Maxine Desmond
AutorWiadomość
and suddenly life wasn't about livingit was about surviving
Wartość żywotności postaci: 215
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 174 - 193 |
71-80% | brak | -10 | 152 - 173 |
61-70% | brak | -15 | 131 - 151 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 109 - 130 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 88 - 108 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 66 - 87 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 45 - 65 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 44 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Zmiatacz 5
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker
złoty znicz
Podczas Festiwalu Lata w 1956 w Weymouth Maxine brała udział w meczu quidditcha. Zwyciężyła jej drużyna,
Lwy w Przestworzach, a ona w zjawiskowy sposób złapała złoty znicz - a ponieważ mecz zakłóciło pojawienie się dementora, organizatorzy zapomnieli go od niej odebrać. Zachowała go jako pamiątkę.
Lwy w Przestworzach, a ona w zjawiskowy sposób złapała złoty znicz - a ponieważ mecz zakłóciło pojawienie się dementora, organizatorzy zapomnieli go od niej odebrać. Zachowała go jako pamiątkę.
Kudłacz
Kudłacz to pies należący do Maxine i jej młodszej siostry. Przybłąkał się pewnego letniego wieczoru pod ich nowy dom w Swansea: brudy, wychudzny, o skłębionej sierści. Wyglądał przerażająco, ogromne z niego bydlę, to wszak wilczarz irlandzki, kiedy staje na dwóch łapach sporo przewyższa Maxine i niejednego znanego jej mężczyznę; Kudłacz ma jednak bardzo łagodne usposobienie. To pieszczot i łagodny baranek. W stosunku d obcych bywa nieufny.
Leopoldina
Sowa należąca do Maxine Desmond to zwyczajna uszatka, o brązowym umaszczeniu z czarnym nakrapianiem. Ma wielkie pomarańczowe ślepia i łypie nimi na wszystkich jak spod byka. Kupiła ją kilka lat temu i często ma ochotę się tego bydlęcia pozbyć, bo dziobie po palcach i jest wręcz złośliwe, lecz młodsza siostra Max Leopoldinę uwielbia i jest jedyną osobą, którą sowa wręcz lubi.
Ptaszysko zawdzięcza imię Leopldinie Smethwyck, pierwszej kobiecie-sędzinie quidditcha.
Ptaszysko zawdzięcza imię Leopldinie Smethwyck, pierwszej kobiecie-sędzinie quidditcha.
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 17.03.19 12:48, w całości zmieniany 31 razy
nikogo już nie poproszę,
żeby mi położył rękę na głowie,
oprę się o siebie
żeby mi położył rękę na głowie,
oprę się o siebie
18 XII 1943 | Ramsey Mulciber | Hogwart
OPIS
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 17.03.19 12:39, w całości zmieniany 5 razy
odpycham nogą wszechświat
luźno zamyślona
kołyszę się na nitce
niokreślonych pragnień
luźno zamyślona
kołyszę się na nitce
niokreślonych pragnień
22 V | Rowan Sprout | cukiernia słodka próżność
— No wiesz...ugryź je, zanim one ugryzą ciebie — zamachała lekceważąco ręką, nie przykładając większej uwagi do zdziwienia przyjaciółki. Zapominała czasem, iż chociaż modrooka czynnie uczestniczyła w życiu magicznej społeczności, tak urodziła się w mugolskim świecie i pewne oczywiste oczywistości, nie były tak oczywiste, jak można było się tego spodziewać. Chociaż nie czyniła tego specjalnie!
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
28 V | Jean Desmond | Nasza kuchnia
Maxine zrobiła taką minę, jakby głęboko zastanawiała się nad żartobliwą sugestią siostry.
- Sama nie wiem. Pewnie dlatego, że aktorkom teatralnym za mało płacą a jakby rodzice zobaczyli mnie nie ekranie kina... Mogliby tego nie przeżyć - rzuciła z przekąsem. Wyobraziła sobie ich miny na wieść, że ich córka, którą pragnęli wymazać z pamięci stała się gwiazdą mugolskiej kinematografii. Najpewniej potępili by to tak jak wszystko co w życiu robiła. Nawet, gdyby wiedzieli ile osiągnęła w czarodziejskim świecie, jak wysoko się wspięła, zaczynając od absolutnego zera, ciężką pracą i harpiom pazurem wyrywając losowi wszystko, co teraz mała - i tak nie byliby z niej dumni. Ta świadomość sprawiała, że na języku pojawiał się dziwnie gorzki posmak.
Zakończone - rozliczone
- Sama nie wiem. Pewnie dlatego, że aktorkom teatralnym za mało płacą a jakby rodzice zobaczyli mnie nie ekranie kina... Mogliby tego nie przeżyć - rzuciła z przekąsem. Wyobraziła sobie ich miny na wieść, że ich córka, którą pragnęli wymazać z pamięci stała się gwiazdą mugolskiej kinematografii. Najpewniej potępili by to tak jak wszystko co w życiu robiła. Nawet, gdyby wiedzieli ile osiągnęła w czarodziejskim świecie, jak wysoko się wspięła, zaczynając od absolutnego zera, ciężką pracą i harpiom pazurem wyrywając losowi wszystko, co teraz mała - i tak nie byliby z niej dumni. Ta świadomość sprawiała, że na języku pojawiał się dziwnie gorzki posmak.
Zakończone - rozliczone
29 V | Margaux Vance | mój ogród
Nie chciała dłużej biernie patrzeć jak ten świat rozpada się na okruchy, a wraz z nim ten mugolski. Czasami czuła, że nie należy do żadnego z nich - bo oba odrzuciły ją samą. Wzgardzili nią rodzice, sąsiedzi, rodzina. Wzgardziła szkoła i część czarodziejskiego społeczeństwa. Nie wiedziała jeszcze, gdzie było jej miejsce - lecz miała zamiar je odnaleźć. Gdzieś było, na pewno było, nie pozwoli mu obrócić się w proch, zanim je odnajdzie.
- Chcę dołączyć. Chcę być częścią... Zakonu Feniksa, tak? Chcę pomóc.
Zakończone - rozliczone
- Chcę dołączyć. Chcę być częścią... Zakonu Feniksa, tak? Chcę pomóc.
Zakończone - rozliczone
6 VI | Jessa Diggory | Świat Dyni
Krztusiła się jeszcze popiołem, gdy zza ściany usłyszała glos Jessy. Na całe szczęście! Poczuła ulgę, choć niewielką, bo tkwiła w środku komina uwięziona i pozbawiona możliwości uwolnienia się.
-Jessa? Tak, to ja, Max! - krzyknęła głośno, by przez mur słychać ją było wyraźnie. - Nic mi nie jest... ale nie jest w porządku, bo tu utknęłam i gdzieś wypadła mi różdżka. Nie mogę stąd wyleźć - jęknęła, rozglądając się w ciemnościach i próbując dostrzec coś, co mogłoby jej pomóc.
Zakończone - rozliczone
-Jessa? Tak, to ja, Max! - krzyknęła głośno, by przez mur słychać ją było wyraźnie. - Nic mi nie jest... ale nie jest w porządku, bo tu utknęłam i gdzieś wypadła mi różdżka. Nie mogę stąd wyleźć - jęknęła, rozglądając się w ciemnościach i próbując dostrzec coś, co mogłoby jej pomóc.
Zakończone - rozliczone
10 VI | duchy wyzwolone | Dolina Glendalough
Zanim zdążyła wymyślić w którą stronę umknąć, ich świetnie podkręcone śnieżki ją trafiły, a gwizdek oznajmił, że to dla niej koniec gry. Nie mogła w to wręcz uwierzyć.
Co za przebiegłe świnie.
Czerwona Polana
Zakończone - rozliczone
Co za przebiegłe świnie.
Czerwona Polana
Zakończone - rozliczone
X VI | Justine Tonks | Redakcja Proroka Codziennego
- Do trzech razy sztuka. - powtórzyła raz jeszcze po Maxine, po czym uniosła różdżkę skupiając się na otaczającej ją anomalii i próbując odsunąć od siebie piekące uczucie bólu, które dawało o sobie znać. Chciała bym tym razem, choć raz udało im się skutecznie naprawić anomalię.
Stadion Os z Wimbourne
Zaułek
Zakończone - rozliczone
Stadion Os z Wimbourne
Zaułek
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 17.03.19 12:40, w całości zmieniany 5 razy
...
17 VII | Pomona Sprout | Dom aukcyjny Bonhams
Niemal zbiegła po schodach, wciąż lekko poddenerwowana, drżącymi dłońmi odbierała od szatniarza swoje wierzchnie odzienie.
- Nie przejmuj się, nikomu nic nie powiem - zapewniła ją cicho; zaraz zasłoni się płaszczem i będzie po wszystkim, choć co szatniarz sobie popatrzy, to jego. - Aż nie wierzę, naprawdę - mruknęła Maxine, zapinając krzywo guziki swojego płaszcza. - Myślisz, że... że jest prawdziwy? - wyszeptała Max, nachylając się ku Pomonie, gdy opuściły już wnętrze domu aukcyjnego. Sądziła, że tak. Kiedy kamień znalazł się w dłoni zielarki, Harpia poczuła coś dziwnego. Nienaturalny spokój, ale i tęsknotę. Pewien smutek. Była pewna, że to właśnie odłamek nimi emanował, dlatego... Przypuszczała, że to mogło być naprawdę to. Serce biło jej jak szalone.
Zakończone - rozliczone
- Nie przejmuj się, nikomu nic nie powiem - zapewniła ją cicho; zaraz zasłoni się płaszczem i będzie po wszystkim, choć co szatniarz sobie popatrzy, to jego. - Aż nie wierzę, naprawdę - mruknęła Maxine, zapinając krzywo guziki swojego płaszcza. - Myślisz, że... że jest prawdziwy? - wyszeptała Max, nachylając się ku Pomonie, gdy opuściły już wnętrze domu aukcyjnego. Sądziła, że tak. Kiedy kamień znalazł się w dłoni zielarki, Harpia poczuła coś dziwnego. Nienaturalny spokój, ale i tęsknotę. Pewien smutek. Była pewna, że to właśnie odłamek nimi emanował, dlatego... Przypuszczała, że to mogło być naprawdę to. Serce biło jej jak szalone.
Zakończone - rozliczone
31 VII | Justine Tonks | Kwatera Zakonu Feniksa
- Wszystko zawsze rozbija się o może. - odpowiedziała na jej stwierdzenie, cofając się o krok i przyglądając krytycznie oknom. Podeszła, by zaraz zetrzeć jakąś smugę, którą udało jej się dostrzec. Raz jeszcze cofnęła się trochę i oparła dłonie o biodra. Tak, okna były umyte. Zaśmiała się cicho na jej kolejne stwierdzenie. Lepsze i gorsze kluby. - Nawet ziemniaki potrafią być lepsze i gorsze. - wzruszyła ramionami rozbawiona. Właściwie wszystko mogło być lepsze i gorsze - ludzie, buty, przepisy i przypisy, obrazy, uroki, dania. Mogłaby wymieniać do jutra.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
3 VIII | Rowan i Ria | festiwal lata
Z uwagą przyglądała się kształtowi, który przybrał wosk na wodzie; przechyliła przy tym lekko głowę i zrobiła bardzo dziwną miną. Burak? Nie, to zdecydowanie nie wyglądało na buraka.
- Co? Niemożliwe! - zaprzeczyła natychmiast, gdy przyjaciółki oznajmiły, że obie widzą w tym kształcie nic innego jak świnię. Pochyliła się nad misą i przyjrzała temu dokładnie; musiała jednak przyznać - no świnia jak byk. Maxine zrobiła kwaśną minę i nieco się naburmuszyła. - Czy to znaczy, że porzucę magię i wrócę na wieś hodować świnie i buraki? - zastanowiła się cicho. Prychnęła zaraz pod nosem i splotła ręce na piersi - to było absolutnie wykluczone. Te całe wróżby to po prostu kolejna bzdura. - Dobrze, że chociaż będę żywa, a ty wciąż masz szansę na Wybitny - odparła ścigającej z uśmieszkiem, odsuwając się od misy, aby zrobić miejsce Weasleyównie.
Zakończone - rozliczone
- Co? Niemożliwe! - zaprzeczyła natychmiast, gdy przyjaciółki oznajmiły, że obie widzą w tym kształcie nic innego jak świnię. Pochyliła się nad misą i przyjrzała temu dokładnie; musiała jednak przyznać - no świnia jak byk. Maxine zrobiła kwaśną minę i nieco się naburmuszyła. - Czy to znaczy, że porzucę magię i wrócę na wieś hodować świnie i buraki? - zastanowiła się cicho. Prychnęła zaraz pod nosem i splotła ręce na piersi - to było absolutnie wykluczone. Te całe wróżby to po prostu kolejna bzdura. - Dobrze, że chociaż będę żywa, a ty wciąż masz szansę na Wybitny - odparła ścigającej z uśmieszkiem, odsuwając się od misy, aby zrobić miejsce Weasleyównie.
Zakończone - rozliczone
4 VIII | Joseph Wright | festiwal lata
Wybrzeże
Główne ognisko
- Tak? Bo co? Bo spódniczki nie podskakują? - odparła z przekąsem, unosząc przy tym brew; nie miała jednak zamiaru się z nim kłócić. Nie dziś. Westchnęła ciężko - Joseph Wright był jedynie mężczyzną i dziś mogła mu to wybaczyć.
Muzyka ucichła, gdy ich stopy dotknęły ziemi. Jedna melodia dobiegła końca, oni jednak wcale nie czuli się zmęczeni - ani tańcem, ani swoim towarzystwem. Ledwie rozbrzmiała nowa, a ich nogi poderwały się do kolejnych kroków - i tak aż do świtu.
Zakończone - rozliczone
Główne ognisko
- Tak? Bo co? Bo spódniczki nie podskakują? - odparła z przekąsem, unosząc przy tym brew; nie miała jednak zamiaru się z nim kłócić. Nie dziś. Westchnęła ciężko - Joseph Wright był jedynie mężczyzną i dziś mogła mu to wybaczyć.
Muzyka ucichła, gdy ich stopy dotknęły ziemi. Jedna melodia dobiegła końca, oni jednak wcale nie czuli się zmęczeni - ani tańcem, ani swoim towarzystwem. Ledwie rozbrzmiała nowa, a ich nogi poderwały się do kolejnych kroków - i tak aż do świtu.
Zakończone - rozliczone
5 VIII | Ria Weasley | festiwal lata
Wyprawa z przyjaciółmi w głąb labiryntu byłaby naprawdę wspaniała, ale to chyba nie byłoby już to samo - w końcu chodziło tu o rywalizację, a ją Desmond miała we krwi. Lubiła spędzać czas z innYmi, lecz miała naturę sportowca, pragnęła triumfu i chwały - chyba nawet bardziej niż Ria, bo pragnienie to nie ograniczało się wyłącznie do quidditcha. Choć Maxine wiedziała, że nie jest orłem we wszystkich dziedzinach, to i tak była na siebie zła, gdy odnosiła porażkę. Miała więc zamiar uczynić wszystko, aby dziś do serca labiryntu dotrzeć jako pierwsza.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
7 VIII | Mecz quidditcha | Festiwal Lata
Wszystko inne przestało się liczyć. Przestało mieć znaczenie. Morze, trybuny, obręcze - wszystko zlało się w jedną, nieistotną plamę, nie potrafiła w pędzie rozróżnić konkretnych kształtów oprócz jednego. Złotej piłeczki, w stronę której wyciągnęła dłoń. Czuła muskanie skrzydełek na palcach, a po chwili... Dawaj, Max, dawaj... Jeszcze trochę....
Zacisnęła palce na złotej piłeczce, której skrzydełka rozpaczliwie trzepotały pomiędzy jej palcami.
W triumfalnym uśmiechu wyszczerzyła wszystkie zęby, gdy zatrzymała się gwałtownie, gdzieś w okolicach środkowej obręczy.
- TAK! - krzyknęła radośnie, wyciągając wysoko prawą dłoń, aby wszyscy zrozumieli, że mecz właśnie dobiegł końca. Błękitne Lwy w przestworzach zwyciężyły. Żałowała, że tablice nie pokazywały żadnej bramki, jednakże to już było nieistotne. Ważne, że zwyciężyli, że pokazali kto tu rządzi, że utarła nosa Josephowi - i jego siostrze.
Zakończone - rozliczone
Zacisnęła palce na złotej piłeczce, której skrzydełka rozpaczliwie trzepotały pomiędzy jej palcami.
W triumfalnym uśmiechu wyszczerzyła wszystkie zęby, gdy zatrzymała się gwałtownie, gdzieś w okolicach środkowej obręczy.
- TAK! - krzyknęła radośnie, wyciągając wysoko prawą dłoń, aby wszyscy zrozumieli, że mecz właśnie dobiegł końca. Błękitne Lwy w przestworzach zwyciężyły. Żałowała, że tablice nie pokazywały żadnej bramki, jednakże to już było nieistotne. Ważne, że zwyciężyli, że pokazali kto tu rządzi, że utarła nosa Josephowi - i jego siostrze.
Zakończone - rozliczone
15 VIII | Brendan Weasley | Dom mody Parkinson
Rezerwat znikaczy w Somerset
Czuła, że im się udało; tym razem nie pozwoliła sobie na błąd, tym razem - podołała postawionemu przez profesor Bagshot zadaniu. Opanowali tę magię, poskromili. Maxine była świadoma, że podstawą ich sukcesu były umiejętności Brendana, jego doświadczenie i moc, lecz czuła się z siebie dumna - miała wreszcie ku temu powód.
Zakończone - rozliczone
Czuła, że im się udało; tym razem nie pozwoliła sobie na błąd, tym razem - podołała postawionemu przez profesor Bagshot zadaniu. Opanowali tę magię, poskromili. Maxine była świadoma, że podstawą ich sukcesu były umiejętności Brendana, jego doświadczenie i moc, lecz czuła się z siebie dumna - miała wreszcie ku temu powód.
Zakończone - rozliczone
28 VIII | Anthony Skamander | Ulica Pokątna
Zdawała sobie sprawę, że okiełznanie anomalii nie jest prostą sprawą. Nie sądziła nawet, że tak krótko po dołączeniu do Zakonu Feniksa będzie mogła pochwalić się, że tego dokonała. Pierwsze próby zakończyły się porażką, lecz dzięki towarzystwu bardziej doświadczonych i utalentowanych w magii obronnej - sama także się rozwijała, co zaprocentowało dziś. Udało się wyciszyć anomalię, lecz nie odpuściła - i musiała zadać swój ostatni cios.
Potworny pisk wdzierał się Maxine w mózg. To był ból jakiego dotąd nigdy, przenigdy jeszcze nie czuła. Fizycznie, niby, nic jej nie dolegało, nie odniosła ran, nie krwawiła, nie była potłuczona... Czuła jednak, że słabnie z każdą chwilą.
Zakończone - rozliczone
Potworny pisk wdzierał się Maxine w mózg. To był ból jakiego dotąd nigdy, przenigdy jeszcze nie czuła. Fizycznie, niby, nic jej nie dolegało, nie odniosła ran, nie krwawiła, nie była potłuczona... Czuła jednak, że słabnie z każdą chwilą.
Zakończone - rozliczone
29 VIII | Jessa Diggory | Stadion Os z Wimbourne
ciąg dalszy
Wychodząc na murawę usłyszała znajomy świst i uniosła różdżkę, lecz wstrzymała się z zaklęciem, oddając pierwszeństwo blondynce. I miała ochotę uściskać ją, gdy tylko promień perfekcyjnie silnej Bombardy okiełznał tłuczek.
- Bezbłędne zagranie panny Desmond, dziesięć punktów dla Zakonu. Co za dziewczyna, co za talent – niczym rasowy komentator skomplementowała przyjaciółkę.
Rozejrzała się uważnie dookoła, oceniając sytuację. Już za moment miały zająć się naprawą anomalii i okiełznaniem tłuczków, by te nie skrzywdziły już nikogo, a stadion Os powrócił do dawnej świetności. Szkoda, że żadna z nich nie dostanie za to premii do pensji.
Zakończone - rozliczone
Wychodząc na murawę usłyszała znajomy świst i uniosła różdżkę, lecz wstrzymała się z zaklęciem, oddając pierwszeństwo blondynce. I miała ochotę uściskać ją, gdy tylko promień perfekcyjnie silnej Bombardy okiełznał tłuczek.
- Bezbłędne zagranie panny Desmond, dziesięć punktów dla Zakonu. Co za dziewczyna, co za talent – niczym rasowy komentator skomplementowała przyjaciółkę.
Rozejrzała się uważnie dookoła, oceniając sytuację. Już za moment miały zająć się naprawą anomalii i okiełznaniem tłuczków, by te nie skrzywdziły już nikogo, a stadion Os powrócił do dawnej świetności. Szkoda, że żadna z nich nie dostanie za to premii do pensji.
Zakończone - rozliczone
30 VIII | Justine Tonks | Sala Planet
ciąg dalszy
Sądziła, że wiele się już nauczyła, że jest w stanie sprostać zadaniu, które stawiała przed nimi profesor Bagshot. Czuła, że prawie już to ma, że się udało, lecz życie to zweryfikowało. Anomalia odniosła nad nimi zwycięstwo i ukarała boleśnie za próbę igrania z nią. Po upadku przez kilka chwil nie wiedziała gdzie się znajduje, ani z kim. Mocno przydzwoniła potylicą o posadzkę, przed oczyma pojawiły się ciemne plamki, kręciło się jej w głowie. Dotarły jednak do niej słowa Tonks, a instynkt samozachowawczy wziął górę. Wiele wysiłku włożyła w to, aby ująć dłoń Gwardzistki i dźwignąć się na nogi, chyba nie pamiętała nawet momentu biegu. Gdy odzyskała jasność myślenia, stały już na zewnątrz, a ból przypominał, że wciąż żyje - niestety.
Zakończone - rozliczone
Sądziła, że wiele się już nauczyła, że jest w stanie sprostać zadaniu, które stawiała przed nimi profesor Bagshot. Czuła, że prawie już to ma, że się udało, lecz życie to zweryfikowało. Anomalia odniosła nad nimi zwycięstwo i ukarała boleśnie za próbę igrania z nią. Po upadku przez kilka chwil nie wiedziała gdzie się znajduje, ani z kim. Mocno przydzwoniła potylicą o posadzkę, przed oczyma pojawiły się ciemne plamki, kręciło się jej w głowie. Dotarły jednak do niej słowa Tonks, a instynkt samozachowawczy wziął górę. Wiele wysiłku włożyła w to, aby ująć dłoń Gwardzistki i dźwignąć się na nogi, chyba nie pamiętała nawet momentu biegu. Gdy odzyskała jasność myślenia, stały już na zewnątrz, a ból przypominał, że wciąż żyje - niestety.
Zakończone - rozliczone
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 01.03.19 10:42, w całości zmieniany 1 raz
nie otwieram się,
bo wieje chłodem
bo wieje chłodem
4 X | Jessa Diggory | Pub Wilk Morski
Czarownice szybko zapomniały zarówno o mężczyźnie, który nabrał nadziei na taniec z Maxine, jak i tym głupku, który pomylił Diggory z Weasleyówną. Poświęciły wieczór na naukę tańca, a wyjątkowo nauka ta równała się przyjemnej zabawie w rytm radosnej, dobrej muzyki. Maxine musiała przyznać, że dawno już nie czuła się tak dobrze. Tak odprężona i beztroska. Na całe szczęście - bo nazajutrz przykre wiadomości miały na nie obie spaść jak grom z jasnego nieba.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 IX | Zakon Feniksa | Gospoda pod Świńskim Łbem
- Odnajdziemy wyspę na morzu północym, prawda Jess? - oświadczyła Maxine, spoglądając pytająco na rudowłosą przyjaciółkę, szukając u niej potwierdzenia. Teleportacja nie działała, świstoklikom być może nie powinni byli ufać ze względu na kontrolę Ministerstwa Magii, powinni byli wybrać miotły - a któż nadawał się do tego lepiej, jeśli nie one. Widziała, że wiadomość o wyprawie do Azkabanu wstrząsnęła rudowłosą, pewnie jeszcze bardziej niż innymi, bo była matką. Ścisnęła lekko dłoń przyjaciółki pod stołem, starając się dodać jej otuchy.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
8 IX | ślub julii i ulyssesa | Lancashire, Lancaster Castle
Obserwowała innych z boku; cóż, nie potrzebowała odnaleźć tego welonu. Nie zamierzała przecież wyjść za mąż, ot co. Mężczyźni byli zwyczajnie beznadziejni. W końcu oczepiny dobiegły końca. Starszy z Wrightów odnalazł muszkę, a welon otrzymała panna Leighton, którą także widywała na spotkaniach Zakonu Feniksa.
Westchnęła ciężko i skierowała swoje kroki na parkiet, z wysoko uniesioną brodą; nie znosiła przegrywać, naprawdę. Maxine miała duszę sportowca, a we krwi ciągotę do rywalizacji. Wszelkie konkurencje zazwyczaj traktowała bardzo poważnie. Cóż, to najwyraźniej nie był jej dzień. Miała nadzieję, że tańce poprawią jej humor - ale trochę się pomyliła.
Cóż, na ślubie szlachty nie grali rock'n'rolla, a ona nie znała kroków tańca balowego. Pozostało jej więc delektowanie się drogim alkoholem - chociaż tyle.
Zakończone - rozliczone
Westchnęła ciężko i skierowała swoje kroki na parkiet, z wysoko uniesioną brodą; nie znosiła przegrywać, naprawdę. Maxine miała duszę sportowca, a we krwi ciągotę do rywalizacji. Wszelkie konkurencje zazwyczaj traktowała bardzo poważnie. Cóż, to najwyraźniej nie był jej dzień. Miała nadzieję, że tańce poprawią jej humor - ale trochę się pomyliła.
Cóż, na ślubie szlachty nie grali rock'n'rolla, a ona nie znała kroków tańca balowego. Pozostało jej więc delektowanie się drogim alkoholem - chociaż tyle.
Zakończone - rozliczone
15 IX | Jessa Diggory | morze północne
Rudowłosa po raz kolejny dowiodła swych imponujących umiejętności. Z łatwością, zdawałoby się, zdołała przebudzić czakram, skupiając w nim obecną tu magię. Stare, omszone kamienie jęły jarzyć się jasnym blaskiem.
- Brawo! - szepnęła - nie wiedząc dlaczego zniżyła głos - z zachwytem, po czym sama uniosła własną różdżkę z czerwonego dębu. Teraz zgodnie z instrukcjami miały rzucić zaklęcie patronusa, który wzmocniony magią tętniącą w czakramie, miałby wniknąć w przygotowany przez profesor Bagshot świstoklik. Desmond wzięła głębszy oddech, zacisnęła palce na różdżce i skupiła się na odpowiednim ruchu nadgarstka, który pozwoli jej przywołać srebrzystą fokę: - Expecto Patronum!
Zakończone - rozliczone
- Brawo! - szepnęła - nie wiedząc dlaczego zniżyła głos - z zachwytem, po czym sama uniosła własną różdżkę z czerwonego dębu. Teraz zgodnie z instrukcjami miały rzucić zaklęcie patronusa, który wzmocniony magią tętniącą w czakramie, miałby wniknąć w przygotowany przez profesor Bagshot świstoklik. Desmond wzięła głębszy oddech, zacisnęła palce na różdżce i skupiła się na odpowiednim ruchu nadgarstka, który pozwoli jej przywołać srebrzystą fokę: - Expecto Patronum!
Zakończone - rozliczone
18 IX | Anthony Skamander | Londyn, Opuszczona chata
Nie można było zaprzeczyć temu, że Maxine posiadała naturalny talent do niektórych dziedzin - głównie sportu i obrony przed czarną magią. Wiedziała to już w latach szkolnych, ale zaniedbała tę dziedzinę na rzecz quidditcha. A talent to było za mało, aby być w czymś naprawdę dobrym. Talent to zaledwie połowa sukcesu, ba! Może nawet tylko jedna trzecia. Przede wszystkim liczyła się ciężka praca - należało ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. To praktyka czyniła mistrza, a nie sam talent. On był jedynie nieforemną bryłką, którą należało dopiero oszlifować w lśniący diament. Maxine uważała, że wciąż miała sporo pracy przed sobą - ale dzisiejsze popołudnie pokazało, że mogła być zadowolona ze swoich postępów.
Zakończone - rozliczone
Zakończone - rozliczone
5 X | Willow Lovegood | Sevenoaks, dom Lovegoodów
Maxine pozowała czarownicy cierpliwie, słuchała poleceń i przekręciła się tak, aby Willow było jak najłatwiej ją naszkicować. Wpatrywała się jednocześnie w skupione oblicze ukochanej i w myślach podziwiała każdy najdrobniejszy szczegół jej aparycji, pragnęła zapamiętać go na zawsze. Uroczy nosek, różane niewinne usta, nieco płochliwe spojrzenie. Gdy skończyła spojrzała we wskazanym przez Willow kierunku.
- Tak, naprawdę piękny, cieszę się, że mogę tu być razem z tobą. To przepiękne miejsce - westchnęła Maxine z rozczuleniem, zachwycając się malowniczym zachodem słońca tego jesiennego wieczora; powróciła jednak spojrzeniem do blondynki - to ją pragnęła dziś podziwiać. Zamknęła w swojej dłoni jej dłoń. - Przejdźmy się. Porozmawiajmy. Opowiesz mi o sobie więcej - wyszeptała Desmond i poprowadziła ukochaną brzegiem stawu.
Spędziły ze sobą jeszcze trochę czasu. Maxine mogłaby słuchać Willow jeszcze przed długie godziny, wiedziała jednak, że Jean będzie się martwić, jeśli nie wróci na noc. Serce krwawiło, ale musiały się rozstać. Maxine obiecała, że spotkają się jutro, lecz gdy przebudziła się rankiem, a działanie Amortencji minęło - miała szczerą ochotę uderzyć głową w ścianę.
Zakończone - rozliczone
- Tak, naprawdę piękny, cieszę się, że mogę tu być razem z tobą. To przepiękne miejsce - westchnęła Maxine z rozczuleniem, zachwycając się malowniczym zachodem słońca tego jesiennego wieczora; powróciła jednak spojrzeniem do blondynki - to ją pragnęła dziś podziwiać. Zamknęła w swojej dłoni jej dłoń. - Przejdźmy się. Porozmawiajmy. Opowiesz mi o sobie więcej - wyszeptała Desmond i poprowadziła ukochaną brzegiem stawu.
Spędziły ze sobą jeszcze trochę czasu. Maxine mogłaby słuchać Willow jeszcze przed długie godziny, wiedziała jednak, że Jean będzie się martwić, jeśli nie wróci na noc. Serce krwawiło, ale musiały się rozstać. Maxine obiecała, że spotkają się jutro, lecz gdy przebudziła się rankiem, a działanie Amortencji minęło - miała szczerą ochotę uderzyć głową w ścianę.
Zakończone - rozliczone
8 X | Jessa Diggory | Londyn, Lalkarnia
Desmond zacisnęła palce na różdżce - i dawała z siebie jeszcze więcej. Dziś nie było miejsca na błędy. Gdy wreszcie anomalia zaczęła im ustępować nie wycofała się zbyt wcześnie, kierowała tam swą magię dalej, aby mieć pewność, że nie wymknie się z rąk.
- Chyba się udało - wyrzekła w końcu, z westchnieniem ulgi. Powietrze przestało pulsować niebezpiecznie, przerzedziło się; wydawało się, że ich misja dobiegła dziś końca. W chwili, gdy zaczęły się wycofywać - lalki znów ożył. Diggory wykazała się jednak trzeźwością umysłu i niezwykłą kreatywnością, że zdecydowała się zaśpiewać im kołysankę. Pomysł może i był absurdalny, ale działał i tylko to się liczyło.
- Pięknie, pięknie - odezwała się szeptem, aby przypadkiem nie wybudzić ze snu (miała nadzieję, że wiecznego) lal. - Nie myślałaś czasami o karierze piosenkarki? - zażartowała szeptem Maxine.
Upiorne lalki zaczęły osuwać się na ziemię, uspokojone i ululane kołysanką Diggory.
Zakończone - rozliczone
- Chyba się udało - wyrzekła w końcu, z westchnieniem ulgi. Powietrze przestało pulsować niebezpiecznie, przerzedziło się; wydawało się, że ich misja dobiegła dziś końca. W chwili, gdy zaczęły się wycofywać - lalki znów ożył. Diggory wykazała się jednak trzeźwością umysłu i niezwykłą kreatywnością, że zdecydowała się zaśpiewać im kołysankę. Pomysł może i był absurdalny, ale działał i tylko to się liczyło.
- Pięknie, pięknie - odezwała się szeptem, aby przypadkiem nie wybudzić ze snu (miała nadzieję, że wiecznego) lal. - Nie myślałaś czasami o karierze piosenkarki? - zażartowała szeptem Maxine.
Upiorne lalki zaczęły osuwać się na ziemię, uspokojone i ululane kołysanką Diggory.
Zakończone - rozliczone
11 X | Zakon vs. Rycerze | Londyn, Sklep z kociołkami
Udało im się wypełnić to zadanie. Pulsowanie ustało, ale niebezpieczeństwo nie przeminęło; kamienica groziła zawaleniem. Jessa natychmiast zajęła głos, próbując przekonać właściciela sklepu do opuszczenia go; Maxine stała obok, z różdżką uniesioną, gotowa, aby w każdym momencie zainterweniować - musiały wyciągnąć stąd tego mężczyznę. Na całe szczęście nie stawiał oporu, nie protestował; skierował się razem z nimi ku drzwiom czym prędzej. Różdżkę mógł nabyć nową, a sklep można było odbudować - życia nie potrafiłyby mu przywrócić.
Cała trójka opuściła wnętrze sklepu z kociołkami; było już bezpiecznie, pan Cromwell był bezpieczny. Maxine powinna czuć triumf, ale pod językiem miała gorzki posmak zawodu. Pozwoliły, by czarnoksiężnicy zbiegli, a one nie poznały nawet ich tożsamości - będą zagrożeniem dla innych.
Zakończone - rozliczone
Cała trójka opuściła wnętrze sklepu z kociołkami; było już bezpiecznie, pan Cromwell był bezpieczny. Maxine powinna czuć triumf, ale pod językiem miała gorzki posmak zawodu. Pozwoliły, by czarnoksiężnicy zbiegli, a one nie poznały nawet ich tożsamości - będą zagrożeniem dla innych.
Zakończone - rozliczone
14 X | Ria Weasley | Stadion Harpii z Holyhead
Wierzyła, że i Ria do nich dołączy. W odpowiednim momencie. Sama nie mogła zdradzić jej tej tajemnicy, nie od razu, obowiązywały ją ściśle określone reguły; dopóki jej samej nie obdarzono pełniejszym zaufaniem, nie mogła zdradzać sekretu istnienia Zakonu. Brendan ją ubiegł, powinien był to zrobić, był Gwardzistą i jej krewnym, to on powinien był Rii o Zakonie Feniksa powiedzieć.
A jednak Weasleyówna miała o to do Maxine pretensje - i raniła ją, wbijając szpilę w serce, sugerując, że Desmond w nią wątpiła, ale jej nie ufała. Miała jedynie nadzieję, że pewnego dnia zrozumie.
Trenerka zauważyła ich rozmowę, prowadzoną gorączkowym szeptem, podleciała do nich na miotle i zagrzmiała gniewnie, krzycząc, że to nie czas na plotki, a ćwiczenia. Przydzieliła Maxine do ćwiczeń z rezerwową szukającą - i do końca treningu cierpiała zarówno z powodu kpiny i ironii Rii, jak i towarzystwa dziewczyny, której nie potrafiła polubić.
Zakończone
A jednak Weasleyówna miała o to do Maxine pretensje - i raniła ją, wbijając szpilę w serce, sugerując, że Desmond w nią wątpiła, ale jej nie ufała. Miała jedynie nadzieję, że pewnego dnia zrozumie.
Trenerka zauważyła ich rozmowę, prowadzoną gorączkowym szeptem, podleciała do nich na miotle i zagrzmiała gniewnie, krzycząc, że to nie czas na plotki, a ćwiczenia. Przydzieliła Maxine do ćwiczeń z rezerwową szukającą - i do końca treningu cierpiała zarówno z powodu kpiny i ironii Rii, jak i towarzystwa dziewczyny, której nie potrafiła polubić.
Zakończone
20 X | Maeve Clearwater i święto dyni | Świat Dyni
Była tu już kilkukrotnie. Dawno temu by zasmakować dyniowych wyrobów. W czerwcu, gdy utknęła przez cholernego pecha w kominku podłączonym do Sieci Fiuu. Gdyby nie Jessa upieczono by ją jak kurczaka. A potem latem, gdy Świat Dyni dręczyła anomalia. Nie udało im jej Desmond poskromić, wiedziała jednak kto za tym stał i cieszyła się, że przybytek mógł powrócić do normalnego funkcjonowania dzięki Zakonowi Feniksa.
- Eee, nie. Nie jestem tak dobra w planowaniu. Chociaż najchętniej wycięłabym znicza, co ty na to? - odpowiedziała pogodnym tonem, podejmując rozmowę. - Czy w ogóle można opracować taktykę wycinania dyni? - zastanowiła się.
Zakończone
- Eee, nie. Nie jestem tak dobra w planowaniu. Chociaż najchętniej wycięłabym znicza, co ty na to? - odpowiedziała pogodnym tonem, podejmując rozmowę. - Czy w ogóle można opracować taktykę wycinania dyni? - zastanowiła się.
Zakończone
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 17.07.19 22:35, w całości zmieniany 3 razy
przeszłam przez kąpiel z ognia
wyniosłam z niej ogniotrwały uśmiech
wyniosłam z niej ogniotrwały uśmiech
1 XI | Joseph Wright | Hotel Transylvania
Tyle, że stało się wtedy coś jeszcze dziwniejszego - straciła grunt pod nogami. Kątem oka dostrzegła, że Joe także. Runęli przez podłoże w dół. Spadali i spadali, zaczęła się nawet zastanawiać, czy teraz przenikną przez wszystko - przez piętra zamku, ziemię, płaszcz Ziemi, aż do jego jądra? A co jeśli i przez nie przelecą, spadną niżej i będą szybować przez wszechświat aż po wieczność?
Bolesny upadek wyrwał ją z podobnie absurdalnych rozważań.
Nigdy chyba nie cieszyła się aż tak z obitych kolan i łokci. Gorączkowo dotknęła własnego brzucha, ud, przedramion, z radością odkrywając, że znów jest w pełni materialna. Odetchnęła z ulgą. Serce dalej biło jej mocno, a na twarzy malowało się przerażenie nie mniejsze, niż u Josepha.
Z wdzięcznością przyjęła jego rękę, gdy pomagał jej wstać. Czuła się poobijana, zmęczona i przestraszona. Nie odsunęła się, gdy Wright ją objął, wyczuwalnie wciąż lekko drżała, nie spodziewała się takiej przygody.
Zakończone
Bolesny upadek wyrwał ją z podobnie absurdalnych rozważań.
Nigdy chyba nie cieszyła się aż tak z obitych kolan i łokci. Gorączkowo dotknęła własnego brzucha, ud, przedramion, z radością odkrywając, że znów jest w pełni materialna. Odetchnęła z ulgą. Serce dalej biło jej mocno, a na twarzy malowało się przerażenie nie mniejsze, niż u Josepha.
Z wdzięcznością przyjęła jego rękę, gdy pomagał jej wstać. Czuła się poobijana, zmęczona i przestraszona. Nie odsunęła się, gdy Wright ją objął, wyczuwalnie wciąż lekko drżała, nie spodziewała się takiej przygody.
Zakończone
28 XI | Ria Weasley | Wieża astrologów
Balkon Księżycowy
Serce waliło Maxine szybko, boleśnie, szaleńczo; nigdy chyba nie denerwowała się aż tak mocno, jak teraz, gdy leciała na miotle. Żaden mecz nie mógł równać się z obawą o życie chłopca. Leciała w dół, nie zważając na własne bezpieczeństwo, nie zwracając uwagi na pioruny, nie miała na to czasu. Udało jej się pochwycić chłopca w locie, trzymała go za ręce, wdrapał się na miotłę; nie byli wysoko nad ziemią, ale...
Desmond przeszył ból tak ogromny, że krzyk zamarł na jej ustach. Jeden z czarnomagicznych piorunów uderzył prosto w pierś Maxine, ale cierpienie trwało zaledwie chwilę - natychmiast straciła przytomność, a wraz z nią władzę nad miotłą. Przechyliła się i runęła w dół, wprost na mokrą ziemię. Pogrążona w ciemnościach nie czuła już bólu, który towarzyszył upadkowi z wysokości.
Zakończone
Serce waliło Maxine szybko, boleśnie, szaleńczo; nigdy chyba nie denerwowała się aż tak mocno, jak teraz, gdy leciała na miotle. Żaden mecz nie mógł równać się z obawą o życie chłopca. Leciała w dół, nie zważając na własne bezpieczeństwo, nie zwracając uwagi na pioruny, nie miała na to czasu. Udało jej się pochwycić chłopca w locie, trzymała go za ręce, wdrapał się na miotłę; nie byli wysoko nad ziemią, ale...
Desmond przeszył ból tak ogromny, że krzyk zamarł na jej ustach. Jeden z czarnomagicznych piorunów uderzył prosto w pierś Maxine, ale cierpienie trwało zaledwie chwilę - natychmiast straciła przytomność, a wraz z nią władzę nad miotłą. Przechyliła się i runęła w dół, wprost na mokrą ziemię. Pogrążona w ciemnościach nie czuła już bólu, który towarzyszył upadkowi z wysokości.
Zakończone
5 XII | Percival Blake | Londyn, Lodowisko
Milczał przez moment, zastanawiając się, czy nie zaproponować odwrotu – ale jej poprzednie słowa wciąż nie dawały mu spokoju. – Nie zostawiłbym cię – dodał jeszcze, nagle, pozornie zupełnie bez związku. – Gdybyśmy zostali zaatakowani – doprecyzował, wskazując ręką dookoła, na trybuny, lodowisko, pozostałości lodowca. A później wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic ruszając w stronę wyjścia. Odwrócił się jednak w jej stronę, przez chwilę idąc tyłem, zapewne ryzykując widowiskowe wpadnięcie na ogrodzenie. – Odprowadzić cię gdzieś? – Zawahał się. – Albo masz może ochotę na kubek gorącej czekolady w ramach świętowania sukcesu? – Bo przecież i tak osiągnęli już apogeum niezręczności, czego plusem było to, że gorzej już być nie mogło.
Zakończone
Zakończone
8 XII | Percival Blake | Walia, Jezioro Brzydoty
Prychnęła lekko, ale nie ze złością, czy złośliwością, raczej niedowierzaniem, że narzekał na swoje umiejętności w chwili, w której z dziecinną niemal łatwością rozłożył ją na łopatki. - Biorąc pod uwagę jak szybko sprowadzasz przeciwnika do parteru, to może nie mieć czasu by zaatakować - to mniejszy powód do zmartwień - odparła z przekąsem, na pewno wiedział, że nieco żartobliwie; sama zawsze mocniej skupiała się na białej magii, święcie przekonana, że może jej wyjść z każdego pojedynku z tarczą, a nie na tarczy - nabierała przekonania, że źle zrobiła, skoro nie potrafiła dobrze i celnie wymierzyć w przeciwnika ataku. - Jeszcze się wyrobisz - stwierdziła tonem znawcy, prostując się i wyciągając rękę, by znów ojcowskim gestem poklepać go po plecach, nie zważając wcale na to, że była od niego sporo niższa i musiała wysoko unosić dłoń, by to zrobić.
Zakończone
Zakończone
20 XII | Jamie McKinnon | Stadion Os z Wimbourne
Dwudziesty grudnia, czyli ostatni mecz quidditcha w roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku, zbliżał się wielkimi krokami, jednakże to nie ta rozgrywka - choć bardzo bardzo ważna i decydująca - spędzała Maxine Desmond sen z powiek. Zazwyczaj w takich chwilach nie potrafiła myśleć o niczym innym jak tylko o taktyce, przeciwnikach, ich strategii i swojej drużynie. Zastanawiała się czy pogoda będzie im sprzyjać, czy warunki będą dobre, czy trener drużyny przeciwników nie zarządzi nagłych zmian, które pokrzyżują plany Harpii z Holyhead - ale przez ostatnie dni myśli szukającej niemal w ogóle nie krążyły wokół maleńkiej, złotej piłeczki, którą winna była złapać jak najprędzej.
A wokół Azkabanu.
Zakończone
A wokół Azkabanu.
Zakończone
27 XII | zakon feniksa | stara chata
2, 3, 4, 5, 6, 7
Spojrzenie Maxine spoczęło na Bathildzie, która przedstawiła im dzieci. Odsunęła szalik, by posłać w ich kierunku uśmiech.
- Julio, Emmo, Piers, miło was poznać, ja jestem Maxine - odezwała się jako któraś z kolei; chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zawahała się, nie była pewna, co byłoby właściwe. Lucan, najwyraźniej mający ręke do dzieci, przejął pałeczkę, zajmując uwagę dziewczynki, którą profesor Bagshot oddała im pod opiekę, odetchnęła więc z ulgą.
Staruszka zaczęła szukać czegoś między konarami drzew, Maxine śledziła ją wzrokiem, gotowa, aby w każdej chwili do niej podejść i pomóc w razie potrzeby; nie potrzebowała jednak tak jak w pierwszej chwili pomyślała. Zaklęciem rozpoczęła rytuał, ale to było zbyt niewiele - przejście potrzebowały mocy ich patronusów.
Zakończone
Spojrzenie Maxine spoczęło na Bathildzie, która przedstawiła im dzieci. Odsunęła szalik, by posłać w ich kierunku uśmiech.
- Julio, Emmo, Piers, miło was poznać, ja jestem Maxine - odezwała się jako któraś z kolei; chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zawahała się, nie była pewna, co byłoby właściwe. Lucan, najwyraźniej mający ręke do dzieci, przejął pałeczkę, zajmując uwagę dziewczynki, którą profesor Bagshot oddała im pod opiekę, odetchnęła więc z ulgą.
Staruszka zaczęła szukać czegoś między konarami drzew, Maxine śledziła ją wzrokiem, gotowa, aby w każdej chwili do niej podejść i pomóc w razie potrzeby; nie potrzebowała jednak tak jak w pierwszej chwili pomyślała. Zaklęciem rozpoczęła rytuał, ale to było zbyt niewiele - przejście potrzebowały mocy ich patronusów.
Zakończone
27 XII | zakon feniksa | Azkaban
Zwróciła uwagę na kamień w dłoni Ministra. Nie lśnił, był matowy i martwy, zaniepokoiło ją to, ale co wzbudziło w niej większy niepokój, to utkana z cienia naga kobieta. Czy to ona wołała do siebie dzieci? Nie było czasu, by się nad tym zastanawiać - musieli działać. Minister wzywał ich do walki z anomalią-matką, nie musiał powtarzać dwa razy, Maxine stanęła gdzieś blisko Tonks, unosząc różdżkę i kierując ją w stronę kopuły, skupiając się na swojej mocy. Spojrzała jeszcze na Julię, na inne dzieci, świadoma, że za chwilę zginą, że muszą zginąć, by mogli zniszczyć to plugastwo. Nie mogła wydusić z siebie słowa, przeniosła wzrok na nagą kobietę, próbując wykrzesać z siebie całą swoją magię, białą moc, tak jak uczyła ich tego profesor Bagshot. Zdeterminowana, wściekła i pewna zaczęła swoją białą magią napierać na kopulę, próbując doprowadzić do jej zniszczenia - razem z innymi.
Zakończone
Zakończone
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Maxine Desmond
Szybka odpowiedź