Vera Therese Leighton
Nazwisko matki: Wright
Miejsce zamieszkania: przedmieścia Londynu
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: klątwołamaczka przy Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów w Ministerstwie Magii
Wzrost: 164 cm
Waga: 53 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: zielone, zależnie od światła ujdą za niebieskie
Znaki szczególne: liczne piegi
13 cali, sztywna, dziki bez, łuska smoka
Hufflepuff
gepard królewski
martwe ciała bliskich
ognistą whisky, migdałami, świeżo zaparzoną kawą
ważnych dla siebie ludzi, bezpiecznych i żywych
runami, zaklęciami ochronnymi, łamaniem klątw
Zjednoczonym z Puddlemere
rzeźbię w drewnie, próbuję gotować, pływam, latam na miotle, spaceruję
muzyki klasycznej
Noory Lappi
Świat się rozpadał. Rozsypywał na kawałki, jak strącona ze stołu szklanka, której nie dało rady złożyć w całość nieporadne Reparo. Próbowała wierzyć w prawo, ale prawo nie chroniło nikogo - nie, kiedy czarnoksiężnicy chodzą wolno, mordercy są bezkarni, a Ministerstwo nie potrafi zrobić nic, by zmienić ten przeklęty stan rzeczy.
Strach nie chciał odejść. Towarzyszył jej nieustannie, czaił się tuż za granicą pola widzenia, przemykał jak cień. Szeptał o rodzinie, o najbliższych. Czasem o zupełnie obcych ludziach. Przecież nie powinni umierać. Zawierzyła zaklęciom ochronnym, dawały poczucie, że coś robi, zamiast bezczynnie stać w miejscu. Odnowiła te w domu rodziców, nadwątlone z początkiem maja. W Tinworth, którego już nie poznawała, bo między ścianami nie ostał się ślad dawnej, dziecięcej beztroski. Zupełnie jakby śmierć Helen, dziewięcioletniej, marzącej o swojej pierwszej podróży do Hogwartu, wymiotła stamtąd resztki życia - i może tak było, James i Leonia Leighton nie pogodzili się ze stratą najmłodszej córki, zabranej przez kapryśną Ondynę. Każde uciekało na swój sposób, ojciec w pracę, matka od pięciu lat tonęła w oparach mieszanki antydepresyjnej. Uśpiona choroba genetyczna u dziewczynki mieszanej krwi, to nie miało prawa się zdarzyć - ale zdarzyło się, zmarła we śnie, podobno nawet nie wiedząc, że umiera. Pogrzeb i następujące po nim tygodnie Vera spędziła w odrętwieniu, w domu, z bliskimi, po raz pierwszy od ukończenia nauki na dłużej niż kilka dni. Dzieliła ją od Helen dziesięcioletnia różnica wieku, widywały się w wakacje i ferie. Łatwiej było odtrącić od siebie uczucia, nie roztrząsać, przyjąć, że rodzice mają większy powód do żałoby, działać i popchnąć do działania innych. Nie dopuścić do tego, by Charlene również zapadła się w sobie, tak samo jak mama. Przerwać pozbawione sensu szukanie winnych w sytuacji, z którą nic nie dało się zrobić - wzajemne oskarżenia nie pomagały, nie miały też przywrócić życia ich najmłodszej siostrze. Dom na Lavender Hill, na przedmieściach Londynu, do którego po rodzinnej tragedii zabrała Charlie, również obłożyła czarami - co wcale nie przeszkadza jej podchodzić do drzwi z różdżką w dłoni. Jest dumna z siostry, zdolnej alchemiczki, utalentowanej animag, radzącej sobie w dziedzinach, o których ona sama nie ma pojęcia, ale spędza jej sen z powiek, że dziewczyna nie potrafi lepiej się bronić. Żadna ilość praktyki i nawet najsilniejsze Protego nie dają gwarancji, że ujdzie się z życiem, ale zaniedbać to, to jak okraść się z szans, siebie i innych.
Gniew szedł zaraz za strachem, zawsze blisko. Tlił się, nie dawał o sobie zapomnieć, każdego dnia trwał w zasięgu rąk. Podpowiadał, by atakiem odpłacić za atak, nie pozwalał się wycofać - choć najrozsądniej byłoby uciec, znaleźć sobie miejsce, do którego jeszcze nie dotarła wojna. Zabrać bliskich gdzieś poza granice Wielkiej Brytanii, dla odmiany posłuchać własnych rad. Puchońska dusza ani miała w głowie oskarżanie kogokolwiek o tchórzostwo, gotowa powtórzyć za Owenem, że "dulce et decorum est pro patria mori" to zaledwie stare kłamstwo. Słodko i właściwie jest umierać za ojczyznę. Nie jest, myślała, nie ma w tym nic właściwego, ani w umieraniu, ani w świecie, w którym czystość krwi - krwi, Merlinie, każda krew jest czerwona, każda, gdy ją przelać, śmierdzi w ten sam żelazisty, kojarzący się z korytarzami Munga sposób - decyduje o prawie do życia. Od lat dokłada trzy knuty do pogrzebania tej idei, kawałek po kawałku, po cichu. Kiedy Hogwart wydano Grindelwaldowi, zaczęła łączyć kurs, a później także pracę, z udzielaniem korepetycji ze starożytnych run i obrony przed czarną magią. Wielu rodziców, w tym część jej krewnych, zabrało swoje dzieci ze szkoły, nie wierząc w ich bezpieczeństwo. Nie bez podstaw - jej uczniowie pochodzą zwykle z rodzin o mieszanych lub mugolskich korzeniach. Vera zaczyna dzień wcześnie, zrywa się na nogi jeszcze przed świtem, nie zostawia sobie czasu na popadanie w marazm i długotrwałą kontemplację chęci do życia. W domu odziedziczonym po ciotce jest gościem, podświadomie myśli o nim jako należącym do Charlie, bo to jej siostra wnosi w cztery ściany jakiekolwiek ciepło - zaś ona po prostu tam sypia.
Chciano w niej widzieć badaczkę. Od najmłodszych lat robiono wiele, by zaszczepić w niej miłość do wiedzy, rozwinąć ciekawość świata, zachęcano do zadawania nieskończonej liczby pytań. Odebrała ważną lekcję, że nic nie jest zbyt trudne, niemożliwe do nauczenia się. Mimo to uciekała od książek, przy pierwszej okazji wybiegała na podwórko. Trudno jej było zdobyć się na systematyczność, zwłaszcza z przedmiotów, z którymi nie wiązała planów na przyszłość, choć z różdżką na gardle potrafiła wydajnie pracować. W pokoju wspólnym Puchonów widywano ją z notatkami niemal wyłącznie w okresie egzaminów. Sypiała źle - siłą rzeczy dłużące się bezsennie godziny przywykła poświęcać łataniu braków. Czasy szkolne wspomina z sympatią, bez większej tęsknoty, jako wolne od trosk i po szczenięcemu szczęśliwe. Drobiazgi urastające do rangi problemów, pomniejsze wojenki, zaskakująco mała liczba szlabanów - czyżby patrzono na nią przez pryzmat domu? - i przyjaźnie, z których część zdołała dotrwać obecnej chwili. Na trzecim roku dołączyła do drużyny, z początku w roli rezerwowego obrońcy, kilka miesięcy później na stałe. Od piątej klasy nosiła plakietkę prefekta, w praktyce uzurpowała sobie tą pozycję znacznie wcześniej. Przeważnie trzymała się przyjętych zasad. Regulamin nie zabraniał korzystania z pomocy co przyjaźniejszych duchów lub portretów, zdolnych szybko sprowadzić nauczyciela, a w razie potrzeby użyczyć oczu i uszu na którymś z pięter. Nie wdawała się w konflikty, jeżeli już, nie na widoku - szerokim łukiem minęła Klub Pojedynków, okazji do mniej oficjalnej wymiany zaklęć starała się nie prowokować. Otaczała opieką młodszych uczniów, z pewnej odległości czuwała nad siostrą, przydzieloną do Ravenclawu i sporadycznie narażała się starszym Ślizgonom. Nie liczyła się z ich zdaniem wystarczająco, by dbać o obelgi, rzeczy potrafiła zabezpieczyć zaklęciem Praesiepta, co z resztą weszło jej w nawyk, a najdrastyczniejszym, co w Hogwarcie spotkało ją z ich strony było kilka uroków i utrata warkocza. Upór skutecznie powstrzymywał Verę od pokazywania się ze słabością przy świadkach, zamiast płakać - zaciskała usta, unosiła wyżej głowę, posyłała do druzgotków zaczepki pod swoim adresem, jako z założenia niegodne cennego czasu. Była drobną, jasnowłosą dziewczyną, w dodatku z Hufflepuffu, mało kto poważniej się nią przejął.
Kariera łamacza klątw od początku stanowiła plan, sprecyzowany, pewny, powzięty jeszcze w dzieciństwie pod wpływem opowieści dziadka. Z ojcem żywo sprzeczali się o te historie, dochodziło do kłótni, których Vera dziś już nie pamięta - Thaddeus Leighton, zanim zginął na jednej z wypraw, od przypadku do przypadku pojawiał się w ich życiu. Wnukom poświęcał więcej czasu, niż dawniej własnym dzieciom, przywoził bajki, pamiątki, na ich oczach tworzył barwne, ożywione magią ilustracje. Zaczął ją uczyć run zanim była w stanie poprawnie pisać, to w nich po raz pierwszy przelała na papier własne imię i wiele innych, bardziej złożonych słów. Książki o starożytnych symbolach zdolnych związać magię, budujących klątwy, nie zdążył stworzyć, ale z jego niepełnych prac Vera uczyła się dalej, okazały się nieocenione również w czasie ministerialnego kursu. Podeszła do egzaminu w pierwszym możliwym terminie, gdy tylko minęło przepisowe półtora roku - ostatecznie rozwiewając tym wątpliwości człowieka, który za nią poręczył. Była pewna swoich umiejętności, nie szła na skróty, licencję okupiła wysiłkiem i krwią. Na stażu nie obyło się bez wypadków, kilkukrotnie znalazła się w Mungu, być może miała przy tym szczęście. Z pewnością większe niż kursant, z którym zaczynała rok. Uczestniczyła w pogrzebie, jego śmierć, pierwsza widziana z tak bliska, zaważyła na pozostaniu w Ministerstwie Magii.
Poczucie obowiązku zatrzymało ją w miejscu. Skutecznie wybiło z głowy rojenia o podróżach, odkryciach, poszukiwaniu artefaktów, przygodach jak z opowieści. Rzeczywistość, odarta z bajkowej otoczki, okazała się daleka od wyobrażeń. Z oglądaniem na własne oczy skutków ekspozycji na klątwy Leighton radziła sobie, jeszcze bardziej pogrążając się w pracy. Popadała w pracoholizm, brała więcej zleceń, również takich, na które nie było chętnych, związanych z większym ryzykiem, zaś nie koniecznie zarobkiem. Doskonaliła umiejętności, poszerzała wiedzę, częściej zwracano się do niej ze sprawami wykraczającymi poza standardowe zdjęcie klątwy z przedmiotu. Przełożeni ją zauważali, przybyło wyjść w teren, z czasem otrzymała stały przydział do Departamentu Przestrzegania Prawa. Jak na klątwołamacza jest młoda, pełni swoją rolę krótko, cztery i pół roku - wciąż niewielkie doświadczenie nadrabia oddaniem, dyspozycyjnością, w kryzysowych sytuacjach spokojem. Pomimo negatywnego stosunku do czarnej magii, poznała jej teoretyczne podstawy, w tym dotyczące nakładania przekleństw na przedmioty, miejsca, ludzi, czyli odwrotność tego, czym zajmuje się na co dzień. Nie tłumaczy sobie tego, nie usprawiedliwia. Tak jak nie wyobraża sobie złożenia rezygnacji, wycofania się z zawodu.
Poglądy Zakonu Feniksa są jej bliskie, dołączyła do organizacji na początku czerwca. Wojna nie nadchodzi, ona od dawna tu jest - Szatańska Pożoga spopielająca Ministerstwo stanowi tego jaskrawy dowód. Przekonanie, że czas na neutralność minął miesza się z tym, że będzie znacznie gorzej. Nie działa teleportacja. Pogłoski o dementorze poza kontrolą stosownych służb pojawiają się nawet w Proroku. Stare dobre "obyś żył w ciekawych czasach" Vera jest dziś skłonna uznać za prawdziwą klątwę, być może najstraszniejszą ze wszystkich.
Przywołując patronusa wraca myślami do najbliższych, wiąże z nimi najwięcej szczęśliwych, silnych wspomnień.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 35 | (+ 5 różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 1 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 1 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Starożytne runy | IV | 40 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Historia magii | I | 2 |
Anatomia | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | - | 1 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Rzeźbiarstwo (tworzenie) | I | ½ |
Gotowanie | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Jeździectwo | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 2 |
Różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Vera Leighton dnia 17.05.18 13:54, w całości zmieniany 2 razy
Witamy wśród Morsów
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 8 )
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 20)
- Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5)
[11.11.18] Otrzymano od Charlene: 2 porcje znieczulający, 1 porcja: wiggenowy, czuwający strażnik, antidotum podstawowe
[18.05.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[13.06.18] Oddano Charlene: żądło mantykory, liście kłaposkrzeczki
[31.07.18] Przekazano na spotkaniu Zakonu Feniksa: liście kłaposkrzeczki
[09.10.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: 5 odłamków spadającej gwiazdy
[09.11.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[18.05.18] Zakup zaklęć ochronnych: Duna, Cave Inimicum, Muffliato, Repello Mugoletum, Tenebris, Tenuistis vivere, -0 PD
[15.10.18] Podsumowanie napraw anomalii (lipiec/sierpień): +15 PD
[16.10.18] Zdobycie osiągnięcia: Na głowie kwietny ma wianek; +30PD
[19.10.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień), +50 PD
[10.11.18] Rozwój postaci: +1 punkt statystyk do OPCM, zakup oka ślepego; -130 PD
[09.03.19] Udział w wydarzeniu "Czarnoksięska mechanika", +60 PD
[14.03.19] Podsumowanie napraw anomalii (wrzesień/październik): +30 PD, +1PB organizacji