Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
Mad Max
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Urodziła się w Walii, dwadzieścia pięć lat temu, jako córka mugolskich, niezwykle pobożnych rolników; była wychowywana surowo i w tradycji kościoła anglikańskiego. Uczęszczała do szkoły niedzielnej. Jest starszą siostrą Jean Desmond. Jako pierwsza w swej rodzinie przejawiła magiczne talenta, wskutek czego wyruszyła w podróż do Hogwartu, gdzie zaczęła grać w quidditcha.
Max jest pokrzywą. Bywa szorstka, uszczypliwa i zdystansowana, to jednak mur, za którym schroniła się po latach szykan. Ma twardą dupę, lecz miękkie serce. Zna na pamięć wszystkie piosenki Johnnego Casha, trochę śpiewa i gra na gitarze. W szkole wdawała się w bójki i łatwo wdawała się sprzeczki, wołali na nią Mad Max.
▲ urodzona 21 lutego 1931 roku w Walii;
▲ w latach 1942 - 1949 pobierała nauki w Hogwarcie jako Gryfonka;
▲ w latach 1949 - 1951 pracowała w Dziurawym Kotle jako kelnerka;
▲ od 1951 grała w quidditcha, zaczynała od niepopularnego, trzecioligowego klubu, niedługo potem stając się szukającą Srok z Montrose;
▲ mniej więcej od 1952 jest o niej w mediach głośno;
▲ od 1953 szukająca Harpii z Holyhead.
Jean
najlepsza siostra pod słońcem
Jessa
Przyjaźń
Margaux
Zaufanie
Jackie
dziewczyńska sztama
Josephine
Końskie zaloty
Brendan
Gryfońskie ideały
Johnatan
Niespokojne dusze
Matt
kto się czubi, ten się lubi
Samuel
szkolna znajomość
Billy
Złodziej i burak
Hannah
Zazdrośnica
Ramsey
Oprawca
Frederick
Zapatrzony w siebie buc
[bylobrzydkobedzieladnie]
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 10.04.18 20:46, w całości zmieniany 21 razy
Na pewno się znamy, więc pozwoliłem sobie już się rozpanoszyć na twoim PW.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wszystko więc już wiemy
Mad Max
Hmmm... jaki byłem wobec ciebie...
Lubię zaczepiać, prowokować, drażnić więc na pewno byłem wśród tych który wołali ci Mad-Max lub Pokrzywka. Nie szyderczo bo nie mam nic do mugoli ale złośliwie lub by zobaczyć zmarszczkę na twoim czole jak najbardziej. Ładna jesteś więc pewnie też jakieś tanie suchary na podryw z których żenowała rzucałem. Ogólnie twoja pokrzywowa strona mocy wcale mnie nie odrzucała, a przyciągała bo było zabawnie nawet jak pewnie momentami się kłóciliśmy czy odprawialiśmy jakiś armagedon czy coś. Może taką właśnie relację mieliśmy, mamy - drzemy koty, jednak jest w tym coś sympatycznego?
Kontakt po hogu pewnie chwilę jakiś utrzymywaliśmy - skoro pracowałaś po barach, a ja je odwiedzałem (te mugolskie i magiczne). Potem gdy twoja kariera zaczęła nabierać tempa chyba się poluźniło wszystko :T
Hmmm... jaki byłem wobec ciebie...
Lubię zaczepiać, prowokować, drażnić więc na pewno byłem wśród tych który wołali ci Mad-Max lub Pokrzywka. Nie szyderczo bo nie mam nic do mugoli ale złośliwie lub by zobaczyć zmarszczkę na twoim czole jak najbardziej. Ładna jesteś więc pewnie też jakieś tanie suchary na podryw z których żenowała rzucałem. Ogólnie twoja pokrzywowa strona mocy wcale mnie nie odrzucała, a przyciągała bo było zabawnie nawet jak pewnie momentami się kłóciliśmy czy odprawialiśmy jakiś armagedon czy coś. Może taką właśnie relację mieliśmy, mamy - drzemy koty, jednak jest w tym coś sympatycznego?
Kontakt po hogu pewnie chwilę jakiś utrzymywaliśmy - skoro pracowałaś po barach, a ja je odwiedzałem (te mugolskie i magiczne). Potem gdy twoja kariera zaczęła nabierać tempa chyba się poluźniło wszystko :T
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Od samego początku coś w Tobie nie dawało mi spokoju. Pojawiłaś się na naborze do drużyny kilka lat po mnie i próbowałaś dostać się na moją pozycję, a ja do dzisiaj nie jestem pewien - chociaż nigdy w życiu nie przyznam się do tego nawet przed sobą - czy gdybym nie miał dłuższego stażu w składzie, wciąż dostałbym się tam zamiast Ciebie. Przeraża mnie trochę Twój upór, jak i to, co potrafisz robić w powietrzu i być może dlatego postanowiłem zacząć docinać Ci na każdym kroku, wytaczając wszystkie obronne działa, byle nie przyznać, że jest coś, w czym możesz być ode mnie lepsza. Szkoda, bo gdyby nie ta niedojrzała rywalizacja z czasów szkolnych, pewnie bylibyśmy dobrymi przyjaciółmi - mamy ze sobą mnóstwo wspólnego, choć pewnie żadne z nas tego nie widzi - a tak to bawimy się w kotka i myszkę znicza i szukającego. Bo w gruncie rzeczy nadal Cię podziwiam i widziałem więcej Twoich meczów, niż byłbym skłonny przyznać.
Jak już się kiedyś wspólnie upijemy, może zaśpiewamy coś razem?
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
JAAAAAA, ty jesteś moją bratnią duszą po prostu! :moh: mega jesteśmy do siebie podobni - moja stara to była jakaś wariatka-katola, która mnie oddała do domu dziecka jak tylko zacząłem przejawiać magiczne zdolności, bo uważała, że jestem jakimś diabelskim pomiotem powstałym z nasienia samego szatana w Hogwarcie dzieliliśmy dormitorium, nawet jeśli byłaś rok starsza ode mnie. Ale rok to przecież nie taka wielka różnica! Co prawda ja utrzymywałem, że moją matką jest czarownica czystej krwi, ale doskonale wiedziałem, że tak jak ty jestem szlamą i pewnie byłbym gotów rozkwasić nos każdego, kto tylko spróbowałby cię tak nazwać. Byłaś biedna i ja też nigdy nie śmierdziałem złotem, więc z braku laku zacząłem kraść, myślę, że mogłem nawet dzielić się z tobą tymi słodyczami, które zawinąłem innym dzieciakom, albo oddawać ci spinki i pojedyncze skarpetki, które przypadkiem wpadły mi w ręce. Po skończeniu szkoły znowu trafiliśmy w to samo miejsce - do Dziurawego Kotła, gdzie ty latałaś między stolikami, a ja stałem za barem. Myślę, że i w tym czasie mogliśmy być dla siebie oparciem - ja zawsze powtarzałem ci, że jesteś najlepszą szukającą na tej planecie, a ty mi że kiedyś na pewno wyruszę w swoją wymarzoną podróż. Później nasze drogi się rozeszły - ty zostałaś Sroką (a Sroki to mój ulubiony zespół), ja ruszyłem w świat szukając przygód... Nie wiem jak nasze relacje mogą się układać w tym momencie, ale chciałbym wciąż cię lubić ogólnie to muszę tutaj coś z tobą mieć, ale jakiś rewelacyjnych pomysłów mi brak, więc zdaję się trochę na ciebie jeśli pozwolisz
Naprawdę wiele nas łączy, ale ja dziś gram z jedenastką, a Ty nigdy nie zajmiesz mojego miejsca, nawet jak nie ma mnie w pobliżu, Mad Max, choćbyś była najlepszym graczem pod słońcem i zdobyła serca wszystkich moich zagubionych chlopców
A tak poważniej. Byłaś dobra w quidditcha, o wiele lepsza ode mnie i trudno mi było się z tym pogodzić — nie umiem przegrywać, walkę do samego końca mam we krwi. Kiedy Ty osiągałaś w szkolnej drużynie same sukcesy, ja walczyłam o przeskoczenie wysoko postawionej przez brata poprzeczki. Niestety, bezskutecznie. Musiałam być zazdrosna i choć względnie Cię tolerowałam, bo pewnie nie uczyniłaś mi nigdy żadnej krzywdy, wewnętrznie w Twoim towarzystwie byłam rozstrojona, a każde Twoje słowo doprowadzało mnie do szału i w duchu mogliłam się, żebyś spadła z tej przeklętej miotły w końcu. Kiedy doszły mnie słuchy o twoich sukcesach zniecierpiałam Cię jeszcze bardziej (to irracjonalne, ale nic na to nie poradzę), bo zostałaś ucieleśnieniem tego, kim ja miałam być. Dziś dla mnie jesteś wredną i paskudną Harpią, zajęłaś w tym świecie moje miejsce i choć wewnętrznie imponują mi Twoje umiejętności nie mogę znieść Twojej obecności i wyraźnie manifestuję swoją niechęć — choć silne kobiety powinny trzymać się razem. Może pewnego dnia dojrzejemy, a raczej ja dojrzeję do tego, by uścisnąć Ci dłoń i zaakceptować Twój byt, a wtedy zostaniemy bff.
A tak poważniej. Byłaś dobra w quidditcha, o wiele lepsza ode mnie i trudno mi było się z tym pogodzić — nie umiem przegrywać, walkę do samego końca mam we krwi. Kiedy Ty osiągałaś w szkolnej drużynie same sukcesy, ja walczyłam o przeskoczenie wysoko postawionej przez brata poprzeczki. Niestety, bezskutecznie. Musiałam być zazdrosna i choć względnie Cię tolerowałam, bo pewnie nie uczyniłaś mi nigdy żadnej krzywdy, wewnętrznie w Twoim towarzystwie byłam rozstrojona, a każde Twoje słowo doprowadzało mnie do szału i w duchu mogliłam się, żebyś spadła z tej przeklętej miotły w końcu. Kiedy doszły mnie słuchy o twoich sukcesach zniecierpiałam Cię jeszcze bardziej (to irracjonalne, ale nic na to nie poradzę), bo zostałaś ucieleśnieniem tego, kim ja miałam być. Dziś dla mnie jesteś wredną i paskudną Harpią, zajęłaś w tym świecie moje miejsce i choć wewnętrznie imponują mi Twoje umiejętności nie mogę znieść Twojej obecności i wyraźnie manifestuję swoją niechęć — choć silne kobiety powinny trzymać się razem. Może pewnego dnia dojrzejemy, a raczej ja dojrzeję do tego, by uścisnąć Ci dłoń i zaakceptować Twój byt, a wtedy zostaniemy bff.
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Bott, pewnie zwykle darliśmy koty, Ciebie to bawiło, mnie mniej, krzyczeliśmy na siebie na cały Pokój Wspólny, ciskałam w Ciebie upiorogackami, a Ty mi podrzucałeś łajnobomby. Czasami miałam Cię dość i głośno narzekałam jaki to z Matta Botta imbecyl, a czasami po prostu nawet mnie to śmieszyło i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Oboje młodzi i przez to nie za mądrzy. Ale Twoją śmieszną bajerę trochę wyśmiewałam.
Jak zaczełam grać zawodowo, to już po barach się tak często nie szlajałam, ale jak Cię widzę na Pokątnej, to nie udaję, ze o Tobie zapomniałam, a witam się jak ze starym znajomym i czasami rzucam coś zaczepnego, nawiązując do naszych armagedonów w Wieży Gryffindoru.
Billy, ja sobie zawsze wmawiałam, że byłes szukającym tylko dlatego, że byłeś starszy i nie dopuszczałam mysli, że mógłbyś okazać się lepszy i trochę panikowalam na myśl o prawdziwej solówie, bo się cykałam, że wypadnę gorzej, dlatego zaklinałam rzeczywistość, a z zazdrości i zawiści pokazywałam kolce. :< Docinałeś mi, ja nie pozostawalam dłużna, nigdy jednak nie śmiałam się z Twojego jąkania, bo to uważam za prawdziwie paskudne, a ja aż taka niemiła nie jestem. Śledzę przebieg Twojej kariery i się złoszczę, kiedy odnosisz sukcesy, bo byłoby mi milej, gdyby ich nie było i w końcu dostałabym potwierdzenie, że w szkole to ja powinnam była być szukającą Gryffindoru.
Nie wiem jak musiałabym być pijana, aby przyznać, że jesteś świetnym szukającym i że oglądam Twoje mecze również. ;/ Wszystkie znaki na niebie i ziemi, jakie Ci przesyłam, wskazują jedynie na moją niechęć do Ciebie.
Johnatan, jednego dormitorium to na pewno nie dzieliliśmy, bo dziewczynki nie dzielą sypialni z chłopcami. Myślę jednak, że mogliśmy znaleźć wspólny język, jesli nie przeszkadzało Ci, że miewam swoje humorki. Doceniałam, że rozumiesz jak to jest nie mieć grosza przy duszy, ale jak zrozumiałam, że podkradasz innym, to na Ciebie wrzeszczałam. Jako dziecko ciągle latałam do kościoła, zostalam surowo wychowana, niektórych rzeczy nie da się z głowy wyzbyć, zwłaszcza wartości przez rodziców wpojonych, więc kradzież potępiałam zawsze bardzo i mówilam, że trzeba zarobić na to, co się chce miec, obojętnie jak, bo żadna praca nie hanbi, a jedyny wstyd to kraść. Razem potem wylądowaliśmy w Dziurawym Kotle i się pocieszaliśmy, ze jeszcze wygrzebiemy się z tego życiowego doła, że będzie lepiej i sukces czeka na nas za rogiem. Mnie się w końcu udalo, ale nie zapomniałam o Tobie i czasami wysyłam Ci listy, czy wciąz żyjesz i jak Ci się to życie wiedzie. <3
Hannah, może na początku chciałam Ci pomóc, wspólnie potrenować, pokazać Ci kilka sztuczek, ale gdy odmówiłaś, to się nie narzucałam, a Twoje nieprzyjemne spojrzenia sprawiły, ze i ja zapałalam do Ciebie niechęcią, ale starałam się to ignorować ze względu na dobro drużyny. Podczas meczy współpraca była najważniejsza, ale w szatni czasami nie mogłam powstrzymac się od komentarza, że mogłaś zrobić coś lepiej i nie lubiłaś mnie jeszcze mocniej.
Ogólnie: jak Hania Max, tak Max Hani, reaguje na nią jak rozjuszona kotka, jest nastroszona i szorstka, bo wciąż sądzi, że Hania miała z nią problem wyssany z palca, ale ona nigdy się nikomu nie podlizywała i nie próbowala wzbudzać sympatii na siłę. :<
Jak zaczełam grać zawodowo, to już po barach się tak często nie szlajałam, ale jak Cię widzę na Pokątnej, to nie udaję, ze o Tobie zapomniałam, a witam się jak ze starym znajomym i czasami rzucam coś zaczepnego, nawiązując do naszych armagedonów w Wieży Gryffindoru.
Billy, ja sobie zawsze wmawiałam, że byłes szukającym tylko dlatego, że byłeś starszy i nie dopuszczałam mysli, że mógłbyś okazać się lepszy i trochę panikowalam na myśl o prawdziwej solówie, bo się cykałam, że wypadnę gorzej, dlatego zaklinałam rzeczywistość, a z zazdrości i zawiści pokazywałam kolce. :< Docinałeś mi, ja nie pozostawalam dłużna, nigdy jednak nie śmiałam się z Twojego jąkania, bo to uważam za prawdziwie paskudne, a ja aż taka niemiła nie jestem. Śledzę przebieg Twojej kariery i się złoszczę, kiedy odnosisz sukcesy, bo byłoby mi milej, gdyby ich nie było i w końcu dostałabym potwierdzenie, że w szkole to ja powinnam była być szukającą Gryffindoru.
Nie wiem jak musiałabym być pijana, aby przyznać, że jesteś świetnym szukającym i że oglądam Twoje mecze również. ;/ Wszystkie znaki na niebie i ziemi, jakie Ci przesyłam, wskazują jedynie na moją niechęć do Ciebie.
Johnatan, jednego dormitorium to na pewno nie dzieliliśmy, bo dziewczynki nie dzielą sypialni z chłopcami. Myślę jednak, że mogliśmy znaleźć wspólny język, jesli nie przeszkadzało Ci, że miewam swoje humorki. Doceniałam, że rozumiesz jak to jest nie mieć grosza przy duszy, ale jak zrozumiałam, że podkradasz innym, to na Ciebie wrzeszczałam. Jako dziecko ciągle latałam do kościoła, zostalam surowo wychowana, niektórych rzeczy nie da się z głowy wyzbyć, zwłaszcza wartości przez rodziców wpojonych, więc kradzież potępiałam zawsze bardzo i mówilam, że trzeba zarobić na to, co się chce miec, obojętnie jak, bo żadna praca nie hanbi, a jedyny wstyd to kraść. Razem potem wylądowaliśmy w Dziurawym Kotle i się pocieszaliśmy, ze jeszcze wygrzebiemy się z tego życiowego doła, że będzie lepiej i sukces czeka na nas za rogiem. Mnie się w końcu udalo, ale nie zapomniałam o Tobie i czasami wysyłam Ci listy, czy wciąz żyjesz i jak Ci się to życie wiedzie. <3
Hannah, może na początku chciałam Ci pomóc, wspólnie potrenować, pokazać Ci kilka sztuczek, ale gdy odmówiłaś, to się nie narzucałam, a Twoje nieprzyjemne spojrzenia sprawiły, ze i ja zapałalam do Ciebie niechęcią, ale starałam się to ignorować ze względu na dobro drużyny. Podczas meczy współpraca była najważniejsza, ale w szatni czasami nie mogłam powstrzymac się od komentarza, że mogłaś zrobić coś lepiej i nie lubiłaś mnie jeszcze mocniej.
Ogólnie: jak Hania Max, tak Max Hani, reaguje na nią jak rozjuszona kotka, jest nastroszona i szorstka, bo wciąż sądzi, że Hania miała z nią problem wyssany z palca, ale ona nigdy się nikomu nie podlizywała i nie próbowala wzbudzać sympatii na siłę. :<
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
hahahaha, no tak, walnęłam się, wybacz XD Ale spoko! Myślę, że mogłem znosić twoje humorki, nawet te najgorsze, a jak wrzeszczałaś, że kradnę to ci mówiłem, że to właśnie moja praca no, ale w każdym razie gitarka i chyba mniej więcej jesteśmy dogadane ;D
Ustrzelę cię kiedyś jak kaczkę w locie :*
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Obiecałam, więc jestem. Daj mi coś dobrego, najlepiej darmowe bilety na mecze
Maxine, Maxine, Maxine. Jesteś starsza o dwa lata, w czasach szkolnych należałaś do osób głośnych, nieobawiających się walczyć o siebie (nawet jeśli w rzeczywistości było zupełnie inaczej) — godne podziwu, choć nasze drogi prawdopodobnie przez długi czas się ze sobą nie przecinały. Po raz pierwszy spotkałyśmy się na meczu Gryffindoru z Hufflepuffem, ty byłaś zajęta gonieniem za złotą plamką, ja zaś zdobywałam punkty (albo też się starałam to robić) dla drużyny. Nie wiem, czy przez te lata wspólnej gry w ogóle mnie kojarzyłaś, ja z pewnością Ciebie nie (ale jakbyś pytała, to będę się wypierać — duh, zawsze wiedziałam, kim jesteś! ). Pamięć o tobie odżyła niedługo po tym, jak zostałaś szukającą Srok z Montrose. Jako ogromna fanka quidditcha — kibicowałam ci zaciekle od tego czasu, nie bacząc na twoją zmianę drużyny. Może to dlatego, że kibicuje tej drużynie, która aktualnie mi pasuje, albo może dlatego, że lubię krytykować każdego i zawsze jestem 'za naszymi!'. Moja ruda głowa mogła ci mignąć w tłumie, choć po prawdzie rudzielców tu od groma, niemniej przynajmniej raz w twojej karierze poprosiłam cię o autograf. Czy to poszło w jakąś znajomość — nie wiem, niemniej darmowe bilety zawsze utulę, bo o fanów należy dbać!
Maxine, Maxine, Maxine. Jesteś starsza o dwa lata, w czasach szkolnych należałaś do osób głośnych, nieobawiających się walczyć o siebie (nawet jeśli w rzeczywistości było zupełnie inaczej) — godne podziwu, choć nasze drogi prawdopodobnie przez długi czas się ze sobą nie przecinały. Po raz pierwszy spotkałyśmy się na meczu Gryffindoru z Hufflepuffem, ty byłaś zajęta gonieniem za złotą plamką, ja zaś zdobywałam punkty (albo też się starałam to robić) dla drużyny. Nie wiem, czy przez te lata wspólnej gry w ogóle mnie kojarzyłaś, ja z pewnością Ciebie nie (ale jakbyś pytała, to będę się wypierać — duh, zawsze wiedziałam, kim jesteś! ). Pamięć o tobie odżyła niedługo po tym, jak zostałaś szukającą Srok z Montrose. Jako ogromna fanka quidditcha — kibicowałam ci zaciekle od tego czasu, nie bacząc na twoją zmianę drużyny. Może to dlatego, że kibicuje tej drużynie, która aktualnie mi pasuje, albo może dlatego, że lubię krytykować każdego i zawsze jestem 'za naszymi!'. Moja ruda głowa mogła ci mignąć w tłumie, choć po prawdzie rudzielców tu od groma, niemniej przynajmniej raz w twojej karierze poprosiłam cię o autograf. Czy to poszło w jakąś znajomość — nie wiem, niemniej darmowe bilety zawsze utulę, bo o fanów należy dbać!
I'd rather watch my kingdom fall
...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...
Please pull me from the dark,
And show me hope again...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
No ziomek. Musimy się lubić, tak sobie myślę. Może nie od początku, może od momentu, gdy rozpoczęły się wspólne treningi Quidditcha, ale no, MUSIMY - ten sam wiek, ten sam dom, ta sama drużyna Quidditcha, halo. Na pewno pomagałam ci odganiać się od Ślizgonów, może z tego powodu lądowałam czasami w skrzydle szpitalnym, bo dostawałam fangę w nos, ale to nieważne, kimkolwiek byłaś, nie powinni cię tak traktować, nikt nie dał im takiego prawa, żeby szykanować mugolaków, którzy przecież byli takimi samymi czarodziejami jak oni. Może któregoś razu razem wszczęłyśmy awanturę, może ja wyszłam naprzód, a ty za mną poszłaś - to zależy od ciebie, znasz siebie lepiej! - i dostałyśmy razem miesięczny szlaban w profesorskim gabinecie. Byłam obrońcą w drużynie Quidditcha przez całe 5 lat, też musiałyśmy wypracować na tym gruncie jakąś współpracę.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Z poślizgiem, ale jestem!
Rowan, na pewno dam Ci i bilet, i autograf, imiłość sympatię, no! Zawsze traktowałam grę w quidditcha niezwykle poważnie, więc jeśli grałaś w drużynie przeciwnej - miałam Cię na oku. Zwłaszcza, że przez kilka lat grałam jako ścigająca, gdyż należne mi miejsce okupował uzurpator Billy, ale jak tylko poszedł sobie papa ze szkoły, to łapałam znicza. Także nasza rywalizacja wtedy mogła być zacięta i z pewnością Cię kojarzę, bo wroga trzeba było znać, nawet jeśli to tylko szkolny quidditch. Po szkole pewnie mi trochę przeszło, więc jak spotkałyśmy się po latach, to z chęcią zaczęłam z Tobą rozmawiać, trudną czuprynkę trudno przeczyć, mogłyśmy więc złapać wspólny język, kiedy dawałam Ci autograf! A ponieważ jesteś taka sympatyczna, to chcę utrzymywać kontakt czasami i wysyłam Ci bilety na mecze, jeśli tylko chcesz.
Jackie, na początku mogłyśmy traktować się obojętnie, spałyśmy w jednym dormitorium (?), ale ani mnie specjalnie nie grzałaś, ani nie ziębiłaś, ot taka tam znajomość szkolna; dopiero w chwili, kiedy obie zaczęłyśmy grać w quidditcha nawiązałyśmy lepszy kontakt, w końcu wspólna walka o punkty zbliża! A już najbardziej to ta kampania przeciwko Ślizgonom i wspólne bójki z nimi, bo jak ty zaczęłaś, to poszłam za tobą jak w ogień, też dostałam w nos i na każdym z miesięcznege szlabanu powtarzałam, że było warto. Twarde z nas dziewuchy, nie dajemy sobie w kaszę dmuchać, więc trzymamy dziewczyńską sztamę!
Rowan, na pewno dam Ci i bilet, i autograf, i
Jackie, na początku mogłyśmy traktować się obojętnie, spałyśmy w jednym dormitorium (?), ale ani mnie specjalnie nie grzałaś, ani nie ziębiłaś, ot taka tam znajomość szkolna; dopiero w chwili, kiedy obie zaczęłyśmy grać w quidditcha nawiązałyśmy lepszy kontakt, w końcu wspólna walka o punkty zbliża! A już najbardziej to ta kampania przeciwko Ślizgonom i wspólne bójki z nimi, bo jak ty zaczęłaś, to poszłam za tobą jak w ogień, też dostałam w nos i na każdym z miesięcznege szlabanu powtarzałam, że było warto. Twarde z nas dziewuchy, nie dajemy sobie w kaszę dmuchać, więc trzymamy dziewczyńską sztamę!
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Maxine, och Maxine! Wiedz więc, iż z pewnością przyjmę ten bilet, i autograf, a nawet i sympatię wypełnioną miłością, o!
To w sumie całkiem intrygujący zbieg okoliczności, że twój ostatni rok na pozycji ścigającej był moim pierwszym w tejże roli. Z pewnością więc dostrzegałaś masę błędów początkującego oraz jeszcze większą ilość uporu, zmuszającą do morderczych treningów — byleby tylko być lepszą. A to w połączeniu z moim jakże urokliwym charakterem, doprowadzało do spięć, chmurnych spojrzeń i rywalizacji, o jakiej nie słyszał świat (a może i słyszał, kto go tam wie ). Po roku jednak wybyłaś szukać szczęścia (znaczy — znicza), także skala naszych zmagań znacznie się ograniczyła. Niemniej triumfujące spojrzenia pod koniec gry oraz obietnica rewanżu zawsze pozostawały takie same.
Po szkole, gdy zaczęłaś odnosić sukcesy — o dziwo nie czułam zazdrości, a dumę. No hej! Jeszcze do niedawna łoiłyśmy sobie wzajemnie dupska, a teraz proszę! Szukająca Srok! A potem Harpii! Harpii! Więc zdecydowanie popieram pogaduchy nad autografem, które, nawet jeśli nie przerodziły się w małą wielką przyjaźń, to zmieniły cię na całkiem przyjemną znajomość! Bilety zawsze witam z radością i staram się brać wolne na mecze, w których grasz. Czasem też zalewam cię listami o innych drużynach, w których rozpisuje się nad tym, kto, jakie popełnia błędy i dlaczego sędzia kalosz i wgl. kto dopuścił co poniektóre osoby do mioteł, bo to musiał być chyba jakiś gumochłon, a ten sezon będzie niesamowity i Quidditch to jedyny słuszny sport
To w sumie całkiem intrygujący zbieg okoliczności, że twój ostatni rok na pozycji ścigającej był moim pierwszym w tejże roli. Z pewnością więc dostrzegałaś masę błędów początkującego oraz jeszcze większą ilość uporu, zmuszającą do morderczych treningów — byleby tylko być lepszą. A to w połączeniu z moim jakże urokliwym charakterem, doprowadzało do spięć, chmurnych spojrzeń i rywalizacji, o jakiej nie słyszał świat (a może i słyszał, kto go tam wie ). Po roku jednak wybyłaś szukać szczęścia (znaczy — znicza), także skala naszych zmagań znacznie się ograniczyła. Niemniej triumfujące spojrzenia pod koniec gry oraz obietnica rewanżu zawsze pozostawały takie same.
Po szkole, gdy zaczęłaś odnosić sukcesy — o dziwo nie czułam zazdrości, a dumę. No hej! Jeszcze do niedawna łoiłyśmy sobie wzajemnie dupska, a teraz proszę! Szukająca Srok! A potem Harpii! Harpii! Więc zdecydowanie popieram pogaduchy nad autografem, które, nawet jeśli nie przerodziły się w małą wielką przyjaźń, to zmieniły cię na całkiem przyjemną znajomość! Bilety zawsze witam z radością i staram się brać wolne na mecze, w których grasz. Czasem też zalewam cię listami o innych drużynach, w których rozpisuje się nad tym, kto, jakie popełnia błędy i dlaczego sędzia kalosz i wgl. kto dopuścił co poniektóre osoby do mioteł, bo to musiał być chyba jakiś gumochłon, a ten sezon będzie niesamowity i Quidditch to jedyny słuszny sport
I'd rather watch my kingdom fall
...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...
Please pull me from the dark,
And show me hope again...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Rowan, rozumiemy się doskonale! Wszystko mi jak najbardziej odpowiada, ale te opowieści o innych drużynach, to muszą też być przy kremowym piwku. O quidditchu mogę dyskutować godzinami i nigdy mi się nie nudzi, także jak już się spotykamy, to nie możemy się nagadać i przegadać. Chodźmy czasami razem na mecze! Np. Jastrzębi z Falmouth, aby można było na kogo buczeć.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
Strona 1 z 2 • 1, 2
Mad Max
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania