Kieran Perth Aengus Rineheart
Nazwisko matki: Cresswell
Miejsce zamieszkania: Opoka przy rzece Wye, Walia
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: ubogi
Zawód: auror
Wzrost: 191 cm
Waga: 85 kg
Kolor włosów: siwiejący ciemny brąz
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: mnogość blizn na ciele; ciężka sylwetka; wiecznie krytyczne spojrzenie; rozległe blizny po poparzeniach na górnej części pleców i barkach; pociągła blizna na szyi biegnąca od prawej do lewej strony; blizna na lewym przedramieniu głęboka, brzydka; cztery pociągłe ślady biegnące w okolicach prawej łopatki; rana na lewym policzku zaczynająca się pod okiem, kończąca na szczęce; głęboka, poszarpana blizna biegnąca w poprzek wewnętrznej części prawej dłoni
15 i ½ cala, sztywna, tamaryszek, łuska smoka
Gryffindor
płetwal karłowaty
szyszymorę
mieszaniną ziół, z których najwyrazistsza jest mięta, solą morską i palonym drewnem
wzlatującego w niebo feniksa
wszystkim, co pomoże mi przetrwać
przestałem się interesować
ponoć struganie w drewnie pomaga się wyciszyć
od muzyki lepiej stronić, zagłusza niepokojące dźwięki
Jeffrey Dean Morgan
Każdy Rineheart to człowiek twardy, głośny, zasadniczy i do szpiku kości przesiąknięty słusznymi ideami, które pozwalają mu odróżnić dobro od zła. Świat jednak nie jest czarno-biały, ludzie nie dzielą się wyraźnie na dobrych i złych, a ogromne spektrum odcieni szarości spotykanych w prawdziwym życiu sprawia, że pogląd o słuszności uczynków może zostać mocno zachwiany. W przypadku Rineheartów nigdy nie było miejsca na wątpliwości, bo przecież zło w najgorszej postaci łatwo dostrzec. Czyż nie rzuca się w oczy i nie prosi, żeby je wyplenić z tego świata? Walka ze złem nie jest dla słabych ludzi, bo brudzi ręce, plami je krwią, której nie można zmyć. Przelewanie krwi z całą pewnością jest złe, ale czy czynienie zła w imię dobra nie usprawiedliwia go w pełni? Cel uświęca środki, a wiara w to pozwala przeć do przodu. Tak Kieranie, jesteś Rineheartem, człowiekiem twardym, głośnym, zasadniczym i nie boisz się pobrudzić sobie rąk nawet czyjąś krwią, ponieważ wiesz, że nikt inny tego za ciebie nie zrobi. Ludzie są chwiejni, słabi, więc wbij sobie do głowy, że liczyć możesz tylko na siebie.
Cały jego los został przypieczętowany już w dniu narodzin. Ukształtowała go rodzina i Irlandia. Był pierwszym i, jak czas pokazał, jedynym dzieckiem Cocidiusa i Alony Rineheart. Ojciec od początku wiedział, jaką drogą powinien podążyć jego syn, co zresztą może sugerować dobór imion dla potomka, jakiego dokonał. Imię Kieran wywodzące się od celtyckiego słowa oznaczającego ciemny, Perth rozumiane jako z kolczastego krzewu i Aengus – silny. Surowy rodzic w chwilach złości wywołanymi zachowaniem syna lubił mawiać, że ten jest cierniem w jego oku. Prawdopodobnie to był jedyny powód, dla którego otrzymał dziwaczne drugie imię, żeby ojciec mógł rzucać tym komentarzem. Z kolei pierwsze miano było dane mu przez matkę. Była kobietą bardzo czułą, ale zarazem niezwykle zasadniczą, dzięki czemu idealnie wpasowywała się w ogólny kanon rodziny męża. W każdy sobotni ranek piekła wspaniałe ciasto, lecz nigdy nie pozwalała go tknąć przed obiadem, zaś po obiedzie kazała swoim mężczyznom odczekać przynajmniej godzinę zanim je podała. To ona nauczyła syna czytać, pisać i liczyć, zabierała go do kuchni, aby jako pierwszemu dać posmakować niektórych potraw, a potem pozwalała wylizać łyżki i miski, które później w ramach rewanżu dokładnie mył. I robiła najlepsze miodowe grzańce na świecie, tylko jemu jednemu zdradzając recepturę w całości. Jednak z każdym kolejnym rokiem coraz większą pieczę nad jego wychowaniem przejmował ojciec. Kieran chętnie szedł za nim do lasu i uczył się o obecnej w nim roślinności, zwierzynie i o drewnie. Choć Cocidius był aurorem, również był z zamiłowania stolarzem. Taka forma pracy fizycznej nie była uznawana w ich rodzinie za uwłaczającą, przeciwnie, zdaniem Rineheartów uczyła dyscypliny, pokory i cierpliwości, jak i ukazywała prawdziwą wartość siły własnych rąk. Stworzenie czegoś od podstaw też było magiczne.
Wzrastał w skromnym domu pod lasem, niecałe dwa kilometry od Dunlewey – niewielkiej, mugolskiej wioski. Często do niej gnał, aby znaleźć dla siebie towarzystwo do zabawy i zawsze dwóch czy trzech chłopaków dawało się zaciągnąć do lasu, gdzie grali z nim w podchody albo po prostu łazili po drzewach. Kieran bardzo uważał na to, żeby nie zdradzić się ze swoją magią i to raczej nie sprawiało mu większych trudności. Ojciec zawsze mu powtarzał, że są inni od mugoli. Inni, ale równi. W ich rodzinie też byli mugole, choćby babcia, która nie posiadała zdolności magicznych, a mimo to była bardzo mądrą kobietą. Wiele wiedziała o gwiazdach i o ziołach, ale tylko na temat tych bardzo powszechnych. To za tę mądrość pokochał ją dziadek, czarodziej czystej krwi. I chociaż nigdy jej nie poznał, bo zmarła długo przed jego narodzinami, szanował jej osobę w pełni. Sam miał poznać, tak jak niegdyś jego ojciec, jak to jest stracić matkę. Miał dziesięć lat, gdy zacna Alona Rineheart zmarła na smoczą ospę. Został pod opieką ojca, który stał się człowiekiem drażliwym, niecierpliwym i niezwykle krzykliwym. Kieran wchłonął te zachowania niczym gąbka, czym nie zaskarbił sobie sympatii rodzica, jak i kogokolwiek innego. A koledzy z mugolskiej wioski nie chcieli biegać już po lesie, kiedy ich ojcowie i starsi bracia wysłani zostali na front. W małej wiosce zostali tylko starcy, kobiety i dzieci. Echa wojny uderzyły też w niego.
