Taras
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Taras
Taras Corbenic Castle wychodzi wprost w morze. Jego głównym zadaniem jest umożliwienie obserwowania wypływających w morze żaglowców. Zbudowany z jasnego kamienia odcina się od ciemnych murów zamku. Specjalnie dobudowane doń schody pozwalają zejść do morza, w którym zażywać można jeszcze kąpieli. W rzeczywistości okoliczne wody chronione przed mugolami i ich wzrokiem stanowią rodowe kąpielisko.
Taras nieosłonięty jest przed wiatrem, pozostawiony w stanie surowym, stoją na nim pojedyncze fotele pozwalające na rozkoszowanie się pogodą i szumem fal.
Taras nieosłonięty jest przed wiatrem, pozostawiony w stanie surowym, stoją na nim pojedyncze fotele pozwalające na rozkoszowanie się pogodą i szumem fal.
/ 19 lipca
Miała jeszcze trochę czasu, zanim Corbenic Castle miało stać się miejsce, które swoją obecnością miała zaszczycić Evandra. Cieszyła się na spotkanie z bratową - poza oficjalnymi spotkaniami widziały się tak naprawdę dawno. Czasu minęło zbyt długo, ale Melisande pochłonięta własnym celem i wypełniona irytacją skupiała się na tym, by osiągnąć więcej Nawet teraz nie zaprzestała tego działania, dzień rozpoczynając od zabielonej kawy i pochylenia się nad księgami z transmutacji. Cóż, zdobycie odpowiednich - i najlepszych - nie było trudne. Nie, kiedy znajdowała się w siedzibie Traversów, rodziny od wieków zgłębiających właśnie tą dziedzinę magii. Zamierzała skupić się na razie na niej, zanim zobaczymy się z matką i będzie wiedziała czy może sięgnąć po księgi traktujące o czarnej magii. Nie zamierzała buntować się bez sensu i działać bez logiki. Bunt potrafił być przydatny, tylko jeśli w istocie mógł przynieść jej oczekiwane rozwiązanie, ten byłby najzwyczajniej nierozważny. Z początku więc zajęła się ćwiczeniem zaklęć dla początkujących, transmutowaniem przedmiotów, zmienianiem koloru, przypominaniem sobie rzeczy prostych i podstawowych, by później swoich sił spróbować Aqua siccum. Kazała przynieść sobie dziesięć szklanek z wodą, je biorąc za wyznacznik ćwiczeń i powoli próbowała zmienić ją w parę - na razie nie wiedząc jeszcze czy i na co mogłaby się przydać, nie ustępowała w działaniu - kilka razy się udało, ale z ostatecznych efektów nie była zadowolona jeszcze, zamierzała dojść do perfekcji - ale nie dzisiaj z czasem, na dziś zaplanowała jeszcze próbę stworzenia kolejnego świstoklika. Wyciągnęła przed siebie spinkę do krawatu, wzięła jeden łyk zimnej już kawy i uniosła różdżkę, zerkając w notatki o transfiguracjach, które miała oczywiście ze sobą. Wdech w płuca i kolejne działania, zaczynała odnajdywać pewnego rodzaju przyjemność w skupieniu które z niej wyciągały i ruchach nadgarstka, które - kiedy zaczynały robić się płynniejsze zaczynały przypominać niemal taniec. Najważniejsze jednak, że jej działanie miało - a może raczej mogło, skuteczność nadal pozostawiała wiele do życzenia - coś, co można było użyć i wykorzystać.
- Portus. - wypowiedziała zaklęcie, wiążąc ze sobą ostatnie sploty.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, spinka do krawatu, ST 40
Miała jeszcze trochę czasu, zanim Corbenic Castle miało stać się miejsce, które swoją obecnością miała zaszczycić Evandra. Cieszyła się na spotkanie z bratową - poza oficjalnymi spotkaniami widziały się tak naprawdę dawno. Czasu minęło zbyt długo, ale Melisande pochłonięta własnym celem i wypełniona irytacją skupiała się na tym, by osiągnąć więcej Nawet teraz nie zaprzestała tego działania, dzień rozpoczynając od zabielonej kawy i pochylenia się nad księgami z transmutacji. Cóż, zdobycie odpowiednich - i najlepszych - nie było trudne. Nie, kiedy znajdowała się w siedzibie Traversów, rodziny od wieków zgłębiających właśnie tą dziedzinę magii. Zamierzała skupić się na razie na niej, zanim zobaczymy się z matką i będzie wiedziała czy może sięgnąć po księgi traktujące o czarnej magii. Nie zamierzała buntować się bez sensu i działać bez logiki. Bunt potrafił być przydatny, tylko jeśli w istocie mógł przynieść jej oczekiwane rozwiązanie, ten byłby najzwyczajniej nierozważny. Z początku więc zajęła się ćwiczeniem zaklęć dla początkujących, transmutowaniem przedmiotów, zmienianiem koloru, przypominaniem sobie rzeczy prostych i podstawowych, by później swoich sił spróbować Aqua siccum. Kazała przynieść sobie dziesięć szklanek z wodą, je biorąc za wyznacznik ćwiczeń i powoli próbowała zmienić ją w parę - na razie nie wiedząc jeszcze czy i na co mogłaby się przydać, nie ustępowała w działaniu - kilka razy się udało, ale z ostatecznych efektów nie była zadowolona jeszcze, zamierzała dojść do perfekcji - ale nie dzisiaj z czasem, na dziś zaplanowała jeszcze próbę stworzenia kolejnego świstoklika. Wyciągnęła przed siebie spinkę do krawatu, wzięła jeden łyk zimnej już kawy i uniosła różdżkę, zerkając w notatki o transfiguracjach, które miała oczywiście ze sobą. Wdech w płuca i kolejne działania, zaczynała odnajdywać pewnego rodzaju przyjemność w skupieniu które z niej wyciągały i ruchach nadgarstka, które - kiedy zaczynały robić się płynniejsze zaczynały przypominać niemal taniec. Najważniejsze jednak, że jej działanie miało - a może raczej mogło, skuteczność nadal pozostawiała wiele do życzenia - coś, co można było użyć i wykorzystać.
- Portus. - wypowiedziała zaklęcie, wiążąc ze sobą ostatnie sploty.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, spinka do krawatu, ST 40
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
20 lipca
Niedziele był spokojne - a może spokojniejsze niż dni w tygodniu. W nie rzadko bywała w rezerwacie, chyba że sprawy którymi się zajmowała w istocie były palące. Została dzisiaj dłużej w łóżku, choć - oczywiście - pierwotnie poddając się niezasadnej walce o to, by jednak odwiedzić jadalnie odnosząc połowiczne zwycięstwo. Zjawili się na śniadaniu, ale później. Niemniej - wspólnie. Z zadowoleniem osiadającym na niej. Z każdym mijającym dniem, Manannan wkradał się do jej myśli mimowolnie, a ona sama zaczynała odkrywać, że lubiła kiedy był przy niej. Ale nawet on, nie był w stanie odciągnąć ją od przyjętych schematów i założonych planów. W niedziele spotykała się z jednym z wujów, który od lat zgłębiał tajniki transmutacji - cóż, jak większość Traversów - ale to z nim rozmawiało jej się dobrze, rzeczowo, rozwikłując ciekawe przypadki nad którymi pochylał się sam wcześniej, nakierowując ją, wyznaczając błędy w rozumowaniu wynikające nie tylko z braku doświadczenia, ale i nie zrozumienia jeszcze w całości fundamentów i złożoności transmutacji. Ćwiczyli też później razem, by mógł wskazać jej potknięcia w intonacji i ruchach nadgarstka. W końcu - jak zwykle - dziękowała mu za czas, który jej ofiarował ruszając na tarasy, by jeszcze przed obiadem podjąć się kolejnej próby zaklinania przedmiotu. Porażki - bo tym była każda nieudana próba której się podjęła - przynosiły jej irytację i niezadowolenie. Lubiła być niezawodna i bezbłędna - dlatego tworzyła plany by uniknąć możliwej porażki. Problem z nauką i szlifowaniem umiejętności polegał na tym, że odczuwała jednoczesną ekscytację i frustrację, gdy sprawy nie toczyły się po jej myśli. Nie poddawała się jednak, miała kilka rzeczy do udowodnienia mężczyznom obok niej i nie zamierzała się poddać przed osiągnięciem wyznaczonego celu. Dlatego z oddaniem i spokojem - czasem pozornym - oddawała się zaklinaniu kolejnego przedmiotu. Dziś miała przed sobą znów spinkę do krawatu tym razem srebrną, obróciła ją w palcach kilka razy biorąc wdech w końcu rozkładając też obok srebrny gwiezdny pył i pochyliła się nad przedmiotami zaczynając zaklinanie, wykonując kolejne gesty pozwalając by czoło przecinała niewielka zmarszczka oznaczająca skupienie. Praca i zaklinanie zajmowały - w perspektywie dnia - strasznie dużo czasu. Ale była w stanie go wymienić za coś, co niosło ze sobą przydatność.
- Portus. - wypowiedziała, ze znajomą ekscytacją, ciekawa ale i niepewna, czy dzisiaj otrzyma efekty własnej pracy.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, srebrna spinka do krawatu, ST 40
Niedziele był spokojne - a może spokojniejsze niż dni w tygodniu. W nie rzadko bywała w rezerwacie, chyba że sprawy którymi się zajmowała w istocie były palące. Została dzisiaj dłużej w łóżku, choć - oczywiście - pierwotnie poddając się niezasadnej walce o to, by jednak odwiedzić jadalnie odnosząc połowiczne zwycięstwo. Zjawili się na śniadaniu, ale później. Niemniej - wspólnie. Z zadowoleniem osiadającym na niej. Z każdym mijającym dniem, Manannan wkradał się do jej myśli mimowolnie, a ona sama zaczynała odkrywać, że lubiła kiedy był przy niej. Ale nawet on, nie był w stanie odciągnąć ją od przyjętych schematów i założonych planów. W niedziele spotykała się z jednym z wujów, który od lat zgłębiał tajniki transmutacji - cóż, jak większość Traversów - ale to z nim rozmawiało jej się dobrze, rzeczowo, rozwikłując ciekawe przypadki nad którymi pochylał się sam wcześniej, nakierowując ją, wyznaczając błędy w rozumowaniu wynikające nie tylko z braku doświadczenia, ale i nie zrozumienia jeszcze w całości fundamentów i złożoności transmutacji. Ćwiczyli też później razem, by mógł wskazać jej potknięcia w intonacji i ruchach nadgarstka. W końcu - jak zwykle - dziękowała mu za czas, który jej ofiarował ruszając na tarasy, by jeszcze przed obiadem podjąć się kolejnej próby zaklinania przedmiotu. Porażki - bo tym była każda nieudana próba której się podjęła - przynosiły jej irytację i niezadowolenie. Lubiła być niezawodna i bezbłędna - dlatego tworzyła plany by uniknąć możliwej porażki. Problem z nauką i szlifowaniem umiejętności polegał na tym, że odczuwała jednoczesną ekscytację i frustrację, gdy sprawy nie toczyły się po jej myśli. Nie poddawała się jednak, miała kilka rzeczy do udowodnienia mężczyznom obok niej i nie zamierzała się poddać przed osiągnięciem wyznaczonego celu. Dlatego z oddaniem i spokojem - czasem pozornym - oddawała się zaklinaniu kolejnego przedmiotu. Dziś miała przed sobą znów spinkę do krawatu tym razem srebrną, obróciła ją w palcach kilka razy biorąc wdech w końcu rozkładając też obok srebrny gwiezdny pył i pochyliła się nad przedmiotami zaczynając zaklinanie, wykonując kolejne gesty pozwalając by czoło przecinała niewielka zmarszczka oznaczająca skupienie. Praca i zaklinanie zajmowały - w perspektywie dnia - strasznie dużo czasu. Ale była w stanie go wymienić za coś, co niosło ze sobą przydatność.
- Portus. - wypowiedziała, ze znajomą ekscytacją, ciekawa ale i niepewna, czy dzisiaj otrzyma efekty własnej pracy.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, srebrna spinka do krawatu, ST 40
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
21 lipca
Codziennie starała się wygospodarować chwilę na to, by pochylić się nad kolejnymi próbami stworzenia świstoklików. Te jeszcze wychodziły jej różnie - czasem popełniała błąd w zaklinaniu. Ku swojemu własnemu zadowoleniu nie potrafiąc jeszcze uzyskać satysfakcjonującej skuteczności. Świadkiem jej irytacji zazwyczaj bywała Anitha, która towarzysząc jej od lat wiedziała, że w samotności Melisande dawała upust własnej złości. Ale tylko wtedy, kiedy nie dostrzegały ją oczy kogokolwiek innego. Bo dla innych, zakładała maskę perfekcji brylując na salonach z niemal nienaganną opinią. Cóż, miała swój charakter i nigdy nie udawała że jest inaczej.
Teraz jednak, trwała w postawieniu, które powzięła - a mianowicie, zamierzała wpasować się w ród w którym miała już pozostać. Tak dobrze, tak idealnie, że miało się zdawać, jakby z niego właśnie pochodziła. Potrafiła być elastyczna kiedy wymagała tego sytuacja - ale zwykle wtedy, kiedy sama wcześniej to zaplanowała. Improwizacja w jej własnym mniemaniu rzadko kiedy się sprawdzała.
Dlatego swój wzrok najpierw zwróciła w stronę historii i tego, żeby odpowiednio zapoznać się z tą, która niejako stworzyła samych Traversów. Czytała legendy i historię z ksiąg znajdującą się w ich zbiorach. Czytała pamiętniki członków rodów - później, odnajdując miejsce dla siebie. Coś skomplikowanego a jednocześnie dotykającego transmutacji, która od zawsze była wpisana w ich historię. Świstokliki były wyzwaniem, ale wiedziała, że jeśli opanuje je a jej działania naznaczą się pewnością, będzie mogła z dumą pochwalić się własnym osiągnięciem. Dlatego znajdowała czas, dlatego pochylała się nad spisanymi wcześniej wiązaniami, dlatego ćwiczyła, robiąc pierwsze świstokliki wychodzące spod jej ręki. Tak jak i dzisiaj - tak dnie wcześniej - zasiadała na tarasie, żeby podjąć się kolejnej próby. Bo mistrzem, nie zostawało się z dnia na dzień. Na materiale rozłożyła prostą, srebrną obrączkę i sięgając po księżycowy pył, którym obsypywała przedmiot, zaczęła wypowiadać kolejne inkantacje składając następne wiązania, licząc, że dzisiejszy dzień jest kolejnym krokiem do opanowania trudnej sztuki świstoklików. Proces zdawał się powolny - zarówno zaklinania, jak i wspinania do góry - ale kiedy widziała cel, bez problemu i z cierpliwością stawiała kolejne kroki.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, prosta srebrna obrączka, ST 40
Codziennie starała się wygospodarować chwilę na to, by pochylić się nad kolejnymi próbami stworzenia świstoklików. Te jeszcze wychodziły jej różnie - czasem popełniała błąd w zaklinaniu. Ku swojemu własnemu zadowoleniu nie potrafiąc jeszcze uzyskać satysfakcjonującej skuteczności. Świadkiem jej irytacji zazwyczaj bywała Anitha, która towarzysząc jej od lat wiedziała, że w samotności Melisande dawała upust własnej złości. Ale tylko wtedy, kiedy nie dostrzegały ją oczy kogokolwiek innego. Bo dla innych, zakładała maskę perfekcji brylując na salonach z niemal nienaganną opinią. Cóż, miała swój charakter i nigdy nie udawała że jest inaczej.
Teraz jednak, trwała w postawieniu, które powzięła - a mianowicie, zamierzała wpasować się w ród w którym miała już pozostać. Tak dobrze, tak idealnie, że miało się zdawać, jakby z niego właśnie pochodziła. Potrafiła być elastyczna kiedy wymagała tego sytuacja - ale zwykle wtedy, kiedy sama wcześniej to zaplanowała. Improwizacja w jej własnym mniemaniu rzadko kiedy się sprawdzała.
Dlatego swój wzrok najpierw zwróciła w stronę historii i tego, żeby odpowiednio zapoznać się z tą, która niejako stworzyła samych Traversów. Czytała legendy i historię z ksiąg znajdującą się w ich zbiorach. Czytała pamiętniki członków rodów - później, odnajdując miejsce dla siebie. Coś skomplikowanego a jednocześnie dotykającego transmutacji, która od zawsze była wpisana w ich historię. Świstokliki były wyzwaniem, ale wiedziała, że jeśli opanuje je a jej działania naznaczą się pewnością, będzie mogła z dumą pochwalić się własnym osiągnięciem. Dlatego znajdowała czas, dlatego pochylała się nad spisanymi wcześniej wiązaniami, dlatego ćwiczyła, robiąc pierwsze świstokliki wychodzące spod jej ręki. Tak jak i dzisiaj - tak dnie wcześniej - zasiadała na tarasie, żeby podjąć się kolejnej próby. Bo mistrzem, nie zostawało się z dnia na dzień. Na materiale rozłożyła prostą, srebrną obrączkę i sięgając po księżycowy pył, którym obsypywała przedmiot, zaczęła wypowiadać kolejne inkantacje składając następne wiązania, licząc, że dzisiejszy dzień jest kolejnym krokiem do opanowania trudnej sztuki świstoklików. Proces zdawał się powolny - zarówno zaklinania, jak i wspinania do góry - ale kiedy widziała cel, bez problemu i z cierpliwością stawiała kolejne kroki.
| zt
Świstoklik typu I, księżycowy pył, prosta srebrna obrączka, ST 40
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
12 września
Nie bez powodu sięgnęła po świstokliki. Miała ich nawet więcej nic jeden. Wiadomym było to, jakie miały główne zastosowanie - i trudno było odmówić im użyteczność. Prawie miesiąc od zdarzeń w Lesie przy Londynie nie zasiadała na tarasie by skupić się na transmutowaniu kolejnych. Obraziła się - na samą siebie najmocniej, na własną głupotę, brak umiejętności nie przewidzenie wprzód wszystkich możliwości. Poddała się lekkiemu, niemal frywolnemu nastrojowi Festiwalu nie zakładając, że tam z Manannem u boku może zdarzyć się coś takiego. Nierozważna, niegotowa, nieprzydatna. Właśnie taka się okazała. Ale może i paradoksalnie jej mąż miał rację, kiedy stawiał twierdzenia, że sama siebie karła od razu. Trudno było jej nie spodziewać się przygany, czy niezadowolenia. Tristan nie wybaczał błędów w domu nie uczono jej by szukała dla siebie usprawiedliwień a stawała się coraz lepsza, tego samego nauczyła ją szkoła - a może balet. Ciągłe doskonale siebie i swojego ciała. Dziś jednak postanowiła odsunąć własne niezadowolenie i dumę na bok. Jubiler, który wykonywał jej zamówienie właśnie przysłał do niej cztery zawieszki wykonane z łusek hipokampów, które zebrała od tych otrzymanych na urodziny. Nie były to wystawne kamienie, ale zamówiła je z myślą która przewodziła całości licząc, że kiedy staną się tym, czym planowała by były sprawią choć krótki uśmiech. Rozłożyła na stole notatki, pochylając się nad nimi w skupieniu, na czystej kartce wraz z piórem zabrała się do rozpisywania kolejnych transfiguracji, wiedziała, że musiała być dokładna, najmniejszy błąd mógł zaważyć na całej sprawie. Czuła niepewność, wydarzenia ze szlaku mimowolnie zachwiały nią na dłużej, niż chciałaby przyznać głośno a ilość zajęć, które wzięła na swoje barki nie zdawała się topnieć. Mimo wszystko, dziś spotykała się ze świstoklikami ponownie, licząc, że chwilowa niezgoda, która między nimi zapanowała, nie wkradnie się do jej działań. Uniosła różdżkę, na materiale układając jedną z zawieszek, ostrożnie podniosła fiolkę ze sproszkowanym srebrnym pyłem, którym obłożyła zawieszkę, pozwalając by ciemne brwi zeszły się ku sobie w skupieniu, chwilę później unosząc różdżkę poddając się zaklinaniu według opracowanego właśnie schematu.
| zt
Świstoklik typu II, Srebrny gwiezdny pył, zawieszka z łuski hipokampa, ST 65
Nie bez powodu sięgnęła po świstokliki. Miała ich nawet więcej nic jeden. Wiadomym było to, jakie miały główne zastosowanie - i trudno było odmówić im użyteczność. Prawie miesiąc od zdarzeń w Lesie przy Londynie nie zasiadała na tarasie by skupić się na transmutowaniu kolejnych. Obraziła się - na samą siebie najmocniej, na własną głupotę, brak umiejętności nie przewidzenie wprzód wszystkich możliwości. Poddała się lekkiemu, niemal frywolnemu nastrojowi Festiwalu nie zakładając, że tam z Manannem u boku może zdarzyć się coś takiego. Nierozważna, niegotowa, nieprzydatna. Właśnie taka się okazała. Ale może i paradoksalnie jej mąż miał rację, kiedy stawiał twierdzenia, że sama siebie karła od razu. Trudno było jej nie spodziewać się przygany, czy niezadowolenia. Tristan nie wybaczał błędów w domu nie uczono jej by szukała dla siebie usprawiedliwień a stawała się coraz lepsza, tego samego nauczyła ją szkoła - a może balet. Ciągłe doskonale siebie i swojego ciała. Dziś jednak postanowiła odsunąć własne niezadowolenie i dumę na bok. Jubiler, który wykonywał jej zamówienie właśnie przysłał do niej cztery zawieszki wykonane z łusek hipokampów, które zebrała od tych otrzymanych na urodziny. Nie były to wystawne kamienie, ale zamówiła je z myślą która przewodziła całości licząc, że kiedy staną się tym, czym planowała by były sprawią choć krótki uśmiech. Rozłożyła na stole notatki, pochylając się nad nimi w skupieniu, na czystej kartce wraz z piórem zabrała się do rozpisywania kolejnych transfiguracji, wiedziała, że musiała być dokładna, najmniejszy błąd mógł zaważyć na całej sprawie. Czuła niepewność, wydarzenia ze szlaku mimowolnie zachwiały nią na dłużej, niż chciałaby przyznać głośno a ilość zajęć, które wzięła na swoje barki nie zdawała się topnieć. Mimo wszystko, dziś spotykała się ze świstoklikami ponownie, licząc, że chwilowa niezgoda, która między nimi zapanowała, nie wkradnie się do jej działań. Uniosła różdżkę, na materiale układając jedną z zawieszek, ostrożnie podniosła fiolkę ze sproszkowanym srebrnym pyłem, którym obłożyła zawieszkę, pozwalając by ciemne brwi zeszły się ku sobie w skupieniu, chwilę później unosząc różdżkę poddając się zaklinaniu według opracowanego właśnie schematu.
| zt
Świstoklik typu II, Srebrny gwiezdny pył, zawieszka z łuski hipokampa, ST 65
I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Taras
Szybka odpowiedź