Wydarzenia


Ekipa forum
Komnaty Ulyssesa
AutorWiadomość
Komnaty Ulyssesa [odnośnik]05.02.18 16:58

Komnaty Ulyssesa

Sypialnia, łazienka oraz niewielki gabinet, pełniący również funkcję prywatnego salonu służą Ulyssesowi za nowe lokum. Rzeczy, przeniesione zawczasu z dawnego domu, sprawiają, że nie czuje się tak obcy w zamku. Mając wybór, zdecydował się na raczej opustoszałą część posiadłości rodowej. Pomieszczenia intensywnie pachną lasem, dając złudzenie bliskości tychże. Na ścianach zawisło parę zdjęć w ciemnych ramkach, dopasowanych do ciężkich mebli.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]15.03.18 20:47
13 maja

Trzynaście minut po godzinie ósmej rano Jessa przekroczyła próg ogrodowej furtki i znalazła się z powrotem we własnym ogrodzie. W jednej ręce trzymała swoją starą miotłę, a w drugiej nowe wydanie Proroka Codziennego, w którego bzdurach zaczytywała się od kilku minut. Wracała właśnie z codziennego treningu, a raczej pewnego rodzaju patrolu; od dnia wystąpienia anomalii nie ryzykowała już czarowania kafla i bronienia prowizorycznych bramek na łące za domem, wybierała więc opcję przelotu nad wioską Otterton i kawałkiem hrabstwa Devon w celu upewnienia się, że w okolicy wszystko jest w porządku. Jednoosobowa straż sąsiedzka w postaci panny Diggory miała się dobrze i spełniała swoją rolę – każdą nadzwyczajną rzecz natychmiast sprawdziłaby i zneutralizowała. Nie wstydziła się już prosić o pomoc, chociaż w czasach szkolnych była na to zbyt dumna.
Gdy na liście nekrologów nie odnalazła znajomych nazwisk odetchnęła z ulgą i w miarę zbliżania się do progu domu zapominała już o artykule na temat nowego Ministra Magii, który przeczytała raptem chwilę temu. Obecnie jej priorytetem był Amos, którego widziała już przez okno kuchni – siedział przy stole z dziadkiem Jessy i zajadali się śniadaniem, a widok syna jedzącego owsiankę bez skrzywienia wywołał na twarzy rudowłosej szeroki uśmiech. Uniosła dłoń, by mu zamachać, lecz nieoczekiwany powiew wiatru wyrwał gazetę z jej piegowatej ręki; papier wylądował na starannie wypielęgnowanym trawniku i z każdą sekundą oddalał się o kolejne metry. Diggory mogła co prawda sięgnąć po różdżkę tkwiącą w jej kieszeni, lecz nie była jeszcze na tyle leniwa, ani tym bardziej naiwna, by ryzykować. Schyliła się więc po Proroka, gdy nagle usłyszała ciche trzaśnięcie, a tuż przed nią pojawił się dziwny, pulchny ptak z dużym dziobem. Zdziwiona Jessa kompletnie nie zdążyła zahamować i w tej samej sekundzie, w której dotknęła jego piór, dom rodzinny zniknął jej sprzed oczu i poczuła dziwne wirowanie w żołądku, tak bardzo podobne do… teleportacji?
Jęknęła zdziwiona, gdy zielona trawa zmieniła się w brązowe deski. Rudowłosa straciła równowagę i upadła, osuwając się po ramie łóżka prosto na podłogę tuż pod nim. Nie było to jednak jej łóżko i nie był to także żaden z pokoi w jej domu. Ptak zniknął równie szybko, co się pojawił, lecz zdążyła zapamiętać przerażenie, jakie ewidentnie z niego emanowało; nie miała wielkiego pojęcia o magicznych stworzeniach, a większości po prostu się bała, dlatego za nic nie potrafiłaby go nazwać. Skoro jednak potrafił aportować się z miejsca na miejsce, mógł oznaczać kłopoty. Czyżby i ona właśnie w takowych się znalazła?
Ubrana w znoszone, sztruksowe spodnie i starą klubową bluzę Harpii, z twarzą wciąż jeszcze ogorzałą po kilkudziesięciominutowym locie i z miotłą trzymaną mocno w dłoni zdała sobie sprawę, że znajduje się w zupełnie obcej sypialni, a do tego sypialni nad wyraz dobrze urządzonej. Szlacheckiej. To dziwne, że w żadnej nigdy nie była, a mimo to potrafiła z wielką pewnością stwierdzić, ze ją za taką uznaje, gdy tylko się w niej znalazła.
- Galopujące gorgony… - mruknęła pod nosem, podnosząc się z podłogi i odwracając, by rozejrzeć po pomieszczeniu i znaleźć choćby najdrobniejszą wskazówkę odnośnie tego, że gdzie znajduje się sypialnia, do której tak bezceremonialnie i bez najmniejszego zamierzenia wtargnęła.
A gdy już się rozejrzała, szybko tego pożałowała. Wolną ręką natychmiast zasłoniła oczy.
- O…Ollivander? – wyjąkała zmieszana, całkowicie zapominając, że właściwie powinna chyba tytułować go lordem.
Cóż, człowiek zapominał czasem o dobrym wychowaniu, gdy miał do czynienia z niekompletnie ubranym mężczyzną.


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Ulyssesa Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]16.03.18 22:08
Pojedyncza świeca, dogorywająca w środku nocy, była jedynym naocznym świadkiem paskudnej bezsenności. Spod przymkniętych powiek spozierało nieruchome spojrzenie, utkwione w żywym płomyku, usytuowanym zbyt daleko, by emanować ciepłem - nie obejmowało błękitnych tęczówek, nawet odbijając się w nich delikatnym błyskiem. Minuta po minucie - ogarek zanikał, rozpływając się po mosiężnej podstawce, aż wreszcie pogrążył pomieszczenie w jednolitej ciemności, po kilku chwilach rozbijającej się na kilka tonów czerni, chwilowo wypełniając sypialnię wątłym zapachem dymu.
Trzecia noc. Sen uporczywie trzymał się trybu krótkich drzemek, przerywanych, nim na dobre zdążyły się zacząć. Rozdrażnienie kuło po skroniach. Źle sypiał jeszcze w Silverdale, po przymusowych przenosinach sprawy tylko się pogarszały, z dnia na dzień przybywało problemów czekających na rozwiązania. Powinien ustawić je w kolejce? Przewrócił się na drugi bok, gdy jasna łuna zaczęła ozdabiać niebo. Zdawało się, że spał, lecz po wybudzeniu było niewiele jaśniej. Dłonie przykryły twarz, a umysł poczuł się niewygodnie ze słabością - tylko w domu przyznawał sobie do niej prawo, wszędzie indziej była jak ukryty wróg. Mieli dach nad głową, byli względnie bezpieczni - rodzeństwo, rodzice, on sam. Czego potrzebował więcej? Ledwo stracili tak istotny punkt na życiowej mapie, już planował odbudowę. Mało brakowało, by zaczął kreślić notatki na ten temat, niezrażony ilością pracy w tym trudnym okresie. Świetnie, może teraz? W końcu doba powiększyła się o czas, jaki zazwyczaj rezerwował na sen!
Kołdrę odrzucił niewiele po piątej. Niedzielny poranek - przed pracą, kolejnym dniem w sklepie na Pokątnej i zakamarkach rodowego warsztatu - miał cały dla siebie. Głód wyjątkowo dogadywał się ze snem, w parze postanowili nie zawracać mu głowy, oparł się nawet pokusie wypalenia kolejnego papierosa po nieprzespanej, stresującej nocy, darował sobie mocną kawę. Nic nie mogło rozbudzić różdżkarza bardziej niż lektura - z nimi ostatnio prawie się nie rozstawał. Każda wolna chwila wypełniała się zadrukowanymi linijkami tekstu, byle uciec od spraw, na które nie mógł mieć wpływu. Krótkie rozciągnięcie zmęczonych mięśni, jeszcze krótsza wycieczka do gabinetu - oddajmy się losowi, niech pierwsze spojrzenie wybierze temat, dlaczego nie? Ostatnio przypadki rządziły tym światem, doprawdy nie miał sił walczyć z nimi o tej porze. Wrócił z traktatami numerologicznymi. Idealnie, na rozgrzewkę - w sam raz. Przygotowany pergamin i pióro wybyły z szuflady, sprawiając, że przestrzeń nie wyglądała już na tak opuszczoną. Godzina, dwie, parę notatek spłynęło estetycznym pismem, nim całość wywędrowała z powrotem do drugiego pomieszczenia, a Ollivander zniknął, by zażyć kąpieli. Po powrocie było, o zgrozo, jeszcze gorzej.
Tym razem pustkę wypełnił czymś lżejszym, porywając po drodze klasyczną powieść, wkraczając do sypialni w gustownym szlafroczku, który towarzyszył mu również przy pierwszomajowej teleportacji - na szczęście, nie tylko szlafroczek miał wtedy na sobie. Niewiele brakowało do przypisania wdzianku znamiona przenośnego fatum. Czarny, ledwo widocznie przeszyty złotawą nicią - ot, szlafroczek. Woda jeszcze spływała po karku z wilgotnych włosów, pozostawionych w nieładzie, zgrabnie oprawiona książka opierała się na zasłoniętym (uf!) udzie, tylko ta przeklęta łydka wystawała zalotnie spod śliskiego materiału. Pstryk.
Trzasnęło. Zacisnął szczękę, mimowolnie zatrzaskując książkę, dodając dodatkowy odgłos do zamieszania. Tam jakiś jęk, gdzieś jakiś skrzek, kilka piór i kobieca postać, osuwająca się po ramie łóżka na ciemne drewno, a do tego trzon miotły wystający ponad wszystko. Nie miał nawet okazji zastanowić się nad ewentualnością wplątania w konspirację dirikraka, choć pióra pałętające się teraz po parkiecie były wystarczającą wskazówką - to dotarło do niego parę dobrych sekund później, kiedy pierwsze słowa rozniosły się już w przestrzeni.
No jasne, i jak, u licha, miał się tu czuć, jak w domu?
Trwał nieruchomo, zaciskając palce na tomiku w twardej okładce. Nie wiedząc kiedy po nią sięgnął, w drugiej dłoni miał już różdżkę - zakorzeniony odruch. Czekał jednak, nie widząc w kobiecie zagrożenia, za to próbując ją skojarzyć, skoro była w stanie go rozpoznać. Zawsze najlepszą opcją było cofnięcie się do Hogwartu, na szczęście pamięć miał dosyć dobrą. Dippet? Desmond? - Diggory - strzelił po chwili namysłu, lecz celnie, sucho, bez wydźwięku pytania, nie dając zakłopotanej istocie czasu na odpowiedź. - Jeśli awansowałaś na płatnego zabójcę, słabo cię wyszkolili - zaawansowana warstwa mimiczna jak zwykle ograniczyła się do chłodnego, przenikliwego stwierdzenia i ledwo widocznie uniesionej brwi. Zupełnie nie był skrępowany. Brawo. Pierwszy gość w nowej sypialni, odganiał nawet skrzaty domowe.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]18.03.18 19:40
Czy niektóre magiczne stworzenia naprawdę posiadały umiejętność teleportacji łącznej i funkcje podobne świstoklikowi, czy to anomalia zagrała jej na nosie w ten piękny, niedzielny poranek? Jessa nie mogła być niczego pewna, a choć grzeszyła spostrzegawczością i szybko dostrzegła pozostałe po ptaku pióra, nie mogła ich skojarzyć z żadnym znanym gatunkiem. Być może w czasach szkolnych trzeba było zapisać się na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, zamiast siedzieć nad szklanymi kulami i wpatrywać się we własne odbicie, jednak czasu nie mogła cofnąć. Musiała stawić czoła temu, co przyniósł jej los i właściwie powinna mu dziękować, że znalazła się w sypialni Ollivandera, a nie na przykład w podziemiach Gringotta, stając oko w oko ze strzegącym skrytek smokiem.
- Jako łowca głów wolę dostarczać swoje łupy nienaruszone – odpowiedziała, szybko przejmując jego ton i w myślach doprowadzając się do porządku; jeśli on nie był skrępowany, dlaczego ona miałaby być?
Nie zamierzała ostentacyjnie podziwiać jego walorów, choć ta odkryta łydka rzeczywiście dość wyraźnie rzuciła jej się w oczy. Oboje jednak niezwykle szybko zrozumieli istotę całej sytuacji i wysnuli prosty wniosek, a przynajmniej rudowłosa miała nadzieję, że i Ulysses sądzi iż panna Diggory jest całkowicie niewinna w całej tej sytuacji. Gdyby chciała go napaść, wybrałaby zgoła inną sposobność, niż obecna.
- Przybywam w pokoju, choć całkowicie niezamierzenie – wyjaśniła spokojnym głosem, spoglądając na to, co dzierżył w dłoni – Możesz opuścić różdżkę.
Wyciągnięcie jej było zdrowym odruchem, musiała mu to przyznać. Swoją drogą, może należałoby wzmocnić zabezpieczenia w posiadłości, skoro nawet magiczne stworzenia potrafią się przez nie przebić i jeszcze na dodatek kogoś ze sobą sprowadzić?
Odchrząknęła i na dobre opuściła rękę, sięgając po swoją miotłę. Sytuacja była przedziwna i jedyna w swoim rodzaju – rudowłosa nie zwykła odwiedzać męskich sypialni, a jeśli już, na pewno prowadziły ją ku temu ważne sprawy. Poczuła przemożną chęć wytłumaczenia się z zaistniałej sytuacji, chociaż przecież nie zrobiła niczego złego.
- Jeszcze przed chwilą byłam we własnym ogrodzie w Devon, a teraz jestem… tutaj. Gdzie dokładnie się znajdujemy? – dopytała jeszcze, na moment marszcząc brwi, nie wiedziała przecież którą z posiadłości Ollivanderów przyszło ją odwiedzić.
Wciąż była trochę roztrzęsiona, dlatego ewentualny powrót przy użyciu teleportacji nie wchodził na razie w grę. Miała swoją miotłę i dałaby radę przelecieć na niej do domu, gdyby odległość do pokonania nie równała się setkom mil.
Złote przeszycie w szlafroczku przegrało ze znajdującymi się na ziemi szarymi piórami, dlatego Jessa przyklęknęła na chwilę i podniosła je z podłogi, przyglądając się znalezisku uważnie.
- Przeniósł mnie tutaj jakiś ptak i podejrzewam, że będziesz w stanie odgadnąć jaki – zagaiła, podsuwając Ulyssesowi wyciągniętą dłoń, aby i on ocenił i zawyrokował cóż takiego było powodem, dla którego w jego sypialni znalazł się intruz.


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Ulyssesa Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]22.05.18 10:51
Najwyraźniej wszelkie okoliczności postanowiły zagrać im na nosie - czy to umiejętności stworzeń, czy osłabione anomaliami i niestabilne zaklęcia ochronne. Udało jej się trafić do mniej uczęszczanej części rodowego przybytku, ale nie ulegało wątpliwości, że nawet tutaj zabezpieczenia powinny być porządne. Niestety, Ollivander - choć znał się nieco lepiej na stworzeniach niż niezapowiedziany gość - sam nie potrafił stwierdzić, jak daleko sięgały umiejętności teleportacyjne dirikraków. Magia skrzatów domowych nie miała problemu z obejściem magicznych zabezpieczeń, lecz daleko im było do ptactwa. Biblioteka mogła znać odpowiedź, lecz na ten moment miał bardziej naglące sprawy niż spontaniczna wycieczka na drugi koniec posiadłości. Co nie znaczy, że nie zanotował sobie w pamięci, że kiedyś należałoby sprawdzić tę zależność - potencjalne podłoże do ponownego przebadania rdzenia. Nie ulegało wątpliwości, iż nestor powinien zostać powiadomiony o zajściu i podjąć odpowiednie kroki w celu zminimalizowania niebezpieczeństwa - nawet jeżeli sam dobrze znał zagrożenie w obecnym czasie.
- Element zaskoczenia jak najbardziej udany - skomentował, wciąż nieco kąśliwie, niezadowolony z nieplanowanego towarzystwa rudowłosej. Jakby nie patrzeć, znalazła go w nieco niekomfortowej - albo zbyt komfortowej, zależy którą perspektywę brało się pod uwagę - sytuacji. Szlafroczek jak nic przeżywał swoje najbardziej światłe dni. Ollivander zsunął nogi z materaca, pilnując swojej prywatności pod ciemnym materiałem. Książka i różdżka znalazły swoje miejsce na ciemnym blacie szafki nocnej.
- Lancashire - odparł krótko na pytanie, nie zdradzając emocji, wśród których kłębiło się zaciekawienie, zaskoczenie i szczypta niechęci, być może spowodowana samym stanem psychicznym i minionymi zajściami. Wciąż nie miał ochoty na towarzystwo, zwłaszcza w tak prywatnych miejscach jak sypialnia. Nie zapowiadało się na prędkie zmiany. Mięśnie miał spięte, szczękę z lekka zaciśniętą, ale zreflektował się momentalnie, panując w miarę możliwości nad mową ciała. Skupił lodowate spojrzenie na charakterystycznych piórach, z których jedno znalazło się na otwartej dłoni panny Diggory. Chwycił je między palce, obracając powoli, choć odpowiedź na zagadkę była mu znana już wcześniej. Miał z nimi do czynienia przy wytwórstwie różdżek, nic więc dziwnego, że rozpoznanie nastąpiło względnie szybko.
- Dirikrak. Pewnie dziczeją przez anomalie - jak całe wyspy. Możliwe że uciekły z hodowli albo samoistnie je gdzieś wyniosło - nadzwyczaj wylewnie podzielił się swoją przypuszczalną wersją wydarzeń, by trochę uspokoić swoje nerwy. Podejrzliwie zerknął jednak na rudowłosą i jej miotłę. Na litość, jakim cudem znalazła się tutaj, nawet jeśli pośredniczącym był szalony ptak? Musiała go trzymać, kiedy postanowił zmienić miejsce. Ze swojego lichego doświadczenia wiedział, że tchórzliwe stworzenia raczej nie pchają się w łapy potencjalnego zagrożenia. - Nie przypominam sobie żeby dirikraki pełniły kiedykolwiek funkcję złotego znicza. Nie łapałaś go przypadkiem? To jakiś nielegalny przemyt dzikiego ptactwa? - kto by wiedział, na ile Ulysses był poważny?

przepraszamprzepraszamprzepraszamzatenpaskudnyczas;-;


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]15.08.18 13:48
Nie podejrzewała nawet, że za miesiąc zdąży zatęsknić za dirikrakiem i jego umiejętnościami; chociaż anomalie szalały w całej Wielkiej Brytanii, nic nie zwiastowało problemów z teleportacją. Na całe szczęście sytuacja, w której znalazła się Jessa, była na tyle abstrakcyjna, że na pewno niezapomniana, dlatego gdy lipiec i sierpień miały skazać ją na transport wyłącznie miotłą lub świstoklikiem, rudowłosa nie raz będzie mogła się pochwalić znajomością względnie egzotycznego ptactwa oraz jego właściwości. Kto wie, może bystry umysł Ulyssesa pozwoli mu w przyszłości opracować lekarstwo na teleportacyjne problemy? Diggory pamiętała, że w czasach szkolnych był Krukonem, nie mogła się więc za bardzo pomylić w ocenie, gdy uznawała go za człowieka światłego i inteligentnego.
Gdy usłyszała gdzie dokładnie się znajduje, skrzywiła się na moment. Lancashire leżało po drugiej stronie kraju, a to oznaczało minimum cztery godziny lotu powrotnego. W innym wypadku na pewno doceniłaby możliwość dłuższej wycieczki i podziwiania pięknych krajobrazów, ale z samego rana była przecież na treningu, a rodzina – prędzej czy później – zacznie się o nią martwić. Westchnęła i uznała, że innym razem zażartuje z lordem Ollivanderem i poprosi go o oprowadzenie po posiadłości, a na razie musiała jakoś zebrać się do wyjścia.
Rozważania na temat dirikraka przyjęła skinieniem głowy.
- Schyliłam się po gazetę – wyjaśniła krótko, chociaż po chwili uznała, że może jest winna Ulyssesowi nieco bardziej obszerną opowieść – Jak co rano wybrałam się na lot po okolicy mojej wioski. Patrole w niebezpiecznych czasach to niezbędne minimum, które mogę zrobić by poczuć, że w ogóle jakoś działam – zrobiła pauzę, spoglądając na gospodarza czujnie. Nie znała jego poglądów, choć podświadomie wyczuwała, że bliżej mu będzie to tych, które wyznawała ona sama, niż stronników Grindelwalda czy tej drugiej, złowrogiej siły.
Nikogo nie można było być pewnym, a choć Jessa nie chciała zapędzać się ku ideologicznym rozważaniom i dyskusjom, trudno jej było choćby nie zawadzić o temat.
- Wracając do domu czytałam Proroka, wiatr wyrwał mi go z ręki, a gdy z powrotem po niego sięgnęłam, okazało się, ze trzymam coś jeszcze. I oto jestem. Za zniczem nie gonię, w szkole byłam obrońcą. Wybaczam ci tę niewiedzę, bo na twoim miejscu też wolałabym wymazać z pamięci te wszystkie porażki Krukonów z Gryfonami – uśmiechnęła się, błyskając zębami. Nie brzmiała złośliwie, w tonie jej głosu przebijało rozbawienie.


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Ulyssesa Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]22.08.18 17:11
Myślenie o przyszłości wydawało się nawet trudniejszym zadaniem od utrzymywania względnej równowagi psychicznej w teraźniejszości. Przeszłość legła w gruzach razem z murami Silverdale, w nocnych marach strasząc tworzeniem wszystkiego na nowo - co niewykonalne nie było, ale przy uwzględnieniu planów oraz zamierzeń, stwarzało znaczny problem. Poza tym - kto mógł zagwarantować, że wspomnienia wciąż będą żywe w nowych murach? Na szczęście samotnia Ophelii zdołała przetrwać burzę - przynajmniej ten jeden przebłysk światła. Myśli wciąć wracały, a wpływ na nie zdawał się solidnie ograniczony. Niemniej - na ten moment przyszłość wydawała się w umyśle Ulyssesa zamrożona, spłaszczona tylko w kilka głównych i oczywistych ścieżek.
- Tak, do Devon jest kawałek - zareagował na skrzywiony grymas odnośnie Lancashire, nie mając pojęcia, czy zamierzała wracać tam na miotle (niektórzy porywali się na takie szaleństwa, osobiście potraktowałby to jako solidną stratę czasu, lecz moźe z jego upływem miał zmienić zdanie - oczywiste rozwiązania miały zawodzić), czy może posłuży się teleportacją - mogła tej umiejętności nie opanować. - W razie potrzeby mogę zadbać o świstoklika - dodał, wykazując się dobrą wolą, zgrabnie omijąc temat ewentualnej niemożności dostania się tam najprostszym sposobem. Tak czy inaczej, teleportacja z miotłą mogła okazać się większym wyzwaniem. - Niestety okoliczności nie pozwolą mi towarzyszyć ci w poszukiwaniach kolejnego zagubionego dirikraka, jeśli w tym upatrujesz odpowiedniej drogi powrotnej - przyznał od razu, obracając znów pióro winowajcy między palcami.
Nie dziwiła go przezorność panny Diggory - sam niekiedy łapał się na niemal kompulsywnym sprawdzaniu bezpieczeństwa, od kiedy przedziwne anomalie panowały nad magią - mimo tego przyjął zdanie tylko skinieniem, za zasłoną milczenia trzymając własne poglądy na ten temat. Nie znał (chyba?) nikogo, komu te dziwne niespodzianki mogły pasować. Słyszał niewyraźne pogłoski o rozprzestrzenianiu sinicy, lecz skąd, u licha, tak nagły wzrost pacjentów z tą chorobą?
- Porażki Gryfonów ze Ślizgonami bardziej zapadały w pamięć - nie był dłużny, posyłając Diggory lekko prowokujące spojrzenie, niewzruszone jednak żartobliwą prowokacją. - Poza tym, czy granie na każdej pozycji w drużynie nie jest jedną ze strategii rozwojowych? - coś mu się obiło o logikę.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]10.09.18 20:27
Anomalie odcisnęły tak duże piętno na czarodziejskiej społeczności, że zakładanie iż każda napotkana osoba miała z nimi do czynienia na pewno nie byłoby przekoloryzowaniem. Pierwszomajowa noc doświadczyła Jessę okrutnie, za cel obierając sobie jej syna; chociaż Amos był już cały i zdrowy, wiele innych osób nie miało takiego szczęścia. Jessa słyszała pogłoski o zgonach lub zniszczonych doszczętnie domostwach, utracie całego dorobku życia… Zakładała więc, że niestabilna magia i jej efektu uboczne musiały jakoś wpływać na każdego, z kim się spotykała. Ulysses nie był wyjątkiem, choć oceniając powierzchownie, nie widziała wielkiego piętna odciśniętego na jego osobie. Z drugiej strony jednak, nie znali się na tyle dobrze, by szlachcic opuścił gardę i pozwolił rudowłosej odczytać skrywane emocje i troski.
- Dziękuję za propozycję, lecz wydaje mi się, że teleportacja załatwi sprawę – doceniała jego pomysł ze świstoklikiem, a jej uwadze nie umknął fakt, że Ollivander na pewno otrzymałby pozwolenie o wiele szybciej niż przeciętny Jones – W innych okolicznościach wróciłabym na miotle – westchnęła jeszcze, bardziej do siebie, niż do swojego rozmówcy.
Zerknęła raz jeszcze na pióro dirikraka i przyszła jej do głowy pewna myśl, zupełnie niezwiązana z poprzednimi rozważaniami na temat anomalii. Nie czekała długo, zamieniając ją w pytanie skierowane do Ulyssesa, okraszone baczną obserwacją jego twarzy.
- Używacie ich może jako rdzeni do różdżek? – chciała to wiedzieć jedynie z powodu wrodzonej ciekawości, bo na różdżkarstwie nie znała się wcale. Znała oczywiście parametry, rdzeń i drewno swojej różdżki, oraz znaczenie, jakie im przypisywało, ale skoro jakiś gryf uronił pióro dla niej, być może wykorzystywano i dirikraki? Jeśli tak, rdzenie z ich piórami przypisywano na pewno osobom płochliwym lub uciekającym od swoich obowiązków.
Słysząc słowa mężczyzny i dostrzegając jego prowokujące spojrzenie, Jessa nie mogła nie uśmiechnąć się w podobnym stylu. Nie pozostał jej dłużny, doceniła to. W jej pamięci jawił się jako rozsądny stoik, lecz dzięki serii niefortunnych zdarzeń, osoba Ulyssesa nabierała bardziej ludzkich cech.
- Bo zdarzały się rzadziej niż ciekawe wykłady na Historii Magii – musiała dodać swoje trzy knuty na ten temat.



when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Ulyssesa Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]25.09.18 20:13
Nie minęło wiele czasu od początku szaleństwa, a mimo tego trudno było nie zauważyć lawiny dramatów - zwłaszcza pracując w sklepie na Pokątnej, gdzie długi wężyk poszkodowanych wydostawał się poza framugi drzwi wejściowych, posępnymi minami witając przechodniów. Niektórzy nie byli rozmowni, w milczeniu przeżywali straty - bliskich, różdżek, majątku czy czegokolwiek, co postanowił odebrać im los. Inni z rozpaczą dzielili się swoimi historiami, pozwalając, by rozchodziła się w górę i w dół kolejki. Może liczyli na wyrazy współczucia, może potrzebowali zrzucić z siebie ciężar, lecz ilość opowieści, rozbrzmiewających podczas zakupów w sklepie Ollivanderów, zaczynała narastać do rangi kuriozalnego rekordu. Niektórzy pytali, nie żałując wścibskich spojrzeń, lecz podobne zachowania Ulysses zbywał beznamiętnym spojrzeniem i rzeczowym przejściem do tematu. Nie było czasu na pogawędki, a on nie zaliczał się do tych, którzy jakkolwiek pisnęliby o własnej biedzie, zwłaszcza publicznie, przy tłumie słuchaczy. Niekiedy skrywał przejścia ostatnich dni przed bliskimi, każdy nieznajomy lub tylko znajomy miał być kompletnie odcięty od spraw prywatnych. To na przestrzeni lat nie zmieniło się wcale. Nie wątpił, że Jessa również zetknęła się z nieprzyjemnościami. Nie przypomniał sobie nikogo, kto od początku maja nie padł ofiarą anomalii, nawet najdrobniejszej. Uniósł brwi, wyobrażając sobie powrót na miotle do Devon. Może był zbyt leniwy, przyzwyczajony do wygodniejszych form transportu, ale lot na takie odległości wydawał się mocno wyczerpujący.
- Leciałaś już z Lancashire do Devon? - zapytał z dozą nienachalnej ciekawości. - Najkrótsza trasa nie wydaje się najprostsza, chyba że zamiast nad wodą lepiej lecieć nad wybrzeżem - przechylił głowę, zawierając pytanie raczej w tym geście, nie intonacji zdania. Nie znał się. Latał dawno, niewiele, i choć dosyć intensywnie, nieczęsto wracał na miotłę, zaś na pewno nie na takie dystanse. Rzeczywiście - teleportacja zdawała się najlepszym wyjściem, lecz kto wie, jak długo magia miała utrzymywać taki stan rzeczy? Niespełna dwa tygodnie wystarczyły, by zaczął wątpić w pewność czegokolwiek. - Cóż, w razie potrzeby, mogę zatroszczyć się o to, by miotła dotarła do Devon osobno - wzorowy gospodarz. Zapewni pomoc nawet najbardziej niespodziewanym intruzom.
- Zdarza się - odparł szczerze na pytanie odnośnie piór. - Bywają uciążliwe w obróbce, choć gdyby tak na to patrzeć, każdy rdzeń ma swoje dziwactwa - wzruszył ramionami, kątem oka dostrzegając niebieską, pierzastą kulkę, chowającą się gdzieś za nogą panny Diggory. Ledwo zdążył zauważyć memortka, najwyraźniej próbującego odnaleźć się w sytuacji, gdy ten umknął pod poły pościeli, znikając w ciemnościach. Pozwolił mu tam zostać. Może ptaszyna miała poznać Jessę przy innej okazji - kto wie, ile przypadków mogło im jeszcze stanąć na drodze?
- Zdecydowanie żyliśmy w innej epoce - podsumował tylko, ze szczerym zdumieniem. Może zbyt wytrwale śledził mecze, jednak pamiętał te zbolałe miny, zarówno Gryfonów, jak i Ślizgonów. Ich relacje były bardzo ciekawe z psychologicznego punktu widzenia. Ze stołu Krukonów wszystko było bardzo dobrze widoczne.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]30.09.18 20:39
Na dobrą sprawę tylko jedna dobra rzecz wyniknęła z opanowujących świat anomalii – gdyby nie spustoszenie, które po sobie pozostawiały, Jessa zapewne nie zdecydowałaby się zamienić wreszcie słów na czyny. Poczucie bezsilności było w niej jednak wtedy tak wielkie, że chciała działać za wszelką cenę, a jej nastrój doskonale wyczuła Poppy, opowiadając jej o Zakonie Feniksa. Diggory była kompletną świeżynką w organizacji i nie znała nawet połowy jej członków, lecz przez moment zastanowiła się, czy spotka Ulyssesa na swoim pierwszym spotkaniu. Musiał mieć przecież jakieś poglądy, a choć nie zamierzała o nie pytać, pod skórą wyczuwała, że jest dobrym człowiekiem. Osobiście uważała, że w obecnej sytuacji, w jakiej znalazło się społeczeństwo, nie wystarczy już samo bycie dobrym, lecz za nic nie zmusiłaby nikogo do jawnego określenia swoich poglądów i zajęcia pozycji na siłę. Na każdego przychodził czas, również na nią i wierzyła, że Ollivander oraz cała jego rodzina staną po słusznej stronie, gdy przyjdzie na to czas.
Wyczuła zdumienie w jego pytaniu, dlatego nieznacznie wyprostowała się i z dumą potwierdziła jego przypuszczenia.
- Tak i to wcale nie była najdłuższa trasa, jaką udało mi się przebyć – wprost musiała się pochwalić, dlatego zdobyła się nawet na szerszy uśmiech, gdy oznajmiała mężczyźnie swój sukces – Jocundą Sykes nie jestem, ale nie ma to jak dobry sprawdzian wytrzymałościowy.
Każdy dbał o siebie na różne sposoby i mogła się założyć, że lord Ollivander dosiadał czasem konia i galopował przed siebie, oczyszczając umysł ze zbędnych, kołaczących się w nim myśli. Oczywiście nie robił tego w szlafroczku, choć na moment to właśnie taki obraz Jessa ujrzała oczyma wyobraźni. Próbując nie dopuścić do pojawienia się zdradliwych rumieńców, szybko podchwyciła zmianę tematu.
- Dziękuję, tak rzeczywiście będzie najlepiej – z nieznacznym wahaniem oddała mu swoją miotłę, przystając na propozycję odesłania jej pocztą – Mieszkam w Otterton, Twoja sowa powinna odnaleźć dom bez problemu – wyjaśniła jeszcze, zanim rzeczywiście i ostatecznie ruszyła do wyjścia z komnat Ulyssesa.
- Mam nadzieję, że nasze następne spotkanie będzie już całkowicie przyzwoite – dodała jeszcze, nie mogąc odpuścić sobie ostatniego szerokiego uśmiechu, posłanego w jego stronę.

| zt


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Komnaty Ulyssesa Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]19.10.18 9:59
Żył w błogiej nieświadomości, z dala od Zakonu i jego spraw, nawet niespecjalnie starając się angażować w politykę, choć oczywiście - poglądy miał. Zdecydowanie wyraźniejsze niż mogłoby się wydawać, bowiem nie mówił o nich wiele, o ile wcale. Było to najwidoczniej rodzinne. Ollivanderowie nie mogli już trzymać się tak bezwzględnie swojej neutralności, świat oraz inne rody miały na tę sprawę konkretne spojrzenie, które powoli kierowało się w stronę tych, którzy migali się od jednoznacznego określenia strony. Moment ten nastąpił, teraz można było się tylko ustosunkowywać do aktualnych sytuacji. Nie wyglądało na to, by szaleństwo miało ustąpić. Wręcz przeciwnie, pędziło w dół na łeb, na szyję, przynosząc wiele niespodzianek.
- Nie sposób zaprzeczyć - przyznał rację, sprawdziany wytrzymałościowe upodobał sobie zwłaszcza przez walkę z chorobą genetyczną. Nie mógł się forsować, proces usprawniania był więc okropnie uciążliwy i powolny, ale z czasem udało mu się wypracować kompromis i podnieść ogólną kondycję do dobrego - jego zdaniem - poziomu. Nie łapał zadyszki tak prędko, co wiązało się z mniejszym prawdopodobieństwem ataku duszności, choć mimo tego starał się unikać sytuacji, w których potrzebne były intensywne aktywności. Ćwiczył dla siebie, z wolna starając się przesuwać granicę. - Lata temu zdarzało mi się latać. Może nie tak wiele, ale swoje też mam za sobą - stwierdził, a kącik ust drgnął w uśmiechu na krótki moment, kiedy przed oczami stanęło wspomnienie wyścigu, po którym nosił pamiątkę do dziś - blizna na policzku odznaczała się lekko.
Kiwnął głową, zapamiętując miejsce zamieszkania Jessy. - Wyślę ją niezwłocznie, byś nie musiała się martwić - obiecał, odbierając własność panny Diggory. Zerknął na miotłę krótko.
- Pozwolisz, że oddeleguję skrzata do odprowadzenia Cię - powód był aż nadto jasny - nie mógł paradować po posiadłości w towarzystwie kobiety. Nawet gdyby była szlachetnokrwista, wyglądałoby to po prostu... nieodpowiednio. Obudziłyby się plotki, niepotrzebny szum, wszystko, czego unikał jak ognia.
- Straszyku - rzucił w przestrzeń, czekając na małego posłańca Ollivanderów. - Panna Diggory trafiła do nas w wyniku przypadku, za sprawą dirikraka. Odprowadź ją proszę w miejsce, z którego będzie mogła bezpiecznie się teleportować oraz powiadom starszyznę o tym incydencie. Prawdopodobnie woleliby wiedzieć - uznał niechętnie, żegnając swojego niespodziewanego gościa słowami - Albo role się odwrócą - niefrasobliwe wzruszenie ramion musiało wyglądać w jego wykonaniu wyjątkowo dziwnie.

| zt


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]07.03.19 0:01
12. października
Pierwsza noc powędrowała do tych nieprzespanych - ból przy najmniejszym ruchu, chłód i niekończące się dreszcze, makabryczne obrazy atakujące wraz ze złączeniem powiek. Wyobraźnia podsuwała potworności, majaczące na tle pomieszczenia, zmieniała dźwięki - nawet te subtelne, jak cichy szum miękkiej kołdry, w najgorsze zgrzyty i przeczucia pełne beznadziei, z lekkością wyciągając z krańca umysłu wszystkie najgorsze obawy. Milczał uparcie, starając się leżeć nieruchomo, by nie prowokować zranionego, lewego boku do tym większych męczarni. Nie zamykał oczu, martwo wpatrując się w kąt pomieszczenia, po pewnym czasie jaśniejący - wraz z całym otoczeniem, kiedy nadszedł ranek. Następnego dnia bolało go wszystko - od bezruchu, psychicznego przemęczenia, od paskudnie uciążliwych obić i obrzęków. Eliksiry działały opornie - odnosił wręcz wrażenie przytłumiania bólu w sposób na tyle parszywy, że zdawał się jeszcze gorszy. Do udawania rześkiego i niewzruszonego Ulysses był oddalony o całe mile - mimo tego nie werbalizował bolączek w żaden sposób, nie użalając się nad własnym stanem. Nie dziw, że kolejnej nocy zasnął dosyć szybko - na godzinę, niewiele dłużej, odcinając się od szeroko pojętego odczuwania.
Dopóki niezobowiązująca, senna sceneria nie została gwałtownie przecięta krwią bliskich, rozlewaną na jego oczach, tuż u stóp, w akompaniamencie krzyków i mdlącego realizmu. Miał siłę na jeden oddech, zrywający z miejsca całe ciało, głęboki i zbyt łapczywy, pozostawiający po sobie szum w uszach; minęła chwila, nim wypuścił powietrze, będąc bliskim przekonania, że kolejny raz Ondyna uniemożliwi ten względnie prosty proces. Dobre parę sekund zajęło dojście do tu i teraz - zarysy znajomych mebli i ciepła dłoń na ramieniu, wciąż lekko rozedrganym, kontrastowo chłodnym od dreszczy. Wyłapał w ciemności spojrzenie Julii, jeszcze moment zastanawiając się, który ze światów jest tym prawdziwym. Teoretycznie już przywyknął do obecności lady Ollivander, w szoku okazywało się jednak, że dawne wspomnienia są bardziej żywe.
- Wybacz - mruknął chrypliwie, chcąc odwrócić się lekko, ale okazało się, że oparcie ciężaru ciała na lewym ramieniu było najgorszym wyborem, jakiego mógł dokonać. Syknął krótko, spinając mięśnie i zaciskając szczękę - kolejny raz. Powstrzymał falę przekleństw na temat Stonehenge. - Muszę zapalić - burknął, zsuwając się z łoża, ignorując wcześniejsze preludium do ataku choroby. Dotarł do gabinetu, odnalazł nawet lśniącą na biurku papierośnicę, zamarł jednak w połowie drogi do okna, na widok rozciągający się za nim przypominając sobie, że Silverdale też leży gdzieś we wspomnieniach.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]07.03.19 2:04
Miesiąc. Właściwie bardziej oddalali się od siebie niż przybliżali. Kilka miłych chwil czy rozmów które mogły ich wiązać łatwo było zburzyć jednym niewłaściwym zachowaniem. Julia reagowała w sposób dla siebie absolutnie naturalny, oddając się pracy i znikając na całe dnie w Lecznicy która zawsze była jej drugim domem. Czasem łapała się na tym, że myślała o pracy jak o ucieczce, to z kolei sprawiało, że narastał w niej jakiś żal, który stawiał kolejne cegiełki pomiędzy tak świeżym przecież małżeństwem. Małżeństwem w które chyba nawet wierzyła przyjmując pierścionek zaręczynowy i w które powątpiewała przyjmując obrączkę.
Stonehange było kolejnymi cegłami. To, że fakt iż będzie mogła pójść był wątpliwy. To w jaki sposób Ulysses się zachowywał tuż przed. To, w jaki sposób została odprawiona, kiedy bliskie jej osoby tam pozostały.
Złość czy niechęć poszły jednak w kąt, kiedy Ulysses wrócił do posiadłości w takim stanie, najważniejsze w jednej chwili stało się poskładanie go i informacje o rodzinie, lęk o brata, poczucie słabości którego nienawidziła.
Pytania polityczne i obawy przed tym, co będzie. A wszystko przeplatane milczeniem.
Dziwnie czuła się zasypiając obok. Chwilami budząc się czuła się zagubiona, rozglądała się po ścianach, poszukując znajomej sobie tapety, świeczek zamkniętych w klatkach, swojego kominka, swojej komnaty, potrzebowała chwili żeby zrozumieć, że jej komnata wygląda w tej chwili inaczej, a zazwyczaj przypominał jej o tym odczuwalny ciężar niedaleko.
Teraz zbudził ją ruch. Otworzyła oczy i spojrzała na Ulysessa, podnosząc się powoli, obserwując go uważnie. Prawą dłonią złapała za różdżkę, lewą opierając na jego ramieniu, spodziewając się ataku choroby, który na szczęście nie nastąpił.
Powoli odłożyła różdżkę, nie mówiąc nic. Nie potrafiła być czułą żoną, udawać że dystans nie istnieje, nie mogła jednak także udawać że nie widzi. Obserwowała go uważnie i po chwili także wstała.
- Zbyt lekko ci się oddycha?
Spytała, stawiając lekkie, ciche kroki gdy ruszyła za Ollivanderem. Wyjęła papierośnicę z jego dłoni, nie kładła jej jednak na biurku wiedząc że jej zakaz nic by dla niego nie znaczył. Spojrzała w jego twarz z uporem który widział już nie raz.
- Stonehange?
Spytała, choć chyba znała odpowiedź. Wiedziała, co tam się wydarzyło, wiedziała kto się tam zjawił i przerażało ją to, choć zakończenia przecież nie widziała na własne oczy.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]16.03.19 23:10
W tym obydwoje byli podobni - w ucieczkach. Aż do Stonehenge dni Ulyssesa wyglądały dosyć podobnie - warsztat, sklep, biblioteka, ciemna kawa, trochę palącego zwątpienia i próby uchylenia się od skutków anomalii, kiedy już decydował się na użycie czarów. Tuż po pamiętnych wydarzeniach, z lekkością kwalifikujących się do lekko traumatycznych, wszystko stanęło w miejscu. Nie mógł czytać, pracować, skupiać się na numerologii - czuł zmęczenie i bezradność, okropną bezradność już po pierwszym dniu tego trwania, gdyż innych słów na ten stan znaleźć nie potrafił. Teraz ból powracał, przedostając się przez otumanioną świadomość, rozlewając się coraz mocniej, dalej, poza granice obrażeń. Słyszał za sobą delikatne kroki, cichy szum, jedyny kojący odgłos tej nocy. Przerażająco cichej - może dlatego krzyki wybrzmiewały echem w pamięci? Żołądek podjeżdżał do gardła, gdy uświadamiał sobie, jak wiele głosów nałożyło się na siebie, a teraz, choć mara ustąpiła jawie, jaźń wyodrębniała kolejne osoby z całej kakofonii. Drgnął niemal na ironiczne słowa, uświadamiając sobie, że głos Julii także wyrwał go ze snu. Obok głosu matki, ojca, brata, martwej siostry, żywej siostry, Miriam, Benjamina, Fredericka, Percivala. Kolejne pękające czaski. Wszystko tak żywe.
- Nie - odpowiedział chrypliwie, zachłyśnięty paskudną wizją. Wizją, która Rycerzy Walpurgii, tak chętnie przyłączających się do samozwańca, wprawiała w ekscytację. Poczuł, jak chłodny metal przesuwa się w dłoni, ale dopiero po sekundzie zorientował się, dlaczego. Zdążył już zapomnieć o papierosie, ale lekko przeszklone oczy wciąż trzymały się przestrzeni, gdzieś za szybą. Nie widział tam zupełnie nic. - Najciężej od lat - stwierdził cicho, nie ruszając się jeszcze chwilę. Potrzebował myślodsiewni. Nawet jeśli nie miał pewności, że odsianie myśli pomoże.
- Nie - tym samym tonem, bez sarkazmu, w obecnej logice - nie kłamiąc. Ziemia w wizji nie trzęsła się. Nie czuł się w koszmarze, jak w Stonehenge, czuł zupełnie nowy koszmar, może podświadomość sprytnie umieściła kamienny krąg w przeszłości, podsuwając zgubną wizję, mającą dziać się teraz. Nie przeżywał tego samego. Przeżywał to, czego bał się najbardziej - to, co podczas obrad na szczęście się nie ziściło. Nie wyczuł ciepła w głosie Julii, nie odrywał wzroku od szyby aż do momentu, w którym złączył powieki, próbując zwalczyć ich irytujące pieczenie. Nie miał jej tego za złe. Rozumiał, że jest jej ciężko i choć mogła nie dostrzegać tego przez ogólne wrażenie, wyrzucał sobie nieudolność w komunikacji. - Chcesz wiedzieć? - Ja bym nie chciał. Dawno nie widział swojego bogina - teraz, choć w nieco zmienionej formie, ogłuszał go. Wraz z bólem, ponownie nie do zniesienia. Ruszył się więc, dopiero orientując się, że przez cały ten czas palce prawej dłoni zaciskał na drewnie tabebui - musiał chwycić różdżkę mimowolnie, może przez sen. Nie pamiętał też, gdzie podział fiolki z eliksirami, których i tak nie potrafił odmierzyć. Poruszył lekko ramieniem, żałując tego ruchu już po ułamku sekundy, ponownie wciągając powietrze.
- Mogłabyś? - zapytał krótko, z jednej strony nie chcąc Julii trudzić, z drugiej - nie wyobrażając sobie nocy bez złagodzenia bólu. - Wszystkie zalecenia uzdrowiciela są na biurku - tam, gdzie wcześniej leżała papierośnica - nie bez powodu, choć tego przecież nikt mu nie zalecał.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Ulyssesa Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Komnaty Ulyssesa [odnośnik]24.03.19 0:02
Więc jesteś masochistą? - przemknęło jej przez myśl, zdołała jednak nie otworzyć ust, zaciskając tylko palce odrobinkę mocniej na papierośnicy w nieświadomym odruchu. Uciekała od niego. Nie dogadywali się, a może po prostu nie szukali kontaktu tak jak powinni, ale nie zamierzała pozwalać mu na samozniszczenie, nawet tak drobne i niewidoczne. Chyba bała się zobaczyć go duszącego się na ziemi - wiedziała że jej zdolności uzdrowicielskie są niewielkie i że mogłaby nie pomóc na czas.
Nie wpatrywała się w niego. Nie lubiła być słaba, choć była to cecha przypisywana kobietom, według wielu dla kobiet naturalna. Julia nienawidziła tego przeświadczenia tak samo jak nie lubiła swojego zbyt kruchego ciała, wiotkiej postury, nędznych zdolności magicznych, lęku który ujawnia się zbyt łatwo i każdej innej słabości których miała porażająco wiele. Nieznosiła, kiedy inni te słabości widzieli, chyba dlatego w chwili słabości Ulyssesa nie kierowała ku niemu spojrzenia zbyt natrętnie. Nie było w niej ciepła czy czułości - zamiast niego budowali od pewnego czasu raczej mur niż domowe ognisko - ale nie było też wrogości.
- Chcę. - stwierdziła pewnym, pełnym spokoju tonem. To dotyczyło także jej. Jeśli zamierzali kiedyś przestać przed sobą uciekać, zdjęcie choć jednej cegiełki z tego ich prywatnego muru powinno być dobrą drogą.
Spojrzała na niego uważniej w chwili, kiedy poruszył ramieniem, które nie zdążyło nadal dojść do siebie. Lekko skinęła głową, zerkając na zalecenia. Wyjęła zaraz maść żywokostową - która jednorazowo nie była zbyt słaba, uzdrowiciel zalecił ją jednak najwidoczniej uznając dłuższą terapię za bardziej odpowiednią. Nie zamierzała się w tej dziedzinie kłócić z decyzją kogoś bardziej kompetentnego.
Odłożyła także eliksir przeciwbólowy, niewielką porcję. Nie chodziło o pozbycie się bólu, a o zmniejszenie go. Ból to dobre ostrzeżenie, bez niego nie trudno zrobić sobie tylko większą krzywdę.
- Wypij. - podsunęła mu niewielkie naczynie. Sama w końcu stanęła za nim, by delikatnie nasmarować jego bark zapisaną maścią. Miała chłodne palce, wyczuła spięcie jakie wywołały wraz z zimną maścią, której chłód za chwilę zapewne także stanie się delikatnie kojący.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Komnaty Ulyssesa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach