Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kornwalia
Stadion Jastrzębi z Falmouth
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Stadion Jastrzębi z Falmouth
Stadion Jastrzębi znajduje się na północ od kornwalijskiego miasteczka Falmouth, a przed wzrokiem mugoli chronią go zarówno otaczające okolicę wzniesienia, jak i zestaw zaklęć ochronnych, skutecznie zniechęcających niemagicznych do zapędzania się na tutejsze wrzosowiska. W czasie, w którym w powietrzu nie trenują akurat Jastrzębie, jest obiektem ogólnodostępnym: wstęp na trybuny oraz murawę jest możliwy dla każdego czarodzieja, który wylegitymuje się przy wejściu i uiści symboliczną opłatę. Poza zasięgiem pozostaje jedynie szatnia drużyny, strzeżona przez wymalowanego na oficjalnym herbie jastrzębia, przepuszczającego jedynie tych, którzy znają aktualne hasło. Sam stadion utrzymany jest w bieli i szarości, a na trybunach powiewają trójkątne proporce.
Możliwość gry w quidditcha
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:35, w całości zmieniany 1 raz
Nie do końca był pewien, czy była to prawda, w końcu często działał pod presją, tego wymagał jego niegdysiejszy zawód i gdyby tak trochę dłużej pomyśleć, to... faktycznie działało się jakoś bardziej efektywnie. Prudence jednak potrafiła czasem powiedzieć taką oczywistość, że aż szczęka opadała! Mądre te kobietki były, nic dziwnego, że zwykle polegało się na ich mądrości, szczególnie jako mężowie, innej drogi po prostu nie było! Z pewnością przyszły małżonek Macmillan'ówny miałby wiele szczęścia, szczególnie gdyby okazał się człowiekiem z opanowaną głową i wystarczającą pokorą, by uniżać się dla zdania kobiety. Patrząc perspektywicznie mężczyźni z rodów ujętych w sojusz Półwyspu Kornwalijskiego, z pewnością sięgali do szacunku, jakiego mogły pożałować damy z rodów bardziej konserwatywnych, o czym zwykło się słyszeć w sposób zwykle mało pochlebny. Jako prosty czarodziej nigdy nie sądził, żeby propaganda działała na dwie strony, szczególnie że najbliższym ufało się bezgranicznie, w jedności siła, czyż nie?
- Pewnie tak, ale jakoś nie widzę szybkiego składania kogokolwiek, tym bardziej że nie wiadomo gdzie jest jaka kość! - zaśmiał się nerwowo przy końcu, bo przecież głupio było przyznawać się do niewiedzy, ale chyba lepiej, żeby wiedziała niż nie. Lekki róż pojawił się na jego polikach, bo nie był przyzwyczajony do mówienia o rzeczach, których faktycznie nie potrafił; znowu zachowywał się jak głupek, na szczęście wybawiła go, podejmując dalszy temat, na którym skupił się niemal od razu. - Od razu zabrali go wtedy do Skrzydła Szpitalnego, ale to przez tę prędkość i impet, z jakim wylecieli z miotły, sprawił, że kości były połamane praktycznie wzdłuż całej ręki. Nie znam się tak dobrze, ale po tym, jak leżeli na boisku, było widać, że cierpią okrutnie, dlatego warto pamiętać o odpowiedniej prędkości względem tych różności z otoczenia. - zasugerował śmiało, czując się jak ryba w wodzie z tak bliskim sobie tematem. Sam uwielbiał prędkość, szczególnie momenty, kiedy czuł, że balansuje na granicy, jednak to nie powinno raczej nigdy zainteresować tak dobrze wychowanej panny, która musiała sobie jeszcze przypomnieć podstawy!
Już miał wytłumaczyć, co, jak, gdzie i dlaczego, kiedy nagle wystrzeliła z palcem, wskazując na coś w oddali. Po chwili skupienia zrozumiał, o czym mówiła, ciemne masy nie przemieszczały się zbyt dynamicznie, więc i nie wydawało się żadnym problemem do nich podlecieć. Szybko dosiadł swojej miotły i odbiwszy się od ziemi, obrócił się do Prudence, gotów wyruszyć na małe przeszpiegi. - Gotów! - zakomunikował krótko z uśmiechem na ustach. Dobrze było czasem oderwać się w przestworza. Korciło zrobić jakąś szaleńczą beczkę, ale skupił się na dzikach. - Jeśli dobrze pamiętam, to nie latają, więc szanse na nasze powodzenie jest spore. - zaśmiał się w jej kierunku, powoli sunąc w stronę stworzeń, gotów był w każdej chwili wystrzelić do przodu w razie gdyby obudziła w sobie chęć rywalizacji, a nawet i wystraszenia stworzeń.
- Pewnie tak, ale jakoś nie widzę szybkiego składania kogokolwiek, tym bardziej że nie wiadomo gdzie jest jaka kość! - zaśmiał się nerwowo przy końcu, bo przecież głupio było przyznawać się do niewiedzy, ale chyba lepiej, żeby wiedziała niż nie. Lekki róż pojawił się na jego polikach, bo nie był przyzwyczajony do mówienia o rzeczach, których faktycznie nie potrafił; znowu zachowywał się jak głupek, na szczęście wybawiła go, podejmując dalszy temat, na którym skupił się niemal od razu. - Od razu zabrali go wtedy do Skrzydła Szpitalnego, ale to przez tę prędkość i impet, z jakim wylecieli z miotły, sprawił, że kości były połamane praktycznie wzdłuż całej ręki. Nie znam się tak dobrze, ale po tym, jak leżeli na boisku, było widać, że cierpią okrutnie, dlatego warto pamiętać o odpowiedniej prędkości względem tych różności z otoczenia. - zasugerował śmiało, czując się jak ryba w wodzie z tak bliskim sobie tematem. Sam uwielbiał prędkość, szczególnie momenty, kiedy czuł, że balansuje na granicy, jednak to nie powinno raczej nigdy zainteresować tak dobrze wychowanej panny, która musiała sobie jeszcze przypomnieć podstawy!
Już miał wytłumaczyć, co, jak, gdzie i dlaczego, kiedy nagle wystrzeliła z palcem, wskazując na coś w oddali. Po chwili skupienia zrozumiał, o czym mówiła, ciemne masy nie przemieszczały się zbyt dynamicznie, więc i nie wydawało się żadnym problemem do nich podlecieć. Szybko dosiadł swojej miotły i odbiwszy się od ziemi, obrócił się do Prudence, gotów wyruszyć na małe przeszpiegi. - Gotów! - zakomunikował krótko z uśmiechem na ustach. Dobrze było czasem oderwać się w przestworza. Korciło zrobić jakąś szaleńczą beczkę, ale skupił się na dzikach. - Jeśli dobrze pamiętam, to nie latają, więc szanse na nasze powodzenie jest spore. - zaśmiał się w jej kierunku, powoli sunąc w stronę stworzeń, gotów był w każdej chwili wystrzelić do przodu w razie gdyby obudziła w sobie chęć rywalizacji, a nawet i wystraszenia stworzeń.
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Kiedy nie miało się wyjścia i po prostu musiało się zrobić coś spoza swoich podstawowych umiejętności, szczególnie, gdy zależało od tego dobry, czy życie innych, jakoś tak nie było innej możliwości, tylko musiało się udać. Przynajmniej ona w ten sposób podchodziła do tematu. Nie było dla niej rzeczy, których nie byłaby w stanie zrobić, próbowała dopóki jej się nie udawało. Taki nie do końca zdrowy charakter. Jak już się uparła.. to wszystko musiało być po jej myśli.
Mało kto chciał słuchać zdania kobiet. Nie raz spotkała się z opinią, że nie dorównuje męskim specjalistom, co okropnie ją irytowało. Co wspólnego z wiedzą miała bowiem płeć? Co to za różnica, jak anatomicznie było zbudowane nasze ciało? Niestety, wielu mężczyzn jeszcze było zacofanych i nie doceniało kobiecych talentów. Jeszcze im wszystkim udowodni i pokaże na co ją stać. Miała wiele planów związanych ze swoją działalnością naukową.
- Grunt, żeby choć chwilę działało. Ewentualnie możesz poratować jakimś specyfikiem, który uśmierzy ból, no albo trzasnąć w głowę, żebym nie jęczała. Jest wiele możliwości. - Wzruszyła ramionami. Ona na pewno znalazłaby jakieś wyjście z sytuacji, wierzyła w to, że Reggi również. Przecież nie zostawiłby jej tutaj, żeby sobie umierała z bólu, czyż nie?
- Po prostu warto się skupić na otoczeniu. W quidditchu jednak trochę inne rzeczy są istotne. Jak latasz rekreacyjnie, to masz trochę więcej czasu, żeby rozejrzeć się wokół. Tak mi się wydaje. Zresztą pewnie nie potrafiłabym rozwinąć takiej prędkości, jak profesjonalni gracze. Jestem pełna podziwu dla ich umiejętności. - Trochę zazdrościła im tego, że tak pewnie czują się w powietrzu. No, ale nie można mieć wszystkiego. Na pewnym etapie życia wybrała wodę i to było miejsce, w którym ona czuła się najlepiej. Na miotle wolała nie szarżować, bo nie była pewna swych zdolności. W wodzie - mało kto mógł jej dorównać. Chociaż może dzisiaj był czas to zmienić? Potrzebowała silnych bodźców. Idealna okazja, żeby poczuć coś więcej.
Nie czekała długo, żeby dołączyć do mężczyzny. Przerzuciła nogę przez miotłę, a po chwili odbiła się od ziemi. Udało się! Jednak takich rzeczy się nie zapomina. Pierwsze koty za płoty. - Dobra, jestem! Chyba nie jest tak źle. - Odparła zadowolona. Mogli lecieć dalej. - Nie latają, ale nie wiem, czy wiesz, że na ziemi są w stanie biegać nawet do 60 kilometrów na godzinę, co jest dosyć zabawne jeśli patrzy się na ich gabaryty. Nie chciałabym im stanąć na drodze, uderzenie mogłoby zabić, tak mi się wydaje.- nachyliła się do przodu, aby nieco przyspieszyć, chciała wyprzedzić mężczyznę. Przecież nie wybrali się tutaj na spacer.
Mało kto chciał słuchać zdania kobiet. Nie raz spotkała się z opinią, że nie dorównuje męskim specjalistom, co okropnie ją irytowało. Co wspólnego z wiedzą miała bowiem płeć? Co to za różnica, jak anatomicznie było zbudowane nasze ciało? Niestety, wielu mężczyzn jeszcze było zacofanych i nie doceniało kobiecych talentów. Jeszcze im wszystkim udowodni i pokaże na co ją stać. Miała wiele planów związanych ze swoją działalnością naukową.
- Grunt, żeby choć chwilę działało. Ewentualnie możesz poratować jakimś specyfikiem, który uśmierzy ból, no albo trzasnąć w głowę, żebym nie jęczała. Jest wiele możliwości. - Wzruszyła ramionami. Ona na pewno znalazłaby jakieś wyjście z sytuacji, wierzyła w to, że Reggi również. Przecież nie zostawiłby jej tutaj, żeby sobie umierała z bólu, czyż nie?
- Po prostu warto się skupić na otoczeniu. W quidditchu jednak trochę inne rzeczy są istotne. Jak latasz rekreacyjnie, to masz trochę więcej czasu, żeby rozejrzeć się wokół. Tak mi się wydaje. Zresztą pewnie nie potrafiłabym rozwinąć takiej prędkości, jak profesjonalni gracze. Jestem pełna podziwu dla ich umiejętności. - Trochę zazdrościła im tego, że tak pewnie czują się w powietrzu. No, ale nie można mieć wszystkiego. Na pewnym etapie życia wybrała wodę i to było miejsce, w którym ona czuła się najlepiej. Na miotle wolała nie szarżować, bo nie była pewna swych zdolności. W wodzie - mało kto mógł jej dorównać. Chociaż może dzisiaj był czas to zmienić? Potrzebowała silnych bodźców. Idealna okazja, żeby poczuć coś więcej.
Nie czekała długo, żeby dołączyć do mężczyzny. Przerzuciła nogę przez miotłę, a po chwili odbiła się od ziemi. Udało się! Jednak takich rzeczy się nie zapomina. Pierwsze koty za płoty. - Dobra, jestem! Chyba nie jest tak źle. - Odparła zadowolona. Mogli lecieć dalej. - Nie latają, ale nie wiem, czy wiesz, że na ziemi są w stanie biegać nawet do 60 kilometrów na godzinę, co jest dosyć zabawne jeśli patrzy się na ich gabaryty. Nie chciałabym im stanąć na drodze, uderzenie mogłoby zabić, tak mi się wydaje.- nachyliła się do przodu, aby nieco przyspieszyć, chciała wyprzedzić mężczyznę. Przecież nie wybrali się tutaj na spacer.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Gryfońska krew płynęła w jednym, jak i drugim ciele, byli więc praktycznie jak dalekie rodzeństwo! Oczywistym wydawał się ten upór, który w rozmowach często doprowadzał do tak ognistych słów, że emocje wylewały się poza bariery przyzwoitości. Patrząc na Prudence, był przekonany, że nie znała tego problemu, w końcu wychowywana pod czujnym okiem jednego nestora przeszła pod opiekę drugiego, który też pewnie starał się, by wszystko było w należytym porządku, włącznie z jej temperamentem. Pamiętał jak przez mgłę mocny charakter kuzynki, słowa wydawały się mówić za nią najwięcej, szczególnie kiedy nie piszczała z obrzydzenia, słuchając o brutalności... zwyczajnej gry. Żyjąc w portowym świecie, gdzie dziewki musiały pracować w różnych i na różnych warunkach granica płci już lata temu w jego oczach straciła tak wielką rację bytu. Oczywistym wydawało się, pójdzie po siekierę i drewno, pewne obowiązki zostawały, jednak nigdy nie powinny stać się pewnikiem, a jedynie sugestią i preferencją z dwóch stron. Idealistyczny świat zakrzywiał się nieco z tym rzeczywistym, dlatego nie do końca zawsze potrafił wyczuć odpowiedni ton rozmowy, szczególnie kiedy chodziło o postacie z wyższych sfer.
- Lwica z krwi i kości. - skomentował krótko z uśmiechem, może nawet lekką zaczepką, która była przyjazna jak ten lekki wiatr, który dął im w twarz, wpadając zaraz za kołnierz. Dobrze było oddychać tak świeżym powietrzem. Chciał już startować przed siebie i w górę i dalej i wyżej! - Nie będę próbował trzaskać po głowie, bo Anthony chyba by mnie zatłukł - jakby to był jedyny powód - ale z pewnością coś wymyślę! - zaśmiał się w końcu trochę bardziej rozluźniony. Może faktycznie nie należało się jakoś specjalnie nastawiać? Przecież to Prudence, znali się kopę lat, należało jej się trochę od życia! Szczególnie w tych wojennych czasach!
- Profesjonalistka jak się patrzy! - zaśmiał się przyjaźnie, obdarowując ją szczerym uśmiechem, też potrafił trochę zażartować, choć wymagało to chwili przyzwyczajenia, bo przecież mogła się zmienić! - Prędkość jest czymś, co zawsze się nabywa tak samo, zależności są różne tylko i wyłącznie w detalach jak masa, gatunek miotły, ukształtowanie terenu, a raczej dostosowanie do niego lotu, ale bez sensu jest tak zanudzać, kiedy możemy zwyczajnie to przetestować sami! - cel, pal, akcja! Lecieli!
Jej głos przedzierał się przez wiatr, wciąż mógł ją usłyszeć, co o dziwo nabierało całkiem przyjaznego sensu, kiedy tak sobie pomyślał o tych kłach, bo miały, prawda? - Wystarczy o tym nie myśleć, to całkiem naturalne! - przebił się w jej stronę, nurkując w dół i podnosząc się lekko w górę, mieli zdecydowanie zbyt małą prędkość, za to te dziki... 60 kilometrów? To takie lekko ponad 37 mile! Szybkie skurczybyki! - Czyli nie ma realnego zagrożenia, że nam przeszkodzą w wyścigach! - ucieszył się niezmiernie, zauważając, że przyspieszyła. - Ktoś tu jest gotowy do wrażeń, to do ostatniej wieży stadionu i z powrotem! - krzyknął w wietrze, napuszczając się do jeszcze bliższego zetknięcia z miotłą. - Gotowa? Start! - ryknął w przestworza, pozwalając sobie na zryw do przodu. Chciał ją mieć na oku, jednak chęć rozpędzenia się i nabrania wysokości robiła swoje. Był wręcz uzależniony od wrażeń. Coś zakwiczało przy trybunach.
| Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
- Lwica z krwi i kości. - skomentował krótko z uśmiechem, może nawet lekką zaczepką, która była przyjazna jak ten lekki wiatr, który dął im w twarz, wpadając zaraz za kołnierz. Dobrze było oddychać tak świeżym powietrzem. Chciał już startować przed siebie i w górę i dalej i wyżej! - Nie będę próbował trzaskać po głowie, bo Anthony chyba by mnie zatłukł - jakby to był jedyny powód - ale z pewnością coś wymyślę! - zaśmiał się w końcu trochę bardziej rozluźniony. Może faktycznie nie należało się jakoś specjalnie nastawiać? Przecież to Prudence, znali się kopę lat, należało jej się trochę od życia! Szczególnie w tych wojennych czasach!
- Profesjonalistka jak się patrzy! - zaśmiał się przyjaźnie, obdarowując ją szczerym uśmiechem, też potrafił trochę zażartować, choć wymagało to chwili przyzwyczajenia, bo przecież mogła się zmienić! - Prędkość jest czymś, co zawsze się nabywa tak samo, zależności są różne tylko i wyłącznie w detalach jak masa, gatunek miotły, ukształtowanie terenu, a raczej dostosowanie do niego lotu, ale bez sensu jest tak zanudzać, kiedy możemy zwyczajnie to przetestować sami! - cel, pal, akcja! Lecieli!
Jej głos przedzierał się przez wiatr, wciąż mógł ją usłyszeć, co o dziwo nabierało całkiem przyjaznego sensu, kiedy tak sobie pomyślał o tych kłach, bo miały, prawda? - Wystarczy o tym nie myśleć, to całkiem naturalne! - przebił się w jej stronę, nurkując w dół i podnosząc się lekko w górę, mieli zdecydowanie zbyt małą prędkość, za to te dziki... 60 kilometrów? To takie lekko ponad 37 mile! Szybkie skurczybyki! - Czyli nie ma realnego zagrożenia, że nam przeszkodzą w wyścigach! - ucieszył się niezmiernie, zauważając, że przyspieszyła. - Ktoś tu jest gotowy do wrażeń, to do ostatniej wieży stadionu i z powrotem! - krzyknął w wietrze, napuszczając się do jeszcze bliższego zetknięcia z miotłą. - Gotowa? Start! - ryknął w przestworza, pozwalając sobie na zryw do przodu. Chciał ją mieć na oku, jednak chęć rozpędzenia się i nabrania wysokości robiła swoje. Był wręcz uzależniony od wrażeń. Coś zakwiczało przy trybunach.
| Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Prudence uwielbiała rywalizację. Szczególnie kiedy to nie była dziedzina, w której czuła się bardzo pewnie. Powodowało to, że adrenalina była jeszcze większa. Duże znaczenie miało tu szczęście nowicjusza, na którym zdarzało się jej polegać. Charaktery mieli i jedno i drugie dosyć nieokrzesane. Reggie mógł sobie pozwalać na więcej z racji na swoją płeć, Prue jednak nie należała do tych osób, które łatwo było ułożyć. Rodzina długo walczyła z jej zuchwałym charakterem i ognistym temperamentem, nie udało im się jej jednak do końca ułożyć. Ona może nie włóczyła się po portach, spędzała jednak wiele czasu między czarodziejami o różnym statusie i nauczyła się mówić zawsze to, co myśli na głos. Sama też widziała wiele urazów, nie robiło więc na niej specjalnego wrażenia to, że ktoś podczas gry w quidditcha się nieco uszkodził. Wiedziała, że w wielu dziedzinach nie może się równać z mężczyznami, jednak nie należała do tych delikatnych i kruchych kobiet.
- To się dopiero okaże. Jeszcze skończę jako kot domowy. - Dopiero się okaże, czy uda jej się utrzymać dłuższą chwilę na miotle, bardzo by chciała, żeby tak było, no ale wiadomo, że los lubił płatać figle. - Czy Anthony musi o wszystkim wiedzieć? Dlaczego wszyscy go we wszystko mieszają. Jestem osobnym bytem, wiesz Reggie? - Miała wrażenie, że wiele osób w jej towarzystwie o tym zapomina. Raczej martwili się tym, co powie jej kuzyn. Przecież nie spowiadała mu się ze wszystkiego, co, gdzie i z kim robiła. Jeszcze by skończyła pod kluczem.. Wolała nie prowokować.
- Jestem tego samego zdania. Bez sensu słuchać o teorii, lepiej od razu przejść do praktyki! - tutaj znowu się zgadzali. Uśmiech nie schodził z twarzy panny Macmillan. Widać było, że wyśmienicie się bawi w towarzystwie mężczyzny. Policzki miała różane od wiatru, włosy rozwiane we wszystkie strony, ale była szczęśliwa, że jest właśnie tutaj i może pozwolić sobie na nieco rozrywki.
- Niby nie ma, gorzej by było jakby ktoś niefortunnie spadł gdzieś w ich okolicy, wtedy mogą nieźle poturbować. Ciężkie są to stworzenia. Szczególnie w grupach. - Nie chciałaby spaść między to małe stado. Wolałaby nie myśleć o tym, jak wyglądałaby po spotkaniu bliższego stopnia z tymi osobnikami. - Gotowa do wrażeń? Zawsze!- rzekła z entuzjazmem. Miała nadzieję, że poradzi sobie z wyzwaniem jakoś w miarę i nie narobi sobie wstydu! - Tak jest! Staraj się, nie chciałbyś chyba przegrać z kobietą! - wystawiła mu język, po czym pochyliła się jeszcze bardziej do przodu. Chciała pokazać, że wcale nie tak fatalnie lata. Kiedy tylko usłyszała start złapała mocniej miotłę, w tym momencie zupełnie ignorowała już to, gdzie znajduje się jej konkurencja. Liczyła się tylko ona, wiatr we włosach i miotła. Czuła wolność, a okropnie jej tego ostatnio brakowało.
| Latanie na miotle I(10) + k100
- To się dopiero okaże. Jeszcze skończę jako kot domowy. - Dopiero się okaże, czy uda jej się utrzymać dłuższą chwilę na miotle, bardzo by chciała, żeby tak było, no ale wiadomo, że los lubił płatać figle. - Czy Anthony musi o wszystkim wiedzieć? Dlaczego wszyscy go we wszystko mieszają. Jestem osobnym bytem, wiesz Reggie? - Miała wrażenie, że wiele osób w jej towarzystwie o tym zapomina. Raczej martwili się tym, co powie jej kuzyn. Przecież nie spowiadała mu się ze wszystkiego, co, gdzie i z kim robiła. Jeszcze by skończyła pod kluczem.. Wolała nie prowokować.
- Jestem tego samego zdania. Bez sensu słuchać o teorii, lepiej od razu przejść do praktyki! - tutaj znowu się zgadzali. Uśmiech nie schodził z twarzy panny Macmillan. Widać było, że wyśmienicie się bawi w towarzystwie mężczyzny. Policzki miała różane od wiatru, włosy rozwiane we wszystkie strony, ale była szczęśliwa, że jest właśnie tutaj i może pozwolić sobie na nieco rozrywki.
- Niby nie ma, gorzej by było jakby ktoś niefortunnie spadł gdzieś w ich okolicy, wtedy mogą nieźle poturbować. Ciężkie są to stworzenia. Szczególnie w grupach. - Nie chciałaby spaść między to małe stado. Wolałaby nie myśleć o tym, jak wyglądałaby po spotkaniu bliższego stopnia z tymi osobnikami. - Gotowa do wrażeń? Zawsze!- rzekła z entuzjazmem. Miała nadzieję, że poradzi sobie z wyzwaniem jakoś w miarę i nie narobi sobie wstydu! - Tak jest! Staraj się, nie chciałbyś chyba przegrać z kobietą! - wystawiła mu język, po czym pochyliła się jeszcze bardziej do przodu. Chciała pokazać, że wcale nie tak fatalnie lata. Kiedy tylko usłyszała start złapała mocniej miotłę, w tym momencie zupełnie ignorowała już to, gdzie znajduje się jej konkurencja. Liczyła się tylko ona, wiatr we włosach i miotła. Czuła wolność, a okropnie jej tego ostatnio brakowało.
| Latanie na miotle I(10) + k100
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Prudence Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Zaśmiał się na jej porównanie do domowego kota, bo Gryfoni i posłuszne kociaki jakoś nijak miały się do rzeczywistego obrazu tych stworów, zarówno wychowanków, jak i prawdziwych bestii. Wydawało się, że w każdym drzemie jakiś dzikus, aktywował się tylko w konkretnej sytuacji i miejscu, tak żeby nikt się nie zorientował, czasem nawet sam winowajca lub winowajczyni! Zgarbił się nieco na jej ton, gdy wspominała o Anthonym, bo przecież nie miał na myśli nic złego. Chyba jakoś niedobrze mu wychodziło całe to rozmawianie i odnoszenie się do etykiety, czy faktycznie mógł tak bardzo zapomnieć? Wydawało się, że wciąż kojarzy te elementarne zasady, a jednak znów zdawał się coś palnąć bez namysłu. Czasem jednak ciężko było wyłapać te drobne szczegóły, które składały się na coś więcej.
- Przecież wiesz, że to nie ma związku z bytami, po prostu wiem, że jak umrę ze strachu, to będzie mnie prześladował po wsze czasy, bo zwyczajnie się martwi. No i... prędzej czy później się dowie. - wytłumaczył go, choć przecież nie byliśmy w zażyłych relacjach, jakoś ciężko przechodziły jakiekolwiek słowa krytyki. Próbował go zrozumieć, choć jednocześnie dobrze wiedział, jak to wyglądało z perspektywy Prudence, przynajmniej się starał, ale raczej małą miał głowę do tego wszystkiego. - Nie rób ze mnie głupka, przecież widzę różnicę... masz dłuższe i bardziej lśniące włosy. - stwierdził jakby w pełnej oczywistości co do swojej spostrzegawczości! Nie przyglądał się jej jakoś specjalnie, ale jakieś tam różnice potrafił przecież wychwycić! Nikt nie był w stanie mu zarzucić ślepoty, po prostu nikt! - O to chodziło, tak? - wyszczerzył się w jej kierunku, trochę nabijając się z tego poważnego toru, na jaki zeszło im mówić, przecież nie mieli tutaj debatować, a trochę się oderwać, choć on miał tendencję do bycia daleko już przez jakiś czas.
Nawet nie wziął sobie do serca jej przytyku o przegranej z kobietami, bo przecież to mądre bestie były, to też nic dziwnego, że należało je poważać i uznawać za dobrą rywalizację! Faktycznie mogły nie mieć tego samego sposobu siedzenia na miotle, ale to przecież nijak je przekreślało z rozrywki. Wydawało mu się, że ruszył jeszcze zanim powiedział start, a jednak Prudence nie czekała ani chwili na pozostawienie go w samotności na przodzie. Zauważył mknącą burzę blond włosów i nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, przez który zaraz przedarł się ostry wiatr. Zdecydowanie obojgu dobrze robiło trochę rywalizacji! Ścisnął miotłę pomiędzy nogami i spróbował przyspieszyć, próbując przy tym wykręcić beczkę na tyle, by wręcz wykręcić ją z pozycji pierwszej w tym pościgu! Byli już tuż trybuny, za którą należało jeszcze tylko zwrócić! Wydawało się, że jeśli nie obejmie teraz prowadzenia, to później już nie będzie przebacz, ale kto by się spodziewał, że Prudence to taka ścigająca!
| 1:0 dla Prudence - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
- Przecież wiesz, że to nie ma związku z bytami, po prostu wiem, że jak umrę ze strachu, to będzie mnie prześladował po wsze czasy, bo zwyczajnie się martwi. No i... prędzej czy później się dowie. - wytłumaczył go, choć przecież nie byliśmy w zażyłych relacjach, jakoś ciężko przechodziły jakiekolwiek słowa krytyki. Próbował go zrozumieć, choć jednocześnie dobrze wiedział, jak to wyglądało z perspektywy Prudence, przynajmniej się starał, ale raczej małą miał głowę do tego wszystkiego. - Nie rób ze mnie głupka, przecież widzę różnicę... masz dłuższe i bardziej lśniące włosy. - stwierdził jakby w pełnej oczywistości co do swojej spostrzegawczości! Nie przyglądał się jej jakoś specjalnie, ale jakieś tam różnice potrafił przecież wychwycić! Nikt nie był w stanie mu zarzucić ślepoty, po prostu nikt! - O to chodziło, tak? - wyszczerzył się w jej kierunku, trochę nabijając się z tego poważnego toru, na jaki zeszło im mówić, przecież nie mieli tutaj debatować, a trochę się oderwać, choć on miał tendencję do bycia daleko już przez jakiś czas.
Nawet nie wziął sobie do serca jej przytyku o przegranej z kobietami, bo przecież to mądre bestie były, to też nic dziwnego, że należało je poważać i uznawać za dobrą rywalizację! Faktycznie mogły nie mieć tego samego sposobu siedzenia na miotle, ale to przecież nijak je przekreślało z rozrywki. Wydawało mu się, że ruszył jeszcze zanim powiedział start, a jednak Prudence nie czekała ani chwili na pozostawienie go w samotności na przodzie. Zauważył mknącą burzę blond włosów i nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, przez który zaraz przedarł się ostry wiatr. Zdecydowanie obojgu dobrze robiło trochę rywalizacji! Ścisnął miotłę pomiędzy nogami i spróbował przyspieszyć, próbując przy tym wykręcić beczkę na tyle, by wręcz wykręcić ją z pozycji pierwszej w tym pościgu! Byli już tuż trybuny, za którą należało jeszcze tylko zwrócić! Wydawało się, że jeśli nie obejmie teraz prowadzenia, to później już nie będzie przebacz, ale kto by się spodziewał, że Prudence to taka ścigająca!
| 1:0 dla Prudence - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Nawet koty domowe chodziły swoimi ścieżkami, miały swoje charaktery i nie uszczęśliwiały nikogo na siłę, choć wydawały się być takie milutkie i puszyste, niczym przytulanki. To tylko pozory. Prue w sumie nie zastanawiała się, jakby było, gdyby trafiła do innego domu w Hogwarcie, uwielbiała rywalizację, więc pewnie gdzie indziej byłoby jej nudno. Niby sporo czasu spędzała na nauce, jednak Krukoni zawsze wydawali jej się tacy zadufani w sobie. Zdecydowanie nie pasowała nigdzie indziej.
- Ode mnie by się nie dowiedział Reggie, to tak na przyszłość. i przepraszam, ostatnio po prostu czuję się mocno ograniczana, co zdecydowanie mi nie służy, dlatego tak zareagowałam. - nie był to temat, który chciała poruszać. Wydawało jej się, że wszyscy chodzili wokół niej na placach, żeby przypadkiem Anthony nie dowiedział się, że było inaczej. Jeszcze, jakby ona mu wszystko powtarzała. Bardzo ceniła swoje znajomości i starała się o nich nie opowiadać, żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Im mniej wiedzieli, tym spali spokojniej.
- Tak, to jedyna różnica! - rzekła z uśmiechem. Weasley miał w sobie coś takiego, że każdą sytuację potrafił obrócić w żart, co było jej zdaniem całkiem przydatną umiejętnością. W jego towarzystwie nigdy nie czuła się nieswojo, szkoda, że większość szlachty nie miała w sobie choć odrobiny tego jego luzu. Przecież nic by im się nie stało, gdyby powyciągali swoje kije z tyłków.
- Niech będzie, że o to. Nie przyszliśmy tu, żeby debatować o takich głupotach. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia! - Sama nie chciała dalej ciągnąć niewygodnego dla niej tematu. Nie miała na to najmniejszej ochoty. Mieli się dzisiaj odstresować, a nie zawracać głowę głupotami.
Nie miała zamiaru zostawać w tyle. Także mknęła na tej miotle, jak szybko tylko potrafiła. Czyżby ruszyła za szybko? Może to szczęście nowicjusza, bo udało jej się nawet wyprzedzić Reggiego, choć na chwilę mogła się poczuć zwycięzcą. Musiałaby utrzymać się na prowadzeniu, gdy będą zawracać przy trybunach. Mocno ściskała miotłę rękoma, jakby to miało jej pomóc w utrzymywaniu szybkości. Nie oglądała się za siebie, bo wiedziała, że Reggie siedzi jej na ogonie. Wolała skupić się na tym, co było przed nią, to jedynie mogło pomóc jej wygrać ten wyścig. Nie sądziła, że tak przyjemnie będzie jej się mknęło w powietrzu, może powinna robić to częściej.
| Latanie na miotle I(10) + k100
- Ode mnie by się nie dowiedział Reggie, to tak na przyszłość. i przepraszam, ostatnio po prostu czuję się mocno ograniczana, co zdecydowanie mi nie służy, dlatego tak zareagowałam. - nie był to temat, który chciała poruszać. Wydawało jej się, że wszyscy chodzili wokół niej na placach, żeby przypadkiem Anthony nie dowiedział się, że było inaczej. Jeszcze, jakby ona mu wszystko powtarzała. Bardzo ceniła swoje znajomości i starała się o nich nie opowiadać, żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania. Im mniej wiedzieli, tym spali spokojniej.
- Tak, to jedyna różnica! - rzekła z uśmiechem. Weasley miał w sobie coś takiego, że każdą sytuację potrafił obrócić w żart, co było jej zdaniem całkiem przydatną umiejętnością. W jego towarzystwie nigdy nie czuła się nieswojo, szkoda, że większość szlachty nie miała w sobie choć odrobiny tego jego luzu. Przecież nic by im się nie stało, gdyby powyciągali swoje kije z tyłków.
- Niech będzie, że o to. Nie przyszliśmy tu, żeby debatować o takich głupotach. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia! - Sama nie chciała dalej ciągnąć niewygodnego dla niej tematu. Nie miała na to najmniejszej ochoty. Mieli się dzisiaj odstresować, a nie zawracać głowę głupotami.
Nie miała zamiaru zostawać w tyle. Także mknęła na tej miotle, jak szybko tylko potrafiła. Czyżby ruszyła za szybko? Może to szczęście nowicjusza, bo udało jej się nawet wyprzedzić Reggiego, choć na chwilę mogła się poczuć zwycięzcą. Musiałaby utrzymać się na prowadzeniu, gdy będą zawracać przy trybunach. Mocno ściskała miotłę rękoma, jakby to miało jej pomóc w utrzymywaniu szybkości. Nie oglądała się za siebie, bo wiedziała, że Reggie siedzi jej na ogonie. Wolała skupić się na tym, co było przed nią, to jedynie mogło pomóc jej wygrać ten wyścig. Nie sądziła, że tak przyjemnie będzie jej się mknęło w powietrzu, może powinna robić to częściej.
| Latanie na miotle I(10) + k100
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Prudence Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Mocne charaktery zwykle trafiały do Wspólnego Salonu Gryfonów, nie była to rzecz, którą wymyślił sam, zasłyszał to już za dzieciaka i jakoś nie wyobrażał sobie tego, żeby zmienić tok rozumowania. Wydawało się to logiczne, choć nijak był w stanie zrozumieć, dlaczego on również trafił do domu Godryka, bo przecież nie był tak przebojowy, jak Prudence, pakował się w kłopoty tylko... jakoś tak naturalnie, ot samo wychodziło! Nie było to żadne przeświadczenie, że czerwono-złoci głównie opierali się tylko na problematyczności, bo przecież znalazło się tak wiele wspaniałych osób, które powierzały swoje zdolności niedocenionej za czasów nastoletnich nauce, a nawet i pośród leserów widoczne były te cechy domu odwagi i honoru, który często przysłaniał zdrowy rozsądek. Być może jednak Tiara Przydziału potrafiła przejrzeć tam głębiej? W końcu nie bez powodu każde z nich podtrzymywało plecy tego drugiego. Dobrze wiedział, że cokolwiek stałoby się Prudence, zjawiłby się z wyciągniętą dłonią i chęcią pomocy, bo przecież tak się robiło, nieważne co.
Uśmiechnął się tylko, bo przecież głupio było mówić, że gdyby cokolwiek się stało - straciła zęba, a nawet kilka włosów, to Anthony dowiedziałby się wszystkiego. Długowłosy wierzył, że troska o kogoś z rodziny była tym, co przemawiało przez Macmillana, bo sam trochę potrafił się w niego wczuć. Wciąż pamiętał ten palący wstyd, kiedy dotarło do niego, że on również stał się częścią jego familii. Może właśnie to powodowało, że w dziwny sposób go bronił, choć wciąż nie byli w zbyt dobrych koneksjach, bo przecież jeszcze nie zdążył przeprosić, tak naprawdę.
Mknęli w przestworzach i niewiele wystarczyło, żeby objął prowadzenie tak po prostu, jednak dawne zagrywki z młodzieńczych lat odezwały się przy tym smagającym wietrze. Ciężko było złapać oddech, choć to nie odgrywało tam główną rolę! - Lecęęęęęęęęęęęę - ostrzegł przyjaznym krzykiem, wykręcając przy tym piękną figurę świdra, którym sam nazywał beczką. Świat wirował, choć on dobrze wiedział, gdzie należało lecieć, w końcu nie bez powodu trenował kiedyś Quidditcha! Na chwilę jednak wydawało się, że było tego zbyt dużo, oczy przestały rejestrować w ten zwyczajny sposób, więc wyprostował się i pomknął jako pierwszy, wchodząc w okrężny zakręt wokół trybuny. Wystarczyło tylko nie dać się wyprzedzić, a do tego potrzebne było dobre wejście z należytą sylwetką. Dziki zostały gdzieś z tyłu, a przecież to one były jakby ich punktem odniesienia! Wielki finisz, wielki zwierz! - Dawaj Prudence! - zachęcił ją krzykiem zza ramienia, choć nigdy przecież nie powinno się tak robić! Mógł przypłacić tym panowaniem nad miotłą, co prowadziło do oddania prowadzenia Macmillanównie!
| 1:1 - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
Uśmiechnął się tylko, bo przecież głupio było mówić, że gdyby cokolwiek się stało - straciła zęba, a nawet kilka włosów, to Anthony dowiedziałby się wszystkiego. Długowłosy wierzył, że troska o kogoś z rodziny była tym, co przemawiało przez Macmillana, bo sam trochę potrafił się w niego wczuć. Wciąż pamiętał ten palący wstyd, kiedy dotarło do niego, że on również stał się częścią jego familii. Może właśnie to powodowało, że w dziwny sposób go bronił, choć wciąż nie byli w zbyt dobrych koneksjach, bo przecież jeszcze nie zdążył przeprosić, tak naprawdę.
Mknęli w przestworzach i niewiele wystarczyło, żeby objął prowadzenie tak po prostu, jednak dawne zagrywki z młodzieńczych lat odezwały się przy tym smagającym wietrze. Ciężko było złapać oddech, choć to nie odgrywało tam główną rolę! - Lecęęęęęęęęęęęę - ostrzegł przyjaznym krzykiem, wykręcając przy tym piękną figurę świdra, którym sam nazywał beczką. Świat wirował, choć on dobrze wiedział, gdzie należało lecieć, w końcu nie bez powodu trenował kiedyś Quidditcha! Na chwilę jednak wydawało się, że było tego zbyt dużo, oczy przestały rejestrować w ten zwyczajny sposób, więc wyprostował się i pomknął jako pierwszy, wchodząc w okrężny zakręt wokół trybuny. Wystarczyło tylko nie dać się wyprzedzić, a do tego potrzebne było dobre wejście z należytą sylwetką. Dziki zostały gdzieś z tyłu, a przecież to one były jakby ich punktem odniesienia! Wielki finisz, wielki zwierz! - Dawaj Prudence! - zachęcił ją krzykiem zza ramienia, choć nigdy przecież nie powinno się tak robić! Mógł przypłacić tym panowaniem nad miotłą, co prowadziło do oddania prowadzenia Macmillanównie!
| 1:1 - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
The member 'Reggie Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Ona już za dzieciaka miała nadzieję, że trafi do Gryfonów. Lubiła akcentować swoje zdanie i mimo tego, że ogromną radość sprawiała jej nauka bała się, że trafi do Krukonów, martwiło ją, że zanudziła by się tam na śmierć. Słyszała bowiem opowieści o tym, jacy to oni byli pochłonięci książkami, ona mimo wszystko chciała czegoś więcej. Potrzebowała silnych bodźców, emocji. Lubiła ryzykować i akcentować swoje zdanie, nie bała się mówić, tego co ślina jej na język przynosiła. Na całe szczęście wszystko poszło po jej myśli i wylądowała, dokładnie tam, gdzie chciała.
Tak, Prudence nie do końca wiedziała, czym jest prywatność. Prędzej, czy później wszystkie informacje trafiały do jej rodziny. Była więc raczej ostrożna w swoich aktywnościach, by jak najmniej faktów o jej osobie do nich docierało. Wychodziło jej różnie, pewnych rzeczy bowiem nie mogła ukryć, choćby bardzo tego chciała. Ostatnimi czasy zresztą stała się raczej małomówna, skryta, co nie do końca było w jej stylu. Wydawało jej się, że im mniej wiedzą o tym, co siedzi w jej głowie - tym lepiej. Śladów na ciele jednak nie mogła ukryć, także może i lepiej by było, gdyby znowu nie padały w jej stronę podejrzenia, gdzie i z kim się szlajała, że ma kolejne siniaki, zadrapania, czy inne takie na ciele.
Usłyszała głos za sobą. Musiała się skupić, aby nie dać się wyprzedzić. Wydawało jej się jednak, że Reggie jest coraz bliżej, nie chciała oglądać się za siebie - traciłaby cenne sekundy prowadzenia. Musiała się skupić na miotle i na celu przed sobą. Wzięła głęboki oddech, nachyliła się jeszcze bardziej i mocno przywarła do miotły. No i stało się, wyprzedził ją! Nie, żeby jej się to spodobało. Zacisnęła zęby i jeszcze bardziej skupiła się nad lotem. Musiała go dogonić, pokazać, że ona również nie najgorzej sobie radzi w powietrzu. Lubiła wygrywać, z przegrywaniem.. cóż miała lekki problem. Także nie rezygnowała, a starała się go dogonić. - Uważaj, gdzie lecisz! - krzyknęła jeszcze do niego. Te słowa jeszcze bardziej powodowały, że chciała go dogonić.
| Latanie na miotle I(10) + k100
Tak, Prudence nie do końca wiedziała, czym jest prywatność. Prędzej, czy później wszystkie informacje trafiały do jej rodziny. Była więc raczej ostrożna w swoich aktywnościach, by jak najmniej faktów o jej osobie do nich docierało. Wychodziło jej różnie, pewnych rzeczy bowiem nie mogła ukryć, choćby bardzo tego chciała. Ostatnimi czasy zresztą stała się raczej małomówna, skryta, co nie do końca było w jej stylu. Wydawało jej się, że im mniej wiedzą o tym, co siedzi w jej głowie - tym lepiej. Śladów na ciele jednak nie mogła ukryć, także może i lepiej by było, gdyby znowu nie padały w jej stronę podejrzenia, gdzie i z kim się szlajała, że ma kolejne siniaki, zadrapania, czy inne takie na ciele.
Usłyszała głos za sobą. Musiała się skupić, aby nie dać się wyprzedzić. Wydawało jej się jednak, że Reggie jest coraz bliżej, nie chciała oglądać się za siebie - traciłaby cenne sekundy prowadzenia. Musiała się skupić na miotle i na celu przed sobą. Wzięła głęboki oddech, nachyliła się jeszcze bardziej i mocno przywarła do miotły. No i stało się, wyprzedził ją! Nie, żeby jej się to spodobało. Zacisnęła zęby i jeszcze bardziej skupiła się nad lotem. Musiała go dogonić, pokazać, że ona również nie najgorzej sobie radzi w powietrzu. Lubiła wygrywać, z przegrywaniem.. cóż miała lekki problem. Także nie rezygnowała, a starała się go dogonić. - Uważaj, gdzie lecisz! - krzyknęła jeszcze do niego. Te słowa jeszcze bardziej powodowały, że chciała go dogonić.
| Latanie na miotle I(10) + k100
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Prudence Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Zdecydowanie nie zamierzał odpuszczać, bo przecież sport był sportem i żadna z etykiet nie mogła zabronić porządnej rywalizacji! Pamiętał, że Prudence miała w sobie dużo uporu i chęci do wychodzenia gdzieś poza sztywne ramy, dlatego nie miał nawet przez chwilę myśli o tym, by dać jej wygrać... starał się myśleć w ten sposób, a jednak równie mocno wiedział, jak ciężko przychodziły jej porażki. Sam miewał z nimi problemy, dlatego pomimo faktycznie wyrównanej walki o prowadzenie starał się utrzymywać wszystko w odpowiednim smaku - nie wylatywać zbyt daleko, ale i nie zostawać za mocno w tyle. Na razie wszystko szło jak z płatka, choć trzeba przyznać, że próba okręcenia się mogła nie zakończyć się zbyt pomyślnie. Często wypierał ten strach, bo przecież gdyby tego nie robił, już dawno odpadłby w przedbiegach na Wiedźmiego Strażnika. Ładowanie się w dziwaczne sytuacje nie było mu obce, a tym bardziej poczucie adrenaliny, które momentalnie wypełniało żyły wraz ze świadomością ryzyka. Teraz nie było inaczej, choć była to inna dawka emocji, był w stanie sobie z tym poradzić.
Z zakrętu wyleciał pierwszy, choć zdawało się, że szli łeb w łeb, słyszał ten furkot wiatru w uszach, który zagłuszał jej słowa. Widział przed oczami trybunę, która ewidentnie pasowała jako wielki finisz. Ciemne punkciki pod nią, tuż obok zabudowanych barierek były dzikami, do których zbliżali się z prędkością możliwie najbardziej adekwatną do swoich umiejętności. Kolejny głupi pomysł wpadł do jego głowy, a było to oczywiście zanurkowanie w dół. Czy coś mogło pójść nie tak? Jasne, że nie!
Bez zastanowienia pochylił się do przodu, obniżając lot nad podłożem. Na wysokości metra potrafił wręcz odróżnić wyrośniętą, nieskoszoną trawę od śladów rycia dzików. Spróbował puścić ręce, skupiając się na sterowaniu czymś innym niż ramiona, choć czy faktycznie potrzebował jakichkolwiek wielkich operacji, kiedy mknął prosto w punkt, gdzie miał być oczekiwany finisz? Wątpliwe. Wiatr zawiał gdzieś z boku, zabierając mu to przeświadczenie. Chyba nawet stracił przy tym trochę na pędzie... cholera, a przecież chciał tylko wygrać w dobrym stylu!
| Prudence 1:2 Reggie - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100 - 30 za jazdę bez trzymania rękoma miotły
Z zakrętu wyleciał pierwszy, choć zdawało się, że szli łeb w łeb, słyszał ten furkot wiatru w uszach, który zagłuszał jej słowa. Widział przed oczami trybunę, która ewidentnie pasowała jako wielki finisz. Ciemne punkciki pod nią, tuż obok zabudowanych barierek były dzikami, do których zbliżali się z prędkością możliwie najbardziej adekwatną do swoich umiejętności. Kolejny głupi pomysł wpadł do jego głowy, a było to oczywiście zanurkowanie w dół. Czy coś mogło pójść nie tak? Jasne, że nie!
Bez zastanowienia pochylił się do przodu, obniżając lot nad podłożem. Na wysokości metra potrafił wręcz odróżnić wyrośniętą, nieskoszoną trawę od śladów rycia dzików. Spróbował puścić ręce, skupiając się na sterowaniu czymś innym niż ramiona, choć czy faktycznie potrzebował jakichkolwiek wielkich operacji, kiedy mknął prosto w punkt, gdzie miał być oczekiwany finisz? Wątpliwe. Wiatr zawiał gdzieś z boku, zabierając mu to przeświadczenie. Chyba nawet stracił przy tym trochę na pędzie... cholera, a przecież chciał tylko wygrać w dobrym stylu!
| Prudence 1:2 Reggie - Przeciwstawny, Latanie na miotle II (60) + k100 - 30 za jazdę bez trzymania rękoma miotły
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Stadion Jastrzębi z Falmouth
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kornwalia