Wydarzenia


Ekipa forum
Część z pracownią
AutorWiadomość
Część z pracownią [odnośnik]10.02.18 16:55
First topic message reminder :

Część z pracownią

Wydzielony fragment kuchni, w którym Robin oddaje się swojej pracy, a zarazem największej pasji. Kącik zawsze utrzymany jest w sterylnej czystości, prócz alchemicznych instrumentów znajduje się tu również kilka ksiąg traktujących o eliksirach, pęk piór, kałamarz oraz zwój pergaminu.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne

Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 19:03
Smoczy eliksir udał się przednio - żadna niespodzianka, Robin nie liczył się właściwie z innym efektem. Prócz dwóch sukcesów czekało na niego jeszcze sporo do zrobienia: dopiero zaczynał swój pracujący dzień, a patrząc na stopę zapisnageo pergaminu przybitego do drzwiczek kuchennego kredensu, wiedział, że szybko się z tym nie upora. Kolejna zarwana noc, kolejna porcja eliskiru wzmacniającego, obawiał się, iż wkrótce uzależni się od tego specyfiku. Powinien zdecydowanie popracować nad swoimi nawykami, zacząć chadzać spać o ludzkich porach, jadać regularnie i przestać pracować po piętnaście godzin dziennie. Zmarszczył gęste brwi, tak byłoby lepiej, ale skoro wyniszczał się tak już od dobrych dwóch lat, a jego organizm nie protestował - czemu miał zmniejszać swoją produktywność?
Jeśli dobrze pamiętał, w kolejce stała teraz igraszka. Wywar z sangwiniary, przyrządzany właściwie jako przystawka. Mógł pójść na pierwszy ogień, przed tymi bardziej wymagającymi specyfikami, ale cóż, Hawthorne nie kaprysił, nie rozwodził się nad trudnością, nie potrzebował rozgrzewki. Postawił kociołek na ogniu i czym prędzej wziął się za oprawianie sangwiniary - na tym chciał oszczędzić, lecz tylko na czasie. Oczyścił kwiaty z nasion i pyłków, te również były potrzebne, ale koniecznie rozdzielone. Woda, starannie zmięte płatki - sprawdził, czy w kociołku znajduje się ukrop, wszystko się zgadzało. Ostrożnie oprószył powierzchnię eliksiru zebranym pyłkiem, dbając, by rozłożyć go równomiernie na całej powierzchni cieczy. Gęstniejącej od razu po zetknięciu z proszkiem: mikstura konsystencją nieco przypominała teraz biszkopt - twarda, lecz krucha skorupa z wierzchu, pod spodem zaś niezmieniona, płynna substancja. Robin pomedytował chwilę nad tym widokiem, zanim wymyślił, w jaki sposób dodać do wprawki pod eliksir kolejny składnik, nie naruszając dziwacznej struktury. Oczy rozdymki zazwyczaj wrzucał na surowo, hojnie, całymi trzęsącymi się garściami, lecz przy tym wywarze czekało go nieco więcej zabawy. Napełnił szklaną zlewkę do trzecz czwartych jej objętości i umieścił w chwytaku. Różdżką wyczarował płomień, który miał podgrzewać naczynie. W międzyczasie, Robin wyszukał w przepastnej szufladzie naczynie z krwią salamandry. Prawdopodobnie. Etykietyka na słoiczku niestety była nieczytelna, chłopak nieufnie zdjął pokrywę i zaciągnął się zapachem tajemniczej substancji, nim zdecydował, iż to właśnie tego szukał. Musiał poświęcić co najmniej jeden wieczór na dokonanie porządków w sekretarzyku z ingrediencjami, większość już się kończyła, a wolał bazować na swoich składnikach, niż tych otrzymanych od klientów. Oni sami często nie wiedzieli, co kupowali, banda naiwniaków i laików, dających wcisnąć sobie najgorszy sort produktów. Westchnął z bólem, zerkając na swój eksperymentalny wynalazek i dopiero widok, jaki ujrzał, nieco go rozweselił. Białka już się rozpuściły, z oczu rozdymki pozstała tyko kleista maź, którą delikatnie rozsmarował pędzelkiem po skorupie na powierzchni eliksiru. Trzy sekundy później ta wyparowała z cichym sykiem, zapadając się i wnikając jakby w głąb. Starannie odliczone jedenaście kropel krwi salamandry zabarwiły miksturę na wściekle różowy kolor, który po trzykrotnym zamieszaniu w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara przygasł do barwy niemowlęcego pudru. Teraz eliksir musiał dojrzeć: Robin zakrył go czystą, materiałową płachtą i zabrał się za selekcjonowanie ostatnich składników. Oprawił żabę - wyjątkowo, musiała być świeża i zaszlachtowana na miejscu, z nieruchomego truchła zdjął skórę i szpatułką pobrał wilgotną wydzielinę ze skóry płaza. Nagie, żałosne ciałko wrzucił do pustego słoja na oknie, wczoraj stały tam jakieś badyle, ale nada się i na to. Pokaźny pęk tojadu zagotował w mniejszym saganku: do właściwego wywaru musiał zostać wygotowany, sparzony i dodany wraz z podlaniem ową wodą. Pestka: najpierw wtarł do bulgoczącej wesoło cieczy śluz żaby, by finalnie wykończyć eliksir akonitem. Wpierw zanurzył w środku korzenie, liście i potem kwiaty, na samym końcu zlewając wodę po gotowaniu. Zadziałało od razu, w nozdrza młodzieńca uderzył zapach stęchlizny znad kotła; pozostawało jeszcze odczekać pół godziny, by przekonać się, czy rekacje zazębiły się właściwie.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 19:03
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 41
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 19:33
Skończył oczyszczać paznokcie - co szło mu mozolnie, żabia skóra mocno zachodziła za płytkę i nijak nie chciała się od niej odczepić - i ponownie przystąpił do przygotowań. Działał bez chwili wytchnienia, pracując jak na autopilocie. Napełniał kociołek, siekał, kroił i odmierzał składniki, studził, przelewał do fiolek, czyścił garnek, po czym powtarzał każdy swój krok od nowa. Nawał zleceń składał na karb późnoczerwcowej awantury, nikt nie czuł się bezpiecznie, każdy próbował w jakiś sposób podbić swoją pewność, zaopatrując się tak w specyfiki ochronne, jak i zabójcze. Lub przynajmniej, szkodzące. Robin nie oceniał, było mu od tego daleko, a i wykonując taką pracę, jakiej się imał, prawdopodobnie oszalałby z wyrzutów sumienia, gdyby przejmował się dalszą drogą każdej trucizny, jaką uwarzył. Był tylko wykonawcą. Każdy przedmiot mógł posłużyć jako narzędzie zbrodni, a że nóż będzie mieć większą skuteczność niż piórko... kwestia wyobraźni.
Pomrukując pod nosem zasłyszaną w radio piosenkę (miał wyjątkowo dobry humor), Hawthorne nastawił kociołek i zabrał się za przygotowanie składników do zmarzliny. Na pierwszy ogień poszły dżdżownice, śliskie i wijące się robaki posiekał bez wstrętu (i bez żadnych emocji), odrzucając głowy do kosza, a resztę prosto do gotującej się wody. Pędraki zniknęły pod powierzchnią, eliksir spienił się, na co Robin zareagował błyskawicznie, wybierając chochlą nadmiar piany. Nieco się przy tym sparzył, para znad kociołka sięgnęła odsłoniętego ramiona młodzieńca, który jednak niezbyt się tym przejął, ot, kolejne oparzenie do kolekcji. Mimo tego, opłukał rękę zimną wodą - kątem oka oczywiście kontrolując zmiany zachodzące w garze - dopiero po tej procedurze w pełni wracając do gotowania. Starannie wyselekcjonowane kolce róży (tylko te, z nieosłoniętymi szyjkami) trafiły do kociołka z cichym chlupotem, a Robin dolał do środka jeszcze ćwierć kwarty wody, zastępując tą, która zdążyła wyparować. Przyszła pora na serce; z ognistymi nasionami, adekwatnie do wcześniejszego wypadku, musiał postępować ostrożnie. Odpowiednio wcześniej umieścił je w miejscu objętym zaklęciem, aby je wychłodzic. Unikał zamrażania, wiedząc, że podczas tego procesu, nasiona tracą swoje właściwości. Pół uncji należało dodać natychmiast po zmiknięciu kolców róży, upewniał się w tym kilkakrotnie: kontroli nigdy za wiele. Na sam koniec łuski ramory (przy czym warunkiem koniecznym było ich pochodzenie z ogona) i skrzydła młodych bachanek. Hawthorne trzymał kilka okazów ogłupionych urokiem pod kloszem w nieużywanej szafie właśnie na takie przypadki. Świeże składniki zawsze wygrywały w przedbiegach - może i tym razem nieco zmodyfikują moc eliksiru, co często zdarzało się podczas prób Robina i jego porównań ze specyfikami o przeciętnej jakości ingrediencji.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 19:33
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 76
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 21:02
Mała odskocznia; po szeregu dość niepoprawnie politycznych mikstur nareszcie trafiło się coś normalnego. Przynajmniej z pozoru, eliksir kociego kroku był wręcz banalny do sporzędzenia, aczkolwiek Robin mógł podejrzewać swego klienta o nieszczere zamiary. Raczej nie wykorzysta tego specyfiku to wgrania gry w chowanego. Istniały dwie naiwne opcje: uciekinier albo złodziej. Hawthorne pozostawał jednak daleki od angażowania się w takie dylematy i angażowanie w analizowanie postaci swych zleceniodawców. Jeśli to czynił, to wyłącznie dla rozrywki. Jego eliksiry przestawały go obchodzić w momencie, kiedy przelewał je do fiolek lub odstawiał na rynek zbytu. Usługę wymieniał na złoto; konkurencyjne ceny zapewniał mu tyleż samo roboty, co niewiele pieniędzy.
Pół tuzina oślizgłych pijawek powędrówało do kotła, liczył je na głos - ostatnio coś zaprzątało mu głowę i o mały włos, a by się pomylił - by wraz z ostatnim pluskiem, szczelnie zakryć gar pokrywką. Dwadzieścia minut, aby wywar pod eliksir doszedł, Hawthorne obrócił klepsydrę i zajął się płukaniem liści mięty. Trafił mu się piękny pęczek, roślina była zdrowa, bujna i okazała. Właściwie tego typu zioła mógłby hodować na własną rękę i mieć do nich stały dostęp, ale i tu wolał polegać na aptekarzach. W wiecznych ciemnościach zasłoniętych okien zielone nie byłyby zbyt szczęśliwe, a i Robin, choć skrupulatny i obowiązkowy, smykałki do roztaczania nad kimś (lub nad czymś) opieki zdecydowanie nie posiadał. Posiekana mięta trafiła do saganka i Robin przemieszał gotującą się ciecz cztery razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara i pięć razy odwrotnie. Krótka pauza, po czym powtórzył operację jeszcze dwukrotnie. Zmniejszył ogień pod kociołkiem i zabrał się za oprawianie pazurów hipogryfa. Sztuk siedem. Część z nich dopiero odgotwał od łap - reszta już spokojnie leżała w przygotwanym pojemniku. Z mętnej, śmierdzącej wody wyłowił wygotowane mięso, nie ono było potrzebne. Lśniące pazury odlał, opłukał i starannie wymył, ostrym nożykiem odkrawając od brzegów pozostałości ścięgien i skóry. Wszystkie wyłożył na blacie i pociął je na równe kawałki, dokładnie co pół minuty do bulgoczącego wywaru dorzucając kolejny. 3 i pół minuty, drugie tyle mikstura musiała odpocząć. Hawthorne zamieszał raz w kociołku - ot, dla animuszu i wybrał z dna rozgotwaną miętę. Puściła soki, o to chodziło - już nie była potrzebna. Zmanipulował nieco temperaturę, dodając od serca kilka stopni i nie spuszczając oczu z wrzącego wywaru począł oporządząć język kameleona. Długi, cienki, wiotki, sprawiał mu sporo problemów. Należało podzielić go na dwie, idealne równe częsci, co nie było wcale takie proste, zważywszy na robinowe tiki. Wdech, wydech, uspokoił się patrząc na srebrzystą parę unoszącą się znad saganka - z takimi widokami nawet najbardziej skomplikowane chirurgiczne cięcie nie stanowiłoby dla niego żadnego problemu. Trach, język powędrował do gara, a na samym końcu, znalazło się tam żądło mantykory. Nim operował wyjątkowo ostrożnie, cholerstwo nawet po odłączeniu od ciała potwora było jadowite i zdolne powalić dorosłego mężczyznę. W akompaniamencie powyższych składników jednak łagodniało, a nawet, przynosiło inny, dobrocznny efekt.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 21:02
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 21:48
Oficjalne zamówienie z małej, prywatnej lecznicy - czegoś takiego Robin się nie spodziewał. Wieść przyjął jednak na chłodno, ze znudzeniem. Nie tyle gra aktorska, ile obojętność i znieczulica nawet na tak radosną wiadomość. Był świadom, iż to nieznaczna nobilitacja, plotki o jego umiejętnościach musiały się rozchodzić... a wraz z tym drobnym ukłuciem dumy, chłopaka zaraz naszedł niepokój, podsuwający czarne myśli i przykre obrazy. Nie chciał już nigdy wrócić do Tower, a wiedział, iż za jego trucicielskie praktyki kara mogłaby okazać się o wiele, wiele cięższa. Postanowił sobie solennie, że przestanie zaprzątać sobie głowę nieistotnymi problemami. Nieistotnymi i nieistniejącymi. Miał po prostu kolejne zadanie, a dramatyzowanie w myślach ani nie rozwiązywało problemu, ani nawet nie leżało w jego stylu. Cóż, zakasał rękawy i pogwizdując przez zęby zabrał się dziarsko do dzieła. Księżyc stał już wysoko, idealna pora na sporządzanie lekarstwa.
