Garrett Weasley
Nazwisko matki: Morgan
Miejsce zamieszkania: centrum Londynu
Czystość krwi: czysta szlachetna
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: starszy auror
Wzrost: 180 centrymetrów
Waga: 73 kilogramy
Kolor włosów: rudy
Kolor oczu: intensywny błękit
Znaki szczególne: konstelacje złotych piegów, przydługie fale związane w niedbałego kucyka, lekkie sińce pod oczami, mugolski zegarek na ręce, szaty utrzymane w ciemnej tonacji, blizna na prawej dłoni ciągnąca się od knykcia serdecznego palca do nadgarstka, blizna na głowie zaczynająca się gdzieś na środku czaszki, ukryta pod włosami, a kończąca centymetr nad brwią, mały palec lewej dłoni ucięty pod paznokciem, długie blizny na przedramionach od dłoni aż po zgięcie w łokciach, podłużna blizna we wnętrzu lewej dłoni.
11 cali, dość giętka, osika, róg garboroga
Gryffindor
jaskółka
węża pożerającego jaja feniksa, a następnie rzucającego się w jego kierunku
starym papierem, gardenią, powietrzem tuż po burzy
swoje palce zaciskające się na dłoni białowłosej kobiety i szczęśliwą, pełną rodzinę
literaturą, narażaniem życia i uciekaniem przed szlacheckimi obowiązkami
Nietoperze z Ballycastle
zbawia świat, gra w szachy, pojedynkuje się
zazwyczaj ciszy, ale rockabilly też wpada w ucho
Caleb Landry Jones
Piegowata twarz, rude włosy opadające chaotycznymi kaskadami na muśnięte lekkim rumieńcem policzki, wytrzeszczone w podziwie i przerażeniu oczy, mocno zaciśnięte usta, ale jakby drżące leciutko w lewym kąciku, do cna znoszona szata, chociaż ma ją na sobie pierwszy raz. Jedenastoletni chłopiec macha energicznie dłonią (aż dziw, że nie strąca ani nie uszkadza niczego w promieniu pięciu stóp), żegnając się z matką oraz rodzeństwem z okna odjeżdżającego z gwizdem pociągu. Ekscytacja napędza w jego żyłach krew, która już po chwili tętni intensywnie w uszach, a okrągła buzia rozkwita w coraz to czerwieńszej barwie. Znalezienie pustego przedziału zajmuje mu trochę za dużo czasu, a kiedy opada już na miejsce, drepcze stopami w miejscu, wystukując nimi o posadzkę bliżej nieokreślony rytm. Tonie w patetycznym oceanie własnej naiwności i krztusi się wiarą, że wszystkim umknie jakoś fakt, iż czuje się gorszy; że okażą się na tyle niedomyślni i nie dostrzegą bystrym okiem, że powiedzenie, jakoby Weasleyom ostatnio się nie powodziło, byłoby silnym niedopowiedzeniem. Ale łudzi się do ostatniej chwili, tonie w dziecięcej beztrosce, jednocześnie nie dopuszczając do siebie myśli, że świat to miejsce wyjątkowo okrutne. Że może zostać uznany za wyrzutka, że zapatrzona w ideologię czystości krwi arystokracja się go wyprze (tak jak całej jego rodziny?), naznaczy piętnem zdrajcy krwi. Bo choć Weasleyowie wciąż pozostawali częścią szlachty (która w przeszłości rozrzedzała krew na tyle rzadko, że dotykało ją przekleństwo chorób genetycznych; te nie ominęły Garretta, sprawiając, że na świnie reagował - i to nie jest metafora - wyjątkowo alergicznie; świniowstręt doskwierał mu o wiele mocniej, niż można się tego spodziewać), po mającym miejsce w trakcie pierwszej wojny światowej bankructwie zostali zepchnięci na drugi plan. Nie żałowali. Nie tęsknili za przepychem salonów. Ich priorytety zawsze były zgoła inne.
Jest rok 1938, niedawno zaczęła się wojna, o której Garrett wie tyle, że niczym żniwiarz ścina bezlitośnie plony, na które nie przyszedł jeszcze czas. W dłoni ściska przeczytany osiemnaście razy list od ojca; jest on altruistycznym oraz nieszczególnie wybitnym medykiem stawiającym dobro przypadkowych mugoli nad rozwojem własnej kariery. Zupełnie jakby problemy finansowe nie były wystarczająco dotkliwe, głowa jego rodziny – zwiedziona nieposkromioną dobrocią własnego serca – nie przynosi stałych dochodów, co z rosnącą irytacją śmie wypominać jasnowłosa pani Weasley. Przez to i ona musi zakasać rękawy, nie pozwala sobie na próżnowanie - pracuje jako szwaczka, zszywając, wyszywając, przyszywając, zaszywając, podszywając i przeszywając całe dnie oraz noce, nie ogranicza się jednak do pracy różdżką, a angażuje w to swoje blade, drobne i coraz mocniej zniszczone dłonie. A choć z jej ust często padają pełne przekąsu narzekania, nie marudzi szczerze; poślubiła męża z miłości, była gotowa na nieusłany różami los.
Piegowata twarz, rude, sięgające ramion i lekko zmierzwione włosy, błyszczące niebezpiecznie niebieskie oczy, usta wyszczerzone w radosnym, niemal bohaterskim uśmiechu, trochę za szerokie i nieco ekstrawaganckie ubranie, lecz całkowicie nowe, świeże, pachnące, uszyte przez wypełnioną troską rodzicielkę. Piętnastoletni chłopak z satysfakcją wykonuje odpowiednio wyćwiczone ruchy nadgarstkiem i ogląda z zafascynowaniem wydobywające się z końca różdżki, świetliste promienie. Wciąż nie potrafi otrząsnąć się z zachwytu, że został obdarzony tak niezwykłym darem, podczas gdy wielu mugoli musi borykać się z problemami, które dzięki magii stają się wyjątkowo błahe. Nieprzerwanie ćwiczy, czaruje przy każdej okazji, bo na horyzoncie pojawia się pierwszy jego cel. Zostanie aurorem, uratuje świat, jego imię zasłynie jako synonim odwagi i bohaterstwa. Nie rozważał innych scenariuszy; nie został przecież stworzony do rzeczy nieważnych, a po to, by osiągnąć wiele, by jego imię rozbrzmiewało dumnie na ustach całego kraju. Pragnie chwały, uznania, bogactwa – i to bardziej, niż kiedykolwiek śmiałby się do tego przyznać. Jest rok 1940, sam środek zawieruchy wojennej, ale Garrett nie zdaje sobie sprawy z tego, czym ona jest, dlaczego wybuchła, jakie skutki przyniesie - jest zbyt młody, zbyt butny, zbyt lekkomyślny, by to pojąć. Zamiast tego utrzymuje szeroki, niezwykle szczery uśmiech na twarzy, uganiania się radośnie z przyjaciółmi - którzy z niezrozumiałego powodu zawsze licznie go otaczali (i razem z nim przysparzali mnóstwo kłopotów często kończących się tragicznymi szlabanami) - po błoniach Hogwartu i udaje, że nie jest zmartwiony zbliżającymi się wielkimi krokami SUMami. Chce wypaść jak najlepiej - nie, musi to zrobić. Nie wątpi w swoje umiejętności walki, zawsze zbierał pochwały za zdolność do skupienia, za sprawność, za potężne zaklęcia i świetnie opanowaną obronę przed czarną magią. Ale rodzące się marzenia o wymagającym kursie aurorskim mogą dojść do skutku tylko wtedy, gdy okiełzna wybuchające kociołki i dymiące się barwami całej tęczy eliksiry; alchemia nigdy nie była mu posłuszna, pozbawiony jest resztek talentu. Jednak charakteryzuje go upartość. Zawziętość. Nie podda się, choćby miało go to kosztować wiele nieprzespanych nocy i doszczętnie zszargane nerwy.
Wojna kwitnie, dostrzega jej echo w listach od matki, ale otoczony bezpiecznymi murami Hogwartu, stara się o tym zapomnieć; jego troska nie sprawi, że Grindelwald przestanie terroryzować Europę, a nad Wielką Brytanią nie zbiorą się burzowe chmury. Garrett nie pozwala na to, żeby myśl o niebezpieczeństwach zdołała go rozproszyć - nie mógł sobie na to pozwolić, nie teraz, gdy był o krok od spełnienia marzeń.
Piegowata twarz, nieujarzmione, rude kosmyki schowane po części pod szarawym kaszkietem, błękitne oczy, w których czai się nieudolnie skrywana niepewność, lekko przegryziona dolna warga, dłonie schowane głęboko w niemal dziurawych już kieszeniach nieco za krótkich spodni. Siedemnastoletni młody mężczyzna jest o krok od bezceremonialnego padnięcia na kolana oraz uporczywego błagania profesora Slughorna o pomoc. Bo tylko nieszczęsne eliksiry dzielą go od aurorskiego kursu; zawsze był pewny siebie, zna swoją wartość, zna też siebie - wie, że nigdy nie pozwala sobie na błędy. Nie ma wątpliwości (nikt nie ma: doceniają go nawet nauczyciele; choć przed laty przez psoty przysparzał kłopotów, ciężko zarzucić mu głupotę czy brak talentu), że dobrze zda resztę Owutemów, jednak wizja kopcących się kociołków oraz ingrediencji o niefortunnie podobnych nazwach napawa go lękiem. Przepełnia go pewność, że ten jeden egzamin dzieli go od rozwinięcia skrzydeł i rozpoczęcia upragnionej kariery aurora, dzięki której zyskałby szacunek, napędzające krew w żyłach wrażenia i świadomość, że przyczynia się do tępienia zła, rozpraszania czarnej magii, dbania o bezpieczeństwo niewinnych ludzi. Bo czego pragnąć więcej?
Jest rok 1944, mugolska wojna chyli się powoli ku końcowi, a czarodziejska kieruje się w stronę okrutnego apogeum, ale Garrett jeszcze o tym nie wie. Jedyne, co go martwi, to fakt, że jego ojciec nie odzywał się od prawie roku, a ukochana (nie, to już inna niż sprzed trzech tygodni; zbyt często zmienia obiekty westchnień) rzuciła go dla tępego osiłka z Hufflepuffu, którego jedynym talentem jest uderzanie tłuczków w trakcie meczów Quidditcha. Zdusza w sobie przeczucie, że bezpieczeństwo umyka mu jak dym spomiędzy palców; ledwie rok wcześniej Hogwartem wstrząsnęła tragiczna śmierć Marty, a plotki i pogłoski o jej przyczynach długo odbijały się echem od ścian szkolnych korytarzy. Pętał go tragizm sytuacji, ale jednocześnie dodawał sił, by działać; może właśnie dzięki temu, że w okrutnych wydarzeniach Garrett dostrzega też przygodę, uparcie tkwi przy swoim postanowieniu - już od dawna wie, że wyłącznie w aurorstwie odnajdzie spełnienie. Może w tym zawodzie zdoła zapobiec kolejnym tragediom?
Wyłamuje palce, rozpaczliwie błagając profesora o pomoc - długą litanię Garry'ego popartą nie tylko argumentami, ale też rozżaleniem, podsumowuje zrezygnowane westchnięcie nauczyciela.
Piegowata twarz, nieznacznie przylizane włosy, oczy, w których coś zgasło, zaciśnięte usta, ubrudzona kurzem, niegdyś biała koszula. Dwudziestoletni młodzieniec po raz tysięczny kręci głową i powtarza niechętnie, że nie, niestety, ale wszystkie książki kucharskie z autografem autora zostały sprzedane nieco ponad godzinę temu. Nie, nie istnieje szansa, że w najbliższym czasie dostanie pani nowy egzemplarz.
Parę godzin dziennie spędza na drewnianej, chybotliwej drabinie – przez którą zaczyna praktykować modły do wszystkich bogów, jakich imiona kiedykolwiek poznał; za młody jest, żeby umierać - i ustawia niechciane tomiska na wysokich półkach, przez resztę czasu obsługuje zaś klientów; ze znużeniem powtarza utarte regułki, krąży wśród regałów ustaloną przez siebie ścieżką oraz obdarza kupujących nieco wymuszonym, ale i tak uroczym uśmiechem. Praca w „Esach i Floresach” nigdy nie była szczytem jego marzeń, jednak nie może narzekać, skoro wynagrodzenie pozwala mu wesprzeć rodzinę i wynająć rozpadającą się powoli, nadgniłą klitkę. Niewiele dały starania profesora, który zasypał go trzy lata temu tytułami książek mających pomóc w przygotowywaniu do egzaminów. Niewiele dały także zdane znakomicie Owutemy, dzięki którym bez problemu mógłby podążyć za własnymi marzeniami. Mógłby, lecz problem w tym, że bohaterskie serce mu tego zabroniło – podjął więc jedyną (według niego?) słuszną decyzję. Samo szkolenie się na aurora nie przynosi wystarczających korzyści materialnych, jest jednocześnie zbyt niepewne, zbyt łatwo mógłby utracić źródło dochodu (jeden błąd i pożegnałby się z kursem); nie stać go na podobną beztroskę i lekkomyślność. Ich bieda nie jest skrajna, zawsze mogli pozwolić sobie na wszystko, czego potrzebowali, ale dziwny głos z tyłu głowy przypomina mu, że łatwo może się to zmienić - że starczy jeden impuls, by zabrać im pewność, by wytrącić ich z równowagi. Dochody matki nie są zatrważające, ojciec zaginął w akcji podczas bezsensownej wojny w mugolskim świecie, Barry jest zakałą rodziny przemykającą (niezauważalnie?) w okolicach Śmiertelnego Nokturnu, a najmłodsza Lyra wciąż pobiera nauki w Hogwarcie. Czuje się w obowiązku wesprzeć rodzinę; własnowolnie rezygnuje z planów i marzeń, nie chce dopuścić do sytuacji, w której jego najbliższym mogłaby choćby zacząć doskwierać nędza, w której odczuliby niedogodności związane z biedą. Jest rok 1947, cień niedawno zakończonej wojny powoli odchodzi w zapomnienie; pozostają jedynie bolesne wspomnienia tych, którym Śmierć zabrała najbliższych.
Piegowata twarz, rude włosy wydostające się z niedbale związanego kucyka, mocno podkrążone i podchodzące pod siną barwę oczy, które jednak znów zaczęły błyszczeć się lekko z narastającej ekscytacji, przyzwoite, schludnie wyglądające ubranie. Dwudziestodwuletni mężczyzna - lekkomyślnie? - decyduje się rzucić w cholerę dotychczasową pracę w księgarni i wreszcie spełnia dojrzewające w nim od wielu lat marzenia. Zbyt trudno połączyć drugi rok szkolenia na aurora z pracą w Esach i Floresach; Garrett zjawia się tam wyłącznie sporadycznie, coraz rzadziej, aż w końcu oczy przymykające się w trakcie szkolenia w Ministerstwie zmuszają go do ostatecznej rezygnacji. Jest rok 1949; wydawałoby się, że świat powinien wracać do stanu spokoju oraz bezpieczeństwa, ale coś wisi groźnie w powietrzu i przysłowiowa cisza przed burzą dzwoni nieprzyjemnie w uszach. Ulice zapełnione są ludźmi udającymi, że wszystko jest w porządku, że nie czują narastającego kaskadami niepokoju, że nie łkają z niezrozumiałego powodu po nocach. Garrett też udaje. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy, przecież zachwyca się smakiem miłości, która przyćmiewa wszystkie uczucia, jakich zaznał w przeszłości (czy mógł kochać coś mocniej niż oczy mieniące się barwami nieba tuż przed burzą?), spełnia marzenia, wspinając się na kolejne szczeble rozwijającej się – niczym pąki kwiatów w słoneczny dzień? - kariery i otacza się wspaniałymi przyjaciółmi, a wojenne tragedie wywołane tyranią Grindelwalda zdołały ominąć jego rodzinę, która pierwszy raz od dawna może zaznać spokoju i pełnej finansowej stabilizacji. Czego więcej chcieć od życia?
Piegowata twarz, rude włosy w stanie kompletnego chaosu, coraz mocniej podkrążone, aczkolwiek wciąż tryskające zadowoleniem z nie-takiej-już-marnej egzystencji oczy, ciemna, schludna i kulturalna szata. Dwudziestopięcioletni czarodziej wykrzywia twarz w niesamowicie szczerym, pełnym uwielbienia uśmiechu, kiedy patrzy to na młodą kobietę o burzowym spojrzeniu, włosach jak mleko i zapachu gardenii, której dłoń dzierży, to na puste ściany nabywanego mieszkania. Skromne, ale stosunkowo przestrzenne pomieszczenia znacznie różnią się od zagrzybionych oraz wilgotnych pokoi, w których przyszło mu żyć od ukończenia szkoły i wyprowadzki do samego serca Londynu. Nie może uwierzyć, jak wielkie spotyka go szczęście; przed nim roztacza się szczęśliwe, stabilne życie z ukochaną u boku, a ukończony z sukcesem kurs aurorski pozwala mu na spełnienie się w wymarzonym zawodzie. Chociaż inni, o wiele starsi i bardziej doświadczeni aurorzy traktują nowego kolegę po fachu jako osobę, na którą można zrzucać najcięższą robotę, Garrett zdaje się tego nie zauważać; z radością podejmuje się kolejnych prac, nie stroni nawet od walk z dokumentacją, a wizje misji w terenie - nawet jeśli są to najnudniejsze patrole w dokach - z ekscytacji jeżą mu włos na karku. Starsi stażem aurorzy niekiedy uśmiechają się protekcjonalnie, widząc jego szczeniacką fascynację i wielkie zaangażowanie; Garry jednak na to nie baczy, powtarza w myśli, że szybko udowodni swoją wartość, a współpracownicy dostrzegą, że nie warto z nim zadzierać. Zdobędzie szacunek, o którym zawsze marzył.
Ale praca aurora nie jest idealna - nadmierna ekspozycja na wszechobecne klątwy znacznie odbija się na jego zdrowiu; powoli rozwija się w nim coś, co - ku przerażeniu Garretta - przypomina przekleństwo stróżów prawę, sinicę. Krew jakoś za często tryska z nosa, mięśnie znienacka pulsują niewyobrażalnym bólem, na przedramionach rozlewają się sine plamy. Garrett stara się o tym nie myśleć; bagatelizuje problemy, łudząc się, że zignorowany problem zniknie. Mankament w postaci zagrożonego zdrowia blaknie przy mnogości zalet: praca w Ministerstwie całkiem zmieniła jego życie. Naznaczyła je wyzwaniem, adrenaliną, o której zawsze marzył; poznał wiele wartościowych osób (w tym bohaterów, których nazwiska i oblicza widywał dotąd wyłącznie w Proroku Codziennych), a - przede wszystkim? - to właśnie na ministerialnych korytarzach wpadł na nią. Wydaje mu się, że najpierw dostrzegł te oczy - przypominały burzę, błękit nieba naznaczony piętnem zbierających się chmur - a jej eteryczność urzekła go niedługo potem; szybko stracił dla Margaux głowę i niewiele rzeczy liczyło się równie mocno, co jej ciepły uśmiech i rozbawione spojrzenie. Czystość jej krwi może pozostawiać wiele do życzenia, ale, pomimo przynależności do szlachty, Garrett nigdy nie zwracał na to uwagi - jak mógłby zarzucić wątpliwe, mugolskie pochodzenie osobie, którą pokochał całym sercem?
Jest rok 1952; Garry uparcie twierdzi, że coś się zbliża, a jakaś negatywna energia wylewa się falami w powietrzu - zarówno jego matka, jak i narzeczona jednogłośnie powtarzają mu, że nadmiar pracy odbija się na nim nieuzasadnioną podejrzliwością. Złością wypełnia go fakt, że Hogwart został przejęty przez Grindewalda; Lyra wciąż pobiera nauki w szkole, ale nikt nie chce myśleć o zabraniu dziewczynki z bezpiecznych murów, które wychowały pokolenia Weasleyów. Siedem lat spędzone na doskonaleniu umiejętności magicznych w Gryffindorze należało do rodzinnej tradycji, a nic nie wskazuje na to, że grozi jej tam śmiertelne niebezpieczeństwo. Największą trwogą napełniają plotki, jakoby w Hogwarcie miała być nauczana czarna magia; w parze z wiedzą idzie wielka odpowiedzialność. Garrett, jako auror, zbyt często spotyka się z najciemniejszą dziedziną magii, by móc pozwolić sobie na jej nieznajomość; ale choć zna potworne inkantacje, nigdy nie przeszłoby przez myśl nadaremne ich użycie. Co, jeśli jego siostra nie okaże się tak rozsądna?
Piegowata twarz, intensywnie niebieskie oczy ze zdenerwowaniem śledzące zapisane drobnymi literkami wyrazy, dość elegancka i ładnie wyglądająca szata w odcieniu ciemnej szarości. Dwudziestoośmioletni auror jest przerażony. Poprzednie miesiące były pasmem porażek - jego kot (przygarnął go przed dwoma laty po nagłym odejściu narzeczonej, którego przyczyny nie chciał rozumieć, ale i tak łamało jej serce - jej też musiało złamać) dokonał żywota po kontakcie z mugolską trutką na szczury, doszły go słuchy o niedawnym wypadku sąsiadki wciąż znajdującej się w stanie dziwnego letargu (bądź w śpiączce? nie interesował się tym tak mocno, jak nakazywała przyzwoitość), a niedługo później był świadkiem śmiertelnego wypadku dobrego znajomego z pracy, którego pomyłka w trakcie aurorskiej misji kosztowała życie. Jakby było tego za mało, coraz częściej dostrzega, jak tragiczne w skutkach dla jego zdrowia są starcia z czarnoksiężnikami; czarna magia odbija się sinymi planami na jego ciele, coraz mocniej doskwierają mu krwotoki - Garrett nie może już dłużej uciekać przed oględzinami uzdrowicieli i przed fiolkami ze wzmacniającymi eliksirami. Choć dławi go strach przed rosnącą w siłę sinicą, nie daje tego po sobie poznać: rozpaczliwie przywołuje na usta uśmiech, strząsa z ramion demony i udaje, że wszystko jest w porządku.
Rozkwita wiosna roku 1955, gdy sowa stukocze dziobem w okiennicę, by przynieść zdawkowy list od matki - parę skreślonych liter ostrzega go przed... niebezpieczeństwem? Wiadomość mówi, że jego ojciec powrócił do domu po przeszło kilkunastoletnim zaginięciu, ale nie jest sobą; tragiczne wydarzenia, których musiał być świadkiem, zmieniły go na zawsze.
Pierwszy odruch każe Garrettowi zerwać się z fotela, wrzucić wszystkie rzeczy do walizki i czym prędzej jechać do rodziny - z pewnością potrzebują pomocy, jego wsparcie może być bezcenne. Zdrowy rozsądek kręci z zażenowaniem głową; Garry opada bezsilnie na fotel, by spokojnie przeanalizować sytuację - nie może tak bezceremonialnie zniknąć, pogrzebać dotychczasowego życia, które tak zachłannie budował przez ostatnie kilka lat; nie może popaść w panikę. Na wszelki wypadek pakuje najważniejsze rzeczy do torby i wpycha ją pod łóżko; wszystko po to, aby w sytuacji kryzysowej ewakuacja zajęła mu niewiele czasu.
Po paru tygodniach uczucie niepokoju nie znika bezpowrotnie, lecz powoli słabnie. Życie z pozoru wraca do normy, Garrett znów wpada w rutynę pracy; dzień myli się z nocą, a przemykające godziny tracą na znaczeniu - liczą się piętrzące raporty i wezwania do kolejnych aurorskich misji. A choć myśli rozpaczliwie obijają mu się o czaszkę, budząc głęboko skrywaną rozpacz i wątpliwości, nie pozwala, żeby dławił go lęk. Wewnętrzną burzę skrywa pod uśmiechem, pod dobrym słowem, pod ciepłym spojrzeniem - tak, jak czynił to zawsze. Skupia się na pracy; pogonie za czarnoksiężnikami i ratowanie życia niewinnych sprawia, że odczuwa iluzję kontroli, za którą zawsze tęsknił. Narażając swoje życie, czuje się przydatny; skupiając się na codzienności, stara się zapomnieć o burzowych, wojennych chmurach zbierających się nad Londynem. Gotowością do walki tłumi własną tęsknotę - bo tęskni za oczami barwy nieba, za kosmykami jasnych jak mleko włosów, za spokojem, za poczuciem bezpieczeństwa, za złudzeniem, że wszystko będzie dobrze. Ale pomimo nieprzychylności losu, czuje zalążki szczęścia – od lat wykonuje zawód, o którym od dziecka marzył i zbiera pochwały za zaangażowanie oraz skuteczność. Chroniczne niewyspanie oraz ciągłe uczucie narastającego niepokoju są ceną, którą jest w stanie za to zapłacić.
Od momentu przejścia Próby i dołączenia do Gwardii Zakonu, jego dotychczasowe wspomnienie dotyczące ukochanej wyblakło; od tej pory na wyczarowanie potężniejszego niż kiedykolwiek Patronusa pozwalała mu myśl o założeniu Zakonu. Wspominał stypę Slughorna, tajemniczy głos powołujący się na jego przodków i zachęcający go do działania, próbę odwagi, jakiej został poddany i widmo zmarłego Dumbledore'a, który przekazał mu swój testament. A tym samym polecił stworzenie organizacji tlącej się jak płomień w mroku - Zakonu Feniksa.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 41 | +2 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 25 | +3 (różdżka) |
Czarna magia: | 1 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 7 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Retoryka | II | 10 |
Spostrzegawczość | III | 25 |
Ukrywanie się | II | 10 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Jasny umysł | I | 2 |
Mugoloznastwo | I | 5 |
Silna Wola | III | 10 |
Szlachecka Etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | III | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | II | 3 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (harmonijka) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotole | I | 1 |
Jeździectwo | I | 1 |
Łyżwiarstwo | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Taniec balowy | I | 1 |
Taniec współczesny | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
Sowa, różdżka, umiejętność teleportacji
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Ostatnio zmieniony przez Garrett Weasley dnia 06.11.17 21:40, w całości zmieniany 27 razy
Witamy wśród Morsów
[12.02.17] Wsiąkiewka +2PB
[22.06.17] Wsiąkiewka +2PB
[28.07.17] Rozwój: +3PB do jasny umysł (I -> II)
[06.11.17] Wsiąkiewka +2PB
[06.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[06.11.17] Zakup +4 PB
[17.09.15] 230+100=330
[17.09.15] 330-250=80
[21.11.15] 182+90=272
[29.11.15] 290+30=320
[29.11.15] konkurs na avatar Toma Riddle'a +15
[29.11.15] Opowieść na Łące Pamięci +80 pkt
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
[25.12.15] Klub Pojedynków +35 pkt
[25.12.15] Opuszczona Portiernia +100 pkt
[25.12.15] Zakup oklumencji -600 pkt
[28.12.15] Wsiąkiewka sierp +90 pkt
[01.01.16] Zakupy -65 pkt
[30.01.16] Spotkanie Zakonu +20 pkt
[25.02.16] Wsiąkiewka wrz/paź +90 pkt
[06.03.16] Zakupy -340 pkt
[07.03.16] Złap złodzieja +80 pkt
[21.03.16] Wykonywanie zawodu lis +50 pkt
[27.03.16] Udokumentowana nauka oklumencji
[20.04.16] Spotkanie Zakonu Feniksa +40pkt
[17.06.16] Misja Zakonu Feniksa +150pkt
[19.06.16] Wsiąkiewka lis +90 pkt
[02.07.16] Wykonywanie zawodu gru +50 pkt
[04.07.16] Zakup statystyk: -510 pkt
[15.07.16] Sylwester w Dolinie Godryka: +60 pkt
[16.07.16] Wyrównanie punktów +240 pkt; +1 do OPCM
[17.07.16] Artykuł do Proroka +40 pkt
[18.07.16] Osiągnięcia Weteran, Egzekutor, Po szczeblach kariery, Do wyboru, do koloru, Partia nigdy cię nie zdradzi, Szklany pantofelek +310 pkt
[18.07.16] Zakupy: 5 punktów do OPCM, kot -610 pkt
[20.07.16] Osiągnięcie Światło w ciemności I +30 pkt
[28.07.16] Zakupy: 1 punkt do OPCM -120 pkt
[17.08.16] bitwa osiągnięć +5pkt
[16.08.16] Klub Pojedynków +50 pkt
[17.08.16] Czara ognia +10 pkt
[27.08.16] Zakup zaklęć ochronnych -0 pkt
[27.08.16] Wykonywanie zawodu sty/lut: +50 pkt
[08.09.16] Rozgrywka z konta Ain Eingarp +10 pkt
[17.09.16] Wsiąkiewka grudzień +90 pkt
[21.09.16] 3 punkty do OPCM -360 pkt
[04.10.16] Czara Ognia +10 pkt
[15.10.16] Wsiąkiewka styczeń/luty; +90 pkt, +2 pkt biegłości
[17.11.16] Osiągnięcie: na sterydach +100 pkt
[08.12.16] Klub pojedynków (marzec) +10 pkt
[20.12.16] +1 do biegłości Numerologia
[25.12.16] Spotkanie Zakonu Feniksa +15PD
[25.12.16] Czara Ognia +10PD
[28.12.16] Wykonywanie zawodu marzec +50 PD
[30.12.16] Zakupy: 3 punkty do OPCM -360 PD
[06.01.17] Propozycja osiągnięć (10) +50 PD
[11.01.17] Próba Zakonu - +100 PD; +2 OPCM; +3 PB organizacji
[11.01.17] Osiągnięcia Obieżyświat, Samouk +60 PD
[11.01.17] Zakupy: 2 punkty do OPCM -240 PD
[28.01.17] Zwrot PD; -40PD, 2pkt OPCM
[10.02.17] Osiągnięcie (Czarna wdowa): +30 PD
[12.02.17] Wsiąkiewka marzec; +90 PD, +2 pkt biegłości
[14.02.17] Klub pojedynków (kwiecień), +20 PD
[25.02.17] Badania naukowe +60 PD
[05.03.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień) +50 PD
[05.03.17] Osiągnięcie: W pocie czoła +100 PD
[05.03.17] Zakupy: 3 punkty do zaklęć, -360 PD
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja); +1pkt OPCM, zwrot +440 PD za statystyki
[27.05.17] Zwrot PD (karta zmiany); +50 PD
[28.05.17] Osiągnięcie Specjalista (w OPCM): +60 PD
[02.06.17] Dodatkowe punkty do statystyk: +4 sprawność, +1 zaklęcia
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt OPCM, -40 PD
[22.06.17] Wsiąkiewka (kwiecień) +90 PD, +2 pkt biegłości
[18.07.17] Osiągnięcia: Weteran (2), Cel uświęca środki +100PD
[26.07.17] Odsiecz, +150 PD, +3 punkty biegłości zakonu
[28.07.17] Zakupy -900 PD; +5 do zaklęć, +4 do OPCM; -3 PB (na jasny umysł)
[29.07.17] Zwrot (Gringotta) - kot; +10PD;
[05.05.17] Spotkanie Gwardzistów, +10PD
[24.08.17] Zdobycie osiągnięcia (Światło w Ciemnościach II), +60 PD
[19.10.17] Spotkanie Zakonu Feniksa (organizacja), +20 PD
[06.11.17] Wsiąkiewka (kwiecień II) +90 PD, +2 pkt biegłości
[06.11.17] Zakup +4 PB, -200 PD
[11.11.17] Zwrot za statystyki, +720 PD