Wydarzenia


Ekipa forum
Christopher Meadowes - budowa
AutorWiadomość
Christopher Meadowes - budowa [odnośnik]02.01.18 22:47

Christopher Meadowes

Data urodzenia: 23.05.1928
Nazwisko matki: Sprout
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: hodowca sów i jastrzębi, pomocnik w sklepie magizoologicznym
Wzrost: 184 cm
Waga: 71 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: ciemnobrązowe
Znaki szczególne: Jest ponadprzeciętnie wysoki; ma pięciocentymetrową bliznę na podbródku sięgającą aż do brody, przez większość czasu ma roztrzepane włosy.




Kiedy jastrząb uchwycił w swe szpony piękną płomykówkę, nie mogło z tego wyjść nic nietuzinkowego.

To lubiła powtarzać moja babcia, gdy w letnie noce siadała przy moim łóżku by ukoić mnie do snu snutymi opowieściami. Robiła to zawsze, gdy rodzice byli zbyt zapracowani by móc w spokoju poświęcić czas swojemu jedynemu dziecku, mimo iż jednak nie zdarzało się to za często, do tej pory potrafię przynajmniej streścić większość z jej opowieści. A to dlatego, że leżąc w łóżku, wąchając tak znajomy i przyjemny zapach mięty z przydomowego ogródka, zasłuchiwałem się w metaforyczne opowieści o tym jak poznali się moi rodzice. Było w tym więcej magii niż w historiach opowiadających o wielkich czarach, ponieważ każda z tych opowieści nasuwała prosty wniosek, rodzice naprawdę się kochali i nigdy nie mieli przestać, a ja byłem czymś najlepszym co mogło się im przydarzyć. Dla małego dziecka zakochanego od swoich pierwszych dni w opierzonych władcach nocnego nieba i zapatrzonych w rodziców jak w prawdziwych bohaterów, historie, które wtedy słuchałem były najlepszym co mogło mi się trafić, chłonąłem je jak gąbka dopiero po latach w pełni wygrzebując z nich fakty, wtedy jednak ilość fikcji nie miała znaczenia. Słuchałem więc jak tata podróżując po świecie trafił na moją mamę, która wraz ze swoim ojcem przebywała we Francji ucząc się wszystkiego o tamtejszych roślinach i zwierzętach, które również ją fascynowały. Łagodna, piękna, delikatna, ale z prawdziwym charakterem, tak opisywała ją każda historia, ojca zaś przedstawiając jako gwałtownika i małego nicponia, który nic sobie nie robił z wielu zasad, ignorował narzucone mu z góry konwenanse, był wolny, był panem swojego losu, jak jastrząb kołujący wysoko w chmurach.


Do dziś pamiętam, że jastrząb ten pochwycił płomykówkę w swoje szpony przez jego delikatność uznając go za łatwą ofiarę. Nie przewidział jednak tego, że dobre serce i niespodziewanie silny charakter sowy sprawią, że jego pazury stępieją, a dziób zamiast zadać nieprzyjemny cios będzie tylko iskać. Wtedy, będąc mały nie rozumiałem jeszcze podwójnego znaczenia tej historii, od zawsze jednak wiedziałem, że to właśnie mama usidliła ojca, to nie on ją zdobył, jak lubił sam twierdzić. Został po prostu złapany w sidła, z których nigdy już się nie wyplątał, nawet nie chciał.
Dahlia Sprout i Cyrus Meadowes od tamtej pory nie stracili ze sobą kontaktu nawet na chwilę. Mimo iż ich drogi rozeszły się na prawie rok regularnie pisywali do siebie, by w końcu spotkać się na londyńskich ulicach, oboje niesamowicie szczęśliwi z rodzących się możliwości. Jak już wcześniej się okazało oboje podzielali pełne pasji spojrzenie na przyrodę i chociaż specjalizowali się w odmiennych królestwach nie przeszkodziło im to toczyć trwające godziny dyskusję i wzbogacać się nawzajem wiedzą, by w końcu stworzyć między nią więź równie silną jak między sobą. Nie wiele czasu minęło od ich pierwszej rozmowy w Anglii do oświadczyn ojca, a jeszcze mniej do dnia ślubu. I mimo wydawać by się mogło dużego pośpiechu żadne z nich do dziś nie żałuje podjętych decyzji. Kreowali oni swoją przyszłość bardzo zgodnie, podjęli rodzinny interes Meadowesów, którzy zajmowali się prowadzeniem  sklepów magizoologicznych przejmując na własność ten znajdujący się w Londynie, by w szybkim tempie rozwinąć zakres usług dzięki niesamowitej wiedzy o roślinach Dahlii. Byli zapracowani, ale szczęśliwi, a jak zapewniali dziadkowie, tym szczęśliwsi, gdy na świecie pojawiłem się ja. Zaburzyłem trochę porządek życia rodziców, mama nie miała już tyle czasu by spędzać całe dnie w sklepie, dlatego też podjęła się pracy, która nie wymagała od niej opuszczania domu, zaczęła hodować sowy, które ojciec sprzedawał później w naszym sklepie.


Moja miłość do pierzastych przyjaciół pielęgnowana była we mnie od najmłodszych dni. Kiedy tylko podrosłem na tyle by móc opuszczać łóżeczko na dłużej niż na czas karmienia czy przytulanie, mama zaczęła zabierać mnie ze sobą do pierwszych sów, dla których wolierę ojciec zbudował w parę tygodni, chcąc  zrobić swojej żonie niespodziankę. Ponoć lubiłem wyrywać pióra staremu i cierpliwemu puszczykowi, co już dwa lata później stało się dla mnie nie do pomyślenia.
Zanim nauczyłem się dobrze mówić, umiałem już utrzymać małą sowę na swoim ramieniu i wiedziałem jak głaskać ją by nie dziobnęła mnie niezadowolona ze zbyt natrętnych pieszczot. Obserwując mamę i czasem pomagającego jej ojca nauczyłem się jak karmić te zwierzęta, a każdy wylęg był dla mnie fascynującym wydarzeniem. Ekscytowałem się na widok brzydkich, pomarszczonych pisklaczych główek bardziej niż z jakiegokolwiek innego powodu. Tym bardziej, gdy w wieku pięciu lat dowiedziałem się, że ten właśnie miot jest wyjątkowy, jeden z pisklaków miał nigdy nie trafić do sklepu i obcego właściciela, miał zostać z nami. Kiedy inne dzieci w okolicy dostawały psy, koty, puffki czy szczury ja niemal trząsłem się z niecierpliwości i krążyłem wokół gniazda, w którym miała wylęgnąć się moja płomykówka.
Atena (nazwana tak na cześć greckiej bogini, o której opowiadała mi babcia, jej świętym zwierzęciem była sowa) stała się moją najlepszą przyjaciółka, powierniczką sekretów, towarzyszką w samotne dni. To ona pojechała ze mną do Hogwartu, ona wysłuchiwała moich żali na niepowodzenia szkolne i życiowe. Nie była w tym co prawda jedyna, szybko udało mi się zdobyć przyjaciółkę od serca i paru bliskich znajomych, jednakże Atena była pierwszą istotą której się z czegoś zwierzałem. Chociażby ćwicząc na niej to co powiem później innym.


Lata spędzone w szkole po dziś dzień wspominam dobrze, choć nigdy nie byłem specjalnie wybitnym uczniem. Prawdę mówiąc na początku swojej kariery z magią byłem dość niezdarny, bałem się latania na miotle odkąd złamałem sobie rękę spadając z mojej dziecięcej w wieku siedmiu lat, a i nie za specjalnie lubiłem za machaniem różdżką, wolałem spokojne siedzenie i przyswajanie wiedzy teoretycznej, co szło mi dobrze, jednak kiedy miałem rzucić jakieś zaklęcie… Dopiero pomoc najbliższych pomogła mi oswoić się z podstawami i uczyniła obronę przed czarną magią i zaklęcia o wiele łatwiejszymi i bardziej przyswajalnymi, z czasem więc zacząłem radzić sobie coraz lepiej, moim konikiem jednak okazała się dopiero wprowadzona na trzecim roku opieka nad magicznymi stworzeniami. Ten przedmiot zdałem bez mrugnięcia okiem i z niego miałem zawsze najwyższe oceny, zielarstwo też szło mi całkiem nieźle, a historia magii zostawała w głowie, w końcu było to po prostu czytanie, przetwarzanie i zapamiętanie przyswojonych informacji. Jedynie transmutacji i eliksirów (paradoksalnie jednego z przedmiotów nie wymagającego machania różdżką) bałem się do końca szkoły, a egzaminy z nich poszły mi najsłabiej.




Patronus: Płomykówka madagaskarska jednym z najważniejszych ptaków w życiu Christophera, jak zresztą niemal każda z płomykówek, jednak ta zagościła w jego sercu bardzo mocno, nawet mocniej niż sam Meadowes by sobie tego życzył.
Przywołując swojego patronusa posługuje się kilkoma wspomnieniami, pierwszym z nich jest dzień w którym oglądał jak skorupka jajka powoli pęka i przebija się przez nią dziób ptaka, który miał być jego przyjacielem, prawdziwie powierzonym mu zwierzęciem od narodzin po dzień śmierci, pierwszym przyjacielem. Drugim jest wspomnienie tego pełnego ciepła uśmiechu, przyjemnego zapachu powietrza po deszczu i delikatnego aromatu mięty unoszącego się w tle, słońce pieszczące skórę twarzy i delikatnie muskające dłonie, dzień w którym wreszcie zrozumiał swoje uczucia, dzięki czemu to zwykłe, choć bardzo miłe popołudnie stało się w jego oczach naprawdę wyjątkowe.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 19 2
Zaklęcia i uroki: 15 3
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 1 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 3 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
ONMS IV 40
AnatomiaI 2
SpostrzegawczośćI 2
ZielarstwoI 2
Historia magiiI 2
AstronomiaI 2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Silna wolaI2
Jasny umysłI2
SzczęścieI5
EkonomiaI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa-0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I ½
Muzyka (wiedza)I½
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI1
Taniec współczesnyI1
JeździectwoI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak-0
Reszta: 2

Wyposażenie

WYPISZ po przecinku rzeczy (zwierzęta, inne) zakupione w sklepiku MG

Gość
Anonymous
Gość
Christopher Meadowes - budowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach