Cyrilla Odile Wilde
Nazwisko matki: Wilde
Miejsce zamieszkania: dom rodzinny w Kornwalii, na czas kursu wynajmuje mieszkanie w Londynie
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: w trakcie kursu na aurora
Wzrost: 168 centymetrów
Waga: 67 kilogramów
Kolor włosów: srebrny blond
Kolor oczu: jasny błękit
Znaki szczególne: konstelacje złotych piegów na twarzy, łobuzerski uśmiech, ponadprzeciętny wzrost;
Czarny bez, łuska smoka, giętka, 12 i 3/4 cala
Hufflepuff
Łabędź Czarny
Gellerta Grindelwalda
Różami, powietrzem po deszczu i palonym drewnem
Siebie samą jako znaną i poważaną czarownicę przyjmującą Order Merlina
Książki, kłopoty, taniec klasyczny, wróżbiarstwo, śpiew
Swoim przyjaciołom
Latanie na miotle, balet, łyżwiarstwo, pływanie
Różnej muzyki
Alex Noiret
O Reandrze Wilde mówiono, że sypia z niedźwiedziami brunatnymi i jest tak samo dzika jak one. Po ukończeniu Hogwartu porzuciła rodzinną Kornwalię, znikając w skalistych górach Szkocji. Mieszkała z dala od mugolskich i magicznych wiosek, nigdy jednak nie odmawiała pomocy: jej znajomość magicznych ziół i lekarstw potrafiła czynić cuda. Przez wiele lat usilnie odmawiała sobie zbędnego kontaktu z ludźmi, przerażona wizją morowej klątwy ciążącej na jej rodzinie od wieków, z roku na rok coraz bardziej jednak ponownie otwierała się na innych. Gdy pewnego dnia zjawiła się w jednym z małych miasteczek z córką, plotkom i domysłom nie było końca. Niektórzy szydzili z czarownicy mówiąc, że dziewczynka była potomstwem jakiejś leśnej bestii, twierdząc że w jej oczach dostrzegali dziką iskrę. Nikt nie podejrzewał natomiast, że piękną czarownicę uwiódł ceniony alchemik, Cyrill de Montmerency, który już od szkolnych lat zabiegał o jej względy. Ich związek nie trwał zbyt długo – przed takimi właśnie związkami przestrzegały ją babki, gdyż w żyłach jej wybranka płynęła czysta krew. Gdy przypomniał jej o tym niespodziewany pożar w jego domu Reandra uciekła, przerażona wizją dalszych nieszczęść, które miały dotknąć jej ukochanego. Córkę, nazwaną za równo na cześć ojca, jak i przedziwnej rośliny, która zdobiła karty jej zielarskich ksiąg, wychowywała sama, nigdy jednak nie narzekała na rolę matki.
Dziewczynka dostała nazwisko swojej rodzicielki, tak samo jak jej przenikliwe, błękitne oczy. Rosła szybko i zdrowo, ochoczo biegała po łąkach i zrywała polne kwiaty, chętnie bawiła się z rówieśnikami, wszędzie tam, gdzie praca przywodziła jej matkę. Miała srebrne włosy swojego ojca i twarz usianą piegami, wyglądała na dość drobną, nie brakowało jej jednak siły do chodzenia po drzewach. Od najmłodszych lat przejawiała też ogromne zainteresowanie pakowaniem się w kłopoty. Jej opiekunka wkrótce po pierwszym wybuchu magii młodej Wilde zadecydowała, że czas porzucić chatę na skraju lasu i przenieść się tam, gdzie jej córka będzie miała możliwość rozwoju.
Wydawało się, że Reandra nie potrzebuje w swoim życiu kolejnego mężczyzny, nie sądziła także, że byłaby w stanie pokochać po raz drugi – od zawsze szczerze wierzyła w przekleństwo Hellawes i czuła, że przyjdzie jej podzielić los przodków. Swoim dobrym sercem postanowiła zatem podzielić się jeszcze z kimś innym, przygarniając pod swój dach młodą sierotę, którą odnaleziono w pobliżu wsi. Traktowała ją jak własne dziecko i przez chwilę w trójkę tworzyli szczęśliwą, bezpieczną, nawet jeśli niekompletną rodzinę. Dni mijały powoli i sielankowo, każdemu szczęściu musiał jednak w końcu nastać kres. Zaledwie dwa lata przed wysłaniem córki do Hogwartu, Reandra podjęła się leczenia aurora, będącego na skraju wycieńczenia – nie miała jednak świadomości, że sprowadzi tym samym na siebie zemstę czarnoksiężnika, którego akurat ścigał. Atak był nagły i niespodziewany, przez małą dziewczynkę zapamiętany jak we mgle: rosły mężczyzna zjawiający się w ich domu, kiedy ona chowa się w szafie, wykrzykujący gniewnie jakieś niezrozumiałe wtedy dla niej słowa i w końcu kierujący różdżkę w stronę jej matki. Od tamtego dnia niemal wszystko wydawało się niezrozumiałe i bez sensu. Reandra przeżyła, ale trafiła do szpitala, w którym pozostaje po dziś dzień, bezpowrotnie tracąc zmysły na wskutek traumy i odniesionych obrażeń. Tragiczne wydarzenia i wpływ czarnej magii wywołały u Cyrilli plagę koszmarów.
Wkrótce potem trafiła pod opiekę rodziny mieszkającej na południu Anglii. Wciąż dręczyły ją niezwykle prawdziwe sny, granice między rzeczywistością a złudzeniem zacierały się. Dostrzegła czarne pióra sypiące się z nieba i czarne łabędzie tańczące na stawach, zbyt często odzywała się do przedmiotów nieożywionych. Nocami wydawało jej się, że cienie ożywają i szeptają, wołają ją do siebie – dniami dostrzegała rzeczy, których inni nie widzieli, widziadła i mary, choć nie wszystkie przerażające. Choroba minęła z czasem, pozostawiając po sobie jednak wspomnienia wymyślonych przyjaciół i przedziwne sny. Od najmłodszych lat polecano jej ćwiczenia siły psychiki, osłabionej przebytą dolegliwością. Z początku dziwne wizualizacje i usilne próby koncentracji swojej uwagi na jednej rzeczy wydawały jej się abstrakcyjne, podobnie jak przerysowywanie z pamięci obrazów. Jedynie wykonywanie kilku czynności na raz wydawało jej się sensowne, choć z czasem przywykła do wszystkiego. Tragedia związana z matką nie sprawiła, że dziewczynka zmieniła się drastycznie. Szeroki uśmiech zniknął z jej twarzy, wciąż jednak pozostała żywym i ciekawskim dzieckiem. Znajdywała też w sobie i w otoczeniu siłę, by mimo przeciwności wciąż iść dalej. Między odwiedzinami w szpitalu, a przyzwyczajaniem się do nowego otoczenia, nadszedł czas szykowania się do Hogwartu. Dzień, w którym sowa przyniosła jej list, do dziś jest jednym z najszczęśliwszych, podobnie jak pierwsza wizyta na ulicy Pokątnej.
Magiczny świat ma wiele barw i zapachów i wydaje się pochłaniać ją doszczętnie. Młoda Wilde w książkach odnalazła jakiś spokój i ukojenie, jakby na ich kartach mogła znaleźć wszystko to co straciła. W księgarni Esy i Floresy mogłaby zamieszkać. Kiedy na urodziny dostała kota i nadała mu imię po autorce jednej z książek, Bathildzie Bagshot, nie potrafiła wyrazić swojej radości. Odbierając pierwszą różdżkę niemal skakała z podekscytowania. Bardzo chciała nauczyć się wszystkiego, teraz, już, natychmiast. Z całych sił starała się nie potknąć o szatę i długimi minutami wlepiała oczy w witrynę sklepu z miotłami. Kiedyś będzie na takich latać, była tego niemal pewna – może wydawało jej się nawet, że zostanie gwiazdą Quidditcha, bo choć nauczono ją kochać zioła i eliksiry, wygląda na to że brakuje jej do tego cierpliwości.
Podróż pociągiem dłużyła się i dłużyła, aż doprowadziła ją wreszcie do Wielkiej Sali i Tiary Przydziału. Od początku nerwowo kręciła się na swoim miejscu, czekając aż ktoś wypowie jej imię. Kiedy w końcu padło, podeszła do krzesła i pozwoliła, by kapelusz opadł na jej oczy. Zegary tykały, ale dookoła panowała cisza, długa i niezmącona niczym, jakby w nerwowym oczekiwaniu. Decyzja wydawała się trudniejsza niż zwykle, gdy magiczna czapka rozważa dwie opcje: Gryffindor i Hufflepuff. Gdy granica pięciu minut zbliżała się nieubłaganie, ostatecznie zdecydowała się na ten drugi. Dobroć, sprawiedliwość i lojalność okazały się cechami, które wpłynęły na ten wybór najbardziej. Nazwa domu sprawiedliwych wypełniła salę, a młoda czarownica zbliżyła się do stołu klaskających uczniów Helgi z uśmiechem na twarzy, choć z niepewnością w krokach.
Żółty przywodził jednak na myśl zioła zbierane z matką za młodu i tym samym szybko przekonał ją do siebie – pokochała Hufflepuff całym sercem i pragnęła zrobić wszystko, żeby przynieść domu dumę. Choć lubiła książki, zawsze brakowało jej systematyczności i skupienia. W Hogwarcie czekało na nią bowiem wiele rozproszeń, którym skutecznie ulegała. Bogate życie towarzyskie, mecze Quidditcha i dodatkowe pasje, które zabierały czas na naukę. Nie dążyła do miana prymusa, uczyła się jednak dość dobrze. Zdania na jej temat bardzo szybko uległy podzieleniu: część nauczycieli uznało ją za wybitnie zdolną, inni za potencjalną katastrofę, była bowiem impulsywna i obdarzona ognistym temperamentem. W kryzysowych sytuacjach potrafiła jednak zachować trzeźwość zmysłów, nauczona doświadczeniami wczesnego dzieciństwa. Błyszczała zwłaszcza na lekcjach Obrony przed Czarną Magią, która przychodziła jej z niezwykłą łatwością. Każdy kolejny czar fascynował i zachęcał do dalszego zgłębiania wiedzy. Lubiła także Zaklęcia i Transmutację, choć z Zaklęć wiele brakowało jej do miana najlepszej, z Transmutacji zaś nigdy nie była dobra. Od trzeciej klasy uczęszczała na zajęcia chóru, które pozwalały choć na chwilę odwrócić jej myśli od wszystkich problemów i wizji matki przykutej do szpitalnego łóżka. W tym roku dołącza także do drużyny Quidditcha, na pozycji szukającej, nie była wprawdzie niezwykle obiecującym zawodnikiem, bardzo lubiła jednak latać. Marzenia o zostaniu gwiazdą sportu wydawały jej się teraz równie odległe co Szkocja. Nie szybko zadecydowała co chce robić w przyszłości. Fascynowało ją wiele dróg życiowych, ale do wielu rzeczy miała także słomiany zapał. Dopiero pod koniec czwartej klasy w jej głowie ukształtowało się, nie do końca jeszcze wtedy solidne, marzenie o pracy w Departamencie Przestrzegania Prawa.
Droga do niego wydawała się jednak wyboista, zwłaszcza przez Eliksiry, których nie lubiła i nie polubi chyba nigdy. Pierwsza lekcja była dla niej ogromnym rozczarowaniem. Wydawała się nudna i bezsensowna, mimo miłości z jaką o tym przedmiocie opowiadała jej niegdyś matka. Zdecydowanie preferowała machanie różdżką czy wzbijanie się w powietrze od nudnego zerkania w kociołek. Na lekcjach Zielarstwa szło jej całkiem nieźle, choć zdecydowanie nie odziedziczyła do niego wielkiego rodzinnego talentu. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami wydawała się przede wszystkim przyjemna, choć młoda Wilde uznała ją za przedmiot drugorzędny. Gdy lata mijały, wzrastał też jej zapał do nauki, jedna rzecz pozostawała jednak niezmieniona – choć niewiadomo jakby się starała warzenie mikstur wciąż jej nie wychodziło. Była to dość spora przeszkoda w osiągnięciu celu, jakim był kurs na aurora. Mając tego pełną świadomość uwzięła się zatem i za wszelką cenę starała się przezwyciężyć niechęć i brak talentu do tej dziedziny.
Dziwną sympatią obdarzyła za to Wróżbiarstwo, choć nie posiada daru jasnowidzenia. W zaciszu dormitorium wciąż nawiedzały ją dziwne sny i potrzebowała czegoś, czemu może zaufać – zaufała zatem zdobionym kartom tarota, których kolory rozpływały się w rzeczywistości. Może nie do końca wierzyła, że z herbacianych fusów da się wyczytać wszelkie przyszłe zdarzenia, traktowała je jednak jako cenną podpowiedź. Nie potrafiła za to zrozumieć gwiazd, ani dawnych języków, chciałaby też, aby doba trwała więcej niż dwadzieścia cztery godziny, bo choć Historia Magii wydawała się fascynująca, nie potrafiła znaleźć na nią czasu. Nie miała szczęścia także do Magii Leczniczej, którą bardzo szybko porzuciła, ledwie zaraz po tym gdy poprosiła starsze koleżanki o zapoznanie z jej z podstawami. W każde wakacje wracała do Konrwalii, czasem z nowymi przyjaciółmi. Uczyła się tańczyć, na parkiecie i na lodzie zafascynowana umiejętnościami koleżanki z dormitorium – choć nigdy nie aspirowała do zostania baletnicą, z pomocą znajomej poznała podstawowe kroki. Taniec, podobnie jak śpiew, pozwalał na uporządkowanie myśli. Gdy z przerażenia prawie wpadła do Czarnego Jeziora podczas lekcji latania, zadecydowała, że pływanie to także niezwykle potrzebna umiejętność.
Hogwart to jej drugi dom, Hufflepuff druga rodzina. Łatwo było ją rozzłościć i niekiedy zadzierała nosa, ale starała się żyć w zgodzie z ideałami Helgi. Miała słabość do plotek i gadulstwa, jej usta nie zamykały się prawie nigdy. Na twarz powoli wracał szeroki uśmiech. Starała się z trudem łapać oddech, wykorzystując cenne i ulotne chwile w towarzystwie bliskich znajomych. Była osobą towarzyską i ciepłą, przeważnie raczej lubianą, choć nigdy do końca nie potrafiła odnaleźć się na przyjęciach – zwłaszcza tych w późniejszych latach, zakrapianych alkoholem, który zdawał się nie działać na nią tak mocno jak na innych. Pod wpływem znajomych, zwłaszcza płci przeciwnej i zwłaszcza z domu Godryka, zaczęła wymykać się na nocne przechadzki lub robiła żarty nielubianym rówieśnikom. Adrenalina wzbudzała w niej poczucie wolności i dodawała jej sił, przygody ciągną do siebie – szansa na karierę typowego szkolnego łobuza niknęła jednak z czasem, gdyż w miarę upływu miesięcy stawała się bardziej odpowiedzialna. Duży wpływ miał na to zwłaszcza jeden wybryk, który niemal skończył się przyłapaniem, od tego czasu starała się, zwłaszcza przed nauczycielami, kreować wizerunek grzecznej i pomocnej uczennicy, w obawie przed rozczarowaniem ludzi, którzy z dobroci przyjęli ją pod swój dach.
Na szóstym roku wraz z listą zakupów w kopercie znalazła plakietkę prefekta. Choć niezmiernie cieszyła się z tych wyróżnień, odebrały jej one jeszcze więcej czasu. Z pewnym smutkiem spoglądała na przyjaciół, mających czas na zabawy i odpoczynek, podczas kiedy na nią czekało jeszcze więcej obowiązków. Nie tolerowała zwłaszcza bójek i niesprawiedliwości, które ku jej przerażeniu, w Hogwarcie zdarzały się coraz częściej. Ze względu na nowo nadaną funkcję, a także niezwykły talent do Obrony przed Czarną Magią, po zdanych SUMach została zaproszona do Klubu Ślimaka – było to jednak miejsce w pewien sposób przerażające, kiedy niewielka dziewczynka w żółtych szatach ginęła w odmętach zieleni. Od czasu jego pojawienia się w szkole, czuła ogromną niechęć, a zarazem strach do osoby nowego dyrektora Hogwartu, Gellerta Grindelwalda. Czarna Magia wzbudzała w niej obrzydzenie i przerażenie jednocześnie. Z chęcią i zapałem słuchała natomiast przekazywanych od starszego rodzeństwa kolegów opowieści o niezwykłym nauczycielu transmutacji, którego nigdy nie będzie dane jej poznać. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego niektórzy czarodzieje uważają się za lepszych tylko ze względu na pochodzenie, innych oceniając ze względu na wartość, nie status czystości krwi.
Hogwart ukończyła z dobrymi wynikami, dzięki pomocy przyjaciółki i nauczyciela udało jej się nawet zaliczyć Eliksiry na na tyle dobrym poziomie, by starać się o miejsce na kursie dla przyszłych aurorów. W jej życiu wszystko działo się nagle – zbliżające się nieubłaganie rozstanie z Hogwartem, wkraczanie w dorosłość, wybory życiowe. Nie wiedziała jak poradzi sobie poza murami zamku, w którym pozostawiła wielu serdecznych przyjaciół. Gdy nadszedł odpowiedni czas, pozytywnie przeszła wszystkie testy zawodowe, by we wrześniu rozpocząć wymarzony staż. Z początku było bardzo ciężko, tak ciężko, że niemal się poddała. Dawała z siebie jednak wszystko, wzrok utkwiła na swoim celu. Przerażały ją nowe tragedie codzienności, te przeżywane i słyszane. To po części one rozbudziły w niej pragnienie lepszego świata dla wszystkich swoich przyjaciół i rodziny. Szybko uświadomiono jej, że aby ukończyła kurs musi nauczyć się panować nad złością i temperamentem. Godzinami słuchała też o ideałach i moralnych wyborach. Wiedziała, że chce pomagać innym, kierowało nią jednak także tlące się gdzieś we wnętrzu pragnienie zemsty za krzywdy wyrządzone matce. Kurs pochłaniał większość jej czasu, którym nigdy nie potrafiła gospodarować. Usilnie starała się jednak znaleźć go trochę na spotkania z bliskimi, wiedziała bowiem, że w samotności nowe zadania wykończyłyby ją psychicznie. Ze względu na temperament, szczególną uwagę poświęciła pracy nad koncentracją i skupieniem – oddawała jej się codziennie, świadoma jej wagi w pracy aurora. Pracowała ciężko i zaciskała zęby, powtarzając sobie, że zaszła już za daleko, żeby się odwrócić. Kiedy nikt nie widział, ukrywała się jednak i płakała w poduszkę lub biła pięściami o ścianę. Nie chciała pokazywać światu swoich słabości, ukrywała się więc z nimi, pozwalając im na wyjście na wierzch jedynie w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Uczyła się teorii i zdobywała nowe doświadczenia, czując, że pierwszy rok szkolenia mija niemal natychmiast. Gdy Anglię przykrył śnieg, po raz pierwszy usłyszała o Zakonie Feniksa i w pełni świadomie zapragnęła zostać jego członkiem.
Rzeczywistość rozpadała się na kawałki, wstrząsana wojną i nienawiścią, jednak dopiero maj sprawił, że znów poczuła się jak bezużyteczne, malutkie dziecko. Anomalie wpłynęły na jej życie tym bardziej, że jej matka, wciąż przebywająca w szpitalu, słabnie na jej oczach. Jednocześnie wydaje się, że choć jeden z jej koszmarów jest zakończony – Gellert Grindelwald znika. Znienawidzony przez nią człowiek, ucieleśnienie strachu i słabości, najzwyczajniej rozpływa się w powietrzu. Nie czuje jednak ulgi, w obawie, że to tylko kolejna z jego sztuczek.
Odczuwa pragnienie doskonalenia swoich umiejętności, a także lekką fascynację oklumencją, ale obie te sztuki wydają się dla niej nieosiągalne jeszcze przez wiele lat. Jest osobą pogodną i pomocną, w wyborach często kieruje się bardziej sercem niż głową – kłopoty bardzo lubią wpadać do niej w odwiedziny. Wierzy w swoje ideały i choć jest nieco roztrzepana i impulsywna, stara się do nich dążyć. Bywa kapryśna i nieco zarozumiała, szczególnie gdy ktoś nie traktuje jej na poważnie, co ze względu na młody wiek zdarza się dość często. Ma wiele chwil słabości, ale stara się je wszystkie ukrywać przed cudzymi oczyma. W głębi serca jest niepoprawną romantyczką i wierzy, że może zmienić świat na lepszy. Przeraża ją samotność i wie, że bez przyjaciół mogłaby nie odnaleźć odwagi i siły do przezwyciężenia słabości. Jej ciekawość nie zna granic, choć także w bardzo negatywnym tego słowa znaczeniu. Stara się mobilizować do pracy, jednak z przyzwyczajenia jest bardzo leniwa.
Boi się działać pochopnie, choć leży to w jej naturze. Sama wypiera się rodzinnej klątwy, uznając, że przekleństwa takie jak to działają tylko wtedy, kiedy się w nie wierzy. Uważa, że nie ma także na nie czasu, kiedy świat stoi w obliczu o wiele straszniejszych klątw.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 26 | +3 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 8 | +2 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 1 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 4 | +2 (waga) |
Zwinność: | 4 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Spostrzegawczość | III | 25 |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość fizyczna | II | 5 |
Odporność psychiczna | III | 10 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Muzyka (śpiew) | I | ½ |
Wróżbiarstwo | I | 1 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Taniec klasyczny (balet) | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Łyżwiarstwo | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 10 |
Różdżka, kot
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Cyrilla Wilde dnia 08.05.18 11:14, w całości zmieniany 8 razy
Witamy wśród Morsów
[13.06.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[31.07.18] przekazano na spotkaniu Zakonu Feniksa: smocza łuska, mandragora, płatki ciemiernika
[10.08.18] Klub pojedynków (lipiec), +20 PD