biegła do drzwi całą wieczność, ale przecież nie mogło to być więcej niż kilka minut. Adrenalina buzowała w żyłach, serce dudniło w piersi - a mogła tego uniknąć, oczywiście, że tak. Jednak było już za późno na lamenty oraz gdybanie, musieli zrobić coś, co pozwoli im przeżyć. To nic, że aktualnie stali na przegranej pozycji. Nie mogli się teraz poddać, nawet jeśli przerażenie powoli narastało w sercu Weasley.
Wreszcie dopadła do drzwi, ale nie zdążyła jeszcze ich otworzyć. Zerknęła przelotnie przez ramię na Brena, po czym ponownie odwróciła wzrok. Nie znała się na runach, nie miała najmniejszego pojęcia o co chodziło w tych dziwnych kształtach i zygzakach. Nie było też czasu na sprowadzanie kuzyna oraz egzaminowanie napisów, dlatego ponownie podjęła decyzję - oby tym razem trafniejszą. Lub przynajmniej nie tak morderczą w skutkach.
Spróbowała otworzyć zamek kluczem, jaki dostała od Brendana. Wciąż naiwnie pełna nadziei, że za wrotami nie czaiło się coś, co zabije ich w pierwszych sekundach po otwarciu - o ile uda jej się to zrobić. Jednak na razie musieli odseparować się od agresywnych ciał więźniów, koniecznie. Niestety nie byli doborowym towarzystwem, stąd nie mogli liczyć na nic poza niewdzięcznością z ich strony. Nieważne, niech te drzwi się wreszcie otworzą, choć to równie ryzykowne posunięcie.
Wreszcie dopadła do drzwi, ale nie zdążyła jeszcze ich otworzyć. Zerknęła przelotnie przez ramię na Brena, po czym ponownie odwróciła wzrok. Nie znała się na runach, nie miała najmniejszego pojęcia o co chodziło w tych dziwnych kształtach i zygzakach. Nie było też czasu na sprowadzanie kuzyna oraz egzaminowanie napisów, dlatego ponownie podjęła decyzję - oby tym razem trafniejszą. Lub przynajmniej nie tak morderczą w skutkach.
Spróbowała otworzyć zamek kluczem, jaki dostała od Brendana. Wciąż naiwnie pełna nadziei, że za wrotami nie czaiło się coś, co zabije ich w pierwszych sekundach po otwarciu - o ile uda jej się to zrobić. Jednak na razie musieli odseparować się od agresywnych ciał więźniów, koniecznie. Niestety nie byli doborowym towarzystwem, stąd nie mogli liczyć na nic poza niewdzięcznością z ich strony. Nieważne, niech te drzwi się wreszcie otworzą, choć to równie ryzykowne posunięcie.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Marcella zdecydowała się przebić bańkę, ale tak długo, póki nie musiała zanurzyć się pod wodę mogła być jej niepotrzebna. Obie, razem z Tonks odczuwały wciąż potworne zimno, które nieznacznie zwężało naczynia krwionośne, dzięki czemu krew nie płynęła tak wartko z uzyskanych ran, i znieczulało na ból. Chłopiec drżał z zimna i z bólu, był przestraszony, ale dzięki słowom otuchy Marcelli przestał chwilowo płakać. Spojrzał na nią dużymi oczami i zachlipał.
—Moja mamusia jest w domu, twarda jak kamień, wygląda jak rzeźba. Nie rusza się, nie mówi, nie je. Od dawna — wyjaśnił cienkim głosikiem. — Podali nam napój. Powiedzieli, że też tak będziemy wyglądać. Rano. Czy wtedy będę mógł z nią być?— spytał, łapiąc dziewczynę za przedramię. Justine podjęła decyzję o wykorzystaniu niezwykłej zdolności. Kiedy machnęła różdżką, koziorożec pojawił się w jamie i rozbiegł po jej ścianach, rozświetlając ciemność swoim blaskiem, na moment pozwalając kobietom dostrzec wszystko wewnątrz — zabarwioną od krwi wodę, wiszące z góry stalaktyty, otwarty właz. Chłopiec na widok patronusa przestał płakać całkiem otwierając buzię z uznaniem, a później pisnął cicho, kiedy stworzenie wniknęło w Tonks. Gwardzistka poczuła gwałtowne uczucie ulgi, jej rany się zagoiły, zniknął ból, zniknęło też osłabienie i brak czucia w kończynach. Ale kiedy patronus w nią wniknął — wokół nastała całkowita ciemność.
Lucan zbliżył się do kotła i zajrzał do środka. W wirującym kotle, w czerwonej, krwistej cieczy mógł ujrzeć kawałek organów, które mogły przypominać żołądek i płuco swoim kształtem, ale nie kolorem, bo ten był bledszy i znacznie jaśniejszy. Dostrzegł też zauwazone wcześniej, przez Maxine małe kosteczki i zęby, a także dwie białe kulki, które wyglądały jak ścięte podczas gotowania jajka. Po chwili, między krwistymi bąblami powietrza wynurzyło się jedno rozerwane serce, drugie w całości i kawałek poszarpanej tkanki. Kieran, choć był czarodziejem biegle władającym białą magią, był zbyt zdekoncentrowany, by to trudne i wymagające zaklęcie się powiodło. Gorąc dawał się we znaki, ubrania całej trójki były już całkiem zawilgłe od potu i lepiły się do skóry.
Klucz, który Ria włożyła do zamka okazał się właściwy — pasował do niego, co więcej, przekręcał się... niestety w nieskończoność. Zamek strzykał wyraźnie, ale drzwi nie otwarły się. Być może standardowe otwarcie drzwi w sposób, który wypróbowała Weasley był niewłaściwy, a ona musiała pomyśleć nad tym, jakiej kombinacji użyć, by zwolnić blokady. W tym czasie Brendan zamarł na moment w oczekiwaniu na rezultat. Jego bezczynność wykorzystał Jefferson i Sykes, którzy jednocześnie skoczyli na aurora. Zamierzali wgryźć się w jego ręce, ramiona, wyglądali przy tym, jakby chcieli go pożreć żywcem. Jednocześnie czyhający z boku pangolin rzucił się do ataku, wykorzystując jego chwilową nieuwagę i bezczynność.
| Na odpis macie czas do 30.07.06. godz. 22:00
Brendan, Jefferson i Sykes lecą na ciebie z dwoma połowicznie udanymi ugryzieniami.
Ria, twoja sytuacja masochistyczna będzie powodować krwotok dopóki nie zostanie zatamowany, 5 HP/turę.
Justine, Marcella, sytuacja "meteorologiczna" będzie wpływać na wasze punkty HP, 5 HP/turę, dopóki nie zmienicie tego stanu rzeczy lub nie opuścicie tego miejsca.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Żywotność:
Jefferson 100/200
Sykes 80/200
Krueger 84/200
Wykorzystane moce Zakonu:
Justine 2/4
Aktywne zaklęcia:
Veritas Claro Lucan 5/5
—Moja mamusia jest w domu, twarda jak kamień, wygląda jak rzeźba. Nie rusza się, nie mówi, nie je. Od dawna — wyjaśnił cienkim głosikiem. — Podali nam napój. Powiedzieli, że też tak będziemy wyglądać. Rano. Czy wtedy będę mógł z nią być?— spytał, łapiąc dziewczynę za przedramię. Justine podjęła decyzję o wykorzystaniu niezwykłej zdolności. Kiedy machnęła różdżką, koziorożec pojawił się w jamie i rozbiegł po jej ścianach, rozświetlając ciemność swoim blaskiem, na moment pozwalając kobietom dostrzec wszystko wewnątrz — zabarwioną od krwi wodę, wiszące z góry stalaktyty, otwarty właz. Chłopiec na widok patronusa przestał płakać całkiem otwierając buzię z uznaniem, a później pisnął cicho, kiedy stworzenie wniknęło w Tonks. Gwardzistka poczuła gwałtowne uczucie ulgi, jej rany się zagoiły, zniknął ból, zniknęło też osłabienie i brak czucia w kończynach. Ale kiedy patronus w nią wniknął — wokół nastała całkowita ciemność.
Lucan zbliżył się do kotła i zajrzał do środka. W wirującym kotle, w czerwonej, krwistej cieczy mógł ujrzeć kawałek organów, które mogły przypominać żołądek i płuco swoim kształtem, ale nie kolorem, bo ten był bledszy i znacznie jaśniejszy. Dostrzegł też zauwazone wcześniej, przez Maxine małe kosteczki i zęby, a także dwie białe kulki, które wyglądały jak ścięte podczas gotowania jajka. Po chwili, między krwistymi bąblami powietrza wynurzyło się jedno rozerwane serce, drugie w całości i kawałek poszarpanej tkanki. Kieran, choć był czarodziejem biegle władającym białą magią, był zbyt zdekoncentrowany, by to trudne i wymagające zaklęcie się powiodło. Gorąc dawał się we znaki, ubrania całej trójki były już całkiem zawilgłe od potu i lepiły się do skóry.
Klucz, który Ria włożyła do zamka okazał się właściwy — pasował do niego, co więcej, przekręcał się... niestety w nieskończoność. Zamek strzykał wyraźnie, ale drzwi nie otwarły się. Być może standardowe otwarcie drzwi w sposób, który wypróbowała Weasley był niewłaściwy, a ona musiała pomyśleć nad tym, jakiej kombinacji użyć, by zwolnić blokady. W tym czasie Brendan zamarł na moment w oczekiwaniu na rezultat. Jego bezczynność wykorzystał Jefferson i Sykes, którzy jednocześnie skoczyli na aurora. Zamierzali wgryźć się w jego ręce, ramiona, wyglądali przy tym, jakby chcieli go pożreć żywcem. Jednocześnie czyhający z boku pangolin rzucił się do ataku, wykorzystując jego chwilową nieuwagę i bezczynność.
| Na odpis macie czas do 30.07.06. godz. 22:00
Brendan, Jefferson i Sykes lecą na ciebie z dwoma połowicznie udanymi ugryzieniami.
Ria, twoja sytuacja masochistyczna będzie powodować krwotok dopóki nie zostanie zatamowany, 5 HP/turę.
Justine, Marcella, sytuacja "meteorologiczna" będzie wpływać na wasze punkty HP, 5 HP/turę, dopóki nie zmienicie tego stanu rzeczy lub nie opuścicie tego miejsca.
Od tej pory rzucając każde zaklęcie, wszyscy rzucacie również kością dodatkową oznaczoną jako "Azkaban".
Żywotność:
Jefferson 100/200
Sykes 80/200
Krueger 84/200
Wykorzystane moce Zakonu:
Justine 2/4
Aktywne zaklęcia:
Veritas Claro Lucan 5/5
- Żywotność:
Justine: 240/240
Brendan: 345/380
-15 (elektryczne)
-10 (psychiczne)
-10 (tłuczone)
Kieran: 209/244 kara: -5
-15 (elektryczne),
-20 (tłuczone)
Lucan: 217/232
-15 (psychiczne)
Maxine: 161/215 kara: -10
-4(elektryczne)-20 złamane żebro (tłuczone)-7 poparzenia na żebrach (oparzenia)
-50 (tłuczone)
Ria: 154/220 kara: -15
-10( psychiczne),
-20 (cięte - prawa dłoń),
-10 (kąsane-lewe ramię),
-21 (tłuczone)
Marcella: 170/250 kara:-15
-20 (odmrożenia)
-60 (cięte)
- Ekwipunek:
Justine:
różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem
Eliksiry:
- Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 10), (stat. 12, 1 porcja)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 13)
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 23, moc = 106)
- Złoty eliksir (1 porcje, stat. 29)
- Smocza Łza (1 porcje)
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Czuwający Strażnik, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
Brendan:
propeller żądlibąkowy, meteoryt, szczurza czaszka
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 26)
- Eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21)
- Antidotum podstawowe (10 porcji, stat. 23)
- Eliksir natychmiastowej jasności (4 porcje, stat. 23)
- Eliksir grozy (5 porcji, stat. 23)
- Eliksir znieczulający (4 porcje, stat. 23)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (4 porcje, stat. 23)
- Maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0)
Kieran:
różdżka, tabliczka czekolady, torba wypełniona eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5),
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15),
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 29),
- smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5),
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 0),
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 23, moc = 106),
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117),
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29),
- Wieczny płomień (1 porcja, stat. 35, moc +15)
- Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 20),
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20),
- Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20),
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 20)
Lucan:
różdżka, czekolada;
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 20, moc +10)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 30, moc +5)
- Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 30, moc +15)
- Pies gończy ( porcja, stat. 7)
Maxine:
różdżka, propeller żądlibąkowy, kamień runiczny, miotła bardzo dobrej jakości, bransoleta z włosów syreny, 4 tabliczki czekolady, nóż, mugolskie zapałki
- Eliksir niezłomności, 1 porcja (stat. 22)
- Czuwający strażnik, 1 porcja (stat. 22)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
- Eliksir kociego kroku (1 porcje, stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 23, moc = 104)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
Ria:
miotła, różdżka, szczurza czaszka.
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, 123 oczka)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 28)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 28, 125 oczek)
-Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28)
-Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
-Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 28)
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20)
Marcella:
różdżka, miotła (przewieszona przez plecy na rzemieniu), lusterko dwukierunkowe (drugie posiada Samuel Skamander)
- eliksir przeciwbólowy (6 porcji, stat. 10)
- wywar ze szczuroszczeta (3 porcje, stat. 10)
- maść z wodnej gwiazdy (2 porcje, stat. 10)
- Felix felicis (1 porcja, stat. 26, data warzenia - 10.09)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
Ciężko było wpatrywać się w zawartość kotła. Mimo ręki zasłaniającej dolną część twarzy i tak doskonale czuł przejmujący smród. Gorąc buchający od kotła także utrudniał skupienie się, zdawało mu się jednak, że zdołał rozpoznać kilka konkretnych tkanek - co tylko ponownie sprawiło, że jego żołądek boleśnie zaprotestował.
- Zęby... i małe kości. Widzę też gałki oczne. O Helgo... - przełknął gorączkowo ślinę - Są serca. To na pewno one. Płuco chyba też... i... i żołądek. - wydukał, zaraz odsuwając się od kotła. Oparł się dłońmi o kolana, próbując się uspokoić po tych niezbyt ciekawych widokach. Zamknął oczy, ale niewiele to pomogło, bo pod powiekami wciąż dostrzegał oślizgłe kształty pływające w krwawej brei.
- Jeśli dobrze rozumiem... - zaczął, kiedy już się wyprostował. Wspominając wyliczankę, którą wyrecytowała im Maxine, mogli przyjąć, że w kotle znajdowała się już zdecydowana większość składników. Włosy zapewniła sama Desmond. Brakowało jeszcze dwóch, jeśli dobrze liczył, ale bał się wypowiedzieć swoje myśli na głos - zostało męskie ucho... i... małe głowy - jęknął, a jego wzrok od razu powędrował na wypatroszone i zmasakrowane ciała porozwieszane wzdłuż ścian. Nietrudno było dostrzec wśród nadpalonych i zamęczonych zwłok kilka zdecydowanie mniejszych kształtów. Gdy tylko w głowie Abbotta pojawiła się wizja, że miałby siłą przetrącić trzy niewielkie karki aby później wrzucić główki do kotła, myśli Lucana niemalże od razu powędrowały do jego syna. Zobaczył jego dziecięcą twarzyczkę na jednym z ciał wiszących pod ścianą - i jego żołądek od razu się ścisnął.
Nie mieli wyjścia.
- Max... pod ścianami porozwieszanych jest pełno ciał. Są też dziecięce... Będą... będą nam potrzebne - wydusił. - Ale nie podejdę przez ten ogień. Pomożesz? - zapytał, a następnie sam też uniósł różdżkę. Czuł, że moc poprzednio rzuconego zaklęcia powoli się ulatnia, a on musiał - musiał - widzieć te okropieństwa. Inaczej nie przejdą dalej - Veritas Claro.
- Zęby... i małe kości. Widzę też gałki oczne. O Helgo... - przełknął gorączkowo ślinę - Są serca. To na pewno one. Płuco chyba też... i... i żołądek. - wydukał, zaraz odsuwając się od kotła. Oparł się dłońmi o kolana, próbując się uspokoić po tych niezbyt ciekawych widokach. Zamknął oczy, ale niewiele to pomogło, bo pod powiekami wciąż dostrzegał oślizgłe kształty pływające w krwawej brei.
- Jeśli dobrze rozumiem... - zaczął, kiedy już się wyprostował. Wspominając wyliczankę, którą wyrecytowała im Maxine, mogli przyjąć, że w kotle znajdowała się już zdecydowana większość składników. Włosy zapewniła sama Desmond. Brakowało jeszcze dwóch, jeśli dobrze liczył, ale bał się wypowiedzieć swoje myśli na głos - zostało męskie ucho... i... małe głowy - jęknął, a jego wzrok od razu powędrował na wypatroszone i zmasakrowane ciała porozwieszane wzdłuż ścian. Nietrudno było dostrzec wśród nadpalonych i zamęczonych zwłok kilka zdecydowanie mniejszych kształtów. Gdy tylko w głowie Abbotta pojawiła się wizja, że miałby siłą przetrącić trzy niewielkie karki aby później wrzucić główki do kotła, myśli Lucana niemalże od razu powędrowały do jego syna. Zobaczył jego dziecięcą twarzyczkę na jednym z ciał wiszących pod ścianą - i jego żołądek od razu się ścisnął.
Nie mieli wyjścia.
- Max... pod ścianami porozwieszanych jest pełno ciał. Są też dziecięce... Będą... będą nam potrzebne - wydusił. - Ale nie podejdę przez ten ogień. Pomożesz? - zapytał, a następnie sam też uniósł różdżkę. Czuł, że moc poprzednio rzuconego zaklęcia powoli się ulatnia, a on musiał - musiał - widzieć te okropieństwa. Inaczej nie przejdą dalej - Veritas Claro.
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Szlag, runy na drzwiach składały się w mało zrozumiałe znaki, istota tych znaków pozostała niezrozumiała, a Ria potrzebowała czasu na to, by przy drzwiach pomajstrować - zewsząd zaczynały otaczać ich trupy, nie zamierzał ciągnąć ich za Rią; jeśli mieli mieć szansę stąd uciec - musieli zostawić je za sobą. Jakimś cudem. Rozejrzał się po ścianach, szukając pochodni, które wcześniej płonęły szmaragdowym ogniem; ogień zawsze dobrze palił wysuszone zwłoki. Wpierw jednak skierował różdżkę na misę, w którą wciąż wsiąkała krew Rii - zdawało się, że to naczynie miało jakiś związek z ożywionymi ciałami:
- Chłoszczyść - Być może usunięcie z niej krwi pozwoli przynajmniej zahamować ten proces; doskonale widział, że atakowały go istoty ze wszystkich stron, ale wiedział też, że nie będzie mógł bronić się przed nimi w nieskończoność, a już na pewno nie wtedy, kiedy będzie ich wokół jeszcze więcej.
- Chłoszczyść - Być może usunięcie z niej krwi pozwoli przynajmniej zahamować ten proces; doskonale widział, że atakowały go istoty ze wszystkich stron, ale wiedział też, że nie będzie mógł bronić się przed nimi w nieskończoność, a już na pewno nie wtedy, kiedy będzie ich wokół jeszcze więcej.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - Azkaban' :
'Anomalie - Azkaban' :
Zawartość kotła obrzydzała ją potwornie. Nie potrafiła pozbyć się myśli krążących wokół pytań do kogo należała ta krew i wrzucone dotychczas narządy. Ile ofiar pochłonął Azkaban? Czy były realne, czy to jedynie wytwór potężnej anomalii? Zdecydowanym ruchem wrzuciła do mikstury swoje włosy i mikstura natychmiast ściemniała.
- To działa... - mruknęła, chyba bardziej do siebie, niż towarzyszących jej mężczyzn. Uniosła dłoń do ust, smród był nie do wytrzymania, ciągnęło ją na wymioty. Miała problem z rozpoznaniem tego, co jeszcze pływa w miksturze, z pomocą jednak przyszedł Abbott. Wyglądało na to, że brakowało jedynie trzech małych głów i męskiego ucha.
Spojrzała z bólem na Lucana, który wyjawił jej prawdę o tym, co naprawdę kryła w sobie ta pieczara i nie dziwiła się wcale wątpliwościom na jego twarzy. Mieli wrzucić do środka głowy... dzieci? Niemal ugięły się pod nią kolana, a potworny gorąc pogłębiał ten stan. Ugotują się za kilka chwil, jeśli się stąd nie wydostaną.
- Oczywiście - przytaknęła na prośbę Abbotta i wycelowała w niego różdżką. - Amicus Igni.
Na kilka chwil włożyła różdżkę pomiędzy w zęby, by wygrzebać z kieszeni nóż i podać go Kieranowi.
- Obawiam się, że któryś z was musi... musi uciąć własne ucho. Chodzi o męskie oddane z poświęceniem. Nie widzę innego wyjścia. Uzdrowiciele będą potrafili... no, wyhodować wam nowe. Jak nogę Tonks - powiedziała, gdy znów miala różdżkę w palcach. Drugą ręką przyciskała z troską iguanę do piersi.
Czuła się paskudnie, że musi wysunąć tę propozycję, ale nie mieli innego wyjścia. Zrobiłaby to sama, gdyby tylko upiorna rymowanka nie mówiła o męskim uchu.
rzucam zaklęcie na Lucana i oddaję nóż Kieranowi
- To działa... - mruknęła, chyba bardziej do siebie, niż towarzyszących jej mężczyzn. Uniosła dłoń do ust, smród był nie do wytrzymania, ciągnęło ją na wymioty. Miała problem z rozpoznaniem tego, co jeszcze pływa w miksturze, z pomocą jednak przyszedł Abbott. Wyglądało na to, że brakowało jedynie trzech małych głów i męskiego ucha.
Spojrzała z bólem na Lucana, który wyjawił jej prawdę o tym, co naprawdę kryła w sobie ta pieczara i nie dziwiła się wcale wątpliwościom na jego twarzy. Mieli wrzucić do środka głowy... dzieci? Niemal ugięły się pod nią kolana, a potworny gorąc pogłębiał ten stan. Ugotują się za kilka chwil, jeśli się stąd nie wydostaną.
- Oczywiście - przytaknęła na prośbę Abbotta i wycelowała w niego różdżką. - Amicus Igni.
Na kilka chwil włożyła różdżkę pomiędzy w zęby, by wygrzebać z kieszeni nóż i podać go Kieranowi.
- Obawiam się, że któryś z was musi... musi uciąć własne ucho. Chodzi o męskie oddane z poświęceniem. Nie widzę innego wyjścia. Uzdrowiciele będą potrafili... no, wyhodować wam nowe. Jak nogę Tonks - powiedziała, gdy znów miala różdżkę w palcach. Drugą ręką przyciskała z troską iguanę do piersi.
Czuła się paskudnie, że musi wysunąć tę propozycję, ale nie mieli innego wyjścia. Zrobiłaby to sama, gdyby tylko upiorna rymowanka nie mówiła o męskim uchu.
rzucam zaklęcie na Lucana i oddaję nóż Kieranowi
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
A każdym kolejnym słowem chłopca Marcella wydawała się nieco pochmurnieć. Zwłaszcza ostatnie pytanie sprawiło, że przez drżące lekko usta przełknęła ślinę. Zrozumiała jak wiele śmierci musiało pokazać się w życiu tak niewielkiego dziecka, jak dużo cienia wkradało się w główkę tych, którzy przecież któregoś dnia mieli ich zastąpić - ich, dorosłych. Chłopiec zacisnął dłoń na jej ramieniu, a rudowłosa położyła na niej dłoń wolnej ręki i lekko pogłaskała skostniałą już skórę dziecka, chcąc dodać mu otuchy.
- Sprawdzimy to! Zobaczymy co się stało z Twoją mamą, spróbujemy zrobić wszystko, by mogła znowu Cię przytulić. - Kciuk dziewczyny lekko głaskał skórę dziecka. - Opowiesz mi wszystko? Co kim byli oni, gdzie Cię zabrali i skąd, jak masz na imię i jak ma na imię Twoja mama... Tylko najpierw stąd wyjdźmy. Na górze będzie na pewno cieplej.
Jej twarz rozpromienił jasny uśmiech. Starała się z całych sił, by wyglądać dla chłopca jak najbardziej przyjaźnie i łagodnie. Nie chciała widzieć jak płacze i trzęsie się z zimna, to był po prostu rozrywający serce widok.
- Podsadzisz mnie do tamtego włazu? Razem go dosięgniemy. - spytała, chwilę przed tym jak ogarnęła ich ciemność.
| ponownie retoryka I
- Sprawdzimy to! Zobaczymy co się stało z Twoją mamą, spróbujemy zrobić wszystko, by mogła znowu Cię przytulić. - Kciuk dziewczyny lekko głaskał skórę dziecka. - Opowiesz mi wszystko? Co kim byli oni, gdzie Cię zabrali i skąd, jak masz na imię i jak ma na imię Twoja mama... Tylko najpierw stąd wyjdźmy. Na górze będzie na pewno cieplej.
Jej twarz rozpromienił jasny uśmiech. Starała się z całych sił, by wyglądać dla chłopca jak najbardziej przyjaźnie i łagodnie. Nie chciała widzieć jak płacze i trzęsie się z zimna, to był po prostu rozrywający serce widok.
- Podsadzisz mnie do tamtego włazu? Razem go dosięgniemy. - spytała, chwilę przed tym jak ogarnęła ich ciemność.
| ponownie retoryka I
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Oczywiście, że się nie udało - dlaczego miałoby. Ria desperacko przekręcała klucz w zamku, ale nic się nie działo. Zdenerwowana szarpnęła drzwiami, upewniając się, że nic z tego nie wyniknie. I niestety miała rację. Warknęła pod nosem zirytowana, jeszcze kilka sekund bezużytecznie mocując się z klamką. Cholera, nie mieli czasu na zgadywanki, Bren był w niebezpieczeństwie. Zerknęła na niego przez ramię, chcąc się dowiedzieć czy jeszcze w ogóle żył - na szczęście tak.
Co z tego, że klucz pasował, jak trzeba go było użyć w pewnej kombinacji. Weasley wpatrywała się tępo w napis nad framugą, zastanawiając się co to może znaczyć. Nie wiedziała; runy były dla niej jedynie niezrozumiałymi szlaczkami, gdzie kreski zostały przypadkowo połączone. Napis też nie był ani trochę zrozumiały. Mimo to zmuszała swój umysł do pracy, choć z każdą sekundą narastało poczucie, że to bez sensu. Może powinni zrobić dziurę w ścianie, albo w drzwiach, albo w ogóle się stąd teleportować. Nie wierzyła w to, że nagle odgadnie sens tej zagadki. Jednak musiała coś zrobić, nie mogła w nieskończoność wpatrywać się w napis.
Zaryzykowała więc. Przekręciła klucz na północny wschód, południowy wschód, południowy zachód i północny zachód. Potem znów północny wschód, następnie południowy zachód, północny zachód. I ostatecznie północny wschód oraz północny zachód. Brzmiało to beznadziejnie głupio, ale naprawdę nic lepszego na tę chwilę nie wymyśliła. Ciężko myślało się pod presją, z nieznajomością symboli. Musiała kombinować i sprawdzić choćby najdurniejsze pomysły.
Co z tego, że klucz pasował, jak trzeba go było użyć w pewnej kombinacji. Weasley wpatrywała się tępo w napis nad framugą, zastanawiając się co to może znaczyć. Nie wiedziała; runy były dla niej jedynie niezrozumiałymi szlaczkami, gdzie kreski zostały przypadkowo połączone. Napis też nie był ani trochę zrozumiały. Mimo to zmuszała swój umysł do pracy, choć z każdą sekundą narastało poczucie, że to bez sensu. Może powinni zrobić dziurę w ścianie, albo w drzwiach, albo w ogóle się stąd teleportować. Nie wierzyła w to, że nagle odgadnie sens tej zagadki. Jednak musiała coś zrobić, nie mogła w nieskończoność wpatrywać się w napis.
Zaryzykowała więc. Przekręciła klucz na północny wschód, południowy wschód, południowy zachód i północny zachód. Potem znów północny wschód, następnie południowy zachód, północny zachód. I ostatecznie północny wschód oraz północny zachód. Brzmiało to beznadziejnie głupio, ale naprawdę nic lepszego na tę chwilę nie wymyśliła. Ciężko myślało się pod presją, z nieznajomością symboli. Musiała kombinować i sprawdzić choćby najdurniejsze pomysły.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda