Wydarzenia


Ekipa forum
Część z pracownią
AutorWiadomość
Część z pracownią [odnośnik]10.02.18 16:55
First topic message reminder :

Część z pracownią

Wydzielony fragment kuchni, w którym Robin oddaje się swojej pracy, a zarazem największej pasji. Kącik zawsze utrzymany jest w sterylnej czystości, prócz alchemicznych instrumentów znajduje się tu również kilka ksiąg traktujących o eliksirach, pęk piór, kałamarz oraz zwój pergaminu.
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne

Re: Część z pracownią [odnośnik]09.07.20 13:18
18 maja

Biegnie na Nokturn, jakby licho go goniło. Póki co jest bezpieczny, ale Keat przypomina mu drapieżnego ptaka, który może przyprawić mu przynajmniej fioletowe limo pod okiem, a nie potrzebuje już dodatków do swego i tak już nieciekawego wyglądu. Wraca, nastawia kocioł na ogień, wlewa wodę, a gdy ta się gotuje, prędko zajmuje się przygotowaniem właściwych ingrediencji. Zanim ciecz zacznie wrzeć, wyciska do naczynia olej z nasion malin, nazbierałoby się z tego ze trzy łyżki. Powierzchnia wody staje się tłusta, parę ok pływa na górze, a pod wpływem temperatury pojawiają się pierwsze bąble. Dalej wrzuca tam spreparowane oczy plumpka, wysuszone i nieruchome. Nieco obrzydliwe, lecz to nic, jak Keat chce uwolnić się od kłów, rogów i całej reszty, to wypije bez grymaszenia. Sproszkowany róg byka ląduje w garze, a zaraz za nim świeży koper włoski, a na samym końcu serce eliksiru, korzeń ciemiernika. Teraz Robin zakrywa kocioł wielką pokrywą i daje mu czas. Wywar musi popyrkać gdzieś przynajmniej z pół godziny; po tym czasie chłopak uchyla wieko, miesza trzy razy chochlą i cokolwiek, by z tego nie wyszło, przelewa parującą ciecz do fiolek. Kryształowych, szklane nie lubią wysokiej temperatury.


czyścioszek, st 60
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne
Re: Część z pracownią [odnośnik]09.07.20 13:18
The member 'Robin Hawthorne' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część z pracownią - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część z pracownią [odnośnik]20.08.20 18:54
22 kwietnia

Czeka go dużo pracy, innej niż normalnego, roboczego dnia. Inna sprawa, że dla Robina nie ma różnicy, czy jest poniedziałek czy niedziela: eliksiry muszą warzyć się określoną ilość czasu, dojrzewać zgodnie z fazami księżyca. Roślinne ingrediencje hodowane w glinianych doniczkach na wąskim parapecie, gdzie pani domu zwykła trzymać zioła trzeba podlewać i przycinać, a drobne stworzenia karmić i przycinać im pazury. Nie wie, co to znaczy czas dla siebie.
Ale również go nie potrzebuje, nie tak naprawdę. Żaden z niego wyrobnik, czeladnik, nie pracuje wszak na zlecenie, tylko na własny rachunek. I nigdy nie dla pieniędzy. One nie są celem, nie samym w sobie. Wstaje rano, otwiera na oścież okno i wszystkie kuchenne szafki. To czas sprzątania, pod jego nieobecność zalęgło się tu parszywe robactwo. Gdy on przestał się nimi zajmować, na klatce schodowej z powrotem zalęgły się szczury, tu, w mieszkaniu jest tylko niewiele lepiej. Pająki, mole i gniazda karaluchow. Z nimi będzie najgorzej, są pancerne i nawet magii się nie dają. Będzie musiał przygotować roztwór odstraszający i wybyć z mieszkania na jakiś tydzień. Niebezpiecznie wdychać to cholerstwo - ale czy ma gdzieś się podziać przez taki szmat czasu? Nie bardzo, gdyby dostał odpowiedź z Mantykory po prostu podsypiałby gdzieś w piwnicy między beczkami, nawet na pokój tam nie szczególnie go stać, lecz chwilowo pozostaje bezrobotny - i pozbawiony przyjaciół, którzy ewentualnie zdecydowaliby się go przygarnąć. Zagryza zęby, może, póki jest ciepło - myśli - lecz nie, nie może tak. To oznacza kolejny tydzień przestoju, a on musi, musi wrócić do żywych. Jak najprędzej. Czas nigdy nie był jego przyjacielem. Ciężko spogląda na przemykającego kątem karaczana. Te domowe są bezużyteczne, nawet do najprostszych wywarów się nie nadadzą. Kiedyś się łudził, rozczłonkowywał je, pracowicie tłukł pancerze na drobny proszek. Jak spieprzył kilka kolejnych wywarów, to się nauczył, że na składnikach się nie oszczędza. Ostrożnie wykłada z szafek szklane słoiczki wypełnione rozmaitościami i opatrzone skrupulatnymi notatkami. Wszystkie lądują w dużym, kuchennym zlewie pod ciepłą wodą. Myje je ręcznie, zmywając wodą warstwę kurzu oraz smugi pajęczyn, odświeża i dla każdego produkuje nową etykietę. Czarotaśmą przytwierdza papierowe opisy do słoiczków i sprawdza, czy na pewno się trzymają.  Tak, wszystko w porządku, więc w takim właśnie - alfabetycznym - chowa je do wyczyszczonych na wysoki połysk szafek. Jedna na ingrediencje roślinne, druga na zwierzęce. Nigdy ich nie miesza. Nauczył się tego jeszcze od profesora Slughorna. Zdarza się, że trzymane w akwariach stworzonka uciekają i lubią dojadać. Samodzielne życie na Nokturnie nauczyło go przede wszystkim minimalizowania szkód. Przynajmniej częściowo, wzdycha ponuro i pochyla się nad pordzewiałym kotłem wypełnionym śmierdzącą wodą. Gdy odleciał, nikt nie zatroszczył się o to, by wylać płyn z gara, tak więc pozostawiony w zawilgociałym stryszku, wypełniony wodą sagan całkiem przerdzewiał. Mrucząc cicho pod nosem Robin usuwa różdżką rudawe płaty, a następnie bierze się za szorowanie naczynia. Druciakiem, gąbką, na to trzeba mocnych środków. Woli robić to po swojemu, to nic, że zaraz jego ręce popękają i zrobią się czerwone od chemikaliów, magia nie umyje tego tak porządnie, jak on. W Mantykorze często robił na zmywaku, bo nie zostawał zacieków. Klienteli nie robiło to większej różnicy, lecz on lubił, gdy tak było. Porządnie, znaczy.
Uporał się w końcu z tym nieszczęsnym kociołkiem, więc zasiada do kuchennego stołu. Przed nim piętrzy się imponujący stos korespondencji, większość listów na kopercie nie ma adresata. Sowy wiedzą, jak go znaleźć, podążając charakterystycznym zapachem ziół i nadgniłych łusek. Albo nektaru. Zależy od pory roku, nie wszyscy alchemicy się w tym odnajdują, lecz on czuje się sezonowcem. To nie tylko logika, to oszczędność. Na ścianie ma zawieszony jeszcze łańcuch grzybów zasuszonych w poprzednim roku, wykorzysta go, gdy nie będzie już świeżych. Teraz już zapasów nie zrobi, więc świetnie się składa, że są , poupychane po szafkach i zamknięte w małej piwnicze. Tam też musi się przejść, by zobaczyć, co się kończy, a czym może obracać w ilościach dowolnych. Tymczasem, wraca do listów. Czyta wszystkie, lecz dzieli je na dwie kupki: te, na które odpowie i te, które spali. Ta druga jest znacznie większa i rośnie szybciej. Części rozporządzeń w niej zawartych spełnić już nie zdoła, kilku mocodawców już nie żyje - nadrabianie informacji i zasięgnięcie języka było czasochłonne i trudne, lecz opłacalne - a z niektórymi on sam kontaktu już nie chce. To wyjdzie na zdrowie im wszystkim. Także niedoszłym ofiarom otrucia. On sam teraz otarł się o śmierć, więc uznaje, że jest im to winien. Bezpośrednio nigdy nie miał krwi na rękach, lecz ten gest uznaje za solidarność - niech tak będzie. Na pozostałe listy odpisuje i przygotowuje fiolki pod wysyłkę. Jego stary Paracelsus sporo się nalata, pewnie będzie niepocieszony. Robin zerka na klatkę, jest pusta - jego puchacz zawsze był dość niezależny. Może dzisiejszy dzień prześpi poza domem. Gdy kończy z korespondencją, zabiera się za pielęgnacje roślin, czy raczej tego, co z nich zostało. Większość jest do wyrzucenia, skarłowaciałe, uschnięte, niezdatne już absolutnie do niczego. Wióry takie, że nawet jako nawóz się nie przydadzą. Inne jednak żyją i wychylają ku niemu pędy, ledwo-ledwo, ale jednak. Z tymi postępuje ostrożnie, przesadza je, podlewa delikatnie, przycina łodygi oraz miejsca, gdzie rozpoczyna się proces gnilny. Musi obandażować dygotkę, bo połamała się w kilku miejscach i nadal jest dość nerwowa - odzwyczaiła się od dotyku. Nie ufa mu, ale wierzy, że wkrótce ponownie się siebie nauczą. Teraz on jej pomaga, tydzień i wszystko się zrośnie. Dwa tygodnie i przy dobrych wiatrach pojawią się nowe pączki. Odchyla zasłony, by wpuścić do swojej klitki nieco światła. Teraz, gdy tu posprzątał, wymiótł podłogę i oporządził rośliny, mieszkanko zdaje się całkiem schludne. Oczywiście tapeta nadal jest wyblakła i odłazi od ściany, deski są wypukłe i poluzowane w niektórych miejscach, a meble stare i obdrapane, lecz robi się nieco cieplej. I swojsko. Gdy ruszy z pracą pełną parą, powróci też charakterystyczny alchemiczny zapach. Jeszcze trochę - pociesz się - wszystko będzie po staremu.
Taką ma nadzieję: otwiera wypłowiały zeszyt i piórem sporządza listę najbliższych sprawunków. Jest paraliżująco długa, ale brakuje mu wielu składników, część się zepsuła, część wywietrzała, musi uzupełnić swój mały składzik. Kilkakrotnie poprawia gramaturę na większą a z boku w słupku liczy orientacyjną cenę. Twarz mu się wydłuża, gdy kończy te rachunki, bez wizyty u Gringotta się nie obędzie. No dobrze - najgorsze za nim. Teraz przysiada do planowania tego, co zrobi w nadchodzącym tygodniu. Łokciem rozgniata spacerującego po stole karalucha, nie odrywając wzroku od skrawku pergaminu zapisanego ciasnym pismem. Trzy bojowe, osiem trucizn - czy nie miał z tym kończyć? - do tego dwie maści i zapas eliksirów uspokajających. Dużo, ale jeśli trzeba, będzie pracować na kilku kociołkach jednocześnie. Ktoś życzy sobie rozpisane dawkowanie, on sam sobie z tym nie poradzi - potrzebuje tu konsultacji z uzdrowicielem lub chociaż kimś, kto wie o działaniu ludzkiego ciała więcej od niego. Marszczy brwi, zajmie się tym później - ktoś właśnie zaczyna łomotać do drzwi. Uzbrojony w różdżkę człapie do drzwi i spoziera przez judasza, żeby przekonać się, czy to nie wierzyciel czyha na korytarzu. Na szczęście nie: przybywa Randy, chłopak, od którego zawsze bierze świeże zioła, gdy ten tylko jest w mieście. On jest dobrym klientem, a Randy dobrym dostawcą. Liczy sobie, ale towar ma pierwszej jakości. Także, jeśli chodzi o nielegalne używki. Tym razem ich nie kupuje, ogranicza się do tego, co ma na liście, choć Randy kusi i opowiada o nowej krzyżówce diablego ziela. Innym razem, mówi Hawthrone i wciska dostawcy odpowiednią zapłatę. Prawie wystawia go za drzwi, ale to nic, nigdy nie byli przyjaciółmi.

zt
Robin Hawthorne
Robin Hawthorne
Zawód : Alchemik z powołania
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I have seen the moment of my greatness flicker,
And I have seen the eternal Footman hold my coat, and snicker
And in short, I was afraid.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5744-robin-hawthorne https://www.morsmordre.net/t5766-paracelsus#136059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-smiertelny-nokturn-18-13 https://www.morsmordre.net/t5765-skrytka-bankowa-nr-1417 https://www.morsmordre.net/t6217-robin-hawthorne

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Część z pracownią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach