Clint Abraham Jedediah Mansell
Nazwisko matki: Morgan.
Miejsce zamieszkania: Londyn, głównie.
Czystość krwi: czysta ze skazą.
Zawód: uzdrowiciel.
Wzrost: 185 centymetrów.
Waga: 85 kilogramów.
Kolor włosów: ciemny brąz.
Kolor oczu: szary.
Znaki szczególne: -
11 cali, dąb szypułkowy, skrzydło trzminoreka, bardzo giętka.
Ravenclaw.
Kojota.
Mugola, którego zabiłem.
Miętą.
Ja i Mary.
Lubię eliksiry, od dziecka lubiłem, a co za tym idzie i zielarstwo nie jest mi całkiem obce.
Nie kibicuję.
Całkiem niezły jestem w quidditcha, jako pałkarz, oraz szachy czarodziejów.
Johnny Cash niesie wspomnienia.
Adama Rothenberga.
Tak, jestem Jankesem. To doprawdy urocze, że wszyscy mnie tu tak nazywają, ale z czasem idzie się przyzwyczaić. Choć moja matka jest Szkotką. Co ją wywiało za wielką wodę? Miłość, oczywiście. Metr dziewięćdziesiąt czystej krwi, rogowych oprawek i wyglądu jak filmowy aktor. Nie twierdzę, że zainteresowało ją tylko to - są dobrą parą i choć za ojcem nie przepadam, to muszę przyznać, że wyjątkowo udaną. Ale to chyba nie aż tak istotne. Rodzeństwo? Oczywiście, poprzedził mnie brat, a po mnie przyszły cztery siostry.
Tyle dzieci to szaleństwo, nawet jak na moich rodziców, ale ciężka praca, odpowiednie koneksje, odpowiedni majątek i wszyscy wyszliśmy na ludzi. Albo oni wyszli, a ja zszedłem na drogę czarnej owcy, ale o tym później. Matka wymusiła Hogwart, ojciec niechętnie się zgodził, trafiłem do Ravenclawu. Mój ojciec prawie się zakrztusił Ognistą, gdy o tym usłyszał, ale to wiem tylko z relacji mojej młodszej siostry. Nigdy nie uważał mnie za mózgowca i takiego, co potrafi skupić się na nauce dłużej niż trzydzieści sekund, a ja nie starałem się wyprowadzić go z błędu, choć myślę, że umysł mam bystry, a język całkiem cięty.
W szkole bawiłem się całkiem nieźle, choć nie podbijałem salonów, jak w normalnym życiu. Po skończeniu Hogwartu z notami zadowalającymi mnie, a średnio zadowalającymi mojego ojca, postanowiłem pójść w ślady matki i zostać uzdrowicielem. Jest w tym naprawdę świetna, a urazy pozaklęciowe nie mają z nią żadnych szans. Więc szkoliłem się w waszyngtońskim szpitalu, dzieląc czas między to, a samotne podróżowanie po środkowych Stanach. Może czasem przyciągam uwagę wszystkich dookoła, ale lubię swoją... indywidualność, jak kocha nazywać to matka. Włóczyłem się całe noce i całe dnie po bezkresnych pustyniach, wsłuchując się w jedynie w wycie kojotów.
To bardziej odurzające niż którakolwiek mieszanka, którą kiedykolwiek sobie przygotowałem. Nie, nie, to nie narkotyki, no może trochę. Mugolski tytoń jest... nudny. Dlatego lubię dodać coś od siebie.
Ale o czym ja to... Ach, ukończyłem odpowiednie kursy i dzięki koneksjom i ojca, i matki rozpocząłem pracę. Nie powiem, że to był najciekawszy okres mojego życia i jedyne co mi go umilało to wieczorny kieliszek (dwa, ewentualnie siedem) z przyjaciółmi. I moje wycieczki, które nie ustały. Mijały lata, rodzeństwo pozakładało rodziny, rodzice zaczęli truć głowę, że i ja powinienem się ustatkować. I tak, będąc bezdzietnym, niezamężnym trzydziestotrzylatkiem poznałem ją, Mary. Była, a raczej jest, z tego co mi wiadomo, mugolką z Teksasu. Uratowałem ją przed kojotem (o ironio), który z głodu zagościł na farmie królików należącej do jej ojca. Spędziliśmy piękne chwile i chyba nigdy nie byłem bliżej miłości... Pierdolić to, kochałem ją, pewnie i kocham nadal. Spotykaliśmy się w ukryciu, pokazałem jej nawet magię.
Wszystko pięknie, dopóki nie nakrył nas jej brat, w... jednoznacznej sytuacji. Rzucił się na mnie, a ja spanikowałem i następna rzecz, którą zobaczyłem to, że leży martwy na ziemi. Nie wiem czym rzuciłem, czy to ona czy ja. Wiesz jak to odebrać komuś życie? Ja niestety wiem, paskudna sprawa. Więc, zrobiłem to co mogłem, ogłuszyłem Mary, rzuciłem obliviate, zaniosłem do jej pokoju, a brata zostawiłem w szopie, w której byliśmy. I uciekłem. Nikt tego nie zgłosił, nikt tego nie odkrył, choć pierwsze miesiące chodziłem z nadzieją i przerażeniem, że ktoś w końcu po mnie przyjdzie.
Nerwy wzięły górę, a informacje przenoszą się w mojej rodzinie szybciej niż smocza ospa, więc dwa dni później byłem już bez domu i powinienem być wdzięczny, że nie w więzieniu! Ja i ojciec nigdy nie potrafiliśmy się dogadać. Tylko nie wiem o co bardziej był wściekły - o zabicie mugola czy zdradzenie krwi z mugolką. Nie mając co ze sobą począć zacząłem podróżować, dorabiać sobie tu i tam, rzuciłem dotychczasową pracę, byłem w Tybecie, byłem na Syberii, eksperymentowałem... w różnych aspektach, więc wiele rzeczy jest mi nieobcych. Aż w końcu wylądowałem w cholernej, deszczowej Anglii. Znów zacząłem pracować, tym razem w Mungu, załatwiłem sobie ciasną, ciemną klitkę gdzieś w okolicach Nokturnu i kazałem wszystkim do siebie mówić Abe, od Abraham. Jakoś nie mogę znieść swojego imienia. Siebie samego również i to całkiem często. Zdarza mi się zajrzeć do kieliszka i szukać sztucznych uciech, aby wypełnić pustkę.
I tak dryfuję, dzień za dniem, mrużąc oczy na obecne zdarzenia i zastanawiając się czy przyniesie mi to jakąś zmianę.
Wstaje z ławki i przeciąga się. Zaczyna świtać, trawa jest mokra od rosy.
- Dzięki, kolego, zawsze miło mieć kogoś, kto wysłucha bez oceniania - mówi i klepie śpiącego bezdomnego w ramię, a w zamian ten odpowiada mu tylko głośniejszym chrapaniem. - Jednakże, wciąż uciekam, wiec - wzrusza ramionami - wybacz? Obliviate.
Mężczyzna nawet nie reaguje, więc poklepuje go jeszcze raz, wciska mu w kieszeń kilka wygniecionych, mugolskich banknotów i znika.
2 | |
2 | |
2 | |
3 | |
3 | |
1 | |
2 |
Sowa, różdżka, szachy, królicza łapka, teleportacja, punkty statystyk.
Nie ma akcepta, bo pomyliłeś statystyki, i to na swoją niekorzyść.
1.
Clint nie ma sześćdziesięciu lat, może skorzystać.Ponadto, postać otrzymuje 1 punkt sprawności za każde 5kg wagi powyżej 60kg (61-65kg +1; 66-70kg +2; 71-75kg +3; 76-80kg + 4; 81-85kg + 5; 86-90kg +6; 91-95kg +7; 96-100kg + 8; etc.). Nie dotyczy mężczyzn po 60-tym roku życia.
2.
Poza różdżką rozdałeś 8 punktów statystyk. Każdy na start ma pięć, czarodziej dostaje dodatkowe pięć do swobodnego rozdania. W sumie rozdajesz dziesięć.Przeciętny czarodziej otrzymuje więc na rozpoczęcie swojej rozgrywki 10 punktów do swobodnej dyspozycji (5 za start i 5 za genetykę), 5 punktów za różdżkę oraz drobne punkty siły w zależności od jego wagi.
Podsumowując, napisz, że nie miał żony, nie męża, wpisz 5 punktów do sprawności, rozdaj 10 punktów do statystyk i dopisz kila linijek do karty i bedzie akcept.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.