Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Atlas
AutorWiadomość
Atlas jest wiekową sową - Jean nabyła go jeszcze przed swoim pierwszym rokiem w Hogwarcie, za wyjątkowo niską cenę, której przyczyną okazał się nie tyle wiek ptaka, ale odkryta nieco później postępującą choroba. Biedny Atlas stopniowo traci swój sokoli wzrok, a przez to dostarczane przez niego listy niejednokrotnie trafiały do niewłaściwych rąk, podczas gdy sama sowa z niemalże każdej takiej eskapady powracała poobijana. Jean jednak nie ma serca go oddawać - mimo wszystko szkoda jej ukochanego zwierzaka, przemiłego i zawsze chętnie wyruszającego w kolejne podróże; stara się jednak ograniczać jego aktywność do minimum, w tajemnicy (oczywiście przed ptakiem) pożyczając czasem Leopoldinę Max.
Jean Desmond
Zawód : twórczyni magicznych map nieba, przyszły-niedoszły auror
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
i'm pretty sure you have
s t a r d u s t
running through those
v e i n s
s t a r d u s t
running through those
v e i n s
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
☙ zagubiony list ❧ Constantine Ollivander
Droga Jean, żywię szczerą nadzieję, iż Paladyn zdoła odnaleźć do Ciebie drogę. Sporo czasu minęło od kiedy wpadliśmy na siebie raz ostatni; drzewa ledwo zdążyły otrząsnąć się ze snu zimowego, a śnieg zdążył je znów przykryć miękkim kocem. Może te wszystkie anomalie mają coś wspólnego z ruchem gwiazd i planet? Ach, wciąż jest mi trudno uwierzyć w to, że one pozostają w ruchu, chociaż przy zdarzeniach z ostatnich miesięcy wydaje się to odpowiednim następstwem.
Gram na zwłokę, uciekając od pierwszych słów, które powinienem skierować do Ciebie. Na pewno nie jest Ci łatwo, nikomu z nas nie jest, lecz słyszałem wiele niepokojących wieści o sytuacji mugoli... zapytam więc, jak się trzymasz? Czy Ty i Twoja rodzina jesteście cali? Chciałbym mieć teraz mapę podobną do naszej, która przeprowadziłaby mnie bezpiecznie przez ogarnięty chaosem świat, na razie będę musiał zadowolić się czekaniem na Twoją odpowiedź.
PS. Czy wiesz co robi spadochron?
Gram na zwłokę, uciekając od pierwszych słów, które powinienem skierować do Ciebie. Na pewno nie jest Ci łatwo, nikomu z nas nie jest, lecz słyszałem wiele niepokojących wieści o sytuacji mugoli... zapytam więc, jak się trzymasz? Czy Ty i Twoja rodzina jesteście cali? Chciałbym mieć teraz mapę podobną do naszej, która przeprowadziłaby mnie bezpiecznie przez ogarnięty chaosem świat, na razie będę musiał zadowolić się czekaniem na Twoją odpowiedź.
Z pozdrowieniami
PS. Czy wiesz co robi spadochron?
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
☙ znaleziony list ❧ Constantine Ollivander
Droga Jean, trzymając Twoją odpowiedź bezpiecznie w dłoniach, mogę zrzucić z siebie ciężar skromnych wątpliwości, który towarzyszył mi przy formowaniu pierwszego listu - nie byłem pewny czy zechcesz przyjaźnie odnieść się do słów wysłanych z niechlubnym opóźnieniem. Wiedz, że o Tobie pamiętam i cenię naszą przyjaźń; Paladyn powinien przysiąść na Twym parapecie wiele tygodni wcześniej, przekazać Ci co się ze mną działo, lecz nie chciałem czynić go dostawcą złych wieści. Ach, doprawdy wraz z nastaniem maja odkryłem, że wspaniale przyciągam kłopoty-
Przepraszam, najpierw zaznaczę, że wszyscy jesteśmy bezpieczni i nie piszę ze szpitala, naprawdę. Mieszkam teraz co prawda w innym miejscu, ale stąd także widać gwiazdy, więc to prawie jakby nic się nie zmieniło. Mam nadzieję, że i Ty je wciąż dostrzegasz. Właśnie na nie patrzę i macham w ich stronę, choć one są chyba zbyt zajęte, by wysłać mi jakąś odpowiedź. Czy to co masz na myśli to wycieczka? Możemy je odwiedzić?
To drobny żart, proszę nie wstrzymuj oddechu nad moją niewiedzą, zdaję sobie sprawę przynajmniej z tego, iż nie możemy tak po prostu teleportować się, by obejrzeć je z bliska. Właśnie, to mnie jednak zastanawia, dla kogo są mapy nieba, skoro i tak do nich nie trafimy? Teleskop? Czy on nas do nich przybliży?
Ogromną ulgę sprawiają mi Twoje słowa - tak się cieszę, że nie ucierpieliście z powodu anomalii ani z winy nieroztropnych czarodziejów. Bądź ostrożna, ubieraj się ciepło i uważaj na siebie, mimo wszystko.
Dla mnie ten stan przypomina ciszę przed burzą. Co ciekawe, swoje ukojenie znalazłem w pracy. Nieznośny mi był bezruch i letarg, każda chwila zdawała się zapowiedzią kolejnego zagrożenia. Dopiero podjęcie dalszych badań, których notesy doprawdy prawie utonęły w chmurach kurzu, przywróciło mi równowagę.
Ha! Wiedziałem, że szykuje się gwiezdna podróż. Przygotuję herbatę na drogę i uprząż dla hipogryfa, który nas tam zabierze.
(Ponownie - żartuję.)
W każdym razie, zawsze jestem gotowy poznawać nieodkryte wcześniej miejsca.
PS. Mieliśmy niespodziewanego gościa w ogrodzie, który spadł z nieba właśnie ze spadochronem. Już od ponad miesiąca nie możemy rozwikłać zagadki, jak zdołał to uczynić.
Przepraszam, najpierw zaznaczę, że wszyscy jesteśmy bezpieczni i nie piszę ze szpitala, naprawdę. Mieszkam teraz co prawda w innym miejscu, ale stąd także widać gwiazdy, więc to prawie jakby nic się nie zmieniło. Mam nadzieję, że i Ty je wciąż dostrzegasz. Właśnie na nie patrzę i macham w ich stronę, choć one są chyba zbyt zajęte, by wysłać mi jakąś odpowiedź. Czy to co masz na myśli to wycieczka? Możemy je odwiedzić?
To drobny żart, proszę nie wstrzymuj oddechu nad moją niewiedzą, zdaję sobie sprawę przynajmniej z tego, iż nie możemy tak po prostu teleportować się, by obejrzeć je z bliska. Właśnie, to mnie jednak zastanawia, dla kogo są mapy nieba, skoro i tak do nich nie trafimy? Teleskop? Czy on nas do nich przybliży?
Ogromną ulgę sprawiają mi Twoje słowa - tak się cieszę, że nie ucierpieliście z powodu anomalii ani z winy nieroztropnych czarodziejów. Bądź ostrożna, ubieraj się ciepło i uważaj na siebie, mimo wszystko.
Ha! Wiedziałem, że szykuje się gwiezdna podróż. Przygotuję herbatę na drogę i uprząż dla hipogryfa, który nas tam zabierze.
(Ponownie - żartuję.)
W każdym razie, zawsze jestem gotowy poznawać nieodkryte wcześniej miejsca.
Z pozdrowieniami
PS. Mieliśmy niespodziewanego gościa w ogrodzie, który spadł z nieba właśnie ze spadochronem. Już od ponad miesiąca nie możemy rozwikłać zagadki, jak zdołał to uczynić.
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
☙ list ❧ Constantine Ollivander
Droga Jean, masz oczywiście rację; istotnie przyjaźń, miłość czy inne walory w samej swojej istocie nie powinny wymagać dowodu. Nie chciałbym jednak zatracić się w bierności, nie mógłbym przyjmować czegoś za wieczne, oczywiste. Wszystko wymaga tego składnika czasu jak również uwagi. Wydaje mi się, że łatwiej nam dzięki wydarzeniom majowym było udawać, iż tkwimy w tymczasowej konstrukcji, niezależnej od tego, co znajduje się poza jej ramami. Przynajmniej ja tak się czuję, zanurzając się w pracy, jakby ratowanie magicznych roślin w jakiś sposób mogło zamaskować istnienie pozostałych czarodziejskich problemów. Wspominając jednak o tym, wiesz, że niedawno odwiedziłem naszą szkołę? Nie zdobyłem niestety rdestu ptasiego, nie zapędzałam się tak daleko wgłąb Zakazanego Lasu, ale miałem okazję choć trochę pomóc. Nie chciałem sam sprawdzać czy nadal przy bijącej wierzbie jest nasz zakopany skarb, mam szczerą nadzieję, iż anomalie nie wydobyły go przypadkiem. Kiedyś zrobimy to razem.
Nie do końca - czasem tak się zdarzy, że kłopoty same mnie znajdują i to bez zasięgania porady u tak błahych fenomenów pogodowych jak zawieruchy. Zawędrowałem w bardzo, bardzo złe miejsce o jeszcze mniej odpowiedniej porze. Dwukrotnie. Nie ma co opowiadać o tych zdarzeniach, nadal rumienię się ze wstydem na ich wzmiankę, wspominając moją starą różdżkę, którą uszkodził wybuch mocy; teraz już jest znacznie spokojniej, i serce mam opanowane.
Niech gwiazdy na mnie czekają, dam im czas na wystrojenie się i przybranie najpiękniejszych światełek, ponieważ z wielką chęcią przespaceruję się po ścieżkach ich konstelacji. O, czy każda z nich należy do jakiejś? Czy każda ma swój dom?
Zbieram się już do jednej wyprawy, może znajdę dzięki niej magiczny imbryk, to by dopiero było coś! Nawet na grzbiecie hipogryfa moglibyśmy zaparzyć herbatę. Prześlę ci pierwszą próbkę, dobrze? Znajdziesz w niej kompozycję z liści mięty oraz eukaliptusa na bazie z wiosennych pąków krzewu herbacianego, które zdążyłem zebrać przed opadami śniegu. Wrzuć ją na moment do dzbanka, a kiedy rozkwitnie to będzie gotowa do wypicia. Zanim jej smak zniknie z Twojej pamięci, wrócę i wybiorę się tam, gdzie mnie zechcesz zabrać.
PS. To był doprawdy niecodzienny dla nas widok, równie niezwykły gość. Byliśmy w stanie bezpiecznie wyprowadzić go z posesji, chociaż nawet mój ojciec musiał przyznać, że to była wielce dziwna sytuacja.
Może gdybym wcześniej wiedział o spadochronie, dostałbym się do drużyny Quidditcha nie martwiąc przy tym rodziców. Ciekawe dzieło, ten spadochron, jak się spodziewam mugole muszą wykazywać się kreatywnością, by radzić sobie bez magii.
Nie do końca - czasem tak się zdarzy, że kłopoty same mnie znajdują i to bez zasięgania porady u tak błahych fenomenów pogodowych jak zawieruchy. Zawędrowałem w bardzo, bardzo złe miejsce o jeszcze mniej odpowiedniej porze. Dwukrotnie. Nie ma co opowiadać o tych zdarzeniach, nadal rumienię się ze wstydem na ich wzmiankę, wspominając moją starą różdżkę, którą uszkodził wybuch mocy; teraz już jest znacznie spokojniej, i serce mam opanowane.
Niech gwiazdy na mnie czekają, dam im czas na wystrojenie się i przybranie najpiękniejszych światełek, ponieważ z wielką chęcią przespaceruję się po ścieżkach ich konstelacji. O, czy każda z nich należy do jakiejś? Czy każda ma swój dom?
Zbieram się już do jednej wyprawy, może znajdę dzięki niej magiczny imbryk, to by dopiero było coś! Nawet na grzbiecie hipogryfa moglibyśmy zaparzyć herbatę. Prześlę ci pierwszą próbkę, dobrze? Znajdziesz w niej kompozycję z liści mięty oraz eukaliptusa na bazie z wiosennych pąków krzewu herbacianego, które zdążyłem zebrać przed opadami śniegu. Wrzuć ją na moment do dzbanka, a kiedy rozkwitnie to będzie gotowa do wypicia. Zanim jej smak zniknie z Twojej pamięci, wrócę i wybiorę się tam, gdzie mnie zechcesz zabrać.
Z pozdrowieniami
PS. To był doprawdy niecodzienny dla nas widok, równie niezwykły gość. Byliśmy w stanie bezpiecznie wyprowadzić go z posesji, chociaż nawet mój ojciec musiał przyznać, że to była wielce dziwna sytuacja.
Może gdybym wcześniej wiedział o spadochronie, dostałbym się do drużyny Quidditcha nie martwiąc przy tym rodziców. Ciekawe dzieło, ten spadochron, jak się spodziewam mugole muszą wykazywać się kreatywnością, by radzić sobie bez magii.
Sowa przyniosła wraz z listem niewielki woreczek z kulką herbaty.
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
☙ list ❧ Constantine Ollivander
Droga Jean, dziękuję za Twoje słowa. Są takie kwestie, z których w głębi ducha na pewno zdajemy sobie sprawę, ale nie docierają do nas dopóki ktoś ich nie wypowie. Ja... nie potrafię uciec od niektórych paradoksów, w których sam się zamykam. Oczywiście, że wierzę w siłę przyjaźni i wyższość zjednoczonej grupy nad samotnością jednostki. Odpowiedziałbym to samo pewnie bez względu na okoliczności, a jednak gdy upadam, próbuję podnosić się sam, zamiast wyciągnąć do kogoś rękę. Czy to nie głupie? To chyba przez moją przypadłość - jej na przekór chciałbym udowodnić, iż poradzę sobie niezależnie od okoliczności i jeszcze sam komuś pomogę, przy okazji. To brzmi tak ładnie, spisane na pergaminie, tak jasno i pewnie, lecz zdaje się zupełnie nie trzymać rzeczywistości. Czasem myślę, że ciąży na mnie więcej niż jedna klątwa. A może na nas wszystkich. I może, jak wspominałaś wcześniej, tylko wspólnie możemy ją pokonać.
Chwytam się podobnych nadziei z niejaką desperacją. Zdają mi się ulotne, wątłe jak płomyki dogasających świec na moim biurku. Nie wiem jak mogliśmy pozwolić anomaliom, naszej magii, zupełnie nas obejść i zażegnać nasze zaufanie. Te wszystkie noce spędzane na lekturze, gdy wciskałem się w wąskie korytarze wieży Ravenclawu, raz po raz szepcząc kolejne lumos, teraz są dla mnie drogimi, tęsknymi wspomnieniami. Doceniam je dopiero, gdy coś z nich straciłem. Może tak powracam do naszego Hogwartu właśnie ze względu na niedawną wycieczkę. W pewien sposób mogę odpowiedzieć twierdząco, tak moja praca miała niejako coś wspólnego ze zniszczeniami spowodowanymi niestabilną magią, aczkolwiek po takim czasie największe kryzysy zostały zażegnane. Ja raczej skupiałem się na przywróceniu ciepłej atmosfery, wiesz, w moich oczach otoczenie i rośliny stanowią pociechę w ciężkich chwilach. Zdobyłem trochę okazów, znaleźliśmy też przydatne składniki do uspokajających naparów, które mogą okazać się użyteczne przy kontrolowaniu zakresu negatywnego wpływu podobnych zdarzeń. Nie zetknąłem się chyba z żadnym z naszych wspólnych znajomych, mignęło mi kilka skrzatów, które kojarzyłem, ale resztę moich towarzyszy stanowili znajomi botanicy. Ja również żywię nadzieję, że „kiedyś” nie okaże się tylko pustą obietnicą.
Spoglądam właśnie na moją nową różdżkę i choć jej rdzeń jest podobny do poprzedniego, to każda z nich jest przecież unikalna, z poprzednią spędziłem lata i miała naprawdę najpiękniejsze zdobienia jakie kiedykolwiek widziałem. Winą mogę obarczyć tylko siebie, to doprawdy zawstydzające. Mam wiele takich historii, na pewno będzie o czym opowiadać, gdy się spotkamy.
W porządku, obłaskawię na razie moją ciekawość, budując ją do momentu, w którym pokażesz mi tę mapę. Czy nad jakąś konkretną teraz pracujesz? Nawet nie wiedziałbym jak się do tworzenia jakiejś zabrać. Głowę mam pełną całkiem niemądrych pytań, powstrzymam się na razie od zasypywania Cię nimi. Bardzo się cieszę, że herbata wywołała pozytywne wrażenia. Sam lubię eksperymentować, może dlatego, iż mam nierzadko kontakt z przeróżnymi naparami i dodawanie choćby małego uroczego elementu do smaku czy zapachu sprawia mi przyjemność.
Spędzę dwa tygodnie we Francji, otóż podążam śladami autora pewnego dziennika, który znalazłem dość niedawno w rodowej bibliotece. Może flora nie brzmi tak ekscytująco, ale jest pewna wyspa, na której rosną drzewa, których żywica nazywana jest smoczą krwią... czy to nie brzmi fantastycznie? Jeśli te anomalie dalej będą się utrzymywać, być może różdżkarze będą musieli podjąć jakieś poważniejsze kroki, a ja już wpadłem na jakiś trop. Kolejny list może przybyć z opóźnieniem - zostało mi ledwie kilka dni zanim opuszczę Anglię.
PS. Cała ta sytuacja była niezwykła, ach, gdybyś tam była! Nie wiem jak mój drogi ojciec uchował poważną minę, dla nas wszystkich było to jak przybycie istoty z innego świata.
Może zamiast zastanawiać się nad spadochronem, powinienem pozostać przy marzeniach o pegazie, jeżeli będę planował wzbijać się nad ziemię. Z drugiej strony, jestem pewien, że gdybyśmy oboje przysiedli udałoby nam się stworzyć coś łączącego w sobie elementy zaklęcia arresto momentum i przydatnych cech spadochronu. Nie wiem czy komuś by się to przydało, acz moglibyśmy to mieć tylko dla siebie.
Chwytam się podobnych nadziei z niejaką desperacją. Zdają mi się ulotne, wątłe jak płomyki dogasających świec na moim biurku. Nie wiem jak mogliśmy pozwolić anomaliom, naszej magii, zupełnie nas obejść i zażegnać nasze zaufanie. Te wszystkie noce spędzane na lekturze, gdy wciskałem się w wąskie korytarze wieży Ravenclawu, raz po raz szepcząc kolejne lumos, teraz są dla mnie drogimi, tęsknymi wspomnieniami. Doceniam je dopiero, gdy coś z nich straciłem. Może tak powracam do naszego Hogwartu właśnie ze względu na niedawną wycieczkę. W pewien sposób mogę odpowiedzieć twierdząco, tak moja praca miała niejako coś wspólnego ze zniszczeniami spowodowanymi niestabilną magią, aczkolwiek po takim czasie największe kryzysy zostały zażegnane. Ja raczej skupiałem się na przywróceniu ciepłej atmosfery, wiesz, w moich oczach otoczenie i rośliny stanowią pociechę w ciężkich chwilach. Zdobyłem trochę okazów, znaleźliśmy też przydatne składniki do uspokajających naparów, które mogą okazać się użyteczne przy kontrolowaniu zakresu negatywnego wpływu podobnych zdarzeń. Nie zetknąłem się chyba z żadnym z naszych wspólnych znajomych, mignęło mi kilka skrzatów, które kojarzyłem, ale resztę moich towarzyszy stanowili znajomi botanicy. Ja również żywię nadzieję, że „kiedyś” nie okaże się tylko pustą obietnicą.
Spoglądam właśnie na moją nową różdżkę i choć jej rdzeń jest podobny do poprzedniego, to każda z nich jest przecież unikalna, z poprzednią spędziłem lata i miała naprawdę najpiękniejsze zdobienia jakie kiedykolwiek widziałem. Winą mogę obarczyć tylko siebie, to doprawdy zawstydzające. Mam wiele takich historii, na pewno będzie o czym opowiadać, gdy się spotkamy.
W porządku, obłaskawię na razie moją ciekawość, budując ją do momentu, w którym pokażesz mi tę mapę. Czy nad jakąś konkretną teraz pracujesz? Nawet nie wiedziałbym jak się do tworzenia jakiejś zabrać. Głowę mam pełną całkiem niemądrych pytań, powstrzymam się na razie od zasypywania Cię nimi. Bardzo się cieszę, że herbata wywołała pozytywne wrażenia. Sam lubię eksperymentować, może dlatego, iż mam nierzadko kontakt z przeróżnymi naparami i dodawanie choćby małego uroczego elementu do smaku czy zapachu sprawia mi przyjemność.
Spędzę dwa tygodnie we Francji, otóż podążam śladami autora pewnego dziennika, który znalazłem dość niedawno w rodowej bibliotece. Może flora nie brzmi tak ekscytująco, ale jest pewna wyspa, na której rosną drzewa, których żywica nazywana jest smoczą krwią... czy to nie brzmi fantastycznie? Jeśli te anomalie dalej będą się utrzymywać, być może różdżkarze będą musieli podjąć jakieś poważniejsze kroki, a ja już wpadłem na jakiś trop. Kolejny list może przybyć z opóźnieniem - zostało mi ledwie kilka dni zanim opuszczę Anglię.
Z pozdrowieniami
PS. Cała ta sytuacja była niezwykła, ach, gdybyś tam była! Nie wiem jak mój drogi ojciec uchował poważną minę, dla nas wszystkich było to jak przybycie istoty z innego świata.
Może zamiast zastanawiać się nad spadochronem, powinienem pozostać przy marzeniach o pegazie, jeżeli będę planował wzbijać się nad ziemię. Z drugiej strony, jestem pewien, że gdybyśmy oboje przysiedli udałoby nam się stworzyć coś łączącego w sobie elementy zaklęcia arresto momentum i przydatnych cech spadochronu. Nie wiem czy komuś by się to przydało, acz moglibyśmy to mieć tylko dla siebie.
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
List spisany jest na jaśniejszym, nieco grubszym pergaminie od tego, którego używał w poprzednich wiadomościach.
☙ list ❧ Constantine Ollivander
Chère Jean, (Chère - droga, ma lettre vole de France - czy zgadniesz gdzie już jestem? Mój nowy przyjaciel, Pierre, pomaga mi się porozumiewać w tym trudnym języku i chociaż nie za dobrze mi idzie to wspominałaś wcześniej o francuskich słówkach i zwrotach, więc demonstruję tutaj moje początku początków.)
Otrzymałem Twój ostatni list tuż przed wyjazdem; z wielką ulgą przywitałem Twoją sówkę, która próbowała dostać się do salki świstoklików. Mam taką obawę, że śledziła mnie aż Lancashire, przeproś Atlasa ode mnie raz jeszcze, to na pewno było nie lada zadaniem. W każdym razie, nie mogłem odpowiedzieć na niego w tamtym momencie, pewnie rozumiesz, więc zabrałem Twoje słowa ze sobą w podróż. Wyznam szczerze, iż przed postawieniem pierwszego kroku miałem chwilę wahania. Z jednej strony opanowało mnie nagłe ukojenie, miałem pozostawić wzburzone anomalie i wszystkie przykrości związane z magiczną Anglią. Z drugiej strony, wiem, że to irracjonalne, ale poczułem jakbym opuszczał kraj raz na zawsze, jakbym zamykał za sobą jakiś rozdział i nie było odwrotu. Nie umiem tego wyjaśnić. Może to echo dawnego przeczucia, może to niepewność przed czymś nieznanym.
Nie pisz, proszę, iż przerwa w korespondencji wymaga czyjejś winy. Ustaliliśmy, że przyjaźń nie potrzebuje dowodów, czekam na Twój każdy list, oczywiście, acz każdy musi zebrać swoje myśli, a duchem być utwierdzonym w rzeczywistości. Twoją tworzy siostra i konstelacje gwiazd, moją rodzina i obowiązki. Byłem nieco zajęty zbieraniem roślin, które zostały stracone z ważnych kolekcji w wyniku zniszczeń, przygotowywaniem bagaży i zatracaniem się w zajęciach; chyba wyszło mi to na dobre, choć zaniedbałem przez to pracę nad zaklęciami i też nad kondycją. Zupełnie przegapiłem okazję wyjścia na lodowisko i przejażdżkę wśród śniegu; a czy Ty skorzystałaś z czerwcowej zimy? Czy widok śnieżynek przyniósł Ci niepokój czy szczęście?
Przenosząc się do teraźniejszości; na razie zwiedziłem niewiele - nasi kuzyni nalegali, abym przywitał się z nimi wszystkimi i dopiero pojutrze wydadzą mnie w ręce grupy badawczej, z którą skontaktowało się nasze ministerstwo. Nie miałem okazji podzielić się tym z Tobą wcześniej, otóż okazało się, że nie pierwszy raz pada nazwisko Laroche'a, nie pierwszy raz czarodzieje interesują się gatunkami przez niego studiowanymi. To znacznie ułatwiło zorganizowanie wyprawy i nadało jej nieco szerszą perspektywę. Zostałem poproszony o sporządzenie listy z moim planem, lecz nasze działania zależą od tego, co pokażą nam przyszłe dni. Właśnie piję wieczorną herbatkę w rodowym ogrodzie, przeglądając ostatnie notatki w świetle lewitujących latarni. Jestem trochę niespokojny, ponieważ nie powstrzymałem się przed podążeniem za tajemnica, egoistycznie zostawiając wszystkich w chaosie, ale masz pewnie rację, bardzo pragnę, by cokolwiek co tu zdziałam przyczyniło się do ograniczenia, jeśli nie zakończenia, udręk rozpoczętych z nadejściem maja. Moim marzeniem jest kiedyś zarysować swoje nazwisko w historii, to by było niesamowite, jednakże na tę chwilę zupełnie by mi wystarczyło jakoś popchnąć do przodu próby opanowania tych niewyjaśnionych zjawisk. Tu panuje zasłona milczenia, jakby kilkaset mil dalej wcale nie było małego końca świata...
Uchylając rąbka sekretów francuskich dworów, cóż, jeśli mogłaś uznać moje niektóre stroje za nieco przesadzone to ja sam ledwo powstrzymałem uśmiech na widok suki i peruki mojej ciotki. Do tego wtrącają pełno swoich zwrotów nawet mówiąc płynną angielszczyzną, staram się z nimi porozumieć, naprawdę, tylko im chyba zależy na składaniu skomplikowanych zdań, więc trochę mi to zajmie. Na szczęście poznałem Pierra, jest niewiele starszy i fascynują go rozmaite księgi oraz języki, w których są spisane. Obiecał, że zabierze mnie na zwiedzanie, chciałbym zobaczyć ruiny zamków i pola lawendy, o których opowiadał mi mój kuzyn Titus! Poza tym, czy natura tutaj jest piękniejsza? Trudno mi to stwierdzić, to pewnie zależy od perspektywy patrzenia.
Jako wychowanek Ravenclawu, zgadzam się z Tobą w zupełności. Wiele opowieści zawiera w sobie wątek subiektywny, dlatego tym bardziej opieranie się tylko na słyszeniu o czymś może być ryzykowne lub zupełnie dla nas nieadekwatne. Pozostaje nam planować nowe wspomnienia, odwiedzać nowe miejsca.
Niegdyś wyczytałem pewien wers, być może pochodzi on z dawno zapomnianego poematu, może z tomików mojej matki, już sam nie pamiętam. Brzmi on: the world is quiet here, I tak właśnie czuję się od przyjazdu. Liście szumią nade mną wyśpiewując cichą piosenkę, gdzieś mignął mu milczący szczygieł, a z daleka dobiegają przytłumione dźwięki Pierre'a grającego na pianinie.
To przykład ilustracji, którą sporządziłem podczas podróży. Postanowiłem, że ją tu dodam, nie wiem czy jeszcze pamiętasz moje uczniowskie rysunki?
Otrzymałem Twój ostatni list tuż przed wyjazdem; z wielką ulgą przywitałem Twoją sówkę, która próbowała dostać się do salki świstoklików. Mam taką obawę, że śledziła mnie aż Lancashire, przeproś Atlasa ode mnie raz jeszcze, to na pewno było nie lada zadaniem. W każdym razie, nie mogłem odpowiedzieć na niego w tamtym momencie, pewnie rozumiesz, więc zabrałem Twoje słowa ze sobą w podróż. Wyznam szczerze, iż przed postawieniem pierwszego kroku miałem chwilę wahania. Z jednej strony opanowało mnie nagłe ukojenie, miałem pozostawić wzburzone anomalie i wszystkie przykrości związane z magiczną Anglią. Z drugiej strony, wiem, że to irracjonalne, ale poczułem jakbym opuszczał kraj raz na zawsze, jakbym zamykał za sobą jakiś rozdział i nie było odwrotu. Nie umiem tego wyjaśnić. Może to echo dawnego przeczucia, może to niepewność przed czymś nieznanym.
Nie pisz, proszę, iż przerwa w korespondencji wymaga czyjejś winy. Ustaliliśmy, że przyjaźń nie potrzebuje dowodów, czekam na Twój każdy list, oczywiście, acz każdy musi zebrać swoje myśli, a duchem być utwierdzonym w rzeczywistości. Twoją tworzy siostra i konstelacje gwiazd, moją rodzina i obowiązki. Byłem nieco zajęty zbieraniem roślin, które zostały stracone z ważnych kolekcji w wyniku zniszczeń, przygotowywaniem bagaży i zatracaniem się w zajęciach; chyba wyszło mi to na dobre, choć zaniedbałem przez to pracę nad zaklęciami i też nad kondycją. Zupełnie przegapiłem okazję wyjścia na lodowisko i przejażdżkę wśród śniegu; a czy Ty skorzystałaś z czerwcowej zimy? Czy widok śnieżynek przyniósł Ci niepokój czy szczęście?
Przenosząc się do teraźniejszości; na razie zwiedziłem niewiele - nasi kuzyni nalegali, abym przywitał się z nimi wszystkimi i dopiero pojutrze wydadzą mnie w ręce grupy badawczej, z którą skontaktowało się nasze ministerstwo. Nie miałem okazji podzielić się tym z Tobą wcześniej, otóż okazało się, że nie pierwszy raz pada nazwisko Laroche'a, nie pierwszy raz czarodzieje interesują się gatunkami przez niego studiowanymi. To znacznie ułatwiło zorganizowanie wyprawy i nadało jej nieco szerszą perspektywę. Zostałem poproszony o sporządzenie listy z moim planem, lecz nasze działania zależą od tego, co pokażą nam przyszłe dni. Właśnie piję wieczorną herbatkę w rodowym ogrodzie, przeglądając ostatnie notatki w świetle lewitujących latarni. Jestem trochę niespokojny, ponieważ nie powstrzymałem się przed podążeniem za tajemnica, egoistycznie zostawiając wszystkich w chaosie, ale masz pewnie rację, bardzo pragnę, by cokolwiek co tu zdziałam przyczyniło się do ograniczenia, jeśli nie zakończenia, udręk rozpoczętych z nadejściem maja. Moim marzeniem jest kiedyś zarysować swoje nazwisko w historii, to by było niesamowite, jednakże na tę chwilę zupełnie by mi wystarczyło jakoś popchnąć do przodu próby opanowania tych niewyjaśnionych zjawisk. Tu panuje zasłona milczenia, jakby kilkaset mil dalej wcale nie było małego końca świata...
Uchylając rąbka sekretów francuskich dworów, cóż, jeśli mogłaś uznać moje niektóre stroje za nieco przesadzone to ja sam ledwo powstrzymałem uśmiech na widok suki i peruki mojej ciotki. Do tego wtrącają pełno swoich zwrotów nawet mówiąc płynną angielszczyzną, staram się z nimi porozumieć, naprawdę, tylko im chyba zależy na składaniu skomplikowanych zdań, więc trochę mi to zajmie. Na szczęście poznałem Pierra, jest niewiele starszy i fascynują go rozmaite księgi oraz języki, w których są spisane. Obiecał, że zabierze mnie na zwiedzanie, chciałbym zobaczyć ruiny zamków i pola lawendy, o których opowiadał mi mój kuzyn Titus! Poza tym, czy natura tutaj jest piękniejsza? Trudno mi to stwierdzić, to pewnie zależy od perspektywy patrzenia.
Jako wychowanek Ravenclawu, zgadzam się z Tobą w zupełności. Wiele opowieści zawiera w sobie wątek subiektywny, dlatego tym bardziej opieranie się tylko na słyszeniu o czymś może być ryzykowne lub zupełnie dla nas nieadekwatne. Pozostaje nam planować nowe wspomnienia, odwiedzać nowe miejsca.
Niegdyś wyczytałem pewien wers, być może pochodzi on z dawno zapomnianego poematu, może z tomików mojej matki, już sam nie pamiętam. Brzmi on: the world is quiet here, I tak właśnie czuję się od przyjazdu. Liście szumią nade mną wyśpiewując cichą piosenkę, gdzieś mignął mu milczący szczygieł, a z daleka dobiegają przytłumione dźwięki Pierre'a grającego na pianinie.
To przykład ilustracji, którą sporządziłem podczas podróży. Postanowiłem, że ją tu dodam, nie wiem czy jeszcze pamiętasz moje uczniowskie rysunki?
Opowiedz mi co u Ciebie.
Z pozdrowieniami
Z pozdrowieniami
by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Atlas
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy