Edna Stalk
Nazwisko matki: Wilde
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: Właścicielka sklepu zielarskiego 'Orchideous'
Wzrost: 167cm
Waga: 53kg
Kolor włosów: jasny blond
Kolor oczu: błękitne
Znaki szczególne: pełne łagodności spojrzenie
13, giętka, Dąb czerwony, Róg jednorożca
Hufflepuff (Hogwart)
Łania
Demoentora
drzewem sandałowym z lekkim waniliowym akcentem
siebie z maleństwem na rękach w objęciach mężczyzny
zioła
Jastrzębie
szachy czarodziejów
klasyka i jazz
Sasha Pivovarova
Sklep zielarski 'Orchideous' przy ulicy Pokątnej, 1921 rok.
To tutaj wszystko się zaczęło. Dla Amelii był to zwykły dzień pracy, a właściwie jego koniec. Obiecała matce, że przed zamknięciem dokładnie sprawdzi stan magazynu i spisze braki. Nienawidziła tego, ale wiedziała, że z ojcem jest gorzej, nie chciała żeby Ellen zaprzątała sobie tym głowę. Postanowiła szybko się z tym uwinąć i wracać do domu. Westchnęła cicho słysząc skrzypiące drzwi. Miała dużo roboty, a klient na chwilę przed zamknięciem wcale jej nie pomoże. „Dzień dobry” – rzuciła w stronę wejścia jednocześnie odstawiając doniczki. „Przepraszam, że tak przed samym zamknięciem, ale potrzebuję korzeń drzewa sandałowego, czy byłaby Pani tak miła, aby uratować me życie?” –zapytał lekko zakłopotany wysoki brunet. Amelia odwróciła się w kierunku klienta i zamarła. Stała tak wpatrując się w niego i nie bardzo wiedząc co się dzieje. „Nie, nie nie nie! Nie możesz, to się źle skończy.” Przez 20 lat swojego życia Amelia wzbraniała się przed miłością, broniła się rękami i nogami, wiedziała, że dla ukochanego może stać się największym przekleństwem. Ale serce dziewczyny było wyjątkowo uparte i mimo próźb i gróźb to właśnie Frankowi Stalk postanowiło się oddać. Na szczęście dla Amelii, Frank okazał się być mugolakiem i ciężko o większą ulgę, niż myśl, że klątwa morwy oszczędzi wybranka jej serca. W niecały rok później Amelia i Frank obiecywali sobie wierność, aż do śmierci. Zaledwie parę miesięcy później, świeżo upieczona żona opłakiwała swojego ojca, który po kilkuletniej walce z chorobą, zmarł. Amelia i Frank byli niemalże wzorcowym małżeństwem, choć do szczęścia brakowało im jeszcze jednej malutkiej istotki, która mimo ich starań nie pojawiała się na świecie. Przyszło im na to czekać 10 okrągłych lat.
Pierwszy maja 1932 roku był najszczęśliwszym dniem rodziny Stalk. Właśnie tego dnia na świat przyszło długo wyczekiwane maleństwo, któremu rodzice zgodnie postanowili nadać imię Edna. Choć wyglądała jak wiele innych niemowlaków, według Amelii i Franka było to najpiękniejsze dziecko na Ziemi. Edna dorastała otoczona miłością i, pomimo niepewnych czasów, w poczuciu bezpieczeństwa. Dużą część czasu dziewczynka spędzała w sklepie zielarskim razem z babcią zagłębiając się w magiczny świat ziół. Niewiadomo czy to kwestia otoczenia, czy też może geny Wilde’ów , ale Edna im była starsza tym bardziej zbliżała się do natury.
Widzieliście kiedyś mimozę? To chyba najbardziej wrażliwa i „nieśmiała” ze wszystkich roślin. Jest uosobieniem delikatności. Na wątłej łodydze kołyszą się jasnoróżowe kwiaty złożone z drobnych listków. Już przy jednym dotknięciu składa swoje listki i zamyka się na świat zewnętrzny, aby jakimś czasie znów się otworzyć. Właśnie taka jest Edna. Wrażliwa i delikatna. Z biegiem czasu nauczyła się bronić swoją naturę chowając się w środku. Łatwo ją zranić, jednak bardzo szybko wybacza i daje kolejną szansę. Można by ją nazwać naiwną, ale cóż poradzić, że dziewczyna nie potrafi pozbyć się wiary w dobro i ludzi? Boi się miłości, co związane jest z klątwą morwy, i choć wie, że śmierć jej ojca nie miała z nią nic wspólnego, w głębi serca obawia się, że to właśnie ona sprawiła, że Frank nie wrócił z Wojny Czarodziejów. Postanowiła się nie zakochiwać, zostać samą, aby nie narażać ukochanego, a swojego ewentualnego dziecka na klątwę. Straciła wszystko co dla niej najważniejsze – rodzinę, więc w całości postanowiła oddać się walce o dobro.
Zajrzyj przez okno, widzisz? W magicznym świecie, ciężko znaleźć miejsce bez magii, a jednak tutaj zdaje się jakby ta magia na trochę się zatrzymała i zmieniła bieg, zwolniła, uspokoiła. Zatrzymaj się na chwilę, wejdź do środka. Czujesz? Ten kojący zapach unosi się tu od lat. Obiecuję, że już po kilku minutach poczujesz się lepiej, zupełnie jakby Twoje troski na chwilę gdzieś uleciały. A kim jest ta blondynka o delikatnych rysach twarzy i nieobecnym spojrzeniu, zapytasz? To Edna, właścicielka, córka czarodziejki półkrwi Amelii Wilde i mugolaka Franka Stalka. To miejsce jest najważniejszą rzeczą pozostałą jej po rodzicach. Ale o tym nie teraz. Proszę jej wybaczyć, że nie zauważyła twojego przybycia. Edna w chwili obecnej znajdowała się gdzieś indziej. Ta dziewczyna ze skłonnościami do zatapiania się w marzeniach i wspomnieniach, właśnie dryfowała w czasach odległych, kiedy nie była jeszcze tak samotna.
01.05.1943r.
Pamiętam jak dziś, już dzień przed 11 urodzinami ogarnął mnie niepokój. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że z jakiegoś powodu sowa do mnie nie dotrze. Że nie będę musiała zostawiać rodziny i iść do szkoły. Teraz wiem, że było to dość naiwne, ale w mojej dziecięcej głowie ciągle tliła się nadzieja. Niestety. Sowa przyszła, a ja choć starałam się wykrzesać w sobie entuzjazm najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam, choć to mało powiedziane. Beczałam jakby to był koniec świata, jakbym usłyszała wyrok śmierci. Po dziś dzień chce mi się śmiać na myśl o tym wspomnieniu. Cała rodzina szczęśliwa i dumna, a ja z listem w dłoni wybucham płaczem. Gdybyście widzieli szok na ich twarzach! Ale ta reakcja nie była tak zupełnie absurdalna. W tamtych czasach nie przepadałam za obcymi ludźmi, można powiedzieć, że większości się bałam. Wyróżniałam się nadprzeciętną nieśmiałością, i do dziś się zastanawiam, czy goście odwiedzający nasz dom i sklep nie myśleli o mnie, jak o dziecku zacofanym w rozwoju. Wolałam rośliny i zwierzęta. Nie zadawały pytań, nie oczekiwały niczego. Nie trzeba było przy nich udawać, dobrze się zachowywać. A szkoła? Szkoła to głównie ludzie. Dużo ludzi. Obcych ludzi. Do końca życia zapamiętam jak przerażona byłam i jak niespokojne były dla mnie kolejne miesiące.
01.09.1943r.
„Hufelpuff!” wrzasnęła Tiara Przydziału, a ja aż podskoczyłam. To było pierwsze uczucie ulgi. Wiedziałam, że to mój dom, że tam należę. Jednak chyba każdy odczuwa w jakimś stopniu niepokój w tym momencie, że chociaż Ty dobrze wiesz, to Tiara może pokrzyżować Twoje plany.
Pierwsze tygodnie były trudne, ciężko było mi się zaaklimatyzować, dlatego uciekałam w naukę. Skupiłam się głownie na przedmiotach mi znanych, których nauka była dla mnie przyjemnością. Zajęcia zielarstwa były moimi ulubionymi, dużą część wiedzy już posiadałam, a reszty uczyłam się z przyjemnością. Nauka reszty przychodziła mi z większym trudem, jakoś nie mogłam się do nich przekonać. Z biegiem czasu zaczęłam przyzwyczajać się do ludzi i choć nadal większość czasu spędzałam z nosem w książkach, zdażały mi się „odskocznie” i w ramach szaleństwa spędzałam trochę czasu z innymi uczniami. Byłam pogodnym dzieckiem, ale potrzebowałam czasu żeby się otworzyć. W szkole zrozumiałam że mój lęk przed ludźmi był abstrakcyjny i zupełnie bezpodstawny. Zaczęłam się otwierać na innych i z niewiadomych przyczyn z góry uznałam ich za dobrych. Moja empatia i naiwna wiara w dobro była na chorobliwym poziomie i nie raz dostawałam przez to po tyłku, ale z reguły było dobrze.
1945r
Wieść o śmierci Dumbledore’a wstrząsnęła mną niesamowicie. Ale jak to? Jak ten przepotężny czarodziej mógł zginąć? Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam się z tym pogodzić, było mi o tyle trudniej, że jako dziecko odznaczałam się niesamowitą i naiwną wiarą w to, że dobro zawsze zwycięża. Że zło trzeba zwalczać dobrem i to zawsze się udaje. Nie tym razem. Mój światopogląd zaczął pękać w fundamentach, a jak się później okazało, to tragiczne wydarzenie było tylko zwiastunem końca mojego świata. Wielka Wojna Czarodziejów zebrała swoje żniwo i uczyniła mnie półsierotą. Ze śmiercią ojca nie mogłam się pogodzić przez ładnych parę lat, ale był to przełomowy moment w moim, wtedy jeszcze krótkim życiu.
Moje zainteresowania skierowały się na obronę przed czarną magią, nauka tego przedmiotu stała się wręcz moją obsesją. Z biegiem czasu odnalazłam się również w zaklęciach, a zielarstwo zostało małym dodatkiem mojego życia, uczyłam się go chyba jedynie z sentymentu, zresztą moja wiedza w tym zakresie pozwoliła mi bez trudu zdobyć „powyżej oczekiwań” z tego przedmiotu.
Lata w szkole zbliżyły mnie do magii i ludzi, ale oddaliły od natury. Postanowiłam zostać aurorem. Był to dość absurdalny pomysł, bo choć z nauką nie miałam najmniejszych problemów, to mój charakter daleko odbiegał od standardów aurorskich. Byłam delikatnym dzieckiem, wrażliwym i dość bojaźliwym, nie widziałam się jednak w żadnej innej roli, a że uparta ze mnie bestia to bez reszty oddałam się nauce i pracy nad sobą. Zbudowałam wokół siebie pancerz, pod którym schowałam tą kruchą osóbkę jaką byłam. Lęk i niepewność chowałam pod maską wrodzonego optymizmu. To były lata ciężkiej pracy i wielu poświęceń jednak zaowocowały i na koniec szkoły Obronę Przed Czarną Magią, Eliksiry , Transmutację, Zaklęcia i zielarstwo zaliczyłam Powytżej Oczekiwań.
Zaraz po zakończeniu szkoły rozpoczęłam kurs na Aurora. Była to ciężka praca, ale wiedziałam, że „to jest to”, że do tego zostałam stworzona. Jednak nie trwało to długo. W kilka miesięcy po rozpoczęciu kursu matka zaczęła chorować. Z dnia na dzień było coraz gorzej, potrzebowała więcej pomocy z sklepie, a później i w życiu. Przez jakiś czas mój upór i wiara w siebie pozwalały mi na szaleńczą pracę od świtu do nocy na kursie, w domu, w sklepie, jednak nie trwało to długo. Musiałam z czegoś zrezygnować. I choć nie wiem jak głośno moja dusza krzyczała o swoich pragnieniach wybór był tylko jeden. Zrezygnowałam z kursu. Cały swój czas poświęciłam matce i utrzymaniu sklepu. I zrobiłam to w odpowiednim momencie, bo były to ostatnie tygodniżycia mojej ukochanej mamy. Do dziś nie potrafię wyjść z podziwu ile optymizmu i siły miała w sobie ta kobieta w ostatnich dniach swojego życia. Wyglądała jakby sama była przekonana o tym, iż to chwilowy stan, choć z pewnością wiedziała, że wkrótce umrze. Choć wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, choć widziałam, jak niknie w oczach, nie byłam gotowa na jej śmierć. Czy w ogóle można się przygotować na śmierć najbliższej osoby? Myślę, że całe życie nie jest wystarczająco długie na to i śmierć zawsze będzie dla nas zaskoczeniem.
Zostałam sama w swoim małym sklepie zielarskim. I choć coś w środku pchało mnie po więcej, kazało mi robić coś większego, ważniejszego, to jakbym skamieniała w środku, przyrosła do tej lady, która była najbliższym wspomnieniem mojej rodziny i dawnego życia.
Od śmierci matki życie Edny było spokojne, monotonne i dość nudne. Obracało się wokół sklepu i zarządzania nim, nad czym Edna próbowała zapanować i choć nie miała głowy do pieniędzy, starała się jak mogła aby to wszystko funkcjonowało. Większość czasu spędzała na wspominaniu i rozmyślaniu,
a te momenty przerywały jej wizyty klientów. Sklep zielarski był jej bezpiecznym schronieniem i Edna miała wrażenie że to miejsce z jakiś powodów jest odporne na wszelkiego rodzaju "trzęsienia" świata. Fakt, iż sklep nie ucierpiał przez anomalie tylko utwierdził ją w tym przekonaniu. Przyglądając się wszystkiemu z bezpiecznej odległości Edna była przerażona i jednocześnie coraz częściej odczuwała wewnętrzną potrzebę aby coś zrobić. Tylko cóż w takich strasznych czasach mogła uczynić delikatna dziewczyna prowadząca sklep zielarski?
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 14 | +2(różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 17 | +2(różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 1 | +1(różdżka) |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 3 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zielarstwo | III | 25 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | I | 5 |
Jasny Umysł | II | 5 |
Silna Wola | II | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Nazwa biegłości | I, II lub III | ½, 1, 3, 7, 10 lub 25 |
Nazwa biegłości | I, II lub III | ½, 1, 3, 7, 10 lub 25 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Lot na miotle | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta: 10 |
różdżka, sowa
Witamy wśród Morsów
W tak trudnych czasach niełatwo znaleźć już dziewczęta takie jak Edna: pełne łagodności i empatii, po młódkowemu naiwne, lecz niegłupie. Panna Stalk chwalić się wszak może wiedzą o roślinach iście nieprzeciętną, dłonie do ich pielęgnacji ma ich stworzone, a do biznesu smykałkę. Umiłowanych rodziców w życiu Edny zabrakło, lecz czy zgasło zarazem jej światło?
Nie, bo to ona właśnie jest światełkiem dobroci.