Przedpokój
AutorWiadomość
Przedpokój
Wąski korytarz oddzielający wejście od saloniku, kuchni oraz pokojów dziennych służy przede wszystkim gościom do zdjęcia wierzchniego odzienia; obok płóciennej liliowej wycieraczki w równym rządku poustawiane są buty, a na stojącym wieszaku w kącie tuż obok drzwi wejściowych wiszą płaszcze, kurtki oraz parasolki. Większość tej niewielkiej przestrzeni zagospodarowana jest wysokimi regałami wypełnionymi książkami - choć znajdują się pośród nich również książki fabularne, głównie o Indianach i Dzikim Zachodzie, to w większości są to jednak pozycje naukowe, a jedna z półek została w całości przeznaczona na prenumeratę Horyzontów Zaklęć. Do środka mieszkania prowadzi podłużny słomkowy dywan, idąc nim należy minąć obraz przedstawiający młodą, bardzo gadatliwą dziewczynę wypasającą gąski nad strumieniem.
- I ostatnie - stwierdziła tryumfalnie, kiedy Malcolm postawił w przedpokoju trzecie duże kartonowe pudło z jej rzeczami. Te od Malcolma wnieśli z rana - przeciągała rozstanie z panią Weatherwax, wiedząc, ze nie będzie łatwe. Staruszka, u której wynajmowała pokój, niesamowicie zżyła się z nią przez te kilkanaście miesięcy - po części zapewne za sprawą tego, że bezwstydnie korzystała na dobroci Minerwy podczas sprzątania i opieki nad kwiatami. Kiedy oświadczyła jej, że się wyprowadza, usłyszała od niej bardzo dużo gorzkich słów - coś o niewdzięczności i braku przyzwoitości - ale Minerwa powitała te słowa z pewnym ciepłem, patrząc na nie przez palce. Jedynie potwierdzały, że zrzędliwej staruszce naprawdę będzie brakowało lokatorki - a to było już całkiem... miłe. Na swój osobliwy sposób. - Dziękuję, że mi z tym pomogłeś - zwróciła się do brata z uśmiechem drgającym na ustach, odkąd teleportacja stała się ryzykowna, a kominki podłączone do sieci fiuu przestały działać, transport wydawał się znacznie utrudniony. Gdyby musiała tłuc się z tymi kartonami Błędnym Rycerzem - a potem schodami na trzecie piętro! - sama, pewnie robiłaby to cały tydzień - a tak, korzystając z silnych ramion Malcolma, wystarczył jeden kurs, podczas którego z duszą na ramieniu dopytywała brata, czy na pewno nie jest mu za ciężko - jej było, a przecież jej bagaż był znacznie lżejszy. Ciężki kufer, a na nim wysoki karton, na rękach Malcolma przypominały chwiejną wieżę znajdującą się o krok od tragedii - zręczność brata pozwoliła jednak jakimś cudem manewrować nią tak, by wszyscy - i wszystko - dotarło na miejsce bezpiecznie. Odetchnęła ciężko, przysiadając na tym, o którym wiedziała, że w środku są głównie książki, odciążając zmęczone mięśnie. Nóg, ramion, szyi - bolało wszystko.
Poprawiła kołnierzyk białej koszuli wystający spod sukienki w pepitkę, bez przekonania spoglądając na swoje rzeczy.
- To wydaje się dość ponure, że jestem w stanie zamknąć wszystkie swoje rzeczy w trzech pudłach. Dorobek życia. Nie, żeby było to szczególnie długie życie - ale jednak życie - stwierdziła filozoficznie, dźgając palcem drzwiczki klatki Niktymene - sówka już od pewnego czasu chciała wydostać się na wolność, dopiero teraz mogła jej na to pozwolić. - Z drugiej strony, ponoć prawdziwemu mędrcowi wystarczy tylko beczka, w której może schronić się przed słońcem lub deszczem. I kubek? - Zmarszczyła lekko brew. - Bez kubka - stwierdziła bez przekonania, nie pamiętając dobrze historii Diogenesa.
- Tak czy inaczej, dobrze jest mieć wreszcie swój kąt - sprytnie zmieniła więc temat, nadal uśmiechając się do brata. Powinna pochować te wszystkie rzeczy do pokoju, ale była na to zbyt zmęczona. Czy kiedykolwiek miała prawdziwy swój kąt? W domu, do którego wracała przez wakacje, nigdy w Hogwarcie, gdzie dormitorium dzieliła z trzema innymi Gryfonkami, nigdy w dorosłym życiu, gdzie pani Weatherwax momentami bywała bardziej wścibska, niż jej własny ojciec. Właśnie - ojciec. - Jak się trzyma tato? - Czasem zastanawiało ją, jak zareagował na wieść o przeprowadzce Malcolma do Londynu. Powinien się tego spodziewać, oczywiście że tak, był czarodziejem, a ich dom w Szkocji, niezależnie od piękna otaczających ich krajobrazów, po prostu nie stwarzał dla nich żadnych perspektyw. Była jednak niemal pewna, że gdzieś w głębi ducha liczył na bliskość starszego syna. Starzał się, a niebawem nie zostanie mu nikt, kto mógłby mu pomóc w gospodarstwie. Robert, jako najmłodszy, z pewnością nie wyłamie się z rodzeństwa i nie wróci do domu - będzie chciał stać się częścią czarodziejskiego świata, który nie tak dawno temu okazał się być również ich światem.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
Przedpokój
Szybka odpowiedź