Lyanna Maeve Zabini
Nazwisko matki: Bellefleur
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi:
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: łamaczka klątw, poszukiwaczka artefaktów, pasjonatka starożytnych run
Wzrost: 168 cm
Waga: 56 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: leworęczność, niezwykła bladość, kręcone włosy w lekkim nieładzie, perłowa blizna na prawym ramieniu, zapach ziół, cichy sposób poruszania się, lubi ubierać się na czarno, blizna na lewym barku po ranie ciętej
11 cali, amboina i szpon hipogryfa, nieco sztywna
Slytherin
Sroka
Gigantyczny pająk
Zapach ziół, lasu, deszczu, mięty, szałwii, starych książek i runicznych manuskryptów
Ona jako potężna, utalentowana czarownica budząca szacunek i respekt
Starożytne runy, łamanie i nakładanie klątw, kolekcjonowanie interesujących przedmiotów, zielarstwo, czarna magia
Wygrywającym
Łamanie i nakładanie klątw, poszukiwanie rzadkich przedmiotów, czasem latanie na miotle
Klasycznej
Alexia Giordano
Były rzeczy, o których nigdy się nie mówiło. Tajemnice, które powinny zostać pogrzebane pod warstwą kurzu i nigdy nie ujawnione. W tej odnodze rodziny Zabini nie brakowało takich tajemnic oraz wstydliwych błędów przeszłości, które okazywały się mieć wpływ i na przyszłość. Vincent Zabini był człowiekiem dumnym i oddanym rodzinnym wartościom, ale nawet on nie był wolny od pomyłek; te były jednak tematem zakazanym. Jedną z tych pomyłek był pewien związek i jego owoc, córka Lyanna. Ale zacznijmy od początku.
Elaine Bellefleur była kobietą piękną, sprytną i biegłą w sztuce kłamstwa, a przy tym utalentowaną w magii. Potrafiła dobrze poruszać się w czarodziejskim środowisku i aż trudno było uwierzyć w to, że mogła być zaledwie półkrwi. Była jednak znacznie młodsza od Vincenta i w dodatku pochodziła z Francji, więc nigdy nie mieli okazji spotkać się w tej samej szkole i usłyszeć o sobie wcześniej. Prawda na temat jej pochodzenia wyszła na jaw dużo później.
Vincent był handlarzem magicznych ingrediencji. Jego interesy rozwijały się prężnie, prowadził na Pokątnej własny sklep, w którym sprzedawał najlepszej jakości składniki. Właśnie tam się poznali; młoda francuska adeptka alchemii poszukiwała dobrej jakości składników i regularnie odwiedzała sklep Vincenta. Świeżo upieczony wdowiec samotnie wychowujący syna szybko zwrócił uwagę na niezwykle urodziwą młódkę mówiącą z francuskim akcentem, a Elaine w zaledwie kilku spotkaniach udało się owinąć go wokół palca. Wieczór okraszony wybornymi trunkami i magicznymi używkami zaowocował nieplanowaną ciążą. Przez cały ten czas Elaine ukrywała przed nim prawdziwe pochodzenie, utrzymując, że jest czarownicą czystej krwi z szanowanej francuskiej rodziny i nawet nie budząc podejrzeń osamotnionego mężczyzny. W rzeczywistości z ową rodziną łączyło ją tylko dalekie pokrewieństwo, ale jak wierzyła o tym Brytyjczycy nie mogli wiedzieć, dlatego przedstawiała się jako krewna czystokrwistej rodziny Bellefleur i utrzymywała, że jej rodzice nie żyją i jest jedyna w swojej gałęzi rodu; wstydziła się tego, kim jest i to w Anglii szukała lepszego życia u boku kogoś, kto mógłby jej je dać. Ich ślub był jednak skromny, bo zorganizowany w pośpiechu, zanim wstydliwa ciążowa krągłość stanie się widoczna. Vincent dbał w końcu o swoją renomę, a i Elaine, choć jeszcze o tym nie wiedział, chciała jak najszybciej go usidlić i sprawić, że ich związek stanie się faktem, zanim wybranek domyśli się, że go oszukała i jej pochodzenie wcale nie jest tak dobre, jak mówiła.
Vincent dowiedział się prawdy o żonie przez zupełny przypadek, a miało to miejsce kilka miesięcy po narodzinach Lyanny. Kiedy od jednego z francuskich klientów, który pamiętał Elaine ze szkoły, dowiedział się, że matką jego córki nie jest czarownica krwi czystej, a zaledwie półkrwi, która podstępnie go uwiodła i oszukała, wpadł w szał i przepędził kobietę. Cieszył się dobrą opinią i szacunkiem, więc łatwo przekonał swoje otoczenie, że Elaine porzuciła go, nie chcąc wiązać się na stałe, po czym wyjechała z kraju. Nie pozwolił jej zabrać córki, mimo takiej skazy na jej krwi postanawiając ją zatrzymać i wyprowadzić na ludzi, choć nigdy nie miał traktować jej tak, jak swojego starszego syna o krwi czystej.
Lyanna dorastała w przekonaniu, że dla ojca jest tym gorszym dzieckiem, choć miało minąć wiele czasu, zanim pozna dokładną prawdę o swoim pochodzeniu. Piętno bycia półkrwi było jednak obecne w jej życiu od najmłodszych lat, a dla Vincenta było to coś, co czyniło ją mniej wartościową. Był oschły i surowy; po tym, jak został oszukany jego serce stwardniało i zobojętniało. Nie zdecydował się na kolejne małżeństwo i podchodził nieufnie do kobiet, szczególnie tych ładnych i pochodzących z zagranicy, przez co łatwiej im było zatajać swoje pochodzenie, a był człowiekiem przykładającym do tego dużą wagę i głęboko gardził mugolami i mugolakami. Samotnie wychowywał dwoje dzieci z dwóch związków, choć z racji jego oddania pracy w ich dzieciństwie zatrudniał opiekunkę, a później, gdy osiągnęły odpowiedni wiek, guwernantkę, oschłą i poważną kobietę, która miała zadbać o ich wiedzę przed posłaniem do Hogwartu.
Lata swojego dzieciństwa Lyanna spędziła mieszkając w kamienicy nad sklepem ojca w jednej z bocznych odnóg ulicy Pokątnej. Vincent spędzał całe dnie doglądając interesu i patrząc na ręce dostarczycielom składników, którzy podróżowali dla niego nie tylko w granicach Wysp Brytyjskich, ale i poza nimi. Lyanna czasem lubiła przyglądać się, jak starannie odmierzał porcje składników i umieszczał je w odpowiednich opakowaniach. Obsługiwał osobiście tylko najlepszych klientów, pozostałych powierzając w ręce zatrudnianej obsługi. Kiedy była starsza, a on miał lepszy humor, pozwalał jej się przyglądać i podawać różne rzeczy, a nawet uczył ją poszczególnych ziół, choć często pokrzykiwał na nią i był dużo bardziej krytyczny niż wobec uwielbianego syna. Poza byciem pasjonatem interesujących gatunków roślin i stworzeń, namiętnie kolekcjonował też rzadkie przedmioty i artefakty, na które przeznaczył całe pomieszczenie zwane gabinetem osobliwości, gdzie kryło się wiele skarbów, począwszy od zasuszonych okazów roślin i wypchanych zwierząt, a skończywszy na klejnotach i wytworach czarodziejskich rąk.
Jej magia ujawniła się podczas jednej z takich sytuacji. Kiedy ojciec chciał spoliczkować córkę za upuszczenie oślizgłego pęku skrzeloziela, jej dziecięca moc sprawiła, że zaczęła lewitować i uniosła się ku sufitowi. Był to jeden z bardzo nielicznych razów, kiedy dostrzegała w jego oczach coś na kształt aprobaty; wcześniej obawiał się, że domieszka brudnej krwi może uczynić jego córkę charłaczką, miała już w końcu pięć lat i wcześniej w jego obecności nie ujawniła przejawów magii. Sama bała się charłactwa i braku czarodziejskiej mocy, ale okazało się, że niepotrzebnie, bo po tamtej sytuacji moc zaczęła odzywać się regularnie, szczególnie w stanie silniejszych emocji.
Kiedy ojciec przepędzał ją ze swojej pracowni na tyłach sklepu, udawała się do swojego małego królestwa na strychu kamienicy, gdzie kryło się wiele skarbów. W przestrzeni pod jednym z brudnych okienek miała swoją samotnię, gdzie czytała stare, zakurzone książki niegdyś należące do jej babki i przenosiła się w świat fikcyjnych bohaterów. Ojciec uważał, że tego typu literatura to strata czasu i wolał już, by poświęcała go na naukę czegoś przydatnego. Wychodził z założenia, że skoro nie ma czystej krwi i nie będzie mógł jej wykorzystać do połączenia z inną rodziną o podobnym statusie jak Zabini, to niech chociaż zostanie dobrą czarownicą, za którą nie będzie musiał się wstydzić. Często wychodziła też na dach, skąd patrzyła na zasnutą dymem i mgłą zabudowę Londynu, rozmyślając o życiu, które mogło toczyć się w miejskich alejkach, ale także dalej, poza Londynem. Ojciec często na nią krzyczał, że chodziła po dachu, ale i tak to robiła, więc w końcu przestał. Może w głębi duszy liczył, że w końcu spadnie i skręci kark, a wtedy pozbędzie się problemu. Na nieszczęście Lyanny z wiekiem stawały się widoczne podobieństwa do matki, co tylko pogłębiało pewien dystans, jaki czuł wobec niej ojciec. Nigdy nie doczekała się z jego strony żadnych przejawów miłości i troski; wystarczającą łaską było z jego strony to, że trzymał ją pod swoim dachem i dbał o jej dobro materialne i edukację. Cieplejsze stosunki były zarezerwowane dla pierworodnego, choć i dla niego był oschły i zasadniczy, próbując zrobić z syna prawdziwego mężczyznę i swojego godnego następcę.
Spędzała też sporo czasu, biegając z innymi dzieciakami z Pokątnej po plątaninie uliczek i alejek. Zwiedzali opuszczone kamienice, zaglądali przez sklepowe witryny, zastanawiali się, co kryje się na Nokturnie i robili to, co robiły czarodziejskie dzieci w tym wieku. Vincent zawsze jednak przestrzegał córkę przed wychodzeniem do świata mugoli, który według niego pełen był zepsucia i degeneracji. Tylko raz złamała zakaz w podrygu dziecięcego buntu oraz namowy niewiele starszego kolegi, który chciał jej pokazać metalowe smoki. Ciekawa świata dziewczynka jeszcze nigdy nie widziała żywego smoka, a co dopiero metalowego. Było to w czasach, gdy w świecie mugoli trwała już wojna a w Londynie panowały niespokojne nastroje. Lyanna i jej kolega mieli pecha trafić na grupkę podchmielonych mugoli, z których jeden dzierżył długi instrument przypominający metalową różdżkę i uznał dwójkę dzieci w staroświeckich ubraniach za idealny cel. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z niebezpieczeństwa, póki przyjaciel Lyanny nie upadł z krzykiem na ziemię, krwawiąc. Lyanna uciekła, choć zanim oddaliła się wystarczająco, coś ostrego i piekącego przebiło jej ramię, z którego popłynęła krew. Na szczęście skończyło się tylko na draśnięciu, krwi i strachu, jaki ta sytuacja wzbudziła w młodej czarownicy.
Ojciec uważał później, że to będzie dla córki idealna przestroga i nauczka na przyszłość. Nie pozwolił uleczyć jej rany, wychodząc z założenia, że ból oraz pozostała blizna skuteczniej pozwolą dziewczynce przyswoić lekcję i wybiją jej z głowy kolejne eskapady poza obręb magicznej dzielnicy. Ale Lyanna już nie czuła ciekawości, a niemal paniczny strach na myśl o powtórzeniu się sytuacji, w której prymitywni mugole mogli znowu ją skrzywdzić.
W dzień jej jedenastych urodzin przyszedł list z Hogwartu. Lyanna miała zabrać do szkoły stare książki po bracie, ale musiała jeszcze zakupić różdżkę, nowe szaty i inne przybory. Od urodzenia wychowana w obrębie Pokątnej samodzielnie dokonała zakupów; zajęty interesami ojciec nie miał czasu, by roztkliwiać się nad swoją córką-pomyłką, więc od dzieciństwa musiała być samodzielna i zaradna. Wielu sprzedawców i stałych bywalców Pokątnej dobrze kojarzyło ciemną, niesforną czuprynę dziewczynki, która sprawiała znacznie sympatyczniejsze wrażenie niż jej wyniosły i zapatrzony w swoje korzyści ojciec. Była też regularnym gościem magicznego antykwariatu; mimo niezbyt dobrych relacji z ojcem i w niej od najmłodszych lat odzywało się zamiłowanie do starych i najlepiej rzadkich przedmiotów. Starsza sprzedawczyni pozwalała jej oglądać kurzące się na wysokich regałach przedmioty, często opowiadała też ich historie, choć Lyanna nigdy nie mogła być pewna, ile jest w nich prawdy; starsza kobieta miała skłonności do fantazjowania, ale historie o zaklętych przedmiotach i artefaktach zawsze brzmiały fascynująco. Ale chyba żaden z tych wszystkich zakupów nie ucieszył ją tak, jak nabycie własnej różdżki, dzięki której mogła poczuć się prawdziwą czarownicą, bez względu na to, jaka krew płynęła w jej żyłach.
Gdy nadszedł ten wielki dzień, ojciec łaskawie odprowadził ją wraz z synem na pociąg. Jej brat od razu dołączył do grona swoich kolegów, a Lyanna została sama, choć podczas podróży poznała kilkoro innych pierwszorocznych zastanawiających się, do którego domu trafią. Ona też od dawna się zastanawiała, w głębi duszy mając nadzieję, że będzie to Slytherin lub chociaż Ravenclaw. Każda inna opcja z pewnością spotkałaby się z niezadowoleniem i wzgardą ojca, i utwierdzeniem go w przekonaniu, że była czarną owcą rodziny.
Tiara w istocie zastanawiała się nad tymi dwoma domami, wspominając o drzemiącej w Lyannie ambicji i głodzie wiedzy. Ostatecznie wykrzyknęła nazwę Domu Węża, co oznaczało, że siedem lat swojej nauki Lyanna spędzi w zielonych barwach. Niestety oznaczało to też, że nie będzie mieć najłatwiejszego życia i będzie musiała dużo bardziej się starać, żeby się wykazać i zapracować na szacunek otoczenia. Sporą część Ślizgonów stanowili czarodzieje o krwi szlachetnej lub czystej. Ona, choć nosiła nazwisko szanowanej rodziny czystej krwi, miała też skazę, która uczyniła ją czarownicą zaledwie półkrwi. Początki w Hogwarcie tylko umocniły w niej kompleksy na punkcie własnej krwi, od której pragnęła się oddzielić i pokazać, że nie jest jak inni mieszańcy, nie wspominając o mugolakach. Wypowiadała się o nich tak samo lekceważąco jak reszta Ślizgonów, by nikt przypadkiem nie pomyślał, że z nimi sympatyzuje i uważa się za jedną z nich. Już ojciec wpoił jej niechęć do mugoli, a blizna na ramieniu przypominała, jak kończą się spotkania z nimi. Gardziła nawet własną matką, która oszukała jej ojca i nie podarowała jej niczego poza skazą na krwi. Zadzierała nosa, sympatyzując z czystokrwistymi, chciała być jedną z nich, nawet jeśli w wielu przypadkach nie była przez nich traktowana jak ktoś im równy. Była tą gorszą Zabini, czarną owcą. Ale to tylko pogłębiło jej upór i ambicje.
Od początku edukacji dała się poznać nauczycielom jako pilna, rzetelna i przykładająca się do obowiązków uczennica. Koledzy i koleżanki z roku, którzy początkowo traktowali ją z wyższością, z czasem docenili jej sumienność, kiedy sami potrzebowali pomocy z niektórymi zagadnieniami, ale Lyanna szybko nauczyła się nie być bezinteresowną, to nie popłacało. A że Ślizgoni z natury byli sprytni i przebiegli, sama też musiała taka być, by nie pozwolić się wykorzystywać. Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one – te dawne słowa jej ojca idealnie się sprawdzały.
W Hogwarcie często chodziła swoimi drogami. Niezwykle fascynował ją charakter zamku i drzemiąca w nim pradawna magia oraz te wszystkie stare przedmioty. Prawdopodobnie nawet gabinet osobliwości jej ojca nie krył tylu skarbów, co to stare zamczysko. Zaintrygował ją też Zakazany Las i jego flora i fauna, gdzie starszy brat kilkukrotnie zabrał ją w sekrecie. Lyanna postawiła sobie za cel zobaczyć jak najwięcej przez te siedem lat, które upływały jej na intensywnej nauce magii, wędrówkach przez szkolne korytarze i dawno opuszczone komnaty, oraz systematycznym budowaniu swojej pozycji wśród Ślizgonów. Choć jej starszy brat wiele razy jej pomógł i choć jego pozycja w uczniowskiej hierarchii była już ugruntowana, ona sama nie miała szacunku zagwarantowanego przez urodzenie, musiała sobie zasłużyć na to, żeby w ogóle ją zauważono. Jednak nie zależało jej na byciu w centrum uwagi, bo cień dawał większą swobodę.
Kiedy miała trzynaście lat, ojciec podjął decyzję o przeprowadzeniu się z Pokątnej do większego domu pod Londynem, który odziedziczył po zmarłym wuju. Lyannie czasem brakowało Pokątnej, ale była już na tyle dojrzała, że zaakceptowała tę zmianę i potrafiła się oddzielić od sentymentów z dzieciństwa. Nowe miejsce – dom położony na odludziu, nieopodal lasów Waltham Forest, także miało swój urok. Relacje Lyanny z ojcem nie uległy jednak żadnej zmianie na lepsze, nadal traktował ją chłodno i nie mogły tego zmienić nawet bardzo dobre wyniki w nauce. Jedyne wsparcie otrzymywała ze strony brata i to z nim najchętniej spędzała czas, nikomu innemu nie ufając równie mocno. Był chyba jedynym lub przynajmniej jednym z nielicznych członków rodziny który nie krzywił się na jej widok i z którym zawsze miała dobry kontakt.
Na trzecim roku dostała się do drużyny Ślizgonów jako szukająca, i dzięki zwinności i bystrości radziła sobie całkiem nieźle, na tyle, by zamknąć usta co niektórym wątpiącym w jej umiejętności. Wyniki w nauce oraz pozycja w drużynie quidditcha stały się jednak przepustką do tego, by profesor Slughorn zaprosił ją na piątym roku do Klubu Ślimaka, mimo że nie zdradzała wybitnego talentu do eliksirów. Na tych zajęciach radziła sobie przyzwoicie, ale nie wyróżniała się na tle innych ani na plus, ani na minus. Podobnie było z transmutacją, na której również nigdy nie przodowała i musiała na te przedmioty poświęcić więcej czasu, by zdać je tak dobrze, jak tego pragnęła. W końcu zależało jej na wysokich wynikach sumów i owutemów i nie zamierzała pozwolić na to, by tak ważne przedmioty zdać na mniej niż Powyżej Oczekiwań. Dużo większą smykałkę miała do zaklęć, obrony przed czarną magią, zielarstwa oraz do starożytnych run, których zaczęła się uczyć na trzecim roku – w Hogwarcie odkryła pewną fascynację runami i zaklętymi w nich pradawnymi tajemnicami umożliwiającymi nakładanie lub łamanie klątw, więc zaczęła dużo czytać na ten temat także w czasie wolnym. Być może miał na to wpływ fakt, że jej brat, ukończywszy szkołę, podjął naukę na łamacza klątw i zaczął jeździć po świecie w poszukiwaniu niezwykłych artefaktów. Zawsze czekała z utęsknieniem na jego listy z wypraw, a w letnie wakacje mogła zobaczyć na własne oczy niektóre z przywiezionych przez niego przedmiotów.
Na siódmym roku, przed owutemami, zrezygnowała z gry w quidditcha, zamierzając całkowicie skupić się na nauce do wymagających egzaminów. Wtedy najczęściej można było ją zobaczyć uczącą się w bibliotece lub w różnych innych miejscach. Jak można było się spodziewać, biorąc pod uwagę jej determinację, otrzymała najwyższą ocenę z zaklęć, obrony przed czarną magią i starożytnych run.
Po skończeniu szkoły niechętnie wróciła do rodzinnego domu. Coraz bardziej zgorzkniały ojciec prawie jej nie zauważał, całymi dniami zamykając się w swoim gabinecie lub w szklarni, w której trzymał swoje cenne zioła. Gdyby była pełnowartościowym Zabinim o czystej krwi z pewnością zostałaby szybko wydana za mąż za członka rodziny o podobnym statusie, ale skaza na krwi ten jeden jedyny raz w życiu się przydała i ojciec nie interesował się zamążpójściem córki, właściwie prawie w ogóle się nią nie interesował i mogła zacząć szukać własnej drogi.
Jej zainteresowanie runami, artefaktami i sprawą łamania klątw nie wygasło. Zaczęło tlić się w niej poważniej na piątym roku i podporządkowała koniec swojej edukacji pilnemu przykładaniu się do przedmiotów potrzebnych do podjęcia nauki na łamacza – tak, jak jej brat, który zdążył już zdać niezbędne egzaminy i zdobyć uprawnienia. Udało jej się dostać na kurs klątwołamacza w Ministerstwie Magii, gdzie przez półtora roku miała towarzyszyć licencjonowanemu łamaczowi klątw w jego pracy. Nie był to niestety jej brat, który akurat znajdował się na dalekiej wyprawie, podczas gdy ona tkwiła w Londynie. To, że była kobietą, nie pomagało jej, bo niektórzy czarodzieje starej daty byli sceptyczni co do pomysłu, że taka młódka jak ona może łamać klątwy. Zazwyczaj otrzymywała nudne zadania w rodzaju odczarowywania zaklętych przedmiotów codziennego użytku, choć zawsze ożywiała się bardziej, gdy stawała przed trudniejszym wyzwaniem, wymagającym od niej większego wyczucia. Czasem aurorzy przynosili do odczarowania przedmioty lub artefakty przechwycone od schwytanych czarnoksiężników. Dużą częścią jej nauki była też praca własna – długie godziny ślęczenia nad słownikami runicznymi oraz starymi księgami. Na czas stażu zamieszkała w dawnym mieszkaniu na Pokątnej, gdzie mogła całymi dniami oddawać się nauce, nie raczona krzywymi spojrzeniami ojca. Nie zawsze wszystko toczyło się łatwo i bezproblemowo; praca łamacza klątw nie należała do bezpiecznych i Lyanna czasem odnosiła obrażenia, próbując złamać bardziej zawiłe klątwy. Na początku nauki była regularnym gościem uzdrowicieli, ale z czasem dochodziło do tego coraz rzadziej, uczyła się na swoich błędach i doskonaliła wiedzę i umiejętności. Była uparta, w końcu od najwcześniejszych lat życia musiała udowadniać swoją wartość.
Poza tym ministerstwo ją rozczarowało. Chcąc nie chcąc była trybikiem w tej przegniłej biurokratycznej machinie, otoczona w sporej części znudzonymi, spasionymi urzędnikami, z których wielu wątpiło w jej zdolności. W trakcie swojego stażu ten jeden jedyny raz zakochała się w kimś, kto zdawał się odbiegać od tego obrazu, jednak spotkała się z bolesnym odrzuceniem i podwójnymi standardami. Ów mężczyzna mógł ją akceptować jako towarzyszkę rozmów, ale nie miał zamiaru wiązać się z kobietą, która podarowałaby mu dzieci o skalanej krwi, co przywołało szkolne kompleksy i niechęć do tego, kim za sprawą swojej matki była. Skupiła się więc na nauce, przyjmując do wiadomości, że najwyraźniej pewne aspekty życia nie są jej pisane.
I w końcu nauka dobiegła końca. Po zdaniu niezbędnych egzaminów Lyanna zdobyła uprawnienia łamacza klątw, ale to wciąż był zaledwie początek jej drogi. Nie zdecydowała się na pozostanie na dłużej w ministerstwie, już kilka miesięcy po zdaniu egzaminów postanowiła wraz z bratem przyłączyć się do zespołu badawczego przemierzającego Europę w poszukiwaniu artefaktów i śladów dawnych klątw, które wciąż czekały na złamanie. Starszy Zabini miał już kilka lat doświadczenia w podobnych wyjazdach, a Lyanna dopiero się uczyła. Prawdziwy świat szybko zweryfikował, że dobre oceny z egzaminów to nie wszystko, kiedy trzeba było wchodzić do starych grobowców i unikać niebezpiecznych klątw nałożonych przed wiekami przez dawnych czarodziejów chroniących swoich skarbów przed intruzami, zarówno mugolskimi, jak i czarodziejskimi. Tylko czasami tęskniła za ciepłym biurem i spaniem we własnym łóżku; potem przypominała sobie niechętne spojrzenia ojca czy urzędników, którzy często spłycali jej naukę i pracę do papierkowej roboty. Zwykle przemieszczali się na miotłach lub konno po rozległych, odludnych lasach, co dla wychowanej w mieście dziewczyny było przygodą życia. Starannie unikali mugoli; Lyanna bała się ich od czasów nieprzyjemnej przygody z dzieciństwa i nadal wolała trzymać od nich bezpieczny dystans. Mugole byli prymitywni i ogarnięci własnymi bzdurnymi konfliktami, więc byli z pewnością ostatnim, czego mogli pragnąć, przemierzając kolejne odludne obszary i odkrywając zagadki z przeszłości.
Kilka tygodni spędzili we Francji. Podczas tego pobytu Lyanna postanowiła odnaleźć swoją pogardzaną matkę, chciała ją poznać z czystej ciekawości i dowiedzieć się, kim jest kobieta, która lata temu omotała jej ojca i zgotowała jej żywot czarnej owcy rodziny. Już od dawna zastanawiała się, jak by wyglądało to spotkanie i co w ogóle powiedziałaby osobie, którą nauczono ją wzgardzać i którą obarczała winą za wszystko, co złe ją spotkało w dzieciństwie. Okazało się jednak, że Elaine Bellefleur od dawna nie żyła. Lyanna odnalazła jej nagrobek i spojrzała na wytłoczone w kamieniu litery, ale nie czuła praktycznie nic; w końcu w swojej świadomości pogrzebała matkę zanim ta faktycznie umarła. Nie mogła też wypowiedzieć żadnego ze słów, które wielokrotnie rozważała ani zapytać o przeszłość, bo jedynym co po niej pozostało, był ten zimny kamień z wytłoczonym nazwiskiem. Nie miała nawet żadnych wspomnień z nią ani żadnych zdjęć, bo ojciec starannie spalił wszystkie zaraz po ucieczce Elaine.
Podróżując wkrótce później po krajach skandynawskich napotkali starego i doświadczonego specjalistę od klątw, który przyjął rodzeństwo Zabini na nauki. Po pewnym czasie okazało się, że stary badacz posiadał znacznie więcej ciekawej wiedzy, którą był gotów w tajemnicy podzielić się z rodzeństwem, których zapał i intelekt mu zaimponował.
Lyanna już wcześniej ciekawiła się skrycie tematem czarnej magii; trudno było nigdy nie mieć z nią do czynienia przynajmniej w teorii, ucząc się łamania czarnomagicznych klątw. Wśród książek, które jako nastolatka namiętnie czytała, było kilka woluminów poświęconych czarnej magii, wiele ich przeczytała też w trakcie swojej nauki – każdy łamacz musiał wiedzieć, z czym dokładnie się mierzył. Teraz mogła nie tylko o niej czytać, ale i nauczyć się czegoś więcej o złowieszczej naturze tej niedozwolonej gałęzi magii. Ucząc się rzucać zakazane zaklęcia mogła poczuć posmak władzy i poczucia wyjątkowości, czego zawsze jej brakowało, nawet wtedy, kiedy łamała klątwy, balansując na cienkiej granicy, ryzykując oraz ostatecznie triumfując nad mrocznym kunsztem osoby, która stała za nałożoną klątwą.
Tutaj nie miała znaczenia skaza na jej krwi, a tylko magia pulsująca w żyłach i znajdująca ujście w różdżce. Ten zakazany owoc kusił pomimo pewnych barier i zahamowań, które wciąż czuła; w gruncie rzeczy nigdy nie była okrutna, a zadawanie cierpienia nie bawiło jej ani nie sprawiało przyjemności. Liczył się tylko głód wiedzy i posmakowanie nęcącego zakazanego owocu, oraz poczucie, że weszła w posiadanie umiejętności budzącej respekt, nawet jeśli miała utrzymywać ją w sekrecie. Ale czarna magia była niebezpieczna także dla tych, którzy ją uprawiali. Wiele razy swoje pierwsze próby przypłaciła osłabieniem, zła moc wysysała z niej siły, sprawiała też, że nieuchronnie coś się w niej zmieniało. Było to w końcu przekroczenie pewnej granicy, której dotąd przyglądała się z ciekawością i dystansem, ale której nie miała odwagi przekroczyć, ani w Hogwarcie ani później, choć była całkowicie pewna, że jej ojciec i brat znali czarną magię już wcześniej, choć była to kolejna z rzeczy, o których po prostu nie mówiło się głośno.
Wrócili do kraju po dwóch latach podróżowania, przywożąc ze sobą sporo interesujących przedmiotów oraz rzadkich ksiąg poświęconych starożytnym runom oraz klątwom. Lyanna mimo wszystko miała coś z ojca, pociągało ją kolekcjonowanie tego, co rzadkie i niezwykłe choćby po to, by posiąść to na własność. Mogła godzinami oglądać wyjątkowe przedmioty i rozmyślać nad ich historią, a pobyt w Norwegii i miesiące przebywania w towarzystwie starego badacza klątw sprawił, że zaczęła w niej kiełkować fascynacja zaklinaniem ich, sprawieniem, że piękna błyskotka może zmienić się w groźną lub złośliwą broń. Było to niejako zaprzeczeniem tego, czego się uczyła, miała w końcu łamać klątwy, a nie je nakładać, ale była to jej mała, zakazana tajemnica.
Po powrocie przez jakiś czas żyła z pieniędzy zarobionych za swoją wyprawę z bratem, później zaczęła zarabiać jako niezależna łamaczka klątw i poszukiwaczka artefaktów. Znała się na rzeczy, a jej skrupulatność i dokładność zaowocowała tym, że zaczęli pojawiać się klienci. Niestety pewne sprawy skomplikowały się, kiedy polityka ministerstwa zaczęła się zmieniać. Jeszcze niedawno był taki czas, kiedy myślała nad powrotem do tej instytucji, ale najpierw nagłe przemiany, a potem wybuch anomalii odwiodły ją od tego pomysłu i zachęciły do tego, by jednak nadal żyć na własną rękę.
W wyniku pierwszomajowego wybuchu prawie zginęła pod walącymi się na jej głowę kawałami sufitu w mieszkaniu na Pokątnej. W ostatniej chwili zdążyła uciec; po tym zajściu przybyła jej kolejna blizna, tym razem na plecach, w które wbiło się szkło z wybitego okna. W wyniku anomalii zginął jej ojciec, który wykrwawił się w wyniku poważnego rozszczepienia, kiedy nieznana moc teleportowała go z własnego łóżka. Patrząc na jego pogrzeb czuła się podobnie jak wtedy, gdy patrzyła na grób matki – pusto. Ojciec nie budził w niej ciepłych odczuć, nigdy jej nie kochał, a ona nie kochała jego, nawet jeśli w głębi duszy szanowała go za to, że mimo wszystko ją wychował i zapewnił start w życie.
Kilka dni później znów zamieszkała z bratem w jego domu nieopodal Waltham Forest, gdyż jej mieszkanie nie nadawało się obecnie do zamieszkania. W domu ojca mogła też dużo łatwiej przechowywać przedmioty i eksperymentować z klątwami, choć nadal pozostawała częstym gościem Pokątnej. Za sprawą brata, nad którym nie ciążyły już zobowiązania wobec ojca, coraz częściej zaczęła się też zapuszczać w te mniej renomowane zakątki magicznej dzielnicy. Nokturn miał w sobie coś, co ją intrygowało i kusiło. Kusiło już w czasach, kiedy była dzieckiem i zastanawiała się, co kryje się w tej wąskiej i ciemnej uliczce, w której czasem znikał jej ojciec. Kusiło jak czarna magia, której podstawy musnęła w Norwegii, tym bardziej, że mogła znaleźć tam przedmioty nieosiągalne nigdzie indziej.
Nie dla niej było szczęśliwe rodzinne życie i ciepła, nudna posadka w ministerstwie. Lyanna czasem sama nie była pewna, czego chce od życia i były momenty, kiedy egzystowała z dnia na dzień, przemykając plątaniną uliczek, potrafiąc świetnie wtopić się w tłum. Niczym sroka znosiła do domu wszystko to, co wydawało jej się interesujące, niektóre z tych przedmiotów także sprzedawała, inne uczyła się zaklinać. Odkryła tę ścieżkę stosunkowo późno, więc jej umiejętności dopiero się rozwijały. Ostrożnie i z wyczuciem smakowała nowej wiedzy, dużo czytając i wciąż doskonaląc swoją znajomość starożytnych run, pragnąc dojść do mistrzostwa w ich znajomości. Kilkumiesięczna nauka zaklinania i przygotowania w końcu zaowocowały poprawnym rzuceniem klątwy zazdrośnicy na pierścień, a potem dopilnowała, by trafił w ręce jej dawnej szkolnej rywalki, dziewczyny która zawsze traktowała ją z góry i wywyższała się z powodu urody i czystości krwi. Ten pierwszy sukces rozbudził jej chęci do tego, by dowiedzieć się jeszcze więcej, choć nadal było to zajęcie dorywcze, tajemne hobby w czasie wolnym; oficjalnie pozostawała przecież łamaczem klątw.
Czasem odwiedzała miejsca zwodnicze i niebezpieczne, jak Nokturn, po którym należało poruszać się w odpowiedni sposób, ale jej brat posiadał liczne znajomości w różnych kręgach i miejscach, także tam. W czerwcu, kilka tygodni po wybuchu anomalii, dowiedziała się też, że od dłuższego czasu prowadził podwójne życie, że przynależał do tajnej organizacji, w której działało wiele osób znanych im już ze szkoły. Od zawsze niechętnie nastawiona do brudnej krwi postanowiła dołączyć, skuszona obietnicą rozwinięcia umiejętności i życia w świecie, w którym czarodzieje już nie muszą kryć się jak myszy po kątach.
Patronus przybrał postać sroki, ptaka znanego z zamiłowania do gromadzenia błyskotek, co może stanowić nawiązanie do tego, że i Lyanna zawsze lubiła otaczać się interesującymi przedmiotami.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 30 | +2 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 15 | +3 (różdżka) |
Czarna magia: | 20 | +2 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 2 | Brak |
Zwinność: | 8 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: norweski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne runy | III | 25 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Skradanie | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | II | 13 |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Malarstwo (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jeździectwo | I | 0.5 |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (brak) | - | 0 |
Reszta: 10 |
Różdżka
Maj 1956 – Czerwiec 1957
Ścieżka kariery: Wciąż działa jako niezależny łamacz klątw, budując swoją renomę. Zaczęła także trudnić się zaklinaniem przedmiotów.
Rozwój: Pielęgnuje umiejętność łamania klątw, wytrwale zgłębia starożytne runy, a także zanurza się coraz głębiej w arkanach czarnej magii, poszerzając swoje umiejętności w tym zakresie; udoskonaliła umiejętność zaklinania.
Więzy krwi: Nadal pozostaje osobą samotną, nie utrzymującą bliskich więzi z rodziną. Jej brat wciąż nie wrócił z zagranicy. Wiosną odkryła też, że przez lata żyła w kłamstwie co do pochodzenia swojej matki, która jednak była czystej krwi – a co za tym idzie, i Lyanna była czarownicą czystokrwistą wbrew temu, w co przez całe życie wierzyła.
Zyskane znamiona: Brak.
Lyanna stopniowo zaangażowała się coraz bardziej w działalność Rycerzy Walpurgii, odkrywając w tym nowy cel, nową drogę ku upragnionej sile i potędze. Z zadowoleniem czerpała z przywilejów pozwalających zapuszczać się na Nokturn, zawierać użyteczne znajomości i zgłębiać czarną magię, otrzymała nawet zaproszenie na noworoczny sabat do tej pory zarezerwowany wyłącznie dla szlachetnej krwi. Wiedziała jednak, że wszystko ma swoją cenę. Pozostawała oddana idei Czarnego Pana, mimo ponoszonych porażek mierząc się z kolejnymi wyzwaniami. Okiełznywała anomalie, poszerzała swoje umiejętności, a także przesuwała coraz dalej swoje granice, przekonując się, że była zdolna do wielu rzeczy. Rycerze rośli w siłę, wychodzili z ukrycia, zdobywali władzę i tłamsili szlamy. Czarna magia przyciągała ją do siebie coraz mocniej, oferowała władzę i potęgę, jakiej nie mogła zaoferować żadna inna dziedzina magii, a zaklinanie niosło ze sobą dreszczyk emocji, było bardziej pasjonujące niż bycie praworządną łamaczką klątw – ale z tej ścieżki zboczyła już dawno, w chwili, gdy przed paroma laty w Norwegii po raz pierwszy rzuciła czarnomagiczne zaklęcie. To był pierwszy krok wiodący ją na ścieżkę zła – choć w swoim mniemaniu czyniła właściwie, bo świat magii musiał zostać oczyszczony ze szlamu, a czysta krew wyniesiona na należną jej najwyższą pozycję.
Zaskakująca ironia losu, biorąc pod uwagę, że sama była półkrwi, lecz mimo całego dążenia do stania się silną, uzdolnioną magicznie czarownicą, w głębi duszy ten zbrukany status stanowił zadrę nie do pogodzenia, uniemożliwiającą zdrowe relacje z rodziną i otoczeniem. Odsunęła się od Zabinich niemal całkowicie, nawet więź z bratem znacząco osłabła przez jego przedłużającą się nieobecność. Była sama i zdołała sobie skutecznie wmówić, że nie potrzebowała nikogo bliskiego – ani rodziny, ani przyjaciół. Miała zajęcie, a także cel – czego pragnąć więcej? Większość czasu poświęcała rozwojowi – szkoliła się w starożytnych runach, łamała i nakładała klątwy, coraz częściej przemykała ponurymi zaułkami Nokturnu czy dzielnicy portowej spowita w ukochaną czerń. Stopniowo zabijała w sobie resztki dawnej niewinności i skrupułów, czarna magia przeżerała i jej duszę, a z drogi na którą wstąpiła nie było odwrotu.
Wiosną spełniło się największe, najskrytsze pragnienie jej serca. Okazało się bowiem, że to, w co ona i jej rodzina wierzyli przez lata, było kłamstwem zbudowanym na niedopowiedzeniach i rzuconych przed laty oskarżeniach, w które uwierzył Vincent Zabini, do głębi przerażony myślą, że mógł związać się z kobietą nieczystej krwi. Porządkując biurko zmarłego ojca w jego szufladzie Lyanna znalazła dokumentację po francusku, która po przetłumaczeniu odsłoniła zadziwiający, fantastyczny sekret. Jej matka, Elaine Bellefleur, wbrew temu, co z takim obrzydzeniem i nienawiścią powtarzał jej ojciec, wcale nie była czarownicą półkrwi. Z urodzenia miała czystą krew, choć została w bardzo wczesnym wieku osierocona i adoptowana przez dalekich krewnych będących półkrwi i wskutek urzędniczej pomyłki również ją uznano za półkrwi. Vincent Zabini dowiedział się prawdy na krótko przed swoją śmiercią w pierwszomajowym wybuchu anomalii, gdy ktoś z Francji nieoczekiwanie wysłał mu obszerny plik dokumentów dotyczących jego byłej żony i jej pochodzenia. Nie zdążył poinformować córki, a ona sama znalazła dokumenty przypadkowo niecały rok później, nieświadoma tego, że przez te wszystkie miesiące pod tym samym dachem znajdowały się dowody na to, że wcale nie była mieszańcem. Niezwłocznie zalegalizowała swój prawdziwy i upragniony status, zanosząc świadectwo czystej krwi do będącego po stronie Rycerzy ministerstwa.
Wypełniło ją wspaniałe poczucie, że była czarownicą czystej krwi. Pełnowartościową Zabini, która niepotrzebnie spędziła dwadzieścia sześć lat w poczuciu bycia czarną owcą i bezzasadnie znosiła lata odtrącenia i niechęci ze strony rodziny. Ale nawet te wieści nie mogły sprawić, by Zabinim przebaczyła. Było zbyt późno, by odwrócić minione lata, a Lyanna na tym etapie życia nie potrzebowała swojej rodziny ani ich nagłej akceptacji. Nie potrzebowała poczucia jedności z ludźmi, z którymi nigdy nie nawiązała głębszych więzi, bo nie traktowali jej jak równej sobie. Przeszłość już się dokonała, mosty zostały spalone, a Lyanna kroczyła wyłącznie do przodu. Czystokrwistość niewątpliwie miała wpływ na jej pewność siebie i poczucie wartości. Mimo budowanego latami postanowienia, że musi zostać kimś dzięki swoim zdolnościom, nigdy nie pogodziła się z byciem półkrwi i nie potrafiła tego faktu zaakceptować. Teraz jednak mogła z dumą unieść głowę i walczyć o czysty świat, już w pełni swój, nie zaś o świat lepszych od siebie.
W maju w jej życiu pojawił się ponownie mężczyzna, który przed laty nią wzgardził gdy dowiedział się że była półkrwi. Dawny ukochany wzbudził w Zabini wiele sprzecznych uczuć i nie wiadomym było, co wydarzy się dalej, tym bardziej, że Lyanna była już zupełnie inną osobą niż wtedy. Nie była już młodą dziewczyną desperacko pragnącą akceptacji i bliskości, a dorosłą kobietą, która przez te wszystkie lata uwierzyła, że wcale nie potrzebuje mężczyzny – ani tego, ani żadnego innego. W głębi duszy nigdy nie przestała go kochać i tęsknić, ale po dawnym rozstaniu nie wpuszczała już nikogo za swoje mury, stała się bardziej zgorzkniała, samotnicza i finalnie zboczyła na ścieżkę mroku. Miała w swoim życiu zupełnie nowe priorytety związane z jej własnym samorozwojem i z Rycerzami Walpurgii. Zamierzała dojść do mistrzostwa w zakresie magii runicznej, nakładania klątw oraz ich łamania, stać się silną czarownicą budzącą należny respekt, już nigdy nie wyrzutkiem, jakim była przez tyle lat za sprawą kłamstwa, w którym tkwiła.
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
jagody z jemioły, kwiat paproci, płatki ciemiernika, skrzeloziele;
włókno z ludzkiego serca x5, szpik kostny x5, gałka oczna x4, krew x4
[12.05.18] Ingrediencje (maj/czerwiec)
[13.10.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[18.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[23.01.20] Ingrediencje (styczeń-marzec)
[02.08.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[02.08.20] Kryształ (lipiec-wrzesień)
[10.06.18] Wsiąkiewka maj/czerwiec: +2 PB do reszty
[13.10.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +2 PB
[28.02.19] Wsiąkiewka (wrzesień/październik): +2 PB
Wsiąkiewka (listopad/grudzień): +2PB
[02.08.19] Rozwój postaci: Kłamstwo na II, -8 PB z reszty
[23.12.19] Wsiąkiewka (styczeń/marzec): +2 PB
[28.06.20] Wsiąkiewka (kwiecień/czerwiec): +2 PB
[28.07.20] Minął fabularny rok: +1 PB
[27.12.20] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): +3 PB
[28.04.18] Zakup zaklęć ochronnych na dom, 0 PD
[30.04.18] Wykonywanie zawodu (maj/czerwiec), +50 PD
[06.06.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +5 PD
[06.06.18] "Nie kraty tworzą więzienie" - rozstawienie świstoklików dla śmierciożerców, +10 PD
[10.06.18] Wsiąkiewka maj/czerwiec: +60 PD, +2 PB
[24.06.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: czerwony kryształ (+3 do leczniczej)
[23.07.18] Wykonywanie zawodu (lipiec/sierpień): +50 PD
[27.07.18] Udział w wydarzeniu Odbudowa Białej Wywerny: +5 PD, +1 PB organizacji
[13.10.18] Wsiąkiewka (lipiec/sierpień): +90PD, +2PB
[13.10.18] Zdobycie osiągnięć (Na głowie kwietny ma wianek, Do wyboru, do koloru, Obieżyświat), +90 PD
[14.10.18] +5 do uroków, +1 do CM, -480 PD
[15.10.18] Podsumowanie napraw anomalii (lipiec/sierpień): +50 PD, +1PB organizacji; wejście na I poziom biegłości organizacji, +1 do czarnej magii
[16.10.18] Zdobycie osiągnięcia: Mroczny Znak I, +30 PD
[17.10.18] Zdobycie osiągnięcia: Złoty myśliciel, +30 PD
[05.11.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +10 PD
[09.12.18] Rozwój postaci: +2 CM, -160 PD
[30.12.18] Klub pojedynków (wrzesień), +10 PD
[02.01.19] Zdobycie osiągnięcia: Nieugięty, +30 PD
[06.01.19] Klub pojedynków (październik), +10 PD
[26.02.19] Wykonywanie zawodu, +50 PD
[28.02.19] Wsiąkiewka (wrzesień/październik): +90 PD, +2 PB
[14.03.19] Podsumowanie napraw anomalii (wrzesień/październik): +50 PD, +1PB organizacji
[19.03.19] Rozwój postaci: +2 opcm, +1 cm, -240 PD
[28.04.19] Zdobycie osiągnięcia (Weteran), +100 PD
[10.05.19] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +10 PD
[07.07.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień): +90 PD, +2PB
[16.07.19] Podsumowanie napraw anomalii (listopad/grudzień): +50 PD, +1 PB organizacji
[25.07.19] Wzmocnienie różdżki: +2 do CM
[02.08.19] Rozwój postaci: +3 punkty statystyk do CM, +1 punkt statystyk do OPCM; - 320 PD
[04.11.19] Wykonywanie zawodu styczeń-luty-marzec; +50 PD
[23.12.19] Wsiąkiewka (styczeń/marzec), +90 PD, +2 PB
[17.02.20] Karta zmiany, -200 PD
[18.02.20] Rejestracja różdżki
[20.02.20] Zdobycie osiągnięcia: Mały pędzibimber, Ostrożny sprzymierzeniec, + 60 PD
[25.04.20] Zdobycie osiągnięcia: Weteran II; +100 PD
[26.04.20] Rozwój postaci: zakup 2 punktów statystyk do OPCM, -160 PD
[28.06.20] Wsiąkiewka (kwiecień/czerwiec): +90 PD
[29.07.20] Spokojnie jak na wojnie: +1 CM (wejście na II poziom organizacji) +25 PD
[30.07.20] Osiągnięcia (Maratończyk, Fanatyk, Partia nigdy cię nie zdradzi): +220 PD
[08.08.20] Osiągnięcie (Chłopiec z Placu Broni): +30 PD
[09.08.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-maj-czerwiec): +50 PD
[14.08.20] [G] Zakupy: dom wolnostojący, nakładka na pas z sakwami, Oko Ślepego; -1000 PM
[15.08.20] Osiągnięcia (Lekką ręką, Wilk z Pokątnej Street); +120 PD
[19.08.20] Zdobycie osiągnięcia: Po szczeblach kariery; +60 PD
[22.08.20] Rozwój postaci: +5 OPCM, +4 CM; -720 PD
[26.12.20] Wszyscy jesteśmy szaleni: +150 PD
[27.12.20] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): +120 PD
[22.01.21] Aktualizacja postaci
[29.01.21] Wykonywanie zawodu (lipiec-wrzesień): +20 PD
[06.05.21] Zdobycie osiągnięcia: Weteran III