Calypso Lyon
AutorWiadomość
Calypso Lyon
Data urodzenia: 1 stycznia 1921 r.
Nazwisko matki: Blishwick
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: złodziejka, przemytniczka
Wzrost: 170
Waga: 57
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: wysoki wzrost
Nazwisko matki: Blishwick
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: złodziejka, przemytniczka
Wzrost: 170
Waga: 57
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: wysoki wzrost
13 cali, sztywna, cis, łuska chimery
Slytherin
Kot syjamski
Dementor
Dziki bez
Władza nad szajką przestępczą
Czarna magia, eliksiry, magiczne artefakty
Harpie z Holyhead
Pojedynki czarodziejów
Bella
Cate Blanchett
Początek
Byłam inna niż większość i wiedziałam, że to mnie kiedyś zgubi. Czułam to w każdym pojedynczym oddechu, który chwytałam z trudem. Powietrze było zimne jak lód i rozrywało płuca. Tej okropnej, mroźnej zimy to ja miałam rozpocząć zupełnie nową historię. Byłam jej początkiem.
Korespondując
5 lutego 1926 r.
Droga Victorio,
Calypso czuje się coraz gorzej. Jest bardzo blada i krwawi z nosa. Lekarze nie wiedzą, co jej jest. Mówią, że to jakaś rzadka choroba krwi. Myślę, że to może być coś z waszego świata. Nie wiem, jak pomóc mojej małej dziewczynce. Odezwij się do mnie jak najszybciej. Powiedz mi, co mam robić.
Archibald Lyon
Mój ojciec zawsze był nieco zagubiony. Szczególnie odkąd umarła mama. Chorowała na długo przed moimi narodzinami. Kiedy odkryła, że jest w ciąży, ze wszystkich sił starała się przygotować go do samodzielnego wychowywania małej czarownicy. Sęk w tym, że tylko ona potrafiła jakoś poukładać jego chaotyczne życie wypełnione przekrętami finansowymi i kradzieżami kieszonkowymi. To dziwne, ale właśnie tak się poznali - próbował okraść ją w centrum Londynu, a ona jedną magiczną sztuczką odzyskała to, co było jej. Nie wystraszył się. Co więcej, był ciekawy jej umiejętności. Widział w nich potencjał. A ona czuła się przy nim wyjątkowa, pławiąc się w tych wszystkich zachwytach. Wolała mugolskiego złodzieja, który ją kochał, od setek czarodziejów, którzy widzieli w niej tylko ozdobę przyjęć. Nigdy mnie to nie dziwiło.
9 lutego 1926 r.
Lyon,
Piszę to tylko ze względu na małą. Moja siostra nigdy nie powinna była się z tobą spotykać. Głupia, mówiła, że się zakochała. No to dostała za swoje. Na pewno przewraca się teraz w grobie. Nie powinieneś wychowywać Calypso. Nic o niej nie wiesz. I ta twoja praca... Mugolski złodziej! Pozwalam na to wszystko tylko przez wzgląd na ostatnie życzenie jej matki. Spotkajmy się tam, gdzie zawsze. Zabiorę ją do naszych lekarzy. Na pewno jej pomogą.
Victoria Blishwick
Ciotka Victoria nigdy go nie lubiła. Czuła, że mugol nie pasuje ani do magicznego świata, ani do wyższych sfer, w jakich obracała się jej rodzina. Akceptowała mnie jako magiczną córkę swojej siostry, ale jego ledwie tolerowała. Chociaż mój ojciec nigdy się o tym nie dowiedział, moja matka wymusiła na Victorii przysięgę wieczystą. Ciotka miała zabierać mnie do siebie raz na jakiś czas, uczyć wszystkiego o magicznym świecie i etykiecie. Lubiłam nasze spotkania. Fascynowały mnie równie mocno, co kiedyś mojego ojca. Etykieta była nieco większym wyzwaniem. Po tygodniu spędzonym z mężczyzną pośród lekkiego bałaganu i rzucanych na spotkaniach towarzyskich przekleństw, nagle trafiałam do świata, w którym każdy gest jest ściśle obserwowany i oceniany. Akceptowałam to jednak. W końcu to właśnie był świat mojej matki, a wkrótce miał być także mój.
3 czerwca 1928 r.
Droga Victorio,
Calypso ma się dobrze. Trzymamy się zaleceń. Serpentyna (tak to nazywałaś?) chyba trochę odpuściła. Wróciłem do interesów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, niedługo będę zarabiał znacznie więcej. Zapewnię jej wszystko, czego będzie potrzebowała. Zapłacę Ci za te wszystkie lekarstwa, które nam przesyłasz. Możesz myśleć o mnie, co chcesz, ale jestem jej ojcem i szczerze kochałem Twoją siostrę.
Archibald Lyon
Prawda była taka, że Serpentyna mocno dawała mi się we znaki. Z czasem odkryłam, że to właśnie ona zabiła moją matkę, która notorycznie odmawiała leczenia. Nadal mam jej to za złe. Sama brałam wszystko, co wysyłała nam i przynosiła ciotka Victoria. Krwotoki z nosa były dla mnie codziennością, ale po eliksirach czułam się nieco lepiej. Ciotka mówiła, że Serpentyna to błogosławieństwo i przekleństwo w jednym. Niekontrolowane wybuchy magii, które fascynowały ojca niemal tak mocno, jak kiedyś magia mojej matki, miały świadczyć o moim ogromnym potencjale. Każdy kolejny niszczył jednak mój organizm. Victoria pocieszała mnie znajomością z wieloma wiedźmami, które doczekały z Serpentyną sędziwego wieku.
Moja rutyna, polegająca na uczeniu się od ojca sztuki mugolskich kradzieży i magii od ciotki Victorii, miała się wkrótce skończyć. Czekał na mnie zupełnie nowy etap. Zbliżały się moje jedenaste urodziny.
5 listopada 1932 r.
Ciociu Victorio,
W szkole jest w porządku. Serpentyna nie daje mi się mocno we znaki. Tata pisał, że w domu też wszystko w porządku. Jego firma dobrze działa. Tak pisał! Trochę tęsknię za mamą. Och! Chciałaś wiedzieć, do jakiego Domu przydzieliła mnie tiara. Jestem w Slytherinie. Mówiłaś, że to dobrze. Sama nie wiem. Ślizgoni to trochę snoby. Tata mówił, że my też mamy dużo pieniędzy, ale... no wiesz. Nie powiem im, że jest mugolem. Ludzie tutaj mówią, że to okropne mieć mugola w rodzinie. To znaczy, tylko Ślizgoni tak mówią.
Odezwę się niedługo.
Callie
Kiedy trafiłam do Hogwartu, byłam całkiem zadowolonym dzieckiem. Choroba dała mi chwilę wytchnienia, ja odnalazłam się wśród chłopców. Nie umiałam rozmawiać z dziewczynami ze Slytherinu, które ciągle mówiły tylko o czystości krwi, pieniądzach swoich rodziców i etykiecie. Chciałam się bawić jak zwyczajne dziecko. Ci chłopcy... Byli łobuzami. Chcieli, tak samo, jak ja, wyrwać się ze sztywnych ram. Hogwart dał mi kilka dobrych lat. Dał mi też sporo wiedzy. Ciotka Victoria chętnie opowiadała mi o magii, a później równie chętnie wyposażyło we wszystko, co byłoby mi potrzebne w szkole, bylebym tylko znalazła się jak najdalej od ojca. Nie mogła jednak uczyć mnie zaklęć. Te stanowiły dla mnie prawdziwą frajdę. Dzięki Victorii nie odstawałam zbytnio od reszty. Z trudem przychodziło mi jednak ukrywanie tego, że wiem równie dużo o mugolskim świecie. Ta wiedza zmusiła mnie do zakładania maski, gdy tylko odkryłam, że ujawniona będzie moją zgubą. Nie wszystko dawało się jednak ukryć.
9 grudnia 1938 r.
Ciociu Victorio,
Mam już dość tej szkoły. Pamiętasz, jak pisałam Ci o Lionelu, Christophie i Ronie? Przestali mnie słuchać. Ciągle gapią mi się na piersi. Lionel wczoraj klepnął mnie w tyłek! Czy chłopcy naprawdę muszą być tacy głupi? Nie mogę uwierzyć, że są na piedestale i nikt nie przejmuje się zdaniem dziewcząt! Kiedyś tak dobrze się dogadywaliśmy, a teraz ci idioci myślą tylko o tym, żeby porwać jakąś dziewczynę do schowka na miotły! Gdyby nie Isabelle, chyba bym tu nie wytrzymała. Spędzamy razem dużo czasu. Ona zupełnie nie interesuje się chłopakami, tak samo jak ja. Akceptuje mnie, chociaż w jej rodzinie nie ma żadnych mugoli. Inne dziewczyny są czasem okropnie wredne, ale się nimi nie przejmuję. Isabelle ma dużo fajnych książek. Śmieje się, że są zakazane. Sama nie wiem czy jej wierzyć. Czasami wydają się trochę mroczne.
Niedługo znowu do Ciebie napiszę!
Całuję,
Callie
Callie
Och, Isabelle. Nasza znajomość była dla mnie jak głęboki, rześki oddech, kiedy wokół panowała duchota. Byłaś inna niż dziewczyny ze Slytherinu. Byłaś inna niż chłopcy. Byłaś dla mnie wyjątkowa. To dzięki tobie zainteresowałam się czarną magią. Miałam poczucie, że dzięki niej będę mogłam zrobić znacznie więcej, lepiej się bronić, uchronić się przed Serpentyną.
Pamiętasz, jak pocałowałaś mnie w pustym dormitorium? Nigdy nie czułam tak silnych dreszczy. I nigdy tak bardzo nie żałowałam, że pozwoliłam komuś się do siebie zbliżyć. Ludziom, posiadającym magię czy nie, rzadko można było zaufać. Dlatego najlepiej było nie robić tego wcale. Dowiedziałam się tego jednak zbyt późno.
11 grudnia 1938 r.
Lyon,
Niepokoi mnie to, co dzieje się z Calypso. Wiesz coś o jej przyjaźni z tą małą Greenwood? Słyszałam, że jest chora psychicznie. Nie chce męża. Mówią, że jest... no wiesz, homoseksualna. Nie wydaje mi się, żeby była odpowiednim towarzystwem dla mojej siostrzenicy. Jej matka by tego nie chciała. Powinieneś z nią porozmawiać, powiedzieć jej, że to złe. Nie obchodzi mnie, jak to załatwisz. Masz coś z tym zrobić.
Victoria Blishwick
W szkole traktowali nas trochę jak trędowate. Znosiłaś to gorzej niż ja. Już od dawna umiałam dusić w sobie uczucia. Ty byłaś wrażliwsza. Dlatego broniłam nas obu. Opowiadałam plotki o tym, że przyłapałam cię z chłopakiem, żebyś nie musiała nikomu się tłumaczyć. Rozmawiałyśmy głośno o tym, jak przystojny jest Baltazar, żeby chwilę później w zaciszu biblioteki wymieniać stęsknione spojrzenia. Wdawałyśmy się w dysputy na temat magii, żeby nikt już nie mówił o moich mugolskich korzeniach. Starałyśmy się jak mogłyśmy. To nie my byłyśmy złe, tylko świat, w którym przyszło nam żyć. Nikogo nie krzywdziłyśmy. Oni za to w kółko krzywdzili nas.
4 marca 1939 r.
Ojcze,
Nie wiem, co nagadała Ci ciotka, ale Isabelle jest bardzo dobrym człowiekiem i nie zamierzam zrywać tej znajomości tylko z powodu jakichś plotek. Nie zamierzam również umawiać się na siłę z chłopcami, których interesuje tylko... Och! Dobrze wiesz, co interesuje chłopców w tym wieku! Jestem zajęta nauką. Isabelle jest moją dobrą koleżanką. Koniec tematu.
Chciałam powiedzieć Ci również, że latem zamierzam przenieść się do Londynu. Isabelle pomoże mi coś tutaj znaleźć. Już o tym rozmawiałyśmy. Zna kilku czarodziejów, którzy wynajmą mi coś za bezcen.
Całuję,
Calypso
Calypso
Nigdy nie byłam tak niemiła dla ojca, jak w tamtym liście. Bolało mnie, że człowiek, który był mi najbliższy tuż obok ciotki Victorii, jest przeciwko mnie. Wkrótce miałam bardzo pożałować całej swojej złości. W tamtej chwili jednak w głowie układałam sobie życie z tobą...
1 lipca 1939 r.
Tato,
Chciałabym wrócić do domu.
C.
Ty jednak postanowiłaś je skreślić.
25 lipca 1939 r.
Kochana Calypso,
Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać. To wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Nie mogłam nic na to poradzić. Rodzice wszystko zaaranżowali. Mówią, że James zapewni mi wszystko, czego potrzebuje dziewczyna. Krwi się nie wybiera, dobrze o tym wiesz. To nie znaczy, że Cię nie kocham albo że mi nie zależy. Kocham Cię jak nikogo na świecie. Po prostu... Callie... Wiesz, jak jest. W życiu nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. Czasem musimy iść na ustępstwa.
Na zawsze Twoja,
I.
I.
Pisałaś do mnie te swoje głupie listy i tylko rozdrapywałaś ranę. Nie płakałam. Po prostu gniotłam je w kulkę i wrzucałam do kominka. Potem przestałam je już nawet otwierać. Z czasem przestałaś pisać. Chciałam, żebyś już nigdy się nie odezwała. Jednocześnie miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś to zrobisz.
8 kwietnia 1941 r.
Ciociu,
Tata nie żyje. Nie wiem, co się stało. W poniedziałek wróciłam do domu. W środku byli już Aurorzy. Nawet nie wiem, dlaczego to oni zajęli się tą sprawą zamiast mugolskiej policji. Czy to w ogóle możliwe, żeby zabił go czarodziej? Nie pokazali mi nawet ciała. Nie wiem, co robić. Za godzinę wpadnie tu jego współpracownica i nie, nie musisz nic mówić. Wiem dobrze, gdzie pracuje. Nie raz widziałam, jak coś przemycał, jak przynosił do domu kradzione pieniądze. Cate powiedziała, że musimy domknąć kilka kwestii i że ma dla mnie jego pieniądze. Okazało się, że nie wszystko trzymał w domu.
Poza tym w mugolskim świecie nie dzieje się za dobrze. Myślę... Pomogłabyś mi znaleźć coś w Londynie?
Calypso
W dniu, w którym znalazłam jego ciało, znalazłam też list. Pisał w nim, że nie zgadzał się z ciotką Victorią. Że moje szczęście jest dla niego najważniejsze. Wiedział jednak, że ludzie będą próbowali zniszczyć mnie za to, kim jestem. Chciał mnie chronić, nawet jeśli musiał mnie z tego powodu zranić.
Przepłakałam nad kawałkiem kartki całą noc, pierwszy raz od lat, w pustym mieszkaniu, w którym nikt nie mógł mnie zobaczyć ani usłyszeć. Czułam, że muszę stamtąd uciec, bo nic innego nie mogło mi dać spokoju.
Ciotka Victoria pomogła mi wynająć mieszkanie w Londynie. Cate z kolei przekazała mi pieniądze ojca. Powiedziałam jej, że wyjeżdżam. Nie była zadowolona, ale pożegnałyśmy się w zgodzie. Obiecałam, że odwiedzę ją, jeśli zdecyduję się wrócić. Za mugolskie pieniądze kupiłam trochę ubrań. Ciotka Victoria pomogła mi załatwić wymianę części na galeony. Było tego dość dużo, żeby wieść całkiem dobre życie. W Londynie okazało się, że nie tylko ojciec zadbał o mój dobrobyt. Moja matka miała własną skrytkę bankową u Gringotta. Klucz natomiast przechowała ciotka. Chociaż wszystko było nie tak, przynajmniej coś zdawało się układać.
2 maja 1941 r.
Callie,
Słyszałam, że jesteś w Londynie. Słyszałaś, co się dzieje? Na pewno. Wojna nikogo nie omija. Chciałabym się z Tobą zobaczyć. Kto wie, jak dużo czasu nam zostało? Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
Twoja,
I.
I.
Nie chciałam z tobą rozmawiać. Poza tym byłam zajęta własnymi sprawami. Posiadając wiedzę na temat mugolskich kradzieży i zdobywając nową związaną z magicznymi, zdobyłam kontakt do czarodziejów o zainteresowaniach podobnych do tych mojego ojca. Na ich czele stała Vera. Była równie piękna co ty, Isabelle, choć sporo starsza. Fascynowała mnie, a ja chyba fascynowałam ją. Wzięła mnie pod swoje skrzydła, załatwiała leki na Serpentynę, uczyła czarnej magii, którą znała jak mało kto. Często mówiła po francusku. W końcu i tego zaczęła mnie uczyć. A kiedy zapadała noc, pieprzyła się ze mną w swojej sypialni. Kochanką była równie dobrą co mentorką.
Miesiącami miałam nową rutynę. Sypiałam z nią, uczyłam się od niej, dla zabawy zajmowałam się mugolską kradzieżą kieszonkową w Londynie. Kiedy przychodził odpowiedni moment, przemycałam z jej ludźmi stare i cholernie kosztowne artefakty, magiczne zwierzęta, czarnomagiczne zwoje i zwykłe, mugolskie kosztowności, które potem zaklinała i sprzedawała na Nokturnie.
6 maja 1941 r.
Nie jestem zainteresowana spotkaniem z Panią. Nie jestem też zainteresowana znajomością. Powinna Pani zająć się swoim życiem i mężem. Słyszałam, że ma Pani gromadkę uroczych dzieci. Może nimi także się Pani zajmie? Dziękuję za zainteresowanie moim życiem. Świetnie sobie radzę.
Kończąc, życzę Pani szczęścia. Zarówno podczas wojny, jak i w życiu. Proszę do mnie nie pisać. Naraża Pani zarówno moją, jak i swoją reputację.
Calypso Lyon
Ciebie po prostu odtrącałam. Ryzykowałybyśmy obie zbyt dużo, gdybyśmy spotkały się choć raz.
25 kwietnia 1947 r.
Kochana,
Słyszałam o śmierci Twojej ciotki. To musiał być dla Ciebie cios. Jak się trzymasz? Martwię się o Ciebie. Nasi znajomi mówią, że już do nikogo się nie odzywasz i że jesteś strasznie... Nie wiem, czy powinnam o tym pisać. Mówią, że jesteś zimna i oschła. I że zajmujesz się czarną magią. Kiedyś byłaś taka... radosna. Calypso, co się dzieje? Jak mogę Ci pomóc? Odezwij się.
Twoja,
Isabelle
Isabelle
Przez te wszystkie lata nie odzywałam się do nikogo z innego powodu. Oczywiście śmierć ciotki Victorii była dla mnie ciosem, równie wielkim, co śmierć ojca, choć to własnie ona akceptowała mnie najmniej. Prawdziwym ciosem była jednak śmierć Very. Wybrała się na akcję, którą uznała za zbyt niebezpieczną dla mnie. Nie myliła się. Gdybyśmy były tam obie, ja także nie wróciłabym do domu. Trudno mi opowiedzieć ci o tym, co wtedy czułam. Nie wiem czy ktokolwiek mógłby to zrozumieć.
Vera zostawiła mi cały swój interes, ludzi, książki o czarnej magii i eliksirach, także listy opłacalnych akcji i czarodziejów, z którymi warto się kontaktować. Przejęłam jej stanowisko i jej życie. Pozostało mi już tylko kontynuować naukę, by w przyszłości, podobnie jak ona, sprzedawać na Nokturnie własne wyroby.
Początek końca
Kiedyś myślałam, że jestem wyjątkowa. Że stanowię początek wyjątkowej historii. Że będę kimś wielkim. Kimś ważnym. Dzisiaj nie chcę z Tobą rozmawiać na temat mojego życia. Nie jestem tą samą osobą, którą byłam, kiedy to wszystko się zaczęło. Czuję, jak Serpentyna zaciska się coraz mocniej wokół mojej szyi i nie mam tu na myśli wyłącznie mojej choroby.
W magicznym świecie źle się dzieje. Wiesz to. Magia odebrała mi rodzinę. Kocham ją i nienawidzę jej jednocześnie. Pochłaniam mroczne księgi i nie potrafię wyciągnąć różdżki przeciwko mugolowi. Szarpię się. Nie mogę znaleźć drogi ucieczki.
Z innymi ludźmi łączy mnie wyłącznie nić kontaktów zawodowych. Uwierz, to nie są dobrzy ludzie. Większość z nich zabiłaby cię bez wahania. A ty... Och, na Morganę! Oczywiście, że mi na tobie zależy, głupia. Skrzywdziliby nas, gdyby wiedzieli. Przestań pisać do mnie te swoje rzewne listy. Przestań nas narażać! Podjęłaś decyzję dawno temu. Ja podjęłam swoją. Oddawałam serce niewłaściwym ludziom. Dlatego dzisiaj nie mam go już dla nikogo.
Patronus: Victoria miała w domu kota syjamskiego, który był najlepszym i najbardziej komunikatywnym zwierzęciem, jakie w życiu widziałam. Podobno należał do mojej matki.
Mam wrażenie, że wyczuwał ją we mnie, bo przybiegał, gdy tylko wchodziłam do domu ciotki. Przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy potrzebuję ochrony. Widzę, jak biegnie do mnie i podnosi ogon na powitanie. Czuję wtedy obecność matki.
Z oczywistych względów mój patronus nie ma barwy. Ma jednak równie delikatne futro co Orion i wydaje się równie komunikatywny co on. Gdy stoi w miejscu, dokładnie widać jego charakterystyczne migdałowe w kształcie oczy i cienki ogon, charakterystyczny dla tej rasy.
Mam wrażenie, że wyczuwał ją we mnie, bo przybiegał, gdy tylko wchodziłam do domu ciotki. Przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy potrzebuję ochrony. Widzę, jak biegnie do mnie i podnosi ogon na powitanie. Czuję wtedy obecność matki.
Z oczywistych względów mój patronus nie ma barwy. Ma jednak równie delikatne futro co Orion i wydaje się równie komunikatywny co on. Gdy stoi w miejscu, dokładnie widać jego charakterystyczne migdałowe w kształcie oczy i cienki ogon, charakterystyczny dla tej rasy.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | +1 |
Zaklęcia i uroki: | 18 | +1 |
Czarna magia: | 7 | +3 |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 5 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | II | 10 |
Zręczne ręce | II | 10 |
Historia magii | I | 2 |
Retoryka | II | 10 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Opieka nad magicznymi stworzeniami | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Starożytne runy | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Jasny umysł | I | 2 |
Mugoloznawstwo | I | 5 |
Szczęście | I | 5 |
Silna wola | II | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Wytwórstwo magicznych amuletów | II | 7 |
Gotowanie | I | 1/2 |
Muzyka (wiedza) | I | 1/2 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Taniec balowy | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta: 0 |
Sowa
Ostatnio zmieniony przez Calypso Lyon dnia 02.01.18 13:56, w całości zmieniany 4 razy
Gość
Gość
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Niezwykłość Calypso od dziecka sprawiała, że niesamowicie trudno było jej się dopasować: czarownica wychowywana przez mugolskiego ojca, żywe srebro zmagające się z serpentyną, dziewczyna, którą z niemagicznego świata wepchnięto prosto w wielbiące czystość krwi szeregi Slytherinu - nic dziwnego, że ograniczona konwenansami rzeczywistość nie była dla niej łagodna, gdy uparcie brnęła pod prąd, zrozumienie znajdując jedynie u równie wytykanej palcami przyjaciółki. Niestety, miłość również okazała się dla młodej Calypso okrutna, świat bezlitośnie postanowił odebrać jej wszystkie osoby, które zdarzyło jej się kochać; zdana jedynie na siebie, musiała nauczyć się radzić sobie w przesiąkniętym czarną magią i niebezpieczeństwem półświatku, wciąż jednak zdaje się balansować na krawędzi między dobrem, a złem. W którą stronę zwróci się ostatecznie, gdy nadchodząca wojna wymaże resztki neutralności? I czy po którejś stronie odnajdzie wreszcie swoje miejsce, w którym zostanie zaakceptowana dokładnie taką, jaką jest?
Kartę sprawdzał: Percival Nott
różdżka, sowa
ELIKSIRY -
INGREDIENCJE posiadane: -
BIEGŁOŚCI -
HISTORIA ROZWOJU [03.01.18] Karta postaci, -50 PD
Calypso Lyon
Szybka odpowiedź