Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia w szopie
AutorWiadomość
Pracownia w szopie [odnośnik]06.02.18 21:36
First topic message reminder :

Pracownia w szopie

Po przeciwnej stronie domu niż droga, kilkanaście metrów od niego mieści się odnowiona szopa w ciemnozielonym kolorze, w której Åsbjørn urządził sobie pracownię. Wchodząc do środka w nozdrza uderza cię korzenno-ziołowy zapach, ten sam który ciągnie się wszędzie za alchemikiem. Gdzie okiem nie sięgnąć spod powały zwieszają się pęki suszonych ziół, w zamkniętych gablotkach stoją opisane fiolki o zawartości wszelkiej maści, na półkach i stołkach piętrzą się książki, a blaty zastawione są instrumentami i przyrządami służącymi zarówno do wyrobu eliksirów i wywarów jak i prowadzenia obserwacji astronomicznych. Lepiej nie wchodzić tutaj bez gospodarza - nigdy w końcu nie wiadomo, co znajduje się w tych wszystkich słoikach.
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543

Re: Pracownia w szopie [odnośnik]28.09.19 1:47
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 96
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]28.09.19 12:18
Nowy rok przyniósł pewne zmiany. Najpoważniejszą było to, że wkroczyli bez niego już wolni od koszmaru anomalii. Wolni dzięki staraniom Zakonu Feniksa i jego odważnym członkom, którzy wybrali się do Azkabanu i ocalili świat od zguby. Charlie nadal była pełna podziwu, ale wiedziała, że reszta społeczeństwa nie pozna prawdy. Że będą karmieni bzdurami, że to ministerstwo stoi za końcem anomalii. Ale najważniejsze, że to oni znali prawdę.
Cudownie było móc znowu czarować, a także się teleportować. Początkowe próby Charlie były nieśmiałe i niepewne, nie wiedziała co się wydarzy, poprzednie miesiące uświadomiły ją, że może stać się naprawdę wszystko. Wiedziała też, że koniec anomalii to nie koniec ich problemów, że zagrożenie nie zostało zażegnane i nadal mogli być w niebezpieczeństwie.
Początek stycznia spędziła oddając się pracy. List od Asbjorna zaskoczył ją, ale i ucieszył; od dawna czekała na sposobność, by lepiej poznać drugiego alchemika Zakonu. Było w tym mężczyźnie coś onieśmielającego, zwłaszcza w kontekście tego, co słyszała o jego przeszłości, ale skoro Gwardziści obdarzyli go zaufaniem, ona też mogła. Każdy mógł się zmienić, a Charlie, nie znając kontekstu historii mężczyzny, wstrzymała się z osądzaniem go, postanawiając samodzielnie wyrobić sobie opinię. Na spotkaniach sprawiał wrażenie wycofanego, ale kompetentnego. Tworzył dużo mikstur i dobrej jakości, potrafiła to ocenić. Mógł posiadać dużą wiedzę, również taką niestandardową, wybiegającą poza to, czego Charlie uczyła się w Mungu. Był intrygujący choćby z tego względu, że pochodził z innego kraju, a Charlie zdążyła jakiś czas temu poznać jego siostrę, która wydawała się całkiem sympatyczna, ale od dawna nie miały kontaktu, co zapewne oznaczało, że Asta albo zerwała z nią kontakt, albo wyjechała. Wielu ludzi wyjeżdżało przez anomalie i wojnę, trudno się było temu dziwić. Sama pewnie też miałaby takie myśli, gdyby nie Zakon i wrodzone poczucie idealizmu, które kazało jej zostać i pomagać na miarę swoich możliwości, nawet po tym gdy zaginęła Vera.
Po pracy zahaczyła jeszcze o dom, by nakarmić koty i zabrać ze sobą kociołek i trochę składników. Potem teleportowała się w okolicach adresu podanego jej przez Asbjorna w liście. Trochę trwało zanim znalazła jego dom, a potem pracownię, ale w końcu dotarła na miejsce. Było dość wczesne popołudnie; rankiem poszła do pracy wcześniej, by móc wcześniej wyjść.
Najpierw zapukała cicho, a potem nieśmiało wsunęła się do środka, rozglądając się po otoczeniu. Bystre oczy w kolorze oczu kota dość szybko dostrzegły brodatą męską sylwetkę.
- Dzień dobry – przywitała go, uśmiechając się miło i uprzejmie, choć w spojrzeniu czaiła się pewna nieśmiałość. Nie należała do osób pewnych siebie, ale miała dużo chęci, by spróbować nawiązać jakąś relację z Asbjornem. – Dzięki za zaproszenie, jestem pewna, że możemy się od siebie wiele nauczyć, zwłaszcza że jesteśmy po tej samej stronie – dodała. Działali dla jednej organizacji, więc nie musieli, a wręcz nie powinni rywalizować. Mogli się poznać, a także podjąć współpracę, spróbować się czegoś dowiedzieć od tej drugiej osoby. – I chętnie napiję się herbaty, przyda się na rozgrzanie, bo na zewnątrz jest okropnie zimno. – Tu zresztą też było, przynajmniej póki mężczyzna nie ogrzał trochę wnętrza. – Pewnie w twoich stronach zawsze jest zimno? Jak wy potraficie żyć w takich mrozach? – Po opowieściach Asty tak wyobrażała sobie Norwegię, jako miejsce bardzo zimne, śnieżne i w zimie pozbawione nawet słońca. – Bardzo tęsknię za wiosną i latem, mam nadzieję że teraz, kiedy już nie ma anomalii, pory roku wrócą do normy.
Przyniosła ze sobą swój kociołek, przybory i składniki. Wszystko to znajdowało się w jej zaczarowanej torbie, z której po chwili wydostała kocioł i inne rzeczy, znajdując dla siebie wolne miejsce, by to poustawiać. Nalała do kociołka wody i zaczęła go podgrzewać, a w tym czasie już oporządzała składniki. Dla rozruchu postanowiła zacząć od czegoś prostego, czyli od maści z wodnej gwiazdy. Gdy woda osiągnęła właściwą temperaturę dodała do niej pokrojone na drobno liście moly, a niedługo później wodną gwiazdę, którą przed dodaniem też pokroiła na drobniejsze części. Ostrożnie wlała do kociołka krew memortka z małej fiolki i dokładnie zamieszała wywar. Dłoń po chwili sięgnęła do niedużej torebki z jagodami jemioły, skąd wyjęła ich parę, odpowiednik jednej porcji niezbędnej do tego eliksiru. Później, po jagodach, dodała pijawki i znowu zaczęła dokładnie mieszać.

| maść z wodnej gwiazdy (ST 50)
składniki roślinne: jagody z jemioły (serce), wodna gwiazda, liście moly
składniki zwierzęce: krew memortka, pijawki




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]28.09.19 12:18
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]30.09.19 21:53
Norweg uśmiechnął się - nie tylko dlatego, że mikstura w kociołku wyglądała świetnie. Uśmiechnął się też do Charlene, której był wdzięczny, że przyszła. Bo tak naprawdę jak już zdobył się na to, żeby do niej napisać to byłby prawdopodobnie poniekąd zawiedziony, gdyby jednak nie przyszła. Sięgnął po czerwony termos i po czysty kubek, który przyniósł rano. Nalał do niego herbaty i postawił na półce blisko miejsca, w którym czarownica rozstawiała swój kram - wciąż jednak w odległości na tyle bezpiecznej, żeby nie dostały się do niego żadne odpryski czy opary z kociołka.
- Nie zawsze - odparł krótko, odnosząc się do pogody. - Lata są chłodniejsze i krótsze, a tam gdzie się urodziłem mamy dzień polarny. Zawsze jest jasno. Nocą szarawo, ale niebo nie staje się czarne. Zimą jest odwrotnie - powiedział, jak na siebie całkiem wyczerpująco. Kiedy temperatura zaczęła się podnosić do tej na co dzień akceptowalnej w domach, Åsbjørn rozpiął jeszcze jeden guzik w koszuli. Światło dzienne ujrzał kolejny wytatuowany kawałek skóry, dołączając do tuszu widocznego spod podwiniętych rękawów na przedramionach. - Wiosny są tu faktycznie bardzo przyjemne - mruknął, uśmiechając się pod nosem. Też je lubił, ale nie przyznawał się za często do tego, że coś mu się w Anglii podoba. Tak naprawdę zdążył już do wszystkiego tu przywyknąć i się z tym zrosnąć. Dla Anglików wciąż jednak pozostawał egzotycznym elementem krajobrazu, więc nie starał się tego zmieniać. Próbował. Nie udało się wcześniej to w końcu wyszedł z założenia, że już nie wyjdzie. I tak przestał próbować się zasymilować.
Norweg przelał eliksir do słoika i opisał go, odstawiając na jedną z wielu półek. Na pierwszy rzut oka było widać, że pomimo znacznych ilości zgromadzonych ingrediencji i fiolek w szopie panuje zorganizowanie. Wszystko miało swoje miejsce oraz na wszystko było miejsce. Ingisson zerkał z ciekawością na poczynania Charlene, nie odzywając się przez dłuższą chwilę.
- Możesz śmiało korzystać z fiolek i ingrediencji, jeśli czegoś by ci brakowało - powiedział i zamilknął na chwilę, nie ruszając się jednak z miejsca. - Kończyłem kurs w szpitalu magimedycznym w Oslo - powiedział w końcu, wbijając wzrok gdzieś obok panny Leighton. - Wiem, że pracujesz w Mungu i na pewno znasz wszelkie mikstury lecznicze - kontynuował, wyraźnie do czegoś dążąc. - Zastanawia mnie jednak czy miałaś kiedyś większą styczność z truciznami? - zapytał w końcu, zaraz odwracając się do deski do krojenia i opuszczając głowę. Nie zwykł do pytania ludzi wprost, dlatego spod bujnej rudej brody na policzki Norwega zaczął wkradać się rumieniec. - Myślałem i to chyba jedyne, w czym mogłabyś się czegoś ode mnie nauczyć - nawiązał jeszcze do pierwszych zdań, które wypowiedziała w jego towarzystwie. - To było moje pierwsze źródło utrzymania na Wyspach - mruknął zawstydzony. Mówił to, bo wiedział, że nie powinien przed Zakonnikami niczego ukrywać. Zwłaszcza przed takimi, z którymi chciałby w przyszłości ściśle współpracować.
Zabrał się do pracy niezwłocznie, nalał źródlanej wody do kociołka i włączył ogień. Wpierw przetarł przez tarkę pnącze diabelskiego sidła - pierwsze z serc. Nie umieścił go jednak od razu w kociołku, przecier zostawiając w miseczce i dolewając do niego łyżkę jadu ciamarnicy. Przemieszał składniki ze sobą, aż jad nie zabarwił pnącza na zgniłoróżowy kolor. Dopiero wtedy ostrożnie przełożył masę do kociołka, trzykrotnie mieszając w prawo. Dodał następnie jedną porcję sproszkowanego kolca smoka i ponownie zamieszał trzy razy w prawo. Miał już przygotowane wcześniej trzy liście rosiczki, wciąż lepkie od wydzieliny. Jednym ruchem przerzucił je do kociołka i zwiększył ogień, pozwalając się im rozgotować. Spojrzał wtedy na Charlene, niepewny na jej reakcję. - Ta jest trudniejsza, to gaz duszący. Wysoce nieprzyjemny. Ale jakbyś była zainteresowana możemy zacząć od czegoś mniej drastycznego, na przykład eliksir rozdymający. Albo trujący eliksir kurczący. Oba mogłyby być przydatne w walce. Użyte na wrogu dają szansę na odwrócenie uwagi i ucieczkę - powiedział, zerkając przy tym na warzący się eliksir. A kiedy w końcu liście rosiczki się rozgotowały, Norweg zagasił ogień i ostrożnie opuścił na powierzchnię cieczy włos z grzywy kelpii, tym samym dopełniając eliksiru.

| Eliksir Garota (Gaz duszący): ST = 70
serca: pnącze diabelskiego sidła, kolec smoka
dodatkowe ingrediencje roślinne (1): liście rosiczki
dodatkowe ingrediencje zwierzęce (2): włos z grzywy kelpii, jad ciamarnicy


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]30.09.19 21:53
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]01.10.19 13:48
Przyszła, bo chciała. Zależało jej na tym, by poznać drugiego alchemika Zakonu i spróbować nawiązać z nim współpracę. Dotychczas wydawał jej się bardzo tajemniczy i trudno jej było powiedzieć o nim coś więcej. Słyszała różne rzeczy, ale nie lubiła opierać swojej oceny tylko na tym, co mówią inni. Przyszła więc, by sprawdzić, jaki był Asbjorn Ingisson, i to nie tylko jako alchemik. Gdyby nie był w Zakonie, to pewnie jego pokaźna, brodata i wytatuowana aparycja budziłaby w niej pewien niepokój, ale jako że była kuzynką Bena, nauczyła się, że taki wygląd nie musi o niczym świadczyć.
Z uśmiechem przyjęła kubek herbaty i zanim zabrała się do pracy, upiła łyk, po czym odstawiła ją z powrotem poza zasięg możliwych odprysków z kociołka. Uśmiechała się nadal, gdy mężczyzna wytłumaczył jej działanie pór roku w jego ojczystych stronach. Słuchanie o innych zakątkach świata zawsze było interesujące, tym bardziej że póki co podróżować mogła co najwyżej palcem po mapie.
- Twoja siostra kiedyś mi trochę opowiadała, ale to zawsze... fascynujące. Nigdy nie byłam za granicą, a ty wychowałeś się w innym kraju i przyjechałeś do nas z tak dalekich stron – powiedziała, zdając sobie jednak sprawę, że pewnie nie każdy był tak zaciekawiony i tolerancyjny jak ona. Wielu czarodziejów było zamkniętych na to, co obce. – Na wiosnę czekam, i liczę, że mamy szansę jej doczekać, skoro koszmar anomalii dobiegł końca. Swoją drogą, gdzie jest Asta? Bardzo dawno jej nie widziałam.
Niestety nie wiedziała, że wraz z upragnioną wiosną nadejdą bardzo smutne wieści. Póki co żyła w błogiej nieświadomości i wciąż pełna nadziei na odnalezienie się siostry. Liczyła na to, że chociaż z siostrą Asbjorna było wszystko w porządku.
Na początek zaczęła od maści z wodnej gwiazdy. Praca nad nią poszła jej sprawnie, niedługo później uzyskała gotowy wywar, który mogła przelać do słoiczków.
- Dziękuję. Starałam się pozabierać jak najwięcej swoich zapasów, ale gdybym czegoś potrzebowała, skorzystam – rzekła. Nadal miała blisko zaczarowaną torbę, a w niej sporo składników, później też będzie miała w czym zabrać uwarzone eliksiry ze sobą. – Więc też przeszedłeś szpitalny kurs alchemiczny? – spytała z zaciekawieniem, kiedy się odezwał. – Tak, pracuję w Mungu. Skończyłam kurs już ponad dwa lata temu, ale zdecydowałam się pozostać w pracy na stałe, bo chciałam nadal pomagać ludziom. – Nie każdy się na to decydował, dlatego alchemików w Mungu nie było aż tak znowu wielu. Duża część kursantów albo rzucała szkolenie w trakcie, albo po jego zakończeniu pracowała dla innych instytucji bądź działała we własnym zakresie. Jednak altruistyczna natura Charlie nakazała jej zostać.
Temat po chwili zszedł na trucizny. Był to dość trudny temat, biorąc pod uwagę kwestie moralne. Charlie zawsze unikała warzenia plugawych wywarów, co nie znaczyło, że nie umiałaby ich uwarzyć. W celach edukacyjnych zdarzyło jej się popełnić parę niegroźnych trucizn, choć zazwyczaj był to bahanocyd, bo swego czasu niektórzy jej znajomi mieli problem z bahankami. Nigdy jednak nie uwarzyła czegoś naprawdę niebezpiecznego i szkodliwego. Nie przyjmowała też nigdy zamówień na takie wywary, bo nie chciała, by coś co wyszło z jej kociołka posłużyło do niecnych celów. Ale wiedziała też, że była wojna i że podczas niej nie obowiązywały już tak sztywne zasady moralne. Niestety. Nie mogła osłabiać sojuszników tylko przez wzgląd na to, że nie chciała skalać swoich rąk warzeniem pewnych mikstur.
- Głównie w teorii – przyznała, czyszcząc kociołek po opróżnieniu go z maści. – Czytałam o nich, uczyłam się je rozpoznawać i leczyć ich skutki odpowiednimi antidotami, ale... unikałam warzenia. Dylematy moralne – odpowiedziała szczerze. – Ty nie miałeś z tym problemów? Z warzeniem mikstur, które mogły posłużyć do... trucia innych? – To ją ciekawiło. Chciała po prostu poznać i zrozumieć jego punkt widzenia, choć podejrzewała, że nie jest to chlubna przeszłość. Ale jednak postanowił się zmienić i przejść na stronę dobra, Gwardziści mu zaufali na tyle, że wprowadzili go do organizacji. – Dobrze, że udało ci się wyrwać z... tamtego środowiska. Krzywdzenie innych jest po prostu złe. Ale... obawiam się że teraz, w tych czasach, trudno tego uniknąć, prawda? Przecież oni mogą nam zrobić dużo gorsze rzeczy. A mi zależy, żeby nasi przyjaciele nie byli bezbronni. – Wolałaby żeby używanie trucizn nie było konieczne, a już na pewno nie tych najbardziej niebezpiecznych. Ale na pewno były i takie, które nie zabijały, a mogły przechylić szalę na korzyść Zakonników, jak te, o których wspomniał mężczyzna. Nigdy nie wiadomo, co będzie im potrzebne w przyszłych starciach.
Kiedy warzył eliksir Garota, na moment podeszła do niego, przyglądając się jego pracy, temu jak dodawał kolejne składniki. Rzeczywiście wyglądał, jakby nie robił tego pierwszy raz.
- Zdaje się, że kiedyś wspominali o nim na jakimś spotkaniu? – zastanowiła się. Mgliście pamiętała, że ktoś z Zakonników został poszkodowany tą miksturą. – Ktoś dał mi kiedyś serca do tego eliksiru. Nadal je mam, choć jeszcze nie miałam odwagi użyć. Ale tak sobie myślę... że może ta mikstura, choć tak nieprzyjemna, rzeczywiście mogłaby kiedyś pomóc naszym, osłabić wrogów i zapewnić bezpieczny odwrót?
Po chwili znowu odeszła do swojego kociołka, w którym znowu podgrzała trochę wody i zaczęła oporządzać składniki na następny eliksir. Antidotum na niepowszechne trucizny, skoro już tak rozmawiali o truciu.
Do bulgoczącej wody dodała kolce jeżozwierza, a następnie korę lipy, którą uprzednio pokruszyła w palcach na mniejsze kawałki, by szybciej rozpuściły się w wywarze. Zamieszała i odczekała kilka minut, zanim do kociołka wrzuciła jedną grudkę bezoaru. Na deseczce posiekała świeże listki rozmarynu, który wylądował w miksturze chwilę później. Znowu zamieszała, na samym końcu dodając jeszcze liście aloesu. Uważnie obserwowała powierzchnię eliksiru, patrząc, czy wybarwiał się na odpowiedni kolor.

| Antidotum na niepowszechne trucizny (ST 70)
składniki roślinne: kora lipy, rozmaryn, aloes
składniki zwierzęce: bezoar (serce), kolce jeżozwierza




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]01.10.19 13:48
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]17.10.19 23:02
Åsbjørn zamruczał w znaku zrozumienia - jego siostra lubiła opowiadać o rodzinnych stronach. On zresztą również. Było w końcu o czym opowiadać, Norwegia to kraj po prostu piękny. Długo nie mógł jednak wydobyć z siebie jakiegokolwiek więcej dźwięku. Wyjazd siostry zabolał go bardzo, a milczący alchemik nigdy nie umiał kłamać. Jego emocje były wręcz oczywiste, dlatego musiał się ich najpierw pozbyć.
- Asta wróciła do domu - odpowiedział w końcu, uparcie wpatrując się w bulgoczący w kociołku eliksir. - Wiosna ma swoje plusy, tak. Ale zima jest cichsza. Spokojniejsza. Zgrywam się z nią - powiedział, nadal unikając patrzenia na czarownicę. Pracował zręcznie, jak zwykle oddając pracy wszystkie swoje troski. - Przyjechać tu nie było łatwo, ale nie miałem wyboru. Anglia oferuje lepsze możliwości rozwoju - dodał jeszcze. Dla siebie i dla niewypowiedzianego stwierdzenia faktu zostawił to, że i tak mu się nie udało. Po pierwszej porażce przy aplikowaniu do Munga zrezygnował i nigdy nie spróbował drugi raz. Nawet kiedy Asta go do tego zachęcała przez tak długo. Posprzeczali się o to nawet.
Norweg westchnął cicho pod nosem, ale pracował dalej. Był ciekaw reakcji kobiety i bał się jej w tym samym czasie, kiedy zabierał się za przyrządzenie Garota.
- Tak, kończyłem kurs w Szpitalu Świętego Olafa w Oslo. Chciałem pracować w Mungu ale nie mieli wakatów. Tak trafiłem na Nokturn, nie miałem pieniędzy. A tam mogłem je szybko zarobić - wzruszył ramionami, wiedząc, że to pytanie i tak zaraz by padło. - Było minęło - skwitował zaraz. Ludzie nie wstydzili się pytać, a on nauczył się nie dbać o to, czy prawda ich zaboli czy usatysfakcjonuje. Wielu czuło się lepszymi, kiedy słyszeli, na co się zdecydował - on jednak o to nie dbał. Jego reputacja była dosłownie ostatnim, na czym mu zależało. - Rozumiem. Też je miałem, wiesz. Ale dopóki nie myślałem o tym co dalej się dzieje z tymi fiolkami - urwał, znów wzdychając. Nie zastanawiał się, bo kiedy próbował to zaczynał się nienawidzić. Ale na szczęście to już dawno minęło, on nauczył się odgradzać od wyrzutów sumienia grubym murem i robić to, co musiał. Odchrząknął znacząco, kiedy Charlene zaczęła na głos dywagować na temat trucizn. Ås przelał wpierw gaz duszący do fiolek, anim zdążyłby zacząć się ulatniać. Zakorkował je dokładnie, opisał, po czym zabrał się za mycie kociołka i przygotowywanie składników na kolejny eliksir.
- Taki był zamiar Foxa. Ze wciągnięciem mnie. Nie chciał chyba wymuszać na kimkolwiek drastycznych decyzji, warzenia trucizn przeciwko moralności. A ja i tak miałem u niego dług - objaśnił krótko i zwięźle, tak jak robił to zawsze. - Mam po prostu zadanie. Nie myślę o tym, co dzieje się dalej z fiolkami. Ale teraz robię to dla dobrych ludzi - wymamrotał jeszcze cicho, jakby wciąż wstydząc się mówić to na głos. Jakby nie zasługiwał na to, żeby im pomagać. Latami był traktowany jak śmieć i śmieciem się czuł. Dlatego nie chciał się do Zakonników przywiązywać: był przekonany, że nie jest ich wart. Nawet teraz sugerował Leighton warzenie trucizn. Niewinnej Leighton. Zerknął wtem do kociołka czarownicy i pokiwał z uznaniem głową. - Bardzo czyste jakościowo - skomentował antidotum, zastanawiając się czy może sam nie przesadzał za często z drobieniem, tarciem i rozkruszaniem na pył ingrediencji.
- Zrobię jeszcze parę - poinformował, kiedy mieszał ze sobą składniki na Dziesięć Agonii. Miał na myśli, naturalnie, trucizny. Charlene nie musiała mówić mu, że tamci nie mieli skrupułów - wiedział to. Jak również zdawał sobie sprawę z tego, że Zakonu nikt o drastyczne ruchy nie podejrzewał. Norweg zagrzał wodę w kociołku i wrzucił całą skórkę boomslanga, pozwalając jej gotować się tak długo, aż zupełnie się nie rozgotowała. Nastepnie dodał do kociołka jedną miarkę sproszkowanych kłów węża i rozkruszony na pył kręgosłup skorpeny. Zwiększył ogień pod kociołkiem i dorzucił do wywaru jedną małą startą na mus kąsającą chińską kapustę, która oczywiście nie poddała się łatwo i przed uśmierceniem pokąsała alchemika w palce. Kiedy mus z kapusty ściemniał Ingisson wygasił ogień i ostrożnie dodał do wciąż gorącej mieszanki cztery krople jadu jadowitej tentakuli. Dawno nie robił tego wywaru, dlatego kiedy oczekiwał na efekty zaczął nerwowo skubać zębami dolną wargę.

| Eliksir Dziesięć Agonii (ST 90)
ingrediencje zwierzęce (3): skórka boomslanga, sproszkowane kły węża, kręgosłup skorpeny
ingrediencje roślinne (2): jad jadowitej tentakuli, chińska kąsająca kapusta
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]17.10.19 23:02
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]18.10.19 1:28
Skinęła głową, czując ulgę, że Asta po prostu wyjechała i nic jej się nie stało. Że nie zniknęła jak Vera. Nikomu nie życzyła takiego trwania w niepewności.
- Rozumiem – przytaknęła. – Mam nadzieję, że ma się dobrze.
Uśmiechnęła się blado. Podejrzewała jednak, że Asbjornowi niegdyś Anglia rzeczywiście mogła wydawać się miejscem, gdzie można znaleźć lepsze perspektywy. Ale obcy nie przez wszystkich byli mile widziani, i Charlie zdawała sobie sprawę, że nie wszyscy witali ich z taką życzliwością i ciekawością jak ona.
- Nigdy nie chciałeś spróbować ponownie z Mungiem? – zapytała. Nokturn... rozmowa zeszła na trudniejszy temat, ale Charlie nadal powstrzymała się od oceny. Obcokrajowiec, który nie znalazł pracy i rozpaczliwie potrzebował środków do życia mógł trafić w tak szemrane miejsce, nie wiedząc o nim tego, co wiedzieli Anglicy. A potem pewnie trudno było się stamtąd wyrwać. Kto wie, jak potoczyłyby się jej koleje losu, gdyby tak była zmuszona wyjechać za granicę, gdzie nie miałaby absolutnie żadnych znajomych, nie potrafiłaby znaleźć pracy i wplątałaby się w coś, co kłóciło się z jej moralnością? Czy ta moralność nadal byłaby tak ważna i istotna, gdyby jej żołądek ściskał głód, nad głową brakowało dachu, a poczucie bezpieczeństwa byłoby tylko marzeniem? Łatwo było być moralną i uczciwą, gdy żyło się tak jak ona, wśród kochającej rodziny i miało się stabilną pracę zgodną z tym, co sobie wymarzyła.
- Przepraszam, że pytałam. Ja po prostu... byłam zwyczajnie ciekawa. Ale masz rację, co było minęło. Przeszłość, zamknięty rozdział, z którego jednak można wyciągnąć wnioski, by przyszłość potoczyła się inaczej. Lepiej – odezwała się. Asbjorn nie był pierwszą moralnie niejednoznaczną postacią, którą poznała w ostatnich miesiącach. Był jeszcze Anthony Macmillan, który pośrednio (i jak wierzyła, niezamierzenie) przyczynił się do śmierci kilkunastu ludzi w Stonehenge, a którego nie potrafiła nienawidzić, widząc jego szczery żal i poczucie winy, które wpędzały go w głęboką depresję. Zbyt mocno polubiła go wcześniej, by się od niego odwrócić, i niewykluczone że lubiła go nawet mocniej niż powinna. Był też Percival, którego również nie potrafiła znienawidzić, choć wiedziała, kim do niedawna był, kogo popierał, póki nie ruszyło go sumienie. To aż zaskakujące, jak łatwo jej umysł bronił ludzi, którzy byli dla niej dobrzy i mili, jak bardzo była naiwna, jak bardzo pragnęła wierzyć w ludzką dobroć i w to, że każdy zasługuje na drugą szansę, jeśli tylko okaże szczerą skruchę i gotowość zmiany swojego życia.
Głupiutka, naiwna Charlie, która chciała po prostu być dobra dla innych i nie przystawała do obecnej wojennej rzeczywistości. Nie potrafiła walczyć, bała się pobrudzenia własnych rąk, ale także tego, ile bliskich jej osób mogło w tych czasach ucierpieć. I denerwowała się na myśl o jutrzejszym spotkaniu Zakonu, zastanawiała się, jakie tematy będą poruszane i czy znów nie dojdzie do jakichś spięć w łonie organizacji.
Zakon radykalizował się, czy tego chcieli czy nie. Nie wszyscy mieli podobne łagodne podejście do świata co ona, wielu chciało działać bardziej aktywnie, a nie tylko w nieskończoność się bronić. Nie bali się, ale ona się bała, bo doskonale była świadoma tego, że mimo znacznych umiejętności alchemicznych w dziedzinach pojedynkowych była beznadziejna. Nie chciała stawać na przeciw prawdziwego niebezpieczeństwa, ale chciała służyć przyjaciołom swoim kociołkiem. Przypuszczała też, że Asbjorn i jego zdolności był bardzo cenny z punktu widzenia Gwardii i tego, że walka jednak była konieczna. Truciciel naprawdę mógł być atutem, bez względu na to, co ona sama myślała o warzeniu trucizn. A Fox był aurorem, mógł dostrzec potencjał w tym czarodzieju, a także miał swoje powody, by mu zaufać.
- Wolałabym, żeby to nie musiało być konieczne, ale zdaję sobie sprawę, że kiedyś może być – mówiła cicho, jednocześnie pracując nad swoim eliksirem. – Możemy tylko się zastanawiać, co będzie dalej, dokąd zaprowadzi nas ta... wojna. – Czy po niej nadal wszyscy będą mogli zwać się dobrymi ludźmi? Gdzie istniała granica między byciem dobrym a złym? Wierzyła zawsze, że Zakon jest dobry, że wszystko co każdy z nich robi, jest podyktowane chęcią zadbania o spokojny i bezpieczny świat. Że działają dla ludzi, by pomagać tym, którzy cierpią i potrzebują ich pomocy. Ona sama też to robiła. Nie walczyła, ale warzyła eliksiry, i dla Zakonu i przede wszystkim dla Munga. Niejeden czarodziej zdrowiał dzięki specyfikom, które warzyła w szpitalu, często pracując po godzinach i urabiając sobie ręce, żeby tylko zrobić coś dobrego i zarazem czuć się mniej bezużyteczną. – Tak bardzo chciałabym, żeby nikt już więcej nie ginął, ale to naiwne życzenie, prawda?
Niektórych Zakonników stracili. Niektórzy byli zaginieni, jak jej siostra. Ginęli i znikali też inni ludzie, nie tylko z powodu anomalii, które jeszcze niedawno pustoszyły kraj.
Udało jej się poprawnie uwarzyć antidotum, które zabarwiło się dokładnie tak, jak powinno.
- Dziękuję – podziękowała mu za komplement, kątem oka zerkając na to, co on robił. Dziesięć Agonii, tego nigdy nawet nie próbowała uwarzyć. Trudny i groźny eliksir, ale mimo swojej niechęci do trucizn nie mogła powstrzymać pewnej ciekawości, czysto naukowej, kiedy przyglądała się poczynaniom Asbjorna. Bo była głodna wiedzy i po prostu lubiła wiedzieć.
Przelała antidotum do fiolek i wyczyściła kociołek szybkim Chłoszczyść, ciesząc się, że można już używać magii bez strachu.
- Tęskniłam za czarowaniem – przyznała, oporządzając składniki na kolejny eliksir, który zamierzała przygotować.
Zagotowała w kociołku wodę, po czym dodała do niego pięć gąsienic, wyjętych szczypczykami z małego słoiczka. Zamieszała i po chwili wlała do kotła starannie odmierzoną ilość żółci pancernika. Ze składników roślinnych wybrała strączki sopophorusa. By łatwiej puściły sok, zgniotła je na desce płaską stroną klingi nożyka do siekania składników, a potem przechyliła ją i najpierw wlała sok, a później dodała same strączki. Znowu zaczęła mieszać, dokładnie i miarowo, by po kilku minutach dodać serce eliksiru – czułki szczuroszczeta. Wydobyła miarką ze słoiczka odpowiednią porcję już zamarynowanych czułków i ostrożnie dodała je do kociołka. Na samym końcu, jako ostatnie dodała kilka piór hipogryfa pochodzących najprawdopodobniej z szyi zwierzęcia. Teraz pozostawało jej czekać na to, aż eliksir przybierze odpowiedni kolor i konsystencję.

| Marynowana narośl ze szczuroszczeta (ST 70)
składniki roślinne: sopophorus
składniki zwierzęce: czułki szczuroszczeta (serce), gąsienice, żółć pancernika, pióra hipogryfa




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]18.10.19 1:28
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 33
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]26.10.19 19:20
Ingisson skinął głową - tak, jego siostra miała się dobrze, na tyle na ile wiedział. A nie zwykli nie mówić sobie prawdy: nawet kiedy wpadł w kłopoty po przyjeździe do Anglii był w stanie przyznać się siostrze do tego, co robił. Ufali sobie. Była najważniejszą osobą na jego świecie.
Wzruszył ramionami, kiedy zapytała go o Munga. - Myślałem - odpowiedział. Nadal jednak był tutaj. Asta kilkukrotnie poruszała ten temat przed swoim wyjazdem. W Mungu miałby bardziej stałe zarobki, bo chociaż na brak klienteli narzekać nie mógł tak nie należało brać tego za pewnik. Nie mówił o tym nikomu, ale kilka razy pisał już list do dyrektora Lowe. Niestety żadna z tych prób nie doczekała się wysłania. Może następnym razem się na to zdobędzie. Åsbjørn bał się uwiązania do instytucji. Był już uwiązany do Foxa i Zakonu, a chociaż z własnej woli tak wiedział, że ograniczy mu to dowolność gospodarowania własnym czasem.
Westchnął lekko na jej przeprosiny, machając ręką. - Nie powiedziałbym jakbym nie chciał. Nie masz za co przepraszać - powiedział, uciekając wzrokiem do przygotowywanych ingrediencji. Był w Zakonie, bo chciał w końcu robić właściwe rzeczy. Wmawiał sobie, ze robił to z powodu długu u Foxa. Był jednak jeszcze jeden, ważny powód. Norweg nie uważał siebie za złą osobę. Zagubioną - owszem. Wiedział jednak, że na pewno nie był po stornie tamtych, a czas na neutralność skończył się już dawno temu. Szedł więc za tym, co uważał za najbardziej zgodne z jego naturą. Używał swoich umiejętności w grze, która była dla niego warta świeczki. W obcej wojnie, która stała się jego własną. Dlatego przytaknął czarownicy. - Nikt nie wie co się stanie. A naiwna wiara nie jest dobrym przewodnikiem. Nigdy. Na szczęście ty zdajesz sobie sprawę z tego, że chcesz czegoś, co jest niemożliwe do zdobycia - powiedział, uśmiechając się smutno do Charlene.
Westchnął zaraz ciężko, kiedy zobaczył, że jego eliksir był totalną klapą. Nie zwlekając pozbył się nieudanego wywaru i jeszcze raz przystąpił do warzenia Dziesięciu Agonii. Napełnił kociołek wodą i po kolei powtarzał wszystkie kroki. Wpierw wrzucił skórkę boomslanga, później dodał sproszkowane kły węża i kręgosłup skorpeny. Zamiast kapusty tym razem dodał łyżkę startego korzenia chrzanu, na koniec znów dopełniając wywar czterema kroplami jadu jadowitej tentakuli.
Czekając na efekt zerknął na Leighton z odrobiną ciekawości w spojrzeniu.
- A ty, kiedy, jak i dlaczego trafiłaś do Zakonu? - zapytał. Miał kilka kolejnych pytań w zanadrzu, jednak żeby je zadać potrzebował najpierw usłyszeć jej historię. Byli dość różni, jednak łączyło ich dostatecznie dużo cech aby zainteresować Norwega postacią miłej i uczynnej czarownicy.
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]26.10.19 19:20
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 89
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]27.10.19 19:13
Dla Charlie taką osobą była Vera. Ufała swojej siostrze całkowicie i dotkliwie odczuła jej zaginięcie, a także ani przez chwilę nie uwierzyła tym, którzy twierdzili, że Vera uciekła, by szukać przygód. Podobne stwierdzenia wydawały jej się obrazą pamięci siostry, którą znała i która nigdy, przenigdy nie porzuciłaby bez słowa rodziny, nie skazałaby bliskich na kilkumiesięczne trwanie w niepewności. Z drugiej strony w głębi duszy wolałaby, żeby tak było, ale żeby Vera była zdrowa i żywa. Tęskniła za nią każdego dnia, tak bardzo, że trudno było to opisać słowami, i gdyby nie praca i Zakon niewątpliwie groziłoby jej pogrążenie się w depresji jak mama. Ale miała w życiu cel, który trzymał ją na powierzchni. Poza tym wiedziała, że Vera nie chciałaby, aby pogrążała się w smutkach. To jej konkretne, praktyczne i rzeczowe podejście do życia było tym, co w tygodniach po śmierci Helen najmocniej dodawało jej sił. Ale czy będzie potrafiła być silna bez swojej dzielniejszej siostry?
- Bardzo cenię sobie stabilną pracę w Mungu, chociaż ostatnimi czasy pewne konflikty światopoglądowe zdają się wślizgiwać i tam. Nie pracują tam tylko Zakonnicy, niektórzy uzdrowiciele mają bardzo konserwatywne poglądy, podobnie jak sam dyrektor. Dlatego wolę się nie wychylać – przyznała. Może i była tchórzliwa, ale wolała się nie afiszować z poglądami, nie przyciągać uwagi tych, którzy potencjalnie mogli popierać ich przeciwników. Skoro Zakon miał w Mungu swoich ludzi, rycerze na pewno też ich mieli, było to jedno z najbardziej istotnych dla społeczeństwa miejsc obok ministerstwa i Hogwartu. Zdziwiłaby się, gdyby nie próbowali zdobyć tam jakichś wpływów. – Ale mimo to nie potrafiłabym odejść, zbyt mocno pragnę pomagać potrzebującym. A jako niezależny alchemik nie mogłabym tego robić równie skutecznie, choć rozumiem, że cenisz sobie pewną wolność i po latach pracowania w taki sposób trudno wyobrazić sobie konkretny rytm pracy narzucony przez instytucję. – Charlie wiedziała jednak, że bycie niezależnym alchemikiem na tym etapie życia jej się nie opłacało, że trudno byłoby jej się utrzymać, nie mówiąc o funduszach potrzebnych do kupna droższych składników. Bez stałej pracy, z samego warzenia mikstur dla znajomych i ich znajomych, na pewno nie byłoby jej stać na takie składniki jak kwiat paproci czy ingrediencje pochodzące od smoków i jednorożców. Choć niewątpliwie posiadała duży talent, nie miała społecznej renomy, była szeregową pracownicą Munga, o której nie słyszał nikt poza ludźmi z którymi mogła mieć styczność. Mimo obaw o to, jak potoczy się przyszłość, zamierzała najdłużej jak to możliwe pozostawać w Mungu, choć wielu doradzało jej odejście. Odmawiała, bo altruizm i powołanie jej na to nie pozwalały.
- Wiem, że to niemożliwe. Że nie będzie tak, że pewnego dnia obudzimy się i zastaniemy pokój na świecie – powiedziała z żalem, pochylając się nad swoim kociołkiem i gorliwie w nim mieszając. – Po prostu boję się tego, co czeka nas po drodze. Ilu jeszcze bliskich lub znajomych nam ludzi zniknie bez śladu lub nawet zginie. Spotkało to nawet moją siostrę, od października nie daje znaku życia, ostatni raz była widziana w miejscu działającej, niebezpiecznej anomalii. – W jej głosie zabrzmiał wyraźny ból, ale Vera była jedną z nich, Zakonniczką. Jej zaginięcie dotykało nie tylko jej, ale każdego Zakonnika. Bo to mogło spotkać każdego z nich. – Anomalie się skończyły, ale jej nadal nie ma. Tobie pewnie łatwiej jest z myślą, że twoi bliscy są daleko stąd?
Mogła dostrzec kątem oka, że jego trucizna za pierwszym razem nie udała się; był to w końcu trudny eliksir. I niebezpieczny. Nadal miała dość mieszane uczucia co do warzenia trucizn, ale niestety była wojna, a to wymagało pomyślenia o środkach, o których normalnie by nie pomyśleli. To sprawiało, że nie próbowała wyperswadować Asbjornowi pomysłu z warzeniem tego eliksiru, choć miała nadzieję że sięgnięcie po takie środki nie będzie konieczne.
Jej marynowana narośl ze szczuroszczeta wyglądała na udaną, więc przelała ją do fiolek i zaklęciem czyszczącym oczyściła kociołek i przygotowała składniki na kolejny eliksir, kameleon.
- Ten eliksir często przynosił mi pecha, zobaczymy jak pójdzie teraz – uśmiechnęła się; rzeczywiście często jej kameleon nie wychodził, ale ona i tak uparcie próbowała go warzyć, nawet po tym, jak kiedyś przy tworzeniu go wysadziła swój kociołek.
Zaczęła gotować świeżą wodę w kociołku. W tym czasie Asbjorn zadał jej pytanie, nad którym chwilę się zastanowiła.
- Dołączyłam do Zakonu pod koniec kwietnia, bardzo krótko przed wybuchem anomalii. Nawet nie śniłam, co przyniesie przyszłość, a idea Zakonu wyjątkowo do mnie przemawiała, więc zgodziłam się dołączyć i zaoferować swoje umiejętności alchemiczne. Chciałam, by moja wiedza pomagała ludziom. – Rzeczywiście trochę już w tym Zakonie była. Najwyraźniej nie wystarczał jej sam Mung, chciała pomagać bardziej, dlatego zafascynowała się ideą niesienia dobra ponad podziałami. Ale czy gdyby wtedy wiedziała, że dojdzie do wojny, że Zakon zacznie się radykalizować, a członkostwo w nim stanie się tak ryzykowne, zgodziłaby się, czy raczej poprosiłaby o rzucenie na nią Obliviate zaraz po rozmowie z osobą, która ją wcieliła? Nie była pewna. Jakkolwiek całym sercem popierała szlachetne idee zbudowania świata, w którym każdy mógłby czuć się bezpiecznie bez względu na czystość krwi, brzydziła ją przemoc i nie potrafiła walczyć. Może powinna zacząć się tego uczyć, ale nie umiała sobie wyobrazić siebie w walce, miotającej groźne uroki i wystawiającej się na możliwe oberwanie czarną magią. Nie, od walki na pierwszej linii wolała trzymać się możliwie jak najdalej, pozostawiając ją tym, którzy się na tym znali. Zbyt mocno bała się konfrontacji z czarnoksiężnikami i ich plugawymi umiejętnościami. Wolała swoją bezpieczną alchemię. Nie miała w sobie odwagi Very.
W odpowiednim momencie zaczęła dodawać składniki. Zamiast piór pawia, z którymi ostatnim razem poszło jej kiepsko, wybrała łuski pikującego licha. Po chwili dodała też odrobinę nalewki z pięciornika kurze ziele z niedużej buteleczki, którą przyniosła ze sobą, i dokładnie zamieszała ciecz w kociołku. Po kilku minutach przyszła kolej na serce eliksiru – żądło mantykory. Po jego dodaniu znowu zamieszała odpowiednią ilość razy. Następnie sięgnęła dłonią po inny przygotowany zawczasu słoiczek, wyjmując z niego szczypczykami język kameleona, jeden z kilku unoszących się w przejrzystej cieczy zapobiegającej psuciu się ingrediencji. Wrzuciła go do kociołka, a po kilku minutach dodała tam jeszcze fragment mątwy. Później znacząco zmniejszyła płomyk, obserwując powierzchnię eliksiru.

| Kameleon (ST 60)
składniki roślinne: nalewka z pięciornika kurze ziele
składniki zwierzęce: żądło mantykory (serce), język kameleona, łuski pikującego licha, mątwa




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia w szopie [odnośnik]27.10.19 19:13
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia w szopie - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Pracownia w szopie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach