Pokój Leanne
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Leanne
Pokój Leanne przypomina bardziej bibliotekę, niż dziewczęcą sypialnię. Gdyby nie stojące w kącie łóżko, szafa na ubrania, zawalone papierami biurko i wiele rozmaitych elementów wystroju łatwo można by się pomylić. Pomieszczenie jest utrzymane w stonowanych barwach, a sama właścicielka spędza w nim niezbyt dużo czasu, preferując pracę w bibliotce. Okno sypialni skierowane jest na piękne, zielone tereny, które zapierają dech w piersi zarówno w słoneczne lato, kolorową jesień i wiosnę, jak i w zimę, gdy ziemia pokryta jest śniegiem.
Czesanie zawsze mnie relaksowało i uspokajało, podobnie było zresztą z podsuwanymi mi pod nos ciastkami, nic więc dziwnego, że od pewnego czasu wiele osób z rodziny stosowało na mnie podobny zabieg, gdy szykowała się kolejna ciężka przeprawa przez morze poważnych tematów. Tym razem jednak nie starałam się doszukiwać podstępu w zachowaniu brata - wraz z dotknięciem włosów przez szczotkę moje myśli skierowały się na przyjemną stymulację cebulek. Nie przeszkadzało mi milczenie Gabriela, dopóki nie wspomniał imienia Samuela; od czasu naszego ostatniego spotkania wciąż miałam z jego osobą mały problem, lecz problemem tym nie chciałam się z nikim dzielić. Nie wiedziałam jak zareagowałoby moje rodzeństwo, gdybym poinformowała ich o niecnym postępku Skamandera i przypadkowym rozdarciu mojej spódnicy, i nie chciałam tego sprawdzać. Westchnęłam więc w duchu, zerkając w stronę posłania mojego małego puszka. Cóż, przynajmniej tyle dostałam zadośćuczynienia za urażoną dumę.
- Wiedziałam - odparłam zgodnie z prawdą; nie zamierzałam nikogo oszukiwać - i nie podoba mi się to, ale wydawała się być zdecydowana i pewna tej decyzji. - Nie zagłębiałam się w ten temat wtedy, mając świadomość, że moje słowa nic a nic nie zmienią. Każda osoba w tej rodzinie cechowała się przecież ogromnym uporem i samozaparciem, jednak te cechy w przypadku drugiej osoby wydawały się być niezwykle irytujące.
- Poradzi sobie, wiesz o tym - kontynuowałam spokojnie, rozumiejąc do czego właśnie zmierzaliśmy - i wiesz również o tym, że nawet w pracy w pogotowiu mogło jej się coś stać. - Zaryzykowałam, wyjawiając wreszcie tamte niewypowiedziane myśli, lecz w pewnym momencie ugryzłam się w język; nie dodałam, że praca aurora była kilkukrotnie bardziej niebezpieczna, ryzykowna i męcząca. - Nie jesteś w stanie nas przed wszystkim ochronić, pączusiu. - Już zapomniałeś jak powtarzałeś, że najlepiej jest się uczyć na błędach? Dodałam w myślach, uśmiechając się lekko. Wprawdzie na błędach obcych, ale cóż, w moim przypadku nie wchodziło to w grę. Zawsze musiałam wpakować swoje ręce tam, gdzie nie powinnam, jednak podobnego zachowania do tej pory nie zauważyłam u Justine. Nie zastanawiałam się nad jego przyczyną, być może coś przeoczyłam? Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zwróciwszy się twarzą do brata, zmarszczyłam czoło.
- Powiedziała Samowi dlaczego to robi? - Zauważyłam łączącą ich zażyłość - o ile tak można było nazwać ciągłe mijanie się, odpychanie i przyciąganie, a potem kolejne skuteczne mijanie - istniała więc szansa, że wyjawiła mu najprawdziwszy powód swojej decyzji.
- Wiedziałam - odparłam zgodnie z prawdą; nie zamierzałam nikogo oszukiwać - i nie podoba mi się to, ale wydawała się być zdecydowana i pewna tej decyzji. - Nie zagłębiałam się w ten temat wtedy, mając świadomość, że moje słowa nic a nic nie zmienią. Każda osoba w tej rodzinie cechowała się przecież ogromnym uporem i samozaparciem, jednak te cechy w przypadku drugiej osoby wydawały się być niezwykle irytujące.
- Poradzi sobie, wiesz o tym - kontynuowałam spokojnie, rozumiejąc do czego właśnie zmierzaliśmy - i wiesz również o tym, że nawet w pracy w pogotowiu mogło jej się coś stać. - Zaryzykowałam, wyjawiając wreszcie tamte niewypowiedziane myśli, lecz w pewnym momencie ugryzłam się w język; nie dodałam, że praca aurora była kilkukrotnie bardziej niebezpieczna, ryzykowna i męcząca. - Nie jesteś w stanie nas przed wszystkim ochronić, pączusiu. - Już zapomniałeś jak powtarzałeś, że najlepiej jest się uczyć na błędach? Dodałam w myślach, uśmiechając się lekko. Wprawdzie na błędach obcych, ale cóż, w moim przypadku nie wchodziło to w grę. Zawsze musiałam wpakować swoje ręce tam, gdzie nie powinnam, jednak podobnego zachowania do tej pory nie zauważyłam u Justine. Nie zastanawiałam się nad jego przyczyną, być może coś przeoczyłam? Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zwróciwszy się twarzą do brata, zmarszczyłam czoło.
- Powiedziała Samowi dlaczego to robi? - Zauważyłam łączącą ich zażyłość - o ile tak można było nazwać ciągłe mijanie się, odpychanie i przyciąganie, a potem kolejne skuteczne mijanie - istniała więc szansa, że wyjawiła mu najprawdziwszy powód swojej decyzji.
W takich chwilach jak te wydawało mu się, że wróciły spokojne czasy, w których widmo wojny nie było tak realne, że nie pukała do ich drzwi. Wrócili do momentu, w którym ich rodzina nie została dotknięta tragedią. Pełna, szczęśliwa rodzina - zdawało się, jakby te chwile radości przeminęły bezpowrotnie, spowite mrokiem nadchodzącego wielkimi krokami konfliktu. I faktycznie, w jego postępowaniu nie było żadnego postępu, po prostu chciał chociaż na chwilę oderwać się od tego co ich otaczało, odciąć się od wszechobecnego bólu i cierpienia. Zamiast tego przegarniał szczotką kolejne warstwy włosów Leanne. Była to czynność niewymagająca zastanowienia, czy wysiłku. Machinalnie poruszał dłonią, w której znajdowała się szczotka. Skupiał się na tym, jak pasma przelewają się między ząbkami, a jego palcami.
A mimo wszystko, myślami uciekł w stronę rozmowy ze Skamanderem i decyzji Justine. Oczywiście, że chciał ją obronić za wszelką cenę, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z charakterystycznego dla ich rodziny uporu.
- Wiem, że da sobie radę. Boję się tylko, że robi to pod wpływem ostatnich wydarzeń i nie myśli jasno. Wiem, że coś może stać się również podczas pracy w pogotowiu, ale jako auror wchodzi prosto w paszczę lwa - żyli w czasach, w których niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku, ale pracując w Biurze Aurorów pchała się prosto w ramiona śmierci. I chociaż sam nagminnie przekładał dobro sprawy nad własne zdrowie to dla Just tego nie chciał - nie życzył sobie tego dla żadnej z nich. Czy to dziwne? Chyba nie, taka rola starszego, nadopiekuńczego brata. - I to mnie nie pokoi, maluszku - zwrócił się do Leanne. Ech, niewolno wykorzystywać słów starszego brata przeciwko niemu! Tak się po prostu nie godzi. Wolał, aby faktycznie uczyły się na błędach, ale niekoniecznie swoich. Pobożnym życzeniem Gabriela było to, aby jego siostry wyjechały w jakieś bezpieczne miejsce, gdzie żaden parszywiec nie śmie ich tknąć i nie będą wystawiane na takie próby, jak ostatnio.
- Nie, nie powiedział mi nic poza tym, że Just chce zapisać się na kurs - wyznał, przywołując wspomnienie dosyć skromnej wymiany zdań z Samem. Naprawdę, Gabriel jako człowiek dosyć prosty nie rozumiał co łączyło Samuela z jego młodszą siostrą. - Czy o wszystkim w tym domu muszę dowiadywać się ostatni? - rzucił niby żartem, niby odnośnie sytuacji Justine, ale chyba nie musiał głośno mówić o tym, że Lea też nie mówiła mu wszystkiego.
A mimo wszystko, myślami uciekł w stronę rozmowy ze Skamanderem i decyzji Justine. Oczywiście, że chciał ją obronić za wszelką cenę, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z charakterystycznego dla ich rodziny uporu.
- Wiem, że da sobie radę. Boję się tylko, że robi to pod wpływem ostatnich wydarzeń i nie myśli jasno. Wiem, że coś może stać się również podczas pracy w pogotowiu, ale jako auror wchodzi prosto w paszczę lwa - żyli w czasach, w których niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku, ale pracując w Biurze Aurorów pchała się prosto w ramiona śmierci. I chociaż sam nagminnie przekładał dobro sprawy nad własne zdrowie to dla Just tego nie chciał - nie życzył sobie tego dla żadnej z nich. Czy to dziwne? Chyba nie, taka rola starszego, nadopiekuńczego brata. - I to mnie nie pokoi, maluszku - zwrócił się do Leanne. Ech, niewolno wykorzystywać słów starszego brata przeciwko niemu! Tak się po prostu nie godzi. Wolał, aby faktycznie uczyły się na błędach, ale niekoniecznie swoich. Pobożnym życzeniem Gabriela było to, aby jego siostry wyjechały w jakieś bezpieczne miejsce, gdzie żaden parszywiec nie śmie ich tknąć i nie będą wystawiane na takie próby, jak ostatnio.
- Nie, nie powiedział mi nic poza tym, że Just chce zapisać się na kurs - wyznał, przywołując wspomnienie dosyć skromnej wymiany zdań z Samem. Naprawdę, Gabriel jako człowiek dosyć prosty nie rozumiał co łączyło Samuela z jego młodszą siostrą. - Czy o wszystkim w tym domu muszę dowiadywać się ostatni? - rzucił niby żartem, niby odnośnie sytuacji Justine, ale chyba nie musiał głośno mówić o tym, że Lea też nie mówiła mu wszystkiego.
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
– Myślała jasno – odparłam; potrafiłam zauważyć, gdy Justine kierowała się spontaniczną decyzją, a kiedy ów decyzja była przemyślana i skrupulatna, tak przynajmniej sądziłam i taką miałam nadzieję, że moja częsta nieobecność w domu w ciągu ostatnich kilku lat nie wpływała na mój osąd sytuacji. – I co ja ci mogę powiedzieć? Nie wpłynę na nią, ty też nie, nawet tata, gdyby próbował. Jest uparta, co zrobisz jak nic nie zrobisz? – Wyrzuciłam elokwentnie, ponownie powtarzając swoje słowa sprzed chwili. Oczywiście martwiłam się o swoją siostrę i nie chciałam, by Gabriel zarzucił mi brak zainteresowania, troski, czy czegoś podobnego, lecz chyba jedynie rzucenie soczystego imperio lub obliviate byłoby jedynym sposobem, by ją nawrócić. Podobnie zresztą miała się sprawa w moim przypadku, bo planowałam ruszyć z pracami naukowymi na anomalie, to ich źródła, miejsc występowania a więc narażałam swoje zdrowie, życie i wolność, w gruncie rzeczy, jednak o moim pomyśle nie wiedział właściwie jeszcze nikt. Wiedziałam, że chociaż występowałam w słusznej sprawie, to prędzej zostałabym przywiązana do kaloryfera i pod stałą kontrolą, żeby i tak nie ruszyć na cmentarz, po naprawie którego skończyłam w szpitalu.
– Jako dobry, starszy brat możesz stać z boku i trzymać rękę na pulsie, nic innego nie możesz zrobić. – Nie mówiłam oczywiście o ciągłej kontroli, wszak nie żyliśmy jeszcze w społeczeństwie panoptycznym, gdzie każdy nas widział i obserwował na każdym kroku, a o zwykłej trosce i opiece, niezbyt ingerującej w życie i podejmowane decyzje. Sięgnęłam do kubka z herbatą, niemal się nią oblewając – była jednak na tyle chłodna, że nie wyrządziłaby nikomu krzywdy.
– Mówisz o moim przyjacielu? – westchnęłam, podejmując temat. – Nie ukrywam, że bardzo nie spodobał mi się sposób wyrzucenia go z tego domu. – Zakomunikowałam, bo wciąż byłam zła na tę sytuację i dosłowne pozbycie się Bojczuka spod tego dachu. – I nie rozumiem, dlaczego zrobił to ktoś, kto w ogóle tu nie mieszka. – A żeby tak któryś śrubokręt spadł Bottowi na najmniejszy palec u stopy.
– Jako dobry, starszy brat możesz stać z boku i trzymać rękę na pulsie, nic innego nie możesz zrobić. – Nie mówiłam oczywiście o ciągłej kontroli, wszak nie żyliśmy jeszcze w społeczeństwie panoptycznym, gdzie każdy nas widział i obserwował na każdym kroku, a o zwykłej trosce i opiece, niezbyt ingerującej w życie i podejmowane decyzje. Sięgnęłam do kubka z herbatą, niemal się nią oblewając – była jednak na tyle chłodna, że nie wyrządziłaby nikomu krzywdy.
– Mówisz o moim przyjacielu? – westchnęłam, podejmując temat. – Nie ukrywam, że bardzo nie spodobał mi się sposób wyrzucenia go z tego domu. – Zakomunikowałam, bo wciąż byłam zła na tę sytuację i dosłowne pozbycie się Bojczuka spod tego dachu. – I nie rozumiem, dlaczego zrobił to ktoś, kto w ogóle tu nie mieszka. – A żeby tak któryś śrubokręt spadł Bottowi na najmniejszy palec u stopy.
- I właśnie to mnie przeraża, świadomie pakuje się w to wszystko. Wiem z czym to się je i nie chcę tego dla niej. Nie teraz, gdy idzie wojna - miał wrażenie, że w którymś momencie zawiódł. Może dlatego zarówno Justine jak i Leanne, nie potrafiły powiedzieć mu od razu o czymś, o czym powinien wiedzieć. Nie rozumiał co zrobił nie tak? Przecież nigdy nie zganił żadnej z sióstr nawet za największą głupotę. A przynajmniej nie w taki sposób, aby bały się do niego odezwać. Wydawało mu się, że mają dobry kontakt. Przynajmniej on starał się poświęcać im tyle czasu i uwagi, na ile pozwalała jego praca. Być może to nadal było za mało? Może powinien być bardziej przygotowany na to, co zamierzały zgotować mu jego ukochane siostrzyczki. Z jednej strony cieszył się, że miał je przy sobie, ale z drugiej strony wiele razy zastanawiał się nad jakimś dobrym planem wywiezienia ich, jak najdalej stąd. Niestety, coś takiego nie wchodziło w grę. Nawet z pomocą zaklęcia obliviate.
- To zamierzam zrobić, jeżeli już ma zamiar pakować się w to wszystko, to przynajmniej dopilnuję najlepiej jak potrafię, aby była dobrze przygotowana i nic jej się nie stało - odparł, pocierając czoło ręką w geście bezradności. Ponownie też sięgnął po herbatę, czując, że jedynie gorący płyn wywołujący przyjemne ciepło rozlewające się po ciele, mogło w jakikolwiek sposób go teraz uspokoić. Nie przerywał jednak czesania włosów młodszej siostry.
- A ja nie ukrywam, że nie podoba mi się fakt iż pod także moim dachem mieszkał osobnik płci męskiej z całkiem ciekawą kartoteką - skontrował, ale ton jego głosu był jak najbardziej spokojny. I znowu nie chodziło mu o sam fakt tego, że Bojczuk znalazł schronienie w tonksowym domu, ale oto, że wszystko odbyło się bez jakiejkolwiek wiedzy Gabriela. Podejrzewał, że gdyby on pozwolił rozgościć się w ich domu całkowicie obcej Leanne osobie ta również nie byłaby zadowolona. I co z tego, że Gabriel przyjaźniłby się z tą osoba od niepamiętnych czasów. - To już inna sprawa, ale nie mam zamiaru mieć oto pretensji do Skamandera. Tak trudno było mi powiedzieć, Lea? Nie wiem, zjadłbym was za to, że udostępniłaś mu pokój? Wsadził do Tower? - naprawdę, nie miał siły. Ręce opadają!
- To zamierzam zrobić, jeżeli już ma zamiar pakować się w to wszystko, to przynajmniej dopilnuję najlepiej jak potrafię, aby była dobrze przygotowana i nic jej się nie stało - odparł, pocierając czoło ręką w geście bezradności. Ponownie też sięgnął po herbatę, czując, że jedynie gorący płyn wywołujący przyjemne ciepło rozlewające się po ciele, mogło w jakikolwiek sposób go teraz uspokoić. Nie przerywał jednak czesania włosów młodszej siostry.
- A ja nie ukrywam, że nie podoba mi się fakt iż pod także moim dachem mieszkał osobnik płci męskiej z całkiem ciekawą kartoteką - skontrował, ale ton jego głosu był jak najbardziej spokojny. I znowu nie chodziło mu o sam fakt tego, że Bojczuk znalazł schronienie w tonksowym domu, ale oto, że wszystko odbyło się bez jakiejkolwiek wiedzy Gabriela. Podejrzewał, że gdyby on pozwolił rozgościć się w ich domu całkowicie obcej Leanne osobie ta również nie byłaby zadowolona. I co z tego, że Gabriel przyjaźniłby się z tą osoba od niepamiętnych czasów. - To już inna sprawa, ale nie mam zamiaru mieć oto pretensji do Skamandera. Tak trudno było mi powiedzieć, Lea? Nie wiem, zjadłbym was za to, że udostępniłaś mu pokój? Wsadził do Tower? - naprawdę, nie miał siły. Ręce opadają!
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Uśmiechnęłam się pobłażliwie na słowa Gabriela, bo w zasadzie jeszcze daleka byłam od myślenia, że czeka nas wojna. Byłam czujna, jednak wciąż miałam w sobie resztki niepoprawnego optymizmu i nadzieję, która mimo ostatnich wydarzeń dalej się we mnie tliła. Nie odpowiedziałam, wzdychając jedynie i upijając herbatę, którą zaraz potem ponownie odłożyłam na swoje miejsce. Położyłam również moją głowę z powrotem na kolanie brata, kończąc wcześniejsze wiercenie się.
– Nie bądź nadopiekuńczy. Dużo osób ją zna, więc one też będą mieć pewnie na nią oko – przypomniałam bratu, mając na myśli chociażby Skamandera, czy szereg innych osób. Nie wiedziałam też co mogę dodać, uznając, że ten temat przerobiliśmy na każdy możliwy sposób. Zresztą, znacznie bardziej zainteresowało mnie to, co Gabriel powiedział po chwili.
– Sprawdzałeś go? – Spytałam z niedowierzaniem wyczuwalnym w głosie, bo miałam wrażenie, że chyba się przesłyszałam. – Johny jest moim przyjacielem od samego początku szkoły. Wiem o nim wszystko, ufam mu i wiem, że nie zrobiłby tutaj nic głupiego. To nie wystarcza? – Byłam nieco zła na brata za to, że od razu prześwietlił Bojczuka, choć wiedziałam o wszystkich – tak sądziłam – przewinieniach. Nie zaskoczyłby mnie więc raczej niczym, ale też nie chciałam słuchać tego, co przeczytał w jego aktach. Było mi również nieco przykro, że nikt nie ufał w moją intuicję i wiarę w osobę, którą znałam wiele lat – wbrew pozorom przecież nie byłam wcale głupia i nierozsądna.
– Ciągle cię nie ma w domu – mnie też, ale to już inna kwestia – Justine się wyprowadziła, tata mieszka u cioci. Miałam siedzieć tu sama? Nie interesowaliście się mną przez ostatnie dwa miesiące, więc nie sądziłam, że udostępnienie komuś pokoju zrobi aż takie zamieszanie. – Taka była prawda: każde miało swoje problemy, w pędzie codziennego życia i obowiązków zapominając o bliskich sobie osobach. Nie miałam o to pretensji, przynajmniej nie zamierzałam mówić o nich głośno.
– Nie bądź nadopiekuńczy. Dużo osób ją zna, więc one też będą mieć pewnie na nią oko – przypomniałam bratu, mając na myśli chociażby Skamandera, czy szereg innych osób. Nie wiedziałam też co mogę dodać, uznając, że ten temat przerobiliśmy na każdy możliwy sposób. Zresztą, znacznie bardziej zainteresowało mnie to, co Gabriel powiedział po chwili.
– Sprawdzałeś go? – Spytałam z niedowierzaniem wyczuwalnym w głosie, bo miałam wrażenie, że chyba się przesłyszałam. – Johny jest moim przyjacielem od samego początku szkoły. Wiem o nim wszystko, ufam mu i wiem, że nie zrobiłby tutaj nic głupiego. To nie wystarcza? – Byłam nieco zła na brata za to, że od razu prześwietlił Bojczuka, choć wiedziałam o wszystkich – tak sądziłam – przewinieniach. Nie zaskoczyłby mnie więc raczej niczym, ale też nie chciałam słuchać tego, co przeczytał w jego aktach. Było mi również nieco przykro, że nikt nie ufał w moją intuicję i wiarę w osobę, którą znałam wiele lat – wbrew pozorom przecież nie byłam wcale głupia i nierozsądna.
– Ciągle cię nie ma w domu – mnie też, ale to już inna kwestia – Justine się wyprowadziła, tata mieszka u cioci. Miałam siedzieć tu sama? Nie interesowaliście się mną przez ostatnie dwa miesiące, więc nie sądziłam, że udostępnienie komuś pokoju zrobi aż takie zamieszanie. – Taka była prawda: każde miało swoje problemy, w pędzie codziennego życia i obowiązków zapominając o bliskich sobie osobach. Nie miałam o to pretensji, przynajmniej nie zamierzałam mówić o nich głośno.
Miał nadzieję, że nie tylko on będzie czujnym okiem spoglądał na Justine. W końcu miała też znajomości w aurorskim gronie. Czuł, że w swojej nadopiekuńczości znajdzie wsparcie u Skamandera. Jako człowiek z natury prosty nie łapał się zbytnio w uczuciowych zawirowaniach tej dwójki, ale nie był na tyle ślepy, aby nie widzieć co się między nimi dzieje. Teraz widocznie musiał skupić się na młodszej siostrze, która urządzała sobie hotel z ich wspólnego domu. I naprawdę nie miałby nic do tego, gdyby nawet listownie poinformowała go o zamieszkaniu Bojczuka, wtedy równie polubownie, Gabriel załatwiłby wszystko ze Skamanderem i prawdopodobnie ominęłaby ich ta cała afera, a tak? Niepotrzebne niesnaski wkradły się do domu Tonksów. A nikt nie zaprzeczy, że Gabriel miał prawo troszkę boczyć się na Leanne. - Lea, wcale nie musiałem szukać. W czarodziejskiej policji i nawet czasem w biurze, przewija się nazwisko Bojczuka - wyjaśnił, kręcąc przy tym głową. Nie jego wina, że umiał dobrze słuchać i przede wszystkim wiedział kiedy słuchać. Czy też nie na tym polegała jego praca? - Ależ wystarczyłoby, gdybyś wcześniej poinformowała mnie, że ktoś ma zamieszkać tu pod moją nieobecność, nie sądzisz, że mam prawo wiedzieć kogo przyjmujemy do wspólnego domu? Czy naprawdę było trudno nakreślić kilka słów? - zdawał sobie sprawę z tego, że nie było go przez ostatni okres w domu i nie miał czasu na rodzinne sprawy, ale z drugiej strony czy nie należały mu się wyjaśnienia? Owszem, ufał Leanne, ale to nie znaczy, że musiał ufać też jej przyjaciołom. Ludzie się zmieniają, szkolne przyjaźnie rozpadają się, a życie brutalnie weryfikuje ludzkie charaktery po ukończeniu szkoły, gdzie już nie są chronieni przez nikogo. - Nie zapędzasz się trochę, Leanne? Nikt nie przestał się tobą interesować, mam pracę, której czasem nie da się przeskoczyć, ale to nie znaczy, że nie mam dwóch chwil, aby przedyskutować coś tak istotnego, jak przyjęcie kogoś pod nasz dach - wyjaśnił. To nie tak, że się nią nie interesował. Nie można było mu tego zarzucić bo mimo natłoku aurorskich obowiązków, starał się zawsze dla nich być. I nigdy nie odmówił im rozmowy. Wyjazd do wschodniej części Europy nie był spełnieniem jego marzeń, ale nie mógł odmówić. Gdy wrócił, starał się bywać w domu jak najczęściej, nie mając nawet ochoty na rozwijanie życia towarzyskiego. - Nie chcę się z tobą oto kłócić, maluszku. Było minęło, a ja mam dosyć grania roli najstarszego, wiesz, że prawienie wam kazań to zawsze była rola Theo. Po prostu udzielaj mi takich informacji z uprzedzeniem, dobrze? - tu nie chodziło oto, że chciał się z nią wykłócać. Wszyscy się gdzieś pogubili, a Gabriel rozpaczliwie próbował trzymać resztki ich rodziny razem; chyba musiał przypomnieć swoim siostrom, że jego kilkumiesięczna nieobecność nic nie zmieniła i nadal mogą na niego liczyć, nawet gdyby wiązało się to z ukryciem zwłok.
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przewróciłam oczami, bo najwidoczniej mój brat nie rozumiał mojego oburzenia albo to ja je źle przekazałam. Niezależnie od tego, dalej nie rozumiałam po co mi o tym mówił, skoro miałam świadomość o nieprzyzwoitej kartotece Johnatana: wbrew pozorom i wątpliwościom osób postronnych wiedziałam o nim w s z y s t k o, a przynajmniej tak sądziłam.
- Mieszkał tu dość długo, nie dałeś mu nawet szansy na poznanie od lepszej strony. - W końcu sprzątał po sobie, nie wskakiwał mi do łóżka i właściwie dużą część czasu spędzał poza domem, więc tak jakby go tu wcale nie było. To jednak nie było istotne, zważywszy na spektakularną, szybką i przymusową wyprowadzkę chłopaka; cóż, gdy prowodyr całego zamieszania czuł się dumny, ja czułam się fatalnie i do tego musiałam świecić oczami za tego rycerzyka za pięć galeonów; czy tak właśnie zachowywali się bliscy?
Moje myśli zresztą równie szybko uciekły na inne tory, zupełnie odbiegające od poruszonej kwestii mieszkającego po kątach Bojczuka; moje myśli krążyły znowu wokół feralnego początku maja, gdy zostałam wysłana na wyprawę badawczą poza Londyn; gdy matka zginęła a psychika Justine została mocno nadszarpnięta. Zastanawiałam się, czy Gabriel już wie o tym, że przez dwa miesiące obwiniałam się o tamten dzień, kiedy nie było mnie z nimi, czy żył w błogiej nieświadomości, chociaż jego słowa dały mi do zrozumienia, że raczej nie. Uśmiechnęłam się więc lekko, nieco gorzko i pobłażliwie zarazem a potem ułożyłam się wygodnie na poduszce, klepiąc miejsce obok.
- Zostaniesz ze mną, buraczku? - Spytałam, ziewając przeciągle; dzisiejszy dzień zdecydowanie mnie zmęczył. - Johny jest w porządku. Może robi głupoty, ale wiem o nich. - Dodałam jeszcze. Miałam oczywiście nadzieję, że Bojczuk naprawdę mówił mi wszystko i robił porządny rachunek sumienia w listach, czy na spotkaniach, ale jak na razie nie miałam powodu, by poddać to w wątpliwość. To, że był trochę dziecinny i pogubiony było zupełnie osobną kwestią. - Jestem śpiąca. - Oznajmiłam, wtulając się nosem w rękę Gabriela i uniemożliwiając mu ucieczkę skomplikowanym objęciem rękoma.
zt
- Mieszkał tu dość długo, nie dałeś mu nawet szansy na poznanie od lepszej strony. - W końcu sprzątał po sobie, nie wskakiwał mi do łóżka i właściwie dużą część czasu spędzał poza domem, więc tak jakby go tu wcale nie było. To jednak nie było istotne, zważywszy na spektakularną, szybką i przymusową wyprowadzkę chłopaka; cóż, gdy prowodyr całego zamieszania czuł się dumny, ja czułam się fatalnie i do tego musiałam świecić oczami za tego rycerzyka za pięć galeonów; czy tak właśnie zachowywali się bliscy?
Moje myśli zresztą równie szybko uciekły na inne tory, zupełnie odbiegające od poruszonej kwestii mieszkającego po kątach Bojczuka; moje myśli krążyły znowu wokół feralnego początku maja, gdy zostałam wysłana na wyprawę badawczą poza Londyn; gdy matka zginęła a psychika Justine została mocno nadszarpnięta. Zastanawiałam się, czy Gabriel już wie o tym, że przez dwa miesiące obwiniałam się o tamten dzień, kiedy nie było mnie z nimi, czy żył w błogiej nieświadomości, chociaż jego słowa dały mi do zrozumienia, że raczej nie. Uśmiechnęłam się więc lekko, nieco gorzko i pobłażliwie zarazem a potem ułożyłam się wygodnie na poduszce, klepiąc miejsce obok.
- Zostaniesz ze mną, buraczku? - Spytałam, ziewając przeciągle; dzisiejszy dzień zdecydowanie mnie zmęczył. - Johny jest w porządku. Może robi głupoty, ale wiem o nich. - Dodałam jeszcze. Miałam oczywiście nadzieję, że Bojczuk naprawdę mówił mi wszystko i robił porządny rachunek sumienia w listach, czy na spotkaniach, ale jak na razie nie miałam powodu, by poddać to w wątpliwość. To, że był trochę dziecinny i pogubiony było zupełnie osobną kwestią. - Jestem śpiąca. - Oznajmiłam, wtulając się nosem w rękę Gabriela i uniemożliwiając mu ucieczkę skomplikowanym objęciem rękoma.
zt
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Leanne
Szybka odpowiedź