Możliwość uczęszczania do Hogwartu z początku postrzegał jako wielką przygodę. Kiedy tylko po raz pierwszy ujrzał zamek, nie potrafił oderwać od niego oczu, tak bardzo nim zafascynowany. Serce wręcz łomotało mu w piersi na myśl o tym, jak wiele magii musi się w tak majestatycznym miejscu kryć. Zmiana otoczenia pomogła mu przede wszystkim pogodzić się ze stratą, jakiej doznał i uwolnić się od wrzasków wiecznie niezadowolonego ojca. Ale na swoje szczęście spełnił jedno z jego wymagań i trafił do Gryffindoru. Pierwszy rok nauki był dla niego niezwykle intrygujący i pouczający, stanowił pewną inicjację do magicznego świata. Choć już wcześniej obcował z samą magią, niewiele wiedział o kulturze czarodziejów, w rodzinnym domu nie przykładano wielkiej wagi do tradycji. Przez tą niewiedzę narażony był na szyderstwa ze strony młodych czarodziejów szczycących się swą czystą krwią, w czym pionierami byli Ślizgoni. Szybko zrozumiał realia rywalizacji pomiędzy domami, która już wśród pierwszorocznych potrafiła przybierać skrajne formy. Zamierzał udowodnić wszystkim, że nie jest gorszy, nie bał się też głośno mówić, że krew każdego jest taka sama – czerwona. Rzecz jasna ściągnął na siebie taką śmiałością krzywe spojrzenia, ale również otrzymał za to wiele przychylności od masy uczniów. Dał się poznać jako głośne dziecko, skore do dyskusji i bitki z rówieśnikami, a nawet starszymi uczniami, lecz niezwykle posłuszne wobec nauczycieli. Uczył się pilnie, szybko dowiadując się o sobie ważnej rzeczy, nauka teorii przychodzi mu o wiele trudniej niż praktyka. Za to przejawiał dość naturalny talent do rzucania zaklęć, zwłaszcza obronnych. Do Zaklęć i Obrony Przed Czarną Magią nigdy nie musiał się specjalnie doczytać, co najwyżej raz na jakiś czas musiał przysiąść nad podręcznikami, aby utrwalić sobie tę nieszczęsną teorię. Zielarstwo też nie nastręczało mu trudności, bo całkiem bogatą wiedzę w tym obszarze wyniósł z domu. Transmutacja nie była prostym przedmiotem, więc przykładał się do niego podwójnie. Kiedy udawało mu się zrozumieć teoretyczne założenia, rzucanie zaklęć przychodziło odrobinę łatwiej. Historii magii szczerze nie znosił, najczęściej te zajęcia przesypiał. Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami nie była zbyt wymagająca, dlatego niezbyt się przejmował tym przedmiotem. Eliksiry za to były dla niego straszne. Przygotowanie składników było dość proste, bo potrafił obchodzić się z różnymi roślinami i nie tylko, ale przyrządzenie eliksiru było już męczące. Trzymanie się mozolnych procedur nigdy nie było jego mocną stroną, brakowało mu cierpliwości.
Z każdym kolejnym rokiem przykładał się do nauki coraz bardziej, już powoli snując swoje plany na przyszłość. Chciał zostać aurorem, jak ojciec. Ich rozmowy stawały się łatwiejsze, kiedy schodziły na temat dotyczący kursu aurorskiego. Cocidius pomógł synowi obrać ten słuszny kierunek z niemałą dumą, a Kieran chętnie stosował się do wszystkich jego rad i skupiał się na nauce przedmiotów, które pozwoliłby mu zrealizować jego postanowienie. Ciężko było mu jednak skupić się na nauce, kiedy jego świat pogrążał się w chaosie.
Po zakończeniu I wojny światowej nastała kolejna, która zaczęła wyniszczać Irlandię, jego dom. Niezbyt zorientowany w sytuacji politycznej panującej w mugolskim świecie – ci po prostu rozpoczęli kolejną wojnę – wiedział tylko, że jego ojciec zdecydował się odejść ze służby i przyłączyć się do partyzantów z ruchu separatystycznego. Dziadek, który wcześniej nie angażował się zbytnio w życie wnuka, w korespondencji zdradzał niewiele szczegółów, sam jednak podkreślał, że za Irlandię warto umrzeć. Twierdził też, że to brytyjscy czarodzieje próbują mieszać w całym konflikcie, bo boją się irlandzkiej potęgi. Jednak w szkole Kieran nie dostrzegał żadnego podziału na tym polu, większe znaczenie pomiędzy uczniami miała kwestia czystości krwi. Najstarszy z Rinehartów nie potrafił pogodzić się z tym, że Irlandia została podzielona, zaś najmłodszy nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego ojciec poświęcił życie dla tej sprawy. Po piątym roku nauki trafił pod skrzydła dziadka. Ich kłótnie nie miały końca. Był to człowiek zgorzkniały, wielkiej postury i z donośnym głosem, który ze czcią doglądał całego domu i ogrodu, zaś jego ulubionym zajęciem było siedzenie w salonie i oglądanie zdjęć zmarłej małżonki oraz martwego syna. I w ich przypadku najłatwiejszym tematem rozmów była przyszła kariera zawodowa Kierana. Nić porozumienia zrodziła się między nimi, kiedy stary Rineheart postanowił wybudować altanę. Cieśla amator zjednał sobie wnuka, ucząc go stawiania drewnianych konstrukcji i zabierając na długie spacery po lesie, gdzie dawał wskazówki na temat szukania tropów. To dziadek ukazał mu uroki irlandzkich klifów i zabrał na kilkudniowy rejs jednym z rybackich kutrów, dzięki czemu po raz pierwszy zobaczył na własne oczy wieloryby. Opowiedział mu również o możliwości penetrowania ludzkich umysłów. Kieran z początku dość nieufnie podchodził do nauki legilimencji, jednak poznawanie samej teorii nie było niczym zdrożnym. Chyba właśnie dlatego źle wspomina wakacje po szóstym roku nauki, kiedy powrócił pod dach swojego dziadka. Niewinna teoria nagle zmieniła się w praktykę, a chętnie dzielący się swą wiedzą opiekun zmienił się w surowego mentora. Za każdym razem potrzeba posiadania umiejętności zaglądania w cudze myśli argumentowana była mentalnym atakiem na nastoletni umysł. Koniec wakacji przyjął z ogromną ulgą, choć rozpoczynał siódmy, a więc najważniejsze, rok w swojej edukacji. Wyniki egzaminów miały zadecydować o jego przyszłości.
Po zakończeniu nauki w Hogwarcie wrócił raz jeszcze do dziadka i podszedł do nauki legilimencji w sposób o wiele dojrzalszy. Możliwość zajrzenia do czyichś myśli była najlepszym sposobem na odkrycie czyjejś niewinności, ale również udowodnienie winy. Dwa lata zajęło mu nie tyle nauczenie się legilimencji, co doprowadzenie tej umiejętności do doskonałości. W tym samym czasie kontynuował kurs aurorski. Zawsze wiedział, że pójdzie tą drogą, bo obrał ją już na samym początku. A może została mu narzucona? Tej możliwości nigdy nie brał pod uwagę, po prostu bycie aurorem jest czymś, co leży w naturze każdego Rinehearta, tak przynajmniej nieustannie sobie powtarzał. Wyniki owutemów miał odpowiednie, testy sprawnościowe przeszedł bez problemów, zaś te psychologiczne nie wykazały żadnych odstępstw od normy. Wielu rzeczy przyszło mu nauczyć się dopiero w trakcie szkolenia, jednak na wszystkie wyzwania czuł się gotów. Kiedy inni kandydaci kruszeli, on stawał się jeszcze bardziej zdeterminowany. Zawsze był uparty.
Upór doprowadza do tego, że podczas pojedynku z o wiele bardziej doświadczonym aurorem nie potrafi odpuścić. Skończył pokonany, ale to zbudziło w nim satysfakcję, bo wciąż towarzyszyło mu przekonanie, że dał z siebie wszystko. Do Szpitala Świętego Munga trafił z szerokim uśmiechem na ustach, przez który jedna z młodych panien odbywających tam staż otwarcie wyraziła podejrzenie wstrząśnienia mózgu w jego przypadku. Wybuch śmiechu z jego strony na tę wieść prawie zakwalifikował go do przypadków beznadziejnych, co wzmogło zarówno jego rozbawienie, jak i troskę uczennicy Hufflepuffu, której w szkole nigdy wcześniej nie zauważył. Nie poznał jej, za to ona jego pamiętała doskonale, mimo to całkiem chętnie udzieliła mu potrzebnej pomocy. Abigail Belby rzuciła na niego kilka leczniczych zaklęć i wszystkie inkantacje wypowiedziała głosem pełnym łagodności i ciepła. Zaprosił ją na kawę i zaraz później stawił czoła stanowczej odmowie. Perspektywa wypicia z nim herbaty również nie przypadła jej do gustu. Dopiero siódma niezapowiedziana wizyta na oddziale urazów pozaklęciowych sprawiła, że zgodziła się wreszcie na krótki spacer. Był bliski uwierzenia w to, że liczba siedem rzeczywiście jest najbardziej magiczna.
Ponad rok krążył wokół niej nim odważył się wyznać swoje uczucia. A potem kilka miesięcy upewniał się, czy ta wspaniała kobieta na pewno go chce. Zabrał ją na kilkudniową wycieczkę po Irlandii, aby zobaczyła skrawek świata, który tak bardzo ukochał. Wcale nie przeszkadzała jej wizja spania w namiocie, była wręcz podekscytowana i głośno mówiła o tym, jak bardzo cieszy się z tego, że wreszcie znalazł dla niej więcej czasu. Wymusiła na nim obietnicę, że przez te kilka dni nie będzie myślał o aurorskich sprawach, jak to zgrabnie określiła, i udało mu się dotrzymać słowa. W pierwszej kolejności pokazał jej jedną z tych ukrytych plaż nieopodal Melmore. To był ciepły, słoneczny dzień, więc śmiało zdjęła buty, aby oceaniczne fale obmyły jej stopy. Przyglądał się jej całkowicie oczarowany jej subtelnym pięknem, z rozmarzonym uśmiechem na ustach, a potem parsknął śmiechem na jej pisk po pierwszym kontakcie z lodowatą wodą. Odwróciła się, aby zgromić cię spojrzeniem, ale szybko ją obłaskawił, gdy ruszył ku niej i zaraz czule zamknął w swych ramionach. Następnego dnia udali się do Arranmore, bo bardzo chciał żeby zobaczyła przepływające obok wyspy wieloryby, które sam podziwiał jako nastolatek. Nawet jeśli nie mieli najlepszego widoku, a czas oczekiwania do krótkich nie należał, to jednak ujrzeli w oddali kilka płetwali karłowatych. Przez trzy kolejne dni dopiął swego i pokazał jej całe Glenveagh – od otwartych przestrzeni po najbardziej gęste lasy, obchodząc dookoła całe jezioro Lough Veagh. Pod koniec wyprawy był już pewien, że ta kobieta musi być jego już na zawsze. Kiedy wręczał jej drewniany pierścionek zaręczynowy własnej roboty, niezgrabnie tłumacząc, że nie mógł się zdecydować na żaden, bo w sklepie jubilerskim na Pokątnej było ich zbyt wiele i w jego mniemaniu żaden do niej nie pasował, ona ujęła jego twarz swymi delikatnymi dłońmi i zamknęła mu usta wzruszonym pocałunkiem. Doskonale czuł lekkie drżenie jej warg i ciepło jej ciała, gdy to przylgnęło do niego ufnie. Już miał przed oczami ich wspólną przyszłość. Obiecał sobie, że dokładnie w tym miejscu, gdzie ostatni raz rozstawił namiot, wybuduje dom podobny do tego, jaki postawił jego dziadek dla babci. A obok domu i tak zamierzał posadzić drzewo, chociaż drzew wokół widział wiele.
Słodka Abigail z dumą nosiła drewniany pierścionek, nawet wtedy, gdy wybrali się do jubilera, aby razem wybrać bardziej odpowiednią ozdobę, przy okazji też znaleźli wymarzone obrączki. Uznał je za zbyt proste, ale ona zadeklarowała, że chce właśnie te, prawdopodobnie sugerując się bardziej ceną niż gustem. Chociaż został aurorem, co przełożyło się na zarobki, wcale nie zapowiadało się na to, aby szybko się wzbogacił. Ale stać już go było na wynajęcie większego mieszkania w Londynie. Ślub też mieli prosty, a wesele skromne, jednak jego cudowna żona była szczęśliwa i powtarzała to z lubością. Od tamtego dnia zaczęła go nazywać swoim ciernistym krzakiem, gdy przy dopełnianiu formalności poznała wszystkie jego imiona. Nie przejmował się tym, że na jego oczach dziadek spalił zaproszenie na ślub, wykrzykując mu w twarz oskarżenie o dokonaniu najgorszego wyboru ze wszystkich możliwych. Dla niego Abigail nie była nigdy słaba, jak to twierdził stary Rineheart, była po prostu dobroduszną kobietą, dla której był skłonny zmienić świat na lepsze, aby okazał się jej godny. To dlatego rzucił się w wir pracy, za co nigdy nie był krytykowany. Przynajmniej nie przez Abigail, bo jej siostra nie szczędziła sobie krytycznych komentarzy pod jego adresem. Żona się o niego przede wszystkim martwiła, więc próbowała zmusić go do nauki magii leczniczej. Wbiła mu do głowy podstawy, zaznajomiła z ludzkim szkieletem i nauczyła kilku inkantacji. Zaszczepiona przez nią wiedza wiele razy uratowała mu skórę.
Narodziny syna były dla niego kolejną najpiękniejszą chwilą w życiu, bo jeszcze nie wiedział, na jakiego człowieka wyrośnie Vincent. Wtedy najważniejsze było, że urodził się zdrowy. Był taki dumny i wznosił toasty na cześć swego pierworodnego. Przez pewien czas chętniej spędzał czas w domu, nucąc nad głową maleństwa irlandzkie pieśni i skradając pocałunki pięknej żonie. Lecz praca ponownie zaczęła go pochłaniać coraz bardziej, ponieważ bycia aurorem nie traktował jako zwykły zawód, to od początku była misja, z którą wiązała się ogromna odpowiedzialność. Z każdą kolejną sprawą lepiej poznawał ciemne strony życia, ale nie myślał o nich w domu, gdzie miał obok siebie dwie cudowne istoty.
Liczba ukochanych osób wzrosła do trzech w dniu narodzin Jackie. Pierwszy raz brał ją na ręce z uczuciem przerażenia, bo była bardziej krucha od Vincenta, w końcu była jego małą córeczką i oczyma wyobraźni widział w niej kopię matki. Choć to było niemożliwe, ponieważ ledwo wyszła z łona matki, i tak był przekonany, że uśmiechnęła się do niego ufnie, bezbronnie, po prostu uroczo. Od razu podbiła jego serce. Fala ciepła, która go wówczas zalała, musiała być miłością w najczystszej postaci, bo czym innym mogła być?
Wierzył, że szczęście może trwać wiecznie. Był głupcem. Zdawało mu się, że jest gotowy na każdy cios, każde zagrożenie, lecz nie był przygotowany na jej odejście. Przez długi czas szukał winnych, choć Abigail umarła bez pomocy osób trzecich. Zabrała ją sinica, co było dla niego zbyt dużym szokiem, aby mógł przyjąć to bezkrytycznie. Oskarżał o brak kompetencji wszystkich magomedyków, ostrymi spojrzeniami obdarzał własne dzieci i bluzgał nawet na jej siostrę. To nie uśmierzyło bólu straty. Kolejny raz dopełniła się klątwa wisząca nad Rineheartami, żona kolejnego z nich odeszła zbyt wcześnie z tego świata. Abigail zniknęła z jego życia, a większa rola w nim nagle przypadła Sarze. Nigdy za nią nie przepadał i wiele razy sam myślał o tym, żeby uciąć jej język. Z drugiej strony była siostrą jego żony, więc czuł się w obowiązku doprowadzenia gnoja, który wyrządził jej krzywdę, przed organa wymiaru sprawiedliwości. W ten sposób chciał się jej odwdzięczyć za pomoc przy organizacji pogrzebu i za wkład w zajmowanie się dziećmi pod jego nieobecność. A przez długi czas do domu nie wracał prawie wcale. Łatwiej było mu uciec w pracę niż patrzeć na dzieci, które miał wychować już sam. Świadomość, że nie da im nigdy tyle miłości, co ich matka, czasem pozbawiała go tchu.
Siedmioletni Vincent, któremu wcześniej nie poświęcał zbyt wiele czasu, okazał się dzieckiem niezdecydowanym, niezdyscyplinowanym i lękliwym. Z powodu lekko przetartych kolan wracał do domu ze łzami w oczach. Nie potrafił okazać mu zrozumienia, raczej krytykował jego naturę. Czasem miał ochotę winić za taki stan rzeczy zmarłą małżonkę, lecz zaraz czuł przez to do siebie niesmak. To przecież on zaniedbał wychowanie syna, zrzucił tę odpowiedzialność na Abigail, więc sam sobie był winien. Próbował zmienić syna, uczynić go bardziej odważnym poprzez wieczne krzyki, zaganianie do ćwiczeń i do książek. Wszystkie nauki, które kierował do syna, padły jednak na bardziej podatny grunt. Jackie wykazywała więcej waleczności, jak i chęci do uczenia się od kochanego taty podstaw walki wręcz czy zielarstwa. Rzadko płakała, nie była kapryśna, ale za to potrafiła składać niezwykle bujne wiązanki bluzg, które zasłyszała w ojcowskich wypowiedziach. Wszystko przez to, że wszelkie frustracje z pracy przynosił do domu. Abigail potrafiła uspokoić go jednym ciepłym spojrzeniem, a pocałunkiem odebrać wszystkie troski. Gdy tylko zaczynał krzyczeć, momentalnie zbliżała się i gasiła każde wzburzenie swoim dotykiem. Jej wrodzona łagodność była idealną przeciwwagą dla jego temperamentu. Była tym, co było w nim najlepsze, tą dobrą częścią jego osoby. Po jej śmierci przestał silić się na kontrolowanie własnego temperamentu, więc wrzeszczał, klął, a dzieci wiecznie strofował. Czasem jego nerwy koił beztroski śmiech Jackie, lecz zdarzało się to rzadko, bo i rzadko się śmiała. Vincent nie śmiał się wcale. Prawdopodobnie sam pozbawił swoich dzieci śmiechu. Chciał wierzyć, że nie jest złym rodzicem, w końcu uczył dzieci tego, co uważał za potrzebne w późniejszym życiu, próbował uczynić je silniejszymi i samowystarczalnymi. Uczyniłby im większą krzywdę, gdyby je rozpieszczał, tym samym wmawiając, że są doskonałe, gdy tak naprawdę po świecie nie chodzą ideały, lecz wilki w owczych skórach. Okazywał im ojcowską miłość w szorstki sposób. Raz na jakiś czas starał się rekompensować im swoją szorstkość, przynajmniej zdobyć kilka uśmiechów swego potomstwa, więc organizował wycieczki po lasach. Nie był jednak w stanie pokazać im Irlandii, ta miała pozostać tylko jego i Abigail, jednak leśne labirynty położone w Anglii okazały się równie obiecujące. Wypad pod namiot z dala od cywilizacji pomagał umacniać rodzinne więzy, a może raczej co jakiś czas odratowywać je tuż przed ich zerwaniem. Nawet Vincent wykazywał entuzjazm na tych wyprawach, kiedy rozbijali namiot, a potem rozpalali ognisko. Jednak nie lubił zbytnio zaznajamiać się z lokalną fauną i florą. Za to Jackie uwielbiała słuchać o sztuce przetrwania, o tym, że mech porasta pień drzewa po stronie północnej, robaki w ostateczności mogą być jedynym jedzeniem pod ręką i nie są wcale takie złe, bo zawierają dużo białka, a po śladach zwierząt można dojść do wodopoju. Rodzinne chwile szczęścia były krótkie i ulotne.
Utrata kolejnej bliskiej osoby wcale nie dotknęła go mniej, po prostu znał już ten ból i był na niego przygotowany. Chociaż w tamtym momencie był pewny, że jego syn prędzej czy później powróci skruszony, gdy życie na własną rękę zacznie go przerastać, ale nigdy nie zjawił się ponownie u progu rodzinnego domu. Vincent zawsze był tchórzem i wolał uciekać od problemów, więc pewnego dnia zniknął, aby nie męczyć się ze swą największą zmorą – własnym ojcem. Nie chciał być aurorem, właściwie nie wiedział, kim chce być w życiu, poza buntującym się dzieciakiem. Krzyczał, że ma dość i nie chce być niczym pies uwiązany na smyczy, marzyła mu się wolność. Otrzymał ją w pełni, bo Kieran nigdy go nie szukał. Syn okazał się jego największą porażką i nie chciał do niej wracać. Za każdym razem czuł złość na myśl, że pierwszym Rineheartem, który okazał się być tchórzem, musiał być jego syn. Może gdyby miał większy wkład w jego wychowanie w pierwszych latach życia, ten byłby całkowicie inny. Ale nie mógł patrzeć wstecz, kiedy w jego rękach leżała przyszłość córki.
Nie chciał popełnić żadnego błędu wobec Jackie, zwyczajnie nie zniósłby, gdyby i ona okazała się niegodna nazwiska Rineheart. Z czasem oczywistym stawało się to, że jest bardziej podobna do niego niż matki, co zarazem go przerażało, jak i napawało dumą. Nie wiedział, jak powinien postępować wobec małej dziewczynki, dlatego od początku traktował ją jak chłopca. Miała być waleczna, bezkompromisowa i silna. Wymagał od niej więcej niż kiedykolwiek od Vincenta. Żądał lepszych wyników w nauce, więcej dyscypliny i pokory, ale również więcej śmiałości w wyrażaniu własnych poglądów, najlepiej w postaci krzyku. Czuł, że Jackie go nie zawiedzie i przeczucie się sprawdziło, gdy tylko dostała się na kurs aurorski. Wciąż jednak było wiele niedociągnięć, które pragnął z niej wytępić. Nadal nie była tak twarda, jak być powinna. Pierwsza próba nauczenia jej legilimencji rozwiała ojcowskie nadzieje – Jackie również nie była w stanie podołać jego oczekiwaniom, on zaś nie potrafił przyznać, że te są zbyt wygórowane. Chciał ją zahartować, poddać intensywniejszemu treningowi, tymczasem próba wdarcia się do jej umysłu, zaprezentowanie jej trudnej sztuki, nieodwracalnie nadszarpnęła łączącą ich więź.
Każdy Rineheart to człowiek twardy, głośny, zasadniczy i do szpiku kości przesiąknięty słusznymi ideami, które pozwalają mu odróżnić dobro od zła. Świat nie jest czarno-biały, prawda, ale można odnieść wrażenie, że bardziej powszechne stają się te ciemniejsze odcienie szarości, która świadczą o coraz śmielszym panoszeniu się zła. Żaden Rneheart nie będzie biernie przyglądał się temu, jak bezpowrotnie umiera wszelkie dobro. Dlatego działasz, Kieranie. Dołączenie do Zakonu Feniksa jest dla ciebie czymś oczywistym, bo przecież chcesz wyplenić zło z tego świata. Jesteś Rineheartem, człowiekiem twardym, głośnym, zasadniczym i nie boisz się pobrudzić sobie rąk nawet czyjąś krwią, ponieważ wiesz, że nikt inny tego za ciebie nie zrobi. Ludzie są chwiejni, słabi, ale nie są ci obojętni – nie do końca i nie wszyscy. Stajesz do walki z dumnie uniesionym czołem.
Death is not considerate or fair!
And make no mistake: here, you face death!
Niegdyś przy rzucaniu zaklęcia myślał o chwilach dawnego szczęścia, jednak zmieniło się to po Próbie. Obecnie, aby przywołać patronusa, wraca do chwili, w której po raz pierwszy ujrzał odmieniony Azkaban. Ciepły deszcz wypełniony białą magią obmywał go całego, wsiąkał w ziemię znów żywej wyspy. Przypomina sobie twarze innych świadków tego zdarzenia, własną ulgę i satysfakcję, tryumf Zakonu, który położył kres anomaliom.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 40 | +5 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 30 | +5 (różdżka, muszla porcelanki) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 1 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 20 | +3 (czarna perła) |
Zwinność: | 10 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język irlandzki | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | III | 25 |
Starożytne runy | I | 2 |
Skradanie | I | 2 |
Zastraszanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność magiczna | I | 5 (+40,5) |
Wytrzymałość psychiczna | III | 20 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | III | 29 |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Obróbka drewna | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Szermierka | I | 0.5 |
Walka wręcz | II | 7 |
Pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Strzelectwo (czarodziejska kusza) | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 5,5 |
Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 26.03.18 21:43, w całości zmieniany 4 razy
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
Czerwiec '56 - Czerwiec '57
Ścieżka kariery: pod koniec 1956 roku został nowym Szefem Biura Aurorów. Awansował w bardzo niesprzyjających okolicznościach – jego poprzedniczka została zamordowana przez nową władzę. Pełnoprawnie swoją nową pozycją cieszył się przez trzy miesiące. Po Nocy Bezksiężycowej nadal pełni kierownictwo nad zdelegalizowanym Biurem Aurorów.
Rozwój: cały czas doskonalił swoje umiejętności, przede wszystkim w zakresie obrony przed czarną magią, ale zauważył również potrzebę ćwiczenia się w urokach. Z konieczności poznał też podstawowe informacje z dziedzin, którymi nigdy wcześniej się nie interesował (starożytne runy, numerologia).
Więzy krwi: jedyną rodziną Kierana są jego dorosłe dzieci. Vincent po kilkunastu latach powrócił w rodzinne strony, aby toczyć z ojcem te same spory co przed laty. Jackie zaginęła podczas walk o Londyn, jednak odnalazła się cała po ponad dwumiesięcznej nieobecności.
Zyskane znamiona: w październiku po misji pobocznej w Londynie nabawił się rozległych blizn po poparzeniach na górnej części pleców i barkach. Po przejściu Próby do kolekcji blizn dołączyło kilka nowych: jedna pociągła na szyi biegnąca od prawej do lewej strony, druga na lewym przedramieniu – głęboka i brzydka, trzecia na lewym policzku zaczynająca się pod okiem i kończąca na szczęce oraz cztery pociągłe ślady ciągnące się w okolicach prawej łopatki.
Każdy Rineheart to człowiek twardy, głośny, zasadniczy i do szpiku kości przesiąknięty słusznymi ideami, które pozwalają mu odróżnić dobro od zła.
Przyjście na świat w rodzinie o wielopokoleniowych tradycjach wywarło wpływ na całe życie Kierana, co ma swoje odbicie również w ostatnim minionym roku. Gdy w pierwszą noc maja 1956 roku świat ogarnął chaos, natychmiast zaczął działać. Świadom ułomności Ministerstwa Magii, na czele którego stała wówczas Tuft – po niej zaś pałeczkę przejął syn – wielką nadzieję dostrzegł w działaniach Zakonu Feniksa. Jako członek tejże organizacji poznał sposób na to, jak można stabilizować magię w miejscach dotkniętych siłą anomalii, dzięki czemu podjął wiele prób wykorzystania zdobytej wiedzy w praktyce. W międzyczasie sytuacja polityczna stawała się coraz bardziej napięta. Szatańska Pożoga strawiła Ministerstwo Magii, ataku dokonali poplecznicy Lorda Voldemorta, lecz ich cele nikomu nie były jeszcze znane. W takich okolicznościach nagłe zniknięcie Grindelwalda było jeszcze bardziej niepokojące, kiedy pojawił się znikąd kolejny potężny czarnoksiężnik. Z czasem w siłę zaczęły wzrastać nie tylko anomalie, ale również pozbawieni hamulców wrogowie.
Zdawało się, że dla Ministerstwa Magii jest jeszcze nadzieja, kiedy urząd Ministra objął Harold Longbottom. Na początku września Kieran wraz z dwoma innymi członkami Zakonu wyjawił przed nim prawdę o istnieniu organizacji, zdobywając tym samym bardzo cennego sojusznika. W chwili kryzysu nie wszystkim jednak spodobały się zdecydowane działania. Konserwatywne rody w końcu pokazały swoje prawdziwe oblicze i podczas politycznego szczytu w Stonehenge nie tylko odsunęły od władzy Longbottoma, ale również oddały pokłon Voldemortowi. Od tamtej pory Kieran miał już przynajmniej jasność z kim walczy i dlaczego. Działanie w ministerialnej jednostce stawało się nacechowane coraz większą liczbą ograniczeń, od kiedy najważniejsze stanowisko zajął Malfoy. Biuro Aurorów otrzymało odgórny nakaz ścigania ludzi Grindelwalda, a zwyrodnialcy odpowiedzialni za pożar Ministerstwa Magii otoczeni zostali specjalną ochroną. Rineheart dołączył do osób gotowych działać na dwa fronty – pod pozornym posłuszeństwem wobec Malfoya wspierał działania zapoczątkowane przez Longbottoma. Gromadził dowody na własną rękę, prowadził mniej oficjalne dochodzenia, w wolnych chwilach angażując się w działania Zakonu mające położyć kres anomaliom. Kiedy mądre głowy poznały wreszcie źródło niszczycielskiej mocy, wraz z innymi ruszył pod koniec grudnia do Azkabanu. Dzięki poświęceniu wielu osób mroczna wyspa przemieniła się w pełną życia Oazę, a z nieba spadł wypełniony białą magią deszcz. Tamta chwila łatwo stała się dla Kierana najcenniejszą w życiu. Przepełniła go wiara w to, że świat można jeszcze uratować z łapsk potworów. Mógł również odegrać w tym jakąś rolę, może nawet całkiem dużą.
W rok 1957 wszedł już jako nowy Szef Biura Aurorów. Zaszczyt ten spadł na niego niespodziewanie, lecz sytuacja nie pozwalała mu na żadne gwałtowne ruchy i pomszczenie poprzedniczki. Postanowił kontynuować dzieło Bones, tak jak ona współpracując w tajemnicy z Longbottomem. Obowiązki kierowniczego stanowiska były dla niego całkowitą nowością, lecz udało mu się jakoś im podołać. W tym samym czasie zmienił się także Zakon Feniksa – wszyscy członkowie organizacji musieli pożegnać Profesor Bagshot i uznać przewodnictwo Longbottoma. Kieran pozostawał skupiony wokół swoich powinności, jednak w marcu musiał stawić wreszcie czoła przeszłości. Powrót syna po kilkunastu latach nieobecności na nowo mu przypomniał, że jest tylko człowiekiem. Emocje popchnęły go w dziwnym kierunku, uświadomiły jak samotnym człowiekiem jest i udowodniły, że potrzeba bliskości wcale w nim nie umarła, jak sądził przez ostatnie lata. Ledwo przełknął tę smutną prawdę, gdy otrzymał jeszcze większy cios dla jego zatwardziałej duszy, który nadszedł po nocy z 31 marca na 1 kwietnia. Udział w walkach trwających do bladego świtu na ulicach Londynu nie był mu straszny, sam zresztą pokierował zaufanych ludzi tak, aby mogli stoczyć jak najbardziej wyrównany bój z funkcjonariuszami pozostającymi po stronie Malfoya. Nigdy by jednak nie pomyślał, że na liście zaginionych znajdzie się Jackie. Wiadomość o jej zaginięciu całkowicie zachwiała jego duchem. Ucieczką od niewiedzy i bezsilności było trzymanie się zadaniowego myślenia; każdego dnia musiał coś robić, cokolwiek. Patrole w Londynie, prace budowlane w Oazie, organizowanie na nowo Biura Aurorów, czytanie raportów, dorabianie w tartakach.
Dopiero Próba Gwardzisty paradoksalnie sprawiła, że odzyskał względną równowagę. Został brutalnie wyrwany z dziwnego zawieszenie. Pomimo odniesionych ran na ciele i umyśle upewnił się co do słuszności dokonanych przez siebie wyborów. Odrzucił przeszłość i wraz z nią swoją rodzinę, postanowił wyzbyć się wszystkiego na rzecz dalszej walki. A jednak powrót Jackie, gdy przez dwa miesiące nie dała znaku życia, szczerze go uszczęśliwił.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 16.07.20 9:30, w całości zmieniany 1 raz
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:04, w całości zmieniany 2 razy
[16.04.18] Ingrediencje (maj/czerwiec)
[14.05.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[20.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[08.06.19] Ingrediencje (listopad/grudzień)
[13.08.20] Ingrediencje (kwiecień/czerwiec)
[13.08.20] Kryształ (lipiec-wrzesień)
[07.11.24] Kryształ (wydarzenie Zakonu Feniksa)
[10.05.18] Rozwój Silnej Woli II -> III (5PB z reszty)
[24.07.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec II) +1 PB do reszty
[29.09.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +2PB do reszty
[06.11.18] Rozwój postaci: wykorzystanie 8 punktów z reszty na rozwinięcie biegłości zastraszania na II poziom
[26.12.18] Wsiąkiewka (wrześniopaździernik): +2 PB
[25.03.19] Rozwój postaci: kłamstwo I poziom, -2 PB z reszty
[18.04.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień) +2 PB
[23.10.19] Wsiąkiewka (sty-mar): +2 PB
[18.02.20] Rozwój biegłości: Starożytne runy z 0 na I, -2 PB z reszty
[12.05.2020] Wsiąkiewka kwiecień - czerwiec + 2 PB
[17.06.20] Rozwój biegłości: numerologia (0->I), -2 PB z reszty
[16.07.20] Minął fabularny rok +1 PB
[07.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +3 PB
[08.04.18] Wykonywanie zawodu (majoczerwiec): +50 PD
[08.04.18] Artykuł do gazety: +30 PD
[09.05.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec) +30 PD, +1 PB
[17.06.18] [G] Zakupy: peleryna niewidka, -100 PM
[01.07.18] Zdobycie osiągnięcia: Masakrator, +30PD
[03.07.18] Klub pojedynków (lipiec), +20 PD
[23.07.18] Zdobycie osiągnięcia Złoty Myśliciel: +30 PD
[24.07.18] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[24.07.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec II), +30 PD, +1 PB
[25.07.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: odłamek spadającej gwiazdy x4
[04.08.18] Zdobycie osiągnięcia: Na głowie kwietny ma wianek, +30 PD
[08.08.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień): +50 PD
[12.08.18] Zdobycie osiągnięcia: Mały pędzibimber, +30 PD
[21.09.18] Zdobycie osiągnięcia: Do wyboru, do koloru, +30 PD
[27.09.18] Udział w wydarzeniu: Odbudowa starej chaty, +15 PD, +1 PB organizacji
[29.09.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +90 PD, +2PB
[06.10.18] Zdobycie osiągnięcia (Genealog), +60 PD
[15.10.18] Podsumowanie napraw anomalii (lipiec/sierpień): +15 PD
[16.10.18]Rozwój postaci: +2 punkty do OPCM, -160PD
[02.11.18] Wykonywanie zawodu (wrzesień/październik), +50 PD
[03.12.18] Osiągnięcie: Złoty Myśliciel II, +30 PD
[26.12.18] Wsiąkiewka (wrześniopaździernik): +90 PD
[28.12.18] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[05.01.18] Rozwój postaci: +3 OPCM; -240PD
[27.12.18] Otrzymano od Jessy: różdżka Edgara Burke'a
[29.01.19] Zdobycie osiągnięcia (Ostrożny sprzymierzeniec), +30 PD
[16.02.19] [G] Zakup magicznego radioodbiornika (z Jackie): -50 PM
[14.03.19] Wejście na poziom I biegłości Zakonu Feniksa, +3 statystyki OPCM
[14.03.19] Podsumowanie napraw anomalii (wrzesień/październik): +50 PD, +1PB organizacji
[15.03.19] Zdobycie osiągnięć (Obieżyświat, Światło w ciemnościach I)
[24.03.19] Wykonywanie zawodu (listopad/grudzień): +50 PD
[25.03.19] Rozwój: +3 opcm, -240 PD
[26.03.19] Zdobycie osiągnięcia (Weteran), +100 PD
[29.03.19] Wzmocnienie różdżki (+1 do OPCM od różdżki)
[18.04.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień) +90 PD
[19.04.19] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[26.05.19] Zdobycie osiągnięcia: Pracoholik, +30 PD
[26.05.19] Klub pojedynków (listopad), +30 PD
[16.07.19] Podsumowanie napraw anomalii (listopad/grudzień): +50 PD, +1 PB organizacji
[16.07.19] Wydarzenie "Oczy są ślepe", +150 PD, +3 PB organizacji
[20.07.19] Wykonywanie zawodu (sty/lut/mar), +50 PD
[22.07.19] Osiągnięcia: W pocie czoła, Partia nigdy cię nie zdradzi, Po szczeblach kariery, Zmysł galeonów, +280 PD
[22.07.19] Rozwój postaci: zakup 10 punktów statystyk do OPCM, -800 PD
[22.07.19] Wzmocnienie różdżki: +1 do OPCM
[25.07.19] Zdobycie osiągnięcia: Specjalista w OPCM; +60 PD
[23.08.19] Rozwój postaci: +2 uroki, -160 PD
[14.09.19] [G] Zakup domu, -600 PM
[14.09.19] Klub pojedynków (styczeń), +10 PD
[01.10.19] Rozwój postaci: 1 U; -8 0PD
[22.10.19] Zdobycie osiągnięcia (Wilk z Pokątnej Street), +60 PD
[23.10.19] Wsiąkiewka (sty-mar): +90 PD
[27.11.19] Zakup zaklęć ochronnych: -0 PD
[18.02.20] Rozwój postaci: +4 uroki, -320 PD
[26.02.20] Ain Eingarp: +5 PD
[15.04.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec): +50 PD
[23.04.20] Przekazano: różdżka Edgara Burke, różdżka Hesperosa Croucha
[12.05.20] Wsiąkiewka kwiecień - czerwiec +90PD;+2PB
[12.05.20] Klub pojedynków (marzec), +30 PD
[29.05.20] Osiągnięcia (Weteran II, Maratończyk, Czarmistrz, Nieugięty): +260 PD
[13.06.20] Próba Zakonu Feniksa, +100 PD, +3 PB, +2 OPCM
[17.06.20] Rozwój postaci: +2 opcm, +6 uroki, -640 PD
[27.06.20] Zdobycie osiągnięcia: Fanatyk; +60 PD
[29.07.20] Spokojnie jak na wojnie: +25 PD
[30.07.20] Zdobycie osiągnięcia: Światło w Ciemnościach II; +60 PD
[08.09.20] Zmiana wizerunku + zakup limitu; -100 PD
[14.01.21] Spokojnie jak na wojnie: +25 PD
[26.04.21] Zdobycie osiągnięcia: Lekką ręką; +60 PD
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +45 PD, +1 PB organizacji
[07.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +120 PD
[07.08.21] Wykonywanie zawodu (październik-grudzień): +20 PD
[09.08.21] Zdobycie osiągnięcia: Fidelitas, +5 PD
[18.08.21] Osiągnięcia (Wielki głód): +30 PD
[27.08.21] Aktualizacja zdolności organizacji: +2 OPCM, +1 PB do reszty
[29.09.21]Aktualizacja postaci +575 PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +100 PD; +2 PB organizacji
[07.10.23] Zdobycie osiągnięć: Dojrzały Mors I, II, III; +190 PD
[08.10.23] Powrót do aktywności -1440 PD (legilimencja, +8 PS do sprawności)
[15.10.23] Ain Eingarp x2, Wykonywanie zawodu I (lipiec-sierpień); +21 PD
]02.09.24] Zdobyto osiągnięcia: Dusza towarzystwa, Multitalent, Zlot Czarownic, Chłopiec z Placu Broni, Na Łysek Górze +360 PD
[28.08.24] Aktualizacja postaci, -400 PD
[01.11.24] Gdy śmierć mówi dobranoc +150 PD
[10.11.24] Wykonywanie zawodu I i II(sierpień-listopad): +30 PD
[14.11.24] Rozwój postaci: czarna perła, 1 punkt uroków; -230 PD
[14.11.24] [G] Zakupy: czarodziejska kusza, zaczarowana wędka; -350 PM
15.11.24] Zdobycie osiągnięć: Specjalista (uroki), Mam tę moc +90 PD
[18.11.24] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD
[19.11.24] Zakupy: muszla porcelanki; -150 PD
[20.11.24] Podsumowanie wydarzenia: Spokojnie jak na wojnie: +100 PD