Memortek w klatce niecierpliwie bił skrzydełkami, jakby już wiedział, iż to jego czas. Młodzieniec spojrzał na ptaszka niemalże ze współczuciem, akurat za tą częścią swego fachu nie przepadał, ale bez sentymentów pochwycił stworzenie w swe dłonie i jednym cięciem srebrzystego tasaka odciął mu głowę, zbryzgując dno cynowego kociołka świeżą krwią. Truchło memortka oskubał z piórek i wyrzucił do kubła - jutro będzie musiał pozbyć się śmieci, bo zacznie cuchnąć. Do saganka dolał niewielką ilość wody, ot, baza pod gęsty wszak specyfik. Nie specjalizował się w środkach leczniczych, acz potrafił je sporządzić, jak każdy eliksir, nawet, jeśli miał z nim do czynienia po raz pierwszy, trzeźwo oceniał swe możliwości. Niezwykle rzadko coś mu nie wychodziło i zazwyczaj wina leżała po stronie czynników mechanicznych. Przerdzewiały kociołek, nieświeże składniki - parę razy zdarzłyo się, iż pracował pozbawiony zmysłu powonienia i zwyczajnie nie wyczuł, iż jego dostawcy (oczywście, już exdostawcy) zrobili go w hipogryfa. Spodziewał się, że z tej próby sił wyjdzie zwycięsko: przeciął łodygi kiklku pędów aloesu i długą, płaską łyżeczką wybrał z niego miąższ, dbając, by do środka nie zaplątało się nawet najmniejsze włókno. Miąższ dodał do garnka i dokładnie wymieszał z pozostałymi składnikami. Krew memortka od razu zareagował, tężejąc i zauważalnie zwiększając objętość powstałej zawiesiny. Robin z jawnym zadowoleniem zaobserowował ową przemianę, niefrasobliwym ruchem ręki dorzucając do kociołka porwane na strzępy liście gwiazdy wodnej. Tym razem szkopuł tkwił w niedokładności, na jaką bez przyczny by sobie przecież nie pozwolił. W paście miały znajdować się kawałki listków, maść nie mogła być jednolita. Lecznicze właściwości wodnej gwiazdy tylko tak się uwydatniały. Szpatułką roztarł specyfik po dnie kociołka i na jego ścianach: nie przestawał pęcznieć i rosnąć. Wszystko szło jak należy, więc nie przerywając mieszania (tutaj akurat pozwolił sobie na zaczarowanie łopatki), zakroplił pastę ślazem gumochłona. Gęsta wydzielina niechętnie skapywała ze szklanej fiolki, ale Robin skutecznie sobie z tym poradził i wkórtce cała zawartość buteleczki znalazła się w kociołku. Do tego jeszcze skruszone w moździerzu skarabeusze - tutaj się przyłożył, aby otrzymać z żuków czysty, drobny piaseczek i na ostatek, kiść białych jagód jemioły. Je również rozgniótł na miazgę, uprzednio wyciskając sok, a później ścierając twarde skórki z drobinkami miąższu. Połączone składniki zabarwiły się na jasnozielony kolor, a Robin, powracając do ręcznego mieszania, odczuwał już stanowczy napór kleistej, gęstej maści. Zdatnej do użytku?
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]26.05.18 21:48
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 74
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]08.06.18 20:15
Z rozdrażnieniem szorował kociołek, z którego dna nie mógł pozbyć się resztek spalenizny. Zaczynał rdzewieć w chwili, kiedy najbardziej go potrzebował i absolutnie nie powinien pozwolić sobie na luksus kupowania nowego. Cholera - zaklął w głos, jednak niezbyt wulgarnie. Ekspresywność nie leżała w naturze Robina, zaabsorbowanego dokładnym pozbywaniem się niechcianego nalotu, jak się okazało, zdobiącego również ściany kociołka. Czyścił go jeszcze staranniej niż zazwyczaj, świadom wagi próby, jaką zaraz miał podjąć. Jeszcze nigdy nie warzył równie skomplikowanego eliksiru, lecz czuł się do tego teoretycznie przygotowany. Długo studiował manuskrypty, przeglądał rozmaite receptury, czytał eseje sławnych profesorów, a nawet cofnął się do swych własnych, lekcyjnych notatek, sporządzonych na podstawie wykładów profesora Slughorna. Miał dobrą podstawę pod praktykę, więc kiedy tylko skończył z tym nieszczęsnym kociołkiem, od razu ustawił go nad paleniskiem, do połowy wypełniając przeflitrowaną wodą. Czas nie grał roli, a Hawthorne liczył, że najlepszej jakości składniki uczynią wywar idealnym.
Różdżką zapalił ogień i pozwolił, by woda się zagotowała - kiedy na powierzchni jęły pojawiać się pierwsze bąble, nieco zmniejszył temperaturę, by ciecz nieustannie pozostawała o krok od wrzenia. Z niewielkiej klatki pochwycił ostatnią już salamandrę, która wygrzewała się w ostatnich promieniach słońca; ze względu na jaszczurkę specjalnie odsłonił okna, które teraz nagrzały jego klitkę do niemożliwego ukropu. Bez skrupułów odciął jej głowę i ogon, zbierając do fiolki świeżą krew. Wyjątkowo dorodny okaz pozwolił na wypełnienie aż dwóch buteleczek posoką, a jako, że do eliksiru szczęścia Robin potrzebował jedynie trzynastu kropli, doskonale wyszedł na tym interesie. Części salamandry niedbale wrzucił do słoja - później zajmie się ich wysuszeniem - i skrupulatnie odmierzył sześć kropel do środka kociołka. Po tym procederze zamieszał siedem razy w garze zgodnie z ruchem wskazówek zegara i ostrożnie zamoczył końcówkę palca w naparze. Znacząco schłodniał: krew salamandry zrobiła swoje. Dodał pozostałe siedem kropel i zamieszał znowu, tym razem sześć razy, odwrotnie od ruchu wskazówek zegara. Na powrót podwyższył temperaturę, delikatnie - broń Merlinie, by eliskir się zagotował, wywar poddawał najstaranniejszej uwadze, by zneutralizować oziębiające działanie krwi salamandry, a przy tym nie dopuścić do katastrofy. Cały czas zerkając na perkoczący wesoło kociołek, Robin sięgnął po jeden ze słojów, w jakim wedle jego pamięci przechowywał mirrę. Wyjął nieco ze środka szpatułką, skrobiąc po bokach i sklejone , skrystalizowane umieścił na mosiężnej wadze. Ufał swemu zmysłowi, lecz szczęscie pragnął zostawić na później. Odmierzoną dokładnie ilość mirry po łyżecce rozpuszczał w zabarwionej krwią salamandry wodzie, łapiąc nozdrzami przyjemny, korzenny aromat. Pozwolił, by ciecz nieco zgęstniała, powstała zawiesina, a drobne kryształki mirry wciąż nie rozpuszczały się w naparze. Hawthorne dawał im jeszcze spokojnie godzinę na dotarcie, a sam najspokojniej w świecie zabarał się za tarcie imbiru. Wykorzystał tarkę o drobnych, małych oczkach - wprawdzie mógł to zrobić za pomocą magii, lecz nawet w kwestiach czynności pomocniczych bardziej ufał sobie i swym zdolnościom manualnym (działającym tylko wtedy) niż własnej różdżce i zaklęciom. Ze startego imbiru dokładnie wycisnął wszystkie soki, najpierw to je wlewając do kociołka, by następnie wytrącić z niewielkiej miseczki całość rośliny. Pozostała mu jeszcze szałwia: starannie wymyte liście włożył do ust i dokładnie przeżuł na papkę. Wyłożył je na sitko i starannie odsączył z własnej śliny, zajęcie było żmudne, lecz niemniej obrzydliwe od całej reszty zabiegów, jakie dokonywał podczas warzenia eliksirów. Tak przygotowane liście wpuścił do kociołka, cierpliwie rozgarniając zielony puszek z napiętej powierzchni. Baza wywaru zaczynała się lekko skrzyć, co wziął za dobry znak - zbliżał się do połowy. Posiekał w kostkę obślizgły język kameleona i wrzucił go do bulgoczącego eliksiru razem z uncją żółci pancernika. Mikstura natychmiast zmieniła barwę na połyskliwie białą, przypominającą macicę perłową. Robin posłużył się specjalną aparaturą, aby stopić złoto: czyste, nie posłużył się monetami ani przedmiotem, niewielka sztabka też miała zapewnić mu powodzenie. Przelał je przez klucz, jak gdyby lał wosk na wróżby, co prawda nie wierzył w zabobony, lecz nie zaskodziło spróbować. Sproszkowany kamień księżycowy nagiął strukturę wywaru, a Robinowi pozostało już tylko odmierzyć odpowiednią porcję krwi jednorożca. Dłonie zaczęły mu dygotać, kiedy pipetą chwytał srebrzystą wydzielinę i głośno licząc zakraplał ją do kociołka.
-Raz... dwa... trzy... - liczył chrapliwym ze zdenerwowania głosem, jedną ręką manipulując przy palenisku, drugą zaś nieprzerwanie wyduszając z pipety kolejne porcje. Drżącą dłonią otarł spocone włosy z czoła, z niepokojem wpatrując się w perkoczący eliksir. Dwadzieścia minut, wszystkiego się dowie, barwa odpowiednio zdradzi przydatność.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]08.06.18 20:16
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 72
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]07.08.18 20:46
|data?

Wstał na długo przed świtem: mimo że słońce jeszcze nie wzeszło, to nieznośna duchota wygoniła Robina z łóżka, na którym w innym wypadku pozalegałby z przyjemnością. Na poddaszu zdążył zapanować gorąc - dachówki nagrzały się magicznym sposobem, powodując istne piekiełko w maleńkim pokoju, a kociołki całą noc bulgoczące na słabym ogniu podkręciły temperaturę do ostatecznego maksima. Młodzieniec odgarnął z czoła zlepione włosy i poczłapał pod prysznic, ratując się zimną wodą płynącą do pordzewiałego brodzika. Chociaż w swojej klitce ledwo oddychał (obstawiał pięćdziesiąt procent tlenu do pięćdziesięciu procent oparów eliksirów), to i tak nie zamierzał się nigdzie ruszać, przynajmniej nie dzisiaj. Część wywarów wymagała stałego doglądania, a poza tym miał na dziś zapowiedzianego gościa. Osobiście proszonego, co w kalendarzu Hawthorne'a zdarzało się... właściwie nigdy. Nie pamiętał, kiedy ktoś poza nim samym przekraczal progi zagraconej kawalerki: dławiąc zapachy zniechęcały śmiałków już na półpiętrze prowadzącym do jego jaskini. Ustawił się sprytnie i nieświadomie, wykorzystując swoje zajęcie nie tylko jako źródło zarobku, ale i dywersję. Zasłonę dymną, zawracającą nie dość zdetermiowanych, do przedzieraqnia się przez chybotliwe schody i chmurę ciężkiego, wiszącego smrodu, by zobaczyć jego brzydką, opuchniętą mordę. Ablucje dokończył myślami błądząc już przy czekających go wyzwaniach, pewnie dlatego pozstawiając na ręce sporą smugę, ciągnącą się od barku aż do lewego łokcia. Lato mocno dawało mu się we znaki, kurz unoszący się na ulicach musiał wybierać sobie najbardziej klejący obiekt - czyli Hawthorne'a. Gdy zbierało mu się na podobne filozoficzne dywagacje, zastanawiał się, czy kiedykolwiek pozbędzie się otaczającej go aptecznej woni, ale kiszenie się w komorze zdecydowanie przeczyło tym wizjom przyszłości. Ubrał się byle jak, przywdziewając jednak cerowany wielokrotnie fartuch. Dmuchał na zimne (he), goście często bywali upierdliwie pomocni, co w najlepszym przypadku kończyło się zmarnowaniem dobrgo eliksiru i wywróceniem kociołka, a w najgorszym, wybuchem połowy kamienicy. Lub okolicy, zależnie od mikstury. Ignotusa nie podejrzewał co prawda o zbytnią wyrywność, acz ostatnie wydarzenia nakazywały mu szczególną ostrożność. I tak tkwił po swoje za duże uszy w bagnie, więc wolał nie pogrążać się w nim za bardzo. Charlie go nie doceniała: wiedział, że nie ruszając się z miejsca ugra więcej, niż szamotaniem się i desperackimi próbami ratunku. Miał stabilność, tyle wystarczyło, aby Hawthorne jakoś sobie ułożył wagę problemu i obliczył to na rozwiązanie. Matematycznie rozpisane, tak samo jak przełożenie skrzypienia rozklekotanych schodów i ciężkich, męskich kroków na idealny moment otwarcia drzwi. Nie był jasnowidzem, ale doskonale wiedział, ile kropel z pipety musi upłynąć od postawienia stopy na podeście drugiego piętra (stamtąd niosło się niezłe echo) do przekluczenia drzwi. Mało kto w nie łomotał, Robin tego nie lubił - mógł znosić hałas wszędzie, tylko nie tutaj - więc zapobiegawczo ingerował w nieznośny gest, pociągajac za klamkę i stając twarzą w twarz z mężczyzną. Obcym.
Ściągnął brwi i nerwowo potarł kark, wyczuwając, jak oblewa się gorącem. Niedobrze. Lewa ręka nerwowo uderzyła w udo, więc pośpiesznie upchnął ją do kieszeni, nie spuszczając uważnego wzroku z nieproszonego przybysza. Bardzo... przeciętnego. Ciemne szaty, ciemne włosy, sylwetka skryta za obszernym płaszczem, zmęczona, acz bystra twarz: niepozorna aparycja nie rozwiała jednak obiekcji Robina, wyczulonego na punkcie swojej przestrzeni. Naruszonej skandalicznie i wręcz przemyślanie - czy Ignotus to zaplanował? - a stanie w progu niestety nie likwidowało przygodnego problemu.
-Pomyłka - stwierdził wyraźnie, nie dając mężczyźnie dojść do słowa (proces myślowy jednak nie toczył się tak długo) i zatrzaskując drzwi. Cóż, zrobiłby to, gdyby nie fakt, że te odskoczyły, zatrzymane na jakimś obiekcie, którym najprawdopodobniej była stopa jegomościa. Literalnie pchającego palce między drzwi.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]20.10.18 10:51
30 sierpnia?

Powrót na wschód, nie wyjazd, choć był nagły i tym razem w całkowitym odosobnieniu. Decyzja ojca go nie dziwiła. Był bardzo mądrym czarodziejem — cóż innego miałby powiedzieć o swym ojcu, skoro im lepiej go poznawał, tym wiele podobieństw między nimi widział — lubił zgłębiać tajemnice, zdobywać wiedzę. Izolacja od świata i tego, co oferowała przez wiele lat blokowała mu dostęp do jego skarbów. A w przeciwieństwie do Ramseya, rodzina była dla niego wyjątkowo ważna. Dziedzictwo Mulciberów. Wtedy, w zimnej Rosji, miał wrażenie, że tą podróżą chce mu coś ofiarować. Wiedział, że nie próbował go zmienić, nie starałby się go wychować po tylu latach, ani zaszczepić w nim rodzinnej tożsamości. Ale coś próbował mu tym pokazać, coś mu dać. Coś, co powinien dać wiele lat temu, nim matka dokonała wyboru, oddając chłopca w ręce obcych. Nie dziwił go więc ten wyjazd. Nieplanowany, nagły, gwałtowny. Ciągnęło go w tamte strony, miał tam wiele do zbadania, odkrycia. Powodzenia, pożyczył mu przed wyjazdem w języku ich przodków, po rosyjsku. Wiedział, że wróci, kiedy odnajdzie to, czego szukał. Przyjął wieści ze spokojem, nie okazując mu niezadowolenia, z jakim wiązała się jego podróż. Wiedział, że może trwać wiele dni, tygodni, że w tym samym czasie będzie potrzebny tutaj, im i Czarnemu Panu. Że gdy wróci wiele zdarzeń przewróci rzeczywistość, a świat będzie innym światem niż ten, który zostawił. Ale nie powiedział słowa na ten temat. Tylko życzył mu pomyślności.
Jego wyjazd sprawił, że przyszło mu przejąć wszystkie rozpoczęte przez niego sprawy. Doskonale wiedział o tym spotkaniu. Znał dokładny adres i tożsamość alchemika, z którym miał się spotkać, a także to, co miał od niego odebrać w imieniu swojego ojca. Nie byli do siebie zbyt podobni, choć niektóre rysy twarzy mogłyby świadczyć o ich pokrewieństwu. To, jak wyglądał odziedziczył po matce. Jej duże, jasne i przenikliwe oczy o srogim spojrzeniu, pełne usta, wyraźnie zarysowaną szczękę. To, że nie wyróżniał się niczym — ani urodą, ani prezencją również. Ale przecież zawsze było mu to na rękę, korzystał z uroków przeciętności, z możliwości wtopienia się w tłum ludzi. Nigdy nie próbował się wyróżniać, nie starał się zasłynąć, nie udowadniał niczego, nie zabiegał, chełpił się wszystkim, co osiągnął, tak jakby to było niewiele warte dla świata. Dla niego było jednak ważne — znał swoje miejsce, swoje możliwości i ufał sobie, lub prawie tylko sobie. Odziany w ciemne szaty powoli i bez pośpiechu  dotarł pod drewniane drzwi. Był przed czasem, bo choć miał na prawej dłoni zegarek, nie podążał twardo na wskazówkami i nie podporządkowywał im świata. Zapukał kilkukrotnie - donośnie, tak aby cokolwiek robił ten chłopak przestał natychmiast i nie kazał mu zbyt długo czekać na siebie.
Kiedy otwarły się drzwi pochylił brodę i od razu ustrzelił jego intrygującą twarz spojrzeniem. Nie oceniał go wizualnie, nie skupiał się na walorach, na ułomnościach organizmu, jakby wcale ich nie dostrzegał. Zatrzymał się na oczach, przestając mrugać własnymi. Wysyłał mu wyraźny sygnał o swych zamiarach, choć nie powiedział nic, dopóki ten nie uczynił to za niego. Zwinnym ruchem wsunął stopę pomiędzy drzwi, uniemożliwiając ich zamknięcie. Powoli chwycił ich krawędź i popchnął je, niezależnie od tego, czy gospodarz był blisko nich czy zdołał się już wycofać.
— Nie wydaje mi się — odpowiedział surowym, chłodnym tonem, bez pardonu zamierzając wejść do środka. Nie czekał zaproszenie. Cóż za wyjątkowy brak kultury, pomyślał, wyciągając różdżkę i wchodząc do środka.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Część z pracownią - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Część z pracownią [odnośnik]20.12.18 13:46
Spodziewał się Ignotusa. Znajomego, noszącego znamiona opiekuna - Robin oczywiście już go nie potrzebował, ale początki na Nokturnie bywały, cóż, trudne. Nie miał czelności odmówić, kiedy Mulciber go o coś prosił, zwłaszcza, że nić porozumienia nie obejmowała interesów i zawsze zostawiał mu coś po sobie. Czasami składniki prawie niemożliwe do zdobycia, czasami pieniądze, czasami frapujące księgi. Korzenie, które Robin tu zapuściły przyjęły się głównie dzięki niemu i choć warunki wyrównał już dawno, to pozostała po nich cicha i niezmiernie owocna współpraca. Nieco zachwiana; Hawthorne instynktownie cofnął się o krok, wpadając na szafkę tuż za nim i tłukąc sobie biodro. Skrzywił się, zezując na mężczyznę, którego jasne, prawie przejrzyste oczy budziły w nim nieuzasadniony jeszcze niczym strach. A może? Łypał na niego, jak na drapieżnik na ofiarę, wszedł jak do siebie i automatycznie stał się panem sytuacji, wykorzystując skonfundowanie Robina. Który zapowietrzany jedynie wytrzeszczał oczy i poza tym zastygł, jak zmieniony w słup soli. Nie obracał się za siebie - tam nie było nikogo, a prawdziwy problem zmaterializował się tuż przed jego nosem, rzucając oszczędną retoryką i roszcząc sobie nieznane mu prawa, jakich jednak na pewno nie posiadał. Mężczyzna wiedział czego szuka, stanowczością krusząc opór Robina, zerkającego z niepokojem na jego różdżkę. Wyjął ją prędko, gładko, nim młodzieniec zdążył mrugnąć, musiał umieć się nią posługiwać. Jej koniec był jeszcze skierowany do ziemi, więc Hawthorne póki mógł podwoił dystans dzielący go od intruza, czując, jak oblewa go zimny pot.
-Niech schowa różdżkę - zażądał, usiłując zapanować nad drżącym ze zdenerwowania głosem. Za sobą miał stół pełen odpowiednich narzędzi - od srebrnych noży po ciężkie chochle, w kryzysowym przypadku po prostu trzaśnie go w łepetynę. Przy pasku kołysał się mu zaś podręczny zapas eliksirów, znalazłoby się w nim coś na niezapowiedzianych gości.
-Czego chce? - próbował grać na zwłokę, bo tajemniczy mężczyzna nie sprawiał wrażenia, jakby zechciał go posłuchać i wynieść się do diabła.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]04.02.19 20:39
Zamknął za sobą drzwi, cicho, delikatnie, jakby zamierzał zmyć za sobą impet, z którym wtargnął do środka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, które poza smrodem mogłoby mu się podobać. Małe, ciasne miejsce pracy. Tylko wszystko w nim, pewnie włącznie już z ubraniami, które Mulciber miał na sobie przesiąknęło oparami warzonych eliksirów. Opuścił różdżkę, nie widząc powodu, dla którego miałby mierzyć nią w młodego mężczyznę, ale wbrew jego prośbie pozostawił ją na wierzchu, trzymaną lekko i miękko w lewej dłoni. Podszedł do kałamarza i rzucił okiem na zapiski, przelotnie. Zjawając się tu liczył, że Robin zdradzi mu informacje na temat ojca — o tym, czego potrzebował, kim był i gdzie mógł się podziewać. Sinica mogła dawać mu się we znaki, lecz jeśli potrzebował pomocy, a nie chciał w tej sprawie powrócić do lecznicy na Nokturnie — musiał wiedzieć. A ten, jak na złość, rozmył się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie wiele poza skąpymi notatkami w mieszkaniu.
— Tak przyjmujesz wszystkich klientów? Na stojąco? W progu?— spytał, rozglądając się po pomieszczeniu. W końcu uśmiechnął się łagodnie i schował różdżkę, kiedy podchodził do niego bliżej. — Jeśli tak, przejdźmy od razu do rzeczy— zaproponował od razu, zatrzymując się przed nim. Chciał mieć w zasięgu wzroku jego dłonie. Musiał wiedzieć, co z nimi zrobi — nie chciał, by go zaskoczył. Zmierzył go wzrokiem i uniósł dłonie w pokojowym geście. Mogli jeszcze zostać przyjaciółmi, pomimo niegościnnego zachowania, jakim powitał go alchemik.
— Przyszedłem odebrać eliksiry. W imieniu mojego ojca. Nazywam się Mulciber — przedstawił się nazwiskiem, nie zdradzając imienia. Jego krewnych w Anglii nie było zbyt wielu. Mało kto wiedział, że obaj jego bracia byli zupełnie martwi i już od dawna wąchali paprocie od spodu. — Miałem odebrać fiolki dla niego. Niestety, pilnie musiał wyjechać. Mam nadzieję, że wszystko jest już gotowe.— Czymkolwiek to było. Brnął w ciemno, nie wiedząc, z czym dokładnie się spotka, ale nie obawiał się ryzyka. Nie miał nic do stracenia.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Część z pracownią - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Część z pracownią [odnośnik]22.03.19 22:21
Możliwości socjalizacyjne Robina zaczęły się i skończyły na mało wdzięcznym powitaniu przybysza. Nadal trzymał ręce zaplecione na piersi, aby ukryć ich dygotanie, nadal łypał na mężczyznę spode łba, kalkulując sobie ewentualne wyjścia ewakuacyjne, nadal nie miał zamiaru udawać, że rad jest z niezapowiedzianego gościa. Brunet był intruzem, Hawthorne nie chciał go w swoim domu. Niechęci nie dałoby się odmalować jaśniej, niż prezentując zamkniętą postawę alchemika, raczej mało skutecznie opierającego się przed nalotem na jego jaskinię.
-Czego chce? - powtórzył trochę głośniej, niemal warknął, w końcu zyskując nieco ikry i tarasując mężczyźnie dalsze przejście. Jego wzrok i tak sięgał już za daleko, plecy Robina oblał zimny pot, a co, jeśli to faktycznie nalot, zaraz zostanie skuty i znowu trafi za kratki? Wiedział, że praca dla tamtej kobiety nie przyniesie mu niczego dobrego i proszę bardzo, doigrał się. Z drugiej strony, nieznajomy nie oślepił go oznaką czarodziejskiej policji, nie przybył z obstawą, co jednoznacznie wskazywało na interes... Robin zmarszczył brwi i nerwowym gestem oblizał usta, jakby chcąc nawilżyć spierzchnięte wargi przed nieuniknioną oracją.
-Nie znam cię - burknął, a jednocześnie odetchnął z ulgą - mężczyzna odłożył różdżkę, co dawało nadzieję na pokojowe zakończenie tej sytuacji. Na takie, podczas którego żadne z nich nie ucierpi. No... prawie; Robin wraz z wejściem czarodzieja zaliczył tygodniowy zastrzyk adrenaliny, co prawdopodobnie objawi się bezsennością oraz nasileniem tików. Jak na komendę lewa powieka chłopaka opadła, a on sam mrugnął nerwowo kilka razy, jakby nieudolnie starał się puścić oczko. Cholerne połączenia nerwowe, nie mógł teraz wyglądać niepewnie.
A więc Mulciber. Dziadyga zaskoczył go niekorzystnie - z jego strony nie spodziewał się kłopotów. Śmierdziało to Robinowi z daleka, wyczuwalnie mimo nieciekawych aromatów unoszących się znad kociołka. Umawia się, nie przychodzi, w zamian za to u jego drzwi pojawia się człowiek, podający się za jego syna. Szyte zbyt grubym nićmi, nawet jak na niewprawne oko Robina. Zazwyczaj nie wtrącał się w wewnętrzne sprawy swoich klientów, ale kiedy znalazł się w jej centrum, odezwała się jego źle wygięta moralność.
-Ignotus nie mówił, że ma syn - odparł, świdrując mężczyznę wzorkiem i starając się odnaleźć podobieństwo. Nie był w tym dobry, nos to nos, odróżniał prosty od garbatego, ale więcej różnic pomiędzy jednym a drugim znaleźć nie potrafił - zalecił dyskrecje. Jeśli chce zamówienie, niech udowodni, że mówi prawdę - zażądał, cofając się o kilka korków, przy czym nie spuszczał wzorku z czarodzieja. Hawthorne mimo całej swojej niezdarności i niezgrabności mógł poruszać się po mieszkaniu z zawiązanymi oczami, potrzebował tego dystansu, także po to, by kupić sobie ciutkę pewności.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Część z pracownią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach